a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Brand Snow



 

 Brand Snow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Brand Snow  Empty
PisanieTemat: Brand Snow    Brand Snow  EmptySob Maj 02, 2015 11:07 pm


Brand Snow










Wiek:
DWADZIEŚCIA JEDEN
Miejsce urodzenia:
  NIEDŹWIEDZIA WYSPA
Ród:
-
Stanowisko:
  BRAT DZIEDZICA - KEVANA

Aparycja

"Lecz w gruncie rzeczy nikt nie zna swoje wyglądu, wszyscy wyglądamy inaczej w każdej chwili i w każdych oczach, nawet własnych oczach."

Stworzony z kamienia, przy udziale wybitnego artysty który w przypływie natchnienia przy akompanii stuków i puków stworzył swoje prawdziwe arcydzieło - tak właśnie wyglądał Brand. Włosy w kolorze mułu rzecznego, kręcone opadają na czoło bękarta, nie zasłaniając przy tym oczu.
Powiadają że oczy to zwierciadło duszy - w tym przypadku ta teoria ma swoją słuszność. Niebieskozielone punkty niczym samotna wyspa na białym morzu. Widać w nich bijący smutek ale także spokój jak i opanowanie. Są to oczy człowieka już doświadczonego życiem, na którym przeznaczenie odcisnęło już swoje piętno.
Spojrzenie jego kojarzy się z spojrzeniem dzikiego zwierza, wilka lub sokoła który kalkuluję i obmyśla plan jak pokonać swego konkurenta, czy może ofiarę. Tak, jego spojrzenie zdecydowanie przyciąga uwagę inteligentnego rozmówcy.
Usta niegdyś ciągle się w kształcie półksiężyca teraz układając się w prostą kreskę niczym szramę na twarzy.
Pierś, nogi, ręce - to wszystko też nie uszło uwadze artysty. Każdy mięsień jest dobrze widoczny, jego ciało jest po prostu jak maszyna. Nie ma w niej nic zbędnego. Wszystko jest perfekcyjne.
Nawet jego ruchy są oszczędne, nie wykonuje zbędnych ruchów, kiedy mówi  nie wymachuję rękami jakby miał paraliż mięśni. Nie. Zawsze jest spokojny a jego domeną na pewno nie jest bezmyślność czy agresja.
Może to dzięki temu że wychował się na Północy, kiedy ludzie od tysiącleci walczą o przetrwanie, czasem nawet bez skrupułów.
Ubiera się zazwyczaj w ciemne rzeczy, także bez żadnych zbędnych ozdobników. Proste futro okalające jego ramiona, skórzane i miękkie rękawice, wełniane spodnie oraz wysokie i wytrzymałe buty.


Biografia


   "Nie można przekuć cyny w żelazo, żeby nie wiem jak bić młotem, ale nie znaczy to jeszcze, że cyna jest bezużyteczna."

Dzieciństwo Branda przeminęło wyjątkowo... beztrosko. Tak, to dobre określenie. Wtedy jeszcze nikt nie patrzył na niego jak na bękarta, było po prostu dzieckiem. Bawił się z Mormontami, jadł z Mormontami, uczył się z Mormontami, spał z Mormontami. Był Mormontem. Zawsze myślał że jego matka to lady Mormont a ona jakimś dziwnym trafem nie chciała go wyprowadzić z błędu. Ojciec też obdarzył swoje bękarciontko miłością.
Niestety ten spokój nie mógł trwać wiecznie, a sielskie życie miało się z dnia na dzień zmienić.
Pewno nudnego, szarego i zwykłego dnia, kiedy Brand bawił się ze swoim starszym bratem, odbijając się nawzajem drewnianymi mieczami(bo walką to nazwać niemożnością było) wybuchła między dzieciuchami kłótnia. Nie istotne były przyczyny(dziedzic znowu dostał w ciry) - ważny był skutek. Właśnie wtedy, mając osiem dni imienia Brand dowiedział się że jest bękartem.
Niczym orzeł szybujący nad bezchmurnym niebem szukając swym doskonałym wzrokiem kolejnej ofiary aby spaść na nią i zaatakować swymi ostrymi jak varyiańska stal szponami i dziobem, niby zakrzywionym ostrzem które już nie raz pozbawiało jak i dawało życie, tak właśnie tą wieść spadła na chłopca i prawdopodobnie zniszczyłaby go, tak jak sztorm potrafi zniszczyć przybrzeżne wioski. Lecz on był jak Koniec Burzy. Nie do zdarcia. Tylko samotna łza przecięła jego policzek, dokładnie tak samo jak jak bełt z kuszy przebija powietrze, każdą zbroję, skórę i dostaje się do serca.
Następne lata minęły mu pod znakiem treningów, stojących się jego rutynom.
Lady Mormont już nie zachowywała się jak kochająca matka - a raczej zachowywała się, ale nie w stosunku do Snowa. Widać było tą przepaść, głęboką i ciemną która ich dzieliła. Pan ojciec, w przeciwieństwie, dalej kochał swego syna i sprawiał wrażenie jakby był bardzo zadowolony z efektów pracy swoich lędźwin.
***
"Nigdy nie zapominaj tego, kim jesteś. Świat z całą pewnością nie zapomni. Uczyń z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie."

Mając siedemnaście dni imienia zaczyna się rozumieć wiele rzeczy. Perpspektywa życia na garnuszku swego ojca a później brata codziennie nawiedzała bękarta, tworząc istny rytuał. Brand nie czekał aż ta myśl go pożre, tak samo jak cieniokoty najpierw okrążają swoją ofiarę aby później jednym, precyzyjnym i w zupełności naturalnym ruchem pozbawiać ją życia. Chciał działać. Najpierw jednak musiał wyjaśnić parę kwestii ze swoim dotychczasowym najlepszym przyjacielem - Kevanem.
Wyruszyli skoro świt, kiedy to jeszcze sowy nie zdążyły umknąć do swych kryjówek a księżyc dalej tkwił na swym honorowym miejscu, niczym podchmielony żołnierz który nie chce pogodzić sie z wieścią, że zamykają karczmę, że na dziś koniec. Przy akompanii śpiewów pierwszych ptaszków, Brand powoli jechał przez las razem ze swym bratem i dwójką strażników na koniu rozmawiając tak na prawdę o błahostkach.
Po pięciu minutach jazdy ptaki umilkły, a im głębiej byli w lesie tym bardziej Brand sądził że ktoś się na niego patrzy. Strażnicy mogli czuć to samo, gdyż prawie jednocześnie odwrócili się za siebie - w sam raz na spotkanie z dwoma strzałami które mknęły z paskudnym furkotem niby dwaj grajkowie którzy mieli przekazać smutną wiadomość. I istotnie, była to smutna wiadomość dla ich żony a może i dzieci. Dla nich to się już  nie liczyło gdyż wąchali ziemię w przedśmiertnych konwulsjach.
***
"Jest tylko jeden bóg - nazywa się Śmierć. A co mówimy bogowi śmierci? Nie dzisiaj."

Wydawać by się mogło że wszystko działo się w jednym momencie, upadek straży, wyskoczenie z krzaków ludzi wątpliwego pochodzenia, zejście Branda z konia i dobycie miecza.
Wydawać by się mogło że Kevan i Brand są bez szans. Że są niczym zwierzyny które zaraz same się oddadzą swym myśliwym aby ci skończyli ich męki. Ale myśliwi nie spodziewali się jednej rzeczy - że oni sami staną się ofiarą. Nie minęło pięć sekund od upadku dwóch ochroniarzy Kevana a bracia ramię w ramie zaatakowali zbójów.
Było ich pięciu, lecz Brand i Kevan byli doskonałymi wojownikami,  zaskoczenie było po ich stronie, więc po dość krótkiej walce, nie dłuższej niż dziesięć oddechów stali tylko oni a wokół nich leżało pięć trupów.
Widocznie jednymi intelignentnymi istotami co tam wcześniej stały były konie - kiedy tylko zobaczyły co się kroi, nie czując na grzbiecie żadnego ciężaru czmychły w las. Brand w duchu przeklinał te cholerne zwierzaki ale to w żaden sposób nie przywołało ich przed oblicze braci.
***
"Umysł potrzebuje książek, tak jak miecz potrzebuje osełki by zachować swoją ostrość."

Po wydarzeniach w puszczy, bękart się wycwanił i zazwyczaj nie polegał już na swoim (nie)zawodnym instynktem i brał ze sobą najzwyczajniej na świecie towarzyszy z psiarni.
Przez następne trzy lata Brand uczył się coraz to lepiej walczyć mieczem i trzymając się swego przekonania że musi jakoś wyrównać to że jest bękartem.
Niestety na dwudziesty dzień swego imienia bękart nie dostał przyjemnego prezentu. Okazało się że jego matka której nigdy w życiu na oczy nie widział - zmarła, brutalnie zgwałcona i zabita przez dezerterów armii z Dorzecza.
Ojciec mu powiedział że kobieta która go wydała na świat była znachorką i podróżowała bo wszystkich krainach nigdzie nie zostając na stałe. Niczym bezdomny. To wiele wyjaśniło ale chłopak nie rozumiał jednej rzeczy - czemu do jasnej cholery te wieśniaki z łajnem zamiast mózgu, kozojeby jeszcze stąpały po tym świecie, zanieczyszczając powietrze.
To oczywiście Brand postanowił zmienić. Nie wyruszył następnego dnia niczym wieśniak z widłami wskakuje na stąd wilków pożerających jego owce. Oj nie. On musi się przygotować.
Ale znajdzie ich.
Znajdzie i oczyści tą i tak już pełną wszelakiego rodzaju plugastwa krainę, z kilku osobników.
Prawdopodobnie niepewnego pochodzenia.


Ekwipunek


●Jednoręczny, długi i nadzwyczaj chudy miecz - idealnie wyważony.
●Mieszek z srebrnymi jeleniami
●Pergamin, pióro oraz atrament
●Czarny, siedmioletni koń Aers
●krótki i długi sztylet
●Osełek
●Krzesiwo
●łuk oraz kołczan że strzałami


acidbrain



Ostatnio zmieniony przez Brand Snow dnia Nie Maj 03, 2015 11:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Brand Snow  Empty
PisanieTemat: Re: Brand Snow    Brand Snow  EmptyNie Maj 03, 2015 2:06 pm

Chyba koniec!
Powrót do góry Go down
Trevet Mallister

Trevet Mallister
Dorzecze
Skąd :
Dorzecze, Seagrad
Liczba postów :
257
Join date :
30/04/2013

Brand Snow  Empty
PisanieTemat: Re: Brand Snow    Brand Snow  EmptyPon Maj 04, 2015 6:02 pm

Ależ owszem, ależ tak.

Akcept
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Brand Snow  Empty
PisanieTemat: Re: Brand Snow    Brand Snow  Empty

Powrót do góry Go down
 

Brand Snow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Janna Snow
» Gwen Snow
» Florentine Snow
» Eirian Snow
» Goosjon Snow (w.i.p.)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-