// mmm chyba Wielka Sala
Adrienne nie czuła się dobrze w tych zimnych murach. Czuła się wręcz bardzo źle. W dodatku miała przeczucie, cholerne przeczucie, że coś jest nie tak z jej narzeczonym. Zachowywał się dziwnie cały wieczór.
Kazała swoim strażnikom przygotować konie. Musiała uciec z tego miejsca. Wiedziała, że nie jest to najrozsądniejsze posunięcie, ale nie mogła już dłużej wytrzymać tutaj. Weselisko coraz bardziej ją dobijało. Poszła do swojej komnaty i ubrała się w strój umożliwiający szybką jazdę na koniu. Niedługo później była już gotowa do drogi. Ktoś zapukał do drzwi. To był jeden z jej osobistych strażników. Powiedział, że są przygotowani do jazdy, więc wyszła ze swej komnaty i udała się na dziedziniec, gdzie jej ukochany koń czekał grzecznie. Wskoczyła na niego zwinnie i przycisnęła lekko łydkami boki, by koń ruszył. Wyjechała z Winterfell czym prędzej zostawiając większość swych rzeczy. Nimi miał się zająć jeden ze strażników, który pozostał w razie, gdyby ktoś szukał Freyówny.
/zt