Łzy były taką dziwną rzeczą. Potrafiły zdziałać cuda kiedy udając płacz błagała matkę o to czy tamto. Ale były także, a nawet przede wszystkim oznaką bólu, wtedy kiedy spadało się z drzewa i zdzierało się skórę do krwi, a także w takich momentach jak ten. Mimo to Lynette nie uroniła ani jednej łzy, a jedynie zachowała kamienny wyraz twarzy. Nie miała zamiaru płakać, łzy to oznaka słabości, a ona musi być silna. Przynajmniej dopóki nie znajdzie się sama we własnej komnacie.
Z początku księżniczka myślała, że pozostanie z tym wszystkim sama. Edric wyruszył już dawno temu i nie wiadomo gdzie był. Trystan powinien znajdować się na terenie pałacu, ale kto może wiedzieć gdzie się tak naprawdę podziewa jej brat. Pozostawały jedynie jej matka, która nie podołała temu wszystkiemu i która załamała się pod oporem tego wszystkiego, oraz Aida. Jej mała bratanica, która łapała ją za rękę jakby od tego zależało jej własne życie, z twarzą mokrą od łez. To była jej jedyna prawdziwa rodzina, która jej pozostała i na którą mogła liczyć. I na przekór losu pozostała jej tak naprawdę tylko ośmioletnia dziewczynka.
Kiedy już znalazły się w komnacie maestra, zanim Lyn zdążyła zasypać sędziwego mężczyznę dręczącymi ją pytaniami, na których większość nie będzie znał odpowiedzi, Aida odezwała się jako pierwsza. Było to jedno słowo, krótkie pytanie, ale jednocześnie zdradzało tak wiele. Z jednej strony chciała sama poznać na nie odpowiedź, wiedzieć dlaczego ktoś posunął się do tak okropnego postępku. Ale z drugiej strony była przekonana, że sam maester nie posiada takiej wiedzy i jedynym co może im dać są spekulacje. Jednak odczekała chwilę zanim zaczęła zadawać pytania.
- Gdzie znajduje się w tej chwili Edric? Gdzie się podziewa i jak się czuje moja Pani Matka?
Po zadaniu tych pytań zrobiła krótką pauzę, aby dać mężczyźnie szansę na odpowiedź.
- Czy wiesz maestrze coś więcej na temat śmierci mego ojca? Jakiej substancji użyto? Czy są jacyś podejrzani? I kto wie o jego śmierci? Jakie kroki poczyniono?