a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Boży Gaj



 

 Boży Gaj

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 6:46 pm

Boży Gaj SDqP16U
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 7:08 pm

Mijały dwa lata, odkąd Lord Mormont wysłał swoją córkę i zarazem najmłodszą latorośl do Winterfell. Zarówno on, jak i jego małżonka mieli nadzieję, że Starkom uda się dokonać tego, czego niestety oni nie potrafili - obłaskawić pyskatą naturę Shaynah, sprawić, by nadawała się na żonę, a później również panią zamku.
Jednak - jak mawiają - nadzieja matką głupich, młoda Lady Mormont nie pozwoliła na przytemperowanie swojego charakterku wiedząc, że jest on jej bronią i zarazem tarczą, że może uchronić ją przed wieloma niebezpieczeństwami, nim w ruch pójdą łuki i miecze (a z tymi radziła sobie równie dobrze). Uwielbiała wymykać się z zamku, szczególnie wtedy, kiedy miała pobierać nauki od septy - niemalże zawsze nogi prowadziły ją do Bożego Gaju, gdzie spędzała chwile modląc się do Starych Bogów, czytając książki bądź po prostu siedząc na ziemi, słuchając śpiewu ptaków i przedzierających się przez zarośla zwierząt.
To była właśnie jedna z takich chwil. Shay nie miała najmniejszej ochoty na powtarzanie w kółko tego samego, jak dama powinna zachować się przy stole, jak powinna chodzić, mówić, co wypada, a czego nie i czemu tak w ogóle znów jest w spodniach, skoro powinna założyć jedną z sukienek ofiarowanych jej przez panią matkę. Tym litaniom nigdy nie było końca i czasami lady Mormont zastanawiała się, czego trzeba się dopuścić, by karą za to było obcięcie uszu. Przynajmniej nie musiałaby wysłuchiwać gderającego głosu septy...
Przerzuciła kartki książki, opowiadającej o Pierwszych Ludziach, jednak nie do końca wiedziała, co tak naprawdę czyta. Coś ją niepokoiło i nie wiedziała, co to takiego.
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 7:37 pm

Winterfell, Winterfell... ostatnimi czasy los rzucał go w to miejsce zbyt często, chociaż przywykł do takiego stanu rzeczy. Biorąc pod uwagę jeszcze ten jeden fakt, którego nie sposób było pominąć, iż jego siostra od pewnego czasu stale korzystała z gościny Starków, miał obowiązek sprawdzać, jak też się miewa. Wprawdzie, zawsze kończyło się to tak samo, ale przepadał za tymi podróżami, które stwarzały okazję, aby ujrzeć Shay.
Niedawno wrócił z Wyspy Niedźwiedziej, więc nie miał jeszcze okazji, aby ujrzeć jedyną siostrę. Wiózł ze sobą sporo informacji z rodzinnych ziem, właściwie... dowiedział się od ojca o tylu sprawach, których wprawdzie się spodziewał, ale którymi nawet nie zaprzątał sobie głowy.
Tak, to prawda, nikt nie pozostaje wiecznie młodym, nikt też nie żyje wiecznie, a wraz z upływem lat znikają siły. Nigdy nie patrzył na ojca w ten sposób, choć nie był przecież młodym człowiekiem, bo i sam Terryn miał już swoje lata, nie wydawał się nigdy też być kimś, kto na starość odpuści, czy da sobie nieco wytchnienia. Tu chodziło bardziej o praktyczne podejście, niż deficyty zdrowotne.
Mormont myślał o tym odkąd na karku zawisło mu trzydzieści lat, ale z czasem samo to jakoś przeszło i powrócił do starego życia. Ożenek... hm. Nie wydawało się, aby było mu do tego spieszno, jednak ostatecznie ta wizyta w rodzinnych stronach, nakreśliła mu plany ojca, ale również i matki, bo ta miała sporo do powiedzenia.
Ze swoim losem był w stanie się pogodzić, ciekawy był jedynie reakcji innej osoby...
W jego głowie kłębiła się setka myśli, idąc przed siebie nawet nie zważał na to, co działo się dookoła. Znał swój cel i podążał ku niemu automatycznie.
Wiedział, że Shay uwielbia to miejsce i z całą pewnością ją właśnie tu znajdzie. Mało kiedy się mylił, więc i tym razem jego przeczucia się sprawdziły.
Kiedy dostrzegł znajomą postać, podszedł do niej na tyle cicho, aby przypadkiem jej nie przestraszyć. Tym bardziej, że wyglądała na zamyśloną.
Bez słowa zatrzymał się w odległości około trzech kroków od Shaynah, a na jego twarzy zagościł uśmiech.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 8:02 pm

Szczególną uwagę Shaynah przyciągnął rozdział mówiący o kulturze Pierwszych Ludzi. To oni przywiedli do Westeros wiarę w Starych Bogów, która wywołała konflikt między nimi a Dziećmi Lasu. Połączyli siły dopiero kiedy inni ludzie zaczęli najeżdżać na kraj, by razem przepędzić ich z tych ziem. Ostatecznie dokonano podziału na Północ, która należała do Pierwszych Ludzi, oraz Południe, od tamtego czasu będące pod panowaniem Andalów. Za to język... Shay zawsze chciała nauczyć się języka, jakim posługiwali się jej przodkowie. Podobno tą ostrą, mocną brzmiącą mową do tej pory posługiwali się Dzicy i olbrzymy (To one jeszcze istnieją?, pomyślała czytając wzmiankę o istotach wielkich na 10 albo i więcej stóp). Szczególnie fascynowały ją runy, które i w obecnych czasach można było znaleźć wyryte na niektórych skałach; niestety, znaczenie większości z nich przepadło, co zasmuciło lady Mormont.
Przerwała na chwilę czytanie i przymykając oczy, uniosła głowę. Zastanowiła się przez moment nad ulotnością życia, nad tym, jak nietrwałe ono jest, a także towarzyszące mu uczucia, wydarzenia. Nawet kultura narodów z czasem przepadała tak, jak to było z przodkami Północy. Uchyliła powieki, by powrócić do lektury i wtedy dopiero dostrzegła swojego najstarszego brata. Wygięła wargi w szerokim uśmiechu i, gdy tylko odłożyła książkę, wstała szybko i podbiegła kawałek do Terryna, rzucając mu się na szyję. Może i takie zachowanie nie było odpowiednie dla damy, Shay jednak miała to w głębokim poważaniu - stęskniła się za dziedzicem Niedźwiedziej Wyspy, przecież nie widzieli się już tyle czasu!
Po dłuższej chwili Shaynah puściła brata i chwytając go za rękę, pociągnęła w miejsce, gdzie siedziała jeszcze przed chwilą. Zajęła swoje miejsce i klepnęła pień drzewa, by zachęcić Terryna do dołączenia do niej.
- Co słychać w wielkim świecie, Ter? - zagadnęła z nadzieją, że brat podzieli się z nią przeżytymi przygodami i opowie, gdzie był, co robił, jakich poznał ludzi.
Zawsze mu tego zazdrościła - tej swobody, że mógł przemierzać Siedem Królestw, że nikt na niego nie krzyczał Siedź, masz się uczyć albo Twoje miejsce jest na zamku. Też by tak chciała. I miała nadzieję, że nadejdzie dzień, kiedy i ona będzie mogła odwiedzić południe kraju.
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 8:56 pm

Nie zamierzał jej przerywać, stwierdził, iż poczeka aż sama zauważy jego obecność. Nie miał w zwyczaju zakłócać czyjegoś spokoju. Stał przez chwilę, przyglądając się siostrze i rozmyślając o tym, co powiedział mu ojciec.
Cóż... taka kolej rzeczy. Westchnął. Nie przestawał jednak się uśmiechać. Po kilku chwilach Shay go zauważyła i pełna szczerego entuzjazmu i radości podbiegła do niego. Odwzajemnił uścisk, kiedy rzuciła się mu na szyję. Jak zawsze w takich chwilach, poczuł ulgę i wewnętrzny spokój, iż jest cała i zdrowa. Wiedział, że nic jej tu nie zagraża, jednak jako najstarszy brat zawsze miał na uwadze dobro rodzeństwa. Bez słowa dał się zaciągnąć do miejsca, gdzie przed chwilą jego siostra czytała książkę. Usiadł najspokojniej w świecie i pociągnął ją za kosmyk włosów.
-Dobrze cię widzieć, siostrzyczko-rzucił i uśmiechnął się ponownie.- W wielkim świecie? To co zwykle, dzieje się tak dużo, że nie sposób spamiętać. Nie są to jednak jakieś ważne rzeczy- stwierdził.- Dużo niepotrzebnego szumu. W domu właściwie niewiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Matka jest bardzo ciekawa, jak sobie radzisz i nie może się doczekać, aż cię zobaczy- dodał.
Rozejrzał się dookoła. Tak, to prawda, Boży Gaj miał coś w sobie i wcale nie dziwił się, że jego siostra uwielbiała to miejsce.
-Opowiedz lepiej, co u ciebie. To ważniejsze. Jak sobie dawałaś radę beze mnie?- zaśmiał się.- Mam nadzieję, że nikomu nie zalazłaś znowu za skórę.- Szturchnął ją w bok i ponownie roześmiał się.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 10:03 pm

Skrzywiła się nieznacznie, gdy Terryn pociągnął ją za kosmyk włosów, bardziej z czystej przekory, niż niezadowolenia, że ktoś bawi się jej lokami. Nie lubiła tego, ale bracia byli jednymi z niewielu wyjątków, którym na to pozwalała bez uszczerbku na zdrowiu i życiu. Bo to byli bracia - poza ojcem najważniejsi mężczyźni w jej życiu, zawsze opiekuńczy, zawsze troskliwi, mimo wszystkich sprzeczek i przekomarzań. Z całego rodzeństwa szczególną sympatią Shay obdarzała właśnie dziedzica rodu, który mimo tego, że dziewczyna była już prawie dorosłą kobietą, nadal traktował ją jak małą dziewczynkę, która uwielbia łazić po drzewach i biegać po lesie z liśćmi czy gałązkami we włosach.
- A w stolicy? To prawda, że niedługo wszyscy będziemy musieli udać się do Smoczej Przystani oddać cześć królowi? - zapytała o kwestię, która ją zarówno niepokoiła, jak i fascynowała. Z jednej strony nie wiedziała, czego mogą spodziewać się po nowym władcy, szczególnie po rządach jego ojca, z drugiej jednak niesamowicie podobała jej się wizja podróży na południe. Na wzmiankę o matce, Shay uśmiechnęła się ciepło. - Ja też za nią tęsknię. Ale... Nie sądzę, żebym miała wrócić do domu w najbliższym czasie - westchnęła, krzywiąc się na wspomnienie narzekającej na nią septy. Im później rodzice się o tym dowiedzą, tym lepiej. Co nie zmienia faktu, że za prędko na Niedźwiedzią Wyspę to ona nie wróci. Wywróciła teatralnie oczami, kiedy Terryn zapytał, jak ona sobie radzi, po czym parsknęła śmiechem. - A jak myślisz, braciszku? Jestem perfekcyjną damą, chodzę w sukienkach długich do ziemi z dumnie uniesioną bródką i idealnie zaczesanymi włosami, mówię tylko wtedy, kiedy mnie o to pytają i w tym momencie grzecznie siedzę w komnacie z septą na lekcji dotyczącej historii Westeros. Którą mam już małym paluszku, tak nawiasem mówiąc - odparła całkiem poważnie, nawet jeden mięsień jej twarzy nie drgnął, by zdradzić jej rozbawienie.
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 10:27 pm

-Tak, Słońce. I wcale, wcale nie wymykasz im się przy każdej nadarzającej się okazji- dodał równie poważnie, po czym zaśmiał się. Jakoś nigdy nie potrafił sobie wyobrazić, że jego siostra zostanie przymuszona do tego wszystkiego bez słowa sprzeciwu, albo wewnętrznego buntu. Westchnął po chwili.
-Ja wiem, ze to wszystko jest strasznie męczące i wydaje się absurdalne, ale uwierz, że rodzice robią to, bo chcą dla ciebie jak najlepiej. Przecież nigdy nie daliby cię skrzywdzić. Wydaje mi się, że wiedzą dobrze, co robią, chociaż nie zawsze nam się to będzie podobać...- zawiesił na chwilę głos.- No właśnie- westchnął i oparł brodę na pięści. Szybko ocknął się i podjął temat zaczęty wcześniej przez siostrę.
-Tak, wszyscy mówią o tym, co dzieje się w stolicy. Chyba każdy to przeżywa na swój sposób. Wątpię, czy wszyscy z chęcią się tam udadzą, ale cóż...nie każdy przecież musi myśleć i uważać za słuszne to samo. Nie zmienia to faktu, że jest to swego rodzaju obowiązek.
Nie przepadał za podejmowaniem tematów polityki i państwa w rozmowach z siostrą. Być może dlatego, że miał zwyczajnie z tym cały czas styczność i kiedy przebywał z rodziną, wolał skupić się na innych tematach, a miał ich sporo. Nie były jednak jakoś szczególnie przyjemne i właściwie, to obawiał się, że ta rozmowa nie skończy się zbyt wesoło.
Obowiązek, to obowiązek...
-Wiesz, podczas tej wizyty na Wyspie Niedźwiedziej sporo rozmawiałem z ojcem, nieco się zmienia, pewnie sama masz tego świadomość. Cóż, lata lecą...- stwierdził.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Kwi 27, 2013 11:16 pm

- Oczywiście, że nie! O co ty mnie podejrzewasz, braciszku! - zawołała z udawanym oburzeniem, by po chwili wtórować bratu w jego rozbawieniu. Brakowało jej tego - rozmów, żartów, wspominania. Starkowie byli dobrą rodziną, traktowali ją jak jedną z nich, ale to jednak nie było to samo, co bracia i rodzice z krwi i kości.
W końcu jednak spoważniała, gdy tylko Terryn znów nawiązał do ich rodziców. Westchnęła tylko, jednak w końcu przytaknęła, doskonale wiedząc, że oni chcą dla niej wszystkiego, co najlepsze.
- Nie sądzę, żeby ktoś nawet próbował mnie skrzywdzić. Lord i Lady Starkowie są dla mnie mili, ich córki i synowie również. Wiem także, że septa wypełnia jedynie swoje obowiązki, ale... - Wstała z pnia i odeszła kilka kroków, jednocześnie obracając się dookoła własnej osi i rozkładając ręce - to jest mój świat, Ter. Nie bale. Nie sukienki. Tylko las. Łuk. I książki. Co ja na to poradzę, że nie kręci mnie sztuczne uśmiechanie, ciągłe czesanie włosów, przebieranie się z jednej sukienki w drugą? Nie nadaję się do tego - szepnęła w końcu, z bezsilności zwieszając ramiona wzdłuż ciała i opierając się o jedno z drzew. Polityka była jej mocną stroną. Znała wszystkie zawiłości, wiedziała kto, z kim, gdzie, po co, dlaczego, interesowała się historią. Między innymi dlatego czasami tak bardzo bolało ją to, że urodziła się dziewczynką, które bardzo rzadko mają prawo głosu. Czasami jakiś głosik podpowiadał jej, że mogłaby być lepszą głową rodu niż parę innych osób (nie mówimy tu o jej rodzinie, nigdy by źle nie pomyślała o braciach!), gdyby tylko dostała taką szansę.
- Masz rację. To jest obowiązek każdego z rodów. Oddać cześć panującemu. Dla dobra kraju. Ale... - potrząsnęła lekko głową, przerywając w połowie zdania. Nie powinna mówić tego, co nasuwało jej się na koniec języka, ale jak to z Shay bywało, ona najpierw mówi, potem myśli. Przecież to zakrawało na zdradę stanu! - Czasami zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej wywołać wojny. Kilka miesięcy albo lat walk mogłyby przynieść wreszcie pokój. Zdaję sobie sprawę, że to nie byłaby gwaranta lepszego życia, ale jeżeli nie spróbujemy, to się nie dowiemy prawda? Ale nikt się nie odważy. Wiem o tym. Lepiej pozwolić panować Targaryeonom, by w razie klęski nie zostać posądzonym o zdradę. - Nutka goryczy wdarła się do jej głosu, gdy wspominała o "miłościwie" panującym Aerysie.
Shay wiedziała, że Terryn nie lubił rozmawiać z rodziną o polityce, jednak to właśnie bracia byli tymi, przy których ona mogła poruszyć ten temat bez większych konsekwencji. Nawet jej pan ojciec nie przepadał, gdy wspominała przy nim o swoich poglądach, o sytuacji między Siedmioma Królestwami i o panujących Targaryenach. Nic więc dziwnego, że nie dała się bratu tak łatwo spławić. Kiedy ten jednak wspomniał o rozmowach z Lordem Mormontem i mijających latach, poczuła w gardle jakąś gulę. Gdzieś w podświadomości wiedziała, co chce powiedzieć Terryn, nie dopuszczała jednak do siebie tej myśli. Jeszcze nie teraz. Może kiedy wypowie te słowa na głos, może wtedy, nie wcześniej.
- I co powiedział? - zapytała cicho, a w jej oczach pojawił się lęk. A także iskierka buntu, gotowa w każdej chwili przejąć władzę i dać o sobie znać. Bo Shaynah najbardziej nie lubiła, kiedy ktoś decydował o jej życiu w jego najważniejszych kwestiach.


Ostatnio zmieniony przez Shaynah Mormont dnia Sro Maj 01, 2013 7:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 8:48 pm

Śmiał się jeszcze dłuższą chwilę. Shay chyba od narodzin miała w sobie duszę prawdziwej wojowniczki. Kiedy się narodziła, usłyszały o tym nawet najmroczniejsze zakątki twierdzy rodzinnej. Tak, tak... dosłownie. Terryn miał wtedy siedemnaście lat i teraz pamięta ten dzień jakby wydarzyło się to wczoraj. Jakoś nie mógł uwierzyć, że jego siostra już tak bardzo wyrosła i wkrótce miała zacząć nowy rozdział swojego życia. Czasami żałował, że nie mógł pokazać jej tego wszystkiego, co dla niego stanowiło chleb powszedni, a dla Shay było niezwykle kuszące i tajemnicze. Niestety, inaczej miało wyglądać życie kobiet.
Kiedy zaczęła opowiadać o Starkach pokiwał głową. W to nigdy nie wątpił, byli to naprawdę uczciwi ludzie i o Shaynah dbali niemalże jak o własną córkę, a może czasami i lepiej? Przymykali oko na jej wybryki i to, że nie do końca wypełniała to, czego oczekiwano od młodych dam. Chociaż nie było to dla niej może zbyt przyjemne, Terryn miał nadzieję, że wyniesie z tej służby jak najwięcej i nikogo nie zawiedzie. Przecież była niezwykle zaradną i bystrą osobą.
Nigdy nie martwił się o to, że czemuś nie podoła. Za dobrze ją znał.
-Hej, dasz sobie radę- stwierdził i pogładził siostrę po policzku.- Ja w to wierzę, ty też musisz. Wiem, że to bardzo ciężko czasami wypełnić, bo wydaje się, że dla innych musisz wyrzec się własnego szczęścia, ale przekonasz się, że wkrótce i tobie przyniesie to korzyści. Głowa do góry i uśmiechnij się, Słońce, wyglądasz wtedy ślicznie- stwierdził zupełnie poważnie. Natychmiast się wyprostował, kiedy zaczęła mówić na temat tego, co miało dziać się w stolicy. Kiwał tylko głową.
-Ciesz się, że to tylko ja i nie dziwią mnie twoje słowa. Druga osoba byłaby pewnie oburzona tym, co właśnie mówisz.- I tutaj miał rację. Jednak z drugiej strony Shay na pewno z nikim innym nie rozmawiałaby na temat nowego króla, tego, co miało się wkrótce wydarzyć. Nie przyznałaby otwarcie, co na ten temat sądzi.
-Wojna... jak łatwo to wypowiedzieć, a w twoich ustach wydaje się to być ot... sprawą taką, jak i każda inna- rzucił i pstryknął palcami.- Uwierz mi, o takich sprawach nie mówi się na głos. Wolałbym aby tak zostało- skarcił ją nieco. Zmarszczył czoło, a na jego twarzy ukazał się nieprzyjemny grymas. Po chwili jednak złagodniał.
-Dobrze... ja wiem. Nie chciałaś nic złego powiedzieć. Uwierz mi tylko, że wojna to ostateczność. Tak było, jest i będzie, a kto zbyt często używa jej jako leku na każdą bolączkę, w końcu nie wychodzi na tym dobrze.
Wolał, aby tak zostało.
Terryn widział, że rozmowa zeszła na mniej przyjemny temat, a i atmosfera nie była już tak przyjazna, tymczasem miał dla siostry jeszcze kilka wiadomości. Postanowił jednak zacząć nieco bardziej neutralnie.
-Więc...- wziął głęboki oddech.- Ojciec podjął sporo decyzji w trakcie mojej nieobecności na Wyspie Niedźwiedziej. Nie dziwi mnie to wcale i spodziewałem się tego, jednak wiesz... Zawsze pozostaje odrobina zaskoczenia. Jak już mówiłem i jak sama wiesz, ojciec ma swoje lata i chce, aby rodzina pozostała w dobrej kondycji nawet wtedy, gdy on podupadnie na zdrowiu.
Pokręcił głową. Tak, tak... mówca był z niego przeciętny, niestety.
-Ja też mam swoje lata i chyba najwyższy czas, żebym poprowadził swoje dalsze życie w nieco innym kierunku. Sam tak uważam, jednak reszta należała, jak sama wiesz, do rodziny. Po to też, między innymi, tutaj przybyłem. Każdego w końcu czeka ożenek, tak wypada, jeśli jest się najstarszym synem- zawiesił głos i czekał na reakcję siostry. Był jej bardzo ciekaw.
-To tylko pierwsza część tego, co mam Ci do powiedzenia, reszta związana jest już z tobą...
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 9:18 pm

Odkąd Shay przyszła na świat, nie miała zbyt wielu okazji, by spędzać czas z Terrynem, gdyż w niedługim czasie po drugim dniu jej imienia młody mężczyzna wyruszył w świat, opuszczając Niedźwiedzią Wyspę. Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na ich stosunki, ponieważ każdą chwilę, kiedy tylko dziedzic Mormontów był w domu, spędzali razem - Shaynah nie widziała świata poza bratem, chciała, żeby opowiadał jej o swoich przygodach, o poznanych ludziach, o tym, czego ona może nigdy nie zaznać, bo przeznaczona została do innych celów. Jak na przykład zamążpójście...
- Dziękuję - szepnęła tylko, jednocześnie unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. Zawsze mogła liczyć na Terryna, na jego wsparcie, dobre słowo. Nawet nie przeszkadzało jej to, że czasem zachowywał się, jakby był jej drugim ojcem, karcił ją, gdy powiedziała coś nieodpowiedniego czy wyganiał do komnaty na zajęcia z septą, by swoją nieobecnością nie wzbudziła niezadowolenia lorda Mormonta.
Wywróciła teatralnie oczami.
- Wiem, że wojna to nie jest zabawa, że nie wystarczy pstryknąć palcem i nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów. Ale wierzę również, że ten problem akurat by rozwiązała - powiedziała dobitnie, mając na myśli Aerysa II. Czasami miała wrażenie, że brat jednak nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele ona wie o polityce, wszelkich zawiłościach między rodami, konfliktach i wojsku. - Ale masz rację. Nie rozmawiajmy o tym. Nie chcę, by dzień zakończył się naszą kłótnią z tego powodu - dodała po dłuższej chwili milczenia, uśmiechając się nieznacznie.
Kiedy Terryn zaczął mówić o planach ich ojca dotyczących związków małżeńskich i napomknął, że jest również część dotycząca jej samej, wzdrygnęła się nieznacznie.
- Więc... kim jest ta, która wkrótce zostanie twoją małżonką, Ter? Czyżby jedna ze Starków? - Postanowiła, że najpierw dowie się wszystkiego, co dotyczy jej brata. Zdawała sobie sprawę z tego, że dziedzic Mormontów nigdy nie był zbyt optymistycznie nastawiony do jego ożenku, był wolnym ptakiem, który najchętniej całe życie spędziłby na podróżowaniu po Westeros.
W końcu westchnęła, bo powinna również zapytać wreszcie o tego, który został jej przeznaczony. Nie miała wątpliwości, że jej pan ojciec postanowił oddać jej rękę synowi jakiegoś znaczącego lorda.
- Mówże, Ter, niech mam to już za sobą.
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 9:38 pm

Czuł się co najmniej... głupio? Tak, głupio. Niezręcznie. Ta wiadomość uwierała go jak kamyk w bucie... choć to może metafora niezbyt elegancka i nieodpowiednia do takich tematów jak ożenek. Jednak potrafiło spędzać sen z powiek. Oczywiście, było to normą. Ileż razy Terryn się nasłuchał o tym, że ten-to-a-tamten został zaręczona z-taką-to-a-taką. Zawsze machał ręką i stwierdzał "Tak trzeba, tak wypada, to jest normalne". Normalne? Owszem, ale nie do końca, kiedy przyszła na niego kolej. Czuł, że będzie kiepski w tej roli, ale cóż miał do gadania. Nawet nie chciał się rozwodzić. Mówi się trudno i żyje dalej, z żoną, czy też bez niej. Chociaż... tak właściwie, przepadał za córkami Starka.
Pokiwał głową.
-Nie inaczej- rzucił.- Panna Stark. I jakoś mnie to wcale nie dziwi. Dlaczego niby ojciec tak nalegał, żebym się tutaj zjawiał, wysłał ciebie... Ja doskonale wiedziałem, że coś się święci, ale chyba jakoś nie zamierzałem o tym myśleć- przyznał zupełnie szczerze.- Los pokaże. Ty znasz je lepiej ode mnie. Widziałem Nadirę kilka razy, zamieniłem może ze dwa słowa. Nic więcej, ale to w porządku- stwierdził ostatecznie.- Skoro taka jest wola ojca, ja się z niczym nie spieram i nie kwestionuję jego wyborów.
Wiedział, że postępuje słusznie i jak na dobrego syna przystało.
Tyle o nim, pora było przejść do tematu Shay. Przecież była to sprawa ważniejsza, gdyż siostra przed nim stała, a on trzymał biedaczkę w niepewności. Z resztą wiedział, że sytuacja była bardzo niezręczna. Siedział chwilę w milczeniu, po czym odezwał się:
-Dla ciebie ojciec przygotował los żony jednego z synów Tyrellów- powiedział w końcu.- Myślę, że będziesz szczęśliwa przy boku Lorenta Tyrella. Pamiętaj, że ja nigdy nie pozwolę, aby działa ci się krzywda. Ojciec podejmuje słuszne i bardzo dobrze przemyślane decyzje. Nie bój się- dokończył i chwycił siostrę za rękę.
-Chociaż nie wiem co by się działo, pamiętaj, że masz mnie. Jedno twoje słowo.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 10:08 pm

Nadira... Lubiła ją. Mimo różniących je czterech latach (cóż, prawie wszystkie dzieci Starków, poza Hanem - którego Shay nie miała okazji jeszcze poznać, bo ciągle przebywał poza Winterfell pod opieką Frey'ów czy kogoś tam innego - były starsze od Mormontówny) dogadywały się całkiem nieźle. Shaynah wiedziała, że i panna Stark obawia się swojego zamążpójścia, nie wątpiła jednak, że będzie dobrą panią i żoną.
Podeszła do brata i kucnęła przed nim, ściskając go mocno za rękę.
- Nie masz się czego martwić, Ter. Wiem, że przeraża cię to tak samo, jak i mnie, ale nie wątpię, że spiszesz się w roli męża. W końcu jesteś moim bratem i Mormontem, to zobowiązuje! - Chciała w jakikolwiek sposób podtrzymać Terryna na duchu, tak, jak on robił to z nią. - Nadira jest dobrą dziewczyną. Sądzę, że ją polubisz - dodała jeszcze, by chociaż w drobnych stopniu rozwiać wątpliwości mężczyzny dotyczące jego przyszłej małżonki.
Zamarła, gdy usłyszała nazwisko Tyrell. Wiedziała, że Tyrellowie zdobyli znaczenie jako namiestnicy królów Reach, którzy władali żyznymi równinami położonymi na południowy zachód od Dornijskiego Pogranicza i Czarnego Nurtu, aż po brzegi morza zachodzącego słońca. Po kądzieli pochodzą od Gartha Zielonorękiego, króla ogrodnika Pierwszych Ludzi, który nosił koronę z pnączy i kwiatów i zamienił swą krainę w kwitnący ogród. Gdy król Mern, ostatni ze starej dynastii, zginął na Polu Ognia, jego namiestnik Harlen Tyrell poddał Wysogród Aegonowi Targaryenowi i poprzysiągł mu wierność. Aegon przyznał mu zamek oraz panowanie nad Reach.
- Nie boję się. To raczej on powinien się obawiać, bo nie mam najmniejszego zamiaru mu ulegać - burknęła. Tu nie chodziło o niezadowolenie z powodu planowanego zamążpójścia, bo wiedziała, że prędzej czy później zostanie czyjąś żoną. Po prostu... Nie spodziewała się, że spotka ją to tak szybko (mimo tego, że niektóre panny wcześniej były wydawane za maż). - Ale dziękuję. Wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć. I pamiętaj, że nie ważne, co będzie się działo, zawsze jesteś u mnie mile widziany. Czy tu, czy na Wyspie, czy później, w Wysogrodzie - dodała jeszcze, ponownie wyginając wargi w uśmiechu, chociaż w głębi gotowała się z powodu swojego małżeństwa.
Powrót do góry Go down
Terryn Mormont

Terryn Mormont
Nie żyje
Skąd :
Bear Island
Liczba postów :
16
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 10:45 pm

Może zbytnio się o nią martwił? Czasami zachowywał się jak ojciec. Powinien nieco przystopować, bo Shay już swoje lata mimo wszystko miała, nie była małym dzieckiem, chociaż i do pełniej dorosłości, według niego, sporo jej brakowało. Z resztą, dla niego chyba zawsze pozostanie małą siostrą... Taki już jej los.
-To dobrze- uśmiechnął się.- Nie wątpię w to, że sobie nie poradzisz. Będzie dobrze. Każdy sobie jakoś życie układa. Jeśli chodzi o mnie, to już najwyższa pora. Zdaję sobie sprawę, że większość mężczyzn w moim wieku ma już dzieci- westchnął i zamyślił się.- Ty mogłabyś mieć jeszcze nieco czasu, ale taka wola ojca i nie nam ją kwestionować. Taka rola dzieci.
Po kilku chwilach wstał, by rozprostować kości. Przeszedł kilka kroków i odwrócił się do siostry.
-Nie wiem, czy to dobre pocieszenie, ale siedzimy w tym oboje po uszy. Zawsze lepiej tak, niż samemu, prawda?- zapytał i zamilkł ponownie.
Podszedł do miejsca, na którym wcześniej siedział i wyciągnął dłoń do siostry.
-Jest jeszcze trochę spraw do załatwienia, nie sądzisz. Muszę spotkać się ze Starkami. Nie miałem jeszcze okazji, bo pierwsze co, zacząłem szukać ciebie. I faktycznie... chyba trzeba będzie powoli szykować się do podróży. Jak sądzisz?
Jakoś wybitnie się mu nie spieszyło, ale musiał stwarzać pozory.
-Może przejdziemy się trochę razem? Brakowało mi rozmów z tobą. Cieszę się, że możemy spędzić razem trochę czasu- uśmiechnął się i zachęcił Shay aby wstała.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie Kwi 28, 2013 11:16 pm

Nie narzekała na to. Podobała jej się ta troska, jaką obdarzali ją starsi bracia, szczególnie Terryn. Wiedziała, że jest ktoś - poza rodzicami - kto się o nią martwi, kto zainteresuje się jej losem i w razie potrzeby będzie gotowy ją wesprzeć w trudnych chwilach.
- Pan ojciec wie, co dla nas najlepsze. Dla nas i dla naszego rodu - westchnęła. - I chociaż doskonale wiesz, że najchętniej zwyzywałabym teraz cały świat, nie zrobię tego przez wzgląd na szacunek, jakim darzę naszego tatę - dodała jeszcze, również wstając.
Lord Mormont nigdy nie miał w zamiarach krzywdy swoich dzieci, robił jedynie wszystko, by cała rodzina żyła w dostatku, na odpowiednim poziomie. A że zarówno Shaynah, jak i Terryn oraz dwaj pozostali bracia byli jego narzędziami... Cóż, muszą się z tym pogodzić. Taka rola dzieci.
Pochwyciła rękę brata, podeszła do niego i jeszcze raz się do niego przytuliła, by poczuć jego opiekę nad sobą, nim opuszczą Boży Gaj. - We dwójkę zawsze raźniej - uśmiechnęła się smutno, a potem odsunęła się od brata i pociągnęła go w stronę zamku.
- Zatem chodźmy. Chyba nie miałeś jeszcze okazji poznać Tancerki, mojej klaczy. Na pewno słyszałeś, że ojciec podarował mi ją, kiedy opuszczałam Niedźwiedzią Wyspę, prawda? - zagadnęła, prowadząc Mormonta ścieżką wiodącą w stronę murów warowni Winterfell.
Podróż może zaczekać jeszcze parę godzin. Przed tym czekało ich parę spraw do załatwienia...

oboje zt.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Maj 09, 2013 7:30 pm



Uwielbiała przebywać w tym miejscu. Czuła się tu zdecydowanie najbezpieczniej. Może dlatego, że to tutaj wraz ze swą szlachetną matką spędzała jak największą ilość czasu. Szczególnie wtedy gdy była małym dzieckiem a teraz zamieniła się w dorastającą pannę na wydaniu. Nie wiedziała jaki czeka ją przyszły los. Wiedziała jednak , że będzie musiała się po prostu poddać woli rodziców oraz wuja. A szczególnie wuja lorda Stark i pana ojca. To oni zadecydują komu zostanie przyrzeczona i kto zostanie jej panem narzeczonym a potem panem mężem. Jednak miała nadzieje tam gdzieś głęboko w małym serduszku, że będzie to osoba, którą chociaż częściowo zna i , którą pokocha szczerze jej serce.
Ona nie chciała wychodzić za mąż za kogoś kogo szczerze nienawidziła. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w tej kwestii nie wiele będzie miała raczej to powiedzenia. Wiedziała to na przykładzie kuzynek, właściwie ona także mogą zostać przyobiecane już komuś bo przecież jedna z nich już była przyrzeczona a i na kolejne z nich przyjdzie kiedyś kolej.
Umysł podpowiadał jej, że to wydarzenie, ta kolej może nadejść znacznie szybciej niż przypuszcza wiele osób
Spacerowała po gaju rozmyślając nad tym wszystkim co będzie miało miejsce i co miejsce obecnie ma.
Przysiadła na czymś w rodzaju małego siedziska, prowizorycznej ławeczki, którą ktoś zbudował nad małym stawem. Wyjęła z sakwy malutką książkę i zagłębiła się po prostu w jej lekturę
Powrót do góry Go down
Dante Reed

Dante Reed
Nie żyje
Liczba postów :
5
Join date :
04/05/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Maj 09, 2013 8:55 pm

Winterfell, stolica północnej części Westeros, z pozoru mogłoby się wydawać centrum wszelkich uroczystości i biesiad, a jednak... spokój jaki emanował z Winterfell był niemal idealny, przyrównując go do tego panującego w innych stolicach królestwa.
Dante przybył do miasta po południu. Już na samym wejściu wiele ciekawskich oczu skierowało się ku przybyłemu Reedowi, z towarzyszącym mu koniem (choć brzmi to jak uosabianie zwierzęcia, Dante traktował swojego na równi z samym sobą). Gdyby nie nieobecność większości Starków w jego przybyciu nie było by nic dziwnego, z racji częstych odwiedzin Dantego. Zapewne większość mieszkańców zaczęła się głowić, dlaczegóż to mężczyzna przybywa do Winterfella, kiedy to winien być na uroczystości w Królewskiej przystani. Dante powszechnie znany był z niechęci do tego rodzaju bali, tak więc mając wolną rękę w decyzji odnośnie wyjazdu, niemal od razu odmówił, po za tym, nie przepadał za nowo panującym królem, także przysięga byłaby jedynie pustosłowiem.
Po odstawieniu Klemensa w stadninie, Dante większość popołudnia spędził w miejscowej karczmie. Miejsce może nie było owiane sławą, jednak było to miejsce gdzie Dante mógł dowiedzieć się wielu ciekawych, bieżących plotek dziejących się w królestwie, a także innych chwilami komicznych legend zwykłego pospólstwa. I choć miał pełnoprawne uprawnienie do przebywania w twierdzy Starków, wolał pozostać tutaj, w tętniącej życiem karczmie. Nie była to jego pierwsza wizyta w tym miejscu, dlatego też nie miał żadnych problemów z porozumieniem się z tutejszą grupą. Nauczył się już, że tak powiem przystosowywania się do okoliczności.
Po odbyciu wielu rozmów i wypiciu paru kufli piwa Dante postanowił skierować swe kroki w nieco dalszą część Winterfell. Boży Gaj - miejscu modłów do starszych, ludzi północy. Nie inaczej było z celem wizyty Dantego. Choć znany był ze swej swawoli i słabości do biesiadowania to nie brakowało w nim pokładów religijności i duchowości. Z reguły jego punktem kulminacyjnym w wizycie Winterfell była modlitwa pod drzewem-serca. Po drodze, przy stawie napotkał na dziewczynę, jak później się okazało n a Daenę. Miał już kilka razy okazję zamienić z nią słowo lub dwa przy okazji uroczystości w twierdzy Winterfell. Nie miał jednak jeszcze jak dotąd okazji poznać jej bliżej, a tak okazja była do tego chyba najodpowiedniejsza.
- Witaj, Daeno. - stwierdził, jednocześnie siadając koło dziewczyny. Nie przepadał za oficjalnymi przywitaniami, choć kultura i zasady nakazywały by mu nieco inne słowa i zachowania. Nie był najlepszym przykładem tradycjonalisty. Z resztą uznał, że dziewczyna wcale nie będzie mu tego za złe.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Maj 09, 2013 9:08 pm



Ona równiez powinna przebywać w Królewskiej Przystani aby tam ucztować razem z innymi przedstawicielami ważniejszych klanów. Jednak nie chciała celowo jechać tam bo wiedziała kogo może spotkać w tamtym miejscu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że będzie tam obecny pewien mężczyzna, któremu dawno temu oddała serce. W którym zakochała się pierwszą młodzieńczą miłością a który teraz był zaręczony z inną i właśnie zbliżał się termin jego zaślubin. To właśnie ta nowina sprawiała, że panienka Daena od pewnego czasu wydawała się zbyt smutna, zbyt osowiała. Ogólnie od momentu tamtej chwili gdy dowiedziała się o rychłych zaślubinach jakby straciła chęć do życia i nic nie mogło jej na dłuższą chwilę ani nawet na chwilę poprawić humoru. Wciąż była smutna. Może dlatego postanowiła zostać w Winterfell a do Królewskiej Przystani na turniej rycerski dojechać być może później choć jej wizyta tam stawała obecnie pod wielkim znakiem zapytania. Naprawdę ogromnym znakiem zapytania.
Nagle usłyszała czyjś głos. Był to męski głos , który znała bo zamieniła z tym mężczyzną kilka słów przy okazji rozmaitych uroczystości w twierdzi. Natychmiastowo odłożyła książeczkę i zerwała się na równe nogi.
Po chwili już dygnęła przed Dante.
- Sir Dante. Witaj. Nie przypuszczałam, że zawitasz do Winterfell. Wszak większość jak nie wszystkie ważne persony zawitały na bal, który dzisiaj się odbywa w Czerwonej Twierdzy - powiedziała.
Starała się wyglądać miło i radośnie jednak smutek bijący z jej oczu był już dostrzegalny nawet dla osób spoza jej rodziny, spoza najbliższego grona przyjaciół.
Spuściła delikatnie głowę w dół jak gdyby ukrywała swój smutek. Jak gdyby ukrywała swe przygnębienie.
Powrót do góry Go down
Dante Reed

Dante Reed
Nie żyje
Liczba postów :
5
Join date :
04/05/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Maj 09, 2013 9:56 pm

Boży gaj miał w życiu Dantego szczególne miejsce, bowiem było to miejsce wyjątkowe. Inne niż wszystkie. Jak to kiedyś powiedział - "tu poznajemy prawdziwe oblicze człowieka". Miał do tego miejsca ogromny sentyment i szacunek. Jedno z najstarszych i najpiękniejszych miejsc w całym królestwie, zawsze wizyta tutaj wywoływała u niego nie małe wzruszenie. Flora, bijące promienie słońca, były jednymi z wielu elementów składających się na piękno tego miejsca. Cisza i harmonia, jakie tu panowały zawsze pozwalały w pełni skupić się na modłach. Dante był człowiekiem bardzo religijnym i nigdy tego nie ukrywał, życie nauczyło go by z szacunkiem i niższością kierować się do Bogów. Przybywał tu zawsze w podzięce dla Nich, za to kim jest i z prośbami o pomyślność rodziny.
Nie często spotykał tu inne osoby, a już z pewnością rzadziej znajome twarze. Tym razem Bogowie zdecydowali inaczej.
- Oh, darujmy sobie te oficjalności. Wystarczy Dante. - Jak wspominałem, wśród rodów szlacheckich wyróżniała go prostota wypowiedanych słów. Nie był idealnym wzorcem, w kwestii zwrotów grzecznościowych. A szczególnie nie przepadał kiedy ktoś zwracał się do niego Sir, czuł się przy tym o kilkanaście lat starzej. Ah, te częste przesiadywanie w karczmach tak go wychowało. - Winterfell jest domem dla Nas wszystkich. - Dodał, po chwili rozmyślenia z nutką uśmiechu.
Nie trudno było jednak dotrzeć niepokój i smutek na twarzy Daeny. Z pewnością ciążyło jej coś na sercu, ale czy wypadało by tak wtrącać się w sprawy innych? A może, to tylko zwykły mały, chwilowy młodzieńczy problem, których z resztą sam Dante miał multum.
- Czy coś cię niepokoi, Daeno ?- Nie byłby sobą gdyby nie zapytał. Fakt, faktem, człowiekiem-dobrą radą to on nie był, wszakże być może zwierzenie się komuś pomogło by dziewczynie, o ile zdecydowała by się na to.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Maj 11, 2013 5:30 pm


To prawda Boży Gaj był miejscem zdecydowanie wyjątkowym. Może nie dla każdego ale dla niej szczególnie. Ona naprawdę bardzo dobrze czuła się w tym miejscu gdzie mogła pobyć sam na sam ze swymi myślami. Wiedziała doskonale, że ten zakątek był jednym z najstarszych oraz najważniejszych w całym królestwie. Dlatego była wdzięczna losowi, że mogła w nim praktycznie bywać codziennie jeżeli po prostu taka naszła ją ochota. A od momentu wyjazdu kuzynostwa do Królewskiej Przystani nie miała z kim zbytnio porozmawiać przez co zdecydowanie czuła się samotna. Najbardziej jej brakowało najstarszego kuzyna - Aidana przyszłego lorda Stark. Wiedziała, że on zna jej myśli i wie co ją trapi wiedziała to a jednak była bezpieczna ze swymi myślami oraz strapieniami.
Ona również przychodziła tu gdy potrzebowała porady a właściwie chwili odpoczynku po modłach do Bogów. To modły pomagały jej uporządkować swe myśli a potem zadecydować o różnych ważnych sprawach.
Także nie przypuszczała, że spotka tutaj jakąś znajomą twarz. Prędzej by już obstawiała przybycie służby, która miała przyciągnąć ją za ucho do zamku a zapewne zrobiłaby to stara piastunka.
- Dobrze....a więc Dante miło mi ciebie widzieć - powiedziała do niego starając się jako tako uśmiechnąć.
Ona była wychowana i nadal wychowywana w szacunku do mężczyzn, kobiet osób starszych oraz tych ze szlacheckich rodów.
- Masz rację Winterfell jest domem dla nas wszystkich - odpowiedziała mu zgodnie z prawdą oraz własnymi przekonaniami.
Gdy usłyszała jego pytanie podniosła do góry swą twarz spoglądając na niego wielkimi sarnimi oczyma o barwie tak brązowej jak gdyby były dojrzałymi orzechami laskowymi.
- Nic pa...Dante. Po prostu męczy mnie pewien problem. Strapienie. Ale nie chce ciebie nim zamęczać - szepnęła.
Powrót do góry Go down
Dante Reed

Dante Reed
Nie żyje
Liczba postów :
5
Join date :
04/05/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Maj 11, 2013 9:40 pm

Dante choć nigdy nie uchodził za materiał moralności i dobrego wychowania, to jednak było w nim coś co nawoływało do odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie potrafił po prostu patrzeć na cierpienie innych. Co prawda dziewczyna może nie wykazywała jakoś wyraźnie bólu i smutku, to jednak zaniepokojenie z jakim wypowiadała swe słowa, budziły niepokój u samego Dantego. Nie zdziwiła go tajemniczość Daeny. Z pewnością nie budził u niej jeszcze dużego zaufania by już wyjawiać mu swe tajemnice i problemy sercowe. Z resztą... co on mógł wiedzieć o miłości do kobiety? nigdy nie był na prawdę zakochany.
Mężczyzna wstał, czując już dający się we znaki chłód ziemi.
- Pozwolisz... - Skierował się do Daeny, podając jej rękę i delikatnym ruchem podnosząc z miejsca. - Co powiesz na mały spacer ?- Spytał uśmiechając się subtelnie. Małe rzeczy... które być może są nawet w stanie poprawić humor dziewczynie, a już na pewno nie zaszkodzić.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi nic mówić. - Oznajmił, ruszając powoli w głąb zagajnika. -- Nie sądzę jednak, byś mogła mnie zamęczyć swym problemem... postaram się pomóc.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob Maj 18, 2013 9:14 am


Ona z kolei była tak dobrze wychowana, taka moralna. Po prostu tak wychowała ją matka. Tak wychował ją ojciec. Nie mogła tego zmienić. Z charakteru była chyba zupełnym przeciwieństwem Dante, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają nawet choćby jako materiał na dobrych naprawdę przyjaciół. A co do jego cech ona je widziała jednak dostrzegała także te dobre przymioty duszy. Doceniała to, naprawdę ceniła fakt jak starszy od niej mężczyzna zachowuje się wzglem niej.
To prawda nie wykazywała wyraźnego bólu i smutku jednak w głębi duszy jej serce cierpiało i czuła jak po prostu rozpada się na kawałki. Jednak słowa, które mówiła, ich ton i sposób w jaki je wypowiadała były czymś co mogło budzić naprawdę niepokój.
Była tajemnicza bo uznała, że sekrety duszy były dla niej najlepszą obroną. Przynajmniej takie miała na chwile obecną wrażenie. Jeżeli on nie czuł się naprawdę zakochany to czy zrozumie rozterki targające młodą panną Divado ?. Nie wiadomo a właściwie jest to wątpliwe.
Spojrzała na niego gdy wstawał dość niepewnie.
- Dobrze Dante - powiedziała.
Podała mu swą dłoń wstając i otrzepując suknie .
- Sądzę, że to dobry pomysł. Dziękuje za taką propozycję - dodała.
Mówiła starannie wyważonymi słowami. Nie chciała nikogo smucić. Mimo, że miała dużą rodzinę czuła się jak ptak zamknięty w złotej klatce, którego serce cierpi z powodu niespełnionego uczucia.
- Po prostu to rzecz, która jest nurtująca i nie chce nią sprawiać nikomu zawodu a szczególnie bliskim mi osobom. - rzekła do niego.
Spacerowała powoli.
- Zastanawia mnie to czy można darzyć kogoś uczuciem a jednak wybrac kogoś innego. Wiem, że to trudne pytanie a ja jestem młoda i nie wiem co mam o tym sądzić - zaczęła.
Najbardziej obawiała się, że lord i ojciec wybiorą jej pana męża którego nie zna.
- Nie wiem panie czy w tej materi możesz mi pomóc - szepnęła niepewnie.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro Lis 06, 2013 6:20 pm

Cailet nigdy nie należała do kobiet szczególnie religijnych. Owszem, w ich zamku w Wysogrodzie był sept, do którego zaglądała stosunkowo często razem z panią matką i siostrami, wyśpiewując pochwalne pieśni ku czci nowych bogów, ale gdyby ktoś ją spytał o to, czy faktycznie całym sercem ich kochała i powierzała wszystkie swoje prośby oraz każdy dzień swojego życia… Zapewne ze względu na zachowywanie odpowiednich pozorów odpowiedziałaby twierdząco, jednak w duszy dobrze wiedziałaby, że prawda wygląda trochę inaczej. To wszystko były tylko ładne i miłe rytuały sprawiające przyjemność nie tylko rzekomo słuchającym wszystkiego bogom, ale również odprawiającym je wierzącym, jednak poza tymi krótkimi chwilami radości podczas modlitw w sepcie, Cailet nie czuła szczególnego wpływu wielkich bogów na swoje życie. Po cichu przypuszczała nawet, że w gruncie rzeczy niewiele ich obchodzą te wszystkie śpiewy, kolorowe kwiaty i wszechobecny kult liczby siedem, a nawet że za nic mają sobie składane pod ich adresem prośby. A jeśli nawet ich obchodzą, muszą mieć wyjątkowo czarne poczucie humoru, wykorzystując owe szepty ludzi powierzających im w zaufaniu swoje losy do tego, by z nimi igrać jak ze szmacianymi kukiełkami, zrzucając im dokładną odwrotność tego, o co prosili. Brzmiało to wyjątkowo buntowniczo i jak herezje, więc Miedzianowłosa Róża nie dzieliła się swoimi przemyśleniami z nikim, nawet z najbardziej zaufanymi służkami, jednak nie potrafiła przekonać się do myślenia inaczej, mimo że naprawdę i szczerze próbowała. Nie czuła się związana z nowymi bogami, nie miała wrażenia, że czuwają nad nią i nad jej rodziną ani nawet, że traktują swoich wyznawców poważnie. Nie było ich w sepcie. Ba! Nie było ich w całym Wysogrodzie! Może kryli się w jakichś wesołych karczmach w Reach, popijając wino i wyśpiewując pijackie przyśpiewki jak gdyby wszystkie problemy świata zupełnie ich nie dotyczyły? Podejrzewała, że gdzieś byli. Musieli być, w to akurat wierzyła. Nie wierzyła jednak w to, że mają czas, aby słuchać głosu małej Cailet Tyrell.
Chyba właśnie dlatego jedną z tych rzeczy, których była najbardziej ciekawa na Północy, był Boży Gaj i ogromne drzewo z czerwonymi liśćmi stanowiące jego serce. W swoich książkach czytała wiele o starych bogach i o tym, jak bardzo oddani byli im północni ludzie. Każdy Gaj miał swoje Drzewo, a każde Drzewo miało swoją twarz i zapewne również swoją duszę. Przeżyło wiele lat, rosnąc wciąż w tym samym miejscu, roztaczając swoje opiekuńcze gałęzie nad głowami tych, którzy przyszli skłonić je przy jego pniu i pomyśleć. Modlitwa w ciszy i skupieniu przemawiała do niej bardziej, jakkolwiek zaskakująco mogło to zabrzmieć w kontekście osóbki tak żywej i pogodnej, jaką była na co dzień. Nawet młoda Lady Tyrell potrzebowała czasem wyciszenia.
Szczególnie w ostatnich dniach, gdy w Winterfell zrobiło się naprawdę tłoczno z powodu ślubu Nihil i Reinmara Arryna. Cailet przyzwyczajona była do tłumów, w końcu w Wysogrodzie obecność wielu ludzi była codziennością, jednak z czasem wymiana uprzejmości i wszechobecny gwar stawały się męczące. W domu w takich chwilach uciekała niepostrzeżenie do cichej części ogrodów i przechadzała się wśród setek róż, wdychając ich słodki zapach i ciesząc się słonecznymi promieniami. W Winterfell nie było ani ogrodu ani róż, był jednak Boży Gaj i słuchające Czardrzewo.
Cailet uznała, że najwyższy czas w końcu tam zawędrować, jednak kiedy już dotarła na miejsce, okazało się, że nie tylko ona poszukiwała samotności w tym samym miejscu w tym samym czasie.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Lis 07, 2013 12:00 am

Wędrował w ciszę, zostawiwszy za plecami niespokojny świat.
W ciepłych murach zamku może i czuł się jak w domu, jedank tutaj był już tylko czyimś miłym gościem; mgła unosiła się tuż ponad bujną trawą niby zasadzka splątanych pajęczych sieci zawiązanych nisko na wystających korzeniach potężnych dębów, toteż stąpał bardzo powoli, wsłuchując się w skrzypienie butów na zroszonej porannymi łzami ziemi, nietkniętej od dziesięciu tysięcy lat. Z każdym kolejnym krokiem w głąb pogrążonego w mroku Bożego Gaju ogarniało go pewne przemożne uczucie zgody; zgody ze samym sobą, zgody z każdą żyjącą istotą, wreszcie: zgody na to, co się działo, dzieje i miało wydarzyć, choćby nawet było to piekło zaciętej wojny – Aidan nie umiał opisać tego stanu lepiej, niż jako coś szalenie pierwotnego, należnego Pierwszym Ludziom. Doświadczał czyjejś wszechobecności, a zarazem wynikającej z niej pewności, ufności oraz cennego spokoju, który objawiał się niemalże zawsze podczas chwil samotności w cieniu Czardrzewa. Prastary mlecznobiały pień wyłonił się prędko z mdłego światła sączącego się przez szczelny baldachim rozłożystych, grubych gałęzi. Konary wyrastały z niego we wszystkie strony, uginając się pod ciężarem obficie rosnących na nich bordowych liści. Wyrzeźbiona w nim twarz wyrażała zacięcie.
Z daleka patrząc, zdawało się krwawić.
Zdjął najpierw ogromny futrzany kołnierz, ciążący mu na barkach, następnie ściągnął z dłoni rękawice z szynszyli, odpiął skórzaną pelerynę i złożył odzienie na zmurszałym kamieniu, zostawiając przy pasie miecz. Nie czuł chłodu. Przyklęknął w miękkim mchu porastającym ziemię, aby obmyć twarz w czystej wodzie sadzawki. Przez chwilę przyglądał się beznamiętnie własnemu obliczu. Powinien był się ogolić.
Usiadł, oparłszy się o chropowatą korę. Myśli płynęły mu nieskrępowane – począwszy od powrotu Nihil, osoby Reinmara Arryna i intensywnych przygotowań do zbliżającego się wesela, po przepyszną pieczeń z bażanta z wczorajszej kolacji czy głęboki smak arborskiego wina w miedzianych pucharach, które przywiozła ze sobą w beczkach południowa świta Cailet Tyrell.
Przymknąwszy oczy, chłonął zapach żywicy, porzuconych igieł, alarmujący skrzek przelatujących ponad drzewami kruków, monotonne cykanie świerszcza. Modlił się chyba o… O łagodną zimę, która nadchodziła. Tak. O długie życie dla papy. O szczęście dla siostry. Zresztą, uśmiechnął się delikatnie dla otuchy, wiedział, że Drzewo Serce znało wszelkie jego troski.
Ktoś zbliżał się ku niemu, lecz Aidan tkwił ciągle w medytacji, nie podnosząc głowy. Słyszał łamanie gałązek krzewów, miękko kładzione stopy, szum sukna sunącego po opadłych, zeschniętych liściach.
To była kobieta.
Powrót do góry Go down
Cailet Stark

Cailet Stark
Nie żyje
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
148
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw Lis 07, 2013 7:14 pm

Kiedy w końcu go dostrzegła, przystanęła w odległości kilku sporych kroków. Widziała jego poważne, skupione oblicze i zamknięte oczy. Obserwowała profil, prosty nos i męską szczękę pokrytą ciemnym zarostem. Pogrążony był w swoich myślach w miejscu, gdzie samotność nie była uciążliwą niedolą a dobrowolnym wyborem i ucieczką przed hałasem, głosami oraz przede wszystkim nachalną obecnością innych. Takim widziała go prawdopodobnie po raz pierwszy. Cichy, jednak wciąż twardy niczym skała. Mimo że siedział pod drzewem, wciąż wydawał jej się ogromnym i potężnym mężczyzną – w wielu znaczeniach tego słowa. Ostatnio ogólnie nie widywała go często, mimo że w swojej naiwności przypuszczała, że kiedy już go pozna, będzie przy nim spędzać prawie każdą swoją chwilę. Wyobrażała sobie setki godzin spędzanych na spacerach pomiędzy drzewami otaczającymi Winterfell, wpatrywanie się sobie w oczy i wymienianie wzajemnych wspomnień oraz doświadczeń z dwóch praktycznie przeciwległych części królestwa, w których się wychowywali. Niekończące się rozmowy albo zupełna cisza obok siebie. Przy nim mogłaby milczeć i po prostu kontemplować jego obecność – bawiłaby się z pewnością znacznie lepiej niż słuchając niekończących się opowieści o bohaterskich czynach rycerzy z Reach lub pieśni minstreli.
Tymczasem Aidan Stark zdawał się niemal zupełnie zapominać o jej obecności, mimo że miał ją tuż pod nosem. Nawet kiedy była w jego zamku, pod protekcją jego rodziny, chadzał własnymi drogami, które nie krzyżowały się z obieranymi przez nią codziennie ścieżkami. Jakby jej unikał. Nie, nie doświadczyła żadnego afrontu z jego strony, żadnego krzywego czy choćby odrobinę nieprzychylnego spojrzenia, nie był wobec niej zuchwały i przy tych krótkich spotkaniach, jakie im się zdarzały, okazywał jej uprzejmość. Nie była jednak głupia, potrafiła zauważyć drobne sygnały świadczące o tym, że jej obecność nie jest miodem na jego serce i nie sprawia mu nawet w najmniejszej części takiej radości, jaką jego obecność sprawiała jej.
A może jednak była głupsza, niż przypuszczała, skoro mimo tej świadomości, jej uczucia wobec niego nie osłabły ani trochę? Ba! Z każdym dniem wydawało jej się, że kocha go coraz bardziej i nawet gdyby próbowała traktować go z obojętnością – nie umiałaby.
Podobnie jak nie potrafiła stwierdzić, jak powinna się zachować, skoro już wtargnęła w jego odosobnienie i ciszę. Początkowo jedynie stała, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Nie chciała mu się narzucać i przerywać modlitwy, a z drugiej strony nie potrafiła tak po prostu odejść, skoro już znalazła się tak blisko, praktycznie sam na sam ze swoim narzeczonym. To było silniejsze od niej. Nogi wiedziały lepiej. Serce wiedziało lepiej. Zrobiła kilka kroków do przodu, pokonując dzielącą ich odległość, po czym przysiadła tuż obok niego na zimnej, zmarzniętej ziemi i korzystając z tego, że nie patrzył, przyglądała mu się całkiem uważnie, powoli wzrokiem przesuwając po jego twarzy, jakby starała się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół jego profilu.
Cisza przy nim była dokładnie taka, jak przypuszczała. Wcale nie było jej zimno.
Powrót do góry Go down
Aidan Stark

Aidan Stark
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
762
Join date :
26/04/2013

Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyPią Lis 08, 2013 12:38 am

Otworzył oczy.
Widział ten sam Boży Gaj, własne sine dłonie złożone na nogach. Nic nowego. Przyzwyczaił się do zimna, krótkich dni, szybkich wieczorów, długich nocy czarnych jak atrament i upstrzonych gwiazdami. Nie – Aidan Stark właściwie nie wyobrażał sobie innego życia niż to, które wiódł tutaj i nie tęsknił też wcale do miejsc takich jak choćby Królewska Przystań. Południowe miasta pachniały dla niego nie świeżą żywicą oraz świerkiem, lecz słodkim fetorem kadzideł gnijących w ostrym słońcu owoców; brzmiały one ostrym, obcym akcentem odbijającym się echem w wąskich zaułkach budowli z piaskowców, witały tysiącami obcych śniadych twarzy ludzi, którzy pod kopułami nie wiadomo jak imponujących świątyń czcili swoich obcych i barbarzyńskich bogów.
Przy całej ciekawości świata, jaką w sobie nosił, po odbyciu każdej, nawet najdalszej z podróży, należało wrócić tam, gdzie znajdował się d o m: jego najdroższe Winterfell, starożytna siedziba Królow Zimy.
Przez dwadzieścia cztery dni imienia był świadkiem zaledwie trzech krótkich zim. Przebywając wtedy na zewnątrz zdarzało mu się jeszcze zapomnieć, że nie należało otwierać ust, jeśli nie miało się akurat czegoś ważnego do powiedzenia; miliony igiełek zapiera dech w piersiach, sekundowa śmierć dosięga samego ducha, o ile ten nie zdążył wcześniej uciec z kłębiastym obłokiem pary z ust, zakładając, że jesteśmy czymś więcej niźli tylko kolejnym samotnym atomem z drogich narządów oraz krwistej siateczki tkanek. Nie miał wątpliwości, że zima nadchodziła, być może najdłuższa ze wszystkich, jakie dotychczas przeżył.
Chłód tego poranka niby pieszczota podszczypywał jego wciąż wilgotną po przemyciu skórę, pozostawiając po sobie krwiste rumieńce. Wytłumaczeniem na owe zjawisko mogły być pękające naczynia krwionośne pod wpływem przyspieszonego krążenia wskutek różnicy temperatur pomiędzy jego ciepłym nadal ciałem a światem zewnętrznym – młody Stark zdążył przyswoić sobie niedawno, że życie, poza tymi kilkoma momentami dla otumanienia zmysłów, którym ktoś mądry przypisał szufladkę wyjątków od reguły, było w gruncie rzeczy bardzo logiczną wypadkową wielu reakcji, procesów, ciągów przyczynowo-skutkowych oraz różnego rodzaju równań, w związku z czym nie można było dłużej upierać się przy byciu samotnym iksem czekającym na rozwiązanie.
Starał się ze wszystkich sił pozostać w skupieniu, ale jedyne na czym skupiał się od kilku dobrych minut, to odpieranie ataków dzikich zmysłów, które domagały się od niego jakiejkolwiek reakcji. Zdecydował się w końcu przenieść wzrok na małą Cailet i obdarzyć ją względnie uprzejmym uśmiechem. Zapominał tak często, że wszak była ona tylko niewiastą, nastoletnią trzpiotką, pionkiem w grze, pięknym, delikatnym kwiatuszkiem z Reach rzuconym na tutejsze bezwzględne śniegi. Zarówno on, jak i ona, nie mieli na to większego wpływu, z tą tylko różnicą, że Cailet Tyrell patrzyła w niego, jak gdybym był jej Słońcem, zaś on, nie potrafiwszy tego pojąć, opuszczał zrezygnowany wzrok.
Daleko zawędrowałaś, pani – rzekł, splatając palce swoich dłoni, następnie pocierając je o siebie. – Nie miałem nawet okazji spytać, jak podoba ci się twój nowy dom... – wysunął cicho. Nie burzył spokoju Bogów.
W ich obecności nie wypadało kłamać.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Boży Gaj Empty
PisanieTemat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj Empty

Powrót do góry Go down
 

Boży Gaj

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Boży Gaj
» Boży Gaj
» Boży Gaj
» Boży Gaj

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell-