To była długa, męcząca, Rivers nie zaznał snu nim noc nie zaczęła ustępować swojego miejsca pierwszym promieniom wschodzącego słońca. Całonocne wydawanie rozkazów, zbieranie ludzi, wysyłanie listów było tak pochłaniające, iż bękart dopiero teraz miał trochę czasu dla siebie. Postanowił oddać cześć zmarły Tully, którzy swoją śmiercią pozwolili uniknąć rozlewu krwi, nie zapomniał też o wnuczce ojca. Biedne dziecko, była młoda i jeszcze niewinna. Los jaki ją spotkał był niesprawiedliwy, acz nieodwołalny, Brynden nie mógł zrobić nic by temu zapobiec. Właśnie dlatego, musiał jechać do Królewskiej przystani, miał tam wiele spraw do załatwienia, może zbyt wiele jak na barki, jednego bękarta. Kto zrobi to lepiej niż ty? Przemknęło mu przez myśl gdy podnosił się z zawilgotniałej już od porannej rosy trawy. Zostało jeszcze tyle do robienia nim będzie mógł odpocząć.
Rzucił jeszcze raz okiem na drzewa, ściółkę i poruszające się pod wpływem lekkiego wiatru źdźbła traw i ruszył w kierunku zamku, krokiem pewnym, rytmicznym, doskonale ukrywającym zmęczenie nieprzespanej nocy. Był do jasnej cholery dowódcą i nie mógł okazać przed swoimi ludźmi słabości.
Przy murze czekało kilku z jego ludzi. -Panie! Jesteśmy gotowi do drogi, Gratthar wjechał już z swoimi ludźmi. Kiedy ruszamy?[/b] Wśród setki żołnierzy, których chciał zabrać z sobą była cała dwudziestka jego osobistej straży. Ludzie, którzy nie zawahali by się podpalić na jego rozkaz stodoły pełnej płaczących niemowląt, właśnie tak bezwzględnych i nieprzekupnych ludzi będzie potrzebował w Królewskiej przystani. Mieście będącym placem boju dla ludzi brodzących po kolana w stosach trupów, zasztyletowanych w czasie snu bądź otrutych przeciwników. Tam, zwłaszcza w czerwonej twierdzy, każdy, miał już kogoś na sumieniu. Dla Bryndena ten wyjazd był jak wejście z zaostrzonym kijem do jaskini cieniokotów, nierozważne i bezcelowe, musiał jednak zaostrzyć patyk i zmierzyć się z bestiami w aksamitach, które czyhając choć na odrobinę nieuwagi, będą z uśmiechem lać mu wino.
- Doskonale, Wysłaliście też wieści do Lorda Mallistera, mam rozumieć? Ruszamy, gdy tylko poinformuję tego dzieciaka Lannisterów, że jadę.
Wojacy pokiwali głowami, był wśród nich syn stajennego, ten, który wykazał się wczorajszego poranka. Rivers osobiście posłał go z kolejną notą do armii Seagardu, i nakazał wrócić przed świtem. Darzył go sympatią i chciał mieć kogoś, kto zna się na zwierzętach, przy sobie. W przeciwieństwie do młodego lwa. Bękart liczył ,że uda mu się wymknąć nim Aart się zbudzi, miał zamiar jechać jak najszybciej, a wysoko urodzony młodzieniec tylko by go spowalniał.
[zt]