Florent stał zamyślony wpatrując się w stół znajdujący się pośrodku jego namiotu turniejowego. Jego oczy błąkały się po srebrzystym napierśniku, i ostro zaostrzonym mieczu. Jedną z atrakcji turnieju, na który przybył spóźniony jakiś czas temu, była w końcu możliwość pokazania się w pełnym rynsztunku i walka, czyli coś co przez cały czas wymykało się z rąk Lisowi z Reach. Jeżeli nie na wojnie, miecza dobyć będzie musiał tutaj, w Harrenhall, na turnieju gdzie zmierzy się z innymi swojego pokroju. Faworytem nie był, aczkolwiek ostrzem władać potrafił. Coś ugrać mógł, ale nie musiał. Nie, o to w tym wszystkim jednak chodziło. Tym co naprawdę rozgrywało się w zamkniętych komnatach zamku Harrenhall mogło obchodzić tylko tych, którzy te komnaty zamykali. Spiski, plany zdrad, gorzkie intrygi, propozycje zbrodni lub mariaży... lub też zwykłe popijawy, które zdradzały tych, którzy następnego dnia mieli stanąć w polu walki. Ylvisa od zawsze interesowała ta druga strona organizowanych turniejów, nigdy jednak nie miał na tyle znajomości, aby móc wkręcić się na takie spotkanie. Tym razem także prawdopodobnie mógł tego nie doświadczyć. Florent potrafił być cierpliwy, do czasu. Z głębokiego zamyślenia wyrwała go postać wchodząca przez przymknięte poły namiotu. Przerzucił wzrok na nią i przyjął ukłon swojego giermka, młodego Bulwera.
- Panie, wykonałem to co mi poleciłeś, twoje imię widnieje już w spisie uczestników turnieju. Posłałem także po tragarzy, by dostarczyli do namiotu prowiant na najbliższe dni. Wina, tak jak kazałeś prosiłem nie przynosić. Czy masz jeszcze dla mnie jakieś polecenia?
- Nie, spisałeś się dobrze. Dziękuję. Powiedz mi, ile wynosi stawka zakładów? - zapytał Ylvis, siadając na krześle. Mierzył swojego giermka przyjaznym wzrokiem, chłopak jednak jak zwykle trochę się denerwował.
- Faworytem uznaje się silnego Umbera z północy, wielu jednak liczy na Baratheona, mówiąc, że turniej i tak jest ustawiony.
- A jak mówi się o Leśnym Rycerzu? - zapytał Ylvis, chowając rodowe płaszcze do kufra.
- Wielu zdziwił fakt iż w dzisiejszych czasach, ktoś jest jeszcze na tyle odważny by stawać w szranki pod nieznaną tożsamością. Element taki jest jednak nieodłączną częścią każdego turnieju, ludzie zatem przyjęli ten fakt z zaciekawieniem, rzucając pieniądze prawe, że w ciemno.
- Interesujące, pora zatem by sprawić im trochę radości, a może i wypełnić kiesy. Zobaczymy jak rozwinie się ten turniej. - Lis odprawił giermka, ściągając z kołka zielony płaszcz z głębokim kapturem i nakładając go na siebie. Wyszedł z namiotu usytuowanego trochę na krańcu pola i rozejrzał się. Skinieniem dał znak jednemu z członków swojej małej grupy, aby pilnował wejścia do namiotu i ruszył zobaczyć jak idą przygotowania do turnieju.