a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Idunn Pyke



 

 Idunn Pyke

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Idunn Pyke Empty
PisanieTemat: Idunn Pyke   Idunn Pyke EmptySob Gru 13, 2014 6:16 pm





Idunn Pyke

Wiek:
27 dni imienia
Miejsce urodzenia:
Harlaw
Ród:
-
Stanowisko:
Bękarcia córka lorda Dziesięciu Wież,
Kapitan „Czarnej Żmii”

Aparycja


Głęboko w oceanie, martwa i odrzucona,
gdzie niewinność zgorzała w płomieniach.
Jestem przemarznięta do szpiku kości,
dźwięk brzęku żelaza utkwił w mojej głowie.

Nad jedną z zatok Harlaw wstał blady świt, a w porcie Dziesięciu Wież nastała długo oczekiwana cisza. Przygasł blask pochodni w oberżach i ucichł także śpiew zapijaczonych marynarzy, szum wyjątkowego cichego jak na tę porę roku morza, ukołysał ich do snu. Jedynie nozdrza drażnił odór zepsutych ryb, przetrawionego alkoholu i niemytej kurwy.
Dopiero skrzypienie desek mola, spowodowane czyimiś krokami, roztrąciło ciszę i zbudziło Toma, młodzieńca, który niedawno zaciągnął się jako majtek na Czarnej Żmii. Rozchylił on zaspane oczy i rozejrzał się prędko, wychylając zza burty, już po chwili dostrzegając sprawcę owego hałasu. To sam kapitan zmierzał ku swej łajbie, choć odpowiedniej byłoby powiedzieć – zmierzała, Czarną Żmiją dowodziła bowiem… kobieta.
Niezwykle jednak daleka od obrazu szlachetnej damy, a zarazem prostej służki, czy wieśniaczki.
Górowała nad nimi bowiem nie jedynie wzrostem, mierzyła sobie bowiem nieco ponad pięć i pół stopy, lecz także i siłą charakteru, widoczną już na pierwszy rzut oka. Bijącą z pewnego kroku i wyprostowanej postawy smukłej i gibkiej sylwetki o kobiecych kształtach, które Żelazna zwykła skrywać pod strojem skrojonym na męski wzór. Tom najwyraźniej dostrzegał to jednak w hardym spojrzeniu jej błękitnych oczu, które przywodziły mu na myśl bryły lodu.
Nie potrafił powiedzieć, czy jest piękna. Za piękne bowiem uznawał słodkie dziewczęta z jednego z burdeli w porcie, a w szczególności jedną – słodką Tinę o miodzie we włosach i różanych usteczkach, liczącą sobie zaledwie szesnaście dni imienia. Idunn Pyke zaś liczyła sobie ich już przeszło dwadzieścia siedem i była dojrzałą kobietą o spracowanych, szorstkich dłoniach oraz niezwykle charakterystycznych, ciężkich powiekach, które sprawiały, że wciąż wyglądała na zmęczoną, bądź zirytowaną.
I noszącą w sobie szczerą chęć mordu.
Tom słyszał jednak, że inni mężczyźni na statku uznawali ją za pociągającą z jej pełnymi, karminowymi ustami odznaczającymi się na bladej twarzy o wysokich kościach policzkowych. Nie zwracali uwagi na cienie pod oczyma, bądź kilka zmarszczek wokół nich, które były piętnem czasu oraz trybu życia, jaki wiodła.
Młodzieniec czasami nie był pewny, czy nazwałby ją kobietą. Kobiety wszak zazwyczaj były ciepłe i miękkie, taka była przecież wola bogów – z natury winny być uległe i ciche, dbać o swą urodę i swego mężczyznę. Idunn Pyke znajdowała się na drugim końcu świata pod tym względem. Charakterem nieustępowana mężczyznom, rozkazy wydawała głośno i stanowczo, nie lękając się niczego, ani nikogo; nie nosiła sukien, ani żadnej biżuterii, z wyjątkiem medalionu, zawsze spoczywającego pod koszulą na sercu. Nie stroniła od pracy i nigdy nie uciekła z pola walki.
A także… zawsze je przeżywało, co również budziło zdziwienie. Kobiety nie były wszak stworzone do walki.
Ale Idunn Pyke nie była zwykłą kobietą.



Historia



Nie przybyliśmy na te święte wyspy z bezbożnych krain za morzem, lecz z jego głębin, z podwodnych komnat Utopionego Boga, który stworzył nas na swoje podobieństwo i dał nam panowanie nad wszystkimi wodami na świecie.

Dzień narodzin Idunn nie został zapisany w żadnej księdze, traktującej o dziejach wielkiego rodu, przez wszechstronnie wykształconego maestera, służącego w wielkim zamku swą mądrością. Nie został zapisany, narodziny bękartów bowiem są nieistotne dla świata. Nieistotne i nieważne, a starsze kobiety, przebywające wówczas w Dziesięciu Wieżach, powiadały, że dla świata byłoby lepiej, gdyby bękarty w ogóle na świat nie przychodziły, przez kilka miesięcy z pogardą spoglądając na rosnący brzuch młodziutkiej Jenei. Ona jednak odpierała wszelkie słowa kpiny, czy dezaprobatę jedynie kpiącym uśmiechem, bądź kolejną uszczypliwą uwagą, gdy zaś nadszedł ten dzień powiła zdrowe i silne niemowlę, córkę młodego lorda Harlaw i nadała jej imię Idunn. Tamta noc nie wyróżniała się niczym spośród innych, świat wówczas trzymała w swych szponach sroga, kilkuletnia już zima, a morza wokół wysp skuwał lód. Bramy Dziesięciu Wież były zamknięte, sam zamek zaś jedynym miejscem, w którym Jenei ze swą latoroślą mogłyby przeżyć.
Pozostała tam więc jako służka, wciąż pozwalając, by młody lord odnajdywał ciepło między jej udami w przeraźliwie zimne noce, dzięki czemu ani jej, ani Idunn, zdrobniale zwanej Idą, niczego nie brakowało. Dziewczynka dawała się swej matce we znaki, stanowczo zabraniając Jenei snu w tych rzadkich chwilach, gdy padała na swój siennik, używając w tym celu wyjątkowo donośnego płaczu. Z biegiem czasu, a także kilkoma dotkliwymi klapsami, nabierała ogłady, czy też spokoju. Gdy tylko nauczyła się chodzić, Jenei nie pozostawiała Idunn pod opieką pulchnej kucharki, a jęła przyuczać ją do pomocy przy własnych obowiązkach. Wtedy też po raz pierwszy zabrała córkę nad brzeg morza, by kapłan Utopionego Boga wyrąbał lód w maleńkiej zatoczce i zanurzył w słonej wodzie dziewczynkę, wypowiadając tradycyjne słowa: Co jest martwe, nie może umrzeć i zapewniając Jenei, iż cokolwiek teraz się stanie, na Idę czeka miejsce w podwodnych komnatach Utopionego Boga.
I tak żyłyby dalej, w spokoju i pewnym dostatku, Idunn wyrosłaby zapewne na służkę niemal idealną, gdyby nie fakt, iż lord Harlaw pojął za żonę wyjątkowo… zazdrosną kobietę. Jego pani nie potrafiła znieść widoku urodziwej Jenei oraz jej zdrowego, silnego dziecka i gdy tylko nadeszła wiosna i stopniał lód, a lord wypłynął na morze, wypędziła z zamku zarówno dziewczynę, jak i kilkuletnie pacholę, na równi z kilkoma innymi kochanicami męża.
Tak oto Jenei wylądowała na portowych uliczkach bez dachu nad głową, a także środków do życia. Po kilku dniach i nocach tułaczki, a także umykania pijanym mężczyznom, najęła się jako dziewka służebna w jednej z oberż, gdzie kobiecie zwanej Grubą Bertą, zmiękło serce na widok czteroletniej Idy. Od tamtej pory Jenei zwykła przebierać córkę za chłopca, by uchronić ją przed wiadomymi niebezpieczeństwami, a gdy ta ukończyła szósty dzień imienia – jęła posyłać ją do różnych prac.
Idunn łapała więc tłuste szczury i sprzedawała po dwa za trzy miedziane gwiazdy; nierzadko pomagała oporządzać na targu ryby staruszkowi, który ubzdurał sobie, iż jest jego synem, który utonął przed pięćdziesięciu laty. Z czasem oddalała się coraz bardziej od Karczmy pod Bezgłową Jeyne, docierając do portu i tam imając się rozmaitych zajęć. Jako dziewczynka licząca sobie dziesięć dni imienia, wciąż przebrana za chłopca, sprzedawała ryby i kraby, które sama pomogła złowić.
Swój pierwszy rejs na starej łajbie nie noszącej nawet imienia, która winna zatonąć już wiele lat temu zapamiętała na długie lata. Morze było wówczas niezwykle spokojne i szumiało cicho, słonym szeptem pieszcząc blade policzki dziewczyny, dzierżącej w dłoniach rybacką sieć. Stary Ben zdzielił ją po głowie ciężką łapą, wrzeszcząc, by zabrała się do roboty, zamiast bezmyślnie gapić się w przestrzeń.

W dzień biały morze śpiewa, szepce i szeleści,
Samemu sobie jeno gwarząc opowieści.
Kto się w nie wsłucha, słyszy w jego dziwnym szumie
Dalekie, tajne głosy, których nikt nie rozumie.


Kilka tygodni po dwunastym dniu imienia Idy jej matka zapadła na letnią gorączkę. Całymi dniami wiła się z bólu na sienniku w piwnicach oberży, a córka obmywała jej czoło zimną szmatką, łkając, by nie zostawiała jej samej. Nim Jenei wyzionęła ducha, udając się do podwodnych komnat Utopionego Boga, złapała Idunn za rękę drżącymi dłońmi i zamiast powiedzieć, jak bardzo ją kocha, wyrzekła, iż klucz do władzy ma pomiędzy własnymi udami. Idunn nie zrozumiała wówczas do końca, co matka miała na myśli, choć z pewnością nie można było rzec, by nie wiedziała o tym, co dzieje się pomiędzy kobietą i mężczyzną – wychowała się przecież w porcie, wśród pijanych rumem żeglarzy, roześmianych kurew i każdego rodzaju nieczystości moralnej.
Gdy Jenei zmarła, Berta wyrzuciła Idunn na zbity pysk, na odchodne nazywając ją jeszcze Harrenem, imieniem, którym posługiwała się jako przebrany chłopiec. Dziewczyna po raz kolejny pozostała więc bez dachu nad głową i jedynie z czterema gwiazdami w kieszeni. Utopiony Bóg jednak miał wobec niej plan, gdyż na jej drodze postawił Othgara, swego kapłana zwanego również Słonym Wiatrem, który był częścią załogi Czarnej Żmii, a jako, że w ostatnich tygodniach jeden ze szczurów okrętowych utonął podczas sztormu – przygarnął czarnowłosego chłopca o delikatnych rysach, podającego się za Harrena, można rzec – pod swe skrzydła, choć to zdecydowanie zbyt wiele powiedziane. Nim przyjęto Idę do załogi, Othgar zdecydował, iż musi przejść drugi chrzest. A więc pewnego wieczoru, który uprzedzał wypłynięcie na szerokie wody, stawiła się na brzegu morza, gdzie kapłan po raz drugi w jej życiu ją utopił, a ona zaraz po tym wyszeptała: co jest martwe, nie może umrzeć..
Rola chłopca okrętowego całkowicie minęła się z jej oczekiwaniami. Nie mogła spoglądać w morze i podziwiać jego piękna, zamiast tego niemal nieustannie szorowała pokład i znosiła kpiny oraz poszturchiwanie reszty załogi, która nigdy nie odpuszczała nowemu. Jedynie cud i najwidoczniej wola Utopionego Boga sprawiły, że nikt nie odkrył jej płci przez następne miesiące. A nawet lata. Nie zmywała brudu z twarzy, by ukryć ładniejącą twarz, zaś rosnące piersi starannie bandażowała, by jak najbardziej spłaszczyć swą klatkę piersiową, nauczyła się nawet modulować głosem tak, by brzmiał na niższy. Chyba jedynie dzięki wrodzonemu sprytowi i zwyczajnemu szczęściu nikt jej na tym nie przyłapał i do szesnastego dnia imienia dla wszystkich była Harrenem. Chłopcem o krótkich, czarnych włosach i wiecznie umorusanej twarzy, pracowitym i cierpliwie znoszącym wszelkie niedogodności towarzyszące dalekim morskim podróżom, a także… napadaniu na inne okręty. Harren poderżnął pierwsze gardło licząc zaledwie czternaście dni imienia, a miało to miejsce podczas łupienia galery handlowej u wybrzeży Arbor. Bez mgnienia okiem wypuszczał strzałę, która często bezbłędnie trafiał w ciało wroga. Bez cienia wyrzutów sumienia okradał i zdobywał żelazem to, czego pragnął – choć często kończyło się to kolejną raną, czy siniakiem.
Żywot Harrena musiał się jednak w końcu skończyć, nic nie trwa przecież wiecznie. Na statku pełnym mężczyzn żaden z nich nigdy nie szczędził świńskich komentarzy, czy rubasznych żartów, a gdy uznano, iż Harren z wolna staje się mężczyzną, większość uznała, że to najwyższa pora na wizytę w burdelu, by uczynić go prawdziwym żeglarzem. Idunn zbywała to żartami i kpiną, wzbraniając się tak długo jak tylko mogła. Być może i to by przetrwała, wciąż funkcjonowała jako Harren, gdyby nie jeden wieczór, który zmienił wszystko.
Przebywali wówczas w porcie w Lys, a większość załogi Czarnej Żmii oddała się temu, czego pragnęła przez ostatnie tygodnie rejsu – czyli chędożeniu chętnych dziwek, w głównej mierze jasnowłosych i znających choć w części sztukę siedmiu westchnień. Idunn jednak najęła izbę nad jedną z oberży, nie spodziewając się, iż sam kapitan, Harwyn Kurwi Syn, za nią podąży. Otworzył drzwi komnaty w tym samym momencie, gdy dziewczyna zrzuciła brudne łachmany i uciskające bandaże, uwalniając pełne już piersi. Mężczyzna stanął jak wryty, a jego szczęka wylądowałaby na podłodze, gdyby nie jego wrzaski.
Co do kurwy?! Jesteś… jesteś jakąś kobietą, kurwa mać?!
Do Kurwiego Syna dotarło dopiero po chwili, iż Harren, ten cichy, sprytny Harren, który przepłynął z nim już cztery lata, płynął po wodach Wąskiego i Letniego Morza, nie lękał się sztormu, a za broń chwytał na równi z innymi okazał się być… kobietą. Babą. Słabą niewiastą.
Masz może kurewskie pojęcie, że to cud, że nie utonęliśmy? Że żadna pizda nie może żeglować?
Wściekłość Harwyna prędko ustąpiła… niezdrowej fascynacji. Ogarnięty furią, a jednocześnie… ciekawością? rzucił Idunn na siennik i wziął ją po raz pierwszy. Nie uczynił z niej jednak swej morskiej żony. Po kilku dniach wątpliwości wpuścił ją na pokład.
Jako Idunn Pyke, nie zaś Harrena, który rozpłynął się w pozorach.
Była jego kochanką i dopiero wówczas Idunn zrozumiała, co matka miała na myśli. Owinęła sobie Harwyna wokół palca, choć reszta załogi z wściekłością protestowała, by ona – oszustka i piekielna dziwka – pozostała na statku. Furia ta musiała jednak rozpłynąć się w nicość, Idunn bowiem nie zamierzała opuścić Czarnej Żmii, miast tego jęła umacniać swą pozycję. Nie była już chłopcem okrętowym. Prawdę mówiąc – nie sprawowała żadnej konkretnej funkcji, zawieszając się gdzieś pomiędzy sternikiem, a zwyczajnym kamratem. Z czasem zaczęli nabierać doń… szacunku?
Nie była słabą dziewczynką, sterczącą w porcie z chusteczką i żegnającą swego marynarza. Była Żelazną z krwi oraz kości i wkrótce nikt nie miał już co do tego wątpliwości. Niejednokrotnie żartowano, że Idunn jest po prostu mężczyzną z cyckami, a Kurwi Syn upodobał sobie chłopców.
Tak przeżyła niemal następne sześć dni imienia – wciąż w podróży, z rzadka zawijali do portu na dłużej. Łupili okręty handlowe u wybrzeży Arbor, Dorne, na Stopniach, a także i dalej – w pobliżu Wolnych Miast i Zatoki Niewolniczej. Utopiony Bóg im sprzyjał, dał panowanie nad wodami – podczas tych lat bowiem ponieśli zaledwie kilka klęsk, stracili niewielu ludzi, a Harwynowi jedynie raz groziła szubienica. Nie mogło to jednak trwać wiecznie. Podczas jednego z abordaży Kurwi Syn został śmiertelnie ranny, a Czarna Żmija straciła swego kapitana i wówczas…
… tę rolę przejęła Idunn Pyke, licząca sobie zaledwie dwadzieścia dwa dni imienia. Choć spędziła na morzu zaledwie dziesięć lat i była, o zgrozo, kobietą – zostało to z niewiadomych przyczyn zaakceptowane, choć początkowo niechętnie. W pamięci utkwił każdemu z nich moment, gdy w jednej z karczm Żelazny śmiał zakpić z kobiety kapitana.
Następnego dnia był już eunuchem.
Idunn była spragniona świata, chciała wciąż więcej i więcej, pragnęła odkryć nowy ląd, zdobyć coś, czego nie zdobył żaden łupieżca z Żelaznych Wysp. Wyruszyła na Dymiące Morze, choć ta decyzja wzbudziła oburzenie, strach i niechęć. Ale mimo wszystko popłynęli. I przeżyli, choć pewnego dnia znajdowali się tak blisko lądu, iż Żelazna przysięgała, że widziała stąpające po ziemiach Valyrii demony.
Ile było z tego prawdy – niewiadomo.
Gdy przetrwali ten rejs nie zawrócili. Popłynęli dalej, ku Nowemu Ghis, a później jeszcze dalej – dobili do wybrzeży Sothoryos. Idunn nie zamierzała jednak na tym poprzestać, choć reszta załogi pragnęła powrócić do Siedmiu Królestw – zobaczyć swoje dzieci, wychędożyć morskie, czy kamienne żony, nieistotne. Podróżowali jednak dalej, uzupełniając zapasy w Vahar i Port Moraq, by następnie pożeglować do Turrani, miasta leżącego na wyspie Leng, należącej do Królestwa Yi Ti. Idunn nie wiedziała ilu Westerosian zapuściło się aż tak daleko, ile ich oczu widziało te rzeczy, które ona widziała.
Kresem jej podróży okazało się Asshai, kraina Cieni, której… nie chciała nigdy więcej oglądać na oczy. Miała szczęście, że wypłynęła stamtąd żywa.
Powróciła do Siedmiu Królestw jako dwudziestosiedmioletnia kobieta, choć wielu uznało, że dawno ucztuje już w podwodnych komnatach Utopionego Boga, a Czarna Żmija spoczywa na dnie morza.
Mimo wszystko jednak powróciła – z niepełną załogą, ze skarbami na pokładzie, w wątpliwej chwale (kogóż bowiem obchodzi kobieta na statku, a ponadto bękart!) i wspomnieniami, które chciałaby wytrzeć z pamięci.







Ekwipunek


- smukły drakkar Czarna Żmija na 30 par wioseł, o długości 40 metrów, jednomasztowy, idealny do długich wypraw morskich i oceanicznych, a także żeglug rzecznych;
- dwa proste sztylety ukryte za pasem;
- medalion ze szlifowanym nefrytem, zawsze noszony przez Idunn pod koszulą;
- odzienie skrojone na męski wzór, składające się ze skórzanych spodni, czarnej, lnianej koszuli, a także rozciętego wamsu;
- łuk i kołczan pełen strzał;
- lekki, dobrze wyważony miecz jednoręczny;
- pełna, skórzana kobieca zbroja;
- sakiewka z kilkoma złotymi smokami, a także srebrnymi jeleniami;
- bukłak pełen rumu



Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Idunn Pyke Empty
PisanieTemat: Re: Idunn Pyke   Idunn Pyke EmptyNie Gru 14, 2014 3:13 pm

Akceptuję!
Powrót do góry Go down
 

Idunn Pyke

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Vardis Pyke
» Port Pyke
» Morgaine Pyke
» Olhel Pyke
» Euron Pyke

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-