a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata Cailet Tyrell



 

 Komnata Cailet Tyrell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyWto Lut 04, 2014 12:07 am

* * *
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyWto Lut 04, 2014 12:10 am

Wciąż była w szoku i nie do końca wierzyła w to, że to wszystko… że te ostatnie godziny obfitujące w szokujące wydarzenia naprawdę miały miejsce. Najpierw drzazga i spotkanie z Aidanem u maestra, jego spojrzenie i jej wręcz bolesna naiwność i te wszystkie wyobrażenia, które uderzyły jej do głowy, sprawiając, że na kilka słodkich chwil zapomniała o rozsądku, potem spotkanie w stajni i… list nagle całkowicie zmieniający całą sytuację i przede wszystkim, co przerażało i zarazem przejmowało ją najbardziej, zmieniający Aidana nie do poznania. Całą resztę kojarzyła jak przez mgłę, działała pod wpływem emocji napędzających jej serce do bicia jak chyba nigdy przedtem. Przerażenie, niepewność i jednocześnie szalona determinacja, by jakoś mu pomóc. Chyba… Chyba poniekąd jej to wyszło. Nie bez echa pozostała w niej również wiadomość o śmierci Aylwarda Baratheona. Wszystko to było szokiem i mieszało jej w głowie. Miała wrażenie, że tylko śni, a jednak bolące uda od szybkiej jazdy konnej bez siodła były świadectwem, że to jednak wcale nie działo się tylko w jej wyobraźni, a było rzeczywiste.
Aidan po powrocie do Winterfell zniknął. Zapewne poszedł porozmawiać ze swoją rodziną. Czy był pierwszym, który dostał te wieści? Cailet nie wiedziała. Czy Lady Aryana wiedziała o losach swojego narzeczonego? To również pozostawało w tamtej chwili tajemnicą dla młodej Róży. Została pozostawiona sama sobie, z całym mętlikiem w głowie, który jednak nie był wcale najgorszy. Najgorsza była paląca potrzeba bycia przy nim, dla niego właśnie teraz. Potrzeba, której nie była w stanie zaspokoić, bo jeszcze nie była dla niego nikim. Narzeczoną zaledwie, przyszłą przysięgą. I choć wiedziała, że Starkowie byli honorowi i nawet takich przysiąg nie łamali, to jednak zdawała sobie w pełni sprawę, że dopóki nie zostanie żoną Aidana, nie będzie jedną z nich.
Nie czuła się częścią rzeczywistości. Wydawało jej się, że sama złożona jest jedynie z plątaniny chaotycznych myśli, które łączą się ze sobą, a jednak nie są w stanie ułożyć w jedną spójną, trwałą całość. Mijała ściany, odgłos jej stóp stawiających kolejne kroki wyraźnie odbijał się echem wśród korytarzy zamku, a jednak miała wrażenie, że to wszystko jest tylko bardzo dziwnym snem, a ona bezcielesną mgłą zaledwie, która przy jednym mgnieniu oka rozwieje się w niebyt.
Dotarła do komnat i opadła na swoje łóżko. W tej jednej chwili wszystko to, co wówczas nie było w stanie jej dosięgnąć, dopadło do niej z pełną siłą, przytłaczając plecy i dociskając drobne ciało do łóżka, jakby ważyło znacznie więcej niż w rzeczywistości i znacznie więcej niż ważyć mogło, zważywszy na jej gabaryty, nawet gdyby nie była stworzona z krwi i ciała, a z ołowiu. Poczuła się zmęczona. Tak szalenie zmęczona jak nie czuła się już od dawna. Chciała po prostu zamknąć oczy i zasnąć…
Choćby na jedną krótką chwilę…
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyPon Lut 10, 2014 11:26 pm

MG

Ser Daryn zatrzymał się pod arkadą, będąc rozdartym przez dobry moment, zanim zdecydował ostatecznie, iż należy po prostu pchnąć drzwi komnat dziennych damy, nie zaś wcześniej zapukać, oznajmiając tym własne przybycie, jak powszechnie przyjęło się wśród zwyczajów panujących w zamkach znamienitych domów (a przynajmniej tak robiono, kiedy nie szło się akurat wypełniać nakazu aresztowania). Ech, ci Południowcy i ich kodeksy! Pomyślał, splunął i w asyście wojów wszedł do komnaty dziewczyny.
Cailet Tyrell – przemówił donośnym głosem, rozglądając się po komnacie. Róże, atłasowe sukienki w kufrach, płaszcz rzucony niedbale na fotel, księga bajek.

Jest jeszcze dzieckiem… Tak jak jej siostra.
Gdy wyłoniła się z alkowy i stanęła przed nimi zaspana (mimo pory obiadowej) oraz zaskoczona ich obecnością, mężczyzna wyprostował się zaraz dumnie.
Na polecenia Brandona z rodu Starków, Lorda Winterfell i Królewskiego Namiestnika Północy, zostajesz aresztowana w związku z podejrzeniami o współudział w zabójstwie księcia Dorne – rzekł wysoce obojętnym tonem człowieka wypełniającego po prostu swój zapchlony obowiązek. Uważnie śledził każdy jej ruch. Nie wiedział, czego się spodziewać. W wyciągniętej do niej dłoni znajdował się nakaz spisany przez samego Pana tego zamku i zalakowany dodatkowo pieczęcią ze znajomą głową wilkora.
Pozostaniesz w tych komnatach do czasu sądu. Zostają ci odebrane trzy z czterech służek. Nie masz możliwości porozumiewania się z nikim spoza twojej świty – kontynuował, gdy strażnicy poczęli wyprowadzać zdezorientowane dziewczątka przed łuk komnaty. Zauważając przerażenie rosnące w oczach młódki, przygryzł na krótko wargę.
I jak ten delikatny, maleńki kwiatek ma w przyszłości, jeśli w ogóle, zostać następną Lady Stark, władczynią tych surowych ziem?
Jeśliś niewinna, to nie masz się czego obawiać, panienko – dorzucił ściszonym tonem, wpierw asekuracyjnie zerknąwszy przez ramię, czy aby nie doszedł doń nikt nowy. Wprawdzie wszyscy tutaj zdążyli poznać ujmującą osobowość rudowłosej trzpiotki i ser Daryn był bardziej niż pewien, że nikt w rzeczywistości nie dawał wiary w faktyczną istność winy narzeczonej Aidana. Zbrojmistrz nie miał też przecież żadnych złych intencji, nie chciał przede wszystkim, aby ktoś omyłkowo poczytał jego słowa za jakiekolwiek naruszenie dokładnych bądź co bądź dyrektyw Lorda o zakazie kontaktowania się z zatrzymaną. – To tylko formalność. Nie stanie ci się krzywda. – Mówiąc to, Cassel skłonił się krótko i wyszedł na korytarz w pośpiechu, nie zwlekając już ani chwili dłużej. Opuścił biedną Cailet, pozostawiając za sobą dwóch wartowników, którzy w milczeniu zajęli zwykłe w trakcie tej procedury miejsca po obu stronach drzwi, krzyżując nad posrebrzaną klamką brudne, metalowe ostrza swoich halabard.  

Zt.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyWto Lut 11, 2014 2:09 am

/dwa dni po aresztowaniu

Jak do tego wszystkiego doszło? Jeszcze dwa dni temu wszystko było dobrze. Dwa dni temu była Cailet Tyrell – narzeczoną Aidana Starka, Młodego Wilka Północy, mężczyzny, którego kochała całym sercem i któremu zdążyła oddać swoją duszę. Bawiła się na weselu swojej bratowej, tańczyła, spędzała z nim czas, napawając się szybszym biciem serca i każdym spojrzeniem, które jej posyłał, nawet jeśli nie należało do tych przepełnionych pozytywnymi uczuciami. Była młodą dziewczyną, zdecydowanie zbyt naiwną i świadomą swojej naiwności, której nie potrafiła się pozbyć i odliczającą dni do ślubu. To nic, że On czasem traktował ją z góry, to nic, że czasem się z niej naigrywał. To było tysiąc razy lepsze niż… niż to wszystko, co działo się teraz.
Teraz była Cailet Tyrell – więźniarką, podejrzaną o… O co tak właściwie? Zamordowanie księcia Dorne? To nie mieściło jej się w głowie, to było aż nazbyt nierealne. Wprawdzie nie mogła powiedzieć, żeby szczególną sympatią darzyła Martellów, ale… Ale jak to zamordowanie?! Przecież była tylko kobietą, była bezbronna, umiała tańczyć, śpiewać i wyszywać… chociaż to ostatnie niezbyt dobrze w porównaniu na przykład ze swoimi starszymi siostrami. Jak ona mogła być podejrzana o… o coś takiego, na bogów! Przecież była tutaj!
Ach, co się działo tam na Południu?! Szaleństwo!
Nie potrafiła nic zrozumieć, w głowie miała jeden wielki mętlik. Martwiła się o swoje rodzeństwo, a na domiar złego nikt jej nic nie mówił, ani jednej rzeczy, żadnej konkretnej informacji. Przynosili jej jedynie posiłki, usiłując nawet na nią nie patrzeć. Nagle stała się jeszcze bardziej obca niż była do tej pory. Chyba nigdy nie czuła się tak samotna i przerażona. Wiedziała, że w jej rodzinnych stronach toczyła się wojna. Aidan wspominał o Lorencie i Aylwardzie, ale poza tym… Poza tym nie wiedziała absolutnie nic. Nie miała nawet bladego pojęcia, co ją czeka i czego tak właściwie od niej chcą honorowi Starkowie z Północy, którzy nie zaoferowali jej nawet słowa wyjaśnienia…
Bała się. Po raz pierwszy w życiu była tak bezradna, bezbronna i zupełnie zagubiona. I Aidan… Gdzie był Aidan? Chyba więcej myśli poświęcała w ostatnich dniach właśnie jemu i temu, co się z nim stało po tym szalonym konnym wypadzie niż temu, co miało stać się z nią. Nie dawał ani jednego znaku. Czy coś mu się stało? Czy może po prostu on też myślał, że jest… morderczynią?
Nie mogła spać. Zaciskała oczy z całych sił i choć czuła zmęczenie i niewyobrażalną ciężkość wszystkich członków, sen uparcie nie chciał przyjść, a natrętne myśli nie pozwalały o sobie zapomnieć i rozluźnić się choćby na jedną krótką chwilę. Czasem wydawało jej się, że odpływa gdzieś, aby szybko rozbudzić się na powrót i przewrócić na drugi bok, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Nie była już nawet w stanie płakać, po prostu czekała na to, co miało nadejść, głowę mając pełną najgorszych myśli. Na jedno nie była jednak przygotowana…
Musiało być już bardzo późno, gdy drzwi do jej komnaty otworzyły się, a wąska wiązka światła wpadła do środka. Zauważyła ją, mając otwarte oczy, jednak nie odważyła się odwrócić przodem w stronę wejścia. Zamarła, napinając wszystkie mięśnie. Przyjaciel czy wróg?
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptySro Lut 12, 2014 12:26 am

Zadecydował, że pojawi się wieczorem na wieczerzy. Rozdawał szczodrze półuśmiechy niby nigdy nic, wcale nic się nie wydarzyło; atmosfera sama w sobie była już wystarczająco napięta, ażeby potrzebował dokładać doń jeszcze kilka groszy swojej wątpliwej zasługi. Obserwował więc milcząco znajome twarze, jadł nieprzyzwoicie dużo, przeżuwał zbyt wolno, aż do miałkości, byle tylko usta mieć pełne strawy, co ustrzegło go ostatecznie przed koniecznością zabrania głosu w zaaranżowanych konwersacjach o niczym doprawdy wartym dyskutowania. Doceniał jednak wysiłki Edwyna Poole’a, dzięki niemu i nieśmiałym zabiegom ser Daryna Starkowie nie siedzieli ciągle w krępującej ciszy przerywanej szczękaniem sztućców czy pucharów.
Niech cię Inni, Ayl, kochałem cię jak brata. Myślałem, że jesteśmy nieskończeni. Gdybym nie napisał wtedy…
Miejsce po jego prawicy świeciło wymownie pustką. Naiwny, złapał się kilkukrotnie na spojrzeniach rzucanych wyłącznie w nicość, zamiast niej spodziewając się tam pary głęboko zielonych tęczówek, które były w stanie, jako jedyne chyba, dodać mu otuchy. Tłumił westchnienia, zima nadeszła, trzeba w końcu wziąć się w garść. Przetrwać. Jeśli nie umiał już pomóc zmarłym, musiał koniecznie znaleźć sposób, aby ulżyć tym, którzy wciąż byli wokół niego.
Ojciec zmizerniał wyraźnie, siostry trzymały się razem, młodsi bracia ustali wyjątkowo w przekomarzaniach. Poczucie winy pęczniało w Aidanie jeszcze długo po tym, gdy wyszedł z jadalni. Wyrzuty sumienia biły się wewnątrz niego z żalem, zmęczeniem, rozczarowaniem. Gdzie obowiązek, gdzie stare wyrzeczenia? Jak mógł ich opuścić w takim momencie? Czy w ogóle mógłby ich opuścić… na dłużej?
Odnalazł spokój w księgach.
Miał piekielnie dość otępienia, rozpaczy, złości, przynajmniej na razie. Tkwienie w murach komnaty oraz sen równały się powolnej śmierci, pogrążaniu się głębiej w ciemność. Sklejanie powiek okazało się równie trudne, co trwanie z oczami szeroko otwartymi, w związku z czym odnalazł kompromis trwając zagrzebany w pledach przy wątłym świetle zapalonej świecy, która plamiła woskiem prześcieradła, i czytał, kartka po kartce, czytał, przejmując się cudzymi mitycznymi życiami bardziej niż swoim. Będąc małym chłopcem, potrafił godzinami wsłuchiwać się w opowieści Maestera. Tęsknił do tamtych czasów. Przywoływał je często w pamięci, wyciskał z nich ciepłe asocjacje, żeby wlać je w duszę wzorem kojącego balsamu na rozognione rany.
Gesta wciągnęły go tak szalenie, że nie zauważył, kiedy zastała go późna noc.
Decyzja dojrzewała w nim długo, wręcz obawiał się jej; łamał przecież zakaz ojca, mało tego, sprzeniewierzał się również zasadom ustalonym przez samego siebie. Spodziewał się, że nie ominą go żadne konsekwencje. Na szalę kładł reputację, kodeks, dyscyplinę, lojalność – wszystko dla jakiejś dziewki.
Doszczętnie postradał zmysły.
Lubisz ją, Stark, trafiony-zatopiony.
Wsunął się do środka, przepuszczony przez Sheyna. Obaj mieli wiele do stracenia, on nawet więcej. Pewnie już śpi, pomyślał i ściągnął z głowy kaptur, że też we własnym domu zachowywał się niezgorzej niż jakiś skrytobójca, który właśnie po zmroku zakrada się niepostrzeżenie do komnat ofiar, prychnął cicho, musi się obudzić.
Nie gościł z reguły w pomieszczeniach kobiet. Ich świat jawił się dla niego tajemniczo… Pociągająco? Niezupełnie. Dorastał wśród dziewcząt, czuł się przy nich swobodnie, lecz nie uważał się, brońcie bogowie, za bawidamka. Postrzegał się bliżej określeń „nieprzystępny gbur”, ewentualnie „chłodny cynik”; szorstki, skąpiący przeważnie słów Aidan stronił od różnych szemranych przybytków, preferując raczej typowo męskie towarzystwo. Pochlebstwa, jeśli w ogóle od niego padały, to wypowiadane zawsze szczerze, naturalnie. Przez wzgląd na matkę oraz siostry, kobiety otaczał mniejszym lub większym, ale szacunkiem.
Srebrne światło księżyca sączyło się do środka alkierzy, okalając migotliwą poświatą zagadkowe, żeńskie przedmioty codziennego użytku; perłowe grzebienie, fikuśne flakoniki z wonnościami, kolorowe zapinki. Musnął palcami materiał sukni porzuconej niedbale na oparciu fotela. Był miękki, przyjemny w dotyku. Uśmiechnął się mimowolnie.
Nie spała.
Odsunął natychmiast dłoń, zauważywszy jak przysiadła na łóżku, wbijając w niego wzrok. Rozpoznała go. Uczynił nieśmiało kilka kroków naprzód, zatrzymując się w pewnej odległości od alkowy. Bądź co bądź pozostawał intruzem, obcym (obcym?) mężczyzną w jej komnatach w porze zakazanej, o zmroku, w nocy.
Chcę wiedzieć… – zaczął cicho, pewien, że echem od kamiennych murów odbija się nerwowe łopotanie jego serca. – Pomagałaś Alysanne?
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptySro Lut 12, 2014 1:22 am

Przed chwilę leżała w zupełnym bezruchu, aż nienaturalnie, spięta i przestraszona, starając się nie oddychać za głośno lub najlepiej wtopić zupełnie w swoje posłanie, jakby nigdy jej tu nie było. Po głowie przebiegało jej tysiąc myśli, a każda z nich czarniejsza była od tej poprzedniej. Kto tu był? Czego tu szukał? Dlaczego zakradł się do niej w środku nocy? Jak ominął straże? Jakie miał intencje? Czyżby Starkowie mimo wszystko chcieli ją usunąć jeszcze przed sądem?
Nie! To było niedorzeczne. Nie oni, nie Panowie Winterfell. Nie pozwoliliby, żeby włos spadł jej z głowy przed procesem (lub jakąś jego namiastką, o której nawet wolała nie myśleć). Do tej pory była przecież gościem. Uwięzionym, odciętym od świata i informacji, prawdopodobnie również niemile widzianym i bardzo problemowym, ale wciąż gościem, a bogowie wyjątkowo nieprzychylnym okiem spoglądają na tych, którzy krzywdzą gościa we własnym domu. Wiedziała, czytała o tym w książkach. A może to nie był ktoś od Starków? Może ktoś inny przysłał skrytobójcę, by zaczaił się na jej życie? Tylko kto? Kto mógłby chcieć jej zguby? Martellowie? Ich wpływy nie sięgały aż tutaj, na pewno nie. Więc… Może to był jednak przyjaciel? Chyba za długo błądził w jej komnacie jak na kogoś, komu przyświecał cel pozbawienia ją życia. Nie była tylko pewna, czy posiadała jeszcze jakichkolwiek przyjaciół w tym zamku, mając na sobie piętno spiskowca.
Och, na bogów, Cailet Tyrell, dość już tego strachu! Jeśli to zabójca, niech ci chociaż spojrzy w oczy, gdy będzie cię pozbawiał życia!
Wzięła się w garść i usiadła na łóżku, spoglądając w stronę, gdzie kręcił się jej nocny gość, a kiedy jej oczy (przyzwyczajone już dawno do ciemności) dostrzegły zarys dobrze znanej potężnej męskiej sylwetki i rysów twarzy oświetlanych miękkim księżycowym blaskiem zza okna, przeżyła jeszcze większy szok, niż gdyby stanęła oko w oko z mordercą.
Aidan!
Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Przyszedł do niej, chociaż nie powinien. Chciał być tu dla niej czy może przeciw niej? Miał jej to wszystko za złe? Ach, przecież była niewinna zupełnie niewinna, a czuła się, jakby to na niej spoczywała wina za wszystkie morderstwa dokonane w czasie, który minął od dnia jej narodzin! Chyba powoli traciła zmysły ze strachu, niepewności i dojmującej samotności. Nie miała nawet do kogo ust otworzyć w swoim zamknięciu. Jak mała róża powoli usychająca w ciasnej szkatule, pozbawiona pielęgnacji i… słońca… Słońce wyszło dla niej dopiero teraz, w środku nocy, gdy był tutaj, obok niej, niewiele dalej niż na wyciągnięcie dłoni. Chciała rzucić mu się na szyję, to był odruch, instynkt, potrzeba serca. To on był dla niej bezpiecznym schronieniem, jego ramiona uchronić mogły przed złem całego świata i wszystkimi problemami. Tylko on mógł ją uratować. Ale czy w ogóle chciał? Dlatego nie mogła się ruszyć, nie potrafiła choćby drgnąć. Bała się za bardzo, że ją odrzuci, że to wszystko… To wszystko, co było zbyt dużym mętlikiem w jej głowie, odsunie go od niej już na zawsze. Nie śmiała się nawet odezwać. Zresztą, nie wiedziałaby nawet, co miała powiedzieć. Nie wiedziała przecież nic!
On odezwał się pierwszy. Przysunął się bliżej, a z każdym krokiem, który stawiał w jej stronę, czuła się trochę lepiej. Jego słowa jednak… Nie, samo brzmienie jego głosu przebiło się przez mur, za którym się skrywała. Cała bariera utrzymująca w ryzach jej emocję jakby pękła. Cailet była odsłonięta. Początkowo nie dotarło do niej nawet to, co powiedział. Imię siostry nie wydało się znajome, w końcu było zbyt nierealne, nie powinno go tu być, nie w tym kontekście, nie w takiej chwili. Nie. Tylko to pytanie. Czy pomagała?
- Komu? – zapytała cicho, zdając sobie sprawę z tego, że jej głos drży bardziej, niż się tego spodziewała i zdecydowanie bardziej, niż by tego chciała. On też wydawał jej się obcy, jakby nie należał do niej, a dochodził gdzieś z boku. To wszystko nie działo się naprawdę. Nie mogło. Prawda? - Aidan, ja… Ja nawet nie wiem, dlaczego… Dlaczego mnie tutaj teraz trzymacie, jakbym była jakimś więźniem, jakbym czymkolwiek zawiniła – głos, przecież i tak słaby, drgnął bardziej. Nic dziwnego, skoro w gardle tkwiła wielka gruda wszystkich złych myśli i emocji. - Słyszałam tylko o jakimś spisku, ale… ale… - ukryła twarz w dłoniach. Nie potrafiła zebrać myśli, skupienie się było nadludzkim wyczynem. Nie była w stanie mu odpowiedzieć. Nie wiedziała już nawet, o co pytał. Zdawało jej się, że tkwi w tej komnacie przez wieki.
Chyba naprawdę odchodziła od zmysłów.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptySro Lut 12, 2014 7:40 pm

Denerwował się, oczywista sprawa, czuł, jak szybko pociły mu się dłonie wetknięte w kieszenie peleryny, kiedy nieświadomie zaciskał je aż do pobielenia kłykci. W przeszłości wielokrotnie nie zgadzali się z papą w drobnostkach poruszanych przy śniadaniu albo nad ogniskiem; w wolnych dyskusjach posiadali często odmienny pogląd na te same sytuacje, nic zaskakującego, młodzi zwykle widzieli świat inaczej niż starsi, taki był urok dialogu pokoleń i Aidan doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że jeszcze wiele wody musiałoby upłynąć w White Knife, zanim dorówna ogromnej ojcowskiej wiedzy oraz bezcennemu doświadczeniu. Pomijając jednak te błahe wyjątki, najstarszy syn Brandona Starka nigdy nie sprzeciwił mu się poważnie, mało tego, mężczyźni mówili jednym głosem w nadrzędnych sprawach i wystarczało im bodaj ukradkowe spojrzenie podczas narad, ażeby jeden w mig przejrzał myśli kotłujące się w głowie drugiego. Ich relacja, nacechowana szacunkiem, zaufaniem oraz surową miłością, polegała raczej na specyficznym przewodnictwie, na niemym wsparciu przy pokonywaniu kolejnych wyzwań niż na entuzjastycznym dopingowaniu oraz ciągłym klepaniu po głowie. Mimo bagażu sprzecznych uczuć, Młody Wilk rozumiał, a wręcz z całego serca popierał decyzję o osadzeniu Cailet w odosobnieniu, bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. Jeśli Alysanne Tyrell, czternastoletnia trzpiotka, winna była wszystkiemu, co jej zarzucano – nie mogła działać w pojedynkę.
Nie odczuwał podniecenia ani innych odczuć towarzyszących ponoć zrywaniu zakazanego owocu. O mdłości przyprawiała go wizja, w której do środka komnat wpada nagle ktoś drugi, odkrywając niechybnie, iż aresztantka nie jest bynajmniej sama, a tym, który odwiedza ją w ukryciu pod osłoną nocy był nie kto inny, jak jej niedoszły mąż, który z premedytacją łamał właśnie nie tylko rozkazy Lorda, lecz również wszelkie konwenanse relacji damsko-męskich obowiązujące w kręgu szlachetnie urodzonych.
Ech, toż to zaledwie zagubione, młode dziewczę daleko od domu… Niech sobie radzi. Tutaj nie ma przywilejów.
Dostałaś pisemny nakaz, krzywda ci się nie dzieje – żachnął się, wysłuchując jej biadolenia. Niezadowolony, skrzyżował dłonie na torsie. Cenił honor swój i swojego domu, a cóż to za honor, który negował ostatnio w każdej myśli, to niczym burdel w Winter Town składający się wyłącznie z dziewic, gdyby to było w ogóle realne.
Twoja siostra, Alysanne Tyrell, stoi za otruciem starego księcia Dorne. W efekcie Martellowie napadli na Baratheonów… – Zawiesił ton. Spodziewała się chyba puenty. Żałował, że w ciemnościach nie potrafił dostrzec jej twarzy. Od tego, co usłyszy wnet od Cailet, zależało praktycznie wszystko. Ich ślub. Jego szczęście. Spokój ducha. Czyste sumienie. Irytował go więc tym bardziej jej strach, rozedrganie, delikatność – nie miał do tego cierpliwości, nie teraz, za to panienka Tyrell w końcu musiała mu coś udowodnić, najwyższa pora! Jeśli on ryzykował tak dużo, próbując ratować ją, sojusz, wesele…
I pomyśleć, że niedawno korespondowałem z…
Lorent. – Wycedził przez zęby. – Wiedział? Odpowiadaj: pomagałaś jej? Czy słyszałaś wcześniej o spisku? Mówże wreszcie.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptySro Lut 12, 2014 9:45 pm

W jednej chwili wszystko stało się jasne. Jego postawa, słowa, brzmienie głosu, w którym nie usłyszała ani jednej ciepłej nuty, a wręcz przeciwnie – chłód, poirytowanie, niesmak. Wszystko to było jawnym świadectwem tego, po której stronie stał Aidan i w jakiej roli tu przyszedł. Nie przyszedł, by ją ratować. Nie przyszedł, żeby być dla niej wsparciem. Ba! Nie przyszedł nawet zobaczyć, jak ma się jego narzeczona. Nie, on przyszedł, żeby się upewnić, czy jego narzeczona – wymuszony związek – nie będzie plamą na jego świętym honorze Starka. A ona głupia przez chwilę myślała, że to będzie coś więcej niż tylko ślub z obowiązku. Biedna, mała, naiwna Cailet.
A jakby tego było mało kolejna wiadomość, która dotarła do jej świadomości, była niemniej druzgocząca i łamiąca serce.
- Alysanne? – zdołała wykrztusić z siebie bardzo słabo. Nie, nie Alysanne! Przecież to nie mogła być prawda. Alysanne była taka młoda… Była jej kochaną młodszą siostrzyczką, przecież to było niemożliwe, żeby ona zrobiła coś… Coś takiego. Oblicze Cailet pobladło jeszcze bardziej niż do tej pory. Musiała wyglądać teraz jak zjawa, a nie kobieta z krwi i kości, jednak w tym świetle Aidan i tak nie był w stanie jej zobaczyć. Pod osłoną nocy jej przerażenie, niepewność i własny wewnętrzny koniec wszystkiego zostawały tylko jej wyłączną własnością. - Nie… Nie, ja…
Nie! Koniec użalania się nad sobą. Nie było na to teraz miejsca. Nie przy nim. Nie może być przy nim słaba. Nie chciał jej słabości, a i ona nie potrzebowała, aby widział jej ukradkowe łzy. - To o to chodzi? Podejrzewacie mnie o otrucie jednego z Martelli? – wbiła w niego spojrzenie. I chociaż teraz po raz kolejny (straciła rachubę już dawno temu) złamał jej serce, rozbijając je na drobne kawałeczki… Potrzebowała go. Potrzebowała jego zaufania i odrobiny wiary. Chyba chociaż tyle mógł jej dać. Przecież z jakiegoś powodu przyszedł do niej pod osłoną nocy wbrew wszelkim zakazom. - Aidan… - głos jej znowu drgnął, ale szybko zebrała się do kupy. - Ja nie miałam z tym nic wspólnego. Ja nawet nic o tym nie wiedziałam! Musisz mi uwierzyć... – wpatrywała się błagalnie, ale on dalej drążył, przewiercał ją spojrzeniem zimnym niczym lód, beznamiętnym, spragnionym tylko informacji. Lorent, Alysanne, ona, spisek, te pytania, te wszystkie natarczywe pytania… Tego było dla niej za wiele. Złamała się, nie wytrzymała, wybuchła.
- Na bogów, nie wiem! Ja nic o tym wszystkim nie wiem!
Podniesiony głos przeciął nocną ciszę jak trzaśnięcie biczem. Bardzo, bardzo nierozważnie. Cailet nie miała już jednak siły na rozwagę. To wszystko było zupełnie nie tak…
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyCzw Lut 13, 2014 12:01 am

Zmysły wyostrzały się w ciemności, to prawda, po chwili nawet wzrok dostosował się do wszechogarniających go odcieni czerni i nauczył się rozpoznawać nieuchwytne dotychczas zarysy kształtów, przedmiotów, sylwetek, a chociaż z tej odległości wciąż nie potrafił dokładnie nazwać emocji malujących się na twarzy młódki pod wpływem tego, co mówił, to jednak bezbłędnie zarejestrował wszystkie symptomy; drżenie cichutkiego, słabego głosu, mimowolne ruchy góry ciała, cięższe urywane oddechy przypuszczalnie spowodowane przytkanym nosem.
Cailet płakała.    
O ile jeszcze przed momentem wzruszyłby najpewniej ramionami, ani trochę nieprzejęty (albo też raczej bardziej podirytowany jej zachowaniem – ech, cóż za spłoszona, żałosna trzpiotka o wyraźnym problemie z radzeniem sobie w trudnych sytuacjach – Bogowie, nie znosił podobnej nieudolności!), tak teraz dłużej nie potrafił jednoznacznie określić uczuć rodzących się w nim w związku z tym odkryciem. Zmieszanie? Wstyd? Niezręczność? Szczęście, że nie rozmawiali wcześniej, kiedy balansował na skraju faktycznego załamania; strach pomyśleć, jak wtedy mógłby ją potraktować, skoro…
Aidan Stark nie należał bynajmniej do najwrażliwszych, najłatwiejszych w obejściu typów, racja, w niczym nie przypominał szarmanckich, zawadiackich paniątek zza Przesmyku. Damskie łzy były niebezpiecznym zjawiskiem, kompletnie wytrącały go z równowagi. Ech, wcale nie pragnął dla niej zguby, po cichu wierzył w niewinność narzeczonej, nie przychodziłby tu w innym razie, do stu Innych, nie rozumiała tego? Czego więcej chciała? Jakiego świadectwa? Przecież… Przecież, czyż nie o to chodziło? Nie można chcieć złego dla kogoś, kogo… Na kim…
I wtem na jej krzyk zalała go fala zimnych dreszczy. Zaklął szpetnie pod nosem, zapominając się.
Zwariowałaś!? – Dopadł do niej w dwóch susach, zaciskając dłonie na prześcieradle zasłanego łoża. – Ciszej, dziewczyno, jeśli ci życie miłe – zdenerwowany, wzburzony szept mężczyzny brzmiał niemniej prawdziwie od autentycznych gróźb grabieżców. Zjeżył się aż cały, wykrzywił usta w nieprzyjemnym grymasie, obnażywszy zęby i łypał na nią wściekle spode łba. – Nikt nie wie, że tu jestem!
Zastygł więc w bezruchu, nasłuchując ewentualnych odgłosów z korytarzy twierdzy niczym myśliwy nadstawiający uszu podczas łapania tropu w Wilczym Lesie. Spędzili zatem solidnych kilka minut w milczeniu, zanim rozluźnił się ostatecznie, uspokojony.
Czyli… – Korzystając z przypadkowo zdobytej bliskości, zdecydował się spojrzeć Cai prosto w oczy. Potrzebował tej pewności. – Nie miałaś pojęcia o niczym?
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyCzw Lut 13, 2014 12:30 am

Sama zastygła zupełnie, gdy zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła i jak wielkim błędem to było. Dobrze wiedziała, że Aidan nie powinien tu być, że przyszedł do niej wbrew woli Lorda i co mogłoby się stać, gdyby go tutaj zastano. Wolała nawet o tym nie myśleć.
- Nie… - wykrztusiła z siebie cicho, odwzajemniając spojrzenie i nie odwracając go nawet na sekundę. Z tej odległości dokładnie widziała światło odbijające się w jego oczach. Nie czuła się niezręcznie, gdy był tak blisko, choć wiedziała, że to niezdrowe. Chciała, żeby był jeszcze bliżej, poczuć go tuż przy sobie, znów paść w jego ramiona jak wtedy w Królewskiej Przystani i poczuć się bezpiecznie. Tego nie mogła jednak zrobić. Już nie była tamtą Cailet Tyrell. Teraz za bardzo obawiała się tego, że nie znalazłaby u niego schronienia, a gdyby ją odrzucił… Gdyby ją odepchnął… To rozbiłoby ją zupełnie. Wolała nie ryzykować.
Gdzieś podskórnie wyczuwała, że nie takiego zachowania się po niej spodziewał i przede wszystkim nie tego oczekiwał. Nie lubił u niej słabości, nie robiły na nim wrażenia łzy i tak jawnie okazywany strach. Wiedziała, że powinna zachowywać zdrowy rozsądek i przede wszystkim siłę. Powinna być chłodna i twarda jak najgrubszy lód najdalszej Północy – ten, z którego zbudowany był Mur, ale… nie potrafiła! Była dzieckiem barwnych ogrodów, gdzie kwitły delikatne róże, a dni upływały na zabawie, śpiewie, tańcach, bajkach! Trzymana pod kloszem, z daleka od prawdziwych problemów. Wiedziała o ich istnieniu, nie była przecież głupia! Po raz pierwszy jednak się w jakichś znalazła i mimo całej wewnętrznej siły, którą starała się w sobie zbudować, czuła się przytłoczona. Aidan wcale nie pomagał…
Chociaż… Chociaż może właśnie pomagał? Czuła, że przy nim powinna odrzucić całe swoje załamanie, zebrać się w sobie, zapomnieć o słabości. Koniec łez. Nigdy więcej. Nie przy nim. Koniec niepewności. Przecież to nie chodziło o nią, była niewinna. A Alysanne… Och, mała Alysanne! O co tutaj chodziło?
- Ale… Alysanne… Ona nie mogła tego zrobić… Przecież ona ma dopiero czternaście lat... Zawsze była mądra, wiedziała lepiej... - wykrztusiła z siebie cicho. Nie mogła w to uwierzyć. Jak to? Dlaczego? Przecież miała tylko czternaście lat! Nie dałaby rady otruć księcia Dorne! Och, ktoś musiał się pomylić! To na pewno była jakaś pomyłka. Alysanne wiedziała, czym to grozi. Och, ona nie mogła! Nie teraz, kiedy… Kiedy wszystko układało się tak dobrze…
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyCzw Lut 13, 2014 2:01 am

„Wiedziała lepiej…”
Tak, zabiła mojego przyjaciela – burknął, po czym zacisnął gniewnie wargi. Zdobył się na dosyć spore uproszczenie, ale gdyby nie ona…! Pokręcił głową, westchnąwszy. Nikt nie cofnie czasu.
Dziewczyna rozpaczała, w porządku, nie dowierzała winie siostry. Gdzieś tam głęboko rozumiał jej motywy, sam Aidan z pewnością nie zaakceptowałby natychmiast prawdy ani nie wziąłby na wiarę zarzutów o przewinach Aryany, Nadiry lub Diryana, ponieważ w pierwszej kolejności nie dopuściliby się oni podobnych zbrodni, nie, po prostu nie i koniec… Nie?
Nagle cała ta sytuacja wydała mu się nie tyle śmieszna, co niedopuszczalna, absurdalna. Pomyśleć, że utyskiwał niedawno na brak przygód; wojna, areszt narzeczonej, śmierć. Stęchły odór śmierci przepełniał Winterfell aż po mury. Sądził, że powinien zostać z rodziną, ale jego obecność, w takim stanie, niczego im nie dawała, nie pomagała. Dusił się tutaj, nie pragnął niczego ponad wyrwanie się stąd byle najdalej, być może z nią z tyłu, na koniu, być może, cholera, wykradłby ją z komnat, Sheyn podąży z nimi – nie ucieczka, w y z w a n i e: pobraliby się w samotności (przysięgi złożonej pod Czardrzewem nie wolno złamać), zbudowaliby chatę, on zbudowałby, ech, mój naiwny kwiatku, z jakiegoś powodu cię lubię, spłodzą gromadkę dzieci i będą zwyczajnie żyć niby plebejusze, na uboczu…  
Musisz być porządnie wyczerpany, aby snuć równie niedorzeczne historie, Stark.
Cailet, posłuchaj… – Zaczął, wysiliwszy się na łagodny ton, a ten z wielu czynników nie przyszedł mu z łatwością. Wziął jeszcze głęboki oddech, zyskując dzięki temu kilka cennych sekund na uporządkowanie myśli. Doskonale wiedział, co chciał, co m u s i a ł jej teraz przekazać, lecz jednocześnie odczuwał także ogromne zmęczenie, fizyczne, a zwłaszcza psychiczne, ogółem wydarzeń, z którymi mierzył się przez ostatnie kilka dni – raz lepiej, częściej gorzej.
O istnieniu siły napędowej duszy człowiek przekonuje się właśnie wtedy, kiedy we własnym ciele rozpoznaje jedynie pasożyta; obcego ułomnego podróżnika niespełniającego już dłużej swojej podstawowej roli wylęgarni energii zdolnej do utrzymania go przy życiu.
Nie obchodzi mnie Alysanne Tyrell. Jest trucicielką, choćby czternastoletnią, nieważne; zasługuje na karę śmierci. – Nie ustrzegł się wcale przed wybitnie surową, lordowską wręcz nutą, która wyraźnie pobrzmiewała w jego głosie. Nie krył się zresztą specjalnie z tym, że mimo wszystko nie miał nawet zamiaru wzbudzać w sobie minimalnej dozy tolerancji dla podobnych wybryków. – Wystarczy, że powiesz im to, co mi, a będziesz bezpieczna.
I wszystko skończy się dobrze, maleńka dokończył w myślach, przesuwając opuszkami palców po wierzchu jej delikatnej, ciepłej dłoni spoczywającej na kołdrze, obiecuję.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyCzw Lut 13, 2014 2:49 am

Zaskoczył ją. Nagle cieplejszy ton, inne brzmienie jego głosu, jakaś nowa nuta. Troska? Palce muskające wierzch jej dłoni, uważne spojrzenie. Chyba cieplejsze. Musiała go uspokoić tym, co zdążyła powiedzieć. Och, oczywiście, w końcu chyba uwierzył, że była niewinna. Nic nie zagrażało jego honorowi Starka, narzeczona nie była morderczynią. Teraz wszystko było w porządku, można było się do niej zbliżyć.
No właśnie, zbliżyć… Był tak blisko. Zaledwie kilkanaście centymetrów od niej. Na pewno mógł usłyszeć, jak mocno bije jej serce tylko dlatego, że był obok. Mógł wyczytać z niej wszystko jak z otwartej księgi. W innych okolicznościach w takiej sytuacji chyba oszalałaby ze szczęścia i ekscytacji. Patrzyłaby mu głęboko w oczy z pełnym uwielbieniem, szeptałaby miło, upajając się tym momentem. Świat zawęziłby się do ich dwójki.
Tylko że w tamtej chwili świat nie składał się jedynie z ich dwojga. Był znacznie większy i znacznie bardziej skomplikowany niż wszystko, co ona czuła do niego lub co on czuł do niej. Ten mały ułamek świata należący do Cailet Tyrell właśnie zaczynał się sypać. Odwróciła swoją dłoń i wsunęła ją w jego, znacznie większą. Nie liczyły się jego motywy, nie liczyło się to, czy przyszedł do niej tylko dlatego, że była jego narzeczoną czy miał może inne powody, których wolała do siebie nie dopuszczać, żeby nie robić sobie znowu fałszywej nadziei. Ważne było to, że był obok, a ona go potrzebowała.
Wciąż trwała w szoku i jednej myśli nie potrafiła do siebie dopuścić. Alysanne to morderczyni. Nie… Po prostu nie…
- To moja siostra – stwierdziła już mocniej, z naciskiem nawet. Naprawdę dodawał jej sił. Ale nie potrafiła znieść myśli, że jej mała siostrzyczka… zasłużyła na śmierć… Samo myślenie o tym bolało za bardzo.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyPią Lut 14, 2014 12:14 am

Raczej nie powinien był obiecywać jej czegokolwiek, a już na pewno nie żadnych szczęśliwych zakończeń. Swoje szczęście widział jakoś… tak po prostu, naiwnie; trochę dziecięcych krzyków w tle trzaskającego ogniska, zapach sarniny wędzonej w dymie, gryząca wełna ciepłego wamsu, płatki śniegu we włosach (sześcioramienne), rumieńce nie od zimna i cugle koni puszczone wolno, nie, nie umiał porządnie określić szczęścia, lecz wcale nieprawda, że nigdy go nie zaznał, a ty, co uczyni cię spełnioną?
Po raz pierwszy chciałby być czyjąś odpowiedzią, nie na noc, dwie, cztery, na t r o c h ę zdecydowanie dłużej, dziwne uczucie. Niebezpieczne. Nazbyt ostateczne i dokładnie takich dotychczas unikał, cholerna słabość. To jest dopiero faktyczna ucieczka, jak dzień następny domagał się klina, jak upadające królestwa – tematów zastępczych.
W zasadzie potrzebował jej teraz bardziej niż kiedykolwiek.  
Najdelikatniejsze zbliżenia, rysowanie kółek na skórze nie oznaczyło wobec tego naprawdę wiele, nie porozmawiali dłużej niż pięć minut, zresztą, o czym mieliby niby gadać, prędzej przyszłoby im śmiać się z różnorakich rozbieżności niż odszukiwać punktów zaczepienia (chyba, że na mapie ciał). Nic straconego, przed nimi wisiało w perspektywie jeszcze jakieś trzydzieści lat, dajcie Bogowie, rozmów, kłótni; wszystkiego, czego dusza zapragnie, uśmiechał się od ucha do ucha na tę wizję, i pomyśleć, że do niedawna nie mógł znieść choćby niewinnych wtrąceń o przysiędze! Niezmiennie zaś burzył się na jedno, całość powielanych schematów, odgrywania przebrzmiałych ról, powtarzania zużytych formułek obrzydzała go szalenie, obawiał się morza języków liżących dupę bez wytchnienia, nieszczerych zaklęć dobrobytu, obślizgłych, woskowatych twarzy ludzi, z których miłością darzył może kilka, w każdym razie coraz mniej. Nienawidził mar pod obcymi sztandarami zza Przesmyku plączących się po jego domu, pijących, ucztujących, jawnie plujących w twarz. Czy wiedzieli chociaż, dlaczego wznoszą puchary?
Wesele się odbędzie. Cailet nie zawiniła, przynajmniej nie temu… Alysanne Tyrell, bądź przeklęta.
„To moja siostra.”
Trucicielka – odparował stanowczo, jeśli nie natarczywiej. – Morderczyni niewinnego człowieka. Nie znałaś swojej siostry!
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptyPią Lut 14, 2014 1:04 am

Na tych kilka bardzo krótkich chwil udało jej się zapomnieć. Dotyk jego dłoni, w której tonęły jej drobne palce był bardziej rzeczywisty niż wszystkie myśli i obawy, jakimi karmiła się przez ostatnie dni. Ciepło jego ciała znajdującego się tuż przy niej przeważało nad chłodem strachu o własną przyszłość – tą dzieloną właśnie z Nim. Tym właśnie dla Cailet było szczęście. Krótkie chwile, w których mogła karmić się nadzieją, że nad nią czuwa i nic złego jej nie grozi i odsuwać od siebie myśli, że coś dla niego znaczy, bo lepiej było w nie nie wierzyć, by potem móc w pełni delektować się ich słodyczą, jeśli stanie się to pewne. Nie potrzebowała wiele. Zieleni, beztroski, kwiatów, rycerskich turniejów, komplementów sypiących się z bogato zdobionych rękawów koszul panów Południa. To było niczym w porównaniu z tym, co znajdowała tutaj, obok niego, gdy byli razem w jednym łożu, chociaż jeszcze nawet go nie dzielili tak naprawdę. Nieważne było to, czy wszystko tej nocy było tylko złudzeniem, snem lub mirażem jej umysłu zmęczonego ostatnimi dniami i styranego brakiem snu. Może go tu wcale nie było? Może był tylko iluzją?
Nie.
Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni i podniosła wzrok, wbijając go w jego twarz. Był tu, istniał. Realny, silny, prawdziwy. Przy niej, dla niej, bo tego właśnie chciał. Nic więcej nie było jej potrzebne. Mogłaby wtulić głowę w jego pierś i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim. Tak jak było w bajkach, gdy dwoje ludzi występowało przeciwko całemu światu...
Tylko że to nie były żadne bajki. To się działo naprawdę i to świat występował im naprzeciw, silniejszy, zimniejszy i bardziej bezwzględny niż najbardziej sroga zima. Jakże mogła myśleć o swoim własnym, egoistycznym szczęściu w takich chwilach?! Kiedy nawet On sam przypominał jej o tym wszystkim, co było złe i o czym tak bardzo nie chciała myśleć. To było zbyt okropne, a ona nie miała na tyle siły… Nie była w stanie zrobić tego, czego od niej wymagał. Nie mogła tak po prostu zmienić swoich myśli i uczuć do osoby, którą znała i kochała tyle lat. To nie działało w ten sposób. Nie dla Cailet, której serce zawsze czuło mocniej niż powinno. Nie mogła tego słuchać, nie teraz, nie tak.
Morderczyni… Zamordowała niewinnych… Trucicielka… M o r d e r c z y n i!
Bolesne słowa odbijały się echem w jej głowie, a każde ostrą drzazgą wbijało się w serce, rozdzierało duszę pomiędzy wiedzą i pamięcią, pomiędzy prawdą a rodziną. Dlaczego jej to robił? Dlaczego ciągle drążył, naciskał, powtarzał te słowa z taką mocą? Czego od niej chciał?!
- Przestań! – wykrztusiła niemal histerycznie, wyrywając swoją dłoń zbyt nagle i gwałtownie. Nie mogła o tym myśleć. Tego było zbyt wiele…
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell EmptySob Lut 15, 2014 9:29 pm

„Rodricku Bolton, synu Willama Boltona, Lorda Dreadfort, jesteś winny zdrady stanu. Czy chcesz powiedzieć ostatnie słowo?”
Pamiętał. Wiatr z Północy targał ich peleryny. Konie na boku polany rżały podenerwowane. Nie pomagało chwytanie za ucho. Coś złego wisiało w powietrzu. Czuł to również później, w dręczących go przez tydzień koszmarach.
„W imieniu Aerysa z Domu Targaryenów, Drugiego Tego Imienia, Króla Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi, Protektora Królestwa, wyrokiem Brandona z rodu Starków…”
Ojcu wystarczyło jak zwykle jedno, pewne cięcie miecza. W ułamku sekundy zawarł się błysk prastarego ostrza, tąpnięcie serca, nieprzyjemny chrzęst przecinający kości i kruki, setki czarnych skrzydeł burzących niebieski spokój.
Nawet po śmierci splunął mu prosto w twarz; krew wyrwana z posłuszeństwa zamkniętego obiegu trysnęła nieokiełznanym strumieniem i polała się dalej ciurkiem po zmurszałym pniu głogu, a zbrukawszy obcesowo świeży śnieg wokół, pozostawiała na nim winne ścieżki zdrady. Zmazał ją z policzka, wpatrując się tępo w umorusaną głowę, która potoczyła się tuż pod jego stopy, bynajmniej nie przypadkiem; tkwił przed nim przez cały czas, patrząc mu w oczy do końca. Komu sprawiało to większy ból? – Och, wiedział doskonale, lecz tak, czasami cierpienie było jedyną przyzwoitą drogą, jaką można wybrać ze wszystkich dostępnych – stał na baczność, z twarzą niewyrażającą ani grama emocji, chociaż od środka odłamki spękanego lodu raniły każdy centymetr ciała.
Uratować. Rozszarpać. Zniszczyć. Wypluć. I znów pozbierać do kupy, uwierzyć... Dlaczego, psia kurwa mać, d l a c z e g o?
Nie, odtąd nie wierzył już więcej, jeśli o to chodzi. Okrzepł. Pozbierał się niepokojąco szybko. W tym świecie rzadkie związki międzyludzkie typu przyjaźń, zwłaszcza te, o które zabiegasz sam, nie znaczą doprawdy nic ponad niepotrzebne nerwy, zmarnowaną energię oraz zawiedzione nadzieje. Naiwna ufność w ideały prowadziła tylko do krypt.
Z rozgoryczeniem, ale zorientował się, że nigdy nie spróbował uwierzyć w nią, zresztą nie powinien był wymagać od nastoletniej dziewczyny z Reach czegoś ponad jej miarę. Nie urodziła się tutaj, pośród pustkowi i dojmującego chłodu. Nie dorastała przy ludziach twardego charakteru, ci nie znajdowali miejsca na sentymenty, niepewność, miłosierdzie. Czyżby pamięć, chorobliwa uczciwość, niesłabnące poczucie obowiązku czyniła ich w rezultacie… zniewolonymi?
Głupia – syknął, zanim zawczasu zdążył ugryźć się w język, i poderwał się na równe nogi. Fatalna mieszanka rozżalenia oraz wściekłości paliła jego żyły. Tracił cierpliwość niedopuszczalnie łatwo, zaskakująco często. Zmęczenie dawało o sobie znać w najgorszy możliwy sposób. – Jak mogłem się aż tak pomylić? – Rzucił cicho, niby do siebie, lecz z premedytacją wbijając w nią stalowoszare tęczówki, aby nie miała cienia wątpliwości (stary wilczy nawyk). – Pani. – Zmusił się do przesadnego kurtuazyjnego ukłonu, nonszalanckim ruchem zarzucił kaptur peleryny na głowę i obrócił się na pięcie bez zastanowienia, bez choćby zawahania.
Żegnaj, Cailet.

Zt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Cailet Tyrell Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Cailet Tyrell   Komnata Cailet Tyrell Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata Cailet Tyrell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Cailet Tyrell
» Tyrell
» Celeste Tyrell
» Laurelier Tyrell
» Lionel Tyrell

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell :: Siedziba Starków-