a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata



 

 Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 02, 2013 11:26 am

Komnata _MG_1020

Została udostępniona do użytku Starkom, przybyłym z dalekiej Północy by oddać hołd Królowi. Komnata jest położona w południowej części Czerwonej Twierdzy, z okna można zobaczyć Wielki Sept Baelora. Jest bardzo przestronna, bez problemu miejsce dla siebie może tutaj znaleźć każdy ze Starków. Znajduje się tu także troje drzwi, a każde odprowadzają do innej sypialni (kolejno: Lorda i lady Stark, Aidana Starka oraz panien Stark). Sporą część komnaty zajmuje stół jadalniany, przed kominkiem stoi sporych rozmiarów szezlong. Ze ścian zwisają trofea w postaci poroża upolowanej zwierzyny oraz kandelabry oświetlające pomieszczenie. Każdy chętny do gry w cyvasse może przysiąść się do specjalnego stolika, a jeśli ma ochotę przejrzeć mapę, może to zrobić przy sporych rozmiarów drewnianym biurku.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 02, 2013 12:05 pm

Droga do stolicy była naprawdę męcząca dla Aryany, która zdecydowała się pokonać całą odległość konno. Nie czuła się najlepiej, gdy dotarła do Królewskiej Przystani, dlatego na dziedzińcu Czerwonej Twierdzy nie wychylała się za bardzo. Zresztą, kto by zwracał uwagę na kolejną dziewczynę w ubraniach z Północy, w momencie gdy dookoła tyle pięknych panien z Południa czy Zachodu. Z radością przyjęła wiadomość swojego Pana ojca o tym, że w południowej części zamku czeka na nich wszystkich osobna komnata. Udała się tam więc razem z matką i siostrami, by przygotować się do oddania hołdu nowemu królowi. W sypialni czekała na nią balia z gorącą wodą oraz dwie służące, które jednak Starkówna szybko odprawiła. Naprawdę, umycie się nie sprawiało jej problemów, nie wiedziała więc po co matka zawsze wysyła jej pomoc. Umyła się szybko, jednak w pewnym momencie oparła się plecami o balię i przeleżała w niej dobre kilka minut, rozmyślając nad przeróżnymi sprawami. Zastanawiała się, jak trzyma się Han, wysłany na służbę do Boltonów i modliła się w duchu, by i tym razem czegoś nie narozrabiał. Miała też nadzieję, że Nadira jakoś się trzyma, a widmo szybkiego ślubu nie przeraża jej tak bardzo, jak by mogło. Pomyślała także o Nihil i o tym, czy ta jej wojownicza siostra odnajdzie się w Królewskiej Przystani.
Gdy Aryana wyrwała się ze swoich rozmyślań, woda była już chłodnawa, dziewczyna więc wstała czym prędzej i zaczęła się osuszać. Na hołd i ucztę matka przygotowała już dla niej suknię, jednak służące nie zdążyły jej jeszcze przynieść, więc panna Stark zarzuciła na siebie prostą, lnianą sukienkę, dołożyła gruby, skórzany pasek, a na nogi wsunęła zwykłe trzewiki. Jej włosy wciąż były lekko wilgotne, dlatego szybko zebrała je w warkocz, nie zapominając przy tym, że gdy je potem rozplącze, mogą być pofalowane, co powinno dać przyzwoity efekt na uczcie.
Aryana opuściła swoją sypialnię i znalazła się w głównej komnacie, jednak nikogo w niej nie zastała. Zdziwiła się tym faktem, ale nie miała siły ani ochoty latać po całym zamku i szukać rodziny, zdecydowała się więc usiąść przy kominku i już miała zająć miejsce na szezlongu, gdy jej wzrok przykuła mapa, rozłożona na biurku. Powolnym krokiem podeszła do niej i nachyliła się, by lepiej widzieć wszystkie krainy Westeros, zaznaczone na papirusie. Bezwolnie posunęła dłonią ku Północnej części mapy, a jej palec wskazujący znalazł się tuż pod kropką z oznaczeniem Winterfell. Czyżby już zaczynała tęsknić za domem? A co z tą wielką przygodą, która miała ją tu czekać?
Powrót do góry Go down
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 02, 2013 2:26 pm

Wydawałoby się, że po tak długiej podróży Nihil powinna być zmęczona, ale ona w ogóle nie odczuwała jej negatywnych skutków. Wręcz przeciwnie, czuła się pełna energii, nie mogła opanować rosnącego podekscytowania. Królewska Przystań wydawała się taka wielka, dziewczyna nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła pozwiedzać całą Czerwoną Twierdzę. Wszystko tutaj było takie niezwykłe, bogate i wyszukane. Dostojność tego miejsca niemalże ją przytłaczała. Z jednej strony była wyjątkowo zaciekawiona i pełna entuzjazmu, lecz również czuła, że całkowicie tutaj nie pasuje. Jej światem było surowe i skromne Winterfell, a przepych ją otaczający niemalże ją oszołomił. Była prostą osobą, była wojownikiem, a nie panną z salonów, która chodzi w pięknych sukniach i błyskotkach. Nihil czuła niechęć na myśl o zbliżającym się przyjęciu. Będzie musiała wcisnąć się w wyszukany strój, a następnie uśmiechać się do ludzi, udając, że dobrze się bawi. Urządzać sztuczne pogawędki i starać się zachowywać tak, jak na córkę Starków przystało. Była pewna, że popełni jakąś karygodną wpadkę, obrazi jedną z delikatnych panien i znów przyniesie wstyd swoim rodzicom. Przyzwyczaiła się do tego, że najczęściej robiła wszystko nie tak, jak powinna. Oczekiwano od niej ogłady i kultury, a nie buty i hardości. Może lepiej by było, gdyby jednak została w Winterfell i wyruszyła na poszukiwania Hana? Była pewna, że to zadanie wyszłoby jej znacznie lepiej.
Weszła do komnaty należącej do Starków, wzdychając ciężko. Miała co do tego wszystkiego mieszane uczucia. Chociaż w tym pokoju będzie miała chwilę spokoju dla siebie, nim będzie zmuszona zanurzyć się w świat dyskusji politycznych i fałszywych uśmieszków.
Znalazła się w głównym pomieszczeniu i od razu dostrzegła swoją starszą siostrę. Posłała w jej stronę promienny uśmiech.
- Ładnie tutaj, prawda? - rzuciła w jej stronę, machając dłonią w nieokreślonym kierunku. Miała na myśli całą Królewską Przystań, nie tylko komnaty, które im przypadły. - Aż za ładnie - dodała tonem, w którym można było usłyszeć gasnący entuzjazm.
Dziewczyna najchętniej zostałaby w tym miejscu dopóty, dopóki ta cała sztywna impreza się nie skończy, ale wiedziała, że to niemożliwe. Spojrzała na swój przybrudzony i zakurzony strój, z żalem stwierdzając, że musi go zamienić na pachnącą, niewygodną suknię.
- Cóż, przyszedł czas, w którym Nihil Stark jest zmuszona włożyć na swój grzbiet sukienkę. Okropieństwo. - zaczęła narzekać, ni to do siebie, ni do do Aryany, wzdrygając się ze zgrozą. Ruszyła ku ich prywatnym komnatom, będąc gotowa na czekającą ją transformację.
Najpierw się umyła, uprzednio urządzając krótką awanturę służącym, które, podobnie jak w przypadku jej siostry, chciały pomóc młodej Starkównie w kąpieli. Dziewczyna wyszorowała się dokładnie, rozlewając przy tym wodę po całym pomieszczeniu. Wyjęła z kufra swoją najlepszą sukienkę, którą kazała jej włożyć matka. Nihil musiała przyznać, że jest ładna - prosta i skromna, ale miała w sobie coś, co przyciągało uwagę. Była w kolorze wyjątkowo jasnego błękitu i podkreślała kolor jej oczu. Jej długie rękawy i okolice dekoltu były ozdobione złotą nicią. Nihil i tak miała wrażenie, że będzie wyglądać w tym cacku jak nadworny błazen. Z pewnością jakaś złotowłosa piękność z wielkim biustem prezentowałaby się w takiej sukni znacznie korzystniej.
Ubrana już w swoją kreację, wróciła z powrotem do głównej komnaty, zamaszyście rozczesując swoje ciemne włosy. Spoglądała uważnie na siostrę, próbując odgadnąć, co ona czuje. Wiedziała, że do Czerwonej Twierdzy miał też dzisiaj przybyć przyszły mąż Aryany. Nihil nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym, jaki stosunek do małżeństwa mają jej siostry - chociaż była pewna, że żadna z nich nie jest do niego tak uprzedzona, jak ona sama.
- Wolałabym być teraz w domu - przyznała niespodziewanie Nihil, również wpatrując się w mapę, której dotykała jej siostra. Westchnęła wyjątkowo rzewnie i nieco teatralnie.
Powrót do góry Go down
Aryana Stark

Aryana Stark
Nie żyje
http://averyhere.tumblr.com/
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
213
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 02, 2013 4:45 pm

Gdy drzwi do komnaty otworzyły się, Aryana podskoczyła w miejscu, jakby ktoś właśnie przyłapał ją na robieniu czegoś zakazanego. Uśmiechnęła się do wchodzącej Nihil i skarciła samą siebie w duchu. Czyżby wilczyca została na Północy, a zamiast niej przyjechała tu płochliwa sarna?
-Całkiem przyjemnie - odpowiedziała siostrze, choć nie miała jeszcze czasu na zwiedzanie stolicy. Być może znajdzie chwilę dla siebie, w której to spenetruje każdy zakątek zamku i okolicy, jednak najbliższa przyszłość była już zaplanowana, a składały się na nią kolejno: hołd, uczta oraz królewski bal.
Aryana już miała ochotę się stąd wyrwać, osiodłać konia i pojeździć po okolicy. Wielki Sept Baelora wzbudzał jej zainteresowanie, choć przecież nie wierzyła w Siedmiu, a w Starych Bogów. Kolejnym punktem obowiązkowym do odwiedzenia w Królewskiej Przystani była także Smocza Jama, choć Aryana nie łudziła się, że odnajdzie tam jakiekolwiek smocze pozostałości. Ot, kupka gruzów na wzgórzu. Niemniej jednak, była tego wszystkiego ciekawa.
-Matka będzie wniebowzięta! - zawołała za najmłodszą siostrą, gdy ta znikała już w komnacie.
Siostry Stark nie były przyzwyczajone do noszenia pięknych sukni, ozdobnych dodatków i świecącej biżuterii. Moda na Północy ograniczała się do tego, by pannie wygodnie było się poruszać i by wyglądała czysto i schludnie. O ile Nadira lubiła się stroić, Aryana za tym nie przepadała, ale była gotowa poświęcić się dla sytuacji, o tyle Nihil wręcz nienawidziła zakładać sukienek. Nosiła się głównie po męsku, a wszyscy w Winterfell byli już do tego przyzwyczajeni. Tym razem jednak matka nie dała za wygraną i wymusiła na wszystkich swoich dzieciach (tak, to czekało także Aidana) nałożenie strojów godnych rangi przedsięwzięcia. A czy było coś bardziej uroczystego niż bal wydawany przez króla? O oddawaniu mu hołdu już nie wspominając.
Gdy Nihil opuściła wreszcie swoją komnatę, Aryana dawno już siedziała przed kominkiem i wpatrywała się w ogień. Gdy ujrzała siostrę, oniemiała.
-O Bogowie - oznajmiła, wciąż zdumiona tym, jak pięknie wygląda jej siostra - Gdybym Cię nie znała, powiedziałabym Ci, że powinnaś nosić suknie częściej. Wyglądasz przepięknie!
Aryana była pewna, że jej siostra oczaruje dziś niejednego młodzieńca.
W tej samej chwili do komnaty weszły służące, niosąc skrzynię z suknią dla niej samej, udała się więc do komnaty aby zakończyć przygotowania do audiencji w Wielkiej Sali. Służące pospieszały ją, jedna zajęła się zapinaniem sukni, a druga rozczesywaniem włosów panny Stark, lecz Aryana i tak znalazła chwilę na podziwianie swojej sukni. Kreacja była jasno szara, ze zdobieniami w pasie, na piersiach, ramieniu i przy rękawach. Odsłaniała lewe ramię dziewczyny, a delikatna szarfa, zapewne z jakiegoś myryjskiego jedwabiu, przebiegała z lewego przedramienia na prawe ramię, całość prowokowała więc lekko, ale wciąż więcej zasłaniała niż odsłaniała. W tak zwiewnej tkaninie taniec powinien być łatwością, więc Aryana zdecydowała się wybrać buty na lekkim obcasie. Służące związały jej długie włosy w warkocz, a następnie oplotły go zręcznie dookoła głowy, puszczając kilka kosmyków luzem. Zwieńczeniem kreacji był maleńki diadem ze srebrnych gałązek, założony tył na przód. Zadowolona Aryana pojawiła się w komnacie, gdzie przyboczni obu sióstr Stark już czekali, by zaprowadzić je do Wielkiej Sali. Dziewczyna skinęła głową do Nihil i obie udały się we wskazanym kierunku.

/zt obie, żeby nie przeciągać i pojawić się od razu po wyczytaniu w WS.
edit: haha, no to się przeciągnęło :C
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 21, 2013 12:39 am

/z balu


W tym wypadku dobrze powiedzieć, że ma się obok kogoś, kto pomoże i obroni. Nie żeby zwykle tego potrzebowała, ale w tym wypadku była bezbronna jak każdy na sali balowej. Ciekawe wydarzenia zbliżają do siebie ludzi i trzeba było przyznać, że miło było mieć obok narzeczonego, który z groźną miną, bacznie obserwując wszystko i wszystkich odprowadził Nadirę do komnaty zajmowaną przez Starków.
A Nad była wstrząśnięta, jak chyba każdy. A miało być tak przyjemnie...
Brunetka miała wielką ochotę przyłączyć się do innych, a nie siedzieć w samotności i czekać na rodzinę, ale Terryn się uparł, że tak będzie lepiej. Nawet strażnicy mieli ją mieć cały czas na oku. Nie była w humorze się spierać, tym bardziej, że lada moment miał przyjść ktoś z rodziny. Nikogo jednak nie było.
Dziewczyna nalała sobie wina na uspokojenie skołatanych nerwów i podeszła do okna. Przed jej oczami znowu pojawił się Wielki Sept Baelora. Na dziewczynie z Północy cała stolica robiła wrażenie. Gdzie miała zobaczyć tak wielkie miasto? Wszystko było nowe i inne. Miała nadzieję udać się na zwiedzanie, choćby krótkie, ale kto wie ile czasu będą mogli jeszcze spędzić w stolicy. Wiedziała, że szykowali się do odjazdu, ale może na coś małego, starczy im czasu? Taka okazja mogła się już nie powtórzyć.
Prawdę mówiąc zaczęła mieć cichą nadzieję, że Terryn zabierze ją do ogrodów, albo do portu. Czyżby nagle zaczęła zmieniać zdanie co do narzeczonego? Wiedziała, że jest dobrym człowiekiem, a Shaynah zawsze wypowiadała się o nim ciepło. Nie można mu było zarzucić braku manier, czy powściągliwości. Był raczej otwarty na rozmowy i chętnie przebywał ze Starkami. Problem stanowiła raczej sama Wyspa Niedźwiedzia. Zimno, pełno drzew i niedźwiedzi, a do tego rybacy i brak ministreli, którzy by tam docierali. Jakimś plusem było tylko to, że kobiety nie były tylko żonami i matkami; w razie potrzeby dobywały broni i stawały do walki. Były twarde. Owszem, to może bardziej pasowałoby Nihil, ale Nadira nie była taka delikatna, na jaką wyglądała. Była przecież córą Północy, potomkinią władców tych krain - dumną i odważną.
Wróciła wgłąb pokoju i zajęła miejsce na szezlongu, nasłuchując. Miała nadzieję, że zjawi się ktoś z jej krewnych lub znajomych i pomówi z kimś, zanim zdecyduje się udać do drugiej komnaty. Była ciekawa nowin, a przede wszystkim zaniepokojona tym, że nie było widać jej sióstr i brata.
W końcu wstała i wyjrzała za drzwi. Przywołała jednego ze strażników i nakazała mu się czegoś dowiedzieć i przynieść jej wieści. Skłonił się tylko i zniknął. Czarnowłosa ponownie weszła do komnaty i zajęła to samo miejsce. Pozostało jej tylko czekać.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Maj 22, 2013 12:32 am

(brak weny :// )


//POCZĄTEK - zakładam, że z WIELKIEJ SALI Czerwonej Twierdzy :)

Czy prosząc o wskazanie komnaty żądam tak wiele? Przemknęło przez myśl blondynce, kiedy po raz kolejny zastała opór klamki marmurowych drzwi. Fuknęła zniecierpliwiona i omal nie tupnąwszy nogą, energicznym krokiem ruszyła w głąb korytarza.
A przecież była tak bliska uniknięcia wizyty w tym przeklętym zamku! Jak skrzętnie zaplanowała ucieczkę tuż przed wyjazdem! Każdy szczegół dopracowała w najdrobniejszym calu!  Tydzień planowania diabli wzięli przez spostrzegawczość i zapobiegliwość matki!  Mruknęła pod nosem, mijając kolejne rzędy zamkniętych i pustych komnat. Wystarczyłby zaledwie moment, a uniknęłaby tej katorgi!
Panience Tyrell nie chodziło tu o sam hołd, podróż, ród, czy zamek. Ten ostatni wprost przeciwnie - wielbiła! Kochała to wysokie sklepienie, ogromną, jasną przestrzeń i nietypowe płaskorzeźby. Ponadto - wbrew nietypowym stosunkom między rodami - nie odnosiła się z niechęcią do Targaryen'ów. Często nie zwracała uwagi na przyjęte relacje między rodzinami, pozwalając sobie samej na sprawiedliwy osąd. W tym wypadku była indywidualistką, co nie bardzo odpowiadało krewnym. W końcu co swoje to najlepsze, prawda?
Głównym problemem dla młodej Valerie była awersja względem ułudy panującej na dworze. Nienawidziła tych sztucznych uśmiechów, rzadko przeplatanych tymi szczerymi, dygnięć, oficjalnych zwrotów grzecznościowych - kiedy na boku planowano czyjąś śmierć - plotek, wymuszonych uprzejmości, manier i grzeczności. Na samą o tym myśl dostawała mdłości... A jak często musiała w tym uczestniczyć, dostosowując się do zasad i reguł panujących w tak zwanej: grze o tron? Wzdrygnęła się, odganiając  niespokojne myśli. Okrutny jest ten świat, czyż nie? Samym dowodem na to była panienka Tyrell: z niewinnej i czystej różyczki przemieniła się w nie lada zawodnika, którego warto - a nawet trzeba - mieć na oku.
Na domiar tego wszystkiego istniało ryzyko, że pośród tłumu czai się potencjalny kandydat na męża Valerie, co tylko utwierdzało ją w przekonaniu, iż: NIE POWINNO JEJ TU BYĆ. Jednak każdy musi wypełniać swoje obowiązki, czyż nie? ''Nie można robić, co mu się żywnie podoba! Nie jesteś już dzieckiem, młoda panno! '' - jakby powiedziała to Lady Tyrell. Przewróciła oczami, uśmiechając się na widok stojącej wzdłuż korytarza straży. Nareszcie! Ślad przebywania ludzi!
Z nieodłącznym, promiennym uśmiechem przemknęła między mężczyznami i bez słowa weszła do komnaty. Miała jedynie nadzieję, że właścicielem pomieszczenia była osoba jej przychylna... w przeciwnym wypadku wpakowała się w niemałe  kłopoty, ponieważ do żołnierzy właśnie dotarła hańba ich nieuwagi. Przecież przemknęła między nimi potencjalna zabójczyni ich Pani... którą bez sprzeciwu  dopuścili do komnaty! Grunt to urok i pewność siebie, prawda?
Zaśmiała się z ulgą, ujrzawszy siedzącą w fotelu brunetkę. Tak dobrze znaną brunetkę. Przyjaciółkę z dziecięcych lat, którą widywała w trakcie wizyt Ojca u Starków.
Spojrzała z pożałowaniem na mężów, którzy właśnie wkroczyli do sali.
-Jeszcze żyje... i sobie pożyje. I będzie to wyłącznie jej zasługa.- dygnęła z gracją, powstrzymując śmiech. - Zwą mnie Valerie z rodu Tyrell. Waszej Pani nic nie grozi. Możecie się oddalić.
Straż wyszła, bez zająknięcia dostawszy potwierdzenie od Starkówny. Blondynka wybuchnęła śmiechem, kiedy zamknęli za sobą drzwi. Mężczyźni. Odwróciła  się do uśmiechniętej damy.
-Nadiro...!- szybko poprawiła się, dławiąc kolejną salwę śmiechu -Lady Stark!
Uściskała przyjaciółkę.
-Moja droga! Jak dobrze CIEBIE widzieć pośród tylu twarzy.
... i w tych okolicznościach.


Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Czw Cze 13, 2013 6:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Maj 22, 2013 9:41 pm

Kiedy drzwi do komnaty otworzyły się, brunetka uniosła się z pozycji półleżącej do siedzącej, ale ostatecznie - widząc kto zjawił się w środku - podniosła się i odstawiła na stolik kielich z winem, które sączyła od kilku minut.
Za delikatną posturą i urodą blondynką weszli jej strażnicy. Nadirę również rozbawiło ich zachowanie i kiwnęła głową, potakując słowom panny Tyrell.
- Zgadza się. Wracajcie do obowiązków - powiedziała poważnie, z dumnie uniesioną głową. Kiedy mężczyźni zamknęli drzwi, obie dziewczyny nie kryły wesołości.
- Cieszę się, że mogę cię widzieć, pani. Nie miałyśmy sposobności zamienić ze sobą nawet słowa, ale jestem rada, że trafiłaś tutaj - przywitała się z nią, a spontaniczność i gest Valerie mile ją zaskoczył.
- Rozgość się - zaprosiła ją dalej, wskazując na fotele. - Napijesz się czegoś? - zapytała. W tej chwili ona była panią w tym pokoiku, więc to do niej należały obowiązki gospodyni.
- Szkoda, że nie wszystko przebiegło tak, jak było zaplanowane - rzekła smutno wspominając 'komplikacje' na balu. - Ale nikt by tego nie przewidział - wróciła na swoje miejsce i spojrzała na Tyrellównę.
- Przyjemniej byłoby się spotkać Winterfell, albo w Wysogrodzie - jeszcze będą miały do tego sposobność, sądząc po nowinach jakie ostatnie do niej doszły. Nad była bardzo rada ze związku jej brata z siostrą Valerie, chociaż niezbyt kojarzyła przyszłą małżonkę Aidana.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 10:03 pm

Spontaniczność Valerie była niczym miecz obosieczny. Z jednej strony zdobywała nią wielu przyjaciół, a z drugiej zaskarbiała sobie niemałych wrogów. Jednak najczęściej wzbudzała zaskoczenie i zaciekawienie. Nie była typową damą dworską, chodzącą (jakby to powiedziała sama blondynka) z kijem między pośladkami. Jednym to imponowało, śmieszyło, a innych.. denerwowało: ku uciesze samej panienki Tyrell.
Niekiedy niecierpliwość również bywała dla niej przeszkodą. Chociażby jakieś dziesięć minut temu, kiedy nie mogąc usiedzieć w miejscu obok najstarszego brata czekającego na wyznaczoną ochronę, zdecydowała się na samotną wycieczkę (ucieczkę). Ostatnie co zarejestrowała, znikając na ścianą to rozzłoszczone spojrzenie brata... WŁAŚNIE!
Wyjrzała zza drzwi, gdzie pojawiła się jej zdyszana ''ochrona''. Dopiero teraz ją dogonili?
-Proszę abyście zawiadomili Lorda Tyrella, który najprawdopodobniej jest w swej komnacie, że jestem cała i zdrowa...- w ostatnim momencie dodała jeszcze. -Przekażcie mu również serdeczne pozdrowienia i uściski od kochanej siostry... oraz Pani Nadiry Stark.
Widząc nietęgi miny straży, omal nie syknęła.
-Nalegam!- nie czekając na odpowiedź, zamknęła im drzwi przed nosem i z nieodłącznym uśmiechem dołączyła do Strakówny. Omal nie odetchnęła z ulgą. Potrzebowała takich ''środków zapobiegawczych'. W innym wypadku zdenerwowany - to mało powiedziane - Lorent mógłby zacząć jej szukać, a tego wolałaby uniknąć. Miała tylko nadzieję, że był zbyt zmęczony by zmobilizować się na tak szybką reakcję. Nie oznaczało to jednak, że odpuści sobie wykład w jej kierunku. Potem zagrozi karą, westchnie i pewnie dopiero wtedy z ulgą przytuli siostrę, która ''dostarcza mu aż nadto wrażeń''.
-Niestety, ale w momencie, kiedy chciałam do Ciebie Pani zagaić, zostałam popchnięta przez rozszalały tłum... W tym całym zamieszaniu, prawie nie dostrzegłam co się wydarzyło. - pokręciła z niedowierzaniem głową. W czasie tego typu spotkań zawsze ''wiało nudą'', a tym razem? Zamachowiec? Tak szybko? Dość ciekawie rozpoczynają się rządy Targaryen'ów. Emocjonująco... i niepokojąco. System zamachowców działa na zasadzie domina. Jeden zacznie: reszta ruszy. Zapowiadało się nader interesująco.
-Dziękuję. - podarowała brunetce jeden ze swoich najcieplejszych uśmiechów i usadowiła się w fotelu naprzeciw niej. - Poprosiłabym kieliszek wina jeśli można.
Milczała przez chwilę, zadumana.
-Niestety. Pan nasz i władca nie będzie pocieszony, skoro ktoś śmiał przesadnie wykorzystać jego gościnność.
Była BARDZO ciekawa która ze żmij stojących na sali była odpowiedzialna za to przestępstwo... Kto wie? Może nawet stał obok niej? Z całą perfidią, obserwując wydarzenie? Jedno było pewne: obserwował albo z odległości (by mieć lepszy widok), albo z bliska (by nie budzić podejrzeń). Kto mógłby być aż tak bezczelny?
Upiła łyk wina, podanego przez przyjaciółkę. Uśmiechnęła się szerzej, czując przyjemny ogień rozchodzący się po gardle.
-Mam nadzieję. Jestem wielce rada z tego narzeczeństwa.
(Dobrze, że to nie była jej kolej!)
O tak! Aidan był nie lada partią... jak również mała C. Miała tylko nadzieję, że mężczyzna będzie godnie opiekował się jej słodką siostrzyczką. W przeciwnym razie wynikną z tego niemałe kłopoty. Wiedziała jednak, że Lorent nie pozwoliłby by jakakolwiek krzywda spotkała którąkolwiek z jego sióstr. Z pomocą zwykle przychodził mu Leonard... jeśli akurat nie przebywał w jakiejś karczmie. W głębi serca wiedziała jednak, że Stark jest człowiekiem honoru. Ufała mu: na tyle ile pozwalał jej zdrowy rozsądek.
-Żałuję Pani, że musicie tak szybko się oddalić.- wyraziła swoje zmartwienie. Szczerze lubiła Starków. Byli to ludzie silni, konkretni i... godni zaufania, co w dzisiejszych czasach było nad wyraz rzadkie. Czy akurat oni musieli tak szybko wyjeżdżać?
-Szczerze liczę na to, że nadal będziemy utrzymywać kontakt listowy... Jeszcze raz chciałabym Ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Twego narzeczeństwa - uśmiechnęła się szeroko, unosząc kieliszek. Przełknęła ślinę, powstrzymując mdłości. Narzeczeństwo. Jej zmora. Rodzaj niewolnictwa. Miała skrytą nadzieję, że nadal czeka ją jeszcze kilka lat wolności. Upiła kolejny łyk z kieliszka, powstrzymując dreszcze.
-Wybacz bezpośredniość o Pani. Nie chciałabym wyjść na ciekawską, ale... Jaki on jest dla Ciebie? - zapytała półgłosem, lekko się rumieniąc.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Maj 23, 2013 11:34 pm

Nadira doskonale rozumiała obawy rodziców czy rodzeństwa i zrobiłaby dokładnie to samo jeśli chodzi o zawiadomienie ich. Już widziała minę ojca, a potem słyszała jego moralizatorski głos w głowie. A Aidan... on zawsze będzie jej bronić i patrzeć nieufnie na każdego. W chwili gdy panienka Tyrell powiedziała co należy zrobić, Starkówna trwała na baczność i nie mówiła nic, chociaż uśmiechnęła się delikatnie.
Później ugościła Valerie i kiedy w końcu obie sączyły wolno wino, mogły porozmawiać.
- Jestem ciekawa komu na tym zależało. Ale lepiej się nie interesować, tak jest właściwie - mruknęła ponuro. Każdy miał ludzi, którzy coś robili za pieniądze. Ale nie chciała wysnuwać żadnych podejrzeń. Z resztą każdy, lub prawie każdy mógł to zrobić. Dla Nadiry, która jednak zdawała sobie sprawę z intryg (nie była przecież głupim dzieckiem) i tak było to mocno okrutne. Nie wiedziała dokładnie kto ucierpiał, ale i tak szkoda owej osoby. Pomodli się za nią do starych bogów.
Przyjemniejszym tematem była radość z zaślubin, ale czyichś, nie własnych!
- Aidan to dobry człowiek. Każda z moich sióstr potwierdzi, że jest bardzo opiekuńczy i godny zaufania. Ja kocham go całym sercem i uważam za przyjaciela. Wie, co jest ważne w życiu i zapewniam, że twa siostra będzie zadowolona - jeśli nie pokocha go od razu, to na pewno obdarzy pozytywnymi uczuciami. A od przyjaźni do miłości nie jest tak daleko. Z resztą Nadira zawsze stawiała go sobie za wzór i chciała, by jej przyszły mąż miał tyle zrozumienia i ciepła. I był młody i przystojny! Wszystkie służki za nim szalały.
- Wiem, że mój brat wyjeżdża z rodzicami ze stolicy dość szybko, ale ja i siostry chciałybyśmy zostać na turniej. To dla nas wspaniałe wydarzenie i chociaż rodzice patrzyli krzywo, to jednak chyba da się coś z tym zrobić. Tak czy inaczej lada dzień nas nie będzie - tego była pewna. Z resztą był ktoś, kto nie pozwoli by włos jej spadł z głowy i odstawi do domu tak szybko, jak to będzie możliwe.
Valerie idealnie trafiła czasem w pytanie.
- Nie szkodzi - zapewniła, ale zanim odpowiedziała, wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Już samo jej zachowanie sprawiało, że zdawała się być niespokojna. - Lord Mormont.... - zaczęła. - Terryn - poprawiła się, przypominając sobie, że ma się do niego zwracać bezpośrednio, jak prosił. Wzięła głęboki oddech i już miała coś powiedzieć, ale się wstrzymała. Opuściła lekko głowę i długie, czarne loki zasłoniły jej twarz.
- Jest... uprzejmy, dumny i obowiązkowy - mówiła cicho, starannie dobierając słowa.
- Ojciec ceni sobie ten ród, a ja bardzo polubiłam siostrę Terryna, która u nas długo przebywała. Ale on... nie znam go dobrze. Raczej z opowieści. Chociaż w Winterfell, podczas podróży do Królewskiej Przystani i nawet dzisiaj był bardzo miły, starał się mnie zagadnąć i nawet mnie tu odprowadził, ale.... - spojrzała na blondynkę.
- Obawiam się go, pani. Być może się mylę, albo raczej jestem tego pewna, ale strach pozostaje. To dumny człowiek, chłodny, ale jest w nim coś serdecznego. Na pewno jest bardziej zadowolony niż ja - wyznała, o czym wiedziały tylko najbliższe jej osoby. Mówiła sobie, że ma czas by go poznać, ale jednak w tej chwili to było zbyt szybkie, by mogła zmienić zdanie. Niby była najbardziej obowiązkową z córek lorda Brandona, a jednak i ona wymiękała, gdy już przyszło do zaręczyn. Oczywiście, że udaje i kamienna maska ukrywa jej emocje, ale w środku musiała przyznać, że tak jak i siostry wolałaby swobodę, a nie związki.
- Jest przystojny, to doskonały wojownik i roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, ale... mógłby być chociaż troszkę młodszy - a tak? Był już po trzydziestu kilku dniach imienia. Mogła trafić gorzej, ale i tak przypadł jej ktoś ze starszych. Wolałaby kogoś młodszego, kto ma więcej wigoru i może jej dorównywać zainteresowaniami.
- Pocieszam się myślą, że będę mogła przebywać często w Winterfell. Nie jest daleko, a poza tym Mormontowie są częstymi gośćmi w naszym domu. Obowiązki żony to jedno i będę musiała spędzać wiele czasu na Wyspie Niedźwiedziej, ale gdy tylko zechcę będę mogła odwiedzać dom - wzdrygnęła się z zimna na sama myśl o Lodowej Zatoce. Przynajmniej może uda jej się zrobić wycieczkę na Mur.
- Przepraszam za moje żalenie się, pani. Mam także nadzieję, że nie uznasz mnie za głupią i niewdzięczną. Po prostu... tak to widzę w tej chwili - zakończyła swój monolog.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Maj 24, 2013 1:05 am

Upiła kolejny - który to już (?) - łyk z kieliszka i lekko przekrzywiwszy głowę, spoglądała na wyraźnie zagubioną kobietę. Dość znajomy widok, chociaż taką stronę swojej osobowości Valerie zachowywała dla najbliższych.... może właśnie Nadira stawała się jedną z nich? Zaczęła powoli wodzić palcem po brzegu kieliszka.
-Lepiej nie dociekać... - właśnie Valerie! Posłuchaj czasem samej siebie. - Zawsze istnieje ryzyko, że się dowiemy... a wtedy może być tylko gorzej: dla nas.
Młoda Tyrell'ówna rozumiała bratersko-siostrzaną miłość jak mało kto. Sama utrzymywała - mimo wielu zgrzytów - najlepsze stosunki ze starszym bratem. Poza tym każdy członek z rodzeństwa był różny od innych jak ogień i woda. Mimo to zawsze potrafili znaleźć wspólny język.
Złotowłosa kiwnęła głową na wzmiankę o osobowości przyszłego małżonka jej siostry. Miała nadzieję, a nawet... szczerze wierzyła w słowa brunetki. Sama kojarzyła mężczyznę jako chłopca, którego poznała w wieku ośmiu lat w czasie wizyty u Starków. Wtedy właśnie o mały włos nie wskoczyłaby Lord'owi Starkowi na kolana, ale szesnastoletni brat w porę ją zatrzymał. Na szczęście rodzina z północy ze śmiechem przyjęła zachowanie niesfornej dziewczynki. Dziewczynki, która zmieniła się pod pewnymi względami i wyrosła na nietypową kobietę.
-Cailet to najczystsza róża z naszego rodu. - w pewnym sensie poczuła się zobowiązana do wychwalenia siostry, którą kochała. -Pełna dobroci, łagodności i mądrości. Na domiar tego odziedziczyła po rodzicach najkorzystniejsze atuty urody. Czasem odnoszę wrażenie, że jest bardziej dojrzała niż ja... chociaż o to nie trudno.
Zaśmiała się radośnie z samej siebie, co było nie lada sztuką. Nie mniej dziewczyna patrzyła na siebie z dużym dystansem, a przy Starkównie czuła się nadzwyczaj swobodnie. Dziękować Bogom!
Skupiła zatroskane spojrzenie na brunetce, kiedy wspominała o narzeczonym. Nareszcie ktoś poza nią samą wypowiedział skrywane wątpliwości na głos! Nadira coraz więcej zyskiwała w oczach blondynki.
Wstała z gracją z fotela i odłożyła kieliszek wina. Podeszła do dziewczyny i łagodnie ujęła ją pod ramię. Zaczęły powoli spacerować po pokoju.  Chwilę milczała, po czym odchrząknąwszy zaczęła mówić:
-Mężczyźni z natury są bardziej zadowoleni niż my.- uśmiechnęła się rozbawiona. -W pełni podzielam... Twoje, jeśli pozwolisz, zdanie na temat mężczyzn. Kobiety nie mają łatwo w dzisiejszych czasach. Przykre jest to, że poznajemy mężów po ślubie... i CZASEM się w nich zakochujemy.
Posłała jej smutny uśmiech i ścisnęła mocniej za ramię w ramach wsparcia. Rzadko głosiła swoje zdanie w ten sposób. Zaufała Nadirze. BARDZO szybko zaufała lub przynajmniej sprawiała takie wrażenie.
-Jednak należy pamiętać, że z powodu kobiet toczono wojny. Nauczyłyśmy radzić sobie z mężczyznami na swój sposób. Nie umiem Ci pomóc, bo jeszcze...
Umilkła na chwilę, wpatrując się dłużej w dywan. Potrząsnęła głową.
-Właśnie. Sama widzisz. Podzielam twoje obawy.
Przystanęła, wpatrując się w towarzyszkę.
-Wiem, że nie nie będę mogła Ci zawsze doradzić i być z Tobą w trudnych chwilach, ale wiedz... masz we mnie przyjaciółkę. - uśmiechnęła się szczerze, a wręcz promiennie. Nie co dzień zyskuje się taką przyjaźń, prawda?
-Mów mi Valerie, proszę. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - jeśli było to możliwe - i zaśmiała się razem z brunetką.
Nie zdziwcie się wiec, że: niemal podskoczyła zaskoczona, kiedy drzwi komnaty otworzyły się gwałtownie. Stanął w nich wysoki, postawny mężczyzna o kruczoczarnych włosach i jasnych oczach. Mówi się, że oczy są oknami duszy. Akurat w tym wypadku okazało się to prawdą. Oczy... właśnie dzięki nim poznała tego przystojnego mężczyznę.
Przed nimi stał obiekt ich wcześniejszej rozmowy. Nie kto inny jak Aidan Stark.
Oczy młodej panienki Tyrell roziskrzyły się jeszcze bardziej, kiedy lekko dygnęła i posłała mu - ku jego zaskoczeniu -  jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów.
Musiała godnie reprezentować swoją rodzinę i siostrę... chociaż jej wygląd potrafił być mylący w stosunku do tego charakterystycznego dla jej rodu. Grunt to... być sobą. Niech Pan Stark sam oceni wartość Valerie. Ona nie miała zamiaru się starać, czy udawać... nie po poznaniu jego wspaniałej siostry. Wóz, albo przewóz.


Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Sro Paź 08, 2014 3:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyNie Maj 26, 2013 1:43 am

wybaczcie tempo, ale obecnie jestem w Londynie i nie mam za dużo czasu :3

Czerwona Twierdza sięgała prawie do nieba.
Zaczynał tęsknić za domem. Południowy wiatr smagał go nieprzyjemnie po schludnie wygolonej twarzy. Był suchy i gorący, i z trudem przychodziło mu nabranie kolejnego oddechu, który piekł w gardło bardziej niż cokolwiek innego. Zwilżył słone wargi winem, przyglądając się beznamiętnie temu, co malowało się tuż przed jego oczami. Czarne wody migotały tajemniczo w blasku księżyca. Nieprzyjaźnie, pomyślał, odpinając kolejną haftkę lnianej koszuli. Wzrok wnet uciekł mu w dół, gdzie ścierały się ze sobą wiecznie skłócone fale. Ich spienione języki pożerały łapczywie ziemie zatoki. A gdyby tak… Pochłonięty pewnym pomysłem, przechylił się aż na kamiennym murku tarasu. Momentalnie dopadł do niego jeden z przybocznych. Doprawdy, czy mieli go za aż tak pijanego? Po odpoczynku u Lorneta trzymał się jeszcze nie najgorzej.
– Ech, Cassel! Spójrz, no. Ile tu może być?
Mężczyzna nachylił się posłusznie.
– Ze sto stóp, paniczu – odpowiedział, zerkając na niego niepewnie. Aidan czuł na sobie uważne spojrzenie pozostałych, którzy czaili się w cieniu zamkowych murów. Tak, z pewnością wiedzieli swoje. Nie zamierzał wyprowadzać ich z błędu.
– Sporo – zagwizdał z podziwem, oparłszy się znów na kamiennym murku. Dzień długi, pora późna. Wystarczająco późno, aby uniknąć rozmowy z panem ojcem.
– Powinniśmy już wracać.
– Nic nie powinniśmy, Cassel – przerwał pogodnie, obejrzawszy się na niego przez ramię. – Ale dużo możemy, wbrew pozorom – rzekłszy to, wyprostował się powoli. – Chyba zgłodniałem.
– To morskie powietrze, paniczu. W komnatach…
– Wiesz, na co mam ochotę? – Uśmiechnął się półgębkiem. – Zjadłbym jakąś rybkę. Kawałek po kawałku – roześmiał się w głos. O, tak. Nawet lepiej, żeby zrzucili to na karb pijaństwa. Faktycznie, był nieco podchmielony. Nieco bardziej niż nieco. Całe szczęście, że Aryana udała się do sióstr.
– Lubię surową rybę. Ale jeszcze bardziej lubię z ognia – mruczał niby do niego, niby do siebie, kiedy przemierzali kolejne korytarze. Z zaciętym wyrazem twarzy wparował do komnaty i jakże zaskoczyła go wewnątrz obecność Nadiry oraz jej niezwykle miłej oku towarzyszki, która wydawała mu się tak dziwnie znajoma.
Cóż to za miły gość – rzucił z zadowoleniem, nie dbając zbytnio o konwenans. Nie czas, nie pora, nie ten stan. Przyodział natychmiast przerzuconą dotychczas przez ramię pelerynę, wciąż nie wypadało paradować przy damach w rozpiętej koszuli. Przeszedł przez komnatę lekkim krokiem. – Nadiro – z radością powitał młodszą Starkównę. – Lady… – skinął, patrząc jej prosto w jasne oczy. – Tyrell – wyrzekł pewnie, rozpoznając siostrę Cailet, starszą i znaną mu w porównaniu do rudowłosej narzeczonej. Odwzajemnił szeroki uśmiech dziewczyny. Mieli okazję poznać się wiele lat temu podczas pobytu rodziny z Wysogrodu w Winterfell. Valerie rozkwitła niczym róża. Wyrosła na piękną kobietę, co nie dziwiło go wcale w kontekście Tyrellów. Piękni ludzie. Zamożni. Inteligentni. Zabrał jej rękę delikatnie i złożył pocałunek na drobnej dłoni Valerie.
Zdaje się, że jestem prawdziwym szczęściarzem. – Cóż, w istocie nie mógł narzekać zarówno na szwagra, jak i przyszłą szwagierkę. Myśl o ożenku na tą jedną sekundę stała się odrobinę lżejsza.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Maj 28, 2013 7:05 pm

Wybacz, Nad. Poza tym jestem padnięta, więc mam nadzieje = że post będzie zrozumiały xDD

Cóż. Nie wspominając o tym, jak bardzo zdziwiła ją wizyta Aidian'a Stark'a... (mimo, że była to komnata ludzi północy o czym młoda Valerie starała się nie zapominać)  to omal nie rozwarła buzi z zaskoczenia, widząc lekko podchmielonego dziedzica. Czemu miała dziwne wrażenie, że nie jest jedynym członkiem rodziny Tyrell'ów, którego miał przyjemność - bądź nie - dzisiaj spotkać? Pachniało jej - dosłownie -  najstarszym bratem... chociaż nie. Bardziej Leonard'em, jeśli już o przyzwyczajeniach mówimy.
Zacisnęła lekko usta, powstrzymując rozbawienie. Nie zdawała sobie sprawy, że w czasie tamowania śmiechu na policzkach wykwitały delikatne dołeczki, co dodawało jej - jeśli było to możliwe - jeszcze więcej uroku.
Mimo, że klatka piersiowa Starka mignęła zaledwie przez chwilę to BLONDYNECZCE (ja ci dam!)   nie umknęła uwadze imponująca postura bruneta. Zmarszczyła lekko oczy z zadowolenia. W końcu była kobietą a mężczyzna był... imponujący. Było jedno, malutkie, ale... O czym to ja... AHA!
BYŁ NARZECZONYM JEJ UKOCHANEJ SIOSTRY, co równoważyło się z wielki napisem: stop lub error lub zaklepany lub nie tykać, jak wolicie. Jednym słowem: po prostu NIE, szansy brak. Nawet najmniejszej. Miała tylko nadzieję, że w pełni zadowoli i zaopiekuje się jej siostrą. Inaczej miałby z nią - i jej braćmi - do czynienia, a tego nikomu bym nie życzyła. Jednak biorąc sobie do serca wcześniejsze słowa jego siostry: był w pełni bezpieczny.
Poza tym według samej Tyrell'ówny mała C. budziła tylko i wyłącznie najcieplejsze uczucia. Nie dało się jej NIE lubić. W przeciwieństwie do Valerie, która była dość zwariowaną, uroczą, często bezpośrednią, dobrze wychowaną i... dość złośliwą osóbka  z małymi różkami. Potrafiła wyglądać drapieżnie, kiedy jej na tym zależało.
Czyli na pewno nie teraz. Teraz za to: starała się ukryć rozbawienie, ale nie bardzo jej to wychodziło. Jej niebiesko-zielone tęczówki, aż błyszczały z nieukrywanej wesołości. Może by tak potowarzyszyć Aidan'owi w tym lekko błogim stanie? Odruchowo zerknęła na swój kieliszek wina. Nie wolno Valerie. Ty nie potrzebujesz alkoholu!
Gdyby nie obecny stan chłopaka może, poprawka: na pewno przytuliłaby starego przyjaciela. Jednak w tej sytuacji trzymała swoją spontaniczność na wodzy. Wolałaby - nie dajcie Bogowie - by jednak obiekty zainteresowania były w pełni świadome jej osobowości. Tu ryzykowała, że wyleciałoby mu to z głowy, a tego przecież nie chcemy.
Delikatnie przekrzywiła głowę z zadowolenia. Pamiętał ją. BA, a nawet poznał. Tak jak i ona: po oczach. Ciekawe...
-Rada jestem, iż nie nadużywam Waszej gościnności, Panie. - ugh! Po raz pierwszy go tak nazwała! Jakże jej to nie odpowiadało! Prawie wypluła ostatnie słowo. Musiała odnosić się z należytym szacunkiem do dziedzica i przyszłego męża siostry. Proszę! Pozwól jej mówić po imieniu!! Proszę, proszę, proszę!
Toczyła wewnętrzną walkę między manierami a osobowością, ale jej twarz nie zmieniła wyrazu. Pozostawała nadal rozpromieniona, nie zrywając kontaktu wzrokowego z rozmówcą. Z resztą: trudno jej to przychodziło.
Pohamujmy się.
-Szczęścia nigdy za wiele. Przychodząc tutaj nie uszczęśliwiłeś sam siebie, ale również swoją kochaną siostrę... Panie. - ugh, katorga! - Niepokoiła się nieobecnością  swojej rodziny. Ja jednak wiedziona wrodzoną ciekawością - głupotą - i przeczuciem - nieroztropnością - postanowiłam jej potowarzyszyć i chociaż w jakimś stopniu zdjąć z serca ciężar oczekiwań.
Oj, tak... mała umiała się wysławiać.
-Tak samo poruszona ostatnimi wydarzeniami z ogromną przyjemnością podjęłam się tego zadania. Pomogłyśmy więc sobie nawzajem. - spojrzała porozumiewawczo na brunetkę, posyłając jej wdzięczny uśmiech.
I jak tu nie kochać Tyrell'ówny? W tym tkwi sęk. Można ją albo kochać, albo nienawidzić.
Twój wybór.


Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Sro Paź 08, 2014 3:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySob Cze 01, 2013 7:09 pm

Panie. Parsknął krótko, odwracając głowę. W żadnym wypadku nie chciał urazić młodej róży swoim głupkowatym rozbawieniem. Kolejny raz nie mógł nadziwić się, jak wyrosła i zmieniła się. Pomijając różne niekoniecznie przyzwoite aspekty męskich obserwacji, udał zatem, że zdławił go nagły kaszel, lecz wyszło to na tyle teatralnie, że Aidan już za nic nie potrafił zdusić w sobie kolejnego wybuchu radości, czując podskórnie, że i jej ta sztywna poza nieszczególnie odpowiada. Czy to wirujące w jego głowie procenty, czy też raczej zwykłe zakłopotanie wynikające ze spotkania po latach dawnej towarzyszki zabaw – Aidan stał ciągle w pozie, która z pewnością nie odpowiadałaby żadnemu wielkiemu panu, zwłaszcza dziedzicowi Północy. Zamiast stać prosto, jak to już miał w zwyczaju, teraz podpierał się zawadiacko na jednym boku, wbijając w nią pogodne spojrzenie jasnych tęczówek. Oj, Pan ojciec dopiero dałby mu do wiwatu. King's Landing to nie Winterfell, należało trzymać się w ryzach dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tymczasem pośpiesznie narzucona peleryna polerowała posadzkę komnaty, zwisając smętnie z jego ramienia. Całe szczęście, że znajdowali się w prywatnych komnatach, a pora nakazywała powoli szykowanie się na spoczynek!
- Wybacz mi, droga Valerie - wydusił, biorąc obie jej ręce. - Wciąż nie przywykłem do tych dworskich zwyczajów - stwierdził pogodnie, z serdecznością uścisnąwszy delikatnie jej dłonie. Może ludzie Północy byli chłodni z postawy, ale serca mieli gorące! (Zresztą, myśl o pewnej rybce z ognia ciągle nie dawała mu spokoju.) Znacie to uczucie, kiedy wydaje się wam, że jesteście nieskończeni?
- Północna gościnność nie zna umiaru, zwłaszcza gdy nadchodzi zima - stwierdził poważnie, w stylu Starków, po czym zakołysał ich dłońmi nucąc pod nosem jakąś melodię. Szczęścia nigdy nie za wiele, to prawda, szczęście przydałoby się zwozić teraz wozami drabiniastymi. (Począwszy od wycieczek chevauchée po taktykę spalonej ziemi, tyle możliwości!)
- Poznałem i twoją siostrę. Jest doprawdy... - myśl, Aidan, myśl - czarująca - odpowiedział pośpiesznie. Po raz kolejny kompletnie zapomniał o prywatnym wydarzeniu dnia, jakim było poznanie narzeczonej. Intensywnie planował to spotkanie całymi miesiącami, a tutaj psikus; zdecydowanie za dużo innych, przykrych rzeczy miało miejsce po drodze, ażeby skupić się znacznie na ułożeniu stosunków z Cailet Tyrell.
- Uszczęśliwiłem dziś tyle osób, że powinienem pomyśleć nad zmianą profesji - rzucił nieco posępnie, lecz szybko powróciła do niego dawna wesołość. Zakołysał ich złączonymi dłońmi. O dziwo, nadał trzymał je w swoich. Przytupnął raz. Do głowy znów wpadła mu stara melodia, którą wcześniej nucił. Słowa aż cisnęły mu się na usta.
- A bear there was, a bear, a beaaar - zaczął podśpiewywać, a niech to, miał taką ochotę zatańczyć! Uczta nie doczekała się prawdziwej zabawy. Miał nadzieję, że zna The Bear and the Maiden Fair, na Północy piosenkę tą umiał każdy dzieciak. Zresztą przy niej, drobnej, on, wysoki i postawny, wyglądał jak prawdziwy niedźwiedź. Wilkor.
- All black and brown, and covered with hair! - Uniósł ich dłoń, aby dziewczyna mogła powoli się obrócić. Puszczając drugą, ułożył ją w jej talii na moment. - Oh, come, they said, come to the Fair... - Pokiwał się chwilkę żwawo.
- I dajmy spokój z tymi zwrotami, kiedy nie ma nikogo w pobliżu! - Zadecydował, przerywając śpiew.
Wreszcie dotarło do niego, że porywa dziewczynę w tany, nie pytając nawet o zdanie!
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Cze 05, 2013 3:43 pm

Valerie była chyba ostatnią osobą, która odebrałaby to prychnięcie jako zniewagę. Bardzo łatwo - dla osoby bystrej i choć trochę spostrzegawczej - było odróżnić ten gest od prawdziwie perfidnego. Sama jego nonszalancka postawa, lekkie rumieńce i błysk w oku wskazywały na czystość intencji.
Młody dziedzic coraz więcej zyskiwał w oczach blondynki, co wbrew pozorom, nie było takie łatwe. Dziewczyna  w razie konieczności przybierała wesołą - albo raczej słodką - minę do złej gry. Jednak w tej chwili nie zmuszała się do tego. Jej gesty i zachowania były w stu procentach naturalne oraz niewymuszone.  Czuła się nadzwyczaj swobodnie w towarzystwie Starków.
Sięgnęła po swój kieliszek zakrywając lekki uśmiech pod kaskadą włosów. Okazała na tyle ogłady i dyskrecji udając, że nie dostrzegła jego intensywnego spojrzenia. Przecież sama krótko obdarzyła go podobnym, kiedy chwilę temu wpadł do komnaty. Chyba na tyle mogli sobie pozwolić, prawda?
Rozpromieniła się, omal nie odetchnąwszy z ulgą. Obecnie nie wnikała w pobudki jego jakże - w jej mniemaniu - uprzejmego i bezpośredniego zachowania. Alkohol, wzgląd na przyjaźń z dzieciństwa czy zmęczenie...? Jeśli to pierwsze: wychowanie nakaże mu stawić się u niej następnego dnia, prosząc o przebaczenie. (Ta wersja najbardziej ją bawiła.) Jeśli drugie: czuła ciepło w sercu, ciesząc się z trwałych przekonań Aidan'a. W trzecim wypadku: rozumiała doskonale jak ciężkie i jaka ilość obowiązków spoczywała na barkach dziedzica.  Sama będąc najstarszą córką Tyrell'ów miała ich nie mało, a patrząc na Lorenta? Dostrzegała ich ogrom i oczekiwania, jakie się z nimi wiązały.
Zaśmiała się razem z nim, swobodnie opuszczając sztywne bariery i konwenanse. Takiej miłej odmiany nie spodziewała się po Czerwonej Twierdzy. Pozytywna niespodzianka.
Poza Starka w żaden możliwy sposób nie uwłaczała Tyrell'ównie.  Wprost przeciwnie. Z jeszcze większa radością przyjęła wiadomość o przyszłym ożenku bruneta z Cailet.  Nareszcie - bez wahania - mogła odsunąć na bok korzyści polityczne wynikające z tego małżeństwa, na rzecz osobistej sympatii - jeszcze większej niż kilka minut temu - wobec rodu.
Nawiązując do rodzicielskich wykładów... Doskonale go rozumiała. Doświadczyła ich na sobie niezliczoną ilość razy, a wraz  z rosnącym wiekiem: coraz więcej. Zawsze sumiennie słuchała uwag, biorąc je głęboko do serca. Jednak nie miała zamiaru za ich sprawą zmieniać samej siebie. Na to rodzina Tyrell nie mogła liczyć i może nawet poniekąd  nie chciała?    
-Nie ma czego wybaczać. Sama do nich nie przywykłam. - odpowiedziała wesoło, delikatnie odwzajemniając uścisk jego silnych dłoni. Cailet była prawdziwą szczęściarą, co również bardzo cieszyło Valerie. Jednak poza tym przyjemnym uczuciem, poczuła dziwny ucisk w piersi. Jaka była gwarancja, że jej przyszły narzeczony również będzie tak dobry?
Mężczyźni zawsze mieli koło ratunkowe w postaci ucieczki na mur. Kobiety niestety nie posiadały takiej alternatywy. Chociaż...? Może będzie pierwszą kobietą w czerni? Powstrzymała parsknięcie śmiechu na swoje niedorzeczne myśli. Marzenia.
Mur widziała raz w życiu... i był to chyba najpiękniejszy widok jaki dotychczas miała okazję zobaczyć. Dzięki Cailet będzie mogła nie tylko odwiedzić Starków oraz nią, ale może również znowu ujrzy ten  imponujący widok!
-Mam nadzieję, że również będziecie mieli okazję poznać gościnność Tyrell'ów . Cieszę się, że będę mogła znowu jej doświadczyć.-wspomniała o gościnności rodu.-Tak jak już doświadczam tego teraz.
Jej oczy zaiskrzyły się tajemniczo, dokładnie go obserwując. Niewinne wspomnienie o ślubie. Małżeństwie. Siostrze. Jaki miał do niej stosunek?
Usmiechnęła się uroczo, kiedy w końcu poruszył temat małej C. Jego krótkie wahanie nie umknęło jej uwadze. Nie dziwiła się. Przecież nie był to ich wybór. Może kocha inną, a jednocześnie nie chce skrzywdzić jej siostry? W końcu - jak wszyscy - nie miał wyboru. Musiał wypełniać wole Ojca. Jeśli kiedykolwiek dowie się o jego prawdziwych uczuciach...
Aidan mógł być spokojny, że znajdzie w niej sojuszniczkę. Miłość była trudna, a kiedy już kochasz... nie masz wyjścia. Nie ma ratunku. Nie zmienisz uczuć.
Uniosła lekko brwi, przykładając brodę do ramienia. Niewinne rozbawienie.
-Byleś tylko nie ubiegał się o posadę małego błazna. - lekko złośliwość? Może. Valerie taka była. - Przykro mi, ale ta posada jest już zajęta.
Zaśmiała się, lekko dygnąwszy. Mówiła o sobie oczywiście. Dziewczyna miała do siebie ogromny dystans. Olbrzymi. Może za duży?
Melodię, którą nucił poznała od razu. W przeciwieństwie do innych słów, które musiała wbić sobie o głowy: teksty piosenek szybko zapamiętywała. W czasie swoich licznych podróży miała okazję poznawać informacje o kulturach, które wręcz pochłaniała.
Nagle coś do niej dotarło. Dlaczego Ojciec pozwalał jej w dzieciństwie jako jedynej tyle podróżować? Bo była najstarsza? Nie. A jeśli... może... było to związana z jej przyszłym trybem życia? Potrząsnęła głową, odganiając myśli. Nie mogła teraz zawracać sobie głowy. W towarzystwie nie wypadało. Odgoniła szok.
Zaśmiała się, również kołysząc z nim złączonymi dłońmi. Sama w czasie uroczystości najbardziej ceniła tańce. Bo w przeciwieństwie do uprzejmość: zwykle były niewymuszone.... i na tę drobną chwilę zapominano o chciwości, hierarchii.  Na chwilę. Niestety przeszłe wydarzenia nie dały okazji na tą rozrywkę. Szkoda.
Widać jednak dla Aidan'a nie stanowiło to przeszkody.
Skoro on był niedźwiedziem, to ona... WRÓŻKĄ? Hm... czemu nie. Szkoda tylko, że nie umie czarować... a może umie?
Zaśmiała się razem z nimi, obracając lekko w jego ramionach. Dawno nie mogła sobie pozwolić na tyle śmiechu. We włościach korony, oczywiście.
-Z ogromną chęcią.-wydusiła się, przerywając na chwilę śmiech wesołości. Nie przeszkadzało jej porywanie w tany. Przeciwnie. Sprawiało jej to wiele radości.
-Oh come they said, Oh come to the fair! The fair? said he!- dołączyła do niego, słysząc klaszczącą Nadirę.  Na szczęście głos miała przyjemny dla ucha... chociaż pewnie nawet w przeciwnym wypadku nie stanowiłoby to dla niej przeszkody. Mimo to bardziej ceniła sobie rysunek niż muzykę, którą też kochała. Z przyjemnością tańczyła ze Starkiem, gdy oboje... wpadli na stolik OMAL go nie przewracając.
Valerie z nadzwyczajną szybkością, której raczej nikt się po niej nie spodziewał chwyciła spadający wazon. Natomiast dzięki trzeźwości Aidan'a stolik również  uniknął zderzenia z ziemią. Spojrzała na towarzysza i... wybuchnęła śmiechem.
-Mimo okazałości tej komnaty wygląda na to, że nadal jest dla nas za mała. -aż brzuch ją rozbolał ze śmiechu, a cudem uniknęli małej katastrofy.


Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Sro Paź 08, 2014 3:36 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Cze 06, 2013 3:25 pm

MG


Do osobistej komnaty Lorda Starka wchodzi się tylko na wezwanie. Każdy, kto się tam udaje, poddawany jest na korytarzu szczegółowej rewizji. Każdego interesanta zawczasu uprzedzono: nie brać ze sobą żadnych zbędnych przedmiotów. Oczywiście, przyjdą takie czasy, że Lord z Północy będzie demonstracyjnie okazywać wrogom, iż nikogo się nie obawia. Ale takie czasy jeszcze nie nastały. Trzeba najpierw wysprzątać tę stajnię, która wczorajszej nocy na oścież otworzyła swe wrota - stajnię podstępu i zakłamania...
Tymczasem sam Lord Stark oraz jego towarzystwo jest nerwowe i uzbrojone. Właśnie dlatego obstawiono korytarz przed komnatą. I każdy intruz, który nieproszony wsunie tutaj nos, od razu zostanie zamieniony w rzeszoto... wróg nie ma na co liczyć. Dziś nie czas na odpoczynek, na popijawy i inne przyjemności. Lord Stark stoi przed o wiele ważniejszą decyzją - przybył do niego posłaniec z Doliny Arrynów. Istnieje powiedzenie: czarne skrzydła, czarne słowa... jak jednak określić człowieka, który przynosi złe wieści? Gładki język, mroczna myśl?
Lord pokręcił głową, przemierzając korytarze Czerwonej Twierdzy w pośpiechu. Nie mają ani chwili do stracenia, czas podjąć stanowcze kroki, poinformować Aidana, ruszyć i... nie dać się zabić. Przed najstarszym synem Lorda stoi jedna z najtrudniejszych decyzji, która na dobre uczyni z niego mężczyznę. Czas na beztroskie schadzki w karczmach minął, podobnie jak okres względnego pokoju w królestwie. O jutrze się nie mówi. I nie myśli. Bo do jutra trzeba jeszcze dożyć.
- Aidanie, najwyższa pora przygotować się do wyja... - drzwi komnaty Starków zaskrzypiały żałośnie, dodatkowo podkreślając obraz, jaki było dane obserwować staremu Lordowi z Północy. Jego pierworodny zaśmiewał się w najlepsze z... damą, której imienia oraz pochodzenia Lord nie pomni. Nie w obecnej sytuacji. Zwykle opanowany mąż uniósł brwi do góry, przez dobrą chwilę zastanawiał się, co począć ze swym czasami niepoważnym synem, a potem...
- Lady... - skłonił mimo wszystko głowę przed młodym dziewczęciem i dopiero po chwili przeniósł chłodny niczym klinga Lodu, wzrok na Aidana. - Żywię nadzieję, że nie przeszkodziłem w czymś istotnym? Wydawałeś się być w trakcie... czegoś. - zapewne pozwoliłby sobie na pewną umoralniającą mowę wobec swego najstarszego syna, gdyby nie naglił go czas. Skinął powoli ręką w stronę stojącego na korytarzu posłańca Arrynów, nakazując mu tym gestem wejść do środka. Nawet nie zwrócił uwagi, czy towarzysząca jego synowi dama opuściła komnatę.
- Ród Tully wypowiedział rodowi Arryn wojnę atakując Orle Gniazdo, które obecnie jest oblegane przez wojsko z Dorzecza. - zaczął pospiesznie posłaniec, wyciągając pomięty list w stronę Aidana. Lord Stark kiwnął poważnie głową, potwierdzając słowa mężczyzny.
- Lord Edan Tully znajduje się obecnie w rękach Reinmara Arryna jako zakładnik. Sam Arryn odparł atak na Orle Gniazdo, obawia się jednak, że jego wrogowie oczekują na nowego dowódcę lub posiłki. - zwykle spokojne oczy Lorda Stark wbiły się we wzrok jego syna niczym dwa sople lodu. Zupełnie, jakby mówił: Aidanie, teraz Twój ruch... czas, byś sprawdził się w kryzysowej sytuacji. Nim jednak pierworodny zdołał podjąć jakiekolwiek kroki, Lord Stark nieznacznie kiwnął głową w geście przyzwolenia. Nadchodzi nowa era, w której sprawdzą się nowi bohaterzy... oby jego syn nie był jednym z nich.
Bohaterzy bowiem giną młodo. Za młodo.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySob Cze 08, 2013 4:19 pm

potwór zwany sesją pożera mój czas i wenę, więc przepraszam za okropnego posta ;-;


Aidan zastanawiał się, czy stoi dostatecznie lordowsko, czy przystoi mu to a to, czy właśnie: bycie tutaj, wędrujące opuszki Val na karku, miękkie kolana, lekkie buty, trzaskający ogień w kominku i ciepło, ale takie od wewnątrz – czy to wszystko mieści się nadal w alfabecie losu, czy już raczej zaprzeczył tej gramatyce życia tak zupełnie bez pomysłu?
The bear smelled the scent on the summer air, he sniffed and roared, honey on the summer air!
Chciałby kiedyś polubić się z logiką, lecz z pewnością nie teraz; teraz mógł patrzeć na nią i całe długie lato, bo przyciągała jego wzrok niby wiedziony na niewidzialnym postronku, mógł odkrywać z pasją kolejne niewiadome równania, którego wynik przyspieszał jego tętno jeszcze dość nieznacznie, mógł...
Mógł przecież wszystko?
Drzwi otworzyły się nagle, w długim akompaniamencie zawiasów nienaoliwionych chyba od czasów poprzedniej koronacji. Do środka komnaty wszedł sam Pan Ojciec we własnej osobie. Towarzyszyło mu kilku wiernych ludzi ze straży. Jego pochmurne oblicze wystarczyło, aby postawić Młodego Wilka do pionu. Śmiech ugrzązł mu w gardle niczym kość, przyjemny dotąd chaos myśli uporządkowała wnet siła autorytetu Lorda Starka, a wszelkie inne fascynacje zostały wgniecione w chłodny kamień twierdzy. Później podziękuje.
Natychmiast wypuścił stolik z dłoni, ustawiwszy go wcześniej tam, gdzie był, zanim oboje przewrócili go w tańcu. Nie robili nic złego. Miał narzeczoną. Nie zamierzał zhańbić ani siebie, ani jej, ani jej siostry. Oczywiste.
Opuścił dziewczynę i zrównał się z papą. Skinął głową, ściągając usta w wąską kreskę. Posłaniec wręczył mu niewielki rulonik z listem. Piszę z obleganego Orlego Gniazda. Lord Edan Tully zebrał wojska i armią 10 000 męża ruszył na Dolinę Arrynów. Usiłował wziąć zamek podstępem, ale spisek został udaremniony…
Wojna – wyrzekł do siebie cicho. Delikatny uśmiech wykwitł na jego spieczonych wargach. Winny rumieniec ustąpił miejsca niekłamanemu wprost zapałowi. Czas upiec rybkę. Dziesięć tysięcy ryb z Dorzecza!
Gdy oddał pomięty pergamin gońcowi, spojrzenia jasnobłękitnych tęczówek Aidana oraz ciemnych jak smoła oczu Lorda Brandona skrzyżowały się przez moment. Zwykli rozumieć się bez słów, ale…
Ojcze, ruszam na Północ. – Zakomunikował dobitnie. – Przez Dolinę. Odprowadźcie panienkę Tyrell do jej komnat – zwrócił się do przybocznych. – Trzeba czym prędzej wysłać kruki do Manderlych i Arrynów...
Pożegnał się na razie z Lordem i z narzuconym przez Cassela płaszczem opuścił czym prędzej komnatę, udając się w kierunku kruczarni. Spotkają się później, ażeby omówić plan wyprawy.
Valar morghulis si valar dohaeris, prawda?

[zt.]
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySob Cze 08, 2013 7:13 pm


Przez tą krótką chwilę. Tak krótką... za krótką, czuła się jak w dziecinnym śnie. Naiwnym i czystym. Rozsądek został delikatnie ukojony i uśpiony przez jego wędrujące opuszki palców. Uczucia zakazane. Ciepło w sercu, trochę szybsze bicie serca, roziskrzone oczy i lekkie dreszcze. Co kilka sekund przywoływała się do porządku ganiąc w myślach, gdy przed oczami stawały jej twarze Cailet, Lorent'a i Pana Ojca.
Przecież nie robili nic złego. To był TYLKO taniec. Czuła na sobie intensywne spojrzenie Nadiry, ale mimo to nie potrafiła oderwać wzroku od jego oczu. Spojrzenie ciepłe, pełne niepokoju, wahania i zwątpienia. Dlaczego, gdzieś w środku, również towarzyszyły jej te uczucia? Pod falą tej mgły odczuć? Była jak zamroczone dziecko, szybko wybudzone przez natrętnego koguta w postaci stolika i... Lorda Starka we własnej osobie.
Serce, które jeszcze przed chwilą przyspieszyło swój bieg, teraz stanęło jej w gardle. Niewiele trzeba by wybudzić się z snu. Stojący przed nią mężczyzna z pewnością nie przypominał tego sprzed laty. Tego, któremu w dzieciństwie chciała wskoczyć na kolana. Wyraz oczu nie była tak przychylny, jak go zapamiętała. Teraz dawne ciepło było ukryte pod ostrym spojrzeniem skierowanym na dziedzica Winterfell. Wymagania. Obowiązki. Potrzeba sprawdzenia się. Obłoczek dziecinnej swobody pękł jak bańka mydlana, pozostawiają po sobie jedynie niewinny ślad.
Sama Valerie również doświadczyła na sobie moc autorytetu Lorda. Wcześniejsze świeże i rześkie powietrze komnaty ustąpiło napięciu. Blondynka zdążyła jedynie uścisnąć dłoń Aidan'a, który rozłączył je swobodnie, stawiając stolik na poprzednim miejscu. Mimo, że większość osób struchlałaby, zaczerwieniła, a może nawet zaczęłaby się jąkać... twarz Tyrell'ówny nabrała jedynie ostrzejszego wyrazu. Powoli odkładając wazon na miejsce, wyprostowała się dumnie. Mimo niskiej postury robiła dość imponujące wrażenie: młodej damy o mądrych oczach, która wbrew niewielkiej liczby lat sporo doświadczyła. Iskierki poprzedniego rozbawienia, naturalności i swobody pozostawiły po sobie delikatne muśnięcie oraz cień uprzejmego uśmiechu. Dygnęła z gracją, w pełni spełniający wymagania dobrych manier.
-Lady Valerie Tyrell do Pańskich usług. - Tak. Najstarsza córka Lorda Tyrell'a. - Proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny za uprzednie zachowanie. Zostało ono spowodowane tylko i wyłącznie moją obecnością.
Jakby dla potwierdzenia tych słów podjęła wyzwanie w postaci przetrwania długiego spojrzenia mężczyzny. W jej oczach była widoczna skrucha, szczery szacunek i wcześniejsza prośba o wybaczenie. Oprócz tego czuła na sobie zdziwione spojrzenie Nadiry. Czy ona właśnie obarczała całą winą swoją osobę? Próbowała przynajmniej. Valerie taka była. Chociaż w jej mniemaniu: to był jedynie taniec... prawda?
Wojna. Ledwo dostrzegalnie rozszerzyła powieki ze zdziwienia. Na razie jej nie zamroczyło, ale była pewna: wszystkie słabostki, które teraz udało jej się tak pieczołowicie ukryć dadzą o sobie znać w komnacie. Za czterema ścianami, z dala od spojrzeń nieproszonych.
Cieszyła się jedynie, iż odstawiła wazon. W przeciwnym razie wylądowałby z hukiem na ziemi. To niemożliwe. Przez chwilę zabrakło jej tchu. Ofiary. Żądza. Tereny. Pieniądze. Sława. Podstępy. Sojusze, które tak pieczołowicie zakładane - niekiedy - tracą sens. Hańba. Honor. Mordy. Przyjaciel na przyjaciela. Decyzje. Płacz. Ofiary. Rzeź.
Zacisnęła zęby, hamując mdłości. Czy człowiek kiedykolwiek zmądrzeję i przestanie mordować siebie nawzajem? Wątpiła. Jesteśmy głupcami. Wszyscy. Hołubimy się sukcesami, a jesteśmy jak... dzicy.
A może nawet gorsi.
Otrząsnęła się natychmiast, słysząc głos Aidan'a wspominający jej osobę. Czas na nią.
-Przykro mi Panie, że dane nam było poznać się w takich okolicznościach. Żywię chęci, że następne będą przychylniejsze. - zwróciła się do Lorda Starka, kłaniając się.
-Panie.- puste słowo. Przemówiła do dziedzica, spoglądając na niego jedynie sekundę. Unikając spojrzenia, dygnęła z gracją. -Dziękuję za gościnę oraz towarzystwo. Mam nadzieję, że nie sprawiłam większego kłopotu.
Ani zawodu.
Na koniec zwróciła się do Nadiry Stark, również dziękując za ugoszczenie, rozmowę i mile spędzony czas.
-Liczę na ponowne spotkanie.-odezwała się ponownie, wychodząc z komnaty. Ostatni raz stanęła z wahaniem w drzwiach posyłając Aidan'owi bardzo krótkie spojrzenie, mówiące jasno: Wróć z tarczą, a nie na niej.
Dla dobra Cailet, powinna dodać?
Przemierzając korytarze razem z przybocznymi Starka dumała w milczeniu. Jaki ruch w takim wypadku wykonają Tyrell'owie? Jaka będzie reakcja na atak w Orlim Gnieździe? Czy nastąpi efekt domina?
Wojowniku miej nas wszystkich w opiece.

[zt.]

Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza :: Komnaty gościnne-