a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Brama Południowa



 

 Brama Południowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Elstan Tyrell

Elstan Tyrell
Reach
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
387
Join date :
12/05/2014

Brama Południowa Empty
PisanieTemat: Brama Południowa   Brama Południowa EmptySro Cze 04, 2014 7:09 pm

Brama Południowa Ampudia%20Castle%20gate

    Zgodnie ze swą nazwą, brama znajduje się w południowej części Wysogrodu, umożliwiając dotarcie do siedziby rodu Tyrell kupcom głównie podążającym ze Starego Miasta. Dzięki swym rozmiarom, zdolnym przepuścić dwa jadące obok siebie wozy, stanowi niezwykle istotną część handlową, pełniąc jednocześnie funkcje strategiczne - do Bramy Południowej prowadzi łukowaty, biały most biegnący nad kanałem, w którym zwykle cumują łódki służące do rekreacyjnego spływu rzeką Mander. Po pokonaniu tego odcinka podróżnik trafia do ogrodów zewnętrznych, odgradzających właściwą część siedziby rodu Tyrell od części handlowej. By dotrzeć do samego serca zamku, należy pokonać kolejną bramę, za którą znajduje się marmurowy dziedziniec zewnętrzny, dodatkowo chroniony przez dwie białe wieże strażnicze znajdujące się po obu stronach drugiego portalu. Obie bramy wzmocnione są również przez kratownice, opuszczane dopiero po zmroku.
Powrót do góry Go down
Elstan Tyrell

Elstan Tyrell
Reach
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
387
Join date :
12/05/2014

Brama Południowa Empty
PisanieTemat: Re: Brama Południowa   Brama Południowa EmptySro Cze 04, 2014 8:17 pm

||  Początek

Elstan z ledwo widocznym uśmiechem na ustach, przywodzącym na myśl raczej mimowolny skurcz, coś, czego pragnął się czym prędzej pozbyć, oparł się o sięgający zaledwie pasa murek, spoglądając zmrużonymi oczami w blask słońca. Wysogród gwarantował widoki, których próżno byłoby szukać w innych częściach Siedmiu Królestw, mało istotne, jak zasobnych w kruszce czy perfekcyjnie zarządzanych. Widok, który jął chłonąć Tyrell z trzeciej kondygnacji muru otaczającego zamek, nie mógł mieć bowiem sobie równych. Aż ciężko uwierzyć, że czynił to samo, jak mu się teraz zdawało - dawno temu, z balkonu kamienicy wynajmowanej w Braavos. Trudno byłoby znaleźć dwa bardziej odmienne krajobrazy. Tu - wschód słońca nad równym, soczyście zielonym  kobiercem pół uprawnych i sadów, gorącym oraz oślepiająco jasnym, pełnym dalekiego gwaru pracujących ludzi. Tam - zimny i zamglony port, miękki, pusty, nieruchomy niczym śmierć.
- Elstanie. - głos, dobiegający od strony krużganków, wyrwał Tyrella z zamyślenia, zmuszając go do rozchylenia powiek. Tuż obok na tarasie stanął Malacus i spojrzał z uśmiechem ku słońcu, po czym spokojnie przesunął spojrzeniem po rozciągających się w dole białych niczym mleko murach, ciągnącym się aż do połyskliwej toni rzeki Mander, już rojnej od wycieczkowych łódek. - Piękne, prawda?
Kąciki ust Tyrella opadły nieznacznie, gdy wsunął kciuki za jedwabny, złoty pas oplatający zielony wams na którym widniała wyszywana cienką nicią róża.
- I piekielnie drogie. - odparł po chwili milczenia Elstan, zwracając wzrok z rozciągającego się wokół Wysogrodu krajobrazu na swego towarzysza. Jeśli życie było więzieniem, to Tyrell dostał najgorszą celę. Siedziba jego rodu nieustannie zachwycała nie tylko wielkością, rozmachem, urodą, swą niepowtarzalnością, ogrodami, zapachem, spokojem, w końcu dobrobytem - ale również pochłaniała każdego, kto przyczyniał się do podobnego stanu  rzeczy. Pochłaniała, przeżuwała, trawiła pośród strumieni złotego arborskiego… i wypluwała po długich latach służby jedynie cień dawnego człowieka, mierną kopię nie mniej miernego oryginału.
- Zmierzający ku nam goście są już prawie na miejscu. - Malacus zerknął z ukosa na Tyrella, doszukując się w spokojnej, jakby wykonanej z kamienia twarzy jakiejkolwiek oznaki zainteresowania podobną informacją.
- A zatem należy im wyjść naprzeciw. - odparł bez cienia zaskoczenia w głosie Elstan, nadal jednak nie ruszając się nawet o krok ze swego miejsca.
- Pojdę z Tobą. - kompan Tyrella uśmiechnął się szeroko na samą myśl o przywitaniu delegacji, jednak radość zniknęła z jego twarzy równie prędko, jak się pojawiła.
- Nie pójdziesz. - Elstan zerknął gniewnie na swego towarzysza. - Twoje postępy w ciągu kilku ostatnich tygodni to prawdziwy wstyd, nawet dla Ciebie. Cytadela raz za razem wysyła kruki o miernych wynikach w nauce, nie próbujesz zdobyć kolejnego ogniwa do łańcucha maestra. - Tyrell zmarszczył lekko brwi, wbijając jasne spojrzenie w widnokrąg. - Proponuję, byś teraz, kiedy nie masz nic do roboty, wykorzystał okazję i trochę się pouczył. Druga szansa może nie trafić się tak szybko.
Malacus nie do końca znał się na dobrych obyczajach, ale potrafił odczytać znaczenie twardych i obojętnych spojrzeń swego protektora, nawet jeśli były zawoalowane przez pozorną uprzejmość.
- Masz zamiar wystawić im swą… sztukę? - chłopak uniósł brwi w pytającym grymasie, postukując nerwowo opuszkami palców o jasny murek balkonu. Po ustach Elstana przemknął cień uśmiechu, kiedy w końcu postanowił odwzajemnić spojrzenie swego towarzysza.
- Owszem. - Tyrell pogładził palcami złotą broszę w kształcie róży, tkwiącą nieruchomo na jego piersi. - Choć raczej chodzi o pojedynczą scenę niż całą sztukę. - słońce zaigrało wesoło w jasnych lokach lordowskiego bratanka, gdy ten pokręcił lekko głową, odganiając natrętną muszkę owocówkę. - O scenę, w której Elstan, skarbnik Wysogrodu,  doprowadza politykę swego rodu do należytego porządku. - błękitne oczy zalśniły , gdy Tyrell  odwrócił się w stronę krużganek. Malacus zaśmiał się cicho w ślad za starszym mężczyzną, kręcąc głową z mimowolnym uznaniem.
- Rzecz polityczna. Złośliwa satyra, być może? Komiczna czy dramatyczna w tonie?
Usta lordowskiego bratanka ponownie rozchyliły się w uśmiechu, tym razem ze szczerego rozbawienia.
-To się jeszcze okaże.

Brama Południowa Tyrell-Sigil-colourBrama Południowa Tyrell-Sigil-colourBrama Południowa Tyrell-Sigil-colour

Nie minęło wiele czasu, gdy jął przemierzać kolejne z ogrodowych kondygnacji rodowej siedziby, pokonując w ciszy kolejne schody, zakręty i labirynty prowadzące do Południowej Bramy. Dziedziniec, na który mieli dotrzeć jego goście, był rozległy - tuż za drugim portalem, pośród różanych krzewów, rozciągała się równina płaskiego kamienia w otoczeniu urwisk białych budynków - urwisk wydrążonych, pokrytych filarami i rzeźbami, lśniących wysokimi oknami. Wysogród, skąpany w świetle popołudniowego słońca, robił to, co zwykle - zachwycał. Tyrell nie miał jednak okazji, by móc w pełni podziwiać rodową siedzibę. Długie kroki, nie krępowane ani przez zielono-złoty płaszcz powiewający swobodnie przy każdym ruchu, zbliżały go do Południowej Bramy gdzie, jak się zdawało, zdołała dotrzeć już pierwsza delegacja.
Powrót do góry Go down
Orys Baratheon

Orys Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
431
Join date :
27/09/2013

Brama Południowa Empty
PisanieTemat: Re: Brama Południowa   Brama Południowa EmptyCzw Cze 05, 2014 9:26 pm

/ Z Burzy zrodzon!

Stukot końskich kopyt odbijał się głuchym echem w niezmąconej choćby słowem ciszy, która panowała między jeźdźcami. Rumak przemierzał kolejne jardy kłusem, uderzając podkowami głośno o jasny bruk; tuż obok pogrążonych w milczeniu gości z Końca Burzy przelatywał bez końca wielki biały mur, wieża za wieżą, półkole za półkolem, demonstrując pełnię potęgi Wysogrodu. Sam Orys jednak ledwie to dostrzegał - wpatrując się w migoczącą, lekko pomarszczoną wodę fosy, myślami zabłądził w zupełnie inne miejsce. Przedwieczorny spokój siedziby Tyrellów przy południowej bramie, przez którą wjechał Baratheon ze swymi ludźmi, wydawał się po długiej podróży niemal błogosławieństwem.  Choć dziedzic Burzy niechętnie przyznawał to nawet przed samym sobą - wprost nie mógł się doczekać chwili, kiedy wkroczy pośród najwyższe z różanych ogrodów i, mając widok na wiele mil zieleni rozciągających się wokół Wysogrodu, będzie mógł obserwować strumień ludzi odwiedzających i opuszczających siedzibę Tyrellów. Cóż, tak przynajmniej się łudził, nim dotarł na południowy dziedziniec. Baratheon wraz z niewielkim oddziałem żołnierzy w zbrojach znajdował się przy bramach wewnętrznych, gdzie dziedziniec tkwił między dwiema masywnymi, białymi wieżami wartowni. Kiedy Orys dotarł do końca długiego placu, zobaczył, że ktoś im towarzyszy - mały człowieczek sprawiający wrażenie udręczonego trwał spokojnie przy łukowato sklepionej bramie, z rękoma splecionymi na piersi. Dziedzic Burzy pamiętał go jak przez mgłę ze swej ostatniej wizyty w Wysogrodzie… nie było to jednak wspomnienie przyjazne.
- Ser Baratheon, cóż za szczęśliwy traf!
Orys drgnął. Stojący przy bramie mężczyzna uśmiechnął się drapieżnie, kiwając lekko głową w stronę zsiadających z siodeł rycerzy Burzy. Baratheon otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale jednej z jego ludzi go uprzedził.
- Proszę nie zwracać na mnie uwagi, kapitanie. Zapewne czeka na swego… hm, mistrza. - ciemne brwi Orysa powędrowały delikatnie do góry, kiedy  niechętnie oderwał wzrok od Wysogrodczyka.
- Swego mistrza? - Baratheon wolał nie myśleć, jakiemu głupcowi służy ten idiota, lecz nim zdołał wygłosić swą opinię, głos ponownie zabrał stojący przy bramie mężczyzna.
- W rzeczy samej. Powinien niedługo tu być. - niski człowieczek spojrzał zmrużonymi oczami na słońce. - Jest nieco opieszały, prawdę powiedziawszy.
Z ust Orysa wyrwało się ciche westchnięcie, zawieszone pomiędzy irytacją a znużeniem, gdy oddał uzdę jednemu z wylegających na dziedziniec koniuszych.
- Czyżby? - Baratheon wygładził dłonią pokryty kurzem materiał płaszcza, mimowolnie zaciskając usta w wąską linię.
- Tak. - mężczyzna znów się uśmiechnął przyjaźnie. - Ale przyjdzie tu, ser, możesz być pewien. - podobna poufałość była już nie do zniesienia. Orys ledwie znał tego człowieka, nawet nie był pewien, czy jego imię to Jezal albo Jazel, ale to co o nim wiedział, nie podobało mu się w żadnym stopniu - już otwierał usta, by go zrugać, gdy nagle  jeden z rycerzy Burzy odkaszlnął cicho i zaczął się otrzepywać z kurzu.
- Oto i oni! - zawołał niski mężczyzna, spoglądając przez ramię na szeroką dróżkę bieli biegnącą od zamkowej części. Baratheon podążył za spojrzeniem człowieczka. Po moście kroczył zdecydowanym krokiem młody, na pewno zaś młodszy od Orysa mąż. Jasną, okoloną złotymi falami głowę trzymał wysoko w górze, lecz znacznie większe wrażenie robiła szata, w którą był odziany  - połyskiwała zielenią i złotem, łopocząc w delikatnych podmuchach wiatru wywołanych energicznym krokiem. Tuż za nim szedł młodzieniec o chorowitym wyglądzie, lekko pochylony, jakby z szacunku wobec starszego mężczyzny.
- Co za... - Orys urwał. Zdawało mu się, że zna skądś młodziana. Lord pomniejszego rodu z Reach? Ambasador z Essos? Z pewnością odznaczał się niejakim majestatem, który wskazywał na pochodzenie szlacheckie - Baratheon szukał gorączkowo w pamięci jakichkolwiek wskazówek, gdy tamci się zbliżali, ale nie zdołał sobie przypomnieć, kim jest ów człowiek. Tymczasem nieznajomy zatrzymał się przed gośćmi z Końca Burzy, po czym obrzucił spojrzeniem niebieskich oczu mężczyznę stojącego przy bramie i strażników. Jazel, wystąpił do przodu, kłaniając się nisko.
- Ser Elstanie. - wymamrotał cicho z głębokim szacunkiem. Dopiero teraz Baratheon przypomniał sobie, skąd zna tego człowieka. Był uderzająco podobny do Lorda Wysogrodu sprzed kilkunastu laty, gdy Orys przebywał w siedzibie Tyrellów jako giermek. Wydawał się może nieco szczuplejszy, ale wyraz oblicza - łagodnego, mądrego u na swój sposób władczego - był ten sam. Baratheon zmarszczył czoło.  
Tyrellowie. Ród uśmiechniętych, przystojnych ludzi, którzy mają w sobie coś romantycznego. Silni, a mimo to odznaczają się wdziękiem. Pozornie spokojni… i piekielnie przebiegli.
Dziedzic Burzy ściągnął z dłoni skórzaną rękawicę, wsuwając ją za cienki pas spodni, ruszając w kierunku - tego był już pewien - Tyrella.
Ludzie, których oczy zawsze spoglądają gdzieś w dal, poza horyzont. Ku światłej przyszłości.
Powrót do góry Go down
Elstan Tyrell

Elstan Tyrell
Reach
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
387
Join date :
12/05/2014

Brama Południowa Empty
PisanieTemat: Re: Brama Południowa   Brama Południowa EmptyNie Cze 08, 2014 4:02 pm

No proszę, Jazel.
Ciche ni to westchnięcie, ni pomruk wydobywające się z głębi piersi Elstana przerwało chwilową ciszę, jaka zapadła po jego pojawieniu się w zasięgu wzroku gości z Końca Burzy.
Jazel, mój mały robal. Zawsze krok przede mną albo krok za mną. Ciągle, nieodmiennie blisko.
Tyrell przekroczył wewnętrzną bramę, wychodząc na zalany słońcem, marmurowy dziedziniec. Powietrze jak zwykle wypełniał słodki zapach róż, choć dziś zmącony został dodatkową wonią, niekoniecznie równie przyjemną, choć wszystkim doskonale znaną - w nozdrzach o pierwszeństwo walczył odór końskiej sierści, potu, nagrzanej skóra siodła i słabego wina popijanego po drodze przez jeźdźców. Po ustach Elstana przemknął lekki grymas, natychmiast sprawnie zastąpiony uśmiechem, zupełnie jakby Tyrell zmierzał na kameralne spotkanie dobrych znajomych… chociaż w takim towarzystwie trudno mówić o serdeczności. Wszak nikt nie obiecywał, że sprawowanie funkcji skarbnika Wysogrodu będzie pracą miłą i przyjemną. Elstan już dawno przywykł do pogardy i nienawiści otoczenia, niezłomnie pełniąc swą powinność. Egzystował w bezdennej otchłani ignorancji, mozolnie brnąc pod prąd narzuconych zasad. Odziany w jasne, bogate szaty, nieuchwytny dla większości rodziny zdawał się kompletnie oderwany od rzeczywistości… lub wręcz rzeczywistością się brzydzący. Był inny, wręcz raził odmiennością. Opanowany, uczciwy i… na swój sposób sprawiedliwy wydawał się nieskalany wszechobecnym złem, choć była też i druga strona. Wyprany z wszelkich uczuć, nieprzystępny i gotowy do przeciwstawienia się nadchodzącemu losowi. Nigdy nie poddawał się w swym dążeniu do zmiany świata… i dzisiaj po raz kolejny miał zamiar to udowodnić.
- Ser Orys Baratheon. - wyraz twarzy Tyrella przybrał nieco mniej obojętny wyraz twarzy, rozpromieniając się nawet przez lekki uśmiech. Dłoń Elstana przecięła spokojnie powietrze, gdy jasnowłosy zbliżył się do dziedzica Końca Burzy, wyciągając rękę w geście powitania. - Rzadko mamy okazję gościć przedstawiciela równie znamienitego rodu, co Baratheonowie, tym większym zaszczytem dla Wysogrodu jest Twoje przybycie, panie. - Tyrell skinął lekko głową w stronę trwających w cieniu koniuszych i tym prostym gestem nakazując im zajęcie się zmęczonymi rumakami gości.
Ponoć jego oczy już w wieku młodzieńczym pozostawały zawsze nieruchome, jakby zmęczone patrzeniem na wciąż te same, uporczywie powtarzane błędy.
Elstan ostrożnie przesunął wzrok na Orysa Baratheona, prawie natychmiast napotykając czujne, niebieskie spojrzenie dziedzica Końca Burzy.
Wuj mówił, że jako giermek był niewzruszony. Był ponad wszystkim.
- Wybacz, panie, drobny nietakt z mojej strony, powinienem był przedstawić się od razu. Lordowski bratanek, skarbnik Wysogrodu… lub po prostu Elstan Tyrell.
A zatem cecha nadrzędna to spokój? Nie znam Cię, ser, ale na swój sposób podziwiam...
- Lord Randyll nie mógł niestety powitać Cię osobiście, panie. - Elstan westchnął cicho, z tak rozdzierającym smutkiem, że wręcz musiał być odebrany jako prawdziwy... ale czy był takim rzeczywiście? Sekrety. Plotki. Kłamstwa. Narzędzia jego szlachetnego rzemiosła. Polityka rzeczywiście nie jest powołaniem ludzi prawych. Dlaczego więc Tyrell się nią zajmuje? Dlaczego? - Pewne… znane Ci zresztą doskonale problemy z jedną z jego córek spędzają sen z powiek nawet strażnikom, cóż dopiero o miłującym ojcu mówiąc. - Elstan splótł dłonie za plecami, przesuwając wzrokiem po niecałym tuzinie rycerzy, którzy towarzyszyli Baratheonowi i dopiero po chwili spojrzał na samego Orysa, kiwając lekko głową z niejaką determinacją w tym drobnym geście.
- Mam niewątpliwy zaszczyt reprezentować stanowisko rodu Tyrell w nadchodzących rozmowach… i żywię szczerą nadzieję, że prędko uda nam się odnaleźć konsensus. - po ustach skarbnika Wysogrodu przemknął cień uśmiechu, gdy zachęcającym gestem wskazał na otwarte wrota wewnętrznej bramy. - Twoi ludzie będą mogli odpocząć w zamku, ser, ja z kolei zapraszam Cię do wysogrodzkich ogrodów. Rozrywka, interesy i odpoczynek w jednym… chyba oboje cenimy sobie funkcjonalność. - cichy śmiech Elstana poniósł się echem po spokojnym, cichym dotychczas placu, gdy Tyrell ruszył spokojnie w stronę bramy, którą przed kilkoma chwilami przybył na dziedziniec. Niespieszny, stateczny krok, pozwalający Baratheonowi dołączyć do skarbnika Wysogrodu, miał przybrać na sile dopiero w murach zamku. Czas rzadko bywał przyjacielem… i dzisiejszy dzień nie stanowił wyjątku.

/ Orys, Elstan z.t.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Brama Południowa Empty
PisanieTemat: Re: Brama Południowa   Brama Południowa Empty

Powrót do góry Go down
 

Brama Południowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Brama Południowa
» Brama
» Brama Główna
» Brama Zachodnia
» Brama Królowej

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Reach :: Wysogród-