a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Wielka Sala - Page 4



 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Maj 04, 2013 2:08 pm

First topic message reminder :

To tutaj przyjmowani się wszyscy goście, przybyli do Winterfell. Pomieszczenie służy też jako jadalnia dla mieszkańców zamku, włączając w to Lorda Starka i jego rodzinę. Wielka Sala jest bardzo przestronna, drzwi do niej prowadzące zostały zbudowane z dębu i żelaza, a otwierają się prosto na dziedziniec. Tylne wyjście prowadzi prosto na galerię. Wnętrze jest w stanie pomieścić osiem długich, jadalnianych stołów, a zmieści się przy nich nawet pięciuset ludzi. Stoły ważniejszych gości ustawiane są na podwyższeniu.

Wielka Sala - Page 4 Great_hall

Wielka Sala - Page 4 Greathall1


Ostatnio zmieniony przez Aryana Stark dnia Pią Lis 08, 2013 2:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 8:50 pm

Kiedy Reinmar podniósł kielich, zwracając się do Aidana, a następnie do pozostałych Starków i obecnych na sali Arrynów, Nihil również uniosła swój, dołączając się do toastu. Umoczyła usta w trunku, po czym upiła kilka łyków. Jeszcze chwile stali tak, śmiejąc się swobodnie, bez przesadnych konwenansów, po czym Reinmar odłożył kielich i zaoferował Nihil ramię. Ta również odstawiła naczynie, które jeszcze przed chwilą obracała w dłoni, po czym ułożyła swoją nieproporcjonalnie mała dłoń na ręce Arryna i pozwoliła się wyprowadzić z sali.

Jak się można było spodziewać - na korytarzu już czekali na nich zamężni krewniacy zarówno z Winterfell, jak i Orlego Gniazda, aby zaintonować mało przyzwoite piosenki i w asyście sprośnych słów odprowadzić parę młodą do komnat przydzielonych im na ten wieczór. Tradycji stało się zadość.

zt x2
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 11:08 pm

Diryan wypił za zdrowie pary młodej. Opróżnił kielich do dna, a gdy postawił go na blacie stołu, wydarzyło się coś dziwnego. Przy wejściu do Wielkiej Sali stanęła pewna osoba. Wyglądała dokładnie tak, jak sam młody Stark. Chłopak zlustrował dokładnie zachowanie przybysza. Chód, spojrzenia, gesty - wszystko to przywodziło na myśl niego, lecz Diryan wiedział, kim jest dany przybysz. To był Loarhis. Serce Wilka Świtu zabiło szybciej. Był podekscytowany, a jednocześnie nie wiedział, co się dzieje. Rozejrzał się ukradkiem na boki. Nikt z zebranych nie widział zmarłego mężczyzny. Diryan poczuł na karku lodowaty dreszcz. Gdy mrugnął, widmo jego brata rozpłynęło się w powietrzu. Chłopak zerwał się z miejsca, z przerażeniem wpatrując się w punkt, w którym zobaczył widmo.
- Wybaczcie mi, a-ale... - zwrócił się do Ragnara i Cailet. Nie dane mu było jednak dokończyć, gdyż skierował się ku drzwiom.
Szedł szybko i pewnie. Co jakiś czas potrącał go pewien bawiący się gość weselny. Diryan nie zwracał na to jednak uwagi - szedł zdecydowanym krokiem. W końcu udało mu się dotrzeć do progu Wielkiej Sali. Jemu wydawało się, że marsz od stołu do tego miejsca trwał całą wieczność.
Rozejrzał się wokół siebie. Ani śladu Loarhisa. Diryan czuł, jak dudni mu w głowie. Nie była to wina trunku, był tego pewien. Nagle usłyszał w głowie cichy szept. Nie wiedział, do kogo należał głos, ani co mówił.
Nigdzie nie widział brata, ale podświadomie czuł jego obecność. Zaczęły trząść mu się ręce. Czy tak wygląda szaleństwo? - pomyślał i wyszedł.

|zt|
==> Krypty
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPią Kwi 04, 2014 10:27 pm

Podróż z Białego Portu była na tyle męcząca, że Aryana ledwo przekroczyła próg swojej komnaty, a już padała wymęczona na posłanie, pozostawiając wszelkie sprawy formalne w rękach brata i ojca, który powitał ich jeszcze w bramie. Panna Stark nie upewniła się nawet, czy reszta rodzeństwa wie już w jakim składzie przybyła delegacja z Końca Burzy, ale w tym momencie wszystko zależało już od innych.
Noc przebiegła spokojnie, bez żadnych niepokojących snów, czy złych przeczuć i Ary obudziła się wypoczęta i rześka, gotowa do działania. Przyszłość malowała jej się teraz w nieco cieplejszych barwach niż jeszcze kilka dni temu, choć nad Północą wciąż piętrzyły się problemy, a żałoba trwała. Jednak na myśl o tym, że już za chwilę, już niebawem jedna z najdroższych jej osób przestanie cierpieć katusze rozmyślając wciąż i wciąż o śmierci przyjaciela, na twarzy dziewczyny po prostu musiał wymalować się uśmiech.
Do Wielkiej Sali zbiegła niemal w podskokach, podekscytowana niczym mała dziewczynka. To było pierwsze miejsce, w którym przyszło jej do głowy szukać Aidana, jednak brata jeszcze tu nie było, a wymieniając uprzejme uwagi ze służbą i obecną w izbie częścią gości dowiedziała się, że od rana nikt go nie widział, jego pojawienie się było więc tylko kwestią czasu.
Czy już wiedział, kto zajmował zajmował jedną z komnat w Winterfell? Czy zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel spał tej nocy pod tym samym dachem? Aryana miała nadzieję, że nikt nie ubiegł jej w przekazaniu informacji, nie mogła bowiem odmówić sobie tego zadania i przyjemności, jaka jej zdaniem z niego płynęła.
Zasiadła za jednym ze stołów, ale nie miała ochoty na śniadanie, jeszcze nie teraz. Pochwyciła jedynie czerwone jabłko, leżące w otoczeniu innych owoców, przetransportowanych tutaj zapewne z Reach. Okręciła się na ławce i zwróciła twarzą w stronę wejścia, wypatrując brata.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 05, 2014 2:22 am

Nadszedł upragniony poranek, chmury pękły i wkrótce nad zatopionymi w resztkach nocy wzgórzami ukazała się blada łuna światła. Jasnym spojrzeniem obserwował wstający dzień zza cienkiej granicy szkła; Aidan nie spał już od jakiegoś czasu, bo ileż można tkwić w zawieszeniu pomiędzy światami? Znikając w komnacie na cały dzień oraz noc wypoczął aż nadto. Z podskórną ekscytacją jeżącą włoski na karku wyczekiwał cierpliwie momentu, w którym zamek zbudzi się do życia wabiony zapachami wydobywającymi się z przepastnej kuchni Winterfell. Sen był czymś w rodzaju namiastki śmierci, ucieczki, dobrowolnego skazania samego siebie na wygnanie do krainy niepokojąco rzeczywistych obrazów pod powiekami, zsyłanych nań przez bóstwa w pełni świadome kompletnego zestawu ludzkich słabości.
Los musiał się odmienić, powtarzał w kółko, a chociaż od opuszczenia domu zdążył upłynąć zaledwie jeden księżyc życia, to wydawało mu się, że jego ramiona obciążało od teraz przynajmniej kilka dodatkowych, długich lat bogatych w doświadczenia odciskające trwałe piętno gdzieś tam wewnątrz, żeby nie powiedzieć, że w s e r c u – serce bowiem na szczęście więcej nie dawało o sobie znać, nie przyspieszało bez pozwolenia, nie wypadało z rytmu, chyba, że na j e j wspomnienie (wstydliwa przypadłość); z zamkniętymi oczyma przesuwał palcami dłoni po zmiętej, rozgrzanej pościeli i uśmiechał się pomimo podszeptów sumienia, delikatnie unosząc kąciki ust. Widział ją zresztą obok, Małą Damę z włosami rozżagwionymi jak pochodnia, z ustami, których wprawdzie nigdy nie zakosztował, lecz mityzował z łatwością ich smak, mityzował też ją samą, wszak uparcie pomijał wciąż ponure ewentualności o zmianie względów dziewczyny opuszczonej przez niego w końcu bez pożegnania, bez żadnych wyjaśnień.
Zasługiwała na przeprosiny.
Leżał samotnie w alkowie pogrążony w myślach przepływających przez jego głowę zupełnie leniwie oraz bez skrępowania wpadających z jednej niedorzeczności w drugą. Godziny leciały podejrzanie zbyt szybko i nie pamiętał, kiedy ostatnio przepełniał go równie naiwny, bezbrzeżny spokój, po którego wodach dryfowała wcale nie tak marna tratwa zbudowana z pewnego nikłego jeszcze zadowolenia oraz szczerej ufności we wszelkie wypowiadane dotąd po cichu zaklęcia dobrobytu. Łaknął nagle wzajemności spojrzeń, radości z dzielenia na dwa, wysłuchiwania równego oddechu pod pościelą, drżenia ciał, widzenia tęczy po załamaniu deszczu, którą tylko z wrodzonej przekory i na własne życzenie pragnął dotychczas przemieniać w szalejącą burzę z piorunami. Nie podejrzewał się o nie w najbardziej realnych wizjach przyszłości, pojawiło się znikąd (albo właśnie skądś); dziwny stan to uczucie, tego konkretnego akurat z obawy nie lubił nazywać po imieniu – uczucie stosunkowo obce, niebezpieczne, wszechogarniające… ale najprawdziwsze.
Dwa dni.
Ubrał się sprawnie w czyste koszule. Naciągnął nogawice. Zapiął wams, wpierw myląc na opak sprzączki; może niekoniecznie satysfakcjonowało go odbicie w lustrze przedstawiające zarośniętego, wychudłego i ogorzałego na twarzy mężczyznę, jednak nic nie potrafiło zgasić w nim roznieconego na nowo zapału. Musiał spotkać się z rodzeństwem, z ojcem, z maesterem, z panami lordami, z dowolną ścianą czy zakątkiem tej twierdzy: musiał obwieścić, że w r ó c i ł. Na dobre.
Ujrzawszy siostrę siedzącą przy jednym ze stołów w Wielkiej Komnacie, wziął głęboki oddech. Rwał się do opowiedzenia jej o w s z y s t  k i m, gdy niespodziewanie spojrzenia rodzeństwa skrzyżowały się na krótko i stracił każdą puentę. Sekunda, góra trzy zajęło mu znalezienie się tuż przy niej, zaś zamiast starannie przygotowanej wcześniej litanii wrażeń, przeżyć, historii, rzekł jeno proste:
Bogowie moi, umieram z głodu – zamykając jej ciepłą dłoń w swojej.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 05, 2014 11:52 am

