a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Dziedziniec - Page 3



 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyWto Paź 15, 2013 4:28 pm

First topic message reminder :

***
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 12:08 am

- Wszystkie komnaty oprócz tych służby, moich braci, sióstr i rodziców stoją dla ciebie otworem, jeśli zdecydujesz się nas odwiedzić. - zaśmiał się. Celowo nie wymienił swojej, dając do zrozumienia, że w niej też jest mile widziana. Chciał trochę poprawić jej humor, rozluźnić atmosferę, może wrócić do takiej, jaka była wcześniej, chociaż to może być trudne.
Przywołał jedną ze służek, która przyniosła im po kawałku mięsa. Miał nadzieję, że Jane się nie obrazi za to, że będzie jadł, ale ssanie w jego żołądku było już zbyt silne, żeby je ignorować. Szybko przełknął pierwszy kęs, po czym uniósł brwi, zaskoczony pytaniem.
- Żadna nie wytrwała u mojego boku więcej niż nocy, chociaż nie ma się czym chwalić. - powiedział, wzruszając ramionami. Nie był do końca dumny ze swojego stylu życia, ale nie mógł się go wypierać - Ale może to dobrze, bo kiedy poznam tę jedyną, to pożądanie nie będzie mi zasłaniać osądu.
Był szczery, nawet do bólu, to prawda. Jeśli w umyśle Jane była jakaś myśl o tym, że nigdy nie był z kobietą, to nie mogła być bardziej w błędzie. Za to kiedy mówił o tej jedynej, patrząc na czarnowłosą, błysnęły mu oczy.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 12:56 am


Oderwała jakby niedbale kawałek mięsa, czując pod palcami ciepło spływającego tłuszczu. Dziczyzna była bardzo aromatyczna i dobrze wypieczona, co rzeczywiście zachęcało do zjedzenia. Nic więc dziwnego, że Argiel czuł ssanie na sam jej widok. Rzecz jasna jedzenie nie było żadną ujmą, na Bogów! Byli tylko ludźmi i kierował nimi popęd, a także podstawowe potrzeby. Jane nie oczekiwała, że Argiel będzie cały wieczór funkcjonował na tych kilku połówkach jabłka. Był mężczyzną i jak sam się przyznał, nie stronił od uciech. Czy dobrze postąpił tak otwarcie przyznając się do hulaszczego życia przed lady Arryn, miało się wkrótce okazać.
– Ofiarowujesz mi nawet swoją komnatę. Ach nie! Chciałbyś ją ze mną dzielić – włożyła mięsiwo do ust i zlizała cieknący po brodzie tłuszcz swym językiem, resztkę wycierając palcami drugiej dłoni. Cała ta rozmowa zabrnęła ociupinę za daleko i nawet błysk w oku Argiela kiedy mówił już o czymś innym nie był w stanie zatrzeć złego wrażenia, jakie pozostawił po sobie wcześniejszymi słowami. Jane zmieszała się wyraźnie. Ściągnęła brwi i skubnęła jeszcze tylko odrobinę mięsiwa. Odstawiła talerz na stół, wytarła dłonie oraz usta w śnieżnobiałą chustę i narzuciła ponownie na ramiona swój płaszcz, bowiem zaczynało się robić coraz chłodniej.
– Pomyśl o tym, że ona może osądzić Ciebie – wstała nagle od stołu, rzucając nań trzymaną w dłoniach chustę. Może chciała rozprostować kości, a może zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Atmosfera między nimi zaczynała się bowiem coraz bardziej zagęszczać, sprawiając, że Ptaszyna najzwyczajniej w świecie dusiła się. Odstąpiła więc kilka kroków, rozglądając się po dziedzińcu. Miała ochotę się przejść.
Rzecz jasna Jane nie była na tyle naiwna, aby sądzić, że wszyscy lordowie w Westeros hamują własny popęd i czekają na zaspokojenie swej chuci aż do ślubu. Czy opowiadali jednak o swych podbojach damom – nie była przekonana. Ta jego szczerość, psia krew.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 1:18 am

Argiel zaklął pod nosem. Czasem szczerość się nie opłacała. Ale skoro poszedł tak daleko z mówieniem o sobie, może potrzebny był całkowity emocjonalny ekshibicjonizm? Wstał i podszedł do Jane, stając obok niej.
- Pozwól więc, że opowiem ci swoją historię. - na pozwolenie jednak nie czekał. - Wychowywałem się w zamku rodu Vaith, u rodziny mojej matki. Zakochałem się pierwszy raz mając jakieś 16 lat w pokojówce, którą widywałem codziennie, cholera, była to świetna osoba, dużo lepsza niż ja, pewnie do dzisiaj tak jest - zresztą o to nie trudno. - w tym miejscu parsknął zgryźliwie, ale w jego głosie nie było już zadziorności i radości, raczej nostalgia. - I wiesz co? Czas, który udawało mi się z nią spędzić, był prawdopodobnie najciekawszym w moim życiu. Tylko, że w końcu ktoś z góry się dowiedział. Myślisz, że ludzie są dla miłości wyrozumiali? No więc nie. Zwolniono ją, jej rodzinie zapłacono i kazano wynieść się z Dorne.
Spojrzał na Jade, która wydawała mu się smutna. I to sprawiło mu przykrość.
- Najwidoczniej jednym z elementów mojego wychowania było to, że uczucia gówno, wybacz określenie, znaczą. Więc od tych uczuć się odciąłem na dobre siedem lat. Dlatego nie pociąga mnie władza, wysokie stanowiska i całe to szlacheckie życie. Nawet gdybym zmienił prawa, nie zmieniłbym mentalności ludzi.
Cholera, głos mu się zaczął łamać z tych wspominek. Dla Argiela mówienie o Ivette dalej było bolesne, może nie tak, jak martwy narzeczony Lady Arryn, ale też wpłynęło to na niego całkiem inaczej.
- Mogłem być zbyt szczery, ale taki jestem. Wojuję słowem, nie mieczem, piję wino, martwię się o młodszą siostrę, żeby nie trafiła na kogoś takiego jak ja i zawsze, ale to zawsze mówię co myślę i co uważam za prawdziwe. Teraz możesz mnie osądzać.
Spojrzał na Jane. Drżala, widać było, że jest jej zimno. Ściągnął swój sięgający kolan płaszcz i narzucił jej jako kolejną warstwę na ramiona, nie pytając nawet o pozwolenie. Dopiero teraz poczuł powiew zimnego wiatru, kiedy bezwiednie, zaciskając pięści, grzebał stopą w śniegu. Białym śniegu. Jeśli biały oznacza niewinność, to chyba dusza Argiela musiała być do szpiku czarna, ale kiedy w końcu opowiedział komuś historię swojego upodlenia poczuł się trochę lepiej. Tylko trochę, bo mogło go to sporo kosztować.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 1:24 am

Ślub na dziedzińcu, cóż za nowa moda...
Tego jednego nie potrafił zrozumieć, a dumał nad tym jakiś czas, wpatrując się bezmyślnie w dno swojego pustego pucharu. Odbijały się w nim wysoce zniekształcone mary jego własnego oblicza, które, chociaż do niczego niepodobne, z całą pewnością pozostawały w tej chwili o wiele lepszym widokiem niż to, jak wyglądał naprawdę – Aidan Stark nie prezentował się najlepiej, o nie. Niezdrowa bladość, nawet jak na tutejsze warunki, przekrwione białka szarych oczu, utkwione nazbyt długo w jednym punkcie; z łatwością można by odnieść wrażenie, że dziedzic Winterfell zapadł na jakąś chorobę albo dręczyły go szczególne zmartwienia, zżerające człowieka od środa.
Poranek był jedną wielką walką o przetrwanie. Po okupionej zaciskaniem zębów wygranej, z miejsca trafił w ręce golibrody, potem naciągnął siłą woli odświętne ubranie, lecz odmówił już zejścia na śniadanie. Ceremonia zaślubin w Bożym Gaju: przedłużające się oczekiwanie na ojca z Nihil pod ręką, wirujące w powietrzu ekscytacja i przygniatająca powaga, krótka mowa, ckliwe przysięgi – wszystko upłynęło mu pod znakiem nieustającego szumu w głowie. Tonął w morzu ludzi, głosów, bodźców, zimna, świateł. Przymykał oczy, udając wyjątkowe skupienie, podczas gdy faktycznie z trudem utrzymywał się na nogach. Co jak co, Stark umiał zachować twarz, za wszelką cenę. Nie zamierzał się poddać.
Część oficjalna dobiegła końca, na szczęście, i, dzięki Bogom, nie nawiedziły go podczas niej żadne wisielcze rozmyślania na temat ich, jego i Cailet, ożenku. Lubił wesela, ale przesycił się nimi ostatnio zanadto. Obserwował te wielkie przedstawienia z ziarnkiem goryczy w sercu. W istocie piękne słowa wypowiadane w tym dniu rzadko kiedy padały jeszcze kiedykolwiek później, nie mówiąc o ich faktycznej realizacji. Hipokryzja uwierała go jak kamień w bucie.
Kolejka do składania życzeń formowała się. Nie spieszył się, ignorując niezbyt przychylne spojrzenie ojca. Wiercił się w miejscu, to zastygał bez mrugnięcia powieki, w totalnym bezruchu. Oszczędny w wymyślaniu zaklęć dobrobytu dla Młodej Pary, Aidan w tempie ekspresowym oddalił się w kierunku ław, zupełnie zapominając o tym, że warto byłoby zaczekać na pannę Tyrell. Pierwszy toast jakoś przełknął, inaczej po prostu nie wypadało. Bogowie, jeszcze zostałby posądzony o brak entuzjazmu albo niezadowolenie z szykowanego ożenku; nic z tych rzeczy! Dopadł go zwyczajny, pospolity kac, kac morderca, a śmierć przecież nie wybierała. Wprawdzie zasłużył sobie na to sam. Zachowywał się gorzej niż małolat, który pierwszy raz dorwał się do wina, jednak wyrzucanie sobie czegokolwiek i związany z tym żal nie leżały ani trochę w jego naturze.
Witam szanownego Pana Brata.
Diryan! – Zawołał, nie ukrywając zaskoczenia. Na widok tak dawno niewidzianego brata szeroki uśmiech aż wprosił się na jego suche usta. W innych stanach umysłu z pewnością kontemplowałby to, jak wyrósł i zmężniał, tymczasem po prostu zajmowało go przemożne zadowolenie z jego powrotu. Miał nadzieję, że nie przyjechał do domu wyłącznie na czas wesela. Wstał i objął go w braterskim uścisku pełnym serdeczności. – Młody! Myślałem, że nie dasz rady – rzucił mu do ucha, wypuszczając go zaraz z objęć, ale za to nagradzając kuksańcem w bok.
Obiecałeś do mnie pisywać, i co? Nie powiem brzydko, ale jestem głęboko rozczarowany. Ta zniewaga krwi… Wina wymaga! – Podsunął mu zaraz puchar, mrugnąwszy porozumiewawczo okiem.
Znienacka tuż za Diryanem wyrosła rudowłosa postać. Na szczęście nie wnosiła pretensji na dzień dobry. Niczego nie dało się zarzucić jej nienagannym manierom. W głębi duszy skarcił się. Powinien był dotrzymywać Cailet towarzystwa podczas oficjalnych biesiad, święty obowiązek.
Czy motto Tyrellów brzmi „zawsze w porę”? – Zagadnął dosyć żartobliwie. Dzięki obecności drugiego Starka odzyskał, przynajmniej na moment, werwę. Odchrząknął prędko, wracając do oficjalnego tonu.– Poznaj Cailet Tyrell z dalekiego Wysogrodu, moją narzeczoną. Oto Diryan Stark – wskazał na młodzieńca obok – mój młodszy brat.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 12:12 pm


Zaszedł jej drogę, co w niewielkim stopniu spodobało się Jane. Ucieczka właśnie teraz nie była jednak najlepszym pomysłem. Kobieta czuła, że nie da się bowiem uciec od tego, co miało za chwilę nastąpić. Nie spodziewała się jednak takich zwierzeń ze strony Argiela. Pierwsze słowa rzecz jasna nie wywarły na lady Arryn żadnego wrażenia, lecz jasnowłosy szedł za ciosem i im dalej zagłębiał się we własną historię, tym więcej zdradzał w niej szczegółów, które nigdy nie powinny opuścić murów posiadłości jego matki. Ludzie to najgorsze z bestii stąpające po tym świecie. Szepnęła w myślach sama do siebie, odpowiadając na jego pytanie dotyczące ich wyrozumiałości. Szczęka Jane zaciskała się coraz mocniej, mięśnie na jej twarzy były napięte niczym struna, a ona sama wyglądała teraz jak piękny posąg. Z pozoru nie wyrażała sobą zbyt wielu emocji, lecz Argiel zdołał poznać ją na tyle, aby wiedzieć, że pod tą lodową kurtyną kotłuje się teraz setka myśli, swego rodzaju czułostek, emocji. Co prawda dzięki znajomości tej zapewne niechlubnej części historii lordowskiego potomka Jane mogła sobie poskładać wszystkie elementy układanki w całość, czuła jednak, że bez tej wiedzy wszystko byłoby o wiele prostsze. Argiel obarczając ją swoim sekretem chcąc nie chcąc naraził na szwank całą swoją rodzinę.
– Miłość. Jesteś pewien, że i ona kiedykolwiek kochała Cię, bo widziała w Tobie dobrego człowieka? Pomyślałeś kiedyś o tym, że może dla niej w przeciwieństwie do Ciebie liczyła się władza, status i te wszystkie zaszczyty, o których Ty nie myślałeś, ponieważ to było Twoją codziennością, czymś z czym stykałeś się dzień w dzień, czym byłeś przesiąknięty. A ona? Mogła tylko snuć piękne historie o damach, które spotykają swoich rycerzy. Nie myl miłości z chęcią zysku, bowiem niczym nie różnisz się wtedy od tych wszystkich możnowładców, którym tak wiele zarzucasz – lady Arryn nie wiedziała, jakie to uczucie kochać kogoś, pomijając oczywiście miłość, którą darzyła rodziców i rodzeństwo. Uważała, że pokojówka o której wspominał Argiel nie była wcale tym, kogo widział w niej młodziutki na tamte czasy chłopak. Może jej słowa były zbyt ostre, może osąd niesłuszny, lecz skoro Argiel podjął się tak szczerego wyznania, zapewne nie chciał słuchać zawoalowanych kłamstw, które miałyby na celu jedynie ukojenie jego duszy. Grali w otwarte karty, tu nie było miejsca na sentymenty.
– Nie chcę Cię osądzać Argielu – zaskoczył ją kolejny raz, ofiarowując swój własny płaszcz, którym okrył jej ramiona. Był to miły gest, na który odpowiedziała niewielkim uśmiechem. Ujęła go pod ramię, czując chłód, który przenikał teraz przez jego ciało razem z mroźnymi wiatrami Północy. Jane była wychowana pośród górskich szlaków, ale on, dziecko Południa mógł to przepłacić czymś więcej niźli niegroźnym katarem.
– Wiesz, że muszę Ci go oddać? Nie chcę mieć na sumieniu lordowskiego syna, nieważne które miejsce zajmuje w sukcesji – miała na myśli oczywiście płaszcz przesycony jego wonią.
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 12:27 pm

Pogrążony w tańcu, wsłuchany w melodyczny głos swojej kuzynki niemal nie zapomniał o tym, że jego przyszła małżonka znajduje się w komnatach nieopodal dziedzińca. Spoglądając na nieskazitelną urodę Dornijczynki nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jest to jedna z najciekawszych kobiet, które poznał.
Cóż by to było za życie, gdyby Adrienne dowiedziała się, że Aart jej nie kocha, a jedynie odgrywa gierkę, aby nie było jej przykro i nie czuła się samotna. Została sama na placu boju, który był tak wielki.
Nie mógł znieść myśli, że Aida coś przed nim ukrywa. W prawdzie doszły go słuchy o tym, że Deynowie byli w Casterly Rock zaraz po ich wyjeździe. Oni szukają miejsca zaczepienia, jakby uciekali przed czymś nieciekawym.
- Myślę, że lord Deyne jest bardzo łaskawy i jak mówisz troskliwy. Może nawet nie zdajesz sobie sprawy, że odwodzi cię od czegoś wielkiego i szuka dla ciebie miejsca bezpiecznego...- powiedział z uśmiechem na twarzy dalej lawirując między innymi parami w, musiał przyznać, bardzo dobrym tańcu. Dziewczyna prezentowała wysokie umiejętności, a może po prostu miała wrodzony talent i szybko złapała bakcyla.
- Myślę, że czegoś mi nie mówisz, a powiedzenie mi tego może przynieść wam jedynie korzyści. Jak wiesz stoję teraz na czele wojsk Zachodu, ponieważ mój dziad, mimo iż wygląda dobrze, nie czuje się już tak. Pamiętaj, że bramy mojego dziedzictwa są dla was zawsze otwarte. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziecie witani w naszych progach tylko życzliwie.
Nie chciał być wścibski, jednak także nie chciał, aby jego rodzina, mimo że niedawno odkryta, żyła w niepewności. Nikomu nie życzył takiego losu.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 12:41 pm

Kiedy kobieta chwyciła go pod ramię, poczuł nieco ulgi. Nie tylko dlatego, że go zrozumiała, ale kiedy stała bliżej, to ciepło jej ciała emanowało w jego stronę. A było to, biorąc pod uwagę to, że jego koszula była może i wspaniale, bordowo zabarwiona, ale przy tym lekka i nastawiona raczej na ciepło Dorne hulał w niej wiatr. A człowiek tak chudy jak Argiel marznie szybko, chociaż ten konkretny przypadek długo potrafił wytrzymać już z samym zimnem.
- Może było tak jak mówisz - zaczął, uśmiechając się smutno - Ale ja byłem w niej zakochany, a potem aż do... no cóż, bardzo długo nie czułem nawet podobnego zainteresowania żadną kobietą.
Zaczęli krążyć wokół dziedzińca, krocząc powoli, rytmicznie, chociaż kłóciło się to z szybką obecnie muzyką graną przez orkiestrę. Minęli zarówno szlachciankę, z którą wcześniej tańczył Argiel - jej skinienia głową teraz nawet nie zauważył - oraz grubego lorda, na którego skazana była przez chwilę Jane. Gdzieś w tłumie blondyn dostrzegł też swoją siostrę - bawiła się w najlepsze z jakimś mężczyzną, chyba trochę dla niej za starym, ale nic to, potem z nią o tym porozmawia.
- Może jestem Dornijczykiem, ale zimne wody rzeki Vaith sprawiły, że nawet jeśli szybko marznę, to długo zimno mogę wytrzymać. Więc spokojnie, zatrzymaj go. - mogła mu go oddać zarówno na koniec wesela jak i zatrzymać na stałe jako pamiątkę, ale tego nie mówił, pozwolił towarzyszce samej zinterpretować jego słowa.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 1:23 pm


Muzyka rozchodząca się po dziedzińcu wprawiała Jane w znacznie lepszy nastrój. Ona sama nie przepadała za grą na instrumentach, miała ku temu ewidentnie zbyt mało cierpliwości. Zawsze kiedy spod jej palców wydobywały się nieczyste dźwięki irytowała się i rzucała muzykowanie w kąt, z o wiele większą pasją oddając się polowaniom. Co dziwne w tej dziedzinie spokój i opanowanie towarzyszyło jej niemal od dziecka. Wielogodzinne podchody, przedłużające oczekiwanie na finał nigdy, ale to nigdy nie wyprowadzały jej z równowagi.
– Może tego nie czułeś, bo jak sam stwierdziłeś, odrzuciłeś na te wszystkie lata tę część własnego ja, która byłaby w stanie dostrzec w kobiecie coś więcej niźli… Sam zresztą wiesz – nie chciała na głos rozmawiać o przymiotach panien lekkich obyczajów, których to nigdy im nie brakowało. Była przekonana, że Argiel będzie wiedział, co ma na myśli.
Do słów na temat płaszcza nie odnosiła się więcej, chociaż czuła swego rodzaju skrępowanie, nosząc go mimo wszystko na swych barkach. Zapięła jednak klamrę, aby delikatna materia nie zsunęła się podczas chodzenia, czy tańczenia. Jej palce mocniej zacisnęły się wokół ramienia Algiera.
– Wspominałeś o swojej siostrze. Czy jest obecna na weselu? Chętnie poznam Twoją rodzinę – sama zaczęła szukać wzrokiem swojej młodszej siostry Elysabeth. Gdzie do czorta podziewa się ta dziewucha. Jane nie mogła jej nigdzie odnaleźć. Puściła ramię swego towarzysza, aby wdrapać się na niewielkie schodki, skąd miałaby lepszy widok. Nie udało jej się jednak odszukać siostry. Wychylenie z tłumu przyciągnęło do niej jednak grubego lorda. Nim się obejrzała ten zaprosił ją ponownie do tańca. Argiel mógł dostrzec jak Ptaszyna znika pośród wirujących par. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Pomocy.

Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 1:38 pm

Taniec był tym, co czyniło Lannistera nieco bardziej otwartym na innych ludzi. Jednak co za dużo, to nie zdrowo. Tyczyło to sie wszyskiego, nawet przebywania na wojnie... Zwłaszcza prebywania na wojnie, gdzie każda minuta może zbliżyć cię do odniesienia ran. Uwolnił Aidę z ramy tanecznej i chwycił za dłoń, aby odprowadzić ją do stolika.
- Wybacz, że tak szybko kończymy tę rozrywkę, jednak sprawy osobiste mnie wzywają. Mam nadzieję, że jak wrócę, odnajdę cię i będziemy kontynuowali naszą konwersację.- powiedział po czym ruszył przez środek 'parkietu' w stronę pałacu, musiał odnaleźć toaletę.
Przedzierając się między tłumami szlachetnie urodzonych ludzi, pogrążonych w tańcu dostrzegł, jedną, biedną ptaszynę, która męczyła sie z jakimś starym, otyłym knurem. Nie mógł pozwolić, aby ta szybko utraciła siły, w końcu to dopiero początek weselicha. Nie omieszkał też spojrzeć na jej twarz, która wyrażała niezadowolenie i prosiła o pomoc. Szybkim ruchem, jak lew czyhający na swoją ofiarę podszedł do pary i z uśmiechem na twarzy odbił Jane z rąk Lorda.
Teraz to razem ruszali sie w rytm muzyki.
- Mam nadzieję, że pomogłem. Jestem Aart Lannister.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 3:44 pm

Poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu, gdy zobaczył twarz swego najstarszego brata. Odwzajemnił uścisk, podczas którego Aidan zadał mu pytanie.
- Przez pewien czas sam tak myślałem... - mruknął, unosząc nieznacznie prawą brew ku górze.
Dopiero teraz spostrzegł, iż jego brat wyglądał co najmniej nie zdrowo. Nie zdążył jednak zadać pytania, co mu się stało, gdyż dostał do rąk puchar po brzegi wypełniony mocnym, północnym winem.
- Z wielką przyjemnością, bracie, ale wolałbym najpierw coś zjeść - mrugnął do niego porozumiewawczo. - Nie jadłem nic od samego rana, a chyba obaj wiemy, jak kończy się picie wina na pusty żołądek - uśmiechnął się i już chciał siadać do stołu, gdy dostał cios w ramię.
- Nie mów, że nie pisałem wcale. A jeśliś taki mądry, to może ciebie wyślemy na półtora roku do Smoczej Przystani na nauki dyplomatyczne? Wokół ciebie będzie pełno starych dziadów, przekazujących ci wiedzę niezbędną do pertraktowania, a pod drzwiami postawimy ci straż nocną, która będzie donosić o każdym zapaleniu świecy w twojej komnacie - westchnął i zaśmiał się, trochę z rozbawienia, trochę przez przymus.
- Spróbuj pisać do kogokolwiek ze stolicy częściej niż raz na kilka miesięcy. Pełno tam szpiegów. Przechwytują kruki, czytają korespondencję i ślą je dalej, jak gdyby nigdy nic. Podejrzewam, że połowa stolicy wie już o zamążpójściu Nihil - w tym momencie rzucił okiem na siostrę, siedzącą w centrum dziedzińca.
Nagle Diryan spostrzegł rudowłosą osóbkę, mijającą go i znajdującą się koło Aidana. Brat poczynił honory i przedstawił ich sobie. Ostatni wyraz jego wypowiedzi - narzeczona - sprawił, iż oczy jego młodszego brata zalśniły, a on sam obdarzył go spojrzeniem pod tytułem "gdy ta biesiada się skończy, opowiesz mi WSZYSTKO". Towarzyszył temu delikatny uśmieszek. Młody Stark nie powiedział jednak niczego nieodpowiedniego, jedynie skłonił się przed Cailet i rzekł:
- Witaj, pani. Prawdziwy zaszczyt to dla mnie móc poznać wybrankę mego brata.
Ładna, pomyślał. Nie powiedział tego jednak. Sam Aidan by się zapewne nie obraził, lecz Diryan nie wiedział, jak może odebrać to panna Tyrell. Prawdopodobieństwo tego, że się zawstydzi było równe temu, że się oburzy, a Starkowie nie potrzebowali spięć z rodem Wysogrodu. Zauważył jednak, że dziewczynie nie jest najcieplej - ludzie nieprzyzwyczajeni do warunków Północy nie potrafili dobrze ukrywać objawów marznięcia.
- Aidanie, dlaczego zasiadłeś tak daleko od ognia? - uśmiechnął się, nieco wrednawo, ale ciągle serdecznie do brata. - Nie widzisz, że twoja pani marznie? Jeśli będziesz nadal próbował przystosować ją do warunków północy, niedługo przyjdzie ci poślubić sopel lodu - tym razem obdarzył porozumiewawczym uśmiechem Cailet.
Powrót do góry Go down
Aida Dayne

Aida Dayne
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
48
Join date :
07/09/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 4:54 pm

Aida spojrzała w szczere, rozświetlone oczy.
- Nigdy nie ejstem pewna czy chodzi tu o moje bezpieczeństwo, czy o to, abym nie przeszkadzała dorosłym w prowadzeniu interesów. - zaśmiała się, nie powinno być jej do śmiechu jednak dziwnym trafem nie mogła powstrzymać się przed lekkim chichotem. Taniec wydawał jej się teraz łatwiejszy, najwidoczniej musiała się jedynie rozgrzać, o tak teraz dokładniej pamiętała wszystkie sztuczki jakich jej uczono podczas tańca.
Nie wątpię kuzynie, że byłbyś wspaniałym powiernikiem sekretów, jak i na pewno zaoferowałbyś mi i mojej rodzinie potrzebną pomoc, jednak wątpię jak moja matka zareagowałaby na wieść, że pijana rozpowiadam takie rzeczy. Najprawdopodobniej nie wróciłabym już do Dorne - zaśmiała się dźwięcznie. Kiedy muzyka się skończyła kuzyn przeprosił ją a dziewczyna dygnęła lekko. Zobaczyła jak Aart kradnie partnerkę jej bratu. Była ciekawa jak zareagował na to Argiel... Z tego co wcześniej widziała nsprawde był nią zainteresowany. Taniec był dość męczący dlatego udała się w stronę jej matki.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 4:56 pm

Argiel nie zdążył odpowiedzieć na zadane pytanie o siostrę, jego towarzyszka została porwana przez tego cholernego grubasa. Zaczął przebijać się w jej kierunku, nerwowo napinając palce u dłoni, jakby miał ochotę otyłemu wymierzyć cios prosto w twarz. Ale nim dotarł do Jane, ta została porwana przez poprzedniego partnera Aidy. Rozluźnił się trochę, chociaż odebranie mu roli wybawiciela było wyjątkowo nieuprzejme ze strony nie wiedzącego nawet, że to robi Lannistera. Blondyn chwycił dwa kielichy z winem, jeden dla siebie, drugi dla Lady Arryn, podszedł do powoli krążącej pary.
- Dziękuję, że wybawiłeś moją przyjaciółkę, jestem Argiel Dayne. - powiedział, lekko pochylając głowię, żeby okazać Aartowi szacunek - Ale wcześniej bawiłeś się z moją siostrą, więc uważaj sobie, przyjacielu. Może usiądziemy w trójkę? Lord Nadwaga się czai na Jane.
Wyciągnął kielich w kierunku Lady Arryn, a kiedy ta go wzięła, od służki przywołał jeszcze jeden i podał do Lannisterowi z powalającym uśmiechem. Jednak jego oczy, których Jane nie mogła w tej chwili zobaczyć, dawały do zrozumienia, że jest bardziej niż zainteresowany Ptaszyną.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 5:15 pm

Widząc nowe siły, które wstąpiły w Aidana, nie mogła się nie uśmiechnąć. Cieszyła się za każdym razem, widząc go zadowolonego. Wszystkie uczucia, którymi go darzyła, sprawiały, że odczuwała bardzo osobistą potrzebę obserwowania go szczęśliwym, a wręcz pokusę dawania mu szczęścia na własną rękę. Problem polegał na tym, że jeszcze nie miała mocy uszczęśliwiania go prozaicznymi rzeczami jak uśmiechy czy własna obecność, a na kwestie większe jeszcze nie nadszedł odpowiedni czas. Robiło jej się jednak cieplej na duszy, gdy widziała radość w jego oczach. Poza tym musiała przyznać, że miał naprawdę ładny uśmiech, który, pojawiając się na twarzy, rozświetlał jego oblicze, nadając mu znacznie bardziej przystępnego wyrazu.
- Nie, ale mogę pomyśleć, żeby uczynić je swoim własnym – odpowiedziała również żartobliwie, uśmiechając się delikatnie. Nie zamierzała zgłaszać jakichkolwiek pretensji, tupanie nogami i branie się pod boki w kapryśnych uniesieniach było całkowicie nie w jej stylu. Zresztą, była kobietą zaradną i, jak widać, poradziła sobie sama, bez jego eskorty przy swoim boku w każdej sekundzie trwania tego przyjęcia. - Nie będę jednak działać pochopnie, może do głowy wpadnie mi coś bardziej chwytliwego – dodała zaraz z lekką zadziornością, po czym spojrzała na młodszego z braci.
- Niemniejszy zaszczyt jest to dla mnie. Widzę, panie, że masz bardzo pozytywny wpływ na mojego narzeczonego, jeszcze kilkanaście minut temu był blady jak północne śniegi, podczas gdy teraz tryska życiową energią – zauważyła z niesłabnącą pogodą ducha, odpuszczając sobie prostowanie słowa „wybranka”, które nie było do końca oddającym rzeczywistość w tej konkretnej sytuacji. W końcu Aidan jej nie wybrał, ani nawet ona nie wybrała Aidana. Zostali wrzuceni w to całe małżeństwo i o ile dla niej było największą radością mieć takiego narzeczonego, bardzo możliwe, że on sam postawiony przed wolnym wyborem, wybrałby kogoś zupełnie innego. Nie zamierzała również narzekać na temperaturę panującą na dziedzińcu, ale jej ciało najwyraźniej mówiło samo za siebie. Musiała się lekko trząść, nie wspominając o bladości rumianych zazwyczaj policzków.
- Całe szczęście, że serce mam gorące – odparła i zaśmiała się cicho. - Chociaż nie przeczę, chętnie udałabym się w jakieś cieplejsze miejsce – zerknęła w kierunku Aidana, szukając u niego aprobaty bądź też dezaprobaty dla tego pomysłu. Jemu zapewne nie było szczególnie zimno, podczas gdy ona przemarzała na kość. Gdyby wiedziała, że przyjdzie im spędzać wesele na dziedzińcu, nie ubierałaby swojej pięknej, aczkolwiek lekkiej miętowej sukni. Zanim jednak otrzymała jakikolwiek znak z jego strony, kątem oka dostrzegła rąbek czerwonej, znanej jej już sukni.
- Lady Lannister – zagadnęła przechodzącą obok młodą kobietę, posyłając jej kolejny ze swoich uśmiechów. - Muszę pochwalić twój gust, masz naprawdę śliczną suknię – zauważyła również, że również suknia złotowłosej Lwicy nie należała do uszytych z najgrubszego materiału. Najwidoczniej obie przygotowywały się na nieco odmienne warunki.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 5:17 pm


Poczuła nieopisany ból, kiedy tęgi Lord Knur – jak okrzyknęła go w myślach (najwyraźniej nie tylko ona), nadepnął jej na stopę po raz wtóry przy tym żwawym tańcu, niemalże miażdżąc drobne paluszki lady Arryn. Jane robiła jednak dobrą minę do złej gry, starając się ukryć grymas bólu na swym licu. Niech się zamieni w żabę. Złorzeczyła w myślach.
Oblicze Argiela zniknęło jej sprzed oczu całkowicie, ale ratunek pojawił się, chociaż z zupełnie nieoczekiwanej strony. Odbicie Ptaszyny przez Lwa odbyło się tak szybko i tak sprawnie, że kobiecie wydawało się, że wymówione w myślach życzenie spełniło się, jednak miast żaby przed jej oczyma pojawił się złotowłosy mężczyzna o całkiem miłym uśmiechu. Gdy Aart przedstawił się, córze Doliny nie wypadało nie uczynić tego samego.
– Jane Arryn – słowa z jej ust przypominały nieco gruchanie gołąbka – Dziękuję za ratunek – oplotła jego łabędzią szyję ramionami, czując pod palcami miękki loki mężczyzny i w pewnym sensie uwiesiła się na Lwie, zaprzestając tańców.
– Moja stopa. Na Siedmiu, czuję się tak, jakby Olbrzym z dalekiej Północy osobiście pogruchotał mi palce – przymknęła powieki, a jej błękitne oczy zasłoniła kaskada ciemnych rzęs. Odpoczywała tylko chwilę, bowiem usłyszała znajomy głos. Słońce Dorne. I nie myliła się. Słowa Argiela były dość surowe, lecz przemawiała przez niego braterska troska, więc Jane nie mogła mu niczego zarzucić. Jej samej wydawało się, że podczas tego nieoczekiwanego tańca mignęła jej gdzieś przed oczyma siostra.
– Chętnie chwilę odpocznę w waszym towarzystwie, lecz nim to zrobię muszę odszukać Elysabeth, moją młodszą siostrzyczkę. Obiecałam panu ojcu, że się nią zaopiekuję – odebrała kielich z winem, ale nadal musiała wspierać się na ramieniu Lannistera. Chodzenie sprawiało jej zwyczajnie ból.
Powrót do góry Go down
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 8:12 pm

Nihil oczywiście musiała poświęcić swoją uwagę każdemu z chorążych, którzy znaleźli się na weselu, jak i szlachetnym gościom, przy czym nie odstępować na za długo Reinmara. Być może Aryana oraz Nadira lepiej radziłby sobie na jej miejscu, musiała więc ewentualne niedoskonałości nadrabiać uśmiechem, w duchu licząc, że chorąży nie będą jej wypominać jak niewiele minut zajęła im rozmowa z już Lady Arryn.
Kiedy Reinmara pochłonęła rozmowa z przybyszami z Doliny oraz podana dziczyzna, pozwoliła sobie na oddalenie się od centrum dziedzińca, z kielichem w ręku przechadzając się wśród gości. Oczywiście wypadało się zatrzymać, aby chociaż pozdrowić mijane persony, na dłużej jednak przy nikim nie przystanęła. Do czasu. Wypatrzyła w tłumie jedną z orlich kuzynek, zbliżyła się więc do Elyse, gestem oferując jej drugi kielich, aby chociaż umoczyła usta i napiła się z nią tak, jak nakazywała tradycja.
- Pani...
Przechyliła lekko głowę ku lewemu ramieniu, mając nadzieję, iż nie wyrywa Elysę od żadnej rozmowy bądź towarzystwa. Pobliskie ogniska przyjemnie ogrzewały.
- Jak bardzo różni się życia wśród chmur od tego znanego z północy?
Doceniała, że miała w kuzynkach Reinmara oparcie. Zawsze to milej mieć się do kogo życzliwego odezwać w zupełnie nowym miejscu niż polegać na samej sobie. Przywykła, że w Winterfell zawsze miała rodzinę, chciała więc mieć ją również w Orlim Gnieździe.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptyPią Lis 22, 2013 9:17 pm

Ślub, ślub i jeszcze raz ślub. Czyż to nie jest męczący czas dla wszystkich? Nie tylko dla samej pary młodej, ale również i dla gości, którzy mieli przy tym wszystkim wytrzymać. Niestety Henry nie widział w całym przedstawieniu nic ciekawego. Ot dwójka ludzi do siebie coś mówiła, bogowie ich połączyli i tyle z wydarzenia. Czy ślub był naprawdę czymś, co zapada w pamięć na długo? Szczerze mówiąc, Łosiowi one jakoś nigdy się nie podobały. Zwykła formalność, bez której równie dobrze dałoby się obejść. Chociaż czy z drugiej strony ślubów nie urządzano po to, żeby bękarty nie miały dostępu do władzy? To może być całkiem logiczny powód, jednak nadal wystarczyło ich zabić, zamiast zmuszać do tego wszystkiego dwójkę kochanków.
W końcu całe towarzystwo przeniosło się też na... dziedziniec. Henry z początku stał zdziwiony, bowiem myślał, że cała uroczystość odbędzie się w sali. Nie, żeby nie lubił świeżego powietrza, ale przecież kultura wymagała aby ugościć ludzi w najwygodniejszym miejscu w całym Winterfell. Bez obrazy, jednak dziedziniec do takich nie należał. Pomimo licznych ognisk nie dało się osiągnąć takiej temperatury, jaka panowałaby we wnętrzu zamku. Co więcej wszelakie tańce kategorycznie odpadały. Wszak jeśli cało się spoci na takim mrozie, to jakieś choróbsko gwarantowane. Właśnie dlatego Hornwood wstrzymał się z dawaniem prezentów. Najpierw musiał się napić wina. I to całego kielicha za jednym razem, żeby to wszystko jakoś przetrawić. Oczywiście zagryzanego najprzedniejszym mięsem Północy, żeby nie było. Dopiero później jego oczy wypatrzyły gwiazdę dzisiejszego spotkania - Nihil Stark. Co więcej stała ona przy jakiejś damie, jednak Łoś nie mógł dłużej zwlekać. W końcu byłoby to niegrzeczne z jego strony, a na pewno już o wiele bardziej, niż przerywanie w rozmowie.
- Przepraszam, że przeszkadzam Paniom w rozmowie. - zaczął, kłaniając się delikatnie. Zaraz za nim szła dwójka zwyczajnych służących, niosących pakunki - Gratuluję tak wspaniałego męża, Pani. Mam dla Ciebie prezent z okazji zaślubin. Oto skóry z łosi, które zagwarantują Ci ciepło, kiedy Twój wybranek będzie wojował. Mam nadzieję, że w Orlim Gnieździe rownież się przydadzą. - powiedział, cały czas delikatnie się kłaniając. W końcu Nihil pochodziła z rodu zwierzchniego, więc musiał okazać jej należyty szacunek.
Tymczasem zaufany przyjaciel Henryego udał się do Reinmara. Niestety młody dziedzic Hornwood nie mógł znajdować się w dwóch miejscach na raz, a pech chciał, że para się już rozdzieliła. Właśnie dlatego do człowieka z Doliny podszedł mężczyzna, który miał na karku już czterdzieści dni imienia i widoczną siwiznę na swojej głowie.
- Ser Arryn? Przysyła mnie mój Pan i przyjaciel, Henry Hornwood. Pragnie przeprosić, że nie stawił się tutaj osobiście, jednak aktualnie wręcza prezent pańskiej małżonce. To jest za to podarek od niego. - powiedział, wystawiając w stronę Reinmara pakunek. Co w nim było? Oręż. Oręż, który ma symbolizować sam ród z Doliny. Miecz, którego najważniejsza była rękojeść, bo przedstawiała skrzydła samego ptaka. Oczywiste nawiązanie do herbu Arrynów. Warto dodać, że był on wykuty przez najlepszego kowala z Hornwood. A co do sługi, ten z pokłonem odsunął się od samego Reinmara, aby zaraz wmieszać się w tłum.
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 12:22 am

Taniec choć krótki był na prawdę przyjemny. Musiał przyznać, że posiadanie odpowiedniego partnera do tańca, zawsze będzie tylko sprzyjał. Tak było z Aidą, również w tym momencie Jane wydawała się być obiecująca. Jane Arryn, ta rodzina ma na prawdę bardzo piękne córy. Ptaszyna wydawała się być delikatną osobą, jednak spojrzenie jej oczu mogło być mylne, z powodu bólu, o który przyprawił ją wielki Lord nie wiadomo skąd.
Ujął kobietę za biodra i wspomógł swoją siłą, aby odciążyć obolałą nogę. I właśnie wtedy do gry ponownie wkroczył kuzyn Dayne. Dziwnie się czuł, gdy ktoś przerywał mu taniec, w tak nietaktownym stylu. Może chodziło mu o troskę, jednak dziewczyna z Doliny nie była jego własnością i mogła pląsać z kim chciała. Spojrzał na niego poważnym wzrokiem. Najwidoczniej nie wiedział z kim ma do czynienia.
- Bardzo miło mi cię poznać kuzynie. Aart Lannister. - powiedział dźwięcznym głosem. Musiał mówić dość głośno, aby rozmówca usłyszał w ogóle co do niego mówi w takim gwarze.
Spojrzał na Arrynównę. Myślę, że odrobina wina ci nie zaszkodzi, o pani.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci moje towarzystwo?- spoglądał w jej oczy.
- Jeśli tego pragniesz, to moge pomóc znaleźć ci siostrę.- dodał.
- A jeśli chodzi o Aidę- zwrócił się w stronę Agriela. - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, iż chciałem zatańczyć z kuzynką...
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 1:05 am

- Jak długo był to tylko taniec, to jak najbardziej mi to nie przeszkadza! - zawołał radośnie, uśmiechając się szeroko. Wyglądało to... autentycznie, gdyby nie te na powrót spokojne, zimne oczy - widać kiedy Argiel nie rozmawiał z Jane fiolet ciemniał, bo nie miał powodu by błyszczeć. Słońce Dorne przesłoniły chmury.
Dopiero teraz, kiedy blondyn zaczął bardzo głośno mówić można było usłyszeć, jak jego głos naprawdę brzmi - wcześniej zagłuszała go orkiestra, ale kiedy znowu podnieśli poziom muzyki, to i on musiał zacząć wykorzystywać pełnię możliwości. Kiedy słowa wypływały z ust wysokiego Dayne'a, zauważało się dwie rzeczy - po pierwsze, niesamowicie był on głęboki. Nie jakiś bardzo niski, ale miękko akcentował zgłoski, lekko wyciągał do góry przy końcówkach zdań, przy tym pewność siebie była widoczna. Drugą rzeczą jest to, że to głos chropowaty, w przeciwieństwie do dźwięcznego stylu wypowiadania się Lwa. Argiel zdarł swoje struny głosowe gorącem, suchością, winem i zimną wodą rzeki Vaith, więc nadawało to pewnej powagi temu mężczyźnie o niestabilnej postawie.
- Współczuję nogi. - powiedział, odwracając się do Jane i niezbyt zwracając uwagę na Lannistera. Ślepia miał teraz szczerze zmartwione. - Jeśli będzie trzeba, to z Lordem Nadwagą porozmawiam na ten temat na osobności.
Kiedy to mówił, nie miał świadomości, że w widoczny sposób znowu zaczął napinać palce u dłoni - dziwny to tik nerwowy, ale Dayne nie kontrolował go, chociaż możnaby uznać to za słaby punkt. Na szczęście Aart dopiero go poznał, jeśli już ktoś miałby sie zorientować, co oznaczają ruchy palców, byłaby to Ptaszyna. Nagle patrzące na Jane oczy ozdobił znowu smutek, może też trochę rozczarowania.
- Zaoferowałbym dodatkowo swoją pomoc, Lady Arryn - uśmiechnął się odrobinkę sztucznie, żeby dziewczyna wiedziała, jak się czuje - Ale widzę, że nie jest potrzebna, więc nie będę się narzucał. Ale pamiętaj, gdzie jest najlepsze wino.
Wiedział, że Jane wyczyta z jego twarzy to, co naprawdę myślał. A czuł, jakby im przerwano, co mu bardzo nie odpowiadało. Zresztą, nie ukrywał tego jakoś szczególnie, zwłaszcza, że z Lannistera biło coś bardzo nieprzyjemnego. Na pewno męskiego honoru krzty w nim nie było, bo prawdziwy mężczyzna nie przerywa prób podbicia kobiecego serca komuś innemu. Przeklęty lew.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 1:34 am

Mam nadzieję, że mimo tego nie okaże się nader oziębła – mruknął cicho komentarz przeznaczony wyłącznie dla brata, co w zgiełku biesiady nie było żadną trudnością. Przywołał gestem zarządcę. Mężczyzna skinął naprzód głową, aby teraz z uwagą wysłuchać danego mu polecenia.
Każ nakryć stół w Gościńcu. Dla mnie, dla panny Tyrell i dla każdego, kto zechce się do nas przyłączyć – zwrócił się do niego stanowczym tonem. Budynek znajdował się tuż za ich plecami, była to wysoka konstrukcja z kamienia. Jego okna wychodziły z jednej strony na dziedziniec, a z drugiej na stare drzewa strażnicze, graby i dęby rosnące od tysięcy lat w Bożym Gaju. Gościniec pod swoim dachem krył również Wielką Salę, jednak nakaz zastawienia któregoś z tamtejszych stołów poczytywałby jako zbyt dużą zuchwałość. I tak opuszczał feralną biesiadę na dziedzińcu, pozornie mając na względzie absolutnie priorytetowe dobro rudowłosej trzpiotki z Reach, nie przyzwyczajonej do mrozów zimowego kraju. Postanowił odgrywać rolę opiekuńczego kochasia. Kolejnej godziny spędzonej na dziedzińcu by nie zdzierżył. Kac nie dawał za wygraną. Wolał mierzyć się z nim w ciepłym zaciszu komnat.
Niech nie zabraknie strawy i dzbanów z winem... I naparu z ziół – dodał po chwili zawahania.
– Tak, paniczu – odpowiedział prędko. Widząc posiniałe wargi dziewczyny, podobna decyzja zdawała się nie dziwić go wcale. Edwyn był to słusznej budowy mąż, dosyć niski w dodatku, bo kiedy stał obok, okazał się tylko niewiele wyższy od Cailet. Wyhaftowane starannie błękitne koło, herb domu Poole, odznaczało się wyraźnie na odświętnym szarym kaftanie, który, jak każdy porządny mieszkaniec Winterfell, przyodział specjalnie z okazji ślubu. W młodości jednak należał on do najlepszych wojowników Północy; jego twarz rozdzierała na pół wyjątkowo szpetna blizna-pamiątka po starciach z dzikimi.
– Czy poinformować...
Wypadałoby chyba – przerwał mu od razu, uśmiechając się do niego porozumiewawczo. Ze starym Poole rozumieli się bez słów. – Jakby ktoś w ogóle nas szukał, w co wątpię – rzucił ze wzruszeniem ramion, bo któż tak naprawdę mógł go oczekiwać? Raczej nie nowożeńcy. Nihil, inna niż ją zapamiętał, udawała, że jej starszy brat nie istnieje, z kolei zaś świeżo upieczony małżonek siostry, Reinmar Arryn, nie wydawał się być specjalnie skorym do zacieśniania więzów z nową rodziną. Mąż z Doliny nie pojawił się na uczcie powitalnej, na co Aidan po cichu liczył. Przez ten cały czas nie zdołali nawet zamienić ani jednego słowa. Widocznie nie uważał go za godnego partnera do rozmów. Nie zamierzał się więcej naprzykrzać. Wspominał przez chwilę czasy, gdy jako jedyni byli przychylni władcom Orlego Gniazda; w Królewskiej Przystani, z polecenia ojca, młody Stark obmawiał detale zaręczyn z lady Lyrą. Nie było wtedy na Północy Lorda ani możnego, który nie wyrażałby zdumienia decyzją Namiestnika o oddaniu właśnie Reinmarowi ręki najmłodszej z córek. Mezalians! Biedni, nic nieznaczący Arrynowie!
Stare dzieje.
– Lord Stark po pierwszym toaście miał zamienić słowo z lady Dayne ze Starfall – poinformował go na odchodnym Edwyn, po czym wycofał się w stronę gościńca, zabierając ze sobą kilku ze służby. Dayne z dalekiego Dorne, tutaj, w Winterfell?
Wymienił zaintrygowane spojrzenie z bratem.
Zechcesz dołączyć do nas, Diryanie? – Spytał, ale już wzrokiem pośród tłumu wyglądał drogiej Aryany. Ciekawe, czy wiedziała o powrocie brata? Zamiast ciemnowłosej postaci, z miejsca przykuła jego uwagę delikatnej urody złotowłosa dama w bordowej sukni. Maureen, córka Delii, siostra Willema, jeśli dobrze pamiętał. Lannisterowie z Casterly Rock przybyli tu na zaproszenie Arryna. Ograniczył się zatem do grzecznościowego skinięcia, przeszywając ją chłodnym spojrzeniem szarych tęczówek.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 1:57 am

- Cóż - rzekł do młodej lady Tyrell - ogromny to dla mnie komplement, że mój brat tak bardzo cieszy się z mego powrotu.
Na słowa Cailet zmarszczył nieznacznie brwi.
- Rzeczywiście. Miałem cię o to spytać, bracie. Chorujesz? - niby w jego głosie można było wyczytać troskę, ale Aidan mógł się domyślić, że Diryan wie, że nie o chorobę chodzi. Każdy młodzieniec, który już raz zasmakował alkoholu był w stanie rozpoznać objawy jego nadmiaru w ciele człowieka. W tym momencie narzeczona Starka rzekła coś o ciepłocie serca. Chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Och, Aidanie, jakiż z ciebie szczęściarz... Zdążył już polubić przyszłą małżonkę brata. Jak na razie cieszyła go perspektywa, że mają stać się rodziną.
Aidan tymczasem kazał przygotować stół w gościńcu; Diryan uniósł lekko brew.
- Módl się, żeby nie poczytano tego jako brak manier, inaczej marny będzie twój los - rozszerzył usta w szerokim uśmiechu. - No, a wtedy może będziesz potrzebował pomocy, aby załagodzić spór między zwaśnionymi rodami. Może półtora roku nauki nie pójdzie w las i będę mógł przystąpić do egzaminu praktycznego? - poklepał brata przyjaźnie po ramieniu, po czym przyjął znów bardziej oficjalny ton.
- Jeśli tylko lady Cailet się zgodzi - tu zwrócił się do kobiety - rad byłbym wam towarzyszyć.
Powrót do góry Go down
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 7:36 am

Mistrz Gry

Sługa, do którego zwracał się Aidan nie śmiał przerywać, aczkolwiek kiedy dziedzic skończył mówić, ten pośpiesznie dodał.
- Od godziny rozpalono ogniska w Wielkiej Sali, nakryto także stół, podając przede wszystkim wypieki oraz własnie rozkorkowywane są butle, które osobiście wybrał Lord Stark. Z polecenia Lorda i Lady Nihil tam mieli udać się goście, kiedy tutejsze mrozy dadzą o sobie znać. Radzę iść tam już teraz, mód Lordzie, gdyż w ogrzanych murach Twa Pani szybciej nabierze rumieńców.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 11:35 am

Dłonie Lannistera spoczywające teraz na jej biodrach mimo tego, że znalazły się tam nie bez powodu, stanowiły dla Jane dziwny balast. Z jakiegoś powodu pozycja, w której znajdowała się obecnie razem z Lwem, była dla niej bardzo intymna. Córa Doliny czuła przyjemne ciepło dłoni Aarta rozchodzące się w kierunku lędźwi, a pod opuszkami palców, które kurczowo zaciskała na jego ramieniu zarys twardych mięśni. Ptaszyna zerknęła na Argiela lekko zadzierając głowę ku górze, jakby szukając w jego oczach zrozumienia dla tej sytuacji. Wszystko nagle zaczęło dziać się tak szybko, wymykać spod jej kontroli. Niewinna gra, którą do tej pory prowadziła z przybyszem Dorne obierała coraz to niebezpieczniejszy tor. Młodzieniec nie wydawał się zadowolony z obrotu sytuacji, a lady Arryn jak on sam słusznie zresztą sądził, zauważyła to. Spiął się. Czy i ona zachowywałaby się podobnie, gdyby jakaś dama rzuciłaby się teraz w jego ramiona, a on niczym rycerz z opiewanych pieśni robiłby wszystko, aby tylko zapewnić jej komfort i wygodę? Jane nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Bywała zazdrosna w swym życiu, lecz były to sytuacje tak błahe, że nie warto ich nawet przytaczać.
– Obecność Lannisterów nie jest mi zawadą, bynajmniej – zwróciła się do Lwa, chociaż celowo nie użyła jego imienia. Słowa te nacechowane były życzliwością w stosunku do całego rodu, bez wyróżniania kogokolwiek. Może i Aart dostrzegł w Jane kogoś kruchego i delikatnego, wychowana w Dolinie dziewczyna była jednak zgoła inna. Jeśli pragnął zaskarbić sobie nieco więcej sympatii niebieskookiej, musiał z pewnością poświecić jej nieco więcej czasu, uwagi. Wykazać się.
– Argielu, Twoja obecność będzie mi naprawdę miłą – położyła swoją dłoń na torsie wysokiego męża i delikatnym ruchem palców wygładzała i tak perfekcyjnie gładką materię, z której zrobiono jego koszulę. Sytuacja, w której postawili ją obaj mężczyźni była bardzo niezręczna. Jane nie chciała wybierać między nimi, bo jaki tak naprawdę miałoby to sens? Urażona duma z czasem potrafi przeobrazić się w coś znacznie gorszego.
– Kiedy już wspólnie odszukamy moją siostrę, jestem przekonana, że towarzystwa starczy dla każdego – to było chyba najlepsze wyjście. Rozdzielić siostry Arryn między dwóch młodzieńców, aby lew był syty i ostrze całe. Elysabeth była niezwykle urodziwą damą i Jane była przekonana, że zauroczy ich obojgu. Kto wie, może to właśnie ona znajdzie na weselu swego przyszłego małżonka.
Powrót do góry Go down
Aart Lannister

Aart Lannister
Nie żyje
Skąd :
Casterly Rock
Liczba postów :
192
Join date :
28/05/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 2:57 pm

Czuł się jak w jakiejś pogmatwanej grze między Jane, a Agrielem. A może między nim a sobą, jednak nie widział powodu, aby taka gra się toczyła. Chciał jedynie pomóc Arrynównie, z której rodem pozostawał w bardzo dobrych kontaktach. Dochodząc jednak do wniosku, nasz mąż rodem z Południa nie umiał przegrywać, albo robił dobrą minę, do złej postaci rzeczy. Najwidoczniej starał się zwrócić uwagę lady Jane, na jago udawane zadowolenia, a tak na prawdę starał się rozpalić ogień, który swoim ciepłem zagna biedną ptaszynę w kozi róg i wtedy mógłby się nią zająć.
Zwrócił się ku Jane z obolałą stopą.
- Jeśli wolisz towarzystwo mojego kuzyna, nie będę miał ci tego za złe. Najwidoczniej podoba mu się twoja osoba, bo zachowuje się jak szczenię, któremu zabrano kość...- szepnął do ucha swojej rozmówczyni. Dalej podtrzymywał ją, starał się to robić jak najdelikatniej. Nie chciał jej obmacywać, nie to było jego celem,tak samo jak nie było jego celem zranienie uczuć Agriela. W zamyśle było tylko uratowanie dziewczyny z rąk starego, grubego Lorda. Nie zwrócił uwagi czy ona też pała do niego sympatią. W sumie to go nie obchodziło.
Powrót do góry Go down
Jane Arryn

Jane Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
105
Join date :
17/11/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 6:13 pm



Szeptanie w towarzystwie osób trzecich uważała za wielce nietaktowne, o ile jednak byłaby w stanie przymknąć oko na tego rodzaju zachowanie Lannistera, o tyle treść szeptanych słów wielce ją rozczarowała. Jane nie przypominała sobie bowiem, aby była z Aartem w tak zażyłych stosunkach, by ten miał prawo zwracać się do niej w taki sposób. Porównywanie Argiela – bądź co bądź lordowskiego syna do zwykłego zwierzęcia samo w sobie było nie na miejscu. Aart mógł w ten sposób żartować z wojskiem, ale na Siedmiu nie z wysoko urodzoną kobietą. Jane dała mu wyraźnie do zrozumienia, że w ten sposób tylko pogorszył sytuację. Zimne oczy Ptaszyny taksowały go przez chwilę, po czym przenosiły się z jednego na drugiego mężczyznę.
– Gdybyście nie myśleli tylko o sobie drodzy panowie, już dawno odszukalibyśmy moją siostrę, a ja mogłabym wreszcie spocząć. Najwyraźniej jednak wasza duma więcej znaczy dla was niźli prośba damy. Pozwólcie zatem, że ułatwię wam ten absurdalny spór i grzecznie oddalę się w stronę innych gości. Nie kłopoczcie się, aby mi towarzyszyć – po tych przepełnionych dystansem słowach Jane wyswobodziła się z objęć Lannistera, oddała Argielowi puchar z winem, uniosła delikatnie poły swej sukni i lekko utykając na prawą nogę skierowała się w uprzednio zajmowane miejsce tuż po prawicy Reinmara. Gorzej niż z dziećmi.
Powrót do góry Go down
Argiel Dayne

Argiel Dayne
Nie żyje
http://htttp://www.moj-tartak.blogspot.com
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
151
Join date :
28/10/2013

Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 EmptySob Lis 23, 2013 6:33 pm

Kiedy Lannister zaczął szeptać do ucha Jane, Argiel uniósł brwi zdziwiony, jednak reakcja damy przywołała na jego twarzy cyniczny uśmiech. Nie pykło, kuzynie, co? - zaśmiał się w myślach, powstrzymując jednak jakikolwiek przejaw rozbawienia od pojawienia ię na twarzy. Szybko jednak nowa miłość Argiela oddaliła się, zostawiając go z kuzynem, którego niezbyt polubił i dwoma kielichami wina.
- I co ja mam z tym zrobić niby? - spytał patrząc zdziwiony to na Aarta, to na kielichy, jednak po sekundzie duszkiem opróżnił oba, nie mrugając nawet. - A, no tak.
Zaśmiał się, oddał jednej ze służej oba puste kielichy, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł za Ptaszyną szybkim krokiem. Kiedy znalazł się tuż za nią... Niespodziewanie wziął ją na ręce!
- Droga Lady Arryn, kilka spraw. - powiedział radośnie, uśmiechając się do dziewczyny - Nie możesz tu być bez męskiego towarzystwa, Lord Nadwaga może czychać pomiędzy ludźmi... lub pod stołem. Po drugie, nie możesz narażać się na kolejne pogorszenie kontuzji nogi, a nasza różnica wzrostu uniemożliwia mi bycie wygodnym oparciem dla ciebie. I w końcu, po trzecie, nie mogę pozwolić, by dama w moim płaszczu narażona była na jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu, to byłby dyshonor największy z możliwych! Nakazuj więc, Jane, gdzie poszukiwać twej siostry?
Oczy skrzyły się blondynowi śmiechem, ale trzymał dziewczynę mocno, nie pozwalając jej osunąć się na ziemię. Ich gra przybrała teraz inną formę, nie była to już wojna ostrego języka, raczej przesunęła się na walkę śmiechu i wygłupów, zwyczajnej dobrej zabawy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Dziedziniec - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-