a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Alycia Dayne



 

 Alycia Dayne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Alycia Dayne Empty
PisanieTemat: Alycia Dayne   Alycia Dayne EmptyPią Paź 30, 2015 12:38 pm


Alycia Dayne










Wiek:
21 dni imienia
Miejsce urodzenia:
Dorne, Starfall
Ród:
Dayne ze Starfall
Stanowisko:
najstarsze żyjące dziecko
zmarłego Lorda Lancela,
dziedziczka rodu Dayne,
Lady Starfall

Aparycja

Od zawsze sprawiała wrażenie, jakby nie była kobietą z krwi i kości, lecz ulotną mgiełką cudzych wspomnień, strzępem osobowości o błyszczących, fiołkowych oczach dziecka: mapy wyrysowane w pamięci kierowały nią przez komnaty i korytarze zamku, krok był lekki i niepewny, zaskakująco cichy, zupełnie jakby się skradała. Z twarzy niemal nigdy nie znikała pogoda ducha – różowe, gładkie usta rozchylały się w uśmiechu nieustannie, Alycia najwyraźniej obawiała się, by ktoś zwykłęgo grymasu nie wziął za przejaw braku sympatii. Wszyscy od zawsze z mniej bądź lepiej maskowaną ciekawością wpatrywali się w jej oczy, jakby pośród fiołkowych źrenic byli gotowi ujrzeć ułomność dziewczyny: w tym spojrzeniu nie czaiło się jednak nic niepokojącego. Nie było w nim zbrodniczego planu niesienia bólu, zadawania cierpienia, niszczenia i mordowania. Nie było. Nie było przebiegłości, iskierek nienawiści, niczego w tym rodzaju, choćby zamysłu. Przebłysku. Koncepcji. Bodaj przelotnej ochoty. Gdzieś na dnie czaiło się wyłącznie wrodzone dobro w najczystszej, odpornej na rozkład postaci, tam gdzie tęsknota i smutek nie miały dostępu. Panna Dayne nie należała do rozmownych osób, milczała zwykle niby skarcone przez matkę dziecko, ale w nieśmiałym uśmiechu zawsze można było dostrzec cień sympatii. Długie, jasne włosy zwykle nosiła splecione w luźny warkocz, z którego raz za razem wymykały się niesforne kosmyki - dopiero po trafieniu w niewolę pozwoliła, by włosy obcięto do ramion: od tamtej pory pozostają rozpuszczone.
Nie wyróżniała się nawet wzrostem, już w wieku siedemnastu dni imienia będąc niższą od swej młodszej siostry. Pomimo upływu lat, pomimo cierpienia, jakiego doznała w przeciągu ostatnich miesięcy, wciąż czaiło się w niej coś świeżego, jakby żywy pierwiastek wiecznej dziewczynki – drobna postura, delikatne dłonie o długich palcach i łagodna, gładka twarz z lekkimi rumieńcami na jasnej cerze. Starała się pozostać silną, nie ugiąć pod jarzmem narzuconym przez Księcia Dorne, mimo to zdradzał ją wzrok – wzrok przepełniony niewypowiedzianym, omiatający niewidzącym spojrzeniem świat z niemym wyrzutem dziecka, które nie zasłużyło na zadane mu cierpienie.


Biografia


Lord oraz Lady Dayne w teorii nie mieli powodu spodziewać się niczego innego niż to, czego się dochowali – dobrej dziewczyny o bystrym, chłonnym umyśle; zdolnej panny, której talent od wczesnego dzieciństwa rozwijał się w atmosferze miłości i zaufania; oddanego dziecka, które kochało tatę i mamę. W teorii.
Alycia była inna. Nikt, nawet ludzie należący do jednego ze szlachetnych rodów Dorne, nie mogli spodziewać się takiej córki jak ona.
Przenigdy.
Ułomności nie zauważono tuż przy narodzinach – jak każdy noworodek posiadała dwie nóżki, dwie rączki, jedną głowę i kompletną ilość malutkich, pulchnych paluszków, które kurczowo chwytały powietrze w poszukiwaniu bliskości matki. Przez pierwsze dni sądzono, iż jest nad wyraz spokojnym dzieckiem – nie płakała po nocach, przesypiała zdrowym snem niemowlaka niemal całe doby i jedynie kwiliła od czasu do czasu, gdy ktoś przerwał jej wygodny odpoczynek.
Problem jako pierwszy spostrzegł maester.
Wziął dziewczynkę na ręce, by starsi bracia mogli obejrzeć pulchną, różową siostrzyczkę z pierwszymi kępkami złotawych włosów na czaszce – i wtedy, gdy Ares stroił do niej najbardziej karykaturalne miny, gdy Aries znad jego ramienia machał do małej Alycii…
… nie wydarzyło się zupełnie nic.
Mała nie ryknęła płaczem na widok demonicznych wyrazów twarzy brata, nie odwzajemniła uśmiechu starszego z nich, na dobrą sprawę spoglądała gdzieś w przestrzeń z nieodmiennie zaokrąglonymi ze zdziwienia, fiołkowymi źrenicami. Maester Starfall, początkowo nie okazując zaniepokojenia, zbliżył palce do oczu dziewczynki, oczekując najzwyklejszej, najzdrowszej reakcji na podobny zabieg: mrugnięcia.
Miast tego, otrzymał jedynie lekki uśmiech, zupełnie jakby nie stało się nic złego.
Tamtego popołudnia bliźniaki Dayne zostali przegonieni z komnaty, maester zaś nakazał wezwać samego Lorda – wszystko po to, by udowodnić mu to, w co sam nie chciał uwierzyć: przerażenie w jego piersi narastało z każdą kolejną próbą zmuszenia Alycii do zareagowania na zewnętrznie bodźce – niestety, bez skutku.
Wyrok był jednoznaczny i okrutny w swej bezwzględności wobec dziewczynki: czwarte dziecko lordowskiej pary było niewidome.

###

Zawsze starała się być taka, jak inni.
Nieodmiennie uśmiechnięta, ciekawa świata, wytrwała w nauce, która przychodziła jej z ogromnym trudem – usilnie próbowała udowodnić zarówno sobie, jak i innym, że nie jest gorsza, że odebrany przez Bogów wzrok to jedynie lekka rysa na całokształcie.
Mimo tego każdego dnia czuła na sobie spojrzenia stojących innych ludzi: służek, koniuszych, strażników, nawet własnego rodzeństwa. Zwykle puste, podszyte współczuciem spojrzenia, w których dopiero po chwili rodzi się niepewna iskra… ulgi? Ulgi wywołanej przebłyskiem myśli, prostą kalkulacją, logicznym efektem losowania: to ona jest niewidoma, nie ja. Ona, nie moje dzieci.

###

Pozbawiona zmysłu wzroku, musiała nauczyć się postrzegania świata za pomocą innych zmysłów: uszy otwarte na każdy, nawet najlżejszy dźwięk stanowiły dla Alycii punkt odniesienia, dzięki któremu z czasem nauczyła się uskakiwać przed biegnącą Aidą (nie mogła jej widzieć, lecz potrafiła wyobrazić sobie podskakujące w biegu włosy, roześmiane oczy, biel drobnych ząbków). Olbrzymia wyobraźnia stanowiła dla niej niejaką rekompensatę: już w wieku czterech dni imienia opowieści Alycii miały wybujałą, wzruszającą konstrukcję właściwą historiom ośmiolatki i już samo to było zaskakujące - istniał jednak jeszcze jeden element.
Panna Dayne doskonale potrafiła charakteryzować innych ludzi. Naturalnie, początkowo były to proste, dziecięce wnioski: pani matka jest dobra, pan ojciec czasami bywa surowy. Z biegiem lat jednak Alycia nauczyła się przede wszystkim słuchać – czasami uśmiechała się w myślach, gdy docierało do niej, że przez brak zmysłu wzroku… sama stawała się niewidoczna dla innych. Służki bez obaw rozprawiały w jej obecności o pikantnych romansach, rodzeństwo rozmawiało o kolejnej aferze na jednym z dworów chorążych, nawet pan ojciec zapominał się i sprzeczał z doradcami. Dzięki podobnemu układowi, Alycia była w stanie gromadzić mniej bądź bardziej istotne informacje, łączyć je w logiczne konteksty, rozszerzać siatkę powiązań na tyle sprawnie, by już w wieku szesnastu dni imienia orientować się w zależnościach pomiędzy rodami.
Nie miała zbyt wielu możliwości, by spędzać wolny czas – na głos czytała jej specjalnie ku temu zatrudniona służka, która wkrótce stała się jedną z najbliższych Alycii osób, o jeździe konnej nie mogło być mowy, podobnie jak o strzelaniu z łuku czy innych niedorzecznościach, które wykonywała Aida, a które wszak nie przystały damie. Panna Dayne musiała zatem odnaleźć inną rozrywkę, coś, co nie stanowiłoby problemu dla osoby z jej ułomnością… i co nie wymagałoby pomocy osób trzecich.
Właśnie wtedy odkryła, że jedną z największych potęg świata jest wiedza. Zrozumiała, iż informacje bywają czasami cenniejsze niż złoto i, co stanowiło w jej wypadku niebywałą zaletę, muszą być zachowywane w najwyższym sekrecie. Owo gromadzenie wiadomości stało się jedyną rozrywką, na jaką mogła sobie pozwolić – spożywając posiłek, szyjąc, spacerując, uśmiechając się i stojąc w miejscu wciąż i wciąż pochłaniała rozmowy bądź wyłącznie ich strzępki, dokładnie katalogując w umyśle: lord ten a ten posiada uczulenie na pierze, jego małżonka z kolei najwyraźniej pragnie nieszczęśnika wykończyć, gdyż ciągle nakazuje służbie znoszenie puchowych poduszek. Lady taka i owaka ma dwóch kochanków w stolicy, z czego jeden najprawdopodobniej jest bękarcim synem jej męża. Dziedzic tej i tej twierdzy nie jest zdolny począć dziecka, gdyż Bogowie obdarzyli go przyrodzeniem małym jak ziarnko fasoli.
Czyż wiedza nie bywa przydatna?

###

Stabilizacja jej  życia uległa całkowitej destrukcji, gdy pomiędzy Ziemiami Burzy a Dorne rozgorzał konflikt – wtedy też ród Dayne opowiedział się za Końcem Burzy, podpisując tym samym na siebie wyrok śmierci.
Czy Alycia o tym wiedziała? Czy – od lat pochłaniając wiedzę płynącą z ludzkich ust – była w stanie przewiedzieć, jak skończy się wojna? Czy, co istotniejsze, mogła temu zapobiec?
Choć na każde z pytań stanowczo można odpowiedzieć „nie”, jakaś jej część po dziś wini się za wszystko, co spotkało jej rodzinę. Doskonale wiedziała, że za otruciem Księcia nie może stać nikt z rodu Baratheon, gdyż  w owym czasie Burza nie posiadała żadnego interesu, by wikłać się w wojnę z Dorne.
Doskonale wiedziała, że Edric Martell był znacznie groźniejszym człowiekiem od swego ojca – głównie dlatego, iż nikt tak naprawdę nie wiedział, jakim dokładnie jest człekiem.
Zdawała sobie sprawę z konsekwencji odwrócenia się od suzerena – a mimo to nie zabrała głosu, gdy w Starfall zapadały decyzje: i choć nikt nie wysłuchałby niewidomej córki Lorda, Alycia winiła się za wszystkie konsekwencje czynów podjętych przez ojca oraz braci. Nawet gdy Argiel i Aida uciekali z Dorne, Alycia stanowczo odmówiła podążenia w ich ślady – miała bowiem świadomość, że przed sprawiedliwością nie da się uciec, bez względu na to, jak wypaczona była w pojęciu Księcia. Kiedy więc padło High Hermitage i gdy wrogie siły znalazły się u bram Starfall, kiedy stało się jasne, że nie ma mowy o ucieczce, panna Dayne w milczeniu i całkowitej ciemności czekała na śmierć.
Na śmierć, która spotkała jej rodziców oraz rodzeństwo, służbę i żołnierzy… ale nie ją.
Zupełnie, jakby Bogowie nie zadali jej dość cierpienia.
W chwili, w której po raz pierwszy spotkała się z Księciem Dorne, nie odczuwała strachu – ścinał głowy jej rodziców rodowym mieczem, ona zaś po raz pierwszy od chwili narodzin dziękowała, że nie może tego zobaczyć. Na swój sposób była wdzięczna Martellowi za tamten moment - właśnie wtedy pojęła, że nie jest pustą skorupą, jak wydawało się jej dotychczas.
W jego umyśle znacznie jaśniej od zobojętnienia zapłonęła nienawiść.
Słyszała jego głos, dopisywała do niego szkaradną, demoniczną twarz… i wrzeszczała w myślach.
Nagle wszystko powróciło, wypłynęło na wierzch jej wspomnień jak unoszące się na wodzie zwłoki: poczucie niesprawiedliwości. Złość. Gniew. Gdyby mogła, uderzałaby jego głową o ścianę tak długo aż… aż…
… aż poczuje ból równy temu, z którym sama zmagał się od lat?
Nie było mowy o równie prymitywnej zemście – nie teraz.
Nawet nie za rok.
Plony należy zbierać dopiero wtedy, gdy całkiem dojrzeją.


Ekwipunek


- skromna, złota bransoleta, stanowiąca jedyną kosztowność, jaką pozwolono jej zachować po zdobyciu Starfall,
- dokładnie skrojone szaty na westeroską modłę, zwykle w jasnych, pastelowych barwach,
- jedwabna chusteczka wyszywana srebrną oraz fiołkową nicią,
- kilka nadniszczonych ksiąg, które zwykła czytać Alycii służka,
- perfumy o lawendowej woni zakupione w stolicy,
- maść na obicia oraz siniaki.

acidbrain

Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Alycia Dayne Empty
PisanieTemat: Re: Alycia Dayne   Alycia Dayne EmptyWto Sty 05, 2016 2:52 pm

Zakończona! ;)
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Alycia Dayne Empty
PisanieTemat: Re: Alycia Dayne   Alycia Dayne EmptyWto Sty 05, 2016 5:31 pm

Akceptuję, witamy na forum!
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Alycia Dayne Empty
PisanieTemat: Re: Alycia Dayne   Alycia Dayne Empty

Powrót do góry Go down
 

Alycia Dayne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Aileen Dayne
» Alyssa Dayne
» Alis Dayne [buduję]
» Aida Dayne
» Ares Dayne

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-