a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Rzeka Gorączki



 

 Rzeka Gorączki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Valar Morghulis

Valar Morghulis
Nie żyje
Liczba postów :
124
Join date :
10/04/2013

Rzeka Gorączki Empty
PisanieTemat: Rzeka Gorączki   Rzeka Gorączki EmptyPon Paź 06, 2014 11:58 pm


Rzeka Gorączki



Rzeka Gorączki płynie przez północny teren Przesmyku, zaś Fosa Cailin leży nie dalej niż dwadzieścia mil od jej źródła - wody rzeki uchodzą do zatoki Saltspear.





Powrót do góry Go down
Valar Morghulis

Valar Morghulis
Nie żyje
Liczba postów :
124
Join date :
10/04/2013

Rzeka Gorączki Empty
PisanieTemat: Re: Rzeka Gorączki   Rzeka Gorączki EmptyPon Paź 06, 2014 11:58 pm

Jesień nadchodziła wielkimi krokami i żaden z mieszkańców Północy nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Choć letnie śniegi topniały w zastraszającym tempie, to była to wina uciążliwych deszczy, które nawiedzały północną część kontynentu przez wiele ostatnich dni. Niemal tygodni. Niebo płakało nieprzerwanie i rzęsiście, pozbawiając tym samym chłopów szansy na zasianie ostatnich plonów, które zdążyliby zebra przed nadchodzącą zimą. Ona bowiem miała objąć świat swymi okrutnymi ramionami zaraz po porze zżółkniętych liści i ulew, jedynie… nie wiadomo w którym momencie. Bywały wszak pory przejściowe trwające do kilku lat, a i bywały zaledwie roczne, po których przychodziła okrutna, długa zima. Jak miało być w roku 263 po Lądowaiu Aegona Zdobywcy… wiedzieli jedynie bogowie.
-Pojedźmy inną drogą. – Zaproponowała jedyna córka lorda Reed, młodziutka Aithne, licząca sobie zaledwie dziewiętnaście dni imienia. Królewski Trakt, prowadzący ku Winterfell, gdzie podążała wraz ze swą szlachetną kuzynką Aryaną, okazał się… nieprzejezdny ze względu na ostatnią ulewę.
Panna Reed jednakże, wychowana w tymże miejscu, nieopodal Szarej Wody – doskonale znała te miejsca. Wybierając się na konne przejażdżki wraz ze starszym bratem, bądź panem ojcem, dostatecznie dobrze poznała ziemie należące do jej rodu. Ponadto nie podróżowały wszak same, jeden z jej strażników także doskonale orientował się w tym jak omijać bagna. Każdy więc przytaknął i zgodził się na okrężną i dłuższą, acz bezpieczniejszą drogę. W inszym wypadku oczekiwane na suchsze dni można by było liczyć w tygodniach. A nawet miesiącach.
Pierwsza córa Namiestnika Północy także nie wyraziła sprzeciwu. Swego rodzinnego domu, a także pana ojca i pani matki nie widziała od tak dawna… Podróż do Królewskiej Przystani, następnie do Końca Burzy, później zaś do Samej Szarej Strażnicy, gdzie spędziła z kuzynostwem kilka długich tygodni, zaszywając się przed innymi, by w spokoju pogodzić się ze śmiercią swej najmłodszej siostry, zajęły jej więcej czasu, niż się spodziewała. Musiała jednak wrócić w swe rodzinne strony, na północy było jej miejsce. Musiała wrócić, nim przyjdzie jej poślubić przyrzeczonego jej mężczyznę i opuści Winterfell… na zawsze?
Potrząsnęła głową. Nie mogła trwonić czasu i energii na podobne rozważania, nie była wszak pierwszą kobietą, która miała wyjść za mąż i opuścić rodzinny dom. Była Wilczycą, a Wilczyce stawiają czoła swemu losowi.
Orszak składający się z czterdziestu strażników, a także dwóch szlachetnie urodzonych panien, zboczył z Królewskiego Traktu, wyruszając ledwie uczęszczaną ścieżką ku rzece Fever, gdzie mieli odbić i ponownie znaleźć się na drodze prowadzącej do Winterfell.
Minęły dwa dni. Dwa, piekielnie męczące dni przedzierania się przez błoto, po których każdy, zarówno strażnik, jak i panny Stark oraz Reed był po prostu wykończony i brudny po pas. Zmęczenie dawało się we znaki także wierzchowcom, brodzącym w bagnie, lecz nim nadszedł zmierzch – niemal dotarli do brzegu Fever.Nadchodził zmierzch, a ciężkie chmury uparcie przysłaniające nieboskłon zmieniły dzień w nocy jeszcze prędzej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Nie zdążono nawet rozbić obozu, a ponadto… nie było na to nawet miejsca. Stary Melvyn przekonywał, iż już niedaleko, zaledwie milę przed nimi znajduje się twardsze podłoże, kamieniste, gdzie będą mogli spędzić noc. Dać koniom odpocząć i samemu z trudem zaznać snu.
Tak się jednak nie stało.
Mrok ogarniał Północ coraz bardziej, ograniczając pole widzenia – a Aryana Stark uparcie parła naprzód, poganiając Visenyę, zmęczoną klacz, która prychała pod nią gniewnie, chcąc zaznać choć odrobiny odpoczynku. Pomiędzy podróżnymi panowała niemal bezwzględna cisza, do czasu, gdy… przerwało ją końskie, przerażone rżenie.
Znaleźli się bliżej rzeki, niźli mogli przypuszczać.
Koń nieopatrznie postawił nogę, zapadając się niemal po tułów w głębokim bagnie. Aryana wrzasnęła, koń rżał, a panna Reed pisnęła z przerażenia. Widziała coraz mniej, a nieopodal szumiała wzburzona rzeka. Mężczyźni zerwali się z koni, próbując wyciągnąć swą panią z tej sytuacji, uratować ją, zrobić… cokolwiek? Znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. Melvyn klął pod nosem, Aithne zawodziła, zaś klacz panny Stark ani myślała się uspokoić.
Jednak przez owy koński kwi, przez zawodzenie, klnięcie i huk sowy przebijał się inny dźwięk… Mrożący krew w żyłach szum, nadchodząca z niewysokich gór fala, utworzona przez topniejące letnie śniegi i ulewne deszcze. Melvyn znieruchomiał, pełen przerażenia. Nie widział nic.
Nie mieli także drogi ucieczki.
Wysoka na przeszło trzy metry fala spływała w dół rzeki z przeraźliwym hukiem, wychodząc z brzegów i zalewając wszystko wokół, nie zamierzając oszczędzić ani strażników, ani koni, ani szlachetnie urodzonych dam. Może taka była wola bogów, bądź po prostu wypadek.
Bardziej jednak prawdopodobny był niezwykły pech i nierozważna decyzja.
Fala wody uderzyła w podróżnych, zwalając ich z nóg i porywając do tańca z siłą jaka nie śniła się nawet staremu Melvynowi. Aryana próbowała wydostać się na powierzchnię, zaczerpnąć powietrza, uratować życie w jakikolwiek sposób… bezskutecznie. W głowę uderzyła ją kłoda i straciła przytomność, choć może był to… łaskawy rodzaj śmierci. Jej kuzynka bowiem, młodziutka i niewinna Aithne, czuła ogromny ból i cierpienie jakim był brak powietrza w płucach. Przeraźliwa bolesność w klatce piersiowej, zaciskająca się na głowie obręcz, trwało to dłużej niż mogła się spodziewać. Trwało to tak długo, że wydawało jej się, że jej agonia trwa już całą wieczność, nim mrok pochłonął jej umysł, a dusza odeszła… do lepszego świata?
Być może. Zasłużyła wszak na miejsce wśród swych przodków, wśród starych bogów, do których gorliwie modliła się przez dziewiętnaście dni imienia, nie prosząc o wiele, za to dziękując za wszystko co ma.
Bogowie mają jednak to do siebie, że zazwyczaj pozostają głusi na błagania swoich marionetek.
Powrót do góry Go down
 

Rzeka Gorączki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ-