a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Leander Lannister



 

 Leander Lannister

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Leander Lannister   Leander Lannister EmptyCzw Wrz 12, 2013 2:41 am

Leander Lannister


Wiek: 27

Miejsce Urodzenia: Lannisport (oficjalnie Casterly Rock)

Stanowisko: Drugi bratanek Lorda, dziewiąty w kolejce do tytułu, dziedzic Lannisportu. Zbrojne ramię rodu, rycerz turniejowy i obrońca honoru (pojedynkowicz na zawołanie)

Ród: Lannisterowie


Wygląd:

Wzrostu średniego wśród przeciętnych, to jest nieco mniej niż sześć stóp; masy słusznej, zdrowej, przyzwoitej dla rycerza. Włosy w kolorze piasków Essos, oczy ciemnozielone i niekoniecznie uczciwe, jadowite jak mantikora. Słowem – Lannister.
Ten konkretny lubi czerwień, wszelakie odcienie miedzi, złota i stali. Leander zwykle prezentuje się w lżejszej wersji rycerskiej zbroi, choć w razie potrzeby gotów jest i paradować galowo. Prawdziwym dziełem sztuki jest jego pancerz turniejowy, z długą, robiącą wrażenie kitą przy przyłbicy i ornamentami w kształcie lwów. W bardzo rzadkich chwilach, gdy nie oddaje się obowiązkom, chodzi w lnianych koszulach i w zdobnym w złote nity wamsie, zgodnie z modą Zachodu. Po podróży do Essos od czasu do czasu zdarza mu się stosować tamtejsze ozdoby. Być może przesadnie jak na wojownika, wyraźnie dba o swój wygląd, ochoczo poddaje się zabiegom pielęgnacyjnym służek. Nawet do boju nie stawi się inaczej aniżeli schludnie, w polowych warunkach (czyli takich bez golibrody pod ręką) każdego poranka skrobie twarz brzytwą.
Treściwie: to uroczy drań z przyjaznym uśmiechem i budzącym zaufanie, ciepłym głosem, co dla wszystkich ostrożnych zwykle jest sygnałem, by mieć się na baczności, bowiem ludzie wielkiej urody miewają nieprzewidywalne charaktery. Usta Leandra mogłyby być ustami błazna, a gama jego grymasów sięga od dworskich, wypracowanych i zdobywających kobiety, aż po krzywą parodię wesołości zwaną także kretynizmem.
Doskonale realizuje powszechnie znany stereotyp Lannistera samą swoją aparycją - lorda eleganckiego, szyderczego, zblazowanego i piekielnie pysznego, a przy tym dobrze wyglądającego tak w siodle jak i przy stole. Nie da się go lubić, jeśli nie jest się Lannisterem. Nie da się go nienawidzić, jeśli jest się kobietą. Co jednak z tego najważniejsze, jest tak absurdalnie charyzmatyczny, że po prostu nie można być względem jego osoby obojętnym.
Na ramieniu zwykł doczepiać długą pelerynę podszytą futrem cieniokota, sięgającą aż łydek i kryjącą cały bok, wystaje spod niej jedynie głowica miecza. Sam miecz nosi na pasie u prawego boku, co świadczy o tym, że jest szermierczym mańkutem. Krok ma nieco krzywy, trudno jednak orzec, czy to od wielu godzin spędzonych w siodle, czy za sprawą ilości pochłanianego co dzień wina.


historia:

Słowa te przeznaczam pod twą pieczę, wielki maestrze. Pisz, pisz wszystko, pisz ładnie i składnie, by potomnym nieobce były dokonania sławnego (bądź niesławnego, niech sądzi historia) Leandra Lannistera. Gdy zdarzy się mnie bluznąć, wpleć zwinnym piórem słowo godne literatury. Bowiem życie to nie księgi, a i ja nie mam, niestety, talentu ni cierpliwości oratora. Cholera by mnie wzięła, gdybym na co dzień tak miał giąć język. Z pokrętnych słów biorą się pokrętne myśli, ja zaś nauczyłem się cenić sobie klarowne sytuacje: pić, gdy wesoło; płakać, gdy smutek; zabijać, gdy spotkam wroga. Miejmy to więc za sobą.
Ja, ser Leander, drugi tego imienia z Lannisterów z Casterly Rock, przyszedłem na świat roku 235 po Lądowaniu Aegona w Westeros. W me narodziny bogowie starzy lub nowi, nie wiem, nie znam się na teologii, znamionowali w przeznaczeniu wielkie czyny poprzez znaki, kolejno: ognistą łzę nieba, ryk lwa oraz rozbicie zabytkowego kandelabra w rodzimym siedlisku, w czym zgadzają się wszystkie faktograficzne manuskrypty. Nawiasem, jeśli się nie zgadzają, to niech zaczną, dla dobra cherlawych faktografów.
Zrazu wszyscy więc  wiedzieć już musieli, że oto zrodził się dzieciaczek jak jeden na pokolenie, sukinsyn pierwszej miary, czemu wkrótce ochoczo sprawiłem dowody, a jeśli kaprysy losu pozwolą, nieraz jeszcze sprawię.
Usłyszcie mój ryk, zakwiliłem dumnie spomiędzy nóg rodzicielki, mniej jak lew, więcej jak nieowłosiony, zakrwawiony kociak. Krew na mej różowej skórze nie była jednak krwią żywota matki, ale mego nieszczęsnego brata, z którym dzieliłem łono, a który słabszym się ode mnie okazał w walce o byt. Tak oto przyszedłem na świat z długiem życia, który kiedyś zobowiązane mi będzie spłacić. Wiemy wszak, Lannisterowie zawsze płacą swoje długi. Od kiedy pamiętam, zadaję sobie to pytanie… jak zapłacić za życie, które postradał bliźniak? Czy bogowie się o mnie sami upomną?
Byłem ponoć nieznośnym bachorem. Gnębiłem służki, znęcałem się nad wierzchowcami, szyłem z kuszy do portretów przodków, a z procy mierzyłem w tłuste dupy chorążów. Sytuowany wygodnie i zarazem niezbyt wymagająco – ojciec mój był bratem lorda rodu, ja jego drugim legalnym synem, czyli bratankiem pierwszego, jeśli darujecie pokrętną elokwencję – mając do dyspozycji wszystkie dobra wynikające z nazwiska, a niewiele obowiązków, szybko się stoczyłem na moralne dno, w towarzystwo kurew, kurwich synów, kurwich ojców, kurwich braci i całej inszej możliwej kurwiej familii oraz pochodnych, w tym szewców, słowem dopełnienia. Me przekleństwo - zawsze wszędzie byłem drugi. Druga gałąź rodu, drugi syn, drugi w biegach, nawet imię nosiłem jako drugi. Nikt, absolutnie nikt nie przejmował się tedy, na czym spędzam wolny czas. To nie na mnie spoczywał obowiązek stanowienia wzoru dla Lannisterów bocznych linii i pracowania na naszą reputację. A jednak, jak czas pokazał, to właśnie mnie w końcu pojmał obowiązek, to ja byłem tym, który nad własne dobro i własne pragnienia musiał przedłożyć obowiązek.
Straciłem wiarę w bogów, cnoty i honor nim jeszcze na dobre zdążyłem poznać, cóż te słowa znaczą. Jako gołowąs sypiałem po stajniach, biegałem po polach z hołotą, chlałem cienkusze, a ponoć, czego szczęśliwie nie pamiętam, dopuściłem się nawet ohydy z owcą.  Gdy ma nieodżałowana starsza siostra powiesiła się na czardrzewie, w przypływie gniewu kazałem je ściąć. Drwal, który mnie posłuchał, przypłacił to obiema rękami. Od tamtej pory nie żyję z bogami w dobrej komitywie, choć nigdy nie wydawali się z tego tytułu specjalnie obrażeni.
Wydorośleć przyszło gwałtownie. Oto pewnego słonecznego dnia starszy nad monetą spojrzał smutno w niebo i wezwał do siebie najlepszego liczarza w Casterly Rock. Dalej obaj poprosili do się lorda Lannistera, a ten wezwał mego ojca. Tym sposobem w końcu ojciec wezwał mnie. I rzecze:
– Synu, nie wiem jak to możliwe, ale wychodzi na to, że przepieprzyliśmy cały majątek. Najdalej za piętnaście lat Lannisterowie staną w obliczu bankructwa.
Nie dziw, oniemiałem, zielone oczęta w słup. Fakt, zostawiłem w zamtuzie niemałe sumy, więc i siłą rzeczy przepieprzenia rodowego majątku czułem się po trochu winien, ale żeby naprawdę? Lannisterowie bez złota? Toż to oksymoron. Śmiać się, kląć, czy zachlać na śmierć?
– Rozwiązań widzę dwoje  –  ciągnął ojciec.  – Dobierzemy ci nadobną idiotkę z posagiem albo zajmiesz się czymś pożytecznym, co w twym przypadku oznacza chyba li tylko machanie mieczem. Miejmy nadzieję, że dasz się zarżnąć bez wstydu, gdy wrogowie rzucą się nam do gardeł. Więc wybieraj: wojaczka czy głupia, choć bogata żona?
Noż kurwa, pomyślałem przelotnie. Za młodym na ożenek. Nie chodziło o to, że miałem za sobą piętnaście dni imienia, młodsi mężami zostawali. Chodziło o to, że JA byłem za młody na taki samogwałt.
Z dwojga złego wolałem dać się zarżnąć niż ożenić. Tak oto zostałem rycerzem.

***
Ha, jak to łatwo powiedzieć. Cóż, nie tak od razu dorobiłem się ser. Wpierw koniecznym było nauczyć się szermierki. Z początku, coś koło pięć razy po sta dni, nauka mi szła opornie. Nie bez wstydu przyznaję, że byłem prawdopodobnie najgorszą wołową dupą trzymającą miecz, jaką mogło wydać siedem królestw. Ojciec ściągnął pierwszorzędnych fechtmistrzów, by z pokraki uczynili choćby znośnego wojownika. Ci rozkładali bezsilnie ręce. Nadawałem się na szermierza jak Dothrak na marynarza. Brzeszczot leżał mi w dłoni jakoś krzywo, jelcem omal nie wydłubałem sobie oka, a jak raz zdarzyło mi się kogoś trafić, to nie klingą, a tarczą przez łeb.
Wśród tych wszystkich zaklinaczy miecza, wirtuozów wirujących ostrzy, najemników z Bravos i inszych samozwańczych niedoścignionych był jeden mężczyzna, który odznaczał się nadzwyczajną skromnością, czy może raczej: brakiem jakiegokolwiek zainteresowania opinią. Stary, posiwiały, zaniedbany, na lekcje przychodził cuchnąc przetrawionym winem, w pocerowanych gaciach, z zardzewiałą klingą. Wśród wypacykowanych fechtmistrzów wzbudzał ogólną wesołość lub litość. Nie mogłem pojąć, dlaczego ojciec trzyma kogoś takiego na dworze. Był bękartem, zwał się Starym Hillsem, po prostu, żadnego innego miana nie używał.
I był najlepszym wojownikiem, jakiego mi przyszło oglądać.
Pamiętam dobrze dzień, w którym Stary Hills został moim mistrzem. Zwykle leżał w kącie sali, zarzygany, chrapiąc głośno przez nos. W przeciwieństwie do innych opłacanych preceptorów nie zwykł traktować obowiązków sumiennie. Ale też nigdy mi niczym nie zawinił, więc nie widziałem powodu, by wyciągać konsekwencje. Hills skrył się we śnie jak zwykle, a ja upuściłem miecz podczas stawiania niezgrabnej parady. Brzęk stali uderzającej o kamienną posadzkę wyrwał pijaka z błogiego odpoczynku. Zaklął, oparł plecami o ścianę, bez zaciekawienia przyglądał się moim wypocinom z wynajętymi szermierzami.
–  Coraz lepiej, młody lordzie – uśmiechnął się jeden z fechtmistrzów. Miał północny akcent.
– Robisz postępy – dodał drugi, podnosząc mój brzeszczot. – Ojciec będzie zadowolony.
– Gówno prawda – mruknął Hills ze swojego zacienionego kąta.
– Co powiedziałeś, bękarcie? – wśród wszystkich pochlebstw słowa prawdy wydawały się czymś tak nienaturalnym, że nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy mnie obrażono.
– Powiedziałem: gówno prawda, jaśnie panie lordzie. – Hills potarł czoło, kac okrutnie go męczył.
– Mówisz do lorda!
– Tak. Do lorda, który jest gównianym szermierzem i ma gównianych nauczycieli – Hills uśmiechnął się szyderczo.
Wstał, a był wysoki, szeroki w barach, choć szczupły. Wtedy zrozumiałem, że pozory, które mu towarzyszą, są groźne. I że on sam jest groźny. Jego dłonie, trzęsące się dłonie zniszczonego przez alkohol człowieka, były dłońmi zabójcy. Szermierze zebrali się półkolem.
- Odszczekasz te słowa, bękarcie, albo każę cię ciągnąć końmi za bramę – oznajmił spokojnie mistrz z północy.
– Spokój! – warknął strażnik.  
Położyłem kapitanowi straży dłoń na napierśniku, by go zatrzymać. Chciałem zobaczyć dalszy przebieg kłótni. Hills mnie intrygował. Chciałem ujrzeć, jak najęty fechtmistrz daje mu nauczkę. Chociaż, może gdzieś w głębi duszy od początku wiedziałem, co się wydarzy naprawdę. Moi dotychczasowi nauczyciele byli w rzeczy samej dobrymi wojownikami, godnymi swych tytułów. Ale ten chudy, zapijaczony dziad instynktownie budził większy szacunek od nich wszystkich razem wziętych.
Stary Hills dźwignął się z kąta. Wlokąc miecz po ziemi, przeszedł z metalowym zgrzytem na środek sali. Wskazał palcem szermierza północy, stanęli w pozach, rycerz zasalutował. Stary Hills za nic sobie miał rycerskie konwenanse. Uderzył zardzewiałym ostrzem, tylko raz, precyzyjnie, w bok głowni. Fechtmistrz był rozbrojony.
Stanął drugi. Stary Hills znów machnął mieczem, na odlew, niedbale. Nim trzeci z mistrzów zerwał się do pojedynku, Hills skierował na mnie zmęczone, przepite i przekrwione oczy.

– Twój ojciec zapłacił mi, bym zrobił z ciebie szermierza, Leandrze wołowa dupo w mieczu Lannisterze. Lekcja pierwsza, najważniejsza w całej sztuce: im szybciej rozpierdolisz przeciwników, tym szybciej będziesz mógł iść się napić.
Tego dnia Stary Hills pokonał wszystkich mistrzów w Casterly Rock, jednego po drugim. Stary, skacowany, ledwo trzymający się na nogach dziadyga z tępym, zardzewiałym mieczem. Bezzębny lwi bękart pokazał grzywę.
Tego dnia mój los się odmienił. A następnego postawiłem krok ku przyszłości.

***
– Chwyć miecz w lewicę – rozkazał Stary Hills. – Ci idioci nie mogli cię nauczyć szermierki, bo jesteś mańkutem. Od razu to widać.
I to wszystko, cała tajemnica. Wielka ironia Leandra Lannistera. Nie byłem beztalenciem. Bogowie, spędziłem dziesiątki godzin na ćwiczeniu złej ręki! Prawicą pisałem, sięgałem po dzban i macałem dziewki. Lewica była przeznaczona do zabijania.
Stary Hills nie walczył jak rycerze. Nie miał honoru, nie przejmował się czystością ciosów. Ciął paskudnie, tam, gdzie nie zwykł atakować uczciwy szermierz. I był dzięki temu cholernie skuteczny.
– Walka – powtarzał – to nie pierdolenie damy z wysokiego rodu. Nie musisz być elegancki ani delikatny, przejmować się drugą stroną. Walka to posuwanie kurwy. Mocno, bez kompromisu. Rób to tak, jak lubisz. Elegancję, styl i szyk zachowaj na turnieje i pojedynki o honor. Gdy patrzą na ciebie setki par oczu, popisuj się, jeśli musisz, daj im widowisko, poniżaj przeciwnika, flirtuj z nim ostrzem. Gdy walczysz o życie, zabij jednym ciosem. Wypruj ze skurwysyna flaki, wyjmij nóż i wbij mu w gardło, utnij mu jaja, odgryź palce. Jesteś rycerzem tak długo, jak długo żyjesz. Jeśli cie zabiją, jesteś kupą gówna, a kupa gówna nie ma honoru.
Szkoliłem się nie tylko w mieczu, poznałem też sztukę godzenia kopią, walki z siodła, bez siodła, w zbroi, bez zbroi, nago, toporkiem, buzdyganem, cepem, młotem, kuszą… nawet łańcuchem. Wiem, jak wyłuskać nadziakiem ciało rycerza spomiędzy płyt pancerza niby mięczaka z muszli. Miałem w ręku bronie, których nazw nawet nie zapamiętałem, których przyzwoity rycerz nie tyka oraz takie, które powszechnie za broń nie uchodzą. Oto przestałem być w czymś drugi, przeciwnie, najlepsi z najlepszych byli dla mnie drugimi.

Stary Hills, niech mu ziemia lekką będzie, zmarł roku 249 od Aegona, zapiwszy się na śmierć tanim winem.
Gdy już poznano się na mych zdolnościach, wielu chciało mnie na giermka. Wtenczas zacząłem także oficjalnie bronić honoru rodu, stając do pojedynków w imieniu mniej bojowo uzdolnionych Lannisterów. Zrobiła się z tego swoista zabawa. Kuzyni na wyścigi obrażali przedstawicieli innych rodów – czego się lękać?, myśleli. Gdy dojdzie do pojedynku, wykpię się Leandrem.
Giermkowałem krótko u paru znakomitości, a w okolicach dwudziestego dnia imienia, już po pasowaniu, wysadzałem z siodeł turniejowych pyszałków. Szybko też zwęszyłem w tym interes. Dobry pancerz wart był niemało, wielkie rody chętnie odkupywały dobytek pokonanego. Turniej, jeśli się wie, jak go rozegrać, to żyła złota. By dać wyobrażenie: za upodlenie sławnego rycerza stać mnie było, by nie wytrzeźwieć przez całe tygodnie i nie wychodzić z łoża najbardziej ekskluzywnych kurtyzan siedmiu królestw. Zdarzyło mi się także, rzecz oczywista, parę porażek. Jednego razu na rauszu nie trafiłem kopią w tarczę przeciwnika, tylko w jego konia. Innego, niezbyt przytomny, chwyciłem do pojedynku miecz za klingę miast rękojeść.
Bo trzeba wiedzieć, że Stary Hills nauczył mnie w życiu trzech rzeczy. Po pierwsze - walczyć. Po drugie, przekazał mi całą wiedzę o metalurgii, którą uważał za niezbędną, a która była po prostu jego hobby.
I po trzecie: pić.

***
W dobrym czasie pokonać byłem w stanie dwudziestu, nawet trzydziestu na turniej, co dawało okrągłą setkę zwycięstw między jednym a drugim dniem imienia. Nieźle, przyznacie. Lecz to, co dla większości rycerzy byłoby fortuną, a dla zwykłego Lannistera przyjemnym zabezpieczeniem finansowym, dla mego lorda okazało się niewarte splunięcia. Potrzeba by było tysiąca Leandrów, aby nas podnieść, a ja byłem, biedny, sam.
Zbierałem tak fundusze na pierwsze potrzeby, by odłożyć widmo bankructwa rodu, turniej po turnieju, turniej po turnieju, była to ledwie kropla w morzu golizny Casterly Rock. Da się z kropel uzbierać dzban, gdy się ma dość cierpliwości, lecz całe morze? Ciągle potrzebowaliśmy złota, potrzebowaliśmy go panicznie. Złoto to kobiety, złoto to armia, złoto to prestiż. Złoto to władza. Podczas gdy nasza główna linia z Casterly Rock wyczerpywała zasoby, Lannisterowie z Lannisportu starali się skorzystać, oszczędzać i wreszcie zwiększyć wpływy. W czasie, gdy nie stawałem w szrankach, doglądałem posiadłości. Byłem częstym gościem u rodowego kowala, zlecałem projekty kucia broni według wskazówek nieboszczka Hillsa, tak też powstał mój własny miecz. Obróbka stali to najcenniejsze dziedzictwo Andalów, nauczyłem się je szanować, czego inne rody Westeros nie potrafią. Zdolność obróbki rudy odróżnia nas od dzikich. Zawsze szanowałem stal i sądzę, że tkwi w niej potencjał, którego Lannisterowie z Casterly Rock nigdy nie wykorzystali, zapatrzeni w świecidełka. Złoto może przyjmować różne barwy.
Przed dwudziestym czwartym dniem imienia posłyszałem dosyć niepokojące wieści. Planowano wcielić mnie do królewskiej gwardii. Jedni uważają, że to największy zaszczyt, jaki może spotkać rycerza. Ale prawda jest o wiele bardziej ponura: gwardia to narzędzie polityki. W dupie miałem taki zaszczyt, który pozbawi mnie praw do dziedziczenia. Tym bardziej, gdy po nieszczęśliwym wypadku starszego brata (spadł z konia, za co bogom starym i nowym, okoliczność wyjątkowa, podziękowałem szczerą modlitwą), przyszło mi otrzymać w spuściźnie Lannisport.
Musiałem zniknąć z oczu królewskiego namiestnika, musiałem zaprzestać popisów na rycerskich turniejach. Ale jak? Dokąd? Do Essos, oczywiście. Tam, gdzie nie sięgają spojrzenia wielkich rodów Westeros. Musiałem też zdobyć więcej pieniędzy. Logicznym się wydawało, że dwie konieczności można połączyć.


***

Z własnej inicjatywy zająłem się tępieniem górskich klanów oraz plemion dzikusów na rodowych ziemiach. Lord był mi wdzięczny za uczynienie szlaków bezpieczniejszymi, ja zaś miałem konkretny plan. Goniliśmy dzikich jak bydło, zamykaliśmy ich w klatkach. Kobiety, dzieci, zdrowych oszczędzaliśmy, chorych oraz opornych mężczyzn uśmiercaliśmy na miejscu. Synowie zdradzali wodzów plemion w zamian za naszą stal, za władzę nad stertą kamieni i kępką lasu oddawali nam swych wrogów.
Nim ktokolwiek się zorientował (sam ledwo w to uwierzyłem) w dziesięć okrętów pożeglowałem do Essos, by pozyskać tam sojuszników w nadchodzącym konflikcie. U mego boku znalazło się zaledwie kilku najmitów, nie było to zadanie, przy którym staraliśmy się o rozgłos. Flota dziesięciu okrętów nie była obładowana darami dla władców wschodu, nie płynąłem z armią, piękną żoną dla lokalnych lordów. Na pokładach statków znalazły się klatki, zaś w klatkach dzicy. Była to żywa inwestycja. W Essos kwitł handel niewolnikami. Część towaru pomarło po drodze, lecz gdy dotarliśmy do wolnych miast, do Volantis, reszta stanęła na targu niewolników. Patrzyłem bez emocji, jak kobietom sprawdza się czystość, jak agresywnym mężczyznom obcina się męskość, jak zakuwają dzieci w kajdany. Essos to dziwny kontynent, inny świat. Handlarze przypraw znaczą tam więcej niż wysoko urodzeni. Nie czuję dumy, ale też nie czuję wstydu. Ranny lew gotów jest na wiele okropieństw. Sprzedałem plemiennych z gór, sprzedałem także statki i wszystko, co się sprzedać dało.
Spędziłem w tych gorących krainach trzy dni imienia. Szukałem pomocy w żelaznym banku Braavos, w którym obiecano pomoc Lannisterom, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli. Widziałem rzeczy, o których opowieści zajęłyby długie wieczory, a w które i tak zapewne nie dano by mi wiary. A gdy odwiedziłem wszystkie dziewięć wolnych miast, gdy zrobiłem wszystko, co zrobić mogłem... co musiałem, ruszyłem w podróż powrotną.
Tak oto staję na Westeros. Wyruszyłem w dziesięć okrętów, wróciłem jednym, lecz z pięcioma setkami najemników. Wyruszyłem bez jednej monety, wróciłem ze złotem równowartym sześćdziesiąt tysięcy smoków. Przywiozłem z Essos przyprawy, o których nigdy nie słyszano w Królewskiej Przystani oraz cebulki kwiatów, które nigdy nie rosły w Westeros, a przy pięknie których nawet kwiaty Tyrellów wydają się uwiędłymi chwastami. Przywiozłem tkaniny, wino. Przywiozłem nadzieję dla Lannisterów. I mój miecz.
I kto wie, może za pomocą tych haniebnie zdobytych dóbr wykupimy tytuł lorda od twarzy naszego rodu. Biedny Lannister to nie Lannister. Może to już najwyższa pora, by Lannisterowie z Casterly Rock odeszli w cień na rzecz linii Lannisportu? Może pora, by to moja linia wzięła udział w niekończącej się grze o tron...?
Ja, ser Leander, drugi tego imienia z Lannisterów z Casterly Rock, przyszedłem na świat roku 235 po Lądowaniu Aegona w Westeros. A teraz... usłyszycie mój ryk!


ekwipunek:

- Rynsztunek
- Miecz (bastard) – wielokrotnie kuty z naprzemiennie kładzionych miękkiej i twardej stali. Rdzeń miękki, krawędzie twarde, zaś okładziny rękojeści wykonano z rogu. Głownia powstał u rodowego kowala w Lannisporcie, a jej wykuciu, obróbce, ostrzeniu i hartowaniu towarzyszyły ścisłe instrukcje Leandera. Duża zawartość węgla w stopie nadaje klindze ciemnostalowego odcienia. Choć jest przednią bronią, nigdy nie otrzymała nazwy. Leander uważa nadawanie mieczom imion za pretensjonalne i zostawia to co bardziej sentymentalnym bałwanom pokroju Starków. Bron zyskała dość sławy, by być powszechnie nazywaną po prostu mieczem Leandra.
- Miecz krótki – dziwer o fantazyjnym wzorcu głowni i wężowatym kształcie klingi. Głowica to odkręcana pieczęć lakowa.
- Łuk krótki, myśliwski
- Wyposażenie turniejowe: kopie, zapasowa zbroja o bogatej, estetycznej ornamentyce
- Peleryna podszyta futrem cieniokota
- Para Hrakkarów z Essos. Samiec i samica egzotycznych białych lwów. Samica służy rozpłodowo, samiec (wabiony jako Sphinx) to pupil Leandra.
- 60 tysięcy smoków (mają zasilić rodowy majątek)
- akty własności, dokumenty, inkaust, pióro, wszystko co niezbędne szlachcicowi do funkcjonowania
- Prywatny kruk Casterly Rock <-> Lannisport
- Koń bojowy (ogier) oraz na trakt (wałach)
- Majątek rodowy oraz zdobyczny. Vide: historia.






Ostatnio zmieniony przez Leander Lannister dnia Czw Wrz 12, 2013 2:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Rethel Royce

Rethel Royce
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
119
Join date :
19/07/2013

Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Re: Leander Lannister   Leander Lannister EmptyCzw Wrz 12, 2013 2:03 pm

Karta jak najbardziej w porządku.. (Bądź przeklęty za te wszystkie niewiasty, które teraz wyrwiesz). Zawsze lubiłem tekst pisany w pierwszej osobie, o ile jest napisany umiejętnie. Nie zawiodłem się, więc kolejny plus.

Wszystko spoko gdyby nie sumka, którą chcesz przemycić do rodu. Niestety na tutejsze standardy 250 tys smoków to spory majątek, gdzie często stanowi 50% ogólnej liczby smoków w skarbcach chorążych głównych rodów, dlatego też nie mogę zaakceptować tak wielkiej sumy. Nawet jakbyś okradł całe Essos to i tak nie mogę przystać na to, byś obsypał ród setkami tysięcy smoków.
60 tys. smoków. Na tyle mogę się zgodzić. I tak sporo bo większość jak nie wszyscy zaczynają z tym co mają w rodzie, więc i tak zaczynasz na plusie.
Będzie trzeba nieco zedytować historię.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Re: Leander Lannister   Leander Lannister EmptyCzw Wrz 12, 2013 2:16 pm

Edytuję KPka pod kątem sumy do 60 tys. Słowem wyjaśnienia dodam, że faktycznie chciałem wziąć jak największa sumę (początkowo myślałem o 1mln XD), by zobrazować fakt, że w przeciwieństwie do innych darmozjadów Lannisterów, Leander za wszelką cenę chcę zwiększyć majątek rodu. Widać przesadziłem. Zresztą tak będzie pewnie ciekawiej, zdobywanie złota przejdzie do kombinowania w samej grze.

PS: zwykle nie piszę w pierwszej osobie. Początkowo narracja miała iść z perspektywy opiekuna-maestra. Ale we wzorcu KP nie ma nigdzie miejsca na opisanie charakteru bohatera, stąd zdecydowałem się n 1os., by dać chociaż zarys osobowości postaci. Cieszę się, że czytanie było znośne, bo się o to bałem.

Dzięki za ocenę ;)
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Re: Leander Lannister   Leander Lannister EmptyCzw Wrz 12, 2013 2:45 pm

1 mln xD

sorry za wpieprzanie się xD

Odwieprzaj się stąd. Moje ;p

Powrót do góry Go down
Rethel Royce

Rethel Royce
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
119
Join date :
19/07/2013

Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Re: Leander Lannister   Leander Lannister EmptyCzw Wrz 12, 2013 3:04 pm

Dobra Akceptacja bo i tak macie to w nosie :/
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Leander Lannister Empty
PisanieTemat: Re: Leander Lannister   Leander Lannister Empty

Powrót do góry Go down
 

Leander Lannister

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Lann Lannister
» Logan Lannister
» Lancel Lannister
» Karen Lannister
» Rodion Lannister

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-