a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Psiarnia



 

 Psiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Psiarnia   Psiarnia EmptyWto Paź 15, 2013 4:31 pm

***
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyCzw Maj 01, 2014 10:51 pm

Kayleigh brał czynny udział w przygotowaniach do ślubu. Najczynniejszy z najczynniejszych. Mianowicie: nikomu nie zawracał głowy swoją obecnością, włócząc się to tu, to tam. Szczerze mówiąc, jedyną rzeczą, jaką zrobił, było wypolerowanie zbroi. To wszystko, nie wysilał się za bardzo, bo i po co? Nie zamierzał się w to mieszać, tylko odstać jakiś tam czas za plecami Diryana, potem najeść się i upić, a jeszcze później obudzić się w nieznanym miejscu. Równie dobrze ktoś mógłby umrzeć, w końcu zawsze kończyło się na tym samym, no nie?
Blondyn dobierał swoje kryjówki bardzo dokładnie, analizował wszystkie plusy i minusy, jakby od tego miało zależeć jego życie. Święty spokój na pewno, a to już dużo. Zawsze miał większą słabość do zwierząt, toteż nic dziwnego, że właśnie teraz znalazł się w psiarni. Co dziwne, psy nawet witały go z jakąś dozą sympatii – może nadal ostrożną, nie łudźmy się, nie był aż tak mile widziany – w przeciwieństwie do większości ludzi, którzy zwykli krzywo na niego patrzeć. Och, nie, naprawdę, akurat jego mało to obchodziło, póki nie utrudniało mu to spełniania obowiązków, tudzież zachcianek. Czyż zachcianki nie były obowiązkami? Wszakże nie należało ich zbywać ani bagatelizować, skądże znowu. Nie zastanawiał się nigdy, dlaczegóż to psy, a nie ludzie merdają na jego widok, więc nie udało mu się połączyć tego faktu z nierzadko przemycanymi smakołykami. Co do tej kwestii, ciekawe, czy oberwałby, gdyby ktoś go przyłapał. Nie podawał żadnej trucizny, ot, zwykłe – choć pyszne – surowe mięsko, przynajmniej zwierzęta umiały to docenić.
Tym razem mężczyzna zrezygnował ze swej ukochanej, starannie dopieszczonej zbroi, jednak nie pozbył się kolczugi. Z powodu najzwyklejszej próżności, przezorności lub też przyzwyczajenia – do wyboru, do koloru. Gdzieś udało mu się ukryć sztylet, za to nawet nie próbował chować miecza czy wilczego kła, czyli pierwszego życiowego trofeum. Kręcił się wkoło, starając się rozdzielić swój mięsny dobytek w miarę równo, przy czym cały czas mrużył oczy, jakby czegoś wyczekiwał. Albo poszukiwał, chociaż… Szczerze mówiąc, mógł właśnie w tej chwili wyobrażać sobie czyjeś wymęczone - przez wprawne łapki, oczywiście - truchło. Bywa i tak.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySob Maj 10, 2014 9:09 pm

/Przepraszam za brak polskich znakow, ale jestem zmuszony pisac z tabletu, ktory ich nie obsluguje. Kiedy tylko bede miec sprawny komputer, wszystko poprawie.

Szedl spokojnym krokiem ulicami Winterfell. Kochal swojego brata z calego srtca, ale niezwykle meczyly go przygotowania zwiazane z ceremonia jego zaslubin. Sluzba biegala po calym dworze z nareczami wstazek, kwiatow i innych czysto poludniowych ozdob. Za wszelka cene chciano, aby przyszla zona dziedzica Polnocy nie czula sie nieswojo w nieznanej sobie i, koniec koncow, nieprzyjaznej krainie. Obecnosc kogokolwiek z rodziny lordowskiej nie byla niezbedna. W rzrczywistosci sluzki byly wniebowziete, ze beda mogly w spokoju szorowac sciany i podlogi, bez obaw, ze ktos wysoko urodzony bedzie zagladac im do wiader z mydlinami.
Wyjacy o Swicie dlugo zastanawial sie, gdzie moglby pojsc. W koncu zdecydowal sie na niezobowiazujacy spacer ulicami miasta. Znow naszly go mysli odnosnie jego przyszlosci. Niebawem i jemu ojciec przedstawi jego zone, ktora bedzie zmuszony tolerowac do konca swych dmi i ktora miala mu dac synow, ktorzy zapewniliby przedluzenie bocznej lini Starkow. Przynajmniej nie jest pierwszym synem swego ojca. Na miejscu Aidana czulby olbrzymia wrecz presje.
Tak wlasnie rozmyslajac, Diryan zawedrowal az pod drzwi psiarni. Nie wiedziec czemu, postanowil wejsc do srodka.
Juz od progu uderzyl wen zapach mokrej siersci i zwierzecych odchodow. Wokol bylo pelno ogarow. Na przemian warczaly, merdaly ogonami i ujadaly jak wsciekle. To jednak nie zdziwilo Diryana tak bardzo, jak widok jego najemnika, ktory je karmil.
- Czyzby moja rodzina placila ci za malo, ze jestes zmuszony dorabiac jako... stajenny w psiarni? - zapytal, wyraznie rozbawiony, krzyzujac ramiona za plecami Kayleigha..
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySob Maj 10, 2014 9:45 pm

Usłyszał czyjeś kroki, a jakże, lecz Kayleigh nie był typem człowieka, który miałby się przejmować jakąś niezidentyfikowaną osóbką, nawet jeśli ta w tym samym czasie szykowała się do ostatecznego ciosu. Dopiero kiedy rozpoznał głos Diryana, czyli swojego – jakby nie było – aktualnego pana, od razu zerwał się na nogi, odwrócił i pozdrowił pełnym szacunku głosem. Ach, no tak. Szczerze mówiąc, Kayleigh nie zrobił żadnej z wyżej wymienionych rzeczy, aczkolwiek można chyba założyć, że dało się do tego przyzwyczaić. Stark jakoś wytrzymywał i nawet nie narzekał… zbyt często, ma się rozumieć. Jego niespodziewane odwiedziny nie zrobiły na najemniku najmniejszego wrażenia. Zareagował jedynie lekkim, nieco kpiącym uniesieniem warg, nie zamierzając przerywać swojego zajęcia. W końcu zwierzętom też należało się coś od życia, prawda? Nie, nie, Kayleigh wcale się z nimi nie identyfikował, skądże…
- Musisz przyznać, panie – ostatnie słowo, jak zwykle, zaakcentował nie do końca poważnym tonem - że żadne z was, o ile dobrze kojarzę, nie merda ogonem na mój widok. To nie lada konkurencja, musisz przyznać. – Zerknął na Diryana przez ramię, nie zajmując się czymś tak bezsensownym jak walka z figlarnym uśmiechem błąkającym się po twarzy. Ciężko stwierdzić, czy zauważył w swoich słowach jakieś drugie dno, w końcu w jego przypadku uniesiona brew, która dodawała co nieco uroku, mogła oznaczać naprawdę cokolwiek. Tak samo jak odwrócone plecy nie musiały oznaczać ignorancji. Po prostu musiał się zająć ogarami, nie widział żadnych przeciwwskazań, może dlatego że nie widział również Starka. Może dlatego, może nie.
- Nigdzie nie dorabiam, panie, toż to paskudne oskarżenie. Po prostu odnalazłem tutaj swoje alter ego. – I święty spokój, co najprawdopodobniej miał na myśli. Najprawdopodobniej. Łatwiej byłoby osądzić, gdyby mężczyzna poświęcał więcej czasu na przemyślenia, a nie mówił właściwie wszystko, co tylko mu ślina na język przyniesie i zaraz potem o tym zapominał. Zażalenia przyjmuje któryś z bogów. Za dużo ich, żeby wybrać.
- Mogę odstąpić kawałek, aczkolwiek wątpię, byś zaskarbił tym sobie sympatię swoich podwładnych. – Pokiwał głową bardzo poważnie i bardzo wolno, jakby rzeczywiście wierzył, że właśnie przed chwilą przekazał swojemu przybranemu panu jakąkolwiek mądrość.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySob Maj 10, 2014 10:15 pm

- A jak maja merdac na Twoj widok ogonami, jak prawie Cie nie widza? Szlajasz sie gdzies po Winterfell i zajmujesz sie psiarnia zamiast chronic swego chlebodawcy - wydawal sie nie pochwycic wieloznacznych insynuacji, jakimi raczyl go jego podwladny.
Ani myslal, zeby zaproponowac mu, by mowil do niego po imieniu. Wyraz "panie" w ustach Kayleigha brzmial po prostu zbyt cudownie.
Na moment spowaznial.
- Moze cos sie stalo? Jutro zaslubiny mego brata, licze, ze zjawisz sie choc na chwile. Byly u ciebie sluzace? Mialy przyniesc ci ubrania do przymiarki.
W pewnym momencie Diryanowi zrobilo sie niewyobrazalnie glupio? Zachowywal sie jak prawdziwy dworski paniczyk. Tylko biesiady, stroje i kosztownosci - o niczym innym nie mowil.
- Wybacz mi, chyba troche za bardzo to wszystko przezywam. Zrobisz co uzasz za sluszne - stanal obok najemnika, przy ogrodzeniu klatki.
W zadumie spojrzal na istoty, znajdujace sie po drugiej stronie grubych pretow. Tetaz ufnie skamlily i merdaly ogonami. Diran jednak wiedzial, ze wystarczy slowo tresera, aby rozszarpaly gardo wskazanej osobie.
- Poddanych?! - Wyjacy o Swicie parsknal smiechem. - To mam jakichs? Jak na razie wiedzialem tylko o jednym - katem oka zerknal na towarzysza i uniosl kacik ust w polusmiechu. Juz slyszal jego komentarz.
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyNie Maj 11, 2014 11:52 am

- A już myślałem że usłyszę, iż nie macie czym merdać na mój widok. No, no, czyżby mój chlebodawca chciał mnie zmusić do refleksji? – Szczerze mówiąc, Kayleigh nawet o tym nie myślał, wychodził w końcu z założenia, że Diryan zdążył go poznać na tyle dobrze, by doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że takie wędrówki są nieodłączną częścią życia najemnika. Było to spowodowane i umiłowaniem spokoju, bowiem niektórzy uważali że blondynowi bardzo doskwiera samotność, i wrodzoną ciekawością świata. Skoro już tu był, czemu miałby nie poznać tego miejsca w każdym możliwym szczególe? Nie interesował go jednak światek lordowskiej rodziny ani co niektórych zamożniejszych osób, a raczej te wszystkie nieprzyjemne, odstraszające zapachem i wyglądem speluny.
- Przymiarki? – Jęk przedarł się przez barierę ust i ciszy, zanim blondyn zdążył zareagować. Co gorsza, nie powstrzymał również dreszczu, który przeszył jego ciało. Szybko podjął decyzję; zamierzał spędzić dzisiejszą noc właśnie tutaj, w psiarni… albo w jakimś równie sympatycznym miejscu, byle tylko uniknąć tych bezsensownych przebieranek. Nie brał pod uwagę ewentualnej aromatycznej woni, którą mógłby przesiąknąć i to na dzień ślubu. W sumie, jedynie Diryan musiałby to znosić przez znaczący czas, a takie przedsięwzięcie było warte, choćby dla zobaczenia miny chlebodawcy. Och, na taką okoliczność nie można by się nie uśmiechnąć! - No to zagadka rozwiązana. Czyżby mój pan właśnie uciekał od dopasowywania idealnego ubrania na tak wielką uroczystość? Nieładnie. – Podkreślił swoje słowa cichym cmoknięciem, nie przestając dokarmiać psów.
- Skoro mój pan uważa że powinienem mu wybaczyć… Ciekaw jestem, jak będziesz przeżywał swoje własne zaślubiny. Czekam na zaproszenie! – Wyjątkowo powiedział prawdę i wyjątkowo naprawdę chciał widzieć wszystko, choćby oznaczało to bycie w centrum wydarzeń. Znowu pragnął zobaczyć minę Starka, ale i całą resztę, która bez wątpienia dostarczyłaby mnóstwa okazji do zaczepnych komentarzy.
- Liczy się jakość, a nie ilość, czyż nie tak? Mimo wszystko, muszę cię rozczarować, panie, oznajmiając, że wojny najprawdopodobniej byś nie wygrał.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyNie Maj 11, 2014 12:29 pm

Zmarszczyl brwi., nic nie mowiac. Wpatrzyl sie w brytana, pozerajacego solidny kawal miesa. Dopiero gdy zwierze przelknelo smakolyk, Diryan rzekl:
- Zawsze mozesz ubrac sie w worek na ziemniaki albo siec rybacka. Intryguje mnie tylko jaka bylaby mina mego ojca i jak szybko wyladowalibysmy na Murze... - przechylil zwolna glowe na bok, jakby widzial caly ten incydent oczyma swej duszy. Dorawdy, okropnie ciekawe.
Kayleigh znowu zagail rozmowe polowicznie kpiacym komentarzem. A moze nawet nie polowicznie? Wiekszosc dworakow i lordowskich synow nie wytrzymaloby takiego zachowania, nawet u najemnika. Diryanowi zas to nie przeszkadzalo. Przyzwyczail sie do tego po towarzystwie Irri. To chyba specyfika tego zawodu. Swoja droga szkoda, ze khaleesi zdecydowala sie na powrot na Poludnie. Mlody Stark liczyl, ze kiedys znowu sie spotkaja - dobra z niej wojowniczka. Moze i bardziej nieokrzesana od Kayleigha, ale umiala trzymac ostrze i odstraszala samym swym wygladem. Nie to, zeby bekart tego nie potrafil, ale dobrych wojownikow u boku nigdy zbyt wiele.
Dopiero gdy Kayleigh konczyl swoj kolejny wywod, zwiazany z odzienirm, Diryan zorientowal sie, ze prawie go nie sluchal. Zamrugal oczami, wracajac do swiata na jawie. Postaral sie sklecic jakas odpowiedz w oparciu o zarejestrowane slowa Kayleigha.
Uniosl brwi.
- Nic z tych rzeczy. Juz w chwili gdy dowiedzialem sie o zareczynach wyslalem parobkos do Essos, zeby sprowadzili dla mnie najlepsze  atlasy, brokaty i inne badziewia. To znaczy materialy na stroje godne niejednego blazna - Diryan nie do konca pojmowal mode, ktora panowala w co cieplejszych krainach i zwiazana byla z naszywaniem na srtroj tylu blyskotek, ze ledwo mozna bylo dostrzec tkanine.
Nawet Wyjacy o Swicie przepadal za ciekawymi dodatkami do ubioru, ale we wszystkim powinno sie zachlowywac umiar.
- Jakosc powiadasz? Jaka wiec ona jest co do mojego poddanego, ze nie wygralby dla mnie wojny?
Zignorowal temat malzenstwa, ale wyraznie sie spial. "Jakby wiedzial..."
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyNie Maj 11, 2014 8:12 pm

