a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Most



 

 Most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Walder Frey

Walder Frey
Nie żyje
Skąd :
Dorzecze, Bliźniaki.
Liczba postów :
78
Join date :
26/04/2013

Most  Empty
PisanieTemat: Most    Most  EmptyNie Kwi 28, 2013 10:19 am

Dwa identyczne zamki położone na skraju Zielonego Rozwidlenia Tridentu łączy kamienny i łukowaty most. Jest on na tyle szeroki, że można by tam zmieścić dwa spore wozy, kilku piechurów i pewnie jeszcze ze dwóch jeźdźców. Na samym środku znajduje się pilnie strzeżona Water Tower, z której rozciąga się widok na całą rzekę i najbliższe okolice.
Most łączący Bliźniaki jest naprawdę imponujących rozmiarów i choć w kilku miejscach widać pęknięcia i dość spore szczeliny, to dalej stanowi jedyną, sensowną przeprawę na drugi brzeg rzeki chyba w promieniu setek mil w dowolnym kierunku. Freyowie dbają, by wszelkie ubytki i uszkodzenia nie sprawiały zagrożenia zarówno dla członków rodu, jak i dla osób zainteresowanych podróżą na północ, południe czy wschód bądź też zachód.
Wejść na most na obu brzegach pilnuje straż, a zależnie od pory dnia ich liczba waha się od tuzina do dwóch. Freyowie mogą sobie pozwolić na takie "szastanie" wojskiem, nie dość, że ich stać, to jeszcze mają pod dostatkiem wojska. W końcu każdy, komu zależy na przejściu i na czasie, musi przejść właśnie tędy, przez ziemie Freyów.
Most jest także regularnie patrolowany przez nieduży oddział - wypatruje on wszystkich, którzy nielegalnie próbują dostać się na drugi brzeg, czy to przekraczają rwący nurt rzeki, czy to przemykając w jakiś nieznany sposób mostem, ryzykując nie tyle swoje zdrowie, co życie i honor.
Przejście na drugi brzeg nie kosztuje zbyt wiele, wbrew pozorom. Dziesięć smoków od osoby to niska cena - podróż okrężną drogą może się okazać znacznie, znacznie droższa i niebezpieczna.
Powrót do góry Go down
Go??

Anonymous

Most  Empty
PisanieTemat: Re: Most    Most  EmptyNie Kwi 28, 2013 11:43 am

Spróbowałem wysłać kruka. Byłbym głupi gdybym nie próbował, chociaż według opinii niektórych właśnie ta próba poskarżenia się ojcu była największym przejawem mojej pustej głupoty. I szczeniactwa. Donosić ojcu o czymkolwiek nie przystawało mężczyźnie w moim wieku. Mężczyzna w moim wieku powinien załatwiać sprawy samemu. Ale przecież nikt z tego całego zacnego rodu Freyów nie uważał mnie za mężczyznę, a raczej za jakiś rozwydrzony wybryk natury, więc nic nie było w stanie pogorszyć mojej opinii. Warto było spróbować.
Zaraz po wyjściu z wieży gdzie odbyło się moje spotkanie z Walderem Freyem, zostałem zaprowadzony przez straż przyboczną do swoich komnat, gdzie w ciągu kilku minut miałem zabrać kilka swoich rzeczy. To nie był pierwszy raz kiedy byłem zmuszony wydostać się z komnat w inny sposób niż drzwi. Na szczęście wszystkie twierdze, zarówno te na północy jak i bardziej na południe, posiadały inne drogi ucieczki. Trzeba było mieć tylko otwarty umysł. Albo zapytać kogoś co kiedyś gościł w tych komnatach. Lasset Hawick chociaż nigdy nie był do mnie pozytywnie nastawiony, kiedy wypił odpowiednią ilość kufli z ale, stawał się niezwykle przyjacielski względem wszystkich. A jego język stawał się trzy razy dłuższy tak, że z łatwością mógłby sobie przylizać grzywkę do czoła. Któregoś dnia zastałem go w takim stanie i bez żadnych przeszkód dowiedziałem się, że tuż pod moim oknem znajduje się kilka wystających cegieł, po których można przejść do całkiem innej komnaty skąd otwiera się droga w każde miejsce które tylko zapragnę. Oczywiście w obrębie Bliźniaków. Mniejsza z tym, że w Bliźniakach nigdy nie znajdowało się nic czego pragnąłem. Jedynie to co akurat mi było potrzebne. W tym przypadku to był kruk.
Niestety na wydostaniu się z komnaty moje szczęście się skończyło. Jedną z przyczyn mojego przyłapania na gorącym uczynku był właśnie Lasset Hawick. Był ode mnie starszy jakieś trzy dni imienia, ale zdawało się, że jego zdaniem było ich trzy razy więcej. On i jego koleżki zgodnie uznali, że skoro tak szybko wybyłem z komnat niczego stamtąd nie potrzebuję i bezzwłocznie możemy ruszyć w drogę.
Takim sposobem właśnie znalazłem się na moście. Moja straż pozdrowiła strażników i ruszyliśmy. Jeżeli kiedykolwiek wyobrażałem sobie tą scenę, w sensie wyjazdu z Bliźniaków, wyglądała ona całkiem inaczej. Po pierwsze mój koń nie był półżywą szkapą, po drugie otaczało mnie wojsko z północy i po trzecie byłem już po wygarnięciu wszystkiego co miałem do powiedzenia Freyom. Niestety aktualnie byłem jedynie po dostaniu w twarz od tego starego dziada.
Czy czułem się porażką? Nie. Nadal pozostawałem Starkiem. To Freyowie powinni się czuć największymi porażkami świata. Bo byli Freyami. Argument jak wyciągnięty z dupy mojej szkapy, ale mi wystarczał.
Dodatkowo nadal miałem nadzieję zboczenia z trasy do Deadfort, w kierunku Winterfell. W końcu to mniej więcej po drodze. Na pewno okazja się nadarzy.
Powrót do góry Go down
 

Most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dorzecze :: Bliźniaki-