a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Dziedziniec - Page 2



 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyWto Paź 15, 2013 4:28 pm

First topic message reminder :

***
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Karl Bolton

Karl Bolton
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
20
Join date :
18/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 4:37 pm

Karl przybył do Winterfell wraz ze swoją świtą chwilę zanim para młoda i goście wyszli z Bożego Gaju, więc miał czas aby oddać wydać rozkazy swoim ludziom i oddać konia chłopcu stajennemu. Oczywiście pan ojciec nie przybył zrzucając na barki młodzieńca dodatkowy obowiązek reprezentowania Dreadfort na tym ślubie, a raczej na weselu. Spóźnienie nie było celowe lecz uwolniło Boltona od nudnej ceremonii przed Starymi Bogami, którzy obchodzili go nie więcej od złodzieja jęczącego z bólu w lochach zamku.

Wygląd Nihil nie był niczym nowym dla Karla ponieważ ojciec wielokrotnie zabierał go do Winterfell zanim zamknął się w sobie i w lochach, lecz jej męża widział pierwszy raz. Reinmar od razu przywodzi na myśl twardego wojownika, wysoki i postawny z dziką twarzą, myślącego prędzej o zabijaniu i gwałceniu niż o ślubie. Bolton jednak w ciągu niezbyt długiego życia nauczył się aby nie oceniać ludzi po wyglądzie. Kiedy nadszedł jego czas, dziedzic Dreadfort zbliżył się do młodej pary:
- Mój pan ojciec prosi o wybaczenie mu nieobecności. Zajmują go teraz ważne sprawy i żałuje, że nie mógł przybyć. - powiedział, choć chyba wszyscy dookoła znali prawdziwy powód nieobecności Lorda Boltona - Jednak ja w jego imieniu pragnę złożyć wyrazy szacunku dla Lorda Arryna i jego żony oraz zapewnienie o naszej wierności rodowi Starków i gotowości pomocy rodowi Arrynów w przypadku kiedy będą owej pomocy oczekiwać. Lordzie Reinmarze, każdy wielki wojownik kocha piękne kobiety, wino i śpiew. Pragnę podarować ci dziesięć dzbanów słodkiego, bursztynowego wina z Wysp Letnich abyś mógł świętować swoje zwycięstwa. Ciebie zaś piękna Lady Arryn proszę abyś przyjęła tę oto suknię.
Suknia dla Nihil, niegdyś Stark, była wykonana z błękitnego jedwabiu, ozdobiona myryjskimi koronkami, szmaragdami, szafirami j akwamarynami a także pojedynczymi kamieniami lapis lazuli. Kiedy młody mężczyzna wręczył podarunki oddalił się w kierunku rogu sali, wraz z kielichem pełnym wina, skąd mógł obserwować innych gości.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 9:12 pm

Z Bożego Gaju, udali się wprost na rozświetlony łuną dziesiątek ognisk dziedziniec. Świeżo upieczeni państwo młodzi, Lord Stark, maester, rodzina oraz przedstawiciele szlachetnych rodów. Już wkrótce zacząć się miała biesiada, celebrująca zawarte małżestwo oraz (choć nikt głośno o tym nie mówił)... sojusz. Tymczasem, w głowie dziedzica Wschodniej Prowincji cały czas huczała jedna myśl. Lady Nihil Arryn. Czuł się dziwnie oszołomiony, choć wciąż zachowywał chłodny spokój. W końcu, tak musiało być. Wiedział, że tak będzie. To był jego obowiązek. Nie spodziewał się jednak, że...
...małżeństwo stanie się czymś więcej niż obowiązkiem. Psia krew!

Uścisnął prawicę złotowłosego dziedzica Lorda Lannistera, zapominając się i robiąc to być może odrobinę zbyt mocno, biorąc pod uwagę wręcz nadludzką siłę. Mimo spokoju na licu, wciąż czuł się trochę odurzony wydarzeniem. Dopiero głos Aarta wyrwał go ze swoistego zamyślenia.
- Przyjmij nasze podziękowania, ser - powiedział do młodego mężczyzny. - Nader hojne są Twe dary. Najbardziej jednak raduje nas Wasza obecność, młody Lwie.
Dalej wszystko powtórzyło się, gdy nowożeńcom przyszli gratulować inni goście ze wszystkich stron Westeros. Długo to trwało nim w końcu wszyscy zasiedli za stołami i nalano im odpowiednio mocnych trunków.
- Zdrowie Starków - Reinmar wzniósł pierwszy toast, unosząc wysoko puchar.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 9:50 pm

Zdrowie Starków Argiel wypił bardziej niż ochoczo, bo mimo, iż trunek smakiem nie powalał, to wydawał się też mocniejszy od tego Dornijskiego i szybciej ogarniało jego kojące ciepło. Wyszukał spojrzeniem czarnowłosą ślicznotkę, która tak go zainteresowała i zaczął powoli kierować się w jej stronę. Nie mógł jeszcze wiedzieć, że dziewczyna pochodzi z rodu Arrynów, ale cóż, ta wiedza powinna niedługo zostać nabyta. Skinęła im głowom na powitanie... więc ma przynajmniej pretekst do rozmowy.
Blondyn nie bawił się w szarmanckie kroki, udawanie braku zainteresowania, czy coś w tym stylu. Pociagnął z kielicha i podszedł do Jane.
- Przepraszam, że przeszkadzam, droga Lady. - zaczął, uśmiechając się lekko. - Nazywam się Argiel, jestem najmłodszym synem Lorda Dayne. Skinęła pani mi i mojej rodzinie głową kiedy przechodziła, a mi nie dane było poznać pani imienia.

Szybkim spojrzeniem zapamiętał więcej szczegółów z jej twarzy. Wydała mu się... drapieżna. Coś było w ustach i kościach policzkowych, co sprawiało, że Argiel widział w kobiecie pazur, coś, czego brakowało mu u tych wszystkich służek czy mieszczanek, z którymi zdarzało mu się spędzać noce - nigdy więcej niż jedną. Ona potrafiłaby sprawić mu trochę oporu, nie być posłuszną niczym pies - pociągało go to, bezdyskusyjnie.
Powrót do góry Go down
Aida Dayne

Aida Dayne
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
48
Join date :
07/09/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 10:00 pm

Aida na krok nie odstępowała swojej matki. Lady Hermia wypowiedziała jakże piękną przemowę dotyczącą szczęścia młodej pary a następnie wręczyła im kielich. Przyglądała się temu z boku uśmiechając się lekko. Już dużo wczesniej zauwazyła, że jej strój różni się od weselnych, wyjściowych ubrań dam zgromadzonych tutaj, sprawiało jej to lekką niezręczność. Siadając przy stole dziewczyna cały czas wypytywała swoją matkę o nowe twarze. Lady Hermia udzielała jej cichych korepetycji. Gdy wzniósł się toast podniosła swój puchar a następnie naraz wypiła całość. Tutejsze wino nie miało porównania z Dornijskim, jednak schodziło szybko, o wiele za szybko jak na głowę dziewczyny która nigdy nie przepadała za tymże napojem. Dopiero w tym momencie mogła dokładnie przyjrzeć się parze młodej, gdy nikt ich nie zasłaniał.
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 10:11 pm

Słowa Reinmara miały niezmiernie kojący odzew na zażegnanie dziwnych myśli. Nie czuł się pewnie w siedzibie Starków, jednak nie okazywał tego po sobie aż nad to. Młody Lew wiedział jak się zachować, więc siedział teraz cicho na swoim miejscu i przysłuchiwał się rozmowom. W pewnym momencie usłyszał, że uczta rozpoczyna się na dobre. Nie śmiał pić wina, bez przyzwolenia pary młodej, co zdarzyło już się kilku gościom. Maniery na to nie pozwalały. Z ukosa spoglądał na postępki blondyna Dayneów, lecz milczał. Nie chciał wzniecać jakichkolwiek sporów na weselu przyjaciela i sojusznika. Kielich woja z Doliny uniósł się ku górze i uczta otrzymała swój pierwszy, krótki toast. Złotowłosy uniósł swoje naczynie i powtarzając słowa toastu, namoczył usta, aby zaznać cierpkiego, lekko kwaskowatego smaku. Wino nie było niedobre, ale także nie było wyśmienite. Ale cóż. To tylko jedna noc, zwłaszcza tak ważna. Właśnie teraz rozpoczynała się nowa historia Reinmara i Nihil, której jednym z głównych skutków miało być zjednoczenie zachodu i wschodu poprzez wspólnego dziedzica.
Muzyka rozweselała i tak przyjemną atmosferę. Dziedzic Casterly Rock powstał, aby przywitać się z krewnymi swojej babki. Jeszcze nigdy nie miał okazji ich poznać.
- Chciałbym was serdecznie przywitać na tej mroźnej i mało przyjemnej Północy, nasi drodzy Dornijczycy. Jestem Aart, wnuk oto naszej wspólnej rodaczki. Mam nadzieję, że podróż minęła wam szybko, a na Zachodzie otrzymaliście odpowiednie schronienie?- powiedział z uśmiechem na twarzy. Może nie był to koncertowy uśmiech, jednak szczery. Zawsze chciał poznać Deynów, zobaczyć ich opalone twarze. Gest powitalny wykonał w stronę każdego obecnego przy stole członka rodu z ciepłych krain.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 10:57 pm

Wiadomość o zaślubinach Nihil z Reinmarem otrzymał kilka tygodni temu. Całe szczęście, że akurat w tym czasie kończył terminowanie u dyplomatów w stolicy i mógł udać się do domu. Winterfell. Na samo wspomnienie tej nazwy czuł przyjemne mrowienie w brzuchu i chęć jak najszybszego dostania się tam. Ileż można siedzieć z nosem w książkach w samym sercu Siedmiu Królestw, gdzie wokół pełno szpiegów i intrygantów. Skończyło się najdłuższe półtora roku w życiu Diryna przepełnione wykładami na temat genez powstania poszczególnych rodów, rejonów ich panowania, związków między nimi. Dość już miał również lekcji pięknego wysławiania się i różnych chwytów, niezbędnych każdemu dyplomacie podczas pertraktacji. Szczerze mówiąc, młody Stark nigdy nie sądził, by kiedykolwiek wykorzystał wszystkie te zdolności w praktyce, niemniej jednak przyswoił sobie całkiem sporo mniej, bądź bardziej przydatnych informacji.
Z Królewskiej Przystani wyjechał na dwa i pół tygodnia przed ceremonią ślubną. Zdążyłby. W końcu jego koń - Tessmira - nie uchodził na wolnego. Matka Natura postanowiła spłatać mu jednak figla. W połowie drogi do Winterfell zastał go deszcz. Było to takie urwanie chmury, że spowolnił podróż młodego Starka o co najmniej dwa dni. Wiedział, że musi nadrobić straconą odległość, toteż przez większą część drogi omal nie zajeździł swego wierzchowca na śmierć.
Została mu ostatnia noc. Spędził ją w przydrożnej karczmie, gdzie oporządził też Tessmirę. Nazajutrz wstał bladym świtem. Wykąpał się i wyprał odzienie. Gdy wyschło, pokłusował do stolicy Północy. Oglądał, jak zmienia się krajobraz wokół niego. Wzgórza, lasy. Wszystko to było mu znane jeszcze z lat młodzieńczych, kiedy to razem ze swym rodzeństwem przemierzał te tereny. Na to wspomnienie serce mu się ścisnęło. A raczej na wspomnienie jednego z braci, którego nie będzie mu dane więcej oglądać. Przymknął oczy i odegnał od siebie żałobne myśli. Loahris jest szczęśliwy tam, gdzie jest, a on, Diryan, zmierza właśnie na zamążpójście swej siostry. I, wnioskując po umiejscowieniu słońca na niebie, najprawdopodobniej się spóźni...

Przed Winterfell był popołudniu. Już poza murami słychać było odgłosy muzyki i zabawy, a także zapach dymu z rozlicznych ognisk. Wesele na dziedzińcu? Nie na wielkiej sali? Dziwne, aczkolwiek pewnie takie było życzenie pary młodej. Diryan przekroczył wejście do swej rodzinnej twierdzy. Zsiadł z konia i podał wodze stajennemu. Młody chłopiec chyba go nie poznał. O ile w ogóle kojarzył trzeciego syna Brandona Starka. Młody Wilkor nie zwrócił na to jednak uwagi i skierował swe kroki ku biesiadzie.
Na dziedzińcu ujrzał Nihil w towarzystwie swego męża. Są już po zaślubinach - pomyślał - spóźniłem się.
Mimo to podszedł do pary małżeńskiej i skłonił się nieznacznie przed nimi.
- Zaiste piękny to widok mojej ukochanej siostry, promieniejącej przy boku godnego jej męża - słowa może i były nader oficjalne, ale przynajmniej szczere. - Pozwól, panie, że się przedstawię. Jestem Diryan Stark. Trzeci syn Lorda Brandona Starka. Pragnę przeprosić was za moje spóźnienie. Nie traktujcie tego jako brak mego szacunku wobec was. Podróżuję prosto ze stolicy, a warunki pogodowe uniemożliwiły mi szybsze przybycie.
Powrót do góry Go down
Aida Dayne

Aida Dayne
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
48
Join date :
07/09/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 11:05 pm

Patrząc na swojego kuzyna uśmiechnęła się śmiało, upiła kolejny łyk tego niedobrego wina... które magicznie z każdym zamoczeniem jej ust stawało się coraz smaczniejsze. Napój dodawał jej odwagi. Już wcześniej przyglądała mu się. Blond grzywa i te zielone lannisterskie oczy. Pierwszy raz widziała swoją dalszą rodzinę, na pewno wzbudzało to u niej niemałe zainteresowanie. To było takie dziwne.. prawie w ogóle nie byli do siebie podobni.. a jednak.
Podróż minęła szybko i bezboleśnie - weszła w słowo matce nadal uśmiechając się do kuzyna. Lady Hermia spojrzała na nią ostro ale ta nie przejęła się zbytnio, przecież w towarzystwie nic jej nie zrobi. Aidzie odpowiadała możliwość porozmawiania z kimś, w zbliżonym wieku, kto nie był jej starszym bratem.Wszystko odbyło się bez najmniejszego problemu - dodała jeszcze i odłożyła kolejny - pusty - kielich. Uśmiech nie schodził dziewczynie z twarzy,
- Ale.. gdzie moje maniery.. - szybko spojrzała na matkę. - Aida, Aida Dayne... najmłodsza córka lorda Lancela. może jednak będzie ciekawiej niż się spodziewała?
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 11:26 pm


Wzniosła toast za dziedziców Północy, lecz umoczyła usta tylko nieznacznie w szkarłatnym niczym krew trunku. Ciepło ulokowanych na dziedzińcu ognisk powoli zaczynało oddziaływać na mieszkankę Doliny. Jane rozsupłała troczki swego płaszcza i zsunęła go ze swych szczupłych ramion, zarzucając na oparcie wskazanego jej siedziska. Ciasno zasznurowany gorset lady Arryn podkreślał nieco jej talię i uwydatniał niezbyt obfity biust, na którym spoczywał złoty amulet. Niebieskie, bystre oczy bez trudu dostrzegły zbliżającego się ku niej mężczyznę. Był wysoki i miał przystojną trzeba rzec twarz, chociaż nie miało to żadnego znaczenia w tym momencie. Gdy Argiel się przedstawił, Ptaszyna odszukała momentalnie w zakamarkach swej pamięci wszystkich informacji na temat jego pochodzenia. Słoneczny Lord z Południa. Zaświtało w jej głowie i mimochodem lekko się uśmiechnęła. Kultura Dorne była jej całkiem obca, lecz nie znaczyło to, że nie potrafiła fascynować kobiety wychowanej w ramionach górskich szczytów.
– Obawiam się, że niewielu gości zebranych tego dnia w Winterfell zna me imię Lordzie Dayne. Jane Arryn, najstarsza bratanica Lorda Arryna, a zarazem kuzynka pana młodego – przedstawiła się po krótkiej chwili, podczas której to taksowała mężczyznę wzrokiem. Argiel mógł bez trudu zauważyć lekki wzgórek na niewielkim nosie kobiety, a z jej spojrzenia wyczytać, że zaiste nie miała zamiaru obsypywać go uśmiechami niczym naręczem kwiatów. Było w niej coś, co w pierwszej chwili mogło lekko zniechęcić. Twarz Jane jak słusznie zauważył Lord poprzez jej anatomię prezentowała lekką wyniosłość.
– O ile mnie pamięć nie myli – Siedmiu uchowaj – Twoja rodzina Lordzie wywodzi się z Południa. Podróż tutaj musiała być bardzo męcząca – na moment przeniosła swój wzrok na puchar trzymany w dłoni i opróżniła go do końca, przywołując od razu chłopca z pełnym dzbanem, prosząc o dolewkę dla siebie i Lorda Dayne. Nie interesowała ją w ogóle podróż jaką odbył jej towarzysz, uznała to jednak za dobry pretekst do dalszej rozmowy.
Powrót do góry Go down
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 11:29 pm

Lady Nihil Arryn. Brzmiało to obco i dziwnie w ustach kogokolwiek. Nihil nawet nie podejrzewała, że tak bardzo można przejąć się zmianami w swoim życiu, dopóki sama nie znalazła się na miejscu ślubującej komuś wierność i oddanie. Nie robiła tego wyłącznie z obowiązku wobec własnej rodziny oraz z pobudek politycznych, jak na razie dusiła w sobie wszelkie myśli na ten temat, nie bardzo wiedząc skąd bierze się w niej tyle sprzecznych uczuć. Gdyby tylko mogła tutaj być Nadira! Uśmiechała się szczerze do każdego, który podszedł z życzeniami. Dygnęła przed Lwem, dołączając się tylko do podziękowań, które wygłosił Reinmar. Może było to naiwne, ale Nihil naprawdę wierzyła, że obecność Lannisterów tutaj może zwiastować chociaż minimalne złagodzenie konfliktu. Obecność Lady Dayne była miłym zaskoczeniem, toteż nie zapomniała podziękować za wylewność kobiety.
- Mam szczerą nadzieję, Pani, że dla Ciebie i Twojej rodziny Północ nie okaże się sroga oraz nieprzestępna.
Odprowadziła wzrokiem Południowców. Z własnych myśli wyrwała ją Arrynówna. Nie znała dobrze, osobiście rzecz jasna, rodziny Reinmara, a wyłącznie z lekcji maestra oraz tego, co sama usłyszała na temat rodu z Doliny. Wkrótce jednak wszystko się zmieni.
- Twoje słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą, Pani. Mam nadzieję, że bogowie pozwolą, abyśmy wkrótce wspólnie ujrzeli Orle Gniazdo.
Widziała w Jane potencjał kogoś, z kim mogłaby bez przymusu siedzieć w jeszcze obcej dla niej posiadłości. Kogoś, kto pozwoli oswoić się z nowym domem. Wesołe iskierki zatańczyły w oczach Nihil, kiedy znalazł się przed nią Karl. Chorąży zawsze cieszy się szacunkiem i gościnnością Lorda Starka. Dziedzic Dreadfort był więc dla niej kimś na równi bliski, co cała rodzina.
- Dziękujemy za pamięć, Panie. Gościniec Winterfell zawsze stoi dla Ciebie otworem.

Zasiadła obok Reinmara, ciesząc oczy obecnością znajomych i tych mniej znanych twarzy. Przez chwile szukała spojrzeniem Aryany, obiecując sobie w duchu, że jeszcze dzisiaj musi ją porwać chociaż na kilka chwil. Nihil obracała w ręku puchar, może i była małomówna, jednakże radość odbijała się w jej oczach i to powinno ukrócić ewentualne domniemania, że nie w smak jest jej ten ślub i to całe wesele. Nachylała się właśnie ku Reinmarowi, aby dyskretnie wskazać mu i przedstawić tym samym kolejne wuja, kiedy ni stąd ni zowąd pojawił się przed nimi Diryan. Nihil zerwała się z miejsca, ignorując fakt, że może nie nie było na miejscu taka gwałtowna reakcja. Ufała, że jej małżonek wybaczy pewne niedoskonałości w sztywnym trzymaniu się etykiety.
- Diryan! A jednak jesteś!
Pokręciła lekko głową, wcale nie miała mu za złe tego spóźnienia. Wręcz przeciwnie - cieszyło ją to, że zdąży zobaczyć brata przed opuszczeniem Winterfell.
- Ważne, że bogowie pozwolili Ci do nas dołączyć. Proszę, siadaj. Musisz być zmęczony po tak długiej podróży.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptySro Lis 20, 2013 11:39 pm

- Lordem bym siebie nie nazwał, na szczęście - zaśmiał się Argiel. Wyczuwał pewną obojętność ze strony swojej towarzyszki rozmowy, ale miał zamiar udawać, że nic takiego nie tylko nie widzi, ale że tego nie ma. Żadna ściana nie jest do powalenia, prawda?
- To wszystko... - wykonał szeroki gest ręką, zakończony zakręceniem dłonią, jakby to miało mówić wszystko - Rozumie Lady, cała ta władza, wysokie pozycje, tytuły - a właśnie, niech Lady mówi mi Argiel, niepotrzebna ta oficjalność w moją stronę... nie pociągają mnie tak jak większości członków szlacheckich rodów. Nie lubię przemocy, oprócz pewnych sytuacji, oczywiście, ale w nich obie strony są z niej zadowolone.
Podtekst w tej wypowiedzi był nieumyślny tak bardzo, że Argiel zaskoczony był niemało. Odmalowało się to w jawnym zdziwieniu własnymi słowami na jego twarzy, zakłopotanym chrząknięciem, przeczesaniem włosów dłonią. Wino w Winterfell jest zdecydowanie mocniejsze niż to, którym raczy się niemal nałogowo w Dorne. Mimo to, dalej lekko zakłopotany, pociągnął kolejny łyk czerwonego trunku. Czerwonego jak moja cholerna krew, którą zalany będzie cały dziedziniec, jeśli nie powściągnę języka.
- Podróż moja była mało istotna, doprawdy, bywało gorzej, a ja na morzu być lubię, spędzając całe życie w Dorne lubi się wodę. Zwłaszcza, że mało pływaków tak dobrych jak ja, przynajmniej u nas. U was, na tym zimnie, nie pływa się chyba zbyt wiele, prawda?
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 10:00 am

Zdawali się być mili. Takie pierwsze wrażenie odniósł młody Lew, gdy słyszał wypowiedź Aidy, która swoją drogą miała nie lada urodę. Gdyby nie lekko inny odcień włosy, zapewne wypłowiony na słońcu i fioletowe oczy wyglądałaby jak Lannisterowie. Jej chyba najbliżej było do Zachodu, ponieważ reszta rodziny Dayneów wyglądała inaczej. Spojrzał na babkę, która już zajęła się rozmową z niewidzianą przez lata kuzynką.
- Mam nadzieję, że więcej powiesz mi podczas wspólnego tańca. Nie chcemy chyba przeszkadzać naszej starszyźnie?- zapytał cicho, ażeby przypadkiem babcia nie obraziła się na jego słowa. Wyciągnął rękę w stronę Aidy w geście zaproszenia ją do uczestnictwa w ruchach na parkiecie. Gdy tylko, ta zgodziła się stanąć z nim ramię w ramię, ujął jej dłoń i stanął na przeciwko. Na początku wesela leciała wolna muzyka, trochę przypominająca walca, najważniejsze, że taktowana na trzy. Bycie wychowywanym na wnuka Lorda, w późniejszym czasie także dziedzica Casterly Rock, musiał przyjąć kilka lekcji zachowywania się na parkiecie. W końcu był Lannisterem, musiał umieć zaprezentować się dobrze, a takie zachowanie to nie tylko odpowiednie wypowiadanie się, ale także taniec.
- I teraz możemy porozmawiać. Powiedz mi Aido, jak wygląda sytuacja w Dorne, chcę wiedzieć wszystko co wiesz.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 10:40 am


Każdy mur można przebić, jeśli tylko robi się to umiejętnie. Argiel zabierał się do rzeczy można powiedzieć… od rzyci strony. Pragnął prędkiego spoufalenia się, żartował otwarcie i to w sposób, który z pewnością uraziłby niejedną pannę w Westeros. Trafił jednak na twardy orzech do zgryzienia, orzech, którym w rzeczy samej była lady Arryn. Kiedy Jane usłyszała wywód na temat przemocy i tego, jak można było ją interpretować, ściągnęła ciemne brwi, a jej oczy z bezchmurnego nieba o poranku przeistoczyły się w zachmurzone chmury burzowe o odcieniu stali. Dowcip czy nie, z pewnością nie przypadł do gustu kobiecie, lecz sposób, w jaki zareagował na niego Argiel był wystarczającą zapłatą. Zakłopotanie malujące się teraz na obliczu młodzieńca, nerwowe ruchy – wszystko to tworzyło tak piękny obrazek, że Jane w końcu lekko się uśmiechnęła. Tajemniczy to był uśmiech. Lord Dayne mógł zgadywać, czy rozbawienie kobiety dotyczyło słów, czy może czynów. Brakuje jeszcze tylko pąsów na Twym licu.
– Pozwól Lordzie – zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo, dając mu do zrozumienia, że sama zdecyduje o tym, jak będzie go zwała, co zważywszy na jej płeć było rzeczą dość odważną, może nawet zuchwałą – Że puszczę mimo uszu to, co usłyszałam przed chwilą. Zapominasz bowiem chyba z kim rozmawiasz. Wyrażając się z pogardą o tradycji jak to pięknie ująłeś rodów szlacheckich, obrażasz mnie i całą moją rodzinę. A chyba nie muszę Ci przypominać Lordzie jak brzmi dewiza mego rodu – każdym słowem cięła niczym mieczem z valyriańskiej stali, ani na chwilę nie spuszczając towarzysza z oka. Chciała sycić się widokiem jego twarzy, bowiem było to zdecydowanie bardziej interesujące niźli obserwowanie wjeżdżającego co chwilę mięsa na stoły. Gdy Jane zauważyła, że pierwsze pary odważyły się już ruszyć do tańca, wzięła głęboki łyk wina, odstawiła puchar na stół i dała Argielowi znak, że może warto byłoby również rzucić się w wir zabawy. Praktyczniej było szeptać do siebie będąc znacznie bliżej. Nie każdy musiał słuchać o upodobaniach w alkowie Lorda Dayne, prawda?
– W Księżycowych Jeziorach kąpią się tylko najodważniejsi. Jestem przekonana, że Ciebie Panie nie odstraszyłoby nic… – szepnęła, po czym dygnęła przed Argielem rozchylając poły swej sukni i wyciągnęła ku niemu swoją dłoń obleczoną w mleczną skórę. Wiedział, że nie powinien odmówić.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 12:16 pm

Kiedy Jane wspomniała o obrażaniu, mina Argiela nie była zakłopotana. Była bardziej... zaskoczona. Uśmiech przestał kontrastować ze spokojnymi oczami, bo te zrobiły się również odrobinę rozbawione. Tak, Lady Arryn zdecydowanie miała charakterek, jakiekolwiek porozumienie się z nią będzie wyzwaniem... i bardzo dobrze. Blondyn opróżnił do końca swój kielich, przymrużył na pół sekundy oczy i otworzył je znowu szeroko, kłaniając się swojej towarzyszce tańca. Chwycił jej dłoń, a drugą położył na zakrytej mocno ściśniętym gorsetem talii. Prowadził w tańcu i nawet jeśli Jane w swojej złośliwości chciałaby przejąć nad tym kontrolę, uniemożliwiał jej to.
- Lady Arryn, chyba źle zrozumiane zostały moje intencje. - powiedział cicho, tak, by tylko ona mogła go usłyszeć. - Nie wyrażam się z pogardą o jakichkolwiek tradycjach, mówię o nich raczej z... brakiem zainteresowania. To chyba dobre określenie. To, że coś mnie nie pociąga, nie oznacza od razu, że pogardzam każdym, kto to lubi... Nieprawdaż?
Kolejne kroki w tańcu. Muzyka była całkiem przyjemna, trzeba przyznać, chociaż Argiel miał nieodparte wrażenie, że brakuje w niej jakiegoś instrumentu, na którym gra się w Dorne. Nie umiał tylko w tym momencie stwierdzić, co to było.
- Ale co powiedziałem, tego już nie cofnę - zresztą, nawet jeśli to północne wino trochę przeze mnie przemawia, to są to ostatecznie moje słowa. - zaśmiał się po cichu, patrząc w oczy Jane. Obronił się, takie miał przynajmniej wrażenie. Więc może pora na wyprowadzenie kontrataku? Niech kobieta wie, że on także ma cięty język, nawet, jeśli czasem go nie kontroluje. - Poza tym, droga Lady Arryn, nazywając mnie Lordem, obrażasz mojego żyjącego wciąż ojca - to on jest Lordem Dayne. A obrażając ojca, niestety wyrażasz też pogardę dla całej mojej rodziny.
Światło odbijające się w oczach Dayne'a tańczyło bardziej rozbawione niż on sam, bo ostatnie zdanie powiedział z miną iście grobową, jedynie te nieszczęsne oczy mogły zdradzać, że się nabija. Spojrzał partnerce prosto w oczy, dosłownie o milimetry wymijają inne pary, kiedy krążyli po dziedzińcu.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 2:37 pm


Może i Lady Jane urodziła się w Dolinie, bynajmniej jednak nie była podrzutkiem Górskich Klanów, a tym samym wiedziała, jak kobieta powinna zachowywać się w tańcu. Czas i miejsce, w którym przyszło im wspólnie spędzać w ten sposób chwile również nie prosiły się o skandal. Dlatego też syn Południa mógł poczuć niemniejsze zaskoczenie, kiedy Lady Arryn ulegała mu przy każdym kroku, dając się prowadzić niczym mały osiołek za uzdę. Z pewnością było to miłą odmianą po tych wszystkich chwilach płynącej ze strony Jane obojętności i nieprzystępności. Mężczyzna z tak bliskiej odległości mógł poczuć delikatną woń perfum Ptaszyny, która znacznie kontrastowała z jej usposobieniem.
– Owszem. Masz rację. Mój brak zainteresowania Tobą Argielu wcale nie oznacza, że Tobą gardzę – wypowiedziała te słowa w pobliżu jego ucha, łaskocząc delikatnie szyję Lorda Deyna ciepłym obłoczkiem pary. Rzecz jasna uczyniła to celowo, aby uzmysłowić mężczyźnie, że nawet takie osądy wygłaszane na głos mogą zakłuć, zaboleć. Z drugiej strony prowadzona przez nich gra nad wyraz podobała się Jane. Jeżeli przy tym wszystkim utrze nieco nosa jasnowłosemu, tym lepiej.
Dzieląca ich różnica wzrostu utrudniała nieco zachowanie prywatności tej rozmowy, chociaż Jane była znacznie bardziej pokrzywdzona. Musiała stawać wysoko na palcach i prężyć całe swe ciało, aby nie wyglądać nader groteskowo. Kolejne takty muzyki zmuszały tańczące pary do przyjmowania coraz to innych figur, przez co stykali się ze sobą równocześnie obiema dłońmi, tańczyli pod ramię, zmieniając nawet na chwilę swych partnerów. Tańcząc z pomniejszym Lordem Jane obserwowała z ukosa swego towarzysza rozmowy. Prezentował się dumnie, nie mogła mu tego odmówić. Kiedy powróciła do niego ponownie, łapiąc dużo większą dłoń Argiela, impet z którym ją ku sobie przyciągnął sprawił, że przylgnęła do torsu mężczyzny całym swym ciałem, zaciskając długie, smukłe palce na jego ramieniu. Pukle jej kruczoczarnych włosów zakołysały się kaskadą na smukłych plecach, a ciałem Ptaszyny wstrząsnął lekki dreszcz. Kontratak zaskoczył ją, bowiem nie była na niego przygotowana, tym samym odbił się wyraźnie na jej obliczu. Można więc uznać, że walka była wyrównana.
– Zatem może jesteś rycerzem Panie? – nie miała na podorędziu żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi, dlatego też musiała pójść innym torem. Niezręczna cisza nie służyła bowiem umizgom.
Grobowa mina w wykonaniu Argiela była wykonana mistrzowsko, ale te oczy. Jane widziała w nich wesołe iskierki i takie same zapaliły się teraz w jej zwierciadłach. Słońce Dorne roztapia lody Doliny. – pomyślała i gdzieś w duchu uśmiechnęła się na tę myśl.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 4:11 pm

Spodziewał się, że Nihil ucieszy się z jego powrotu - koniec końców nie było go w Winterfell półtora roku. Mimo to zrobiło mu się bardzo miło, że jego młodsza siostra nieopatrznie pogwałciła zasady etykiety, gdy go przed sobą ujrzała.
- Oczywiście, że jestem! Jakżebym nie mógł przybyć na zaślubiny swej siostry, kiedy nadarza się ku temu okazja?
Bez słowa skorzystał z propozycji Nihil. Skinął głową i ruszył w kierunku stołów. Wiedział, że para młoda jest dostatecznie zajęta przyjmowaniem prezentów i życzeń od gości. Wielu z nich chciało się zapewne przypodobać nowej parze, więc opowiadali o swych włościach na końcu świata i zapraszali młodych na liczne bale i przyjęcia. Cóż... takie były realia szlacheckie.
Diryan powiódł wzrokiem po gościach zebranych przy stołach. Byli tu przedstawiciele różnych najróżniejszych rodów - północnych i nie tylko. Wszyscy bawili się, jedli, pili, rozmawiali, śmiali się. Typowy obraz zaślubin. Widząc te wszystkie twarze, niektóre lekko rumiane - czy to od wina, czy chłodu - młody Stark sam uśmiechnął się pod nosem. Wreszcie znalazł twarz bardziej znajomą od wszystkich innych. Aidan. Na widok swojego najstarszego brata, Diryanowi z miejsca zrobiło się ciepło na sercu. Oto ten, który wyciągał z opresji zarówno jego, jak i Loarhisa.
Szkoda, że lustrzane odbicie Diryana nie mogło być obecne na weselu. Tak to już jednak jest. Wydarzenia pędzą jedno po drugim. Loarhis zginął, a tamta dwójka - para młoda - niedługo będzie spodziewać się własnego dziedzica. Młody Stark jakoś nie mógł wyobrazić sobie Nihil noszącej pod sercem dziecka. W ogóle dobrze by było cofnąć się do lat szczenięcych. Gdy najgorszym zmartwieniem była bura od rodziców.
Tak rozmyślając, podszedł do Aidana, zasiadającego przy stole. Stanął za jego plecami i odchrząknął, po czym rzekł sztucznie oficjalnym tonem:
- Witam szanownego Pana Brata.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 5:43 pm

Na wiadomość o braku zainteresowania powieka blondyna drgnęła lekko, ale było to praktycznie niezauważalne z pozycji Jane. Im dłużej ich gra trwała, tym bardziej Argiel miał wrażenie, że zdobywa lekką przewagę - choć jego towarzyszka dalej była niedostępna, osłoniona jakimś rodzajem muru, jakby Dayne chciał ją skrzywdzić w jakiś sposób. Cóż, gdyby to było zainteresowanie tylko przelotne, to Argiel pod żadnym pozorem nie wysilałby się tak, jak to robił, tańcząc. Mimo, że udawało mu się manewrować między parami wyjątkowo płynnie - często celowo naprowadzając ich na innych tancerzy tylko po to, by w ostatniej chwili niby nieumyślnie zmienić kurs i wyminąć przeszkodę o bardzo niewielkie odległości.
- Różnica między brakiem zainteresowania a pogardą jest taka, że to pierwsze można zmienić. I czasem wystarczy do tego bardzo... - przyciągnął Jane bardzo blisko, dzięki czemu zmieścili się pomiędzy dwoma parami, po czym nachylił się i wyszeptał wręcz jej do ucha - ...niewiele.
Zaraz po tym znowu się wyprostował i odsunął, jakby ten szept nie nastąpił. Gramy dalej. To, co w tej chwili robił ze swoją partnerką było tym, czego chyba bardzo potrzebował po ostatnich przeprawach ze swoją rodziną. Możliwość bycia trochę złośliwym, walka na słowa. A odnośnie walki...
- Rycerzem? - spytał, robiąc zaskoczoną minę z tymi wciąż śmiejącymi się oczyma. Na język pchała mu się uwaga o tym, że miecze są różne, ale powstrzymał się, wino jeszcze nie zawładnęło nim tak bardzo. - Nie śmiałbym tak honorowego tytułu sobie nadać, chociaż tak, jestem wyszkolony w walce i gotowy dowodzić oddziałami. Ale dopóki nie sprawdzę się na polu bitwy, nie chcę się tytułować, rozumiesz chyba, Lady Arryn.
W tym momencie musiał na chwilę przerwać, bo nadszedł moment, w którym musiał na chwilę oddać Jane komuś innemu. Niechętnie puszczał jej dłoń, mogła to zauważyć, jeśli była już na niego wyczulona. Wykonał kilka figur z jakąś nieznaną mu szlachcianką - nawet nie w połowie tak interesującą jak jego partnerka. Kiedy do siebie wrócili, zaciągnął się perfumami. Delikatne. Kobieta twarda nie używałaby perfum tak słodkich i lekkich. - pomyślał, chociaż wiedział, że równie dobrze może się mylić i delikatność, której się doszukiwał przez perfumy nie istniała... ale jednak. Zobaczył ją w oczach, równie roześmianych jak jego własne.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 6:48 pm

Tańczyli i tańczyli, a czas pomimo tego, że wokół nich pojawiały się ciągle nowe twarze, zdawał się zatrzymać na tych kilka chwil. Celowo prowadzone przez Argiela manewry wokół innych par z pewnością miały wyprowadzić Jane z równowagi, pozbawić ją tej resztki cierpliwości i wreszcie ukazać prawdziwe oblicze Ptaszyny. I było blisko. Z pewnością gdyby tylko okoliczności na to pozwalały, lord Dayne ujrzałby szpony, którymi dysponowała. Kto wie, może oboje czerpaliby z tego wspomnianą przez niego przyjemność.
– Przemawia przez Ciebie optymizm Panie. Obawiam się, że zaślepia on zdrowy osąd zaistniałej sytuacji – odparła chłodno, zadzierając lekko głowę ku górze, aby lepiej widzieć jego oblicze. Nawet jeżeli mężczyzna miał rację, Jane nigdy by mu jej nie przyznała, nie w tej chwili. Była tak mocno uparta jak osły na których wjeżdżało się do Orlego Gniazda.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo oto aby porwać ją w ramiona silił się dość tęgi Lord o twarzy nalanej tłuszczem. Palce Ptaszyny mimochodem mocniej zaciskały się na dłoni Argiela i tylko zwiększenie dystansu między nimi rozdzieliło je. Niechęć do rozstania była więc obopólna.
Upasiony niczym świnka partner ciemnowłosej nawet w połowie nie tańczył tak dobrze jak lordowski syn z Południa i nagle taniec przestał sprawiać lady Arryn przyjemność. Powrót w ramiona Argiela była niczym wybawienie, lecz nie mogła trwać wiecznie.
– Rozumiem. Życzenia rychłej okazji ku temu, aby sprawdzić swe umiejętności byłyby nie na miejscu, więc chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zwracać się do Ciebie po imieniu -  ustąpiła. Wreszcie, a może tak szybko. Ocenić to mógł jedynie zainteresowany.
Ich wspólny taniec ustał z chwilą, kiedy weselna orkiestra zaczęła grać zupełnie nową melodię. Jane ukłoniła się przed Argielem i podziękowała za wspólny taniec. Nie chciała jednak tracić możliwości bliższego poznania członka rodu chorążych Martellów.
– Zapraszam do mego stołu. Czuję, że całe wino uszło już ze mnie podczas – zawahała się, dokończyła jednak w miarę szybko – tych kilku wspólnie spędzonych chwil – na język cisnęło się jej coś zupełnie innego, nie chciała jednak zbyt mocno schlebiać mężczyźnie. Znała go zbyt krótko.
Powrót do góry Go down
Aida Dayne

Aida Dayne
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
48
Join date :
07/09/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 6:56 pm

Aida lekko przechyliła głowę po czym ujęła dłoń swego kuzyna, gdy Lady Hermia lekko kiwnęła głową Pierwszy taniec był nieco wolniejszy, odpowiadało jej to, nie często miała okazję tańczyć z kimkolwiek, a gdy już miała lekcje niekoniecznie na nich uważała. Na szczęście jej kuzyn był idealnym partnerem, który trzymał ją blisko i mocno nie pozwalając jej pomylić kroków. Takt był prosty.. wystarczyło tylko liczyć do trzech. Uśmiech nie schodził Aidzie z ust. Na słowa swojego kuzyna zaśmiała się głośno.
Aarcie, ile to ja bym dała, żeby wiedzieć cokolwiek ciekawego. - przerwała na moment gdy ten sprawnie ją obrócił. - Ojciec tak bardzo się o mnie troszczy, że czasem zapomina mi mówić pewnych rzeczy - westchnęła cicho. Co mogła poradzić? Poczynania Ariesa... były swego rodzaju tematem tabu, z resztą pamiętała jak skończyła się ostatnia rozmowa z jej ojcem, po której musieli uciekać. Nie jestem była pewna, czy mogła wspominać o tym, że Aries wyruszył na wojnę… W ostatniej chwili powstrzymała się przed mówieniem  tego co jej ślina przyniosła na język. Aida zamilkła na dłuższa chwilę, Aart na pewno musiał zauważyć tę chwilową zadumę. Natomiast, jak już mogłeś zauważyć brakuje wśród nas mojego ojca dwóch starszych braci. - mocniej ścisnęła ramię kuzyna. Była na nich zła jednak nie zmieniało to faktu, że martwiła się o nich. -Aries wyruszył w podróż a Lord Lancel razem z Aresrem zostali w Starfall, żeby ktoś nad tym wszystkim panował. Starfall nie jest duże, jednak ciężko jest samemu zająć się porządkiem i tymi wszystkimi ludźmi. - i móc bronić ich na wypadek ataku.. Tej myśli jednak nie wypowiedziała.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 7:33 pm

Optymizm... może, chociaż Argiel byłby skłonny oddać resztę małego palca lewej ręki za stwierdzenie, że tak naprawdę Jane również jest nim zainteresowana. Kiedy wróciła do niego w tańcu, poczuł jak rozluźniają się jej mięśnie, uspokoiła się trochę. No i w końcu mówienie po imieniu - przekonywanie jej nie było aż tak trudne, jak na początku zapowiadała. Kiedy kierowali się do stołu, minęli grubego szlachcica, z którym Jane tańczyła podczas wymiany. Chciał podejść, ale zimne spojrzenie, które posłał mu blondyn sprawiło, że zamarł w miejscu. Szybki odganiający natarczywca gest dłonią dopełnił wrażenia.
Kiedy usiedli, Argiel szybko nalał wina sobie i swojej towarzyszce, przy czym pozwolił sobie chwycić jedna z jabłek, które leżały w misach, rozciąć je na pół i podać jedną z części Jane, drugą gryząc sam.
- Powiedz mi, Lady Arryn - zaczął, celowo mocno akcentując formę grzecznością - chciał zwrócić uwagę na szacunek, nie zacznie do niej mówić po imieniu, póki ta mu nie pozwoli. Ale było to też odrobinkę prześmiewcze, bo akcent mógł być nieco zbyt silny - Te jeziora, o których wspominałaś. Dlaczego tylko najśmielsi odważają się w nich pływać?
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 8:06 pm


Skinęła głową w stronę pulchnego Lorda na znak szacunku, nie zdając sobie sprawy z tego, co działo się za jej plecami, kiedy tylko razem z Argielem wyminęli go. Jane nie miała ochoty zamieniać z nim słowa. Cuchnął wonią alkoholu przemieszanej z bardzo agresywnym potem. Z pewnością nie był to dobry kompan do rozmowy. Lordowski syn mimo swego ciętego języka był przynajmniej na tyle przystojny, że patrzenie na niego nie kaleczyło oczu.
– Hmmm… Powiadają, że członkowie Górskich Klanów wyłaniają się znikąd i kradną całą garderobę tych, którzy się na to odważyli. A nie każdy mieszkaniec Doliny może się pochwalić takim ptakiem jak ten w herbie Arrynów – miała cichą nadzieję, że nikt, absolutnie nikt poza Argielem nie posłyszy jej słów. Były dość wulgarne i z pewnością nie przystały młodej damie. Lady Arryn usłyszała je kiedyś z ust kilku żołdaków na usługach jej ojca Roberta. Opowiadali sobie tę starą historię, zazwyczaj testując w ten sposób młodzików, którzy wciąż jeszcze mieli mleko pod nosem, a chcieli rzecz jasna, aby zwać ich mężczyznami.
– Intryguje Cię ta historia? – zapytała, pochylając się lekko w stronę mężczyzny. Argiel mógł uznać, że Jane pragnie go w tej chwili pocałować – tak to przynajmniej wyglądało z boku. Ona pragnęła jedynie dosięgnąć trzymanego przez niego nożyka. Znowu ich palce przez moment stykały się ze sobą. Ptaszyna delikatnym ruchem dłoni wyswobodziła ostrze z uścisku jasnowłosego i odcięła sobie kawałek owocu ze swej połówki. Włożyła go do ust i żuła, nie odrywając spojrzenia od lorda Dayne. Kiedy został jej jedynie niewielki ogryzek, odłożyła go na resztę mu podobnych i ujęła w palce swój puchar. Lekko stuknęła nim o naczynie należące do swego towarzysza, wznosząc niemy toast: za nas.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 8:37 pm

Kiedy tylko usłyszał o ptakach, parsknął śmiechem, po czym oparł się na łokciach i spojrzał rozbawiony oczyma na Jane. Mimo to jego mina szybko stała się grobowa - oprócz tychże, jak poprzednio.
- Droga Lady Arryn. Miecz z herbu Dayne jest dość potężny, żeby zniszczyć gwiazdę, nie musiałbym się lękać dyshonoru.
Dobra, tym razem powaga nie udała się tak jak poprzednio. Zaraz po tym jak to powiedział uśmiechnął się, bo jak się nie uśmiechać, mając takie towarzystwo i nagle mówiąc o takich rzeczach?
Kiedy Jane się nachyliła, miał ochotę ją pocałować, wydawała się zachęcać, ale łatwo było wyczuć - nawet znając ją na tyle, na ile poznał ją Argiel - że to zagranie, kolejny sposób na zachęcenie do dalszej gry. Bardzo satysfakcjonującej gry, trzeba przyznać. Odwzajemnił toast, po czym pociągnął duży łyk swojego wina.
- To wino niestety nie umywa się do naszego Dornijskiego trunku. - westchnął, spoglądając na swoją towarzyszkę. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że ładny ma uśmiech, szeroki. - Intrygować... nie intryguje. Jest we mnie przeczucie, że jeśli tam pójdziemy, to nie górskie klany ukradną moje ubrania, lecz pani, Lady Arryn. Okrutny żart... żołnierski?
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 9:17 pm


Radosny śmiech Argiela niósł się po dziedzińcu Winterfell, lecz pośród tych wszystkich rozmów i dźwięków muzyki niknął równie szybko, co się pojawił. Wystarczyło to jednak, aby zarazić nim Jane. Ptaszyna roześmiała się tak spontanicznie i równie nagle, że wydawało się, iż jej gorset nie wytrzyma tego i ciasno zasznurowane troki puszczą, ukazując całemu Winterfell to, co przeznaczone było jedynie dla przyszłego męża kobiety. Dwie małe kopuły skryte za materią trzęsły się, a złoty amulet podskakiwał żwawo.
– Muszę przyznać, że idąc naszym tokiem myślenia mamy ze sobą więcej wspólnego niźli może się wydawać. Księżyc i towarzysząca mu gwiazda. Reszty chyba się domyślasz – gdyby ojciec ją teraz słyszał, na Bogów! Musiałaby chyba odbyć pielgrzymkę do Septu Baleora w Królewskiej Przystani, podążając Królewskim Traktem usypanym grochem, odziana jedynie w worek pokutny. Na samą myśl o tym przeszedł ją dreszcz. Jestem bardziej zepsuta niż jabłonie w naszym sadzie. Cierpka to była myśl, ale wyobrażenie Argiela jako robaka nieco łagodziło smak goryczy.
– Nie uwierzę, dopóki nie spróbuję – delikatnie przygryzła swymi zębami dolną wargę, wywijając ją lekko. Za tymi zawoalowanymi słowami kryło się coś więcej, a Jane nie miała wątpliwości, że jasnowłosy potrafi czytać między wierszami. Dowiódł swej inteligencji w kolejnych słowach.
– Jesteś bystry. Zaiste to żołnierskie żarty. Mój narzeczony wiele opowiadał mi o podobnych sytuacjach. Wiedział, jak lubię słuchać historii, które z pozoru nie były przeznaczone dla kobiecych uszu. Zawsze wtedy wołał na mnie Jon, żartował – odwróciła na moment wzrok, przerzucając go na pana młodego. Zasępiła się. Nerwowo ugniatała skrawek swej sukni, miętosząc go w palcach.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 10:50 pm

Narzeczony? Argiel zrobił szczerze zdziwioną, lekko zasmuconą minę. Jednak jego głowa pracowała. Sposób, w jaki rozmawiali, cała ich gra nie sugerowały, że Jane może być kobietą zajętą.
- Narzeczony? Proszę mi więc wybaczyć, Lady Arryn, jeśli moje zachowanie względem pani było bardziej niestosowne niż cały czas myślałem. Chociaż wszystko każe mi myśleć, że - skoro był żołnierzem - zginął w walce. Proszę przyjąć moje najszersze kondolencje.
Po trochu dlatego nienawidził wojny. Kobiety takie jak jego towarzyszka zostawały same, rodziny zostawały bez ojców, ludzie ginęli, bo jakiś król zdecydował, że nie się obraża i nie lubi innego króla.
- Jeśli w dowolnym momencie będziesz potrzebowała zmiany klimatu, czy będziesz miała ochotę spróbować prawdziwego czerwonego wina, zapraszam do Dorne.
Nawet nie zauważył, że przeszedł na 'ty', zwyczajnie o tym zapomniał, zmartwiony nagłą informacją o możliwym narzeczonym Arrynównej. Upił łyk wina. Jeśli teraz na niego spojrzy, zobaczy w jego oczach smutek równie szczery jak jej, może przez fiolet przebije się odrobinka złamanego serca.

Bez słowa sięgnął po jeszcze jedno jabłko, które przeciął na pół wyciągnął cząstkę w kierunku Jane, uśmiechając się lekko.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 11:41 pm


Wyrwał ją z chaosu myśli swymi słowami. Jane poczuła lekkie zakłopotanie, bo rzeczywiście chociaż wypowiadała się o swym niedoszłym mężu w czasie przeszłym, nie napomknęła, że jej serce i umysł nie są już związane żadną przysięgą. Argiel zachował się tak, jakby sobie tego życzyła. Zaskarbił sobie nieco więcej sympatii ze strony Ptaszyny tym, że nie dążył do celu po trupach, jak sądziła na początku. Oceniłam go zbyt pochopnie.
– Dziękuję. Jestem pewna, że śmierć w walce była zawsze tym rodzajem śmierci, jakiej pragnął. Szkoda tylko, że przyszła tak szybko i tak niespodziewanie. Bronił naszych ziem, Doliny. Był wierny Arrynom do ostatniej chwili. Człowiek honoru – mówienie o nim przyniosło nieco ulgi, lecz pogrzebało atmosferę, którą budowali odkąd ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie powinnam o nim mówić. Zarzuciła sobie w myśli, bowiem niepotrzebnie wprowadziła tym swego rodzaju smutek między tę niewielką przestrzeń, która ich dzieliła. Smutek, który zupełnie nie pasował do pięknych oczu Argiela. Ich fiolet znacznie bardziej podobał się lady Arryn, będąc w asyście drobnych skierek.
– Chętnie wygrzeję kości pod waszym słońcem. Wiedz, że ja nie puszczam słów na wiatr – przejście na ‘ty’ odbyło się w sposób tak naturalny, że niebieskooka nawet tego nie zauważyła. Może właśnie tego było jej trzeba. Rozmowy z kimś, kto stał z boku i kto nie był emocjonalnie związany z nią samą i jej rodziną. Z kimś, kto mógł być szczery mimo wszystko. Damy z wielkich rodów miały tak naprawdę niewielu przyjaciół.
– A Ty? Nie wierzę, że nie istnieje kobieta, która mogłaby trwać u Twego boku – sięgnęła po owoc i rozsiadła się wygodniej na swym krześle, odwracając się w stronę Argiela. Ciekawiła ją historia najmłodszego lordowskiego syna z rodu Dayne. Rozpromieniła się też wyraźnie wspominając o tym. Uśmiechem rozganiała nagromadzoną, złą energię.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 EmptyCzw Lis 21, 2013 11:45 pm

Ceremonia zaślubin Reinmara i Nihil była naprawdę piękna. Cailet ostatni raz była na ślubie tak dawno temu, że wspomnienia tego wydarzenia zamazują się w jej pamięci w nieskładną, niewyraźną plamę, natomiast na ślubie przed obliczem Starych Bogów nie była jeszcze nigdy. Ogarnęło ją nawet delikatne wzruszenie, gdy wymieniali wzajemne przysięgi i nawet człowiek na pierwszy rzut oka tak szorstki jak Reinmar Arryn miał swój mały przebłysk wrażliwości, stojąc na ślubnym kobiercu. Jedynym problemem było to, że mimo wciąż trwającego lata, Północ była zaśnieżona i chłodna, a jej, mimo płaszcza narzuconego na stosunkowo lekką suknię, było naprawdę z każdą chwilą coraz zimniej. Jakkolwiek cała uroczystość należała do tych poruszających emocje, Panna Tyrell nie mogła się doczekać, kiedy opuszczą wietrzny i ośnieżony Boży Gaj, a znajdą się w końcu w przytulnym otoczeniu ciepłych ścian zamkowych komnat… I jakież było jej zdziwienie, kiedy odkryła, że na miejsce wesela, młoda para wybrała nie wystawną, bogatą (i ogrzewaną ogniem kominka oraz wodami termalnymi, na których zbudowana została twierdza!) salę, a dziedziniec… Chłodny, odsłonięty, zaśnieżony nie mniej niż poprzednia lokalizacja i przy tym nie bardziej ciepły. Jednak jak przystało na dobrze wychowaną damę z Wysogrodu, nie zamierzała się krzywić i wybrzydzać i z uśmiechem malującym się na ustach razem z Aidanem skierowała się w kierunku Nihil i Reinmara. Jej narzeczony jako starszy brat pierwszy wymienił z siostrą uściski i życzenia wszystkiego najlepszego na nowej drodze, przekazując jej również prezent od siebie. Cailet, jako że nie byli jeszcze małżeństwem poczekała cierpliwie na swoją kolej, aby uścisnąć dłonie przyszłej szwagierki (zadziwiająco ciepłe jak na panujące warunki pogodowe, szczególnie w porównaniu ze skostniałymi paluszkami Cai), składając jej oraz Reinmarowi gratulacje, komplet życzeń i prezenty także od siebie w imieniu swojego rodu –  złoty wisior z orłem wysadzanym szafirami dla nowej Lady Arryn i zbroję dla Lorda Arryna wykonaną przez najlepszych zbrojmistrzów Wysogrodu, a co za tym idzie również całego Reach.
Kiedy odwróciła się, by wraz z Aidanem udać się do stołu, zorientowała się jednak, że rozpłynął się w powietrzu i to praktycznie bezszelestnie. Nie słyszała kroków oddalających się gdzieś w dal, w kierunku któregoś z gości ani w kierunku zamku… Chociaż właściwie może nie skupiała się na tym za bardzo, śląc promienne uśmiechy, które rozgrzać miały nie tylko parę młodą, ale również ją samą?
Zacisnęła dłonie w pięści i rozprostowała je ponownie, chcąc je rozgrzać przynajmniej odrobinę i oddalając się w celu znalezienia Aidana. Zasiadanie do stołu bez niego uznawała za rzecz w złym guście, a to sprawiało, że potrzeba znalezienia go wynikała z oporem przed trzymania się brzegu jego kaftanu niczym natrętna, niesamodzielna mucha, która nie chce odlecieć. Musiała również przyznać, że coraz mniej jej się to wszystko podobało. Wesele na dziedzińcu! Kto by pomyślał? W Reach na dziedzińcu organizowane były targi, w których kupcy sprzedawali swój towar, a giermkowie ćwiczyli się w usługiwaniu swoim panom podczas niezobowiązujących treningów. Tam toczyło się życie ludu, podczas gdy wysoko urodzonych gości zapraszano do komnat – tym bardziej strojnych, im ważniejsza była okazja. Kiedy natomiast chciano nacieszyć się promieniami słońca, powiewem ciepłego wiatru i świeżym powietrzem, uczta przenosiła się do barwnych, starannie wypielęgnowanych ogrodów pachnących różami i zielonym bukszpanem, gdzie przyjmowano możnych panów nie tylko smakowitymi potrawami, ale również zabawiano rozrywkami wszelakiego rodzaju. Winterfell nie miało swojego reprezentacyjnego ogrodu, jeśli nie liczyć Bożego Gaju. Był zresztą ku temu powód – spacerowanie po ogrodzie na Północy przez dłuższy czas doprowadzić mogło do wyziębienia nieprzyzwyczajonych do tego organizmów. Zresztą, nawet najbardziej wytrwały bukszpan mógłby mieć problemy z przystosowaniem się do wiecznie zamarzniętej ziemi. A co dopiero wybredna róża…
W końcu udało jej się wypatrzeć Aidana przy jednym ze stołów. Przebiła się więc przez tłum, wymieniając uśmiechy i krótkie powitania z osobami, które kiedyś zdarzyło jej się poznać, gdy składały wizytę w Reach, a gdy w końcu dotarła do narzeczonego, dostrzegła, że już z kimś rozmawia. Dobrze zbudowany brunet, w którym dostrzegała podobieństwo do Aidana, Aryany i Nihil. Czyżby brat?
- Tu się podziałeś – rzuciła w kierunku Aidana, uśmiechając się szeroko. Jeśli miałaby być szczera, wcale by się nie zdziwiła, gdyby Młody Wilk po prostu szukał chwili oddechu od jej obecności przy jego boku. Szczególnie że po wczorajszych wyczynach podczas uczty powitalnej dzisiaj jego samopoczucie nie było najlepsze. - Witaj, panie – uśmiechem obdarzyła także drugiego z mężczyzn, z delikatnym dygnięciem.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Dziedziniec - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-