a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Stajnia



 

 Stajnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Stajnia   Stajnia EmptyPią Cze 21, 2013 10:34 pm

Stajnia 321759261_9YUecQrG_c
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySob Cze 22, 2013 12:36 am

//niby z komnaty Starków, ale załóżmy - Komnata Tyrellów

Ten poranek z całą pewnością nie należał do zwykłych. Rano pod dłońmi zamiast aksamitnej pościeli zastała twardą powierzchnię zimnego marmuru. Parapet. Nieprzyjemne uczucie.
Dodając do tego odrętwienie ciała, zmęczenie po nieprzespanej nocy i niespokojne myśli...? Tylko schować się pod kołdrą udając, że rzeczywistość nie istnieje. Niestety ona za każdym razem przygniata nas swoim ciężarem, nie pozwalając na chwilę oddechu w ukochanej kryjówce.  
Valerie Tyrell nie należała do osób, które narzekają. Zbyt często. Robiła to raczej z większą intensywnością niż częstotliwością. Jednak wiadomość o wojnie wiszącej w powietrzu, pobudzony strach, zaniepokojenie i poczucie winy nie dawały jej z pokoju. Dlatego po nocnej nostalgii z całą pewnością nie miała najmniejszej ochoty na okazywanie słabości. A już  pewnością nie w Królewskiej Przystanie pod spojrzeniem wścibskich oczu. 
Dlatego ubrała się stosunkowo wcześnie w parę spodni, zaczynając dzień od wykładu oraz pretensji septy, która szybko - prawie siłą - wybiła jej pomysł paradowania po Czerwonej Twierdzy w parze ''męskich i wulgarnych rurek'' z głowy. Maści los.
Niezbyt zadowolona, ale pocieszona myślą nowego dnia i towarzystwem - mimo wszystko - ukochanej staruszki udała się na śniadanie by powitać innych gości i rodzeństwo... w sukni, niestety.
Tłumacząc się bólem głowy unikała plotek na temat nieobecności jej osoby na turnieju. Dla chcącego nic trudnego, prawda? Zamiast oglądać piękne damy machające chusteczkami, słuchać komentarzy na temat sukien innych kobiet i oglądać - zwykle - zarozumiałych mężów, postanowiła spędzić dzień na powietrzu. Pogada dopisywała. Jak zwykle.
Chciała uciec od tego dziwnego ucisku w piersi na samą myśl o wczorajszym wieczorze w towarzystwie Starków. Spędzony z nimi czas był zarówno miły jak i... właśnie... jaki?
Dlaczego pierwszy raz miała poczucie winy po tak radosnym wieczorze? Potrząsnęła głową i odganiając nieprzyjemne myśli, przekroczyła próg stajni. Imponująca budowla. Następna przystań podczas jej wędrówki wzdłuż granic twierdzy. Zdążyła już odwiedzić dzieci w mieście, pomóc w sadach zebrać kilka jabłek i przespacerować się po plaży, delektując morską bryzą na twarzy.
Teraz chciała zapoznać się z pięknymi wierzchowcami zarówno rządzących władców jak i ich gości. Niestety ku swej rozpaczy musiała zostawić swą ukochaną klacz w Wysogrodzie. Koń miał już swe lata, więc Tyrell'ówna nie chciała nadwerężać ukochanego wierzchowca. Poza tym i tak była zmuszona do podróżowania karocą. Zero poczucia wolności, prawda?
Jej uwagę od razu przykuł czarny rumak na środku stajni. Trudno z resztą było go nie zauważyć, gdyż mocowali się z nim trzej rośli mężczyźni. Omal nie przewróciła oczami widząc sposób w jaki próbowali uspokoić zwierzę.
-O, nie... - jęknęła septa, widząc błysk w oczach blondynki. O TAK! Interwencja.
-Nie podchodź Pani. Ten koń oszalał! - krzyknął jeden ze stajennych, widząc zbliżająca się postać drobnej postury. Od kiedy to ona słucha czyiś rozkazów? Podeszła do konia i uspakajając go kojącym głosem - a nie wrzaskiem - położyła mu dłoń na pysku, ignorując niedowierzanie brunetów. Ah, ta płeć przeciwna.
-Jesteś piękny, ale  na pewno nie szalony. - uśmiechnęła się słodko, krótko śmiejąc, gdy trącił ją w ramię.
Za sobą słyszała głęboki oddech zdenerwowanej Gretel, której nowo przybyły mężczyzna podstawił ławkę by usiadła. ''To nie na moje skołatane nerwy, mój Panie'' Blondynka zajęta zachwytem nad zwierzęciem nie zwróciła na niego uwagi. Przynajmniej do momentu kiedy stanął obok niej. Podniosła wzrok.
Z całą pewnością nie był to kolejny stajenny.
Te oczy.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySob Cze 22, 2013 6:18 pm

/początek

Aryen był w mieście od kilku dni i póki co nic nie wskazywało na to, że stolicę opuści. Odnalazł w niej znajome twarze, a pewnie kolejne znajdzie w przeciągu najbliższego czasu. Minęło kilka lat, gdy czuł się w Westeros mieszkańcem, a nie gościem. jedyny kontakt zapewniały mu dostarczane lisy, ale to nie wystarczało. Przecież czas doręczenie nie był taki szybki i wiele się zmieniało.
Westeroskie miasta różniły się od Wolnych Miast, a nawet samo Pentos było wyjątkowe. Ukochał rodzinny dom, ale coś nieustannie ciągnęło go na zachód. Coś, a może ktoś. Nie odkrył jeszcze tego powodu, ale to się zmieni. Wierzył w to i modlił się do Siedmiu, by znalazł to, czego szuka.
Teraz jednak nogi zawiodły go do stajni. Pomieszczenie jak zwykle było ciche, chociaż nie był tam sam. Wokół było pełno stajennych, no i konie dawały o sobie znać. Przystanął obok pięknej, białej klaczy, która przypominała mu jego ulubienicę, zostawioną w Pentos Manisę. Zastanawiał się kto dosiada tak pięknego zwierzęcia, ale minęła chwila, a coś odwróciło jego uwagę.
Usłyszał podniesione głosy i nerwowe rżenie konia. Cicho przemieścił się w stronę, z której dochodziły odgłosy i zobaczył kilka osób. Były wśród nich dwie kobiety, z czego jedna - starsza - wyglądała jakby miała zemdleć. Oczywiście pospieszył jej z pomocą, a stajennych uciszył jednym gestem ręki. Młodsza, jasnowłosa dziewczyna uspokoiła niespokojnego ogiera, nie wydając się nawet wystraszona. 
Aryen nie poznał jej, dopóki nie zobaczył twarzy blondynki. Mówią, że ludzie się z czasem zmieniają, ale nie w tym przypadku. Po prostu nie była już dzieckiem. Argryis spędził w Wysogrodzie kilka lat, znał Tyrellów, a z jednym z nich, Leonardem połączyła go głęboka przyjaźń, która przetrwała przez kontakt listowny. Panienkę Valerie pamiętał najbardziej z jej wesołego usposobienia, żartów, a także złośliwości. Zdecydowanie lubiła się buntować, co przypominało mu o jego własnej siostrze. Teraz, gdy zobaczył ją po tak długiej przerwie, uśmiechnął się, chociaż szybko powrócił do powagi.
Przemówił do czarnego rumaka w starym języku ze wschodu, po czym pogładził go, patrząc mu w oczy.
Wierzchowiec należał właśnie do niego. Było w nim coś, co sprawiało, że nie każdy mógł go dotknąć, ale Aghar po prostu wyczuwał komu można zaufać, a kto nie jest szczery.
Argyris odwrócił twarz do dziewczyny w tym momencie, w którym ona podniosła wzrok i ich spojrzenia spotkały się. Mężczyzna ukłonił się z szacunkiem.
- Witaj, pani - odrzekł krótko, ale natychmiast dodał: - Rad jestem znowu cię ujrzeć - nie był pewien, czy go poznała, ale na wyjaśnienia przyjdzie jeszcze czas.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySob Cze 22, 2013 9:04 pm

Dziś Gretel postawiła na nogi pół służek Tyrellów by doprowadzić Valerie do jak najlepszego stanu. Efekt się opłacił, gdyż zmęczenie po nieudanej nocy zniknęło pod warstwą kilku sztuczek mądrej kobiety. Sama blondynka uległa temu tylko ze względu na miejsce przebywania. W innym przypadku nie miałaby ochoty na takie ''tanie'' chwyty. Była pod tym względem nadzwyczaj naturalna i... prawdziwa?
Nie mogła się nadziwić nad wyjątkowością konia, a była swego rodzaju koneserką piękna. Uwielbiała oddawać nowo poznany widok na kartkę papieru w postaci obrazu czy szkicu, a talent do odwzorowywania miała nieprzeciętny. Możliwe, że następnym obiektem jej sztuki będzie właśnie piękny rumak... albo jego Pan.
Czy los śmiał jej się w twarz podsyłając, ostatnimi czasy, dostojnych brunetów? Wystawiał ją na próbę? Oczywiście młoda Tyrellówna nie miała nic przeciwko o ile żaden z nich nie okaże się potencjalnym kandydatem na jej narzeczonego. Do czasu takich ''umilaczy'' jak najwięcej!
Bez najmniejszych oporów utkwiła spojrzenie swoich niebiesko-zielonych oczu w ciemnych tęczówkach towarzysza. Mało kto potrafił wytrzymać tą - swego rodzaju - próbę. Bądźmy szczerzy: ludzie pozostaną ludźmi. Większość spłoszyłaby się z powodu intensywności spojrzenia. Dziewczyna nie spuszczała wzroku nawet na chwilę. Zamiast tego w milczeniu machinalnie głaskała nos konia. Dla niektórych mogło to trwać kilka godzin, dla innych mozolne minuty, a dla jeszcze innych kilka dni przerywanych co jakiś czas westchnięciem septy bądź parsknięciem konia. Tak naprawdę minęła zaledwie minuta, ale biorąc pod uwagę przeciętny czas trwania takich sytuacji... olbrzymia różnica, prawda?
W tym czasie zdawali się ze sobą rozmawiać... a może ona próbowała zbadać każdy zakamarek jego osobowości? Kto ją tam wie!
W końcu uśmiechnęła się lekko i spuściła głowę, a na jej policzkach wykwitły delikatne rumieńce. Cała Valerie... Z powodu swojego małego zmieszania, nie zauważyła nagłej zmiany w zachowaniu starszej kobiety. Ta nagle wyprostowała się i rozpoznawszy młodzieńca, zaczęła nerwowo wiercić się na swoim miejscu. Utkwiła niespokojny wzrok w młodych ludziach.
Tymczasem panienka Tyrell uporządkowała sobie w głowie postać młodzieńca. Ciemnobrązowe, roziskrzone oczy... inne, a zarazem znajome. Prosta postawa, wysoki, szerokie ramiona, ciemne włosy i uśmiech, którym mógł speszyć niejedną damę. Niepowtarzalnym na to dowodem było właśnie uprzednie zachowanie blondynki. Oby był to ostatni raz. Dawno się tak nie speszyła...a może nawet był to pierwszy raz? Trudno było doprowadzić ją do takiego stanu. Rzec można by: prawie niemożliwe. A jednak.
Szybko wezbrała się w sobie, słysząc cichy śmiech mężczyzny. To właśnie ten dźwięk sprowadził ją na ziemie.
Uniosła głowę z zaskoczenia, znów patrząc na bruneta. Ten powstrzymany śmiech. Większość osób zrobiłaby krok do tył... Valerie postąpiła mimo to zupełnie inaczej. Postąpiła krok do przodu zbliżając się do Aryen'a. Wodziła oczyma po jego twarzy doszukując się znaków, których nie mógł zmienić czas. Ciepło oczu. Delikatne dołeczki w czasie uśmiechania się i... to nieodłączne zafascynowanie światem w oczach.
Na Siedmiu!
Uniosła dłoń do ust i dygnęła z gracją, śmiejąc się radośnie. Tyle lat.
-Aryen'ie! Jestem... nadzwyczaj rada.
Zaśmiała się po raz kolejny i ku rozpaczy Gretel - która wstała z wrażenia - serdecznie uściskała starego przyjaciela. On chyba był równie zaskoczony co reszta świadków tego zdarzenia. Jednak przecież w dzieciństwie znali się kilka lat i byli serdecznymi przyjaciółmi, a... Tyrell'ówna postąpiła spontanicznie. Czas na wyrzuty sumienia przyjdzie później. Ha! Albo w ogóle nie przyjdzie.


Ostatnio zmieniony przez Valerie Tyrell dnia Sro Paź 08, 2014 3:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySob Cze 22, 2013 11:55 pm

Nie mylił się co do jej śmiałości. Wytrzymała jego spojrzenie dość długo, co nie było takie łatwe. Tym bardziej, że on sam nie zamierzał odpuszczać. Pojedynek na spojrzenia, ach! Już im się to zdarzało, chociaż oczywiście podczas zabawy gdy się wygłupiali. Dobre to były czasy. Jednak oboje nie byli już dziećmi, a to, że Valerie dorosła docierało do niego coraz bardziej. Jej rumieniec też był pewnym znakiem.
A potem kolejne spojrzenie i kolejne. No cóż, nie wypadało mu może odwracać się czy zrobić coś podobnego, ale pozwolił jej na przyglądanie się. Zauważył, że szuka w nim czegoś znajomego. Nie winił jej za to, że nie poznała go od razu. Dlatego też nie przestawał się uśmiechać, chociaż na chwilę zajął się swoim koniem, znowu cicho do niego przemawiając.
W końcu jej gest oznajmił, że odgadła kim jest. I już nie powstrzymywał wesołości, teraz uśmiechając się od ucha do ucha.
Droga Valerie! - chociaż był zaskoczony jej spontanicznością, nie zawahał się odwzajemnić gestu. No cóż, septa musiała to jakoś przeżyć, chociaż wydawała się kojarzyć fakty i zapewne przymknie oko na tę sytuację.
Wyrosłaś na piękną różę Wysogrodu - powiedział szczerze. Nie mówił 'damę', gdyż dostałby za to po głowie. Poza tym nie wierzył, by się zmieniła tak bardzo, by porzucić psoty. - Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania. Mam jednak nadzieję zagościć tu jakiś czas - wyznał.
- A ten zadziorny zwierzak to Aghar. Mój przyjaciel i towarzysz - pogładził konia po raz kolejny, po czym odszedł na kilka kroków, tak by septa odetchnęła. No wiadomo jak to było z nimi przecież. - Mam zamiar poczekać w stolicy dopóki twoja rodzina nie podejmie decyzji o powrocie do Wysogrodu. Reach jest pierwszym punktem na mojej drodze. 
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Cze 23, 2013 5:30 pm

Gretel powinna przyzwyczaić się do nadzwyczajnych zachowań blondynki, która z pewnością wykraczała poza standard przyjętych norm. Wraz z upływającymi latami bywało lepiej, ale nadal jedyną osobą potrafiącą nad nią - chodź w jakimś stopniu - zapanować był jej najstarszy brat. Chociaż i jemu nie zawsze to wychodziło. 
Pojedynek na spojrzenia. Aryen był jedną z nielicznych osób potrafiących przeciwstawić się temu ''wyzwaniu''.  Nie było to łatwe i rzadkie. Upór przede wszystkim, a młoda Valerie miała go aż w nadmiarze. 
Młoda dziewczyna nie robiła sobie nic z wymiany spojrzeń stajennych, którym ten gest nadzwyczaj się spodobał. Bezwstydnie - ku rozpaczy septy, która poczerwieniała ze złości - lustrowali blondynkę. Do czasu. Dziewczyna w zaledwie kilka sekund posłała im chłodne spojrzenie, odsyłając do pracy. Odwrócona nie była do końca świadoma małej pomocy bruneta w tym zganieniu... może to i dobrze? 
Staruszka szybko skojarzyła fakty, więc uspokojona usiadła na ławce. Z Valerie nigdy nie mogła się nudzić. Chwili oddechu raczej nie miała. No, może w czasie snu.
Psoty leżały w jej osobowości. Była dość bystrą osóbką lubiącą przekraczać pewne granice. Po prostu wymawiała słowa o których wszyscy myśleli, ale nikt nie miał odwagi wypowiedzieć. Tu wkraczała Tyrellówna. Poza tym znała dobrze ludzką naturę, więc lubiła obserwować reakcje na pewne zachowania... O czym młody Argyris dobrze wiedział. Dlatego nie odpuścił.
Patrzcie: niby kilka minut niepozornego  spotkania, a już tyle zaszło! Jest to dowód, że przyjaźnie zawarte w dzieciństwie były tymi najtrwalszymi i najtrafniejszymi. Najczęściej.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc komplement. Tylko czy nadal pozostała ''Białą Róże Rodu''?
-Dziękuję. Wyrosłam... chciałabym nadal rosnąć, ale biorąc pod uwagę średnią wzrostu w moim rodzie? Nie mam na co liczyć.- zaśmiała się, gdy urażony wierzchowiec lekko odtrącił swego pana domagając się dalszych pieszczot od Valerie.
-Jest piękny, ale faktycznie zadziorny.- pokręciła lekko głową, znalazłszy wymówkę by oddalić się od konia... a - na przekór - przybliżyć się do pana. Ujęła dłonią jedną z krat stajennych drzwi, nie spuszczając wzroku z towarzysza. Jej oczy błyszczały się z radości na widok przyjaciela. Całego i zdrowego. Oczywiście dostawała szczątkowe informacje od Leonarda, ale wiadomo: nie mogło jej to zastąpić widoku bruneta w całej okazałości... no, może w PRAWIE całej okazałości. 
Przez chwile nie wiedziała jak składnie ująć swoje myśli na temat urody bruneta. Bo co jej wypadało powiedzieć? Musiała myśleć szybko, bo jeszcze zacznie się jąkać... a to nigdy jej się nie zdarzyło. Valerie Tyrell i jąkanie? HA! A to dobre.
-Stęskniłam się.-krótko i prawdziwie, zamiast zbędnego zmyślania. Bo czyż to nie były najodpowiedniejsze słowa? Do dziś pamiętała jak płakała, gdy wyjechał. Swoją drogą czy zatrzymał prezent jaki mu dała na pożegnanie? Ah, te sentymenty.
-Naprawdę?- uśmiechnęła się ciepło - Jak mnie to cieszy! Co się sprowadza do Westeros, jeśli mogę spytać? Biznes czy potrzeba zobaczenia dawnych stron? Nie musisz odpowiadać.
Zapytała znów stając obok Aryen'a. Septa zesztywniała.
Za dużo pytań? Jakiej drodze?
-Zamiast tego powiedz mi... wszystko- uśmiechnęła się - nieświadomie - zadziornie. Mała prowokacja, bo cóż jej odpowie?
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Cze 23, 2013 11:39 pm

Aryen uchodził za spokojnego i opanowanego człowieka, który zawsze był gdzieś z tyłu, ale równocześnie zawsze w gotowości do powiedzenia tego, co myśli czy do działania. Był odważny, lubił wyzwania, a te pochodzące od kobiet zawsze były najciekawsze. Może dlatego, że zwykł drażnić się z siostrą? Podczas pobytu w Westeros prawie zapomniał jak bardzo zadziorna to osoba, chociaż trzeba przyznać, że Valerie doskonale ją zastępowała. Z tym, że była młodsza i jednak nieco dalej.
Tak czy inaczej, brunet przywykł do rezolutnej blondyneczki, która zawsze była najbardziej wyróżniającą się z panien w Wysogrodzie. I trzeba powiedzieć, że traktował ją jak rodzinę. Może dlatego się zaprzyjaźnili? Mimo tego, że miał w Reach rodzinę, traktowano go bardzo dobrze i honorowo, to czuł się samotnie. Każdy przejaw uprzejmości był mile widziany i za to odwdzięczał się innym.
Teraz wszystko się zmieniło. Nagle ważne były pozycje i zasady. Nie, żeby przyjaźń nie grała tu wielkiej roli, ale coś jednak trzeba było zrobić.
- Mogę to samo powiedzieć o sobie - odparł, słysząc o tęsknocie. - Tu wszystkiego się nauczyłem, a i poznałem bliskie sercu osoby. Na morzu trudno nawiązać trwałe znajomości, podróże zajmowały mi większość czasu, a w samym Pentos nie mam tylu przyjaciół, co tutaj. Najważniejszy okres życia oddałem tej krainie - dlatego powrót był ważny - na inne wytłumaczenie jeszcze przyjdzie pora.
- Ale nie przyzwyczajaj się. Nie wiem ile czasu tu spędzę - zależało od jego sukcesu na polu znalezienia sobie żony. Pewnie nie będzie łatwo. Jakoś nie chodziło mu o formalność, a o poznanie i przekonanie do siebie. Nie chciał być tym, który więzi niewiasty i wywozi za morze. O jego ojcu można było wiele powiedzieć, ale traktował Aishe jak księżniczkę, a ona pokochała go za dobroć. Aryen wierzył, że wszystko można pogodzić, ale mimo to nie był pewien, czy jest gotowy na ożenek.
- Wszystko może zająć zbyt wiele czasu - nachylił się ku dziewczynie, by powiedzieć coś, czego starsza kobieta nie mogła usłyszeć. - Twoja septa dostałaby szału, a już wygląda jakby miała złapać za miotłę i mnie przepędzić, nie zważając na to, kim jestem - zaśmiał się cicho. 
- A powrót jest moją decyzją. Chociaż ojciec postawił mi pewien warunek - odepchnął, a uśmiech zmienił się z wesołego, w smutny. Magister Vanir Argyris był specyficznym człowiekiem, a lekceważenie go mogło sprowadzić przykre konsekwencje.
- Po siedmiu latach nauki sztuki handlu i pływaniu po wodach wchodniego Westeros, po Wolne Miasta i Zatokę Niewolniczą, stwierdziłem, że tutaj ciągnie mnie najbardziej. Zebrałem załogę i jesteśmy. Nie wiem kiedy wrócę na swój statek, ale kiedyś to nastąpi. Mam jednak wiele do zrobienia na lądzie. Ale dowiesz się wszystkiego - zapewnił.
- Nawet gdybym nie chciał, wymusiłabyś to szantażem - powiedział nieco złośliwie, ale oczywiście dla żartu.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyPon Cze 24, 2013 7:33 pm

mały gigant ;>

Valerie nienawidziła samotności. Z resztą: kto ją lubił? Tutaj właśnie był haczyk. Blondynka niekiedy ją lubiła, ale tylko jeśli miała możliwość wyboru między nią, a towarzystwem. Bo kto ją lubił, gdy była z góry narzucana? Odpowiedź jest prosta. Nikt. 
Dlatego angażowała całe serce by odganiać tą nieprzyjemną zmorę od ludzi, którzy chodź przez chwilę mogli zaznać jej gorzki smak. Tym samy od dziecka traktowała Aryena jak członka rodziny. Z resztą: nie trudno jej to przychodziło, gdyż młody wtenczas chłopiec był -według niej - łatwy do polubienia.
Dla Tyrellówny nie wszystko uległo zmianie z biegiem lat. Oczywiście oddawała swego rodzaju szacunek tradycji i pozycji... jednak miała także swoje zasady, które często wykraczały poza przyjęte konwenanse. Znowu: wiedziała co myślą inni ludzie i konsekwentnie to wykorzystywała. Albo raczej: po raz kolejny temperament brał nad nią górę. W tłumie bywało u niej różnie. Albo była widoczna na pierwszy rzut oka, nie mając ochoty na zbędne grzeczności albo siedziała cicho niczym myszka, zatrzymując swoje myśli dla siebie, bądź bliskich.
Nie naciskała go na temat przyczyny wizyty. Na razie. Kątem oka zerknęła na zgorączkowaną septę. Nie przy kolejnej parze uszu i oczu.
Zmarszczyła brwi ze zmartwienia. Dlaczego nie wiesz ile czasu tu spędzisz?
-Dla...-umilkła jednak kiwnąwszy głową, jakby odpowiedział na jej wątpliwości. Jedyną oznaką nagłej zmiany zdania było spuszczenie oczu. Nieznaczny tik mijania się z prawdą.
Szybko poprawiła swoje zachowanie idąc chwilę wzdłuż ściany. Chciała odwrócić jego uwagę od uprzedniego zachowania. Udało się? W milczeniu oparła plecy o ścianę tym samym oddając się kilka kroków od septy, która podejrzliwie zmrużyła oczy.
-Mimo to: żywię szczerą nadzieję, że zostaniesz jak najdłużej. Poza tym nie odmówisz mi krótkiego odprowadzenia Cię po wizycie w Reach.- uśmiechnęła się ciepło. Mogłaby go dłużej widzieć i znowu wyrwać się na trochę z Wysogrodu. Ile pozytywów...
-Jaki jest Twój następny ''przystanek'' po Wysogrodzie?
Uśmiechnęła się szerzej gdy nachylił się do niej, a starsza kobieta poczerwieniała próbując wyciągnąć się z ławki by podsłuchać szepty. Marne jej starania.
Zawtórowała mu cichym śmiechem. Mi się wydawało, czy Gretel zaczęło drgać oko?
-Obawiam się, że nie Twoja w tym fatyga. Po latach doświadczenia nie wie czego może się po mnie spodziewać. Nie obawiaj się. Obronię Cię przed jej miotłą w razie potrzeby.
Uniosła brwi, kiwając głową ze zrozumieniem. Łagodnie prychnęła z dezaprobaty.
-Ojcowie chyba w naturze mają dyktowanie nam warunków. Niekiedy można je nagiąć lub złamać...nie zawsze jednak się udaje. Czy to jeden z tych przypadków?
Zapytała z ciekawości i lekko przekrzywiwszy głowę, spojrzała mu głęboko w oczy. Tak bardzo chciała odegnać jego smutki.
-Zawsze ja mogę za Ciebie złamać warunek- uśmiechnęła się szerzej. -Moja reputacja o łamaniu pewnych zasad i tak już pewnie mnie wyprzedza.
Rozpłynęła się, słyszą wzmianki o podróżach. Tyle jeszcze ją ominęło, a upływające lata coraz bardziej ograniczały. Westchnęła delikatnie, rozmarzona.
-Tyle mogłeś zobaczyć. Ja niestety, aż takiego porównania nie mam.
Owszem jak na damę widziała nadzwyczaj dużo, ale mimo to... jeszcze jej było mało.
-Więc skąd mam wiedzieć gdzie jest moje miejsce...? Kiedy inni decydują  za nas... - właśnie. Nienawidziła tego. Nie mogła panować nad swoim losem. Był on jedynie w rękach rodziców. Dlatego tak bardzo się buntowała. Próbowała mieć namiastkę kontroli. Odebrać ją dla siebie. Chociażby siłą.
Nie spuszczała z niego wzroku. Widział to? Odczytał to? Czy ktokolwiek potrafił zobaczyć podstawy jej działań? Czy ktokolwiek myślał tak samo jak ona? Czy ktokolwiek... ją rozumiał? Znał? Bo to wbrew pozorom nie było takie łatwe. Zmusić ją do otwarcia się... tak prawdziwie i głęboko Nie było to proste.
Czemu patrząc na niego wiedziała też te niebieskie oczy? Odbicie swoich czy inne złudzenie?
-Jaaa?-zrobiła niewinna minę, udając urażenie. Jakby na potwierdzenie jego słów na jej twarzy znów wykwitł zadziorny uśmieszek. -Nie śmiałabym... szantażem. Istnieją nieco bardziej konwencjonalne metody.- zdusiła rosnący śmiech w klatce piersiowej.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySro Cze 26, 2013 9:05 pm

- A czy mógłbym ci odmówić? Jakbyś nie wiedziała, że mam do ciebie słabość i wiecznie wykorzystujesz to do swoich celów. Ale nie trudno się dziwić. Zawsze byłaś mi jak siostra, a że niesamowicie ją przypominasz – z charakteru, nie wyglądu – nie ułatwia mi sprawy – rozłożył bezradnie ręce.
- Na pewno wiele się zmieniło. Chociaż nie słyszałem, by w twoim domu przybyło czy ubyło mieszkańców. To znaczy… wiesz – miał na myśli związki małżeńskie, a nie zgony czy wyprowadzki. Oczywiście tych nie sposób uniknąć i wiedział, że wielu doskonale znanych twarzy nie zobaczy. Takie życie.
Septa mruknęła coś o świeżym powietrzu, więc młodzieniec odprowadził ją do najbliższego wyjścia, gdzie stała kolejna ławeczka. Kobieta usiadła, ale trzeba było przyznać, że i z tamtego miejsca nie miała wcale złego widoku. Ba, rzucając spory cień i wyglądając całkiem groźnie przypominała mu sępa. Nie pytajcie dlaczego. Po prostu.
Dopiero kiedy wrócił do Val (co zajęło mu naprawdę szybko, w końcu to było tylko kilkanaście kroków) znowu podjął rozmowę. Rękę oparł na rękojeści miecza, a druga oczywiście pomagała oddawać emocje w konwersacji.
- Następny przystanek? Nie wiem, może Północ? – chociaż to raczej będzie wycieczka krajoznawcza, zamiast poszukiwań żony. Nie wierzył, by zachowała się tam jeszcze jakaś wolna panna z wysokiego rodu. Poza tym liczył na to, że uda mu się znaleźć narzeczoną tam, gdzie chciał. Szukanie jej w Reach było jego pomysłem, a ojciec dodał z jakiej rodziny by ją widział. Wydawało by się, że mieszkańcowi Pentos nie na wiele by się przydała wiedza dotycząca wszystkich ważnych rodów w Westeros, a jednak z racji tego, że sam miał małżonkę z tych krain, zainteresował się genealogią. Tylko która panna będzie rada opuścić dom i wypłynąć do Essos? Szczęście, że to blisko.
- Jako dziecko miałem jasno wytyczony cel. Chciałem poznać krainy, o których opowiadała mi matka. Później musiałem to odpracować. Bracia zajmują się tym na pełen etat, a ja? Nie wiem czy ktoś urodzony w Essos może być rycerzem. Pewnie nie, ale nie zabronią mi nosić miecza i ubierać się jak tutaj – uśmiechnął się. – Poproszę twego ojca, by pozwolił tobie i może twoim siostrom jeśli sobie tego życzysz, by pozwolił wam wyjść do portu. Moglibyśmy zrobić jednodniową wycieczkę po okolicy. Mój statek: Mahidevran (od imienia babki) będzie tam stać, dopóki nie wyślę załogi do innego miasta. Przynajmniej tyle mogę zrobić – miał nadzieję, że pomysł nie wyda się nikomu bezczelny i nie na miejscu. Po prostu to taka mała przyjemność dla przyjaciół.
- Na tyle twój ojciec chyba mógłby się zgodzić – o negocjacjach Valerie jeszcze nie wie, więc… - Może nie będzie już innej okazji? – westchnął. Przy niej nie musiał się zachowywać jak dumny mężczyzna, który dba tylko i wyłącznie o maniery i stara się zaimponować damie. Aryen był po prostu szczery i był sobą. Nie chciał też, by Val czuła się źle w jego towarzystwie. Pamiętała ich znajomość właśnie w taki sposób, a nie w przesadzony i napełniony wziętymi z ksiąg epitetami. Oczywiście była jedną z tych kilku dam, które mógł na palcach policzyć, przy których nie musiał się zachowywać jak na dumnego pana przystało. Chciał to zachować. Ale czy zawsze tak będzie? Zastanawiał się jak dziewczyna przyjmie kilka ważnych faktów i czy to aby nie zniszczy tej swobody ich ciepłej i sympatycznej relacji.
- Dostaniesz ode mnie kilka drobiazgów. Wszystkie pochodzą z egzotycznych zakątków Essos. Lubię dawać prezenty przyjaciołom – ile on miał podarków, ale cóż, ojciec nie żałował wkładu w swatanie, a co miało robić lepsze wrażenie, jak właśnie bogactwa? Był jednym z grupki osób, która rządziła miastem Pentos. Stać było go na luksusy i wspaniałe dary. Wszystko dzięki staraniom jego przodków. A młody Argyris brzydził się takimi sposobami. Ale co mógł począć? Jego mina mówiła sama za siebie.
Zbliżył się do Valerie i spojrzał jej w oczy.
- Wiem, że nie możesz robić tego, czego chcesz, ale nie wszystko, co jest decyzją innych jest złe. Walcz o swoje, staraj się zawsze wtrącać słowo od siebie, ale nie kłóć się. Złość tylko wszystko psuje. Pewne rzeczy po prostu trzeba przyjąć i starać się znaleźć w nich coś dobrego. Choćby moja matka. Ojciec wyrzucił ją z domu ze złości i popychano ją, aż łaskawie wywieziono ją do Pentos. Mogła być służką mojej babki, albo sprzątać nam dom, a została żoną wpływowego człowieka. Wszyscy ją tam lubią, jest szczęśliwa i chociaż tęskno jej za siostrami i znajomymi miejscami, jest zadowolona. Nie jej decyzja, a jednak nie okazała się największym złem. Czasem się opłaca – oczywiście to była historia jak z pieśni i romansów, a taki finał zdarzał się tak rzadko jak śnieg latem, a jednak miał nadzieję, że blondynka weźmie to do serca i potraktuje jako radę, a nie marną formę pocieszenia.
Jemu przyniosło to większą wiedzę, a także doświadczenie, przygody i widoki, których nigdy nie zapomni. Co z tego, skoro nie widział w tym rozwiązania? Znajdzie je, a najlepiej byłoby, gdyby los mu dopomógł, a także pewna niewiasta, która mogła zrobić więcej niż jej się wydawało. Ale co miało się nie udać? Miał to, co było niezbędne i zostało to zaakceptowane. Czemu się wahał? Nie, nie ojciec jednej z kandydatek na żonę. On – Aryen. Bo nie chciał tego przeprowadzić w ten właśnie sposób? Może to było to – wyniknie z tego dobro, o jakim mówił. Ale jednego nie chciał. Stracić widoku tych wesołych światełek w oczach przyjaciółki. Chciał dotknąć jej policzka i powiedzieć, by nie straciła do niego zaufania, cokolwiek się stanie. Ale nie zrobił ani jednego, ani drugiego.
- Nigdy nie trać nadziei – powiedział za to, nie wiedząc czy mówi do siebie, czy do niej.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyCzw Cze 27, 2013 1:10 pm

MG


Rozmowę przerwała się niespodziewana wizyta posłańca, który przybył do stajni w poszukiwaniu panny Tyrell.
Posłaniec , choć nieco otyły, poruszał się bardzo żwawo, jakby niewidzialne nici jego pana dodawały mu chyżości. Na jego gładkim licu pojawił się uprzejmy uśmiech, gdy skłonił się w głębokim ukłonie. Widać, że był zaznajomiony z etykietą.
- Pani - przywitał się miękkim głosem, robiąc dwa kroki do przodu. Dopiero teraz w oczy rzucił się fakt, że posłaniec nie przybywa od króla. Na jego szatach nie było żadnego znaku, który wskazywałby na ród, który go wysłał.
- Przybywam z rozkazu mego pana, Veryliana z Essos - przemówił z namaszczeniem akcentując ostatnie słowa. Widząc, że imię nie zrobiło na nikim wrażenie, odchrząknął i kontynuował. - Verylian, oby żył długo i dostatnie, jest jednym z najmożniejszych kupców w Wolnych Miastach Essos. Chciałby nawiązać przyjazne stosunki z możnym rodem Westeros - znów skłonił głowę - dlatego przesyła ów skromny podarunek.
Posłaniec wyciągnął do przodu ręce z podarunkiem, przykrytym szkarłatną chustą. Następnie odkrył podarunek, a ich oczom okazała się piękna rękawica chroniąca przed pazurami drapieznych ptaków.
- Plotki mówią, że masz Pani sokoła - uśmiechnął się posłaniec, wręczając jej dar, po czym opuścił stajnie.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyWto Lip 16, 2013 3:47 pm

Nie czuł się najpewniej w związku z podróżą; nie zdołał przyjrzeć się dokładnie tożsamości służki Rhaeny, dojść do tego, czy nie służy komukolwiek innemu, wiedział więc, że winien mieć się na baczności. To, że lady Targaryen jej ufała, dla niego nie znaczyło nic. Zwołał ludzi tak, jak postanowił wcześniej - sześciu, z nim razem siedmiu, szczęśliwa liczba na szczęśliwą podróż... a przynajmniej tak wolał sobie wmawiać. Wziął ludzi, o których wiedział, że można na nich polegać, którzy zdołali odznaczyć się już wiernością, odwagą i oddaniem. Ich niewielka liczba pozwoliła Ethanielowi na dokładną selekcję. Grakus i Dabiel byli braćmi; walczył z nimi przed trzema laty tłumiąc bunty na wschód od Przystani i do nich miał największe zaufanie. Oscar to starszy od Ethaniela weteran o sprawnym ostrzu, któremu jednak nieczysta krew nie zezwoliła wspiąć się wyżej w hierarchii. Bern i William byli utalentowani, choć bardzo młodzi - służyli dopiero od dwóch lat, ponoć mając w sobie zadatki na wielkich rycerzy. Thyliena, własnego kuzyna, o dziwo znał najmniej - mówiono o nim jednak, że nigdy dotychczas nie zawiódł.
Niedbale trzymając w ręku uzdę karego wierzchowca obserwował, jak przygotowywali się do drogi. Tak naprawdę nie wiedzieli, dokąd ruszają, nie znali nic oprócz kierunku "północ". Nie zdradził im, że chodzi konkretniej aż o Mur, właściwie samemu nawet nie poznawszy nazwy twierdzy, w której mieli się zatrzymać. Liczył, że sprawa rychło się wyjaśni - Rhaenie najwyraźniej zależało na pośpiechu, tedy on sam nie miał zamiaru marnować czasu. Im prędzej wyruszą, tym prędzej będą mieli to za sobą... Nakazał także oporządzić i osiodłać konie Rhaenie oraz jej służce i, oczekując ich nadejścia, patrzył na ręce stajennym. Milczał, w myślach kalkulując dni drogi oraz wzięte ze sobą zapasy pożywienia oraz wody, błądząc wzrokiem po zebranych jukach, w których upchnięte były również liczne futra gotowe na mroźny klimat północy; przygotowane dla wszystkich członków wyprawy. Nakazał Williamowi tego dopilnować- obawiał się jednak, że nagły pośpiech nie będzie im najmilszym sprzymierzeńcem. Nakazał także wziąć chorągiew Targaryenów, którą miał zamiar zwinąć, gdy tylko opuszczą pobliskie tereny. Niedawne doświadczenia wskazywały na to, iż lepiej było im podróżować w ukryciu.
Przybrał strój podróżny, skórzany, od dołu obłożony płótnem chroniącym przed obtarciami, nad wygląd przekładając praktyczność oraz wygodę. Miecz błyszczał złowrogo, upięty przy rycerskim pasie pozbawionym barw królewskich. W cholewach wysokich, jeździeckich butów schowane miał jeszcze sztylety. A na piersi, na osłodę, lichy bukłaczek wypełniony przednim winem.
Powrót do góry Go down
Rhaena Targaryen

Rhaena Targaryen
Nie żyje
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
342
Join date :
30/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySro Lip 17, 2013 6:09 pm

No i Rhaena też przybyła do stajni. Wszystkie juczne konie, bagaże i ludzie z jej obstawy byli gotowi. Brakowało już tylko jej samej i dwóch dziewczyn, które ze sobą zabierała. No, ale i ostatnie panie się zjawiły u boku swojej pani. wszystkie w sukniach do jazdy konnej, odpowiednich do ich pozycji i wygodnych. Ruszyli w dzień, teoretycznie do Lwów, musieli wyglądać odpowiednio. W nocy ich pochód zmieni się w znacznie bardziej trudny do zidentyfikowania, już Rhaena o to zadba. -Miło widzieć, wszystkich gotowych do drogi. Nie czekaliście na nas zbyt długo. - Powiedziała z uśmiechem widząc, że chłopcy sprawdzają raz ostatni pasy mocowań juków. Gdy wszyscy zaczęli krzątać się przy koniach, łapać za wodze i zasiadać w siodłach, Rhaena przemknęła do swojego rycerza. -Wszystko gotowe z mojej strony. Oby bogowie sprzyjali naszej podróży. - Powiedziała spokojnie, zapewniając, że z jej strony wszystko zostało załatwione oczywiście w granicach możliwości, po czym wróciła do swojego konia i wspięła się zgrabnie na siodło.

-Ruszajmy

//wszyscy zt//

dopisek:
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Lip 28, 2013 2:07 am

Arryn przysiągł siostrze w liście, który jej zostawił, że nie ucieknie z Królewskiej Przystani. Jednak nawet to nie odwiodło go od wizyty w stajni. Było tu o tej porze całkiem spokojnie i cicho. Stajenni chyba już wykonali swoją robotę, bo zwyczajnie było tu aktualnie całkiem pusto. Uwielbiał czasami takie spokojne miejsca z dala od zgiełku, wszystkich natrętnych kobiet i tych dostojników obecnych w Królewskiej Przystani. Byli tu tacy ważni, że aż go to wkurzało. Miał nadzieję, że jak wróci do Doliny Arrynów to solidnie się schleje i zapomni o tym wszystkim. Już teraz miał ochotę ruszyć do jakiejś karczmy i razem, ramię w ramię ze swoją strażą przyboczną wychlać kilka dzbanów wińska lub jakiegoś innego trunku, byle porządnie go po nim kopnęło. Jednak patrząc na to wszystkie trochę z daleka to trzeba było mieć na uwadze, że wypadałoby mieć trzeźwy umysł. W końcu przed zawarciem małżeństwa lepiej byłoby umieć stwierdzić czy faktycznie poślubia właściwą osobę. Poza tym nie wiadomo czy Septon udzieliłby ślubu facetowi, który nie jest przy pełni zmysłów.
Damon wkroczył do stajni ubrany w czarny, prosty strój. Wyglądał dosyć cywilnie, ale jednak miecz miał przeczpiony do pasa przy lewym boku. Generalnie rzadko się z nim rozstawał, nie wiedział kiedy będzie musiał liczyć na jego pomoc. W końcu jak to zwykł mawiać. Strzeżonego Siedmiu strzeże. To była zdecydowanie ważna i pomocna dewiza. Zresztą większość mężczyzn, którzy mieli jako takie pojęcie o wojaczce to chyba podzielali jego upodobania do noszenia miecza prawie wszędzie.
Gdy już się tu pojawił to przystanął przy pięknym, czarnym rumaku o błyszczących oczach o tej samej barwie i ciemnej, długiej grzywie. Jaki to był śliczny koń. I nawet było wiadomo do kogo należał. Mężczyzna poklepał swojego konia po łbie i lekko się uśmiechnął.
- Tak koniu, na Ciebie zawsze można liczyć. - Odwrócił się plecami i oparł o barierkę oddzielającą go od boksów. Teraz miał sporo czasu na dumanie. Mógł spokojnie zastanawiać się nad tym wszystkim co mu się ostatnio przytrafia. A było tego naprawdę sporo. Wcześniej nie mógł się opędzić od Artemis, potem rozmawiał z Anną. Oczywiście rozmowa z siostrą była zdecydowanie przyjemniejsza, ale on był góralem, człowiekiem czynu, a nie słowa. Damon miał przenosić góry, zabijać przeciwników, chędożyć niewiasty. Czasami jednak rozmowa z kimś działała oczyszaczająco, a może to był ten moment? Czyżby na kogoś czekał? Na kogoś szczególnego? Raczej nie, ale kto wie. Być może oczekiwana była podświadomie jakaś osoba? Jakiś w tym sens chyba był.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Lip 28, 2013 10:02 pm

Ariel od rana nie mogła pozbierać myśli. Tyle ostatnio się działo. Najpierw wieść o tym, że jej rodzina napadła na Orle Gniazdo, później ten nagły pokój z Arrynami, jej siostra musiała wyjść za Arryna. Ariel dokładnie wiedziała, że Artemis za mąż się nie spieszy i pewnie w głębi duszy cieszyła się z zerwanych zaręczyn z Lannisterem. To było zdecydowanie nie na jej głowę. Ona wolała haftować na serwetkach pstrąga w Riverrun, czy obserwować miejskie życie na dworze króla Aerysa niż zajmować się politykom. Teraz miała na głowie inne troski brak ulubionego koloru nitki. Jednak dobrze wiedziała, że na nic nie ma wpływu, więc po prostu musi słuchać tego, co przekazuje jej Art. I będzie dobrze. Ale czy na pewno? Zaprzyjaźniła się z Anną Arryn jeszcze przed tym zamieszaniem, ale ona jest córką Lorda Arryna. Nie mogłaby mówić o swojej rodzinie źle. Teraz Arrynów bała się najbardziej. A co jeśli nie sprawdzi się to co mówiła Anna, a to co mówiła Niania i Artemis czeka mnóstwo okropności? Z drugiej strony matka nie kazała wierzyć w każde słowo Niani… Nie wiedziała, co ma zrobić. Ostatnie spotkanie z Artemis skończyło się tym, że siostra Arielki rozbiła wazon ze złości, ostatnie spotkanie z Anną skończyło się nieprzyjemną sytuacją w komnacie jej brata. Wiedziała, że Niania ją szuka, ale nie chciała być znaleziona. Starsza kobieta była marudna i opowiadała o tym, jak będzie im teraz źle i jak bardzo żałuje obu panien Tully. Nie chciała rozmawiać z nikim, więc postanowiła wejść do stajni, gdzie nikt jej nie będzie szukał. Nie od dzisiaj wiadomo, że Ariel nie lubiła tego miejsca. Kurz, specyficzny zapach… Lubiła konie i bardzo dobrze jeździła konno, ale wolała, żeby jej koń był ubierany przez służących i czekał na nią przed stajnią. Weszła do stajni starając, żeby nie zostać zauważoną. Potrzebowała chwili spokoju. Już nawet nie chciała myśleć, co będzie z nią, gdy Artemis wyjedzie do Orlego Gniazda i tego, że od tygodni nie widziałam Quentyla. Wchodząc do stajni podciągnąła suknię, żeby nie szlajała się po ziemi. Mogła sobie na to pozwolić, bo przecież nie było tutaj nikogo, a konie raczej nie były zainteresowanie jej łydkami. Gdy przedarła się przez część budynku, żeby znaleźć jakieś miejsce, w którym mogłaby usiąść zauważyła Damona Arryna. Przestraszyła się i szybko puściła rąbek sukni, żeby wyglądać jak na damę przystało.
- Wybacz, Panie, nie wiedziałam, że ktoś tu jest – powiedział rumieniąc się lekko i skłoniła się nisko przed mężczyzną zmieszana.
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Lip 28, 2013 10:47 pm

Z jednej strony przyszedł tu posiedzieć w samotności, a jednak podświadomie chciał, aby ktoś go odwiedził. Na pewno nie miał ochoty na wizytę Artemis, bo szczerze mówiąc to mimo tego, że na początku to on ją denerwował. Teraz ta sytuacja mogła ulec zmianie, przemyślał sobie parę spraw i zaczął myśleć o tym bardziej racjonalnie. Przecież starsza z panien Tully to była nawet w porządku jeśli chodziło jej o wydanie za mąż młodszej siostry, jednak, gdy dochodziło do propozycji małżeństwa jej i Damona to zmieniała nastawienie dokładnie o sto osiemdziesiąt stopni. W sumie nie było co się dziwić. Arryn sam nie był zadowolony z samego faktu co do ślubu, bo jakby to powiedzieć... Jakoś nie był przekonany do czegoś takiego. Tak nagle miał pokochać zupełnie obcą mu osobę? Wejść z nią do wspólnego łoża... No to jeszcze było do zaakceptowania, ale spędzić z nią praktycznie całe życie? Coś takiego niezbyt mu odpowiadało, ale przecież nie wypowie królowi wojny z tak błachej sprawy. Damon był znany z głupich i nieco niezrozumiałych pomysłów, ale to chyba przebiło by wszystkie dotychczasowe głupoty, które do tej pory uczynił.
Niespodziewanie w stajni zjawiła się osoba, którą zdążył już poznać w nieco chyba niezbyt miłych okolicznościach. Cóż, jeżeli nie zrobiło się dobrego pierwszego wrażenia, to zawsze można przejść drugi raz. I właśnie panna Ariel Tully pojawiła się w tym miejscu. Mimo niesprzyjających okoliczności to młodsza z sióstr wypadła zdecydowanie lepiej niż ta z którą planował ożenek.
- Ależ nie szkodzi. - Odparł widząc, że kobieta puszcza suknię. - Proszę mi uwierzyć, Panno Ariel, to nie jest pierwszy raz kiedy widzę kobiece łydki. - Uśmiechnął się do niej i ujął jedną dłoń, aby złożyć na niej pocałunek. - Z tak błahego powodu jak wstyd przede mną nie ma co ryzykować pobrudzenia pięknej sukni. - Mógłby ją podnieść, aby przenieść ją i postawić w jakimś dogodnym miejscu, ale byłoby to chyba zbyt duże spoufalenie z jego strony. A miał przecież zatrzeć pierwsze złe wrażenie i pokazać, że mimo, iż pochodzi z gór to potrafi się zachować w towarzystwie damy.
- Bardzo się cieszę, że zaszczyciłaś mnie swoją obecnością, Pani. - Damonowi nie schodził uśmiech z twarzy. Może to z powodu zakłopotania kobiety, a może zwyczajnie cieszył się z jej obecności. - Pozwoli mi to zatrzeć pierwsze, złe wrażenie podczas naszego spotkania. - Mężczyzna zastanawiał się czy jest tu coś co mogłoby służyć za jakieś miejsce, aby mogli usiąść, ale jakoś czegoś takiego nie zauważył. Było wprawdzie siano ułożone w rogu stajni, ale chyba niezbyt wygodnie siedziało by się tam pannie Tully w sukience.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyCzw Sie 01, 2013 11:08 pm

Ariel też chciał po prostu pobyć sama. I nie chciała żeby znalazła ją Artemis, Quentyl, czy jej niania. Dlatego poszła do stajni, bo tutaj nikt by się jej nie spodziewał. Nigdy nie lubiła zapachu koni i kurzu w stajni. Ona wolała przechadzać się po salonach niż spędzać czas w brudzie. A niestety stajnia to miejsce, w którym nie da się zbyt długo utrzymać porządku, bo przecież konie do najczystszych zwierząt nie należą. Brudny koń to szczęsliwy koń, a brudna Arielka to wściekła Arielka, więc zdecydowanie nie pasowała do tego miejsca. Jak ona była zazwyczaj oazą spokoju to gdy siostra zniszczyła jej którąś suknię bardziej zajęta czymś ważniejszym niż uważanie na swoje wino. Nie rozumiała, że kobieta nie powinna się tak zachowywać i dlatego tak często siostry Tully się kłóciły. Jednak mimo wszystko nie można powiedzieć, ze Ariel nienawidziła swojej siostry i współczuła jej, że musi wziąć ślub w takich, a nie innych okolicznościach. Wiedziała, że Artemis najchętniej w ogóle nie wychodziłaby za mąż, ale szybki ślub był chyba jeszcze gorszą możliwością. Na jej bladych policzkach zakwitł jeszcze czerwieńszy rumieniec, gdy mężczyzna się do niej odezwał. Nie podwinęła po raz kolejny sukni. Tym bardziej jeśli on mówił, że mu to nie przeszkadza.
- Nie przystoi damie chodzić z podciągniętą do góry suknią, Panie – powiedziała spoglądając na niego i znów spuszczając wzrok. Była speszona, że zastał ją w takiej, a nie innej sytuacji i w takim, a nie innym miejscu. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał ich pierwsze spotkanie. Nie było to zbyt miłe wspomnienie, ale może jakoś wybitnie źle nie było. Pewnie, gdyby Anna nie opowiadała tyle dobrego o swoim bracie to uważałaby go niepełnego rozumu, ale przy Artemis trudno nie zwariować. W tym momencie zaczęła współczuć jemu, zamiast swojej siostrze.
- To ja nie potrzebnie przyszłam do Twojej komnaty, Panie. Anna nalegała – powiedziała i obdarzyła mężczyznę delikatnym, przepraszającym uśmiechem. Może i mówiła, że nic się nie stało, bo tak wypadało, ale z chwilą gdy wypowiadała te słowa właściwie poczuła się winna, że się tam pojawiła i przeprosiny były szczere. W końcu była na tyle naiwna, żeby myśleć, że jeśli coś się mówi to trzeba w to wierzyć.
- I wybacz mojej siostrze jej zachowanie. Wiem jak potrafi być nieznośna, ale w gruncie rzeczy naprawdę można ją polubić – dodała, bo było jej wstyd za Artemis. Jak zwykle przeżywała wszystko za dwie.
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyPią Sie 02, 2013 12:07 am

On z kolei trochę inaczej patrzył na sprawę ślubu. Jego chyba cieszyła bardzo perspektywa szybkiego ślubu. W sumie wolał już mieć to za sobą. Za bardzo się to ciągnęło. Z jednej strony tracił zmartwienie w postaci ślubu i czekającego króla, a z drugiej żona mogła się wydawać kolejnym utrapieniem. Tym bardziej taka, która kompletnie tego ślubu nie chciała. A siostra Ariel była taką właśnie osobą. Zapewne, gdyby się z nią ożenił, to miałby więcej zmartwień aniżeli przed ślubem. Taka kolej rzeczy jakoś go nie zadowalała. W dodatku na ślubie będzie pewnie w kij ludzi, których kompletnie nie zna. O ile się dowiedzieli. Miał nadzieję, jednak, że ilość ludzi nie będzie zbyt duża i nie pojawią się kompletnie mu nieznane osoby. Szczerze, najchętniej to by przeżył ten ślub wyłącznie w towarzystwie przyszłej żony(jaka ona by nie była) i osoby udzielającej ślubu. Oczywiście nie spodziewał się, że takie coś będzie miało miejsce, bo trochę głupio odmówić rodzinie pobytu na ślubie. Ewentualnie jeszcze sojusznicy tacy jak Baratheonowie i chorąży Arrynów, ale więcej ludzi na pewno nie chciał. Ale do ślubu jeszcze trochę, a póki co to przed nim stała właśnie Ariel Tully, której obiecał zmazanie plamy po ich pierwszym spotkaniu.
Uśmiechnął się delikatnie na jej odpowiedź, którą udzieliła, gdy powiedział jej, żeby nie przejmowała się uniesioną suknią. No fakt, miała rację. To nie przystoi damie, a on mówiąc jej, że to nie pierwszy raz, gdy widzi kobiece łydki mógł wydać się jej, że jest podrywaczem. I już wiele kobiet mówiąc prosto z mostu "rozebrał". Tu jednak nie było się czym chwalić, nie przy kobiecie. Gdyby był przy wojownikach to taki tekst, a nawet ostrzejszy byłby kompletnie w porządku, ale teraz niezbyt.
- Panno Ariel, prosiłbym, aby się panienka nie obwiniała. Moja siostra ma pełne prawo przyprowadzać do komnaty kogo jej się żywnie podoba. - Uśmiechnął się do niej. - A Ty Panno Ariel masz pełne prawo korzystać z zaproszenia mojej siostry. - Powiedział do niej zgodnie z prawdą. Przecież nie tylko on miał prawo spędzać czas w tej komnacie. - Także, jeżeli jest to czyjaś wina to ewidentnie moja. - Wziął całą winę na siebie. - Moja błazenada również nie należała do eleganckich rzeczy. Nie powinnaś się dowiadywać o tak ważnej sprawie w taki sposób. - Nie chciał również, aby kobieta czuła się źle przez jego głupawe pomysły. Bo czasem jednak bywały chwile, gdy nie można było bez powodu robić z siebie błazna, a trzeba pokazać się z innej, bardziej poważnej strony.
Na wieść o siostrze to chciał powiedzieć jedno słowo, a mianowicie: "wątpię". Jednak dosyć szybko ugryzł się w język i na szczęście to słowo nie przeszło mu przez gardło.
Damon tylko potaknął młodszej Tully głową, aby pokazać, że rozumie to. Nie chciał się z nią wdawać w jakieś kłótnie na temat jej siostry, bo w gruncie rzeczy to nie wina Ariel, że Artemis taka jest.
Teraz nastąpiła chwila ciszy, bo naprawdę nie wiedział co może teraz zrobić, co powiedzieć. Tylko się uśmiechnął i zaczął się przyglądać rozmówczyni. Dopiero teraz, gdy już generalnie wszystko jej powiedział co chciał, przeprosił i ogólnie mógł się dokładnie jej przyjrzeć. To, że jest blondynką to już zauważył, gdyby tego nie widział to można byłoby go nazwać ślepcem. Ariel była bardzo ładną kobietą, tu i ówdzie miała to co mężczyzna powinien doceniać. No i w dodatku piękne niebieskie oczęta, które czasami spoglądały na niego, jednak częściej speszona kobieta patrzyła gdzieś w dół, aniżeli patrzyła mu w oczy.
Mężczyzna zadumał się troszeczkę i generalnie nie wiedział w tym momencie czy też ona coś do niego mówi. Zapragnął dłużej spoglądać w jej piękne oczy. No i zrobił coś, czego nie powinien robić. Z jednej strony mu nie wypadało, z drugiej strony było to tak kuszące, że nie dałby rady się przed tym uchronić.
Damon chwycił delikatnie podbródek blondynki i podniósł go delikatnie palcem, tak, aby patrzyła mu teraz prosto w oczy. Cholera... Zaraz potem było jeszcze gorzej. Arryn przysunął się bliżej do kobiety i przytulił swoje wargi do jej pięknych, pełnych ust. Tego ona rzeczywiście nie mogła się spodziewać, zresztą on sam nie zrobiłby czegoś takiego będąc w pełni umysłu. Nie trwało to jednak długo, w końcu zdał sobie sprawę, że całuje kobietę, którą widzi dopiero drugi raz. Oderwał się od niej szybko. Spojrzał na nią przerażony.
- Ja... - Nie mógł wytłumaczyć dlaczego coś takiego zrobił. To było dosłownie... dziwne. Jak mógł się tak zapomnieć. - Przepraszam, ja nie powinienem. - Jego wyraz twarzy nadal wskazywał na to, że jest w szoku i trochę się boi. Można by to porównać do przestraszonego zwierzęcia. Spodziewał się, że zaraz na jego twarzy wyląduje solidny plask jej dłoni.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyPią Sie 02, 2013 1:51 pm

On od dziecka marzyła o wielkim, hucznym weselu, gdzie cały czas znajdowałaby się w centrum uwagi jako panna młoda. Za to pana młodego wyobrażała sobie jako księcia z bajki, o którym mogła usłyszeć tylko z opowieści niani. Wyśniony i wymarzony książę się jednak nie pojawiał, ale dalej naiwnie miała nadzieję, że aranżowane małżeństwo, bo w końcu na inne nie miała szans przez to, że urodziła się w rodzie Tullych, także może być małżeństwem z miłości, a przyszły małżonek będzie właśnie takim księciem z bajki na białym koniu. Tłum gości, muzyka, oczy ukochanego mężczyzny. Tak sobie to wyobrażała, ale widząc, co dzieje się z jej siostrą zaczęła sobie uświadamiać, że nie jest to takie sielskie i anielskie jak jej się wydawało, gdy była małą dziewczynką. Wtedy wszystko wydawało się takie proste, a pobłażliwe uśmiechy braci na jej naiwność tylko trochę ją denerwowały. Do głowy by jej nie przyszło, że oni na po prostu wiedzą, że prędzej czy później będzie rozczarowana realiami w jakich przyszło jej żyć. Tylko dlaczego nie mogli jej tego po postu powiedzieć kilka lat temu tylko kazali jej żyć w swojej błogiej niewiedzy i pozwolili jej wierzyć, że życie jest różowe, kolorowe i pełne słońca i kwiatków, które tak uwielbiała? Może teraz nie stałaby przestraszona przed młodym Arrynem, który „nie pierwszy raz widział kobiece łydki”, co nie tylko wprawiało ją w zakłopotanie, ale też napawało jakimś strachem. Akurat jeśli chodzi o lęk i brak poczucia bezpieczeństwa to dla Ariel był to ostatnio chleb powszedni, a bardzo łatwo było ją przestraszyć, tak samo jak zawstydzić.
- Nie masz za co przepraszać, Panie. Już zapomniałam o tamtym incydencie – odpowiedziała, bo nie chciała już drążyć tego tematu. W końcu do przyjemnych on nie należał i naprawdę nie wiedziała, co powinna w tym momencie mówić. Spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła, a jej oczy w tym momencie zabłyszczały. Wydawało jej się, że przynajmniej część z tego, co mówiła Anna było prawdą. Jakimś sztywnym gburem Damon nie był i może rzeczywiście chciałaby go lepiej poznać jednak do śmiałych osób to ona nie należała. Artemis potrafiłaby podejść do nieznanej osoby, co przecież było szczytem niewychowania, ale nie wnikajmy w szczegóły, i po prostu zacząć z nią rozmawiać, natomiast Ariel, jeśli kogoś nie znała, mogła godzinami stać i nic nie mówić nawet, gdyby byli sami w jednym pokoju. Dla niej cisza rzadko kiedy była niezręczna. Przecież lepiej nic nie mówić niż palnąć jakąś głupotę. Z takiego założenia wychodziła już nie raz. Także w tym momencie po prostu spuściła wzrok. Mężczyzna był młody i przystojny, w dodatku czuła się przy nim skrępowana przez to spotkali się w tak dziwnej sytuacji. Właściwie to widzieli się drugi raz w życiu i nie miało to miejsca,m gdzieś, gdzie zazwyczaj spotykają się ludzie, w całkowicie normalnych okolicznościach, ale cóż… Tak jakoś wyszło, że nic nie może być normalne w tym momencie. Drgnęła, gdy poczuła jego dłoń na swoim podbródku. Spojrzała mu w oczy trochę przestraszona i zaskoczona za razem. Nie cofnęła się. Sama nie wiedziała dlaczego, bała się co też mężczyzna chce zrobić, bo w końcu mogło się to skończyć w różny sposób. Jednak nawet, gdyby chciała przed nim uciec to przecież on jest szybszy, silniejszy i nie ma na sobie długiej sukni. Popatrzyła mu w oczy i po chwili poczuła dotyk jego ust na swoich wargach. Pierwszą jej reakcją było to, że powinna uciekać, ale przecież nic by to nie dało, a poza tym… ona nie chciała uciekać. Gdy się od niej odsunął zaczerwieniła się po raz kolejny tego dnia i spojrzała na niego swoimi niewinnymi oczami. Powinna być wściekła.
- Nie powinieneś, Panie – zgodziła się z nim i posłała mu spojrzenie, które miało być groźne, ale zamiar niestety mijał się z wykonaniem.
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyPią Sie 02, 2013 3:54 pm

Panna Ariel chciała go lepiej poznać? Cóż. On zdecydowanie też miał ochotę, aby polepszyć tą znajomość. A co mogłobyć lepszego od pocałunku w takim momencie? Chyba wszystkie inne, bardziej przyzwoite sposoby. Jednakże przed pocałowaniem jej czuł taką wewnętrzną chęć. Dawno nie odczuwał takiego wielkiego pragnienia, aby wpić się w czyjeś usta. Właściwie to chyba nigdy nie czuł czegoś tak dużej chęci, aby to zrobić. Panienka Ariel mogła być z siebie dumna, właśnie zauroczyła Damona Arryna. I to tak praktycznie nie robiąc niczego. W końcu przecież wystarczyło, że ona stała, a on na nią patrzył i te piękne, pełne, czerwone usta przyciągnęły go do niej.
W tej chwili sam nie wiedział co ma zrobić. Pocałował ją, trochę się przeraził, że to zrobił, a jednak wciąż miał ochotę, aby to powtórzyć. Nie wiedział czy ona faktycznie jest na niego zła, a może tylko z powodu przyzwoitości. Można powiedzieć, że panna Ariel była zdecydowanie bardziej ułożona od niego. W końcu nie podjęła się tak nieprzemyślanego i niezbyt adekwatnego w tej sytuacji ruchu.
Powiedziała tylko, że nie powinien tego robić. Czyli generalnie stwierdziła to samo, co on powiedział po oderwaniu się od niej.
- Wiem, Pani. - Powiedział patrząc w bok. - Dziwne jest jednak to, że na początku czułem wstyd i strach, ale w tej chwili... - Urwał na chwilę szukając odpowiedniego słowa. - ...czuję ogromną chęć powtórzenia tego. - Zaśmiał się, ale wciąż na nią nie patrzył. Sądził, że jak tylko na nią spojrzy to znowu się do niej przyssie, ale teraz nie będzie tak łatwo oderwać się od niej. - Nie rozsądnym z mojej strony byłoby całować się z siostrą kobiety z którą mam się wkrótce ożenić. -Tak, to była prawda. Całowanie Ariel przy jednoczesnym ślubie z Artemis, który miał się odbyć lada dzień było naprawdę ogromną głupotą. Ale cóż... Damonowi zdarzało się popełniać różne faux pas, ale całowanie się z siostrą swojej przyszłej żony to chyba mogłoby kandydować na pierwszą piątkę dziwnych i niezbyt tolerowanych zachowań. W sumie istniała jeszcze jedna opcja, którą Arryn powinien wziąć pod uwagę. Nie wiedział tylko czy panna Ariel się na to zgodzi.
- Moglibyśmy jakoś wybrnąć z tej sytuacji. - Powiedział patrząc na nią. Teraz chciałby powiedzieć coś w stylu, Ale najpierw się całujmy. Nic takiego jednak nie oznajmił jej, gdyż byłoby to jeszcze bardziej chamskie i niepożądane zachowanie niż to wcześniejsze.
Arryn zrobił teraz coś takiego, czego młodsza z sióstr Tully mogła się już kompletnie nie spodziewać. Padł na jedno kolano, chwycił jej dłoń. Można powiedzieć, że nie miał już nic do stracenia.
- Panno Tully. Król nie nakazał, która z Was musi poślubić mnie. - Oznajmił jej zgodnie z prawdą. - Przyjmij, proszę moje oświadczyny, a żadne moje zachowanie nie powinno już od tej pory być nieprzyzwoite albo nieadekwatne do sytuacji. - Może trochę szybko jej się oświadczył, ale, gdy miał się żenić z jej siostrą to znali się jeszcze krócej niż oni teraz.
Zastanawiał się czy panna Tully nie odpowie nie, a może się zawstydzi. Oby tylko nie zemdlała.
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyPon Sie 05, 2013 10:56 pm

Jeśli ktoś intryguje to zazwyczaj chce się tę osobę lepiej poznać. Ona najpierw miała w głowie obraz strasznego Arryna. Człowieka gór, który nie wie co to dobre wychowanie, czy delikatność. Niania opowiadała, że to po prostu barbarzyńcy. Później poznała Annę, która swojego brata przedstawiła jej w samych superlatywach. Jednak ich pierwsze spotkanie nie potwierdziło ani jednej ani drugiej teorii, więc sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Wtedy wydał jej się osobą niewychowaną, ale czy kimś, kogo naprawdę trzeba się bać? Raczej patrzył na siebie z dystansem. Mając za sobą szesnaście lat  z Artemis można się przyzwyczaić do podobnych wybryków. Na domiar złego był bardzo przystojny. Gdyby warunki były inne już pewnie by się zakochała. Jednak nie ma co brać tego bardzo na serio. Już była zakochana w co najmniej trzydziestu mężczyznach, których widziała w Królewskiej Przystani, czy którzy przybyli do Riverrun. Arielka to kochliwe stworzenie mimo, że nigdy nie było to nic poważnego. Góra kilka tygodni myślała o przystojnych nieznajomych, czy znajomych rycerzach w lśniących zbrojach.  Ale do tej pory nikt nigdy jej nie pocałował. Może i marzyła o pierwszym pocałunku, ale z mężczyzną, który miał zostać jej mężem, a nie mężem jej siostry, i w nieco bardziej romantycznej scenerii niż stajnia. Jednak to było coś wyjątkowego i czuła się po prostu szczęśliwa, gdy przez chwilę patrzyła na mężczyznę słodkimi, maślanymi oczami. Gdy jednak usłyszała, że chciałby to powtórzyć po raz kolejny zaczerwieniła się i spojrzała w podłogę. Może i ona cała chciałaby, żeby jeszcze raz ją pocałował, jednak rozsądek nakazywał być oburzoną tym, co się stało. To przecież przyszły mąż Artemis!
- Masz rację, panie, dlatego zapomnijmy o tym incydencie. Pozostanie to między nami – stwierdziła spoglądając na niego i starając się przybrać jak najbardziej obojętną minę. Już miała w głowie plan, w którym po prostu stara się zapomnieć o tym co się stało i na pewno nie mówi o tym Artemis, żeby nie sprawić jej przykrości i nie narobić kłopotów. Po co w ogóle przyszła do tej brudnej stajni. Czemu nie uciekła jak tylko zobaczyła, że jednak nie jest tutaj sama? Teraz mogła mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Chociaż nie… Do Damona Arryna też mogła mieć pretensje, bo przecież to on dotknął swoją dłonią jej policzka, a następnie ją pocałował aż zakręciło jej się w głowie. Jednak naprędce ułożony plan, wedle którego teraz powinna wracać do swojej komnaty został zaprzepaszczony. Była w szoku, gdy mężczyzna chwycił jej rękę i po prostu klęknął na brudnej posadzce i poprosił ją o rękę. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Wpatrywała się na niego zszokowana przez dłuższą chwilę. Możliwe, że to było kilkanaście sekund, ale dla niej była to wieczność. Wiedziała, że musi odpowiedzieć, ale co? Po chwili jakoś się lekko rozluźniła i melodyjnie zaśmiała.
- Nie spodziewałam się, że kiedyś ktoś oświadczy mi się w stajni – stwierdziła z delikatnym uśmiechem na ustach. Oczy jej zabłyszczały, gdy spoglądała na Damona. Miała ochotę rzucić się mu na szyję i mocno przytulić.
- Gdyby decyzja ta należała do mnie oczywiście, że przyjęłabym oświadczyny, jednak jestem kobietą, w dodatku najmłodszą. Decyzja dotycząca mojej przyszłości nie może należeć do mnie, panie.   – spojrzała na niego smutno myśląc o Quentylu. Nie wiedziała jak zareaguje na pomysł takiej zamiany Artemis na nią. Wiedziała, że jej siostra nie będzie miała niczego przeciwko, ale brat? Nigdy nie potrafiła rozmawiać z Quentylem...
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyWto Sie 06, 2013 1:28 am

Tak, najwidoczniej Arryn potrafił zaskoczyć. Zresztą każdy kto go znał, to wiedział, że w tej głowie, która jest skryta pod tymi długimi, gęstymi włosami, znajduje się miejsce na praktycznie każde, możliwe i dziwne zachowanie. Czasami nie był przekonany do swoich pomysłów, a czasami były one naprawdę dobre. Czy to jest dobre, czy nie? To już chyba każdy powinien określić według swoich priorytetów. Małżeństwo z Ariel Tully było kuszące, zdecydowanie bardziej w tej chwili podobało mu się, aby miał się ożenić z nią, aniżeli jej starszą siostrą. Król postawił go w takiej sytuacji, że praktycznie nie miał odwrotu, w sumie mógł jeszcze wpuścić Reinmara w ten związek, ale jakoś nie było na to czasu. Szczerze mówiąc stawiał, że jemu też generalnie nie podoba się sam pomysł ślubu. Było to przecież bardzo lekceważące ze strony króla w stronę ich rodu. To nie był dobry pomysł, żeby mu się sprzeciwiać, ale sam pomysł ślubu było mocno kontrowersyjny, żeby nie powiedzieć idiotyczny.
- Do usług. - Damon uśmiechnął się do niej. No tak to mógłbyć tylko on, Damon Arryn i jego nadmierna możliwość do wymyślania różnych dziwnych rzeczy. No bo przecież sam fakt oświadczania się w stajni, dodatkowo kobiecie, którą zna tak niewiele czasu. W sumie trochę ciężko żenić się z osobą, którą zna dłużej, skoro król postawił mu ultimatum, aby ożenił się jedynie z którąś z panien Tully. Artemis znał chyba tylko kilka godzin dłużej niż Ariel. W końcu to z jej starszą siostrą pertraktował warunki pokoju i razem odpowiadali przed królem.
Gdy wspomniała o tym, że decyzja może nie należeć do niej to lekko się uśmiechnął. Cóż za problem. To dla niego nie był żaden problem. W końcu to on powiedział, że Artemis będzie jego żoną, wyglądało to tak, że generalnie poza wyborem rodu to Damon miał najwięcej do gadania. Król wskazał ród, a drugą decyzję podjął właśnie Arryn i zrobił to generalnie z powodu takiego, że chciał dopiec starszej Tully, a nie z powodu tego, że ona będzie lepszą żoną.
- Panno Ariel, jak mało wiesz na temat moich możliwości. - Zaśmiał się, już wstając z ziemi, ale wciąż trzymając jej rękę. - Jeżeli moja decyzja nie jest sprzeczna z decyzją króla to jestem w stanie zrobić wszystko. - A może to on kiedyś będzie królem? Wszystko przed nim, chociaż w tej chwili jakoś nie bardzo w to uwierzył. Aerys chyba na razie czuł się dobrze, a nawet jeśli nie to jakiś inny smok mógłby zająć jego miejsce. Targaryenów w sumie chyba było dosyć dużo, jeżeli się nie mylił.
Ona bała się rozmowy z Quentylem, a on nie był przekonany co powie na to jego rodzeństwo. Anna chyba nie była zbyt zadowolona, że ma wziąć za żonę Artemis. Ciekawe co by powiedziała na Ariel, w końcu były dobrymi przyjaciółkami, ale jednak Damon trochę bał się tego, że przez obojętnie jakie małżeństwo to trochę straci dobrego kontaktu z siostrą. Tyle dylematów i tak mało rozwiązań. Jednakże nagle pojawiło się coś, co zdziwiło go trochę.
Do stajni wszedł mężczyzna, nawet dobrze ubrany z godłem Arrynów na piersi. Skłonił się od razu widząc Damona i Ariel.
- Uniżony sługa, chciałby przekazać wiadomość do najmłodszego syna Lorda Arryna, nobliwego Damona Arryna od brata. - Mężczyzna spojrzał na ich obojga trzymających się za ręce. - Uniżony sługa pragnie również przeprosić za wtargnięcie. - Skłonił się jeszcze raz Damonowi i Ariel z osobna.
Damon spojrzał na niego z wyższością i rzekł.
- Mówże człowieku. - Chciał wysłuchać tylko co ma do powiedzenia, tym bardziej, że wiadomość nadeszła od jego najstarszego brata.
- Jaśnie pan, Reinmar Arryn, obrońca Doliny, pierwszy generał wojsk Arrynów pragnie przekazać, że właśnie przybył do Czerwonej Twierdzy, oczekuje pana w Sali Balowej. - Posłaniec skłonił się, poczekał, aż Damon machnie mu ręką, aby opuścił to pomieszczenie.
Nie spodziewał się, że jego brat tak szybko pojawi się w Królewskiej Przystani. Wprawdzie wojna się już skończyła, ale tak szybko tu przybył. Nieważne. Najważniejsze jest to, że przybył.
- Panno Ariel, niestety tak wspaniała chwila musi na razie dobiec końca. Mam nadzieję, że wybaczy mi panienka, ale brat mój jest mi bardzo drogi, a strasznie dawno go nie widziałem. - Arryn pocałował ją w policzek, a potem w dłoń. - Niech się panienka nie niepokoi. A lepiej porozmawiać z rodzeństwem, sądzę, że nie będzie problemu. Jeżeli jednak takowy się pojawi wystarczy mnie zawołać. - Arryn uśmiechnął się do niej i wyszedł ze stajni.

[zt]
Powrót do góry Go down
Ariel Tully

Ariel Tully
Nie żyje
Skąd :
Riverrun
Liczba postów :
179
Join date :
27/04/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyNie Sie 11, 2013 2:13 pm

Może i każdy kto znał Arryna wiedział, że on potrafi nagle coś wymyślić i za tym pójść, a więc ta nieprzewidywalność była w jakiś sposób przewidywalna, bo można było się po nim spodziewać, że zrobi coś niespodziewanego. Taka pogmatwana sytuacja, ale przecież waśnie pogmatwane sytuacje są ciekawe. Zaśmiała się lekko i melodyjnie słysząc jego odpowiedź. Oświadczyny w stajni były czymś zdecydowanie, niedelikatnie mówiąc,  niekonwencjonalnym. Ale ta cała sytuacja też nie była normalna. W końcu zazwyczaj małżeństwa zawierano podczas rozmów między przedstawicielami rodu i właśnie tego Ariel się spodziewał, że któregoś dnia jeden z braci podejdzie do niej i powie z kim ma spędzić resztę życia. Miała nadzieję na młodego i przystojnego rycerza w lśniącej zbroi, ale przecież nikt nie mógł jej tego zagwarantować. Więc w każdym razie propozycja ślubu z Damonem była o tyle  lepsza, że mogła powiedzieć „nie”. Może teoretycznie by nie wypadało, ale mogła uciec, gdy tylko jej dotknął. Jednak tego nie chciała. W tym mężczyźnie było coś wyjątkowego, co jej się spodobało, a to, że przyklęknął przed nią w stajni było po prostu urocze i miała ochotę wtulić się w jego szerokie ramiona. Uśmiechała się wpatrzona w Damona jak w obrazek, gdy do stajni wszedł mężczyzna. Przesunęła się, żeby nie stać do niego tyłem i spojrzała na niego lekko zaniepokojona. W ostatnich tygodniach posłańcy przynosili tylko złe wieści. Może i miała nadzieję, że teraz los się odwrócił, jednak bała się tego, co może powiedzieć ów sługa. Skinęła głową w odpowiedzi na jego ukłon i w duchu odetchnęła z ulgą, że przyszedł do Damona. Doskonale wiedziała, że gdy starszy brat wzywa jej towarzysz musi posłuchać i pójść do sali balowej.
- Rozumiem. Jeżeli brat pana potrzebuje nie mogę zajmować panu więcej czasu – odpowiedziała i delikatnie dygnęła żegnając się z mężczyzną, który jednak postanowił pocałować ją w policzek, co wywołało soczysty rumieniec na jej policzku. Czy ona kiedyś przestanie tak reagować na każdy dotyk ze strony mężczyzny? W pewnym momencie zaczęło jej się po prostu robić głupio, że tak, a nie inaczej reaguje, ale wydawało jej się, że Arryn tego nie zauważał. To bardzo dobrze.
- Postaram się porozmawiać z bratem – odpowiedziała spoglądając mu w oczy z lękiem. Jakoś nie wyobrażała sobie iść do Quentyla i powiedzieć mu tak po prostu, że to ona, a nie Artemis, wychodzi za Damona. Postanowiła, że tylko poinformuje brata o zmianie decyzji przez młodego Arryna i delikatnie zasugeruje, że ona popiera ten pomysł całym sercem. Na więcej pozwolić sobie nie mogła, bo w końcu rodzina może mieć wobec niej inne plany. Wyszła ze stajni zaraz po Damonie i poszła się przebrać w czystą suknię, gdyż ta była za bardzo zakurzona, a następnie poszła szukać brata.
[zt]
Powrót do góry Go down
Anna Arryn

Anna Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
195
Join date :
23/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptySro Sie 14, 2013 11:44 pm

Powiedziała królowi, że zaraz wróci. Ha ha. On pewnie w to uwierzył. W zasadzie była przekonana, że Aerys nawet nie zaprzątnął sobie nia głowy na dłużej niż moment, w którym do niego mówiła. W końcu była kobietą, po co się przejmować?
Brat zmienił decyzję na właściwą i w zasadzie powinna być podekscytowana ślubem, ale jakoś tak przeszło jej. Wcześniej wściekała się straszliwie, a teraz chciała robić już coś innego. Och, wychowała się w Orlim Gnieździe. Jak więc miałaby nie być zmienna niczym wiatr?
Weszła do stajni i rozejrzała się. Lubiła konie. Były takie przyjazne i miały miękkie nosy. Lubiły koniczynę a ona lubiła im ja podawać. Miały bystre oczy. Strzygły uszami tak zabawnie. Uszy też były miękkie. I te piękne grzywy. Tak, lubiła konie.
Umiała tez na nich jeździć, ale przecież nie było to żadnym powodem do chwały. Kto z jej otoczenia, do jasnej cholery, nie umiał jeździć konno? Ale w przeciwieństwie do wielu innych dam umiała jeździć po męsku. To sprawiało większą frajdę niż takie delikatne siadanie na koniku i dbanie o dobry wygląd. Strasznie nie lubiła jeździć jak lady.
Odszukała konia, na którym przyjechała do Czerwonej Twierdzy. Nie był to jej koń. Jej klacz, którą miała od dziecka, nie była juz zdolna do tak długich podróży. Anna nie miała zamiaru jednak wchodzic w posiadanie innego konia, dopóki jej Zmora nadal żyła. Jeszcze by się kobyła obraziła i starszyła ją po śmierci?
Nie jeździła więc więcej niż kilka razy na tym samym rumaku. Tym razem przypadł jej siwek. Piękny konik, ale może trochę zbyt narwany. Zupełnie inny od spokojnej i statecznej Zmory. Ach, jak przyjemnie się z nim galopowało!
Ubrała więc siwka do wyjazdu, a gdy był juz przygotowany, wyprowadziła go z boksu. Teraz wystarczyło już tylko ruszyć na przejażdżke i jechać tam, gdzie tylko oczy poniosą.

/zt
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyCzw Wrz 05, 2013 10:55 pm

Konie były już osiodłane, a ludzie Arryna w gotowości do wyjazdu. Był tylko jeden problem - nigdzie nie było Very. Jak zwykle, do czorta! Rozkazał siedmiu swoim ludziom udać się na jej poszukiwanie. Oczywiście jej nie znaleźli. Cóż, zostawił ich w stolicy z wiadomością dla Dzikiej. Może zostać tutaj i czekać lub go dogonić z jego ludźmi. Sam nie mógł zwlekać. Mimo to, początkowo nie będzie zbytnio popędzał koni, by można go było dogonić. Vera Wilcza Skóra...
Gdzie mi zniknęłaś?
- Panie, jesteśmy gotowi - wyrwał go z zamyślenia jeden z żołnierzy. Arryn kiwnął głową, narzucając na głowę czarny kaptur. Jego potężny kary rumak rżał niecierpliwie. Zbyt długo odpoczywał w stajniach.
Czeka nas długa droga...
Wydał jeszcze rozkazy trójce ludzi, którzy mieli zaopiekować się jego siostrą.
Dosiadł wierzchowca.
- Ruszamy - rozkazał krótko, jak to miał w zwyczaju. Jeźdźcy popędzili konie, zostawiając za sobą stajnie Czerwonej Twierdzy. Przejechali przez opustoszałe ulice stolicy. Już wkrótce znalexli się poza murami Królewskiej Przystani.

/zt
Powrót do góry Go down
Damon Arryn

Damon Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
177
Join date :
13/06/2013

Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia EmptyCzw Paź 24, 2013 7:44 pm

Jak powiedział tak zrobił. Świt miał nastać lada chwila. Arryn mimo, że nie był rannym ptaszkiem, to teraz zmobilizował się, aby wyruszyć o świcie. Naprawdę nie chciał już więcej patrzeć na to miasto. Miał z nim same niezbyt miłe wspomnienia, no może poza jednym. Ale wraz z małżeństwem z panną Artemis Tully mógł sobie to wszystko wsadzić w buty mówiąc językiem niezbyt wyszukanym.
Wstał, szybko się wymył i już mógł wyruszać w podróż. Ubrany był w ciężką zbroję płytową. Czuł się w niej dobrze, ponadto był przygotowany na każdą ewentualność. W razie jakiegokolwiek ataku mógł się bronić bez problemu. Nie sądził oczywiście, że go ktoś zaatakuje. Członkowie straży przybocznej już mieli przygotowane konie, Damon również. On jednak wstał trochę wcześniej i jeszcze przed założeniem zbroi przyszykował sobie rumaka. W niektórych kwestiach wolał zrobić te rzeczy sam.
Wszedł do stajni, spojrzał na swoją świtę, większość od razu mu się ukłoniła, chociaż wiedzieli, że tego nie wymagał. Nie potrzebował tego, ale oni nadal mieli do niego spory szacunek i zwyczajnie chcieli to robić.
- Borg, wszyscy gotowi? - Zapytał stając przed najwyższym ze wszystkich. Na jego widok niejedna dama by padła ze strachu. Łysy, wytatuowany i w dodatku z bliznami. Najciekawsze jest to, że Borg był zwyczajnie najemnikiem, żadnym szlachetnie urodzonym paniczem. Damon cenił go jednak najbardziej ze wszystkich. Mężczyzna uratował Arryna przed śmiercią w Essos i od tamtej pory najął go do siebie. Miał plan, aby nadać mu tytuł szlachecki po powrocie do domu. Zapewne nie spotkałoby się to z aprobatą ojca, ani nikogo innego, ale tylko w taki sposób mógł mu podziękować za służbę. Poza tym mężczyzna potrafił się hamować, Arryn nauczył go trochę ogłady, przez ten czas spędzony z nim.
- Gotowi, gotowi. Kapitanie. - Odpowiedział wielkolud patrząc na Damona. - Jakby nie byli gotowi, to bym im nogi z dupy powyrywał. Hehehe! - Zaśmiał się były najemnik. Po czym Damon go odesłał, aby wsiadł na swojego konia i oczekiwał na wyruszenie. Do tej pory nikt z rodziny nie znał Borga, bo przecież od powrotu do Essos nie chwalił się tym kogo sobie przywiózł.
Syn Lorda wsiadł na swojego konia i w milczeniu oczekiwał aż przyjdą osoby na które czekał.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Stajnia Empty
PisanieTemat: Re: Stajnia   Stajnia Empty

Powrót do góry Go down
 

Stajnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Stajnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza-