a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Dziedziniec - Page 4



 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyWto Paź 15, 2013 4:28 pm

First topic message reminder :

***
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Adrienne Frey

Adrienne Frey
Nie żyje
Skąd :
Dorzecze (Bliźniaki)
Liczba postów :
65
Join date :
31/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 6:35 pm

Podróż do krainy Starków zdawała się być bardziej wyczerpująca niż Adrienne się zdawało. Rzeczywiście poczuła się gorzej na przyjęciu, więc udała się do swej komnaty, by odpocząć. Położyła się na łożu zaraz po zdjęciu sukni i oddała się w objęcia Morfeusza. Zbudzono ją jakąś godzinę później.
Otworzyła oczy i stwierdziła, że czuje się znacznie lepiej. Może potrzebowała tylko snu? W każdym bądź razie zapobiegawczo będzie się oszczędzać przez najbliższe dni, by nie ulec chorobie.
Przystąpiła do oporządzenia się i założenia innej sukienki. Tamta, którą miała wcześniej nie wyglądała już tak jak należy, więc przyszła pora na inną. Ta, w przeciwieństwie do poprzedniej miała barwy granatu i czerni. Była cieplejsza niż poprzednia. Adrienne bardzo lubiła tą suknię. Była przepiękna, a jednocześnie była idealna w zimniejsze dni, albo, gdy jej zależało na cieple.
Po jakimś czasie zeszła ze swojej komnaty na dziedziniec i dołączyła do gości. Uśmiechała się, witała się z dostojnikami i ich paniami, aż w końcu przystanęła niedaleko i samotnie przyglądała się zabawie. Nie widziała nigdzie Aarta, ani Maureen. Postanowiła więc zaczekać w jednym miejscu, bo wtedy łatwiej będzie im się znaleźć jeśli nie będzie zmieniać swego stanowiska z minuty na minutę.
W końcu odnalazła wzrokiem swego przyszłego małżonka. Tańczył z jakąś damą, której Adrienne nie kojarzyła specjalnie. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu i odwróciła wzrok, by spojrzeć na inną część sali. Czyżby jej przepiękna bańka pękła? Czyżby jej przyszłość była zagrożona?
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 6:53 pm

Ehh. Nie będzie wysilał się, jeśli wcale nie musi. Chęć pomocy okazała się być złym posunięciem, zwłaszcza jeśli spoglądać na to co się działo. Lady Jane oburzona, Agriel szczęśliwy. W sumie nie dziwił mu się. Kuzyn zdawał się być niesamowicie zauroczonym Ptaszyną, która okazała bardzo zadziorny temperament. - A jednak to Arrynówna z krwi i kości- zaśmiał się w duchu, a na jego twarzy spoczął uśmiech.. Możliwe, że irytujący.
Spojrzał, na Agriela, który w pośpiechu opróżniał kielichy. Oby chłopak nie przeliczył się i nie uppił za szybko. Nie znał mocy tego wina, zapewne różniło się od Dornijskiego. Możliwe, że było mocniejsze. Gdy ten ruszył za Lady Jane i wypowiedział kilka ostatnich słów Aart uniósł kielich, który uprzednio wziął od jednej ze służek i podniósł go do góry.
- Powodzenia kuzynie!- pożyczył, po czym wypił dwa łyki i odstawił na tacę. Ruszył w kierunku stołu, gdzie siedziała jego rodzina. Ze zdziwieniem przyjął obecność Adrienne, czyżby lepiej się poczuła? Dzięki Bogom.
Podszedł do niej i chwycił za obie dłonie, które wkrótce ucałował z uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się z twojego widoku. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Wyglądasz olśniewająco.
Powrót do góry Go down
Adrienne Frey

Adrienne Frey
Nie żyje
Skąd :
Dorzecze (Bliźniaki)
Liczba postów :
65
Join date :
31/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 7:33 pm

Ależ Adrienne wcale nie była w pobliżu stołu Lannisterów. Była właściwie po drugiej stronie. Czuła, że potrzebuję chwili bez Lwów. Chwili w której nie będzie kojarzona tylko i wyłącznie z nimi. Tęskniła za czasami kiedy kojarzono ją z Bliźniakami, Frey'ami. Teraz bardziej kojarzono ją jako "narzeczoną Aarta Lannistera", aniżeli wnuczkę Lorda Frey'a.
Obserwowała całe zdarzenie w milczeniu. Stała wyprostowana, dumna, pewna siebie. Jak gdyby cała jej skromność, niepewność i delikatność wyparowała. Nie... Dzisiaj nie miała zamiaru być uległą. Dzisiaj miała nastrój, który definitywnie ostrzegał, że bez kija lepiej nie podchodzić do niej. Cokolwiek spowodowało ten nastrój, zbliżające się rozkwitanie, brak progresu w związku ze ślubem, brak informacji na temat Bliźniaków, czy pierwsze objawy choroby, musiało jak najszybciej zniknąć, bowiem przebywała wśród ludzi i musiała godnie reprezentować swój ród, a nie jak rozkapryszona księżniczka naburmuszać się. Oczywiście uśmiechała się możliwie jak najszczerzej, ale nie zawsze jej to wychodziło, choć dla niewprawnego oka zdawało się, że jest zadowoloną, oczekującą na własne zaślubiny młodą kobietą.
Nagle pojawił się tuż przed nią Młody Lew. Osoba, której na tą chwilę wolała nie widzieć. Zazdrosna? Całkiem możliwe. W końcu szeptanie do ucha innej damy wydawało się być podejrzane Adrienne. Tak. Zdecydowanie była zazdrosna. To świadczyło o tym, że zaczynała czuć coś więcej niż tylko sympatię do młodego Lannistera.
Patrzyła na niego. Na twarzy miała maskę, która skrywała wszelkie jej emocje głęboko w środku. Niespecjalnie zareagowała na jego dotyk i pocałunek na dłoniach.
- Znacznie lepiej mój panie. Najwyraźniej potrzebowałam zwyczajnej drzemki, by zregenerować siły. - Powiedziała uprzejmym tonem, ale nie tak delikatnym jak zawsze, gdy z nim rozmawiała.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 7:39 pm


Jane nie miała nawet czasu uformować we własnej głowie planu poszukiwań własnej siostry, bo oto poczuła, jak ktoś zachodzi ją od tyłu. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, straciła grunt pod nogami. Nie pisnęła jednak jak młoda dzierlatka, lecz przez parę chwil szarpała się niczym dzika zwierzyna, usiłując oswobodzić z tego jakże nagłego i niespodziewanego uścisku. Zwariował. Przemknęło jej przez myśl, gdy zobaczyła uradowane oblicze Argiela.
– Bawi Cię to? – syknęła przez lekko zaciśnięte zęby wprost do jego ucha, chcąc nie chcąc obejmując Argiela mocno za szyję dla zachowania własnej równowagi. Jane widziała doskonale niknącego w oddali Lwa, słyszała również jego słowa. Jeszcze Cię dorwę Kociaku. Nie miała zamiaru odpuszczać Aartowi. Był lekko zbyt pewny siebie, może nieco arogancki, lecz przynajmniej nie starał się za wszelką cenę przypodobać. Jeżeli byli z Argielem kuzynami, ich zachowanie można było przebaczyć, a nawet zrozumieć. Mieli w sobie kapkę tej samej krwi, zatem ogień, który gdzieś od środka ich trawił, miał to samo źródło.
– Myślisz, że różnisz się czymś w tym momencie od tamtego Lorda? Oboje jesteście bardziej uparci niż nasze osły i oboje próbujecie posiąść kogoś wbrew jego woli – chociaż Jane mówiła o nieskutecznych zalotach, Argiel wcale nie musiał być do końca przekonany, że tak właśnie jest. Mając Ptaszynę tak blisko siebie, czuł, że jest mimo wszystko odprężona i wcale nie rwie się do lotu. Jej palce zwolniły nieco sztywny uścisk, stykając się z miękkimi pasmami jego włosów. Lady Arryn miała ochotę zanurzyć w nich całą dłoń, lecz od chęci do czynów daleka była droga.
– Patrz pod nogi – zganiła go, chociaż w tym wszystkim trudno było odgadnąć, kto komu bardziej pragnął zaglądać teraz w oczy.
Jane wyłowiła wreszcie spojrzeniem Elysabeth. Ta zajęta była rozmową z Nihil, dlatego nie było sensu jej teraz przerywać. Kiwnęła więc tylko w jej kierunku głową, tym samym wskazując złotowłosemu kierunek, w którym powinien patrzeć, aby poznać drugą lady Arryn.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 8:42 pm

Czy Jane naprawdę spytała, czy go to bawi? Cóż, widząc jego uśmiech raczej nie powinna się nad tym zastanawiać, ale po co pozostawiać wątpliwości.
- Tak, Jane, bawi mnie to jak najbardziej. - powiedział, śmiejąc się z jej irytacji. A śmiech miał wspaniały, jeśli dziewczyna jeszcze tego nie zauważyła - dźwięczny - w przeciwieństwie do głosu, bardzo donośny, ciężko było nie zwrócić nań uwagi i nie zacząć się śmiać razem z nim. Argiel nie musiał patrzeć pod nogi - wino przestało na niego działać, przystosował się już do jego procentowości, alkohol nigdy nie był dla niego problemem. - I tak, różnię się. Po pierwsze - jestem niesamowicie przystojny, po drugie - umiem tańczyć. Po trzecie - szalejesz za mną.
Ostatnie słowa powiedział takim tonem i z takim uśmiechem, że nie można było brać go na poważnie, zresztą znowu zaczął się śmiać, więc cholera, takie życie.
- Iść tam, czy zostawiamy ją z nową Lady Arryn? - spytał już odrobinkę poważniej, ale wciąż się uśmiechając. Siostra nie była tak ładna jak Jane i nie wydawała się tak zadziorna, więc nie wzbudziła żadnego zainteresowania.
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 8:48 pm

Adrienne wyglądała na prawdę na zdrowo. Zapewne ciepłe koce Winterfell mają jakieś lecznicze właściwości. Pojął dwa kielichy wina i podał jeden swojej przyszłej żonie. Napój powinien ją trochę ogrzać, a zaczynało się robić coraz zimniej, więc to był chyba dobry wybór.
- Nie mogę się doczekać kiedy wrócimy do Casterly Rock i wyprawimy równie piękną uroczystość. Zasługujesz na to.- powiedział spoglądając w stronę pary młodej, która w dalszym ciągu nie miała czasu dla siebie, a była oblegana przez gości.
Do prawdy Adrienne byłaby już Lwicą, gdyby nie atak Greyjoyów. Dobrze, że nie ma tu żadnego z nich, Krakeny zapewne są sojusznikami Starków. Dobrze, że nie zaprosili ich na przyjęcie, pewnie to Reinmar zajął się wszystkim.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 9:19 pm


Po czwarte nie grzeszę skromnością. Uśmiechnęła się do mężczyzny, skubiąc nieustannie włosy na jego karku i na chwilę zamknęła oczy, przytulając swoją twarz do jego lica. Celowo czyniła takie z pozoru subtelne gesty, pragnąc rozniecić w mężczyźnie ogień, którego nie byłby w stanie ugasić. Skoro przemawiała przez niego – nawet w żartach – taka niesamowita pewność siebie, Jane postanowiła uczynić z siebie wyschniętą studnię. Pragnienie, którego nie ugasi w żaden sposób.
– Nie można Ci odmówić uroku osobistego – pogładziła go dłonią po plecach i poczuła dreszcz, biegnący wzdłuż linii kręgosłupa. Stopa bolała jakby mniej, ale Ptaszynie nie spieszyło się jakoś do chodzenia. Tylko te spojrzenia nieco ją irytowały. Ludzie szeptali widząc ich razem. Cudownie.
– W jednym się jednak mylisz – palcem wskazującym uderzyła w czubek jego nosa, skupiając tym samym uwagę mężczyzny na trójkącie oczy – nos – usta i dodała – Nie jesteś wcale takim dobrym tancerzem, jak Ci się wydaje – roześmiała się. Nie była w stanie tego nie uczynić, zasypywana z jego strony co chwila żartami i uśmiechami. Argiel miał jedną, niepodważalną zaletę. Naprawdę potrafił zarażać optymizmem. Pewnie gdyby nie był synem lorda zostałby wędrownym kuglarzem.
– Myślę, że jest w dobrych rękach. Niech zacieśnia więzi z naszą nową rodziną – rzekła nieco ciszej. Ława przy której zasiadali była już na wyciągnięcie dłoni. Jane chciała policzyć, ile dokładnie razy irytowała się na Argiela podczas tego wieczoru. Było to jednak zadanie niezwykle trudne, za każdym razem bowiem kiedy ten zdawał się nabroić, wybaczała mu szybciej, niźli by się tego spodziewała.
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 9:53 pm

Podobnie jak inni goście Ariadna Karstark udała się za weselnym orszakiem, gdzie miało się odbyć składanie życzeń oraz uczta z okazji zawarcia małżeńskiego związku. Były to piękne chwile. Goście radowali się, a z ich twarzy ani na chwilę nie znikał uśmiech. Widać że część z przybyszy była rodziną. Uściski i długie wymiany poglądów, jakby nie widzieli się co najmniej przez długie lata. Ariadna jeszcze kilka razy obejrzała się za siebie. Sytuacja nie pozostawiała jej wątpliwości, gdyż rodzina nie mogła osobiście stawić się na zaślubinach.  Gdy doszła do niej kolej, młoda Karstarkówna uśmiechnęła się promiennie do nowożeńców poczynając składać życzenia.
- Radosna to chwila i wielki zaszczyt mogąc uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu. Karhold cieszy się razem z Państwem, a ze swej strony pragnę złożyć najszczersze życzenia i gratulacje. Lady Arryn, przyjmij proszę te dary. Materiał sukien, został wyszyty przez najsprawniejsze delikatne dłonie moich rodzimych stron. Lordzie, w Twoje zaś dłonie pragnę złożyć najszlachetniejsze trunki, których owoce dojrzewały w promieniach północnego słońca. Będą doskonałą okazją do świętowania licznych zwycięstw. Raz jeszcze dziękuję za zaproszenie – kufer , który rodzina Karstarków podarowała Nihil zawierał sukna o różnym rodzaju delikatności oraz grubości. Kolory były raczej ciepłe i słoneczne (bądź białe), co tak bardzo oddawało domenę rodu Ariadny. Wina które w większości zostały już wniesione to efekt wieloletniej. Ba. Wielopokoleniowej pracy tamtejszych winiarzy i choć smakowały inaczej niźli w Dorne, z pewnością były równie wyborne. Wiedząc jak wiele osób pragnie porozmawiać z młodą parą, Ariadna ukłoniła się i jeszcze raz dziękując odeszła. Co niektóre pary już tańczyły. Inni zaś trzymali w dłoniach pokaźne kielichy, których brzegi były wypełnione szkarłatnym trunkiem. Nie przeszkadzając nikomu w rozmowach usiadła w jednym z rogów Sali, obserwując całe towarzystwo ,uśmiechając oraz rozmawiając ilekroć nadarzyła się ku temu okazja.
Powrót do góry Go down
Maureen Lannister

Maureen Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
126
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 10:18 pm

//Boży Gaj

Maureen po grupowym złożeniu życzeń młodej parze przez dłuższą chwilę błąkała się między rozpalonymi na dziedzińcu ogniskami, próbując wśród zgromadzonych tłumnie gości weselnych odnaleźć Aryanę, jednak jak na złość przyjaciółki nie było nigdzie widać. Lekka narzutka narzucona prowizorycznie na cienką suknię nie spełniała swego zadania – lady Lannister przyzwyczajona do znacznie wyższych temperatur coraz dotkliwiej odczuwała północy chłód. Wbrew wszelkim pobranym w młodości naukom septy poczęła nawet rozważać zignorowanie dobrych manier i opuszczenie "wesela" celem dotarcia do ciepłej komnaty, stanowiącej dużo przyjemniejsze miejsce od zaśnieżonego dziedzińca. Nie dane jej jednak było tego dokonać, gdyż usłyszała czyjś dźwięczny głos po swej prawicy. Śpiesznie odwróciła głowę i po chwili rozpoznała, iż jej rozmówczynią jest lady Cailet, najpiękniejszy z Kwiatów Wysogrodu, który natura obdarzyła tak odmiennymi od rodzeństwa ognistymi puklami.
- To ogromna przyjemność móc Cię tu spotkać, lady Tyrell. - odparła z szerokiem uśmiechem. Tak też było w istocie - nawet mimo niechęci do swego brata Bleddyna musiała przyznać, że jego zaręczyny z Lavonne Tyrell są niemałym zaszczytem dla rodu Lannisterów. Przyjmując komplement skłoniła skromnie głowę.
- Dziękuję Ci, lady Cailet. Muszę przyznać, że Reach również posiada utalentowanych krawców, skoro spod ich palców wyszła tak cudna kreacja jak Twoja. Barwa sukni idealnie współgra z kolorem Twych włosów.
Po tej krótkiej wymianie uprzejmości zerknęła ponad ramieniem lady Cailet i dostrzegła Aidana Starka, który jednak przywitał się z nią w dość wrogi sposób. Musiała przyznać, że nieco zbiło ją to z tropu, miała bowiem nadzieję że ich powitanie będzie dużo bardziej przyjacielskie, jednak nie miała zamiaru pokazywać po sobie czegokolwiek. Zagrajmy w tę grę, panie Aidanie.
- Lordzie Stark. - odpowiedziała lekkim skłonem głowy na jego skinięcie - Niezwykle miło jest mi znowu Cię spotkać po tylu latach. Pragnę również pogratulować i wyrazić ogromną radość ze względu na zaręczyny Twoje i lady Cailet.
Całą wypowiedź okrasiła kolejnym uroczym uśmiechem i mimowolnie wzdrygnęła się lekko, ponownie zaczynając odczuwać przeszywający mróz.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 10:20 pm

Argiel nie wiedział, czy Jane się z nim droczy, czy naprawdę wyraża zainteresowanie. Skłaniał się ku temu, że obie te rzeczy i doprowadzało go to do szału ale jednocześnie sprawiało, że jego zadurzenie w dziewczynie się pogłębiło - była sprytna i cwana, cholera, dobrze się dogadywali. Oto jest para, która ma dość oleju w głowie, żeby rządzić - pomyślał, jednak szybko zganił się za to. Mimo wszystko będzie musiał zasugerować matce i ojcu, żeby rozpoczęli rozmowy z bratem Lorda Arryna o zamążpójściu jednej z jego córek.
Doszli do ławy, ale Argiel nie pozwolił dziewczynie zwyczajnie stanąć na nogi, tylko przyklęknął na jedno kolano i - odrobinę niechętnie - posadził ją delikatnie, po czym zasiadł obok niej.
- Ależ jestem, oboje o tym wiemy. - zaśmiał się. - A na pewno nie jestem gorszy od naszego ulubionego imprezowicza.
Wskazał palcem Lorda Nadwagę, który w tej chwili męczył jakąś drobną dziewczynkę, która mieć mogła może z 15 lat, a na wesele przybyła z rodzicami.
- Nie mogę na to patrzeć, daj mi chwilę... - dodał zaraz, po czym z ciężkim westchnieniem wstał i począł lawirować między parami, odbijając młodą dziewczynkę grubemu. Poprowadził ją z uśmiechem kilka kroków i wymieniając kilka uprzejmości (choć musiał się schylać tak bardzo, że komicznie to wyglądało). Nie trwało to nawet dwóch minut, nim powrócił do Jane, po drodze sięgając po KOLEJNE puchary z winem. Właściwie ten mały wypad nie miał na celu ratowania dziewczyny, a sprawdzenie reakcji Arrynównej, więc spoglądał co chwilę lekko w jej kierunku.
- Przepraszam, ale wiesz, jak się skończyło jego tańczenie z tobą. - zaśmiał się Argiel, podając towarzyszce kielich. Ach, dalej nie smakowało mu to wino, ale skoro był na nie skazany, to temu nie wypić go jak najwięcej? Może następne partie będą lepsze.
Powrót do góry Go down
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 10:36 pm

Wywód Arrynówny został przerwany przez jednego z chorążych, którzy pojawił się przy kobietach. Przeprosiła swoją rozmówczynie i odwróciła się w stronę Henry'ego, skutecznie maskując dzisiejszy brak snu ciepłym uśmiechem. Atmosfera sprawiała, że praktycznie nie czuła zmęczenia, poniekąd winna była także świadomość zmian, które dokonywały się w jej dotychczasowym życiu.
- Lordzie Henry! Proszę się nie krępować.
Od razu zapewniła, iż mężczyzna w niczym nie przeszkadza. Jak ojciec, Nihil zawsze miała czas dla swoich.... nie do końca swoich chorążych. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić, że na dniach osiądzie w Orlim Gnieździe. Odłożyła jednak na bok wszelkie rozmyślanie i skupiła się na osobie Hornwooda. Z uznaniem skinęła, widząc podarek.
- Będą idealnie na mroźne wieczory w Dolinie, gdzie ponoć przenikliwie wieje przez cały czas. Zechcesz mi towarzyszyć, Lordzie, w drodze do Wielkiej Sali? Nie chciałabym mieć na sumieniu moich gości, którzy nie przywykli do tutejszej specyfiki Północy?
Nihil dyskretnie zerknęła w stronę Karstarkówny, uśmiechając się w duchu. Miała pewny... niecny plan.

W towarzystwie Henry'ego oraz po ówczesnym zaproszeniu wszystkich przez Reinmara, ruszyła w towarzystwie weselnych gości w stronę Wielkiej Sali. Choć godzina była późna, zabawa przecież nie zamierzała się kończyć.

zt dla wszystkich, chyba że ktoś chce napisać indywidualny post.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 10:51 pm


Zainteresowanie Jane osobą młodego mężczyzny nie miało tak naprawdę żadnego znaczenia w kwestii zamążpójścia i Argiel z pewnością zdawał sobie z tego sprawę. Jej ojciec był człowiekiem z pewnością omylnym, lecz żył w przeświadczeniu, że sam najlepiej potrafi zadbać o dobro swej rodziny. Dlatego też wszystkie decyzje podejmował samodzielnie, bez konsultacji z kimkolwiek. Opinia córek odnośnie tego, kogo widziałyby u swego boku absolutnie nie wchodziła w grę.
– Gorszy może nie, ale uwierz mi, prowadzili mnie w tańcu lepsi od Ciebie. Nasze ciała stanowiły harmonię, dopełniały się wzajemnie. Każdy kolejny krok był tak misterny, jakby planowanie go zajmowało nam całe wieki – wychwalała nieistniejących tancerzy w taki sposób, jakby oni naprawdę istnieli. Kiedy zaś znalazła się już na obitej wilczą skórą ławie, w przerwie od obserwowania Lorda Nadwagi i jego partnerki, zerkała na swoją stopę. Wyglądała w porządku, bynajmniej nie spuchła. Kilka mocniejszych uderzeń o grunt świadczyło jednak o tym, że ból całkiem nie minął. Ptaszyna była dobrej myśli. Chciała wyrzec coś jeszcze, ale oto w Argiela wstąpił duch szarmanckiego wybawiciela, więc kobieta tylko wsparła się łokciami o ławę i podtrzymując swoją głowę na dłoniach, obserwowała jego poczynania. Młódka zdawała się być przeszczęśliwa, że wreszcie pojawił się jakiś wybawca. Jane nie oglądała spektaklu do końca. Zwróciła lico w stronę Lannistera i jego lady. Widząc czułości, którymi wymieniał się z kobietą, w mig pojęła łączącą ich relację. Czynność tę przerwał jednak rychły powrót Argiela. Ptaszyna dała mu do zrozumienia, że nic się nie stało, upiła kilka łyków ofiarowanego wina i wstała, łapiąc mężczyznę ponownie pod bok. Skoro wszyscy mieli udać się do Wielkiej Sali, nie wypadało zostawać na tym chłodzie.
– Pan pozwoli – ukłoniła mu się lekko, odgarniając pukle włosów z ramion na plecy. Ruszyli za innymi.

/zt
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 23, 2013 11:55 pm

Uśmiechnęła się, słysząc słowa pochwały skierowane pod jej adresem ze strony Lady Lannister. W końcu nie od dziś wiadomym było dla tych, którzy słuchali pieśni minstreli przemierzających zawiłe szlaki Westeros, że damy Lannisterów słynęły nie tylko ze swojej urody (czego Maureen Lannister była potwierdzeniem ze swoimi łagodnymi rysami i puklami złotych loków), ale również z dobrego wyczucia smaku. Dlatego usłyszeć komplement z takich ust było nie byle jakim zaszczytem, a Cailet nie kryła swojego zadowolenia.
- Z pewnością byliby niezwykle radzi, słysząc takie słowa od ciebie, Lady. Nie omieszkam przekazać mojemu krawcowi wyrazów pochwały dla jego kunsztu, bo… muszę przyznać się do tego, że zabrałam jednego z najlepszych mistrzów igły ze sobą w te strony – odparła pogodnie, a nawet z delikatnym rozbawieniem, gdy wypowiadała ostatnie zdanie. Zdawała sobie sprawę z tego, że ciągnięcie za sobą krawca na odległą północ było typowym kaprysem rozpieszczonej damy z południa, jednak jej septa nalegała, a i samej Cailet było to w smak. W końcu ktoś musiał czuwać nad jej dobrą prezencją! Poza tym on sam mógł się również wiele nauczyć, konfrontując swoje przyzwyczajenia krawieckie z modą panującą na północy. A taka zmiana nawyków i przede wszystkim materiałów, z których korzystał, byłaby wskazana. Cailet miała gęsią skórkę i nie czuła się z tym najlepiej. Z ulgą przyjęła więc słowa Aidana, a później także sługi oznajmiającego, że w Wielkiej Sali czeka na nich już rozpalony kominek, zapowiedź przyjemnego ciepła.
- Nie chciałabym cię rozczarowywać, mój przyszły szwagrze, ale chyba tym razem nie będzie ci dane przetestować nowo nabytych umiejętności – zwróciła się do Diryana, delikatnie żartobliwym tonem, jednak zaraz dodała już zupełnie na poważnie: - Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zdecydujesz się nam towarzyszyć – skinęła głową, biorąc swojego narzeczonego pod ramię, do czego najprawdopodobniej zdążył się już przyzwyczaić. W końcu nie był to pierwszy raz, kiedy w taki dość skromny sposób poszukiwała jego bliskości. Posłała mu dodatkowo wdzięczny uśmiech. Wiedziała, że zatroszczyłby się o jej ciepło, nawet gdyby cała uczta oficjalnie nie przeniosła się do Wielkiej Sali. Aidan Stark, niezależnie od swoich uczuć, pozostawał człowiekiem honoru i dobrych manier.
- Lady, zechcesz dołączyć do nas także? – zwróciła się ponownie do Maureen. - Widzę, że podobnie jak ja, nie jesteś przyzwyczajona do północnych temperatur – zauważyła, kładąc dłoń na jej przedramieniu w przyjacielskim geście.


zt.
Powrót do góry Go down
Adrienne Frey

Adrienne Frey
Nie żyje
Skąd :
Dorzecze (Bliźniaki)
Liczba postów :
65
Join date :
31/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyNie Lis 24, 2013 12:36 am

Może ciepłe koce, a może pitny miód postawił na nogi pannę Frey. Wciąż pannę i wciąż Frey. W sumie wolała o sobie myśleć jako o pannie Frey niż o pani Lannister. Była bardziej przywiązana do swojego rodowego nazwiska. Na razie, bo kto wie co się zdarzy za jakiś czas.
Wzięła w dłoń kielich wina podany przez narzeczonego i upiła kilka łyków trunku. Czuła przyjemny smak w ustach, a jakiś czas później czuła, że robi jej się cieplej, choć jej nastrój wciąż pozostawał chłodny jak chłodne są noce pod Murem.
- Ja również panie nie mogę się doczekać. - Odpowiedziała trochę bez przekonania zerkając w zupełnie przeciwną stronę. Zamiast patrzeć na młodą parę, przyglądała się palenisku. Marzyła o tym, by podejść tam. Zwykle chłód jej sprzyjał. Lubiła czuć na policzkach małe igiełki, gdy było zimno w Bliźniakach, ale tutaj zdawało się być dwukrotnie zimniej niż w jej domu. W porównaniu do Casterly Rock to tutaj było dziesięciokrotnie zimniej. Chłód znosiła zazwyczaj bardzo dobrze, ale ostatnie goszczenie u narzeczonego na Zachodzie chyba zmniejszyło jej odporność na niższe temperatury.
Trzymała w obu dłoniach kielich z winem i co jakiś czas sączyła napój. Przyglądała się różnym ludziom. Lubiła patrzeć na ludzi. Każdy z nich był inny, na swój sposób dziwny, ale równocześnie normalny w swym zachowaniu. To fascynowało Adrienne. Ta różnorodność ludzi.
Po chwili spojrzała przelotnie na Aarta. O czym myślał? Przyglądał się komuś? Tego nie wiedziała, bo nie obserwowała jego wyrazu twarzy.

Po jakimś czasie wszyscy się zaczęli przemieszczać w stronę wejścia, by udać się do Wielkiej Sali. Adrienne ruszyła nie zważając na to, czy Aart również idzie, czy też nie. Chłodno jej było i chciała jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu.

/zt
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyPon Lis 25, 2013 11:47 am

Nie była pewna jak ma odpowiedzieć na wszelkie komplementy jakie jej prawił. Co prawda nie było to większą nowością, jednak zwykle przed pojawieniem się zainteresowanego Lorda chronili ją starsi bracia. Tak. Karstarkowie nie byli skorzy do pozwalania swej najmłodszej siostrze na słowne gry czy adoracje. W Sir Hornwoodzie było jednak coś innego. Coś, co sprawiało że można było na niego patrzeć długimi godzinami, a każde wypowiadane przez lorda słowo przynosiło na twarz uśmiech bądź rumieniec. Może pomylili role i to on właśnie był słońcem północy. Wszak całą swą osobą przynosił radość i ciepło. Dłoń Lorda wyrażała siłę, dzięki czemu odczuwała potrzebne bezpieczeństwo.
- Wobec tego nie mam więcej argumentów mój Panie. Dziękuję więc za dobre słowa – powściągliwość nie pozwoliła na prawienie jej własnych komplementów. Za nic w świecie nie chciała wyjść na zdesperowaną Lady, a jej osoba nie powinna zdradzać większego zainteresowania młodym lordem. Mówią że co za dużo to nie zdrowo, a dużo ciekawiej będzie, jeśli zastosuje ku temu metodę małych kroczków. Ze strony Sir Henrego padła w końcu propozycja nie do odrzucenia. Ariadna uśmiechnęła się i rozejrzała po Sali szukając wzrokiem Lady Arryn. Nie miała już złudzeń, że cała ta operacja była przez nią dokładnie zaplanowana.
- Jakże mogłabym odmówić mój Panie… a już na pewno nie w sytuacji gdy mogłoby to zaszkodzić pańskiemu sercu. Prowadź proszę– podała mu dłoń pozwalając by to on wybrał kierunek ich przechadzki. Przed samymi drzwiami grzecznie podziękowała za pomoc w odszukaniu oraz nałożeniu jej odzienia. Powtórnie znaleźli się na dziedzińcu, jednak… nie odczuwała już tamtego chłodu. Dłoń młodego Lorda nie odstępowała jej przecież na krok.
- Na pewno masz dobre wspomnienia ze swoim domem, Panie. W moich rodzinnych stronach są piękne jeziora, których tafle skrywają krystaliczne wody zachęcające do kąpieli. Moi bracia bez względu na porę roku praktykują te zalety – zażartowała , w myślach mając obraz wód i lasów które tak bardzo kochała – Jestem pewna że Hornwood skrywa większe perły nad uśmiech Lordzie – w końcu jedna z nich stała nawet przed nią. Gdyby nie on, prawdopodobnie byłaby już w drodze do Karhold. Huczne zabawy i pijani goście nie były bliskie jej zainteresowaniom, dlatego z każdą wcześniejszą chwilą myślała jakby tu opuścić to całe towarzystwo. A co jeśli to Lady Arryn zmusiła łosia do towarzystwa z Ariadną? Młoda Karstarkówna musiała wyglądać naprawdę żałośnie – Powiedz mi Panie, czy to Lady Arryn poprosiła Cię o towarzyszenie mej osobie ? – jej ton był śmiertelnie poważny, choć można było wyczuć delikatną nutę niesforności. Chciała w końcu wiedzieć czy te przednie towarzystwo zawdzięcza lady, bowiem być może przyjdzie czas, gdy będzie musiała jej podziękować.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyPon Lis 25, 2013 4:48 pm

Wcale nie musiała na nie odpowiadać. Przecież to nie było do niczego potrzebne. Wystarczającą nagrodą za starania Hornwooda był jej uśmiech, który sprawiał, że mężczyzna nawet nie potrzebował futra na tym zimnym dziedzińcu. A i rumieńce na twarzy Karstarkówny były wyjątkowe. Henry nie wiedział dlaczego tak się dzieje i może to magia samego ślubu, ale blondynka naprawdę przypadła mu do gustu. I gdzie się podział ten lord, który móił dwóm kobietom, że niespieszno mu w żaden sposób do ożenku? Teraz najchętniej wziąłby towarzyszkę na ręce i zaniósł do Bożego Gaju, a wszystkich postawił przed faktem dokonanym. Niestety nie wypadało być takim brutalem, więc zapewne niedługo o to po prostu zapyta.
- Pierwsza batalia wygrana. Jesteś zbyt skromna, moja Pani. Mogę zaręczyć, ze połowa sali myśli podobnie do mnie, a teraz łypią swoim okiem w naszą stronę z zazdrości. - odpowiedział z uśmiechem. Szkoda jednak, że nie wiedział o myślach swojej damy, bo z pewnością by ją zachęcił do otworzenia się. Hornwood nie jest osobą, która ocenia innych po pozorach. Przy nim naprawdę mogła czuć się swobodnie i mówić to, co jej ślina na język przyniesie. W końcu mężczyźni się nie obrażają, prawda? Tak więc prawdopodobieństwo, że czarnowłosy zrazi się do rozmówczyni na stałe jest bardzo, bardzo znikome.
Dużym sukcesem było jednak zgodzenie się Karstarkówny na propozycję Łosia. Chciała się z nim udać na przejażdżkę? Naprawdę nie spodziewał się, że zaufa mu tak szybko. Przecież dopiero co się poznali, a ona godzi się na udanie się z nim poza mury zamku i to w dodatku bez obstawy. Oczywiście Henry nie był żadnym zwyrodnialcem, więc nie było obaw o cokolwiek.
- Naprawdę krzepi mnie to, że tak się o mnie troszczysz, Pani. - naprawdę? Nie dość, że mu ufa, to jeszcze ma na względzie jego dobro. Naprawdę nie mógł chyba już lepiej trafić. Ta kobieta jest zaiste Słońcem Północy. Nie dość, że potrafi zwrócić na siebie uwagę, to jeszcze na dodatek z łatwością ociepla stosunki. Coś w tym musi być. I miło było też wiedzieć, że Henry wpływa na nią w sposób podobny. Skoro teraz nie jest jej zimno, to co będzie na dalszym etapie przejażdżki? Może w futrze będzie jej za gorąco.
- Naprawdę? Będę musiał się do nich dołączyć! Kąpiel w zimnej wodzie działa cudy jeśli chodzi o zdrowie. - zagadnął, ale całkiem poważnie. Kilka razy już zażywał tej przyjemności przy sowitym mrozie. To naprawę przyjemne - W takim razie zapraszam Cię Pani w odwiedziny. Przyznasz mi wtedy rację. - dodał, formułując kolejną propozycję. W końcu co złego jest w odwiedzinach zamku zaprzyjaźnionego rodu? Ariadna powinna zwiedzać jak najwięcej świata, a Hornwood też się do niego zaliczało. Nie wspominając o tym, że była tam już mile widziana, na co miała gwarancję dziedzica.
- Lady Arryn, jakby to ująć. Razem z Lady Aryaną mają na względzie moje dobro i chcą mi znaleźć żonę. Muszę przyznać, że Nihil ma naprawdę dobry gust, chociaż ja wypatrzyłem Cię wcześniej, Pani. - rozbrajająca szczerość. Właśnie powiedział damie wprost, że mu się podoba. Ciekawe jak na to zareaguje, bo możliwości miała pełno. Mogła go pobić, uderzyć w twarz, kopnąć w krocze i takie tam. Ale jeśli tego nie zrobi, to Henry prowadzi ją w stronę stajni. Przecież czekają na nich konie. A skoro o nich mowa, stał też tam Skała. Wielki, krępy, a co najważniejsze biały rumak, należący do Hornwooda. Dziedzic podszedł do niego i pogłaskał go delikatnie po pysku.
- A gdzie Twój ogier, Pani? - zapytał, mając oczywiście na myśli wierzchowca. Przecież nie pytałby się o własne położenie, prawda? To było oczywiste!
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyPon Lis 25, 2013 5:56 pm

Ariadna nie obawiała się Henrego. Młody lord urzekł ją już na samym początku rozmowy swoimi manierami i pogodnym usposobieniem. Dlaczego tak szybko się zgodziła? Nie posądzała go o złe zamiary, a sama również potrafiła o siebie zadbać. Sztylet spoczywający na jednym z jej ud był obrońcą, na wypadek gdyby jednak ponownie wpadła w niebezpieczeństwo. Drugą kwestią był kontakt młodej Karstarkówny ze zwierzętami. Żyjąc otoczona zielonymi terenami, potrafiła doskonale naśladować różne głosy, co często zwiastowało się pojawieniem całej grupy bądź watahy odsieczy! Kwestia obrony spadła jednak na dalszy plan. W końcu Lady Arryn nie poleciłaby złego człowieka, czyż nie?
- Jesteś mężem północy Panie, nasze rody żyją w zgodzie i całkiem dobrej atmosferze. Chyba nie brałeś mnie za jedną z nadętych szlachcianek, nie widzących niczego za wyjątkiem strojów, dobrej prezencji i mężczyzn na ich każde wezwania – roześmiała się, choć pod sam koniec zdania zaczęła się zastanawiać skąd ta szczerość. Nie znała tak dobrze Hornwooda, a jej słowa mógł uznać za niegrzeczne, mimo że ich wydźwięk był jak najbardziej żartobliwy – Bracia to doskonali pływacy, jeśli  tylko dotrzymasz im tempa, z pewnością będą zaszczyceni wspólną kąpielą, bądź połowem – tak, Karstarkowie nie należeli do zamkniętych szlacheckich rodów. Nie łypali też z nienawiścią na każdego przedstawiciela innej rodziny, czy też prezentującego nieco odmienne poglądy. Gdy padła propozycja, dziewczyna uśmiechnęła się spoglądając w stronę lasów – To dla mnie zaszczyt Lordzie. Jeśli mój orszak wyrazi zgodę na pewne odstępstwa od trasy, tedy samodzielnie pokażesz mi piękno tamtejszych terenów – była to trochę wymijająca odpowiedź, gdyż bez aprobaty swej rodziny, raczej nie mogła planować tak odległych podróży. Odwiedziny w sytuacji gdy jesteś kobietą kojarzyły jej się z jednym… wyjeżdżasz i nigdy nie wracasz. Pan Ojciec, Bracia, każdy tylko nie ty decydował o Twoim dalszym losie. Tylko czy w przypadku młodego Lorda byłaby to tak wielka kara dla Ariadny? Skarciła się w myślach, bowiem Hornwood nie miał nic złego na myśli. Odwracając ponownie wzrok, nieco przed nim uciekała. Jeśli nadal będzie wpatrywała się w te ciemne oczy, z pewnością w nich utonie, a sam lord mógłby uznać jej zachowanie za niewłaściwe.
- Polemizowałabym w Twej kwestii Lordzie, wszak to ja wypatrzyłam Ciebie – uśmiechnęła się, lecz już po chwili doszło do niej co powiedziała. Lekko przygryzając dolną wargę wyszeptała coś w rodzaju przeprosin i całkowicie zmieniła temat. Jeśli zaś chodzi o samą stajnie, poczuła lekką niepewność. Ich krótka podróż nie dojdzie do skutku. Lady nie miała bowiem własnego konia.
- Wybacz Panie, powinnam wspomnieć o tym na samym początku… Nie mam własnego konia. Najczęściej dosiadam dzikich klaczy, jednak w tych warunkach nie sposób ich nawoływać – przyznała, a w jej oczach malowała się prawdziwa skrucha.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyPon Lis 25, 2013 9:24 pm

Więc Ariadna wpadła w jego sidła. Tak naprawdę Henry nie był Łosiem, a pająkiem, który latami misternie szył swoje sieci, żeby podawać się właśnie za dziedzica rodu Hornwood. Trzeba przyznać, że udawało mu się to tak dobrze, że nawet wyrosły mu rogi. Dobra, ale koniec fantazjowania. Sztylet na udzie? Jednak jak tu trzymać wyobraźnię na wodzy, kiedy ktoś wspomina o sztylecie na udzie urodziwej kobiety? Przecież to już samo prosi się, żeby sobie to uzmysłowić. I niech lepiej uważa jakie odgłosy naśladuje. W końcu będzie z nią łoś, więc gdy zachce jej się naśladować samicę łosia, to z pewnością zbyt dobrze na tym nie wyjdzie. No chyba, że o to w tym wszystkim chodzi!
W pierwszym odruchu Henry spojrzał zdziwiony na Karstarkównę. Czy ona naprawdę to powiedziała? Ośmieliła się tak wypowiedzieć o innych lady? Zaraz jednak roześmiał się donośnie, bo naprawdę zaczynał bardzo lubić swoją towarzyszkę! Taka szczerość jest rzadka.
- Gdyby tak było Pani, to z pewnością byśmy tutaj nie stali. Mam dość tych panien, które chodzą jakby miały przymocowane na stałe kije. Naprawdę jesteś niesamowita, Pani. - odpowiedział w przypływie egzaltacji, bowiem wreszcie znalazł bratnią duszę. Tak! Północ miała w sobie to coś, czego nie posiadały inne kraje, a w szczególności Dorne.
- A co, jeśli jeszcze ich prześcignę? - zagadnął z zawadiackim wyrazem twarzy. Tak, tak! Henry był całkiem pewny siebie, bo przecież zawsze może dodatkowo pomagać sobie swoim porożem. Całkiem ładnie odpycha się od wody dzięki swojej masywności, więc nie ma tutaj żadnego problemu. Niemniej jednak ciekawa byłaby z tego kompetycja, ale musiałaby się jeszcze dołączyć Ariadna. Inaczej wszystko straciłoby ten swój smaczek.
- Orszak? Zawsze mogę Cię tam porwać bez jego zgody, Pani. Wszak jestem wielkim i złym Łosiem. Jestem zdolny do wszystkiego dla tak pięknego Słońca. - i znów uśmiech. Naprawdę było z nim coś dziwnego, bo nigdy nie uśmiechał się tak przy żadnej damie. Nawet Starkówny nie wywoływały u niego w połowie tak szerokiego uśmiechu jak Karstarkówna. Pewnie robiła to specjalnie, a później zapisze sobie to osiągnięcie w swoim pamiętniczku. I skąd może wiedzieć, że ni miał nic złego na myśli? Właśnie może to była ukryta propozycja małżeństwa, a kobieta tak zwyczajnie ją odrzuciła. Szczerze mówiąc, to w pewnym sensie o to tutaj chodziło. Łoś dostał pierwszy cios, który troszkę zwiększy dystans. Skoro Ariadna go jednak nie chce tak bardzo, jak się spodziewał, to trzeba tak zrobić.
Wątpliwości jednak minęły, kiedy delikatne usta towarzyszki wypowiedziały kolejne słowa. Ona wypatrzyła go pierwsza? I na dodatek teraz odwraca wzrok? To sprawiło, że Hornwood nie mógł się opanować. Położył swoją prawą dłoń na jej policzku i uniósł delikatnie jej głowę. Zaraz też dostawił swoje czoło do jej tak, że znajdowali się od siebie dosłownie o centymetry.
- Uznajmy więc, że wypatrzyliśmy się wzajemnie. - powiedział przyciszonym głosem, który był porównywalny niemalże z szeptem. Zmieszał się jednak trochę, kiedy zorientował się co właśnie zrobił, więc czym prędzej ruszył do stajni. Miał nadzieję, że jego lady nie poczyta tego za jakiś szczególny afront, a najlepiej, gdyby w ogóle za takowy tej sytuacji nie uważała.
- W takim razie nie mam innego wyboru. - rzucił radośnie w jej stronę i już po chwili chwycił ją mocno w pasie, aby następnie unieść do góry i usadzić na swoim koniu. Pod ręką wyczuł coś dziwnego, jednak nie zamierzał pytać co takiego ma przyczepionego do uda. W końcu to jej sprawa. - A teraz ja. - dodał, siadając zaraz za nią i obejmując ją ramionami po bokach. Chcąc, czy nie musiał tak zrobić, bowiem inaczej nie dałby rady trzymać cugli. Warto wspomnieć, że przy Skale nadal znajdowały się jego bronie, uzupełnione na czas wyprawy o łuk i strzały. W końcu Północ może być czasem niebezpieczna.
- Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza? - zapytał na ucho Karstarkówny, lekko spinając konia, żeby ruszył do przodu. Chyba czas na obiecaną wycieczkę, prawda?
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyWto Lis 26, 2013 3:05 pm

Jego wzrok uświadomił jej że prawdopodobnie powiedziała coś niewłaściwego. A więc matka miała rację.. Ariadna momentami była zbyt roztrzepana, przez co zdarzało jej się wpaść w niejedne kłopoty, bądź posunąć się o jedno słowo za daleko. „Odeślę Cię do świątynii“, „Będziesz kaplanką, zrobią tam z Tobą porządek dziewczyno“. Tak tak. Te słowa stały sie nie lada groźbą, lecz działały tylko i wyłącznie do określonego wieku.
-Wybacz mój Panie – szepnęła, a jej twarz momentalnie ukryła się do połowy za materiałem futra – Nie chcę byś myślał że mam złe zdanie o szlachciankach. Sam doskonale wiesz, że nie każdego można wpasować w określony schemat – słowa o kiju wydały jej się całkiem trafne, lecz speszona swoją odważną wypowiedzią postanowiła choć raz trzymać język za zębami. A może młody Lord wcale nie miał jej tego za złe? Jego twarz nie wyrażała w końcu gniewu. Był pogodny i miły, czy mogły być to więc tylko pozory?
- Nie zdarzyło się to jeszcze nikomu Lordzie, jednak z pewnością wtedy wezmą Cię za swojego. Otrzymasz miano naczelnego łosio-foka! - roześmiała się glośno, wyobrażając sobie tę jakże ciekawą kompozycję. Ciekawe czy młody lord nadal wyglądałby tak obiecująco?  W rzeczywistości miała nadzieję że Henry będzie miał okazję poznać jej rodzinę. Wszak wszystkie rody północy winny być ze sobą w jakiś sposób związane – Moi bracia z pewnością zaniepokoili by się zniknięciem swej niesfornej siostry. Od czasu niefortunnego porwania nie oddalam się od domu , mając również zakaz na wycieczki bez ostrzeżenia – ton jej głosu w żaden sposób nie był podobny do oficjalnego. Wciąż żartobliwy... wciąż radosny. Jak widać Henry był doskonałym kompanem do rozmów. W żaden sposób nie chciała odrzucić jego łosich zalotów. Dziewczyna nie zdawala sobie z nich nawet sprawy! Zresztą, czy nie ta sama panna zarzekała się nie dalej jak wczoraj  że nie wyjdzie nigdy za mąż? Że żadna, absolutna żadna siła nie jest w stanie zaciągnąć jej do bożego gaju? Sama konieczność wzięcia udziału w weselu początkowo była dla niej karą „Chcemy byś w końcu znalazła swoje szczęście. Sama, ty niesforna istoto“. Oczywiście szczęście Ariadny nie znajdowało się zbyt daleko, może dlatego że doskonałą definicją tego stanu był pan Hornwood.  Gdy uniósł jej brodę i zbliżył, Ariadna speszyła się jeszcze bardziej. Z tej odległości doskonale widziała swoje odbicie w cieple jego oczu. Podniosła dłoń do jego dłoni i delikatnie po niej przesunęła – Przyjmuję Twoją propozycję ugody, Panie – czy posunęła się za daleko? Sądząc po kierunku w którym idzie dalsza ich znajomośc, prawdopodobnie musiała się nieco opanować. Nie wiedziała nawet kiedy, a już siedziała na jego rumaku. Skała... czy to imię oddawało naturę zwierza? Ariadna oparła się o szyję konia i sięgając doń dłonią poklepała go przyjaźnie. Czuła się lekko skrępowana takim obrotem sprawy, jednak w żaden sposób nie było to negatywne odczucie.
- Nie oddalajmy się zbytnio od zamku Panie. Lady Arryn mogłaby mieć nam za złe że tak wyszliśmy bez słowa. Poza tym, sądzę że chciałbyś zdążyć na pokładziny – odwróciła się, aby móc zarejestrować jego reakcję, po czym wróciła do swojej pierwotnej pozycji.
Dokąd chciał ją zabrać? Tego nie wiedzieli chyba nawet Starzy Bogowie.

zt x2
Powrót do góry Go down
Vera Wilcza Skóra

Vera Wilcza Skóra
Nie żyje
Skąd :
Zza Muru
Liczba postów :
145
Join date :
10/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 8:16 pm

Spotkanie z młodym paniczem - wargiem nie przyniosło jej ukojenia. Miała mętlik w głowie, czuła żal i złość jednocześnie. Nigdy się nie spodziewała, że pobyt na południu od Muru może przynieść jej aż tyle. W ciągu kilku miesięcy nauczyła się więcej niż przez lat kila mogłaby w rodzimych stronach, a wciąż się uczyła, każdy dzień przynosił coś nowego. A ten wieczór... to był chyba moment, w którym wszystko się przelało i Vera zwyczajnie nie potrafiła unieść więcej. Czuła się samotna jak nigdy wcześniej mimo wiernego zwierzęcia przy jej nodze. Poczuła dwa wargi na sali balowej, jednego ściskała i składała życzenia, z drugim na korytarzu mówiła. Do Nihil się nie odzywała, nie mówiła w tej sprawie... dlaczego? Bała się? Nie była gotowa? Tak... nie dość, że Nihil zagarnęła dla siebie Arryna, to jeszcze była wargiem... jak to możliwe?! Dlaczego bogowie muszą być tak złośliwi! Przez to była tak rozżalona. Na tyle długo przebywała na południu by wiedzieć, że nie mogła rywalizować z Nihil o Reinmara, według ich praw była nikim, a wedle znakomitej większości nawet nie powinna żyć... cóż mogła... gdyby byli na północy i rozegrałoby się to według jej praw... Nihil albo musiałaby odejść, ale zginąć, bo Vera walczyłaby o swojego mężczyznę. Czy ona naprawdę poczuła zazdrość!? Nie... to niemożliwe...
Po drodze popiła z ludźmi z doliny, a kiedy kolana nieco jej zmiękły czmychnęła od rozochoconych facetów, zgarnęła jeszcze jedną flaszkę i papa. -Obiecałam, że się napierdolę... i się najebałam... - westchnęła po pociągnięciu głębszego łyka z butelki. Zatoczyła się, po czym zatrzymała i rozejrzała... taak... kwadraty siana pod murem dziedzińca. Tam się dalej potoczyła, pociągnęła kolejny łyk i legła na sianie, otoczona słomą, futrem i śniegiem. -Co się ze mną kurwa dzieje? Co mam zrobić? Ty masz łatwo piczko... wy w ogóle macie łatwiej, wasze życie jest tak chujowo proste... - burczała pod nosem do wilczycy, która zwinęła się tuż przy niej, by grzać swoją panią i towarzyszyć jej oraz słuchać, jak każdej samotnej nocy spędzonej w podróży...
Powrót do góry Go down
Karl Bolton

Karl Bolton
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
20
Join date :
18/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 9:02 pm

Krew, pogoń, walka, błysk stali, sapach krwi, swąd strachu, odór śmierci, krzyki ginących w konwulsjach i ryk zwycięzców pogrążonych w morderczym szale. Nie. Klejnoty, taniec, zapach kobiecych, aż strach pomyśleć, że również męskich, perfum, potu i wina, śmiech dumnych lordów i szlachetnie urodzonych panien. To nie jest sceneria dla dziedzica Dreadfort. Faktycznie, na ślubie pojawiło się parę panien, które byłyby idealne do grzania łoża, lecz Bolton nie miał zamiaru flirtować z żadną z nich. Powodem powstrzymania chuci Karla była odpowiedzialność jaką ponosił ród Starków, z racji tego iż ten był ich chorążym, za rany i utratę życia któregoś z podpitych południowych lordów, który za bardzo uniósłby się i próbował walki z Boltonem. To nie czcze przechwałki kierowały mężczyznę na takie myśli, tylko zapewnienie o głupocie delikatnych i honorowych "paladynów", którzy nie widując go na turniejach wywnioskują, że spokojnie dadzą sobie radę z nim, mimo że nie radzą sobie z chodzeniem...i z mówieniem...i z widzeniem. Prezenty były pomysłem ojca, który łaskawie przysłał swojego chłopaka na posyłki z rozkazami, gdyby to zależało od Karla każde z nowożeńców dostałby broń. Jedynym ciekawym wydarzeniem w ciągu wesela okazało się przybycie dzikiej dziewki, najwidoczniej warga czyli Kurwy Wilka, jak lubili ją zwać jego ludzie. "Wolna", jak to w zwyczaju mieli się nazywać ludzie zza Muru sporo ryzykowała tu przybywając i tak obscenicznie wywołując oburzenie wielu lordów. W momencie pojawienia się jej, Bolton ukrył rozbawienie i to nie myślą o zbulwersowanych paniątkach, lecz o tym ilu z żołdaków czeka tylko aż ta się upije i będzie mógł ją bezkarnie zgwałcić, dostając dodatkowo piękne rękawiczki z wilczej skóry. O swoich ludzi się nie bał, każdy z nich wiedział, że gwałci się najlepiej tam gdzie nie ma świadków, lecz w wielkiej komnacie dostrzegł wielu Karstarków, którzy nie darzyli ludzi zza muru miłością. Kiedy goście rozhulali się na dobre dziedzic Dreadfort postanowił odetchnąć świeżym powietrzem a kiedy wyszedł na dziedziniec, jego oczom ukazało się coś na co nie mógł nie roześmiać się w głos. Oto białowłosa dzika, zalana toczyła się w kierunku siana. Ona sama się o to prosi. Nie przestając się śmiać Karl podszedł do zalegającej na sianie wolnej kobiety.- Zobaczyć dziką tak daleko na południe od Muru. Zaś zobaczyć dziką kobietę-warga na weselu córki lorda Starka w sercu Winterfell pijaną i właściwie bezbronną to ewenement niczym spotkać Innego w burdelu Starego Miasta nie sądzisz?
Powrót do góry Go down
Vera Wilcza Skóra

Vera Wilcza Skóra
Nie żyje
Skąd :
Zza Muru
Liczba postów :
145
Join date :
10/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 9:30 pm

O tak, Vera była pijana, ale jeszcze nie zalana w trupa. Miała twardy łeb, jak niedźwiedź! Na chlanie mogła mierzyć się z samym Reinmarem, do tego odkąd zaczęła wojować z nim i jego ludźmi... cóż, praktyka czyni mistrza. Niemniej... tak, leżała sobie beztrosko i właśnie kończąc butelkę burczała coś pod nosem. Odrzuciła ją gdzieś tam i przeciągnęła się by potem pacnąć dłoń na łeb zwierzęcia. Na nadchodzącego pana nie zwróciła uwagi, póki nie zatrzymał się tuż tuż i odezwał się śmiejąc w głos. Sądziła, że chce się odlać i szuka wychodka, albo ciekawego miejsca pod jakąś ścianą, że jej nie zobaczy, a jak już, to nie zwróci uwagi, a jednak. Uniosła się i poprawiła by wygodniej usiąść opierając plecy o mur. Założyła nogę na nogę i zmierzyła wzrokiem rozbawionego mężczyznę. -To, że jestem dziką każdy debil może poznać. - Odezwała się. Mimo, że mówiła dość powoli, miała tak twardy północny akcent, że nikt nie mógł mieć wątpliwości co do tego kim jest! A jeśli chodzi o jej bezpieczeństwo... czuła się bezpiecznie. Była pierwszym zwiadowcą pana młodego i kompanem ludzi Doliny. Nawet jeśli komuś by nie podobała się na tyle by ją zaatakować pod nosem suwerena... jeśli sama nie poradziłaby sobie z gnojami, wystarczyło wezwać pomoc, żołnierzy Doliny było w koło całkiem sporo. Wiedziała, że to nie wygląda tak pięknie, że życie jest brudne i brutalne, ale lubiła sobie upraszczać. -Ale skąd na dupę mamuta przypuszczenie, że jestem zmiennoskórą? Bo wilk? Pochopna ocena. - Dodała chwilkę później wciąż patrząc szklącymi się gałami na Boltona. -Wilcza Skóra... nigdy nie jest bezbronna. - warknęła na sam koniec, by wyjaśnić pewną kwestię. Bezbronna?! To, że pijana nie stanowiło o tym, że bezbronna, no proszę państwa! -Tak w ogóle... to kim ty u diabła jesteś? Czegoś z wesela wylazł? - Zapytała, a potem beknęła dość głośno, a taki miły akcent na przywitanie!
Powrót do góry Go down
Karl Bolton

Karl Bolton
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
20
Join date :
18/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 9:52 pm

Karl nadal nie krył rozbawienia. Dzicy zawsze są tacy twardzi do czasu gdy nie zerwiesz z nich pierwszego płata skóry. Myśl ta czająca się niczym wilk u boku dziewczyny szukała ujścia, lecz mężczyzna stwierdził, że byłyby to złe słowa na początku rozmowy, dlatego zdecydował się użyć innych. - Vera Wilcza Skóra, słysząc twoje miano każdy tępy Umber domyśliłby się, że jesteś wargiem, choć nie jestem Umberem. Jestem jednym z, jak wy nas zwiecie, " pierdolonym klękaczem". Delikatnym południowcem, który nie wie nic o zimie, Starych Bogach i "Wolnych Ludziach". Jednak o zimie wiem tyle, że zabija zarówno was jak i nas, o Starych Bogach zaś, że nie istnieją, lub mają nas w dupie równie głęboko co ty możliwość gwałtu. Jeśli zaś chodzi o dzikich, wiem o każdym na południe od Muru. No przynajmniej o każdym, który ma szansę pożyć do końca tygodnia. Zaś ty jesteś tą, którą zwą Kurwą Wilka, oczywiście bez urazy Pani!- Ostatnie słowa wyrzekł nie panując nad ironicznym uśmieszkiem wypływającym na jego twarz niczym pąs na twarzy dziewicy widzącej kutasa. - Z wesela wylazłem z tego samego powodu co ty. Ponieważ sram na zniewieściałych rycerzy, którzy walkę widzieli jedynie na turniejach i mdłych dam, które nie okażą krzty emocji ponad to co wpoiły im stare, zaschłe baby, że przystaje. Nawet w łożu leżą niczym kłoda i ruchanie wieśniaczki w młynie przynosi więcej przyjemności niż ich delikatna, pachnąca skóra. Poza tym, jak często trafia się okazja rozmowy z prawdziwą, niezłamaną dziką... Proszę o wybaczenie "wolną" kobietą.- po raz kolejny ostatnie słowa nie obyły się bez krzty ironii.
Powrót do góry Go down
Vera Wilcza Skóra

Vera Wilcza Skóra
Nie żyje
Skąd :
Zza Muru
Liczba postów :
145
Join date :
10/05/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptySob Lis 30, 2013 10:21 pm

O tak... dzicy są twardzi - do czasu, ale dziewczyna zdążyła się dowiedzieć, że to tyczy się każdego człowieka. Odpowiednia dawka bólu, albo argumenty, są w stanie przekonać każdego do wszystkiego! Rany, w końcu ona liczyć się nauczyła zrywając paznokcie jednemu z ludzi Tullych przed bitwą w Dolinie! Ale wracając do rzeczy... Dzicy byli innym rodzajem ludzi niż południowcy, tego nie zamierzała negować! -HA więc nawet znasz moje imię! Nie sądziłam, że słowa wyprzedzą mnie samą! - zawołała gdy z jego ust usłyszała swoje imię. Jako Córka Ragnara i znakomity łupieżca za Murem była znana wśród Wolnych Ludzi, a tutaj!? Niesamowite! Wystarczyły dwie wielkie bitwy! Wspaniale! Mogło być tylko lepiej! -Kurwą Wilka?! - Zakrzyknęła. To już wywołało mieszane uczucia. Wstała jedną ręką asekurując się o mur, a potem opierając o niego plecami. -Kto tak zuchwały mnie tak nazwał?! - Różnie ją zwali, zazwyczaj miało to coś wspólnego z wilkiem, ale nikt nigdy nie insynuował takich rzeczy. Co prawda nie mogła temu zaprzeczyć... przynajmniej nie tak do końca, bo choć sama nigdy nie spółkowała ze zwierzętami we własnym ciele, to zdarzało się, że wślizgiwała się w wilczycę, gdy krył ją basior... Pewnie dlatego więcej w jej głosie było rozbawienia niż złości i oburzenia. -Uważaj na jęzor, jak obrazisz Reinmara to będziesz miał ze mną do czynienia. Dużo mówisz klękaczu, a w dalszym ciągu nie wydusiłeś jak się nazywasz? Wyglądasz na jednego z tych południowców, którzy myślą i mówią, że pochodzą z północy. - Powiedziała. Mówiła wolniej niż zazwyczaj wyrzucała z siebie słowa, ale to pewnie przez alkohol w jej żyłach. Wilczyca leżała spokojnie, z łbem złożonym na łapach strzelając tylko błękitnymi ślepiami na ludzi. -I zmień ton, bo możesz się przekonać jaka to przyjemność spotkać prawdziwą wolną kobietę... - ostrzegła, mając na myśli oczywiście wpierdol, a nie to co mężczyzna rozumie za przyjemność w spotkaniu z kobietą.
Powrót do góry Go down
Karl Bolton

Karl Bolton
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
20
Join date :
18/11/2013

Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 EmptyNie Gru 01, 2013 11:36 am

Pomimo prostactwa i braku ogłady dzika miała w sobie urok, którego brakowało damom z dworu. Była dowodem na to, że kobiety jednak nadają się nie tylko do łoża. Była bezczelna, odważna i lekkomyślna czyli taka jak większość żołdaków poznanych przez Karla. -Nie wiem czy to sława, czy może oburzenie cię wyprzedza, lecz faktem pozostaje, że wiem o tobie dużo więcej niż ty o mnie. Dodatkowo niewielu łupieżców podróżuje ze znakomitymi lordami a z przyszłym Namiestnikiem Wschodu tylko jeden warg - ostatnie słowa Bolton wymówił z przerwami dla podkreślenia ich znaczenia. Niestety niedługo będzie musiał wyjawić dzikiej swoje nazwisko, a wraz z tym okaże się dla niej jasne dlaczego tak wiele wie od tak skrytej osoby. Właściwie wiedział o niej wszystko o czym mógł wiedzieć ktoś inny. Na przykład inny dziki. Na przykład po drugim płacie skóry zerwanym z goleni. Dziedzic Dreadfort pamiętał każdego gościa swoich lochów i szczegóły jego wizyty. -Haha, nikt zuchwały jak widać skoro dowiadujesz się o tym ode mnie. Nie widzę jednak powodu do oburzenia, wy nazywacie nas klękaczami i szydzicie z nas i naprawdę myślicie, że my się was boimy? Każdy z żołdaków ma obraźliwe miano dla każdego bardziej znanego łupieżcy, mając was przy okazji za prymitywów. Osobiście uważam was za bardzo interesujący i intrygujący lud. Czy to prawda, że swoistą formą małżeństwa jest u was gwałt? -jak łatwo ich wytrącić z równowagi. Naprawdę samoopanowanie nie jest chyba ich mocną stroną, jednakże kobieta, choć lepszym określeniem byłoby wojowniczka, stawała się  bardziej interesującą rozmówczynią z sekundy na sekundę. -Dlaczego sądzisz, że obrażam Reinmara? Kiedy go obrażę, będziesz ostatnią rzeczą, której się będę bał, pierwszą zaś on sam. Dla mnie świat kończy się na Murze, za nim jest tylko więzienie dla tych, którzy nie chcą się podporządkować i wolą nazywać jałową i mroźną ziemię wolnością. Więc, tak! Uważam siebie za człowieka z Północy. Ty sobie możesz sobie twierdzić co chcesz, nie mogę zabronić tego "wolnej kobiecie". Choć czy na pewno nadal jesteś dziką. W końcu oddałaś się pod komendę Reinmara, a on nie ważne jak potężnym byłby wojownikiem nadal klęka przed królem. -Słowa, słowa, słowa. Ułuda. Kobieta nie dość, że podchmielona na tyle aby nie móc pewnie stanąć na ziemii to jeszcze grożąca szlachetnie urodzonemu. Wielu lordów z miejsca zażądałoby od Arryna ścięcia jej zaraz po weselu, lecz dla Karla konwenanse były gówno warte. -Naprawdę tak zależy ci na poznaniu mojego nazwiska? Uprzedzam, że nie będziesz zachwycona nim bardziej niż tym, że będę mówił z takim tonem jaki mi się podoba. Normalnie pewnie stanęlibyśmy do walki, lecz na ślubie... Gdybym cię zabił, byłby to brak szacunku z mojej strony w kierunku Reinmara a stosunki Północy i Doliny pogorszyłyby się. Gdybyś jednak ty dała radę spuścić mi wpierdol, połowa z lordów na sali zażądałaby od Olbrzyma, jak go zwiesz, aby ściął cię własnoręcznie jeszcze przed świtem, stawiając na szali swoje oddanie i honor. Widzisz? Stoimy na całkowicie neutralnym polu gdzie najwięksi wrogowie nie mogą skoczyć sobie do gardeł. A nazywam się Bolton. Karl Bolton z Dreadfort!
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Dziedziniec - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-