a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata



 

 Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Komnata   Komnata EmptyCzw Lip 11, 2013 11:23 pm

Znowu wydech, kolejny raz Caster wypuścił głośno powietrze jakby licząc na to, że tym razem wraz z wytchnieniem odejdą również jego problemy. Twarz miał schowaną w dłoniach, wyglądał na załamanego, zamyślonego. Jego skóra przybrała odcień bieli porównywalny z blednącym trupem, drżał na całym ciele, czuł, że serce ściska mu niezwykły mróz (choć mieli środek lata). To wszystko nie było efektem ni choroby, ni strachu, a śmierci. Młody podniósł łeb z nad palców - przed nim leżał najstarszy rodzeństwa, Hurley Greyjoy. Proste czarne szaty idealnie prezentowały się na jego muskularnej sylwetce, zero zdobień, biżuterii, nawet nie miał pasa z mieczem u boku - tak go wnieśli zeszłej nocy - zdążyli tylko umyć ciało z brudu, a następnie przywdziać w szaty. Normalnie powinno się go przewieźć do Pyke z należnymi honorami, lecz gdy w Królewskiej Przystani przebywał Greyjoy, zmieniało to nieco postać rzeczy.

Caster z ociąganiem sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął nie małą chustę, zawsze miał przy sobie choćby jedną, bo tego wymagała etyka zawodowa. Tym razem jednak nie wycierał on rąk z krwi torturowanych, wycierał krople potu na czole i szyi.
- Kurwa, Hurley... - zaklął cicho, jakby z pretensjami - Bracie...jak możesz? - dodał łamiącym się głosem. Jęknął jeszcze, a następnie poderwał z krzesła, przewracając je tym samym na ziemię. Był zmęczony czuwaniem, roztrzęsiony i niepewny. Miał dość.
- J-jak możesz?! - jego głos niósł się po całej sali, w końcu wybuchł. Chwycił dłońmi za kraniec blatu biurka (które do tej pory miał za plecami) i gwałtownym ruchem przewrócił mebel na bok. Chwilę później już leciały na podłogę żelazne statywy z świecami, pergaminy, pogrzebacz. W przypływie szału mężczyzna podniósł z ziemi krzesło, na którym siedział i począł łupać nogami o ścianę i biurko, ledwie wrzeszczał przez zdarte gardło:
- Jak możesz nas zostawiać?! Jak możesz umierać, gdy potrzebuję cię?!! HURLEY!! - niemalże ryknął, złość kipiała z niego jak chyba nigdy wcześniej, kolejne rzeczy szły w odstawkę i dopiero po niecałych dwudziestu minutach młody kraken oprzytomniał. Nie miał już siły żeby przewracać rzeczy, które przeniesiono mu z pokładu. Usiadł na przewróconym biurku zwracając twarz w stronę trupa swojego starszego brata, który dumnie spoczywał na blacie stołu (jedynego, którego Caster nie przewrócił) przykrytego czarnym obrusem. Ktoś inny zauważyłby, że wygląda majestatycznie, ale nie on. Najwyższy egzekutor kipiał gniewem. Zadaniem Greyjoyów jest żyć silnymi, a po każdym ciosie powstawać kolejny raz silniejszymi. Caster sądził, że Hurley wie o tym i stanie się przykładem dla innych, a teraz pozostało mu tylko jedno.

Długo jeszcze siedział w komnacie. Czas zabierały mu porządki, wysyłanie kruków i modlitwa - choć tyle powinien dla niego zrobić.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySob Lip 13, 2013 4:18 am

/Dzielnica Mieszkalna

Szczęście im sprzyjało. Drzwi ustąpiły, a za nimi ukazał się  znany obraz charakterystycznego dla Królewskiej Przystani budownictwa. Musieli być gdzieś w dzielnicy mieszkalnej. Pora dnia też sprzyjała. Może nie było jakiegoś wielkiego tłumu, lecz i tak łatwo można było zmylić pościg, wtopić się w tętniące życiem miasto. Udało im się. Żyli. Prudence jednak dalej była nieprzytomna. Oby tylko to nie było coś bardziej poważnego od zwykłego omdlenia...

Wiedział gdzie powinien zmierzać. Prosto do Czerwonej Twierdzy. Tam na pewno powiedzą mu gdzie znajdzie Egzekutora. Tylko czy uda mu się tam wejść? Był nikim, a ktoś taki nie miał prawa wchodzić w mury zamczyska, które górowało nad stolicą. No ale miał swoją przepustkę. Przepustkę, która z każdą minutą ciążyła mu coraz bardziej.

Charakterystyczny i powszechnie rozpoznawalny wisior Prudence, bo ona sama chwilowo nie była raczej zbyt pomocna, faktycznie działał cuda. Już pierwszy napotkany patrol Złotych Płaszczy podporządkował się całkowicie na żądanie pomocy. Vardis, wraz z Krakenką na plecach i eskortą straży miejskiej przebijał się przez ulice, zmierzając do wyznaczonego celu.

Vardis był zbyt zmęczony i zbyt skupiony na nie przewróceniu się by zagadywać strażników. Jego uwagę przykuły jednak przestraszone spojrzenia, które wymienili eskortujący, gdy zobaczyli nieprzytomną Greyjoyówne. I te ich szepty... Coś o morderstwie, o Dziedzicu rodu Krakena... Czy to wszystko to jakiś większy spisek? Czy ktoś chce na zawszę pozbyć się Greyjoyów? Cóż. Może niedługo uda mu się uzyskać odpowiedź na te pytania. Nie był może jakoś szczególny związany z rodem panującym na Żelaznych Wyspach, był jednak żelaznym człowiekiem, tak jak i oni, a to zobowiązywało. No i mógł mieć pewność, że jakikolwiek atak na lordowską rodzinę nie pozostanie bez odzewu, a to mogło prowadzić tylko do jednego. Wojny. A ta oznaczała możliwość zarobku dla ludzi takich jak on.

W Twierdzy skierowano ich prosto do pokoju, w którym miał przebywać Caster. Vardis nie chciał żadnego maestra, nikogo. Jeśli coś się działo, to tylko żelaznym ludziom można było teraz ufać. Stanął przed drzwiami i załomotał w nie. Chciał poczekać na odpowiedź, wiedział, że tak wypada. Tu jednak, na samym końcu, gdy wreszcie mógł odrobinę odsapnąć, dopadło go zmęczenie. Potworne zmęczenie. Wiedząc, że nie wytrzyma choćby chwili dłużej, nie bacząc na potencjalne konsekwencje, wszedł do środka.

- E... Egzekutorze! Był napad... - Wychrypiał. Czuł, że zaraz się przewróci. Chciał zrzucić niesioną dziewczynę na ziemię, wiedział jednak, że takiej bezczelności nikt mu już nie wybaczy. Ostatnimi resztkami sił opadł na kolano i ułożył Prudence ostrożnie na podłodze. -Żyje. Opa... Opadła tylko... opadła z sił. - Wysapał, po czym samemu klapnął na posadzkę, opierając się plecami o ścianę i przymykając oczy. Wciąż był przytomny, tak jednak o wiele łatwiej było uspokoić rozbiegane myśli. Wciąż miał jednak w głowie ostatni widok, który zarejestrował. Połamane resztki mebli, Castera skrobiącego coś piórem po pergaminie i bladego, martwego mężczyznę, Hurleya Greyjoya, dziedzica spoczywającego na stole, który zdobiło czarne sukno.

No to kurwa pięknie...
Powrót do góry Go down
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Lip 16, 2013 2:40 am

Drzwi rozwarły się niepostrzeżenie z trudnym do przeoczenia głośnym łomotem, Caster odruchowo w takim rumorze sięgnął do rękojeści szabli, którą dzierżył u boku niemal zawsze. Uczono go od małego, że Żelazny powinien w miarę swych możliwości nigdy nie tracić broni, być gotowym do nieustającej i natychmiastowej walki. Jednak po tym jak do izby wparowała Prud... nie, inaczej... po tym jak Vardis padł wycieńczony u progu jego komnaty z nieprzytomną panną Greyjoyówną, cóż... poczuł się lekko zaszokowany. Osunął się z biurka jakby miał upaść, ale gdy jego stopy dotknęły ziemi stanął stabilnie, postawił krok w kierunku wyjścia, potem kolejny i kolejny zbliżając się powoli do nieprzytomnej i jej wybawiciela. Twarz naczelnika nie była blada, ba! W jego spojrzeniu nie było zmęczenia, a... złość? Tak, złość.
Wtem w wejściu stanęła jego osobista służka. Młody uniósł dłoń w geście powstrzymania, a następnie nie odrywając wzroku od Vardisa zwrócił się w stronę służby:
- Zajmij się nimi. - rzekł z ochrypłym głosem, na chwilę skupił spojrzenie na służce - Przynieś wodę, sprowadź medyka, zacznij być użyteczna do ciężkiej cholery! Chce jeszcze tuzin ludzi z Potwora! Ruchy! - zażądał stanowczo i to wystarczyło by kobieta zniknęła w ułamku sekundy, Topielec wrócił spojrzeniem do Vardisa.
- Spokojnie, Żelazny, jak cię zwą? - zapytał już nie tak rozeźlony - Normalnie zażądałbym wyjaśnień tego waszego wparowania do komnat gościnnych, ale mamy teraz na głowie ważniejsze rzeczy... wygląda na to, że wyspiarze zostali zaatakowani. Lwy z Zachodu znieważyły mojego brata, a teraz TO! - dłonią wskazał na bladą, zmarnowaną i nieprzytomną siostrę. Mówiąc począł zaciskać pięść - Tego nie można wybaczyć. Szczególnie teraz winny jestem być dla innych przykładem, ale krew we mnie kipi, pragnę śmierci tej szui, która stoi za tym wszystkim... hah, ale po co ci to mówię? Dziękuję za pomoc jaką udzieliłeś Prudence. - rzekł, po czym odszedł kawałek w stronę okien, nie był wylewny i głupi - wolał w spokoju poczekać na medyka zamiast dodatkowo męczyć żelazną damę.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Lip 16, 2013 4:15 am

Vardis oddychał głęboko, uspokajając gnębiącą go zadyszkę. Oczy otworzył ponownie dopiero, gdy Caster zwrócił się do Niego z pytaniem. Zerknął w stronę drzwi, sprawdzając, czy służka już się oddaliła, po czym powoli zaczął się podnosić. Chwila słabości przed kimś tak znaczącym i tak mogła go już słono kosztować. Tym bardziej, że to właśnie ten moment miał zadecydować jak zrealizuje swoją przepustkę do lepszego świata.

Wyprostował się. Domknął drzwi pokoju i zmierzył szlachcica spojrzeniem. W ustach nagromadziła mu się gęsta od wysiłku ślina. Chciał splunąć, lecz jako, że nie było to na to ani zbyt dobre miejsce, ani czas, zamemłał jedynie ustami i przełknął jej nadmiar.

-Vardis Pyke, Topicielu. - Skinął lekko głową, co i tak było, jak na Żelaznego, dużym wyrazem szacunku. Vardis nie miał zamiaru serować, lordować, czy co tam sobie jeszcze innego szczury lądowe powymyślały. Na Wyspach liczyła się siła, a każdy ich mieszkaniec doskonale wiedział kim jest Caster i jak uzyskał swój przydomek. Nie było lepszego określenia by oddać swój szacunek.

- Lwy? - Wypalił. Mogło to zabrzmieć dość głupio, ale faktycznie się zdziwił. Nigdy nie przepadał za tymi lalusiowatymi blondaskami, których uważał za półgłówków. Ale czy byli aż takimi idiotami by atakować ród Krakena? Kto wie, kto wie... Co jeśli to faktycznie prawda? Co jeśli to oni to wszystko zaplanowali? A nawet może więcej niż to? Coś w tym mogło być. Trzeba było szybko kombinować. Może uda się coś na tym wszystkim zyskać... No i nie pozostawiało wątpliwości to, że śmierć dziedzica powinna zostać pomszczona, bądź co bądź to był poważny cios we wszystkich Żelaznych Ludzi.

- Być może, Egzekutorze, to wszystko się łączy? Być może Lwy faktycznie stoją za tym wszystkim? Twoją siostrę porwano. Ludzie w czerni, bez oznaczeń, pewnie najemnicy. I to drodzy. Gdybym przybył choćby chwilę później... różnie by to mogło być.- Mruknął gniewnie i mimowolnie przeciągnął dłonią po koziku. Swoją drogą dobrze, że nie wpadł tu z widłami. Cholera wie kiedy i gdzie je zgubił, ale wyszło mu to na dobre. - Wszyscy wiedzą, że na Zachodzie źle się dzieje. Głodują. Jedyna ich nadzieja w połowach i handlu morskim. A jedynym dla Lwów zagrożeniem i konkurencją są Żelaźni Ludzie. A nic Wysp bardziej nie zdestabilizuje niż śmierć dzieci Starego Krakena... Wszystkich.- Cały czas wpatrywał się w rozmówcę. Starał się mówić najlepiej jak umiał, chcąc uchodzić za kogoś więcej niż zwykłego żeglarza. Błogosławił przy tym wyprawy kupieckie, które dały mu możliwość nabrania nieco więcej ogłady niż miała większość jego rodaków.

- Nie śmiem nic sugerować, ale jeśli mogę... Jestem Żelaznym Człowiekiem, myślę, że Nasi Bracia i Siostry poparliby mnie w tym. Każdemu kto ośmielił się podnieść rękę na kogoś z Nas, tym bardziej na tych, którzy władają Wyspami, powinno się tą rękę uciąć. Żelaźni ludzie z chęcią zrobią to w czym są najlepsi. Zapłacą za zniewagę żelazem.-
Powrót do góry Go down
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Lip 17, 2013 11:01 pm

Mimo, że okoliczności nie dawały wytchnienia młodemu to wyjątkowo wsłuchał się w słowa Pyke. Pośród Żelaznych są w końcu ludzie gotowi do wielkich czynów, jednak mało który z nich wykazuje się spośród reszty zmysłem obserwacji i umiejętnego dobierania faktów. Większość mogłaby nie zrozumieć jak śmierć jednej osoby może cokolwiek znaczyć dla nich, dalece oddalonych od lądu, skupionych na codzienności. Vardis znał tę wartość, naczelny w pewnym momencie przyłapał się na tym, że intrygują go słowa przeciętnego marynarza. Na swój sposób myśleli podobnie, w dodatku ocalił jego siostrę od pewnej zguby, czy można jednak było mu zaufać? Znajdzie się na pewno odpowiedni sposób żeby się przekonać.
- Przeciwnika nie wolno lekceważyć, zapamiętaj to Pyke. - specjalnie skarcił go wymieniając bękarcie nazwisko. Mowa była o sprawach wielkiej wagi młody Greyjoy poczuł się trochę urażony, zbytnią nachalnością marynarza. Cóż, nie można się było skarżyć na wszystko, nie każdy zna ogładę, jednak trzeba było przyznać, że w tym nieco idealistycznym, zadufanym gadaniu... było coś z sensem. - Już nas nie zlekceważą, o nie. - rzucił bardziej do siebie, niż kogokolwiek innego.

Wtem do drzwi zapukała pojedyncza osoba, dłoń Castera od razu powędrowała ku rękojeści, był to już chyba wyuczony nawyk.
- Służba z medykiem! - rzucił kobiecy głos z drugiej strony.
- Wejść! - odpowiedział krótko i zwięźle. Zaraz potem do środka wlała się pokaźna grupka interesantów. Co ciekawe medyk odziany od stóp do głów w biały habit i fartuch od razu wiedział, kim powinien zająć się w pierwszej kolejności. Padł na kolana obok Prudence jakby uchodziły z niej ostatnie oddechy - potem miało miejsce wiele misternych rzeczy, o których Caster nie miał ni cholery żadnego pojęcia. Masaże, zioła, napary, diagnozowanie... cóż... egzekutor znał się na bólu, ale nie na leczeniu.
Zaraz za medykiem do komnaty wparowały jeszcze dwie służki - jedna z wiadrem czystej studziennej wody by mogli się nieco przemyć, druga niosła dwa bochenki chleba, cztery laski kiełbasy i dwa kufle grzanego miodu w drugiej ręce. Zaradne to dziewczyny, nie ma co! Szczęśliwie wraz z nimi jako ostatni weszli marynarze Castera, załoganci "Potwora z Pyke". To oni pomogli ustawić stół i kilka krzeseł aby panie miały gdzie ułożyć strawę i napitek. Panowie różnili się od siebie nieznacznie - każdy z dwunastu marynarzy był wojownikiem mórz, każdy prezentował wzorową muskulaturę, wzorowy zbiór ran, skaleczeń i blizn oraz wzorowy entuzjazm Żelaznych. Stali cicho zabijając wzrokiem wszystko co się ruszało w oczekiwaniu na rozkazy.
- Vardisie, nie krępuj się. Jedz. Pij. Nie płać. - rzucił młody wskazując gestem ręki na zastawę, którą przyszykowały im panie. Dopiero gdy zasiedli spokojnie za stołem, a Caster upił porządny łyk złocistego piwa, począł mówić dalej:
- Nie będę gadał po próżnicy i powiem wprost: Potrzebuje ludzi takich jak ty, Vardis. Oddanych. Wierzę, że znasz mój lud, znasz krew Żelaznych jako własną i szanujesz ród, co widać po tym co dzisiaj uczyniłeś dla nas. - tutaj zrobił krótką pauzę, westchnął - Chcę dać ci szansę, której odmówiłem wielu. Jeśli po posiłku postanowisz zostać tutaj ze mną i opłakiwać zmarłych, oglądać chorych to nie musisz robić nic. Zostaniemy w stolicy i poczekamy, aż sytuacja wróci do normy, a wtedy powrócimy do siebie, na Żelazne Wyspy. Wtedy... nikt nie pomści mojego brata, nikt. - znowu przerwał, zbliżył kufel do ust i upił kolejny łyk. Czuł jak słodycz i ciepło zalewają jego ciało jednocześnie to błogie uczucie dawało ukojenie zszarpanym nerwom, przynajmniej na jakiś czas.
- Jeśli wyjdziesz w towarzystwie tych panów - tu kiwnął głową na tuzin załogantów - to będą eskortowali cię na zachód do pewnego punktu na pograniczu. Na miejscu czekają nasi, poprowadzisz ich, dasz cel... oto moja próba. Przynieś mi dumę, a obiecuje, że się nie zawiedziesz, co ty na to? Jesteś osobą, za jaką cię posądzam? - ...i kolejny łyczek miodu, pyszności.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Lip 18, 2013 3:53 am

Przyjął przytyk spokojnie. Ba. Uśmiechnął się nawet nieznacznie. Sposób w jaki odpowiedział Caster dawał pewność, że teoria żeglarza mogła być trafna. Mniej lub bardziej, ale jednak. A przynajmniej była zbliżona do tej, snutej przez samego Egzekutora. Vardis wiedział, że kroczy po krawędzi, teraz jednak miał pewność, że warto było ryzykować. Punkt dla niego. Teraz tylko tego nie spieprzyć... Chciał coś powiedzieć (tak, ta jego niewyparzona gęba), ale na szczęście przybycie medyków mu to skutecznie uniemożliwiło.

Propozycja wspólnego posiłku go zaskoczyła. Nie wiedział jak się zachować. Widok nakrytego stołu obudził skurczony, będący jak dotąd pod wrażeniem ciągu zdarzeń żołądek, który gwałtownie zaczął domagać się solidnego posiłku. Z drugiej jednak strony... No cholera. Jak to? Z samym Egzekutorem do obiadku? Pięknie. No ale zabrnął już tak daleko, że nie sposób było się wycofać.
No i ten cholerny głód.

Przysiadł niepewnie na krześle, spoglądając to na Castera, to na talerz przed sobą. Kiedy Topiciel zaczął nieśpiesznie upijać miód ze swojego kufla, postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji. Tylko spokojnie. Nie wszystko na raz. Nie jak świnia, do cholery! Starając się stosować do krążących mu po głowie myśli, jak najstaranniej ograniczając swoje zapędy, zaczął pochłaniać ustawione przed nim jadło. Dopiero pauza w przemowie Castera sprawiła, że prędko przepił miodem i przełknął to co miał w ustach, wiedząc, że najwyraźniej dobrnęli do punktu kulminacyjnego. Skoncentrował wzrok na szlachcicu, czekając na to, co miało nastąpić.

Myśli kołatały się w jego głowie mocniej wraz z każdym kolejnym wypowiadanym przez Castera słowem. Spojrzał tęsknie na niedokończony posiłek, domyślając się, że druga propozycja nierozerwalnie wiązać się będzie z jego przerwaniem. No ale szansa, to szansa. Czy nie tego chciał? Czy nie po to było to wszystko? Tak, zrobi co tylko będzie trzeba, by się wybić.

-Na zachód? Nasi? - Mruczał pod nosem, powtarzając cicho wypowiedziane przez Egzekutora słowa. Oczy mu się rozszerzyły, a usta wykrzywiły w nieznacznym uśmiechu wyrażającym zrozumienie. Czy to możliwe, że byli już gotowi? Czy on naprawdę chciał by Vardis, nie, nie ktoś inny, ale ten właśnie Vardis w jego imieniu odpłacił za wyrządzoną Żelaznym potwarz? Dowodził już kiedyś rajdem, ale o jakich ilościach Naszych mogła być tu mowa? No i czego tak właściwie się po nim spodziewano? -Ale...- Ugryzł się w język. Co jeśli to jest po prostu jakaś próba? Więcej rozwagi! Podniósł się, a następnie przyklęknął przed swoim suwerenem.

- Utopiony Bóg pobłogosławił mnie solą, kamieniem i stalą. Czas wykorzystać Jego dary. Pojadę, gdzie tylko mnie wyślesz, Topicielu. Zrobię co tylko będzie trzeba. Nie spocznę póki każdy z tych zdradzieckich kundli nie przekona się na własnej skórze z czego żyje lud Krakena i co znaczy gniew członków Jego rodu. -
Powrót do góry Go down
Prudence Greyjoy

Prudence Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
295
Join date :
28/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Lip 19, 2013 6:53 pm

Kap. Kap. Kap. Prue nie do końca wiedziała co się działo. Leżała? Gdzie? Dochodziły do niej głosy, gdzieś daleko. Nie do końca wiedziała, co się dzieje. Powoli zaczynała wracać do tych tutaj.
Była zamknięta! Jeszcze ostatnio. Zaczęło się od polowania z Targaryenówną. Głodni wieśniacy.. uciekły. Wtedy trafiły do lasu, tak w lesie trafiły do niewoli po raz pierwszy. Zostały uratowane, do tej pory nie wie jak znalazła się w tej piwnicy, dostała, nie raz. Ból powoli powracał. Nie było chyba części ciała, która by jej nie doskwierała. Chyba nigdy, jak do tej pory nie było z nią aż tak źle, jednak zawsze może być gorzej. Musi być twarda, nie może pokazywać słabości, inni mogą to wykorzystać. Nie chce, by inni widzieli jej ból. Pamiętała, że jakimś cudem udało się jej uniknąć wyrwania języka. Pyke.. tak, przypomniała sobie o członku swej załogi, który dziwnym zbiegiem okoliczności znalazł się w tej samej piwnicy, nie obchodziło jej, co on tam robił, grunt, ze był. Inaczej zapewne by teraz nie żyła. Miała dług do spłacenia, nie lubiła takich sytuacji, wolałaby nie musieć nikomu niczego oddawać, tym bardziej życia.
Nie do końca rozumiała treść rozmowy. Miała problemy z koncentracją. Bała się otworzyć oczy, nie wiedziała bowiem, gdzie się znajduje. Czy Pyke zaprowadził ją do bezpiecznego miejsca? Ważne, że jeszcze żyje. Wyczuwała obecność jakichś osób, ktoś się nią zajmował. Nie miała jednak siły, by się ruszyć. Dopiero po jakimś czasie otworzyła oczy.
- Gdzie..- Rzekła zachrypniętym głosem. Potrzebowała wody. Próbowała podnieść się na łokciach, by móc rozejrzeć się po tym miejscu. Gdzie trafiła tym razem? Było na pewno lepiej niż ostatnio, ale na ile? Ile by ona oddała za to, że znalazłaby się na Latającej Cholerze. Stęskniła się za morzem, po tych dziwnych historiach stwierdziła, że ląd zdecydowanie nie służy Żelaznym Ludziom. Ciekawe, gdzie są jej bracia, ciekawe, czy któryś z nich zauważył jej nieobecność. To dziwne, ale wydawało jej się to w tej chwili ważne. Ona by ich szukała. Przecież to ta sama krew.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Lip 26, 2013 1:02 pm

na prośbę graczy, uwalniam Pru, by mogła opuścić temat

MG


Czas mijał szybko, a Żelazna Dama wracała do zdrowia, doglądana przez gorliwego Maestra. Mimo jej przygód, wydawało się, że kobieta jest silniejsza od wielu mężczyzn, a jej hartu ducha nie złamie byle gwałciciel czy próba wyrwania jej języka. Podczas gdy młody Greyjoy omawiał sprawy wielkiej wagi ze swym nowym sojusznikiem, Żelazna Dama miała się coraz lepiej. W końcu, była już w stanie chodzić i rozmawiać z posłąńcami, którzy nie mieli dla niej dobrych wieści. Dziedzic rodu Greyjoy nie żył! Ludzie Greyjoyów przekazali Prudence podejrzenia Castera oraz Vardisa, kierując chć zemsty w stronę Lannisterów...
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPon Lip 29, 2013 3:11 pm

na prośbę graczy, małe uzupełnienie


MG

Rozmowy między Casterem a Vardisem trwały długo. Bardzo długo. W końcu mieli niełatwe decyzje do podjęcia. Pewnej nocy Caster Greyjoy zamknął się samotnie w swej ibie. Przez długie godziny pisał na pergaminie rozkazy, które następnie dostarczono Vardisowi oraz Prudence.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza :: Komnaty gościnne-