Dwudniowa rozłąka z rodziną nie pozostawiłaby po sobie tak mocnego wrażenia, gdyby nie wydarzenia, które rozegrały się od tego czasu. Wesele zbliżało się wielkimi krokami i Ary miała już coraz mniej sposobności do spokojnej rozmowy z ojcem, rodzeństwem czy kuzynostwem. Należało wszakże zaopiekować się gośćmi i sprawić, by ich pobyt w Winterfell przebiegał bez zarzutu. Teraz jednak nie miała głowy do opowiadania o historii rodu, oprowadzania po włościach ani wymiany uprzejmości. Siedziała przy stole jak na szpilkach, kręcąc się nerwowo w miejscu za każdym razem, gdy do sali wchodziła następna osoba.
Ale w końcu nadszedł i Aidan, a jej siostrzane oko nie mogło nie zauważyć, że zmizerniał i wciąż jest pogrążony w swojej prywatnej żałobie, ale wyglądało na to, że miał sporo czasu na rozmyślenia, dzięki którym mógł wreszcie dojść do siebie i odzyskać dawny animusz. Aryana była bliska poderwania się z ławki, ale brat już był przy niej, już ściskał jej rękę i oboje chyba czuli się tak, jakby żadnej rozłąki nie było.
- Będziesz musiał jeszcze trochę wytrzymać - oznajmiła, podnosząc się szybko - Mam dla ciebie niespodziankę, która nie zniesie dalszej zwłoki.
Przyjrzała mu się uważnie, kładąc ciepłą dłoń na jego policzku i przytrzymując ją tam przez chwilę, jakby badała, czy Aidan jest już gotowy na poznanie prawdy o Aylwardzie.
Była pewna, że gościom z Końca Burzy zaniesiono już śniadanie do komnat, jednak nie wyobrażała sobie udania się do nich z pustymi rękami. Zgarnęła jeden z półmisków i zaczęła nakładać nań wszelkie rozmaitości, jakie były dostępne na głównym stole.
Najchętniej opowiedziała by bratu o wszystkim już teraz, przerywając milczenie i wyznając prawdę na miejscu, w Wielkiej Sali, jak najszybciej. Wiedziała, że czeka go kolejny szok, być może nie przyjmie tego tak dobrze, jak ona sama i będzie potrzebował czasu, ale... czas był właśnie tym, czego teraz mieli w nadmiarze.
- Czy Nadira przekazała ci wieści od naszej siostry? - zapytała, kończąc kompletowanie śniadania dla Aidana i Aylwarda - Nigdy bym nie pomyślała, że to Nihil pierwsza uczyni mnie ciotką. Obstawiałam Ciebie, to chyba oczywiste.
Zwyczajna rozmowa, jak gdyby nic się nie zmieniło, nic nie wydarzyło, a przecież Ary aż paliła się do przekazania wieści, choć zwłoka powoli zaczynała ją bawić. Dreszczyk niepokoju, to było to.


Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 05, 2014 6:11 pm

Niespodziankę – powtórzył i przekrzywił głowę w bok, będąc zupełnie zbitym z tropu. – No proszę, masz moją uwagę – odparł zaintrygowany niespodziewaną propozycją siostry. Postanowił na razie nie drążyć innych, bezspornie mniej przyjemnych tematów do rozmowy. Sama Aryana z pewnością zdawała sobie sprawę, na jakich wiadomościach zależało jej bratu najbardziej, zaś Aidan przeczuwał, iż owe wiadomości niebawem od niej dostanie.
Cierpliwości.    
Cóż mogę powiedzieć, postaram się… a raczej; p o s t a r a m y się ich nadgonić – odchrząknął po niemalże natychmiastowym poprawieniu się. Wprawdzie sens całego zdania wybrzmiał w jego uszach wyjątkowo abstrakcyjnie, lecz ostatecznie przecież nie zawierało się w nim nic ani odkrywczego, ani także w żaden sposób dziwnego, jak zauważył później z nieznacznym uniesieniem brwi. W świetle przeszłych wydarzeń nie odnalazł wciąż wystarczającej dlań ilości czasu, aby właściwie i z pełną świadomością plejady obowiązków wejść w nową, nieprzetrenowaną nigdy rolę, która oczekiwała na niego de facto wraz z momentem wypowiedzenia treści przysięgi małżeńskiej pośród uświęconych drzew prastarego Bożego Gaju. – Mała Nihil i Reinmar Arryn nie tracili najwyraźniej danego im czasu – skomentował oświadczenie siostry z sugestywnym uśmieszkiem. – Czy widziałaś się być może z panem ojcem? – Z nikłą nadzieją w tonie wysunął pytanie kluczowe dla dalszych kolei dnia. – Edwyn wspominał pokrótce o dzisiejszym święcie. Zima n a d e s z ł a; ziemie Dorzecza oraz Zachodu ledwo ostygły po zawierusze, Południe dławi się własnym jadem i jakby tego było mało, moja droga, czarni bracia napotkani przez nas w drodze do Winterfell donieśli Wullowi o nagłej śmierci smoczej królowej. Będzie o czym rozmawiać podczas wiecu, nie sądzisz? – Zagadnął chytrze, jednocześnie karmiąc oczy wszystkimi pysznościami, które odnalazł w zasięgu wzorku. Szalenie trudno było teraz powstrzymać ślinę cieknącą obficie do ust, kiedy to zeszły miesiąc upłynął mu pod znakiem żywienia się wygrzebanymi spod śniegu korzonkami oraz skąpymi racjami nie dość dobrze wypieczonej zwierzyny z rusztu paleniska roznieconego na zboczach gór.
Ech, prowadź zatem, Ary – wyprostował się wkrótce z nieukrywanym żalem. Nie należało niepotrzebnie tracić czasu. Obok głodu, ciekawość doskwierała Aidanowi w równym, jeśli nawet nie większym stopniu. Wypuścił dziewczynę przodem, w mgnieniu oka porwawszy z zabranego przez nią półmiska ulubione mięso ryb podwędzane na gorąco dymem z bukowego drewna. – Ciekawe, czy uda ci się mnie zaskoczyć – dorzucił niby wyzywająco i zaraz parsknął cicho śmiechem, oblizując z lubością palce tuż po tym, jak kawałki łososia znalazły się w bezpiecznej drodze wprost do jego żołądka wielce niezadowolonego przeciągającą się od zeszłego poranka pustką.

Zt. Arydan →Komnaty gościnne
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 13, 2014 1:59 pm

| Komnaty gościnne

Pełna nadziei na pojednanie Aidana i Aylwarda, panna Stark zawędrowała do swojej komnaty, tak, jak obiecała bratu, ale nie mogła usiedzieć w niej długo. Ród z Końca Burzy nie był jedynym gościem w Winterfell, a Aryana chciała przedstawić Północ z jak najlepszej strony. Jej ojciec nie był w pełni sił, by podejmować gości na śniadaniu, dlatego dziewczyna szybko podjęła decyzję o powrocie do Wielkiej Sali i dotrzymaniu towarzystwa pannom, które tam zastanie. Zostawiła na sekretarzyku stosowny liścik, jeśli jednak Aidan zdecydowałby się jej szukać, a później czym prędzej opuściła komnatę. W sali jadalnej znalazła się chwilę później i tak, jak podejrzewała, szybko ujrzała kobiety, do których mogłaby dołączyć.
Uśmiechnęła się radośnie, miała bowiem wrażenie, że spełnienie tego obowiązku przeminie w przyjemnej atmosferze i kto wie, może uda im się zacieśnić więzi? Pewnym krokiem podeszła do stołu, przy którym siedziały.
- Lady Arryn, lady Tully - powitała je, upewniając się wcześniej, że niczego nie pomyliła i ma do czynienia z córkami lorda z Dorzecza - To wielka radość, widzieć was razem w Winterfell. Ufam, że podróż przeminęła bez zarzutów?
Nie chciała przysiadać się bez zaproszenia, bo być może siostry chciały wymienić się spostrzeżeniami nieodpowiednimi dla uszu Ary, czego oczywiście nie mogła mieć im za złe, w końcu sama była bardzo zżyta ze swoim rodzeństwem i znała takie sytuacje doskonale.
- Polecam spróbować królika - wskazała wzrokiem na półmisek przed nimi - W kuchni przechodzą samych siebie, dzisiejsze śniadanie jest iście królewskie.
Ach, ta północna skromność!
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 13, 2014 8:09 pm

dobra dawno nie pisałam więc nie wiem co napisać! xD

Artemis wyruszyła wraz ze swoją siostrzyczką na ślub, dzień po tym jak została poinformowana o ślubie. Nie ma to jak huczne wesela, darmowe wino i świeżutka porcja plotek. Wybornie! Na domiar wszystkiego, Riverrun zaczął przypodobniać się do zamczyska w którym straszy. Nic się nie działo, umrzeć z nudów można, potworność. Kiedy tylko wreszcie dojechały do Winterfell, kazały służącym rozpakować się, a same poszły do komnaty, której przeznaczyły jej Starki. Przynajmniej Art tak zrobiła, licho jedno wie co ta Ariel w tym czasie robiła. Brunetka padła, nawet nie przebierając się z sukni podróżnej. Następne co pamiętała to uroczy ranek w Winterfell. Gdy tylko przyszykowała się do wyjścia by wyglądać dość schudnie, co w ogóle było zdumiewające biorąc pod uwagę fakt iż Art nie często dba o to jak wygląda. Porwała Ariel pod rękę zmuszając ją wreszcie do zaprzestania ciągłego pudrowania nosku, z gracją poleciała do Wielkiej Sali. Najwidoczniej miała talent do wyczuwania uczt. Widząc stoły pełne rozmaitych dań, aż poczuła się taka błogo nastawiona do życia. Zdecydowanie była uzależniona od dobrego jedzenia. Zasiadła przy jednym ze stołów i już miała zamiar podokuczać siostrzyczce, bo bez tego dzień stracony, gdy usłyszała kobiecy głos.
Zlustrowała kobietę od stóp do głów, upewniając się przy tym, że ma do czynienia z członkinią Rodu Stark i trzeba być grzecznym.
-Lady Stark. - przywitała się grzecznie z Aryaną. - Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Owszem, podróż minęła bardzo przyjemnie. Nie chciałabyś nam potowarzyszyć? -wskazała jedno z wolnych miejsc przy ich stoliku. W końcu sama z Ariel by się tutaj zanudziła na śmierć, każde towarzystwo jest dobre, nawet takie gdzie uprzejme pogawędki są wręcz wskazane.
Art dwa razy do jedzenia nie trzeba było zapraszać, tylko szybkie spojrzenie na królika i już wiedziała, że musi go zjeść. -Masz rację Pani, wyborne. Chyba częściej powinnam odwiedzać Winterfell, rozpieszczacie tutaj wszystkich. - uśmiechnęła się do panny Stark.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 13, 2014 9:09 pm

Nie wiedziała, czy powinna jechać na wesele do Winterfel. Nie otrzymała swojego zaproszenia, a wizyta jak siostra Lady Arryn nie była chyba czymś o czym marzyła. Jednak po pierwsze bardzo chciała jechać na to wesele, a po drugie Artemis nalegała. Podróż była męcząca. Nienawidził długiej jazdy, szczególnie w towarzystwie siostry, która cały czas jej dokuczała. W dodatku bała się, że może ktoś ich zaatakować. Od kiedy zginął jej ukochany brat Rodrick nie czuła się nigdy bezpiecznie. W końcu nie miał kto jej bronić. Wychodząc z powozu zadrżała z zimna. Rzeczywiście na Północy noce były dużo chłodniejsze. Poprawiła swoją suknię zanim została zaprowadzona do tej samej komnaty, co Artemis. Cieszyła się, że jest tutaj z siostrą mimo, że ta cały czas jej dogryzała. Ale gdyby przyszło co do czego to zawsze jej pomoże. Ostatni wyjazd z Riverun nie skończył się najlepiej. Liczyła, że na dalekiej Północy nie stanie się nic podobnego do wydarzeń z Królewskiej Przystani. Jednak w głowie miała jakąś obawę przed opuszczaniem domu. Rano wstała przed siostrą. Wiedziała, że Artemis nie potrzebuje tyle czasu na przygotowanie się do wyjścia, ale ona nie mogła pokazać się Starkom tak jakby chodziło po domu, chociaż w Riverrun też starała się wyglądać jak należy. Spędziła dobrą godzinę nad uczesaniem i makijażem. Musiała wyglądać olśniewająco. Włączyła piękną, dopiero co uszytą na wzór tych, które nosi się w Królewskiej Przystani, suknię i chciała jeszcze przypudrować sobie nosek, ale została pociągnięta za rękę przez Artemis.
- Artemis, Ty zawsze musisz być taka niecierpliwa – rzuciła w stronę siostry niezadowolona, ale po chwili oparła się na jej ramieniu. Zdecydowanie bezpieczniej czuła się przy jakimś członku rodziny. A to było obce dla niej miejsce. Obcy ludzie. Wiedziała, że nie może pokazywać, że jest przestraszona tylko z dumnie usniesioną głową wejdzie do towarzystwa. Jest Ariel Tully i mimo, że jej ród nie dostał oficjalnego zaproszenia ona tutaj jest i nie będzie się ukrywać. Usiadły przy stole, a po chwili dołączyła do nich Starkówna. Ariel posłała jej delikatny uśmiech. Ona nie ma za co dziękować. Nie dostała zaproszenia, ale przecież nie będzie teraz o tym mówić.
- Witaj Lady Stark – przywitała się delikatnie chyląc głowę. – Podróż jak zwykle męcząca, jednak warto przyjechać, żeby odwiedzić Winterfel. Pierwszy raz tutaj jestem a już uważam, że zamek jest sławny nie bez powodu – odpowiedziała uprzejmie się uśmiechając. Może nie była tak zachwycona jak Królewską Przystanią, ale podobało jej się.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Kwi 14, 2014 11:16 am

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, słysząc zaproszenie do stołu i z ochotą przysiadła się do niego już po chwili. Pogłoski o pannach z Dorzecza nie były widocznie przesadzone, obie wydawały się być doskonale ułożone, eleganckie i otwarte. Aryana żałowała, że nie poznała ich wcześniej, miała na to ochotę już w Królewskiej Przystani, a jakby nie patrzeć, były jej sąsiadkami z południowej granicy. Nawet teraz, po zawierusze pomiędzy Doliną a Dorzeczem, panna Stark nie potrafiłaby utrzymać dystansu, jeśli miała do czynienia z tak pozytywnymi istotami.
- Miałyśmy zaszczyt widzieć się na królewskim hołdzie, jednak mam nadzieję, że okazja wesela mego brata pozwoli nam poznać się bliżej. Gdybyście zechciały wziąć udział w rozplecinach lady Cailet, byłabym naprawdę bardzo rada - ten swoisty odpowiednich wieczoru panieńskiego był tradycją z południa właśnie i Aryana miała nadzieję, że jej towarzyszki słyszały o tych zwyczajach, ale jeśli nie, zaraz bardzo chętnie by je objaśniła.
Nie miała oporów przed zapraszaniem ich na wieczór, bo choć panna Tyrell miała tutaj swoje siostry i przyjaciółki, tradycja nie mówiła nic o ograniczeniach w liczbie osób. A jeśli pomogłoby to w integracji, dlaczego by nie spróbować? Panowie ustalali wszelkie sojusze podczas narad i zebrań, ale kobieca solidarność mogła mieć czasem równie wielką moc.
- W sławie Winterfell jest sporo prawdy, ja sama nie zdołałam chyba jeszcze odkryć wszystkich tajemnic zamku - zażartowała, przyciągając do siebie półmisek z warzywami i nakładając je na talerz - Nie umywamy się jednak do Królewskiej Przystani, tam dopiero dzieją się niestworzone rzeczy. Ufam, iż słyszałyście już panie smutne wieści o śmierci Królowej?
Pogrzeb Ravath Targaryen miał odbyć się na krótko przed weselem Aidana, ale Aryany wcale nie dziwiła frekwencja na Północy, z dumą przypisywała to szacunkowi i przyjaźniom, które przez lata zdołał wypracować jej ojciec.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Kwi 14, 2014 8:39 pm

| Boży Gaj

Poranek zdawał się prorokować ładny dzień. Słońce wisiało wysoko nad horyzontem i przysłaniało je zaledwie kilka, pół-transparentnych obłoków. Wiatr powiewał leniwie, a w buty piła wilgoć, zdjęta z mokrych od rosy roślin z gaju. Bertrand czuł w brzuchu dojmujące skurcze pojawiających się raz za razem burknięć, a jego myśli nieświadomie błądziły wśród jadła i wina, podczas gdy kubki smakowe, lepkie od śliny, drgały w spazmach tęsknoty za ich wypełnieniem.
Nim rycerz skierował swe kroki w stronę zamczyska Winterfell, postanowił się wcześniej dowiedzieć, co u jego ludzi. Zabrał ze sobą, z Cerwyn Castle, dwudziestu czterech jeźdźców w pełnym rynsztunku i ponosił za nich pełną odpowiedzialność. Jeżeli którykolwiek z jego żołnierzy skrzywdziłby gościa, lub mieszkańca Winterfell, Bertrand Cerwyn miał wraz z nim przyjąć ujmę na swoim honorze. Mimo tej groźby, ufał swym ludziom i z czystym sumieniem mógłby zostawić ich samym sobie, będąc niemal pewnym, że ci po prostu znaleźli gospodę i tam spędzają swój szczodry żołd na alkoholu i starkowskich dziwkach. Starkowskie dziwki – uśmiechnął się Rycerz Północy i ruszył na przód, upewniwszy się później, czy jego siwkowi niczego nie brakuje.
Nie brakowało.
Kusiło go, aby zabrać ze sobą do środka choćby jednego człowieka. Służył i ufał Starkom, ponadto kochał Północ, lecz nikt nie mówił o darzeniu choćby przyjaźnią pozostałych rodów. Sztandar Boltonów po dziś dzień wzbierał w nim obrzydzenie i nie wątpił, że tam, jeden z obdartych ludzi, je śniadanie wraz z całą świtą zimnych krain. Pozostałe rodziny również nie były święte i wcale nie zapowiadało się na to, że usiądą wraz ze sobą w zgodzie, obdarzając się nawzajem łagodnymi spojrzeniami potulnych baranków.
Niech Siedmiu ma w opiece mój Pocałunek.
Drzwi prowadzące do sali jadalnej otwarły się z donośnym skrzypnięciem, kiedy dwóch wartowników pchnęło je ociężale. Bertrand podziękował im skinieniem głowy i przekroczył próg pomieszczenia. Ze środka buchnął mu w twarz chłód kamienia, ciepło kominka i intensywny zapach śniadania. Pachniało indykiem, parą i ponad wszystko – bogactwem stołu. Nie brakowało niczego i to rycerz już wiedział, nim jeszcze zdążył przyjrzeć się wystawionym potrawom.
Wewnątrz zastał stołujących się gości. Były wśród nich trzy kobiety, skubiące sztućcami nałożone na talerz jadło. Śliczne damy – pomyślał i zrazu opamiętał rubaszne myśli, rozpoznając pośród nich Starkównę. Najstarsza córka Lorda Protektora wydawała się promieniować niezmiennie urodą odkąd tylko zdążyła dojrzeć. Jej czarne, długie włosy, opadały kaskadą na kształtne ramiona, otulając bladą, wilczą twarz Starków. Iluż mężczyzn oddałoby jej swe serce – uświadomił sobie, kiedy i on niemal nie utonął w toni bezdennych oczu. Towarzyszące jej panie nie ujmowały wiele urodą córce gospodarza. Cerwyn nie znał ich dobrze, lecz wystarczyło, że wiedział skąd pochodzą.
Prężnym krokiem zagłębił się w sali, grzechocząc kolczugą  i stukając podeszwami o zimną, zamkową podłogę. Czarny topór na jego białej szacie ożył, gdy Rycerz Północy szedł.
- Szlachetne panie, Lady Stark. – Ukłonił się sztywno do kobiet i zaraz oparł – jakby odruchowo – lewą rękę na rękojeści wiszącego u pasa topora. – Ser Bertrand Cerwyn z Cerwyn Castle, Rycerz Północy – przedstawił się. - Oddany sługa czcigodnego Lorda Starka – kontynuował – przybyły na ślub jego najstarszego syna i waszego brata, pani – rzekł, stojąc w pełnej okazałości i wsuwając kciuk drugiej ręki za pas.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyWto Kwi 15, 2014 10:20 pm

Uśmiechnęła się do Aryany. Czuła pewną ulgę, że poznała jednego z tutejszych domowników. Taka prawda, że nigdy nie miała przyjemności bliżej poznać Starków. Aryana wydawała się bardzo miłą osobą. Zresztą, każdy musi być miły i uprzejmy, tak nakazuje etykieta. Wiedziała to, bo nieraz jej nie przestrzegała, najwidoczniej chciała się dziś zaprezentować z tej dobrej strony i nie robić przedstawień wokół siebie jak w koło sami nieznajomi i to jeszcze pozytywnie do niej nastawieni.
Jak przez mgłę przypomniała sobie hołd w Królewskiej Przystani, jedynie uśmiechnęła się uprzejmie. Aryana nie miała pojęcia, że panienka Artemis wypiła na tamtej uroczystości za dużo wina i nie pamięta nic prócz niemiłosiernie bolącej głowy. Jednak druga część wypowiedzi panny Stark bardzo ją zaskoczyła. Owszem, słyszała o rozplecinach, słówko, może dwa, ale z pewnością nigdy nie miała okazji uczestniczyć w tak interesującym wydarzeniu.
-To byłby dla nas zaszczyt, prawda Ariel? - spojrzała zachwycona na swoją młodszą siostrzyczkę kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, że Ariel może ten pomysł się nie podobać. -Bardzo się cieszę z zaproszenia. Jednak czy przyszła panna młoda nie miałaby nic przeciwko? - wiadomo, że lady Cailet Tyrell również znała jedynie z widzenia. Z pewnością takie wydarzenie było dla rodziny i przyjaciół, a ona nie zaliczała się do żadnej z tych kategorii.
Art jedynie się lekko skrzywiła słysząc o biednej królowej. Słyszała jedynie pogłoskę o pogrzebie, nie znała przyczyny śmierci królowej. Zresztą osoba żyjąca tak blisko z królem, nic dziwnego, że tak szybko umarła. Ona sama miała już dość króla przebywając parę tygodni w Królewskiej Przystani. Współczuła biednej Ravath.
-Niestety słyszałam, zaiste bardzo smutne wieści. Czy orientujesz się pani jaką przyczyną była śmierć tak za młodu królowej? -spytała z czystej ciekawości.
Spojrzała w stronę mężczyzny, który przybył do ich stolika. Z daleka było widać, że zwracał dużą uwagę, jak nie całą lady Stark. Nie dziwiła mu się, w końcu była córką Lorda Starka. Grzecznie wydukała formułkę grzecznościową witając nowego gościa po czym skupiła się na zawartości swojego talerza.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 19, 2014 8:18 pm

Uśmiechnęła się do Lady Stark. Była podekscytowana propozycją wzięcia udziału w rozplecinach lady Tyrell. Nigdy nie brała w czymś takim udziału, jednak wiele słyszała na temat tego rytuału przejścia. W ogóle Ariel pierwszy raz miała wziąć udział w czyimś weselu. Wcześniej tylko raz wyjeżdżała z Riverrun, do Królewskiej Przystani, w której wydarzyło się tyle złego. Natomiast w jej rodzinnym zamku dawno nie było wesela. W końcu jej bracia zmarli zanim jeszcze zdążyli wziąć ślub z jakąś szlachetnie urodzoną damą.
- Nigdy nie brałam udziału w rozplecinach. Bardzo chętnie. Oczywiście, jeśli Lady Cailet nie będzie miała nic przeciwko – przytaknęła siostrze. Już w ogóle w Winterfell czuła się trochę jak piąte koło u wozu, bo Tully nie zostali zaproszeni.
- Zamek wygląda na bardzo tajemniczy. Musi być cudownie mieszkać w takim miejscu – powiedziała rozglądając się po Sali. Może akurat tutaj miała wrażenie, że zamek nie skrywa żadnych sekretów. Jednak zwyczajnie spacerując korytarzami czuła, że miejsce to skrywa wiele sekretów.
- Także do Riverrun dotarła ta wieść – powiedziała smuto spoglądając na siostrę. Ona nie wiedziała, co konkretnie stało się królowej, więc czekała na uzupełnienie wypowiedzi przez siostrę, która jak widać też nie znała odpowiedzi na to pytanie. Zapewne, gdyby Rodrick żył na pewno byłyby lepiej doinformowane. Jednak już wiele czasu minęło od tych dni, w których straciła całą swoją rodzinę. Oprócz siostry, która musiała wyjść za Arryna, za wroga. To było okrutne. Po chwili podszedł do nich mężczyzna. Zmierzyła go wzrokiem. Nie znała go, on jak widać też nie znał ich. Jednak sama się przecież nie przedstawi.
- Witaj, Ser Bertrandzie –posłała mężczyźnie uśmiech i skinęła delikatnie głową. Spojrzała na Artemis, żeby wiedzieć, co powinna jeszcze zrobić. Z ich dwóch to Artemis była bardziej obyta w świecie. Była starsza, a teraz już nawet zamężna.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 19, 2014 9:10 pm

Uroczystość planowana dla przyszłej małżonki Aidana pozwalała choć na chwilę odciążyć myśli od poważnych i smutnych tematów, które przewijały się ostatnimi czasy w większości rozmów, jakie prowadzono przy tym stole. Śmierć żony lorda, jednego z jego synów, zięcia… nic nie wydawało się w tej chwili bardziej błahe niż wesele, a jednak sprawiało ono pewnego rodzaju ulgę, dawało nadzieję na to, że przyszłość nie będzie malować się w najciemniejszych barwach.
- Jestem pewna, że obecność innych dam, nawet nieznajomych, nie sprawi pannie Tyrell najmniejszego problemu – zapewniła, niemalże w imieniu samej Cailet.
Chciała przecież, by dziewczyna poczuła się wreszcie na Północy jak w domu, który niedługo miał się nim oficjalnie stać. Dotychczasowe zachowanie Aidana i cały ten proces musiały mocno nadszarpnąć jej zaufanie, jednakże wprowadzenie nieco południowych tradycji i beztroskie spędzenie czasu wydawało się Aryanie dobrym sposobem na poprawienie wizerunku w oczach młodej Cailet.
Temat Królowej skutecznie zwrócił uwagę towarzyszek panny Stark, a ona sama zaprzestała grzebania w talerzu, odłożyła sztućce i nachylając się nieco nad stołem, postarała się rozwiać wątpliwości Artemis.
- Oficjalny list od Króla traktował o odebraniu sobie życia – oznajmiła smutnym głosem, wciąż mając przed oczami smutne spojrzenie Ravath Targaryen – Jednak tylko Bogowie wiedzą, jak było naprawdę.
Czyżby właśnie podważała prawdziwość informacji z Królewskiej Przystani? Nie mogła tego zrobić bardziej stanowczo, nie wiedząc, czy jej towarzyszki nie sympatyzują po cichu z nikim, kto uwagę panny Stark mógłby potraktować jako obrazę Królewskiego Rodu. Pozostawało jej tylko westchnąć cicho, ale chwilę później jej uwaga spoczęła na mężczyźnie, który pojawił się przy stole.
Sławetny Rycerz Północy wywołał na twarzy Aryany delikatny uśmiech, kobieta zwróciła uwagę na jego topór, niecodzienny widok w tej Sali, ale zaraz potem przypomniała sobie o etykiecie, która wymagała od niej przedstawienia pozostałych panien.
- Witamy w Winterfell, ser Bertrandzie – skinęła uprzejmie głową – Pozwól Panie, że przedstawię ci Lady Arryn i Lady Tully, które przybyły tutaj w tym samym celu – uśmiechnęła się, oficjalną część powitania mając już za sobą – Właśnie na temat wesela mojego brata rozprawiałyśmy przy śniadaniu. Jeśli nie straszne ci kobiece wymiany zdań na ten temat, proszę, dołącz do nas.
Zaprosiła go do stołu, wskazując miejsce obok siebie. Już samym zainicjowaniem tej pogawędki rycerz wykazał, że nie peszy go towarzystwo płci pięknej, dlatego Aryana miała nadzieję, że zostanie z nimi choć na chwilę.


| + wesele zbliża się wielkimi krokami, uwińmy się zgrabnie ;)
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 20, 2014 2:54 am

Bertrand postąpił kolejne kilka kroków naprzód, tym razem jednak bardziej otwarcie i śmiało. Jego ostrogi zdążyły musnąć kilka razy podłogę, nim wreszcie skinął głową, uśmiechnąwszy się spod gęstwin brody i zasiadł w skazanym sobie miejscu. Usadowienie tuż obok najstarszej Starkówny wywołały w nim niepohamowaną wdzięczność za docenienie wagi gościa. Cerwyn zapomniał nawet pierwszy niesmak z dziedzińca, skąd nie przyszedł przywitać go nikt poza jedną, jedyną Reedówną, mieszkanką nawiedzonych bagien. Nawet jeżeli jej towarzystwo nie zdołało go znudzić, ani też zawieść, Bertrand sądził, że wart jest nieco więcej, chociażby prostego zaproszenia przez jednego ze sług do środka. Panna Aryana potrafi udobruchać gościa.
Kiedy jego krzesło drgnęło przytłoczone nowym ciężarem, mężczyzna, nie szczypiąc się bynajmniej, sięgnął do pasa, skąd obnażył stal sztyletu, którym posłużył się jako nader rosłą wykałaczką. Nadział kapłona i ściągnął go dwoma palcami z ostrza na talerz, pozostawiając na nim mętną smugę parującego tłuszczu. Do pustego kielicha nalał wina i wznosząc go dość niechlujnie, mruknął coś na podobieństwo: „Na zdrowie”, po czym wlał sobie część zawartości naczynia do gardła. Trunek został wybrany całkowicie losowo, toteż kwaskowaty posmak rycerz przywitał groteskowym grymasem, pojawiającym się równie często u śmiałków, którzy podjęli się polizania wnętrzności cytrusa.
- Skądże znowu, pani – rzekł, odkrajawszy kawał mięsa z upieczonego ptaka. Pachniał nad wyraz apetycznie. – Choć szczerze wątpię, czy w jakikolwiek sposób mógłbym się w tej kwestii przysłużyć. Przyznam, dekoracje i planowanie zabaw dla gości to nie coś, w czym się wyznaję. Wolę… - roztrzaskiwać łby i wyłuskiwać wnętrzności mym Pocałunkem, omal nie powiedział, w porę jednak ugryzł się w język. – Wolę turnieje, choć tutaj, na Północy, nie są zbyt popularne.
Wsunął odkrojony kęs do ust i popił go winem. Pierwszy krok ku posileniu się sprawił, że rycerz w jednej chwili doznał dotkliwie gwałtownego pobudzenia, które po części wyładował wgryzieniem się w pomidor koktajlowy. Sok z jego wnętrzności ściekł wzdłuż sztychu sztyletu i zatańczył na drewnianej rękojeści, wilżąc ją niepożądanie.
- Czy panienka Nadira zamieszkuje na dzień dzisiejszy swe komnaty w Winterfell? – zapytał, ni stąd, ni zowąd, nie potrafiąc się powstrzymać.

|*Podbijam prośbę Aryany. Weźmy to nieco poważniej i rzucajmy odpisami szybciej.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Kwi 21, 2014 12:22 am

Jak dobrze, że spotkała Lady Stark. Nie dość, że odrobinę swoim gościnnym zachowaniem i miłą pogawędką, ociepliła jej myśl o Winterfell. To dała możliwości w końcu poznania ciekawych zwyczajów i nowych ludzi. W wyobraźni już widziała jak cudownie będzie uczestniczyć w rozplecinach. Zdecydowanie o niebo lepsze takie powolne przygotowanie do ślubu niż wypychanie na siłę przez Króla. Oj, ona mu chyba tego nigdy nie wybaczy. Miłościwie nam panujący. Pstrąg by się uśmiał.
-To cudownie, jest nam bardzo miło i z pewnością możecie nas oczekiwać w ciągu uroczystości. - uśmiechnęła się do Aryany. To chyba już było normalne, że wypowiadając się za siebie, wypowiada się również za siostrę. Okropny nawyk. Dawno temu już zaprzestała się poprawiać, gdyby jej siostrze to przeszkadzało przecież zwróciłaby jej sugestywnie uwagę.
Nachyliła się również nad stołem chcąc usłyszeć relacje lady Stark odnośnie śmierci Królowej. Delikatnie skrzywiła się doskonale wiedząc co miała na myśli Aryana. Sama Art podejrzewała, że cokolwiek się jej stało, zatuszują to pod pozornym odebraniem sobie życia. Przecież to jest takie pospolite wśród kobiet ...
-A była jeszcze tak młoda, wielka strata. -skomentowała ucinając szybko wszelakie teorie spiskowe widząc na horyzoncie nowego kompana do śniadania.
Widząc zachowanie w czasie posiłku ser Cerwyna, dziewczyna w pewnym momencie zatrzymała widelec, w połowie drogi do ust. Nie powie, że nie przywykła do takiego dziwnego stylu pochłaniania posiłków. Na dodatek widziała kątem oka, że Ariel się jej przygląda jakby miała jej nagle pokazać co powinna zrobić. Jakby sama wiedziała. Odłożyła sztućce, jakoś odechciało jej się pochłaniać jakikolwiek posiłek.
-Wybaczcie mi, straciłam apetyt. Lady Stark, mam nadzieje, że uda nam się jeszcze porozmawiać w najbliższym czasie. Do zobaczenia. - wstała, ukłoniła się zostawiając Ariel samą na pastwę Północy. A niech się wreszcie czegoś nauczy.

zt
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyCzw Kwi 24, 2014 11:18 pm

Pogoda dopisywała tego dnia... Odczuwał to zarówno sam Kevan, jak i jego kobyła. Powolnym stępem młody Mormont przejechał przez bramy Winterfell, zatrzymując się dopiero na dziedzińcu. Zdawał sobie sprawę z tego, jak głupią decyzję podjął, wyruszając z Niedźwiedziej Wyspy w pojedynkę. Chciał jednak uniknąć sytuacji, w której ktokolwiek uznałby, że nie ufa Starkom... Zsiadłszy z konia, od razu ruszył z nim w kierunku stajni. Pozostawił go samemu sobie w jednym z pustych boksów, przed odejściem delikatnie poklepując go kilkukrotnie po grzbiecie. Zbliżając się do wrót prowadzących do wielkiej sali otrzepał płaszcz z kurzu, a także tupnął, coby pozbyć się nadmiaru brudu z butów. Nie wypada przybywać na weselisko nie przygotowawszy się do tego wcześniej, jednakże cóż miał począć... Wszak dowiedział się o nim niemal w ostatniej chwili.
Gdy wiekowe drzwi "jęknęły", podziękował strażnikom, którzy to otworzyli je przed nim. Dziarsko, acz spokojnie zarazem wkroczył do sali, po krótkiej chwili słysząc trzask zamykanych za sobą wrót. Piękne damy i dumni mężczyźni - oto, czego się spodziewał. I rzeczywiście, właśnie takie towarzystwo się tutaj zebrało. Nie do pomyślenia byłoby, gdyby było inaczej.
Znalazłszy się już w głębi sali, zatrzymał się, szukając wzrokiem przede wszystkim Starków. Uśmiechnął się, gdy już omiótł spojrzeniem wszystkich znajdujących się w tym miejscu.
-Lady Stark, drogie panie...- odezwał się, kłaniając się nisko w kierunku kobiet. Następnie przeniósł wzrok na Bertranda, i dodając: -Panowie.- powoli skinął głową w skierowanym do Cerwyna geście pozdrowienia.
-Kevan Mormont, przybywam z Niedźwiedziej Wyspy.- przedstawił się dumnym głosem, aby po chwili wyjaśnić także cel swej wizyty: -Przybywam na ślub najstarszego syna Lorda, z nadzieją, że nie jest już po wszystkim.-.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 26, 2014 4:02 pm

Bertrand zatopił zęby w tłustym udźcu kapłona, porzucając jego kulturalne skubanie za pomocą sztyletu i widelca. Jego brodę i palce zrazu zmoczył kapiący olej z mięsiwa, a Cerwyn pragnął sobie wyobrazić, że to wcale nie tłuszcz, a krew, podczas gdy kapłon pod jego zębami wcale kapłonem nie jest, tylko szyją znikającej za drzwiami Arryn.
Głupia pizda - pomyślał i dolał sobie wina. Zaćmiony mieszanką żądz, ścisnął nóżkę kielicha i pociągnął zeń potężny łyk, który niemal wyciekł mu przez spęczniałe od trunku policzki, nim wreszcie zdążył go przełknąć.
Nigdy nie przepadał za Tully'mi, a jego niechęć do tego rodu pogłębiła się wraz pogorszeniem ich stosunków z samymi Starkami. Będąc chorążym wilkorów, Bertrand z przyjemnością powziął obowiązek do nie darzenia przyjaźnią ryb z Dorzecza. A jego wrogość spotęgowała się jeszcze bardziej, kiedy Artemis spojrzała nań, jak na gorszą istotę, nie skrywając przy tym utraty apetytu.
Z jakiegoś powodu, złość spowodowana tą sytuacja wzbudziła w nim niekłamane podniecenie. Kobieta była śliczna, a sposób, w jaki go potraktowała sprawiła, że pragnął ją chwycić i tu i teraz zerżnąć od tyłu.
Kiedy do środka wszedł nowy gość, rycerz przerwał na moment jedzenie. Z jakiegoś powodu wydawało mu się, że ten jest mu znajomy. Nie mylił się. Był to Kevan Mormont, brat zmarłego Terryna, męża Nadiry i przyjaciela samego Bertranda. Zważywszy na to, Kevan był dziedzicem Mormontów i kto wie, czy nie przyjdzie mu wkrótce objąć stanowiska lordowskiego.
- Nie, nie spóźniłeś się, panie - odparł Rycerz Północy, wycierając usta skrawkiem obrusa. - Jeżeli nie masz nic przeciwko, pani, byłbym zaszczycony, gdyby nasz przybysz dotrzymał nam towarzystwa.
Uprzejmości stało się zadość i Bertrand mógł odetchnąć. A także się zastanowić. Mormont był mu wszak potrzebny. Cerwyn nie miał jednak nigdy głowy to knucia spisków, jak żmije z gniazda Królewskiej Przystani i ze smutkiem skonstatował, że najlepiej będzie porozmawiać z Kevanem, jak mężczyzna z mężczyzną.
- Napijesz się wina, panie? - zapytał, unosząc karafkę i czysty puchar.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Kwi 26, 2014 6:04 pm

Mormont odetchnął z ulgą, dowiedziawszy się, że nie przybył zbyt późno, aby móc brać udział w ceremonii. Uradowała go ta wieść, obawiając się, że w przypadku spóźnienia Starkowie mogą uznać to za zniewagę. Poza tym - cóż, Kevan chciał także zdążyć z czystej grzeczności.
-Niezmiernie mi miło.- odparł, i za przyzwoleniem ruszył ku stołowi, przy którym miejsce zajmował Bertrand. Dopiero teraz dotarło do niego, w jak specyficznym miejscu się znajduje. Każdemu krokowi towarzyszył dźwięk, roznoszący się echem dookoła. Od kamieni biło zimno, co powodowało, iż wewnątrz było niewiele cieplej niż na zewnątrz. Nic więc dziwnego, że nikt nie ściągał płaszcza, siadając przy stole.
-Oczywiście, panie. Z ogromną przyjemnością!- powiedział zdecydowanym głosem, siadając nieopodal Bertranda. Kevan był pewien, że zna swego rozmówcę. Wiedział nawet skąd, wiedział także z jakiego pochodzi rodu. Jednak nie był w stanie przypomnieć sobie imienia Cerwyna, co przez chwilę nie dawało mu spokoju. Jednak prędzej czy później je sobie przypomni, i to było pewne. Poprawił miecz u pasa, aby ten w żaden sposób nie sprawiał mu dyskomfortu. Ot odruch, jakiego obecny dziedzic rodu był uczony od małego. Zadziałał także inny odruch, typowo męski.. Mormont dłuższą chwilę przyglądał się Ariel, uśmiechnąwszy się przy tym doń. Gdy się już opamiętał, sięgnął do stołu i przełożył na znajdujący się przed nim talerz pokaźnych rozmiarów kawał mięsiwa.
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 27, 2014 8:57 pm


MG

Służące nigdy nie miały łatwego życia. Musiały być na każde zawołanie swej pani, bądź pana, w drugim przypadku często zakres obowiązków był mocno... Rozszerzony, a na każdym kroku towarzyszyła im jedynie pogarda, tak, jakby były czymś gorszym. Nie mogły liczyć na chwilę swobody, czy odpoczynku, zawsze znalazła się robota. Czy to przy praniu, czy rozczesywaniu włosów jaśnie panienki, często także przy stole. Zbliżało się weselisko. Ślub samego dziedzica Winterfell! Gości było coraz więcej, a każdy z nich głody i spragniony. Kucharze i kucharki uwijali się jak w ukropie, ocierając spocone czoła i doprawiając, krojąc, mieszając! Wszystko, aby goście byli zadowoleni. Służące natomiast lawirowały pomiędzy nimi z promiennymi uśmiechami.
Jedna z nich, Ava, była tego dnia wyjątkowo roztargniona. Jeden ze stajennych uśmiechał się tak pięknie! Nie mogła przestać myśleć o tym uśmiechu, słodkich czarnych kędziorkach opadających na spocone czoło, dłoniach wyciosanych jak z dębu... Tylko on był jej w głowie. W kuchni cały czas się o coś potykała, a starsza służka prała ją za to miotłą. Ileż można?! Powinna zacząć myśleć. Wcisnęła dziewczynie dzbanek pełen zimnego ale i wypchnęła do Wielkiej Sali, aby usłużyła gościom.
Ava krokiem tanecznym podchodziła do każdego z gości, pilnując coby każdy kielich był pełen. Zbliżała się do ser Bertranda... Spojrzenie rozmarzone, jasne pukle rozwiane! Ach, wyglądała tak, jakby śniła na jawie. Niestety jednak... Potknęła się o leżącego na ziemi ogara, który obgryzał kość rzuconą przez jednego z gości. Chcąc nalać mężczyźnie wina.... Po prostu się na niego zwaliła, a zawartość dzbana wylądowała na tunice rycerza. Ava pisnęła przerażona, po czym chwyciła za swój fartuch.
-Ja przepraszam, przepraszam... - zaczęła łkać, wiedząc, że zostanie za to ukarana.
-Ale ja może po prostu kogoś kocham! - krzyknęła, tupiąc nogą, po czym odwróciła się na pięcie.
I uciekła.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 27, 2014 10:18 pm

Bertrand rozejrzał się łakomie po zastawie i tym, co na stole jeszcze było. Nie miał wątpliwości, co do tego, że nie da rady opróżnić wszystkich półmisków, postanowił więc, że ograniczy się tylko do kilku wybranych. Przede wszystkim – postanowił – należy nałożyć sobie zapiekanych, ubitych ziemniaków, w słodkiej papryce. Te zaś, wypadałoby polać skwarkami i smażoną cebulą. Do tego mięso. Indycze, rzecz jasna, to, które od samego wejścia do sali wwiercało mi się w nozdrza. I… Tak, wino. Kwaskowatego dornijskiego miał na ten czas dosyć. Wybrał więc te z Reach. Słodkie, tańczyło na języku i płukało spragnione podniebienie.
Rycerz spojrzał na swojego nowego towarzysza, niemal zapominając o siedzącej nieopodal Aryanie i Ariel. Choć Dorzeczan nie lubił, tak cieszył się, że dama z Riverrun tu jest. Wszak z kim Wilczyca mogłaby rozmawiać o planowaniu wesela, jeżeli nie z inną kobietą? Bertrand był prostym człowiekiem, jego miejsce było na polu walki, wśród wrogów, kąpiąc swój Pocałunek w ich czerwonej, jak karmazyn Lannisterów, krwi. Oh, jakże wspaniale byłoby ruszyć na wojnę – pomyślał, nadziewając na sztylet obrzmiałą, mocną fioletową śliwkę. Jej sok wylał mu się połowicznie z ust, brnąc strużkami po brodzie, skapując z jej mokrego czubka. Tym razem przetarł usta rękawem. Natychmiast tego pożałował. Miał na sobie kolczugę i zupełnie o tym zapomniał. Metalowe oczka niemal rozdarły mu skórę na twarzy, a nos miał piec go jeszcze przez dłuższy czas.
Niech siedmiu ma mnie w opiece.
Nie miał bladego pojęcia, jak ugryźć temat, który chciał poruszyć z Mormontem. Sprawa była delikatna, jak pajęczyna w Babie Lato. Tym bardziej, że Bertrand sam nie wiedział czego chce. Z jednej strony pragnął iść ścieżką rycerskiej posługi, z drugiej zaś… Odzywała się w nim męska natura. „Do odważnych świat należy”, zwykli mówić szaleńcy, lecz on, w tej sytuacji, nie potrafił odnaleźć w tym przysłowiu prawdy. Może gdyby chodziło o pokonanie potężniejszego przeciwnika. Oh, Wojowniku, pobłogosław moją broń.
Już miał otworzyć usta w stronę Mormonta, kiedy jego ciało targnęło dziwne, nadzwyczaj znajome i z góry niechciane, uczucie. Poczuł na sobie wilgoć, która wzięła się znikąd. Dosłownie. Cerwyn zbaraniał i odruchowo cofnął się na rzeźbionym krześle, zgrzytając drewnianymi nogami o kamienną posadzkę.
Jego zęby również zazgrzytały.
Rozgorzała w nim dzika furia, która niczym iskra rzucona na smołę, wzbiła ku niebu głodne języki ognia. W tamtej chwili był gotów na wszystko. Zrazu pomyślał o zniewadze, o celowym ośmieszeniu, o próbie upokorzenia Rycerza Północy, wszystkim, co wiązało się ze zmieszaniem jego osoby z błotem. Wśród możliwych powodów wylądowania dzbanka z winem na jego kolanach, ostatnim była niezdarna służka. Oh Bogowie, jakże mu ulżyło.
Wiedział, że wszyscy obecni na sali skierowali na niego swe ciekawe spojrzenia. Niech was szlag. Czekacie co pocznę.
I znowu, nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ktoś mu przeszkodził. Należało przyznać, że służącej nie brakowało odwagi. Ciebie też niech szlag. Niezdarna dziwka. Z jakiegoś powodu, było mu jednak jej szkoda.
- Chyba powinienem się przebrać – stwierdził, spozierając na fioletową plamę na tunice. Miast jednak to zrobić, Cerwyn przejechał sztychem sztyletu wzdłuż tkaniny, od obojczyka po krocze, uwalniając się wcześniej od pasa z przytroczonym doń Pocałunkiem. Brudny materiał zwinął w kłębek i rzucił na podłogę, tuż przy krześle. Któraś ze służek powinna go zabrać.
- Lordzie Kevanie – odezwał się Cerwyn, jak gdyby nic się nie wydarzyło. – Czy uważasz mnie za godnego swej siostry?
Siedział teraz w samej kolczudze. Jej srebrne oczka błyszczały w mętnej poświacie ziejących z kaganków płomieni.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Kwi 27, 2014 11:44 pm

Kevan zawiesił na dłuższą chwilę wzrok na sztućcach, które równiuteńko ułożone były przy znajdującym się przed nim talerzu. Myśl o tym, że przy kobietach wypadałoby się zachowywać została jednak stłamszona w zarodku przez głód spowodowany dość długim czasem spędzonym na szlaku. Ujął w dłonie kawałek udźca, po czym pośpiesznie począł wgryzać się w mięso. Zupełnie nie zwracał uwagi na tłuszcz spływający po jego rękach i brodzie, a także momentami kapiący na tunikę. Po kilku sporych kęsach odłożył mięsiwo na talerz, sięgając do pucharu wypełnionego ale.
Dopiero gdy trunek zwilżył jego spierzchnięte wargi, poczuł jak bardzo był spragniony. Dużymi haustami dość szybko opróżnił dopiero co zapełniony puchar. Przetarł usta dłonią, po czym odezwał się:
-Wybaczcie nietakt, drogie panie. Byłem jednak w drodze długi czas.- Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien się tak zachowywać w obecności dam. Aż za dobrze... Była to jednak jedna z niewielu sytuacji, w których odstawił dobre maniery na bok. I dlatego już po chwili począł dalej obgryzać kość z mięsa, by po chwili rzucić sam gnat na pożarcie kręcącemu się nieopodal ogarowi.
Jak się w chwilę później okazało, była to nienajlepsza decyzja. Gdy dzbanek wylądował na Bertrandzie, a ciecz zeń wylała się na niego, Mormont rzeczywiście na chwilę zawiesił nań wzrok. Aby jednak przejść nad tym "wypadkiem" do normalności, począł się śmiać. A przez ten śmiech wypowiedział takie słowa:
-Lepiej zostać oblanym, niźli samemu się oblać!-. Złapawszy za karafkę, już po chwili napełnił zarówno własny puchar, jak i ten stojący przed Cerwynem.
Już po chwili jednak cała sytuacja została puszczona w niepamięć, gdy ofiara nieuwagi służki poruszyła temat, który nie dawał jej spokoju. Z uwagą wysłuchał pytania, a na jego odpowiedź nie trzeba było długo czekać.
-Pytanie to powinno skierowane zostać raczej do mojego ojca, jednakże...- począł mówić, jednak przerwał na chwilę, rozglądając się po zebranych tu kobietach. Uśmiechnął się, po czym kontynuował: -Każdej kobiecie potrzeba silnego męża z honorem.- Kevan złapał za puchar i uniósł go nieznacznie, skinąwszy przy tym głową do swego rozmówcy. Pociągnął zeń sążny łyk, po czym odstawił go i znów zwrócił się do Rycerza Północy, jak zwykł być zwanym Bertrand. -Nic jednak wbrew jej woli.- Choć śluby dla pozycji, lub poprawienia stosunków między rodami były na porządku dziennym, Kevan zbyt kochał swą siostrę, aby dopuścić się wyboru partnera dla niej.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Kwi 28, 2014 5:55 pm

Kevan Mormont okazał się człowiekiem Północy. Co do tego, Bertrad nie miał żadnych wątpliwości. A jeżeli jeszcze takowe posiadał, to zostały rozwiane wraz otrąbieniem kolejnego kielicha z winem. Tym razem, w sposób bardziej odpowiedni, bowiem Rycerz Północy przypomniał sobie, że jest rycerzem, a na sali nadal są damy. Doprawdy, nie wypadało mężczyźnie jego pochodzenia zalewać się winem i tłuszczem. Podobna maniera byłaby odpowiednia, gdyby spędzał posiłek wraz ze swoimi ludźmi, teraz jednak, będąc tuż obok samej Aryany Stark, poczuł się na pewien sposób głupio i nieodpowiednio. Z siedzenia w samej kolczudze też nie był dumny. To przez to wino. Zachowuje się jak niewychowany gbur. Ku poprawie humoru, Bertrand mógł obserwować Kevana, który wcale w lepszej formie nie był. Dziedzic niedźwiedziej wyspy zalał swą tunikę, a jego broda świeciła od tłuszczu.
Szybko jednak zdołał swym entuzjazmem zarazić Cerwyna. Kiedy Mormont wybuchnął śmiechem, on nie potrafił być dłużny i zawtórował mu równie gromko. Dopiero w tamtej chwili, całe napięcie uleciało z rycerza i ewoluowało w postaci niepohamowane fali radości. Nim ta jednak zdołała nabrać na sile, Bertrand znowu sobie przypomniał kim jest i obok kogo siedzi. Oh, nie wątpił, że wieczerza z Kevanem w karczemnych zaciszach mogłaby być prawdziwie ucieszna, lecz teraz byli, gdzie byli i należało powściągnąć nieokrzesanie, które każdy mężczyzna Północy miał w żyłach, w mniejszym, lub większym stopniu.
Gdy Mormont wzniósł toast, Bertrand podniósł swój puchar i popił z niego taktownie.
- Masz rację, panie. Silny i honorowy mężczyzna. Tak jest. – Był pijany. Dziąsła mu niewiarygodnie podrętwiały, tak samo jak policzki, czoło i język. Koniec z winem. Jak jednak mógł nie pić, kiedy siedział z takim kompanem, a do wesela było jeszcze daleko. Upiłem się na śniadaniu, o Bogowie…
Spojrzał w powałę, na kamienny sufit, wieńczący ściany pomieszczenia. Starego pomieszczenia, mającego bez lekka tysiące lat. Starkowie zawsze mu imponowali, a Cerwynowie oddali im swe słowa Ostry i Gotowy. Tak jest. Pocałunek taki właśnie jest.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Kwi 28, 2014 6:40 pm

Dopiero po opróżnieniu duszkiem kolejnej porcji trunku wypełniającego puchar Kevan zaspokoił swe pragnienie. Z cichym stuknięciem odstawił naczynie na stół. Rozluźniwszy się, rozsiadł się wygodniej na krześle. Po krótkiej chwili spostrzegł, iż jego tunika jest poplamiona, i zdecydowanie nie zasługuje już na miano "wyjściowej". Dlatego też, nie przejmując się zbytnio dalszym jej losem, przetarł usta i brodę rękawem, aby choć jego twarz nie wskazywała tak ostentacyjnie na nietaktowne zachowanie, jakie chwilę wcześniej zaprezentował.
Mormont uśmiechnął się, słysząc wypowiedziane przez Bertranda słowa. Nie zaskoczyły go one nawet odrobinę - dokładnie tego się spodziewał. Wszak poza tym, że człowiek zadający takie pytanie na pewno nie robi tego dla żartu, Cerwynowie po prostu tacy byli. I Kevan doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Będziesz musiał z nią o tym porozmawiać, panie.- odpowiedział spokojnie, a na kolejnym wdechu dodał, z uśmiechem malującym się na ustach: -Nie omieszkam jednak przy pierwszej okazji szepnąć siostrze dobrych słów o Tobie.-. Nie przejmując się tytułami, zwrócił się do Rycerza Północy per "Ty". Nie oznaczało to jednak braku szacunku do rozmówcy. Ba, wręcz przeciwnie! Znaczyło to tyle, że Kevan traktował Bertranda jak przyjaciela, z którym mógł porozmawiać bez niepotrzebnego czasami "słodzenia" sobie.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyWto Kwi 29, 2014 7:09 pm

Bardzo żałował napomknięcia o siostrze Mormonta, bo, w rzeczy samej, żadnego mariażu na dzień dzisiejszy nie planował. Miał trzydzieści dwa lata i jeżeli małżeństwa w tym wieku bywały już od dawna konsumowane, a jeszcze wcześniej planowane na ostatni guzik – tak na pewno nie działo się to wśród niżej urodzonych. Cerwynowie, jakkolwiek blisko swego seniora by nie mieszkali, zwać się z górnej półki nie mogli. Liczba posiadanej armii, a także majętność – to wszystko bezbłędnie oceniało ich pozycje wśród innych rodów. Na Północy, tylko Boltonowie z Dreadfort należeli do wyjątków i mieli w posiadaniu armię o wiele za dużą, jak na mniemanie Bertranda. Pogłoski mówiły nawet o siedmiu tysiącach żołnierzy, on jednak uważał, że jest ich znacznie więcej. 
Obdarci ludzie nigdy nie cieszyli się jego sympatią. Ich herb budził odrazę i zrazu przypominał o tym, co wyrabia się z pojmanymi przezeń jeńcami i do jakich praktyk się wówczas dopuszcza. Pozbawione skóry humoidalne kształty, wpół zepsute i śmierdzące trupem, leżące w wilgotnych, wyzbytych ze światła celach. Mawiano, że zamkowi Dreadfort towarzyszy dziwna, mroczna aura i słyszy się, pełne echa, stłumione krzyki uwięzionych, pomimo, że Boltonowie na ten czas nie mieli nikogo w kajdanach. A tak przynajmniej twierdzili.
Wino w jego kielichu postało tym razem dłużej. Bert stracił pragnienie, a żołądek zdążył już nasycić. Na jego talerzu leżało kilka obgryzionych kości, ale rycerz nie ważył się rzucić ich plączącym się pod stołem ogarom. Przez jednego z nich został oblany, niech więc teraz zwierzęta piszczą żałośnie i szukają kąsków u innych, o ile rzeczywiście, ktokolwiek przy tym stole, prócz Mormonta, coś im da.
Czuł się dziwnie. Bardzo dziwnie. I czuł się tak, nawet jeśli był już pijany. Przybył na wesele Lorda Aidana, a zdawało się, że jest po prostu w zwykłych odwiedzinach u Starków. Służki co prawda, uwijały się jak w ukropie, przepełnione strachem i nerwami, o czym zdołał się już przekonać, lecz nic poza tym nie wskazywało, by wkrótce Winterfell miało stać się świadkiem nietuzinkowego wydarzenia. Samego pana młodego nie było widać, a o młodej Bertrand słyszał tylko plotki, wśród których wychwalano urodę dziewczyny.  Wiedział, że przyszła żona dziedzica Północy pochodzi od Tyrellów i jest rudowłosa.
- Jesteś zbyt łaskawy, Kevanie – rzekł. – Dobrze jest znać Mormontów, jako przyjaciół.  Jeżeli panie pozwolą, chciałbym, aby Lord Kevan towarzyszył mi w drodze do mych komnat. Potrzebuje się przebrać. I wypróżnić... Tak, wypróżnić.



z/t Komnaty gościnne Bertranda Cerwyna


Ostatnio zmieniony przez Bertrand Cerwyn dnia Wto Kwi 29, 2014 10:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Wielka Sala
» Wielka Sala
» Wielka Sala
» Wielka Sala
» Wielka Sala, zachodni Bliźniak

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-