|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Damon Arryn Skąd : Dolina Arrynów Liczba postów : 177 Join date : 13/06/2013 | Temat: Ogród Pią Lis 01, 2013 2:14 pm | |
| Roślinność rozrosła się na tyle, że wypełniła sobą niemal całe wnętrze wieży. Pyszni się niebieskimi kielichami kwiatów oraz krzewami. Znajdująca się w centrum ogrodu smukła i zwietrzała statua płaczącej kobiety przedstawia Alyssę Arryn. |
| | | Damon Arryn Skąd : Dolina Arrynów Liczba postów : 177 Join date : 13/06/2013 | Temat: Re: Ogród Pią Lis 01, 2013 9:51 pm | |
| Przybył już do Doliny. Cieszył się z tego powodu, bo przebywanie w Królewskiej Przystani to naprawde męcząca sprawa. Nie dość, że gorąco to jeszcze ta cała wszeobecna szlachta. Teraz już był u siebie w domu, mógł się czuć swobodnie. Ściągnął już zbroję i było mu już wygodniej. Owszem, lubił chodzić w zbroi, bo wyglądał dostojnie, kobiety za nim przepadały i tego typu sprawy. Jednakże chodzenie w żelastwie dwadzieścia cztery godziny na dobę to nie jest zbyt dobry pomysł. Ciało musi przecież oddychać i takie tam. Teraz postawił na ciemny strój, dosyć wygodny i taki bardziej cywilny, jednakże nie pozbył się swojego miecza, który wciąż wisiał mu u boku. Zawsze to powtarzał "strzeżonego Siedmiu strzeże", to była dobra dewiza. Obojętnie czy czuł się pewnie czy nie, to z mieczem chodził wszędzie, na narady, na obiad. Wszędzie, dosłownie wszędzie. Jedynie w swojej komnacie i podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych, wiadomych pozwalał sobie na odłożenie miecza kawałek dalej. Teraz jednak nie był w żadnej z tych sytuacji. Ale po prostu poszedł sobie podziwiać ogród, który znajdował się w Eyrie. Właściwie był to taki ogród we wieży, ale lepszy taki niż żaden. Gdyby chciał sobie pooddychać powietrzem to mógłby ruszyć do podniebnych cel, ale może to odrobinkę niebezpieczne i każdy ruch niezbyt przemyślany mógłby się zakończyć dla niego źle? O tak. Po tak męczącej podróży to nie był zbyt dobry pomysł. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Nie Lis 03, 2013 9:07 pm | |
| Niebo tego dnia było wyjątkowo piękne. Przynajmniej w mniemaniu wrażliwej Daphne, która potrafiła wpatrywać się w obłoki całymi godzinami. Była naprawdę dziwna, zbyt wrażliwa i delikatna, w sposób zupełnie nieodpowiedni dla bękarta. Mogłaby się zapewne zachowywać w ten sposób, gdyby pochodziła z prawego łoża, z łona lady Arryn. Była jednak jedynie bękartem. Co prawda i tak w sporo lepszej sytuacji, niż insi noszący nazwisko Stone, jednakże była skazana już na pogardę i kpinę. Tylko dlatego, iż jej matka popełniła błąd rozkładając nogi. Bądź została wzięta siłą. Tego Daphne nie wiedziała, od zawsze bowiem mieszkała w zamku, wychowując się w cieniu prawowitych dzieci lorda Arryna. Tego dnia Daphne ukrywała się w ogrodzie przed czujnymi oczyma septy, która zaraz znalazłaby jej jakieś zajęcie. Szycie na przykład, którego Daphne absolutnie nie znosiła. Zdecydowanie wolała malować, bądź śpiewać, jednakże nie było na to czasu, ani miejsca. Nie wyszła na powitanie przybyłych dzieci lorda Arryna. Ubrana w zwiewną, błękitną , acz prostą suknię siedziała w ogrodzie, na trawie, obejmując ramionami kolana, z zadartą głową i rozmarzonym spojrzeniem.
|
| | | Damon Arryn Skąd : Dolina Arrynów Liczba postów : 177 Join date : 13/06/2013 | Temat: Re: Ogród Sro Lis 06, 2013 1:53 am | |
| Był dzisiaj bardzo zamyślony. Sam nie wiedział dlaczego, w końcu wojna się skończyła, nastał pokój w Dolinie, sami uzyskali sporo ziem, a on pojął za żonę Artemis z rodu Tullych. Nie było już o czym rozmyślać, na razie trzeba było żyć i nie przejmować się tym wszystkim. No tak, jak miał się nie przejmować skoro poślubił chyba najbardziej krnąbrną kobietę w Westeros. Będzie się trzeba do tego przyzwyczaić, a może zwyczajnie zająć się robić bękarty i poczekać aż jego żona trochę stępi sobie paznokcie? Nie wiedział tego, póki co nie miał aż tak rozbrykanej chuci, żeby musiał się jakoś strasznie hamować, ale szczerze mówiąc przez pewien moment podróży miał ochotę zajechać do burdelu i tylko tęsknota z murami Eyrie to powstrzymała, no i może trochę Anna. Jakoś nie miał ochoty zaspokajać się dziewkami, gdy jego siostra miała na niego czekać. Już nie chodziło nawet o Artemis, bo ona generalnie miała gdzieś co on robił, albo przynajmniej tak mu się wydawało. Ewentualnie mogło się coś zmienić i ona mogła być bardzo o niego zazdrosna, ale w tej chwili nic mu na ten temat nie było wiadomo. Jeżeli jego żona będzie go potrzebowała to powinna go znaleźć. Damon nie był jakąś szczególnie trudną personą do zlokalizowania. Jeżeli nie opuścił zamku to łatwo było go namierzyć. Chociaż chęć opuszczenia Orlego Gniazda, aby pójść na jakieś polowanie była spora, to nie chciał na razie tego robić, skoro tak dużo czasu zajął mu powrót tutaj. I tak był zamyślony i zamyślony, aż tu nagle widok pewnej znajomej twarzy przegnał z jego głowy wszystkie myśli i lekko się uśmiechnął. - Uuu... Kogo me oczy widzą? - Zapytał, jednak nie oczekiwał na to pytanie odpowiedzi. - Daphne, miło Cię widzieć po tak długim czasie rozłąki. - Powiedział, w końcu najpierw Essos, a teraz jeszcze wizyta w Królewskiej Przystani. Nie widział jej już chyba jakieś dwa lata - Urosłaś... - Urwał na chwilę. - ...w pewnych miejscach. - Dodał przyglądając się przyrodniej siostrze. Gdy wypływał z Gulltown to była jeszcze dzieckiem, a przynajmniej on ją tak traktował, teraz już była dojrzałą pannicą. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Czw Lis 07, 2013 11:45 pm | |
| Usłyszawszy znajomy sobie, lecz dawno niesłyszany głos natychmiast poderwała się z miejsca i otrzepała suknię z trawy. Jej rozmarzone oczy dostrzegły przyrodniego brata, a usta wygięły się w promiennym uśmiechu. Dwa lata minęły! Dwa lata od ich ostatniego spotkania. Już rozłożyła ramiona i chciała uściskać go serdecznie, kiedy skomentował jej kobiece krągłości, których przybylo sporo od czasu ostatniego spotkania. Daphne zarumieniła się jak piwonia. -Ciebie również Damonie - odezwała się, spoglądając na swoje stopy i splatając nerwowo dłonie. Zdecydowanie nie lubiła, kiedy ktoś tak się jej przyglądał. W szczególności, gdy robił to starszy brat, jednakże nie śmiała zwracać uwagi Arrynowi. W końcu była jedynie bękartem. -Czy mogę wyruszyć z Tobą na ślub naszego ukochanego brata? - spytała z nadzieją blondynka. |
| | | Damon Arryn Skąd : Dolina Arrynów Liczba postów : 177 Join date : 13/06/2013 | Temat: Re: Ogród Sob Lis 09, 2013 5:08 pm | |
| Damon, owszem wiedział o zaręczynach Reinmara i Nihil Stark, ale szczerze mówiąc nie miał kompletnie pojęcia, że ślub jest tak szybko. Ciekawiło go to skąd Daphne o tym wiedziała, ale nie chciał jej o to pytać, bo nie było na to czasu. Trzeba było się zabierać do drogi, nie opuściłby przecież brata w tak ważnej drodze w jego życiu. - Co? Reinmar się żeni?! - Zapytał zdziwiony, był kompletnie zaszokowany tym faktem. Czemu mu nikt nie powiedział? Dopiero co wrócił do Orlego Gniazda, a tu już trzeba wyruszać na ślub dziedzica Doliny Arrynów. Wiedział, że na Północy, bo zapewne tam odbędzie się wesele i wszystko, będzie mu lepiej niż w Królewskiej Przystani. Tam chyba przecież nie ma tylu ludzi z kijem w dupie, jak to bywało w królewskim mieście. - Dobra, nie ma czasu do stracenia. Trzeba się zabierać za przygotowanie koni i tego wszystkiego. - Powiedział już kompletnie się uspokajając. Teraz był już skupiony na tym co miał zrobić. Rozejrzał się po ogrodzie, spojrzał na siostrę posyłając jej spojrzenie, że jak chce to powinna się zbierać, bo dzisiaj w nocy będą już w drodze. Arryn nie wiedział kiedy dokładnie będzie ten ślub, ale nie ma czasu do stracenia, skoro już go pytała o to czy jedzie, to znaczy, że niebawem. Opuścił to miejsce i słychać było tylko pochwę jego miecza obijającą się o jego nogę. Czas ruszać...
[zt] |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Pią Lip 11, 2014 3:56 am | |
| Cisza obejmująca zamkowe ściany bywała dla panny Arryn bardzo uciążliwa, a że Eyrie nie było centrum rozrywki, ani nawet jakimkolwiek centrum, cisza była tu bardzo częstym gościem. Dla niektórych ujmująca i wręcz pożądana, dla Lettice była prawdziwą udręką, więc nic dziwnego, że starała się ją przerwać wszelkimi sposobami. Do tego najlepiej nadawał się śpiew, a tak przynajmniej dziewczynka sądziła, toteż tego dnia postanowiła właśnie tak przerywać ciszę w ogrodzie. Była sama, a mimo to czuła, się otoczona gronem przyjaciół, tak jakby rośliny zastępowały jej towarzystwo. Często się z nimi witała, często też opowiadała im krótkie historyjki, a najczęściej im śpiewała. Zwykle były to jakieś ballady, usłyszane przelotem, czasem coś, co wydawało się pieśnią w obcym języku, lecz tak naprawdę nie miało większego sensu, ale tym razem nuciła tylko melodie, zapewne nie znając do niej słów. Nuciła bez końca, siedząc na kamiennej ławce nieopodal statuy i spoglądając na nią w skupieniu. Wreszcie urwała, przenosząc spojrzenie na bladoniebieskie pąki, unoszące się ponad stopę nad ziemią. Zachwycona ich widokiem wyciągnęła dłoń by dotknąć aksamitnego płatka, lecz poczuła pod palcami bardziej chropowatą powierzchnie, niż można by było przypuszczać po tak niewinnie wyglądającym kwiatku. Cofnęła ręce, po czym złączyła palce, opierając dłonie na kolanach. Westchnęła i wstała. Znudzona, kilkakrotnie obróciła się wokół własnej osi, z zadowoleniem spoglądając na zielonkawą suknie, falującą wraz z jej krokiem. Suknia może nie była bogato zdobiona, ani nie wyglądała nazbyt okazale, lecz Lettice zawsze czuła się w niej wyjątkowo, a przez to nosiła ją tak często, że krawcowa miała pełne ręce roboty, cerując ją w taki sposób, by wciąż wyglądała w miarę porządnie, a mimo to Lettice nie chciała nawet słyszeć o pozbyciu się zużytego stroju. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Pią Lip 11, 2014 8:28 pm | |
| Denys przetarł oczy, które piekły go mocno ze zmęczenia. Długo ślęczał nad wytartymi stronicami pożółkłych ksiąg i wytężał oczy, starając się odczytać tekst. Potrzebował czegoś, co odciągnie jego myśli od ponurych spraw, przetaczających się przez Dolinę jak zabójcza plaga. Arryn uważał, że wszystko idzie źle, jednakże ostatnie dni przyniosły tylko gorsze nowiny. Śmierć zagościła w ich domu i nic nie wskazywało na to, że szybko odpuści. Zgon małżonki kuzyna i martwe dziecko, było bolesnym ciosem, ale głupota Reinmara i jego wypadek, zakończony śmiercią to było zbyt wiele. Nie ukrywał złości, chociaż nie wiedział jak sam postąpiłby w obliczu prywatnej tragedii. Cierpienie przysłania zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie. Rodzina się wykruszała i Denys czuł na własnych barkach ciężar odpowiedzialności za resztę. To, co mógł zrobić, balansowało między wsparciem dla nowego dziedzica Orlego Gniazda i zainwestowaniu w przyszłość własnych sióstr. O sobie nie myślał zbyt wiele, czując obecność mrocznego widma zagłady na tym zamku, spodziewał się tylko najgorszego. Czarne godziny upływały jedna za drugą, a Sokół z każdą z nich, czuł się starszy i przytłoczony. Kruki odleciały, niosąc złe wieści przyjaciołom. - Mój panie? - brunet usłyszał głos służącej, ale uciszył ją jednym gestem ręki. Zerknął na tacę z jedzeniem, ale nie uraczył się niczym. Wstał od stołu i minął kobietę, wychodząc na korytarz. Potrzebował przestrzeni i oddechu. Przekroczył próg ich małego, niezwykłego ogrodu. Zwykle był pusty i otaczała go tylko cisza. Siadał wtedy na ławeczce, zamykał oczy i oczyszczał umysł. W tym dniu udało mu się spotkać kogoś jeszcze. Długowłosa dziewczyna chyba nie zauważyła jego przybycia, zajęta sobą, wirująca jak w tańcu. Moja mała, słodka siostrzyczka. - Witaj Lettie - pozdrowił ją i ruszył bliżej. Złożył na jej czole pocałunek i objął z czułością. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Sob Lip 12, 2014 2:01 am | |
| Wirowała i wirowała, a w tym momencie poczuła jak jej dziecięca cząstka przeważała nad wszelkimi normami dworskiego wychowania. Bardzo lubiła te chwile, gdy nikt jej nie kontrolował, gdy nie przybywał żaden gość, gdy nie stała przed ojcem, który tak często ją upominał. Nie chciała dorastać, szczególnie gdy przypomniała sobie czasy gdy mogła biegać po całym Gnieździe, bez żadnych nadzwyczaj nudnych zasad, jednak do których dostosowywała się bez słowa sprzeciwu. Wiedziała czego od niej oczekiwano, lecz gdy była sama, oczekiwania znaczyły tyle co nic i właśnie wtedy mogła zapomnieć o dorosłym świecie, przepełnionym bólem i nienawiścią. Z tej prawie magicznej chwili wyrwał ją męski głos. Zatrzymała się gwałtownie, ledwo łapiąc równowagę, a gdy udało jej się stanąć prosto, niechętnie uniosła spojrzenie brązowych oczu na znajomą sylwetkę. Dopiero wtedy jej oczy zalśniły, a na ustach zagościł urokliwy uśmiech. - Denys. – Zaśmiała się cicho, gdy jego usta dotknęły jej czoła. Dawno nie miała okazji porozmawiać z bratem. Głównie, przez ostatnie zajścia, oraz to, że dbano, by nie miała za wiele czasu dla siebie. Mijali się często, nie mając nawet chwili na wymianę choćby zdania, więc to spotkanie wydało jej się niezwykle radosne, czuła się tak jakby spotkała go po wielu dniach rozłąki, mimo, że nie dzieliła ich żadna odległość. Na krótką chwile wtuliła się w jego ramiona, po czym cofnęła o krok, by móc uważniej mu się przyjrzeć. Nie uszły jej uwadze podkrążone i zaczerwienione oczy brata. Wydawał jej się o wiele starszy, o wiele dojrzalszy, jakby wszelkie problemy odbijały się w nim jak w lustrze. – Słyszałam, że jesteś zapracowany, a teraz już wiem, że to nie tylko plotki. – Powiedziała, z ledwo wyczuwalnym wyrzutem. Nie zamierzała mówić mu jak ma postępować, lecz zmęczenie malowało się wyraźnie na jego dojrzałej twarzy, a to jak zwykle niepokoiło młodszą siostrę. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Sob Lip 12, 2014 2:54 pm | |
| Mężczyzna przesunął dłonią po policzku siostry. Nie miał serca uświadamiać jej, jak wiele może się zmienić w ich życiu, jednak ktoś musiał. Denys był łagodniejszy od ich pan ojca, nie przedstawiał wszystkiego w surowy i dobitny sposób. Dla sióstr nigdy nie był przesadnie ostry, choć usłyszały odeń nie jedną naganę. - Nie martw się o mnie - uśmiechnął się po raz kolejny. - Muszę pojąć to, co było odległe. Nie jestem politykiem, ale teraz obawiam się tego, że będę musiał się nim stać - została jedna niewiadoma. Nie miał dobrego nauczyciela i obawiał się porażki. Nie wszyscy byli do tego stworzeni, a co do własnej osoby nie miał wątpliwości. Jego ręka miała trzymać miecz i walczyć. Był obrońcą honoru i rodziny. - Raduję się, że pośród tych naznaczonych mrokiem murów, ty jedna masz siłę, by pozostać sobą. Taką cię pamiętam najlepiej. Pełną pogody ducha i czerpiącej radość ze wszystkiego, co cię otacza. Nie zatrać tego, siostro moja, ta mała iskierka może pozwolić ci kiedyś rozpalić ognisko tam, gdzie nie dojrzysz światła i nie poczujesz ciepła - odwrócił się i odszedł ku miejscu, z którego rozprzestrzeniał się widok na najbliższą okolicę. Pokrzepiający widok, jeżeli wierzy się w to, że panuje tam spokój. Odwrócił wzrok od szczytów i wrócił w głąb wieży. Spoczął na jednej z ławeczek i spojrzał na statuę. Kamienna postać stała tam niewzruszona i nie obchodziło ją nic i nikt. Jakże to by było wygodne, stać tak z boku i nie zwracać uwagi na nic. - Nie spodziewałem się tu nikogo zastać, ale cieszy mnie twój widok. Musisz być zawiedziona, że nie mam tyle czasu, co kiedyś. Powiedz mi Lettie - nie potrafił mówić inaczej, niż tym zdrobnieniem, którego zaczął używać już lata temu. - Co czujesz? Nie rozmawialiśmy od tak dawna. Powiedz mi o sobie, o troskach, radościach. O wszystkim. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Pon Sie 25, 2014 1:51 pm | |
| To co się stało ostatnimi czasy aż trudno słowami opisać. Wojny, krwawe bitwy i tragiczne wieści. Alyssa w podróży i już w Orlim Gnieździe nie mogła pozbyć się pytania czy obecność jej i Jaspera coś by zmieniła. Zmieniłaby? Trudno rzecz. Reinmar był wielkim wojownikiem, dziedzicem Arrynów i wspaniałym dowódcą. Jasper zaś jego młodszym bratem... Nie to oczywiście by mężowi czegoś brakowało, ale prawdę mówiąc, każdy był tam gdzie jego miejsce. Kto wie czy młodszy z braci nie poległby w którejś z bitew? Jasper przecie nie odpuściłby walk, nie zostawiłby brata, chciałby go wspomóc i robiłby to jak tylko najlepiej potrafi. Stało się jednak jak się stało i nikt nie jest mocarny by cofnąć czas. Po śmierci Reinmara to jej mąż stał się dziedzicem rodu i chcąc nie chcąc musieli wrócić. Alyssa starała sobie z tym jakoś radzić, ale ilekroć pomyślała o tym co to znaczy dla jej rodziny i dla niej samej ogarniał ją lęk, który skrupulatnie ukrywała, musiała być siłą i wsparciem męża, który przeżywa to chyba jeszcze gorzej niż ona.
-Lucas uważaj. - W ogrodach rozległ się kobiecy, dojrzały głos w akompaniamencie dziecięcego śmiechu. Chwilę potem w zasięgu wzroku pojawił się pięcioletni chłopiec, z burzą czarnych kręconych włosów, ubrany w ciepłe ciuszki i pelerynkę z sokołem na plecach. Maluch śmiał się i z zaciekawieniem oglądał nowe miejsce w zamku, który dopiero poznawał. Gdy go opuszczał by zbyt malutki by coś pamiętać. Kilka kroków za nim szła drobna kobieta przeciętnego wzrostu, z falowanymi, hebanowymi włosami puszczonymi luźno na plecy i ramiona. Ubrana była w niebieską suknię z wysokim kołnierzem i długimi rękawami. -Och. Denys. Nie przypuszczałam, że ktoś będzie w ogrodzie. - Zaczęła zatrzymując się gdy tylko spostrzegł mężczyznę. Malec w ogóle się nikim i niczym nie przejął i biegał dalej chłonąc piękno tutejszej roślinności. -Witaj. Mam nadzieję, że nie zakłóciliśmy Ci spokoju odpoczynku. Pokazuję Lucasowi zamek kawałek po kawałeczku. - Dodała z lekkim, spokojnym uśmiechem. Wyglądała poważnie, uśmiech maskował troski, które chodziły po głowie. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Czw Sie 28, 2014 2:16 pm | |
| Po krótkiej rozmowie, siostra opuściła ogród, a Denys pozostał sam. Zadumany trwał w milczeniu, prawie się nie poruszając. Gdyby ktoś teraz wszedł do wieży, pomyślałby, że jest sam, jednak gdzieś dalej, w cieniu, obecna była żywa dusza. Brunet podniósł głowę, słysząc dziecięcy śmiech. Po nim rozbrzmiał drugi, dojrzały i kobiecy. Młody sokół wstał z ławeczki i zobaczył przed sobą małego chłopca. Tuż za nim kroczyła piękna dama, w której rozpoznał małżonkę swego kuzyna. - Nie, oczywiście że nie - uśmiechnął się Denys i skłonił przed nią głowę. - Cisza i spokój aż nadto panują w tym zamku. Rad jestem, iż zawitaliście znowu w Dolinie. Oby wraz z wami, przyszły lepsze dni dla naszego rodu - Denys nadal czuł ogromny żal do Reinmara za bezrozumne postępki, ale równie mocno żałował jego odejścia. Miał posłuch u ludzi, to się ceniło. Jeszcze bardziej trwożyła go myśl, o ostatnich godzinach jego małżonki. Mieszkał w Winterfell jako wychowanek Namiestnika Północy i pamiętał Nihil jako dziewczynkę, która nie bała się niczego. - Lucas winien znać dom, w którym przyjdzie mu dorastać - obserwował uważnie malca, który poznawał kawałek po kawałku, jedno z najpiękniejszych miejsc tej niedostępnej twierdzy. - Kiedyś będzie bronić jego murów - Arryn odetchnął, mając świadomość, że i on musi zadbać w koncu o swego następcę. Dumni władcy z Doliny nie mogli sobie pozwolić na zwłokę. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Czw Sie 28, 2014 11:03 pm | |
| Lucas z zapałem oglądał ogród. Podziwiał figury, wąchał kwiaty i podziwiał pnącza. Był zachwycony. Tutaj wszystko było takie od tego co poznał w Bravos, inne rośliny, inna architektura, nawet inni ludzie niż w ojczyźnie. -Dziękuję Denysie. Wola bogów bywa tak przewrotna. - Westchnęła kręcąc lekko głową i spoglądając na kuzyna swojego męża. Niewypowiedziana tragedia dotknęła ród Arrynów, przewrotny los odbierał Władcom Doliny to co wcześniej z udziałem Reinmara ofiarował. -Żałuję, że tak tragiczne nowiny były tym co sprowadzić musiało nas do domu. Nie mogłam uwierzyć w tak czarne słowa niesione przez posłańców. - Czy ktokolwiek mógłby wierzyć w taką tragedię, wiedząc jak ród Arrynów ostatnimi księżycami rozkwitał? Nie sądzę. -Kiedyś będzie bronić jego murów. Na bogów, wciąż trudno myśleć mi o Lucasie jako o dziedzicu Orlego Gniazda. Nie taka przyszłość była mu pisana... nikomu z nas. - Odpowiedziała przenosząc wzrok na goniącego jakiegoś owada malucha. Tak mało zostało Władców Doliny. Ród tak potężny stopniał w mgnieniu oka, zmieniając pozycje i losy wielu osób. Dlaczego tylko przy tym tak wiele wspaniałych osób musiało pożegnać się z życiem? To było niesprawiedliwie. -Lucas. Lucas pozwól tu. Poznaj swojego wuja. Denys Arryn jest kuzynem Twojego Pana Ojca. - Kobieta przywołała do siebie czarnowłosego chłopca, poprawiła mu pelerynkę na ramionach i postawiła przed sobą by mógł ładnie przywitać się i poznać z wujem. |
| | | Derek Baratheon Skąd : Koniec Burzy Liczba postów : 242 Join date : 16/03/2014 | Temat: Re: Ogród Nie Wrz 14, 2014 6:00 pm | |
| MG
Alyssa mogła usłyszeć za swoimi plecami głos, a po chwili dojrzeć dwóch mężczyzn zmierzających w ich stronę. Obu doskonale znała. Ser Jemaine Royce i Lygwell Stone. Ten pierwszy podszedł do Denysa i szepnął mu coś na ucho. Zdziwiony Arryn przeprosił przyszłą lady Orlego Gniazda po czym udał się za rycerzem. Alyssa, Lucas i Lygwell zostali sami. - Nie martw się, pani, to nic poważnego - uśmiechnął się delikatnie. Lygwell był przystojnym mężczyzną, bękartem Arrynów z Gulltown. Niezbyt lubiany przez tamtą rodzinę postanowił poszukać schronienia w Orlim Gnieździe. Pod swoje skrzydła przyjął go sam lord, młody Stone miał więc wobec niego dług wdzięczności. Postawny, ciemnowłosy i jasnooki mężczyzna z ciemnym zarostem okalającym jego twarz prezentował się dobrze nawet w burym wamsie. Lucas chwycił maminą spódnicę, obserwując z uwagą znanego mu tylko z widzenia przybysza. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Nie Wrz 14, 2014 10:51 pm | |
| Alyssa sądziła, że zaaklimatyzować się będzie jej trudniej po powrocie, w końcu nie było ich kawał czasu, ale szło to całkiem sprawnie. Nawet mały Lucas sobie radził, poznawał zamek ciesząc się wszystkimi zakamarkami i pięknościami jakie oferowało Orle Gniazdo. Najcięższa z tego wszystkiego i bardzo przytłaczająca była myśl o przyszłej pozycji. Darem od losu jej mąż był wspaniałym mężczyzną, ale nie dziedzicem, planowali inne życie, inne było im przeznaczone, ale kapryśny los wszystko pomieszał. Wieści spadły jak grom z jasnego nieba, bolesne i wstrząsające...
Teraz, rozmowę przerwali nieoczekiwani goście. Ser Jemaine Royce i Lygwell Stone w milczeniu, poważni podeszli do Arrynów. Serce kobiecie w piersi zamarło na ten widok. Tak wiele złego dotknęło Dolinę, to nie miał być koniec? Rycerz odszedł wraz z Denysem coś mu wcześniej szepnąwszy, jej nie racząc nawet słowem. To jeszcze spotęgowało zmartwienie. Nawet Lucas przestraszony uczepił się jej suknie i stał ukradkiem zerkając na mężczyznę. -O co chodzi Lygwell'u? Co to ma znaczyć? Co się stało? - Zapytała prędko poważnym tonem. Głos jej nie zadrżał, był twardy jak skała, a ona sama stała jak piękny posąg wpatrując się w nowego rozmówcę, jedną dłoń trzymając na ramieniu syna by dodać mu matczynej otuchy. |
| | | Derek Baratheon Skąd : Koniec Burzy Liczba postów : 242 Join date : 16/03/2014 | Temat: Re: Ogród Sro Wrz 24, 2014 10:52 pm | |
| MG
Stone spojrzał uważnie na niebo, które powoli zasnuwało się chmurami. Nic dodać, nic ująć - nadchodziła jesień. Może powinien wziąć to sobie na motto? Ciekaw byłby reakcji lorda. Ale to nieważne. Z zamyślenia wyrwały go najwidoczniej słowa Alyssy. - Polityka, polityka... wieści z Casterly Rock. Chyba tam też nie dzieje się najlepiej - odpowiedział, spoglądając na swoje stopy. Przerzucił po chwili wzrok na piękną twarz pani Arryn. Jego jasne oczy mogły nieco przypominać jej własne. Kto wie, może młodzieniec wcale nie był bękartem rodziny z Gulltown...? - Nie czujesz się tu samotna, pani? - zapytał ni stąd, ni zowąd. Możliwe, że miało to na celu zagajenie jakiejś mniej lub bardziej poważnej rozmowy, w każdym razie jego spojrzenie nie opuszczało oczu Alyssy. //PRZEPRASZAM, ŻE PO TERMINIE ;______; |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Pią Paź 03, 2014 2:15 pm | |
| Twarz kobiety była jak posąg, tylko jej oczy gorliwie wyczekiwał odpowiedzi człowieka. Serce jej się ściskało, bała się usłyszeć kolejne złe wieści... tych w ostatnich czasach było nazbyt wiele, jak dużo jeszcze złego może spaść na ten ród i jego sprzymierzeńców? Lepiej nie znać odpowiedzi... -Casterly Rock? Jasper wysyłał wieści o pogrzebie prawda? Przysłali odpowiedź? Co się stało? - Musieli przysłać odpowiedź! Cóż jednak mogło się wydarzyć, że czarne pióra znów czarne słowa przyniosły? -Lucas idź oglądaj ogród dalej, pobaw się. - Kobieta po chwili pochyliła się do syna, rzekła mu kilak słów i pocałowała go w rumiany policzek. Malec uśmiechnął się do matki, spojrzał raz jeszcze z mężczyznę i odszedł na nowo pochłonięty zwiedzaniem i łapaniem owadów. Jeśli zaś chodzi o pytanie jakie padło w stronę Alyssy, ta westchnęła i uśmiechnęła się smutno. Odwróciła się i odeszła kilka kroków stając przy krzewie pnącej róży. Długimi pacami gładziła płatki pięknego kwiatu. -Nie wiem co czuję Lygwell'u. Jeszcze kilka lat temu zamek tętnił życiem. Mój Pan Mąż miał masę rodzeństwa. Reinmar zaczynał pełnić obowiązki głowy rodu. Ja zaaklimatyzowałam się w nowych warunkach. Trudno było zamieć morze na góry, ale jakoś dałam radę. Potem wyjechaliśmy. A teraz... tak tu pusto i ponuro. Wszędzie widać ciemne chmury, czarne słowa z każdej strony nadlatują na kruczych skrzydłach. Z najstarszej córki Lorda Baratheona, wydanej za młodszego syna Lorda Arryna, stanę się panią Orlego Gniazda, mój mąż, a potem syn Lordem Doliny... Doliny Duchów jak tak dalej pójdzie... - Mówiła patrząc na pieszczony przed siebie kwiat. W jej głosie dźwięczał smutek tak głęboki jak Wąskie Morze. -Nie... nie czuję się samotna... jestem przerażona... - Dodała, odpowiadając wreszcie na pytanie i odwracając głowę by spojrzeć na rozmówcę. |
| | | Derek Baratheon Skąd : Koniec Burzy Liczba postów : 242 Join date : 16/03/2014 | Temat: Re: Ogród Sob Paź 04, 2014 8:11 pm | |
| MG
Ser Lygwell czekał cierpliwie, aż syn dziedzica oddali się i dopiero wtedy udzielił odpowiedzi na nurtujące kobietę pytanie. - Zginęła Maureen Lannister, ponoć nie był to nieszczęśliwy wypadek i ktoś maczał w tym palce. Wiemy, że jakiś czas temu na Zachodzie pojawił się długo poszukiwany bękarci syn lorda Corbraya i jest on jednym z głównych podejrzanych o zbrodnię. To z pewnością nie poprawi stosunków między Doliną a Zachodem, choć te nie należą do złych. Mówi się też o tym, jakoby chłopak miał uprowadzić młodą Dayne'ównę, kuzynkę Lannisterów - Stone pokiwał głowę z dezaprobatą, wbijając na chwilę wzrok w dal. - Straceńczy ród bękartów. Ciekaw jestem, czy to, co donoszą plotki, potwierdzi się. W spokoju wysłuchał wyjątkowo przejmujących słów Alyssy. Błękitne oczy przesunęły się powoli na piękną twarz młodej lady Arryn, a ona nie mogła z nich wyczytać prawie nic. - Ciemne chmury często przychodziły na Dolinę szczególnie od czasu panowania Naszego Miłościwego. Najpierw wojna, potem śmierć dwóch synów lorda i jego synowej wraz z nowo narodzoną córką... Jesteś jednak z innej krwi, pani, z tej szczęśliwej krwi. Baratheonowie jakimś cudem zawsze wychodzą z każdej opresji obronną ręką. Pani, chronisz swojego męża i swojego syna. Siedmiu naprawdę ma was w swojej opiece, nie może więc stać się już nic złego. Nie spuszczał wzroku z lady Alyssy, może wręcz był nazbyt śmiały w tym, jak patrzył. A był to wzrok, którego intencje trudno było odczytać. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Nie Paź 05, 2014 11:11 am | |
| Odpowiedź mężczyzny bolała tak bardzo jak obawiała się kobieta. "Czarne skrzydła.Czarne słowa." To święta prawda. Dlaczego bogowie przeklęli Ród Władców Doliny? Dlaczego ich gniew spada także na ich przyjaciół i sojuszników? Cóż takiego uczyniono? -W takim razie zrozumiałe, że Lwy nie pojawią się w Dolinie. Rodzina przeto najważniejszą wartością na tym świecie jest. Niech zajmą się własną żałobą. My musimy uporać się ze swoją. - Odpowiedziała spuszczając głowę i milknąc na kilka chwil, by oddać szacunek zmarłej ciszą. -Niech bogowie mają nas w opiece, oby nie. Tak dużo tragedii, tak dużo zła. Na litość, starczy już. Będę musiała wysłać kruka z najszczerszymi kondolencjami. - Dodała z westchnieniem. Wciąż stała przodem do krzewu pnącej róży, w palcach gładząc jej płatki i liście. Z twarzy i oczu rozmówcy, na które czasami spoglądała nie czytała nic. Nie chciała? Nie było potrzeby. Była wdzięczna za informacje, towarzystwo i rozmowę. To jej wystarczyło. Miała zbyt dużo na głowie, by choćby mogło przez myśl jej przejść, że tu, w środku zamku coś mogłoby grozić jej, albo jej synkowi. No bo co mogłoby? -Targaryena w to nie mieszaj. Przebywając na różnych dworach nauczyłam się, że takie insynuacje, nawet zupełnie przypadkowe czy niewinne, mogą mieć tragiczne skutki. Tally najechali na Dolinę, Reinmar i mój brat ją obronili, Tally ponieśli karę. To powinno wystarczyć. - Na te kilka słów jej głos nieco się zaostrzył. Była rozsądną kobietą, mądrą, wiedziała, że każde słowo ma swoją wagę i cenę. -W takim razie, przychodzi mi jedynie żałować, że wyjechałam i nie było mnie tu, by chronić także rodzinę Pana Męża. - Westchnęła. Baratheonowie szczęśliwcami? Kto wie. Westeros obiegła wieść o śmierci jej brata, a tu cudem żyje. Może faktycznie coś w tym było? Może gdyby ona z synem i mężem była tutaj, nie dane by było stać jej dziś tutaj i cieszyć się zapachem kwiatów? Zostało wierzyć, że Siedmiu ma jakiś plan, który realizuje, a samemu bez strachu stawiać kolejne kroki. |
| | | Derek Baratheon Skąd : Koniec Burzy Liczba postów : 242 Join date : 16/03/2014 | Temat: Re: Ogród Pon Paź 20, 2014 6:37 pm | |
| MG
- Wyślij, pani. Mam nadzieję, że nasi przyjaciele z Zachodu nie będą podejrzewać lorda Corbraya o maczanie w tym palców. Zresztą, po co miałby to robić? Obawiam się, że sytuacja nie będzie łatwa - odparł ze spokojem, spoglądając na Alyssę wciąż z tym samym wyrazem oczu. Przyszła lady Arryn mogła odczuć pewien rodzaj zaniepokojenia, sama nie wiedziała, dlaczego. - Teraz będziesz mogła ją chronić już do końca. Oby młody Lucas w spokoju doczekał swojego panowania w Dolinie. Czy dotarły do ciebie, pani, jakieś wieści z domu rodzinnego? Nagle umilkł na chwilę i spojrzał w niebo. Czy coś miało prawo zwrócić jego uwagę? - Pamiętam dzień, w którym Jasper dowiedział się o tym, że będzie ci poślubiony. To był wyjątkowo ciekawy dzień. Podobnie jak wasze zaślubiny, pani - Na jego twarz wylazł delikatny uśmieszek. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Wto Gru 23, 2014 5:22 pm | |
| - Niech bogowie mają nas wszystkich w opiece. - Westchnęła po spojrzeniu raz kolejny na swojego towarzysza. Poczuła coś dziwnego i szybko wbiła oczy w krzew przy którym od dłuższej chwili stała. Strach? Niepokój? Lęk? Czyżby po jej plecach przebiegły ciarki? Nie... to musiało zostać wywołane tą ponurą rozmową... jej ciężarem. -Ciekawy powiadasz? - Zaśmiała się bez wesołości. -Przypuszczam, że Jasper mógł być jedynie nieco bardziej zadowolony ode mnie. Ciekawy dzień... tak to chyba dobre słowo. - westchnęła wracając wspomnieniami do tamtego okresu. Najstarsza córa rodu miała poślubić Arryna, który nie był dziedzicem Orlego Gniazda. Nie podobało się jej to, oj bardzo, ale Alyssa od zawsze była dobrze ułożoną kobietą. Bez sprzeciwu przyjęła wybór pana ojca. Gdyby chciała się postawić... byłoby tylko gorzej. Pierwsze spotkanie nieco złagodziło jej ból. Dzięki bogom Jasper nie okazał się chorowitym, parchatym niewyrostkiem, który może da jej dziecko i nie umrze na kaszel zbyt szybko. O przewrotny losie, dostała dobrego męża, może niezbyt kochającego i czułego, ale dobrego dla niej, dostała też silnego zdrowego syna, którego przyszłość w ostatnich czasach zmieniła się wręcz nie do pomyślenia. -Robi się zimno. Dziękuję Ci za wieści i rozmowę. - Odpowiedziała po kilku chwilach spokojnym, acz stanowczym głosem. Skinęła głową rozmówcy i nie czekając na nic więcej, wraz z synem opuściła ogrody. To uczucie niepokoju towarzyszyło jej jeszcze jakiś czas...
//zt// |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Pią Kwi 17, 2015 2:15 am | |
| Są takie dni, w których zwyczajnie chce się uciec od wszystkich i od wszystkich, by choć na chwilkę mieć święty spokój. To był właśnie jeden z takich dni dla Reyny. Nic nie układało się dobrze. Pogoda była nie taka, służba wyjątkowo irytowała, gdzieś o uszy obiło jej się niezadowolenie ojca z powodu obecnej sytuacji rodu, a matka zganiła ją za krzywy haft, jasno dając do zrozumienia, że w tym stanie daleko jej do zamążpójścia. Oczywiście brunetka nie odpowiedziała szanownej kobiecie, że nie spieszy się z tym zbytnio, powstrzymując swój komentarz. Jedynym sygnałem jej niezadowolenia była wąska kreska zaciśniętych ust. Dopiero tutaj, w ogrodach, przed posągiem, pozwoliła sobie na ujście targających nią emocji i krzyknęła głośno. Zrobiło jej się lepiej. Nieco. Na tyle, by była w stanie na spokojnie przemyśleć swoją obecną sytuację, szybko chodząc przed posągiem to w jedną, to w drugą stronę, splatając palce lub gryząc paznokcie... mało spokojnie. |
| | | Valar Dohaeris Liczba postów : 139 Join date : 10/04/2013 | Temat: Re: Ogród Pią Kwi 17, 2015 10:09 pm | |
| Nad wątkiem czuwa DARIUSZ.Ciemne chmury przepływały leniwie po niebie, po którym nie widać było jego zwyczajowego błękitu. Nie było go. Zniknął. Nawet z wysokich wież Orlego Gniazda nie można było go dziś dostrzec, mimo że te wydawały się przebijać wszystkie chmury i spoglądać na świat z prawdziwie podniebnej perspektywy. Tym razem rzecz miała się inaczej. Zdawało się, jakby ktoś rzucił ku górze kupką popiołu i ten osiadł na krańcach chmur, cieniując je i nadając im kształt. Już sam kolor zdawał się być przytłaczający i z pewnością nie zachęcał do spacerów po ogrodzie. Ktoś miał jednak kompletnie inne zdanie na ten temat. Panna Arryn szukała miejsca, w którym będzie mogła schować się przed tym światem, choć na chwilę odetchnąć od obowiązków i oczekiwań. Jane nie wracała do Orlego Gniazda już od dłuższego czasu, starszego brata też nikt nie widział, więc rodzice dziewczyny chodzili jak na szpilkach, wypatrując wieści od swoich dzieci. Klątwa, która spadła na ród Arryn wydawała im się przerażająca - śmierć śledziła każdy ich krok. Bano się w szczególności o młodego syna dziedzica. Lucas nie był co prawda chorowity, ale w tej chwili wszyscy chuchali na niego i dmuchali. Alyssa niegdyś Baratheon przynosiła do tego miejsca nieco inne spojrzenie - jelenie z Końca Burzy to nie była ta bajka. Wiele podróży po najdalszych zakątkach Westeros, duża otwartość i... ten inny rodzaj tajemniczości sprawiały, że żona dziedzica Eyrie stała się kimś w rodzaju ciekawostki, ale również miło widzianej osoby na zamkowych korytarzach. Niektórzy mówili, że to jej szczęście chroni zarówno jej męża jak i dziecko przed groźbą śmierci. Wszyscy domownicy mieli nadzieję, że tym samym szczęściem obdarzy i pozostałych. Już dawno Orle Gniazdo nie było przykryte tyloma całunami, co teraz. Zdążono opłakać już Nihil, jej dziecko, Reinmara, Damona i Annę, prawie wszystkie dzieci lorda. Sytuacja w twierdzy nie należała do wesołych - wszyscy starali się to ukrywać, ale zwyczajnie trudno było żyć w takich warunkach, mając wciąż świadomość wiszącej nad rodem plagi. Rayna spacerowała po ogrodzie, by choć na krótki moment odgrodzić się od tej właśnie atmosfery. Zdawało się jej, że nawet ptaki postanowiły dzisiaj zaniemówić, jakby szykowała się jakaś potężna burza, co akurat było możliwe. Niebo ciemniało z każdą chwilą, niosąc ciężkie, naelektryzowane powietrze ze sobą. Przechadzając się wśród murkowego labiryntu, osłaniającego kwiaty od drogi, Rayna mogła odnieść wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nie była to jej matka, którą łatwo byłoby wypatrzyć z wieży, ani też jej ojciec, który zapewne szybko dałby o sobie w tej sytuacji znać. Nie była to septa, która wypuściła ją po dzisiejszych zajęciach. - Lady Rayno - usłyszała za sobą męski głos. Zdawało się jej, że już go znała, ale jednocześnie nie był to głos osoby, która towarzyszyła by jej przez całe życie. - Nie wiem, czy wskazanym jest spacerowanie po ogrodach w momencie, w którym wybitnie zapowiada się burza.Gdy odwróciła się, wiedziała już, kogo ogląda. Młody maester, którego wysłano w zastępstwie za chorego starca służącego im wcześniej, nie przystawał kompletnie do swojej roli. W każdym razie mógłby się o wiele bardziej nadawać na chyżego złodzieja, niż uczonego. Po twarzy młodzieńca wciąż krążył dziwny, podejrzany uśmieszek, w jego oczach co jakiś czas pojawiały się iskry rozbawienia, tak, jakby całe życie w tym miejscu można było uznać za żart. Lord ucieszył się z przyjazdu świeżej krwi do Eyrie - miał nadzieję, że przynajmniej nowy maester zapobiegnie choć po części złemu losowi, który na nich spadł. Cóż miał do tego wychowanek Cytadeli? Nikt nie wiedział. Podszedł kilka kroków bliżej i Rayna mogła ujrzeć dokładnie jego łańcuch - czarne żelazo, miedź, złoto, srebro, brąz i valyriańską stal. Wiedziała, że srebro oznaczało biegłość w medycynie, złoto w ekonomii, brąz w astronomii, miedź w historii, a czarne żelazo w opiece nad krukami. Valyriańska stal mogła jednak pozostać dla niej zagadką, podobnie jak młody wiek maestra. A może po prostu młodo wyglądał? Nie mogła być też pewna jego imienia - widziała go na każdym posiłku, ale nikt po imieniu się do niego nie zwracał, więc szybko wymknęło się z jej pamięci. Bardziej uwagę przykuć mogła obejmowana przez maestra księga. Stara, chyba ciągle trochę zakurzona. Zapach stęchlizny dotarł wtedy do nozdrzy młodej Arrynówny. Maester nie przebywał w Eyrie dłużej niż miesiąc, ale wydawał się kimś równie obcym, jak przybysz z wczoraj. To było dość nieprzyjemne uczucie. |
| | | Gość | Temat: Re: Ogród Wto Kwi 21, 2015 1:30 am | |
| Ciemne niebo nad głową Rayny niemalże odzwierciedlało jej własne odczucia. Brakowało jej dawnej radości i beztroski, tak samo jak szaremu niebu czystego błękitu. Wydawało się, że w dniu dzisiejszym niebiosa postanowiły być chmurne i nieprzyjazne każdemu w Orlim Gnieździe, przywołując szereg nieprzyjemnych wspomnień w rezydentach, zaczynając od czarnego pasma śmierci pośród rodziny, na zniknięciu Jane kończąc. Nie było nic niezwykłego w tym, że nagle cały ciężar obaw i obowiązków spadł nagle na nią, jednak zupełnie inaczej wyobrażała sobie taką sytuację. W jej wyobraźni nigdy była tak przeżarta smutkiem, żalem… Rozpaczała po każdej utracie w Rodzie i każda nadeszła niczym grom z jasnego nieba, a spojrzenia, które powoli odwracały się w jej stronę rozdzierały młode serce dziewczyny. Może też właśnie dlatego młoda kobieta, chcąc uciec od tych wspomnień i oczekiwań, wybrała się w tak nieodpowiednie miejsce. Porywisty wiatr i chłód skutecznie odstraszały wszelkich śmiałków, a ona, szybko pokonując kolejne metry ogrodu, nie zwracała na nie uwagi. W swojej złości pogoda stanowiła dla niej najmniejszy obiekt do zmartwień. Ciemna suknia szastała na prawo i lewo, podczas gdy Rayna męczyła się z własnymi myślami. Sama nie była pewna, czy szuka spokoju i ucieczki od ciężkiej codzienności, czy odpowiedzi na dręczące ją pytania. Jednak ani ucieczka, ani odpowiedzi nie przychodziły, pozostawiając jedynie ponurą pustkę, której nie sposób było zapełnić. Zbyt mało radosnych chwil pojawiało się w zamkowych korytarzach, by tak się stało. I tak samo było z tym popielatym niebem, którego silne górskie wiatry nie były w stanie rozwiać, a jedynie przyciągały kolejne ciężkie, czarne chmurzyska nad Eyrie. Jednakże Rayna nie zauważyła burzowych zwiastunów, bardziej skupiona na własnych demonach. Dopiero gdy przystanęła z rękami założonymi na biodrach i spojrzała w górę, zrozumiała skąd ten chłód i mroczność w ogrodach. Ściągnęła brwi. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że był to widok dla niej nowy. Będąc na burzowych ziemiach naoglądała się chyba za całe życie, jednak burza nad Orlim Gniazdem była niczym wyrok lub zły omen. Nadchodziła zima i burze były rzadkością, a gdy już tyle nieszczęść spadło na Arrynów, ciężko było nie doszukiwać się złowróżbnych znaków. Ciężki, elektryzujący zapach ulewy przywodził na myśl Koniec Burzy i chyba tylko dlatego Rayna starała się w tym widzieć jakieś światełko w tunelu. Cisza, która trwała w ogrodach, została już po raz drugi przerwana, tym razem przez głos, którego dziewczę nie kojarzyło. Był znajomy, owszem, jednak nie była w stanie przypomnieć sobie, do kogo należał. Odwróciła się więc i stanęła naprzeciwko młodego maestra. Jego widok bardzo ją zdziwił. Nie było niczym niezwykłym, by mieszkańcy zamku przechadzali się po ogrodach, jednak przy tej pogodzie… Czy to również stawiało ją na pozycji niecodziennej? Uśmiechnęła się lekko, jednak nie była w stanie zamaskować lekkiej zaczepki widocznej w tym uśmiechu. Możliwe, że był bardzo podobny do wyrazu twarzy maestra, tylko mniej wesoły. Dla niej żarty dawno przestały istnieć. - To nie pierwsza i nie ostatnia burza, którą widzę, szanowny maestrze – odparła całkiem łagodnie po wybuchu, którego niedawno doświadczyła. Choć przez myśl przemknęło jej, że mężczyzna mógł wszystko widzieć, szybko zdyskredytowała tą myśl. Nie było to niczym szczególnym, choć mogło wyglądać co najmniej dziwnie. – Jednak dziękuję za troskę – dodała równie miękko, przyglądając się osobie, która tak nagle przed nią wyrosła. Wiedziała, że przebywał w Eyrie od co najmniej miesiąca i miał zastąpić starszego, który im służył. Jadali razem w sali głównej. Co jednak bardziej ją zastanawiało to fakt, że nie znała jego imienia, a tytułowanie go nieustannie maestrem uznała za zniewagę jego wiedzy, nawet jeśli nie budził w niej zaufania. Lord mu zaufał w swej desperacji, nie znaczyło to jednak, że i ona musiała. Wiedzy jednak podważyć nie mogła. - Jak cię zwą, jeśli mogę zapytać – spytała, uważnie lustrując jego osobę, łańcuch oraz starą księgę, starszą, niż kiedykolwiek dano jej widzieć. Jego własność czy też może coś ze starych zbiorów rodu? Pytania mnożyły się, wywołując nieprzyjemne uczucie, a Rayna miała wrażenie, że tym pytaniem doda tylko wesołości już i tak rozbawionej minie maestra. Choć niechętnie to przyznawała, wolała dowiedzieć się więcej i pozbyć się natrętnego uczucia nieufności, choć trochę. Na tyle, by móc rozpoznać w tym człowieku kogoś więcej, niż uczonego przybłędę, który wtargnął do Orlego Gniazda. |
| | | Valar Dohaeris Liczba postów : 139 Join date : 10/04/2013 | Temat: Re: Ogród Pon Maj 11, 2015 6:18 pm | |
| Rayna mogła łatwo zobaczyć w oczach maestra iskierki rozbawienia, gdy wypowiadała zdanie dotyczące burzy. Cóż, nie dało się ukryć, że jeszcze wiele ich w swoim życiu dozna. Ciemne chmury w Dolinie w ostatnim czasie były normą, nie wiadomo, czy to jedynie ze względu na pogodę, czy też po prostu niebo płakało nad kolejnymi sokołami lądującymi w grobie. Gdy spytała go o imię, milczał przez krótką chwilę, tak, jakby nad czymś poważnie myślał. - Eineres, pani. Mnie samemu trudno wciąż przystosować się do tego imienia - uśmiechnął się, unosząc delikatnie kąciki ust. Jego głos należał do tych naprawdę spokojnych, choć wcale nie cichych. Przyjemne dla ucha brzmienie pozwoliło ustawić wszystko na swoim miejscu. Nie był wrogiem - to przyjaciel, tak przynajmniej jej się zdawało. - Zdawać by się mogło, że powinniśmy wcześniej zawrzeć tę znajomość, nieprawdaż? W ostatnich dniach twój stryj powoli wraca do sił, które odebrała mu długa choroba. Trudno jednak wrócić do sił po utracie ukochanych dzieci... Eineres przyciszył wyraźnie głos, gdy wypowiadał ostatnie zdanie, ale nie spuszczał pilnego wzroku z postaci Reyny. Tak, jakby ciągle oceniał reakcję młodej panny. Zaczęło kropić, aż w końcu rzeczywiście można było ocenić, że burza nadchodzi. W oddali zabrzmiał grom, zwiastujący nadchodzące wydarzenie pogodowe. - Chyba rzeczywiście pora schować się w ciepłych, zamkowych komnatach, pani. Bardzo nierozmyślnie byłoby pozostawać tu na dłużej - powiedział szybko maester, poprawiając księgę trzymaną w ramionach. Badania przy świecy ze Smoczego Szkła Odwrócił się na pięcie, by ruszyć do swoich komnat, gdy przypomniał sobie jeszcze o czymś: - Pani, czy zechcesz mi towarzyszyć w jutrzejszym przeglądzie biblioteki? Sądzę, że mogłoby znajdować się tam coś, co cię zainteresuje. Na koniec jeszcze ukłonił się, po czym, poczekawszy jeszcze na odpowiedź, ruszył w swoją stronę, pozostawiając Arrynównę samą sobie. |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Ogród | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|