a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata maestra



 

 Komnata maestra

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Komnata maestra   Komnata maestra EmptyPią Lis 08, 2013 2:53 pm

Komnata maestra Discovery-3d-screensaver
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra EmptySro Gru 04, 2013 12:49 am

Mikrokosmos. Wystarczyło popchnąć dębowe drzwi z mosiężną gałką, aby zaraz na wyciągnięcie ręki znalazły się przed nim nieskończone galaktyki półek zawierające nieodkryte wciąż światy zamknięte w opasłych, skórzanych oprawach; wysunąwszy jeden z nich, mgławice drobinek kurzu wirowały wokół w niebycie i po krótkim tańcu w mdłym świetle poranka w mgnieniu oka osiadały na poustawianych równo w rzędzie tajemniczych pękatych fiolkach z kolorowego szkła, które pachniały wyjątkową nutą prastarej magii. Aidan doskonale pamiętał, z jaką łatwością przychodziło mu, małemu kędzierzawemu brzdącowi, gubić się tutaj na całe beztroskie dnie. Za młodym lordem wieczór posyłał na zwiady płochliwy księżyc, a niebo oblewało się szkarłatnym rumieńcem, tak jak jego policzki pod reprymendą starej niańki. Łapane przelotem uśmiechy, malunki na parze palcem po szybie, zgubione rękawiczki; wspomnienia z dzieciństwa odżywały w nim za każdym razem, kiedy przekraczał próg komnaty Maestera Flinta…
Zawsze, lecz nie tym razem. Myśli Starka nie wypływały więcej na otwarte morze w stronę sielskich krain dziecięctwa, które jak ciepły pled w chłodne dni otulały miękko człowieczą duszę – głowę dziedzica Północy zaprzątały teraz zgoła odmiennego nastroju wyzwania. Współistnieli od dłuższej chwili w pełnej napięcia ciszy. Aidan, westchnąwszy krótko, przeczesał palcami włosy, a następnie układając ramiona na stole, położył na nich głowę niczym znużony lekcją uczeń. Z posępną miną obserwował, jak Maester wrzucał świeże mięso do klatek ogromnych kruków.
Tej nocy nie mógł zasnąć. Wątły płomień świecy bijący z witraży najwyższej komnaty wieży zaglądał w jego okna zapraszająco. Opatulony w ciepłą pelerynę, opuścił prędko komnaty z pochodnią w dłoni. Mijał znajome korytarze, pokonywał wydeptane przez setki lat schody. Winterfell upojone weselnym winem spało snem twardym i głębokim. Niespodziewanie usłyszał parskanie koni dochodzące z dziedzińca, oto pojawiali się pierwsi goście gotowi, aby udać się w daleką podróż powrotną tam, skąd przybyli.
Znad dymiących w oczy naparów z pokrzywy odpędzali sen jak za dawnych lat, tocząc nieprzyzwoicie długie rozmowy o układach planetarnych i dyplomacji. Maester Winterfell był mu prawie jak ojciec. Wraz ze świtaniem, które nadeszło doprawdy nie wiadomo, kiedy, dopadły ich tematy bardziej prozaiczne: sojusz z Arrynami z Doliny, wesele Nihil, samopoczucie Lorda, wizyta rodziny Dayne i wojna, ta przeklęta wojna Martellów z Baratheonami, o której nie miał pojęcia! Nie potrafił ukryć rozczarowania. Oczywiście, o wojnie wiedzieli bodajże wszyscy, tylko nie on. Z drugiej strony poznał w końcu prawdopodobny powód milczenia Aylwarda, co po dłuższym zastanowieniu wcale nie przyniosło mu spodziewanej ulgi.
– Pora na śniadanie – mężczyzna obejrzał się na niego, odrywając się od karmienia. W Wielkiej Sali zapewne ucztowali już wszyscy ci, którzy zdecydowali się zostać na Północy odrobinę dłużej.
W Dorne, czy gdzie oni się tam leją, nie jedzą śniadanek z rodzinką. Tylko ja siedzę tutaj jak cna niewiasta i pachnę. Żeby jeszcze ładnie – mruknął cicho. – Nie miałem miecza w dłoni od tak dawna…
– Obyś nie musiał go trzymać dłużej, paniczu – skwitował pouczająco, tymczasem do komnaty wpadło czarne jak smoła ptaszysko i z głośnym skrzekiem usiadło na przygarbionym ramieniu starca. Automatycznie zdjął list z jego nóżki.
Baratheon – rozpoznał na laku jelenia. – Aidanie – przekazał mu rulonik, ku jego własnemu zaskoczeniu. Ożywił się momentalnie. Piach spod powiek zniknął. Porwawszy list, jeno cudem powstrzymał się od raptownego zagłębienia się w treść pergaminu, co nie uszło naturalnie czujnej uwadze Maestera.
– Nie przeczytasz?
Elaboratu ser Aylwarda? Zostawię to sobie na bardziej lotny stan umysłu. Obawiam się, że po nieprzespanej nocy nie zrozumiem nic z jego natchnionej pisaniny! – Oparł wesoło i wepchnął go za pazuchę. W istocie nie mógł doczekać się, kiedy w samotności złamie pieczęć.
Wreszcie miał dowiedzieć się wszystkiego.


Ostatnio zmieniony przez Aidan Stark dnia Czw Sty 23, 2014 10:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra EmptyCzw Gru 05, 2013 3:22 pm

Mimo niezbyt fortunnego początku (czy też – mówiąc całkiem dosłownie – zgoła chłodnego przyjęcia), Cailet nie mogła powiedzieć, żeby wesele było nieudane. Przyjęcie i uczta w Wielkiej Sali Winterfell ze wszelkimi jej aspektami spokojnie mogło uchodzić za godne najmłodszej córki Lorda Starka i jednocześnie stanowić dowód słynnej gościnności Namiestników Północy. Panna Tyrell doskonale się bawiła. Skosztowała pysznych potraw (apetyt powoli do niej wracał), napiła się trochę wina, nawet potańczyła i przede wszystkim poznała sławne rodzeństwo Aidana. A jeśli o jej narzeczonego chodzi, to owszem, byłaby prawdziwie wniebowzięta, gdyby zechciał poświęcić jej niemal każdą chwilę podczas uczty, jednak te minuty, które spędzał na rozmowie z nią lub choćby przy niej, były satysfakcjonujące. Przynajmniej na chwilę obecną.
Niestety, poranek Cailet nie należał już do tak udanych. Wprawdzie nie odczuwała negatywnych skutków wczorajszej przesadnej lekkomyślności (bo takowej w jej zachowaniu nie było), jednak już podczas śniadania świat postawił postawić na jej drodze kłodę. Ogromną, ostro zakończoną, drewnianą kłodę, która wbiła jej się w dłoń, gdy jadła śniadanie przy jednym z drewnianych stołów. Syknęła z bólu i początkowo próbowała nawet sama paznokciami wyciągnąć drzazgę, jednak wydawało jej się, że jedynie wszystko pogorsza i najlepiej będzie udać się po profesjonalną pomoc, jaką niewątpliwie mógł jej zaoferować tutejszy maester.
- Panienka Tyrell – kiedy otworzył drzwi, w które jeszcze przed chwilą stukała drobna dłoń Cailet, na jego twarzy łatwo dostrzec można było zdumienie, jednak po niedługiej chwili zaprosił ją gestem do środka.
- Witaj, Maestrze – odpowiedziała pogodnie, jakby na chwilę zupełnie zapominając o tym, że drzazga tkwiąca w dłoni uwierała ją nieprzyjemnie. - Mam pewną sprawę, chyba coś mi utkwiło... – nie skończyła, gdyż wówczas to na twarzy młodej Róży odmalowało się zaskoczenie. Nie spodziewała się zastać tu Aidana. Nie o tej porze i już na pewno nie w takim nastroju. Do tej pory miała niewiele okazji, by widywać go tak uśmiechniętym, czego niezwykle żałowała, bo teraz, widząc go z uśmiechem na ustach, czuła, jak jej serce zaczyna szybciej bić i przyłapała się na tym, że jej oczy przylgnęły do niego na dłużej, niż okres, na który sobie sama pozwalała. - Aidanie – przywitała się zgrabnym dygnięciem oraz uśmiechem, modląc się w duchu do Bogów Starych i Nowych, żeby jej policzki nie miały barwy dorodnych piwonii. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedziała od razu, bo jednak uprzejmość mimo wszystko zakorzeniona była w niej zbyt mocno. Zresztą, kimże by była, gdyby swoje potrzeby stawiała ponad potrzebami innych? - Zajmę tylko chwilę, chyba jakaś drzazga wbiła mi się w dłoń... - zerknęła na miejsce, gdzie tkwił kawałek drewienka i odruchowo przygryzła wargę. Nagle wydało jej się, że jest jeszcze głębiej niż wcześniej, jakby niemal stała się już częścią jej skóry.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra EmptyCzw Gru 05, 2013 9:51 pm

Ciche pukanie odwróciło jego uwagę od ledwo co otrzymanego listu. Ostatecznie chciał oddalić się już w jakieś ustronne miejsce i przeczytać słowa przyjaciela, kreślone zapewne spod ogromnego namiotu wojennego, który armia Końca Burzy rozłożyła gdzieś na pustkowiach upalnego Dorne. Mimo bezsennej nocy, nowe, nieodkryte wcześniej pokłady energii wręcz rozpierały go od środka. Aidan, inaczej niż jego zazwyczaj flegmatyczny, zdystansowany Pan Ojciec, zwykł ulegać różnym podnietom z zewnątrz, wciąż nie zatracając przy tym jednak typowego dla Starków zdrowego rozsądku. Kiedy duch w człowieku wzrasta, to spokój w sercu narasta zwykł mówić papa, i sam Młody Wilk zauważał, jak z biegiem lat coraz więcej wiadomości przyjmował na chłodno; z iście północną, zimną krwią.
– To Hakon – odparł Maester, przekonany o wizycie jego sługi z tacą ze śniadaniem, wszak pora była ku temu najodpowiedniejsza. Młodzieniec nie był głodny. Miał nadzieję, że nikt nie poczytał jego nieobecności w jadalni za brak szacunku. Po poobiedniej drzemce liczył też na rozmowę z nowym bratem, Reinmarem Arrynem. Może wyruszyliby na polowanie? Wyszczerzył do siebie zęby na wspomnienie dzikiej z wilkiem w Wielkiej Sali, kiedy skrzypnęły drzwi i do środka komnaty weszła panienka Tyrell we własnej osobie.
Lady Cailet – spoważniał prędko i skinął jej na powitanie. Na powrót uniósł głowę do pionu, przy okazji z dołu do góry otaksowawszy ją zaintrygowanym wzrokiem. Wesele dobiegło końca, tradycyjnie poświęcał jej więcej atencji niż wymagało od niego absolutne minimum etykiety. Nihil odjedzie w długą podróż do Orlego Gniazda. Nie wiadomo, co z Ragnarem, Diryanem. Zamek miał opustoszeć, aby niebawem zapełnić się na nowo, ale innymi gośćmi…
Ku swojemu zaskoczeniu, nie wzdrygał się więcej na podobne rozważania.
Winterfell jest dla nas za małe – rzucił w swoim stylu, okraszając tę niby złośliwą uwagę jakże niewinnym w gruncie rzeczy uśmiechem. Zaraz zaprosił ją gestem, aby spoczęła naprzeciwko pulpitu Maestera, w fotelu, który sam do niedawna zajmował.
Zajmę tylko chwilę, chyba jakaś drzazga wbiła mi się w dłoń…
Starzec, pobrzękując łańcuchem, udał się do tajemniczego wybielonego kredensu pełnego medykamentów i zabrawszy wszystkie potrzebne mu rzeczy; bandaże, spirytus, gazę, zasiadł po drugiej stronie biurka. Ujął delikatną rączkę dziewczęcia w swoją pomarszczoną dłoń i za pomocą szkła powiększającego rozpoczął dokładne oględziny krępującej ruchy wióry.
– Weszła głęboko pod skórę – stwierdził po chwili napiętego oczekiwania. Odłożył lupę na blat, po czym z szufladki wyciągnął metalowy przedmiot, podobny małym cęgom. Tak wyposażony, podsunął sobie bliżej jej ramię.
W mgnieniu oka z twarzy rudowłosej kokietki wszelkie zdrowe kolory zastąpiła trupia bladość.  
– Panienko – Maester Flint obdarzył Cailet wyjątkowo łagodnym wejrzeniem. – Rwący ból będzie trwał bardzo krótko. Nie sądzę, żebym musiał podać makowe mleko… Chyba, że sobie życzysz – zawiesił głos, rozluźniając uścisk ręki na groźnie wyglądających szczypcach.
Aidan, który dotychczas z boku obserwował uważnie całą zaistniałą sytuację, zdecydował pochylić się w jej stronę i ramionami oplótł oparcie, stanąwszy z tyłu zajmowanego przez nią krzesła.
Czyżbyś wspinała się po drzewach strażniczych urozmaicając sobie dystans dzielący komnatę sypialną od jadalni? – Zniżył swój ton niemalże do szeptu, a jego wargi znalazły się tuż nad płatkiem ucha młodej narzeczonej. Odnajdował doprawdy rzadkiego sortu przyjemność w dogryzaniu jej, lecz teraz ponad wszystko wyczekiwał reakcji tej małej ptaszyny z Reach nie tyle na swoje głupie zaczepki, do których właściwie powinna była przywyknąć, co raczej na idącą po linii najmniejszego oporu propozycję Maestera Winterfell.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra EmptyCzw Gru 05, 2013 11:10 pm

Bladość jej policzków nie była zjawiskiem, które dało się zaobserwować często. Zazwyczaj pomiędzy piegami kwitł różany rumieniec wynikający z gorącej temperatury krwi, jaka szybko krążyła w żyłach jej drobnego ciała. Teraz jednak nie fale ciepła, a chłodny dreszcz ogarniały jej ciało, biegnąc wzdłuż kręgosłupa. Cailet była tylko kobietą. Całkiem delikatną, warto dodać. Nie lubiła widoku krwi i z całą pewnością nie posiadała grubej skóry, niepodatnej na ból. Wyjmowanie z niej małej drzazgi, jakkolwiek prawdopodobnie nie miało być największym cierpieniem, jakiego doświadczyć można na świecie, wywoływało w niej nieprzyjemne uczucia. Szczególnie, gdy dodatkowym bodźcem pobudzającym i tak rozbujałą wyobraźnię, zostały szczypce wyglądające cokolwiek jak narzędzie rzeźnicze… przynajmniej w jej oczach w tamtej chwili. Musiała zblednąć jeszcze bardziej i szczerze cieszyła się, że mogła przysiąść względnie wygodnie, bo zapewne nogi by się pod nią ugięły, momentalnie zdradzając całą jej słabość i nieznośną delikatność południowych dziewczątek Aidanowi. Jemu natomiast chciała pokazać, że wcale nie jest taka miękka, jak mogło mu się wydawać i potrafi sobie poradzić z taką bądź co bądź małą drzazgą.
- To najwidoczniej przeznaczenie pcha nas ku sobie, mój panie – odpowiedziała, jakimś cudem znajdując w takiej chwili względnie błyskotliwą uwagę, chociaż nie potrafiąc wypowiedzieć jej już z taką zadziorną beztroską, jaką sobie zaplanowała. Głos zabrzmiał dziwnie miękko i słabo, wypływając z jej ust. Przełknęła ślinę, zmuszając kąciki ust do wzlecenia nieznacznie ku górze, jednak nie potrafiąc ich już tam utrzymać, gdy do uszu dotarło określenie rwący ból. Na jeden krótki moment mogący trwać obiektywnie ułamki sekund, zamgliło jej się przed oczami. Karciła siebie w myślach za tę nieznośną słabość, usilnie starając się coś na nią zaradzić.
Nie rozczulaj się nad sobą, Cailet Tyrell, to tylko mała drzazga. Jedna krótka chwila i będzie po wszystkim.
- Nie trzeba będzie, to tylko mała drzazga – powtórzyła za swoimi myślami, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko była w stanie, a następnie ukradkowo zerkając na Aidana. Jego obecność nie dość, że wywoływała standardowo przyspieszone bicie jej serca, to dodatkowo doprowadzała mięśnie do napinania się. Co on sobie musiał o niej myśleć? Zbyt wrażliwa panienka leci z płaczem do maestra, bo weszła jej drzazga w paluszek!
Kiedy Młody Stark się odezwał, okazało się, że wcale nie pomyliła się w swoich domysłach tak bardzo, jednak ta refleksja jak i wiele innych szybko zostały wyparte z jej głowy, a zastąpione wirem słodkiego podekscytowania, gdy jego ramiona znalazły się niemal wokół jej ramion, a twarz tuż obok jej twarzy. Jego ciepły oddech delikatnie owionął jej ucho i policzek, sprawiając, że wszystkie myśli zmieniły swoje tory i nawet drzazga i perspektywa wyciągania jej z żywego ciała stały się czymś nieistotnym, nieważnym i absolutnie zapomnianym. Cailet była w stanie myśleć tylko o tym, że jeszcze nigdy przedtem nie był tak blisko, nie szeptał jej do ucha… I, ach, nie liczyło się absolutnie to, co szeptał, ale sam fakt znalezienia się w sytuacji tak intymnej jak wypowiadanie słów niezwykle cicho, jakby przeznaczone były tylko dla niej. Musiała lekko zadrżeć, chociaż już nie z zimna, a z wrażeń wręcz przeciwnych do lodowatego chłodu i strachu. Jednocześnie wciąż i wciąż rugała się, że tak łatwo przychodzi mu zrobienie na niej wrażenia. Czy w ogóle to zaplanował czy może był to gest nic nie znaczący i niewinny, a tylko ona w swej dziecinnej jeszcze (i kobiecej!) naiwności miała go za coś znacznie większego? Nie wykluczała takiej możliwości.
- Kiedy ostatnio sprawdzałam, drzewa nie rosły na korytarzach… - odpowiedziała, zupełnie odruchowo lekko odwracając głowę w jego stronę, chcąc zerknąć w jego oczy i zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że jest to misją niemal samobójczą, która nie skończy się inaczej jak jeszcze głębszym wpadnięciem w jego sidła. - To tylko stół w jadalni i moja pechowa dłoń, która nieuważnie musiała spocząć akurat tam, gdzie były drzazgi… - wyjaśniła ciszej i chociaż jej słowa opisywały całe zajście, tak naprawdę już wcale nie myślała o drzazdze i jej wyjmowaniu.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra EmptySob Gru 07, 2013 12:59 am

Nie powinna była patrzeć mu w oczy.
Szmaragdową drogą tęczówek zaglądał w głąb niej, chociaż podobno płomiennowłose niewiasty ducha nie posiadały; to było szybsze niż pstryknięcie palców, upadek z wieży, błyskawica – dopadł go jakiś cholerny sekundowy paraliż komórek, i nagle nie potrzebował więcej czasowników, po co komu bić, pić, jeść, walczyć, skoro wystarczyło być, tonąć, zatracać się w niej, choćby to miała być najpodlejsza w swojej prostocie chuć; ulotna, ale na dobre rozbudzona z zimowego snu namiętność. Z chęcią skleiłby obuszek do obuszka palców i sprawdziłby, czy przeciwne bieguny przyciągają się, czy przeskakuje między nimi iskra, ach, zresztą nieważne, gotów był wskrzesić ją sam z najtwardszych śniegów Muru, byle prędko dzielić z nią jedno łoże. Czy my w ogóle znamy się, dziewczyno? Cailet Tyrell, historia pełna znaków zapytania. W jego oczach majaczyło widmo wątpliwości, mary, strzygi, potwory, odbijały się w nich też jej usta, idealnie skrojone, malinowe, obiecujące pewną słodycz, którą chciał spijać, kąsać, po prostu mieć. Patrzył na nią z bliska, z bliska oczy powiększają się, nakładają; wzajemność cyklopów, wreszcie znikają, rozmywają się w nicości…
Zaledwie musnął wargami skórę nieznacznie powyżej skroni. Drzazga wyjęta. Nie pisnęła ani słówkiem.
Dobra dziewczynka –  mruknął cicho, zachowując dłużej przymrużone powieki. Goniony samoistnie w pułapkę jej ciała, wyprostował się możliwie najwolniej, siłą woli tylko odrywając wzrok od łagodnej linii szyi i tego, co kryło się poniżej, pod kształtnymi zwojami miękkiego jedwabiu sukni. – Chyba czas na mnie – unikał piekącego policzki wzroku Maestera, który czuł na sobie. Uwierał go on szalenie nieprzyjemnie. Zna mnie za dobrze. Kilkoma nonszalanckimi ruchami dłoni zawiązał pelerynę tuż pod samą szyją, po czym odwrócił się na pięcie, aby w pośpiechu skierować się ku wyjściu. W tej jednej chwili pragnął znaleźć się byle jak najdalej stąd.
Lady Cailet, może masz ochotę na krótką przejażdżkę? – Rzucił przez ramię, zanim zdążył ugryźć się w język.– Jeśli tak, będę oczekiwał, że dołączysz do mnie w stajni.Powiedz nie, proszę, powiedz...
Trzaskając drzwiami od komnaty, wypadł na skąpane w półmroku schody. Stopnie w dół były niczym zejście w otchłań bez wyjścia, a on przecież nie wybierał się jeszcze nigdzie tak naprawdę, nie w nią, nie w niej, nie teraz, przynajmniej nie miał takiego zamiaru, o nie, Bogowie brońcie. Trzymał się kurczowo wystającego kamienia, zapierając się na nim całą mocą przed słodkim oddaniem w wir zgubnego pożądania. Igiełki powietrza boleśnie napełniały płuca rozsądkiem, kiedy jego s e r c e (już nie sopel lodu) trzepotało wciąż nierówno, podobne wątłym skrzydłom szaroburej ćmy w śmiertelnym blasku świec.
A niech to Inni! Dama kier nigdy nie była moją ulubioną kartą.
Przybijając królem pik, zaryzykował krok w dół.

zt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata maestra Empty
PisanieTemat: Re: Komnata maestra   Komnata maestra Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata maestra

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Wieża maestra
» Plebiscyt "Umysł maestra"
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-