Farsa. Kto spodziewałby się, że Harlaw będzie próbował odebrać sobie życie? Każdy, wszyscy strażnicy, Lord Casterly Rock po służki i stajennych. Podejście do sytuacji w tak frywolny sposób, jak zrobił to strażnik było nie do zaakceptowania. Tyle lat na służbie, wiele szkoleń i wpajania nauk. Tyle czasu spędzonego na pilnowaniu więźniów i Lwów. Jak to możliwe, że ktoś o takiej dyscyplinie da podejść się jakiemukolwiek więźniowi. Śmiech na sali, ciche, pojedyncze oklaski dla teatrzyku Lorda Dziesięciu Wież.
Pił herbatę, gdy do jego komnaty weszły straże, przekazując złe wieści. Może nie dla samego Aarta, tak na prawdę Czarna Kosa nie był mu potrzebny, a wziął go jako zabawkę do męczenia. W końcu wiedział, że Lord nic nie powie, nie zdradzi swojego pana. Ehhh... Co za śmieszny dzień. Najbardziej zawiódł się na swoich własnych żołnierzach, a zwłaszcza na jednym.
- Ściąć tego niezdyscyplinowanego śmiecia. Umrze wraz z Harlawem.- wydał poważny rozkaz, po czym odstawił filiżankę i ruszył w stronę lochów. Strażnicy rozpierzchli się po twierdzy w poszukiwaniu jednego ze swoich, odpowiedzialnego za pilnowanie jeńca. On sam w eskorcie wrócił do lochu. Krew była wszędzie. Siny wyspiarz leżał na futrach , z jego krtani sączyły się ostatnie krople posoki. Podszedł bliżej.
- Szkoda futer. Zabrać go stąd. Niech w Lannisporcie przyszykują małą łódkę, włóżcie do niej ciało i oddajcie je morzu. W łódce ma być umieszczona informacja, kim był tenże jegomość. Może dotrze do wysp. Wtedy na pewno będą mieli powód, aby zaatakować Zachód...- powiedział, po czym ruszył z powrotem do swojej komnaty.
Notka dla MG
- Jeśli strażnicy znajdą uciekiniera zetną go od razu. Aart nie chce go widzieć.
[zt]