a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Obrzeża Winterfell



 

 Obrzeża Winterfell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Go??

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyWto Kwi 30, 2013 5:08 pm


Obrzeża Winterfell FKJeZwx
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyWto Kwi 30, 2013 5:36 pm

Varc prawie każdy dzień spędzał w lesie. Wstawał bardzo wcześnie witany przez promienie słońca, po czym ubierał się, zakładał łuk i strzały i kierował się w stronę najbliższego lasu. Kochał zapach kory, zieleni, nie potrafił znaleźć czegoś co mogłoby zastąpić mu taką frajdę. Od lat nie mieszkał już w zamku z powodu swoich głupich wybryków i wolnej woli. Tak naprawdę jednak nikt nie wiedział dlaczego taki był, nikt go nie rozumiał. Kiedy zrozumiał że jest inny postanowił robić wszystko aby nie skrzywdzić swoich bliskich, oddalał się od rodziny uważając że to dla niego i dla nich jedyny ratunek. Siedząc w ciszy i nasłuchując ukryty między drzewa, zastanawiał się czy naprawdę dlatego tak postąpił. Zaczynał mieć wątpliwości czy nie zrobił tego tylko po to aby się uwolnić. "Ale przecież byłem inny, nie chciałem ich skrzywdzić!", tłumaczył sobie, ale czy na pewno tak to wyglądało? Podniósł kamień niezdecydowany w którą stronę rzucić aby jakoś odepchnąć od siebie gniew. W końcu coś do niego dotarło i odłożył zazieleniałą bryłę. "Rodzina nigdy nie byłaby ze mnie dumna, wiedziałem o tym, czułem to widząc jakie postępy robi mój starszy brat, nigdy bym mu nie dorównał. Nie pasowałem tam, bycie duchem niczego nie zmieniało...", westchnął i zamknął oczy aby móc się skupić na swoich przemyśleniach.
-Nie zapomnij kim jesteś, wilku. Han, Aidan, siostry, masz siostry Varc. Nawet jeśli nie chcą mieć z tobą nic wspólnego, pamiętaj kim jesteś...-Często to sobie powtarzał. Nigdy ich nie zdradzę, mówił. Nigdy nie pozwolę aby Hanowi stała się krzywda... Nagle przypomniał sobie jak uczył młodszego brata strzelać do celu, uśmiechnął się na to wspomnienie. Rzadko zdarzało się że pamięć dawała mu radość. Najczęściej był zły na siebie i smutny na taką przyszłość, na los który mu zgotowano. Jak można być kimś, kto uważa że nie zasługuje na swoje nazwisko? Kto teraz wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia? Zaśmiał się drwiąco z swoich idei i postanowień.
-Chyba faktycznie jestem inny wilku, nie pasuję tutaj, jeszcze nie...-Powiedział kiedy pohamował już swój niekontrolowany śmiech. Wstał, i wrócił do miejsc gdzie poustawiał pułapki. Na niektórych złapała się niewielka zwierzyna, jak zawsze. reszta była nietknięta. Zwinął drut, schował świeże mięso i skierował się do Winterfell.
-Masz na imię Naur wilku, teraz jesteś Naurem...

[z/t]
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySro Lis 27, 2013 7:10 pm

Jak to coś niewłaściwego? Przecież Henry jasno powiedział, że zgadza się z tą opinią. Nie nakrzyczał na nią, nie stwierdził, że źle się zachowuje, a nawet jej nie skarcił, chociaż pewne formy kary mogłyby się Ariadnie spodobać. W kazdym razie nie rozumiał dlaczego Lady aż tak bardzo się zmieszała i czuł się winny. Teraz przez nią nie zaśnie. Mam nadzieję, że jest zadowolona, bo przez nią będą go żarły wyrzuty sumienia.
- Ależ Pani, nie miałem nic złego na myśli. - powiedział ciepłym, przyjaznym głosem mając nawet przez moment ochotę na przytulenie zmieszanej Karstarkówny, ale uznał, że to niewłaściwe. - Od małego mam o nich złe zdanie. Pompatyczne, wyniosłe, zaślepione życiem z baśni. To nie tak to wszystko wygląda, a my wcale nie jesteśmy lepsi od pospolitego człeka, Pani. - otworzył się przed nią jeszcze bardziej niż do tej pory. Przecież taką wypowiedzią mógłby sobie narobić wrogów na całym Południu, jednak czy go to obchodziło? Nieszczególnie. W końcu Hornwood był małym rodem na drugim krańcu Westeros, któremu nic było do polityki mającej miejsce w tamtych rejonach.
- Łosio co? - zapytał z wielkimi, wybałuszonymi oczyma, jednak zaraz się roześmiał na głos. Konstrukcja podobna do glofina, ale niestety nie udało się! Henry nie ma bowiem aż tak plastycznej wyobraźni, żeby to sobie jakoś przedstawić. Mógł widzieć tam wiele scen, ale łosia połączonego z foką niestety nie. To w ogóle jakieś perwersyjne jest! Czyżby Karstarkówna otwierała przed nim swoje drugie wnętrze? Robi się ciekawie w takim razie! Naprawdę.
- Porwania? Któż Cię porwał, Pani? Przysięgam, że będę się mścił nawet na jego potomkach, o ile Ci jeszcze żyją. - złożył odważną deklarację, ale do spełnienia. Osobiście będzie im wymierzał karę, którą może być tylko śmierć. Nic innego nie wchodzi w rachubę za taką zniewagę, chociaż z pewnością tym już się zajęła rodzina Ariadny. Ciekawe tylko, czy aż do tego stopnia. W końcu Hornwood nie poprzestałby na tym, gdyby to porwano jego siostrę. Z pewnością dopadłby wszystkich, co do joty.
Poczuł jej delikatną rękę na swojej dłoni i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Czyżby naprawdę myślała o nim w podobny sposób, co on sam o niej? Przecież wydawała mu się istną gwiazdą na ciemnym, nocnym niebie, która spadła na ziemię specjalnie dla niego. Od razu wypatrzył ją w tłumie i od razu chciał ją zdobyć dla siebie, aby później całymi dniami ją ubóstwiać.
I w końcu wsiedli na konia, aby zaraz wyruszyć. Tylko Ariadna zachowywała się jakoś dziwnie. Czyżby chciała sprawdzić młodego Hornwooda. Ten zaśmiał się i pokręcił głową.
- To są ich pokładziny Pani. Nie uważam, żeby ktoś musiał na nie spoglądać, czy podsłuchiwać. Takie rzeczy powinny zostać jedynie pomiędzy kochankami i tam też w wierności rozkwitać. - skwitował dość prosto, ale takie też było jego rozumowanie. Nie uważał, żeby taka tradycja była potrzebna do samej legalności małżeństwa. W końcu liczy się tylko uczucie, a nie słowa, czy czyny. A jeśli chodzi o otoczenie dookoła nich, to było naprawdę przyjemne, jak zawsze na Północy. Pełno śniegu, przykrytej puchem trawy i sporadyczne drzewa. Może nie był to las, czy jeziora, ale bezkresna biel i tak miała w sobie urok.
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySro Lis 27, 2013 8:51 pm

Henry Hornwood miał dużo racji w swoich słowach. Jednak czy lordowie nie lubią pięknych i wystrojonych kobiet? Dam o nieprzeciętnej urodzie, które jak dekalog przyswoiły etykietę dobrych manier i rodowych tradycji. Czy nie te same kobiety sprawiały że część mężczyzn zwykle padała im do stóp, adorując i podziwiając pod każdym kątem ich egzystencji. Młody lord różnił się w tej gestii od innych lordów. Jego śmiałe teorie sprawiły, że sama Karstarkówna otworzyła się jeszcze bardziej i zaufała mu na tyle, na ile mogła sobie pozwolić.
- Pierwszy raz spotykam się z tak śmiałą teorią, Panie. Z doświadczenia wiem że owe piękne damy są powodem westchnień wielu mężów i to nie tylko z północnych stron. Zawsze dziwił mnie fenomen tak dokładnych kroków i dbałości o szczegóły – to prawda że większość lady chodziła prosto i ze stosowną gracją. Czy było to jednak złe? Ależ nie, gdyż właśnie tego wymagali od nich inni. Dlatego nigdy nie czuła się zżyta z dworskim światem. Dlatego wolała polowania i czas gdy liczyło się tylko przetrwanie. Wiatr we włosach i beztroskie podróże do serca dziewiczych miejsc. Czy z murów zamku można zaobserwować wszystkie skarby natury? Wszak nawet księżyc świeci inaczej, gdy spędza się noc pod nim i jego gwiazdami. Czując pod palcami leśny mech czy liście. Zapach lasu i wszystkie jego dobrodziejstwa. To że kochała ten stan nie znaczyło absolutnie że nie posiada dobrych manier! Na starych bogów, oczywiście tak nie było. Po prostu pewne jej spostrzeżenia znacznie rozmijały się z tym co miały w głowach większe osobistości czy jak kto woli…większość szlacheckich kobiet. A więc pan Hornwood nie miał tak bujnej wyobraźni. Dziewczyna uśmiechnęła się, przygryzając wargę i unosząc głowę do góry. Myślami widziała ten obraz. Tak, stepujący fok z rogami łosia, który o dziwo miał twarz młodego lorda. Przystojny pan fok tak swoją drogą.
- Wybacz Panie, zdarza się że polujemy na foki, stąd to niefortunne porównanie… Chociaż muszę przyznać że każdy szanujący się fok chciałby mieć tak łagodne rysy twarzy – jasną twarz znów wygładził pogodny uśmiech, który nieco zbladł gdy Henry zapytał o porwanie – Niegdyś miałam mało szczęścia na jednym z polowań. Nie wiem kim byli Ci ludzie, do tej pory zachodzę w głowę czego chcieli. Może kolor moich włosów był dla nich zwodniczy, przez co zostałam wzięta za kogoś z rodu Targaryen. Nie ma jednak powodów do zmartwień Panie. Jestem cała i zdrowa. Równie niesforna i roztrzepana jak dawniej – nie musiała tego opowiadać. Być może znajdzie się czas, gdy opowie całą tą historię. Przymuszanie do małżeństwa, próbę pozbawienia jej czystości i te żałosne próby otrzymania odsieczy, które bądź co bądź przyniosły wyczekiwany skutek. Teraz nie chciała wracać do przykrych wspomnień. Sam uśmiech młodego Lorda radował ją, szczególnie w sytuacji że oznaczał jego szczęście.
- To tradycja Sir Henry. Nie należę do osób lubujących się w podglądaniu i pokładziny nie sprawiają mi żadnej radości, przynajmniej nie w sytuacji obserwatora, świadka czy przyzwoitki. Nie wiem tylko czy nasza dłuższa nieobecność nie zaniepokoi naszych rodzin i samej Lady Arryn. Wszak wielu widziało jak opuszczamy wielką salę, mogliby zrozumieć naszą nieobecność dość…opatrznie – czy była już czerwona? Oczywiście i to jak bardzo! Miejmy jednak nadzieję że młody Lord jakoś ją uspokoi.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyCzw Lis 28, 2013 2:36 pm

