a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Karczma Pod Plonącą Kłodą



 

 Karczma Pod Plonącą Kłodą

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyWto Gru 10, 2013 11:52 am

* * *
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyCzw Paź 16, 2014 1:01 am

Niemało wschodów i zachodów słońca minęło, nim Kevan kolejny raz pojawił się w Winterfell, stolicy Północy. Wszakże ostatnio jego noga postała za bramami jeszcze przed wyruszeniem do Królewskiej Przystani.
-Ileż to już dni?- przemknęło przez umysł młodego Mormonta, gdy nieśpiesznie kroczył od strony stajni, gdzie pozostawił swego rumaka pod bacznym okiem stajennego. Podczas wyprawy z córami Lorda Starka niemal cały czas brakowało mu klimatu Północy. Ten wszechogarniający mróz, który doskwierał każdemu tutaj się znajdującemu... Tu się urodził, tu spędził całe swoje życie. Dlatego panująca tu pogoda nawet nie tyle mu przeszkadzała, co wręcz satysfakcjonowała go.
W każdym bądź razie, teraz nie był czas na przemyślenia na temat panującej aury. Co prawda do Winterfell przybył bez konkretnego celu, jednak serce biło mu coraz szybciej z każdym krokiem wgłąb twierdzy. Tęsknota męczyła młodego Niedźwiedzia już od samego momentu rozłąki. To przede wszystkim dlatego pobyt na Niedźwiedziej Wyspie nie był dla niego tym samym, co kiedyś. Nie był już szczęśliwym czasem, miast tego stając się niemal męczarnią. Kevan wykonywał swoje obowiązki, co oczywiste, najlepiej jak tylko potrafił. Jego myśli natomiast odbiegały natomiast do Winterfell, do ogrodów w Królewskiej Przystani, a także wreszcie i do Końca Burzy.
Mężczyzna uśmiechnął się, stawiając kolejne kroki. Rozglądnął się wzrokiem pełnym nadziei, jakby starając się coś,lub też kogoś, spostrzec. Nie zraził się jednak, gdy jego "poszukiwania" spełzły na niczym. Skierował kolejne swe kroki ku karczmie. Gdy tylko uchylił drzwi, w jego twarz uderzyła fala ciepła. Mimo wszystko, po podróży to nie było takie złe. Przekroczył próg gospody, a już po chwili wędrował do stołu z kuflem ale w jednej ręce i misie pełnej kurzego mięsa w drugiej. Nie szczędząc czasu począł się posilać, od czasu do czasu jedynie zerkając dokoła.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyPon Mar 02, 2015 11:57 pm

Chłód wtargnął do karczmy, a płomienie świec i paleniska zatańczyły wraz z wiatrem, gdy drzwi otworzyły, skrzypiąc doniośle, otworzyły się z mozołem. W mroku nocy ledwie można było dostrzec okrytą czarnym płaszczem postać, która stała na progu. Gdy podeszwy jego butów stuknęły kilkukrotnie o posadzkę, gdy stawiał kolejne kroki, drzwi z łoskotem zamknęły się za nim. On sam odrzucił płaszcz na plecy i rozglądnął się, jakby leniwie, od niechcenia, po pomieszczeniu. Wystająca spod niedbale zarzuconej koszuli kolczuga błysnęła, odbijając zimnym metalem blask ognia.
-Wina!- zakrzyknął niemal, ruszając ku jednej z ław. Wyciągnąwszy z sakiewki kilka monet z głośnym ich brzękiem rzucił je na stół, samemu powoli przy nim zasiadając. Odrzucił płaszcz w tył, aby na nim nie siedzieć, a pochwę z mieczem skierował w dół. Oparł łokcie o stół i na chwilę schował twarz w dłoniach, przecierając przy tym oczy palcami.
Po chwili chwycił za podstawiony mu dzban i ani myśląc, by kłopocić się przelaniem trunku do mniejszego naczynia, uniósł go w górę i począł pić. Odstawił naczynie dopiero po kilku niemal ogromnych łykach. Oblizał usta, a następnie przetarł je rękawem, zostawiając na nim w ten sposób ciemnoczerwoną plamę. Zawiesił wzrok na ogniu paleniska, jakby chcąc dostrzec w nim coś więcej, niż jest w rzeczywistości.
Dopiero po kilku minutach tępego wpatrywania się w buchające z polana płomienie lekko potrząsnął głową. Sięgnął wzrokiem ku drzwiom, które otworzyły się, kolejny już raz wpuszczając chłodny wiatr do karczmy. Nie przeszedł go nawet dreszcz, gdy zimno dotarło i do jego ciała. Poczuł wręcz ulgę, móc przez chwilę poczuć jak gdyby zimne igiełki wbijające się w jego policzki. Nie interesowało go to, kto przestąpił przez próg - miast tego wpatrując się przez tę krótką chwilę przenikliwie w mrok rozmyślał nad tym, co też działo się z Nadirą. Nie wiedział, co powinien robić w sytuacji, w której się znalazł. Jedyne co wiedział, to że musi dowiedzieć się co stało się ze Starkówną. Na razie jednak jedynie siedział i wpatrywał się w zamknięte drzwi karczmy, od czasu do czasu pociągając kolejny łyk z dzbana.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyPon Mar 30, 2015 11:59 pm

Słońce stało jeszcze wysoko kiedy zajechała pod karczmę i z westchnieniem ulgi zsunęła się z siodła. Dwa tygodnie odgniatania sobie tyłka na końskim grzbiecie, nocowania po rowach i moknięcia na deszczu nieźle dały jej się we znaki, i Erika o niczym tak nie marzyła, jak o gorącej kąpieli i kuflu grzanego wina z korzeniami, w mgnieniu oka wyganiającym chłód ze zdrętwiałych kończyn. Zostawiła konia w karczemnej stajni, zostawiając stajennemu bakszysz, by zagwarantować swojej klaczce właściwą opiekę. Ziąb był niemiłosierny; nie zwlekając więc już dłużej ruszyła ku drzwiom karczmy.
W czasie ostatnich dni jej pobytu na Wyspie pan ojciec zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Prawie że z dnia na dzień stał się małomówny, drażliwy, często popadał w zamyślenie... Martwiło ją to, szczególnie, że nie potrafiła odgadnąć przyczyny tej zmiany. Wreszcie ta dziwna prośba... Dlaczego przypomniał sobie o Kevanie właśnie teraz, dlaczego było to dla niego takie ważne, by to ona osobiście sprowadziła go do domu? Wystarczyłoby wysłać byle którego strażnika, rycerza, ba, wystarczyłoby wysłać kruka czy gońca z listem... Ale była posłuszna. Jak zawsze zacisnęła zęby i zrobiła to, czego jej pan ojciec oczekiwał.
Powietrze w karczmie było rozkosznie ciepłe, pachniało dobrym jedzeniem, dymem i mokrymi futrami. Rozglądając się po pomieszczeniu ruszyła w stronę najbliższej ławy, zatrzymała się jednak raptownie; na przeciwległym końcu sali siedział samotnie nie kto inny, jak jej poszukiwany brat. Może nie do końca samotnie, towarzystwa dotrzymywał mu bowiem gliniany dzban, sądząc po kolorze uszu Kevana bynajmniej nie wypełniony mlekiem.
Skrzywiła się, mgliście myśląc coś o szczęściu w nieszczęściu i zwieńczeniu dnia; wzięła głęboki wdech, wyprostowała się dumnie niczym gęś wyścigowa i nonszalanckim krokiem podeszła do zajmowanej przez brata ławy. Jednym płynnym ruchem zrzuciła z ramion płaszcz i odłożyła go na bok, po czym przysiadła się bez słowa powitania i wbiła w Kevana wyczekujące spojrzenie.
Po chwili zjawiła się dziewka służebna, uprzejmie pytając co podać, zobaczywszy jednak minę Eriki uciekła spłoszona na drugi koniec sali.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyWto Mar 31, 2015 12:42 am

Z głębokiego zamyślenia wyrwało go dopiero kolejne skrzypnięcie zawiasów drewnianych drzwi wejściowych. Nie od razu, jednak rozpoznał we wchodzącej do wnętrza osobie swoją siostrę. Mimo upływu czasu, który minął odkąd ostatni raz dane mu było ją widzieć, niemal w ogóle się nie zmieniła. Była właśnie taka, jaką ją zapamiętał. Jego umysł zalała fala wspomnień z nią związanych. Od zawsze była silną kobietą, a kto wie, czy nawet nie silniejszą od niego. Zmieniła się jednak po śmierci Terryna. Nie powinno to dziwić, jego śmierć odbiła piętno na całym rodzie. Nikt nie zastąpi Erice najstarszego z rodzeństwa, to pewne. Jednak odkąd tylko tragedia dotknęła Mormontów, starał się choć w małym stopniu wypełnić wyrwę w sercu kobiety. Dajcie Bogowie, aby kiedykolwiek udało mu się to zrobić.
Powoli uniósł kufel do ust i schował za nim twarz, mocno go wychylając. Po opróżnieniu go z zawartości odstawił naczynie na stół i przetarł brodę rękawem. Cierpliwie poczekał, aż Erika zajmie miejsce obok niego, aby ją wtedy momentalnie objąć ramieniem.
-Ile to już czasu, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni?- spytał, wlepiwszy wzrok w jej oczy. Uśmiechnął się ciepło, a już po chwili wypuścił kobietę z objęć. Przez kilka sekund sam zastanawiał się nad odpowiedzią na swoje pytanie. -Zdecydowanie zbyt wiele...- odpowiedział w myślach.
Powoli odsunął od siebie kufel i niemal pusty już dzban, jednak nawet na chwilę nie spuszczając przy tym wzroku z najstarszej córki Lorda Mormonta.
-Nie jechałaś tak długo bez powodu.- stwierdził oczywistą rzecz, a po chwili pauzy bez ogródek spytał: -Co Cię tutaj sprowadza?-. Ewentualność, że Erika zechciała tu przyjechać dla rozrywki (lub też w ramach tejże) odrzucił niemal od razu. Najsensowniejszymi wyjaśnieniami zdawały się być rozmowy ze Starkami, czy to w interesie samej Eriki, czy to pana ojca; lub też potrzeba odnalezienia samego Kevana. Mimo swych planów powrotu na Wyspę Niedźwiedzią, choć na jakiś czas, zbyt długo nie był już w swoich rodzinnych stronach. Byłoby więc zrozumiałe, gdyby rozchodziło się właśnie o powrót - bądź, co bądź- dziedzica rodu.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyWto Mar 31, 2015 2:26 pm

Zdążyła już zapomnieć jak wylewny był jej brat; zaskoczona siedziała sztywno, nie odwzajemniając uścisku. Kevan dość szybko ją zresztą puścił, najwyraźniej wyczuwając jej zmieszanie, wciąż jednak wpatrywał się w nią z tym rozbrajającym uśmiechem, nadającym mu wygląd nieco przerośniętego, kudłatego, rozpromienionego dziecka. Naprawdę cieszył się, że ją widzi. Chciała się uśmiechnąć w odpowiedzi, nie potrafiła. Czuła się naprawdę paskudnie.
Podchodząc do Kevana zamierzała wygłosić mu krótką, treściwą, okraszoną jadem przemowę, teraz jednak poczuła dziwne znużenie, wcale niezwiązane z długą podróżą. Opuściła ją ochota na złośliwości, westchnęła więc tylko i rozsiadła się wygodniej, opierając łokcie o stół.
Przysunęła sobie Kevanowy kubek i wylała do niego resztę wina z dzbana; nie było tego wiele. Upiła mały łyk, wino było aromatyczne i cierpkie, choć całkiem smaczne. W zamyśleniu obracała naczynie w palcach, zastanawiając się, co właściwie powiedzieć Kevanowi. Że pan ojciec chce, by wrócił do domu? Że wszyscy za nim tęsknią? Że ona za nim tęskni? Mimowolnie pokręciła głową, nagle ciężką od kłębiących się myśli i bezładnych strzępków wspomnień.
- Nasz pan ojciec był ostatnio... nieswój. Nie wiem, dlaczego, nie chciał ze mną o tym rozmawiać. - zawahała się i zamilkła. Wypowiadane słowa wydawały jej się jakieś puste i niezdarne. Dziwnie było rozmawiać z Kevanem po tych wszystkich latach, podczas których unikała jak ognia nawet przebywania w jego towarzystwie. Upiła kolejny łyk wina. - Chciał, żebyś wrócił. Przynajmniej to właśnie dał mi do zrozumienia.
Ojciec wiedział, że Erika marzyła o przejęciu jego tytułu. Wiedział, i zachowywał się tak, jakby ją rozumiał i wspierał, jakby faktycznie miała zostać panią Wyspy, ona zaś z kolei całymi latami posłusznie wypełniała każde jego polecenie i spełniała każdą prośbę, ze wszystkich sił starając się dowieść swej wierności i kompetencji. Wszystko, co robiła, robiła dla dobra rodu, i jak jej za to dziękowano? Wysyłając, jakby była gońcem czy maesterskim krukiem, w kilkuset milową podróż by sprowadziła do domu prawdziwego, pożalcie się bogowie, dziedzica, który w międzyczasie wlewał w siebie garnce wina w zaplutej oberży na przedmieściach. Dobro Wyspy bardzo musiało mu leżeć na sercu; ogarnął ją gniew, nagły i gwałtowny jak letnia burza. Z trzaskiem odstawiła kufel na stół i wbijając w Kevana lodowate spojrzenie, zaczęła mówić cichym, nasyconym wściekłością głosem.
- Może umknęło to twojej rozproszonej winnymi oparami uwagi, pozwól więc, że ci przypomnę: jesteś dziedzicem naszego rodu, a miejsce dziedzica jest u boku lorda, nie w cholernej karczmie. Jesteś jedynym synem naszych pani matki i pana ojca, i nie masz prawa ich zawieść. Nie masz prawa robić, co ci się żywnie podoba. Nie jesteś już dzieckiem, tylko mężczyzną, więc zachowuj się jak na mężczyznę przystało.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptyWto Mar 31, 2015 6:47 pm

Uśmiech z jego ust spełzł, gdy Erika wyjawiła cel swej podróży. Co prawda nie zdziwił go fakt, że nadszedł moment, w którym powinien wrócić do domu, jednak poczuł się z tą wiedzą trochę nieswojo. Pozostawiał za sobą wciąż na w pół otwarty rozdział życia. Skinął jednak kilkukrotnie głową, dając kobiecie do zrozumienia, że dotarły do niego jej słowa. Jego myśli skupiły się jednak nad pytaniem "dlaczego pan ojciec, Lord Mormont, był ostatnio nieswój?". Czy to jego wina? A może podczas jego nieobecności stało się coś, co na to wpłynęło?
W tym drugim przypadku jednak najprawdopodobniej zostałby wezwany, lub chociaż powiadomiony w jakikolwiek sposób. Bez wątpienia zostałby wysłany do niego kruk z wiadomością o takim wydarzeniu. Kevan poczuł się jak gdyby stał sam, nagi, pośrodku pustkowia, a z każdej strony nacierały na niego tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy konnych. Nie miał dokąd uciec przed uczuciem, że to z jego winy ojciec się zmienił; że nie potrafił pomóc swojemu rodowi ani po śmierci Terryna, przez co i Erika się zmieniła, ani nawet teraz, choć minęło już sporo czasu od tragedii.
Podczas tych rozmyślań nie zwrócił nawet uwagi na to, co działo się wokół niego, wzrokiem uciekając na chwilę w bok. Gdy jednak usłyszał uderzenie kufla o stół, jak gdyby zdzielony w policzek powrócił do rzeczywistości. Dostrzegł spojrzenie Eriki. Zimne i wściekłe. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz je widział - jednak doskonale wiedział, że nie jest to pierwszy raz. Mimo tego za każdym razem godziło go w serce tak samo mocno.
Ze spokojem jednak wysłuchał jej słów. Zarzutów, można by rzec. Nie odpowiedział na nie jednak od razu, miast tego dając kobiecie chwilę na ochłonięcie. Gdy jednak wreszcie się odezwał, jego głos był również cichszy, jednak spokojny i w dalszym ciągu ciepły.
-Są rzeczy, o których chyba i Ty zapomniałaś, siostro. Choćby o tym, że życzeniem pana ojca było, aby jego syn wziął za żonę córkę Lorda Starka. Myślisz, że nie tęsknię każdego dnia, gdy nie ma mnie w domostwie? Tęsknię za Tobą, za ojcem i matką, za wszystkimi z którymi powinienem być jak najbliżej. Tęsknię także za samą Niedźwiedzią Wyspą. Od zawsze to ona była moim domem, i na zawsze tak pozostanie. Więc nie przypominaj mi, kim jestem i skąd pochodzę.- zrobił wreszcie chwilę przerwy, gdy zrozumiał, że zaczyna coraz bardziej się unosić. Nim znów zaczął mówić, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. -Jednak gdy Lord każe obrać swemu synowi kogoś za żonę, nie dyskutuje się z tym. Dlatego wyruszyłem wraz z nią i innymi Starkami do Królewskiej Przystani. Aby zapewnić Nadirze bezpieczeństwo, by życzenie pana ojca mogło się w przyszłości spełnić.-
Splótł palce lekko drżących dłoni, które to oparł o brzeg stołu. Uśmiechnął się szerzej, gdy zrozumiał, jak bardzo mu tego brakowało. Po zniknięciu Nadiry nie wiedział, co ze sobą począć. Teraz jednak Erika mu to uświadomiła, choć nie wypowiedzianymi słowami, a swym zachowaniem.
-Dziękuję Ci, Eriko. Dzięki temu, że tu przyjechałaś, coś zrozumiałem.- powiedział z pozoru spokojnie, choć siostra bez wątpienia mogła wyczuć w jego głosie radość.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySro Kwi 01, 2015 8:18 pm

Nie bez przyjemności obserwowała, jak jej brat w końcu zaczyna tracić panowanie nad sobą. Wiedziała, że to dziecinne z jej strony, ale była zła, głodna i zmęczona, a przy takiej kombinacji wszystko już jej jedno.
Na wzmiankę o Starkach zaśmiała się krótko. Nadira, jakże by inaczej. No dalej, braciszku, a teraz opowiedz mi o tym, jak to dla dobra naszego rodu musiałeś dzielnie spiąć poślady i wbrew własnej woli uganiać się za tą panną po całym królestwie... Udało jej się oprzeć pokusie wypowiedzenia tego wszystkiego na głos. Miała już serdecznie dość zabawy w złośliwości. Nie chciała dalej tego ciągnąć, nie ze świadomością, że odpowiedziałby jej co najwyżej zawiedzionym spojrzeniem i kilkoma smutnymi, wyrozumiałymi słowami. Tylko by ją to rozzłościło, a od złości można dostać choroby kiszek. Bogowie, naprawdę poczułaby się lepiej, gdyby choć raz dał się sprowokować, wyładował na niej swój żal, tak jak ona czyniła właściwie przy każdym ich spotkaniu. Może wtedy pozbyłaby się części dręczących ją wyrzutów sumienia.
Słabo znała Nadirę, jeszcze słabiej zaś szczegóły jej relacji z Kevanem, jednak kiedy wspominał o planach ożenku coś w jego głosie kazało jej przypuszczać, że naprawdę był do niej przywiązany. Może nawet ją kochał. Jeśli tak, być może była też przyczyną jego pobytu w Winterfell.
Zaczynała już mieć dość tych wszystkich gdybań i rozmyślań.
- Mojej pamięci nic nie dolega. Wiem też, a raczej wiedziałam aż do teraz, czego pan ojciec sobie życzy, a czego nie. Wiem, że bardzo zależało mu na tym... układzie. Najwyraźniej jednak bogowie mieli inne plany. - zerknęła na niego spod oka, zastanawiając się, czy pojmie aluzję, trzeba mu to wszystko ładnie wyłożyć. Na wszelki wypadek, głównie po to, by nie ułatwiać Kevanowi ewentualnej zmiany tematu, zdecydowała się ładnie wyłożyć.- To dlatego tutaj przyjechałeś? Zobaczyć się z Nadirą?– Nie interesowała się zbytnio, żeby nie powiedzieć wcale, zdarzeniami zaszłymi w Królewskiej Przystani, ale jeśli miała podać miejsce pobytu wdowy po Mormoncie- z domu Starkówny, wiedząc że z całą pewnością nie ma jej na Wyspie, strzelałaby w Winterfell właśnie. Pytała po części z, o zgrozo, ciekawości, choć zamiłowania do plotek nie miała nigdy, a po części w nadziei, że uda jej się jakoś Kevanowi pomóc. Cokolwiek by to nie oznaczało. I bynajmniej nie przez życzliwość, a z poczucia obowiązku.
Podziękowania skwitowała wzruszeniem ramion.
- Nie mam pojęcia, co takiego zrozumiałeś. Tuszę, że zaraz się tym ze mną podzielisz. Póki co zaś z głębi serca powiem ci, że nie ma za co.
Niepomny powagi konwersacji żołądek Eriki głośno dopominał się swoich racji, przywołała więc rzeczoną wcześniej dziewkę, wciąż niepewnie łypiącą na nią okiem. Kazała sobie przynieść wina i jadła, wszystko jedno jakiego, byle dużo. Dziewczyna uwinęła się zaskakująco szybko, i już po chwili stół był zastawiony dymiącymi półmiskami.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySro Kwi 01, 2015 10:42 pm

-Tak właśnie musi być. Gdyby Bogowie zechcieli tego samego, nie siedziałbym tu teraz, z pustym dzbanem przed oczyma.- odpowiedział, lekko rozkładając przy tym ręce. Jego usta wciąż zagięte były w uśmiech, choć w oczach jawił się smutek. Nie oczekiwał, że Erika zrozumie uczucia, które mu towarzyszyły. Większość ludzi uczy się miłości dopiero po związaniu się z kimś, podczas gdy w jego przypadku było dokładnie na odwrót. W głębi serca radował się, że dane mu było zaznać tej miłości. Jednak teraz, gdy od długiego czasu nie miał żadnych wieści od Nadiry, czy choćby od kogokolwiek innego na jej temat, ta radość została stłamszona przez poczucie bezsilności, tęsknoty i właśnie smutku.
-Tak, właśnie po to tu przybyłem. Nic jednak nie poszło po mojej myśli.- począł wypowiadać słowa powoli i markotnie, co raczej nieczęsto mu się zdarzało. -Nie mogłem nigdzie jej znaleźć; nikt nie wie gdzie się podziewa. Obawiam się, że za jakiś czas przyjdzie nam tutaj wrócić - tym razem jednak pogrążonymi w żałobie.- Dość głośno przełknął ślinę, aby nawilżyć gardło, w którym poczuł okropną wręcz suchość podczas wypowiadania ostatnich słów. Niemal niezauważalnie westchnął, wbijając wzrok we własne splecione dłonie. Dłonie, którymi powinien obejmować teraz Starkównę, a nie chwytać raz za razem za kufel, jak to robił jeszcze kilka minut temu. Po chwili jednak potrząsnął lekko głową, jakby chcąc wyrzucić z niej wszystkie złe myśli.
-Dowiesz się o co chodzi, gdy już osiągnę swój cel.- skwitował temat jego podziękowań, uśmiechając się przy tym do Eriki. Najprawdopodobniej miał rację, uważając to miejsce i tę sytuację za niewłaściwe, aby wyjawić za co tak na prawdę dziękował. Jak na razie jego siostra dopowie sobie, co tylko zechce - z czasem okaże się jednak, czy miała rację w swoich przypuszczeniach.
Zaśmiał się, usłyszawszy jak ciało kobiety domaga się posiłku. Nie było to jednak wcale dziwne - wszak przebyła tu dość długą i wyczerpującą podróż wprost z Wyspy Niedźwiedziej. Gdy dziewka odeszła już od ławy, Kevan ponownie się odezwał: -Opowiedz mi lepiej, co się działo na Wyspie odkąd ją opuściłem?-. Bez krępacji sięgnął do jednego z półmisków i złapał za kawał pieczonego udźca, aby bez chwili zwłoki zacząć go pałaszować.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySob Kwi 04, 2015 1:30 pm

Od zapachu potraw pociekła jej ślinka, bez zwłoki zabrała się więc do jedzenia. Nabiła na sztylet wielką, pieczoną cebulę, i odgryzła wielki kęs, strzykając gorącym, słodkim sosem na kilka stóp dookoła; drugą ręką uszarpała sobie kawał ciemnego chleba z leżącej na stole połówki bochna.
Przeżuwając energicznie zaczęła się zastanawiać, co właściwie ma odpowiedzieć.
Mogłaby przytoczyć Kevanowi jeszcze kilka innych powodów, dla których mógłby nie siedzieć tu teraz z pustym dzbanem przed oczyma, ponownie jednak ugryzła się w język, ponownie z tego samego co wcześniej powodu. Co zaś do sugestii odnośnie losu Nadiry, zrozumienie dla tego typu ckliwych uczuć zaiste miała ograniczone. Świetnie pojmowała gniew, strach, żal czy dumę, bo były to, przynajmniej jej skromnym zdaniem, emocje popychające do działania, nie zaś próżnego mielenia ozorem. A Erika była kobietą czynu, nie słowa, i takie markotne gadanie przyprawiało ją o ból głowy. A od bólu głowy robiła się jeszcze bardziej zmierzła, niż zwykle. Nie potrafiąc wykrzesać z siebie ani współczucia ani żadnej mądrej rady, wymamrotała więc coś tylko niezrozumiale pod nosem i dyplomatycznie wpakowała sobie do ust więcej chleba.
Właśnie z takich powodów drażniła ją większość wysoko urodzonych dzieciaków. Żadnej odpowiedzialności, żadnego posłuszeństwa. Wyjeżdżają gdzie chcą, kiedy chcą, często bez słowa, rozbijając się za rodowe pieniądze po całych Siedmiu Królestwach, za nic mając sobie obowiązek... A, chuj z tym. Bo to moje zmartwienie? Będzie pogrzeb, to i trudno, przyjedziemy po raz drugi, tylko tym razem nie na złamanie karku... Skrzywiła się, rozprostowując obolałe plecy. Najpewniej jednak dziewczyna żyje, tylko ma już dość tych wszystkich romansów. Nie wytrzymała i dała nogę... Bogowie, jej mąż ginie, jak grzyb po deszczu wyrasta jego brat, rodzina, znając życie, ma pretensje, wszyscy pytają, gadają, współczują... Znała to aż za dobrze. Pokręciła głową, nalewając sobie wina. Opróżniła kubek w kilku haustach, starając się zatopić trunkiem kiełkujące w sercu współczucie dla Starkówny. Takie uczucia były niewygodne i całkowicie zbędne.
Z zamyślenia wyrwała ją zapadła nagle cisza. Podniosła wzrok znad jedzenia, z przykrym poczuciem, że właśnie zadano jej jakieś pytanie. Coś o wyspie...? Dobra, niech i będzie o Wyspie.
- Stare śmieci. - wzruszyła ramionami. - Tylko dzicy ostatnio zrobili się zuchwalsi. Prawie nie ma tygodnia, żeby kilku z nich nie próbowało przepłynąć Zatoki; nie wszyscy, co prawda, po to, by napadać, część po prostu kryje się po lasach, polując, łowiąc ryby... Ale to rzadkość. Większość stara się nagrabić jak najwięcej i prędko wraca na stały ląd. Przełknęła kilka kęsów pieczeni. - Nic, z czym nie jesteśmy w stanie sobie poradzić... Ale nie powiem, cholerna Straż mogłaby się bardziej postarać. Mają za mało ludzi, mówią, ledwo starcza do pilnowania Muru... Na moje gusta, to za ten Mur właśnie trzeba by się wybrać z wojskiem, pokazać dzikusom, gdzie ich miejsce... Ale kto by tam mnie słuchał. – prychnęła poirytowana,  wycierając zatłuszczone ręce o spodnie.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySob Kwi 04, 2015 10:55 pm

Nieśpiesznie jadł rzeczony kawał mięsiwa, jednak nie aby delektować się jego wątpliwie dobrym smakiem, ale aby w pełni skupić się na słowach Eriki. Gdy mówiła, od co kilka sekund kiwał głową, z jednej strony dając jej do zrozumienia, że cały czas słucha, a z drugiej podświadomie wyrażając w ten sposób zastanowienie. Kiedyś tak nie było... Jeszcze nie tak dawno, nim opuścił na pewien okres czasu Niedźwiedzią Wyspę, dzikich nie widywano na niej często. Ba, niemal wcale. Coś więc musi ich pchać na Południe... -Czyżby nadciągała Zima?- Pytanie to przemknęło przez jego umysł, opuszczając go równie szybko, jak się pojawiło. Zbyt mało na to wskazywało. Najprawdopodobniej zaistniała sytuacja to najzwyklejszy zbieg okoliczności. Wiedział jednak, że będzie ona wymagała interwencji ze strony Mormontów. Lord Mormont i Erika z pewnością poczynili kroki ku uspokojeniu sytuacji, jednak po powrocie na Wyspę Kevan z przyjemnością ich wspomoże.
-Możliwe, że się to będzie nasilać. Wtedy trzeba będzie równie stanowczo odpowiedzieć.- odpowiedział, przecierając przed tym usta i brodę rękawem, a następnie sięgając po pajdę pieczywa.
-Jesteśmy gotowi na taką ewentualność?- spytał z powagą w głosie, następnie biorąc kęs chleba. Celowo nie powiedział w jaki sposób wyobraża sobie tą "stanowczą odpowiedź", aby móc się jeszcze nad tym zastanowić. Wszak nie było to coś tak nieistotnego jak odpowiedź na pytanie "co zjeść". Było to coś, co mogło znacząco wpłynąć na całą Niedźwiedzią Wyspę. Zagrożenie trzeba zażegnać, to prawda. Jednak trzeba uwzględnić, że osłabione siły mogłyby znaleźć się w sytuacji bitewnej. Wtedy każda klinga stałaby się jeszcze bardziej potrzebna, niż zawsze. Na tę chwilę odepchnął od siebie wszystkie inne zmartwienia, skupiając się wyłącznie na tym. Na problemie, który powinien być dla niego szczególnie istotny. I takim właśnie się stał.
Po chwili milczenia ponownie zabrał głos, jednocześnie znów przenosząc wzrok na kobietę. -Powinienem Cię przeprosić, Eriko. Opuściłem Wyspę i rodzinę na zbyt długo. A przede wszystkim na zbyt długo opuściłem Ciebie.- Wiedział, że przyszły Lord musi być twardy i nieustępliwy. Jednak rodzina zawsze była dla niego najważniejsza. Dlatego właśnie nie towarzyszył mu wstyd, gdy wypowiadał te słowa. -Pozwól mi to teraz naprawić.- rzekł jeszcze, po czym uśmiechnął się do swej siostry.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySob Kwi 11, 2015 2:35 pm

Zaśmiała się nieszczerze. - Stanowczo odpowiedzieć? Wspaniały pomysł, śmiało, przedyskutuj to proszę z panem ojcem... Jego zdaniem, na żadne działania zbrojne po pierwsze nas nie stać, po drugie zaś, i, uważasz, najistotniejsze, wszelkie napady na dzikich stoją w sprzeczności z rodowym mottem. Tu stoimy i tyle. Śmiechu warte. Jeśli nie jesteśmy w stanie poświęcić kilku miedziaków na przerzucenie armii przez Zatokę, to całym tym mottem możemy się podetrzeć. Zdała sobie sprawę, że zaczęła podnosić głos, dla uspokojenia upiła więc kilka długich łyków wina. Doskonale wiedziała, że ewentualna zbrojna wyprawa pochłonęłaby znacznie więcej niż kilka miedziaków: statki, zapasy, cieplejsze ubrania dla żołnierzy, broń i amunicja, wszystko to swoje kosztowało, a Mormontowie nigdy nie słynęli z bogactwa. Przez całe wieki regularne Wyspy patrole wystarczały, by utrzymać jako taki porządek... Ale teraz sytuacja uległa zmianie, a Erika nie potrafiła znieść myśli o odzianych w skóry dzikusach, którzy splądrowawszy jej Wyspę i zarżnąwszy jej ludzi wracają na Brzeg żeby chwalić się zdobytymi łupami przed resztą dzikusów. Chciała utoczyć im krwi... ale decyzja należała do Lorda.
- W każdym razie nie ma potrzeby się niepokoić, żadna „ewentualność” nie nastąpi.- rzuciła lekkim tonem- Mamy bowiem szczegółowo opracowany plan zapobiegawczy, opiewający na siedzenie przy palenisku, obalanie kolejnych flaszek miodu i zbywanie wzruszeniem ramion każdego kutafona, który zakłóci nam spokój ducha wieściami o kolejnej wypatroszonej rodzinie. Wszystko pod kontrolą. Wytarła sztylet o kant stołu i wcisnęła go za pasek.
Myśli Eriki znowu uciekły ku Nadirze. Pora była jeszcze stosunkowo wczesna, nic nie stało na przeszkodzie, by udać się na zamek i zaciągnąć tam języka. Starkowie z pewnością chętnie podjęliby ją i Kevana, w końcu krew nie woda, ich rody połączył węzeł małżeński.
Przysłuchiwała się bratu, w zamyśleniu rozrywając trzymany kawałek chleba na drobne strzępki. Milczała jeszcze chwilę po tym, jak skończył, a kiedy wreszcie przemówiła, jej głos był dziwnie ochrypły.
–  Nie masz za co mnie przepraszać, pod twoją nieobecność radziliśmy sobie dość dobrze, a już niedługo na powrót zajmiesz miejsce u boku ojca. Wszystko wróci do normy.- powiedziała wpatrując się w swoje zaciśnięte na chlebowej skórce palce. Zawsze czuła się niezręcznie, kiedy ją przepraszano, teraz zaś dodatkowo prześladowała ją myśl, że to przecież nie Kevan tu zawinił. Chciała mu to powiedzieć, i to, że jej przykro, że go kocha i żałuje tych wszystkich straconych lat... Ale nie była pewna, ile z tego było prawdą. Nie czuła nic oprócz goryczy. - Póki co zaś skupmy się na sprawach bieżących. Zamierzałeś iść do Starków jeszcze dzisiaj czy dopiero jutro?
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySob Kwi 11, 2015 9:42 pm

-Nie wiem jak dokładnie wygląda sytuacja, więc ciężko mi o tym mówić. Jeśli jednak nie uda się z tym nic zrobić na Wyspie, to pan ojciec na pewno dojdzie do wniosku, że trzeba będzie walczyć, aby ukrócić te zapędy dzikich.- odpowiedział całkowicie spokojnie. Zwrócił uwagę na kontrast, jaki zaistniał między wypowiedzią Eriki a niego. Świetnie władała bronią, potrafiła się odnaleźć w potyczkach, wiedział to. Jakby właśnie do tego została stworzona.
Czasem jednak odnosił wrażenie, że aż za bardzo ciągnie ją do wojaczki. Tym razem jednak w pewnym stopniu się z nią zgadzał. Powinni zareagować nim ataki dzikich się nie nasilą. Z drugiej zaś strony, nie mogą zadziałać instynktownie. W takiej sytuacji każdy krok musi być dobrze przemyślany, aby jak najbardziej zmniejszyć straty własne.
-Pan ojciec na pewno zastanawia się wraz z doradcami jak rozwiązać ten problem. A jeśli okaże się, że się mylę, to nie omieszkam z nim o tym porozmawiać.- odpowiedział na zarzut swej siostry wobec ojca. Zdecydowanie nie podobało mu się to, co usłyszał. I na pewno Erika mogła to dostrzec po jego zachowaniu. Zdawał sobie sprawę, że Lord nie chce narażać swoich podkomendnych, jednak bez tego ryzyka dzicy mogą wybić i pół Wyspy, nim wreszcie ktoś stawi im czoła. Taka sytuacja nie może mieć miejsca. Co to, to nie.
-Ty natomiast zajmiesz miejsce u mego boku. Twoje rady są zazwyczaj bezcenne, dlatego będziesz potrzebna na Niedźwiedziej Wyspie.- Gdy wypowiadał te słowa, na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech. Nie próbował na siłę poprawić humor Eriki. Zwrócił się jednak w pełni szczerze. Wszak najstarsza córka Lorda Mormonta potrafiła znaleźć rozwiązanie wielu ciężkich sytuacji. Pomoc osoby takiej jak ona będzie dla Kevana niezbędna, gdy już przyjdzie mu stać się Lordem.
Gdy kobieta wspomniała o Starkach, odrzucił na chwilę inne myśli. Spojrzał w kierunku drzwi i lekko zmarszczył brwi, jakby na coś oczekując. Gdy po upływie kilku sekund jego wzrok wrócił na kobietę, wzruszył ramionami i odpowiedział: -Zamierzałem iść do nich dopiero jutro. Jednak skoro przyjechałaś taki kawał, żeby mnie ściągnąć na Wyspę, to chyba powinienem iść jeszcze dziś. Czym prędzej wszystko załatwić i wrócić wreszcie do domu.- Po raz ostatni ugryzł trzymany w dłoni udziec, po czym rzucił obgryzioną kość do pustego półmiska. Lekko odsunął od siebie wspomniane naczynie, jednocześnie mówiąc do Eriki: -Gdy się posilisz i odpoczniesz trochę po podróży, pójdziemy razem do ich siedziby.-
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą EmptySob Kwi 18, 2015 12:13 pm

Owszem, lubiła się bić, przy czym to nie zabijanie ją nęciło, ale walka sama w sobie. Rywalizacja. I zwycięstwo. Gdy jednak w grę wchodziło zdanie ojca, potrafiła pohamować te swoje prywatne ciągotki. Znała swoje miejsce, doceniała też, wbrew pozorom, mądrość płynącą z doświadczenia. Ojciec nie raz tłumaczył jej, jak ważną zaletą przywódcy jest ostrożność, z jak wielu opresji można wyjść obronną ręką dzięki zwykłej cierpliwości... Rozumiała. Starała się do tej rady stosować, niestety nazbyt często na staraniach się kończyło.
Może nie byłaby więc złym doradcą, ale za to dość przewidywalnym, porywczym i o niezbyt szerokim wachlarzu porad. Nie skomentowała jednak słów Kevana, z jednej strony świadoma, że jemu akurat odrobina porywczości wcale by nie zaszkodziła, z drugiej niepewna, co właściwie o tej „propozycji” sądzi. Całe życie służyła rodzinie, jak mogła, starała się pogodzić z myślą, że nigdy nie wyjdzie poza rolę wsparcia dla lorda. Wszystko to dlatego, że czuła, że jej miejsce było na Wyspie... Dlaczego więc myśl o powrocie napawała ją teraz taką niechęcią?
- Dobrze więc, ruszajmy złożyć wilkom wizytę. Dla jasności, w kwestii etykiety zdaję się na ciebie.- westchnęła i wstała od stołu, zostawiając na blacie należność za posiłek.
Nie było co prawda powodu do pośpiechu, kilka godzin opóźnienia było niczym wobec ponad dwutygodniowej podróży, jaka ich czekała; mimo to przystała na propozycję Kevana. Nie przyznałaby się do tego przed sobą, ale niecierpliwiła się by wreszcie zobaczyć zamek. Jako jedyna z Mormontów nigdy nie odwiedziła jeszcze Winterfell, ciekawili ją też sami Starkowie.
Zmęczenie nie doskwierało jej już tak bardzo po tym, jak ogrzała się i napełniła brzuch, była więc w miarę gotowa na złożenie im wizyty.

//zt x2?
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty
PisanieTemat: Re: Karczma Pod Plonącą Kłodą   Karczma Pod Plonącą Kłodą Empty

Powrót do góry Go down
 

Karczma Pod Plonącą Kłodą

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Karczma
» Karczma
» Przydrożna karczma
» Karczma "Pod zjęczałym śledziem"
» Karczma "Pod Psem Ogrodnika"

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell-