a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Dziedziniec - Page 7



 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyWto Paź 15, 2013 4:28 pm

First topic message reminder :

***
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPią Paź 24, 2014 9:34 pm

Aidan
Pojawił się, tak długo wyczekiwany, tak długo nieobecny. Widząc brata, Nadira lekko się poruszyła i przygryzła wargę. Chciała coś powiedzieć na głos, ale powstrzymała się. Jej myśli pozostały wyłącznie jej własnością. Jeszcze zapeszysz. A co to miało do rzeczy? Nieważne, co myślała czy robiła. Północ była przeklęta.
Dopiero kiedy Stark znalazł się obok, uwierzyła tak naprawdę, że jest obok. Objął rodzeństwo, a Nad po prostu wtuliła się w niego i zaczęła szlochać. Nie powiedziała przy tym ani słowa. Chociaż od kilku dni żadna łza nie spłynęła z jej oczu, teraz było ich zbyt wiele. Chociaż trzymała w ręku chusteczkę, nie użyła jej, pozwalając słonym kroplom wnikać w materiał odzienia brata. Uczepiła się kurczowo jego ramienia, bojąc się, że i on zaraz zniknie.
Diryan przyzwyczaił się do tego, że Nad nie była sobą. On też musiał ją przytulić, lub w gorszym wypadku, podtrzymywać, by nie upadła. Garnęła się do tych, którzy zostali. I tyle. Na więcej nie było jej stać w tej chwili.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptySob Paź 25, 2014 12:25 am

Nieprzyjemny świst powietrza wciąganego niemalże przez zęby doszedł do uszu rodzeństwa; na kilka długich sekund Aidan zastygł bez ruchu, starając się równocześnie reagować dalej w sposób szalenie przyzwoity - na nich, potomkach Lorda Namiestnika, skupiała się bowiem baczna uwaga wszystkich par oczu ludzi zgromadzonych na dziedzińcu cichego jak grób Winterfell.
- Siostro - rzekł nazbyt szorstko, aż własny ton potrafił wprawić go w zakłopotanie nie mniejsze niż to wywołane przez kobiece łzy, na które tradycyjnie już reagował zupełnie niezręcznie. Nadira przylgnęła do niego ufnie i z niewiadomego (jeszcze...) powodu wciąż moczyła słonymi łzami materiał jego kaftana wyglądającego spomiędzy fałdów futrzanego okrycia. Zdecydował się wnet opuścić rękę, którą obejmował ją ciasno wokół wąskich, nawet mimo grubej peleryny, kobiecych ramion. Na zesztywniałej od ciągłego trzymania cugli dłoni podniósł podbródek dziewczyny tak, by móc ujrzeć jej mokre policzki oraz poprzyklejane do nich kruczoczarne pukle.
- Jesteś Nadira Stark - w tych trzech słowach wypowiedzianych półgłosem wybrzmiała siła, o którą sam siebie nie posądzał; tkwił w nim przecież jednaki rodzaj smutku, tylko, że nie potrafił wyrazić go ani łzami, ani krzykiem, ani też poprzez żadną ze znanych mu dróg ujścia. Ten smutek, zresztą, wcale nie chciał zostać wyrażony, nazwany, wytłumaczony, on po prostu gdzieś tam b y ł, podobny bliznom na kolanach - pamiątkom z dzieciństwa, o których prędko zapomina się, albo raczej; z którymi uczy się żyć, ponieważ nie można nauczyć się chodzić wpierw nie upadając po drodze setki bolesnych razy.  Czy można przyzwyczaić się do goryczy? Czy można oswoić śmierć?
- I pamiętaj, że nic nie jest warte twoich łez - począł niezdarnie odklejać kosmyk po kosmyku z twarzy Nadiry - a to, co jest, wcale ich nie potrzebuje - zakończył, bezwstydnie mądrząc się i uśmiechając tak, jak to tylko potrafią ludzie starzy znający wszystkie zagadki świata. Być może szczerze kochała Terryna Mormonta, on zaś nie czuł do Cailet Tyrell nic poza krótkotrwałą żądzą. Faktem jest, że w obecności rodziny oraz Bogów poprzysiągł jej wierność, lojalność, szacunek. Mógł teraz odetchnąć z ulgą, ponieważ przysięgi swej dotrzymał, i dotrzymywałby, jeśliby musiał. Od tego należałoby zacząć wywodzić całą tę historię - nigdy nie przysięgał nikomu żadnej ordynarnej miłości, o nie, Aidan Stark szczerze wątpił w to, że w ogóle jest zdolny, ażeby obdarzyć uczuciem kogokolwiek. Istniała słuszna miłość - do członków rodziny, przyjaciół - wiecznie przeciwstawiana miłości do kobiety, psychicznej i fizycznej; ta nie wyżywi cię, nie obroni twoich ludzi, nie jest trwała. Miłość to słabość, to niewyobrażalna broń, której lepiej nie dawać jej do ręki, zwłaszcza naiwnym trzpiotkom z dalekich krain.
Słowa młodszego z braci bliźniaków skwitował jedynie uniesieniem brwi, nie dowierzał. Jeden z kącików ust Aidana powędrował nieznacznie w górę, wyginając tym samym wargi w kpiącym półuśmiechu, dalekim od tego, co zafundował zrozpaczonej siostrze.
- Czyż nie jesteśmy na cholernej Północy, Diryanie? - Kobiety wymagały jednak innego podejścia. - Oczywiście, że jest zimno, do stu Innych! Chłód nigdy mi nie przeszkadzał. - Pokręcił głową. Pełne boleści zachowanie rodzeństwa ciążyło mu dotkliwie, znów, na złość wszystkim bladym licom dookoła, naszła go ochota na niepoprawne rozładowanie atmosfery. Ostatnio łatwo ulegał impulsom. - Co z tobą, bracie, zaprzyjaźniłeś się zanadto ze szczającym na róże południowcami? - Nie czekał jednak na jego odpowiedź, choć nadal mierzył go spojrzeniem spod przymrużonych powiek, odsunąwszy wcześniej Nadirę. Dosyć tej retardacji, dosyć pajacowania; najstarszy syn Brandona potrafił spoważnieć w mgnieniu oka. - Ech, mówcież i miejmy to za sobą.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyNie Paź 26, 2014 7:18 pm

Uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. Nie mógł patrzeć na Nadirę, szukającej ukojenia w ramionach starszego brata. Jej szloch zdawał się wbijać zakrzywione, dornijskie sztylety wprost w jego serce, brzuch i klatkę piersiową. Zamknął oczy, aby stłumić w swoim umyśle płacz kobiety, jednak pod powiekami od razu pojawiły mu się sceny z pogrzebu Loarhisa, matki, w końcu Aryany. Tego wszystkiego było po prostu zbyt wiele. Diryan miał już serdecznie dosyć otaczającej go śmierci i cierpienia. Miał ochotę rozpłakać się. Dać boleści upłynąć z jego serca razem ze łzami. Nie wypadało mu jednak. Był synem Lorda Starka, namiestnika Winterfell. Obserwowali go właśnie dworzanie, przyboczni Aidana i mieszkańcy Serca Zimy. Po prostu nie mógł okazać słabości w chwili, kiedy pozycja Starków na Północy zaczęła się chwiać. Niejednokrotnie bowiem słyszał spekulacje przekupniów, jakoby ród Namiestników miał czymś podpaść Starym Bogom, którzy teraz tak okrutnie go karzą.
Diryan intensywnie myślał, cóż też mogło nie spodobać się przodkom. W głowie miał jednak pustkę, choć skronie poczęły mu już pulsować.
Twarz pociemniała mu jeszcze bardziej, kiedy Aidan próbował rozładować atmosferę. To nie był czas ani miejsce na takie żarty. Wyjący o Świcie wyprostował się jeszcze bardziej i uniósł wyżej podbródek. Czarne futra żałobne, twarz ściągnięta cierpieniem i mrozem, przenikliwe, lodowate spojrzenie modrych oczu - wszystko to przydawało mu tylko godności, szlachetnego wyglądu. Prezentował się teraz jak prawdziwy Stark, jeden ze spadkobierców królów i książąt Północy.
- Ale mnie i twojej siostrze przeszkadza - głos nie należał już do Diryana. Wydobył się on z najgłębszych meandrów jego ciała. Ton był chłodny, niczym stal i nieznoszący sprzeciwu. Różnica wieku i pozycja w rodzie nie miała teraz znaczenia. Wyjący o Świcie nie mówił w chwili obecnej do Dziedzica Winterfell, tylko do swojego rodzonego brata, który zachowywał się jak słoń w składzie porcelany.
Wskazał podbródkiem wrota prowadzące do siedziby Starków i sam skierował się ku nim. Szedł szybko, nie czekając na pozostałych. Wkrótce Nadira podążyła za nim, a zraz cała świta. Aidan miał wybór - albo iść z nimi, albo marznąc samemu.

zt.
-wszyscy
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyWto Kwi 07, 2015 12:22 pm

/?

Nadira potrzebowała czasu, w którym odpocznie, przemyśli wiele spraw i przede wszystkim dojdzie do siebie. Po załamaniu jakie przeżyła, długo wydawało się, że córa Starków nie dojdzie do siebie i przegra walkę ze słabościami duszy. Jednak pobyt w jednym z przyjaznych domów swoich sojuszników i chorążych sprawił, iż udało się jeszcze dziewczynę uratować, a zmiana otoczenia wyszła jej na dobre.
Nie spieszyła się z powrotem. Wiedziała, że nie będzie łatwo wrócić do zamku, jednakże miała cel - bycie dla innych, musiała być oparciem dla swojego ludu i postanowiła, że go nie zawiedzie.
Do Winterfell przyjechała z podniesioną głową, z mieczem u boku. Trzeba wstać i zacząć żyć.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyCzw Kwi 09, 2015 11:24 pm

/?

Ostatnie lata nie były łatwymi dla Ludu Północy, a zwłaszcza dla Starków. Czarne proporce rozwinięte nad dachami domostw. Siedziba starożytnej dynastii zdawała się być spowita w mroku. Mimo iż Winterfell wywiązało się z oddania czci zmarłym, żałoba trwała nadal. Lady Stark zabrała ze sobą swoje dwie córki. Oprócz tego w tragiczny sposób zmarła kuzynka jej bratanica, Aithne z Reedów. Brandon prawie wcale nie wystawiał się na zbawcze działanie słońca. Zaszył się głęboko między murami swych komnat, aby tam - w ciszy i samotności - kontemplować los, jaki spadł na jego ród.
Dzieci Lorda zaś nie miały najmniejszej ochoty podzielać niedoli ojca. Mimo iż trudno było pogodzić się z tak dotkliwą stratą, pozostali członkowie rodziny chcieli w miarę możliwości powrócić do normalnego, szczęśliwego życia.
Nadira gdzieś zniknęła. Nikomu nie powiedziała, że wyjeżdża. Nikt nie wiedział więc, dokąd się udała. Aidana również od dłuższego czasu nie było w Winterfell. Wobec tego obowiązki dziedzica spuścizny rodu (w ramach obowiązków - zamartwianie się o młodsze rodzeństwo) spadły na Diryana, który zaczął niepokoić się, co poczyna Nad. Mijały godziny, później dni. Mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru czekać dłużej. Koń stał przygotowany na dziedzińcu. Wilkor odebrał wodze od stajennego i sprężyście wskoczył na grzbiet Tessmiry. Docisnął pięty, ale po chwili musiał zahamować rumaka, gdyż przez bramę ktoś wjechał.
- Nad! Gdzieś ty się podziewała?! - Diryan zsunął się z siodła i doskoczył do siostry, aby jej pomóc. W jego głosie, spojrzeniu, czy gestach aż kipiało od irytacji i swoistej ulgi, że chociaż tej siostrze nic złego się nie stało.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPią Kwi 10, 2015 6:45 pm

Widok Diryana ucieszył Nadirę, chociaż nie spodziewała się komitetu powitalnego. W każdym razie uśmiechnęła się do brata, udając, że nie widzi jego emocji, których z resztą nie ukrywał.
- Potrzebowałam ciszy i spokoju - wyjaśniła krótko. - Wysłałam kruka do Torrhen's Square i szybko dostałam odpowiedź. Następnego dnia już mnie nie było. Tallhartowie ugościli mnie w swoim zamku. Nie chciałam być daleko od Winterfell. Pan ojciec wiedział, że mnie nie będzie, ale najwidoczniej zachował to dla siebie - może i dobrze się stało. Nadira nigdy nie lubiła przesadnego szumu, a w tym wypadku potrzebowała jedynie spokoju. Kilku strażników zapewniało jej ochronę, poza tym nie potrzebowała niczego.
Położyła dłoń na ramieniu Diryana.
- Jestem już duża, braciszku - resztę dopowiedziało my spojrzenie zielonych oczu, które odziedziczyła po ich zmarłej matce. Jeśli nie będę potrafiła się obronić, to nikt za mnie tego nie zrobi. Niewielu nas zostało...
- Ja także tęskniłam - objęła Starka mocno i długo trwali w uścisku, gdyż potrzebowała tego momentu. - Opowiem ci o wszystkim, kiedy będziemy sami - szepnęła, by tylko on to usłyszał.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyNie Kwi 12, 2015 8:18 pm

- Pan ojciec - przez dobitny akcent, słowa te uzyskały wręcz ironiczny wydźwięk - nie kwapi się rozmawiać z kimkolwiek ostatnim czasem. Aidana znowu nie ma w Winterfell. Wiesz może, gdzie wywiało go tym razem?
Westchnął lekko. Jak tak dalej pójdzie, to Starkowie rozjadą się na wszystkie strony Westeros i pozostaną zdani wyłącznie na siebie. I tyle, co ich widzieli... To, co działo się rodzinie, niepokoiło Diryana. Nad rodem wisiało jakieś fatum. Żaden z rezydentów siedziby rodowej nie potrafił odnaleźć wspólnego języka z pozostałymi. Ojciec w ogóle się do nikogo nie odzywał. Aidan chodził ni to zły, ni to smutny. Był nastroszony, jak wściekły wilkor. Szczerzył zęby do wszystkiego, co się doń zbliżyło na odległość mniejszą niż pięć kroków. Nośne hasła o odcięciu się od przeszłości i rozpoczęciu życia na nowo nie szły w parze ze stanem jego psychiki. Trudno było komukolwiek jednoznacznie określić powód takiej posępności dziedzica Winterfell. Utrata sióstr? Czy może małżonki? Na bogów, przecież on prawie nie znał tej całej Cailet!
Diryanowi trudno było pozbierać myśli. Zamrugał więc i postanowił zbytnio się nie zadręczać... choć - rzecz jasna - okazywało się to absolutnie niemożliwe. Okrył twarz we włosach siostry i uśmiechnął się pod nosem. W tej całej histerii tylko Nadira zdawała się próbować podźwignąć z żałoby.
- Dobrze, że jesteś z powrotem - modre oczy mężczyzny rozbłysły.
Naraz naszedł go pomysł.
- Mówisz, że opowiesz mi o tym na osobności? Jesteś bardzo zmęczona po jeździe? - uniósł brew i spojrzał na nią zawadiacko. Dokładnie tak, kiedy jakieś dwanaście lat temu proponował jej kradzież garnka powideł z zamkowej kuchni.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPon Kwi 13, 2015 11:21 pm

Aidan. Myślała o nim nieraz, jak i o Diryanie i ojcu, ale nie spodziewała się, że tak szybko ich opuści.
- Może pojechał na Mur i przywdział czerń. To byłoby do niego podobne - powiedziała to złośliwie, ale poważnie. Jakoś potrafiła sobie to wyobrazić. Poza tym Starkowie byli tam od zawsze. Ale dziedzic? Aidan powinien być tutaj. Ale zniknął.
- Nie potrafię go rozszyfrować, lecz boję się, że go straciliśmy - ciągle gdzieś umykał, był daleko, poza wzrokiem innych. Nie dawał sobie pomóc, nie chciał słuchać, rozmawiać. Życie go doświadczyło, jak i innych, ale on uciekał od tych, którzy mogą mu pomóc walczyć.
- Ojciec mnie potrzebuje, Winterfell i cała Północ także - była córką lorda i choćby się waliło i paliło, musiała pokazać, że jest dzielna. Długa żałoba, która wyrwała jej połowę serca nigdy się nie skończy, ale z każdym zabranym przedwcześnie życiem, coś sprawiało, że po kolejnych dniach powstawała mocniejsza.
Smutek zmienił jej twarz. Wydawała się starsza, oczy były przygaszone, ale z drugiej strony nie brakowało w niej motywacji do działania. Co zostało innego?
- Zmienię ubranie, zwinę prowiant z kuchni i zrobimy sobie ucztę gdzieś poza zamkiem - zawołała na stajennego, by przygotował jej wierzchowca, gdyż jej koń był zmęczony drogą i zniknęła w twierdzy Starków. Nie chciała, by brat zbyt długo na nią czekał...

/zt x 2 (chyba, że chcesz coś napisać :P jak nie, to zacznij gdzieś poza Winterfell i ewentualnie możesz tam wrócić do mojego posta czy coś, ale jedziemy <3 )
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyNie Maj 10, 2015 3:39 pm

Musiała przyznać, że Winterfell wywarło na niej ogromne wrażenie. W porównaniu z zamczyskiem drewniana twierdza Mormontów wyglądała jak średnio udana szopa na siano. Idąc przez miasto z zaciekawieniem przyglądała się wysokim murom, wąskim uliczkom i spieszącym za swoimi sprawami mieszkańcom, chłonąc zarówno zajmujące widoki jak i nieco mniej ponętne wonie cywilizacji.
Przyglądając się potężnym fortyfikacjom Erika nie mogła się powstrzymać od wyobrażania sobie oblężenia. Żołnierzy, z krzykiem na ustach i desperacją w sercu szturmujących wygładzone przez stulecia mroźnych wichrów mury. Część z nich padała pod gradem strzał i bezładnie niczym szmaciane lalki spadała w dół, by roztrzaskać się u podnóża wież; część wdzierała się na plujące pociskami baszty, by wpaść prosto na miecze obrońców. Tyle śmierci, tyle krwi... Szkarłatne strumienie spływające kaskadami po bladym, zimnym kamieniu. Coraz więcej krwi, coraz więcej cichych, spokojnych już ciał na i pod murami... Ciała mężczyzn i małych chłopców, piętrzące się jeden na drugim jak kukiełki, którym poprzecinano sznurki. Czy nie jesteśmy wszyscy takimi właśnie marionetkami, śmiesznymi, nic nieznaczącymi zabawkami w rękach... Czyich rękach? Bogów? Lordów suwerenów? Bezimiennych lalkarzy, odgrywających sztuki, których scenariuszy nie znamy, tak długo, aż znudzeni odrzucą nas w kąt, potną na ścierki, albo aż sami rozpadniemy się ze zużycia... Ile znaczy życie zwykłego człowieka, bez nazwiska, bez majątku, dziedzictwa? Co sprawia, że ktoś jest w tym przedstawieniu sługą, a ktoś panem, ktoś ofiarą, a ktoś katem, ktoś umiera, a ktoś wydaje rozkazy i pławi się w chwale? Zastanawiała się, jaką rolę odgrywa ona sama. A może dalej leży w pudełku, czekając na swój wielki występ?
Z zamyślenia wyrwało ją nieprzyjemne chlupnięcie; zaklęła pod nosem i otarła o kępę przykurzonej trawy buta świeżo zaimpregnowanego wyjątkowo mało ponętnie woniejącym dobrodziejstwem cywilizacji. Zrobiwszy co się dało, nonszalanckim krokiem dogoniła Kevana.
Minęli jeszcze jedną uliczkę, skręcili za róg i ani się spostrzegła gdy znaleźli się na dziedzińcu. Zwolniła kroku i rozejrzała się dookoła, w żołądku czując lekki ucisk, jak zawsze, gdy zbliżał się moment w którym miała przemówić do nieznajomych. Starając się ukryć poddenerwowanie wyprostowała się i zatknęła kciuki za pasek, żłobiąc obcasem koleinę w błotnistym podłożu.
Strażnik przy bramie patrzył na nich spode łba; Erika miała ochotę odpowiedzieć mu tym samym, pomna jednak, że przybywają do Winterfell w gości i w delikatnej sprawie uśmiechnęła się tylko nieszczerze i spojrzała na brata pytająco unosząc brwi. W końcu to on miał tu robić za przewodnika.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPon Maj 11, 2015 11:27 am

Maszerując przez Winterfell Kevan nie odczuwał już takiego podniecenia, jak kiedyś na samą myśl o znalezieniu się w stolicy Północy. Teraz nie ruszało go to ani trochę. Spędził na zamku wystarczająco dużo czasu, by zdążyć przywyknąć do panujących tu zwyczajów, wyglądu i zapachu tego miejsca.
Gdy mimowolnie usłyszał, że Erika coś szepnęła pod nosem, oglądnął się w tył. Zaśmiał się krótko, widząc jej zmagania ze... śmierdzącą substancją. Trochę zwolnił kroku, jednak nie zatrzymał się.
W chwilę po tym, jak Erika ponownie zaczęła kroczyć u jego boku, znaleźli się na dziedzińcu. Nie zwrócił uwagi na niemal żadnego z ludzi, którzy chodzili w tę i we w tę. Jedyną osobą, która wybiła się dla niego z tłumu, był kilkunastoletni chłopiec, który zatracił się w zabawie z innymi dziećmi i nieomal wpadł na niego. Mormont odsunął się o krok, aby nie stać na drodze chłopca i by ten mógł śmiało pobiec dalej, goniąc się z pozostałymi. Kevan uśmiechnął się, jeszcze krótką chwilę podążając za chłopakiem. Czasem brakowało mu beztroskiego życia, jakie wiódł jako dziecko. Nie był też wtedy dziedzicem rodu, więc mógł więcej czasu poświęcić na zabawy właśnie takie, jak te. Jednak ten czas minął już dawno temu... Teraz życie już nie mogło wyglądać tak, jak wtedy.
Gdy stanęli przed strażnikiem uśmiechnął się nieznacznie i skinął ku niemu głową.
-Kevan i Erika z rodu Mormont.- przedstawił siebie i swą siostrę, po czym od razu przeszedł do sedna sprawy. -Jeżeli to możliwe, chcemy porozmawiać z Lordem Starkiem. Jeśli zaś nie możemy tego teraz uczynić, mógłbyś mi chociaż powiedzieć gdzie znajdę Nadirę, córkę Lorda?-
"Lord Stark nie życzy sobie gości." - cóż, te słowa nie były w smak Kevanowi, który chciał załatwić sprawę jak najszybciej. Gdy jednak kolejne słowa dotarły do jego uszu, na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach dostrzec można było radość. Podobno strażnik widział Nadirę dzisiejszego dnia, właśnie w tym miejscu, na dziedzińcu. Młody Mormont skinął głową w ramach podziękowania, po czym odwrócił się i zrobił kilka kroków w przód.
-Myślę, że najrozsądniej będzie poczekać na Nadirę.- zwrócił się do Eriki, choć jego wzrok już od chwili wlepiony był w trakt prowadzący w miejsce, w którym właśnie się znajdują.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPon Cze 22, 2015 11:24 pm

Przesunę nieco scenę, by jakaś płynniejsza akcja wyszła i postęp był. Może uda Wam się jakoś pograć z którymś Starkiem jeszcze, a jak nie, to przestoju nie będzie. Gości ostatecznie przyjęto, a Nadira zbeształa strażnika za brak szacunku. Jej Pan Ojciec wiedział, co jest ważne i na pewno znalazł czas, by wysłuchać słów młodej lady Mormont.
Starkówna osobiście zatroszczyła się o to, by goszczącej w Winterfell Erice niczego nie zabrakło i wybrała dla niej komnatę, w której mogła odpocząć. Kiedy sprawy załatwiono, Wilczyca wyszła z zamku, by odetchnąć świeżym powietrzem. Robiło się coraz zimniej, ale jej to nie przeszkadzało. Wychowała się na Północy i surowy klimat rodzinnej krainy jej nie wadził.
Wyszła na dziedziniec, zastanawiając się jaki kierunek obrać. Kiedyś było łatwiej, bo któreś z rodzeństwo targało ją ze śmiechem za rękę i biegli gdzieś wspólnie. A teraz? Zamyślona przyglądała się bawiącym dzieciom, które tak bardzo przypominały jej Starków sprzed lat.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPon Cze 22, 2015 11:42 pm

Po załatwieniu naglących jego i Erikę spraw, a także skorzystaniu z gościnności Starków i spędzeniu pewnego czasu na odpoczynku, Kevan znów maszerował w kierunku gościńca. Tym razem jednak zmierzając z głębi zamku, a nie dopiero w jego kierunku. W pewnym momencie na chwilę przystanął, a jego wzrok pozostał przez cały ten czas nieruchomy. Jego wzrok, choć nienaganny, pewnie nie był nawet w połowie tak dobry, jak najlepszych łuczników stojących teraz na murach i pilnujących bezpieczeństwa całego Winterfell. Jednak tę jedną osobę rozpoznałby zawsze i wszędzie.
Gdy znów ruszył, stawiał kolejne kroki szybciej niż wcześniej. Choć w środku rozpierała go radość, w tym momencie nie było tego po nim widać. Po chwili stanął tuż przed Nadirą i przez kilka sekund po prostu patrzył w jej oczy. Wreszcie jednak na jego twarzy pojawił się, bądź co bądź, charakterystyczny dla jego postaci uśmiech. Bez słowa objął Starkównę i mocno ją do siebie przytulił. Nie od razu, jednak wydusił z siebie zatroskanym głosem:
-Martwiłem się o Ciebie.-.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyWto Cze 23, 2015 12:11 am

Nie dane jej było długo tkwić w miejscu i myśleć nad tym, co przepadło na zawsze. Niełatwo było zostać samemu w Winterfell, ale Nadirze to nie przeszkadzało. Ostatnio wiele czasu spędzała na samotnych spacerach i cieszyła się obecnie z każdej chwili, w której mogła z kimś pomówić.
Kłamstwem byłoby, gdyby mówić, że nie ucieszył jej widok Kevana. Długo się nie widzieli i sama też się stęskniła. Poza tym była dla niego surowa ostatnim razem. Była pogrążona w rozpaczy, a jej serce mroził chłód. Lodowa Królowa - idealny przydomek.
Teraz było w niej więcej ciepła. Było po prostu łatwiej żyć.
- Nie przy ludziach - upomniała go. Można to było uznać, za przyjacielskie powitanie, ale mimo wszystko nie chciała okazywać radości przy innych. Miasto nadal było poważne i cień żałoby ciągle wisiał nad zamkiem.
- Niepotrzebnie - odpowiedziała spokojnie, cofając się o krok. Splotła dłonie za plecami.
- Potrzebowałam spokoju i samotności, to wszystko - ominęła czarne myśli, które niejednokrotnie ją ogarnęły. To nie był czas i miejsce na takie rozmowy.
Wzięła głęboki oddech i zabrała głos ponownie.
- Jestem ci winna przeprosiny. Nie zachowałam się najlepiej przed wyjazdem.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyWto Cze 23, 2015 12:54 am

Przyjemny dreszcz przeszył całe jego ciało, gdy Nadira przez tę krótką chwilę znajdowała się w jego objęciach. Nie chciał jej wypuszczać, jednak jej słowa skłoniły go do tego. Choć zdawał sobie sprawę z żałoby, w której pogrążone było Winterfell, jeszcze przez jakiś czas nie potrafił pozbyć się z twarzy uśmiechu. Szczególnie wtedy, gdy odpowiedział na słowa Nadiry:
-Mam nadzieję, że za niedługo nie będziemy musieli uważać na to, czy ktoś patrzy.- Jednak po ułamku sekundy odchrząknął cicho, przysłaniając usta dłonią. Gdy opuścił ją, na jego twarzy nie widniał już uśmiech. Wiedział, że mimo radości w sercu, musiał zachowywać się taktownie. Nie mógł roześmiany paradować pomiędzy trwającymi w żałobie po Starkach ludźmi.
-Gdyby coś Ci się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. I dobrze o tym wiesz.- przypomniał Nadirze, gdy ta określiła jego zmartwienie niepotrzebnym. -To zrozumiałe.- rzekł jedynie, gdy powiedziała o swoich niedawnych potrzebach. Nie chciał poruszać głębiej tego tematu, aby nie rozdrapywać jeszcze świeżych ran. Mógł sobie jedynie wyobrażać, jak bardzo Starkówna musiała cierpieć.
Gdy napomknęła przeprosinach, Mormont pokręcił powoli głową.
-Za nic mnie nie musisz przepraszać.- odpowiedział niemal od razu ciepłym głosem. Po chwili przerwy ponownie się odezwał, jakby w odpowiedzi na słowa wypowiedziane przez Starkównę w Bożym Gaju. -Jak widzisz, na nic się zdały Twoje ostrzeżenia. Nadal tu jestem.-
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyCzw Lip 02, 2015 12:10 pm

- Dlaczego? - zapytała. - To moja decyzja i jeśli ktoś byłby winien, to tylko ja. Nawet mój ojciec nie mógłby się winić za to, co by się mogło stać. Zna upór swoich córek i zawsze wiedział, że nie jesteśmy... byłyśmy - poprawiła się - pod tym względem gorsze od jego synów.
O tak, panny Stark były wyjątkowo charakterne i samodzielne. Kiedy chciały, potrafiły grać prawdziwe damy, a kiedy indziej zmieniały się w twarde wojowniczki Północy, jak ich królewskie przodkinie. Era Królów Zimy może i przeminęła, ale stary i dumny ród Starków zachował w sobie siłę i moc dawnych mieszkańców Winterfell.
Nadira także była świadoma swojej wartości i umiejętności. Nie potrzebowała zastępu strażników. Musiała być dzielna dla ojca i braci. Była Starkiem, Wilczycą, a te zawsze walczą do końca, także z własnymi słabościami.
- Jesteś, ale czy słusznie? - zauważyła. - Obowiązki cię wzywają na Wyspę. Mój pan ojciec zwolni cię z obowiązków i powróci do domu, jeśli trzeba.
I tak byłoby najlepiej. Umknąłby temu, co złe i przykre. Chłód nie zapanowałby nad nim, jak nad wszystkimi wokół.
- I tak cieszę się, że cię widzę.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPią Lip 03, 2015 2:02 am

-Z tego wszyscy zdają sobie sprawę. A Twój Pan ojciec z pewnością najlepiej.- odpowiedział i uśmiechnął się. Sam wystarczająco wiele opowieści o tym uporze usłyszał jeszcze na Niedźwiedziej Wyspie, czy też w jakimkolwiek innym miejscu. Sam także wystarczająco długo przebywał w Winterfell, czy po prostu przy boku Starków, by nie zobaczyć tego na własne oczy. Zawsze podziwiał z tego powodu Starkówny. Próżno szukać takich kobiet w reszcie Westeros - jednak na Północy nie sposób nawet ich zliczyć, tak ich wiele.
-Oczywiście, że słusznie!- rzekł z pewnością w głosie, gdy tylko z ust Nadiry padło kolejne zdanie. Pośpieszył także z bardziej szczegółowymi wyjaśnieniami: -Nie wrócę na Niedźwiedzią Wyspę dopóty, dopóki nie zamknę wszystkich swoich tutejszych spraw.- Spokojnie i powoli poprawił swój płaszcz, podciągając go wyżej na ramiona. -A na jednej z tych spraw zależy mi jak na żadnej innej w całym moim życiu.- dodał po krótkiej chwili, uśmiechając się ciepło do Wilczycy.
-Możesz sobie tylko wyobrazić, jak wielka była moja radość, gdy Cię ujrzałem. Gdy wreszcie się upewniłem, że nic Ci nie jest i że nareszcie wróciłaś.- powiedział lekko przyciszonym głosem, zerkając ukradkiem na boki.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyNie Lip 05, 2015 5:58 pm

- To zrozumiałe - wydawało jej się logiczne to, że nie chciał rzucać wszystkiego, jeśli nie skończy tego, co zaczął. Poza tym sam wyjazd nie mógł się obejść bez przygotowań. Jako dziedzic Lorda Mormonta miał odpowiednie przywileje, a do tego przysługiwała mu straż, po części złożona z wojowników Starków. Namiestnik Północy dbał o tych, którzy są pod jego komendą.
- Na czym konkretnie? - oczywiście domyślała się tego doskonale, ale nie mówiła głośno. I tak rozmawiali niejednokrotnie o tym, co dla nich ważne. Starkówna jednak nie poruszała spraw, które mogą nigdy się nie ziścić. Po serii nieszczęść nie planowała, nie marzyła, a żyła każdym dniem, godząc się z tym, co los jej przeznaczył.
- Nie sądzę, byś tęsknił za moją zgryźliwością i poważną miną - odparła przekornie. Zanim wyjechała, była jak cień. Żadnego pożytku i pociechy z niej nie było. Nie była pewna, czy się to w ogóle zmieniło.
- Nie mów tylko, że moi bracia nie dali ci spokoju. Nie wierzę, że nie znalazłeś kogoś, z kim mogłeś porozmawiać.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptyPon Lip 06, 2015 2:19 pm

-Dobrze wiesz, co jest dla mnie najważniejsze.- odpowiedział, zmierzywszy przy tym kobietę wzrokiem od samych stóp aż do głowy. Jego twarz zdobił ciepły, serdeczny uśmiech skierowany wprost do Wilczycy. Mimo wszystko nie omieszkał jednak już po kilku sekundach udzielić odpowiedzi na zadane pytanie: -Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Chcę, byś wróciła na Niedźwiedzią Wyspę razem ze mną. Jako moja żona.- Choć jego głos był cichszy niż zwykle, to przepełniony był pewnością. Nie było w tych wypowiedzianych słowach ani krzty wątpliwości.
-Wiedziałem, że wyjechałaś. Wiedziałem też, że dasz radę wszystkim przeciwnościom losu.- rozpoczął powoli, przerywając tylko aby wziąć kolejny wdech. -Mimo to nie potrafiłem spać spokojnie. Wciąż się obawiałem, że może stać się coś strasznego.-
Po chwili jednak na jego twarz powrócił uśmiech, a on sam rzekł: -Jednak nie przejmujmy się już dłużej tym, co było.- W tym momencie wskazał przypadkowy kierunek ręką, mówiąc przy tym: -Chodźmy, proszę, gdzieś, gdzie nie ma tylu ludzi.-
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 EmptySob Lip 11, 2015 9:08 pm

- Co ma być, to będzie - odpowiedziała spokojnie. Nie pozwalała sobie na żadne dobre myśli, bo i po co? Jak los zechce, to tak będzie. Nie wiedziała co w planach ma jej ojciec i co się wydarzy. Nic, zupełnie nic.
- Jesteś taki dobry... - powiedziała cicho. Przypominał jej Terryna, on także był niezwykle miły i dbał o jej zdrowie i bezpieczeństwo. Różnica polegała nie tylko na wieku - Terryn był sporo starszy, ale na tym, że jednak Kevana znała lepiej. Obu pokochała szczerze, ale obu inaczej. Czy chciałaby dzielić dobre i złe chwile z Kevanem? Oczywiście, że tak, ale czy to było realne?
- Możemy pójść do Bożego Gaju - zaproponowała. - Tam zawsze jest cicho, a z resztą chciałabym tam pospacerować. Nikt prócz Bogów nas tam nie usłyszy.
I poszli w danym kierunku, by w spokoju kontynuować rozmowę.

/zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Dziedziniec - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Dziedziniec   Dziedziniec - Page 7 Empty

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

 Similar topics

-
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec
» Dziedziniec

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-