a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Taras - Page 3



 

 Taras

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Taras   Taras - Page 3 EmptySro Maj 01, 2013 6:07 pm

First topic message reminder :

Taras ten, jako jeden z wielu, położony jest w zachodniej części twierdzy, w pobliżu sypialń królewskich. Rozprzestrzeniające się widoki pozwalają na zaznanie chwili niesamowitego relaksu i osamotnienia, małości w porównaniu z wszechogarniającą przestrzenią Westeros. Kamienne mury, kamienne barierki porośnięte są gęstymi bluszczami, które bez wątpienia nadają miejscu aury tajemniczości i swoistego poczucia bezpieczeństwa.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyPon Wrz 09, 2013 9:53 pm

Banalna. Może dla niego byłą to melodia banalna, dla Ravath stanowiła rodzaj pewnego ukojenia. Kobieta nigdy nie opuszczała Westeros, nie bywała w okolicznych tawernach, miała wiec zupełne prawo do tego by nie znać takich melodii. Postanowiła jednak nadrobić straty, sama co prawda nie potrafiła grać na flecie, ale stwierdziła ze świętym przekonaniem, że coś wymyśli. W końcu tworzenie muzyki było nie lada rozrywką, a to z pewnością zrobiłoby jej dobrze, pozwoliłoby choć na chwilę zapomnieć o tym co jeszcze ją czeka i co napawało ją niemym strachem. Nie miała zamiaru wystraszyć Varysa, choć co prawda to prawda i gdy tylko zauważyła zaskoczenie wymalowane na jego twarzy uśmiechnęła się nieco szerzej, rozbawiona jego zachowaniem. Dopiero kiedy twarz mężczyzny zajaśniała w mizernym świetle świecznika stojącego na tarasie, królowa zorientowała się, że nijak nie potrafi zidentyfikować swojego rozmówcy. Prowadziła poszukiwania w swojej głowie, ale obraz, który widziała nie pozwalał dopasować się do żadnego z nazwisk.
- Wojownik powinien mieć oczy i uszy... dookoła głowy - wyjaśniła z tym samy, subtelnym uśmiechem czającym się w kącikach różanych ust. - Musisz wieść spokojny żywot skoro pozwalasz swojej czujności na chwilę wytchnienia, na odpoczynek - stwierdziła po chwili lustrując go uważnym spojrzeniem, ponawiając próby rozszyfrowania jego nazwiska.
- Nie powinieneś wstydzić się takiego talentu, zupełnie tak jak nie wstydziłbyś się talentu do walki na miecze. Zostałeś nakryty, owszem, ale możemy uznać to za naszą tajemnicę. - skwitowała zupełnie jakby rozmawiała właśnie ze starym przyjacielem. Spoważniała nieco w myślach każąc się sobie opamiętać. I to nie tak, że kompletnie oniemiała podczas spotkania z mężczyzną, że nie była zdolna do trzeźwego myślenia, choć owszem Varys należał do tej części mężczyzn, za którymi można by wręcz przepadać, z królową fakt miał się poniekąd trochę inaczej, ale nie ważne. Kompletnie nie ważne, królowa też mogła mieć swoje sekrety, prawda?
- Pochodzisz od Tullych, mój towarzyszu, czy się mylę? Nie miałam jednak okazji spotkać cię wcześniej na dworze... - pociągnęła go za język, nie wypada przecież pytać go o imię, nie w jej gestii leży fakt przedstawienia się. To Varys powinien zadbać o to by królowa go zapamiętała, a po koncercie jaki jej zagwarantował, cóż, jakieś miejsce w pamięci Ravath miał zapewnione, z pewnością.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyPon Wrz 09, 2013 10:31 pm

Czy to jest aż tak wielką przeszkodą? Owszem, może i Ravath była królową, ale aż tak bardzo jej to nie ograniczało. Może i nie mogła wyjechać normalnie poza granice Królewskiej Przystani, jednak w odpowiednim towarzystwie i lekkim kamuflażu mogłaby zaznać codziennego życia z dala od dworskich ceremoniałów, które z pewnością zaczynały być męczące. Varys przebywał tutaj dopiero kilka godzin, a już chciał wziąć nogi za pas i położyć się na jakiejś łące. A jeśli zaś chodzi o grę na instrumentach, to może i wymagało to odrobiny wolnego czasu, oraz chęci, jednak wszystko było możliwe. Sam Tully z chęcią zagarnąłby się do takiego zajęcia, gdyby nie fakt, że jego ród nie był zbyt miło widziany w Królewskiej Przystani. Wszystko za sprawą jego rodziny, która zraziła do siebie pół Westeros.
- Owszem, jednak nie da się ich utrzymywać cały czas. - wytłumaczył spokojnie, po czym kontynuował. - Wojownik posiada dwie twarze, które przywdziewa w zależności od okoliczności. Teraz nie jestem na polu bitwy, więc mogę sobie pozwolić na odrobinę relaksu.
Spokojny żywot? Królowa najwyraźniej nie kojarzyła Varysa, skoro o takowym wspominała. Po jej słowach na ustach Tullyego zagościł smutny uśmiech, a jego ręce wsparły się o betonową barierkę. Wzrok mężczyzny wbił się za to w jego bezsilne dłonie.
- Chciałbym, żeby tak było. Mój ród stoi na granicy przepaści, armia w rozsypce, a ludzie zaniepokojeni. Musiałem mieć chwilę dla siebie, żeby to przemyśleć. - jego głos był teraz niezwykle ponury, a palce zacisnęły się mocniej na barierce. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co czeka go po powrocie do Riverrun. Nieustanne wizyty, dyplomacja, korzenie się przed innymi lordami, żeby tylko dać szansę na odbudowę Dorzeczu. To nie było coś, co fascynowało blondyna. Właśnie dlatego wyniósł się do Essos.
Kolejne zdania królowej sprawiły jednak, że na usta Varysa znów wrócił cień uśmiechu. Sekret? Całkiem obiecujące.
- Będę miał tajemnice z królową? Nawet nie wiedziałem, że jestem aż takim szczęściarzem. Czuły mężczyzna nie jest dobrze postrzegany w czasach niepokojów i wojen. Powinienem figurować w umysłach poddanych jako dzielny i silny władca, a nie ckliwy romantyk. Niestety nie wszystko jest tak proste. - blondyn zrobił się już chyba wystarczająco ckliwy, więc postanowił, że nie będzie więcej zrzucał swoich problemów na barki królowej. Czas wziąć się w garść i dotrzymać jej towarzystwa na należytym poziomie.
- Varys Tully, moja Pani. Niestety nie bywałem w Westeros. Mój ojciec posłał mnie za Wąskie Morze już dawno temu. Wróciłem w związku z ostatnimi wydarzeniami. I muszę powiedzieć, że w tym momencie się z tego cieszę. - skwitował na sam koniec, rozglądając się po tarasie. Niestety Artemis skrzętnie zabrała nawet najmniejszy kieliszek wina, rozlewając przy tym wszystko dookoła. Przy tym czerwonym trunku, noc byłaby jeszcze lepsza.
- Czemu zawdzięczam Pani Twą wizytę? Czy tak, jak ja przyszłaś oglądać gwiazdy? Wiesz, że każda z nich ma swoją historię? -zapytał, spoglądając na rozświetlone niebo. Nie był pewien, czy ludzie w Westeros również spoglądają w ten sposób na te jarzące się punkciki, jednak on słyszał o nich wiele opowieści.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyPon Wrz 09, 2013 11:01 pm

Możliwe, że Ravath miała więcej możliwości niżby mogła przypuszczać, ale nawet najmniejszą chęć zrobienia czegoś po swojemu tłamsiła wiedza o tym, że on prędzej czy później się dowie. Nie bała się Aerysa, wielokrotnie pozwalała sobie na zbyt dużą swobodę mając w głębokim poważaniu czego oczekuje od niej jej Pan, jej brat, jej mąż. Wolała nie narażać mu się z powodu głupich zachcianek, wolała nie doprowadzać do szału po raz kolejny, zwłaszcza, że patrząc na to co działo się w siedmiu królestwach Aerys nie był w najlepszym humorze, a ona nie dawała mu żadnego powodu do bycia spokojnym. W końcu nie pojawianie się w zamku, a może raczej w komnacie innej niż swoja przez blisko tydzień nie mogło być niczym normalnym. Ale jej to wyraźnie nie przeszkadzało. Każda chwila spędzona w samotności była ratunkiem przed kompletnym szaleństwem, przed bolesnym zetknięciem z marną rzeczywistością.
- Domyślam się Lordzie, że wojownik musi być utalentowanym aktorem. Wszak wyzbywa się wszelakich uczuć podczas walki. Choć nie wiem, czy wszystko można wytłumaczyć zmianą masek...wydaje mi się, że obydwie te twarze przenikają się równomiernie. Żaden z nas nie jest tylko i wyłącznie dobry lub zły, delikatny jak ptasi pierz bądź zlepiony ze stopów żelaza. - bez wątpienia zauważyła zmianę nastroju swojego towarzysza. Widziała, że nie był zadowolony z tego co działo się z jego królestwem i choć ona sama nigdy nie była bezpośrednio w takiej sytuacji wiedziała jak wielkim ciężarem może być odpowiedzialność nie tylko za siebie ale także za poddanych, w końcu kto mógłby wiedzieć o tym lepiej niż ona sama?
- Odpowiedzialność za innych może być łatwiejsza niż odpowiedzialność za siebie samego, pod warunkiem, że nie kłóci się z twoimi przekonaniami. Nie każdy stworzony jest do władzy choć każdy pragnie mieć ją w posiadaniu i na swoje nieszczęście jest w stanie zapłacić za nią każdą, nawet największą cenę. - Władza była natomiast czymś co nigdy w pełni nie pociągało Ravath. Nie pragnęła jej, to ona sama, bezczelnie wprosiła się w jej życie i zrujnowała jej plany, marzenia nie pozostawiając żadnej nadziei na jakkolwiek lepsze jutro. Razem z Varysem znaleźli się w podobnej sytuacji. W dużej mierze od nich zależał los więcej niż jednej duszy. Jeden nierozważny krok, jeden bezmyślny gest mógł przeważyć tak delikatną szalę. Ponownie się rozpromieniła widząc z jakim ożywieniem towarzysz przystał na jej propozycję.
- Powrót w rodzinne strony ze względu na wojnę, będący jednocześnie powodem radości. Intryguje mnie twój umysł, Lordzie Tully. - wyznała ponownie wlepiając w niego uważne spojrzenie, lustrując lawendowymi tęczówkami, badając każdy skrawek jego twarzy, zupełnie tak jakby zapisana była na niej całą jego historia. Uśmiechnęła się delikatnie i przeniosła wzrok na czarne niebo migocące tysiącem gwiazd.
- To moje ulubione miejsce w Czerwonej Twierdzy. Jest wystarczająco osamotnione i oddalone od reszty by nie było tu tłumów, a jednak przyciągające ludzi by zastać tu niespodziankę. - skwitowała i ponownie odwróciła twarz w jego stronę - Opowiedz mi zatem, Varysie, opowieść zza Wąskiego Morza. Jaką historię mają te gwiazdy? - z zaciekawienie wskazała na grupę drobnych gwiazd otaczających jedną, większą, lśniącą z podwójną, jeśli nie potrójną, siłą.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyPon Wrz 09, 2013 11:48 pm

Ah, pod tym względem mężczyźni mieli lepiej. Nie musieli przejmować się zdaniem małżonki, mogli robić co chcieli, a jeśli jeszcze coś nie będzie się podobało drugiej połówce, to dodatkowo ją zrugać. Varys jednak nigdy nie czerpał przyjemności z takich działań, więc i rzadko mu się to zdarzało. Jednak prawdą jest, że siedzenie w komnatach, cały czas będąc otoczonym służbą może zacząć się naprzykrzać. Te głupie zachcianki sprawiały przecież, że ponure życie stawało się ciekawsze, czyż nie? Przyjemy powiew wiatru, który szumiał w uszach na łące, delikatne, barwne płatki kwiatów, które cieszyły oczy obserwatora, a może radosny ćwierk ptaków na pobliskim drzewie? Czy bez którejkolwiek z tych drobnostek dałoby się radę przeżyć? Każdy człowiek potrzebuje czasem chwili spokoju, refleksji i czasu na pozbieranie myśli. Ten taras wydawał się idealnym miejscem. Oddalony od wszystkich, ukryty przed mało ciekawskimi osobami. Wspaniała kryjówka dla zbłąkanej duszyczki, a teraz już właściwie dwóch.
- Podczas walki wyzbywa się wszystkiego. Myśli, uczuć, sumienia. Wszystko uderza jednak ze zdwojoną siłą tuż po jej zakończeniu. Na rękach krew spoczywa nawet wtedy, gdy woda zmyje ostatni jej ślad. - odpowiedział, podnosząc do góry rękę i zaciskając ją w pieść - I to jest najgorsze. Każdy z nas ma na swojej duszy plamę, o której zawsze będzie pamiętał. Czy nie prościej byłoby gdyby każdy człowiek był czysty jak łza? - trochę ich tu wzięło na filozoficzne rozważania, jednak Varysowi przypadło to do gustu. Widział w Ravath kobietę, a nie jakąś rozmarzoną panienkę. Naprawdę różniła się od wszystkich przedstawicielek płci żeńskiej, jakie do tej pory poznał.
- Nie pochodzę z głównej gałęzi rodu. Nigdy nie powinienem zasiadać w Riverrun, nigdy tego nie chciałem. Kocham moją rodzinę, jednak gdybym miał wybór, to wolałbym urodzić się biedny. Wolny od obowiązków, nieograniczony etykietą, po prostu prawdziwy. - czuł, że królowa jakoś ją rozumie. Swego czasu zdołał nasłuchać się plotek, że małżeństwo Targaryenów nie jest zbyt udane, ale żeby aż do tego stopnia? Znaczy... Każdy miał wzloty i upadki, więc Tully nigdy się w to nie zagłębiał. Jednak ze sposobu wypowiedzi Ravath czuł, że trapi ją podobny problem, co i jego.
- Źle mnie zrozumiałaś Pani. Mój powrót mnie smuci, jednak humor poprawia mi Twoje towarzystwo. Nigdy nie myślałem, że będę miał zaszczyt go dostąpić. - odpowiedział szczerze, chociaż być może mógł się ugryźć w język. Zorientował się jednak o tym dopiero po fakcie. Nie mówił przecież do jakiejś wolnej damy, a do samej królowej! Jego słowa zawsze mogą być potraktowane jako afront, a wtedy zbyt ciekawo nie będzie. Chyba nie muszę dodawać, że w tym momencie Varys lekko się zmieszał? Może i miał trzydzieści parę lat, jednak teraz poczuł się jak młodzik i szybko odwrócił wzrok.
- Niespodziankę? Całkowicie się z tym zgadzam. - tym razem wymówił to o wiele pewniej, niż poprzednią kwestię. Może dlatego, że nie chciał niczego żałować? Szansa na takie spotkanie może się już więcej nie powtórzyć, więc lepiej się nie hamować, niż później wyrzucać sobie to przez resztę dni. - Te? Widzę, że masz dobre oko, Pani. - skwitował szybko i złapał oddech przed dłuższą opowieścią.
- Ta najjaśniejsza gwiazda nazywa się Valari. Łączy się ją z drugą, lekko przygasającą Halame. - tutaj wskazał na ledwie widzialny punkcik znajdujący się na zachód od poprzedniczki, oraz poza obrębem mniejszych gwiazd - Gwiazdy te mają symbolizować parę kochanków, którym los jednak nie sprzyjał. Valari był przedstawicielem Dothraków, a Halame córką bogatego człowieka z Braavos. Zdawałoby się, że plemiona Dothraków lubują się jedynie w walce, podboju i gwałtach, jednak ten młodzieniec był inny. Coraz częściej czuł, że nie pasuje do swoich rodaków, aż wreszcie na jego drodze pojawiła się Halame. Valari uratował ją podczas napadu na wóz pełen żywności. Schował ją w skalnej wnęce i w ten sposób uniknęła gwałtu, oraz niewoli. Od tamtego momentu spotykali się ze sobą potajemnie. Ich uczucie zostało jednak odkryte przez ojca dziewczyny, a niedoszły adorator wkrótce musiał zmierzyć się z jego wojskami - opowiadał spokojnie, wskazując teraz na gwiazdy dookoła najjaśniejszej. - Valari walczył dzielnie, jednak odniósł zbyt wiele ran. Kiedy na miejsce przybiegła Halame, ten uśmiechnął się, pogładził jej policzek, a następnie wyzionął ducha. Gwiazdy te zbliżają się do siebie wiosną, a oddalają z mijającymi dniami. Nigdy jednak się nie stykają, co wskazuje na niespełnienie ich miłości. - zakończył lekko przyciszonym głosem, cały czas wpatrując się w niebo. Może i historia jest jedną z tych, jakich pełno na całym świecie, jednak Varysa urzekła szczególnie. Wiele razy wyobrażał sobie, że jest owym Valari. Dla swej ukochanej zrobiłby wszystko, włącznie z oddaniem życia. Tully doskonale rozumiał taki rodzaj poświęcenia i siłę owych uczuć.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 11:26 am

Oczywiście. Ravath była kobietą żądną przygód, ale z drugiej strony nie tego od niej oczekiwano. Nie miała przecież stać się jedną z dziewcząt biegających po ulicach czy okolicznych polach, wręcz przeciwnie - miała stanowić dla nich wzór bycia kobietą, stać się ich ideałem, personą do której będą pragnęły się upodobnić. Czy jej to wychodziło? Nie miała innego wyjścia, musiała robić wszystko by chociaż sprawiać pozory zadowolonej z aktualnego stanu rzeczy, biegu wydarzeń, choć fakt faktem przychodziło jej to z ogromnym trudem. Prawdę mówiąc w tej całej grze powoli zatracała samą siebie. Marzenia o podróżach stawały się coraz odleglejsze, plany odnośnie poznania świata stawały się jedynie sennymi majakami, obrazami w jej głowie, które były coraz bliższe absurdu, choć przecież nie były tak wymagające i nie możliwe do spełnienia. A jednak, wspomniane pastwisko mogła oglądać z tarasu, śpiew ptaków słyszała każdego ranka, lecz za szklaną szybą, a promienie słońca nie zawsze docierały do wnętrza Czerwonej Twierdzy. I udawało jej się żyć, choć egzystencja ta nie należała do najprzyjemniejszych, najbardziej upragnionych i wymarzonych, jak niektórym mogłoby się wydawać. Co z tego, że Ravath miała dzikie serce pragnące wyrwać się z dotychczasowej codzienności, skoro zamknięte było ono w klatce konwenansów i oczekiwań, etykiety i handlu uczuciami?
- Nie mogłabym zatem zostać wojownikiem. Zbyt trudno przychodzi mi oddzielanie emocji od czynów. - wyznała w zamyśleniu, obserwując gesty towarzysza. Wiedziała, że bycie mężczyzną też nie opływa w przyjemności, a psychika każdego z rycerzy nastawiona jest na ogromne niebezpieczeństwa. Nie raz i nie dwa zastanawiała się nad tymi którzy walczyli i tymi, którzy w walce polegli. Czy twarze mordowanych ludzi śniły się wojownikom, a może niektórzy z nich wyzbyli się uczuć i emocji na rzecz władczej postawy wobec słabszych? Gdyby do niej należała ocena z całą pewnością powstrzymałaby się od głosu, nie potrafiłaby zdecydować. Wszystko to miało spory wpływ, tak sądziła. A gdyby od niej zależała decyzja z pewnością zabroniłaby napadania, gwałtów, rabunków i morderstw dla zapewnienia rozrywki, tak prymitywnej, a jednak wciąż stanowiącym maksimum radości dla co niektórych.
- Oczywiście, że byłoby prościej, ale jeśli wszyscy są czyści jak łza czy tak na prawdę czysty jest którykolwiek z nich? W końcu to człowiek stworzył walkę dla samej walki by zapewnić sobie bestialską rozrywkę. Uczucia zaczęły zanikać ludzie coraz częściej pozbawieni są serc i rozsądku. Nie potrafią myśleć strategicznie, nie spoglądają w przyszłość. Liczy się dla nich doczesność i to jest najbardziej chore, bo dbając tylko o to co teraźniejsze nie zapewniamy sobie tego co przyszłe. - odpowiedziała. Filozoficzne rozmowy? Nie przeszkadzały jej w żadnym stopniu, a co więcej była zaskoczona, że ktoś pokroju Varysa może wiedzieć tyle o wnętrzu człowieka (i nie, nie mam na myśli wnętrzności, choć i na ten temat, zapewne, miałby trochę do powiedzenia), był w końcu mężczyzną, wojownikiem, ale takim, który nie wstydził się mówić o tym co czuje i jak czuje. To stanowiło dla królowej nie lada gratkę, co więcej w tak krótkim czasie zdołała zapałać sympatią do towarzysza.
- Wiem doskonale o tym jakim ciężarem mogą być obowiązki wobec rodziny - stwierdziła bez większego namysłu by zaraz potem uśmiechnąć się, co prawda nieco nerwowo. - Nie wypada narzekać, prawda, jeśli nie ma się wyboru, może lepiej zaakceptować? - chciała poznać jego zdanie, a może po prostu oderwać od myśli na temat tego co powiedziała wcześniej, nie ważne, ważne, że czuła się przy nim swobodnie, choć i to mogło być zgubne biorąc pod uwagę fakt jak szybko rozrastają się plotki i jak zybko docierają do uszu Aerysa. Zaśmiała się jednak, melodyjnie, subtelnie, kobieco, choć niemal niedosłyszalnie.
- Nie jestem aż tak niezwykła jakby się mogło wydawać Lordzie Tully, to zwyczajna oprawka, magia życia na królewskim dworze. - przyznała po czym odwróciła głowę w kierunku gwiazd o których zaczął opowiadać Varys. Chłonęła opowieść z zapartym tchem przenosząc spojrzenie z nieba na Varysa, z Varysa ponownie na niebo, wyobrażając sobie każdą opisaną przez niego sytuację, odczuwając emocje i uczucia związane z wydarzeniami. Opowieść wydawała jej się tak realna jak ta rozmowa, zupełnie tak jakby dwójka kochanków jeszcze niedawno wędrowała po tej ziemi, borykając się z problemami i trudnościami na jakie wystawiona była ich miłość. Na końcu opowieści westchnęła i opuściła głowę zupełnie tak, jakby niespełnienie tej miłości nawet po śmierci dotknęło j najbardziej. Bała się, że i ona nie będzie miała takiej możliwości. Bezceremonialnie uniosła się na dłoniach by po chwili siedzieć na kamiennej barierce tarasu, z twarzą zwróconą ku mężczyźnie. Co prawda nie wypadało, a jednak nie wydawało jej się by sytuacja jakkolwiek miała wyjść na światło dzienne.
- Wytłumacz mi więc, Lordzie Tully, po cóż bogowie stworzyli miłość, skoro w wielu przypadkach jest ona pełna cierpień, w wielu nie dochodzi do skutków lub z góry skazana jest na tragedię?
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 3:12 pm

Ah, oczekiwania. Presja społeczeństwa, wścibskie oczy innych, stawiane wymagania. Czyż to nie było męczące? Varys niejednokrotnie zdołał się przekonać, że czasem lepiej zawieść kogoś, niż żyć w przeświadczeniu, że czegoś w życiu się nie spróbowało. Nie da się cały czas trwać przy przekonaniach innych, udawać się kogoś, kim się nie jest. Tutaj świetnym przykładem jest audiencja u Aerysa, kiedy to lord Dorzecza musiał odgrywać skruszonego i oddanego koronie wasala, którym ni w ząb nie był. Przecież nie mógł wybaczyć królowi tego, co robił jego kuzynce. Rozumiał potrzebę małżeństw politycznych, ale te nie miały prawa wkroczyć do świętości, jaką jest rodzina Tullych. Aerys tym razem przesadził i niech będzie pewien, że Varys tego nie zapomni. Jeśli zaś chodzi o królową, to gdyby tylko wspomniała słowem mogłaby być pewna, ze blondyn dołoży wszelkich starań, aby przypomniała sobie o świecie poza murami Czerwonej Twierdzy. Przecież chyba nic się nie stanie, jak na jeden dzień uda się na łąkę, lub do lasu, prawda?
- Przyzwyczaiłabyś się, Pani. Z początku myślałem tak, jak Ty. Zabicie pierwszego człowieka jest najstraszniejsze. Pamiętam, że nie spałem po tym przez kilka nocy, a jeśli już zamknąłem oczy, to budziły mnie koszmary. Obecnie nie czuję już nic, oprócz tego uczucia, które pcha Cię do dalszej walki i paradoksalnie dba o to, żebyś nie zginął. Tego właśnie w sobie nienawidzę. - wyjaśnił najogólniej jak potrafił odczucia wojownika. Przecież dla nich jest to już normalna praca. Rolnik pracuje w polu, rybak wypływa na połowy, a wojownik zabija innych ludzi uważając przy tym na własne życie i ekwipunek. Smutne jest to, że na polu bitwy bardziej liczy się miecz, niż człowiek. Idzie się jednak do tego przyzwyczaić, co jest najstraszniejsze w tym całym procederze. Uczucia można zabić, jeśli się do tego podejdzie w odpowiedni sposób.
- Człowiek nie stworzył walki, a jedynie wymyślił bardziej zabójcze sposoby na jej toczenie. Spójrz Pani na tego nietoperza polującego na owady. - powiedział, wskazując na skrzydlate stworzonko poruszające się akurat w świetle księżyca - On zabija po to, żeby przeżyć. A człowiek? Robi to z błahych powodów, a przy tym ma jeszcze czelność twierdzić, że różni się od reszty zwierząt. Prawda jest taka, że jesteśmy brutalniejsi od najbardziej krwiożerczego zwierzęcia, jakie może istnieć. Boimy się tego, czego nie rozumiemy. Niszczymy to, czego się boimy i cierpimy za to, co kochamy. Czyż człowiek nie jest złożoną istotą?
Filozoficzne tematy ciągnęły się w najlepsze. Varys zaczął teraz doceniać inteligentną rozmowę z kobietą z wyższych sfer. Kiedy był w Essos, wszelakie konwersacje opierały się najczęściej na doczesności, co też znowu nie było takie złe. Umysł potrzebuje jednak chwili wytężonej pracy i dostrojenia się do nieco ambitniejszych zadań. Tully czuł, że będzie chciał, aby takie spotkania przydarzały mu się częściej. Koniecznie z królową, oj koniecznie.
- Domyślam się, że musi być Ci ciężko, Pani. Gdybyś kiedykolwiek chciała o czymś porozmawiać, wypłakać się, czy zwyczajnie pożartować, to służę mym ramieniem. Każdy potrzebuje kiedyś się wygadać. Czy to królowa, czy to najtwardszy wojak. - powiedział tylko tyle, bo nie chciał ciągnąć Ravath za język. Dopiero co się poznali, więc nie mógł przypuszczać, że obdarzy go aż takim zaufaniem. Nie chciał przeginać, nie chciał niczego przyspieszać - Akceptowanie wszystkiego jest jakąś formą porażki. Człowiek po to ma własny rozum i uczucia, żeby je czasem brać pod uwagę. Nawet drobne posunięcia, jednak nadal własne.
Może i to wszystko było zbyt szczere, ale Varys nie zamierzał się ograniczać. Czuł się naprawdę swobodnie i kiedy zobaczył, że królowa się rozluźniła, on pozwolił sobie na to samo. Teraz wyglądali raczej jak nastolatkowie, aniżeli para dorosłych. W końcu czy osoby wysoko postawione siedziałyby na barierce w taki sposób?
- Po pierwsze, nie wierzę, że bogowie maczali palce przy miłości. Nie jestem pewien, czy w ogóle do czegoś się przyłożyli. - zaczął, dając jasno do zrozumienia, że te całe wierzenia jakoś do niego nie przemawiają. Ten świat był wystarczająco dziwny już bez jakichś istot wyższych - To właśnie człowiek wykształcił w sobie takie uczucie. Jest ono czymś, co wykracza poza rozumiane nam granice. Nawet, jeśli ciało niedomaga, umysł szaleje, a śmierć ostrzy swą kosę na duszę, to uczucie i tak pozostaje. Jeśli jest prawdziwe, nie zdoła go rozdzielić nawet czas. Cierpienia są jednak wpisane w ryzyko. Czasem trzeba się parę razy sparzyć, zaciąć, aby w końcu trafić na ten jeden, piękny i właściwy kwiat, który należy pielęgnować. Należy też pamiętać, że dwójka zakochanych nie jest sama na świecie. Współżyją z innymi ludźmi, którzy zawsze mogą namieszać. Sztuką jest jednak nie przejmować się ich obecnością i nie pozwolić na to, żeby więź między kochankami wygasła. - dobra, teraz to przesadził. Spuścił wzrok w podłogę i nie miał na razie odwagi podnieść go do góry. Ile to lat minęło od momentu, kiedy Varys pokazywał komuś tę stronę swojego 'ja'? Może i zazwyczaj zalewał się winem i udawał lekkoducha, jednak miał też swoje przemyślenia. Życie nauczyło go, że lepiej trzymać je często dla siebie.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 4:56 pm

Ale przecież na tym polegało bycie u władzy, pochodzenie z wyższych sfer. Na obłudzie, na pozorach, na zmianie najróżniejszych masek, podwójnej twarzy i życiu w kłamstwie. Przecież życie można było porównać do występów w teatrze, a aktor, który wykazywał się największym talentem do gry równocześnie zbierał najwięcej profitów. Tu zawsze istniała zależność i ku naszemu nieszczęściu istnieć nie przestanie. Tak na prawdę ani on, ani ona nie mieli pewności czy to drugie nie odgrywa właśnie jednej ze swoich sztuk, że nie przechodzi właśnie do aktu trzeciego, sceny czwartej, która ostatecznie może się skończyć tragicznie. Było zbyt wcześnie na zaufanie, chociaż z drugiej strony relacje w tych czasach zdawały się pędzić z nieubłaganą szybkością, bo przecież jutro mogło przynieść długą rozłąkę, po co więc czekać? A ona? Miała przecież obowiązki, do których z drugiej strony nie miała ani chęci ani głowy. Co więc trzymało ją wciąż w królestwie? Fakt, że to tu się wychowała? Że tu była cała jej rodzina? Że była królową ku której skierowane były tysiące par oczu? A może, że Aerys dostałby nieopanowanego szału, wszak nie zostawiła mu męskiego potomka. A może chodziło o to, że było to miejsce w którym się poznali, w którym się spotykali, do którego miał wrócić...Czemu więc nie opuściła zamku choć na jeden dzień? Jestem pewna, że nie chodziło o strach przed królem, a strach przed samą sobą. Obawiała się, że jeśli choć przez chwilę zazna innego życia już nigdy nie będzie chciała wrócić do chłodnych murów Czerwonej Twierdzy. Wyszłaby na tchórza, a to godziłoby w jej dumę chyba najbardziej.
- To dobrze o tobie świadczy. Musisz więc być wspaniałym wojownikiem jeśli nie pozwalasz usnąć twojemu człowieczeństwu. - w pewnym sensie była mu wdzięczna za wytłumaczenie tego męskiego punktu widzenia. Jako kobieta nie była ograniczona myślowo, ale nigdy nie potrafiła pojąć tego czemu tak na prawdę ma służyć zacięta walka, nawet jeśli znała jej powody. Bo przecież zwycięstwo w bitwie nie jest oznaką siły, a siła nie zawsze oznaką władzy.
- Zgadzamy się w zupełności, przyjacielu z Riverrun - przytaknęła uśmiechając się w jego kierunku. Ona także była przedstawicielem ludzi, którzy otwarcie twierdzili, że to właśnie człowiek jest najniebezpieczniejszą z bestii i nic nie byłoby w stanie zmienić jej toku myślenia, chociaż owszem, zdarzały się wyjątki, które nie były aż tak porażone żądzą władzy, mordu, bogactwa, ale były to jednostki, jednostki tak trudno dostrzegalne w tłumie.
- Ufam, że byłbyś wspaniałym powiernikiem, Varysie Tully, ale ten zamek ma zbyt wiele par uszu i zbyt wiele par oczu by było to najrozsądniejszym z wyjść - wyznała siląc się na uśmiech, zupełnie jakby bawiła ją ta niemoc względem swojego stanu. - Nie warto narzekać na swoje obowiązki to i tak nie jest w stanie niczego zmienić. Z resztą... - uśmiechnęła się bardziej zaczepnie, zupełnie inaczej niż wcześniej, bez całej otoczki elegancji, natomiast z butną iskierką w oczach -... królowa nigdy nie płacze.
Nie miała mu za złe tego, że odważył się na to by się otworzyć, była wdzięczna za zaufanie, za to, że zadziałała na niego na tyle kojąco i rozluźniająco by choć a chwilę potrafiła zapomnieć kim jest i czego od niego wymagają. A to było dobre, przynajmniej w jej mniemaniu.
-Skąd więc zatem wzięła się miłość w twoim rozumowaniu? Jeśli nie jest to rzeczą boską dlaczego pojawia się znikąd, zupełnie nieoczekiwana, napełnia skrajnymi emocjami i potrafi kompletnie oszołomić, niczym trucizna na którą chemicy nie odnaleźli jeszcze żadnej odtrutki? - zamilkła na powrót wpatrując się w niego przenikliwie by po chwili zaśmiać się krótko i opuścić głowę.
- Radzimy sobie wyśmienicie, a nie towarzyszy nam żaden puchar z winem. Jestem ciekawa z czego wynika ta zależność.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 6:22 pm

To były jedynie stereotypy. Tully dawno już pojął, że tak nie da się żyć i trzeba wyrwać się z łańcuchów oczekiwań innych ludzi. Te wszystkie maski, akty i sceny były męczące. Varys bawił się w takie podchody jedynie w stosunku do ludzi, których uważał za wrogów. Ravath, mimo swego pochodzenia, jakoś nie skłaniała go do nienawidzenia jej. A może to słabość samego blondyna? Był pewien, że jeśli król zastawiłby na niego pułapkę z wykorzystaniem swej małżonki, to ten spokojnie by w nią wpadł. No i przede wszystkim nie można dać się zaszczuć jak zwierzę, szukając dookoła samych szpiegów, posłańców i nieprzyjaznych ludzi. Nie można również poddać się strachowi i należy otwierać się na nowe doznania. Spróbować raz i zobaczyć, na czym to polega. Owszem, istnieje możliwość, że już nigdy nie wróci się do starej rzeczywistości, ale czy to nie jest lepsze? Żyć, może i krótko, po swojemu, niż wieczność w klatce z oknami. Dla Varysa wybór byłby oczywisty. Czy to dlatego, że jest mężczyzną? Być może tak.
- Sęk w tym, że różnie postrzega się wojowników. Wielu lordów powiedziałoby, że ze mnie żaden zabijaka. Oni poszukują ludzi, którzy nie żałują niczego i zabiją nawet dzieci. - niestety postrzeganie takich spraw nie było tak szlachetne. Ludzie byli różni, a niektórzy potrzebowali garstki osób od czarnej robot. I tacy się przecież znajdowali, a po wykonaniu pracy wracali do swego codziennego życia, jak gdyby nigdy nic.
- Kiedyś moje człowieczeństwo mnie zgubi. Wiem to już teraz. - dodał z beztroskim uśmiechem, jakby w ogóle tego momentu się nie obawiał. Prawda była taka, że Tullyego męczył powoli ten świat. Może miał dopiero trzydzieści trzy lata, ale czy na te czasy to mało? Niektórzy giną nie osiągając nawet dwudziestego roku życia, więc w pewnym sensie Varys był szczęściarzem.
- Jeden problem z głowy. - odparł rozbawiony na jej słowa. Przyjacielu z Riverrun? Zabrzmiało całkiem obiecująco i właśnie dlatego blondyn miał taki dobry humor. Jednak pora na powrót do poważnych tematów. Zostawmy biednego Varysa w spokoju.
- Kolejna wada Królewskiej Przystani. Zboże i drzewa zachowają tajemnice dla siebie, lub pozwolą aby wiatr zabrał ją daleko stąd. Ludzie niestety nie mają w sobie aż tak silnej woli. Żałuję, że nie mogę Ci chociaż trochę ulżyć. - skwitował jej obawy, po czym podniósł jedną brew do góry. Huh? Czyżby ktoś tu właśnie próbował zażartować? - Hah. Dobrze wiedzieć, ale w razie czego służę rękawem.
Varys trochę się wkopał. Nie przypuszczał, że Ravath będzie aż tak dociekliwa! Przyznam szczerze, ze rzadko kiedy zapuszczał się tak głęboko w swoje uczucia, a tutaj królowa ciągnie go za język. W żadnym razie mu to nie przeszkadzało. Może po tej rozmowie trochę się uspokoi?
- Nie jestem myślicielem Pani, ale czy widzisz w otaczającym nas świecie manifestację bogów? Ja dostrzegam jedynie ludzi. Tak, jak serce człowieka potrafi wykrzesać z siebie strach, szczęście i nienawiść, potrafi również stworzyć miłość. Ta ostatnia ma jednak szczególne działania na całe nasze ciało. - zaczął tłumaczyć, po czym przeniósł wzrok na Ravath - Przychodzi taka chwila, kiedy dwie osoby wpatrują się w swoje oczy, badają strukturę twarzy, zapamiętują każdy, nawet najmniejszy szczegół, ton głosu, brzmienie śmiechu i nim się obejrzą, już nie mogą bez siebie żyć. To coś tak cudownego, że tylko człowiek mógł to stworzyć. - proste wytłumaczenie na miarę chłopskiego rozumu. Varys nie potrafił zbyt dobrze dobierać słów, bo w końcu nie był poetą, jednak miał nadzieję, że oddał swoje przemyślenia w jak najdokładniejszy sposób. Niestety były to jedynie jego domysły, bowiem sam jeszcze nigdy się nie zakochał. A przynajmniej nie czuł się tak, jak to wszyscy opisują.
- Towarzyszyłby gdyby nie moja kuzynka. Zostawiła mnie tu samego, zabierając mi całą tacę z winami. Uprzednio zabrała mi też mój kielich. Nie sądzisz Pani, że to podchodzi pod tortury? - zagadnął, z wesołym uśmiechem. Najważniejsze było to, że Artemis odzyskała w końcu dobry humor - Nie wiem jednak czemu tak się dzieje. Czuję po prostu, że nie muszę się przed Tobą, o Pani, zamykać. Masz zbawienne działanie nawet na takiego staruszka, jak ja.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 10:23 pm

- Królewska Przystań ma o wiele więcej wad niż wam, Lordom, mogłoby się wydawać. Uznajecie ją za symbol władzy, miejsce, w którym spełniają się marzenia, a tak na prawdę porównywalnie Przystani bliżej do piekła niż nieba. A może to jedynie moje odczucia. Wyznam ci w sekrecie... Bogowie pomylili się szykując dla mnie taką, a nie inną przyszłość Varysie. Nie nadaję się do tego, nie pasuję do tego miejsca, nie znam się na tym. Moje myśli nie przypominają myśli innych władców, a plany bynajmniej nie wiążą się z ujarzmieniem kolejnych królestw i usadowieniem ich pod swoją pieczą. Nie chcę Ci się żalić Lordzie Tully, nie mam też najmniejszego zamiaru obarczać cię moimi problemami. Wiem tylko, że mogę nie sprostać oczekiwaniom i kompletnie nie wiem jak temu zaradzić. - tym razem to ona otworzyła się na towarzysza, a potok z jej ust wyleciał początkowo zupełnie niekontrolowanie, dopiero z kolejnymi słowami stawała się pewniejsza decyzji o tym by wyznać co nieco Varysowi. Nie miała zielonego pojęcia czy nie zaszkodziłoby to jej pozycji czy nawet jej życiu, ale przeczuwała, że mężczyzna nie byłby do tego zdolny. Sprawiał, że Ravath była w stanie mu zaufać, może nie stu procentach, ale w jakiejś części na pewno, z resztą było to widoczne, po jej słowach, zachowaniu gestach i zdecydowanie nie była to gra aktorska ani jakakolwiek próba narażenia Varysa Aerysowi.
- Człowiek co prawda potrafi stworzyć człowieka, ale nie wziął tej umiejętności znikąd. Otrzymał ją w prezencie od bogów, tak myślę. Tak samo kwiaty... nie powstają od tak, co prawda ogrodnicy pojęli już jak przyspieszyć ich wzrost i jak zapanować nad ich rozrostem ale wciąż nie mają na nie większego wpływu, ich istnienie musi być więc czyjąś sprawą i nie wydaje mi się by człowiek był istotą na tyle inteligentną i na tyle utalentowaną by stworzyć coś takiego. Jeśli nie człowieka i jeśli nie Bogów, jak twierdzisz, czyją mogłyby być sprawą? Wiem, że jest to pytanie trudne, ale tylko takie warte są poszukiwania odpowiedzi. - och, chyba przesadziła z filozoficzną rozmową, do tego potrzeba było mocnego trunku i to nie jednego, a i tak mogłoby być to pytaniem trudnym. Pytania o egzystencję, prześmieszne kiedy ludzie usilnie próbowali dowiedzieć się skąd pochodzili i jaki był ich sens istnienia. Byli tak mali w swoich poszukiwaniach, że nikt nie zawracał sobie głowy udzieleniem im odpowiedzi. Zaśmiała się melodyjnie na ostatnie z pytań towarzysza, które zdecydowanie orzeźwiło ciężką atmosferę życiowych przemyśleń.
- Może to z troski, kto wie do czego jesteś zdolny, Lordzie, kiedy moc wina uderzy ci do głowy - zażartowała gładząc materiał jasnej sukni opatulającej jej ciało, jednak ani trochę nie chroniącej przed chłodem dzisiejszej nocy - Staruszka? Ile dni imienia masz zatem za sobą drogi przyjacielu? Nie wyglądasz na więcej niż setkę, a ikry masz za dwóch!
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptyWto Wrz 10, 2013 11:51 pm

Czyżby wreszcie królowa się przed nim otworzyła? Przynajmniej na to wskazywał potok słów, który właśnie wylatywał z jej ust. Nie spodziewał się, że Ravath tak naprawdę czuje się tym przytłoczona. Jednak nie... Coś przeczuwał. Udawała zbyt idealną, pewną siebie kobietę, która nie ma najmniejszych zmartwień. Skoro Varys miał wiele problemow z tak drobnym rodem, to nie dziwota, że królowa miała jeszcze więcej z całym królestwem. W dodatku, może to jego osobiste przekonanie, ale nie wyobrażał sobie jak można żyć z własnym bratem w tak bliskich relacjach. On nie spoglądał tak nawet na kuzynki, chociaż dzieliła ich dalsza więź. To musiało być okropne. Tully zeskoczył teraz z barierki i pozwolił sobie palcem wskazującym oraz kciukiem złapać za brodę Ravath tak, aby patrzyła prosta na niego.
- Jestem Twoim poddanym, Twoim lordem. To oczywiste, że możesz obarczać mnie tymi problemami ile zechcesz. Nie przeszkadza mi to, jako lordowi i jako szaremu mnie. - zapewnił o swoich intencjach, po czym wycofał rękę - Ze swojej strony mogę zaproponować jedynie odpoczynek od tego wszystkiego. Nie można całe życie siedzieć w murach zamku. Jeśli zaś chodzi o oczekiwania. Po jakiego czorta im sprostać? Każdy ma swoje zdolności, swoje marzenia i to nimi powinien się kierować. Oczywiście trzeba się przy tym przygotować na falę krytyki, jednak to jest nieuniknione, moja Pani. - dodał, starając się jakoś pocieszyć Ravath. Prawdą jednak był fakt, że nie miała zbyt dużego pola manewru. Była żoną Aerysa, królową Westeros, najważniejszą damą we wszystkich królestwach. To zobowiązywało. Jeśli zaś chodzi o dochowanie tajemnicy, to Targaryenówna nie musi się o nic obawiać. Nawet, gdyby Varys chciał cokolwiek powiedzieć, to i tak jego słowo niewiele by znaczyło. Jednak czemu miałby to robić? Polubił tę kobietę.
- Zbyt wiele widziałem na tym świecie, żeby wierzyć w bogów lubujących się w ludziach. Świat kręci się bez ich obecności, bez ich słów i westchnień. Nie umiem tego wytłumaczyć, jednak kompletnie w to nie wierzę. Sądzę, że natura od dawna rządziła się swoimi prawami i to ona stoi za wszystkim, co nas otacza. Powstała sama, sama się rozwinęła i sama też zginie. Nie pomoże tutaj żadna łaska, czy też gniew bogów. - niestety wywód Varysa chyba nie zadowoli królowej. Nie wiedział o tym świecie aż tak dużo, żeby odpowiedzieć szczegółowo. Chociaż może lepszym określeniem jest to, że brak mu wystarczających dowód? Za same słowa, które padły z jego ust w ciągu tych kilku minut połowa Westeros pewnie byłaby go skłonna spalić.
- Ja wiem do czego. Tańców, śpiewu i podrywania kobiet. Trzeba korzystać z wina, a to zabrano mi dzisiaj już cztery razy. Jak sama widzisz Pani, nie ma ono na mnie żadnego efektu. Ludzie po prostu muszą mnie nienawidzić. - stwierdził z udawaną, smutną miną, która miała charakteryzować się wysuniętą dolną wargą, a do tego wszystkiego dorzucił jeszcze wzruszenie ramionami.
A skoro o tych mowa, to najwyraźniej Ravath zaczęło się robić zimno. Nie dziwota, skoro była noc. Będzie trzeba pomyśleć o przeniesieniu się w przyjemniejsze miejsce.
- Strach to wymówić, jednak mam za sobą aż trzydzieści trzy dni imienia. Bliżej mi do grobu, niż może się wydawać. - odpowiedział z uśmiechem, po czym kontynuował - Jednak może udamy się do mojej komnaty, Pani? Tam z pewnością będzie cieplej. Chcę Ci też coś pokazać.
Dopiero po krótkiej chwili zdał sobie sprawę, jak to wszystko zabrzmiało. Jego oczy otworzyły się szerzej, a ręce zacisnęły się ze skrępowania.
- Ja... Pani. To nie tak miało zabrzmieć! - wydukał z siebie wyraźnie zmieszany, po czym ukłonił się dość nisko. Najwyraźniej poczuł się zbyt swobodnie. Ravath, pomimo swej otwartości, nadal jest królową i w tym momencie głowa pstrąga może turlać się po tarasie niczym piłka.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 EmptySro Wrz 11, 2013 6:58 pm

Ten naturalny, bardzo ludzki gest Tully'ego sprawił, że oczy królowej rozszerzyły się znacznie dając do zrozumienia, że była zaskoczona jego bezpośredniością. Uśmiechnęła się jednak po chwili i stwierdziła z niewielkim zrezygnowaniem.
- Łatwo ci mówić Varysie, ale w moim przypadku nie ma odpoczynku natomiast obowiązki i wymagania wzrastają. Z każdym dniem zbliżam się nieuchronnie do tego co oczekiwane przez Aerysa. Wszak jestem mu potrzebna tylko w jednym celu - zamilkła na chwilę - Cały kraj wlepia we mnie swoje ślepia nienawidząc za to co mogę zrobić dla królestwa, bądź też wielbiąc. - wyznała, dopiero teraz nieco bardziej rozluźniona, decydując się na zupełne otworzenie, wyznanie tego co tak na prawdę ją trapi. Starała się odwlec tą chwilę jak najbardziej jednak i to zaczynało docierać do Aerysa, a jego dzisiejsze stwierdzenie sprawiło, że zdała sobie sprawę z tego jak bliskie spełnienia są jej największe obawy.
- Tańca powiadasz? Cóż, więc to skłania was, mężczyzn do tańca - zaśmiała się - zawsze myślałam, że to powabne ruchy młodych dziewcząt odzianych w najpiękniejsze, barwne materiały - wyznała z zaczepnym uśmiechem, a kiedy z ust Tully'ego wyleciała tak bezpośrednia propozycja, młoda kobieta zamilkła na chwilę. Oczywiście, że zrozumiała brzmienie jego zdania, ale nie sądziła by Lordowi chodziło o coś zdrożnego tak więc z ledwością powstrzymywała śmiech. Widząc jednak nie małe przerażenie wymalowane na twarzy Varysa. Uśmiechnęła się subtelnie, zerkając na mężczyznę z góry, gdyż wciąż siedziała na kamiennej barierce. Położyła dłoń na ramieniu wojownika, a gdy ten wyprostował się nieco, wspierając się na jego ramionach zsunęła się z gracją z barierki, stając z nim twarzą w twarz, choć tak, mimo wszelkich starań pozostawała niższa od wojownika, a kontakt wzrokowy pozwalał utrzymać jedynie dostojnie, wysoko zadarty podbródek.
- W takim razie prowadź przyjacielu, uwielbiam niespodzianki.

//zt//
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Taras - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Taras

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

 Similar topics

-
» Taras widokowy
» Taras Widokowy
» Taras widokowy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza-