a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Andrzarys Slait (w budowie)



 

 Andrzarys Slait (w budowie)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Andrzarys Slait (w budowie) Empty
PisanieTemat: Andrzarys Slait (w budowie)   Andrzarys Slait (w budowie) EmptyPon Mar 02, 2015 12:09 am





Andrzarys Slait

Wiek:
25 dni imienia
Miejsce urodzenia:
Dorzecze
Ród:
Pospólstwo
Stanowisko:
Zaprzysiężony Miecz


Aparycja


Postawny mąż o długich ciemnych blond włosach sięgających do klaty oraz zimnych szarych oczach. Jak przystało na człowieka pochodzącego z chłopstwa brak mu typowego pedantyzmu oraz zniewieściałości w wyglądzie. Zamiast tego mamy przyjemność ujrzenia szczodrości matki natury, która obdarowała tegoż człeka najlepiej jak potrafiła. Postura zdradza lata ciężkiej pracy spędzonych na polu oraz brutalnej wojaczce, a silnie zarysowana muskulatura tylko potwierdza tą teorie. Natomiast karnacja, choć biała i łagodna sprawia wrażenie dotkniętej w przeszłości długotrwałym mrozem stąd reaguje na zimno nagłym czerwienieniem się. Jest, to naturalna ochrona ciała pobudzająca krążenie w ciele nabyta podczas jego przygód za murem. Dzięki niej znosi niskie temperatury na równi z dzikimi tudzież innymi urodzonymi poza cywilizacją. Inną pozostałością po silnych mrozach jest niski i oschły głos przykuwający uwagę ucha jak żaden inny. Od chodzenia w ciężkim oporządzeniu zwykł poruszać się ciężko, acz bardzo sprawnie zazwyczaj z opuszczoną głową wpatrzoną w podłoże - czasem zdarza mu się patrzeć pusto w dal, gdy błądzi w swych myślach. Jest barczysty, choć wiele mu brakuje do zaklinowywania się w pierwszych lepszych drzwiach. Zamiast tego góruje nad większością ludzi, bowiem mierzy niemalże równe dwa metry co sprzyja odczuciu potęgi wojownika. Z prezencji wydaje się przystojny jednakowoż w męskim znaczeniu. Posiada szeroką szczęką i nieco pociągłą twarz oraz regularne rysy twarzy. Nigdy nie znika z niej pokaźny zarost, który świadczy o niedbałości - nie, żeby specjalnie rósł w końcu jest blondynem, a i przystojności dodaje.
Ma bardzo poczciwą twarz, acz rzadko się uśmiecha co jest nawykiem z przeszłości. Uczestnikowi tylu batalii trudno szczerzyć się do otaczającego go świata bez solidnego powodu. Posiada również szlachetnie prosty, acz duży nos, a na sobie zwykł nosić solidną zbroję półpłytową z elementami lamelkowymi. Stylem nie nawiązuje do żadnego regionu tudzież rodu jest wyjątkowy tak pod względem jakości, jak i stylu.



Historia


Okrutny świat Westeros jest bezlitosny dla szlachetnie urodzonych, którzy mają taką rzeczywistość jaką sobie ukształtują. Dużo gorzej mają, jednak ludzie z niżu, którzy częstokroć nie są warci nawet jednego miedziaka. Tacy nie mogą wpłynąć na swój los będąc zmuszanym do godzenia się ze stawianymi, im warunkami. Wśród takich ludzi wychował się blondyn któremu nadano nietypowe imię, a mianowicie Andrzarys. Przyszedł na świat w chłopskiej rodzinie, w której dorastał wraz z dużo starszym bratem. Częstokroć mu dokuczał, choć i tak bardzo go kochał, bo zawsze bronił go przed niedorozwiniętymi kolegami z sąsiedztwa. Jeszcze będąc dzieckiem zaznał trudów życia oraz ciężkiej pracy na polu którą brzydzi się każdy szlachcic. Mimo biedy i życiowej udręki rodzina dbała o siebie i starała nie upadlać jak reszta dla groszy. Tworzono rodzinną atmosferę, gdzie liczyły się zasady - wyższe wartości coś , co można nazwać złotem i diamentem. Jednak stan zdrowia rodziców szybko się pogarszał z wiekiem, a gdy miał raptem 16 zim zmarł jego brat w wyniku śmiertelnej choroby. Wstrząsnęło, nim to bardzo, ale jeszcze bardziej, gdy obowiązek utrzymania rodziców oraz podupadającego gospodarstwa spadł na jego barki. Usiłował dźwignąć ten ciężar, ale samotne utrzymanie tego wszystkiego okazało się niemożliwe, tym bardziej, że praca jednego człowieka nie była wstanie zapewnić zarobków mogących utrzymać trójkę ludzi. Zdesperowany powierzył w opiekę rodziców bliskiemu przyjacielowi, by samemu nająć się jako najemnik.
Początki były ciężkie, ale już wówczas był imponujących gabarytów, a praca w polu zagwarantowała mu krzepę. Szybko, więc ze zwykłego osiłka dostał się w szeregi tanich żołdaków najmowanych przez możnych. Tego samego roku zabił pierwszego człowieka, którym był rzezimieszek chcący obrabować bogatego kupca, dla którego pracował. Mimo wieku zniósł, to nadzwyczaj dobrze, bo i nie czuł litości wobec zwyrodnialca, a miedziaki z tej pracy trzymały przy życiu matkę oraz ojca, więc był gotów zrobić wszystko. Taką postawą zdobył sobie sławę najlepszego w tym wieku wojaka i, nim się obejrzał został kowalem własnego losu. Prędko awansował w hierarchii najemniczej stając się profesjonalnym najmitą... Cztery lata niemalże służył w Dolinie Arrynów w kompanii trudniącej się walką z dzikimi z gór. Zasłynął w tychże walkach, a gdy poległ dowódca wspomnianej bandy został przywódcą. Cieszył się poważaniem towarzyszy, a to dzięki pogoni za pieniądzem oraz żelaznej zasadniczości. Kariera kwitła, a wraz z nią ambicje chłopaka - zaczął marzyć o zostaniu prawdziwym rycerzem, bogactwie, majątku, chwale szczególnie po tym, gdy został błędnym rycerzem. Zamierzał udowodnić całemu światu, że nawet chłop, jeśli dość odważny, umiejętny i szlachetny może wspiąć się na podium. Człowiek z ludu został przywódcą i porywał się na zadania przekraczające możliwości innych kompanii - wraz ze swymi ludźmi rzecz jasna. Szczytem ich brawury było najęcie się na Murze, gdzie jak zawsze brakowało ludzi, ale złota nie zawsze. Ich zadanie było wręcz samobójcze mieli tępić dzikich na północ od Nawiedzonego Lasu, gdzie nawet Nocna Straż nie zapuszczała się, z byle powodu. Płacili szczerym złotem, mieszki wypełnione smokami potrafiły zaślepić całe towarzystwo i nawet samego Waligórę. Służba na zmrożonych pustkowiach trwała cztery lata i tylko raz na tydzień wracali na mur, by uzupełnić zapasy i zdać raport. Był to czas przełomowych wydarzeń w jego życiu... Zyskał sławę najlepszego najmity, choć kosztem prawie całej grupy. Stracił wielu w walkach na Mroźnych Kłach i ostateczną batalię stoczył z dwoma olbrzymami i paroma dzikusami, którzy zmasakrowali doświadczonych weteranów. Walka była nierówna, a mity oraz legendy o potworach zza Muru okazały się prawdą. Andrzarys od tamtego czasu niesamowicie szanuje Nocną Straż, a jego spojrzenie na świat i opowieści zmieniło się diametralnie. Od tej pory wierzy w niemalże każdą opowieść o dziwnych kreaturach w którą żaden rozważny człek z południa nie uwierzy, ale on zwykł mawiać "Nie wierzą Ci, którzy nie widzieli". W batalii samotnie starł się z jednym z olbrzymów dzierżąc zdobyczny miecz ze smoczego szkła - skarb poprzednich strażników Muru, który znalazł w lodowym grobowcu. Nie zwyciężył, jednak tylko przy jego pomocy:
Lodowy Wicher smagał włosy blondyna i futro rozszalałego giganta. Nierówna walka toczona pośród śniegu i poległych zanosiła się na porażkę Andrzarysa. Unikając potężnych ciosów maczugą potwora usiłował zadawać ciosy, jednak nawet taki siłacz jak on nie mógł sprostać takiej nawałnicy. W pewnym momencie myślał, że jego czas dobiegł końca, gdy rozciął nogę giganta, który rozwścieczony odrzucił pięścią mężczyznę. Wyjąc z bólu próbował tamować krwawienie, łapiąc odpadające mięso - czarne ostrze nie miało sobie równych nawet grube mięśnie okryte żelazną kolczugą nie mogło ochronić nieszczęsnego przeciwnika. Odrzucony wylądował twardo czując złamane żebra i wgnieciony pancerz. Przez moment miał mroczki z bólu i oszołomienia, a co gorsza stracił miecz, który leżał metr dalej. Rozszalały olbrzym widząc, to kuśtykając porykiwał triumfalnie zmierzając w stronę zmarzniętego rycerza. Strudzonym wzrokiem począł nerwowo poszukiwać ratunku i spostrzegł go dopiero po chwili. Czołgając się z całych sił na brzuchu wygrzebał spod śniegu halabardę czując jak krew wypływa mu z ust, a ból rozsadza wnętrze. Olbrzym zbliżał się nie ubłagalnie i, gdy zamierzył się do ciosu, wojownik obrócił się naprędce na plecy, zrywając się ostatkiem sił na kolana i zadając potężnych sztych prosto w bebechy monstra. Grot przewertował kolczugę oraz cielsko zwalając z nóg olbrzyma, który zsunął się po drzewcu wprost na wrzeszczącego Andrzarysa. Posoka wypłynęła potokiem wprost na niego wywołując odruch wymiotny. Nie, to było jednak najgorsze, a utrzymywanie na słabnących nogach potwora. Z ledwością i naruszeniem i tak rannego ciała zdołał przeturlać się na bok w ostatnim momencie, choć i tak nie uniknął zmiażdżenia łydki. Wił się z bólu, który skutecznie swą goryczą zatruwał smak zwycięstwa. Zmarznięty, krwawiący między jękami modlił się do bogów o ratunek, ale nie widząc go prosił jedynie o pośmiertne przyjęcie do domeny umarłych. Wtem, nim stracił przytomność - jakby wysłuchany ujrzał kontury zwiadowców.
Przeżył, choć kuracja zajęła wiele miesięcy, odniósł zwycięstwo dzięki; niezłomnej woli walki, umiejętnościom no i sile - żaden człowiek o przeciętnych rozmiarach nie zdołałby pokonać samotnie olbrzyma. Wbrew pozorom nie był, to koniec jego przygód, choć z całą pewnością koniec tych na murze. Miał dość potworności tego kraju mimo poważania jakim darzyła go straż... Padały nawet propozycje, by został tam na zawsze, ale odmówił, gdyż nie tu było jego miejsce, przynajmniej na razie. Przerażała go zresztą dalsza służba w tym piekle, dlatego już samotnie powrócił na południe. W tym samym czasie otrzymał wiadomość o śmierci swych rodziców, których miał szczęście opłakiwać w spokoju dzięki solidnej zapłacie. Był nieco zmęczony dotychczasowym życiem, nawiedzały go koszmary senne od traumatycznych wydarzeń - do dzisiaj śni mu się widok krwawiącego olbrzyma, który zsuwa się po halabardzie. Tak czy inaczej, zdał sobie sprawę, że niczego innego nie potrafi poza zabijaniem, taki sławetny wojak, a nadal jak ostatni chłop nie potrafił czytać. Nie posiadał też stałego źródła dochodu wszystko zależało od zleceń a ambicje pchały go nadal w objęcia wojny. Znużony najmita postanowił tym razem szukać szczęścia jeszcze dalej na południu, ale już z zamiarem zostania rycerzem - feudałem. Wbrew pozorom okazja nadarzyła się dość sprawnie został błędnym rycerzem Blackmontów z szansą na pasowanie, a nawet otrzymanie majątku. Martellowie toczyli wojnę z Burzą, więc była, to doskonała okazja, by dowieść ostatecznie swej wartości. Niestety i tym razem nie miał szczęścia, gdyż jego Pan poległ w walce, a sam Slait pozostał na polu walki broniąc ciała szlachcica przed zbrukaniem. Dlaczego, to zrobił? W imię swych naiwnych zasad "Poległym należy okazywać szacunek", narażał własne życie dla kogoś kogo, ledwo znał i jeszcze mniej cenił a, mimo to odparł całą hałastrę, która się napatoczyła. Gdyby nie zbroja zapewne zginąłby, ale po raz kolejny dary matki natury, rynsztunek oraz czarne ostrze zadecydowało o jego przetrwaniu. Ranny Andrzarys zbiegł ze zwłokami z pola bitwy kierując się do najbliższych poległego - w tym Jeyne Yronwood przekazując ponure wieści oraz ostatnie słowa możnego. Dziedziczka poruszona sławą, bitnością, umiejętnościami i prostodusznością Slaita postanowiła przyjąć go oraz pasować na pełnoprawnego rycerza. Otrzymał również prawo noszenia wybranego przez siebie nazwiska, ponieważ jako chłop nie miał wcześniej takiej sposobności. Wybrał ponure i złowrogie oddające naturę jego przeszłości nazwisko "Slait".
Został zaprzysiężonym mieczem swej Pani służąc jako obrońca oraz wierny towarzysz, który liczył na awans, tytuł, majątek oraz przyjęcie w poczet pomniejszych rodów za oddaną służbę. Choć ten stan utrzymuje się, zaledwie od kilku dni to mimo , to dał wystarczającą ilość nadziei prostolinijnemu rycerzowi na koniec jego karkołomnych przygód. Wizja względnego spokoju na dworze mogła okazać się, jednak bardzo złudna a naiwna nadzieja na to , że taki prostak dla szlachty jak on zostanie kimś więcej poza służalczym rycerzem bez majątku może okazać się złudna, rozczarowująca i zgubna, bowiem to nie olbrzymy i dzicy potrafią być najgorszymi zabójcami, a truciciele i dworscy wiarołomcy mogący z łatwością wykorzystać nieobytego z rzeczywistością rodów młodego wojaka.



Ekwipunek



* Kowal Losu - długi półtoraręczny miecz (125 cm) wykuty z hartowanego obsydianu bogato zdobiony zdobyty podczas penetracji lodowego grobowca za Murem. Posiada zagięty jelec z większym kawałkiem smoczego szkła po środku oraz finezyjnym klejnotem. Ostrze jest bardzo szerokie i przez, to oręż nie należy do najlżejszych, jednak jakość, ostrość oraz materiał z jakiego go wykuto w połączeniu z wagą sprawiają, że cięcia są zabójcze i łatwiej się, nim rąbie jak siekierą niżeli zadaje zwinne sztychy. Noszony jest przy pasie w czarnej pochwie z okuciami ze smoczego szkła;
* Solidna zbroja półpłytowa z elementami lamelkowymi wykuta z hartowanej, nierdzewnej stali przypominającej kolorem poczerniałą miedź. Rzadko noszoną, ale niedostępującą częścią kompletu jest nieco spiczasty hełm garnczkowy z czterema skośnymi otworami, umocowany rzemykami do ochrony karku. W razie potrzeby może być błyskawicznie założony, a gdy nie, to spokojnie wisi na plecach. Stylem nie nawiązuje do żadnego regionu tudzież rodu jest wyjątkowy tak pod względem jakości, jak i stylu. Jest bogato zdobiony, a finezyjność i zadbanie potrafi wzbudzić zazdrość u niejednego wojaka;
* Czarne płytowe elementy;
* Kordzik oraz sztylet zatknięty za pasem;
* Toporek z hartowanej stali przypasany z lewej strony do pasa;
* Sakwa podróżna:
- osełek;
- szara szmata;
- zabalsamowany paluch pokonanego giganta;
- kilkadziesiąt listków mięty.
* Bukłak (woda);
* Sporadycznie noszona "odzież" na którą składa się; napierśnik lamelkowy bez rękawów, karwasze, brązowy płaszcz z kapturem, skórzane spodnie oraz czarne wysokie buty na grubych cholewach;
* Mieszek (70 srebrnych jeleni);
* Bukłak wypełniony niskoprocentowym miodem pitnym;
* Szary ogier wabiący się "Bucefał".






Powrót do góry Go down
 

Andrzarys Slait (w budowie)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Madea Reyne w budowie
» Carine Vaith - w budowie
» Celia Tully - w budowie
» Orjan Trzy Księżyce w budowie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-