Wyobraźnia była jedną z tych rzeczy czy też cech, bez których Kayleigh zdecydowanie nie widział większego sensu w swoim, a nawet czyimkolwiek innym życiu. Niczego nie cenił sobie tak mocno jak kreatywności, zdolności nieprzeciętnego myślenia. Nawet umiejętność walki nie miała dlań znaczenia tak wielkiego, chociaż to właśnie ona pozwalała ratować tyłek w razie zagrożenia. Wyobraźnia rzadko kiedy odstępowała najemnika. Było to najprawdopodobniej jedyne towarzystwo, które był w stanie znosić właściwie zawsze. Tak samo i teraz nie miał nic przeciwko niezwykle intrygującemu obrazowi, który miał przed oczami. Podsumował to zduszonym śmiechem, zakończonym chrząknięciem stwarzającym pozory prób przywołania samego siebie do porządku. Tylko że w jego przypadku raczej ciężko było mówić o jakimkolwiek porządku.
- Czyżby to było wyzwanie? A może jedno z zadań, do zlecania których prawo ma każdy aktualny pan najemnika? – Zerknął w stronę Diryana, a jego zazwyczaj beznamiętne oczy zdawały się aż błyszczeć od ciekawości, jaką emanowały. Zachowywał się jak wierny pies czekający na rozkaz przyniesienia zdobyczy i bez większego znaczenia było, czy za zdobycz uzna się kawałek gałązki czy ludzkiej ręki. Problemem pozostawała jedynie rybacka sieć, którą zapewne nie dysponowano w miejscu pozbawionym dostępu do morza. Gdyby dokładnie poszukać, na pewno by się coś znalazło. - Nigdy jeszcze nie byłem na Murze, trzeba kiedyś nadrobić zaległości – odparł zamyślonym tonem, całkiem poważnie biorąc pod uwagę taką możliwość. Nie miał dla niego większego znaczenia sposób, w jaki miałby się w owym miejscu znaleźć, aczkolwiek coś mu podpowiadało, że lepiej byłoby zachować możliwość opuszczenia Muru w każdym momencie. Kayleigh nie należał do osób, które nadawały się do Nocnej Straży, ale… szczerze mówiąc, chyba nikt, kto już tam wylądował, nie odnajdywał w tym swego powołania.
Diryan nie powinien się dziwić, gdyby najemnik nagle zniknął, nie informując o tym. W końcu to należało do jednych z jego zwyczajów, a te w większości były absolutnie niereformowalne. Lepiej nie tykać. Na razie jednak nie miał w planach żadnych konkretnych wędrówek.
- Gdybyś chciał, panie, uszyć stroje dla wszystkich błaznów, nie starczyłoby ci pieniędzy. Ani czasu. Wystarczy, że ty będziesz wyglądał… – tutaj uśmiechnął się kąśliwie - odpowiednio. – Obdarzył Starka długim spojrzeniem, chcąc wyłapać jak najwięcej niewielkich gestów, które mogłyby świadczyć o tym, że w jakikolwiek sposób uraził dumę swego pana. Albo go zawstydził, albo w ogóle wywarł na nim jakieś wrażenie. Dopiero kiedy odwrócił od niego swój wzrok, zorientował się, że skończyły mu się przygotowane – czyli zabrane bez pytania o zgodę, bo po co – smakołyki. Wytarł dłonie o spodnie, jakby brzydził się surowym mięsem, po czym usiadł po turecku we względnie nie najbrudniejszym miejscu. Miał stąd doskonały widok na wszystkie przebywające w psiarni istoty, co oznaczało, że nie przegapił tego nagłego spięcia mężczyzny. Czy skomentował? Och, nie, oczywiście, że nie! Nikt nie płacił mu za wspieranie kogokolwiek ani nie został o nic poproszony, więc nie zamierzał się wtrącać. To było wygodne, czyż nie?
- Nie mam pojęcia, to nie ja sobie płacę. – Swoją drogą, ciekawy przypadek, że Diryan zdawał się nie reagować na złośliwy ton czy bezczelne uwagi, jakimi raczył go najemnik od czasu do czasu. Przynajmniej był szczery, to podobno jakaś zaleta.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyNie Maj 11, 2014 8:59 pm

Prychnal. Wyzwanie, co tez on sobie mysli?!
- Gdybym chcial uszyc stroje dla wszystkich blaznow, zapewniam cie, ze szylbys je razem ze mna - uniosl nieznacznie brew. Po chwili jednak dodal, jakby go oswiecilo:
- Chociaz nie. Gdybym chcial uszyc stroje dla wszystkich blaznow, zlecilbym to Cechowi Krawcow w Winterfell. Szyliby je chocby do konca swiata, ale na co mi ich az tyle? Wystarczy tylko jeden - spojrzal sie wymownie na Kayleigha.
Bawil on Diryana. Czasem pod jego szyderstwami zawoalowane byly rzeczywiscie madre slowa. Innym razem zas wydawal sie probowac pokazac Diryanowi, zd urodzenie wcale nie czyni lordowskiego syna od jego najemnika. A moze mial racje? Z pewnoscia tak bylo, niemniej jednak sposob, w jaki staral sie to przekazac byl co najmniej komiczny.
Mimo uszu puscil uwage odnosnie swego wygladu. Moze i Diryan nosil sie mniej surowo od innych mieszkancow Polnocy, lecz w jego strojach daleko bylo do przepychu dworskich szat mieszkancow cieplych krajow. Zaintrygowala go jednak wzmianka o placy.
- Aha, czyli jednak nie odpowiada ci wynagrodzenie, jakie dostajesz. Ani slawa bycia przybocznym gwardzista Diryana Starka, Wyjacego o Swicie? Doprawdy, ranisz me serce - skrzyzowal rece na piersiw gescie udawanego oburzenia. - Niemniej, postaram sie zrozumiec twa pazernosc i pomowie na ten temat z ojcem... tuz po weselu.
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyNie Maj 11, 2014 9:37 pm

Cóż, jakieś wyzwanie musiał widzieć czy to w pobycie w Winterfell, czy to w służeniu Diryanowi. Gdzieś dostrzegł je z całą pewnością, w przeciwnym razie już dawno by go tu nie było. A może on życie traktował jako wyzwanie, podnosząc sobie poprzeczkę poprzez podróże, sprawdzanie się w innej roli? Chętnie by odpowiedział, gdyby tylko ktoś zapytał. Albo i nie.
- A potrafisz mnie zapewnić, panie, że byłbym jeszcze wtedy u twojego boku? – W ten mało subtelny sposób Kayleigh chciał podkreślić charakter ich umowy, jeśli można to tak nazwać. Wszakże nigdy nie obiecywał trwania przy młodym Starku do samego końca czy co to tam jeszcze po śmierci mogłoby być. Ot, po prostu chciał spróbować, to wszystko. Nie czuł się szczególnie zobowiązany wobec… kogokolwiek, tak naprawdę. - Wiesz, chlebodawco mój, w czym jestem lepszy od przeciętnego błazna zwanego człowiekiem? Nie obruszam się na takie określenie. Właściwie… koło dupy mi to lata. Skoro mi płacą, mogę być i błaznem. A mogę udawać kogoś całkiem innego, jestem elastyczny pod tym względem – stwierdził wypranym z emocji tonem, choć ktoś, kto miał już z nim kiedyś do czynienia mógłby dostrzec w głosie tym prześmiewczą nutkę. Mężczyzna chciał jeszcze coś dodać, jednak zrezygnował w końcu, wypełniając tę lukę niedbałym przeczesaniem złotawych kosmyków włosów.
- Nigdy nie słyszałem cię wyjącego o świcie, panie. Jako przyboczny gwardzista powinienem mieć kiedyś okazję dostąpić tego zaszczytu, co bym mógł potem się chwalić. Taa, ciekawe komu, pewnie jakiejś dziwce… - Nie uważasz, panie, że przeznaczeniu należy czasem pomagać? Co powiesz na… hm, wspólne świętowanie świtu za trzy dni powiedzmy? Od razu zastrzegam, że nie zamierzam dołączać do tego swojego głosu, nie śpiewam bez odpowiedniej ilości wypitego alkoholu. – Oczy blondyna, co było takie oczywiste, wychwyciły ten gest Diryana, aczkolwiek namówiły całą resztę ciała, by zachowały powagę. Czasami, na przykład teraz, Kay miał wrażenie, że stanowił dla Starka pewnego rodzaju odskocznię. Nie narzekał. - Wybacz mi, panie! Niegodzien jestem przebywania w twoim towarzystwie. Czy istnieje sposób na naprawienie tak podłego czynu, czy może nawet Mur nie jest dla mnie odpowiednią karą?
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyPon Maj 12, 2014 10:27 pm

Najemnik zaczynał powoli przekraczać pewna granice nakreślona zasadami hierarchii społecznej i dobrego smaku. Diryanowi średnio to odpowiadało. Nie wymagał od swego - jakby nie patrzeć - podwładnego salonowego zachowania, lecz bezczelność i nadmierne spoufalanie się były tym, czego nie zamierzał przez dłuższy czas tolerować. Kayleigh żył chyba w błędnym przekonaniu, iż gdziekolwiek by sie nie pojawił i na jakim stanowisku, będzie niezastąpiony.
- Wątpię, żeby na tym świecie istniała druga osoba, która płaciłaby za wątpliwy zaszczyt bycia obiektem drwin najemnika - zaakcentował ten wyraz, - który nie zna swego miejsca w szeregu.
Na Starku nie wywarł zbytniego wrażenia bez emocjonalny ton mężczyzny. Miast położyć po sobie uszy i skamleć, jak szczeniak, uniósł podbródek i wejrzał głęboko w oczy blondyna.
Mówił powoli, równo i dosadnie.
- Bacz na słowa, panie Snow - posępny głos Diryana był ledwie dosłyszalny  w panującym wokół jazgocie. - Może tobie odpowiada rola błazna, ale mnie średnio ona satysfakcjonuje. Miej to, proszę, na uwadze, kiedy jeszcze raz będziesz chciał powiedzieć coś nieprzemyślanego.
Pewien błysk na sekundę pojawił się w modrych oczach Wyjącego o Świcie. Niezwykle prędko jednak zgasł. A możne wcale go tam nie było?
- Przydomek wymyśliła moja rodzina, aby odróżnić mnie od brata bliźniaka. A Mur to dla ciebie zbyt mało dotkliwa kara. Proponowałbym zaszycie ust - tym razem nie było najmniejszej wątpliwości co do tego, czy błysk w oku na pewno się pojawił. I ten uśmiech...


Ostatnio zmieniony przez Diryan Stark dnia Sob Maj 17, 2014 10:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySro Maj 14, 2014 7:28 pm

Błąd. Całkiem możliwe, iż wina tkwiła w przekazie najemnika, niezbyt miłym, lekko nieskładnym i odwracającym uwagę od wszystkich tych słów, za których wypowiedzenie nie przewidziano kary. W każdym razie, Kayleigh wcale nie uważał się za niezastąpionego. Właściwie, jako że nie przywiązywał się zbytnio do osób ani miejsc skłaniałby się raczej ku poglądowi, iż każdego można zastąpić. Nawet jego czy zasłużonego w wielkiej bitwie wojownika, czy sprawiedliwego króla, czy okrutnego kata, czy zwykłą służkę. Odnajdywał w ludziach jakąś cząstkę osobowości, która czyniła ich różnymi od reszty, czasem nawet wyjątkowymi – w jego oczach, naturalnie – ale to mu nie wystarczało, ot co. Tym założeniem również mógłby się podzielić, gdyby tylko został zapytany. Z drugiej strony, chyba nawet lepiej, że okazji takiej nie otrzymał, bowiem i tak stąpał już po cienkim lodzie. Mimo wszystko, nie był mistrzem dyplomacji ni samokontroli, która naprawdę przychodziła mu z trudem, co widać.
Zważając na sytuację, to raczej Kay powinien położyć po sobie uszy, jednak wyglądało na to, że jego czynności życiowe nie obejmują tej jednej jak i wielu innych. Nie poczuł się niczym mały dzieciak dostający za coś burę i chyba najtrafniejszym określeniem będzie powiedzenie, że nie poczuł nic. Może trochę, w jakimś tam przebłysku słów, pożałował swoich słów, choć nie cofnąłby ich tak czy siak. Nie, właściwie to nie żałował. Nie lubił tego uczucia, zajmowało zdecydowanie zbyt dużo czasu, a często towarzyszyły mu wyrzuty sumienia. Żałować? Po co? Lepiej żałować tego, czego się nie zrobiło. Tak więc nadal trwał w swoim nieco narcystycznym stanie, chociaż trzeba przyznać, że wydobył z siebie na tyle wyczucia dobrego smaku, by tym razem już odpuścić sobie komentarz. Jakikolwiek.
- Wierzysz w przeznaczenie, panie? Na przykład… uważasz że jestem tu właśnie teraz, żeby błaznować czy to po prostu mój wybór? – spytał z umiarkowaną dawką ciekawości, przechylając przy tym głowę tak, aby… Nie, ten gest nie miał żadnego wytłumaczenia, może poza jakimś odruchem, nawykiem.
Jakby tylko czekał na sugestię tejże właśnie kary! Diryan nie pozostawił jego drobnego marzenia samemu sobie, stwarzając idealną okazję na zaprezentowanie światu szerokiego uśmiechu. O dziwo, nie było w nim nic z pogardy czy figlarności, ba, ktoś mógłby się nawet doszukać ponurej nutki. I miałby absolutną rację.
- Z zaszytymi ustami również mógłbym wybrać się na Mur. Chyba byłbym w stanie się przyzwyczaić, choć, nie ukrywam, byłoby ciężko. Lepiej usta niż inne części ciała. – Zmarszczył brwi, najwidoczniej analizując pewne kwestie. Nie były to jednak wyliczanki, za którą kończyną stęskniłby się najmniej, a próby znalezienia sensu w nadawaniu przezwisk. Cóż, sens może widział, ale zupełnie tego nie potrzebował. Imiona również nie miały dla niego większego znaczenia, wszakże bardzo często je zmieniał. Niektórym nawet wyrobił pewną renomę. Zabawne. Pewnie dlatego nic nie wspomniał o tym, dlaczegóż niby miałby być tytułowany jako Snow. Co oczywiste, był zbyt zajęty, by zastanowić się nad tym i nad swoim pochodzeniem. Błazny zawsze miały urwanie głowy.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySob Maj 17, 2014 10:29 pm

Wyjący o Świcie zmarszczył brwi. Dyskusje o charakterze telogiczno-filozoficznym z tym człowiekiem? Intrygujące...
- Przeznaczenie? Zależy od sytuacji. Nie wydaje mi się, żeby zrządzeniem losu była twa obecność w progach mej rodziny. Miałeś do wyboru. Ruszyć się ze mną na Północ, albo zostać w stolicy. To był twój wybór - wzruszył ramionami, jakby to, co teraz powiedział, było oczywiste. Bo poniekąd było.
Powoli zaczął go irytować sposób bycia Kayleigha. Był nienaturalny. Diryan nie zatrudnił go po to, aby odgadywać jego humory, tak, jak to miało miejsce na większości szlacheckich dworów. Z tym, że tam należało odgadywać humory kapryśnych nastoletnich panienek, uważających się za władczynie świata tylko dlatego, iż ich ojciec miał kilka łanów ziemi do obrycia podległymi sobie chłopami, co otrzymał ze względu na złożenie hołdu potężniejszemu od siebie.
Najwidoczniej jednak zachowania tego typu leżały w usposobieniu najemnika. Idiotyzmem byłoby próbować to zmienić, wszak mężczyzna ten nie jest dla Diryana nikim innym, jak sztyletem, który ma przebić każdego, kto tylko podniesie rękę na Wyjącego o Świcie, zarówno za pośrednictwem oręża, jak i sztuki prowadzenia rozmowy.
- Jako niemowę zatrudniliby cię do oprzątania koni albo czegoś jeszcze gorszego. Zresztą, skończmy ten temat. Nic ciekawego nie wnosi do rozmowy - kolejny raz wylawirował, nie odpowiadając na dziwne półsłówka swego podwładnego.
"Inne części ciała?"
Młody Stark przeszedł się po pomieszczeniu i zerknął z góry na najemnika. Wokół panował okropny jazgot i takiż smród odchodów, psich oddechów i mokrej sierści. Woń surowego mięsa była przy tym najpiękniejszą perfumą.
Kiedy zaczął mówić, jakby zaszła w nim jakaś zmiana. Nie był już tym samym zagubionym paniczykiem, który szedł za każdym razem na ustępstwa pozornie bardziej śmiałemu najemnikowi-bastardowi. Mówił powoli, niemal władczo. Tembr jego głosu sprawił, że Kayleigh momentalnie mógł wyczuć, kto teraz się do niego zwraca. Przez Diryana przemawiali jego przodkowie i nawet mało szlachetne otoczenie nie odejmowały mu wyniosłości, którą obdarzył blondyna przez krótką chwilę, kiedy wypowiadał te zdania:
- Chciałbym żebyś coś wiedział. Rozumiem, że mogę różnić się od twoich poprzednich pracodawców. Może i nie pragnę uciąć ci języka, albo ujrzeć twojej głowy nabitej na pal pod oknem mej komnaty za każdym razem, kiedy przekraczasz granicę między panem a sługą. Nie oznacza to jednak, że zawsze będę szedł ci na rękę. Jutro zaślubiny mego najstarszego brata, dziedzica Winterfell. Nie będę tolerował niesubordynacji na oczach możnych, którzy zjadą się z całej Północy tylko po to, jak mój najemnik wdaje się ze mną w pyskówki. Czy to jasne?
Trzeba stawiać sprawy jasno, w końcu nikt nie lubi niedomówień.
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyPon Maj 26, 2014 3:17 pm

No cóż, jakby nie patrzeć, w razie jakichkolwiek rozczarowań Wyjący o Świcie powinien mieć żal tylko i wyłącznie do siebie i do swoich decyzji. Nikt wszakże nie polecał mu tegoż właśnie najemnika (a przynajmniej tak by się wydawało, jakoś ciężko pojąć, kto mógłby wystawić mu dobre referencje) i raczej trudno powiedzieć że Stark nie zauważył tego ciut wybuchowego charakteru. A że nie sprawdził, czy w komplecie dostaje pakiet błazeńskich komentarzy i rozmów o podłożu filozoficznym (to jak, najpierw było jajko czy kura?)… tak, za to też powinien winić siebie. Nikogo innego, przecież Kayleigh chętnie poinformowałby i o tych funkcjach, które w końcu spełniał, gdyby tylko został zapytany. Nie został, żaden problem, żyje się dalej. Aż do śmierci, nie?
Och, jakże to było okrutne z jego strony! Jak to tak można nie doceniać sposobu bycia blondyna, tak naturalnie naturalnego, że aż bardziej się nie da? Wystarczyło się przyzwyczaić, co mogło stanowić swego rodzaju wyzwanie, aczkolwiek dla chcącego nic trudnego, tak? No pewnie! Kay serio dawał się lubić, jeśli już nie miał innego wyjścia znalazł godnego towarzysza. Diryan, mimo dość wyraźnych różnic pochodzeniowych, stanowiskowych, był na bardzo dobrej drodze. Tylko pewnie o tym nie wiedział. Jeszcze.
- Nie rozumiem, panie, co złego jest w oprzątaniu koni? Z pewnością jest to o wiele mniej ciekawe, niosące ze sobą mniej przeszkód i wyzwań zadanie niż – chociażby – strzeżenie syna Lorda Winterfell. Nie miałbym nic przeciwko. – Wzruszył ramionami, zupełnie nie przejmując się tymi niezbyt przyjemnymi aspektami (w tym mniejszą płacą) takiej pracy. Kayleigh od zawsze bardziej cenił sobie zwierzęta, paradoksalnie, traktując je bardziej ludzko, dlatego też pojąć nie mógł (lub nie próbował), czemu komukolwiek mogło przeszkadzać troszczenie się o konie. Nawet nie swoje własne. A pieniądze? Och, czy to naprawdę taki problem? Zawsze można coś podkraść, wielki problem. - W porządku, panie, jak chcesz – odparł cichym, beznamiętnym tonem raczej do siebie niźli do Diryana. Tutaj również pojawiała się pewna sprzeczność, bowiem według Kayleigha każde słowo mogło wnieść do rozmowy coś ciekawego. Wiedzę tę przyswoił, ucząc się szpiegowskich sztuczek od swojego poprzedniego pana. Poza tym, właśnie takie pozornie nic niewarte tematy mogły mieć w sobie o wiele więcej treści, treści ukrytej. Niekoniecznie przydatnej do szantażu, ale zawsze jakiejś.
Pyskówki? Co za urocze słowo. Widocznie Stark nie miał jeszcze do czynienia z wkurzonym najemnikiem, który teraz grzał miejsce wśród ogarów. Z drugiej strony, istniała jeszcze jedna możliwość; Kayleigh najprawdopodobniej przekraczał ową granicę zbyt często, by dostrzec brzmienie swojego głosu, swoich słów. Może i nie umiał odpowiadać z wystarczającą godnością, za to posłusznie słuchał i nie przerywał. Ani razu, ha! Czy rozdają za to piwo?
- Wszystko jasne, oczywiście. Będę wzorowym najemnikiem! – Ton miał całkiem poważny, chociaż trzeba przyznać, że o byciu wzorowym wiedział tyle, co nic.
Powrót do góry Go down
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptySro Maj 28, 2014 10:24 pm

Młody Stark uśmiechnął się nieznacznie.
- W porządku, to dobrze, że przynajmniej w niektórych sprawach się rozumiemy - skrzyżował ręce na torsie.
W rzeczywistości nie spodziewał się, że Kayleigh ot tak zgodzi się na to, by być owym „wzorcowym najemnikiem”. Cóż, najwidoczniej nie znał jeszcze swojego najemnika zbyt dobrze...
W głębi duszy Diryan nie chciał, aby młody bękart prędko kończył u niego posługę. Pomimo całego swego irytującego zachowania potrafił czasem powiedzieć coś rzeczywiście błyskotliwego, bo siłą rzeczy głupią personą wcale nie był.
- Jeszcze dzisiaj przyślę do twej komnaty służki, które pomogą ci się odziać. Wybierz coś - proszę - z tego, co zaproponują. Nie wyobrażam sobie, że zjawiłbyś się na największym balu Północy w ostatnim ćwierćwieczu w jakimś pokutnym worku przepasanym powrozem...
Po chwili młody Stark pożałował swych słów. Zdawał sobie sprawę z tego, iż Kayleigh mógłby to zrobić tylko po to, by się mu postawić. Chociaż równałoby się to najpewniej z utratą chlebodawcy, więc miejmy nadzieję, że bastard nie będzie próbował żadnych sztuczek.
- Pozwól teraz, że cię opuszczę - spojrzał po raz ostatni na psy buszujące w klatkach. - Do zobaczenia jutro - uśmiechnął się po raz ostatni i skierował się w stronę drzwi.
Nim jednak opuścił psiarnię odwrócił się na pięcie i wymierzył palcem wskazującym w mężczyznę siedzącego na podłodze.
- Godzina przed zachodem. Masz być wtedy u siebie, służba nie będzie za tobą latać po całym Winterfell.

|zt|
Powrót do góry Go down
Kayleigh

Kayleigh
Nie żyje
Skąd :
mroźna Północ, okolice Muru, ale to też lubi się zmieniać
Liczba postów :
33
Join date :
17/04/2014

Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia EmptyCzw Lip 24, 2014 9:48 am

Kiepską masz wyobraźnię, mój panie, w takim razie.
Błąd. Błąd, błąd i jeszcze raz błąd. Kayleigh nigdy nie mógł zrozumieć ludzi, którzy pewne sytuacje lub zachowania prowokują, zaś potem dziwią się im okropnie. Jak to możliwe, jak to możliwe?! A przecież sami – s a m i – podsuwają ów genialne pomysły, które trafiwszy w dobre ręce, mogą liczyć na godną siebie opiekę i zaprezentowanie całemu światu. Dlatego też w tym momencie myśli najemnika zapełnione były wyobrażeniami pokutnych worków przewiązanych powrozami, które tylko były w jego zasięgu. Niestety, nie przypominał sobie żadnych dostatecznie zniszczonych ni pokutnych, ale czy stanowiło to dla niego problem? Oczywiście że nie. Trzeba było sobie radzić w życiu, prawda? Tracił jedynie czas, jaki mógłby spożytkować w nieco inny, może i przyjemniejszy, sposób, lecz i to przeszkodą nie było.  Nie wyróżniałbym się. Kolejny błazen, jakich wielu, tyle że bez komicznego stroju.
A potem uświadomił sobie, że przecież nie zamierza tak postąpić, co wszelako wiązało się z ów komicznym strojem, którego tak bardzo pragnął uniknąć. Zacisnął wargi, formując z nich cienką linię, jednocześnie zduszając w sobie jęk. Nawet nie tyle zduszając, co zagłuszając cichym chrząknięciem. Po jaką cholerę godził się na to wszystko? Mógłby się nająć w jakimś innym miejscu, u kogoś innego, choćby jako kat. I po problemie. Nikt nie kazałby mu łazić na jakieś śluby, bo i nikt nie miałby ochoty go oglądać. Właśnie, ślub. Czasami Kayleigh bardzo cieszył się z tego, że miał to szczęście nie urodzić się jako szlachcic. Ani ktokolwiek inny, kogo ktoś chciałby mieć za męża. O tak, tego zdecydowanie Diryan mógłby tylko pozazdrościć.
- Panie – Pożegnał go lakonicznym słowem i lakonicznym gestem; uniósł się z ziemi i wykonał coś na kształt skłonu w stronę młodego Starka. Był to ruch szybki, nie do końca jeszcze wyćwiczony, a nade wszystko niewystarczająco intensywny, by móc zostać dostrzeżonym przez kogoś starszego i niedowidzącego. Cóż, dopiero się uczył, chociaż pewnie nie ciężko się domyślić, że w ten sam sposób pożegnałby lorda Winterfell, co i kompana do picia, zakładając że byłby jeszcze na tyle trzeźwy i przytomny.
Skinął głową, słysząc ten ostatni rozkaz swojego pana, po czym odprowadził go długim, powłóczystym spojrzeniem. Nie był w stanie określić od jak długiego czasu się uśmiechał, lecz czynił to bezdyskusyjnie, zapewne pod wpływem myśli, którą tłumił do tego czasu jakby w obawie, że ktokolwiek mógłby ją usłyszeć. A ty, panie, byłeś w stanie latać za mną po całym Winterfell? Lewa brew zadziornie powędrowała do góry, gdzie zawisła na kilka sekund, tworząc jedną całość z ów uśmiechem. Wychodząc, rzucił krótkie spojrzenie w stronę jednego z ogarów, któremu też puścił oczko, bo czemu by nie. Nie miał celu swojej podróży, ten jedynie by go obciążał, obarczał obowiązkiem dotarcia na miejsce. A tak mógł się jeszcze powłóczyć i miał na to dużo, naprawdę dużo czasu.

|zt|
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Psiarnia Empty
PisanieTemat: Re: Psiarnia   Psiarnia Empty

Powrót do góry Go down
 

Psiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell-