a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata Ophelii Tully



 

 Komnata Ophelii Tully

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Ophelia Tully

Ophelia Tully
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
93
Join date :
18/05/2014

Komnata Ophelii Tully Empty
PisanieTemat: Komnata Ophelii Tully   Komnata Ophelii Tully EmptyCzw Sie 21, 2014 4:41 pm

Komnata Ophelii Tully Komnata_zps0cd9ab2b
Niewielkie, ale wystarczające pomieszczenie, przeznaczone do prywatnego użytku najstarszej córki Lorda Tully. Znajdujące się w wschodniej części zamku Riverrun oraz z oknami wychodzącymi na południe, pozostaje jasno oświetlone za dnia, a użytkowniczka komnaty nie narzeka na zimno. Ulokowanie pokoju w jednej z wyższej kondygnacji twierdzy sprawia, że przez szyby oraz podwójne drzwi balkonowe można zauważyć zarówno rzekę otulającą zamczysko jak i pola zieleni w oddali.
Pokoik o jasnych ścianach pozostaje umeblowany skromnie, lecz równocześnie wyposażony we wszystko, co potrzebne jest panience Tully do przebywania tutaj. Podłogę pokrytą dębowymi panelami przykrywają w niektórych miejscach przytulne dywany - dokładniej pod i wokoło łoża jak i od stoliczka do kominka. Ten, wykonany z jasnego kamienia, jest w stanie ogrzać komnatę w te chłodniejsze dni czy noce. Nad kominkiem obraz przedstawiający motyw antyczny, a na samej półce kominka pozostawione zostały różne bibeloty: ogarki świec, figurki, lusterko podręczne, parę ksiąg, dwie wazy otrzymane kiedyś w podarku. Przed kominkiem znajduje się fotel, w którym właścicielka komnaty lubiła przesiadywać wieczorami. Był on elementem kompletu wraz z sofą, ustawionej oparciem do łoża, a frontem do prostokątnego stoliczka. Zaopatrzony w drewniane nóżki i blat z kamienia spełniał funkcję zdecydowanie bardziej praktyczną niż dekoracyjną. Na powierzchni blatu znajdował się m.in. dzban z winem oraz puste puchary. Pośrodku niskiego stolika postawiony został ceramiczny wazon zawsze zawierający świeże, lokalne kwiaty. Bliźniak wazonu znajdował się na etażerce koło łoża. Dużego, szerokiego i całkiem miękkiego łoża, które dogodziłoby najwrażliwszym damom. Ciemny, drewniany baldachim ozdabiają czerwone zasłony ze złotymi frędzlami. Obok wejścia, którym były podwójne, dębowe drzwi z mosiężną klamrą znajdowała się drewniana gotowalnia (czy też tzw. toaletka). Składała się z arkadowego, całkiem dużego lustra, szuflad, małych półeczek. Obok szkatułek wypełnionych skromną (w porównaniu do innych córek lordów) biżuterią spoczywał spokojnie grzebień, czekający, aż dłoń służki jak co dnia przeczesze włosy Ophelii. Oprócz wymienionych już mebli, pokoik zaopatrzony był również w dwa, małe okrągłe stoliki na jednej nodze i przestronną, masywną garderobę. W powietrzu unosiła się woń świeżych, letnich kwiatów zmieszana z zapachem starych kart ksiąg - których, jak na sypialnię panny, znajdowało się całkiem dużo.

Z Włości Korony

Wszystko działo się nie tak. Od samego początku, od kiedy wypowiedzieli wojnę Dolinie... a może nawet wcześniej? Może zaczęło się już wtedy, kiedy się urodziła, jako słabsza i mniejsza od innych dzieci? Młoda Tully nie miała pojęcia, dlaczego jej ród zaznał w tak krótkim czasie tyle nieszczęść. O ile przegrana wojny, strata ludzi i zniszczenie była słuszną karą za rozpętanie jej, to liczna śmierć potomków Tullych... Odbierała to za zbyt dużą niesprawiedliwość. Jednocześnie czuła żal oraz nękały ją wyrzuty sumienia, bo to była jednak ich wina... Dodatkowo musiała znosić nieprzychylne, wręcz wrogie spojrzenia otaczających ich ludzi, słyszała szepty za plecami. W końcu, była córką Lorda Tully. Głowy rodu nagle skazanego na niechęć, szyderstwa i pogardę. Mogła przez lata nauczyć się to ignorować, lecz z czasem czuła się coraz odsuwana od społeczeństwa. Wątpiła, czy kiedykolwiek będzie ponownie tak szczęśliwa, jak za czasów słodkiego, nieświadomego dzieciństwa. Prędzej czy później czekało ją małżeństwo, jej przeznaczenie, jej obowiązek. I choć preferowała towarzystwo mężczyzn, wręcz koszmarem było pozwolić jednemu z nich być jej panem. Wiedziała, że z chwilą, kiedy porzuci tytuł panny, zmieni nazwisko, będzie podporządkowana rodowi męża. Traktowana jak narzędzie, którego obowiązkiem będzie tylko urodzenie kolejnych potomków. I choćby znalazła szlachcica, którego umiłowałoby serce, ciągle pozostawała jego rodzina - sieć obcych, traktujących ją przedmiotowo ludzi. Ale takie już było jej przeznaczenie, obowiązek. Im starsza była, tym bardziej zbliżała się do tego wydarzenia, może wręcz punktu kulminacyjnego jej życia. Coraz mniej mogła wybrzydzać, wymigiwać się, zniechęcać potencjalnych narzeczonych w imię paniki. Bowiem każdy z dobrze urodzonych panów wolał panią od siebie młodszą, bo im młodsza, tym więcej czasu miała na rodzenie potomków. Im mniej skalana czasem, tym powabniejsza była. A Ophelia liczyła sobie już 22 dni imienia. I powoli, wraz z każdym wschodem i zachodem słońca, zbliżała się do miana panny starej. A jaką hańbą dla rodu byłoby, gdyby najstarsza córka Lorda nie znalazła męża. Więc musiała odstawić swoją dumę w końcu na bok. Dorosnąć. I bez żadnego słowa sprzeciwu spełnić należycie swój obowiązek.
Wiele zmartwień nękało Ophelię Tully. O ile inne damy i panny wolały żyć beztrosko, brunetka często odbiegała myślami w przyszłość, planując i rozmyślając. Zaprzątała sobie głowę sprawami poważnymi, choćby polityką - choć niby zajmowanie się nią było zarezerwowane wyłącznie dla przedstawicieli płci męskiej. Wiele, oh wiele zmartwień nękało pannę Tully...
I z pewnością nie sądziła, że zostanie dobita w tak brutalny sposób.
To nie było szyderstwo losu, pech czy jakieś nieszczęście. To była masakra, która ostatecznie przeżuła i wypluła byle gdzie jej serce, niczym opijus kawał twardej wieprzowiny. Przebicie rozgrzaną do białości włócznią musiało być subtelnym ukłuciem w porównaniu z stratą... z stratą ukochanego, młodszego braciszka.
Oh, Lancel...
Szczerze, niewiele pamiętała z podróży do Riverrun z Królewskiej Przystani, tak jak i parunastu dni towarzyszących przed i po pogrzebowi. Szła przed siebie, prowadziła konia, przeżuwała posiłek, bo jakaś obca, nieznana siła popędzała ją do tego. Gdy odpowiadała na pytania, odpowiadał kto inny - jej głosem, używając jej ust, jej ciała. Teraz nie obchodziło jej już nic. Świat mógł się zapaść, spłonąć w płomieniach lub utonąć w burzowym sztormie. Nic się nie liczyło. Czy w ogóle możliwe było czuć się tak pustym? Z czasem, łzy przestały płynąć. Z czasem, zaczęła spać w nocy. Wizja płonącego ciała Lancela, spływającego rzeką coraz rzadziej prześladowała jej umysł... Choć wciąż nie było łatwo.
Miała dość współczujących spojrzeń służby czy rodziny. Przesiadując w swojej komnacie całymi dniami, odcinała się od świata, ostatecznie wpatrując w sufit czy karty ksiąg. Nie czytała, nie będąc w stanie skupić myśli. Godziny ciągły się niczym lata, a Ophelia Tully wciąż trwała w depresyjnym letargu, z którego nawet dorzeczański krajobraz z balkonu nie mógł zmniejszyć. Teraz, wpatrując się od dłuższego czasu w wstęgę srebrnej wody, spokojnie obracała w palcach medalion przestawiający symbol ich rodu. Nawet nie drgnęła, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Chociaż bardzo dobrze je słyszała.
- Pani?
Westchnęła cicho i odpowiedziała służce. Niech wejdzie. Nie powinna swoim zachowaniem przeszkadzać młodej dziewczynie w obowiązkach - skoro tu była, ktoś jej to zlecił. A z pewnością, miałaby niemałe nieprzyjemności, gdyby Ophelia nie pozwoliła jej wykonać polecenia. Dwoma krokami odsunęła się od balkonu, odwracając się przodem do drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam Pani, ale Lord... to jest, Pani Ojciec i Pani Matka proszą o spotkanie się z nimi w Wielkiej Sali...
Zmarła. Czyżby jej rodzice przejęli się jej stanem? Nie, to nie było możliwe. Mieli ważniejsze sprawy na głowie, niż zdołowana córka. Wyprostowała się.
- Oczywiście. Proszę przekazać, że zaraz będę.


/zt
[najgorszy post eva D:]
Powrót do góry Go down
 

Komnata Ophelii Tully

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Komnata Ariel Tully
» Roderick Tully
» Varys Tully
» Ariel Tully
» Edan Tully

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dorzecze :: Riverrun-