a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Wielka Sala, zachodni Bliźniak



 

 Wielka Sala, zachodni Bliźniak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Walder Frey

Walder Frey
Nie żyje
Skąd :
Dorzecze, Bliźniaki.
Liczba postów :
78
Join date :
26/04/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyNie Kwi 28, 2013 4:27 pm

Najważniejszym punktem Bliźniaków - zarówno wschodnich jak i zachodnich - jest Wielka Sala, obszerna komnata, w której Lord Przeprawy przyjmuje interesantów. Niemalże całe piętro jest puste, bowiem jedynymi elementami wystroju są tron, wyciosany z czarnego dębu z oparciem w kształcie bliźniaczych wież wraz z łączącym je mostem, tarcze z herbem rodu wiszące nad niedużymi oknami, oraz parę ław po bokach, gdzie mogą zasiadać co ważniejsi członkowie rodziny. Pod warunkiem, że zostaną zaproszeni na audiencję, ma się rozumieć. Dwuskrzydłowe drzwi, równie czarne jak tron i ozdobione wieżami, są zawsze zamknięte i zawsze stoi przy nich czterech wojów - dwóch w Wielkiej Sali i dwóch przed nią. To wielki zaszczyt i tylko wybrani mogą piastować tę funkcję, bo choć ogranicza się głównie do otwierania drzwi i ogłaszania kto przyszedł, to jest to po prostu honorowa posada. Byle wojak tu nie pasuje, tylko zasłużony rodzinie rycerz może starać się o takie zadanie.
Zwykle przebywa tutaj albo Lord Przeprawy, albo nestor rodu, nikt inny bowiem nie ma prawa i nie jest godzien zasiadać w drewnianym, starodawnym tronie.
Decyzje, jakie tu są podejmowane, dotyczą całego rodu, wasali, gości oraz spraw najróżniejszej wagi, od problemów z rybakami, poprzez nielegalnie przekraczających rzekę przestępców chcących ominąć opłatę za przejście.
Powrót do góry Go down
Brynden Rivers

Brynden Rivers
Nie żyje
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
127
Join date :
07/06/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyNie Cze 09, 2013 10:58 pm

Słońce powoli ustępowało swoje uświęcone miejsce na nieboskłonie księżycowi, a dzień zamieniał się w ciepłą letnią noc. Była to idealna pora na wieczerzę więc Brynden kazał wnieść do sali niski, prosty drewniany stolik i pasujące do niego siedzisko. Zadanie to powierzył synom stajennego, ponieważ po nakryciu ich na sikaniu z murów do rzeki uznał ,że  mają za dużo wolnego czasu. Siedział teraz na swoim taborecie ustawionym przed tronem ojca i przy świetle grubej, dającej mocne ciepłe światło świecy przeglądał księgę opłat za przeprawę z kilku ostatnich tygodni. Było to odprężające zajęcie, które sprawiało mu niesłychaną radość. Tam gdzie inni wiedzieli tylko wiersze pełne liczb, on dostrzegał intrygujące opowieści przy których pieśni o wielkich rycerzach były trywialnymi opowiastkami. Był oczywiście sam, Freyowie już od kilku dni byli w Królewskiej przystani na uroczystości składania przysięgi wierności nowemu władcy, on został by w imieniu ojca zarządzać zamkiem i strzec jego ziem. Nie czuł się rozczarowany tym ,że nie jechał razem z nimi, doskonale zdawał sobie sprawę ,że jego obecność podczas tak ważnej uroczystości mogła by kogoś urazić a czasy gdy stolica i wspaniałe dworskie bale były dla niego czymś ciekawym już dawno przeminęły. Nie tylko jego radował taki obrót spraw, zawsze, choć niezbyt często, gdy obejmował rolę zarządcy Bliźniaków odetchnąć mogła służba. Bękart był żołnierzem, nie wielkim panem i nie przywykł do ludzi krążących wokół  swojej osoby i usługujących mu. Właśnie kończył podsumowywać dochody zamku z ostatniego tygodnia, gdy do środka weszła dziewczyna. Brynden zbyt pochłonięty rachunkami nawet jej nie spostrzegł. Dopiero gdy podeszła bliżej i położyła obok niego tacę, wyprostował się i odchrząknął. Jego kolacja wyglądała dokładnie tak jak sobie zażyczył. Wypatroszona pieczona nad węglami, mocno solona ryba, nadziewana plastrami kiszonej cytryny i polana śmietaną, do tego płaski, niewielki placek chlebowy oraz kilka kawałków twardego, żółtego sera. Na półmisku leżała też lniana szmatka a na niej krótki nożyk oraz drewniany kubek, do jednej trzeciej wysokości wypełniony wodą . Zlustrował wszystko wzrokiem i stwierdziwszy ,że posiłek wygląda dokładnie tak jak chciał powiedział: -dziękuję. i nim zdążył wrócić do swoich spraw spostrzegł ,że służka nadal trzymająca nadal w rękach dzban przymierza się do nalania mu wina. Szybkim choć spokojnym ruchem zasłonił kubek i widząc zmieszanie na jej twarzy dodał: - Mam ręce. sam sobie naleję wina. Zostaw to i idź już. Gdy tylko wyszła, chwycił nóż w lewą dłoń i końcem ostrza rozchylił przeciętą rybę, ulatniająca się z jej wnętrza para uderzyła w jego nozdrza wonią cytrusów i paleniska. Nadział miękawy plasterek owocu i skierował do ust.

Właśnie w tej chwili drzwi sali otworzyły się z trzaskiem. Brynden rozkojarzył się i wzdrygnął a ociekający sokami kawałek owocu zsunął się z noża i wylądował wprost na kartach cennej księgi. Błyskawicznie sięgnął po szmatkę i zaczął ścierać zabrudzenia jednocześnie rzucając twarde, złowrogie spojrzenie osobnikowi, który zakłócił jego spokój. -Czego?! Parsknął i cisnął materiałem o stół. -Kruk! Wieści z stolicy. Pieczęć Twojego ojca i adnotacja ,że pilne. Był to zarządca kruczarni. Starzejący się już brodacz o niegdyś hardej posturze, i szpakowatej twarz. Stał w wejściu, z listem w dłoni. Nawet z końca sali słuchać było jego ciężki oddech i lśniące na wyłysiałych skroniach kropelki potu. Ani chybi biegł przez cały zamek, i most by przekazać wiadomość bękartowi. - Na co czekasz! Dawaj to tu!. Krzyknął i machnął na niego ręką po czym uderzył w stół. Starzec podszedł postukując butami o posadzkę i wręczył zwinięty kawałek papieru Bryndenowi. Ten nie ociągając się rozerwał zalakowaną pieczęć i rozwiną list. Najpierw rzucił szybko okiem na całość tekstu, by następnie przeczytać go. Im niżej jego wzrok schodził wodząc z lewa na prawą po zapisanym pergaminie, tym bardziej jego z początku wyrażająca ekscytację mina zamieniała się w poważną i zadumaną. Skończył czytać pierwszy raz i zaczął ponownie, i znów. Dopiero gdy jego wzrok utkwił w kończącej wiadomość pieczęci Freyów, podniósł się, zgiął kartkę w połowie i rzekł. -Wszyscy doradcy ojca mają się stawić w wieży na moście. Jak najszybciej. Jego głos był cichy i spokojny, jednak każdy nawet chory na umyśle zrozumiałby ,że to był rozkaz i to pokroju tych rozkazów, które wykonane miały być jeszcze zanim wydający do skończy mówić. Brynden, ruszył ku drzwiom, zostawiając zszokowanego sługę za sobą. Był już w połowie drogi gdy zatrzymał się i przez ramię dodał. -Każ, nakarmić też kruki, jeszcze nim zmrok zapadnie zupełnie, trzeba będzie wysłać kilka listów. Chwilę sala była już pusta i cicha, nadal paląca się świeca rzucająca blask na pozostawione w nieładzie księgi oraz stygnącą kolację, zdradzała, że ta noc będzie niespokojna i wyjątkowo długa.

[zt]
Powrót do góry Go down
Trevet Mallister

Trevet Mallister
Dorzecze
Skąd :
Dorzecze, Seagrad
Liczba postów :
257
Join date :
30/04/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyWto Cze 18, 2013 11:46 pm

- Poczekają. - Trevet odwrócił się w stronę swoich ludzi i dał im znak, że mają zostać na miejscu. - Nie mam zamiaru nadużywać gościnności przez nazbyt długi czas.
Rycerz zeskoczył z konia i ruszył w ślad za gospodarzem. Maszerował szybko, a przynajmniej tak szybko jak mógł iść ktoś w pełnej zbroi. Mallister był młody, sił mu nie brakowało, ale mimo tego miał lekkie kłopoty z nadążeniem za Bryndenem. No, ale wytrwałość może zdziałać cuda, więc kiedy dotarli do Wielkiej Sali Trevet był tylko odrobinę zdyszany. A i tak wychodził ze skóry, żeby nie było tego po nim widać. 
- Przejdę do rzeczy. Domyślam się, że powód mojej tu obecności został już odgadnięty. Chodzi mi o to co narobili nasi wielmożni seniorzy. A konkretniej Edan Tully chociaż wątpię, żeby był w stanie wyprowadzić całą ich armię bez wiedzy i zgody brata lub ojca. Nie wnikając dokładniej w szczegóły wojna, którą zaczęli nie zakończy się zwycięstwem. Przegrali ją w momencie, kiedy nie udało im się zdobyć Krwawej Bramy. Niby jeszcze nie było bitwy, ale Arrynowie na własnym terenie i mogąc liczyć na wsparcie innych wielkich rodów zmiotą Tullych. A król na pewno nie jest zachwycony sytuacją i też może zacząć działać. Teraz jedyne co nam zostało, to przekonać naszego seniora do złożenia broni. I to teraz kiedy można jeszcze cokolwiek utargować, a Dorzecze nie jest plądrowane przez maszerujące armie. Mój ojciec jest gotów na wiele, żeby uniknąć takiej sytuacji. Ale samemu może zawieść i nie przekonać lorda Tully do ugięcia kolan. Ale liga lordów Dorzecza ma szansę uświadomić mu fakty i... pokazać jaki ma wybór.  Nie zostało nam wiele czasu, jeśli nie chcemy biernie czekać na to co przyniesie los i Arrynowie. I dlatego pragniemy połączyć siły. Nie tylko z Freyami, także z innymi lordami Tridentu. Ale decyzje muszą być podjęte jak najszybciej.
Powrót do góry Go down
Brynden Rivers

Brynden Rivers
Nie żyje
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
127
Join date :
07/06/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptySro Cze 19, 2013 12:17 am

Gdy tylko młody lord skończył mówić Brynden nalał przyniesionego wcześniej przez służbę wina. Podał pucha Mllisterowi, wypił kilka łyków i odpowiedział. -Owszem, dlatego gdy tylko wzejdzie słońce wyruszam z ludźmi ojca pod Riverrun. Arrynowie zostali zaatakowani ale to górale, bliżej im do górskich klanów niż mieszkańców dorzecza, takich jak Ty, czy ja. Odłożył kielich stolik i zasiadł na ławie, zapraszającym gestem nakłaniając rycerza do tego samego. - Mam zamiar oblec zamek i nawoływać do poddania go, by następnie eskortować zdrajców wprost przed oblicze króla. Tobie natomiast Lordzie Trevet radzę posłać jeszcze tej nocy kruka do Seagard by Twoi żołnierze ruszyli w ślad za nami. Zamilkł na chwilę dając mu czas do namysłu po czym kontynuował. - Jeżeli pokażemy swoją wierność koronie, nie tylko ochronimy nasze ziemie przed splądrowaniem ale też zapewnimy sobie to ,że tytuł lorda protektora dorzecza, zostanie w dorzeczu. Poparzył na rozmówcę i dziękował siedmiu ,że sam teraz nie musiał nosić zbroi, Millister musiał się w niej gotować w tak upalną noc jak tak, Brynden liczył jednak ,że mimo niewygody słucha go uważnie i podejmie rozważną decyzję, na której miał nadzieję skorzystają. - Jeżeli pragniesz panie, możesz, ruszyć z nami czym prędzej. Czas nie gra na naszą korzyść, musimy działać szybko i stanowczo inaczej, naszym nowym suzerenem zostanie, któryś z Lordów Arryn, po tym jak w odwecie zajmą Riverrun. Skończył mówić, dopił wino i powoli odłożył kielich na blat. Poczuł zimny dreszcz przebiegający mu po plecach, a czas kiedy czekał na odpowiedź zaczynał dłużyc się w nieskończoność, mimo iż dopiero co skończył mówić.
Powrót do góry Go down
Trevet Mallister

Trevet Mallister
Dorzecze
Skąd :
Dorzecze, Seagrad
Liczba postów :
257
Join date :
30/04/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptySro Cze 19, 2013 7:04 pm

- Nie patrzyłbym aż tak pesymistycznie. - Trevet zakołysał pucharem i samemu napił się odrobinę. - Korona nie zatwierdzi Arryna jako lorda Dorzecza, bo wtedy ten ród za bardzo urósłby w potęgę. A tego by Targaryani nie chcieli. Ale co do działań, masz panie rację. Musimy ruszać i to ruszać natychmiast. Bezzwłocznie wyruszę do Seagardu i zbiorę te oddziały, które już są gotowe. - Mallister starał się nie dać po sobie poznać jak bardzo zaskoczyła go natychmiastowa gotowość Freyów do podjęcia działań. Ich plan był już dopracowany i ewidentnie bliski realizacji. Trevet był niespokojny, nerwowo zastanawiał się jak daleko sięgają plany lordów Przeprawy i gdzie w nich jest miejsce na interes Mallisterów. Najistotniejszy był jednak fakt, że zgadzali się co do przyszłych działań. Trevet wstał i zaczął powoli zbierać się do odejścia. Przed nim był konieczny szybki przejazd z powrotem do Seagardu, organizacja wojsk i kolejny chociaż dużo mniej pospieszny przemarsz w stronę Riverrun. Na samą myśl o tym ile trzeba się jeszcze będzie namęczyć Trevet przypominał sobie staromodną klątwę
"Obyś żył w ciekawych czasach". A rozpoznać ciekawe czasy łatwo, dzieje się bardzo dużo i bardzo szybko.


// Sorry, że krótko ale coś mi wyskoczyło, a nie chcę blokować ci postaci ;]
Powrót do góry Go down
Brynden Rivers

Brynden Rivers
Nie żyje
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
127
Join date :
07/06/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptySro Cze 19, 2013 10:15 pm

Kamień spadł Bryndenowi z serca. Mając  pomoc ze strony Mallisterów nie będzie musiał ograniczyć się po pobożnych próśb i odwoływania się do honoru Tullych. Jednocząc choć na ten moment swoje siły będą wstanie wymóc poddanie się twierdzy przy pomocy najstarszego i najskuteczniejszego z możliwych argumentów, groźby. Gdyby to nie pomogło zawsze zostaje jeszcze brutalna siła i zdobycie murów w czasie szturmu. układał już w głowie zadowalający plan ataku, jeżeli jego przypuszczenia się sprawdzą to w rodowym gnieździe lorda dorzecza nie powinno być więcej niż pięciuset członków załogi, zbyt mało by skutecznie bronić się przed jednoczesnym atakiem z trzech stron. Z ukrywającym zmęczenie uśmiechem na ustach, spojrzał na młodego lorda i przemówił. - Cieszę się ,że doszliśmy do porozumienia. Gdy tylko aresztujemy członków rodu Tullych i odeskortujemy ich do królewskiej przystani, powinieneś rozmówić się z moim ojcem. On mając na uwadze dobra swojego jak i Twojego rodu podsunie Ci panie zapewne propozycję głębiej sięgającego sojuszu. Nalał sobie kolejny kielich wina i upił kilka łyków. - I jeszcze raz przepraszam ,za brak należytego przyjęcia. Nawet mój wygląd świadczy o tym ,że mamy tu w bliźniakach pełne ręce roboty. Nie tylko z przygotowaniem wymarszu ale również pogrzebem. Dostałem kruka od ojca. Jedna z jego wnuczek, Bethanny, zginęła z rąk zamachowca, który usiłował uśmiercić króla. Przytknął znów kielich do ust, jednak nie pił. Zaczął rozmyślać o tym co jeszcze musi zrobić nim położy się spać, a spraw tych było wiele. Słodkie letnie wino osłodziło choć trochę gorzką wizję nieprzespanej nocy i następnego dnia w siodle. Widząc ,że Mallister siedzi jak na szpilka, zapewne chcąc już ruszać w drogę powrotną, zaczął zwyczajową formułę pożegnania. - Jesteś zawsze mile widzianym gościem tu w przeprawie lordzie Mallister. Wiem ,że chcesz zapewne jak najszybciej wracać do Seagardu ale jeżeli podróż Cię wyczerpała Ty i Twoi ludzie możecie liczyć na spóźnioną wieczerzę i nocleg.
Powrót do góry Go down
Trevet Mallister

Trevet Mallister
Dorzecze
Skąd :
Dorzecze, Seagrad
Liczba postów :
257
Join date :
30/04/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyCzw Cze 20, 2013 1:28 am

Mallister powoli kiwał głową w miarę jak Brynden mówił dalej, oczywiście bez specjalnych skrupułów częstował się winem serwowanym przez gospodarza, co pomagało rozproszyć ponure myśli. Nie czuł się dobrze z tym co przyszło mu zrobić. Rozsądek rozsądkiem, ale Trevet przysięgał wierność Tullym wcześniej niż Koronie. Z drugiej strony Mallisterem był dużo wcześniej niż mógł składać jakiekolwiek przysięgi poza "przysięgam, że będę darł się na cały zamek dopóki nie dostanę cyca". A kiedy sytuacja zmienia się każdego dnia, jedynie na własnej rodzinie można polegać. No i na sojusznikach, których jak na złość Mallisterom brakowało. A Trevet był zdecydowany wyjść z tej awantury w jednym kawałku i z tak małym uszczerbkiem na honorze jak to tylko możliwe.
- Moje kondolencje - powiedział całkiem szczerze, kiedy Rivers poinformował go o śmierci jednej z wnuczek lorda Freya. Trevet spotkał ją może parę razy i w sumie słabo pamiętał, ale pewne słowa musiały zostać powiedziane. Na dodatek Bethanny była mniej więcej jego rówieśnicą. Przykre jest dla młodego odkryć, że nie jest się nieśmiertelnym.
- Dziękuję za propozycję gościny - powiedział po stosownej chwili ciszy. - Nie mamy wiele czasu, a ja czułbym się nie na miejscu zawadzając podczas przygotowań do pogrzebu i... innych spraw. Poza tym muszę skontaktować się z ojcem i jego chorążymi. Bezzwłocznie ruszę do Seagardu i podejmę stosowne kroki. Podejrzewam jednak, że niedługo się zobaczymy. Chociaż niekoniecznie w tym samym miejscu.
Może powinien być smutny wstając i wypowiadając ostatnie słowa pożegnania. Może powinien rozmyślać nad konsekwencjami mających nastąpić wydarzeń. Ale jedyne co przeszło mu na myśl to "przygoda".
Powrót do góry Go down
Brynden Rivers

Brynden Rivers
Nie żyje
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
127
Join date :
07/06/2013

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyCzw Cze 20, 2013 12:59 pm

Bryndenowi nigdy nie brakowało wigoru, ale starzejąc się człowiek zupełnie inaczej zaczyna odczuwać zwykle wyczerpanie ciężkim dniem. Po raz ostatni przechylił puchar i osuszył go jednym łykiem. Wstał powoli i poczekał aż rycerz zrobi to samo, dopiero wtedy zaczął mówić.- Rozumiem, panie. Nie będę Cię więc niepotrzebnie zatrzymywać. Ruszę razem z wami, odeskortujemy was kilka mil. Wyprostował się mimo znużenia a jego twarz przybrała jeszcze bardziej surowy i oficjalny wyraz niż zazwyczaj. Mimo niechlujnego wyglądu musiał teraz sprawiać wrażenie człowieka, z którym należy się liczyć. Wzajemny szacunek i odrobina strachu to podstawa dobrego sojuszu. - Chodźmy więc panie. Dodał i ruszył z wolna w kierunku drzwi. Krok miał sztywny, rytmiczny, po prostu żołnierski. Cały czas usiłował posegregować sobie cały dzisiejszy dzień, każde słowo, które wypowiedział i decyzję którą podjął. Musiał mieć pewność ,że nie popełnił błędu. Niestety, zrozumiał ,że tak i to ogromny. na całe szczęście nie była to pomyłka nie do naprawienia, z za pazuchy wydobył zawinięty, zapieczętowany już list do Doliny. List, którego całe szczęście nie zdążył wysłać przed spotkaniem z lordem Mallisterm. Z miejsca podarł go i otwierając drzwi rzucił do pilnujących ich wartowników. -Dajcie znać wszystkim dowodzącym ,że ruszamy już teraz. Lordowi Bisio każ przekazać ,że w związku z ostatnimi wydarzeniami jego zadanie uległo zmianie i razem z setką konnych których dostał pod komendę ma ruszyć w dół rzeki i zadbać o bezpieczeństwo swoich sióstr wracających z stolicy. Lady Saphira powinna natomiast zająć się przygotowaniami do pogrzebu tragicznie zmarłej Bethanny.
Noc powoli zamieniała się w świt, gdy Brynden Rivers wraz z Lordem Trevetem Mallisterem opuścili Bliźniaki. Teraz w świetle poranka dało się dokładnie zauważyć gotową do wymarszu armię Freyów. Trzy tysiące ludzi, zebranych pod sztandarami bliźniaczych wież. Konni na flankach i w straży przedniej, za nimi w trzech szerokich kolumnach piesi i pikinierzy. Między każdą kolumną po dzesięć taborów z zaopatrzeniem, wzmacnianych żelaznymi okuciami. Czworoboki łuczników i kuszników wciśnięte były między wozy, jakby nie było dla nich miejsca w formacji. Za całą tą zbieraniną stały przygotowanych kilka pustych wozów. Bękart i młody lord podjechali do przodu, gdzie nastąpiło statecznie, formalne pożegnanie a Mallister odjechał w stronę Seagardu. Nim wojsko wyruszyło trzeba było jeszcze wysłuchać raportów wszystkich kapitanów, sprawdzić zaopatrzenie i upewnić się ,że jego osobiste rzeczy nie zostały pominięte w czasie pakowania. - Mam czas na ubranie zbroi, ruszamy! Rozkazał, niskim cichym tonem i wojenna machina Rodu z nad przeprawy zaszczękała zębatkami...

[zt]
//Wraz z Trevetem Mallisterem. By nie przedłużać zbędnie.//
Powrót do góry Go down
Devon Frey

Devon Frey
Dorzecze
Skąd :
Bliźniaki
Liczba postów :
208
Join date :
25/09/2014

Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak EmptyPią Wrz 30, 2016 8:51 pm

Z odrętwienia wyrwało go kolejne ukłucie bólu; tępe, na wpół realne pulsowanie odezwało się z tyłu czaszki i miarowym, do znużenia jednostajnym łupaniem po raz kolejny przypomniało o odniesionej nad ujściami rzek ranie. Było to dziwne uczucie, które – pomijając ewidentną bezużyteczność – działało w sposób odwrotny niż Devon mógł się tego spodziewać. Im bardziej cierpiał, im mocniejszy jawił mu się zagnieżdżony z tyłu głowy ból, tym on sam stawał się silniejszy … bądź chciał sądzić, że tak właśnie jest. Z każdym dniem od dnia wybudzenia dziedzic Bliźniaków był silniejszy, to nie ulegało wątpliwości, było jednak coś jeszcze – jak gdyby powracające pulsowanie wciąż obolałej głowy pozwalało mu na docenienie tego, że żyje. Że – choć nadal obolały, z sinymi śladami na ciele i odrętwiałą szyją – nie zamierza trwać w bezczynności. Dzięki temu czuł się odważny – a poprzez tę odwagę odnajdował w sobie siłę, by pomimo bólu wstać z łóżka, ubrać się i opuścić komnatę, która zdawała mu się zbyt ciasna i aż nazbyt dusząca. Coś krystalizowało się na dnie serca Devona, jakieś ziarenko prawdziwego heroizmu, diament niezniszczalności. Odkrywał, nie wiedząc, jak to nazwać inaczej niż paradoksem, że życie jest warte tego, żeby dla niego umrzeć, bowiem bez niego jesteśmy umarłymi, którzy zawsze byli tylko trupami – dlatego Frey przed śmiercią chciał żyć, żyć tym życiem, które kiełkowało w ciemności jeszcze gdy leżał nieprzytomny w drodze powrotnej do Bliźniaków, chciał żyć, choćby miało to trwać tylko tyle co błyskawica.
Nie spodziewał się tchnienia nadziei, nawet nie oczekiwał, że po przebudzeniu u jego boku znajdzie się ktoś, kto ukoi zaskoczony umysł i skołatane, wciąż przerażone upadkiem w mrok nocy serce – gdy jednak otworzył oczy, dostrzegł pobladłą ze strachu twarz, która w tamtym momencie była dla Devona najpiękniejszą twarzą świata i – jedynie Bogowie wiedzą, czy tak jest – może rzeczywiście nią była, nie tylko podczas tego krótkiego, ulotnego momentu lecz cały czas.
Marlene.
Jej imię na spierzchniętych, popękanych ustach brzmiało jak pozytywne prognozy maestra, który raz za razem powtarzał, że dziedzic Bliźniaków nie umrze, że wkrótce się wybudzi, że nie dalej jak za księżyc będzie mógł wsiąść na konia – słowa uczonego starca nie miały jednak najmniejszego znaczenia dla samego Devona, który wtedy mógł myśleć wyłącznie o jednym. O niej, o niej i o życiu, które nosiła pod sercem – wciąż słaby i zupełnie głuchy na protesty prostej, dobrodusznej dziewczyny skradzionej z Harrenhal, uniósł dłoń, by ledwie moment później z chorobliwym uporem położyć ją na zaokrąglonym pod materiałem sukni brzuchu. Chciał przyciągnąć Marlene do siebie, odrzucić na bok szmatkę, którą przemywała mu twarz i zatopić palce w złotych pasmach włosów służki, lecz zabrakło mu siły – zamknął więc oczy na krótki moment, tylko na kilka uderzeń serca, na odrobinę wytchnienia… gdy zaś je otworzył, Marlene nie było w pobliżu.
Nie mogło być, wszak minęły dwa kolejne dni.
Dziś wydawał się silniejszy – nawet ból tańczący z tyłu głowy nie doskwierał mu szczególnie, zaś apetyt – dotychczas nikły jak u sikorki – w końcu powrócił na dawne miejsce. Devon zażądał sytego śniadania, nie było mu jednak dane doczekać posiłku; tuż po tym, jak jego komnaty opuścił służący, drzwi otworzyły się ponownie – tym razem do wnętrza pomieszczenia wtargnęła młodsza siostra Devona, która w zbytniej, irytującej jazgotliwości zdołała przekazać dziedzicowi, że lada moment w Bliźniakach zjawi się reprezentacja rodu Lychester.
W tym zaś panna Marguerite, którą Lord Przeprawy z niewiadomych przyczyn obrał na przyszłą małżonkę swego najstarszego syna. Sam Devon pamiętał córkę Lychersterów jak przez mgłę – kojarzył przyjemną w odbiorze twarz i zalążki piersi, które dopiero osiągały właściwe dla kobiet rozmiary. O ile dobrze pamięta zamienił z nią również kilka zdań – wszystko jednak miało miejsce przy okazji pogrzebu pomniejszego, dorzeczańskiego Lorda, przez co nie było im dane poszerzyć tej znajomości. Skoro jednak panna Marguerite Lychester przybywała do Bliźniaków, Devon mógł spodziewać się aż nazbyt nachalnych zabiegów ojca, które w efekcie miały doprowadzić do ślubu oraz sojuszu pomiędzy obydwoma rodami. Sam Frey nie miałby żadnych obiekcji wobec wizyty młodej dziewczyny, gdyby nie dość opłakany stan, w jakim obecnie się znajdował – dziedzic musiał wezwać służącego, by pomógł mu założyć szary, odświętny wams z bliźniaczymi wieżami połączonymi mostem, które wprawna ręka szwaczki wyszyła na szerokiej piersi dziedzica Przeprawy; i choć ubiorowi nie można było niczego zarzucić, obwiązany wokół głowy bandaż nieco psuł efekt, aż nazbyt mocno kontrastując z rdzawą barwą włosów Devona. Gdy przygotowania do przybycia gości dobiegły końca, Frey wraz z licznymi członkami rodziny udał się do Wielkiej Sali w zachodnim Bliźniaku – Lord Przeprawy zasiadł na drewnianym tronie, zaś nieco poniżej miejsce zajął dziedzic rodu, który – przynajmniej w tym momencie – starał się nie wyglądać tak żałośnie… jak sądził, że wygląda.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala, zachodni Bliźniak   Wielka Sala, zachodni Bliźniak Empty

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala, zachodni Bliźniak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Lochy, zachodni Bliźniak
» Biblioteka, wschodni Bliźniak
» Wielka Sala
» Wielka Sala
» Zamek Bliźniaki, zachodni dziedziniec

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dorzecze :: Bliźniaki-