a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Taras - Page 2



 

 Taras

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Taras   Taras - Page 2 EmptySro Maj 01, 2013 6:07 pm

First topic message reminder :

Taras ten, jako jeden z wielu, położony jest w zachodniej części twierdzy, w pobliżu sypialń królewskich. Rozprzestrzeniające się widoki pozwalają na zaznanie chwili niesamowitego relaksu i osamotnienia, małości w porównaniu z wszechogarniającą przestrzenią Westeros. Kamienne mury, kamienne barierki porośnięte są gęstymi bluszczami, które bez wątpienia nadają miejscu aury tajemniczości i swoistego poczucia bezpieczeństwa.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Quentyl Tully

Quentyl Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
15
Join date :
31/05/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySro Lip 31, 2013 11:05 pm

Areszt w zamku królewskim przypominał młodemu Tullemu okres dzieciństwa, który teraz wydawał się mu tak odległy. Król w swej łaskawości postanowił zamknąć Quentyla w pięknej komnacie z widokiem na morze. Oczywiście nie był zadowolony z ograniczenia wolności, nawet w taki zgoła przyjemny sposób. Jego jedyną rozrywką na czas niewoli była wykupiona, na rachunek króla rzecz jasna, gromadka dziewek i panów do towarzystwa oraz jakże zabawne uprzykrzanie życia "ochroniarzom", którzy musieli stać przy drzwiach do komnaty i słuchać tego. Niewątpliwie ta mała wykupiona grupka nie tylko zaspokajała rządzę młodego panicza, ale także dostarczała informacje o wszelkich wydarzeniach dziejących się w pałacu.
Pierwszy raz od jakiegoś czasu Tully został wypuszczony na wolność. Jeśli wolnością można nazwać spacer u boku sześciu rycerzy królewskiej gwardii. Cóż za wyróżnienie! Pieski, jak to miał w zwyczaju ich nazywać od jakiegoś tygodnia, dzielnie kroczyły dookoła chłopaka. Wydawałoby się, że próbują go przed czymś lub przed kimś chronić, szczególnie przed bezbronnymi służkami, przy których stawali się z dziecię razy mężniejsi niż normalnie. Z wesołą miną, wręcz nienaturalną dla Tullego, kroczył u boku jego żelaznych nianiek. Najwidoczniej sprawiało mu wielką radość to, że panowie musieli iść dosłownie wszędzie za nim.
Swoje kroki skierował na taras, gdzie według jego boskiego informatora, ach, to ciało, o imieniu Louis znajdować się miała jego siostra. W rzeczy samej, jego oczom ukazała się starsza z sióstr, Artemis. Och, zapowiada się na kłopoty. Wbrew wszelkim pozorom Artemis i Quentyla łączyło wiele rzeczy. Oprócz fizycznego podobieństwa, rzecz jasna. Tak, ta dwójka w istocie wdała się w Lorda Tully. Nawet charakter mieli tak samo trudny, jak on. Pan Ojciec wielokrotnie, ku niezadowoleniu obojga, naśmiewał się, że jego najmłodszy syn i najstarsza córka powinni zamienić się ciałami. Ciemnowłosy z jego smykałką do intryg, anielskim głosem i wręcz dziwnym zamiłowaniem do pozbywania się wrogów trucizną, a nie miecze, idealnie nadawałby się na kobietę. Z drugie strony pierwsza z córek Lorda, ze swoim nieokrzesanym charakterem i wręcz złośliwym robieniem na przekór tego co się od niej oczekuje, pasowała jak ulał do roli mężczyzny.
- Rozstąpcie się. - rzucił szybko i zdecydowanie poleceniem w stronę rycerzy.
Królewscy gwardziści w idealnej formacji "otworzyli" przejście dla chłopaka, tak że dopiero teraz było wiadome, kto pojawił się na tarasie. Rzecz jasna nie dali po sobie poznać, jak bardzo przeszkadzał im ten władczy ton w głosie chłopaka.
- Lady Arryn... - powiedział kpiącym głosem, jednocześnie się skłaniając. - Albo jednak nie, mój błąd, siostro.
Szybko się wyprostował i spojrzał siostrze w oczy. Tak, wiedział jak uderzyć, tak by zabolało. Przeczuwał, że zaraz dostanie po głowie albo nie, do tego nie dojdzie. Przecież po swojej stronie miał dzielne pieski króla, które skoczą mu na ratunek! Uśmiechnął się. Uśmiech nie był dla niego typowy, bo był szczery. Czyżby naprawdę się cieszył na widok siostrzyczki? Kto go tam wie...
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Sie 01, 2013 1:46 am

Niestety musiała przyznać, że z wyglądu obydwoje jako jedyni z rodzeństwa wdali się w ojca. Artemis również z charakteru była bardzo podobna do swojego rodziciela, nie często to przyznawała. Jako kobieta miała okropny charakter i usposobienie. Prawdziwy horror, taka nie powinna być dama. Jedyną osobą, która umiała utrzymać prawdziwą naturę panienki Tully w ryzach był jej ojciec, jednak dość dawno go już nie widziała, więc zaczęła już stosować swego rodzaju samowolkę. Ciekawe jakby to było gdyby Quentyl zamienił się charakterami z Artemis? To by było zapewne bardzo ciekawe, zawsze wyśmiewała ojca za tego rodzaju pomysły. W końcu nigdy nie przyzna, że jest choćby odrobinę podobna do Quentyla, taka już była.
Gdy usłyszała odgłosy zbliżających się ludzi odwróciła się plecami do cudownego widoku, który unosił się za tarasem. Miała cichą nadzieje, że nikt jej tu nie znajdzie. Najwidoczniej się myliła. Oj, zapowiadało się na kłopoty i to niezłe. Spojrzała na rycerzy królewskich zebranych w kupie i delikatnie podniosła brwi do góry. Już miała powiedzieć coś opryskliwego gdy usłyszała dobrze znany jej głos, Quentyl!
W pierwszej sekundzie miała ochotę go uściskać widząc brata. Jednak gdy tylko usłyszała jak nazywa ją "Lady Arryn" to natychmiast zeszła do rzeczywistości. Właśnie, to cały jej wredny braciszek. Zacisnęła ręce w pięści próbując mu nie dać się sprowokować tak szybko. Kątem oka zmierzyła gwardzistów i wiedziała, że i tak nie ma sensu się zacząć bić z Quentylem, bo szybko ją odciągną od niego. Zastosowała za to inną taktykę.
-Braciszek!- krzyknęła z udawaną radością, którą tylko wyczytać mógł jej brat. Podbiegła przytulając Quentyla. -Nazwij mnie jeszcze raz Arrynem, a własne pieski przyboczne ci nie pomogą. -szepnęła bratu przy uchu. Klepnęła go po przyjacielsku w ramię i odsunęła się. Również się do niego uśmiechnęła, zdążyła się już za nim stęsknić, ale nie na tyle by nadal jej nie wkurzał.-A tak w ogóle, wypoczynek na koszt króla widzę, że udany. Dostałeś swoje ulubione zabaweczki!-gestem wskazała gwardzistów króla. Już wcześniej na audiencji u Aerysa zdążyła zauważyć, że jej brat uwielbia ich wyprowadzać z równowagi, zresztą chyba każdego.
Po chwili jednak nie wytrzymała i zrobiła do starszego brata minę niewiniątka.
-Pomóż mi się pozbyć Damona Arryna! Powiedź mu, że Ariel będzie lepszą żoną, co nie zmienia faktu, że taka jest prawa, bo ja nie chcę wychodzić za mąż.- nie często posuwała się do tego by potrzebować czyjejś pomocy przy pozbyciu się narzeczonych, ale ten okaz był szczególnie uparty, a ona miała mało czasu. Nie nadawała się na żonę, to jej siostra była do tego stworzona.
Powrót do góry Go down
Quentyl Tully

Quentyl Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
15
Join date :
31/05/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySob Sie 03, 2013 8:55 pm

Ach, ten uśmiech. Fakt, że niezbyt przyjazny, ale o dziwo stęsknił się za nim. Czy to możliwe? Czyżby lodowa pokrywa zwykle otaczająca serce Quentyla na chwile się stopiła? Chłopak przez dobrych kilka sekund, chyba dziesięć, uśmiechał się naprawdę życzliwie. Czyżby nowy rekord? Nie był to jeden z tych wymuszonych uśmiechów, który miał sprawiać, że piękne nogi pań na salonach uginały się pod nimi, o nie! Ten uśmiech ujrzało tylko niewielkie grono wybrańców, których policzyć można było na palcach jednej ręki. Mężczyzna szybko się opanował i założył z powrotem obojętną maskę.
- Pfff! - powstrzymał się, przed roześmianiem się po uwadze o ulubionych zabawka.
Tak, pobyt w stolicy był całkiem udany. Jeśli pominiemy to, że jego starszy i mało rozgarnięty brat postanowił zaatakować Dolinę bez żadnych konsultacji z nim. A czemuż to z nim, przecież był najmłodszy? Najwidoczniej bogowie postanowili zakpić sobie z Lorda Dorzecze i podarowali jego trzem synom cechy idealne dla władców... Jeśli posiada je jeden człowiek. Edan, środkowy, porywczy, odważny oraz niezmiernie głupi. Quentyl wiele razy żartował sobie, że głupoty jego brata nie pomieściłyby wszystkie studnie w Dorzeczu. Roderick, najstarszy i jednocześnie najbardziej honorowy, i rycerski, ale pozbawiony przebiegłości, sprytu i co tu dużo mówić, strasznie naiwny. Zastanawiał się, kiedy będzie musiał przekazać siostrą straszną nowinę o nim. Raczej nie teraz, raczej tego w ogóle nie zrobi.
Przeszedł parę metrów i oparł się plecami o kamienną barierkę. Wysłuchał żalów siostry o tym, że nie chce wychodzić za mąż. To Ci niespodzianka! Kolejna cecha łącząca rodzeństwo Tullych. Jakby się nad tym zastanowić to nie dziwota, że Artemis zwróciła się z tym do niego. W końcu uniknął ślubu z trzy albo cztery razy. Chociaż. raz mu się chyba nie udało... Zresztą! Nawet nie pamięta, jak ta dziwka wyglądała, a może to był facet... Mniejsza, ważne, że to było dawno temu i nie prawda!
- Nie. - odpowiedział bez żadnych ogródek. - Nie mam zamiaru tego zrobić. - spojrzał na siostrę swymi pięknymi, ale pustymi, niebieskimi oczami. - Pozostało Ci się jedynie modlić do siedmiu.
Od kiedy był taki pobożny? Nie, nie był. Po prostu miał dość sprzątania bałaganu po rodzeństwie. Pierw cała ta sekretna wojna, a teraz ślub, o który dowiedział się od prostytutki. Nie, niech się dzieje wola niebios...
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyWto Sie 06, 2013 7:29 am

Najpierw podróż trwała zbyt długo, a potem odnalezienie jego suwerena zajmowało więcej czasu niż powinno. Kiedy już dowiedział się, które komnaty zajmuje lord Tully wyruszył doń niezwłocznie. Niestety drzwi były zamknięte i nikt nie wiedział gdzie można spotkać młodego lorda. Zmęczony i zły Casper poszedł na taras by odetchnąć świeżym powietrzem i znaleźć w sobie więcej sił. Poszukiwania Quentyla Tullyego były zdecydowanie zbyt męczące.
Jednak szczęście miało mu jednak sprzyjać. Kiedy tylko wyszedł na taras zobaczył sześciu zbrojnych mężczyzn i siostrę lorda Tullyego. Po chwili zaś usłyszał głos suwerena. Jego misja mogła zostać zakończona.
Uprzejmie poczekał aż Quentyl rozmówi się do końca z Artemis Tully i wtedy podszedł do niego. Uklęknął na ziemi przed młodym lordem i wyciągnął rękę z tubą zawierającą list.
- Mój lordzie powiedział pochylając głowę. Mój Ojciec - Lord Piper pan na zamku Pinkmaiden przysyła mnie z listem potwierdzającym jego lojalność względem Twego rodu. Jednocześnie nakazał mi przekazać ci nasze nadzieje, że Król nada Ci tytuł Lorda całego Dorzecza - taki jaki posiadał twój ojciec przed swoją śmiercią.
Po chwili podnosząc wzrok Casper kontynuował - Zgodnie z wolą mojego ojca i pana oddaję się teraz tobie pod bezpośrednie rozkazy by służyć ci do czasu powrotu do Riverrun i dłużej jeśli taka będzie twoja wola.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyWto Sie 06, 2013 1:11 pm

Gdyby tylko wiedziała jaki zaszczyt ją kopnął kiedy Quentyl się do niej uśmiechnął. Ona jednak przemilczała uśmieszek braciszka nie chcąc by ten się zniechęcił i już do końca życia częstował ją tą uroczą neutralną miną. Zdecydowanie wolała uśmiechniętego Quentyla. Roześmiała się słysząc jego oburzenie Sama była wściekła, że ani Roderick ani Edan nawet nie ostrzegli ich, że szykują wojnę. Przydałaby się choćby jakaś wzmianka, a nie, że musiała się o tym dowiadywać od rodziny królewskiej. Wystarczająco się już powściekała na jej rodzinę. Ufała Rodowi, a on na to wychodzi, że jej nie. Smutne. Miała zamiar jak tylko go zobaczy wypomnieć mu wszystko. Oczywiście nie miała pojęcia, że nigdy już go nie zobaczy, nie przyjęłaby takiej informacji zbyt dobrze. W sumie to sama nawet nie wpadła na pomysł, że jej rodzinie może stać się coś złego. Bała się o to przed pokojem, teraz łudziła się, że wszystko będzie dobrze, ale była naiwna.
W sumie spodziewała się, że Quentyl nie będzie chciał jej pomóc. Znała przez dziewiętnaście lat swojego brata. Szkoda, że nie znała tej jego historii ze ślubem, oj chyba będzie musiała ją kiedyś od niego wyciągnąć, ale miałaby ubaw! Spojrzała na niego miną mówiącą "ty tak poważnie?". Na prawdę jeżeli myślał, że teraz się rozpłaczę i pójdzie się modlić do bogów to zapomniał, że to Art, a nie Ariel. Miała zamiar dalej kłócić się z Quentylem, ale na taras wszedł Casper Piper. Zlustrowała go nie wiedząc czego mógłby chcieć od jej brata. W miarę jak słuchała co ma do powiedzenia Casper na jej twarzy można było dostrzec szok. W końcu odwróciła się do brata w szoku. Śmierć lorda? Nie wiedziała czy Piper jest szalony czy ktoś, a mianowicie jej brat zapomniał o czymś wspomnieć, taki mały szczególik.
-O czym Ser Piper mówi?-spytała nadal była oszołomiona tą informacją. Jej ojciec nie żyję? To gdzie jest Roderick i Edan, jeżeli Piperowie uważają za Lorda Quentyla, to by oznaczało, że również nie żyją. Musiała się oprzeć o barierkę, bo miała wrażenie, że to już za duży natłok informacji nawet jak na Artemis.
Powrót do góry Go down
Quentyl Tully

Quentyl Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
15
Join date :
31/05/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySob Sie 10, 2013 11:42 am

Rodzinną rozmowę postanowił przerwać jakiś mężczyzna. Powoli zbliżył się do niego i nagle uklęknął... Nie no?! Na serio?! Na samym początku myślał, że to starszy brat jakiejś damy, które serce roztrzaskał. W stu procentach nie spodziewał się klękającego przed nim mężczyzny. To nie zdarza mu się za często, no chyba że... Mniejsza! Myślał raczej, że otrzyma od niego prawy sierpowy albo chociaż pięścią w brzuch, a tu takie coś. Miła odmiana.
Kiedy przybysz wygłaszał swoje przemówienie, Quentyl zabrał od niego tubę z listem. Nie, nie przeczytał zawartości, nawet jej nie otworzył. Wiedział co go czeka. Za chwilę uderzy w niego huragan o imieniu Artemis! Nie miał czasu na listu, musiał wymyślić, jak wykręcić się z tego bałaganu. Na słowa siostry odwrócił twarz od ser Pipera i spojrzał na nią. Przez ułamek sekundy Art mogła ujrzeć niebywały smutek w jego oczach, ale szybko opanował się i przybrał swoją popisową, obojętną maskę. Chociaż, można było dostrzec w niej odrobinę smutku. Wyciągnął rękę przed siebie i pogładził siostrę po policzku.
- Chyba nie sądzisz, że przekazał bym Ci tak smutne wieści tuż przed twym ślubem? - na jego twarzy zagościł nikły, lecz czuły uśmiech. - Pan Ojciec, Lord Riverrun nie żyje. - zrobił krótką przerwę by nabrać powietrza. - Co do Rodericka... - zawahał się przez chwilę. - Wolałbym o nim nie wspominać. - uśmiechnął się lekko.
Tak, ciężko było mu o tym powiedzieć siostrze. Jak delikatnie ująć to, że ich starszy brat okazał się tchórzem i popełnił samobójstwo? Okrył hańbą ich ród na wiele lat? No jak? Zresztą, drugi z braci nie był lepszy. Okazał się żałosnym zdrajcą, który poprowadził atak na ich sąsiadów z byle kaprysu... Bez niczyjej wiedzy. Tak, nawet jeśli Edan żył, to i tak stracił wszystkie prawa do dziedziczenia. Chyba nikomu nie przeszło przez myśl to, że król wybaczy mu tę zniewagę i mianuje go Najwyższym Lordem Dorzecza? W końcu postanowił zniszczyć pokój w dniu, kiedy król Aerys objął tron. Spojrzał na niedawno przybyłego mężczyznę.
- Dziękuję, ser Piperze. - uśmiechnął się lekko. - Wiele to dla mnie znaczy, jak i dla mojej rodziny. - spojrzał na ułamek sekundy w stronę siostry. Więc... Powinniśmy się udać do sali balowej? - rzucił szybko i władczo. - Ser. - skinął w stronę mężczyzny, chyba chciał, żeby za nim podążył.
Odwrócił głowę lekko w stronę siostry. Na jego twarzy znowu gościł ten, jakże typowy dla niego, sztuczny uśmiech.
- Nie spóźnij się na własny ślub. - roześmiał się cicho. - I nie nie doceniaj naszej siostry. - obrócił głowę tak, żeby jego siostra nie mogła ujrzeć uśmiechu na jego twarzy. - Jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Powolnym krokiem udał się w stronę swoich komnat. Musiał się przebrać, przecież nie pokarze się przed samym królem w takim stroju!

[z/t]
Powrót do góry Go down
Aries Dayne

Aries Dayne
Nie żyje
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
159
Join date :
14/08/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyWto Wrz 03, 2013 5:17 pm

Aries prawdę mówiąc zastaawiał się, jakim cudem trafił właśnie tutaj. Wszystko, co działo się w Królewskiej Przystani tak bardzo go nie dotyczyło, że był tym aż zdziwiony. W Dorne i Starfall sprawa wyglądała inaczej. Młody dziedzic wiedział, że jego oboiązkiem jest teraz powrót na południe i udanie się do swoich suwerenów, by dowiedzieć się więcej w kwestii śmierci księcia, a następnie odnaleźć winowajcę. Jeśli to zrobi, dowiedzie swojej wierności Martellom. To wszystko było tak rycerskie i tak naiwne, że powoli zaczynał rozumieć podejście co po niektórych do etosu i niektórych idealistycznych zachowań. To było po prostu docieranie na szczyt.
Taras wydawał sie być jednym z niewielu cichych miejsc pośród ogólnego zgiełku Czerwonej Twierdzy. Król znajdował się w tej chwili gdzie indziej, więc Dayne był przekonany, że nikt mu nie przeszkodzi w samotnym gapieniu się w dal i układaniu w głowie niesamowitego planu powrotu do Starfall. Niech no tylko zajdzie tego kuzynka, za długo już się bawią w kotka i myszkę po całej Królewskiej Przystani. Lady Stokeworth nie zastał i z tego, co było mu wiadomo, wyjechała ona gdzieś daleko. Czyżby wszystkie jego plany spaliły na panewce? Po co w ogóle w takim razie tu przyjechał? Njagorsze podróże o te bezsensowne, w których nic się nie udaje. No, udaje się jedynie przeżyć.
Do czasu.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyWto Wrz 03, 2013 6:08 pm

Panna Tully w pełni miała już dość Królewskiej Przystani. To miejsce nie było normalne. Spadają w nim tylko kataklizmy jedna po drugiej, ale to już był chyba szczyt, szczytów. Królowi odbiło, by za jakąś głupią uwagę, która jej się wymknęła tak ją zbesztać. Dowiedziała się o śmierci rodziców, dobrze, że nie powiedziała czegoś gorszego co cisnęło się jej na język. Później ten ślub, Art gotowała się ze wściekłości na cały świat. Do teraz nie przyjęła do wiadomości, że jej już czyjąś żoną. Wszystko poszło nie po jej myśli. Na dodatek jej rodzeństwo gdzieś wsiąkło i nie mogła ich znaleźć, chociaż próbowała. Była ciekawa czy Quentyl razem z Arielką coś wymyślili i się po prostu zmyli nie informując ją o niczym, czy stało się coś o wiele bardziej poważniejszego. Nawet nie chciała już rozmyślać co mogło ich zatrzymać by tak bezczelnie się spóźnić na ten okropny ślub.
Można by się spodziewać po Artemis, że ulotniła się z wesela jak tylko znalazła taką okazję. Musiała odsapnąć od tego wszystkiego i zostać sama, bo bała się, że zaraz zwariuję. Z kielichem wina w ręce w końcu miała nadzieje, że na tarasu nie będzie tak tłoczno. Gdy tylko weszła na taras okazało się, że po prostu się myliła, najwidoczniej na tarasie zawsze ktoś jest, albo ona ma już takie szczęście. Z czystego lenistwa nie wycofała się poszukać innego miejsca.
-Witam, nie poprzeszkadza Ci panie jak się dołączę?- Spytała z czystej grzeczności. Nie znała owego mężczyzny, ogólnie mało kogo znała w Królewskiej Przystani, tu kręciło się zdecydowanie za dużo ludzi. Oparła się o kamienną barierkę upijając łyk wina. Wzięła głęboki wdech i skrzywiła się machnalnie. -Ciągle zapominam o tym, że to miasto okropnie śmierdzi.
Powrót do góry Go down
Aries Dayne

Aries Dayne
Nie żyje
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
159
Join date :
14/08/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyWto Wrz 03, 2013 6:36 pm

Chyba niedlugo mu było dane zostać samemu i złościć się na wyjątkowo nieudaną wyprawę. Loht wisiał akurat gdzieś w powietrzu, więc nawet nie otrzegł go o tym, że ktoś się zbliża - ptak miał to wyjątkowo gdzieś, krążąc właśnie gdzieś daleko od tarasu. Był jedynie punkcikiem na nocnym niebie, a czerń jakoś niespecjalnie sprzyjała odnalezieniu go na nieboskłonie. Zresztą, Aries miał chyba teraz co innego, a raczej kogo innego na głowie. Słysząc kobiecy głos, odwrócił się i skłonił od razu. Dopiero po tym uniósł oczy i dokładnie przyjrzał się damie, z którą miał do czynienia.
- Nie mam nic przeciwko, pani. I tak, to racja... Królewska Przystań nie pachnie fiołkami. Trochę szkoda. Stolice nie powinny być takie brzydkie, a może jestem zwyczajnie naiwny - stwierdził, wzruszając ramionami. Nawet jeśli to miejsce dobrze mu się kojarzyło, nie mógł nie przyznać, że w tej chwili wyglądało naprawdę okropnie i okropnie śmierdziało. To, co w atach dzieciństwa mu nie przezkadzało, teraz zdawało się być aż nader uciążliwe.
- Proszę wybaczyć moje maniery, pani, jestem Aries Dayne, dziedzic Starfall - przedstawił się, jak nakazywał obyczaj i zerknął na kobietę. Nie wydawała się zbyt szczęśliwa, mógł to zauważyć. On sam także nie był w wyśmienitym humorze, więc w jakiś sposób rozumiał tę dziewczynę, kimkolwiek była.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySro Wrz 04, 2013 10:17 pm

Zawsze mogą powściekać się razem. W końcu nic nie jest lepsze od wściekania się na wszystko w towarzystwie. Akurat Artemis i jej wyprawa również nie była udana, więc mają już punkt zaczepienia do tego by razem sobie ponarzekać. Chociaż ona ostatnio tylko narzeka, musi to zmienić, bo inaczej zmieni się w taką wiecznie gderającą wiedźmę, której zawsze nic nie pasuje. W najbliższym czasie może nad tym popracuję, bo na razie pozostanie przy narzekaniu, akurat miała już dość pokaźną listę na swoim koncie.
Oczywiście jak to Art, zapomniała skłonić się mężczyźnie. Ech, ta cała etykieta kiedyś ją wykończy. Natychmiast się poprawiła dygając przed Ariesem.
-Zapewne odrobinę naiwny, ale to zaiste ciekawe jak by tu było gdyby pachniało fiołkami. Do tego jakby powyrzucać jeszcze parę niemiłych osobników. -patrz król, to byłby dopiero raj!-Byłoby tutaj na prawdę urodziwie. Chociaż, nie nawet moja wyobraźnia tak daleko nie sięga by móc to sobie wyobrazić. -teatralnie westchnęła. Nienawidziła Królewskiej Przystani z całego serca i nie miała zamiaru zmieniać swojego nastawienia. Przyjrzała się również Ariesowi i choć odrobinę miała nadzieje by jej mina nie zdradzała tego jak w bardzo jest złym humorze. Zastanawiała się co go zmusiło by szukać odosobnienia na tarasie z dala od ludzi, ale to równie dobrze mógłby każdy powód i trudno było zgadnąć.
-Miło mi poznać, Lordzie Dayne. Jestem Artemis Tully. -powiedziała nie mając zamiaru informować o ślubie. Zapewne dlatego, że nie miała ochoty o tym w ogóle teraz rozmyślać, chyba wtedy by zwariowała. -Przyjechałeś tu na dłużej? Czy tylko przejazdem zabawiasz w stolicy? - wypytała niby to by podtrzymać rozmowę, ale na prawdę była też za bardzo ciekawskim stworzeniem, bo chętnie by się dowiedziała coś o innych ludziach by oderwać się od swoich problemów.
Powrót do góry Go down
Aries Dayne

Aries Dayne
Nie żyje
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
159
Join date :
14/08/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySro Wrz 04, 2013 11:44 pm

- Wielu niemilych osobników - stwierdził. O tak, pozbyłby się co najmniej kilku, żeby być nieco szczęśliwszym, choć niewątpliwie przeszkadzała mu w tym większa część złożonej z różnych typów Królewskiej Przystani. - Dla dziecka wszystko pachnie fiołkami, chyba że bardzo tego nie lubi.
Właściwie to przebywanie tutaj wiązało się mocno z tym, że wszędzie indziej byli ludzie, a on za ludźmi jednak tak do końca nie przepadał. Przynajmniej nie przepadał za tłumami, tym bardziej, gdy chciał sobie ponarzekać w skrytości lub nieskrytości serca i ducha. Z jego twarzy można było wyczytać głównie zmęczenie tą całą sytuacją. Ileż on miał tu jeszcze siedzieć?
Artemis Tully? Więc to była ta dziewczyna, która poślubiła Damona Arryna? Wieści na weselu rozchodziły się szybko, a słyszał też o królu - ten uparty starzec nie chciał czekać. Aries nie wiedział an kogo lub na co, ale w każdym razie to musiałą być ta, którą połączono dziś więzem małżeńskim z mieszkańcem Doliny.
- Chyba powinienem pogratulować zamążpójścia... - zaczął już mówić, ale biorąc pod uwagę to, że Artemis się tu znalazła, a także jej dość przykrą minę, zdał sobie sprawę, że ta chyba nie była zbyt szczęśliwa z tego powodu. - ...ale widzę, że nie ma czego gratulować. Wybacz, pani, jeśli sprawiłem ci przykrość moimi słowami.
Odetchnął głęboko i wysłuchał pytania lady.
- Jestem przejazdem i miałem zamiar już dawno wrócić, ale jeden z członków mojej rodziny postanowił dłużej zabawić się na weselu, chyba pojawiłem się tu nie w porę - stwierdził, wzdychając ciężko.
- Wracasz jeszcze do Riverrun, pani? Czy udajesz się w inną podróż? - zapytał. Szkoda mu było tej dziewczyny. Najgorzej wyjść za mąż za mężczyznę, którego się nie chce lub który jeszcze tak niedawno był wrogiem, a teraz jest przymusowym przyjacielem.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2013 4:06 pm

Skinęła tylko potakująco głową. No tak, dzieci widzą świat o wiele piękniejszy niż jest. Sama na przykład w dzieciństwie uważała Królewską Przystań za cud świata, nawet parę miesięcy wcześniej tak uważała. Zawsze chciała by rodzina ją tu zabrała, a jak już spełniła swoje marzenie, to najchętniej uciekała by byle dalej od tego okropnego miasta.
Art zaczęła przekładać kielich z winem z lewej do prawej ręki. Właściwie ona nigdy nie lubiła przebywać na osobności. Jednak nigdy nie była położona w podobnej sytuacji co ostatnio. Z pewnością miała już przesyt ludzi, na dodatek ludzi, których nie lubiła, potrzebowała odpoczynku inaczej wybuchnie. Nawet jak na nią zachowywała się nad wyraz spokojnie. Sama siebie podziwiała za to, że była w miarę uprzejma dla nowopoznanego mężczyzny. Zresztą po co miałaby być dla niego niegrzeczna. W końcu to nie on jest królem, którego będzie teraz nienawidzić do końca życia.
Wzdrygnęła się słysząc o ślubie i spojrzała krzywiąc się na Ariesa. W tej przeklętej stolicy najwidoczniej nic nie pozostaje tajemnicą. Czy choćby przez chwilę mogła o tym zapomnieć? Najwidoczniej nie, bo każdy będzie o tym trąbił na prawo i lewo. Na szczęście był na tyle mądry by nie brnąć dalej w ten temat. Nie mogła powstrzymać się od szczerego uśmiechu co w tej całej sytuacji było wręcz komiczne.  
-Nie szkodzi, skąd mogłeś wiedzieć.-stwierdziła. –Zawsze można go wyrzucić z wesela. - powiedziała uśmiechając się słodko. No co jak co, ale była i nawet do tego zdolna.
-Nie mam jeszcze tak odległych planów. Na razie mam zamiar upić się winem i zapomnieć o tym uroczym mieście. Dołączysz się panie? -wskazała na swój kielich. Na pewno da się łatwo znaleźć więcej tego świetnego trunku. Oczywiście chciałaby wrócić do Riverrun wraz z siostrą i bratem, ale coś jej mówi, że będzie musiała się mocno o to wykłócić .
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2013 6:50 pm

Varys wybył z przyjęcia, zostawiając Ariel i Annę same. Nie będzie się im kręcił pod nogami, kiedy mają do omówienia te swoje babskie sprawy. Jakoś nigdy ich nie rozumiał i nie zakładało się na to, żeby taki stan rzeczy miał ulec zmianie. Gdyby został tam dłużej, to z pewnością rozbolałaby go od tego głowa, a tak? A tak chwycił sobie dwa puchary pełne wina i wyruszył na eksplorację Czerwonej Twierdzy! Szlajał się po każdym korytarzu i sali, jakie tylko mógł znaleźć. Wreszcie usłyszał gdzieś, że panna młoda znajduje się na tarasie. A dziwne, bo nie słyszał, żeby ktoś rzucał na nim talerzami, czy też wazonami. Czyżby Artemis nie była jednak tak zła, jak to określiła Ariel?
Tully wreszcie dostał się na ten nieszczęsny taras, jednak jego kuzyneczka z kimś już tam była. Z początku oparł się jedynie ramieniem o filar i spoglądał na dziewczynę. Wyrosła! Faktycznie wyrosła. Gdyby tylko nie była jego kuzynką, to by może nawet spoglądał na nią inaczej. I co z tego, że była już poślubiona. Porwanie jest zawsze modne i nie można temu zaprzeczyć. Teraz jednak upił łyk wina najpierw z kielicha trzymanego w swojej prawicy, a następnie wziął się za ten w lewej ręce.
- Proszę, proszę, proszę! - zaczął tak, jakby właśnie nakrył ich na gorącym uczynku. Niestety jednak nic nie robili i Varys nie mógł sobie popatrzeć. - Czyż to nie moja najwspanialsza, najukochańsza i najpiękniejsza, na równi z Ariel, kuzyneczka? To ja jej tu szukam po całej twierdzy, a ona sobie sączy wino na tarasie. - dodał zaraz rozbawiony i podszedł bliżej nich. Dopiero kiedy znalazł się zaraz obok, kiwnął głową mężczyźnie, który znajdował się przy Artemis. Nie rozpoznawał jego twarzy, nie wiedział kim jest, więc to właśnie on musiał się przedstawić jako pierwszy.
- Varys Tully, Panie. Podałbym Ci rękę, ale niestety tutejsze wino jest zbyt słabe i muszę chodzić z dwoma kielichami. - przedstawił się, nie zapominając, aby lekko pomarudzić na ten trunek. Który to już raz dzisiaj? Piąty, szósty? Sam nie wiedział, ale miał dość tej lury. A na statku czekało na niego prawdziwe winko, no.
Powrót do góry Go down
Aries Dayne

Aries Dayne
Nie żyje
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
159
Join date :
14/08/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2013 7:30 pm

Cóż, wię nielubienie króla leżało chyba w gestii jakiejś większej części jego poddanych, ewentualnością było mienie go w głębokim poważaniu i tak było chyba z Ariesem. Zero agresji, tylko spełnianie ojcowskiej woli. Ciekaw był, czy pozna kiedyś człowieka, który darzy króla jakimś innym uczuciem niż niechęć lub obojętność. Tak, miał na myśli jakieś uwielbienie, z ktorym jak dotąd się nie spotkał. Nie uwielbienie strachliwe, ale takie prawdziwe. Nie ślepe, jak u jego ojca, ale właśnie prawdziwe. Może król jednak na nie nie zasługiwał? Któż to wie? Sam widział go jedynie przez kilka chwil i jakoś nie mał okazji porozmawiać, a patrząc na sytuację tej dziewczyny... Cóż, współczuł jej z całego serca, ale nie za wiele mógł zrobić.
- Cóż, chyba nie będzie innego wyjścia, jak tylko go dorwać i zabrać stamtąd. Mimo wszystko podróż z pijanym rycerzem nie jest chyba najlepszym pomysłem, prawda? - uśmiechnął się lekko. - Uważam, że to bardzo dobry pomysł, choć z winem może być...
Chciał dokończyć, jednak przeszkodził mu radosny okrzyk przybysza. Hmm, kim był ten pan? I czemu zwracał się do Artemis per kuzyneczka? Po chwili wszystko się wyjaśniło.
- Miło mi poznać, panie. Zwą mnie Aries Dayne, jestem dziedzicem Starfall. Znam się głównie na dornijskich winach, a tych sikaczy jeszcze nie piłem - odparł z nieukrywaną sympatią do jegomościa. Może on poprawi humor młodej pannie i w sumie jemu też?
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2013 9:34 pm

Na sytuacje Art nikt nie może nic zrobić. Nic straconego, powścieka się jeszcze, podobno jest w tym dobra. Ba! Nawet szkoda, że o tym nie wie, iż jej siostra tak ciekawie ją przedstawia wszystkim znajomym, a może i też nieznajomym. Jakby wyszło na jaw co ta Ariel opowiada, wtedy to by zrobiła cudowne przedstawienie. Ostatnio nie był to jej dobry okres, to prawda, ale taka już była. Na szczęście na chwilę obecną jej przeszło zachowywanie się ... no jak Art. Ile w końcu można. Każdy czasami powinien zachować się odrobinę normalnie. Na dodatek nie robiłaby przedstawienia przy obcym mężczyźnie, aż tak źle wychowana to nie jest.
Już miała odpowiedzieć Ariesowi gdy usłyszała męski głos. Podskoczyła zaskoczona, jakby na prawdę przyłapał ją na jakimś gorącym uczynku i odwróciła się do nowego przybysza. Zlustrowała go dokładnie. Artemis na początku wręcz opadła szczena z zaskoczenia. Jej kuzyn tutaj? Kompletnie nie przypominał Varysa, którego zapamiętała. Jednak gdy szok minął uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Na równi z Ariel? Ha! Na twoje szczęście to zaznaczyłeś, bo zaraz bym walczyła z Ariel która jest lepsza i bym z pewnością wygrała.- nie ma to jak skromność. -Cześć cudowny i jedyny w swoim rodzaju kuzynie! -przytuliła Varysa uważając by nie rozlać swoje wino i przy okazji by i kuzyn swoich dwóch skarbów nie rozlał. Jeżeli przybył tu Varys to może zabierze ją do Riverrun i nie będzie musiała liczyć na łaskę jej nienormalnego brata. Nie chciała o tym teraz rozmawiać, nie przy Ariesie. Miała nadzieje, że nie pozostawią ją na pastwę Arrynów, tego by nie zniosła.
-To musisz spróbować panie. Sikacz potworny, na zdrowie! Nie będziesz miał nic przeciwko, prawda kuzynie?- przejęła jeden z kielichów Varysa i podała Ariesowi. Dziewczyna wyznawała zasadę, że na smutki najlepsze jest co? Otóż wino! Może i Dayne'owi to choćby odrobinę polepszy humor.
No to niech Varys podzieli się tym swoim świetnym winem ze statków! A nie czai go dla siebie!
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2013 10:40 pm

Zawsze mogą wrócić na salę i zacząć się bawić. Znaczy Artemis będzie rzucała czym popadnie, a Varys biegałby dookoła i wszystko łapał. Nietrudno się domyślić, kto by za to wszystko płacił. Odpowiedzialność przecież zawsze spada na rodzinę, nie? A niestety blondyn nie ma aż tylu smoków, żeby odkupić królowi połowę jego zastawy. No i znowu musiałby patrzeć na tę jego twarz, męczyć się i wymyślać kolejne wymówki, żeby nie marudził więcej, niż powinien. No, a poza tym jego kuzyneczka powinna być aniołkiem, którego Varys usadzi sobie na kolanach i zacznie opowiadać zbereźne historie z Essos. Może wyjawić między innymi jak zawiązać węzeł, z którego Damon sam się nie uwolni. Wtedy Tullówna będzie sobie mogła pójść na spacer, a on będzie musiał leżeć sam. Evil plan, nieprawdaż?
- Tylko cudowny i jedyny w swoim rodzaju? To przystojny już nie jestem? I jak ja sobie żonę znajdę? - zażartował, jednak widać po tym było, że sam również nie jest zbyt skromny. Najwidoczniej wszystko pozostaje w rodzinie. Nieważne, że Varysowi do Artemis było trochę dalej. Zgrali się! Kuzyneczka też zaczęła go przytulać, ale jej ostrożność na nic się nie zdała, bowiem kielichy byłe wypełnione po brzegi. Z jednego się coś ulało.
- Ale wiiino... - powiedział głosem pełnym zawodu. W końcu jak tak można było. Kuzynka miała szczęście, że ją kochał, bo to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Dorne? W takim razie chyba się tam przeprowadzę. Nie macie wolnego kawałka ziemi? Najlepiej z duuuża winiarnią. - zażartował, doskonale wiedząc, że to niestety jest niemożliwe. Jego humor szybko jednak minął, kiedy Artemis zabrała mu kielich. Nie dość, że rozlewa, to zabiera?!
- To już drugi raz. Chyba będę zmuszony wyciągnąć prywatne zapasy. Masz jakieś przymierze z Lady Anną? - skomentował, zlizując plamę wina ze swojej ręki. I niestety musiał w końcu poruszyć temat związany z Arrynami. W końcu może Artemis nie wiedziała, ale król zadecydował, że zostanie ona w Orlim Gnieździe. O tym wszystkim Varys z pewnością jej powie, jednak zrobi to na osobności.
- Wybacz moja droga, że nie zdążyłem na uroczystość. Niestety wiatry nie sprzyjały. Pewnie domyślasz się też dlaczego wróciłem, prawda? - powiedział, owijając to też w bawełnę, żeby Aries nie wiedział o co chodzi. Ale kogo tu oszukiwać? Każdy wiedział, że ród Tully jest w rozsypce i trzeba go jakoś poskładać do kupy. Właśnie dlatego blondyn wypłynął z Essos.
Powrót do góry Go down
Aries Dayne

Aries Dayne
Nie żyje
Skąd :
Starfall
Liczba postów :
159
Join date :
14/08/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyPią Wrz 06, 2013 10:50 pm

Cóż, nastrój chyba poprawiała mu sama rozmowa lady Tully/Arryn z jej kuzynem. Byli radośni i to nie w taki rubaszny sposób, jak jego kuzyn, ale jakoś tak przyjaźnie. Uśmiechnął się kątem wargi, słysząc ich rozmowę, ale miał wrażenie, że chyba już na niego czas. Oni musieli porozmawiać zapewne o czymś na osobności.
- Zapraszam do Dorne, Starfall zawsze czeka z otwartymi bramami na każdego, kto będzie chciał tam zawitać - odparł spokojnie. Ujął wolną dłoń Artemis, ucałowal ją, a następnie skłonił się Varysowi.
- Na mnie już czas, inaczej nigdy stąd nie wyjadę. Niech Pan Światłą wam błogosławi - zwrócił się do obojga, dopił wino i ruszył, by odnaleźć wreszcie swojego kuzynka.

*nmgt*
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySob Wrz 07, 2013 8:38 pm

Gdyby to były kogoś innego wesele to na pewno już by tam była. Chyba bardziej to byłaby dla niej zabawa niż dla jej biednego kuzyna. Możliwe, że i by porozbijała piękną zastawę królowi. Ach, móc dokuczyć Aerysowi wydawała się jej taka piękna, wątpiła jednak czy by się tym z grubsza przejął. Nie tylko Varys go nie lubił, chociaż ona to go już bardziej nienawidziła. Przeklęty, wtyka swoje trzy grosze tam gdzie go nikt nie prosi. Dlatego zostawmy jego głupie talerze w spokoju i niech się cieszy, że je ma.
Z tym aniołkiem to mogą być problemy, bo Art na prawdę nie przypomina aniołka. To raczej Ariel nim jest, w końcu to taka bezbronna istotka, Art była jej przeciwieństwem, bliżej było jej do diabełka niż do aniołka. Na szczęście jej kuzynek o tym nie wiedział więc mógł się łudzić, że Artemis to taka dobra istotka. Chociaż te węzy zawsze mogą być przydatne! Przywiążę Damona i będzie miała go z głowy, doskonały plan! Na samą myśl, że jest czyjąś żoną robiło jej się niedobrze. Nie dowierzała, że po prostu do niego doszło. Przecież wszystko mało być inaczej, a tu proszę. Głupi Król!
Uśmiechnęła się do Varysa.
-Przecież jesteś moim kuzynem, każdy Tully jest przystojny! Toś ty jeszcze nie żonaty? Pobądź chwilę w Królewskiej Przystani. Nasz król bawi się w wolnej chwili w swatkę.- wywróciła teatralnie oczętami. No, ale koniec już o królu. Cieszyła się z powrotu kuzyna i nie będzie sobie psuła nastroju gderaniem o tym starym, szalonym pierniku.
-Zawsze chciałam zobaczyć Dorne, dziękujemy za zaproszenie do Starfall.- a jak mają choćby w połowie tak dobre winiarnie jak powiadają, to z ogromną chęcią by się tam przeniosła na pewien czas i to nie miało nic wspólnego z tym iż chętnie by gdziekolwiek pojechała byle uciec ze stolicy. A może odrobinę.  
Prychnęła śmiechem widząc jak jej kuzyn oburzył się jak zabrała mu wino.
-Lady Anna? Ona nie wiem czy mnie w ogóle lubi ... czekaj, wróć. Prywatne zapasy? Gdzie to czaisz wino drogi kuzynie? -przyjrzała mu się czujnym wzrokiem. No to się wrobił bidaczysko, Art teraz nie odpuści póki nie pokaże jej tych swoich zapasów i oczywiście się podzieli. Miała już odpowiedzieć na następne pytanie Varysa, gdy Aries stwierdził, że musi już iść. Życzyła mu szczęśliwej podróży. Dopiero gdy zniknął z tarasu odwróciła się do kuzyna z posępną miną. Czy musiał psuć całą zabawę? Na prawdę nie chciała rozmawiać o ostatnich poczynaniach jej rodu, sama w końcu musiała pertraktować pokój z Arrynami.
-Nie będę już wypominać, że mogłeś przypłynąć choćby dwie godziny wcześniej. Jestem mężatką! To był pomysł tego głupie ... no króla! Quentyl nie chciał mi pomóc i jak go w końcu znajdę w zamku to nic mu nie pomoże jak go dorwę! Chcę wrócić do domu. - nie powstrzymała się i poniosła głos. Spojrzała błagalnie na kuzyna. Ona nie może pojechać do Doliny, od razu stanęła jej w oczach piastunka Ariel i te wszystkie historyjki, które opowiadała o góralach. Zawsze uważała ją za świrniętą, a jej siostrę wyśmiewała, że tego słuchała, ale teraz nie było jej do śmiechu.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptySob Wrz 07, 2013 9:29 pm

Aerys to, Aerys tamto. Paskudny król, a tyle ludzie o nim mówią. Tylko czekać na to, aż ktoś w końcu podniesie na niego miecz i odetnie łeb smokowi. Z pewnością stanie się to prędzej, czy później, bo decyzje tego starego pryka nie podobają się coraz większej ilości lordów. Wystarczy tylko zaczekać aż pójdzie malutka iskierka i BAM! Będzie po kłopocie. Bunt się zacznie, królewska głowa spadnie, wszyscy będą zadowoleni, a w Westeros zrobi się drugie Essos. Czary.
A to każdy problem da się rozwiązać. Kuzynek już postara się wychować Artemis, chociaż z jego uległością względem rodziny, to pewnie jeszcze bardziej ją rozpuści. Przecież on nie da chyba rady się sprzeciwić, kiedy któraś z kuzynek zrobi maślane oczka i wysunie wargę do przodu. To takie słodkie, że sam Aerys powinien się na to nabrać, a jeśli nie, to jest paskudą. Tak! Taka obelga w jego stronę poleciała. Po prostu paskuda. A co do małżeństwa, to Art i tak kiedyś musiała zostać czyjąś żoną. Varys zgodzi się jednak, że lepiej gdyby stało się to z miłości, a nie z przymusu. Ten drugi rodzaj rzadko kiedy wychodzi i mogą skończyć tak, że Damon spłodzi kilka bękartów, a Artemis nie urodzi mu żadnego dziecka.
- Damy z Westeros zwykły mówić coś innego. Chyba już się nie wpasuję w to dziwne otoczenie. Postrzegają mnie bardziej jako dzikusa, niż potomka rodu Tully. No i po co mam się więzić? Jeszcze takiej nie spotkałem, co by założyła mi chomąto. Z króla zrezygnuję. Widząc, co wybrał Tobie, śmiem twierdzić, że gust ma fatalny. - odpowiedział z uśmiechem na ustach, i upił łyk wina. Właśnie wtedy jego usta zamieniły się w podkówkę. Trunek, trunek się kończył! I to wszystko przez Artemis, która zabrała jeden z jego kielichów. A niby rodzina powinna się wpierać.
- Będziesz żałował tego zaproszenia, Panie, kiedy zniknie Ci pół wina z Dorne. Dziękuję jednak za dobre chęci i taką samą gościnność gwarantuję w Riverrun - zagadnął, żeby wyjść na kogoś dobrze wychowanego. Tak naprawdę, to nie miał za bardzo zamiaru nigdzie sie udawać. Riverrun i tak wymagało kogoś, kto trzymałby nad nim pieczę, więc niestety, ale Varys nigdzie nie będzie się wybierał. Skazany jest na siedzenie w kamiennych murach i doglądanie tego całego bajzlu, jaki zgotowała mu rodzinka.
Kurde! WPADŁ. Artemis podłapała temat wina, ale spokojnie, spokojnie. Jakoś się z tego wywinie. Już mu nawet świtał mały pomysł w głowie.
- Lady Anna jest... dość specyficzna. Nie można jednak zaprzeczyć, że urody jej nie brakuje. Wydaje się odskocznią od tych zadufanych w sobie dam Westeros. Jak to pompatycznie brzmi. Gdyby tylko charakterek miała przystępniejszy i nie była takim dzieckiem. - powiedział, wzruszając ramionami. Na to się jednak nic nie poradzi, więc nie ma się co zbytnio zastanawiać. Teraz trzeba się wywinąć od wina, ale nie Baratheona, a Varysa. I tutaj przyszła pora na sprawdzenie talentu aktorskiego blondyna.
- A wino jest w... PATRZ! Smok! Na Siedmiu, prawdziwy smok tam poleciał. - powiedział podekscytowany, wskazując palcem na jakiś bliżej nieokreślony punkt. To powinno skutecznie odwrócić uwagę Artemis od wina. I zgodnie z planem Varys miał się ulotnić, jednak podejrzewał, że oberwie mu się za to później. Nie miał wyboru i musiał się zdać na słabą pamięć kobiet. Może zapomni, niech zapomni, uda się.
- Gdyby się dało, to byłbym już tutaj kilka tygodni wcześniej. Zawiodłem naszych kuzynów, ale przede wszystkim zawiodłem Ciebie. Nie chodzi już o samo zamążpójście, ale o to, że Cię nie wspomogłem. Wybacz. - powiedział skruszony, odstawiając wino gdzieś na bok, aby następnie przytulić do siebie Artemis. Być może trochę za mocno, ale czuł się za to wszystko jakoś odpowiedzialny. Musiał jej też przekazać niezbyt miłą wiadomość. Dla tego powodu też ją przytulił.
- Ja... Niestety nie możesz z nami wrócić do Riverrun. Musisz udać się do Orlego Gniazda. Tak zarządził król, jednak i bez tego musiałoby tak być. Jesteś teraz żoną Damona, Artemis. Musisz mu towarzyszyć już do końca życia. Twojego, lub jego. - dodał, przejeżdżając ręką po jej włosach. Nie chciał tego, jednak musiał już wypuścić jedną ze swoich kuzynek zaraz po tym, jak ją zobaczył. Przyjechał, żeby się nimi nacieszyć, a te już wyfruwają z gniazda.
- Zawsze możemy jednak powiedzieć, że musisz zabrać z Riverrun wszystkie swoje rzeczy i pożegnać się z ludem. To jednak nie będzie trwało wiecznie, kuzynko. - istnieje jeszcze i taka opcja, ale odłoży to wszystko w czasie o góra kilka tygodni. Nic więcej dla niej zrobić nie mógł.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyNie Wrz 08, 2013 12:26 am

Art jest za buntem. Ten Aerys jest nieźle porąbany, no i oczywiście głupi. W końcu i tak dojdzie do buntu, tego można się spodziewać. Sama by z chęcią zaczęła podsycać do niego ludzi, ale jak na razie była zajęta i co jak co lubiła swoją głowę i nie chciała bardziej podpaść temu głupiemu smokowi.
A proszę bardzo, niech próbuję. To się dopiero kuzynek zdziwi jakie to z niej uparte dziewczę. Jedynej osobie, która w całości była posłuszna Art był jej ojciec, którego wspominała z wielkim żalem. Ona właśnie bardziej sama go sobie wokół paluszka okręci. Biedny Varys, nawet nie zauważy kiedy się dał. Co jak co ona była mistrzynią min pt. wielkie smutne oczka i wysunięte wargi. Ach, jaka szkoda, że król w swej prostolinijnej głupocie tak łatwo się nie dał nabrać. Współczuła też tej biednej królowej, na dodatek jego siostrze. Ta to miała dopiero nieciekawe życie.
-Bo damy w Westeros są zwyczajnie zadufane same w sobie i szukają rycerzy najlepiej na białym rumaku z kwiecistą wiązanką wierszy miłosnych i takich tam. Więzić? Od razu więzić.[b]- zaśmiała się słysząc o królu. Tu w stu procentach musiała się zgodzić z kuzynkiem. [b]-Może i ja zostanę swatką. A co mi tam, jak król może to czemu nie ja? Chcesz być moim eksperymentalnym klientem? - powiedziała z uśmiechem na ustach i upiła łyk wina. Varys po prostu za dużo pije i kiedy on to zdążył wypić jak tyle nawija? Ona ma jeszcze swój i nie odda nawet za dopłatą! Trzeba chronić wino!
-Błagam, tylko nie żeń się z nią. Za dużo już tych Arrynów w naszej rodzinie. Ja nie zdążyłam jej jeszcze dobrze poznać, podobno przyjaźni się z Ariel. Raz ją tylko widziałam i wynikło z tego nieporozumienie. Nie było jej na ślubie swoją drogą, kiedy zdążyłeś ją poznać? Wróciła na wesele?- spytała zaciekawiona. No proszę Art rozmawia z takim stoickim spokojem o ślubie! To na pewno wina wina, ach niestety znów nie Baratheona.
Zmrużyła oczy widząc niezdarne próby wciągnięcia ją w jakieś latające smoki. Ha! Nawet odwróciła wzrok w danym kierunku na moment, by znów przyszpilić kuzyna swoim czujnym spojrzeniem.
-Coś chyba za dużo wina wypiłeś kochany kuzynie. -uśmiechnęła się przebiegle. Do reszty tego wieczoru będę pilnować byś już ani kropli nie wypił, by te dziwne smoki przypadkiem cię nie pożarły na śnie! -ma za swoje!
Varys był taki rodzinny. Najlepsze jest to, że przez to jego miłe zachowanie kompletnie zapomniała, że powinna się złościć na niego. Wtuliła się do niego, wino, które trzymała w ręce oczywiście jak na złość musiało się wylać. A trudno, w stolicy mają tego w opór.
-Wybaczam.-powiedziała. Jednak słysząc następną część tego co ma do powiedzenia zastygła wręcz przestraszona. -Król!? Od kiedy to król zajmuję się tym kto gdzie mieszka! Co za...-zabrakło jej słów do tego człowieka.-I ja nie dam rady!Ja nie chce. My się prędzej pozabijamy, czarno to widzę, a reczej w ogóle tego nie widzę. - Ona sama chętnie zostałaby z Varysa, posłuchała jak to było w Essos. Nie chciała wieść osobnego życia bez swojej rodziny. Nawet żyć bez Ariel, komu teraz będzie dokuczać, że tylko umie szyć chusteczki i je psuć!
-Ale to świetny plan. Jestem jak najbardziej za. Zawsze można to przedłużyć o parę miesięcy. Kto by się zorientował? Nie martw się, przeciąganie pobytu zostaw mnie.- uśmiechnęła się przebiegle.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyNie Wrz 08, 2013 1:44 am

Nie teraz, nie teraz. Ludzie się muszą podburzyć, a na razie Tully dołączający do buntu nie różniliby się za dużo od tych, którzy wywołali wojnę z Doliną. Tym razem zostaliby doszczętnie zniszczeni i tyle byłoby z całej zabawy. Trzeba przeczekać sytuację i wtedy można się dalej bawić.
A może to Artemis jednak się zdziwi? Varys może się na to nabrać raz, góra dwa, ale przy dalszych próbach zwyczajnie machnie na to ręką. Ciekawe tylko, czy kuzyneczka będzie chciała aż tak ryzykować! W końcu raz blondyn może zbagatelizować coś, co miała naprawdę na myśli, a wtedy nie byłoby jej na rękę. W każdym razie zobaczymy jak to będzie. Varys, to małe piwo. Niech sobie Artemis szykuje osobisty arsenał na Damona. Coś wymyślić będzie musiała, ale nie wiadomo jeszcze co. Mężczyźni mieli prościej. On powiedział A i ma być A. Koniec dyskusji, kości rzucone, można pić wino.
- Biały rumak? Wylatuję. Wiersze miłosne? Chyba rubaszne pieśni po winie. Odpadam. A to nie więzienie? Jedna wieża, jedne drzwi. Nic swobody, zero wybiegu. I z kim Ty chcesz mnie kuzynko wyswatać? Sama mówisz, że wszystkie damy Westeros są zadufane. No i nie wiem czy nie wykorzystasz mego pozwolenia, jako okazji do szantażu. Mogę się zgodzić na niezobowiązujące danie słowa. - lawirował, zakręcił i jakoś dał radę. A skoro padła mowa o królowej, to Varys z chęcią by ją poznał. Słyszał w końcu, że kompletnie nie pasuje do swojego męża. Czyżby była aż tak ciekawą osobowością? Jeśli jego przypuszczenia się potwierdzą, to znajdzie się dla niej nawet nowy prezent. Kto wie? Być może pomoże nawet samemu rodowi Tully!
- Żenić się? Z nią? Wybacz mi, Artemis, ale chyba jestem trochę za stary. Nie ten przedział wiekowy wybrałaś za mój ewentualny cel. Słyszałem, że zwracały się do siebie prawie jak siostry. Zobaczyłem ją, gdy siedziała samotnie przy stołach i przysięgam, że gdybym nie dowiedział się, że nie jest od Arrynów, to przyszedłbym tu z opóźnieniem. Nie wiem, gdzie się znajdowała podczas ślubu, ale to wyjaśniałoby dlaczego tak się migała, kiedy zapytałem o jego przebieg. Całkiem sprytna dziewczyna. - wytłumaczył spokojnie, ale nie mógł tak dłużej. Wino się skończyło! Nikt przecież nie potrafi wysiedzieć na takim przyjęciu bez wina! I czy Artemis naprawdę myślała, że będzie mogła go odwieść od picia? Jej niedoczekanie! Nawet jeśli jakimś cudem uda jej się to zrobić gdy będzie obok, to jak tylko go opuści, od razu złapie za kielich. Nie ma wina bez Varysa i nie ma Varysa bez wina. Prosta zasada równowagi.
- Wina nigdy za dużo, moja droga. Nigdy! - powiedział rozentuzjazmowany i machnął ręką. Nie minęła chwila jak pojawił się przy nich człowiek z pięcioma kielichami na tacy. Sługa chwycił za jeden z nich i już miał go podawać Tullyemu. kiedy ten zwyczajnie zabrał całą tacę z resztą trunku.
- A, a, a. Dziękujemy bardzo. - powiedział stanowczo blondyn i kiwnął delikatnie głową. Tak oto zdobył niezwykłą zdobycz występującą w dziczy Królewskiej Przystani. Taca z kielichami! Wypełnionymi po brzegi. Teraz leżała sobie bezpieczna z dala od zasięgu rączek Artemis. Jeszcze by jej coś głupiego do głowy przyszło.
- Ciii, ciii, ciicho. - niemalże wyszeptał, żeby następnie delikatnie pocałować kuzynkę w czoło. Wiedział, jak musiała się czuć, jednak tutaj za dużo poradzić nie można było. Na chwilę delikatnie się od niej odsunął i chwycił jej policzek pomiędzy swój kciuk, a palec wskazujący, jednocześnie trochę go wyciągając.
- Żona musi być przy mężu nawet wtedy, gdy go nie kocha. Parę tygodni, to wszystko, co możemy wytargować. Za to z pewnością będę pozwalał Ariel na odwiedziny. Myślę, że z Arrynami da się to jakoś wynegocjować. Sam niestety nie będę mógł doglądać Cię zbyt często, ale z pewnością otrzymasz osobistego kruka. Kuzynowi zawsze możesz się poskarżyć, nie? - starał się jakoś przekonać ją do tego całego zamieszania. Czy im się to podobało, czy nie, Artemis przeszła teraz pod protekcję rodu Arrynów. Tully nadal mają do niej prawa, ale ograniczone. Został przecież zawarty związek małżeński, który tak po prawdzie był dla Varysa niczym. Mężczyzna nie wierzył w Siedmiu i inne pierdoły. Udawał jedynie przed wszystkimi, żeby mu dali spokój.
- Może wrócisz chociaż przywitać gości? Delikatny uśmiech i dygnięcie byłyby wskazane. Oddaj mi jednak najpierw wszystkie ostre narzędzia. Nie ma wbijania widelców w oczy, plecy i inne części ciała. Noże też odpadają. Łyżki same w sobie groźne nie są, ale Tobie bałbym się ich powierzyć. To Twoja noc. Nie pozwól, żeby Arrynowie mieli satysfakcję z tego, że Ci się nie podoba, dobrze? - chciał ją jeszcze jakoś rozweselić, czy pocieszyć. Taka była jego powinność. Kuzynki musiały wiedzieć, że teraz wrócił ktoś, kto będzie o nie dbał i myślał o ich potrzebach. Powinny też być świadome, że w razie czego huknie dłonią o stół, żeby je chronić, ale to pokaże im dopiero za jakiś czas.
Powrót do góry Go down
Artemis Arryn

Artemis Arryn
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
150
Join date :
27/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyNie Wrz 08, 2013 8:30 pm

No, no może i dziewczyna zmieni nastawienie do Varysa! Oczywiście z Artemis trzeba powoli by się przyzwyczaiła i nie czuła jak w zamkniętej klatce bez wyjścia. Może w takim razie Varys będzie tym jedynym, którego będzie w stanie się słuchać? Pożyjemy zobaczymy. Na razie na pewno nie chciała narażać się kuzynowi, tym bardziej, że przebył długą podróż, dawno go nie widziała i wręcz tryskała szczęściem. Wreszcie ktoś normalny w tej świrniętej stolicy!
-Od razu szantażu! Przecież nie wręczę ci jakiejś panny w ramiona byś się z nią ożenił, aż taką wariatką nie jestem. Rozejrzę się, popytam. Może być zabawnie. A nóż jest jakaś normalna panna na wydaniu? Chociaż dalej w to wątpie, no to co. Moooooogę?- uśmiechnęła się uroczo do Varysa. -Tylko nic nie mówi Ariel! Ona ci znalazłąby jakąś podobną sobie damę. Jak zdążyłeś już zobaczyć się z moją siostrą, to wiesz o co mi chodzi. -wzniosła oczy ku niebu. To niebywałe, że Ariel była totalnym przeciwieństwem Art. Chociaż mężczyźni podobno lubią takie ciche, zawsze posłuszne żony. Ona również nie poznała jeszcze królowej, a szczerze była jej ciekawa. Oczywiście słyszała jaka to jest piękna i podobno była kompletnie inna od króla. Czyli Art już ją lubiła.
Uff i dobrze! Nawet nie wiesz jak się cieszę! A tak, podobno są z Ariel dobrymi przyjaciółkami. Dostałam już burdę od mojej siostrzyczki, bo wyleciało mi to z głowy. Sprytna, też tak uważam.
Przyglądałą się z rozbawieniem jak Varys zabiera całą tacę z kielichami od służącego. Korciło ją by całą tacę tak "niechcący" zżucić z tarasu, ale coś miała wrażenie, że wtedy nie będzie z nią dobrze. Jej kuzyn kocha wino, jeszcze Art się udzieli od niego!
-A smoki? Daj spokój Varys, bo będziesz chciał jeszcze polatać i śmigniesz z tarasu, a fiu, fiu dość wysoko tu jest.- wychyliła się poza taras spoglądając w dół. No lot to miały długi.
No niech on tak przestanie, bo jeszcze się Artemis rozczuli! A nie za bardzo chciała już płakać, wylała już tyle łez gdy dowiedziała się o śmierci rodziców, nie będzie się nad sobą użalać. Pokręciła głową jakby chciała takim sposobem odgonić wydarzenia z dzisiejszego dnia. Dolina! Nie ma mowy!
-Ale ja tak bardzo nie chce! Da się to jakoś ominąć? No przecież musi się dać. Ja tam nikogo nie znam, Riverrun to mój dom.- jej argumenty były marne, no ale ona na prawdę nie chciała się pogodzić z takim losem. Kompletne zamieszanie. Podświadomie wiedziałą, że nie miała wyjścia, ale była na tyle uparta by dalej się z tym nie zgadzać, że do kogoś należy jak jakiś naszyjnik!
-No dobra, kto ci poopowiadał tych głupot z wbijaniem widelców?-zaśmiała się. -Mi nie potrzeba żadnego narzędzia, mój urok osobisty wystarczy by położyć całe towarzystwo na łopatki. Na prawdę nie chcesz mnie tam wysyłać i tak długo wytrzymałam. A Arryni niech sobie myślą co chcą, a nawet lepiej będzie jak będą wiedzieć, że mi się to nie podoba im też się to na pewno nie podoba.-powiedziała buntowniczo, ale gdy tak przestudiowała to co powiedział Varys, to w sumie nie byłby zły pomysł by tam wrócić i pokazać, że ma ich gdzieś i ten cały ślub. -Chociaż, kuzynie o dziwo masz rację, ale nie, na trzeźwo tam nie idę.-zgarnęła szybkim ruchem tacę z winem rozlewając przy tym połowę trunku. -Idziesz ze mną na moją imprezę?- i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Art szybkim krokiem wyszła z tarasu zostawiając Varysa, bez wina!

/zt.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyPon Wrz 09, 2013 12:34 am

Klatka? Jaka tam klatka! Co najwyżej zacznie ją przytulać tak, że od razu zacznie się go słuchać. Może i nie wyglądał, ale uścisk miał mocny, więc sobie jakoś z kuzyneczką poradzi. I czy ja dobrze przeczytałem? Normalny Varys? To tak, jak zimny ogień, ciepły śnieg, dobre wino (jeśli chodzi o KL). Oksymorony! Nie, nie, nie. Varys był tutaj najbardziej poprzestawianą osobą w całej twierdzy.
- Nigdy nie wiadomo! Później będzie, że muszę się z nią ożenić, bo już naobiecywałaś, a mi nie będzie się podobał jej kolor włosów. Przecież ja od tego umrę! Ale niech stracę. Możesz, możesz. Tylko naprawdę Ci ufam. Nie zawiedź mnie, bo inaczej sobie inaczej pogadamy. - ostrzegł Artemis kuzynek i uśmiechnął się szeroko. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie będzie go swatać z potworami. W końcu może i Varys jest rycerzem, ale nie chce żyć z monstrum przez resztę życia. Aż tak odważny to on niestety nie jest.
- Nie mówić Ariel? A może urządzicie sobie mały konkurs? To byłoby ciekawe! W razie czego wybrałbym dwie kandydatki i miałbym ciekawsze życie. - odpowiedział, śmiejąc się przy okazji. To mogłoby być całkiem ciekawe, ale z pewnością nieakceptowalne w Westeros. Ah, ten przeklęty zaścianek świata i jego durne zasady.
Mowa też o królowej, która może się tu zjawi. W końcu tarasy nie znajdują się daleko od królewskich sypialni, więc pozostaje mieć nadzieję, że jakoś się spotkają. Byleby nie z Aerysem, BŁAGAM.
- Tak? To może jednak jej się oświadczę? Co Ty na to, kuzyneczko? - zapytał z przebiegłym uśmieszkiem na ustach. Pewnie by został odrzucony, a jeszcze wcześniej by wyśmiał ten pomysł, ale co tam! Zawsze można Artemis trochę podokuczać. Niech się podenerwuje i pomarszczy delikatnie nosek. To zawsze jest słodkie u kobiet. Zawsze!
- Smoki? Ha! Zaleję je winem. Wygram. - odpowiedział radośnie, spoglądając na kielichy. Szczerze, to wolałby chyba zginąć zaraz po ich wypiciu, niż marnować je na jakieś tam smoki! Oczywiście nie można ich mylić z Targaryenami. Tym może by trochę wina użyczył. A szczególnie jakiejś pięknej przedstawicielce tegoż rodu!
- Mogę przekonać Reinmara, żeby w pierwszych dniach towarzyszyła Ci siostra. Czy to Cię trochę podbuduje? - zapytał, mając nadzieję, że takie rozwiązanie jej wystarczy. Naprawdę nie mógł zrobić dla dziewczyny nic więcej, chociaż tego pragnął. Uchyliłby swojej rodzinie nieba, gdyby tylko była taka możliwość, ale niestety nie jest czarodziejem.
- Nikt mi nie naopowiadał. Wolę Ci o tym powiedzieć jeszcze zanim coś takiego wywiniesz. Jeśli Tobie się to nie podoba, to im spodoba się ten fakt. Rozumiesz? Pokręcone, ale jeśli nie pójdziesz, to wyjdzie na ich. - wytłumaczył trochę zawile, ale jednak wytłumaczył. Coś się osiągnęło. No, ale wreszcie się zgodziła! Artemis na własnym weselu. Czyżby Varys mógł zdziałać cuda? Ah! Gdyby tylko wszyscy mogli się dowiedzieć, że to jego zasługa. Może by dostał order?
Jednak zaraz... Co ona robi?! Czemu zabiera to wino, a przy okazji rozlewa połowę?! Tully nie odpowiedział jej nic. Po prostu wpatrywał się w plamy wina na posadzce i posmutniał. Teraz to sobie na niego kuzyneczka poczeka!
Blondyn usiadł teraz na barierce opatulonej bluszczem i podkulił prawą nogę ku klatce piersiowej. Wtedy coś zakuło go w bok. Spojrzał tam nieźle zdziwiony i znalazł swój instrument! Flet, który przypłynął z Essos! Przecież nie mógł sobie odmówić zagrania na nim chociażby jednej melodii. Usiadł więc wygodnie, i zaczął grać melancholijną melodię, wpatrując się przy tym po prostu w dal. Dzisiejsza noc była doprawdy piękna.
Powrót do góry Go down
Ravath Targaryen

Ravath Targaryen
Nie żyje
http://www.czart.aaf.pl
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
58
Join date :
29/04/2013

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyPon Wrz 09, 2013 8:52 pm

/Wielka Sala

Wiadomo nie od dziś, że taras stanowił ulubione miejsce Królowej, a jednak, nie ośmieliła się odwiedzić go od dnia koronacji, od dnia złożenia hołdu Aerysowi i od dnia w którym po raz ostatni spotkała się tu z Aylwardem. Ileż dni minęło? Ile nocy? A ona? Ona wciąż nie miała żadnych wieści, nie otrzymała żadnego kruka, który mógłby zasugerować, że jest zdrów, w jednym kawałku i, że niedługo znów się zobaczą, że iskierka nadziei, chęci życia zapłonie w niej z nową siłą. Znów nadchodziły dni kiedy Ravath czuła, że to uczucie nie ma sensu. Tak nieszczęśliwie zakochana, banalnie, zupełnie jakby miała czternaście lat i żadnych obowiązków, a jednak nie potrafiła zapomnieć. Niczym największa z masochistek przypominała sobie każdej nocy, każdego poranka. Ciepły śmiech, przenikliwe spojrzenie, silne ramiona i coś czego nie potrafiła określić zwykłymi słowami. Uczucie jakim napawała ją jego obecność. Może właśnie dlatego, z tęsknoty, a może z masochizmu powędrowała na taras zaraz po tym kiedy przywitała gości z Dorzecza w okolicach ich komnat. Kremowa suknia powiewała na wieczornym wietrze idealnie zlewając się z odcieniem jej skóry, a sama postać Ravath przypominała nocny majak, zjawę. W pierwszej chwili nie zorientowała się nawet, że taras nie jest pusty, a na dodatek pogrążony jest w sennej melodii granej na flecie. Melodia zagościła w jej głowie, zupełnie nieproszona, z każdym krokiem młodej kobiety stawała się coraz głośniejsza i coraz bardziej wypełniała myśli Targaryenówny,zupełnie tak jakby miała w zamiarze ją zahipnotyzować. Z zaciekawieniem wymalowanym na porcelanowej twarzy poczyniła kroki w stronę tarasu, a kiedy już się na nim znalazła. No cóż, skłamałaby jeśli nie stwierdziłaby, że nie była zaskoczona, ba! Co więcej zdawała się być oszołomiona znaleziskiem. Mężczyzna grający na flecie z taką pasją i z taką umiejętnością jakby nigdy w życiu nie robił niczego innego. Liliowe spojrzenie kobiety utkwione było w ciemnej sylwetce jegomościa. To śmieszne, ale nawet ona nie odważyła się mu przerwać, dzielnie czekała do samiutkiego końca, z przyjemnością wchłaniając każdą kolejną nutę.
- Ciekawe... - zaczęła kojącym i dość cichym głosem, tym razem wpatrując się prosto przed siebie, zupełnie jakby nie zwracała się do niego, a prowadziła monolog z samą sobą - Nigdy nie pomyślałabym, że mężczyzna z natury stworzony do wojaczki może grać tak delikatną melodię z takim uczuciem i z taką perfekcją... - wyznała podchodząc bliżej kamiennej barierki i opierając się o nią dłońmi, odwracając twarz w stronę długowłosego grajka - A jednak niemożliwe staje się możliwym chyba, że Bogowie znów ze mnie kpią podsyłając do mej głowy nietrwałe, ulotne majaki. - uśmiechnęła się kącikiem ust wlepiając uważne spojrzenie prosto w oczy Varysa.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 EmptyPon Wrz 09, 2013 9:09 pm

Melodia była dość banalna, jednak przypominała Varysowi o czasie spędzonym w Essos. Liczne zabawy, przyjęcia i picie wina do samego rana, a później niezwykłe bolesne cięgi na treningach. W końcu jak tu wymachiwać broniami, kiedy głowa jest rozsadzana od środka, a nawet najmniejszy szum sprawia, że kolacja podchodzi do gardła? Biedak w takim stanie musiał uderzać drewnem o drewno. Ah... To były dopiero męki. Jednak nie żałował żadnej chwili spędzonej w tym odległym kraju. Oprócz tęsknoty, flet sprawiał również, że Varys czuł jakby w pewien sposób oddawał hołd zmarłym członkom swojej rodziny. Niestety nie mógł opłakiwać ich na pogrzebie, więc robił to właśnie teraz przez ten instrument. Wczuł się do tego stopnia, że nawet nie zauważył kiedy na tarasie zjawiła się kobieta. I to nie byle jaka! W końcu swoją obecnością zaszczyciła go sama królowa, jednak na razie o tym nie wiedział.
Przypiął flet z powrotem do pasa i wpatrywał się po prostu w czarną otchłań, kiedy to też usłyszał delikatny, melodyjny głos. Z początku myślał, że to jedynie jego wyobrażenie, przesłyszenie, czy jakiś duch nawiedzający taras. Wrażenie to zupełnie się jednak rozmyło w momencie, kiedy Ravath stanęła obok niego. W pierwszej chwili po prostu wpatrywał się w nią zahipnotyzowany, bo nie sądził, że ktoś taki dzisiaj go odwiedzi. Poza tym nie należy go za to winić. Co za mężczyzna nie wpatrywałby się w Ravath Targaryen? Uroda, kuszenie i wysoka pozycja. Ta kobieta miała wszystko, co potrafiło przyciągnąć męski wzrok.
- Pani... - wymamrotał pod nosem, a zaraz po tym o mało nie spadł z barierki. Dopiero teraz dotarło do niego na dobre, kto przed nim stoi. Natychmiast stanął na równe nogi, aby następnie uklęknąć na jedno kolano i pochylić głowę.
- Wybacz Pani me zachowanie, ale zaskoczyłaś mnie. - wytłumaczył się naprędce, aby zaraz powstać z klęczek.
Tully przez moment zastanawiał się, czemu dostał aż taki komplement. Przecież po świecie chodziło wielu mężczyzn, którzy potrafili grać na instrumentach. Sam Varys świetnie obsługuje jeszcze ich dwa typy, więc naprawdę nie rozumiał, co w tym takiego niezwykłego. W każdym razie uśmiechnął się szeroko na słowa królowej.
- Może i w Westeros może wydawać się to dziwne, jednak w Essos nie byłem jedyny, moja Pani. Mężczyźni również potrafią być delikatni i uczuciowi, jednak wolą nie ukazywać tej strony. Jak widać, ja zostałem nakryty. - odpowiedział na jej pytania i już całkowicie się rozluźnił. No dobra. Może jeszcze trochę stresowało go takie towarzystwo, jednak postanowił podejść do tej sytuacji, jak do wyzwania. A było o co walczyć, naprawdę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Taras - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Taras   Taras - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Taras

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Taras widokowy
» Taras Widokowy
» Taras widokowy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza-