a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Sala Obrad



 

 Sala Obrad

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 8:44 pm

Sala Obrad Tumblr_m5vznaryEl1r3xo1qo13_r1_500
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 9:05 pm

Aemon wyczekiwał dzisiejszego dnia już od wielu tygodni, wreszcie miał wziąć udział w turnieju na własnych ziemiach i miał nadzieję przynieść chwałę swojemu rodowi. Jednak wydarzenia poprzedniego dnia skutecznie pokrzyżowały jego plany. Rana lewego ramienia nie była poważna, jednak wykluczała go z każdej konkurencji, a już na pewno tej, w której najbardziej chciał wziąć udział.
Wściekły udał się do Sali Obrad, gdzie ponoć oczekiwał go brat. Choćby miał najpodlejszy humor, królowi się nie odmawia, więc młody Targaryen oporządził się i był gotowy do każdego typu rozmowy. Biorąc pod uwagę to, że rano dowiedział się o ataku Tullych na Doline Arrynów, już chyba nic nie mogłoby go zaskoczyć. Od rana w jego głowie kłębiły się pewne podejrzenia, co do zeszłego wieczora, ale jak dotąd nikomu ich nie zdradził. Upewnił się za to, że jego spotkanie z bratem będzie ściśle tajne, a wstęp do Sali będzie mieć tylko i wyłącznie rodzina. Na zebranie Rady Królewskiej będzie jeszcze czas.
Straże otworzyły przed nim drzwi, a Aemon znalazł się w niewielkim pomieszczeniu z długim stołem, otoczonym potężnymi krzesłami. Zajął miejsce na jednym z nich i sięgnął do misy, znajdującej się na środku stołu. Wydobył z niej świeże jabłko i wgryzł się w nie. Dopiero gdy przełknął, zdał sobie sprawę z tego, jaki był do tej pory głodny. Zeszłego wieczoru niewiele jadł, zajęty był głównie tańcem z przyszłą małżonką, rozmową z Aidanem, jego siostrą, Lyrą Arryn i Aylwardem Baratheonem. A potem na jego oczach rozegrał się ten cały zamach, więc kto normalny myślałby w takiej chwili o jedzeniu?
Aemon oparł się plecami o krzesło i zaczął bębnić palcami po stole w oczekiwaniu na nadejście brata. Zapowiadała się ciekawa pogawędka.
Powrót do góry Go down
Fire and Blood

Fire and Blood
Włości Korony
Liczba postów :
465
Join date :
23/03/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 9:41 pm

Zmierzając szybko w stronę Sali Obrad, nie potrafił opanować gniewu, rosnącego w jego wnętrzu z każdą sekundą. W audiencjach nie widział niczego złego, w końcu dobry król powinien słuchać i pomagać poddanym. Jednak dzisiaj czekał z niecierpliwością na ich zakończenie. Te prośby starego Freya czy Greyjoya były niczym w porównaniu z informacjami, jakie przyniósł herold. Pierwszym uczuciem, jakie go wtedy ogarnęło, było zdziwienie. I niedowierzanie. Kto mógł być na tyle nierozsądny, by porywać się na wojnę podczas pierwszego dnia jego panowania? I czy on naprawdę musiał mieć takie szczęście, by rozwiązywać ten poważny problem krótko po swojej koronacji? Toż to nawet nie doznał wszystkich wspaniałości bycia królem, a jedynie samych niekoniecznie wspaniałych wydarzeń. A może to był znak od..? Nie, odrzucił tę myśl równie szybko, jak pojawiła się ona w jego umyśle. Żadna boska siła nie zamierzała mu wmawiać, że nie nadaje się do panowania, a nawet jeśli próbowała, miał ją głęboko w poważaniu.
Wpadł z impetem do Sali, otwierając gwałtownie drzwi i instruując wcześniej strażników, by zostali przed pomieszczeniem. Omiótł miejsce spojrzeniem i z zadowoleniem zauważył już czekającego na niego Aemona. Bardzo dobrze, że zjawił się tak szybko. Nie był w odpowiednim nastroju na czekanie na kogokolwiek.
Bardziej opadł, niż usiadł na krzesło i przez chwilę miał ochotę sięgnąć po stojący niedaleko puchar z winem, ale szybko się rozmyślił. Musiał mieć czysty, niczym niezmącony umysł. Spojrzał na brata i nie zamierzając bawić się w uprzejmości, rzekł:
- Cieszę się, że tak szybko przybyłeś. Mamy poważny problem do omówienia. – Nie, żeby on sam nie potrafił podjąć dobrej decyzji. Po prostu lubił znać zdanie innych na omawiany kłopot. A zdanie Aemona dosyć go interesowało.
- Chyba nie muszę mówić, o co chodzi. Co ty byś na moim miejscu zrobił z tymi przeklętymi Tullymi i Arrynami? – Powstrzymał irracjonalną chęć zabębnienia palcami o stół i patrzył po prostu przenikliwie na brata. Obraza majestatu, chodziło mu po głowie. Gdyby był jakimś okrutnikiem czy szaleńcem, pewnie już ich głowy nabite na pal straszyłyby przechodniów. On jednak na razie próbował rozwiązać to w miarę.. bezkrwawo. A może tylko tak sobie wmawiał, bo jakaś część jego jaźni wyrywała się ochoczo na myśl o ukaraniu dwóch rodów.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 10:08 pm

Od razu zauważył, że jego brat jest poddenerwowany. Być może nie byli nigdy przesadnie zżyci, ale umieli odgadywać swoje nastroje w mgnieniu oka. Na dodatek obaj byli Smokami, a to zobowiązuje. Ucieszył się, że Aerys dba o jego zdanie. Skłonił lekko głowę, oddając mu należny szacunek jako królowi, po czym rozpoczął swój wywód.
-Rozmyślałem nad tym od rana - przyznał, zresztą zgodnie z prawdą - A każda następna teoria wydaje się być bardziej szalona od poprzedniej. Nie powiesz mi, że nie połączyłeś tego ataku z zamachem.
Spojrzał uważnie na brata. Wiedział, że ten był przeczulony na wszelkie teorie spiskowe, ale nie zamierzał ukrywać przed nim tego, co wydedukował.
-Zamachowcy znajdowali się na sali, bardzo prawdopodobne, że weszli pod płaszczem jednego z rodów. W dzień koronacji część Tullych klęka przed Tobą, a druga, za Twoimi plecami atakuje naszych sąsiadów, burząc pokój. Jego chorąży, stary Walder Frey, zupełnie nieoczekiwanie łapie zamachowca, choć w starciu z jakimkolwiek zdrowym mężem raczej nie miałby szans. W zamian dostaje miejsce w Radzie... mam mówić dalej? Za dużo tu dla mnie zbiegów okoliczności.
Aemon aż podniósł się z krzesła, bowiem te wszystkie teorie działały też na niego. Obszedł stół dookoła i dopiero potem zdecydował się mówić dalej.
-Zapytasz pewnie, gdzie w tym wszystkim odnajduje się trup młodej Freyówny? Ano, przecież oni się mnożą tak szybko, Walder ma pewnie z osiem wnuczek, jedna za cenę Korony to chyba nie jest zbyt dużo.
Nie chciał namawiać brata do nie wiadomo czego, ale to była jedyna racjonalna teoria, jaka przyszła mu do głowy.
Ponownie zajął swoje miejsce i zerknął, jak jego brat reaguje na te wszystkie rewelacje.
-Pytasz, co bym zrobił na Twoim miejscu. Nie wiem, na szczęście na nim nie jestem - pozwolił sobie na niewinny żart - Ale masz na miejscu panny Tully. Przytrzymaj je, przepytaj. Poczekaj na reakcję Arrynów. Wyślij szpiegów.
Wzruszył ramionami, będąc pewien, że o to ostatnie jego brat zadbał już dawno.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 10:43 pm

Całe zamieszanie dziwnym trafem nie zrobiło na niej większego wrażenia. Może dlatego, że nie uczestniczyła w balu, a zwyczajnie wróciła do swojej komnaty i to tam spędziła większość czasu, niefortunnie omijając całe zamieszanie związane z zamachem, Freyami i atakiem na Dolinę Arrynów. Była złą królową? Nie koniecznie, w końcu tak na prawdę nie miała zbyt wiele do powiedzenia, póki co powinna grzecznie trwać u boku Aerysa i skromnie potakiwać głową, bo tak trzeba, tak należy i tego się wymaga. Tym samym mogła bardzo dobrze zorientować się w sytuacji: ludzie milczący byli zwykle najlepszymi obserwatorami. Mimo wszystko powinna była jednak przejąć się losem swojego brata, mógł on w bardzo krótkim czasie zostać pozbawiony życia i co... ważniejsze, sprawić, że ona sama w bardzo szybkim tempie z mężatki stałaby się wdową. Nie była to wizja najgorsza, ale wolałaby łagodniejszego rozwiązania sprawy, jeśli w ogóle miałaby jakiekolwiek pole manewru, wyboru.
Nie miała jednak powodu do tego by chować się w swojej komnacie jak tania dziwka przyłapana na niezręcznej sytuacji. Zwyczajnie ubrała się w jedną czerwono-czarnych sukien, których to miała na pęczki (jako przedstawicielka rodu Targaryenów, rzecz jasna) i opuściła swoją komnatę sypialną by potem za informacją jednego ze strażników ruszyć w kierunku Sali Obrad. Jej kroki dźwięcznym echem odbijały się od posadzki Czerwonej Twierdzy, lawendowe ślepia skupione były na ogromnych wrotach, które otworzyły się chwilę po tym gdy Ravath znalazła się centralnie przed nimi. Nie spojrzała nawet na odźwiernych, nie miała na to czasu, była natomiast bardzo zainteresowana sprawą rodzinnego zebrania. Czyżby Aerys zaczął obawiać się o swoje życie bardziej niż mogłaby przypuszczać? W końcu powodów miał co niemiara. A może rozmowa miała dotyczyć czego innego? Cóż, w każdym bądź razie wczorajsze emocje (a było ich rzeczywiście sporo) z całą pewnością miały wyjść dziś na światło dzienne.
- Bracie - skinęła pierw do Aemona, ponieważ ten znajdował się niemalże na przeciw niej, po chwili natomiast oddała należny szacunek królowi, dygając na jego widok niczym rasowa królewna - Mój Królu - zdecydowanie nie była przyzwyczajona do tego, by swojego własnego brata nazywać mianem króla, ale preferowała tą nazwę niżeli "męża". Wciąż było to dla niej po prostu nierealnym zjawiskiem, nawet jeśli podobne zdarzenia miały miejsce w przeszłości. Bez pytania usiadła nieopodal Aerysa.
- Wyślij szpiegów... - uśmiechnęła się subtelnie - Pamiętam kiedy te słowa nie wiązały się z żadną obietnicą prócz tym, że chwilę później Aerys przyprawiał cię o ból - zaśmiała się. Ah! Nieco beztroski... może nie na miejscu, zdecydowanie nie na miejscu. - Zamierzasz coś z tym zrobić Mój Królu? Nie możesz pozwolić by już pierwszego dnia całe Westeros stanęło na głowie, a niektóre rody zdecydowanie chcą utrudnić twoje panowanie...
Powrót do góry Go down
Fire and Blood

Fire and Blood
Włości Korony
Liczba postów :
465
Join date :
23/03/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Cze 02, 2013 11:44 pm

Pamiętał, że kiedyś, jako młody chłopak wręcz lubował się w teoriach spiskowych. Była to dla niego gra, w której ktoś mógł ucierpieć, ale nigdy on sam. Często – mimo, że w duchu, ale jednak – oskarżał ludzi o zdradę. Z czasem jednak coraz bardziej przestawało mu się to podobać. W końcu teraz sytuacja była inna. Boleśnie realna. Chodziło i o jego życie, i o cały smoczy ród. O poddanych, których przysięgał bronić. Stwierdzenie Aemona, jakoby zamachowiec miał mieć coś wspólnego z Tullymi, nie zrobiła na nim takiego wrażenia, jakie powinno. Może sam podświadomie myślał o czymś takim? Zagłębiając się w to coraz bardziej, zaczął się zastanawiać, dlaczego ryby z Dorzecza miałyby porwać się na taki plan. Nie dość, że zaczęli wojnę w dzień jego chwały, to jeszcze mieliby posyłać zamachowca, żeby go zabił? Czy nie pomyśleli, że jeżeli z zamachowcem poszłoby coś nie tak, a on połączyłby to z nimi, wytępiłby w pień cały ich ród? Na pewno musieli zdawać sobie z tego sprawę. A jeżeli nie, to byli idiotami.
- To dosyć odważna teoria. – Słuchając dalszych słów brata, patrzył się w bliżej nieokreślonym kierunku, nie zmieniając nawet o kawałek swojej pozycji. Zamachowiec jakoś musiał znaleźć się na Sali, a strażnicy nie wpuściliby go, gdyby nie wyglądał jak członek jakiegoś rodu, tego nie można pominąć. Ale równie dobrze mógł być na usługach każdego innego rodu.
Natomiast sprawa z Freyem miała się inaczej. Zmarszczył lekko brwi i przejechał ręką po włosach. Mógł być w to zamieszany? Prawda, jako człowiek w tym wieku sam na sam nie miałby szans z zamachowcem, ale w końcu nie był sam. Czy mógłby poświęcić kilku swoich żołnierzy oraz wnuczkę, byleby tylko zasiąść na tronie? Nie znał go na tyle dobrze, by móc to stwierdzić. Wiedział, że niektórzy ludzie nie mają żadnych skrupułów, jeżeli w gre wchodzi coś tak cennego jak Żelazny Tron. Przypomniał sobie swoje ostatnie spotkanie z nim. To, co mówił, wydawało się prawdziwe. Ale w końcu mógł grać. Mając tyle lat doświadczenia na karku, nie było to wcale tak nieprawdopodobne.
Westchnął głęboko i oparł głowę o rękę. Odszukał spojrzeniem Aemona i powiedział:
- To, co mówisz, może i nie jest głupie, ale nie sądzę, żeby było prawdą. Wątpię, żeby Tully tak ryzykowali. Nie wiem, czy mają coś wspólnego z zamachem, ale faktem jest, że obrazili koronę i będą musieli ponieść konsekwencję. Natomiast Frey.. podczas naszej rozmowy wydawał mi się szczery. Ale nie raz przekonałem się, jakie pozory bywają mylące. Będę musiał… poważnie mu się przyjrzeć. – Co robić dalej? Przepytać młode Tully? Wątpił, żeby były wtajemniczone w wielki plan pozbawienia go korony. Co nie oznaczało, że zupełnie je oleje. Zobaczy, co mają do powiedzenia, ale bardziej ciekawiło go, ile wiedzieli ich bracia. O tak, będzie musiał niezwłocznie się z nimi rozmówić. Co do Arrynów… powinien ich jakoś wesprzeć? Nie znał tej sprawy dokładnie, możliwe, że narazili się jakoś ludziom z Dorzecza i płacą teraz za to taką cenę. Chciał się najpierw dowiedzieć, co jego szpiedzy mają mu do powiedzenia na ten temat. Nie powinien interweniować, nie znając dokładnie przyczyn tego zajścia.
- Wezmę twoje rady pod uwagę. Szpiedzy powinni już niedługo wrócić, wtedy też sytuacja się nieco rozjaśni. Natomiast co do Tullych, którzy przebywają teraz w Królewskiej Przystani, zawołaj ich niezwłocznie do Sali tronowej. Chciałbym usłyszeć ich wersję wydarzeń. – Byli zapewne na turnieju, więc Aemon nie będzie musiał ich szukać po całym mieście. Ponure rozważania przerwała mu siostra, która wpadła do pomieszczenia z typową dla siebie elegancją. Nie poruszył się na dźwięk słów „Mój królu”, mimo że w jej ustach brzmiały tak dziwnie. Kiwnął jej sztywno głową, wciąż nie mogąc spojrzeć na nią inaczej, niż na siostrę. I mimo że zawsze wiedział, że ją poślubi, nie mógł zdobyć się na uczucia właściwe mężowi. Małżeństwo z tradycji. Nic romantycznego.
Widział, że chciała rozluźnić napiętą atmosferę, ale nie miał w tej chwili do tego głowy. Zirytowała go tylko i powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza, zaciskając usta w cienką linię.
- Oczywiście, że nie puszczę im tego płazem. Tully zobaczą, że nie warto zadzierać ze Smokiem. Jak myślisz, jaka kara byłaby dla nich odpowiednia? – To zdanie kierował nie tylko do niej, ale i do Aemona. Jaka kara jest najlepsza dla zdrajców? Oczywiście długa i bolesna..
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyPon Cze 03, 2013 8:05 pm

Tę swoistą burzę mózgów przerwała Ravath, wchodząc do sali tak, jak tylko królowa potrafiła. Wyglądała pięknie, jak zwykle i uśmiechała się subtelnie, co sprawiło, że Aemon rozpogodził się, a jego nastrój uległ nieznacznej poprawie. Odpowiedział jej skinieniem głowy, lecz przemówił dopiero po Aerysie.
-Siostro, dobrze Cię widzieć - w tym jednym zdaniu kryła się też nagana, 'Nie znikaj mi więcej z oczu na tak długo', jednak Targaryen nie przyprawił jej jakimś niemiłym tonem, wręcz przeciwnie - No i oczywiście słyszeć. Trafiłaś w sam środek rozpraw wojenno - taktycznych i cieszę się, że wyrażasz pogląd podobny do mojego.
Uśmiechnął się do niej i poruszył wymownie brwiam. Oboje byli prawdziwymi Smokami, nic więc dziwnego, że nie zamierzali siedzieć z założonymi rękami, a zdradę nazywali po imieniu.
-Może i masz rację ze starym Freyem? Teraz przychodzi mi na myśl, że jego suzeren mógł go w to równie dobrze wmanewrować.
Aemon wzruszył ramionami, wciąż jednak niepewny drugiej teorii, na którą wpadł tego dnia.
-Pewnie zechce pochować wnuczkę w Bliźniakach, więc i tak nie będzie nam przez jakiś czas stawał na drodze w Królewskiej Przystani. Daj mu się wykazać podczas nieobecności i sprawdź go.
Mężczyźnie chodziło po głowie kilka możliwości takiego sprawdzenia Waldera Freya, jednak, póki co, nie ważył się o nich wspomnieć przy bracie.
Oparł łokieć na stole i wsparł głowę na dłoni, po czym westchnął ciężko.
-Uważam, że królowa ma rację - przyznał po chwili ciszy - Przesłuchanie przesłuchaniem, ale Tullym należy się oficjalna nagana i kara. Niech inne rody wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na wszytko. Oczywiście, oficjalnie mamy zawarte tylko dwa sojusze, a reszta nie powinna nas obchodzić w jakimś znacznym stopniu, jednak nie każdy mydli Ci oczy na koronacji, a potem spiskuje za Twoimi plecami.
Zerknął na swoją siostrę, jakby oczekując potwierdzenia w tym, co za chwilę miał zaproponować.
-Czy na pewno chcesz znać moje z danie w tej sprawie, królu? - zapytał, nie bez śladu uśmiechu na twarzy - Gdyby napadli sojuszników Korony, sam poprowadziłbym na nich naszą armię. Jednak nie jesteśmy nic winni Arrynom, więc proponuję posłać jakąś część floty na rozpoznanie terenu, nie więcej. Masz na zamku dwie panny Tully, które nadają się na zakładniczki jak nikt inny. Jeśli ich bracia przerwą działania wojenne, siostry będą mogły wrócić do domu.
Uważał na każde słowo, które wydobywało się z jego ust. Musiał działać rozważnie, żeby nie wyprowadzić brata z równowagi i w żaden sposób nie dać znać, że najchętniej sam rzuciłby się w wir bitew. Kto wie, może wkrótce i tak to go czeka.
Pragnąc zmienić temat, odwrócił się twarzą do Ravath, po czym wesołym tonem oznajmił:
-Słyszałem dziś kolejną porcję plotek o tobie, moja droga siostro. Jesteś ulubionym tematem do rozmów wśród gawiedzi i nawet pomniejszych lordów.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyPon Cze 03, 2013 11:02 pm

Ona także nie potrafiła patrzeć na swojego brata jak na mężczyznę, mężczyznę, któremu kiedyś, z całą pewnością niebawem, będzie musiała urodzić dzieci, synów... z całą pewnością nie jednego. Myśl ta wydawała jej się tak oderwana od rzeczywistości jak tylko nierealne mogą być myśli. W żadnym bądź razie nie widziała w nim materiału na męża, Aerys był jej bratem, nawet w dzieciństwie nie pałali do siebie ogromną miłością jaka przystoi rodzeństwu, dlaczego wiec teraz - kiedy obydwoje zmienili się diametralnie, dorośli, mieli udawać, że wszystko między nimi jest w porządku? Może właśnie dlatego nie znosiła tej głupiej rodowej tradycji, a może istniał inny powód... bardziej materialny, ludzki... oddziałujący na kobiecą wyobraźnię głębokim brzmieniem głosu.
Wyprostowana jak struna siedziała wsłuchując się w brzmienie ich głosów. W ich poglądy, emocje wypełniające salę obrad. Nie była najlepszym taktykiem, nigdy nie była przyuczana do takiego "zawodu". Zerknęła na Aerysa, dobrze wiedziała jak irytuje go swoją osobą, nie była jednak pewna czy przystoi jej być z tego dumną, czy powinna się tym raczej martwić. Tak czy owak nie zależało jej na tym by brat-mąż pałał do niej miłością, mógł ją nienawidzić, póki tylko wszyscy jej bliscy byli bezpieczni. Swoje intensywne spojrzenie przeniosła na drugiego z braci, tego którego od zawsze uwielbiała, który był nie tylko jej rodziną ale i prawdziwym przyjacielem. To zabawne, ale gdyby miała prawo wyboru to Aemon zostałby jej mężem, choć tak czy inaczej preferowałaby by wszyscy jej bracia pozostali jedynie braćmi. Głupoty, powinna się skupić, nie użalać nad marnym losem Targaryenówny.
- Oczywiście bracie, wybacz mi mój wybryk. Następnym razem wyślę do ciebie kilka kruków zanim wybiorę się do komnaty by zaznać odrobiny snu po męczącym dniu. Choć z drugiej strony może to ty powinieneś potrenować nieco nad spostrzegawczością... - uśmiechnęła się z niemałym rozbawieniem. Uniosła podbródek.
- Piękny początek kariery braciszku. - mruknęła melodyjnie - Wydaje mi się, że Westeros po prostu nas nie docenia. Musimy im przypomnieć z czego tak na prawdę słyniemy. Ogień i Krew. - uśmiechnęła się kącikiem ust - Zakładnicy to dobry pomysł Aemonie, dziewczęta z całą pewnością są dla Tullych ważne, w końcu to na nich opiera się wiele sojuszy, nie prawdaż? - spojrzała na braci dość zainteresowanym spojrzeniem - Co do Arrynów, czy nie lepiej byłoby ich... wesprzeć? Owszem, nie jesteśmy im nic winni, ale w ten sposób, chcąc czy nie chcąc będą musieli być nam przychylni.
- Myślicie, że planowali to od dawna? - zainteresowała się. Kiedy jednak Aemon zmienił temat rozmów uśmiechnęła się i spojrzała na niego z jeszcze większym zaciekawieniem. Plotki. Dobrze wiedziała czego też mogą dotyczyć, zastanawiała się tylko na jakiej podstawie mogłyby wyjść one na jaw. Aylward nie powiedziałby przecież ani słowa, nikt inny nie mógł ich widzieć. Nie robili przecież niczego złego, zwyczajna audiencja... nie różniąca się niczym od innych. No dobrze, różniły ją tylko emocje, to wszystko.
- Tak? A cóż ciekawego mówią o mnie ludzie? Założyłam nieodpowiednią sukienkę na koronację, a może moje włosy nie wyglądały wczoraj perfekcyjnie? Źle dobrałam kolory? Wzbudziłeś moją ciekawość Aemonie... - ożywiła się, z jej twarzy nie znikał subtelny uśmiech typowy dla kobiety jej pokroju. Uśmiech stanowiący maskę i ochronę przed zdenerwowaniem. W końcu nawet ona nie była kobietą ze stali, a może była?
Powrót do góry Go down
Fire and Blood

Fire and Blood
Włości Korony
Liczba postów :
465
Join date :
23/03/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyWto Cze 04, 2013 10:46 pm

Przemilczał wymianę zdań między Ravath a Aemonem. Siostra irytowała go samą swoją obecnością, ponadto był pewien, że nie zna się na tych wojennych sprawach. Po co więc się tu zjawiła? Jakie to dziwne, że jeszcze kilka lat temu cieszyłby się z jej niespodziewanej wizyty. Jak to możliwe, że od tamtego czasu tyle się zmieniło? Nie było jednak czasu na rozmyślanie na ten temat, nie było też czasu na żadne wesołości i pogaduszki, jeżeli jacyś głupcy chcieli rozpętać wojnę. I tym samym stawiali go w prawdziwie niewygodnej sytuacji, z której musiał jakoś wybrnąć.
Słuchając rodzeństwa, był coraz bardziej poddenerwowany. Każda pomysł, który z początku wydawał się dobry, po głębszym zastanowieniu okazywał się iście idiotyczny. Rozdrażniony, wstał gwałtownie z krzesła, które zakołysało się niebezpiecznie i podszedł do okna. Stanął tyłem do stołu, by nie widzieli wyrazu jego twarzy. Nie chciał też, by ktokolwiek i cokolwiek go rozpraszało. Czuł, że jedna z jego pierwszych poważniejszych decyzji musi zostać dobrze rozstrzygnięta. Tak, żeby nie narobić sobie wielu wrogów, za to zdobyć przychylność tylu osób, ile to możliwe. Myśl, myśl. Jakby to odpowiednio rozegrać..?
- Każdy Tully, który przebywa teraz w Królewskiej Przystani, zostanie w twierdzy do czasu, aż uznam za stosowne ich wypuścić. – A zanim to nastąpi, będzie miał odpowiednią ilość czasu, by wysłuchać ich zeznań. Podejmując decyzje, musiał być obiektywny.
- Do Doliny wyślemy nasze wojska z rozkazem zaprzestania działań wojennych. Dowódce Tullych, jak i Arrynów przywieziemy tutaj, przed moje oblicze. Armie z Dorzecza spotka kara, i nie będzie to bynajmniej śmierć na polu bitwy. – Mówił mocnym, zdecydowanym tonem. Gdy już będą na miejscu, postanowi, jak ich w odpowiedni i przykładny sposób ukarać. Jedno było pewne: pożałują, że się mu sprzeciwili.
Gdy kluczowe decyzje zostały podjęte, z niejaką ulgą z powrotem usiadł na krześle. Nim zdążył coś powiedzieć, Aemon wspomniał coś o plotkach na temat Ravath. Aerys wyznawał zasadę, że w takich donosach zawsze kryje się choć ziarenko prawdy, dlatego też zainteresował się tym. Jeżeli chodziło tylko o osobę jego siostry, nie ruszy go to zupełnie. Sama sobie poradzi. Jeżeli jednak w jakiś sposób go skompromitowała.. czyżby..? Albo jakoś przyniosła wstyd rodowi, porządnie się z nią rozprawi.
- Aemonie, powiedz mi, co słyszałeś o słodkiej królowej. Jestem bardzo ciekawy, co takiego ludzie szepczą na jej temat. – I posłał mu ostre spojrzenie, mówiące: i nawet nie próbuj mnie okłamywać, bo obudzisz Smoka.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptySob Cze 08, 2013 2:20 pm

Jej bystre i niemal unikatowe, bo przynależne tylko czystokrwistym Targaryenom, spojrzenie spoczęło z zainteresowaniem na postaci Aerysa, lustrując uważnie każdy jego ruch, każdą zmarszczkę, każe mrugnięcie czujnego, nieco znużonego spojrzenia. W jego tęczówkach dostrzegła nieprzyjemną barwę, która z pewnością nie sugerowała polubownego zakończenia sprawy. Ciekawiło ją tylko której - tej dotyczącej plotek czy może raczej tej dotyczącej wojny. Wojna wszak była sprawą ważniejszą, nie cierpiącą zwłoki, natomiast ona sama zdawała się bardziej przejmować skórą i życiem jednego z jeleni niźli całego królestwa. Wyrodna królowa, ale nigdy nie twierdziła, że idealnie pasuje na osobę piastującą owe stanowisko. Chwilowe milczenie postawnego blondyna nie świadczyło o niczym dobrym, dlatego więc Ravath nie spuszczała z niego wzroku nawet jeśli w kącikach jej ust wciąż witał cień serdecznego uśmiechu. Gdy król wstał gwałtownie ze swojego miejsca najmłodsza z Targaryenów mrugnęła równie gwałtownie i nieomal podskoczyła, zapanowała jednak nad swoim ciałem i nie pokazała tego, że mogłaby wystraszyć się w jakikolwiek sposób. Był czas przywyknąć do dziwnych zachowań brata, kto jak kto, ale ona powinna o tym wiedzieć najlepiej. Zamiast strachu pokazała jedynie zadowolenie poprzez powiększenie swojego uśmiechu. Rzuciła Aemonowi porozumiewawcze spojrzenie. Decyzję króla uważała za rozsądną.
- Mam tylko nadzieje, że nie zechcesz osobiście strącić im głów z korpusów, jeśli brak ci rozrywki na Polu Turniejowym wciąż odbywają się walki - jej głos brzmiał zadziornie, gdzieś między słowem, a słowem, literą, a literą kryła się nuta rozbawienia. Blondwłosa wstała z gracją i okrążyła stół przy którym siedział już sam Aemon. To na niego zwróciła tym razem swoją uwagę.
- Tylko nie mów mi, mój królu, że wierzysz w plotki - zaśmiała się serdecznie - Według nich panny od Freyów nocą zamieniają się w pół kobiety, pół ryby, Lady Grayjoy to prawdopodobnie przystojny mężczyzna, a pod tobą ugina się koński grzbiet - wyznała konspiracyjnie, nie przestając się uśmiechać. Złożyła na policzku Aemona siostrzany pocałunek po czym skinęła do Aerysa - Gdybyś mnie potrzebował, mój panie, znajdziesz mnie na turnieju, jak widzisz mnie także brakuje rozrywki. - poinformowała i nie czekając na jego odpowiedź podążyła w kierunku wyjścia, następnie wędrując w stronę Pola Turniejowego gdzie w najlepsze odbywały się walki rycerzy, omdlenia delikatnych panien i pijaństwo Lordów. Dworska sielanka, od której robiło jej się niedobrze.

/zt
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyWto Cze 18, 2013 10:28 am

Post wrzucam dla formalności, wybaczcie za nieoczekiwaną nieobecność, jak widać nawet Smoczy Książę może paść ofiarą złodziei.

Spoglądał na swoje rodzeństwo, na króla i królową, a ich widok tylko utwierdzał go w przekonaniu, że smocza metoda małżeństw w rodzinie jest okrutnym pomysłem. Jego siostra była piękną kobietą i zasługiwała na szczęście w miłości, którego nie mogła przecież zaznać z Aerysem. On też pewnie najchętniej wybrałby kogoś innego bądź nie wybierał wcale, bo widać było, że młoda żona niezmiernie go irytowała. Aemon dziękował Siedmiu, że nie urodził się pierwszy, bo ani korona ani kazirodztwo nie znajdowało się w kręgu jest zainteresowań.
-To już na szczęście za nami, dobrze, że byłaś bezpieczna - przerwał sprzeczkę i posłał Rav lekki uśmiech.
Przysłuchiwał się ich dalszej wymianie zdań i od czasu do czasu potakiwał głową. Nie miał już chyba nic do dodania, Aerys przyjął do siebie wszystkie uwagi, a większą ingerencje we własne interesy zapewne uznałby za objaw złej woli ze strony brata. Młodszego Targaryena nie zaskoczyła także postawa siostry. Ogień i Krew. Kto wie, może to właśnie była słuszna droga? Zamiast obserwować i uprawiać mediacje mogliby wziąć to, co im się należy. Wszakże włości Korony nie były zbyt rozległe, zawsze można było je powiększyć.
-Nie mogę się doczekać - mruknął tylko na pomysł ściągnięcia tutaj dowódców obu armii. Miał przeczucie, że nie pójdzie to po myśli jego brata.
Zdziwił się bardzo, gdy Aerys posłał mu ostre spojrzenie i kazał opowiedzieć szybko o tych plotkach. Czyżby król naprawdę przejmował się tym, o czym gadają przekupki na targu i służące podczas zmieniania pościeli?
-Bracie drogi, plotki są właśnie pokroju tych, o których wspomniała nasza kochana siostra - rozbawiony oparł się o swoje krzesło i sięgnął po kolejne jabłko, które zaczął przerzucać sobie z ręki do ręki - Według prostaczków każde z naszej trójki ma po bękarcie i kochance na głowę. O ile Ravath już sprawdziłem i jest Ci wierna - przesłał siostrze przepraszające spojrzenie - To nasilają się plotki o Rhaenie i jednym z Tyrellów, podobno widziano ich razem na balu w dość... ciekawej sytuacji. Ale nie bój się, wkrótce zajmę się i tą sprawą, aby dobre imię naszego rodu nie było w tak odrażający sposób szargane.
Zakończył to z widocznym rozbawieniem na twarzy, a potem zdecydował, że wszystko zostało powiedziane i na niego już pora. Odprowadził siostrę wzrokiem, po czym podniósł się z krzesła i skłonił lekko przed królem. Energicznym krokiem podążył do drzwi, za którymi po chwili zniknął. Zamierzał wybrać się na turniej, jednak trochę później, by przyjrzeć się finałowym walkom. Niezmiernie żałował, że z powodu ramienia omija go w tym roku ta zabawa.

/zt
Powrót do góry Go down
Aerys II Targaryen

Aerys II Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
135
Join date :
03/09/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptySob Sty 04, 2014 11:42 am

/ Wielka Sala

Płomyki świec drgały nerwowo, niepewne światło rozlewało się po sali złotawą kałużą. Wosk płakał czerwonymi i czarnymi łzami, pióro zgrzytało po jasnym pergaminie, a dłoń kreśląca słowa sunęła spokojnie po kolejnych linijkach listu, zostawiając za sobą smagły, ciemny rząd liter.
I wtedy na białą kartę pacnęła kropelka potu, rozmazując atrament. Król Aerys Drugi, siedemnasty władca z rodu Targaryenów zasiadających na Żelaznym Tronie, zmarszczył brwi gniewnie, przerywając pisanie i jednym, stanowczym ruchem zgniatając niedokończony list. Od pisania miał zesztywniałe, pozbawione czucia palce, jakby wystrugane z drewna. W skroniach czuł huk tętna, podobny do łoskotu wodospadu. Serce zaś, jakimś niewiadomym sposobem, wypełzło spomiędzy żeber i próbowało wepchnąć się do przełyku. Aerys zerknął na kilka dokończonych już listów, ułożonych w schludną kupkę i przyciśniętych złotą figurką trójgłowego smoka. Wytężona praca władcy Siedmiu Królestw nie była spowodowana kaprysem, albo nie dajcie Siedmiu - nudą. Król po raz pierwszy od dawna poczuł się do obowiązku i postanowił definitywnie oraz nade wszystko - bezkompromisowo dokończyć kilka spraw. Targaryen potarł palcami prawą, zdrętwiałą od pisania dłoń i westchnął cicho, rozsiadając się wygodniej na ciężkim, niewygodnym krześle… choć nie tak niewygodnym jak Żelazny Tron.
- Wezwijcie Daemona. - powiedział nagle, rzucając słowa jakby w przestrzeń - dopiero gdy w cieniu sali coś się poruszyło, postronny obserwator mógłby dostrzec, że królowi towarzyszył gwardzista, który po chwili opuścił salę obrad na rozkaz władcy. Aerys przysunął bliżej siebie kolejny zwitek pergaminu, zamierając na moment z piórem nad czystą kartą.
Bogobojne bydło z grzbietem nawykłym do bata.
Usta króla rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, gdy ta myśl przedarła się przez inne, wciąż walczące w jego umyśle o odrobinę uwagi.
A bat póki co trzymam ja.
Od wieków w przyrodzie tak było. Zawsze wąska grupa gotowych na wszystko drapieżników terroryzowała milionowe stada trawożernych idiotów. Zawsze małe, zwarte, dobrze zorganizowane gromady lwów szły za bezkresnymi stadami dzikich koni i zawsze garstka lwów wygrywała z tysiącami kopytnych kretynów. Konie mogły tylko patrzeć swoimi wielkimi, szklistymi oczyma, jak lwy zjadają ze smakiem kolejne sztuki z ich stada. I Aerys nie miał wątpliwości, iż zawsze należał do drapieżników, zawsze trzymał z lwami, zawsze zjadał, nigdy nie był zjadany. Więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Dlaczego miałby pozwolić, by było inaczej?
- Miłościwy królu… - obcy głos, dobiegający gdzieś od strony wejścia, wyrwał Targaryena z zamyślenia. Aerys odwrócił powoli głowę, wpatrując się spokojnie w swego gwardzistę oraz towarzyszącego mu…
- Mój bracie. - fiołkowe oczy władcy zalśniły niezdrowo, gdy uchwycił spojrzenie Daemona Targaryena, najmłodszego syna Jaehaerysa II… i namiestnika Siedmiu Królestw. - Usiądź ze mną, proszę. Wszak z racji pełnionej funkcji właśnie to powinieneś robić. - Aerys ujął w dłoń złotą figurkę smoka i obrócił ją w palcach, przyglądając się, jak jego brat powoli zmierza w stronę dębowego stołu. Gdy Daemon usiadł, król odstawił z hukiem smoczą ozdobę i wbił spojrzenie w młodszego Targaryena. - Tak, tak braciszku… powinieneś siedzieć na dupie, służąc mi pomocą. Na całe szczęście zdołałem już przywyknąć do notorycznych nieobecności. Moja Mała Rada ma dziwną manierę rozjeżdżania się po całym królestwie i dbania o własne interesy, niż o dobro Westeros. - ciche westchnięcie, które wydobyło się z ust króla, było zaledwie drobną przerwą przed właściwą częścią spotkania. - Dlatego też uznałem, iż najwyższa pora, by zaprowadzić… drobne porządki na szczycie. Wstań, Daemonie. - władca spojrzał ostro na swego brata, zaciskając mocno blade usta. Zimne palce króla zadudniły cicho o blat stołu, będąc akompaniamentem do jego słów, równie ostrych co ostrze miecza. - Ja, Aerys Targaryen, drugi tego imienia, siedemnasty władca z rodu Targaryenów, mocą przysługującego mi prawa odwołuję Cię ze stanowiska królewskiego namiestnika. Oto teraz, przed ludem i Siedmioma, zostajesz pozbawiony przysługujących Ci ze względu na zajmowaną dotąd pozycję praw. - król zamilkł na moment, przysuwając do siebie zwitek napisanych już listów. - Wieść ta ogłoszona zostanie wieczorem w Królewskiej Przystani. Możesz opuścić Wieżę Namiestnika, stolicę a nawet królestwo. Ale na dobry początek… zejdź mi z oczu. - Aerys skinął głową w stronę rycerza Gwardii, i nie racząc swego brata spojrzeniem, skierował swe kroki w stronę wyjścia, niosąc w dłoni zapieczętowane listy.

/zt
Powrót do góry Go down
Aerys II Targaryen

Aerys II Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
135
Join date :
03/09/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyCzw Kwi 24, 2014 11:34 am

Ręce starego mężczyzny. Nie srebrne włosy, nie pobrużdżona, surowa i przepełniona znużeniem twarz człowieka, który większość czasu spędza w cieniu Czerwonej Twierdzy, ale właśnie te długie, sękate palce czynią z Aerysa starca. Są znamieniem wieku, swoistym piętnem. Myśli sunące po jego głowie w Wielkim Sepcie Baelora powracając z dwukrotnie potężniejszym uderzeniem.
Moja epoka odchodzi w przeszłość, ginie. Targaryen wie o tym. Wie, choć stara się wciąż trwać, jak wielkie, na wpół uschłe drzewo, które choć prawie martwe, rzuca ogromny cień na okolicę…
O tak, cień. Mrok. Ciemność. W każdym razie nie dobro. Nie, z pewnością nic dobrego…
Jednak tu, w łagodnym chłodzie sali obrad, to wszystko nie jest wcale ważne. Tu znajduje się brama do innego królestwa. Do małego, niezwykle cichego świata, który wypełnia sobą tylko obecność dwóch mężczyzn. Jednego napiętego, spoconego, wpatrującego się ze strachem w tego drugiego, tak nienaturalnie spokojnego, siedzącego naprzeciw z dłońmi spoczywającymi na blacie, obok złotej figurki smoka i kawałka papieru, przybitego do lśniącego blatu ostrzem sztyletu. Stojący przed Aerysem mężczyzna jest wysoki, chudy, żylasty, muskularny, tak jakby nie było w nim nic niepotrzebnego, zbędnego. Wydaje się podobny jakiemuś zmyślnie skonstruowanemu przedmiotowi mechanicznemu. Broni. Najpewniej broni. Prostej, bez ozdób, całkowicie funkcjonalnej, jak dobra kusza. Ma pociągłą twarz, jasne włosy i przenikliwe, nieruchome oczy drapieżcy. Uśmiecha się lekko i to wygląda jak pęknięcie, jakaś szrama, a nie cokolwiek ludzkiego, przypominającego choćby z pozoru normalny grymas.
- Fascynujące. - król prostuje się nieznacznie na krześle, na które opadł z taką ulgą, gdy tylko powrócił z septu. Nim dotarł do Czerwonej Twierdzy, człowiek, którego posłał za Maegorem już zdołał zdobyć odpowiednie… i co istotniejsze - zadowalające władcę informacje. - Doprawdy. Fascynujące. - na ustach Aerysa wykwita uśmiech, tak podobny do tego, który widnieje na wargach jego rozmówcy. Przez lekki grymas władcy, wnet okazuje się, że ten grzechotnik, którego tak się boją dworzanie, którego osaczają z takim głębokim, zabobonnym lękiem… ani przez chwilę nie czuł się zagrożony. Nie przez nich, nie przez wiejskich ciołów, podskakujących nerwowo niczym psy otaczające skunksa, nieudolnych, żałosnych i nawet nie zabawnych. Są tylko pionkami w realizacji jego celu, mrocznego, tajemniczego celu, który może sobie wyznaczyć wyłącznie taki człowiek jak Aerys Targaryen.
- Potrzebuję… - król obrócił ostrożnie w palcach złotą figurkę smoka, służącą ni mniej, nie więcej jako przycisk do papieru. - … potrzebuję Mordreda. - fiołkowe spojrzenie zalśniło, posyłając ku rozmówcy niezmącony, tak straszliwie spokojny wzrok, iż niejeden miałby ochotę strzelić z łuku do władcy tylko po to, żeby zobaczyć w jego oczach wyraz zaskoczenia. Kąciki ust stojącego naprzeciwko króla mężczyzny opadły nieznacznie, zwiastując niezbyt pomyślną wieść.
- Kat przebywa poza Czerwoną Twierdzą, Miłościwy Panie. - wyrzekł powoli, obserwując czujnie wyraz twarzy Aerysa. Twarzy, która pozostała bez zmian, choć chwilowa nieobecność Mordreda zapewne nieco utrudniła wykonanie planu zrodzonego w umyśle Targaryena. Wieści przyniesione z Wieży Namiestnika dręczyły króla od momentu, gdy tylko doń dotarły. Władca doskonale wiedział, że nie pozwolą się skupić czy odpocząć tego wieczoru, ale, oczywiście, zupełnie zmienią się, rozwieją i stracą na znaczeniu jeśli jeszcze dzisiaj podejmie odpowiednie, bezwzględne kroki…
- Dość już udręki, dość lęku, dość rozpaczy. - Aerys podniósł się spokojnie z miejsca, kiwając lekko głową w stronę mężczyzny. - Nie można w nieskończoność znęcać się nad jednym człowiekiem, nie wolno stawiać go w obliczu takich przegranych z góry wyborów, takiej straszliwej bezradności wobec wydarzeń. - Targaryen splótł ze sobą palce dłoni, obserwując oczko pierścienia, lśniące krwawo przy każdym ruchu palcem.
Nie obchodzi mnie, co tam się dzieje, myśli z niejakim zdumieniem władca. Nic mnie nie obchodzi. Czuje się pusty jak porzucone gniazdo termitów.
- Słuchaj zatem uważnie moich poleceń i wykonaj je tak prędko, jak tylko zdołasz…
Powrót do góry Go down
Aerys II Targaryen

Aerys II Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
135
Join date :
03/09/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptySob Cze 14, 2014 4:45 pm

Podszedł do stołu tkwiącego na środku pomieszczenia tak, jakby zupełnie mu się nie spieszyło. Po obu stronach gładkiej, wypolerowanej powierzchni blatu ustawiono dwa krzesła. Jedno było zwykłym twardym siedziskiem z rodzaju tych, jakie znajdowały się w pomniejszych salach zamkowych, ale drugie sprawiało o wiele większe wrażenie, przypominało niemal tron - szerokie podłokietniki i wysokie oparcie obite brązową skórą. Aerys zmarszczył jasne brwi, przejeżdżając bladymi palcami po lśniącym blacie stołu i dopiero po chwili zasiadając na swym miejscu.
- Wspaniałe krzesło. - sapnął, zagłębiając się z wolna w miękką skórę i wyciągając przed siebie nogę, która pulsowała od długiej i męczącej wędrówki. Król poczuł pod stopą jakąś przeszkodę. Zajrzał pod stół i zobaczył podnóżek, co na ściągniętych w wąską kreskę ustach wywołało lekki uśmiech rozbawienia. Ułożył wygodnie nogę na taborecie, rozglądając się po wnętrzu komnaty, której renowację nakazał przed tygodniem. Znudzony dawnym wystrojem, dość mocno kojarzącym się ze zmarłą królową, wykonał pierwszy krok ku zmianom - zaś jedną z nich była zmiana wyglądu Sali Obrad.
- Miejsce nieco teatralne. - kryształowy kielich zatańczył między palcami Aerysa, gdy król obrócił go z zaskakującą wprawą. - Co nie znaczy, że pod jakimkolwiek względem gorsze.
Sala obrad o kopułowatym sklepieniu była duża, zaś jej strzeliste ściany pokrywał ciekawy arras przedstawiający leżącego na trawie mężczyznę, krwawiącego z licznych ran. W głębi, zarysowany jako tło wydarzeń, widniał las. Jedenastu oddalających się ludzi - pięciu po jednej stronie, sześciu po drugiej - uchwycono z profilu. Mieli niezgrabne pozy i byli ubrani na biało, można było jednak dostrzec niewyraźne rysy twarzy. Trwali obróceni w stronę innego mężczyzny, który rozkładał szeroko ramiona, cały w czerni, na tle wyszytego zamaszystymi liniami ognia.
Trudno mówić o jakimkolwiek mistrzostwie, to bardziej dzieło dekoracyjne niż sztuka, ale efekt jest mimo wszystko uderzający.
Król podniósł wzrok na pogrążoną w cieniu twarz Gwardzisty, spoglądającą posępnie w głąb pomieszczenia, i na skrwawione zwłoki widniejące na przeciwległej części arrasu. Mimo wszystko w ukazanej scenie było coś niepokojąco znajomego. Krew, ogień, śmierć, zemsta. Niewielu miało pojęcie, dlaczego król zapragnął powiesić podobne dzieło w Sali Obrad. Być może Targaryen skrywał mroczną tajemnicę… ale przecież zawsze jest coś mrocznego w człowieku, który posiada olbrzymią władzę. Aerys wrócił myślami do wydarzeń ostatnich kilku tygodni, do przygotowań do nadchodzącego ślubu, do coraz większej liczby Dornijczyków przebywających w Królewskiej Przystani… rozkładał informacje i składał na powrót w nowym świetle, przymierzając jedną do drugiej, aż zaczęły do siebie pasować.
Celowo pozwoliłeś moim ludziom obserwować Twoje kroki, aby mogli mi o nich donieść. Zdawałeś sobie sprawę, że dowiem się, kogo przyjmujesz w Wieży Namiestnika i domyśliłeś się, co zrobię, wciąż świadomy tego, że wszystko potoczy się zgodnie z Twoimi zasadami gry i że sam dam Ci do ręki szpadel, którym mnie pogrzebiesz. Tymczasem nakierowałeś moje podejrzenia na Orysa Baratheona, odwracając uwagę od Martella. Cała sprawa potoczyła się według Twojego planu.
Król zerknął na falujące w kielichu wino ze znaczącym uśmiechem.
I założę się, że wiesz, o czym teraz myślę. Ale nie masz bladego pojęcia, co pragnę zrobić.
- Ludzie rodzą się przypisani do określonego rodzaju. - Targaryen podniósł wzrok na pogrążonego w milczeniu Gwardzistę. - Jest gmin, który walczy, uprawia ziemię i pracuje. Są kupcy, którzy handlują, budują i myślą. Jest arystokracja, która posiada ziemię i rządzi innymi. Jest wreszcie ród królewski, który... - Aerys urwał, dotykając ostrożnie korony. - ... cóż, w chwili obecnej się upija. Ale jest też sam król. I wszystkim się wydaje, że on sam nie ma pojęcia, co robi.
W czym się myślą. Gorzko się mylą.
Powrót do góry Go down
Rhaenys Targaryen

Rhaenys Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
142
Join date :
04/05/2014

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyPon Lip 14, 2014 8:30 pm

Stąpała ostrożnie, zupełnie jakby posadzka miała uciec jej spod nóg, choć ciężko byłoby doszukiwać się czegoś równie trwalszego od zimnego kamienia schodów Czerwonej Twierdzy. Sala Obrad znajdowała się na jednej z wyższych kondygnacji i prowadziła doń bardzo długa droga. Co gorsza, na korytarzach roiło się od ludzi. Praktyków, urzędników, inkwizytorów, pełznących jak mrówki po rozpadającym się wzgórku łajna. Ilekroć Rhaenys czuła na sobie ich wzrok, przyspieszała lekkiego kroku, uśmiechając się z wysoko uniesioną głową. Ilekroć czuła, że jest sama, przystawała i dyszała ze zniecierpliwienia, przeklinała na czym świat stoi, a potem powracała do zdeterminowanej wędrówki, pokonując drogę dzielącą ją od komnaty.
Dlaczego to musi być tak wysoko? - pytała sam siebie, wlokąc się ciemnymi korytarzami i krętymi schodami twierdzy, która przypominała labirynt. Nim dotarła do przedsionka, była wyczerpana i zziajana jak pies, a pojedynczy kosmyk srebrnych włosów tkwił przylepiony do bladej skroni, Targaryenówna jednak odgarnęła go niecierpliwym gestem, naciskając klamkę i mijając strażników.
Król Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi przyglądał się swej kuzynce podejrzliwie zza wielkiego ciemnego biurka, niemal zajmującego połowę pomieszczenia (co, rzecz jasna, było przesadą - w Czerwonej Twierdzy ciężko było stworzyć wrażenie ciasnoty… w każdej innej części zamku poza lochami). Naprzeciwko niego stało kilka krzeseł dla nerwowych interesantów, czy też raczej - dla członków Małej Rady. W pomieszczeniu obecny był jeszcze jeden Gwardzista, nieruchomy i posępny jak umeblowanie. Rhaenys nigdy nie wiedziała z którym Białym Płaszczem na do czynienia - wszyscy byli równie milczący, równie olbrzymi i równie nieprzystępni. Targaryenówna wypuściła cicho powietrze z płuc, kłaniając się z gracją Aerysowi, po czym sprężystym krokiem pokonała odległość dzielącą ją od potężnego stołu, za którym zasiadał król. Pociągnięte rubinowym barwnikiem, pełne usta kobiety poruszyły się bezgłośnie, zupełnie jakby miały zamiar wyartykułowania przyczyn, dla których Rhaenys zakłóciła spokój władcy - jednak zamiast wyjaśnień, z jej gardła wyrwało się ciche westchnięcie. Delikatna, blada dłoń powędrowała do czarnego jedwabiu sukni obwiązanego w smukłej talii i wysunęła zza niego precyzyjnie złożony w prostokąt, zalakowany list - nim Aerys zdołał posłać swej kuzynce jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie, ta bez słowa położyła na stole wiadomość i przesunęła ją w milczeniu w stronę Targaryena. Dopiero wtedy, gdy była pewna, iż pergamin dotarł we właściwe ręce, usiadła z cichym westchnięciem na rzeźbionym krześle, nawet nie czekając na słowne pozwolenie władcy.
Nietakt… czy pewność siebie?
Rhaenys odgarnęła kosmyk włosów za ucho roztargnionym gestem, tak właściwym dla kobiety, którą nękają niedobre, mające na domiar złego mocne podstawy ku obawom przeczucia. Nie śmiała popędzać Aerysa w odczytywaniu wiadomości, jednak roziskrzone, inteligentne spojrzenie o barwie fiołków czujnie śledziło każdy ruch króla. Nie zgłębiła treści listu, nie zrobił tego nawet Wielki Maester - gdy tylko do Czerwonej Twierdzy dotarł kruk z wiadomością, starzec natychmiast wezwał obecnego w pobliżu członka królewskiej rodziny… i po raz kolejny los wyznaczył do tej roli Rhaenys, jak zwykle nie potrafiącej znaleźć sobie miejsca pośród murów zamku. Wystarczyło jednak, by dostrzegła pieczęć na liście, aby bez problemu wyznaczyć sobie nowe zadanie… i nie ograniczało się ono wyłącznie do dostarczenia wiadomości Aerysowi.
Bowiem błękitny lak i odbity w nim sokół oraz półksiężyc rozbudziły w Targaryenównie ciekawość, której daleko było do typowej, kobiecej wścibskości…
Powrót do góry Go down
Aerys II Targaryen

Aerys II Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
135
Join date :
03/09/2013

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyWto Lip 29, 2014 12:29 pm

Królewska Przystań podczas równie upalnych dni lata była wręcz monotonnie jednolita. Za murami Czerwonej Twierdzy tętniło życie, którego echa docierały nawet do Sali Obrad, wszystko to zaś dzięki lekko uchylonemu oknu, wpuszczającemu do komnaty orzeźwiające powiewy wiatru. Wschodnia część zamku tonęła w ciemnościach. W ciemnościach i smrodzie. Stolica Siedmiu Królestw zawsze cuchnęła paskudnie: stęchłą słoną wodą, zgniłymi rybami, smołą, potem i końskim nawozem. Na domiar złego od świtu do późnego wieczora rozbrzmiewała gwarem rozmów i tętniła życiem - krzyki przekupni, przekleństwa tragarzy uginających się pod pakunkami, kupcy spieszący tu i tam, setki wózków i dużych wozów przejeżdżających z łomotem po brudnych kamieniach bruku. Nieskończona fala ludzka, zstępująca tłumnie ze statków i prąca wielką ciżbą przed siebie, ludzie z wszystkich zakątków świata, słowa wykrzykiwane w każdym języku pod słońcem… lecz nocą panowała tu bezruch. Bezruch i cisza.
Cisza jak w grobie i jeszcze gorszy smród.
To popołudnie nie różniło się niczym od setek innych popołudni, które  Aerys spędził w Sali Obrad, gdzie jego jedynym towarzyszem był Biały Płaszcz, zniekształcone dźwięki dobiegające z ulic oraz… myśli. Niekoniecznie pozytywne, zwykle dziwnie rozbiegane, ale przede wszystkim niepokojące. Ciche, równomierne postukiwanie palcami po blacie stołu było jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym dźwiękiem, jaki padł ze strony władcy - Targaryen niemal nieruchomo, z posępną miną czekającego na ofiarę sępa czekał, aż coś… lub ktoś zechce przerwać marazm dzisiejszego dnia. Wzrok Aerysa prześlizgnął się obojętnie po Gwardziście, po czym spoczął na dzbanie wina, cierpliwie czekającym, aż król zechce napełnić kielich trunkiem. Dzisiaj w Sali Obrad nie było nawet służby, która mogłaby nalać alkoholu  do pucharu, więc władca musiał uporać się z tym problemem - chyba po raz pierwszy od miesięcy - sam. Fiołkowe spojrzenie świdrowało złoty, niewinny dzbanek, zupełnie jakby pragnęło wydobyć z niego najgłębsze tajemnice i użyć je do niecnych celów. Palce zamarły nad blatem stołu w bezruchu - najwyraźniej wahając się przed sięgnięciem po wino.
Trucizna? Powolna śmierć w drgawkach i torsjach na cudownej mozaice podłogi Sali Obrad? Czy też po prostu osunę się twarzą na dębowy stół?
Jasne brwi Targaryena zmarszczyły się nieznacznie, gdy sięgnął po dzban  i napełnił jego zawartością  kielich. Teraz nie było innego wyboru, jak tylko ująć puchar dłonią i wziąć solidny łyk trunku… Wino było Aerysowi bliżej nieznane, ale wyśmienite.
Prawdopodobnie pochodzi z jakiegoś bardzo pięknego i odległego miejsca.
Przemknęło przez głowę władcy, gdy rozparł się wygodniej na rzeźbionym krześle i wpatrywał we własne odbicie majaczące w rubinowej toni alkoholu.
Jeśli tu umrę, to przynajmniej nie będę musiał schodzić po tych wszystkich stopniach na dół.
Blade kąciku ust uniosły się nieznacznie, w dość marnej imitacji uśmiechu - Targaryen odkaszlnął cicho i już przygotowywał się do pociągnięcia kolejnego łyka, gdy drzwi Sali otworzyły się gwałtownie, zaś do środka wtargnął intruz, który zaniepokoił nawet stojącego nieruchomo Gwardzistę - wystarczyło jednak krótkie spojrzenie na srebrne jak światło księżyca włosy oraz bogato zdobioną, osadzoną w barwach Targaryenów suknię gościa, by przygotowany do interwencji Biały Płaszcz zdjął z rękojeści miecza dłoń. Aerys na widok swej kuzynki, zmierzającej wprost ku stołowi za którym siedział, mimowolnie wyprostował się na krześle i przybrał jeden z najbardziej nieprzeniknionych wyrazów twarzy, na jaki było go stać. Rhaenys w milczeniu zbliżyła się do władcy i bez słowa wyjaśnienia podała mu opieczętowany herbem Arrynów list - Targaryenowi wystarczyło jedno spojrzenie w lawendowe oczy Smoczycy, by dojść do prostego, ale dziwnie niepokojącego wniosku…
Ten szaleniec z Doliny, ten niegodny miana członka Małej Rady człowiek znowu chce wywołać wojnę.
Aerys złamał lak i rozprostował pergamin, nie zdradzając swych uczuć nawet najmniejszym drgnięciem dłoni. Wzrok króla natychmiast spoczął na treści długiego listu, którego przeczytanie, przetrawienie, ponowne przeczytanie i nade wszystko - zrozumienie zajęło królowi ciągnący się w nieskończoność kwadrans. Fiołkowy wzrok prześlizgiwał się po kolejnych linijkach, to budząc na ustach Targaryena lekki uśmiech, to zaś wyraźny grymas niesmaku, spotęgowany często przez pogardliwe zmarszczenie nosa. Gdy lektura dobiegła końca, Aerys zrobił to, na co pozwolić sobie mógł wyłącznie on - rzucił obojętnie list na stół, po czym klasnął w dłonie, zupełnie jak uradowany nowym siodłem giermek, który na dodatek znalazł sakiewkę pełną srebrnych jeleni.
- Rhaenys, kuzynko. - król potarł palcami podbródek, walcząc najwyraźniej z kpiącym uśmiechem, który pragnął wtargnąć na jego usta. - Czy zechcesz uwierzyć, że bogowie są sprawiedliwi? Że ukarali tego podszytego łgarstwem, dwulicowego, zdradzieckiego, ale nade wszystko buńczucznego człowieka? Że pokazali zarówno jemu, jak i jego małżonce, gdzie ich miejsce? Że, moja droga, nie są w niczym lepsi ode mnie, ich władcy? - Aerys wskazał roztargnionym gestem na list, podrywając się z miejsca. - Reinmar Arryn, Nihil Arryn oraz ich córka nie żyją. Ich kochana córeczka, z którą tak dumnie w brzuchu paradowała przed mym obliczem Arrynówna na kilka dni po śmierci Ravath! - Targaryen odwrócił się gwałtownie w stronę okna i oparł dłonie o nagrzany słońcem parapet, pochylając się nieznacznie do przodu - podbródek władcy opadł niemal na klatkę piersiową, gdy Aerys próbował uspokoić chwilowe wzburzenie, podkreślone na domiar złego przez przyspieszony oddech, chrapliwie wyrywający się z gardła. - Myśleli, że nie zauważę? Że jestem ślepcem, który ma problem z dojrzeniem, czy jakaś krowa nie jest w ciąży?! - Targaryen łupnął głucho pięścią w marmurowy kamień, odwracając się gwałtownie w stronę Rhaenys. Wyraźne rumieńce odznaczały się krwawymi plamami na policzkach, zaś rozbiegane spojrzenie zatrzymało się dopiero na nieruchomej sylwetce Targryenówny.
Podróż tylko mądrym przynosi mądrość, głupcy zaś stają się po niej jeszcze głupsi.
- Czeka nas długa droga do Orlego Gniazda. Wyruszamy jutro, nad ranem, ani chwili później.  
Powrót do góry Go down
Rhaenys Targaryen

Rhaenys Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
142
Join date :
04/05/2014

Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad EmptyNie Sie 10, 2014 9:07 pm

Skoncentruj się.
Powtarzała te słowa od dobrych kilkunastu minut, siedząc w kompletnej ciszy, która spowijała Salę Obrad. Każdy ruch, każdy oddech, każdy szelest - wszystko było stanowczo zbyt głośne pośród niemal nienaturalnego milczenia, jakie zapanowało ze strony Aerysa Targaryena. Rhaenys nie różniła się niczym od setek, jeśli nie tysięcy osób w Czerwonej Twierdzy - chorobliwie obawiała się władcy Siedmiu Królestw. W jego wypadku nawet każde spojrzenie mogło... być tym ostatnim. Targaryenówna przyglądała się spod lekko przymrużonych powiek twarzy Aerysa - los uczynił z jego lica świadectwo krwawego żywota, obdarzając go stalowym spojrzeniem, którego nie złamie nawet śmierć. Rhaenys doszukiwała się wyjaśnienia fenomenu kuzyna w trybie jego egzystencji - Targaryen za często tańczył z Nieznajomym, żeby jego podrygi robiły wrażenie.
To będzie długi dzień.
Przemknęło jej przez głowę, kiedy król wziął do rąk list i z uwagą jął go studiować. Lawendowy wzrok szybko prześlizgiwał się z jednej linijki na kolejną, by w równie szybkim tempie powrócić na początek poprzedniego zdania i ponownie rozważyć jego znaczenie. Rhaenys nawet nie podejrzewała, że lada chwila, za naprawdę krótki moment panująca w Sali Obrad cisza zostanie przerwana przez Aerysa w sposób…
… który był właściwy tylko dla władcy Siedmiu Królestw. Targaryenówna wciągnęła cicho powietrze do płuc, gdy jej kuzyn rzucił na stół list z Doliny Arrynów… po czym klasnął z radością dłonie, zwiastując reakcję, której Rhaenys nie spodziewała się po Aerysie nawet w najśmielszych dywagacjach. Jasne jak światło księżyca brwi Smoczycy podjechały nieznacznie do góry, gdy jej król zabrał głos, wypowiadając słowa, które mogły obudzić w niej wyłącznie… zdumienie. Aerys Targaryen, podobnie jak jego młodsza krewna, od dziecka nauczony był wygrywać za wszelką cenę. Z każdym. Tym razem, po wielu miesiącach nienawiści, nerwowego wyczekiwania, nadziei oraz jej braku… ponownie odniósł sukces. Reinmar Arryn, człowiek którego podskórnie nienawidził, gryzie ziemię. Jego żona, ta Starkówna tak nie podobna z zachowania do dumnego rodu z Północy również.
I ich dziecko.
To było najważniejsze - ich dziecko także nie żyło.  Po plecach Rhaenys przemknął przyjemny dreszcz zadowolenia, gdy Aerys gwałtownie odwrócił się do okna, opierając dłonie o nagrzany kamień parapetu. Ogarnięcie chaosu myśli było wyzwaniem, zwłaszcza w chwili, gdy Targaryenówna potrzebowała chłodnego umysłu, nie gorącej głowy. Pragnęła dać popis przed sponiewieranymi uczuciami władcy, pokazać, że tacy jak Arryn też mają słabe punkty... Dostał baty – i nauczkę, pomyślała spokojnie, obserwując jak Aerys odwraca się gwałtownie od okna, niczym schwytany w pułapkę zwierz.
- Nie liczy się ceł, tylko gra. A tą Reinmar Arryn przegrał. - kąciki ust Rhaenys uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy pochyliła się w stronę stołu i ujęła list między palce, zupełnie jakby był cuchnącym skrawkiem nadgniłej skóry. Zarówno ona, jak i Aerys znów milczeli, jak gdyby chcieli sprawdzić, kto dłużej wytrzyma w ciszy. W końcu zwyciężyły wątpliwości Targaryenówny - i potrzeba rozmowy, jakiejś namiastki spokoju.
- Polecę przygotować wszystko do podróży. - z jej ust wyrwało się ciche westchnięcie, gdy pieszczotliwie złożyła pergamin i wsunęła go w obszerny rękaw sukni, ukrywając przed wścibskim światem czekającym za drzwiami Sali Obrad. Niepokój tej nocy udzieli się wszystkiemu, Rhaenys nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Nawet taniec płomieni rozświetlający z rzadka uliczki tłumioną czerwienią będzie wyglądał inaczej. Miejskie cienie zaszepczą bardziej nerwowo. W ruchach tych, którzy wiedli nocne życie i gromadzili się, otuleni ciemnością bram, dostrzegalna będzie obawa.
A wszystko dlatego, że jutro o tej porze Aerys Targaryen będzie daleko za murami Królewskiej Przystani, wędrując do Orlego Gniazda… w tylko sobie znanym celu. Rhaenys wyczuwała w tej wyprawie fascynującą przygodę.
I nie mogła jej przegapić.

/ztx2
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Sala Obrad Empty
PisanieTemat: Re: Sala Obrad   Sala Obrad Empty

Powrót do góry Go down
 

Sala Obrad

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Mała Sala
» Wielka Sala
» Sala audiencyjna
» Sala Jadalna
» Sala Tronowa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza-