a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata



 

 Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Komnata   Komnata EmptyPon Maj 13, 2013 11:40 pm

Komnata Tumblr_mftoxbxhVK1qeueq8o1_500_large

Bogato zdobiona, przestronna komnata, w której znaleźć można wiele akcentów budzących uśmiech u niejednego członka rodu Tyrell - zarówno wezgłowia łoża, jak i pościel posiadają różane motywy, zaś wygodne fotele, arrasy zdobiące ściany i ciężkie zasłony chroniące przed nadmiernym słońcem pomagają stworzyć wrażenie przytulności oraz komfortu.
Powrót do góry Go down
Mellarie Martell

Mellarie Martell
Nie żyje
Skąd :
Braavos/Dorne
Liczba postów :
7
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 12:34 am

Całe szczęście, nie tylko jej strój prezentował się obecnie zupełnie fatalnie. Ich ubrania stanowiły jakby poświadczenie, iż ów wieczór ani nie był spokojny, ani nie przebiegał od początku do końca wedle pewnych planów. Jednocześnie tym bardziej cieszyła się, że w tej wyprawie nie towarzyszyła jej córka. Martwiłaby się o wiele bardziej, gdyby wiedziała, że jej mała znajduje się gdzieś na sali, mogąc zaraz zostać zranioną przez szaleńca rzucającego sztyletami. Prawdopodobnie powinna się obecnie zamartwiać o Lynette, jednakże Mel była zupełnie świadoma, że dziewczyna da sobie radę. I potwierdzenie dla tych myśli znalazła kilka chwil później, wypatrując ją między tłumem zebranych.
- Krótko nacieszyłby się tą dyskusyjną sławą, a i królobójca to niezbyt chwalebny tytuł - przyznała jedynie, odpowiadając na mruknięcie Lorenta. Cóż, chociaż brzmiało to komicznie, to niewątpliwie zabójca mógł mieć takie właśnie motywy przy swych czynach. Jednakże mimo wszystko pozostawało to dla niej w sporym stopniu to niezrozumiałe. Wszakże sprawce zapewne zaraz złapią i długimi dniami i nocami poddawać będą torturą. Marny jego los i krótkie chwile na delektowanie się zapisaniem w historii. Ballad też raczej się nie doczeka. Uznanie? Większego mógłby jednak szukać tkając jakiś misterny plan.
- Jak widać wciąż na tym świecie są szaleńcy gotowi lada moment nas zaskoczyć swymi wątpliwymi pomysłami - przytaknęła na słowa Cailet, przez moment obserwując ów dziewczynę. Była ona bardzo młodziutka, urodziwa i zupełnie wpatrzona w Starka, co Mellarie skwitować mogła tylko delikatnym uśmiechem. Nie zauważyła, by dziewczyna była zbyt podobna do swojego brata, tak samo jaki kolejna, która niebawem do nich dołączyła.
- Niewątpliwie jednak, udało mu się nas wszystkich rozruszać. Z miejsc podnieśli się nawet najbardziej wiekowi już Lordowie - zauważyła delikatnie się uśmiechając, próbując nieco rozładować poddenerwowanie. Wciąż jednak, mimo pozornego spokoju, obawiała się, że zaraz podzieli los dziewczyny, której krew ozdobiła jej suknie, dlatego bez wahania objęła dłoń Lorenta.
- Nie, jednakże kobiecie wówczas stojącej nieopodal mnie nie pomogą już nawet najzdolniejsi maestrzy - przyznała uważnie przyglądając się Lorentowi, któremu na szczęście nic się nie stało, a którego to zamierzała się teraz trzymać. Tak jak jej polecił ser Stark. Bezpieczeństwo ponad wszystko. Dlatego chętnie z Lorentem udała się na środek sali, gdzie ponownie wszyscy musieli się zebrać, by dostać straż. Nie zajęło im to jednak wiele czasu, chwilę później bowiem już ruszyli przez korytarze Czerwonej Twierdzy, by już po chwili znaleźć się w komnatach przeznaczonych dla Tyrellów.
- Mam nadzieję, że jeśli sprawca nie został złapany, to chociaż jest już daleko stąd - powiedziała, gdy tylko znaleźli się w środku, jednocześnie niechętnie i dość powolnie wyplatając się z uścisku dłoni Lorenta, jakby ów moment nieco przedłużając i korzystając z chwili by znów spojrzeć w oczy mężczyzny. Cokolwiek nie działoby się teraz z zamachowcem, Mellarie miała nadzieję, że nie będzie on obecnie akurat w pobliżu ich komnat gotowy wpaść tu i szukać sławy po pozbawieniu życia młodych i pięknych przedstawicieli rodów. Ach i miejmy nadzieję, że dostali liczne straże.
- Czy mógłbyś Panie wskazać mi miejsce, gdzie mogłabym tutaj zmyć z dłoni ślady nieszczęśliwych wydarzeń na sali balowej? - rzekła przy puszczaniu Lorentowej dłoni, mając nadzieję, że mężczyzna wskaże jej zaraz naczynie, gdzie będzie mogła przemyć dłonie. Ba, najchętniej w ogóle by się przebrała, niestety środki bezpieczeństwa uniemożliwiły jej po drodze zawitanie do jej komnat. Zaraz po tym odrobinę rozejrzała się dookoła, wypatrując naczynia z wodą.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 4:53 pm

Spośród nich, Aidan był chyba jedyną osobą, której szaty nie zdobił szkarłat krwi ani wina. To chyba całkiem nie najgorsza okoliczność, zważywszy na to, że nie posiadał więcej odświętnych kaftanów w swoim bagażu, który zdecydował się zabrać ze sobą do stolicy, a na który składał się jedynie mały drewniany kufer z najbardziej potrzebnymi, według niego, rzeczami, takimi jak na przykład kilka starych ksiąg, harmonijka, butelka wina i zaledwie dwa czyste komplety szat. Na szczęście Starkowie opuszczali włości koronne tradycyjnie po zaprzysiężeniu nowego króla oraz uczcie, za to tuż przed Turniejem Rycerskim, w którym żaden z członków rodziny i tak nie mógł uczestniczyć. Dodatkowo najdłuższy do pokonania dystans usprawiedliwiał ich tym bardziej, od zawsze uprawniając reprezentację z dalekiej Północy do wcześniejszego pożegnania z gościną King's Landing.
Młody wilk nie zakosztował ani jednego kielicha wina, ani odrobiny choćby rozrywki na plenarnej uczcie, toteż kiedy adrenalina związana z niedawnym zamachem kompletnie rozpłynęła się w jego żyłach, świat przestał wyglądać tak przednie ostro, a powieki młodzieńca zaczęły robić się niebezpiecznie ciężkie, jako, że przemęczony był dostatecznie samą podróżą, oczekiwaniem na hołd, rozmowami, a na koniec wreszcie niebezpieczną sytuacją zamachu w Wielkiej Sali oraz pościgiem za niedoszłym królobójcą. Chwila ciszy, w której kroczyli, spotęgowała w nim tylko uczucie miękkości kolan, i mógłby przysiąc, że prawie wypuścił raz drobną dłoń Cailet Tyrell, lecz w porę oprzytomniał, postanawiając wplątać swoje palce w jej, aby zapobiec podobnej rozłące podczas dalszej drogi. Dotarli do komnat Tyrellów w asyście straży i w wyjątkowo spokojnej atmosferze. Prawdopodobnie sytuacja w twierdzy została opanowana przez Gwardię, najwyższa pora. Nie mijali ich więcej przerażeni ludzie, w zdezorientowaniu przemierzający wąskie labirynty korytarzy niczym rozbiegane mrówki, w których środek mrowiska ktoś właśnie umieścił potężny kij.
Nie obchodziło go nic więcej. Kto umarł, kto nie. Nie znajdował nawet siły, aby myśleć o rodzicach, o siostrach, przyjaciołach, o przerażonej narzeczonej, o bliskim towarzystwie Kyry, które w odmiennych okolicznościach napawałoby go cichą ekscytacją. Nie wiedział praktycznie, jak się nazywa. Czy to w ogóle istotne? Świat nie potrzebował Aidana Starka. Miał ochotę zwyczajnie legnąć w ciepłym łożu, z beczką wina, z najętą kobietą i w to mu graj, doprawdy. Szczęście nie wymagało dużo.
Gdy znaleźli się w środku wygodnych komnat udostępnionych rodzinie z Wysogrodu, wypuścił niezgrabnie dłoń rudowłosego dziewczątka, po czym padł na fotel, odchylając głowę na oparciu. Oczy zadowoliły się kontemplacją sufity. Mózg zdecydowanie potrzebował trochę krwi. A kupę masy tego północnego niedźwiedzia potrzebowało zdecydowanie regeneracji. Khe, niedźwiedzia, wilkora właściwie! Ale oboje lubią miód. Pitny.
- Lorencie, doprawdy przytulny kącik - wymamrotał (bez sensu/ładu/składu), oddychając głęboko, po czym wyprostował głowę. Lepiej.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 6:10 pm

/środek sali balowej
wbijam, wejściówkę dostałam, w razie czego krzyczeć na Aidana i Ayla ;3

Dla każdego był to dzień pełen wrażeń, jednak Aryana chyba wyczerpał już ich limit, przynajmniej na jakiś czas. Poranne przygotowania, ceremonia oddawania hołdu, uczta, nieoczekiwana wiadomość o narzeczeństwie i potem jeszcze to zamieszanie z zamachem na króla - stanowczo za dużo, jak na jeden raz. Przed przybyciem do Królewskiej Przystani była żądna przygód, roztaczała wizje wspaniałej zabawy przed swoim rodzeństwem, ale nigdy by nie pomyślała, że będzie jej grozić takie niebezpieczeństwo, jak dosłownie chwilę temu. Jasne, nie była bezpośrednim celem, ale Bethany Frey przecież okazała się być przypadkową ofiarą zamachowca. Co by było, gdyby to Nadira albo Nihil stanęły mu na drodze? Aryana wolała już o tym nie myśleć, szczęśliwie dla niej, żaden Stark ani przyjaciel rodu nie ucierpiał dzisiejszego wieczoru.
Propozycja Aylwarda niespecjalnie przypadła jej do gustu, jednak jego mina zdradzała, że nie przyjmie on sprzeciwu. Warunki, w jakich przyszło im się poznawać, już i tak były ciężkie, Aryana nie widziała więc sensu w jakichkolwiek kłótniach. Zostawią je sobie na potem.
-Wyprowadzić straż w pole to dla mnie nie pierwszyzna - powiedziała z błyskiem w oku, wspominając swoje eskapady na Północy - Ale obiecuję, że nie będę próbowała żadnych sztuczek i dam się przypilnować, jak przykładna narzeczona.
Stało się, wymówiła słowo na 'n' i nie odpadł jej przy tym język, ani nie zająknęła się nawet na moment. Fakt, że jej dłoń znajdowała się w uścisku dłoni Aylwarda, czynił tę sytuację jeszcze bardziej skomplikowaną.
Dziewczyna spuściła głowę, jakby uleciała z niej nagle cała pewność siebie, po czym dała wyprowadzić się z Sali Balowej.
Maszerowała w towarzystwie swojego narzeczonego, jego przybocznych, których część miała pozostać z nią jeszcze przez jakiś czas, a także straży wyznaczonej przez Króla. Okazało się, że droga do tej części zamku, w której znajdują się komnaty Starków, została odcięta na jakiś czas, logicznym więc wydawało się dołączenie do Aidana, który miał obecnie przebywać w komnacie Tyrellów.
Gdy znaleźli się pod drzwiami i zapowiedziano ich, Aryana zdążyła poprawić swoją fryzurę, chciała bowiem dobrze wypaść przed ludźmi, których nie znała. Robienie wstydu Aidanowi przed rodziną jego narzeczonej? Nie, dziękuję, Starkowie ni byli tego typu rodzeństwem i nie robili sobie na złość w poważnych sprawach. Zanim jednak Aryana i Aylward przekroczyli próg komnaty, dziewczyna zdobyła się na odwagę i odwróciła głowę w jego kierunku, by spojrzeć mu prosto w oczy.
-Dziękuję za wszystko - powiedziała, instynktownie wyciągając ku niemu dłoń. Ścisnęła lekko jego własną i posłała mu szczery, promienny uśmiech.
Drzwi otworzyły się, zapowiedziano pannę Stark oraz ser Aylwarda Baratheona i goście weszli do sali. Pomimo ogarniającego ją zmęczenia, Aryana trzymała się prosto i uśmiechała lekko, jak przystało na damę. Natychmiast zauważyła swojego brata, ale maniery kazały jej powstrzymać się jeszcze chwilę, zanim pobiegnie i rzuci mu się na szyję.
-Proszę wybaczyć mi to najście, Panie - skinęła głową w kierunku Lorenta - Powiedziano mi, że mój brat znajduje się w tej komnacie, chciałam się jedynie upewnić, że jest zdrów i cały.
Dygnęła grzecznie przed jego siostrami, a także kobietą, której nie znała, najprawdopodobniej Dornijką. Jej suknia była poplamiona, jednak czy było to wino, czy krew, nie można było rozsądzić z tej odległości. Na końcu Aryana rozpoznała Kyrę Bolton i na jej widok odetchnęła w duchu.
-Cieszę się, że nikomu z Państwa nic się nie stało - oznajmiła i gdy wszystkie formalności miała już za sobą, dynamicznym krokiem podążyła ku fotelowi, na którym siedział Aidan. Stanęła tuż za nim, kładąc mu dłoń na ramieniu. Nie powiedziała nic, kiwnęła tylko głową na znak, że reszta rodziny Starków jest bezpieczna.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 8:05 pm

Może i obiektywnie patrząc, świat faktycznie nie potrzebował Aidana Starka, w końcu trwał bez niego już tyle lat i zapewne trwać miał jeszcze setki pór letnich i zimowych po tym, kiedy go zabraknie. Dla Cailet Tyrell jednak to Aidan Stark stanowił od niedawna ogromną, jeśli nie przeważającą część jej zupełnie nowego świata i wiedziała, że go potrzebuje, chociaż zapewne po raz kolejny były to myśli nie tylko naiwne, ale także szalone i przesadnie idealistyczne, biorąc pod uwagę realia świata, w jakim przyszło im obojgu żyć. Miedzianowłosa Róża była jednak wciąż młoda, a jej głowę od dziecka zaprzątały baśnie oraz właśnie ideały i teraz, kiedy po raz pierwszy stanęła oko w oko z największym według niej ideałem, jakim była miłość (chociaż na ten moment nie mogła powiedzieć, aby już Aidana Starka kochała), pozwoliła sobie na pławienie się w niej i cieszenie nią serca, póki miała ku temu możliwość. Nie była aż tak naiwna, aby wierzyć, że już zawsze będzie miała taką okazję i że nic nie ma już szans się zmienić. W Westeros nie należało być pewnym choćby jednej chwili, która miała dopiero nastąpić.
Z bijącym jak nigdy wcześniej sercem i drobnymi, bladymi paluszkami całkowicie otoczonymi dużą, męską dłonią Aidana przemierzała korytarze, nie zważając na nic ani na nikogo i jedynie od czasu do czasu zerkając w bok na zamyśloną, poważną twarz narzeczonego. Skoro jej brat mówił, że będą bezpieczni, to tak właśnie miało być. Lorent jeszcze nigdy jej nie zawiódł, a dodatkowo otaczająca ich straż również pozytywnie wpływała na stan i spokój jej ducha. Miała tylko nadzieję, że i Alysanne jest bezpieczna i jak najprędzej dotrze do ich komnaty oraz że nic nie zagroziło jej po drodze z Sali. Ufała głęboko, że jej rozsądna mała siostrzyczka sobie poradzi we wszystkich okolicznościach, nawet takich jak te, które zastały ich niespodziewanie na królewskim dworze.
Gdy Aidan wypuścił jej dłoń i opadł na fotel, ona sama przez chwilę zmagała się z szaloną wizją, w której sama opadała na jego kolana i przytulała głowę do jego piersi, po raz kolejny szukając tam bezpieczeństwa i ciepła. Nie była to jednak rzecz, którą robić powinna i którą zrobić wypadało, w szczególności w obecności wszystkich zebranych w komnacie osób. Sama opadła więc na skraju sofy i dopiero wówczas odczuła, jak bardzo jej ciało zmęczone było przeżywaniem tych wszystkich wrażeń tego dnia. Dopiero słowa Mellarie sprawiły, że uświadomiła sobie, iż jej suknia także wymagałaby zmiany. Zerknęła w dół, gdzie na gorsecie wciąż widniała imponujących rozmiarów różowa plama, która zapewne nie pachniała różami, a karczmą o wątpliwej reputacji, uch. Pomyśli o tym jednak za chwilę, kiedy odrobinę odetchnie. Zresztą, wątpliwym było, aby w tych warunkach, które wciąż panowały wokół znalazła kogoś ze służby do pomocy. Dlatego zmilczała i odezwała się dopiero, kiedy dołączyła do nich Aryana Stark.
- My także cieszymy się, że tobie, pani, nic się nie stało – powiedziała, uśmiechając się na tyle, na ile pozwalały jej na to siły i było to całkowicie szczere. W końcu Aryana miała być już niedługo jej szwagierką, częścią jej nowej rodziny, a to sprawiało, że troska, jaką Cailet darzyła bliskich, rozciągała się także na nią.
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 9:17 pm

Kiedy doszli do ich komnat, Lorent rozkazał pozostać strażnikom przed drzwiami i z ulgą usłyszał, jak zamykają się za grupką ludzi zgromadzonych obecnie w komnacie Tyrellów. Lorent westchnął mimowolnie, przecierając zmęczonym ruchem oczy i rozglądając się dookoła, jak wszyscy wybierają sobie miejsce. Miał wrażenie, że głowa mu pulsuje, na dodatek, chociaż sytuacja była teoretycznie już opanowana, wciąż nie wiedział gdzie jest jego najmłodsza siostra. Wypuścił dłoń Mellarie i kiwnął tylko lekko głową na jej słowa. W końcu tego tylko brakowało, żeby teraz ktoś tutaj wpadł, pozabijał ich wszystkich i takie tam. Na dodatek to byłaby z pewnością wina Lorenta.
- A co dostaliście gorszy? Może nas bardziej lubią? – mruknął do Starka, bo przecież ukrywanie się w komnacie, kiedy tuż obok wykrwawia się król to idealna sytuacja do takich świetny żarcików. Zauważył, że jego przyjaciel jest tak samo zmęczony jak on. Tyrell stał ubrudzony winem, tylko on nie miał sukni, której musiałby zmieniać. Dlatego zdjął wierzchnie okrycie i rzucił na gdzieś na łóżko, by pozostać w samej koszuli, która całe szczęście nie była zaplamiona. Pozwolił sobie pozostać w tym, skoro już siedzą spokojnie w jego komnacie. Z ociąganiem podszedł do szafki, na której stało wciąż wino i parę kielichów, chociaż pewnie tam nie wiedział czy są czyste. Nie miał co prawda miodu, ale to zawsze coś. Nalał dwa z nich do pełna i podał jeden z nich Aidanowi, pukając go wcześniej lekko w głowę naczyniem.
- Lady Bolton, Lady Martell? – zaproponował obydwu kobietom, wypijając parę łyków ze swojego kielicha. – Tobie już chyba wystarczy – dodał wskazując na zabrudzoną sukienkę Cailet z krzywym uśmieszkiem, proponując też napój Lavonne. Słysząc prośbę dornijki pokiwał głową, orientując się, że z pewnością też ma odrobinę brudną rękę po prowadzeniu przez Czerwoną Twierdzę Mellarie. Zaczął się zastanawiać nad tym gdzie może być woda, kiedy do drzwi zapukała straż, wprowadzając kolejną osobę. Lorent uniósł lekko zdziwiony brwi, kłaniając się jej lekko.
- Pani, wyglądasz pięknie, jakbyś miała iść zaraz oglądać turniej, a nie wyszła z zatłoczonej sali, gdzie ludzie nie bawili się z pewnością przednio- zauważył i machnął ręką zapraszająco, kiedy zaczęła przepraszać. Co prawda może nie był to zbyt dobry komplement, zważając na to co się zdarzyło w Sali, ale to raczej miała być bardziej trafna uwaga. Szczególnie biorąc pod uwagę jak wyglądała jego siostra, on już bez górnego nakrycia i zdecydowanie najbardziej przerażająca sukienka Martellowej. Z resztą był zmęczony, można mu wybaczyć.– Nic się nie stało, brat jest cały i zdrów, a ja urządzam tu spęd rodzinny. Usiądźcie wszyscy, gdziekolwiek chcecie – dodał, kiedy Aryana stanęła za Aidanem. Może tak naprawdę nie wszyscy byli w rodzinie, ale co tam. Przypomniał sobie o tym, że miał znaleźć coś na obmycie się dla Mellarie. Podał jej swoje wino, żeby potrzymała i zajrzał do paru większych szafek, gdzie powinna stać wciąż miska z wodą. Nie będzie przecież teraz posyłał po służbę, w trakcie takich wydarzeń. Znalazłszy ją postawił ją na szafce nocnej przy łóżku, żeby mogła na nim usiąść. Wyjął również ręcznik kładąc go obok.
- Proszę – powiedział po prostu, uznając, że tłumaczenia dlaczego nie zawołał służby, która by przyniosła wannę z gorącą wodą, są niepotrzebne. Lorent usiadł obok Mellarie, by najpierw opukać swoją dłoń z krwi, po czym wytrzeć w ręcznik i odebrać z dłoni kobiety swoje wino, by mogła się odrobinę ogarnąć.
- Jak to się stało, że wyglądasz jakbyś również się trochę wykrwawiała? – zapytał spoglądając na Mellarie Martell, oraz jej niespecjalnie czystą suknię.
Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 10:14 pm

... WINA BARATHEONA, HEHE.

Kroki zbrojnych odbijały się echem od ścian dziwnie opustoszałych korytarzy - zapewne większość gości uznała, że jedynym prawidłowym wyjściem jest ukrycie się w swej komnacie i modły do bogów wszelkiego rodzaju, Starych, Nowych, Ziemi, Ognia czy innego Wiatru, by Aerys II, miłościwie nam panujący, nie wpadł w szał.
A, spójrzmy prawdzie w oczy, nawet z reguły spokojny Baratheon (hehe, jasne) po takim wydarzeniu wyszedłby z siebie, stanął obok i kazał wyrżnąć wszystkich, których obecności nie zauważył na balu. Trochę by się tego uzbierało. Spójrzmy prawdzie w oczy: zagrożeniu dało się przeciwdziałać, zagrożenie dało się wykryć, broń przechwycić, ewakuować ludzi z pola rażenia sztyletów; samo pole rażenia pozostawało ograniczone. Przyszło im jednak żyć w czasach, gdy najemnicy i mordercy na tyle się rozwinęli, a broń na tyle potaniała, że byle maester mógł sobie urządzić w chałupinie skład sztyletów, a kiedy na dodatek pichcił trucizny, o jakich cywilizowany świat dotąd nie słyszał, taki maester zdolny był z najodleglejszego zadupia w Westeros w kilka tygodni rozprzestrzenić swych ludzi po całym królestwie i wykosić połowę populacji wszystkich siedmiu krain - i takich szaleńców były setki, tysiące - niektórzy snujący swoje czarne marzenia w miejscach, gdzie władza królewska praktycznie nie istnieje... Jak w takiej sytuacji powstrzymać zamachowca? Nie da się, jeśli nie pomoże przypadek lub głupota zleceniodawcy; prędzej czy później zatem musiało do tego dojść. I Baratheon był pewien jeszcze jednego - teraz pójdzie jak fala podczas sztormu. Każdy zamach, udany lub nie, z reguły uaktywnia setki kolejnych morderców. Sytuacja jest porażająco jasna: albo spełnienie ich żądań - albo totalna zagłada. Bez negocjacji, bez oblężeń ufortyfikowanych kryjówek, bez najmniejszych szans na obronę i kontratak...
- Przykładna narzeczono... - podchwycił z lekkim rozbawieniem, odruchowo sprawdzając, czy nikt niepowołany - nie licząc oczywiście strażników - za nimi nie podąża. - Wystarczy, że nie zmusisz moich ludzi do biegania za sobą po Zapchlonym Tyłku. W końcu przy każdej wizycie w stolicy przerabiają to ze mną. - uśmiechnął się z lekkim roztargnieniem, nawet nie zwracając uwagi na fakt, że już podczas pierwszego dnia znajomości wyjawił jej pilnie strzeżoną tajemnicę. Baratheon słynny jest z częstych bójek w karczmach i opróżnianiu kufli ciemnego piwa na czas, nie zaś... odwiedzania przytułków w najbardziej szemranej dzielnicy całego Westeros.
Reszta drogi minęła im w milczeniu - choć nie było to milczenie uciążliwe i przynoszące dyskomfort. Sam Aylward zna niewielu ludzi, przy których po prostu dobrze jest nie mówić nic i przy okazji... czerpać z tego profity, choćby takie jak ukojenie mocno zszarganych nerwów. Co prawda szczęk zbroi i ciche rozmowy strażników, czy to Baratheonowych, czy królewskich, zakłócały idealną ciszę, ale nadal było... po prostu przyjemnie. Samego Ayla ze stagnacji wyrwały słowa Aryany i jej delikatny gest łapania za dłoń - który rycerz mimowolnie odwzajemnił, jakby chciał utwierdzić się w przekonaniu, że Lady Stark nie jest senną marą. Taką samą jak zamach na króla, spotkanie Prudence, a nawet rzucanie jabłkiem w Lorda Freya.
- Na podziękowania jeszcze przyjdzie czas. - odparł szeptem w momencie, w którym drzwi do komnaty Tyrellów otworzyło się. Baratheon odgarnął z czoła niesforny kosmyk włosów, wypiął dumnie pierś i wkroczył za swoją narzeczoną do pomieszczenia. Ilość obecnych na początku dość mocno go zaskoczyła... wszystko wskazywało na to, że wprosili się na nieoficjalne poprawiny do dziedzica Reach.
- Lordzie Tyrell, widzę piękne damy, romantyczne oświetlenie i Aidana rozłożonego na fotelu w dość dwuznacznej pozycji... - Aylward zawiesił na sekundę głos, posyłając ledwo dostrzegalny uśmiech Lady Cailet. - ... gdzie jest w takim razie wino, piwo i grajkowie? - uniósł brwi pytająco, splatając swobodnie ręce na klatce piersiowej. Wystarczy konwenansów i półsłówek na dzisiaj... Baratheon przeżył zamach na króla, w dupie ma wyższą kulturę!
- Nie przejmujcie się moimi ludźmi przed drzwiami, mają tendencję do śledzenia pięknych kobiet. - Aylward mimowolnie podążył wzrokiem w stronę Aryany, choć jego słowa mogły dotyczyć wszystkich obecnych w komnacie dam - zarówno Lady Tyrell, jak i nieznanej Baratheonowi kobiety o fascynującej, egzotycznej urodzie. Sam Ayl, pomimo szczerej chęci odsapnięcia po nocnych ekscesach miał przed sobą najtrudniejszą część doby. - Niecnie wykorzystam obecność Starka i zostawię pod jego opieką Aryanę. Sam... muszę sprawdzić, co z moimi. - przez "swoich" można było rozumieć resztę wesołej ferajny Baratheonów, choć nie byłoby to do końca prawdą. Sam Aylward wolał nie wyjawiać swoich zamiarów, zwłaszcza, że w obliczu ostatnich wydarzeń mogłyby rzucić na niego złe światło. Ukłonił się lekko obecnym paniom, kiwną głową Lorentowi, spojrzał na Aidana tym swoim wzrokiem "jak coś wykombinujesz BEZE MNIE, odgryzę Ci jaja" i uśmiechając się lekko, zaczął wycofywać w stronę drzwi.
- Lady Stark, ostatnia godzina paradoksalnie była dla mnie wspaniale spędzonym czasem. - zawiesił wzrok na twarzy Aryany, jakby rysował w pamięci jej obraz - co tak właściwie robił. Jeśli wszystko się ułoży, już jutro czeka ich kolejne spotkanie. Ale jeśli nie... - Załatwcie sobie jakieś winko na spłukanie trosk. - dodał swobodnie, uśmiechając się do Tyrella i w końcu opuszczając komnatę, przed którą zostawił dwóch ludzi w złoto-czarnych płaszczach. Ludzi, którzy nie należą do szczególnie... przyjaznych, zwłaszcza, że tuż przed odejściem Baratheon dość obrazowo uzmysłowił im, co zrobi, jeśli Lady Aryanie spadnie choćby jeden włos z głowy.

/ zt, będzie rozrabiał!
Powrót do góry Go down
Mellarie Martell

Mellarie Martell
Nie żyje
Skąd :
Braavos/Dorne
Liczba postów :
7
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 14, 2013 11:01 pm

I ona w tej chwili najchętniej po prostu by się przebrała, zupełnie jak Lorent (bo wszakże jej uwadze nie uszło jego pozbawienie się pewnej części odzienia), musiała jednakże jeszcze trochę pocierpieć i mieć nadzieję, że woda pomoże jej chociaż w pewnym stopniu zetrzeć ślady po tragedii w sali balowej. Nim Lord Wysogrodu dostarczył jej wodę, do komnaty zawitała kobieta, z którą oczywiście Mellarie odpowiednio się przywitała. Jak zaraz się okazało, była to siostra Aidena Starka.
- Dziękuję, po zamieszaniu na balu z chęcią napiję się wina. Miejmy nadzieję, że pozwoli nam ono nieco uspokoić nerwy - przyznała chętnie odbierając kielich ze słodkim winem, którego zaraz upiła niewielki łyk. Nie miała jednak okazji długo się nim delektować, bowiem Lorent znalazł miskę z wodą, stawiając ją przy łóżku. Bez wahania podeszła więc w tamtym kierunku, zajmując miejsce na brzegu ów mebla. Kiedy tylko Lorent umył dłonie, podała mu wino i sama przystąpiła do tejże czynności.
- Dziękuję za wodę - rzekła w międzyczasie, po czym jeszcze odrobiną płynu i za sprawą ręcznika, postanowiła chociaż minimalnie przetrzeć swą suknię. Prawdę powiedziawszy, na jej czerwonym materiale, rozmazane plamy z krwi nie rzucały się zbytnio w oczy, jednakże Mell wolałaby nie pobrudzić wszystkiego dookoła przez to, że stanęła zbyt blisko ranionej kobiety.
- A jednak, brak na tym spędzie twej przyszłej rodziny - stwierdziła posyłając w stronę Lorenta ukradkiem spojrzenie, wszakże wciąż była zajęta czyszczeniem. Oczywiście mówiąc te słowa na myśli miała jego nieobecną narzeczoną, która już niebawem miała zostać jego rodziną. Oczywiście nie, brak ów niewiasty nie był rzeczą, która by jej przeszkadzała, po prostu, ot zauważyła jej brak. W momencie tym jednak, do pokoju wszedł nieznany jej mężczyzna, odwracając uwagę Dornijki.
- Będę się łudzić, że jednak w tym momencie spłukuję największe troski, jakie gotowe są spaść na mą głowę w tych dniach - odparła, w momencie gdy Aylward rzekł ostatnie słowa i opuścił komnatę Tyrellów. Jakby dla potwierdzenia owej wypowiedzi, wypiła kilka łyków wina, które to już odebrała od Lorenta. Jej ręce były czyste, suknia, miejmy nadzieję, wyglądała już odrobinę lepiej.
- Mam nadzieję, że jednak nie wyglądam jak konająca, mimo mojego kontrowersyjnego wyglądu. Chociaż mi nic się nie stało, to osoba stojąca nieopodal mnie miała już mniej szczęścia. Szaleniec rzucający sztyletami trafił w jedną z kobiet, a ja znalazłam się odrobinę zbyt blisko. A wystarczająco daleko, jednocześnie - wyjaśniała Lorentowi odstawiając ręcznik na szafkę nocną, obok miski z wodą, by po tych słowach spojrzeć uważnie na niego.
- Śmiało więc mogę rzec, że miałam sporo szczęścia w tej tragedii i że moje słowa o wątpliwym bezpieczeństwie podczas tego spotkania, znalazły potwierdzenie - dodała nawiązując do ich pierwszej rozmowy, gdzie wspominali o pokusie i czyhających zagrożeniach. - A jednak, zapewne powinnam w tej chwili czuć większy żal z przyjazdu tutaj - dodała z drobnym uśmiechem, który na moment zaledwie pojawił się na jej twarzy. Otóż po tych wydarzeniach powinna wielce być zła na siebie, że w ogóle tu przyjechała, a jednak, wciąż nie uważała tego za tak złą decyzję, zwłaszcza w tym momencie i w owym towarzystwie.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Maj 15, 2013 2:34 am

dostałam oficjalne pozwolenie od Aidana na zamienienie się z nim kolejką, mam nadzieję, że się nie pogniewacie :)

Rzeczywiście, sytuacja, w której ktoś w tamtym momencie (kiedy wszyscy padali ze zmęczenia i myśleli jedynie o chwili spokoju) wpadłby do komnaty niezapowiedziany, zakłócając tę luźną bądź co bądź atmosferę jakimś szalonym porywem odwagi (lub raczej głupoty), byłaby dość… Niesprzyjającą, chociaż to bardzo delikatnie powiedziane. Prawdopodobnie żadne z nich się tego nie spodziewało i na podobne starcia nie miało ochoty, czemu zresztą nietrudno się dziwić. Cailet pragnęła dać odpocząć stopom nienawykłym jeszcze do długotrwałego chodzenia w jej nowych pantofelkach i odetchnąć trochę. Ponadto nie uważała wcale żartu swojego brata za jakkolwiek niestosowny. Nic z tych rzeczy. To, co wydarzyło się w Sali, było już poniekąd za nimi, a życie i zdrowie króla nie zależało od żadnego z nich. Oczywiście, że była tym wydarzeniem przejęta, jednak zbyt intensywne zamartwianie się sprawami, na które nie miało się wpływu, nie wprowadziłoby wiele obiektywnych zmian, a jedynie przyczyniło się do trzęsienia się dłoni. Całkowicie bez sensu. Nie miała więc sobie za złe delikatnego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach. Nie skomentowała jednak, bo jakikolwiek komentarz wiązałby się z obraniem czyjejś strony, a tego nie zamierzała robić nawet w sprawie tak błahej jak docinanie narzeczonemu bądź bratu. Zawsze jak najbardziej dyplomatycznie. Jej mina zmieniła się jednak na oburzoną, kiedy przytyk Lorenta padł również pod jej adresem. Że niby ona wypiła już za dużo! Nonsens! Słysząc to, zmarszczyła swój piegowaty, lekko zadarty nosek i ściągnęła rude brwi.
- To nie moja wina, że Leona Frey nie używa najwyraźniej swojej głowy do rzeczy sensownych jak na przykład patrzenie pod nogi i uważanie, dokąd idzie z kielichem wina – mruknęła z niezadowoleniem i bardzo możliwe, że brzmiała w tamtym momencie jak rozkapryszona mała dama. Upływ czasu i minione wrażenia nie sprawiły jednak, że zapomniała o przewinieniu jednej z wnuczek Waldera. Wciąż czuła się oburzona jej zachowaniem pomimo przeprosin. Na dodatek, bezczelna pannica zawinęła się szybko, kiedy tylko okazja była sprzyjająca, wymigując się od wszelkiej odpowiedzialności i po raz kolejny nie zawracając sobie głowy osobą urażonej Cailet Tyrell, tym sposobem dopuszczając się kolejnego afrontu! Usteczka Cai aż wydęły się z oburzenia. - A przez to całe zamieszanie w Sali Balowej nie zdążyłam nawet zażądać od niej zadośćuczynienia za szkody oraz zniewagę – dodała zaraz i potrząsnęła głową, przez co jeden z niesfornych loków, które umknęły z jej fryzury, opadł teraz na czoło, drażniąc przy okazji oczy. Zdmuchnęła go więc szybko, po czym odetchnęła głębiej. - Powinnam zmienić tę suknię – stwierdziła w końcu, odzyskując już swój spokój i powoli podnosząc się z sofy, na której siedziała, po czym odruchowo przygładziła materiał. Lubiła tę suknię, naprawdę. Może krawcowym uda się odtworzyć dla niej podobną, jeśli nie dokładnie taką samą? Chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę, jakie wspomnienia się z nią wiązały, Cailet nie była do końca pewna, czy tego właśnie chciała.
Wejście Aylwarda Baratheona ubiegło jej wyjście, więc zatrzymała się tam, gdzie stała i dygnęła wdzięcznie w ramach powitania, nawet we własnych komnatach nie wyrzucając z głowy ogłady i dobrych manier, a słysząc jego słowa i wyłapując to krótkie spojrzenie powiązane z komentarzem odnośnie pozycji Aidana na fotelu,na jej policzkach po raz kolejny wykwitł delikatny rumieniec i postanowiła spuścić oczy, aby nikt nie domyślił się, jakie myśli przewinęły się w tamtej chwili przez jej głowę. Nie były to myśli, które przystałyby młodej damie.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 16, 2013 10:49 pm

Wychylił kielich na raz, wcześniej przyjąwszy go od Lorenta na tyle bezrefleksyjnie, że aż musiał przekonać się, co tak naprawdę podał mu dziedzic Wysogrodu - gdy zaś w swoich dłoniach odkrył chłodną, bogato zdobioną czaszę pucharu, podziękował wszystkim znanym mu bóstwom i w duchu wzniósł własny, osobisty toast za ten już mijający, lecz wyjątkowo pełen wrażeń, dzień. Wino rozchodziło się przyjemnym ciepłem w jego ciele, a uśmiech zadowolenia wykwitł mu na twarzy. O, tak. Miał ochotę na więcej, jednak przy obecnym, dosyć znacznym zmęczeniu, nie ręczył więcej za swój słynny twardy łeb. I trzecia kolejka mogłaby wprost ściąć go z nóg, skoro wcześniej kompletnie nie odnotował w pamięci pojawienia się Aryany, przyprowadzonej najpewniej przez Aylwarda. Nie był na tyle głupi, ażeby empirycznie dowieść podobnych prawidłowości, tym samym doprowadzając się do stanu, którym chodzi się na czworaka albo dosłownie pełznie wężykiem. Przynajmniej nie stolicy, nie przy siostrze, damach oraz przyszłej... Ech. Spojrzał na Cailet Tyrell wzrokiem pełnym biernej dezaprobaty. Ta na szczęście zajęta była polemiką z bratem. Dziewczynka okazała się przyjemna i za wyjątkiem mało poważnego wieku czy dojrzałości, Aidan po prostu stał się bezradny w obliczu nieuzasadnionej niechęci. Zaprzestał doszukiwania się u niej wad. Gdyby chociaż miał poślubić kogoś mniej, hm, uroczego? Nie potrafił odszukać w sercu poprzednio towarzyszącej mu nienawiści do mitycznej postaci przyszłej żony, którą widział jako czorta w jedwabnej sukni. Nienawiść pomagała mu uporać się z sytuacją, napędzała cichy sprzeciw, po części usprawiedliwiając gniew. Co więc teraz? Cóż, nie musi jej przecież uwielbiać. Spełni swój obowiązek, urodzi mu gromadkę małych Starków. Kiedyś dodatkowo dojrzeje, to i porozmawiać będą mogli, prawda? Na razie młodziutka rudowłosa Tyrellówna budziła w nim jak na złość uczucia mocno obojętne, jeśli chwilami nawet nie pozytywne. Ot, kulturalna panienka z dobrego domu, rozkosznie jeszcze niewinna. Leona Frey nie używa najwyraźniej swojej głowy do rzeczy sensownych... Leona Frey. Frey.
- Usiądź, moja droga - podniósł się nieco chwiejnie z fotela, robiąc miejsce Aryanie. Wspomnienie rozmowy z Walderem postawiło go ponownie do pionu. Musiał porozmawiać z ukochaną siostrą o wszystkim, czego się dowiedział, niech no tylko znajdą dobry moment!
- Zniewagę? - Wtrącił się, rozbawiony nieco oburzoną małą Cailet, która aż zaczerwieniła się z tego pieklenia. - A co się stało? Czyżby Leona Frey była sprawczynią tego szykownego wzoru? - Parsknął, wskazując pustym kielichem na tkaninę przyozdobioną ogromną plamą wina.
- Proszę mi wybaczyć wesołość, ale kiedy wyobraziłem sobie, że idziemy na wojnę z Dorzeczem za sprawą pani sukni... - pokręcił głową, dusząc następny wybuch śmiechu. Wino robiło swoje, chociaż osoby, które znały lepiej Aidana Starka, wiedziały, że w swobodnym gronie przyjaciół skory był do zabaw oraz mniejszych lub większych głupot.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 17, 2013 12:25 am

Och, może i czasem jej problemy faktycznie były trywialne, a myśli wyjątkowo naiwne, do czego się zresztą sama przed sobą przyznawała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że może sprawiać wrażenie dziecka jeszcze zaledwie czy urokliwej i niewinnej trzpiotki, której głowy nie zaprząta ani jedna poważna myśl i choć zazwyczaj pozwalała sobie właśnie na takie zachowanie, ciesząc się przywilejami, jakie dawała powoli już odchodząca w przeszłość młodość, to potrafiła spoważnieć w jednej chwili i być naprawdę dojrzałą młodą kobietą, która wysnuje odpowiednie wnioski i dostrzeże drobne szczegóły w większym problemie. A że zazwyczaj się z tym nie wychylała… Cóż, nauczona była, że nie należy odzywać się niepytaną, szczególnie w poważnym towarzystwie, a o jej zdanie zazwyczaj nikt nie pytał właśnie dlatego, że uważano, że dziewczyna taka jak ona nic ciekawego nie ma do powiedzenia, bo w jej głowie tylko kwiaty, suknie, bale i ładne pieśni. Trochę błędne koło. Poza tym póki co rola uroczego i niewinnego aniołka zupełnie jej odpowiadała, a na dorosłość jeszcze przyjdzie pora. Może wraz ze ślubem i zmianą nazwiska?
Słysząc słowa Aidana… Cóż, w każdym innym przypadku natura nakazałaby jej ponowne zmarszczenie brwi i wydęcie ust w ramach reakcji na wyśmiewanie jej oburzenia oraz odparcie tego ataku w jakiś sposób. W tej jednak sytuacji, kiedy rozbawienia tego dopuszczał się właśnie Aidan nie potrafiła zareagować inaczej jak uśmiechnąć się do niego z błyskiem w oku. Dotychczas nie miała okazji widzieć go z uśmiechem na ustach i takim rozbawieniem i podejrzewała go nawet o bycie z tych cichych, milczących i tajemniczych, którzy nie uśmiechają się prawie nigdy, a jeśli już, to jedynie unosząc nieznacznie do góry jeden kącik ust, a tymczasem okazało się, że było inaczej, a Aidan Stark posiadał naprawdę przyjemny dla oka uśmiech. Nawet jeśli wywołany on był rozbawieniem tym, co powiedziała sama.
- Owszem. Śmiała przy tym twierdzić, że mnie nie zauważyła odparła, po raz kolejny przygładzając swoją suknię. Być może zwracanie uwagi na jej obecny wygląd nie było najmądrzejszym posunięciem, bo poczuła się nieco niekomfortowo, gdy uwaga spoczęła na jej dalekim od ideału stroju. - Ja nie wymagam przecież wojny – odpowiedziała również z rozbawieniem i nawet roześmiała się cicho. - Jednak drobne zadośćuczynienie byłoby mile widziane w kulturalnym społeczeństwie – dodała trochę poważniej, jednak wciąż wbijając w Aidana roziskrzone spojrzenie. - Zresztą, mój panie, wojny wybuchały z bardziej błahych przyczyn.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 17, 2013 10:40 am

Aylward opuścił komnatę, odprowadzany wzrokiem wszystkich w niej obecnych. Aryana przyłapała się na tym, że westchnęła cicho, gdy drzwi zamknęły się za mężczyzną. Nie zdążyła mu odpowiedzieć, ale pod skórą czuła, że on doskonale zdawał sobie sprawę, że i dla niej nie był to zmarnotrawiony czas. Miała teraz przed sobą całą noc, którą mogła poświęcić na rozmyślania o sytuacji, w której się znalazła, a także o Baratheonie, który był jedną z przyczyn tego zamieszania.
W otoczeniu tych wszystkich ludzi, których wcześniej nie miała okazji poznać, Aryana czuła się trochę nieswojo, ale to uczucie szybko minęło, gdy okazało się, że nikt z obecnej trójki nie jest wielkim fanem wszechobecnej etykiety. Dziewczyna rozpogodziła się i rozluźniła, nie zapominając jednak o tym, że wciąż pozostawała gościem w komnacie Tyrellów.
-Pochlebiasz mi, Panie - odpowiedziała na komplement delikatnie skłaniając głowę ku ser Lorentowi, jedynemu przedstawicielowi rodziny Tyrell, którego kojarzyła z imienia - Rzeczywiście, Aidan jest w jednym kawałku, ale chyba w nie najlepszej formie?
Uśmiechnęła się zadziornie do brata, pozwalając sobie na ten przytyk w jego stronę, w końcu trzeba było jakoś przełamać lody i nie sprawić wrażenia sztywnej i chłodnej panny.
Słysząc o rodzinnym zjeździe, Aryana próbowała przypomnieć sobie imiona sióstr Tyrell i dopasować je do uroczej twarzyczki przedstawicielki rodu, rudowłosej, młodej panny. Miała już dwa typy, ale zaobserwowała spojrzenia, jakie Aidan posyła Tyrellównie i mogła w ciemno strzelać, że oto stoi przed nią Cailet. Przyjrzała się narzeczonej swojego brata, nie natarczywie, a z pogodnym uśmiechem na ustach i musiała przyznać, że dziewczyna jest naprawdę piękna. Dodatkowo, wygłaszane przez nią opinie były błyskotliwe, sprawiała wrażenie naprawdę mądrej.
Widzisz, jak dobrze trafiłeś, drogi Aidanie?
Gdy Dornijka tłumaczyła, dlaczego na jej sukni znajduje się krew, Aryana przypomniała sobie całe zajście z Sali Balowej. Błogi stan powoli ją opuszczał, przypomniała sobie bowiem, czemu naprawdę przyszła po brata i na jaki temat musi z nim koniecznie porozmawiać.
-Dziękuję, bracie, ale obawiam się, że nie mogę już dłużej korzystać z gościnności przyjaciół z Wysogrodu. Musimy porozmawiać z ojcem - oznajmiła, nie zajmując miejsce na fotelu, a wręcz odsuwając się od niego na krok.
Przysłuchiwała się jeszcze wymianie zdań Aidana i Cailet i z wielkim żalem musiała przerwać ich rozmowę.
-Przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach - zwróciła się do obecnych w komnacie - Gdyby nic nie przerwało uczty, prędzej czy później siedzielibyśmy przy jednym stole, popijając wino lub ale, wszyscy w najlepszej komitywie. Jestem jednak pewna, że da się to nadrobić w najbliższej przyszłości.
Skierowała się w stronę drzwi, spoglądając na brata, który pewnie już za chwilę ruszy za nią. Nie ponaglała go wzrokiem, wiedział, jak ważne rzeczy muszą omówić przed wyjazdem ze stolicy.
-Życzę spokojnej nocy i mam nadzieję, że wkrótce będzie nam dane spotkać się ponownie.
Z tymi słowami oraz radosnym wyrazem twarzy, Aryana opuściła komnatę. Natknęła się przed nią na strażników, którym Aylward polecił pilnowanie jej, ale nic już nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się pod nosem.

/zt
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPon Maj 20, 2013 11:44 pm

Uśmiechnął się uprzejmie do Aryany na jej słowa. Swoją drogą zastanawiał się ile ona ma lat. Słyszał, że ma być wydana teraz za Baratheona, a wcześniej miała pewne komplikacje z narzeczonym. I tak jednak późno miała wyjść za mąż, widać było, że jest odrobinę starsza od jego sióstr. Chociaż może to po prostu wszystkie Starkówny miały odrobinę ostrzejszą urodę niż delikatne Tyrellówny. Miały również zupełnie inny charakter niż one. Miał nadzieję, że mimo to Cailet znajdzie z nimi wspólny język. Była tak urocza i niewinna.
Lorent siedział rozparty na łóżku obserwując jak Mellarie radzi sobie z usuwaniem plam z pięknej sukni. Cokolwiek by nie robiła, z pewnością będzie już zniszczona. Na słowa Mell o jego przyszłej rodzinie uniósł do góry brwi, wzruszając ramionami.
- Nie zauważyłem – powiedział, bynajmniej niezbyt grzecznie odnosząc się do tego i również dwuznacznie określając swoje przyszłe małżeństwo. Nie powiedział jednak nic więcej, bo na szczęście Bartheon zaczął gadać, a Dornijka była zajęta rozmową z nim, poza tym po chwili zadał pytanie na temat jej brudnej sukni. Pokiwał głową na jej wytłumaczenie, popijając wino.
- Całe szczęście, że uniknęła pani tragedii – powiedział potwierdzając jej słowa, kiwając głową. Na jej kolejne zdanie uśmiechnął patrząc jej w oczy. – Dobrze, że mimo wszystko nie żałuje pani przyjazdu tutaj, gdybym tylko mógł umilić ci czas, pani, daj mi znać, nie krępuj się.
Musiał na chwilę przerwać patrzenie na Braavoskę, gdyż usłyszał strzępki rozmów Cailet z Aidenem, która najwyraźniej była wyjątkowo zła na Leonę Frey, która okropnie poplamiła jej suknię. No cóż Freyowie z pewnością mają tyle na głowie po obecnej uczcie u króla, że wyśmialiby Tyrellów, gdyby upomnieli się o nową tkaninę. Dlatego Lorent mimowolnie roześmiał się z ich rozmowy, razem z Aidenem.
- Więc postanowione, wyruszymy na wojnę, by pomścić twoją suknię – powiedział wesoło, wznosząc za to puchar. Kiedy Aryana oznajmiła, że muszą wychodzić Tyrell wstał, by godnie pożegnać córkę Lorda. Po chwili też Mellarie uznała, że może spokojnie już wyjść do swoich komnat, więc pożegnała się grzecznie ze wszystkimi, zostawiając Tyrellów samych.

/zt
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Maj 22, 2013 11:43 pm

Leonard wprost "uwielbiał" dworską atmosferę, więc aby uniknąć kłopotliwych spotkań z damami i lordami (szczególnie tymi pomniejszymi, których nazwisk nie mógł zapamiętać)-wylegiwał się i odpoczywał w prywatnej komnacie swojej rodziny.
Tutaj przynajmniej było cicho i spokojnie.
Chwilę obserwował przez okno dworski ogród, aż stwierdził, że róż i roślinek ma pod dostatkiem w Wysogrodzie. Nalał sobie więc wina i położył się na łóżku, zastanawiając się, kiedy będzie mógł się wymknąć do miasta na coś mocniejszego. Zgiełk w karczmach jakoś nigdy mu nie przeszkadzał, szczególnie kiedy miał w ręku kielich z alkoholem, a na kolanach miłą dziewczynę.
Właściwie na zamku nudził się niemiłosiernie, więc mógłby nawet opuścić Królewską Przystań, ale powstrzymywała go myśl o tym, że uroki samego miasta wciąż czekają na odkrycie.
Obecnie żałował jedynie, że opuścił tą ucztę, na której przeprowadzono zamach na króla. Nienawidził takich zgromadzeń, więc nie posiadał się z radości, gdy udało mu się je ominąć... a tymczasem akurat wtedy wydarzyło się coś CIEKAWEGO!
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 12:09 am

No tak, w przeciwieństwie do brata Lorentowi nie przeszkadzało aż tak to co działo się zwykle wokół w czasie takich uroczystości. Może nie był ich wielkim fanem, ale po prostu przyzwyczaił się do wszystkich dworskich zagrywek i fałszywych ludzi, uśmiechających się do niego obłudnie. Co prawda coraz bardziej go to męczyło, ale ze stoickim spokojem przyjmował wszystko na siebie. Poza tym Leonard mógł sobie bardziej pozwolić na przywilej leżenia w komnacie, niż on, kiedy co raz musiał rozmawiać z kimś ciekawym jaki jest dziedzic Wysogrodu. Teraz wracał z trwającej jego zdaniem całą wieczność rozmowy z jednym z seniorów rodu o rzeczach, które zupełnie go nie interesowały. Wracał szybko do komnat Tyrellów, by przypadkiem nie natknąć się na kogoś po drodze.
Kiedy wszedł do środka zobaczył swojego młodszego brata, który leżał na łóżku i popijał sobie zadowolony wino. Uśmiechnął się do niego krzywo i podszedł do alkoholu, by sobie też trochę nalać.
- Siedzisz w komnatach, zamiast sprawdzać tutejsze karczmy? – zapytał, biorąc do ręki kielich i podchodząc na chwilę do okna, opierając się o framugę.
- Żałuj, że cię nie było na balu, bardzo ciekawie. Na dodatek poznałbyś narzeczonych sióstr. I mógłbyś zobaczyć i ocenić wszystkie wysoko urodzone panie z różnych rodów, może poznałbyś swoją przyszłą żonę przypadkiem – powiedział, odwracając głowę w kierunku brata i opierając się o okno. Swoją drogą chciałby zobaczyć jak młodszy Tyrell zachowywałby się przy narzeczonej i jak by ją odbierał, to musiało być bardzo interesujące! Uśmiechnął się lekko w stronę brata i upił trochę wina.
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 12:30 am

Słodka chwila samotności minęła. Normalnie Leonardowi nie przeszkadzało towarzystwo brata, ale coś czuł, że teraz starszy Tyrell może nie być zachwycony lenistwem młodszego. Tym bardziej, że mina Lorenta zdradzała, iż pewnie do niedawna był pochłonięty jakże fascynującymi obowiązkami dziedzica rodu.
W takich właśnie chwilach Leonard całkiem dobrze czuł się z tym, że jest młodszym synem. Jednak całkiem często zdarzało mu się też myśleć o tym, że to niesprawiedliwe. Wszak gdyby pominąć upodobanie do dworskich intryg/rozmów/przyjęć, radziłby sobie równie dobrze jak brat. Szkoda tylko, że to dość ważne upodobanie.
Uniósł brwi i podparł się na łóżku, przechodząc do pozycji siedzącej. Zastanawiał się, czy Lorent dobrze mu radzi przejść i się rozerwać, czy też to jakiś zakamuflowany wyrzut. Młody Tyrell miał dość prostolinijne podejście do życia, i o ile sam nauczył się rzucać cynicznymi wypowiedziami, to czasami miał upokarzające problemy z wyczuciem u innych bardziej wyrafinowanej ironii.
-Na karczmy przyjdzie czas. odparł krótko. Kiedyś bardziej szczegółowo dzielił się z bratem planami na wieczór, ale odkąd ojciec zaczął robić mu wyrzuty z powodu częstych wypadów na miasto, Leonarda olśniło, że od kogoś Lord Tyrell musi o tych "wycieczkach" wiedzieć. Lorent chyba by go nie zdradził, więc może od służby... ale tak czy siak, nie zaszkodziło być ostrożniejszym.
-Słyszałem o ciekawym...incydencie, podobno nie wszystkich zamachowców złapano. odstawił na moment kielich,a jego oczy rozbłysły zainteresowaniem. Pewnie wyobrażał sobie nawet, że gdyby sam był na tym balu, pobawiłby się w bohatera i pomógł w ujęciu zamachowców.
Albo przynajmniej zobaczył umierającą dziewczynę. W sumie nigdy nie widział umierającej DZIEWCZYNY!
Spróbował odgonić tą...dziwną myśl, ale Lorent świetnie go wyręczył, zmieniając temat na nieprzyjemny.
-Jeszcze będę miał okazję, zresztą o narzeczonych siostrzyczki opowiedzą mi najlepiej. A co do dam wysokich rodów...skoro możemy pozwolić sobie na swatanie się z Mormontami... parsknął, zupełnie nie pojmując sensu "symbolicznego pokoju między dwoma zwaśnionymi rodami" i idiotycznej decyzji aby TYRELLA wydać za jakąś nastolatkę z północy. Może Lorentowi zawróciła w głowie jej uroda, czy co? Leonardowi pozostawało się tylko cieszyć, że to nie on sam miał się stać symbolem pokoju. ...a nasze słodkie siostry odwalą resztę dynastycznej roboty, to nie sądzę aby moja obecność na balu miała cokolwiek zmienić. - zripostował ze słodkim uśmiechem, mając nadzieję, że to zakończy temat jego ożenku. Afe.
Zapadła kilkusekundowa cisza, aż Leonard jednak nie wytrzymał z ciekawości.
-A co, ojciec coś wspominał, że ma dla mnie kandydatkę? zapytał niby to lekkim tonem, mając nadzieję, że Lorent nie zauważy paniki w jego spojrzeniu.
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 1:53 am

W zasadzie Lorentowi wcale nie przeszkadzało szczególnie lenistwo brata, faktycznie może nie był wniebowzięty, że on musi chodzić i zagadywać seniorki rodów na nudne tematy, kiedy Leonard może leżeć i pić winko. Ale coś za coś, Lorent pewnie byłby jeszcze bardziej rozbestwiony gdyby był młodszym bratem i tak dużo rzeczy uchodziłoby mu płazem. Zakładał, że nie wychodziłby z karczm, czy tam burdeli.
Gdyby ktoś zapytał Lorenta co o tym sądzi, powiedziałby, że oczywiście, że młodszy Tyrell również nadaje się do bycia dziedzicem. Jednak tak naprawdę, sądził iż raczej Leonarda mogłyby odrobinę przytłoczyć te dworskie sprawy. Gdyby jednak prowadzili rozległe bitwy, na pewno by się sprawdził świetnie.
No cóż akurat zapytał po prostu, bo zwiedzanie tawern w Królewskiej Przystani, bardziej pasowałoby mu do brata. Szczerze mówiąc Tyrella bardzo mało obchodziło czym zajmuje się Leonard w czasie wolnym. Z góry zakładał, że raczej pije, ewentualnie ćwiczy władanie bronią, zawsze też niepomiernie się dziwił, kiedy tamten brał się za coś innego. Zauważył też, że :przestaje mu mówić szczegóły swoich szalonych planów na wyjście, ale nie przejął się tym specjalnie i nie doszukiwał powodów dla których już się tym nie dzielił z nim.
Skrzywił się, gdy wspomniał o łapaniu zamachowców. Dobrze by było, gdyby Leonard złapał jakiś, naprawdę.
- Gorzej, że stary Lord Przeprawy wpadł niechcący na niego, kiedy załatwiał jakieś podejrzane sprawy z najemnikiem. Jeszcze tego brakowało, żeby Freyowie byli pupilkami króla – powiedział niezadowolony biorąc kolejny łyk wina. Kiedy tamten zaczął mówić nieprzyjemnie o Mormontach, mina Lorenta zaczęła wyrażać raczej rozbawienie. Parsknął nawet krótkim śmiechem na jego narzekania.
- Nie powinieneś tak źle się wyrażać o tym jakże szlachetnym rodzie, braciszku – powiedział z uśmiechem, poruszając szybko brwiami. Lorentowi z pewnością nie zawróciła w głowie akurat jej uroda, szczególnie, że poznał ją dość niedawno.
- Podobno niektórzy się wahają czy to wszystko jest rozsądne, kiedy wszystko nie jest tak stabilne politycznie jak powinno, a dziedzic Wysogrodu powinien mieć żonę, która przynosi większe wpływy niż tylko symbol pokoju z małą wyspą – powiedział pozornie niewinnym tonem zerkając na brata. Oczywiście, że Lorent doskonale wiedział jak Leonard alergicznie reaguje na myśl o swoim ślubie. W końcu zauważył, że drży o to od kiedy wszedł w wiek, w którym mógł już spokojnie szykować sobie wesele.
- Ale ojciec jeszcze nie powiedział na głos twojego imienia obok słowa ślub – dodał uśmiechając się niewinnie i wzruszając ramionami. Podszedł do fotela, by rozsiąść się na nim.
- Nie mówię o tym, że twoja obecność na balu jakkolwiek by zmieniła jego oblicze. Jestem tylko ciekawy, którą z nich byś wybrał na żonę, gdybyś mógł. Która jest najładniejsza – wyjaśnił mu niecierpliwie, bo tamten zamiast skupić się na bardzo poważnych tematach, jak ocena kobiet na balu, rozmyśla o śmierci Bethany Frey.
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 1:13 pm

O tak, gdyby obowiązki Leonarda miały się ograniczać do prowadzenia kampanii wojskowych i utrzymywaniu w wojsku stanu lojalności i zadowolenia, pewnie byłby niezastąpiony i wniebowzięty. Niestety nie urodził się w żadnym ze ścierających się wciąż z sąsiadami rodzie z Północy, lecz w różanym Wysogrodzie. Pozostawały mu więc przyziemne rozrywki, ewentualnie turnieje rycerskie.
-Lord Przeprawy pewnie umrze ze starości i bez pomocy zamachowców. wzruszył ramionami, najwyraźniej nie doceniając osobliwej nieśmiertelności starego Freya.
Uśmiechnął się krzywo na żarciki brata. Posłał mu zarazem porozumiewawcze spojrzenie. Dobrze, że obaj mieli podobne zdanie odnośnie niepotrzebnego (w opinii Leo) sojuszu z Mormontami.
-Dokładnie... a drżąc o to, że za chwilę Lorent wpadnie na pomysł opchnięcia Mormontówny jemu, dodał jeszcze -Każdy z naszego rodu zasługuje na lepsze koneksje małżeńskie niż symboliczny pokój z małą wyspą.
Choć tutaj przemawiała przez niego jedynie Tyrellowska duma. Kto wie, może Shanyah Mormont jest ładniejsza i mniej zepsuta niż inne panny z wysokich rodów. Nie zadał sobie jednak trudu aby to sprawdzić. Wszak to narzeczona jego brata, nie jego.
Gdy usłyszał od Lorenta to, czego oczekiwał, uśmiechnął się z ulgą i większym odprężeniem. W takich sytuacjach posiadanie tylu sióstr było naprawdę przydatne. Zapewne ojciec nie przypomni sobie o nim dopóki nie powydaje za mąż dziewcząt. Sam Leo, obserwując małżeństwo brata z tą młodą Tully, nabrał jak najgorszego mniemania o aranżowanych związkach. Skoro już nawet Lorent nie mógł wytrzymać z tamtą mazgajką, to co dopiero on!
-W tych ściśniętych gorsetami sukniach pewnie wszystkie wyglądają podobnie. zauważył trzeźwo Leo odnośnie wybierania najpiękniejszej kobiety na balu. Po co przejmować się takimi głupotami, skoro te naprawdę urodziwe pewnie mają już narzeczonych DZIEDZICÓW.
Nagle parsknął śmiechem, wyobrażając sobie coś niesamowicie zabawnego i cwanego.
-W sumie jednak powinienem iść, zakochać się od pierwszego wejrzenia w Bethany Frey i spędzić resztę życia w żałobie. uznał.
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 4:43 pm

Jeśli Lorent dożyje zostaniem dziedzicem Wysogrodu, to z pewnością Leonard będzie miał sporo władzy jeśli chodzi o wojskowe sprawy. Najstarszy Tyrell lubił głównie strategiczne rzeczy w przypadku bitew. Cała reszta nigdy nie była dla niego przesadnie podniecająca. Skrzywił się lekko na komentarz brata najlepiej byłoby, gdyby Frey już teraz umarł ze starości i przestał zawracać głowę wszystkim poważniejszym rodom sobą i swoim mostem.
No tak, co jak co, ale sojusz z Mormontami nie wydawał się w obecnej sytuacji mądrym pomysłem.
- Zapewne, tak, ale musisz się liczyć ze wszystkim. Pewnie ty uważasz, że powinieneś wyjść za kogoś z Targaryenów – powiedział rozbawiony zerkając na brata. Jego zdaniem, idealnie pasowałaby do niego jakaś dzika dziewczyna z północy. Razem by sobie machali mieczami, strzelali z łuku i takie tam. I powinien sprawdzać jakie są kobiety ze wszystkich rodów. Lorent rozumiał jego awersje do ślubu, jednak nijak nie mógł ogarnąć, dlaczego Leonard udaje, że nie jest ciekawy jakie ma opcje. Zauważył, że jego brat rozluźnił się po jego odpowiedzi. Uniósł do góry brwi, widząc jego uśmiech.
- Jestem pewny, że weźmiemy podwójny ślub w Wysogrodzie, więc nie wiem dlaczego wciąż sądzisz, że masz jeszcze masę czasu do ożenku- zauważył, bo przecież to nie fair, że wszyscy mają już kogoś, a tamten jeszcze nie. Poza tym tyle ślubów szykuje się po turnieju, że naprawdę uważał, że połączą śluby obydwu Tyrellów. – I nie wiem czemu tak się tego boisz. W końcu nie jest przepowiedziane, że źle trafisz – dodał jeszcze na koniec, dopijając do końca wino i wstając, by dolać sobie jeszcze trochę. Wywrócił oczami, kiedy tamten wyraził swoją opinię na temat wszystkich kobiet w Westeros i prychnął na jego słowa.
- Masz rację, wszystkie wyglądają tak samo. Lepiej idź do burdelu jak zawsze, na pewno tam jest coś lepszego – powiedział ironicznie, po czym machnął ręką na niemądre jego zdaniem podejście brata. Uśmiechnął się lekko na pomysł brata i wrócił na swój fotel.
- No jasne, to z pewnością uratowałoby cię od małżeństwa – stwierdził rozbawiony chyba najbardziej faktem, że jego brat miałby się zakochać w kimś z Freyów.
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 9:04 pm

Wzruszył ramionami.
-Ty powinieneś. zaproponował bratu z rozbrajającym uśmiechem. Lorent pasowałby do jakiejś pięknej księżniczki, a konkretniej-do Czerwonej Twierdzy. On sam wolałby jednak nie spędzać tu życia, niezależnie od tego, jak ważna byłaby jego żona. I tak nie podobały mu się te białe włosy Targaryenów, wyglądało to dość...upiornie.
Akurat, gdy Leo się odprężył, brat musiał wbić mu szpilę. Młodszemu Tyrellowi momentalnie zrzedła mina.
-Pewny? wykrztusił zszokowany. No ej, on też chyba miał tu coś do powiedzenia!
Szybko odzyskał jednak pokerową twarz i z fałszywym uśmieszkiem wycedził :
-Ależ skąd, nie śmiałbym konkurować swoim weselem ze ślubem dziedzica Wysogrodu. Zasługujesz na wyjątkową ceremonię, braciszku!
Jak na gust Leonarda, Lorent powinien raczej wziąć poczwórny ślub, razem z siostrami. Choć z drugiej strony, im bardziej te wesela rozwloką się w czasie, tym później ojciec przypomni sobie o Leo.
-Ty ostatnim razem ŚWIETNIE trafiłeś. - nie wytrzymał. Wolał podchodzić do świata realistyczno-pesymistycznie niż wyśnić sobie idealną żonę, a potem srodze się rozczarować. Zresztą był młody i lubił kawalerskie życie.
-Dziwki przynajmniej nie wymagają ode mnie komplementów. wyznał, wstając i również dolewając sobie wina.
Wzruszył ramionami na kolejną ironiczną uwagę brata. Racja, od małżeństwa mogłoby go uratować pewnie tylko wstąpienie do Nocnej Straży albo Gwardii Królewskiej. Pomimo całego swojego zamiłowania do prostego trybu życia, posiadał na tyle sporo Tyrellowskiej dumy, że nie mógłby znieść przysięgi odnośnie wyrzeczenia się majątku, ani służenia jakiemuś wymuskanemu księciu/królowi.
-W sumie ślub i tak chyba niewiele zmieni. mruknął bardziej do siebie. Jego żonie na pewno nie będą się podobały jego wyprawy do karczm, a jemu nie będzie się podobało, że jej się to nie podoba. Jednak chyba nauczy się ją ignorować, nie?
Tak jak Lorent nauczył się ignorować swoją Tully.
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 10:37 pm

Parsknął krótko śmiechem na słowa Leonarda i pokręcił głową. W zasadzie może faktycznie całkiem by pasował do Czerwonej Twierdzy. Nie miałby nic przeciwko wyjazdu na dłuższy czas z ich ogrodów, w których spędzi resztę swojego życia. I akurat koloru włosów Targaryenów też nie był wielkim fanem, chociaż nie pogardziłby pewnie księżniczką.
Lorent zdawał się być zadowolony z siebie, że Leo przestał się odprężać z zadowoloną miną. W końcu on też musi jakoś pocierpieć w małżeństwie, starszy Tyrell już swoje przeżył! I w zasadzie Leonard chyba średnio miał cokolwiek do powiedzenia jeśli chodzi o wybór swojej żony. No chyba, że mowa o ślubie, to pewnie możliwe, że mógłby się uprzeć i mieć oddzielnie. Lorent uniósł do góry brwi, patrząc obojętnym wzrokiem na brata.
- Jeśli twoja żona też będzie musiała wysłuchiwać jaki jesteś biedny, że nie urodziłeś się pierwszy, współczuję jej jeszcze bardziej niż wcześniej – powiedział, kiedy Leonard z niejaką zawiścią wspomniał o jego weselu. No cóż, razem z siostrami ślubu raczej nie weźmie, bo one zapewne będą miały swoje tam, gdzie będą musiały wkrótce zamieszkać. Dlatego ten niecny plan z pewnością nie wypali.
Ściągnął brwi, kiedy tamten wspomniał o jego byłej żonie. Może faktycznie nie było to wyjątkowo udane małżeństwo, ale na początku nie szło im tak źle. Zakładał, że gdyby chociaż jedna ciąża przebiegła zgodnie z planem, ich związek nie byłby aż tak tragiczny jak był.
- Przestań – mruknął tylko na jego niezbyt miłą uwagę. Nie lubił rozmawiać o swoim skończonym małżeństwie. Leonard na pewno dobrze o tym wiedział i chciał jedynie mu mocno dokuczyć. Starszy Tyrell przez chwilę milczał, czekając w zasadzie aż on sam się całkiem uspokoi i patrzył jak brat nalewa sobie wina.
- Żona też nie będzie wymagać – zauważył w końcu, wzruszając ramionami jak brat. Dobrze, że mimo swojego charakteru Leo nie chciał wstępować do gwardii. To byłoby zupełnie bezcelowe zdaniem Lorenta, który średnio wierzył i w Nocną Straż i Gwardię Królewską.
- Będziesz musiał sypiać z tą samą kobietą, więc zakładam, że będziesz musiał zacząć uważać, żebyś nie przyniósł matce swojego dziecka żadnych syfów z burdeli – powiedział a propo zmian weselszym tonem uśmiechając się lekko. Jak mu nie będzie pasować z pewnością nauczy się ignorować żonę. Tyrellowie mogą to mieć we krwi.
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 24, 2013 12:10 am

Sam nie zauważył zawiści w swoich słowach, więc niemile ukłuło go to, że dopatrzył się jej tam Lorent. Ale może właśnie to było problemem-nieuświadomiona zazdrość? W każdym razie Leonard był zbyt prostolinijny aby poddawać się tak głębokiej introspekcji, więc tylko przewrócił oczyma.
Miał ochotę powiedzieć, że jak na razie to on ma więcej przesłanek by współczuć przyszłej żonie Lorenta, wszak powinien był współczuć już pierwszej. Ale grymas na twarzy brata go powstrzymał.
Nie był aż tak pozbawiony empatii aby w nieskończoność wypominać mu tamto nieszczęśliwe małżeństwo. Wszak Lorent na pewno nie był zachwycony tym, że skończyło się ono śmiercią irytującej żony. Chyba czasami prościej jest ignorować niż żyć z irracjonalnym wyrzutem sumienia, prawda?
Taki właśnie irracjonalny wyrzut sumienia dopadł samego Leonarda po śmierci bratowej. Uświadomił sobie wtedy, że nigdy właściwie z nią naprawdę nie porozmawiał, nie licząc zwykłych, obowiązkowych wręcz pogawędek. Nie potrafił sobie też przypomnieć aby zaszczycił ją szczerym uśmiechem (choć miał nadzieję, że jednak kiedyś go zrobił), za to w najlepsze uśmiechał się ironicznie gdy tylko Lorent (albo siostry) mówił coś niepochlebnego na temat swojej małżonki.
Może właśnie wtedy, na pogrzebie pani Tully/Tyrell na dobre zrodził się w nim pewien rodzaj lęku przed powtórzeniem tego samego scenariusza.
-Jeśli kilkakrotnie spełnimy obowiązek wobec rodu, to nie wiem czy będzie specjalnie nawet wymagała i sypiania... rzucił dowcipem wprost z koszar i uśmiechnął się figlarnie. Raczej trudno mu było uwierzyć w to, że jedna ceremonia w obecności septona zmusi go nagle do monogamii. Tym bardziej przy kobiecie, którą pewnie lepiej pozna po ślubie niż przed. Liczył też na to, że "spełnianie obowiązku wobec rodu" pójdzie mu lepiej niż do tej pory szło Lorentowi, i że w miarę szybko dorobi się gromadki dzieci, które mogłyby coś odziedziczyć. Choć to dziedziczenie to akurat będzie ważniejsze w przypadku potomstwa Lorenta.
Powrót do góry Go down
Lorent Tyrell

Lorent Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
66
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 24, 2013 2:51 am

Miejmy tylko nadzieję, że Leonard nagle nie uświadomi sobie zazdrości i na dodatek nie stwierdzi, że jest na tyle głęboka, by postarać się wszelkimi sposobami dostać na pozycję dziedzica Wysogrodu! Lorent oczekiwał jego reakcji, lub jakiegokolwiek przytyku, ale młodszy Tyrell nie odpowiedział, czyli najwyraźniej musiał przetrawić, przemyśleć i tym podobne rzeczy to co powiedział starszy brat. Albo zwyczajnie chciał jak najszybciej o tym zapomnieć.
W zasadzie to byłoby całkiem uzasadnione, ponieważ żona Lorenta nie będzie najlepiej na świecie, szczególnie jeśli będzie się za bardzo wtrącała w jego życie. Może się okazać, że to Leo będzie lepszym mężem, kto wie!
Całe szczęście, że nie planuje mu tym zatruwać całego życia. W zasadzie Lorent raczej nie mówił za dużo na temat jak się czuje po śmierci żony, bo wstydził się, że oprócz tego, że było mu głupio, że to się tak skończyło, gdzieś tam też kryła się poniekąd ulga. Nie byli wtedy zupełnie w dobrych stosunkach i przy tej którejś z kolei ciąży nie potrafił już się nawet cieszyć tak, jak we wcześniejszych. Więc unikał tematu żony jak ognia, a wszystko łatwo można zwalić jedynie na żal, że rozstali się w tak nieprzyjemnej atmosferze.
Teraz jednak uśmiechnął się lekko na słowa Leonarda.
- Powinniśmy się więcej modlić do bogów o pomyślność jeśli chodzi o te obowiązki. Albo za to wypić – dodał po chwili zastanowienia i podszedł do brata, by stuknąć ich kielichy. No cóż, jeśli i tym razem któremuś z nich trafi się dziewczyna, która znowu nie będzie w stanie wydać zdrowego dziecka na świat, bo takie będą mieli fatum, z pewnością będą mieli mały kłopot. Lorent już się stresował na samą myśl, że znowu ciąże nie będą przebiegały tak jak powinny u jego przyszłej małżonki.
Powrót do góry Go down
Leonard Tyrell

Leonard Tyrell
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
58
Join date :
14/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 24, 2013 4:16 pm

Leonard przyzwyczaił się już do myśli, że Lorent będzie w przyszłości Lordem, a on sam pewnie dowódcą jego wojsk. Taka przyszłość zresztą całkiem mu odpowiadała, więc odzywająca się w nim czasem zazdrość była lekka, nigdy głęboka. Wszak naprawdę przykry los czekał ich siostry, które będą musiały rozjechać się we wszystkie krańce Westeros.
-O tak, wypijmy za przedłużanie rodu! przytaknął, parskając śmiechem i z ulgą przyjmując fakt, że atmosfera znów zrobiła się wesoła. Kłótnie lubił głównie w karczmach, gdy mógł puścić w ruch pięści albo radośnie rzucić o podłogę kuflem-emocje wyładowywał głównie tam, szybko i gwałtownie. Nie odnajdywał się natomiast w rodzinnych spięciach i wszystkich chłodnych przytykach. Podobnież, nie lubił zbyt długo zadręczać się niepokojącymi myślami, na przykład tymi dotyczącymi małżeństwa.
Dolał sobie wina i stuknął się z bratem kielichami, a potem wypił ochoczo.
-Myślisz, że długo jeszcze zostaniemy w Królewskiej Przystani? zmienił temat. Był tu głównie jako towarzystwo dla Lorenta i sióstr, więc to brata traktował jako szefa wyprawy. Prawdę mówiąc, było mu wszystko jedno ile tu zostaną-jeszcze nie zdążył się znudzić miastem, postanowił więc zaplanować sobie kilka nocnych wypraw poza mury Czerwonej Twierdzy. Albo najlepiej nic nie planować i pójść na żywioł.
Powrót do góry Go down
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySob Maj 25, 2013 1:36 am

MG

Wtem do uszu obojga panów Tyrellów dobiegł dźwięk pukania w drzwi. Któż mógł teraz przerywać odpoczynek jegomościom, ciężko było stwierdzić na podstawie samych odgłosów wydawanych uprzejmą prośbą o wejście.
- Panie, Panie... - zaczął strażnik strzegący wejścia zwracając się do obojga - Ktoś z Królewskiej Przystani przesyła prezent. Posłaniec prosi o wejście, twierdzi, że musi koniecznie przekazać tę przesyłkę osobiście. - rzekł męski głos za drzwi.
Co teraz zrobią nasi Tyrellowie? Oto małe wyzwanie dla panów z komnaty


:)
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza :: Komnaty gościnne-