Lubią, ale na jedną noc. Tak, jak dziewki z pobliskiej wsi, a w sumie połowa całej wsi. No, ale kto by się tam rozliczał z tego, czy przebrukał pięćdziesiąt, czy sto wieśniaczek? Henry nawet nie pamięta ile razy już się takie przewinęły przez jego łóżko. W każdym razie w jednej wsi się już skończyły, to odwiedzał kolejną. Dobrze jednak, że nie wygłosił tej myśli na głos, bo jeszcze Ariadna by sobie coś o nim pomyślała. Nie chciał zepsuć swojego wrażenia, więc ten sekret zabierze ze sobą do grobu i tyle.
- Jednak nie da się wytrzymać całego życia z kobietą, która chowa się za maską manier i urody, jeśli ta tym bardziej jest jeszcze poprawiana. Nie odbierz tego źle Pani, ale Ty właśnie jesteś pod tym względem idealna. Naturalna i naturalnie piękna. Niczego Ci nie brakuje. - kolejny komplement dla Karstarkówny, która pomimo tego woli jakichś Starków. Cóż! Biedny Henry miłością zaślepiony nie widzi tej trucizny kryjącej się w pięknych, kształtnych ustach, które tylko czekają aż strudzony lord się do nich zbliży. I trzeba było przyznać, że Hornwood miał naprawdę spore problemy, żeby trzymać się od nich z daleka. Ta czerwień, ten uśmiech - wszystko kusiło go do tego, żeby wpić się w nie jak najprędzej. Jeszcze Ariadna specjalnie przygryza jedną z warg. Ciekawe co by powiedziała, gdyby to właśnie zęby Henryego teraz się na niej zaciskały? Czy byłaby zaskoczona? Zdegustowana? A może i zadowolona? Pewnie będzie trzeba to sprawdzić, ale o tym później.
- Nie wiem czy porównanie do "foka" przyjąć za komplement, ale jeśli padł on z Twoich ust Pani, to chyba jestem do tego zmuszony. - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Ta niewiasta naprawdę go zadziwiała. Nie sądził, że spotka tutaj kogoś, z kim będzie mógł porozmawiać swobodnie na każdy narzucony temat. - Widywałem Targaryenów, Pani. Prawda jest taka, że nie mogą się do Ciebie nawet równać. Ani królowa, ani ciotka króla. Mniemam jednak, że to tez pozostanie między nami? Może i widoki z Czerwonej Twierdzy są ładne, ale nie wiem, czy głowa nabita na palu jest akurat skierowana na panoramę Królewskiej przystani, a w ścianę byłoby się tak głupio patrzeć. - dodał zaraz, nadal z widocznym rozbawieniem. Mimo tego, że poruszał tematy, które niewątpliwie mogły zagrozić jego życiu, jakoś czuł się przy tym całkowicie lekko. Zresztą kto uwierzy zeznaniom jednej kobiety? W dodatku przeciwko dziedzicowi rodu z Północy? Raczej ciężko byłoby do tego kogoś przekonać, a że temat też nieszczególnie ważny dla lorda Starka, to pewnie rozeszłoby się po kościach.
Wkroczyli jednak teraz na bardzo ciekawe tematy, a co więcej, sama Ariadna poruszyła pewną kwestię. I to w taki sposób, że Henry mógłby się z nią trochę podroczyć. Przecież nie przepuści obok takiej wspaniałej okazji, prawda? Dobrze go znacie!
- Nie w sytuacji obserwatora, Pani? - zaczął od zacytowania jej własnych słów - Czyżbyś mi sugerowała, że wolisz w nich aktywnie uczestniczyć? Czy ja o czymś nie wiem, Ariadno? - zapytał z rozbawieniem w głosie i wyczuwalną nutką żartu. Wiedział, że czepia się słówek, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Już sobie wyobrażał to przeurocze zakłopotanie wymalowane na jej twarzy niczym na obrazku.
- Martwisz się o bezpodstawne oskarżenia? - kontynuował, ale tym razem postanowił posunąć się trochę dalej. Jego ręce znajdujące się po bokach ciała Ariadny zbliżyły się do siebie, mimowolnie jakby otulając samą kobietę. Co dalej? Henry położył swoją głową na jej ramieniu, ocierając się szorstkimi włosami swojej brody o jej delikatny policzek. Znowu znajdował się bardzo blisko niej, do tego stopnia, ze mógł wyczuć jej ciepły oddech.
- Zawsze możemy sprawić, że nie będą bezpodstawne. - zasugerował z trudem powstrzymując się od uśmiechu, co nadało jego twarzy charakterystyczny wyraz. Wystarczy wyobrazić sobie Łosia, który stara się być poważny, ale mimo wszystko od czasu do czasu jego kąciki ust unoszą się do góry. Zupełnie jak jakiś tik nerwowy! Skoro dała sobie radę przedstawić foko-łosia, to Ariadna zobaczy też to!
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyCzw Lis 28, 2013 3:14 pm

Szkoda że nie miała dostępu do jego myśli. Mężczyźni skrywają wiele różnych tajemnic, a część z nich jest tak nieprzyzwoita że rzeczywiście nie powinna ujrzeć promieni północnego słońca. Nie było nic dziwnego w fascynacji lorda co do niektórych praktyk. Wszak wiejskie dziewoje z czystą i nieskrywaną radością potrafiły zaspokoić swego Pana, nawet kosztem utraty perły jaką jest cnota. Ale czy nie tak zachowywało się większość mężczyzn?
- Dziękuję mój Panie – wydukała wyraźnie zaskoczona. Ariadna nie przywykła do komplementów. Nie szukała ich i zwykle trzymała się od mężczyzn z dala. Henry nie miał jednak pełnej racji… czegoś jej bowiem brakowało. Z policzków wciąż nie schodził kolor zawstydzenia, a gęsia skórka która pokryła jej dłonie z pewnością była oznaką zimna! Ona również podzieliła jego uśmiech, ciesząc się że nie należy go grona lordów, z którymi nie sposób zażartować. Ariadna powinna panować nad swym humorem, gdyż niejednokrotnie był on przyczyną sporych niedomówień. To tak jakby do króla powiedziała smoczo-wąsie. Król miał przecież wąsy, a kojarzony był ze smokiem. Co w tym więc złego? Z pewnością nie dowiedziałaby się nawet w dniu swojej egzekucji. Powracając jednak do naszej dwójki… Komplement który tym razem wypowiedział Sir Henry, po raz kolejny sprawił że nie wiedziała co powiedzieć. Każdy wiedział że kobiety tamtego rodu odznaczają się prawdziwym pięknem. Ich włosy, kolor oczu… Chodziły legendy o królowej, wielu rycerzy zachwycało się urodą królewskiej ciotki i innych tamtejszych kobiet – Możesz liczyć na moją dyskrecję Panie. Żadne z nas nie chciałoby podpaść królewskiej rodzinie – uśmiechnęła się, w ten sposób rozładowując coraz bardziej narastające napięcie. W końcu złapał ją w swoją sieć. Znalazł słowo, dzięki któremu miał ją w garści. Pająk jeden. Jego ton głosu zdradzał rozbawienie gdy mówił o pokładzinach, jednak jej w żaden sposób nie było do śmiechu – Sądzę że jest wiele rzeczy o których nie wiesz mój Panie. Jeśli zaś chodzi o moją niefortunną omyłkę...Nie. Nie pragnę w tym uczestniczyć. Na Bogów… - przerwała zakopując twarz w swoim płaszczu „Mnie tu nie ma… Jestem niewidzialna…. Zniknęłam… Nie widzisz mnie…Prawda? Przecież oboje wiemy że mnie nie widzisz..? To tylko sen… Tak ciut perwersyjnie się robi, ale przecież mężczyźni miewają takie sny…Bogowie przerwijcie te pasmo upokorzeń!
Może miała nadzieję że Henry zapomni o całej sprawie? Ten jednak jakby nie dając za wygraną przysuną się bliżej kładąc swą głowę na jej ramieniu! Czuła na sobie jego oddech, czuła jakby miał moc spoglądanie przez wszelkiej maści materiały. Na pewno widział jej duszę, widział kryjący się we wnętrzu wstyd… - Sądzę że powinniśmy już wracać Panie, robi się bardzo…późno – szepnęła lekko ocierając się o jego policzek i zeskakując z konia. Nie będzie jedną z tych pięćdziesięciu.. Ba. Stu kobiet, które to przewinęły się przez łoże młodego lorda. Szanujmy się panno Karstark.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyCzw Lis 28, 2013 11:14 pm

Szkoda? Czy Ariadna aby na pewno chciała wiedzieć co takiego siedzi w męskiej głowie? W jaki sposób Henry ją postrzega, jak zwraca uwagę na jej atuty i które z nich najbardziej przyciągają jego myśli, oraz wzrok? Z pewnością byłaby zaskoczona, bo to nie są ani piersi, ani pośladki. Hornwood jest wysublimowanym obserwatorem i zwraca uwagę na zupełnie inne szczegóły, które jednak są równie ważne! A wiejskie dziewoje się nie liczyły. Ot zwyczajne dziewoje, dziewice, matki i kochanki. Nic ważnego, jednorazowy przelot. W końcu Henry musiał gdzieś zdobywać doświadczenie, żeby później spłodzić dziedzica, prawda? Co tam jakieś dwieście czterdzieści osiem dziewek!
- Prawda nie wymaga podziękowań, Pani. - odpowiedział bez najmniejszego namysłu. W końcu najszczersze słowa wypływają na język od razu, a nie przechodzą przez tę całą plątaninę w mózgu. No i przecież Ariadnie nie brakowało absolutnie niczego, ale to niczego. A rumieńce dodawały uroku. Jeśli zaś chodzi o gęsią skórkę, to z pewnością nie jest jeszcze tak duża. Młody lord ma nadzieję na to, że będzie miała jeszcze większą, jak tylko odpowiednio się nią zajmie, ekhm. Zmieńmy jednak temat, bowiem smoko-wąs brzmi naprawdę fajnie! Henry sam z chęcią by używał takiego określenia. Smoko-wąs, smoko-wąs idzie wieczorami w pląs! Z tego wyszłaby nawet jakaś porządniejsza biesiadna piosenka. Wystarczyłoby dobrze dobrać słowa i doskonale by się to śpiewało przy winie.
- A tam królewska rodzina. Nie zapuszcza swych łbów na Północ i bardzo dobrze. - był przy tym całkiem poważny. Po prostu nie lubił, gdy mu jakichś Południowiec deptał jego śnieg. Jeszcze niedługo będą się musieli bić, więc po co w ogóle z takim zawiązywać znajomość? To nielogiczne. No i co się robi z pająkami? Pali, depcze, zabija, bije, zgniata, rozgniata, niszczy, zdziela się gazetą, spryskuje (cytując Siarę) "szprejem" i takie tam. A do wyboru Ariadna ma jeszcze uzbrojenie, które znajdowało się przy koniu Henryego. I wcale nie chodziło tutaj o dwie kule, a o normalną broń, czyli topór i miecz. Co prawda Hornwood jest ładnym pajączkiem, ale wszystko zależy od Karstarkówny. W końcu może mieć na niego alergię, co tłumaczyłoby rumieńce i gęsią skórkę.
- Dobrze, dobrze, Pani. Już Cię nie dręczę. Po prostu lubię czasem złapać za słówka. - miał powiedzieć, że "za to i tamto", ale biedna jeszcze bardziej by się speszyła, a przecież wcale nie o to tutaj chodziło. Jego kolejne słowa przelały jednak czarę goryczy. Najwyraźniej źle je dobrał, bo Ariadna wylądowała na ziemi. Naprawdę nie załapała tego żartu? A może to on był tak dobrym aktorem, że zabrzmiało to całkiem poważnie.
Hornwood nie czekał na nic, tylko od razu ruszył za damą. Czuł się naprawdę winny i musiał to jakoś naprawić, o ile w ogóle zdziała. Skała ruszył zaraz za nim, nerwowo ruszając łbem.
- Przepraszam, Pani. Nie miałem tego na myśli. - wydukał od razu, wyprzedzając ją, aby następnie przed nią klęknąć na jedno kolano i spuścić głowę - Jeśli Cię to satysfakcjonuję, to przyjmę dowolną karę. Za zniewagę mogę nawet zapłacić swoją głową. Wszelaką broń masz na moim rumaku. Czuj się swobodnie. - dodał jeszcze, nie ruszając się nawet przez moment z miejsca. Nie zwracał uwagi na to, że jest teraz w śniegu. Należało mu się. Pozostaje tylko czekać na to, co wymyśli Karstarkówna. Może wzorem Starków po prostu zetnie mu głowę?
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyCzw Lis 28, 2013 11:49 pm

Gdyby wiedziała o miłosnych podbojach lorda, z pewnością nawet Starzy Bogowie nie skłoniliby jej do wycieczki w jego towarzystwie. Gdzie była opatrzność? Gdzie był rozum jasnowłosej lady, gdy przyjmowała z jego rąk swoje odzienie… gdy przekraczała progi bezpiecznej Sali. Jej bracia na pewno dotarli już na wesele. Czy się martwili? A może nawet żaden z nich nie zauważył nieobecności młodej Karstarkówny. Może w podobie jak inni mężowie, pląsali w tańcach i pili wino, chadzając za co ładniejszymi białogłowami. Rumor, szczęście obecne w powietrzu… tak, to wszystko działało niezwykle pobudzająco. Teraz była na obrzeżach Winterfell, w towarzystwie Łosia, jego konia o wymownym imieniu „Skała”, oraz broni którą załadował. Nie popadając jednak w skrajności, Ariadna odrzuciła od siebie większość negatywnych myśli i głęboko odetchnęła. Miał racje mówiąc o królewskiej rodzinie. Nie zapuszczali się w ich tereny. Być może z powodu odległości, a może głównym powodem były północne chłody? Ludzie północy przyzwyczaili się do mrozów, do śniegów, które niejednokrotnie padały nawet długimi tygodniami. Cały ten krajobraz nosił dziewicze znamiona, przedstawiając piękno które tak bardzo kochali mieszkańcy tych terenów. Ariadna zeskoczyła z konia ciesząc się w duchu że mężczyzna jej nie zatrzymał. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nawet na piechotę wróci do zamku, gdyż nie oddalili się zbyt znacznie. Czego oczekiwała…? Romantycznej wycieczki? Wspólnego podziwiania gwiazd i światła księżyca? A może wspólnego wycia niczym dwójka zakochana w sobie wilków? Och, nie ta bajka Ariadno. Dziewczyna narzuciła na głowę złotą chustę i prędkimi susami zaczęła iść wyznaczonym kierunku. Zatrzymała się dopiero gdy wyrosła przed nią postawna sylwetka młodego lorda. Sylwetka, która już po chwili zmniejszyła się gdy Sir Henry Hornwood klęknął w przepraszającym geście. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić… Jak się zachować w niezręcznej sytuacji którą oboje stworzyli. W końcu zbliżyła się i dotknęła opuszkami palców jego policzka – Uważaj na obietnice które składasz Panie. A co jeśli zażądam byś poprosił mnie o rękę? – uśmiechnęła się, jednak nie było to widoczne przez chustę. Ariadna nachyliła się w końcu, znajdując się dostatecznie blisko by z oczu lorda wyczytać czy rzeczywiście jest w nim skrucha – Niczego nie wymagam poza jednym. Wstań proszę, Panie – pomysł z wymierzeniem kary poprzez agresję nie wydawał się zbyt odpowiednim. W końcu tyle wiejskich dziewek czeka jeszcze na odwiedziny pana łosia, czyż nie? A co z jego dziedzicem? Bogowie nie wybaczyliby jej tej niesubordynacji, nie wspominając już o rodzinie Hornwood która, nie ma jeszcze prawowitego dziedzica – Przepraszam, nie powinno dojść do takiej sytuacji… Ogarnął mnie niepokój i opatrznie zrozumiałam Twoje słowa Panie. Speszyłam się, a moje myśli powędrowały w złym kierunku – nie potrafiła długo się na niego gniewać, choć ich wspólna świetlana przyszłość właśnie prysnęła tak, jak miała to w zwyczaju robić mydlana bańka. Na pewno zaraz odprowadzi ją do zamku i nigdy więcej się nie spotkają. A szkoda.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPią Lis 29, 2013 2:00 pm

Dlatego właśnie się nimi nie chwalił! Zresztą co to mają być za słowne przechwałki? Ni tego sprawdzić, ni tego skontrolować. Wszystko wyjdzie na jaw dopiero, jak będzie ku temu okazja. Dwieście czterdzieści osiem dziewek nie narzekało, więc nie powinno być z tym problemu! W każdym razie Łoś musiał się teraz skupić na Ariadnie, która chyba zbyt dosłownie wzięła sobie do duszy jego słowa. Przecież on nie jest z tego typu lordów, którzy wywoziliby poza mury Winterfell kobietę, aby następnie robić z nią nie wiadomo jakie rzeczy, czy nawet ją do tego zmuszać. Nie. Henry chciał po prostu miłego towarzystwa podczas przejażdżki, ale wyszło na to, że nie do końca zrozumiał się z Ariadną. Jednak nie wini jej za to. Przecież w końcu jest prawie bezbronną kobietą, a za nią siedział wysoki, postawny mężczyzna. Samo to już musiało peszyć, a żartobliwe niby-propozycje pewnie jeszcze bardziej.
Teraz jednak klękał przed nią, niczym przed królem. Jego życie leżało w jej rękach i zrobi wszystko, co tylko rozkaże, albo zginie. Zasada całkiem prosta, a przede wszystkim funkcjonalna. Niemniej jednak w obecnej chwili to Ariadna Karstark namieszała mu w głowie. Czy jej pytanie było poważne? Czy może raczej sobie z niego żartowała widząc, że ma nad nim władzę. Co prawda do małżeństwa było mu niespieszno, ale złożył obietnicę, a tej Łosie muszą dotrzymywać. Przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywał się w śnieg pod swoimi słowami, a następnie podniósł głowę na niewiastę przed sobą.
- Jeśli takie jest Twoje życzenie, Pani, to wydaj tylko ten jeden, jedyny rozkaz. - powiedział śmiertelnie poważnie, czekając na jej odpowiedź. Ta jednak wymagała tylko jednego i nakazała mu wstać. No właśnie... Czego jednego? Tego się niestety Hornwood nie dowiedział, ale nie zamierzał wypytywać. W końcu to Ariadna powinna go uświadomić w odpowiedniej chwili. On sam już się zadeklarował, że może zostać jej mężem. W końcu kobietą była piękna, charakteru jej odmówić nie można, więc czego chcieć więcej? Wydawało się, że sprawa przesądzona. Dodatkowo Henry jest w takim wieku, że już mógłby się postarać o swojego dziedzica, a Karstarkówna z pewnością miała idealne warunki do urodzenie jednego syna, bądź też kilku! W końcu Łosie żyją w stadzie, a im liczniejsze, tym lepsze.
- To moja wina, Pani. Poczułem się w Twoim towarzystwie zbyt swobodnie i myślałem, że oboje odbierzemy to jako żart. - stwierdził ze skruchą w głosie, a następnie złapał za cugle swojego konia, wskazując na niego ręką. Przecież dama nie może brodzić w tak wielkim śniegu. Jeszcze się przeziębi! A on sam? Nie będzie już siadał za nią, a po prostu prowadził konia dookoła Winterfell. Zupełnie jakby prowadził kucyka z małą księżniczką w jego siodle.
- Mam nadzieję, że to nie zepsuje Twojej opinii o mnie, Pani? Powiedz, jeśli zechcesz już wracać. Zrozumiem. - zapytał jeszcze, wznosząc wzrok na Karstarkównę i upewniając się co do jej zamiarów. Wątpił, żeby chciała z nim jeszcze przebywać w takiej sytuacji. W końcu wyszedł na Południowca, zboczeńca, zbereźnika, erotomana i tak dalej.
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPią Lis 29, 2013 2:38 pm

Nie widział jej uśmiechu. Złota chusta była więc doskonałym narzędziem, które maskowało wszelkie emocje wymalowane na jej twarzy. Czy w oczach młodego lorda właśnie widziała niepewność? Czy ten sam odważny mężczyzna się czegoś obawiał? Momentami żałowała że nie ma możliwości wchodzenia do głowy innych. Jakież to by było ułatwienie? Być może rzeczywiście dość opatrznie zrozumiała jego słowa. Nie należała jednak do grona kobiet o wysokich zdolnościach manipulacyjnych. Nie była panią na zamku zdolną do wydawania rozkazów i z uśmiechem na ustach odpowiadania na coraz to nowe, często perwersyjne kombinacje słowne. Czy jej niewinny żart był zbyt śmiały? Za nic w świecie nie chciała go zmusić do ożenku. Nie uważała się za idealną partię. Ba. Na tę chwilę czuła się ewentualnie jak idealny głupiec. Co sobie wyobrażała? Że padnie jej do stóp? Romantyzm w tych czasach jest kwestią sporną. To dlatego jej matka zawsze powiadała że miłość przychodzi z czasem. Że nie należy się zniechęcać i zamykać, tylko przez wzgląd na obecne położenie. Lecz czy matka mogła wiedzieć że potencjalna miłość jej najmłodszej latorośli pojawi się tak szybko? Że nieświadoma i strachliwa nieświadomie zniechęci ją do siebie, zostając sama na polu jeszcze nie rozegranej bitwy.
- Zapomnijmy o tamtej sprawie. Wolałabym, abyś nadal czuł się swobodnie Sir Henry. W końcu łosio-foki się nie smucą, prawda? – Nachyliła się, by wymusić na nim aby wstał, a chustka wylądowała na śniegu. Włosy Ariadny były potargane jeszcze bardziej niż zwykle, a wyglądało to wręcz uroczo, jeśli nie rzec… że komicznie. Karstarkówna podała mu swoją dłoń mając nadzieję że ją przyjmie – Jeśli goście, bądź dobrodzieje wesela dojdą do mylnych wniosków na nasz temat… liczę że jako dzielny rycerz będziesz bronił naszego honoru Panie. Mieliśmy odejść od zgiełku i całej masy dobrych obyczajów oraz etykiety. Nie wymagam powrotu do zamku, nie będę szczęśliwa przekraczając jego mury. Jeśli obiecujesz zapewnić mi przednie towarzystwo… co już Ci się udało, oraz bezpieczeństwo, tedy jestem Twoja – znów niefortunna gra słów, jednak lekko podenerwowany łoś nie musiał zwrócić na to uwagi – Albo jedziemy razem, albo razem zatopimy się w północnych śniegach po pasy…. Co w moim przypadku będzie łatwiejsze ze względu na niezbyt imponujący wzrost. Zawsze chciałam byś przebiśniegiem- spojrzała na łosia posyłając mu kolejny szczery uśmiech. Nie uważała go za zboczeńca i erotomana. Chyba ich pierwsze drastyczne niezrozumienie zostało wyjaśnione, a sama Ariadna nie wymagała absolutnie żadnego zadośćuczynienia. No może poza jednym, lecz Sir Henry sam w przyszłości o tym zadecyduje, składając odpowiednie propozycje przysięgi.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySob Lis 30, 2013 3:45 am

Narzędziem szatana, albo diabła! Hornwood chciał bowiem widzieć jej uśmiech cały czas. Przecież to było coś, co sprawiło, że Karstarkówna przykuła jego uwagę. Nikt nie uśmiechał się tak pięknie i radośnie, jak ta jasnowłosa. Przecież to było widać od razu! Jeśli zaś chodzi o tego lorda, to nie. Nie obawiał się niczego, bowiem wiedział, że na każdego kiedyś przyjdzie czas. A jeśli miał on nadejść z ręki Ariadny, to przyjmie go z jeszcze większą chęcią. No i czy wchodzenie do głowy nie byłoby jakimś oszustwem? Słońce Północy miałoby zdecydowanie za dobrze w takim rozrachunku. Wiedziałaby o każdej myśli, zamiarze i ruchu Hornwooda, który ułoży sobie w głowie. Czy nie chciała aby za dużo? Oczywiście nie wliczamy w to małżeństwa, bo przecież Henry nigdzie nie powiedział, że co do tego ma mieszane uczucia, prawda? Bo prawda jest taka, że propozycja mu się podobała, a matka Ariadny jest mądrą kobietą. Na razie się dogadują, są sobą zachwyceni, a większe uczucie przyjdzie z czasem, gdy będą spędzali samotnie kolejne dni i noce, aż wreszcie nie będą widzieli poza sobą świata. Czyż to nie na tym wszystko polega? Tylko najwyraźniej Ariadna stroiła sobie z niego żarty, a on głupi wziął tę propozycję na poważnie. Najwidoczniej wiele o świecie musi się jeszcze nauczyć.
- Smucą, ale nie w towarzystwie takiego Słońca. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, chwytając delikatnie dłoń Karstarkówny. W żadnym wypadku się jednak o nią nie wspierał. Ba! Traktował ją jak płatek delikatnego kwiatu, który w każdej chwili może się uszkodzić pod wpływem podziałania na niego siłą. Jest jego? Ona robiła to specjalnie. Ja jestem tego pewien. A jeśli nie sama Ariadna, to ktoś inny wystawiał tutaj Hornwooda na próbę i pewnie teraz się uśmiecha do ekranu.
- Choćbym miał zginąć po przekroczeniu bezpiecznego progu, to i tak Cię tam doprowadzę, Pani. Obiecuję na honor łosia. - kolejna obietnica, ale za to jakiej wagi! Przecież każdy wie, że honor łosia znaczy więcej niż słowo harcerza, a to już jest wysoka liga. I Łoś zwrócił na to uwagę, jednakże bał się znowu poruszać ten temat. W końcu dopiero co zostało mu to wybaczone, a miał znowu próbować tego samego?
No i jaka ta mała Karstarkówna była cwana! Łoś chciał się zachować przyzwoicie i prowadzić konia, żeby ona nie czuła się niezręcznie, a jednak Ariadna nadal nalegała na to, aby usiadł za nią. Henry jednak ją rozpracował. Nie chodziło tutaj wcale o to, że było jej go szkoda. Blondwłosa dama pewnie po prostu zmarzła, a z postawnym mężczyzną na plecach z pewnością będzie jej cieplej.
- Nie pozostawiasz mi wyboru Pani. Nie chciałbym Cię później do wieczora szukać w śniegu. - odpowiedział żartobliwie i już zaraz znalazł się na swoim miejscu, znowu przed sobą mając tę urodziwą niewiastę. Nurtowała go jednak nadal jedna, niedokończona kwestia. Z początku zastanawiał się co z tym zrobić, jednak w końcu nie wytrzymał.
- Czyli Łoś nie jest dobrym kandydatem na męża? - zadał pytanie, starając się to obrócić w żartobliwą zagwozdkę, jednakże naprawdę go to interesowało! A, i warto nadmienić, że dwójka cały czas znajdowała się na otwartej przestrzeni. Do murów zamku było góra dwieście metrów. Mimo wszystko Henry nie znał tak dobrze tutejszych terenów, żeby zapuszczać się w malownicze knieje.
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySob Lis 30, 2013 1:07 pm

W życiu nie miała poważniejszych myśli, lecz czy młody łoś musiał o tym wiedzieć? Zapewne brał ją za wariatkę. Za osobę bawiącą się jego odczuciami, czy przekonaniami. Nie chciała go urazić. Jedyne czego sobie życzyła było miłe spędzenie czasu i ucieczka od tego co działo się w zamku. Zauważyła że w swych ruchach Henry jest nazbyt delikatny. Co prawda schwycił jej dłoń, lecz w żaden sposób się na niej nie wsparł. Jakie to typowe u mężczyzn, jednak z drugiej strony czy nie jest to oznaka troski i szacunku?
- Nie zniosłabym tak drastycznego poświęcenia mój Panie. Jeśli spotkamy się z nieprzyjacielem, pozwól że pomogę w walce. Jestem całkiem dobrym strzelcem – kolejna obietnica, kolejna wiążąca obietnica która padła z ust mężczyzny. Nie bez powodu mówi się o nici Ariadny. Może dziewczyna również była pająkiem, snującym swe sieci i łapiącym w nie Bogom ducha winnych mężczyzn? Może była czarną wdową cieszącą się z każdej kolejnej ofiary. A może po prostu siła wyższa ciesząca się do ekranu lubowała się w zastawianiu tego typu sieci? Kombinacji było wiele, a czas pokaże w co tak naprawdę wpakował się nasz łosio-fok! Nie musiała czekać długo na decyzję młodego lorda. Wszak nie pozwoliłby kobiecie brodzić po pachy w śniegu. Czy Ariadna czułaby wówczas kończyny? A może rzeczywiście zagubiłaby się gdzieś pośród białego puchu i została odnaleziona dopiero podczas wiosennych roztopów – Gdybyś się nie zgodził mój Panie, mogłabym uznać że śniegi są tylko przykrywką a ty sam uważasz że ciężar naszych ciał przewyższa znacznie siły Twojego rumaka – nuta zadziorności była słyszalna w jej głosie. Dziewczyna roześmiała się, wyobrażając sobie zdziwienie lorda i delikatnie poklepała po szyi Skałę. Dobry konik. Słowa Henrego zaskoczyły ją. Wyprostowała się jak wtedy, gdy zaskoczyła ją Lady Arryn, milcząc przez chwilę i próbując zebrać odpowiednie słowa. Nie chciała powiedzieć nic nieodpowiedniego. Słowa bywały zwodnicze. Co zrobić by nie wyrazić zbyt dużego zainteresowania, a jednocześnie dać szansę Łosiowi? Czy możliwy jest telefon do przyjaciela? A chociaż konsultacja z dobrą wróżką? Nie? Szkoda…
- Sądzę że nie ma lepszego kandydata mój Panie – lekkie ugryzienie w język. Nie tak to miało wyglądać. Och Ariadno, ty głupia babo! – Chciałam powiedzieć że… łosie żyjące w stadach dbają o swe samice oraz młode. To cieszący widok który raduje serce każdej osoby dbającej o naturę – mówiła szybko, zupełnie jakby się czymś denerwowała. Jej dłonie wplątały się lekko w grzywę Skały, odwracając jej uwagę od niekorzystnych myśli. Znów nie widział jej twarzy. Jak dobrze że tym razem się nie odwróciła, gdyż mimika nie zdradzała żadnych wątpliwości. Tak. Była teraz jak otwarta karta mówiąca „Wpadłam w Twoje sidła, przeczytaj co tylko zechcesz”.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySob Lis 30, 2013 8:51 pm

Oczywiście, że musiał i to nie podlegało żadnym dyskusjom. Dlaczego więc Ariadna zatajała przed nim tak bardzo ważne informacje? To było nielogiczne. A, zapomniałem. Kobieta. Wszystko już nabiera sensu. No i chyba nie mówiła poważnie? Nie ma mowy, żeby pozwolił kobiecie bronić swojego tyłka. W końcu od tego miał broń, żeby jej używać, a nie żeby chować się za Karstarkówną.
- Nie zgadzam się Pani. W razie czego zabierasz skałę i udajesz się w stronę zamku jak najszybciej możesz. - wypowiedział się stanowczym tonem, jakiego do tej pory z pewnością nie doświadczyła z jego strony. Jednak zawsze musi przyjść ten pierwszy raz, prawda? Nikt nie powiedział, że jest przyjemny i, że nie boli, ale jednak zawsze nadchodzi! Jednak nie należy się martwić, bowiem później jest już tylko lepiej i nie ma nawet na co narzekać. Jak się przyzwyczai, to z pewnością później można to tolerować w większym stopniu.
I to całkiem możliwe! Ariadna jest zbyt piękna, żeby wcześniej nikt się jej nie oświadczał, a sam Henry nie należy raczej do przystojnych lordów. Blondynka może chcieć z niego zrobić pośmiewisko na oczach całej Północy, a następnie zamknąć się w Karhold. Wtedy jednak furia łosia będzie niewyobrażalna! Oczywiście zaraz po tym, jak się wyżyje na okolicznych dziewkach w liczbie przekraczającej znacząco wszystkie palce u człowieka.
- Pani... Czy Ty naprawdę wątpisz w siłę mojego wybitnego konia? - zapytał, nie mając oczywiście na myśli żadnych podtekstów. Jednak zboczona głowa z pewnością odczyta co innego i wystarczy tylko na to czekać. Trzy... Dwa... Jeden. Uśmiechasz się, wiedziałem.  Tylko dlaczego Ariadna się prostowała? Henry mógłby to zrozumieć, gdyby chciała eksponować swoje atuty, jednak on siedział za nią, więc nie mógł na nie spojrzeć. Co nie oznacza oczywiście, że nie robił tego wcześniej, ale to niech pozostanie już między nami. Taka mała tajemnica, jakich będzie wiele i o jakiej z pewnością nie dowie się nigdy Karstarkówna. A niech żyje w błogiej nieświadomości!
- Ah, więc mogę przypuszczać, że chcesz mnie za swego męża, Pani? I pomijamy tutaj kwestię zgody. Załóżmy, że już ją mamy. - zapytał wprost, chcąc się podroczyć z damą, a przy okazji może i dowiedzieć się kilku interesujących informacji. Być może od dzisiaj będzie miał narzeczoną? Już widzi ten płacz i strajki okolicznych wsi, ale wybaczcie Panie! Ten lord jest już zajęty dla najwspanialszej ze wszystkich.
- I skoro tak mówisz Pani, to czy Ty chciałabyś zadbać o naturę? - dodał, odnosząc się bezpośrednio do jej słów. Chyba nie było wątpliwości jaki temat poruszają, prawda? Nie. Nie zboczony. Małżeństwa. Skup się kobieto na rzeczach teraźniejszych!
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySob Lis 30, 2013 9:29 pm

Mężczyźni i ta ich przesadna dbałość. Karstarkówna oczywiście była kobietą, lecz dorastanie pośród nie małej familii przyniosło sporo korzyści. W tym oczywiście samoobronę. Jej niezbyt imponujący wzrost bywał zwodniczy, lecz czy Lord myśli że ona naprawdę byłaby w stanie go zostawić? Pójść sobie od tak, może jeszcze po drodze gubiąc pantofelki i krzycząc teatralnym tonem „Ratunku gwałco, zabijo? No proszę państwa… bez przesady. Jedna z brwi dziewczyny automatycznie powędrowała do góry w geście dezaprobaty.
- Czy dobrze słyszę drogi lordzie że wątpisz w moje znakomite umiejętności strzeleckie oraz interpersonalne? Żaden łotr nie ośmieli się skrzywdzić tak walecznej damy, więc zaprzestańmy już licytacji. Walczymy razem chroniąc się wzajemnie mój Panie. Innej opcji nie widzę, więc nie każ mi udowadniać jak bardzo uparte potrafią być kobiety – i tak by nigdzie nie poszła. A co? Czy on naprawdę uważa że sam pozbiera wszystkie laury? Co prawda Ariadna nie miała ze sobą swoich ulubionych strzał z żółtymi piórami, lecz każda inna w jej dłoniach była śmiertelnym narzędziem zagłady łotrów! Do tego ten stanowczy ton łosia. Jej usta lekko drgały walcząc z tym ażeby się nie roześmiać. Mogło to w końcu urazić Henrego, a tego raczej nie chciała.
- Nie miałam okazji poznać wszystkich możliwości Skały, Lordzie. Koń winien zwykle nosić jednego jeźdźca, stąd me podejrzenia odnośnie przeciążeń. Jeśli pomyliłam się obrażając Twego rumaka, wybacz mi proszę. Nie taki był mój cel… w zamian za tę zniewagę jestem skłonna ponieść stosowne konsekwencje – najpewniej dogada się z koniem za pomocą rżenia czy innych wyszukanych dźwięków. W najgorszym wypadku przyniesie mu marchewkę…jedną czy dwie. Lecz czy Lord nie stosuje przypadkiem słownych potyczek? Jeśli tak to strzeżcie się narody, albowiem Ariadna nie ma zamiaru polec tak łatwo! Dopiero gdy padło słowo „mąż” pewność siebie dziewczyny uleciała z niej szybciej, niż się pojawiła. Rozmowa tyłem do siebie nie pasowała do tej sytuacji. Raz…Dwa…Trzy… przyjmujemy oficjalny ton. Ukrywamy wszelkie emocje. Potrafisz to zrobić, prawda? Dobra dziewczynka. Ariadna bardzo zręcznie przesiadła się na koniu, znajdując się oko w oko z dziedzicem rodu Hornwood.
- Co chciałbyś usłyszeć Panie? Droczysz się ze mną, czy może mam uznać Twoje słowa za wiążącą propozycję? – patrzyła na niego starając się odczytać zamiary. Spodziewała się że za chwilę wybuchnie śmiechem, zwali ją z konia, bądź zacznie prawić morały o głupiej szlachciance. Ufała mu jednak, a jej dłonie bezpiecznie leżały na jej kolanach. Może założyć chustkę? Wtedy ukryje wszystko co trzeba i zapewni sobie ochronę przed jego przenikającym spojrzeniem.
- Kiedyś się przed nią broniłam… Byłam ptakiem rozpościerającym swe skrzydła ku wolności. Śmiałam się na myśl o przysięgach, nie dopuszczając do siebie myśli połączenia. Tak było, do pewnego momentu. Dziś już wiem że coś się we mnie zmieniło…i być może przyjdzie mi za to podziękować – mówiła szczerze, lecz mimo wszystko nie uciekała wzrokiem. Tylko kilka razy zdarzyło jej się spojrzeć na boki, ale nie wszystko musiał wiedzieć ten nasz lord, prawda?
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPon Gru 02, 2013 6:23 pm

Nie dbałość, a maniery! Gdyby tak Henry nie zrobił, to ktoś mógłby mieć mu to za złe, a tak ma spokojną głowę. Zresztą musiała go zostawić, bo inaczej by sobie tego nie wybaczył. Jeśli jednak Ariadna chciała go narażać na utratę honoru, lub też plamę na nim, to proszę bardzo. Niech jednak wie, że dla Hornwooda ten jest bardzo ważną częścią życia, bez której chyba nie mógłby normalnie egzystować. A co, jeśli by jej się coś stało? On by za to odpowiadał. Taka pomoc była niedopuszczalna i tyle.
- Nie, Pani. Nie wątpię, że Twe oko jest lepsze od samego sokoła, ale nie mogę narazić Cię na żadne niebezpieczeństwo. I muszę Cię zmartwić Pani, ale Skała słucha tylko mnie. Jeśli nakaże mu galopować przed siebie, to tak właśnie zrobi. Jesteś na przegranej pozycji. - a co! Mężczyźni też potrafią być uparci i niech się Ariadna o tym przekona. W tej kwestii Henry na pewno nie odpuści i jeśli będzie trzeba, to wygoni ją do zamku siłą, jednocześnie walcząc z przeciwnikami. Nie ma takiego chojrakowania, bo to się źle skończy! I jakie roześmianie się? Czyżby Karstarkówna nie wierzyła, że Łoś potrafił być stanowczy? Dziewki też tak myślały, a później zmieniły zdanie! Niech tylko czeka. Oj przekona się, przekona.
- Nie musisz się o to martwić, Pani. Zalety mojego konia są niezliczone, a z pewnością należy do nich niezwykła wytrzymałość i siła. Z pewnością sama będziesz się mogła o tym przekonać. Zresztą Skała doskonale traktuje też swojego jeźdźca. I o jakim poniesieniu konsekwencji mówisz, Pani? - może i się trochę rozgadał, ale taki miał być zamiar. W końcu druga osoba ma skojarzenia i wszystko odczyta inaczej. Traktowanie jeźdźca zostało tutaj dodane specjalnie, jako rekomendacja. Jestem specjalistą od PR, także uważajcie! Zresztą skąd Henry miał wiedzieć, że Ariadna jest kolejnym Doktorem Dolittle? Mógł przecież odebrać tę sytuację dwuznacznie, a blondynce chodziło o jakieś rżenie do rumaka.
To był akurat błąd! Przyjęcie oficjalnego tonu, kiedy zawsze mówiło się swobodnie jest bardzo złym pomysłem. Przecież od razu wiadomo, że coś jest nie tak! Wystarczyłyby jeszcze odpowiednie słowa, a Henry znowu pomyślałby, że zwyczajnie dostaje od niej burę. No, ale dzięki temu znów mógł ujrzeć jej prześliczną twarzyczkę, co wychodzi na plus.
- Chcę usłyszeć prawdę, Pani. Co Ci leży na sercu? - zapytał spokojnie, wskazując na jej lewą stronę klatki piersiowej. Ariadna jednak kontynuowała, co sprawiło, że na twarzy Henryego pojawił się uśmiech. Aż do dzisiaj? Czyżby to on był więc przyczyną tej zmiany? Teraz jego ręka znalazła się na dłoni
- Pani... - tylko tyle powiedział Hornwood, bowiem zaraz jego usta wylądowały na wargach Ariadny, delikatnie je muskając. Co prawda może nie powinien tego robić, ale jest tylko jeden sposób, żeby przekonać się, czy to właśnie o nim była mowa. Jeśli tak, jest w domu.
Powrót do góry Go down
Ariadna Karstark

Ariadna Karstark
Nie żyje
Skąd :
Karhold
Liczba postów :
18
Join date :
15/11/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySob Gru 07, 2013 12:03 am

Trafiła kosa na kamień. Zarówno Ariadna jak i Henry mieli swoje przekonania odnośnie bezpieczeństwa i ewentualnej walki. On jako szanujący się Lord twierdził że kobieta winna czym prędzej opuścić miejsce zdarzenia. Ba. Jego honor nie pozwalał jej na pozostanie. Ale czy dlatego że coś jej się stanie? A może powód był bardziej prozaiczny. Wszak nie pochwali się innym lordom że swym ramieniem wesprze go właśnie kobieta. Może gdyby Ariadna wydała z siebie jakiś donośny zwierzęcy dźwięk, tedy każdy mniejszy bądź większy łotr uciekłby w popłochu. Panna Karstark z kolei nie dopuszczała do siebie myśli że zostawiłaby Henrego przeciw całej hordzie napalonych mężczyzn. Przecież nie pozwoli by go zbrukano, prawda?
- Myślę że ja i Skała znajdziemy wspólny język. W najgorszym wypadku pozostanie mi zeskoczyć z galopującego rumaka, a wtedy istnieje ryzyko  że dopiero wówczas stanie mi się większa krzywda niż w czasie napotkania łotrów – w głowie miała już wizję całego zdarzenia, licząc po cichu na to że Henry ją zrozumie i w razie czego pozwoli zostać po dobroci – Nie wątpię, Panie. Wraz z chwilą gdy spojrzałam na Skałę po raz pierwszy, wiedziałam że jest silnym, zręcznym i przede wszystkim doświadczonym ogierem. Konsekwencją która przychodzi mi do głowy jest zaprzestanie wspólnego galopowania i moja kara w postaci pieszej drogi powrotnej do zamku Lorda Starka –kąciki ust uniosły się do góry gdy mówiła. Czy tak miły i ułożony Lord mógłby zrozumieć jej słowa opatrznie? Ależ oczywiście, tak z pewnością było. Prawda? A więc widzisz jak Cię dobrze znam. Sytuacja uległa zmianie wraz z jej ruchem, który siłą rzeczy zbliżył do Henrego. Kontakt wzrokowy znaczył często więcej niźli wyszukane słowa wypowiedziane czy te spisane w piękne poematy. Poczuła się nieswojo gdy zadał pytanie, dodatkowo pokazując miejsce gdzie winno być serce. Nagromadzone szalejące myśli kłębiły się w jej głowie, krzycząc „wybierz mnie, wybierz mnie”. Lecz z tamtej perspektywy każda z nich wydała się wręcz absurdalna. Na szczęście pytanie okazało się być retorycznym, gdyż już za chwilę Henry przystąpił do swoich dalszych działań. Twarz jego rozjaśnił uśmiech, który gdyby mogła chciałaby widywać codziennie. W końcu miał w sobie ten wrodzony talent, który sprawiał że nie można było oderwać od niego wzroku. Może to z przyjemności patrzenia, a może po prostu przez wzgląd na działania lorda, które przydałoby się mieć na oku. A propo działań… Nie zdążyła zareagować, zatrzymać go, czy odepchnąć gdy jego usta zbliżyły się składając pocałunek. Ale czy rzeczywiście tego chciała? Ariadna wyszukała dłonie Henrego i w delikatnie je objęła jakby w geście zamknięcia. Odwzajemniła pocałunek, czując teraz ciepło jego ciała. O czym myślał? Czy zawiezie ją do młyna uważając za jedną z tych szybkich dziewek o wielkich sercach i równie wielkich gabarytach? O piersiach tak imponujących, że każda odzież złowrogo napięta zdradzała, iż te są w stanie pokruszyć nawet kamienie! A jeśli któraś z nich jest zakochana w lordzie? Czy widząc tą scenę skruszy również  jej głowę? Wizja nieprzyjaznej córki młynarza jest gorsza niż wyposzczone łotry. To fakt. Powracając jednak do naszej pary. Ariadna w końcu odsunęła się od Sir Hornwooda i lekko spuściła głowę, jakby wyrażając w ten sposób skruchę. Zbierała myśli, pragnąc zatrzeć to wrażenie.
- Chyba nie powinniśmy... - w jej głosie nie było zbyt wiele przekonania. Widać że ze sobą walczyła, jednakże z drugiej strony czy nie było za szybko na tego typu wojaże?
- Już późno Lordzie Hornwood. Może zechcesz odprowadzić mnie do zamku. Moja rodzina na pewno się niepokoi... mam nadzieję że nie wrócili do Karhold, gdyż w przeciwnym razie będziesz musiał potowarzyszyć mi w drodze powrotnej do domu -lekki uśmiech na jej twarzy pokazywał, że chce odwrócić uwagę od niezręcznej sytuacji.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyWto Gru 24, 2013 4:46 pm

ze stajni w Siedzibie Starków

Przeraziła się nie na żarty, widząc jego zmarszczone czoło i bladość z każdą chwilą coraz bardziej wstępującą na jego twarz, kiedy stalowoszare oczy przesuwały się coraz szybciej i szybciej po kolejnych zdaniach widniejących na pergaminie. Przez długi czas nie mówił nic, a w ciszy pomiędzy nimi wisiało jedynie rosnące napięcie i zdecydowanie zbyt głośne bicie serca Cailet, które zamarło, gdy Aidan wydusił z siebie z trudem pierwsze słabe „nie”. Miała tysiące… nie! Miliony złych myśli odnośnie tego, co nim tak bardzo wstrząsnęło i żadna z nich nie była przyjemna. Nie było wśród nich jakiejkolwiek, którą mogłaby określić jako „mniejsze zło”, były tylko te przerażające i ścinające krew w żyłach, mroźniejsze i bardziej nieprzyjazne niż białe śnieżne pustkowia za Murem. Czy coś złego działo się na Południu? Tak mogło wynikać, sądząc po słowach, które listu, które wymknęły się Aidanowi. A skoro to był list od Aylwarda Baratheona, Cailet miała spore przypuszczenia, że przerażenie Aidana wiązało się właśnie z nim. Z jego przyjacielem. Była w stanie sobie wyobrazić ból, jaki odczuwałby, gdyby coś mu się stało. Wprawdzie ona sama nie posiadała aż tak bliskich przyjaciół, jednak znała potęgę ideałów takich jak przyjaźń czy miłość, które zagnieżdżały się w sercu, sprawiając, że miłowana osoba stawała się jego nierozerwalną częścią i gdy odczuwała ból, to serce pękało na miliardy kawałków. Znała to dobrze. W końcu sama takim uczuciem (o głupie, głupie serce!) mimo krótkiego czasu znajomości zdążyła obdarzyć Aidana Starka i widząc go tak przerażonego, cierpiała razem z nim.
W całkowitym odruchu wyciągnęła do niego dłoń, chcąc położyć ją na jego ramieniu, wesprzeć tym gestem, a potem zajrzeć w oczy z łagodnością i troską, by wiedział, że cokolwiek się dzieje, na nią może liczyć, ale nie zdążyła. Aidan wydał z siebie ryk tak przeraźliwy i groźny, jakiego nigdy jeszcze nie dane było jej słyszeć, a jego twarz zmieniła się nie poznania. Wyglądał groźnie. Wielki wojownik północy, wściekły, silny, potężny, który jednym ruchem mógłby powalić przeciwnika na łopatki. Nawet jeśli przeciwnik byłby niedźwiedziem! Jeśli do tej pory odczuwała przerażenie, teraz umierała wprost ze strachu. Bała się go, a jednak nie potrafiła się cofnąć, nawet gdy do ręki chwycił miecz. Tylko jego ostrze powstrzymało ją od rzucenia się w jego stronę i złapania w kleszcze swoich wątłych ramion, jakby miało to jakkolwiek ukoić jego gniew. Bała się a jednak było coś przyciągającego i… pociągającego w tej dzikości.
Głupia, głupia Cailet.
Potem poczuła, jak czyjeś dłonie odciągają ją gdzieś od niego i usłyszała jak miecz upada na ziemię. W ułamkach sekund Aidan znów był przy niej. Nie, nie przy niej. Przy giermku, który jeszcze przed chwilą próbował odciągnąć ją z dala od zasięgu miecza młodego Starka. To wszystko było nierealne, działo się tak szybko. Czy Aidan uniósł go kilka centymetrów ponad ziemię czy tylko jej się to wydawało?
Martellowie?
Czyli jednak coś złego działo się na Południu. Obecność Dayne’ów w Winterfell, list Aylwarda i jego jeszcze jej nieznana treść – wiedziała, że to wszystko łączyło się w jakąś całość, ale nie potrafiła dojrzeć w tym wszystkim wciąż w pełni sensu, chociaż pewna dość mglista idea migotała w jej głowie niewyraźnie. W tamtym momencie nie była w stanie trzeźwo myśleć. Nie była w stanie nawet drgnąć, a gdy rozgniewane spojrzenie narzeczonego po raz pierwszy, odkąd wybuchł niepohamowanym gniewem, spoczęło na niej, na moment jakby przestała istnieć. Pomimo wypowiadanych gróźb i złorzeczeń, nagle cały obezwładniający ją strach uciekł, jakby nigdy go nie było.
- Aidan… - zaczęła cicho, ale zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, on już wskoczył na konia i odgalopował w dal, zostawiając ją za sobą. W pierwszym odruchu rzuciła się w kierunku giermka, chcąc żądać, by jak najszybciej osiodłał jej konia, ale czyjaś dłoń z góry porwała ją nagle w pasie. Bardziej instynktownie niż wiedząc, co się dzieje, dosiadła konia za plecami Sheyna. Pojawił się w odpowiednim momencie. Nie wiedziała, czemu zabrał ją ze sobą, ale wiedziała, że dobrze się stało. Prędzej czy później pewnie sama popędziłaby za Aidanem, co mogłoby nie skończyć się dobrze dla samotnej południowej damy pośród lasów Północy. Pognali za nim, a Cailet miała szczerą nadzieję, że go dościgną.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySro Gru 25, 2013 7:39 pm

Ser Aylward nie żyje. A y l w a r d n i e ż y j e.
Kopyta grzęzły w błocie z niewiarygodną łatwością; po wejściu w sam środek głębokiej kałuży następował kolejny stęp, opieszały, wcale nierówny i dodatkowo okraszony niezadowolonym rżeniem niosącym się po łąkach ponad monotonny szum słoty. Deszcz lał się z nieba, koń ledwo dychał mimo puszczonych luźno wodzy, zaś on, przygarbiony samotny jeździec, słaniał się na jego grzbiecie z prawa do lewa, w przód i do tyłu, niby zlepiona ze słomy bezwolna kukła, której ktoś nakazał jechać w obcy, bezwzględny świat rządzący się wyłącznie krwią oraz stalą.
W szaleńczym pędzie zatracił gdzieś przyczynę wszelkiego gniewu; obłoczek pary z ust rozpływał się szybciej od poprzedniego, pozostawiając go z każdym jęknięciem jeszcze bardziej pustym. Obdarty z płaszcza emocji, czuł się wręcz nagi, nie licząc przemoczonego do suchej nitki ducha, który głęboko w środku choć tak bardzo przygaszony, tlił się nadal ostatkiem sił woli. Z wolna odzyskiwał świadomość. Nawałnica chłostająca plecy gasiła z mozołem ostałą się w nim resztkę płomieni zemsty. Wnet w ich miejsce przyszedł północny lód zajmujący sukcesywnie jego żyły. Aidan łykał słone krople, modląc się o rychłe przebudzenie z tego koszmaru – czy to zasłużony dopust boży, czy też zaledwie niewinne zrządzenie losu, musiał on przecież śnić na jawie miarą wszystkich bezsennych godzin, bo nie wierzę, Ayl n-nie mógł umrzeć…! Nie on.
Nigdy nie oglądał się za siebie, nie robił tego także teraz. Za plecami pozostawił ciepły, drogi dom z ojcem, rodzeństwem, Cailet, bliskimi. Anchor człapał wciąż do przodu. Najbliższa twierdza, zamek Cerwynów, znajdowała się o pół dnia drogi stąd. Tętent galopującego doń rumaka zmusił go do uniesienia głowy na baczność. Zjawa? Cień? Na horyzoncie nie dostrzegał niczego przez gęstą mgłę unoszącą się w dolinie pomiędzy znajomymi wzgórzami otaczającymi Winterfell.
Zatrzymał się, a westchnąwszy ciężko, zsunął się z konia, stając na nogach z waty.
Nie zbliżaj się – warknął, chcąc dobyć miecza. Jego dłoń napotkała jednak tylko powietrze, przy swoim boku nie odnalazł chłodnej głowni Shadowstrike. Zaklął pod nosem szpetnie, nagle pomny na bezmyślne porzucenie ostrza w stajni.
Był zupełnie bezbronny.
Przez ten krótki moment zdawało mu się, że słyszał j e g o śmiech; perlisty, radosny, przywodzący wspomnienia wspólnych beztroskich wypraw po bezdrożach kraju, ramię w ramię.
Pomszczę Cię, bracie, obiecuję.
Nie bolało go już więcej; trochę kuło pod lewą piersią, piekły oczy, ale nic nie b o l a ł o, nie bardziej niż wtedy, kiedy spadł z kuca mając pięć lat ani kiedy po pijanemu przypadkiem roztrzaskał w dłoni kufel kilkanaście dni imienia później. Cholera jasna, mieli się spotkać, miał gościć na jego ślubie; tyle marzeń, celów, planów – i wszystko przemijało jak sen, jak ból, jak życie.


Ostatnio zmieniony przez Aidan Stark dnia Sro Gru 25, 2013 11:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySro Gru 25, 2013 11:42 pm

Zawsze wiedział, że w Starkach płynęła krew gorąca i porywcza. Podczas swojego pobytu w Winterfell nie raz miał okazję zobaczyć, jak silnie potrafił płonąć ogień w ich oczach, kiedy targał nimi gniew lub inny rodzaj pasji. To był ten rodzaj wewnętrznej mocy i siły, z którymi nie chciało się i zdecydowanie nie powinno się zadzierać, bo kiedy została uwolniona z okowów spowijającego ją pozornie wiecznego lodu, wybuchała z pełną siłą, niszcząc na swojej drodze wszystko - nieokiełznana, niepowstrzymana, gwałtowna i nieprzewidywalna. Starkowie z Północy wcale nie byli tak niewzruszeni, jak mogłoby się wydawać tym, którzy nie znali ich dobrze, a potrafili patrzeć na nich jedynie powierzchownie. Potrafili znieść wiele, trwając niewzruszenie niczym najgrubsze śniegi z najdalszej Północy, ale z ich herbu nie bez powodu spoglądał dumny wilkor, gotowy, by obudzić się w każdej chwili i ruszyć do ataku. Sheyn sam nigdy nie chciałby się im narazić. Nie tylko dlatego, że nie pozwalała mu na to jego wierna i lojalna ponad wszystko natura (którą posiadał zupełnie nie wiedzieć czemu, gdyż przeciętnym dzikim daleko było do szczycenia się lojalnością) i prędzej położyłby łeb pod katowski topór niż zdradził swoich zwierzchników, opiekunów i gospodarzy, ale również dlatego, że najzwyczajniej w świecie bałby się. Instynkt samozachowawczy w jego przypadku działał niezwykle silnie. Nie bez powodu niektórzy twierdzili, że mimo udomowienia pod dachem Winterfell, wciąż było mu bardzo blisko do dzikiego zwierzęcia.
Teraz jednak nie miał innego wyboru jak stawić czoła temu gniewowi, który podsycany rozpaczą spalał Aidana do cna i sprawiał, że Młody Wilk porywał się na prawdziwe szaleństwo, bez przemyślenia niczego, bez zadbania o cokolwiek, pędząc na swym koniu przed siebie. Czy w ogóle wiedział, dokąd jedzie oprócz tego, że na południe? Zabijać Martellów – to tak łatwo powiedzieć! Młoda porywcza dusza skupiała się jedynie na celu, nie zważając na ewentualne przeszkody. Ba! Nie zdając sobie nawet sprawy z ich istnienia. Sheyn był w stanie to zrozumieć. Sam nie należał do gatunku cierpliwych i mających w zwyczaju zastanawiać się dwa razy nad konsekwencjami własnych poczynań, jednak w przypadkach wypraw tak dalekich i wielkich ten sam instynkt samozachowawczy nie pozwoliłby mu na galopowanie na złamanie karku przed siebie bez miecza, bez zbroi i przede wszystkim – bezmyślnie. Bo to że Aidan Stark w tamtym momencie chwilowo postradał zmysły, było pewne jak to, że zima nieubłaganie nadchodziła wielkimi krokami.
Wiedział jedno – musiał go powstrzymać, zanim zrobi coś głupiego. W duchu przeklinał idiotyczny odruch, który nakazał mu zabranie ze sobą Cailet Tyrell, jako że teraz stanowiła dodatkowe obciążenie dla jego konia, który i tak nawet przy zerowym obciążeniu był wolniejszy od konia Aidana. Poza tym nie był przekonany, po co była mu potrzebna. Była tylko kobietą, do cholery jasnej! Jak obecność głupiej dziewki z Południa mogła mu w czymkolwiek pomóc w złagodzeniu temperamentu Aidana? Mogła stanowić jedynie niepotrzebny balast, kiedy przypadkiem przyjdzie im ją chronić w niesprzyjających warunkach. Zaklął szpetnie w duchu na to wszystko, szczerze licząc, że do tego nie dojdzie.
A dodatkowo zaczęło padać… To nie wróżyło dobrze. Końskie kopyta zapadały się w błotnistym podłożu, nie wspominając o tym, że jak tak dalej pójdzie, najprawdopodobniej zgubią ślad Aidana, a wtedy…
Aidan!
Pomiędzy drzewami Sheyn dostrzegł wierzchowca przyjaciela, który teraz stał zupełnie spokojnie, a jego jeździec stał tuż obok, patrząc błędnym wzrokiem w dal.
Jeszcze tylko jeden wysiłek, Mały.
Popędził konia, żeby zajechać drogę dziedzicowi Winterfell, a patrząc na niego, miał wrażenie, że najgorszy kryzys już minął. Postanowił jednak nie dawać sobie szansy na pomyłkę przez ufanie zwykłym wrażeniom. Zeskoczył z Małego, żeby stanąć naprzeciwko Aidana, którego złapał za ramiona bez zbędnej delikatności, mocno, żeby poczuł i powrócił do rzeczywistości.
- W porządku?
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptySro Gru 25, 2013 11:55 pm

Niewiele widziała ponad ramieniem Sheyna. Zastępca kapitana domowej straży Starków zawsze wydawał jej się być dwa razy większy niż ona sama i choć teraz, kiedy była tych kilka centymetrów od niego, wrażenie to nieco osłabło, to wciąż był ogromnym mężczyzną, a ona jedynie drobną kobietą i wyjrzenie ponad nim było zadaniem ciężkim, szczególnie bez strzemion, na których mogłaby się podeprzeć, by unieść ciało do góry. Wyciąganie szyi nie dawało bowiem absolutnie nic. Zresztą, nawet gdyby ta niełatwa sztuka jej się udała, pędzili tak szybko, że musiałaby chować głowę, by chronić oczy przed ostrym wiatrem… A niedługo później także ulewnym deszczem, który nagle runął prosto na ich głowy, już po zaledwie kilku sekundach przemaczając ją do suchej nitki, nawet pomimo grubego futrzanego płaszcza, jaki miała na ramionach.
Nie tak wyobrażała sobie ich wspólną przejażdżkę, kiedy Aidan jej to zaproponował. Nie w takich warunkach, nie w takiej atmosferze i chyba jednak wolałaby – jeśli już – galopować w siodle. Jazda konna w Reach była popularnym zajęciem dla dam i chociaż większość z nich jeździła po damsku, to Cailet, która konie wprost uwielbiała już od dzieciństwa i chętnie spędzała z nimi jak najwięcej czasu, uczyła się dosiadać je nie tylko tradycyjnie, ale również bez siodła, dlatego nie była to dla niej pierwszyzna. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie było to najwygodniejsze oraz najprzyjemniejsze doświadczenie.
Ból ud, jakiego doznawała, był jednak niczym w porównaniu ze wszystkimi obawami, które odczuwała, myśląc o Aidanie. Pognał przed siebie tak gwałtownie, z takim gniewem w oczach… Bała się, że zrobi coś nieprzemyślanego, że zrobi krzywdę komuś i źle to się dla niego skończy lub też wyrządzi krzywdę sobie. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, że ten Człowiek Północy, stonowany i zazwyczaj powściągliwy – jak uważała – ma w sobie tak gwałtowną i nieposkromioną naturę i że w jednej chwili potrafi nagle wybuchnąć gniewem tak wielkim. To wszystko, choć zapewne odstraszyłoby niejedną wrażliwą damę z jej rodzinnych stron, dla Cailet było czymś, co jedynie sprawiało, że kochała go bardziej, mocniej i prawdziwiej, bo widziała go takiego, jakim był i chciała to wszystko mieć dla siebie. Chciała być przy nim nie tylko w chwilach dobrych, ale też tych złych, pragnęła móc koić jego nerwy i nie dopuszczać żadnych wyniszczających myśli do jego głowy. Mogła nawet brać jego gniew na siebie. Prawda była taka, że przyjęłaby od niego wszystko. Byle tylko go odnaleźć, byle tylko móc…
- To on! – powiedziała, ale jej głos, cichszy, niż planowała i zdecydowanie bardziej zachrypnięty, został porwany przez pęd powietrza, przez co słowa zapewne nie dotarły do uszu Sheyna. Aidan stał obok swojego konia. Widocznie rumak zmęczył się jazdą po niełatwym, podmokłym terenie. A może to on zmęczył się tym gnaniem przed siebie? Może chłód lodowatego deszczu ściekającego po policzkach pomógł w ukojeniu jego duszy przynajmniej częściowo? Być może wiedział, że na chwilę obecną niewiele był w stanie zmienić. Wymordowanie Martellów? A jakie mógł mieć na to szanse samotny jeździec z Północy, zmęczony podróżą, styrany drogą, bez oręża przy swoim boku? Bogowie, gdyby tylko się na to uparł…! Nie mógł. Cailet nie zamierzała mu na to pozwolić. Nie zamierzała sobie pozwolić go stracić, zanim jeszcze miała w ogóle okazję go mieć.
Zeskoczyła z konia, kiedy tylko było to możliwe. Zaledwie kilka sekund po Sheynie. Kilka sekund, które wystarczyło, by to on był przy Aidanie pierwszy, ale to nie miało żadnego znaczenia dla Cailet. Nic nie miało dla niej wtedy znaczenia – tylko on jeden. Nie przejmowała się tym, że jej suknia utonęła w błocie ani tym, że pantofelki będą nadawać się do wyrzucenia. Po prostu wtargnęła pomiędzy wyciągnięte ramiona Sheyna, nim samym także się nie przejmując i przylgnęła do Aidana, postanawiając sobie, że nie wypuści go w dalszą drogę. Musiała przy nim być. A on musiał wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPią Gru 27, 2013 12:12 am

Został ranny módlmy się tragiczne kilka godzin było zatrute żadnych skutków tak nie było Aylwarda wziętego w niewolę ciało się pogarsza runął z konia żadnej krzywdy zapłaciliśmy za tryumf naszym przerażonym duszom.
To był cokolwiek wyniszczający maraton, po drodze którego w zaślepieniu wywracał z uporem maniaka kolejne drogowskazy; meta jego – absolutny próg wytrzymałości – wbrew pozorom okazała się tkwić po środku wielkiego nic, a na sam koniec tułaczki zamiast wieńca laurowego skronie dopadło bombardowanie myśli jak torsje; nie do powstrzymania, nieułożone i stęchłe jak przedwczorajsza śmierć.
O nie, bynajmniej nie jest w porządku, zgromił Sheyna z niemą przyganą w oczach, ponieważ wszelkie wyrazy przesycone desperackim żalem przykleiły mu się do warg, posiniałych oraz wykrzywionych zgryzotą, i doprawdy nie odnajdywał we wszechświecie nikogo zdolnego, aby pozrywać je sprawnie, jedno po drugim…
Czy aby na pewno?
Jej wątłe ramionka oplatały go z całą mocą; trwała przy nim, zagadkowa, mokra, zimna, ale emanująca nieskończonym ciepłem, ta, której odmawiał uśmiechów, względów czy nawet odrobiny błahej sympatii. Będzie lepiej, uwierzył nagle, wdychając z lubością zapach jej włosów, nadejdą kiedyś czasy, gdy za pomocą tej rudowłosej istotki każdą przeciwność losu uda się zamknąć nie w obezwładniający strach, lecz zaledwie w proste kreseczki cudzysłowu.
Chyba rozumiał, powoli przyjmował do wiadomości fakt, a chociaż jeszcze nie akceptował tego w pełni, to jednak odbierał pokornie z kompletnym bagażem splątanych sznureczków następstw. Nie umiał dłużej udawać. Potrzebował jawnej żałoby, ujścia przejmującej rozpaczy, chwili osobistego pożegnania, którego został brutalnie pozbawiony – Wilk stracił swego najdroższego przyjaciela i pragnął biec na urwisko, ryczeć, wyć do księżyca, poszukując jego gwiazdy pośród najjaśniejszych konstelacji.
Nieskrępowane już, wypływały więc na wierzch wszystkie naiwne zaklęcia, zaprzeczenia, wyparcia, których prawdziwy sens, ten po obdarciu z płonnych nadziei, nokautował go bez litości. Dławił się bezmiarem żalu, egoistycznie błagając Bogów o przywilej zapomnienia; dopiero teraz bolało, bolało tak kurewsko bardzo, że aż zgiął się w pół i upadł do kolan Cailet. Szept ginął w deszczu, rozpływał się w kałużach, zalegał w błocie, mieszał z parskaniem koni.
Nie żyje – powtarzał cicho, przemyconym z dna serca głosem – Aylward Baratheon nie żyje.

Zt. cała trójeczka
Aidan → Biblioteka; Winterfell
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPią Lut 28, 2014 1:30 am

/poranek po rozmowie z Cai

– Słyszałem o waszym druhu, młodym Jeleniu…
Nie wiem, czy jestem godzien nazywać się jego przyjacielem.
– ...co go Martell usiekł dzidą.
Otruł.
– Dobry woj?
Jeden z najlepszych.
– Żałuję, żem nie spotkał nigdy człowieka. Szkoda.
Tak. Szkoda.
– Przyzwoitym letnikiem musiał być. Tacy najszybciej żegnają się z padołem.
Przyzwoitym. Taak.
– O-och. Wybaczcie. Nie powinienem…
Nie.
– Przepraszam.
Nie. W porządku. Wszystko to prawda. Przed nami kawał drogi. Co chcesz usłyszeć?
Dzień trzeci, dam radę.
Ciemność kładzie się leniwie na gołych szczytach. Po niebie przewalają się chmury; wytargane, dziurawe niczym wydreptany dół jej przydługawej sukni. Czuć wścibskie wspomnienia przyklejone bezpiecznie do pleców, sztandar łopocze nad głowami, z ust wiatr porywa chlubne słowa i goniące je oddechy, które rozbijają się zaraz na kamiennych murach – zamek zostaje w tyle, oddział prze do przodu.
Nie pożegnałeś się, draniu.
Gdy słone kłosy posklejanych rzęs zdążą już obeschnąć, wtedy otwierasz oczy. Widzisz świat, czasami bywa właśnie taki: szary, mglisty, rozmazany, pełen niejasności, pełen wątpliwości, znaków zapytania, których w każdej opowieści mnoży się na pęczki. Naturalną dlań alternatywą staje się zaklinanie rzeczywistości, upraszczanie wszystkiego do absolutnego minimum; kropka tkwi na swoim miejscu, tylko zamiast pękatych brzuszków dorysuje się prostą, strzelistą kreskę, pionową, nie poziomą. Tak, czasem chcesz też krzyczeć, lecz i to wydaje się zupełnie pozbawione sensu. Ot, spłoszysz ich, zbudzisz duchy mary stęchłe wspomnienia setki twarzy wykutych w kamieniu, w mroku zabłysną wnet wesołe oczy granat jak niebo po burzy, oczy jasne, te najmilsze, oczy-przekrwione ślepia wychodzące z orbit; Winterhell opiera się na kryptach, stoi na przeszłości. Przeszłość? Zbiera jeno haracz, potem odchodzi. Nie istnieje. Twoich przyjaciół nie ma, gniją. Twojej matki nie ma, gnije. Twoi przodkowie dawno umarli, przegnili, a ty oczekujesz na odziedziczenie tej cechy sztywno wyprostowany dosiadając konia.
Niech mnie zabija ta pamięć, wiem chociaż, że wciąż żyję.
Słońce znika w dolinie. Biodra do przodu, do tyłu, dopasowujesz się z początku do rytmu, aż wreszcie nie zauważasz, kiedy nadajesz go sam, kiedy uwalniasz się z pęt i przychodzi prawdziwe ukojenie. Przypominasz sobie o jej miękkich ustach, włosach niby żagiew, wątłych ramionach, które nie napawają dłużej wstrętem. Buty są w końcu lekkie, nie ciągną więcej w dół. Powietrze smakuje za dobrze, smakuje przygodą. Chcesz jeszcze krzyczeć? Nie, raczej śmiać się, byle głośniej, byle przegonić ich precz. Uśmiechają się, nawet Bogowie ci sprzyjają. Czujesz doskonale ich obecność. Do cholery, oni po prostu tu są, nigdy nie byłeś bardziej pewny. Patrzysz w bezkres, chłoniesz wszystko wokół; takie szare, mgliste, niejasne, ale na swój sposób piękne – świat, życie, tak zdarza się, czasami.

Zt.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPon Mar 03, 2014 12:43 am

/post 1

Podróż do Winterfell nie była mecząca. Rodzina Reedów wybrała się na wesele Aidana Starka odpowiednio wcześniej, tak by na spokojnie odwiedzić jeszcze Torrhen's Square. Rodzice Amarys ucieszyli się widząc córkę i jej rodzinę. Wnuki były dla nich pociechą, a dość rzadkie odwiedziny sprawiały, że zamek Tallhartów na nowo tętnił życiem. Amarys chętnie spacerowała wzdłuż brzegu jeziora i wspominała dzieciństwo. To był jej dom. Za tym widokiem długo tęskniła, kiedy zamieszkała z wyspiarzami. Ich 'inność' z początku ją przerażała, a wysokie mury twierdzy Tallhart śniły jej się noc w noc, przypominając przeszłość, z którą musiała się rozstać. Z kolejnymi miesiącami przekonywała się do nowego otoczenia, nieprzystępnych obcym terenom. Jej dzieci mogły uczyć się pokory, szacunku do pracy i otwartości wobec biedniejszych i pracowtych ludzi. Młoda Lady Reed także.
Po owocnej wizycie w rodzinnej siedzibie familia udała się w podróż do serca Północy. Chociaż kobieta pierwszą część drogi pokonała podróżując wygodnym powozem, ten odcinek wolała przebyć w siodle. Nieważne ile razy pokonywała ten szlak, zawsze tak samo czuła przejmującą radość, nawet jeśli powód wizyty był smutny.
Ostatnim razem przybyła tu niedługo po śmierci Lady Stark. Jej małżonek niezwykle przejął się odejściem siostry i pragnął udać się tam, gdzie przestało bić jej serce. Amarys towarzyszyła mu wtedy, gotowa pomóc pogrążonej w żałobie rodzinie.
Jakże miłą była wieść o zaślubinach Aidana z Lady Tyrell. Tym razem mogli być obecni na weselu i z tej szansy postanowili skorzystać. Najwięcej radości miały dzieci. Oba rody były ze sobą mocno zżyte, nie tylko dzięki połączeniu ich w niedawnej pzreszłości węzłami małżeństwa. Kuzynowie utrzymywali ze sobą kontakt i traktowali się serdecznie, zupełnie jak ich rodzice.

Jeszcze w drodze, mniej więcej trzy dni od Winterfell, głowa rodziny wysłała posłańca, który miał zapowiedzieć dokładną datę ich przybycia do miasta. Nie chcieli robić dodatkowego zamieszania. Znali miasto, nie byli obcymi, mogli więc prawie niepostrzeżenie dotrzeć na miejsce, jednakże wypadało poinformować Lorda o szczegółach ich podróży.
W końcu ich dość skromny orszak zjawił się w okolicach zamku. Amarys czuła pociechę na myśl o tym, że odpocznie w murach i będzie mogła udać się na wędrówki po miejscach, które niegdyś przemierzała z własną matką.
- Nasza podroż dobiega końca - powiedziała nagle, do jadącej obok najstarszej córki. - Dobrze jest wiedzieć, iż tym razem to radosna wieść nas tutaj sprowadza. Czuję taką lekkość na duszy, jakbym była na powrót w twoim wieku, moja droga - Amarys ciągle była młoda i pełna energii. Wyszła za mąż wyjątkowo wcześnie, a to oznaczało, że musiała postarać się o szybkie wejście w dorosłość i przyjęcie na siebie obowiązków żony i matki. Czasem było trudno uwierzyć, że obie panie są matką i córką, a jednak w istocie tak było. Amarys dbała o to, by jej pociecha traktowała ją jak przyjaciółkę i mogła w pełni jej ufać. Obie uczyły się od siebie przez całe życie. Teraz Moira była już dorosłą panną, kiedy ten czas tak zleciał?
- Chyba dostrzegam jakich ruch na drodze - skupiła wzrok, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Wydawało jej się, że zmierza ku nim jeździec. A może tylko jej się wydawało?


Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPon Mar 03, 2014 9:43 am

/początek

Wiadomość podróży do bliskich była miłym zaskoczeniem dla Moiry. Towarzystwo dziadków zawsze poprawiało jej humor. Jadąc do Winterfell zahaczyli właśnie o Torrhen's Square. Rodzinne strony matki znacząco różniły się od tych, w których wychowała się dziewczyna. Jednak nie czuła się w żaden sposób tutaj obco lub przytłoczona. Uwielbiała podziwiać z wysokich murów, piękny krajobraz rozciągający się we wszystkie strony. Najbardziej zaś zapierało jej dech w piersiach pobliskie jezioro, na którym przebijające się przez chmury promienie słońca błyszczały jak diamenty. Nie odwiedzali tych terenów dość często, więc każda wizyta sprawiała jej jeszcze większą radość. Zawsze zastanawiała się jak to byłoby dorastać tutaj. Co takiego musiała czuć matka, przenosząc się do obcego jej miejsca? Na samą myśl, że kiedyś prawdopodobnie spotka to i ją... aż dostawała ciarki. Nie do końca wiedziała czy to z podekscytowania, czy ze strachu. Akurat Moira nie zaliczała się do tych dziewczyn, które marzyły o szybkim ślubie i powiększeniu rodziny. W dodatku z kimś kogo się praktycznie nie znało, ale taki już los kobiety... prawda?
Potem przyszedł czas pożegnań i ruszenia w dalszą drogę. Ślub bliskich należał na szczęście do tych nowin, które z przyjemnością dostajemy. Mało jest w końcu pozytywnych pretekstów do odwiedzin. Podróżowanie nigdy nie wydawało się młodej kobiecie męczące, nawet jeśli nie poznawała nowych miejsc. Pierwszą część trasy pokonała w powozie z resztą rodziny. Prawie przez cały czas podziwiała widoki z okna, jakby widziała je po raz pierwszy. Gdy tylko matka postanowiła pokonać dalszą drogę na koniu, córka od razu poszła w jej ślady. Jazda u boku swojej rodzicielki sprawiała jej niemałą przyjemność, ponieważ mogła podzielić się z nią swoimi wszystkimi przemyśleniami. Nawet tymi banalnymi jak dotyczących tylko panującej pogody. Poza tym w siodle było o wiele ciekawiej. Nawet na koszt wygody w powozie, nie zamieniłaby tego za nic.
- Oczywiście Matko. Szkoda tylko, że tych dobrych wieści nie ma tak często... - uśmiechnęła się delikatnie i zerknęła w stronę kobiety -Oh, ten wiek wcale nie był tak dawno!
Zaśmiała się z radości, w jak dobrym samopoczuciu jest jej matka. Nie mogła sobie wymarzyć lepszej rodzicielki, z którą miałaby tak dobry kontakt. Nie zawsze się tak przecież zdarza, przez co Moira tym bardziej uważała się za szczęściarę. Założyła za ucho niesforne pasmo, które z każdym krokiem jej konia podskakiwało. Na moment przymknęła oczy, pozwalając by lekki wiatr owiewał jej twarz. Policzki lekko się zaróżowiły od chłodu, jednak nie miała z tym problemu.
-Powinnyśmy się kogoś spodziewać, Matko? - zaciekawiona na powrót uniosła powieki.
Bardzo możliwe, iż w oddali malowała się czyjaś sylwetka. Czy mogło się to tylko wydawać obu paniom? Po dość długiej podróży wcale nie było to taką głupią opcją. Starała się przyjrzeć owej postaci, jednak nie potrafiła potwierdzić przypuszczeń swojej drogiej matki z całkowitą pewnością. Pogłaskała delikatnie opuszkami palców ciemną grzywę konia i zwróciła swój wzrok na matkę jadącą obok.
Powrót do góry Go down
Aliser Stark

Aliser Stark
Północ
http://paramythology.pl
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
31
Join date :
13/02/2014

Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell EmptyPon Mar 03, 2014 7:14 pm

Zamieszanie związane ze ślubem ogarnęło niemal całe Winterfell. Niegdyś na spokojnych ulicach miasta spotykano te same twarze, a teraz pojawiało się coraz więcej gości z południa. Aliser nie przepadał za tłumem i wszystkimi tymi grzecznościami, także z rozwagą planował swoje codzienne przechadzki skutecznie omijając możnych. Mimo wszystko był Starkiem i powinien chociaż odrobinę wspomóc rodzinę w zabawianiu przybyłych.
Podczas jednego ze spacerów napotkał na swej drodze posłańca Reedów, który rozpoznał młodego lorda i niezwłocznie przekazał mu wiadomość o przewidywanym dniu i porze przybycia państwa ze Strażnicy. Słowa młodzieńca ucieszyły Starka, który mógł w końcu przyczynić się do dobrego wizerunku Winterfell. Lubił Reedów, całą ich rodzinę bez wyjątku i właśnie dlatego wziął na swoje barki konieczność powitania ich w Północnej stolicy. Aliser uważał, że należy im się godne powitanie, choćby za ich zasługi i pomoc, której nie zwykli odmawiać, a świadomość tego, iż inni członkowie rodu mogą być zbyt zajęci postanowił osobiście się tym zająć, co zaiste nie leżało w jego zwyczaju. Potrafił doceniać pomocną dłoń przyjaciół i nade wszystko dziękował, że takowych posiada. Wręczył posłańcowi Złotego Smoka i poprosił, aby ten nie rozpowiadał swoich wieści. Sam zawiadomił służbę i polecił przygotowanie pokoi, a także wszystkich innych rzeczy, które mogą okazać się niezbędne dla odwiedzających.

W dzień przybycia Reedów Aliser wstał wcześnie z zamiarem oporządzenia dla siebie konia - Wyjazd im naprzeciw powinien zostać dobrze odebrany - pomyślał. Gdy już przygotował dla siebie wierzchowca udał się do komnat po swój tradycyjny strój - czarną tunikę u boku której zwisał miecz.
Pora domniemanego przyjazdu zbliżała się nieuchronnie więc wsiadł na swego ogiera i kłusem ruszył przed siebie. Z oddali zauważył zbliżający się orszak lecz nie przyspieszał, powoli mknął im naprzeciw. Będąc w zasięgu wzroku dumnie wyprostował pierś na której widniał rodowy herb, a promienie słońca odbijając się od srebrzystego wilkora sprawiały wrażenie jakby zwierzę ożyło. Długie, czarne włosy dumnie powiewały na wietrze, a wszystko to skomponowane z jego niecodzienną posturą sprawiało, że wyglądał jak prawdziwy, twardy człowiek z północy. Zatrzymał się kilkanaście stóp przed świtą i cierpliwie czekał, aż wszyscy znajdą się w zasięgu jego głosu.
- Witajcie w Winterfell! W imieniu Lorda Brandona, jego pierworodnego Aidana i całego rodu Starków witam gorąco w ten zimny dzień naszych drogich przyjaciół! - specjalnie wspomniał o swoim kuzynie, przecież to jego ślub miał się odbyć. Mimo głębokiego skłonu głowy nadal wydawał się niezwykle wysoki. Trwał tak przez chwilę czekając aż zbliżą się na wyciągnięcie ręki. Kiedy tylko uznał za stosowne zajął miejsce obok pani Amarys i prowadził naprzód całą kolumnę.
- Witam Panie w naszych mroźnych progach - skłonił się powtórnie w stronę dam jadących na przodzie. - Jak minęła podróż? Mniemam, że obyło się bez komplikacji skoro jesteście na czas - stwierdził. Miał w zwyczaju kłaść swoją lewą dłoń na rękojeści miecza, także teraz dotknął swej broni prawą ręką przytrzymując lejce. Damy prezentowały się zjawiskowo, bardzo do siebie podobne i niemal tak samo piękne.
- Teraz wiem po kim odziedziczyłaś urodę Moiro - nieśmiało rzucił w jej kierunku. Uznał za stosowne powiedzenie komplementu, ale też był on całkiem szczery. Obawiał się, że akurat jego obecność jako witającego może zostać źle odebrana głównie przez jego młody wiek. Nie zamierzał jednak wyjawiać swych wątpliwości. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Obrzeża Winterfell Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża Winterfell   Obrzeża Winterfell Empty

Powrót do góry Go down
 

Obrzeża Winterfell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Obrzeża sali
» Północne obrzeża
» Dzieje rodu Stark i kroniki żywotów potomków Winterfell

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell-