a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Devon Walder Frey



 

 Devon Walder Frey

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Devon Frey

Devon Frey
Dorzecze
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
208
Join date :
25/09/2014

Devon Walder Frey Empty
PisanieTemat: Devon Walder Frey   Devon Walder Frey EmptySob Paź 11, 2014 12:19 pm


Devon Frey










Wiek:
27 DNI IMIENIA
Miejsce urodzenia:
DORZECZE, BLIŹNIAKI
Ród:
FREY
Stanowisko:
NAJSTARSZY SYN LORDA PRZEPRAWY
DZIEDZIC BLIŹNIAKÓW

Aparycja

Był nieruchomy jak ważka, która po gwałtownym locie zamarła nad wodną tonią.
Nawet kiedy ktoś pijacko wrzasnął na dziedzińcu, nie wyrwał się ze stagnacji - dopiero, gdy do drzwi rozległo się pukanie, jego oczy otwarły się na moment bardzo szeroko. Powieki uniosły się tak, jak uszy zaniepokojonego zwierzęcia. Młody Frey natychmiast przypomniał sobie, gdzie się znajduje, jaki jest dzień i która godzina. Odgłosy zostały zidentyfikowane. Powieki, z ich frędzlą krótkich, rdzawych rzęs, na powrót sennie opadły, kryjąc wyblakłe, niebieskie, pozornie pozbawione wyrazu oczy. Małe okrutne wargi rozwarły się w szerokim ziewnięciu, za którego sprawą do ust napłynęła ślina. Chłopak wypluł ją na ziemię i czekał.
Ubrana w białą bawełnianą bluzkę i nieefektowną, niebieską spódnicę młoda kobieta z niewielkim koszem w dłoni otworzyła drzwi, po czym wślizgnęła się do komnaty, kierując ku nagiemu mężczyźnie. Kilka jardów od niego postawiła na podłodze koszyk, usiadła i zdjęła zakurzone pantofle. Potem wstała, rozpięła bluzkę, zdjęła ją i złożywszy starannie ułożyła obok kosza.
Pod bluzką nie miała nic. Jej skórę pokrywała przyjemna opalenizna, kształtne piersi lśniły zdrowiem. Sprawiała wrażenie po zwierzęcemu krzepkiej młodej pannicy, które jeszcze się pogłębiło, gdy ściągnąwszy spódnicę ukazała silne biodra i jędrne uda, nieosłaniane choćby skrawkiem materiału.
Dziewczyna skrzętnie ułożyła spódnicę obok bluzki, wyjęła z koszyka butelkę zawierającą gęsty bezbarwny płyn i podszedłszy do mężczyzny uklękła obok niego na sienniku. Wylała nieco płynu - jasnej oliwki, zaprawionej, jak wszystko w tej części świata, ziołowym aromatem - między łopatki leżącego i rozruszawszy palce jęła masować mięsień obojczykowo mostkowy i czworoboczny u podstawy jego karku.
Miała ciężką robotę. Mężczyzna był niesamowicie silny i mięśnie, sterczące u podstawy karku, ledwie poddawały się kciukom dziewczyny, mimo że te miały za sobą ciężar opuszczonych ramion. Kiedy skończy z mężczyzną, będzie skąpana w pocie i tak skrajnie wyczerpana, że zdoła zaledwie runąć do bali z wodą. Lecz nie to się liczyło, kiedy jej palce obrabiały automatycznie plecy mężczyzny. Ważna była instynktowna zgroza, jaką budziło w niej najwspanialsze ciało, jakie widziała w życiu (co wyjaśnić można było tym, iż widziała niewiele).
Tej zgrozy nie odzwierciedlała w najmniejszym stopniu płaska, beznamiętna twarz masażystki; lekko skośne zielone oczy pod zasłoną krótkich, czarnych, szorstkich włosów były puste jak plamy oleju, lecz w jej duszy skamlało i kurczyło się zwierzę, a puls, gdyby go dziewczynie przypadkiem zmierzono, okazałby się bardzo wysoki.
I znów, jak po wielekroć w przeciągu minionego roku, pomyślała ze zdumieniem, dlaczego brzydzi się tym doskonałym ciałem, i jeszcze raz spróbowała chaotycznie zanalizować swą odrazę.
Weźmy na początek drobiazgi: jego włosy. Spojrzała w dół na okrągłą głowę sterczącą z silnego, choć nie skandalicznie barczystego karku. Była pokryta przylegającymi do czaszki rudymi kędziorkami, które powinny budzić w niej miłe skojarzenie ze stylizowanymi czuprynami, jakie widywała u Lordów przejeżdżających przez Bliźniaki. Ich widok budził jednak podobnie nieprzyjemny dreszcz, jak myśl o przysunięciu do nagiego ciała lodowato zimnej stali.
Dziewczyna przerwała, aby pozwolić odpocząć dłoniom, i kucnęła. Górna, piękna połowa jej ciała opływała już potem. Przetarła czoło grzbietem przedramienia i sięgnęła po butelkę z oliwą. Wylała mniej więcej stołową łyżkę płynu na miniaturowy wzgórek w dole pleców mężczyzny i rozruszawszy palce ponownie pochyliła się do przodu.
Ten embrion ogona, wyrosły ponad rozpadliną pośladków... u kochanka byłby czymś radosnym i podniecającym, lecz u tego mężczyzny miał w sobie coś bestialskiego. Nie, gadziego.
Przesunęła dłonie w dół na dwa wybrzuszenia mięśni pośladkowych. To chwila, gdy wielu z jej klientów, szczególnie tych młodszych, zaczynało z nią żartować. Potem, jeśli nie była bardzo, bardzo ostrożna, następowały propozycje. Niekiedy potrafiła je uciszyć, wbijając gwałtownie palce w okolice nerwu kulszowego. Przy innych znowu okazjach, szczególnie gdy uważała mężczyznę za atrakcyjnego, dochodziło do rozchichotanej sprzeczki, króciutkich zapasów i szybkiego, rozkosznego poddania.
Z tym mężczyzną było inaczej, bez mała niesamowicie inaczej. Od pierwszego razu przypominał bryłę martwego mięsa. W ciągu ostatniego roku nie odezwał się do niej ani słowem. Gdy uporała się już z tyłem i nadchodziła chwila, gdy powinien przewrócić się na wznak, jego oczy i ciało ani razu nie zdradziły najmniejszego zainteresowania jej osobą. Kiedy klepała go po ramieniu, po prostu przewracał się, gapił w niebo przez półprzymknięte powieki i od czasu do czasu ziewał przeciągle, co było w nim jedyną oznaką  ludzkich zachowań.
Dziewczyna zmieniła pozycję i powoli wymasowała jego prawą nogę ku ścięgnu. Gdy doń dotarła, ogarnęła spojrzeniem całe ciało. Czy jej odraza była tylko fizyczna? Czy chodziło wyłącznie o obojętność jego imponujących, butnie nabrzmiałych mięśni, o niepohamowanie mierzącego sześć stóp ciała? Czy też miała charakter duchowy - czy to zwierzęcy instynkt mówił jej, że w tym wspaniałym ciele mieszka złowroga osobowość?
Masażystka podniosła się na nogi, a potem stojąc kręciła głową z boku na bok i gimnastykowała barki. Wyrzuciła ramiona w bok i w górę, gdzie pozostawiła je przez chwilę, umożliwiając odpłynięcie z nich krwi. Podeszła do koszyka, wyjęła z niego mały ręczniczek, otarła pot z twarzy i ciała. Gdy odwróciła się z powrotem do mężczyzny, ów przewrócił się już na wznak i podłożywszy rękę pod głowę gapił się tępo w sufit. Drugie ramię, odrzucone na siennik, już na nią czekało. Podszedłszy dziewczyna uklękła obok jego głowy. Wtarła nieco oliwki w swoje dłonie, ujęła bezwładną, półotwartą garść mężczyzny i zaczęła ugniatać długie, silne palce z wyraźnie zaznaczonymi knykciami.
Nerwowo zerknęła w bok na jasną, ale zdrową twarz pod koroną gęstych, rudych włosów. Na pierwszy rzut oka nic jej nie brakowało - była przystojna tak, jak bywają przystojne twarze wojowniczych, pewnych siebie mężczyzn: mocno zarysowane kości policzkowe, silny podbródek, bystre wejrzenie. Lecz przy bliższym spojrzeniu dostrzegało się coś okrutnego w wąskich, trochę skrzywionych wargach, martwota zaś, przesłaniająca bardzo błękitne, piękne oczy, udzielała się całej twarzy, przywodząc na myśl topielców i kostnice.

Jakkolwiek rzecz wyjaśniałaby odczucia dziewczyny wobec mężczyzny, którego ciało musiała masować, było lepiej dla jej spokoju ducha...
... że nie wiedziała, jak bardzo nieobliczalny jest Devon Frey.


Biografia


Ludzie śnią o różnych rzeczach. Jedni o ukochanych, inni o wrogach. Jedni o sławie, jeszcze inni o pieniądzach. Śnią o władzy, potędze, zwycięstwach i pożodze.
A moje sny?
Są w nich zawalone gruzem i szczątkami drewnianych budowli place, gdzie trwa zapach ostów i odchodów zwierzęcych. Dalej, za ruinami, rozciągają się polany z norami lisów i szakali, a jeszcze dalej - lasek, w którym rozliczni kuzyni znaleźli kiedyś ogryzione kości żołnierza pod stertą cuchnących szczątków ubrań, wskazujących na pochodzenie truposza z Doliny.
W snach są też nieurodzajne zbocza rojące się od węży i zwinnych jaszczurek, a nocą może nawet od cieniokotów. Są w nich puste, skaliste wzgórza, zaś w oddali aż po horyzont ciągną się obce góry i obce wsie. Są śpiewy septona porwane przez wiatr o zmierzchu, mroczne kobiety, gardłowo mówiący diabelnie przebiegli chłopcy. I są w końcu ledwo wyczuwalne złe zamiary, odległe, nieskończenie cierpliwe, wiecznie czujne… choć niewidzialne dla oczu innych.
Wszak to tylko sny.


Rozdział I

Nienawiść do bogów i ich dzieła. Zawiść. Zazdrość. Poczucie krzywdy. Pragnienie niesienia śmierci i męki. Szaleństwo. Niszczącą, niekończącą się żąda zemsty.
Ale ani śladu zbrodniczego planu zniszczenia pokoju w królestwie. Nie ma go tam. Nie widzisz niczego w tym rodzaju. Zamysłu. Przebłysku. Koncepcji. Bodaj przelotnej ochoty. Nie, królestwo musi istnieć, aby ludzie mogli cierpieć. A z nimi także ich możni, ich lordowie i bogowie. Wszyscy ci, którzy kpią z ciebie, bo jesteś Freyem.
Wszyscy ci, którzy sądzą, że jesteś gorszy.
Widzisz to teraz wyraźnie, choć sam pozostajesz niedostrzegalny. Słabniesz. Jesteś już ledwo mgiełką wspomnień, strzępem osobowości.
Ale wiesz, że królestwo musi trwać, by mogło doświadczać bólu i śmierci. Na zawsze. Przez wieczność. Dla twojej pomsty i triumfu. Dla twojej siły witalnej. Dla potęgi rodu.
Bronisz się ile sił, lecz głęboko ukryte szaleństwo jest jak grząskie bagno.

Im bardziej się wyrywasz, tym szybciej cię wchłania.


Przyjście na świat jako pierwszy wnuk Lorda Przeprawy oraz przyszły dziedzic rodu Frey niosło ze sobą brzemię, które jęło ciążyć na barkach Devona od pierwszego oddechu, będącego zaledwie zwiastunem rodzącego się w trzewiach noworodka ryku.
Wtedy jeszcze nie wiedział, jaką rolę odegra w polityce swej rodziny, nawet nie przypuszczał, że w nie tak odległej przyszłości będzie musiał wyrzec się wszystkiego…
… by zdobyć jeszcze więcej.

Jako pierworodny syn ówczesnego dziedzica rodu już od maleńkości wychowywany był w imię zasad, które od lat przyświecały Freyom.
Zawsze stój po stronie zwycięzców.
Pieniądze są bramą prowadzącą ku potędze.
Zaś potęga oznacza absolutną władzę.

Devon już jako kilkuletnie pacholę rozpoczął naukę fechtunku; pan ojciec oraz zbrojmistrz twierdzy, społem z Nestorem Bliźniaków, dbali o to, by przyszła głowa rodu wiedziała, jakim końcem miecza dźgać wroga (ostrym). Choć początkowo nauka szła opornie, przynosząc efekty niewymierne do włożonego przez mentorów oraz samego młodego Freya pracy, z biegiem czasu jęła wykształcać w Devonie coś, co trubadurzy zwykli określać mianem „ducha waleczności”. Młodzieniec dość prędko odkrył, iż stworzony został do dzierżenia oręża – wkrótce też wyczerpujące treningi jęły przynosić pożądane efekty, zaś sam Frey opanował zarówno sztukę walki mieczem, jak i wojennym toporem o krótkim drzewcu, używanym głównie przez Żelaznych Ludzi – niemały wkład w naukę posługiwania się tego typu orężem miał drugi syn Lorda Greyjoya, z którym Devon spędził blisko osiemnaście księżyców swego życia.

Rozdział II

Knujesz, mięsisz, przelewasz, ważysz w myślach swoje nieskończone, wiecznie głodne zło, które wyciska z ciebie wszelkie siły życiowe, wysysa jak zgnieciony owoc, osusza i doszczętnie pochłania.
Jesteś zbyt egoistyczny, zbyt zapatrzony w siebie. Kochasz, hołubisz i interesujesz się tylko swym własnym, skażonym ego. Egocentryk doskonały.
I zły. Nieskończenie zły.

Mając czternaście dni imienia, Devon odesłany został do Riverrun, gdzie też było mu dane spędzić kolejne lata jako giermek lordowskiego brata. Swego pobytu w twierdzy rodu Tully Frey nie wspomina dobrze – głównie dlatego, iż wbrew swym oczekiwaniom, czas spędzał głównie na studiowaniu opasłych woluminów oraz na szkoleniu politycznej ogłady, którą to zgrabnie określano mianem dworskiego dialogu. Choć Devon nigdy nie należał do sympatyków słowa pisanego (prawdę mówiąc, był zagorzałym przeciwnikiem wszystkich środków komunikacji, które zostawiały trwały ślad… i tym samym dostarczały ewentualnemu wrogowi namacalnych dowodów), siłą rzeczy zapoznawał się z historią, geografią oraz astrologią Siedmiu Królestw – po dziś dzień na samo wspomnienie tamtych miesięcy cierpi na bóle głowy. Swych umiejętności posługiwania się orężem dowodzić mógł jedynie podczas porannych treningów na dziedzińcu bądź na nielicznych wyprawach poza Riverrun, gdzie też jedynie raz wyciągnął miecz z pochwy – niestety tylko po to, by zeskrobać z podeszwy krowie łajno. Devon rycerski pas oraz ostrogi zdobył dopiero w siedemnasty dzień imienia, gdy to udało mu się wciąć udział w niewielkim turnieju organizowanym przez ród Tully. Wtedy też wysadził z konia jednego przeciwnika, po czym sam został pokonany przez wędrownego rycerza, na własnej skórze przekonując się, iż upadki potrafią być niezwykle… bolesne. Po pasowaniu Frey niemal natychmiast udał się w drogę powrotną do Bliźniaków, gdzie czekało na niego rozliczne rodzeństwo… oraz niezliczona rzesza obowiązków, którymi niemal natychmiast jął zadręczać go zarówno pan ojciec, jak i sam Nestor, Walder.

Rozdział III

Jesteś od nich, od nich wszystkich lepszy. Mądrzejszy. Bardziej wartościowy. Manipulujesz nimi. Rozdajesz raz cierpienie, raz skąpe skraweczki szczęścia tylko po to, żeby zaraz je odebrać. Są gliną w twoich rękach. Łajnem pod nogami. Pyłem na wietrze. Nie znaczą nic. Bawią cię i zajmują na chwilę. Znajdujesz przyjemność w tej grze. Ale w każdej chwili możesz ją przerwać, żeby ich zmiażdżyć.

Najistotniejszą częścią pobytu w Bliźniakach dla Devona były chwile, które spędzał w towarzystwie swego dziadka, Waldera Freya. Nestor rodu wpajał swemu wnukowi zasady, których młodzieniec próżno mógł szukać u z natury opieszałego oraz ostrożnego w decyzjach ojca. Walder pod tym względem znacznie różnił się od swego syna… i chyba dzięki wrodzonej spostrzegawczości ujrzał u najstarszego wnuka iskrę, którą sam posiadał.
Inteligencja. Spryt.
I całkowity brak zahamowani.
Wyzuty z wyższych uczuć Devon był gliną w pełnych kunsztu dłoniach dziadka – kształtowany na wzór i podobieństwo Waldera powoli zapominał o zasadach wpajanych mu w Riverrun.
Rodzina?
Owszem, jest ważna. Póki nie przynosi strat.
Obowiązek?
Rzecz nader istotna. Aż do momentu, w którym nie zawadza w osiąganiu własnych celów.
Honor?
Coś, co stanowi przywilej ludzi zbyt tchórzliwych, by podejmować niekonwencjonalne działania.
Pobyt Devona w Bliźniakach – choć nader wygodny i pozwalający bezkarnie zgłębiać tajniki kobiecej urody – dobiegł końca w chwili, w której między rodem Frey a Greyjoy zawiązane zostały bliższe stosunki. W ramach zacieśniania więzi, przyszły dziedzic Przeprawy udał się na Pyke, gdzie też spędził osiemnaście długich księżyców. Choć nawet dla rodzeństwa Devona cele tej wizyty pozostawały tajemnicą, nikt nie mógł wątpić w jedno – pośród Żelaznych Ludzi na Freya czekały zupełnie nowe doświadczenia, które znacznie wzbogaciły nie tylko jego wiedzę o specyfice polityki…
… ale także o sposobie walki. To właśnie podczas pobytu u Greyjoyów Devon posiadł umiejętność posługiwania się krótkim toporkiem, używanym przez Żelaznych najczęściej podczas walki na smukłych, szybkich drakkarach. Obawy Freya przed specyfiką życia Krakenów nie były bezzasadne – pierwsze tygodnie wizyty na Pyke okazały się drogą przez piekło, w którym nikogo nie obchodził status oraz tytuły Devona – wtedy też przyszły dziedzic Bliźniaków pojął uniwersalną prawdę, którą wyznaje po dziś dzień: na posłuch wśród poddanych należy zasłużyć.
Jego pobyt na Pyke dobiegł końca w chwili, w której między Doliną a Dorzeczem rozgorzał zbrojny konflikt – wydarzenia te były jednak zaledwie preludium przed najbardziej dotkliwą tragedią, która spadła na ród Frey; oto o zdradę oskarżony został sam Nestor Bliźniaków. Pojmany przez króla i uwięziony już nigdy miał nie ujrzeć dziennego światła.
Devon wiedział o tym na długo przed utratą przez swego dziadka głowy.
I prawdopodobnie wtedy poprzysiągł, iż upokorzenie pomści z nawiązką.


Ekwipunek


- Bliźniak, miecz półtoraręczny z głownią wykutą na kształt jednej z wież Bliźniaków, której to zawdzięcza swą nazwę,
- mały topór wojenny, charakterystyczny dla mieszkańców Żelaznych Wysp... i równie skuteczny w rękach Freya, co Żelaznego Człowieka,
- mizerykordia, pieszczotliwie nazywana Bliźniaczką (co pozwala przypuszczać, iż Frey ma przy sobie również jej siostrę),
- podróżny płaszcz z kapturem w kolorze szarym,
- wamsy, na których piersi nieodmiennie widnieją wieże rodu Frey,
- rękawice z sobolej skóry,
- lekka kolczuga,
- pełna zbroja płytowa, przyłbica, nabijane ćwiekami rękawice, szaro-niebieska jaka z herbem rodu Frey,
- mieszek wypełniony walutą Siedmiu Królestw w ilościach skromnych,
- karej maści koń, który - z uwagi na całkowitą ignorancję Devona w dziedzinie inwentarzu - nie posiada imienia,
- bukłak z napitkiem.

acidbrain

Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Devon Walder Frey Empty
PisanieTemat: Re: Devon Walder Frey   Devon Walder Frey EmptyCzw Paź 30, 2014 6:17 pm

Postać ciekawa, a karta niebanalnie napisana (opisane pośladki, yay!). Czytało się bardzo przyjemnie i z rosnącą ciekawością, dlatego też bez zbędnego nawijania - akceptuję!
Powrót do góry Go down
 

Devon Walder Frey

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Walder Frey
» Marlene i Devon Frey
» Frey
» Adrienne Frey
» Bisio Frey

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Spis ludności :: Kobiety i Mężczyźni-