a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata



 

 Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Komnata   Komnata EmptyNie Maj 25, 2014 8:36 pm

Komnata Zamek_Czocha_5958402

Przestronny, w pełni umeblowany kompleks komnat, w których odpoczynek znaleźć będą mogli przedstawiciele rodu Baratheon z Końca Burzy. By uniknąć wywoływania u gości swego rodzaju niesmaku, nie umieszczono tu żadnych trofeów z polowań, zwłaszcza przedstawiających zwierzę niejednoznacznie kojarzące się z herbem panów Burzy. Obsadzona w jasnej tonacji, nasłoneczniona komnata zapewni godziwą ostoję dla gości, zaś wygodne łoża, stół na którym czekać będzie dzban zimnego ale oraz krzesła pozwolą na syntezę odpoczynku z pracą.
Powrót do góry Go down
Allya Baratheon

Allya Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
535
Join date :
23/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptySro Cze 11, 2014 10:32 am

Odrobina prywatności. Cichej, gęstej, może nieco przytłaczającej prywatności. Allya wyciągnęła się na poduszkach ścielących gęsto obszerne łoże; odchyliła do tyłu głowę, rozchyliła delikatnie usta i pozwoliła odpocząć obolałemu ciału. Komnaty przygotowane na wizytę rodu Baratheon były obszerne, przewiewne i, o dziwo, dobrze umeblowane. Kilka okien wychodziło na zatokę, inne na miasto rozciągające się w dole w piekących promieniach słońca. Wszystkie były zaopatrzone w ciężkie okiennice. Na zewnątrz rozciągała się przepaść nagiego kamienia aż do ostro najeżonych głazów i gniewnej słonej wody. Otwarte na oścież drzwi, przed którymi nieruchomo trwało dwóch strażników, były grube na sześć palców, nabijane żelazem, wyposażone w solidny zamek i cztery wielkie zasuwy.
Allya poczuła, jak usta wykrzywia jej uśmiech.
Zupełnie, jakbyśmy mieli powód, by się tu zabunkrować i przeczekać sztorm.
Sięgnęła dłonią do niewielkiego stolika i objęła powoli palcami nóżkę złotego kielicha. Podniosła naczynie na wysokość twarzy i zaczęła je z uwagą oglądać - błyszczący przy każdym ruchu szlachetny metal, wysadzany niewielkimi szmaragdami, rzucał jasne refleksy na twarz Baratheonówny… i był zapewne warty więcej niż dwie wioski w Dorzeczu.
- Pani.
Oderwanie warg od brzegu kielicha i skierowanie wzroku na drzwi było wielkim i sprawiającym Allyi cierpienie wysiłkiem. Mocne wino przyjemnie tańczyło w jej ustach, skutecznie spłukując niesmak wywołany… cóż, ciężko stwierdzić, czym dokładnie. Ceremonią ślubną, wręczaniem podarunków, zaserwowanymi potrawami, postępowaniem cholernego Aylwarda, podróżą z Północy? Baratheonównę wszystko bolało po mordędze kilku minionych tygodni. Szyja trzaskała jak sucha gałązka przy każdym ruchu, plecy były sztywne i kruche niczym lustro, nogę przeszywał obezwładniający ból albo ogarniało ją rozedrgane odrętwienie. Z dziką desperacją szukała źródła, które dostarczyłoby jej sił - i po części znalazła je w kielichu wina. Nie jednym. Nawet nie dwóch ani trzech. Na dobrą sprawę po czwartym przestała liczyć. Błękitne spojrzenie, zaskakująco wściekłe jak na kobietę wyposażoną w niekończący się zapas ciemnego trunku, spoczęło na rozwartych niczym paszcza potwora drzwiach. Jeden ze strażników trwał w wejściu nieruchomo, z oczami wbitymi w punkt wysoko ponad głową Baratheonówny, zasłaniając zwalistą sylwetką gościa czekającego przed komnatą. Allya nie musiała jednak czekać na zapowiedź rycerza, by wiedzieć, kto w końcu zechciał się zjawić.
- Namiestnik Siedmiu Królestw czeka przed drzwiami.
Krwawy romans, osadzony w egzotycznej scenerii, ze mną jako dobrym charakterem i z nim jako odrażającym, kalekim, okrutnym złoczyńcą o czarnym sercu. Ciekawe, jak się ta bajka skończy?
Zachichotała pod nosem, zupełnie jak rozbawiony podlotek… jednak ciężko było doszukiwać się w tym śmiechu choć odrobiny wesołości. Blada, zimna dłoń Baratheonówny spoczęła na zarumienionym od trunku policzku tylko po to, by po chwili niecierpliwie odgarnąć z czoła niesforny kosmyk włosów.
- Niechże wejdzie i przestanie kazać mi czekać, na bogów. Przez niego upijam się w samotności, a nie wśród weselnych gości. - przesycone irytacją słowa Allyi wciąż odbijały się echem od ścian korytarza, gdy strażnik pospiesznie odsunął się od drzwi, umożliwiając Maegorowi Targaryenowi wkroczenie do jaskini lwa. Czy też raczej: wiedźmy. Baratheonówna wygładziła palcami materiał czarno-złotej sukni, kierując wzrok na Księcia Smoczej Skały. Jej błękitne oczy napotkały na moment lawendowe spojrzenie mężczyzny, co u samej Allyi wywołało jedynie nieznaczny uśmiech, poprzedzający uniesienie złotego kielicha w geście ni to pozdrowienia, ni wyzwania.
- Wina, Książę. Więcej wina, nim niecierpliwość przerodzi się w złość.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPią Cze 13, 2014 4:22 pm

/ Stół Reprezentacyjny

Chwila wolna od dławiącego towarzystwa możnych. Chwila, w której nie muszę kłamać, oszukiwać ani mieć się na baczności przed nożem wbitym w plecy. Może nawet znajdzie się pokój, który nie będzie cuchnąć moim bratem? To by było orzeźwiające...
Kroki niosły się smętnym echem po pustym korytarzu, informując jedynie szczury o obecności Namiestnika w tej części zamku, co podczas jego własnego wesela było rzeczą dość… nieoczekiwaną. Targaryen odchrząknął cicho i rozejrzał się ukradkiem, czy ktoś nie kręci się w zasięgu słuchu. Towarzyszką Maegora była jednak jedynie przejmująca, wręcz nienaturalna dla Czerwonej Twierdzy pustka, która - zamiast uspokoić Księcia Smoczej Skały - wzbudziła u niego jeszcze większą podejrzliwość.
Wszędzie widzę szpiegów.
Z trudem powstrzymał się przed wybuchnięciem histerycznym chichotem, pokonując kolejny zakręt korytarza, prowadzący wprost do części zamku przeznaczonej dla gości.
I bardzo dobrze. Bo są wszędzie.
Dziś nie tylko w twierdzy, ale w całym mieście można było odczuć niezdrową wręcz euforię , dostrzegalną w każdej miękkiej, rozlanej twarzy, w każdym słowie i geście mieszkańców Królewskiej Przystani. Po ceremonii ślubnej rozładowaniu uległo utrzymujące się od kilku dni wyczekiwanie, zupełnie takie, jak w nieruchomym powietrzu tuż przed nadejściem burzy. Burzy, w której środek Maegor pchał się z własnej woli, po mozolnej wędrówce przez Czerwoną Twierdzę zatrzymując się w końcu przed komnatą przeznaczoną na czas wesela dla Baratheonów. Moment pomiędzy zapowiedzeniem obecności Namiestnika a niecierpliwym głosem kobiety dobiegającym zza otwartych drzwi dla samego Targaryena dłużył się w nieskończoność i przerywany był jedynie natarczywie powracającą myślą: ma czelność kazać mi czekać. Czekać! Wypuszczając cicho z płuc długo wstrzymywane powietrze, Maegor przekroczył próg pomieszczenia, odprowadzany czujnymi spojrzeniami strażników… i witany jadowitym wzrokiem Allyi Baratheon. W półmroku pokój gościnny wyglądał jak urządzony przez osobę, która ma dużo pieniędzy, mało smaku i o wiele za mało przestrzeni na spełnienie swoich ambicji. Znajdowało się w nim kilka krzykliwie tapicerowanych foteli, przerośnięta i przesadnie ozdobna gablota oraz - na jednej ze ścian - monumentalny obraz, który, gdyby był choć odrobinę większy, wymagałby przebicia się przez mury do sąsiedniej komnaty. Wpadające przez szpary w zasłonach dwa snopy złotego światła wyławiały z ciemności gibką sylwetkę Baratheonówny, wyciągniętej na miękkich poduszkach z gracją wygrzewającego się w cieple popołudnia kota. Promienie słońca połyskiwały w jej ciemnych włosach i obrzeżały perfekcyjnie dopasowaną do ciała suknię, podkreślając to, co Allya mogła uważać za atut.
Czyli wszystko.
Targaryen zauważył, jak Baratheonówna przekrzywia lekko głowę, a na jej skrytej w półcieniu twarzy pojawia się ledwo widoczny ślad uśmiechu. Prawie się nie zmieniła przez ostatnie lata, zupełnie jakby bieg czasu nie miał żadnego wpływu na skórę, ciało, błysk w oku, którego próżno szukać u innych kobiet. Wielkie rzeczy wydawały się małe w porównaniu z tym, co działo się tu i teraz, w tym pokoju. Kto wie, może całe jego dalsze życie zależało od następnych kilku chwil?
- Nie wątpiłem, że podarujesz mi jeden z cenniejszych prezentów… - kąciki ust Maegora uniosły się w lekkim uśmiechu, kiedy w końcu ruszył się z miejsca, kierując swe kroki ku niewielkiemu stolikowi, na którym przezorna służba pozostawiła dwie pełne karafki wina. - … ale dziewictwo i cielesna uciecha? Przerastasz samą siebie. - Targaryen sięgnął po kielich Allyi, napełniając go ciemnoczerwonym, gęstym niczym krew trunkiem. Przez krótką, błazeńską chwilę sądził, że w karafce rzeczywiście znajduje się jucha, zwłaszcza, gdy dostrzegł odrobinę alkoholu ściekającego lepko po zewnętrznej ściance kryształowego naczynia. Książę Smoczej Skały podał kobiecie puchar, zerkając w stronę wciąż otwartych drzwi.
- Jeśli nie chcesz, żeby Twoi strażnicy się przyłączyli… to bezpieczniej będzie zamknąć wejście. - na ustach Maegora pojawił się brzydki grymas, doskonale odzwierciedlający to, z czego zdawał sobie sprawę od początku: nic, co stanie się w tym pokoju nie może zostać tajemnicą… zaś słowa, które padną, muszą dotrzeć do jak największej liczby uszu.
A zatem nici z przedpokładzinowych igraszek.
Powrót do góry Go down
Allya Baratheon

Allya Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
535
Join date :
23/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyNie Cze 15, 2014 9:03 pm

Wielcy ludzie, mali, chudzi, grubi, mądrzy, głupi, wszyscy oni reagują tak samo na strach. Można sobie wyobrażać, że jest się najpotężniejszym człowiekiem w królestwie… a chwilę później czuć zimne szczypce przerażenia ściskające bezwzględnie krtań.
Niektóre rodzaje władzy są jedynie trikiem umysłu, powtarzał ponurym tonem Orys, podsuwając swej młodszej siostrze wyraźną taktykę, którą Allya zaczęła kształtować odkąd tylko na dobre udało się jej wymknąć ponuremu gorsetowi konwenansów. Tylko ona jedna miała rozum albo odwagę, albo środki konieczne do działania na własną rękę, przez co dość prędko wyzbyła się skrupułów… a szkoda. Szkoda, bowiem w wieku dwudziestu dwóch dni imienia Baratheonówna nie tylko mogła, ale wręcz powinna być szczęśliwą żoną, matką, niechby i kochanką, Niestety wiemy doskonale, że zwykle nie ma co liczyć na szczęśliwe zakończenia. Zwłaszcza, gdy bierze w nich udział równie nieprzewidywalna kobieta. Gdy Targaryen w końcu zechciał przekroczyć próg komnaty, rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia z ciekawością godną dziecka, Allya zmusiła się do uśmiechu… a w każdym razie do najlepszej jego namiastki, na jaką umiała się zdobyć, obserwując czujnie kolejne kroki Księcia Smoczej Skały, z każdą chwilę niwelującego odległość między nim a łożem. Nie do końca pamiętała, kiedy tak naprawdę po raz pierwszy było jej dane spotkać Maegora Targaryena - przed pięcioma, sześcioma laty? W każdym razie czas nie grał żadnej roli w starciu z okolicznościami poznania kuzyna. Rok dwieście pięćdziesiąty szósty… albo i pięćdziesiąty siódmy po lądowaniu Aegona Zdobywcy, stajnie Summerhal, bezwietrzny, osowiały dzień lata. O ile sam Targaryen nie mógł mieć bladego pojęcia, że młoda dziewucha, którą zapragnął podsadzić na siodło, nie unikając przy tym jednoznacznie nakierowanego kontaktu cielesnego, była córką Lorda Burzy… o tyle Baratheonówna doskonale wiedziała z kim ma do czynienia, co nie przeszkodziło jej w zdzieleniu książęcego nosa bronią, którą akurat miała pod ręką.
Na szczęście dla Maegora była to jedynie uzda.
Afera, która wybuchła w skutek ataku na wnuka króla, przez samego Aegona Piątego podsumowana została jedynie śmiechem, którego władca Siedmiu Królestw nie potrafił stłumić w obliczu najbliższej rodziny. W podobnych okolicznościach obopólna nienawiść między Allyą a Targaryenem wydawała się rzeczą naturalną, i choć sama Baratheonówna nie zdołała uniknąć kary z ręki rozwścieczonej pani matki, choćby w najmniejszym stopniu nie żałowała swojej reakcji… co zapewne zostało jej do dzisiaj.
- Zaczynam się zastanawiać, czy w historii królestwa nadejdzie taki moment, gdy przestaniesz sobie pochlebiać… - Allya urwała na moment, obserwując, jak Maegor napełnia jej kieliszek; Targaryen wpatrywał się z natężeniem, niemal ze złością w przelewające się z bulgotem wino, całą uwagę poświęcając wyłącznie tej czynności. - … ale wtedy nikt nie prawiłby Ci komplementów. - dokończyła w końcu Baratheonówna, odbierając z dłoni Namiestnika puchar trunku i spoglądając na mężczyznę z miną urażonej niewinności.
Perfekcyjnie zresztą zagranej.
Allya milczała przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy odpowiedzieć na kolejne słowa Księcia Smoczej Skały, czy też nie… albo oceniając, ile prawdy powiedzieć, kiedy już zacznie mówić. W końcu zerknęła na swój kielich i zaczęła obracać powoli nóżkę w palcach, marszcząc ciemne brwi. Z jej strony nie padł żaden gest, żadne skinięcie głowy - nic, co mogłoby nakazać strażnikom zamknięcie drzwi, które naturalnie pozostały szeroko otwarte, nie tylko zapewniając świadków... ale również ucinając możliwe plotki.
- Świat nie jest taki, jaki chciałabym, żeby był… i to pod każdym względem. - Baratheonówna westchnęła cicho, wsuwając dłoń pod jedną z szerokich poduszek. Wino w pucharze zafalowało niespokojnie, niemal grożąc wylaniem na suknię, ale Allya prędko zapobiegła tragedii, upijając z naczynia spory łyk trunku. - Sam rozumiesz lepiej niż inni, jak to działa. Wiedza jest często antidotum na strach. Ale nie tutaj. Nie teraz. - smukła dłoń kobiety wysunęła się powoli spod miękkiej poduszki, dzierżąc dzielnie w palcach złożoną kilkakrotnie kartkę pergaminu z widniejącą na niej pieczęcią rodu Baratheon, odciśniętą w czerwonym laku.
- Oto mój drobny prezent z okazji ślubu, książę. Mogę życzyć Ci jedynie… miłej lektury, podobnie zresztą jak mój brat, Orys. Bez wątpienia zawarł w liście kilka miłych słów. - na ustach Allyi zaigrał lekki uśmiech, gdy podała wiadomość Targaryenowi, ponownie całą uwagę skupiając na kielichu gęstego, ciemnego wina. - Pamiętaj jedynie, że żaden dokument nie powstrzyma noża. - dodała po chwili dokładnie wyważonego milczenia, zanurzając wargi w trunku.
Jeśli coś śmierdzi jak kłamca i ma kolor kłamcy, to jest bardzo prawdopodobne, że jest to kłamca, zgodzisz się ze mną, Namiestniku?
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyPon Cze 16, 2014 5:22 pm

Trwał ponuro przy oknie, nie dalej niż trzy kroki od rozległego łoża i opierał się plecami o kamienną, zimną ścianę. Każdy oddech był urywanym dźwiękiem irytacji, który powstawał gdzieś w głębi piersi i dobywał się zza zaciśniętych szczęk. Maegor zmarszczył czoło. Jeszcze przed chwilą wydawało mu się, że jest bliski zrozumienia tego całego nonsensu, który rozgrywał się na jego oczach… ale moment ten przeminął i teraz wszystko było jeszcze bardziej pozbawione logiki niż wcześniej. Patrzył na Allyę Baratheon niespokojnie roziskrzonym wzrokiem, jednak na idealnie gładkiej, pięknej twarzy nie dostrzegł żadnych odpowiedzi, zupełnie jakby pełne usta kobiety stworzone były jedynie do perfekcyjnie wyuczonych uśmiechów, a błękitne oczy miały odbijać wyłącznie emocje innych.
To nie jest wzrok głupiej panny z dobrego domu. Może wygląda jak marionetka w rękach rodzeństwa, może czasami właśnie się tak zachowuje… ale nigdy tak nie mówi. Najpierw myśli, potem się odzywa i wypowiada nie więcej słów, niż jest to konieczne.
Targaryen znał wielu wojowniczych ludzi, żołnierzy, generałów i mistrzów stali, zarówno z Westeros… jak i Essos. Wielki wojownik musi działać szybko, zdecydowanie, czy to własnym ramieniem, czy za pomocą armii, gdyż ten, kto uderza pierwszy, często uderza ostatni. Więc urodzeni wojownicy polegają na swym pierwotnym instynkcie, zawsze odpowiadają przemocą, stają się dumni i brutalni.
Zupełnie jak Allya.
Maegor doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż po przekroczeniu progu komnaty między nim a Baratheonówną rozpocznie się coś w rodzaju gry. Prywatna partyjka z udziałem tylko dwóch przeciwników. Wszystko zaś, co zostanie wypowiedziane, i tak trafi do uszu Aerysa, tego Namiestnik był pewien. Dlatego postanowił rozgrywać swoje karty ostrożnie, trzymać je blisko piersi i nie zdradzać zamiarów…
- Sama znalazłaś odpowiedź na rozterki. Gratuluję, pani. - usta Targaryena wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy uwagę Baratheonówny na dłuższy moment pochłonął kielich napełniony ciemnym winem. Maegor wiedział, że to zaledwie krótka przerwa przed właściwym starciem, że to dopiero początek… a nawet przedsmak początku. Przed nimi otwiera się czas w całej swej bezlitosnej nieskończoności. Dni, tygodnie i miesiące, jeśli zajdzie konieczność. Czy Allya naprawdę wierzyła, że zdoła tak długo zachować swe sekrety?
Należysz do mnie, właśnie teraz. Do mnie, i do tego pomieszczenia. To się nie skończy, dopóki nie dowiem się tego, czego muszę się dowiedzieć.
Targaryen doskonale znał tą niezdrową euforię towarzyszącą podobnym spotkaniom. Gdy Aerys mianował go Namiestnikiem Królestwa, doznał podstępnego, pełnego winy poczucia satysfakcji. Dla takiego właśnie awansu harował przez ostatnie lata jak wół. Gdyby dobrze się spisał, to kto wie, dokąd jeszcze mógłby zajść. Ta wojna między braćmi była czymś złym, czymś strasznym… czymś godnym potępienia.
Maegor przyłapał się na tym, że szczerzy w uśmiechu zęby. Tak, czymś strasznym. Niewykluczone jednak, że mogła stać się jego zwycięstwem, a wszystko to dzięki kobiecie wyciągniętej na miękkich poduszkach, która w mniej lub bardziej świadomy sposób pragnęła wpłynąć na decyzje Księcia Smoczej Skały.
- Allyo… mam większe problemy niż to, że życie nie okazało się zgodne z Twoimi nadziejami. - mruknął cicho Targaryen, ruszając się ze swego miejsca i pokonując powoli niewielką odległość dzielącą go od łoża. - Możesz sobie gadać bez końca o przeszłości, zupełnie jak stara baba, która się wścieka, że cycki jej nie stoją tak jak dawniej… albo zrobić to, co potrafisz najlepiej i pomóc mi w osiągnięciu celu. - Książę Smoczej Skały uniósł lekko brwi, zażenowany próbą zawoalowania własnych zamiarów. Przez chwilę obserwował zaskakującą wprawę, z jaką Allya uniknęła rozlania wina na suknię, po czym ostrożnie, zupełnie jakby z pewną dozą obawy, odebrał od niej zapieczętowany list, obracając go niecierpliwie w palcach.
- Czy to groźba, pani? - Targaryen uśmiechnął się z wyraźną kpiną w lawendowych oczach i złamał pieczęć, natychmiast przystępując do czytania wiadomości. Nie zajęło mu to zresztą szczególnie wiele czasu, Orys Baratheon pisał jeszcze mniej niż zwykł mówić, co pozwoliło mu zawrzeć w liście maksimum informacji… w minimalnej ilości słów. Wzrok Namiestnika prześlizgiwał się po nielicznych linijkach tekstu i, gdy tylko dotarł do końca, powrócił na sam początek wiadomości. Po raz pierwszy.
Drugi.
Za trzecim podejściem z gardła Targaryena wyrwało się głuche warknięcie, a silne palce prze z chwilę walczyły ze szczerą chęcią zmięcia pergaminu w drobną kulkę, dla której Książę zapewne znalazłby nietypowe zastosowanie.
- Sprytny kłamca mówi tyle prawdy, ile może… ale Twój brat przekazuje tak wiele kłamstw, że nie mam pojęcia, jak je rozplątać. - Maegor podniósł rozogniony wzrok znad listu i wbił spojrzenie w Allyę, bezwiednie pochylając się nad Baratheonówną, zupełnie jakby chciał się upewnić, że ta nigdzie nie ucieknie… - Wydawałoby się, że Twój ból będzie dla Ciebie źródłem empatii, ale najwyraźniej trzeba czegoś więcej niż półmartwego Aylwarda, byś odnalazła w sobie ludzkie uczucia. - Targaryen uśmiechnął się lekko, zamykając dłoń Allyi w silnych palcach. Zaskakujące zimno jej skóry wydawało się przechodzić nawet na złotą nóżkę kielicha, którą Maegor wyłuskał z uścisku Baratheonówny.
- Powiedz mi… co zyskasz, jeśli się zgodzę na propozycję Orysa? - Książę uniósł brwi pytająco, przysuwając usta do brzegu pucharu i z powolną, brutalną premedytacją upijając potężny łyk ciemnego wina. Nim Targaryen przełknął trunek, przez krótką chwilę pozwalał, by alkohol przyjemnie przytępiał kubki smakowe, wypłukując jednocześnie z ust gorzki posmak rodzącego się... gniewu. Gniewu tym groźniejszego, iż jego pierwsze oznaki pojawiły się również w błękitnych oczach Allyi.
Powrót do góry Go down
Allya Baratheon

Allya Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
535
Join date :
23/05/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyCzw Cze 19, 2014 9:35 pm

Znoszenie towarzystwa Maegora przez ilość czasu znacznie wykraczającą poza normę nie napawało Allyi optymizmem. Targaryen trwał nieruchomo przy oknie, odwrócony plecami do światła, przez co jego twarz pogrążona była w cieniu a sylwetka odcinała się czarną plamą od złotych zasłon… jednak Baratheonówna dobitnie czuła na sobie natarczywy, niepokojący wzrok Księcia Smoczej Skały. Gapił się na nią bez słowa, patrzył, uśmiechał smętnie, jakby wiedział coś, czego ona powinna się była domyślić; jakby miał ją za idiotkę, ponieważ się nie domyśliła… i właśnie to złościło Allyę jeszcze bardziej. Baratheonówna zacisnęła lekko zęby, mrużąc jasne oczy. Nic nie sprawiłoby jej większej radości niż porzucenie komnat gościnnych Czerwonej Twierdzy i powrót do Końca Burzy, z prawdziwą i niekrytą przyjemnością opuściłaby to miejsce, ale nie zamierzała się śpieszyć - głównie dlatego, że Maegor chciał się jej szybko pozbyć.
Cierpliwość bywa straszliwą bronią. Niewielu ludzi uczy się z niej korzystać, powtarzał zwykle Orys, w tych kilku krótkich słowach charakteryzując cechę, która była jego największym atutem… i wytykając Allyi fakt, że ona sama w sytuacji wymagającej cierpliwości prędko traciła zimną krew. Z czasem Baratheonówna jęła wykształcać w sobie coś, co pozwalało jej na odwlekanie wybuchu złości w czasie i stwarzało pozory wyrachowania, jednak z chwilą, gdy wino się kończyło a wściekłość mogła opuścić ciało - całą taktykę trafiał szlag. Słowne igranie z Allyą było jak żonglerka nożami - wystarczyło, że któryś z nich zaklekoce na brudnej posadzce, jego miejsce natychmiast zajmuje inny, nowy, ostry jak brzytwa, wirujący tuż nad głową… zaś rozmówca nigdy nie może być pewien, kiedy spadnie kolejny, bezwzględny cios.
- Ja również się cieszę. - odparła Baratheonówna, nie zwracając uwagi na doskonale zawoalowaną ironię Targaryena.  Żadne jej słowa nie mogły bardziej odbiegać od prawdy, jednak w obliczu nadchodzącego starcia z Maegorem, prawdomówność nie była istotna… na dobrą sprawę, nigdy nie była. Ku kłamstwu zawsze są dobre powody: robimy to, co musimy; to, co nam każą; to, co najłatwiejsze. Cóż innego nam pozostaje, jeśli nie rozstrzyganie odrażających dylematów po kolei, jeden po drugim? Aż pewnego dnia spoglądamy po sobie i widzimy własną obłudę. Obłudę, z której nie można się wycofać, bowiem kłamstwa zaszły tak daleko, iż zaczęły rządzić życiem… i o życiu decydować. Baratheonówna zamarła na moment, słysząc kolejne słowa Księcia Smoczej Skały, ale na dźwięk jego tonu zaraz zarzuciła lekceważąco głową i siorbnęła wina z kielicha, przywołując na usta kąśliwy uśmiech.
- Mądrość nie gwarantuje rozsądnego zachowania. Mój pan ojciec zawsze to powtarzał. - Allya wprawnych ruchem obróciła kieliszek w palcach, obserwując Maegora spod przymrużonych powiek. - Nie martw się, umiem o siebie zadbać. Potrafię również decydować o swym losie… i wiele wskazuje na to, że lada moment nie zechcę Cię wesprzeć. -  groźna nuta w jej głosie sugerowała niedwuznacznie, że ten epizod rozmowy został definitywnie zakończony… Baratheonówna zwilżyła usta w winie, wpatrując się ważnie w Targaryena. I dopiero gdy ten zadał kolejne pytanie, Allya została wyrwana z chwilowego namysłu.  Byłoby rzecz jasna przesadą powiedzieć, że zakrztusiła się winem słysząc słowa Maegora.
Raczej łagodnie chrząknęła.
Baratheonówna otarła rogiem chusteczki usta, po czym spojrzała na Księcia Smoczej Skały, unosząc ciemne brwi.
- Groźba? - powtórzyła za Namiestnikiem, nie potrafiąc dłużej tłumić chichotu rodzącego się w piersi i nim Allya zdołała zainterweniować… wybuchła śmiechem. Niewymuszonym, szczerym, przyjacielskim śmiechem. Trudno było uwierzyć, że ktoś zdolny do podobnej reakcji mógł być zdrajcą, kimś groźnym czy kimkolwiek, tylko nie czarującym gospodarzem.
A jednak Targaryen nie wydawał się do końca przekonany.
To jest rada. - Baratheonówna uśmiechnęła się lekko do Maegora, gładząc kciukiem zimny metal kielicha. - Rada zrodzona z gorzkiego doświadczenia. Wolałabym, żebyś jeszcze nie zniknął ze sceny. - a zatem tak brzmiał motyw Allyi - władza. Wszystko się do niej sprowadza. Zawsze. Jej zdobycie oraz utrzymanie jest jak szukanie wody na pustyni – męczące, brudne i niemal zawsze jednoznaczne ze stratą czasu. Kobieta westchnęła cicho, gdy Targaryen poświęcił całą uwagę treści listu, pozostawiając ją na dłuższą chwilę wyłącznie z kielichem wina, już do połowy pustym. Na dobrą sprawę Allya dopiero w chwili, gdy Maegor oderwał wzrok od pergaminu, zauważyła dobitną zmianę w jego nastroju.
Nie wyglądał na zadowolonego… delikatnie mówiąc.
- Mój brat walczy Twoją bronią, Książę. - odparła zimno Baratheonówna, obserwując czujnie Targaryena, który zniwelował dzielącą ich odległość do niepokojącego minimum. Pociągnięte rubinowym barwnikiem usta Allyi zacisnęły się w wąską kreskę, przywodzącą na myśl krwawe pęknięcie w porcelanowej powierzchni wypranego z uczuć naczynia, jakim zdawała się być w obecnej chwili córka Lorda Burzy. Maegor wisiał nad nią tak nisko, że musiała lekko zadrzeć głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Empatii? A cóż to takiego? - błękitne oczy zalśniły niezdrowo, gdy Książe Smoczej Skały wyłuskał z dłoni Baratheonówny kielich. - To smutny fakt, ale ból każe się człowiekowi tylko litować nad sobą. Tym bardziej dziwne, że z upływem czasu nawet najokropniejsze cierpienie staje się… -  zacisnęła lekko palce na ciepłej pościeli, obserwując jak Targaryen przytka do ust brzeg kielicha i ostrożnie upija łyk wina. Allya najwyższym wysiłkiem woli powstrzymała się od wytrącenia mu naczynka z ręki i wyrżnięcia go pięścią w twarz. - … nudne. - dodała w końcu, wyślizgując się spod dominacji Maegora - gdy ten był zajęty osuszaniem pucharu, Baratheonówna przesunęła się ku prawej stronie łóżka i zeskoczyła z niego bezszelestnie. Zupełnie jakby nie dosłyszała pytania Namiestnika, rozłożyła ręce leniwie i przeciągnęła się z cichym pomrukiem znużenia. Dopiero po chwili  okrężną drogą podeszła do drzwi,  stąpając cicho bosymi stopami po podłodze i wypełniając komnatę szelestem sukni. Najwyraźniej postanowiła odwlec odpowiedź w czasie i tym samym zagrać Targaryenowi na nerwach - po drodze kilkakrotnie przystawała: przyjrzała się jednemu z obrazów, szturchnęła krzesło, pstryknęła błyszczący dzbanek - mimo że żadna z tych rzeczy jej nie interesowała.
- To oczywiste. - Allya uśmiechnęła się w końcu lekko, splatając ręce pod piersiami i obracając się w stronę Maegora. - Zemstę. Zyskam swą zemstę. Gdyby było trzeba, wydarłabym ją Dorne zębami. Chcę, by Alysanne Tyrell pociągnęła za sobą na śmierć Lynette Martell. - Baratheonówna oparła się o brzeg stołu, wbijając w Targaryena zimne, obojętne spojrzenie, pozbawione nawet dotychczasowej irytacji. Blade palce zacisnęły się na kancie blatu, gdy Allya przechyliła lekko głowę, nadal wpatrując się w Maegora. - Chcę, by Edric Martell musiał wymierzyć swej siostrze sprawiedliwość. Chcę, by zrobił to osobiście. Chcę, by patrzył, jak ta dziewczyna umiera. - Baratheonówna odepchnęła się lekko od stołu, ruszając powoli w stronę Targaryena. Do tej pory poważny wyraz twarzy rozświetlił uśmiech... uśmiech o tyle niepokojący, że po raz pierwszy w pełni szczery.
- Nie myśl. Działaj. I korzystaj z możliwości, jaką otwiera Ci śmierć Martellówny... trzeciej w kolejce dziedziczenia tytułu. - lewa dłoń Allyi spoczęła na szerokiej piersi Targaryena, zaledwie po krótkiej chwili odnajdując nowy punkt zainteresowania w złotej broszy Namiestnika. Opuszki palców Baratheonówny musnęły delikatne zimny metal, zataczając na nim niewielki, pieszczotliwy okrąg. Kobieta zadarła lekko głowę, wyłapując lawendowy wzrok Księcia Smoczej Skały. - A teraz się wynoś... i zrób użytek z lędźwi.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata EmptyWto Cze 24, 2014 4:24 pm

Córka Lorda Harberta, władcy Końca Burzy. Słynie z urody. Przynajmniej ten jeden raz plotka nie wydaje się przesadzona.
Targaryen zmarszczył lekko brwi, starając się zepchnąć na brzeg świadomości znudzony głos Martella. Po opuszczeniu Wieży Namiestnika przez Orysa, Edric oraz Maegor zostali w sali audiencyjnej.
Wszak ktoś musiał zająć się głową Waldera Freya.
Myślałem, że z Burzy nie może pochodzić nic dobrego.
Książę Smoczej Skały wykrzywił usta w lekkim uśmiechu na samo wspomnienie słów, które wypowiedział w roztargnieniu, unosząc lekko chustę, którą Baratheon przykrył czerep Freya.
Też tak sądziłem, ale wydaje mi się, że ona jest… wyjątkiem.
Targaryen nie był do końca przekonany. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj. Allya robiła bez wątpienia wrażenie… ale w oczach miała lodowaty i dumny błysk. Wzrok Maegora przesunął się po smukłej sylwetce spoczywającej pośród miękkich poduszek. Piękna z daleka, bez wątpienia, ale Smok przypuszczał, że jej twarz byłaby w dotyku jak szkło: zimna, twarda i krucha. Czarno-złota suknia z połyskliwego jedwabiu, z nieznaczną i fascynującą nutką przezroczystości biegnącą przez linię pleców, kontrastowała  z jasną pościelą zupełnie jak dzień z nocą. Wysoko zebrane, kruczoczarne włosy, spięte grzebieniami z kości słoniowej, wymykał które podkreślały umiejętnie jej rysy. Wyglądało tak, jakby przygotowywała się na to spotkanie cały dzień.
I nie zmarnowała ani jednej chwili.
Paradoks relacji między Maegorem a Allyą był błędnym kołem.  Szanował ją tylko dlatego…
… że ona nie szanowała jego.
Te szydercze uśmieszki. Te spojrzenia z ukosa, które nieraz dostrzegał. Te żarty, czasami zbyt uszczypliwe. Nie wspominając już o sporadycznych przypadkach niekłamanej pogardy. Może lubiła  pieniądze Targaryena. Podobała się jej jego pozycja, oczywiście. I on się jej podobał, oczywiście. Ale, w gruncie rzecz, Allya Baratheon nim pogardzała.
Nigdy wcześniej nie doświadczył takiego uczucia w stosunku do swojej osoby. Zawsze zakładał, że wszyscy mają na tyle rozsądku w głowie, by nie okazywać Księciu Smoczej Skały niechęci. Naturalnie, sam Maegor nigdy nie miał powodu wątpić, że jest wspaniałym człowiekiem, godnym najwyższego szacunku. Lecz Allya go nie lubiła, widział to teraz, i to kazało mu się zastanowić. Pomijając oczywiście doskonałą szczękę, pieniądze i władzę, co można było w nim lubić?
Traktowała go z pogardą, na którą, jak teraz zdawał sobie doskonale sprawę, w pełni zasłużył. I powoli miał tego dosyć.
- Lord Baratheon w rzeczy samej charakteryzuje się… pewnym rozsądkiem. - Targaryen wygładził dłonią ciemnoczerwony materiał owijający go ciasno w pasie. - Czego Tobie muszę odmówić. Zaorałem pole, zasiałem ziarno, nawodniłem rośliny, a Ty pragniesz zbierać plony? - jasne brwi Namiestnika podjechały nieznacznie do góry, gdy zacmokał cicho z niezadowoleniem, kręcąc głową z naganą. Odczuł niejaką satysfakcję, która niebawem zajaśniała pełnym blaskiem zadowolenia, przez co jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Sekretne spotkania w ciemności ze szlachetnie urodzoną, bez wątpienia nieprzewidywalną damą? Cóż… sekrety mają to do siebie, że czasami wydostają się na powierzchnię.
- Dziękuję, kuzynko… za słowa mądrości. - kąciki ust Namiestnika uniosły się nieznacznie do góry, gdy obrócił na palcu złoty pierścień ze szmaragdowym oczkiem tkwiącym na środku ozdoby niczym kropla dzikiego ognia. - Zachowaj je dla swego bliźniaczego brata… wszak to musiało być dla niego trudne. Powrócić do świata żywych, po tak długim czasie w ciemności, i przekonać się, że nie jest potrzebny przyjaciołom. Widzieć w ich twarzach tylko poczucie winy, współczucie i obrzydzenie. Stwierdzić, że jest sam… to tłumaczyłoby tak rychły powrót z Winterfell.
Targaryen ujął otrzymany od Allyi list obiema dłońmi, gotów przedrzeć go na pół, ale w ostatniej chwili złożył pergamin na powrót i wsunął do kieszeni. Maegor nie mógł zapominać o jednym - że zarówno obecna w komnacie Baratheonówna, jak i Orys, który napisał ciążącą Namiestnikowi wiadomość… byli rodzeństwem jednego z najbardziej przebiegłych ludzi w Westeros.
Aylward Baratheon.
Ma w sobie coś, co wzbudza szacunek, strach albo przynajmniej posłuszeństwo. Nie oszczędza swoich ludzi, chcąc jako pierwszy ruszyć do boju i zdobywać pole, ale oni maszerują dla niego niezmordowanie, ponieważ przynosi im zwycięstwa. Jest ostrożny, kiedy trzeba, i nieustraszony, kiedy trzeba, ale nie zaniedbuje szczegółów. Uwielbia każdy wojenny podstęp - pułapki i zasadzki, pozorowany atak i wszelkiego rodzaju oszustwa, nagłe wypady na nieostrożnych. Szukajcie go tam, gdzie się go najmniej spodziewacie, i oczekujcie, że będzie najsilniejszy, gdy wydaje się najsłabszy. Najbardziej wystrzegajcie się Baratheona, kiedy zdaje się uciekać. Większość ludzi się go boi… a ci którzy się nie boją - są głupcami.
Szkoda, że Trystane Martell nie zdołał dobić jelenia.
- Jesteś spragniona krwi Dornijczyków. - Targaryen westchnął cicho, zniecierpliwiony chwilą zwłoki, którą zaserwowała mu Allya. - Tak mocno pragniesz zemsty, że ta przysłania Ci zdrowy rozsądek. Pozwól, że teraz ja udzielę rady… - Książę Smoczej Skały zmrużył lekko oczy, obserwując Baratheonównę, opartą swobodnie o stół i sprawiającą wrażenie… perfekcyjnie przygotowanej do przypuszczenia ataku. - Niektóre rany goją się po długim czasie, inne nigdy. Sam wiem o tym doskonale i dlatego zdaję sobie sprawę z tego, że najlepszą bronią bywa cierpliwość. Gdy opadnie topór kata odczujesz jedynie chwilową satysfakcję, a przecież… Allya Baratheon nie zadowala się półśrodkami. - Namiestnik odsłonił zęby w uśmiechu, gdy ciemnowłosa ruszyła w jego stronę.
Jeśli mnie posłuchasz… to Cię ocalę. Być może wtedy moje życie nie będzie całkowitą stratą czasu. Maegor Targaryen, obrońca niewiast. Czy zawsze jest za późno, by stać się... dobrym człowiekiem?
- Największe możliwości odkrywamy dopiero, gdy wymaga tego tragiczny obrót spraw. - odparł spokojnie Książę Smoczej Skały, obserwując gest Allyi. Złota brosza Namiestnika, równie zimna, co sama Baratheonówna, zalśniła pod wpływem ruchu, przekrzywiając się nieznacznie w prawo. - Przynajmniej tego możesz być pewna, pani. - Targaryen skinął lekko głową, wyślizgując się z powoli zacieśnianej przez Allyę pętli - umknął przed dotykiem zimnej dłoni kobiety, bez chwili wahania ruszając w stronę wciąż otwartych drzwi.
Ta rozmowa będzie ciążyć na nas przez najbliższe tygodnie. Aż do chwili, gdy krew Alysanne Tyrell nie zbryzga wzniesionego na rozkaz Aerysa podestu.

/ zt, prawdopodobnie oboje
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Empty
PisanieTemat: Re: Komnata   Komnata Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza :: Komnaty gościnne-