a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Port



 

 Port

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Port Empty
PisanieTemat: Port   Port EmptyWto Gru 03, 2013 8:43 pm

Port Dragonstone

Smocza Skała to wyspa ulokowana u ujścia Czarnego Nurtu, stworzona przez aktywny wulkan. Z racji panującego w tych okolicach klimatu, jest wilgotna i ponura. Poza murami zamku Dragonstone położona została mała wioska rybacka, ulokowana na burzliwym wybrzeżu w pobliżu portu, który zdolny jest pomieścić w warunkach zwykłego użytkowania kilkanaście galer, zaś w obliczu wojny - nawet blisko trzydzieści. Z racji stromych brzegów wyspy, licznych fiordów, szkierów oraz zdradliwych, ukrytych pod wodą skalnych palców, zacumowanie w miejscu innym niż port graniczy jeśli nie z samobójstwem, to z brawurą na pewno.

W niewielkiej odległości od Dragonstone znajduje się wyspa Driftmark, która jest siedzibą chorążych domu Velaryon.

Powrót do góry Go down
Allya Baratheon

Allya Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
535
Join date :
23/05/2013

Port Empty
PisanieTemat: Re: Port   Port EmptyCzw Gru 05, 2013 7:18 pm

MG


Mężczyzna w szatach obdartych i brudnych jak siedem piekieł stał na skarpie, wpatrując się w dawno niewidziany krajobraz. Patrzył, jak czarne fale uderzają miarowo o skaliste nabrzeże, kusząc, by choć na chwilę zanurzyć stopy w wodzie wyglądającej jak zatruta. Odległe mury zamku, w dzień mieniące się blaskiem niezliczonych figur smoków, teraz był skryty za kotarą mroku nadającą Smoczej Skale pozór nieskończoności.
Ciekawe, czy gdzieś tam jest jeszcze Eldwin - pomyślał zapatrzony w morską toń Martyn. - Za dawnych czasów staruszek wyglądał, jakby miał przetrzymać nas wszystkich.
Ostrożnie zszedł powoli na plażę i ruszył wzdłuż brzegu. Po blisko kwadransie znalazł łódź. Nic się nie zmieniła od czasu, gdy był tam ostatnim razem. Wciąż wyglądała jak źle wydrążony, spróchniały pień ogromnego drzewa, niezdolny przenieść kogokolwiek przez wodę głębszą niż do kolan. W środku leżał ubrany w łachmany szkielet przyciskający do siebie sakiewkę oraz dwie inne postacie, nieruchome nie ze względu na wiek, lecz na więzy krępujące jakiekolwiek gesty.
- Kto by pomyślał, Eldwinie.  - westchnął Martyn, wchodząc do łodzi i łapiąc za wiosło - Że kiedyś przyjdzie czas, gdy to ja będę przewoził ciebie do Smoczej Skały.
Odbił od brzegu i wypłynął na środek rzeki. Za dawnych czasów był naprawdę dobrym żeglarzem, więc nie sprawiło mu większej trudności lawirowanie między wirami czy podwodnymi skałami. Bardziej obawiał się tego, że pokonując wodą te dwie mile, które dzieliły go od zamku, zostanie wzięty za wroga i obsypany gradem strzał. Nic takiego jednak się nie stało, zaś Martyn spokojnie dobił do brzegu. Wyskoczył ostrożnie, by nie wpaść do wody… i nagle masywne drzwi stojącej zaledwie kilkanaście jardów od linii morza karczmy otworzyły się. Dokładnie na środku wejścia stał wysoki, szczupły mężczyzna o długich blond włosach i krótkiej, równo przystrzyżonej brodzie. Ubrany był w skórzany płaszcz, a w zębach trzymał wykałaczkę.
- Witaj Maego… - zaczął mężczyzna, lecz zaraz przerwał, marszcząc brwi. - Kim ty jesteś, do cholery?
Martyn sięgnął do paska i ze skórzanej pochwy wyciągnął zwinięty list.
- Jam jest Martyn, syn ser Lyona Velaryona. - powiedział z dumą. - I przybyłem tu z posłannictwem od księcia Smoczej Skały.
Nieznajomy uśmiechnął się i wypluł wykałaczkę.
- A ja jestem Królem Aerysem i gówno mnie obchodzi twoje posłannictwo. - odparł. - Czekam tu na Maegora. Może powiesz mi łaskawie, kiedy się zjawi, o największy spośród koników morskich?
Martyn prychnął tylko i rozwinął pergamin, podając go rozmówcy, którego wcześniej dokładnie opisał Targaryen i który to tak wytrwale wyczekiwał na Szmaragdowego Smoka. Nie mogło być mowy o pomyłce. Mężczyzna odebrał list, spod zmarszczonych brwi obserwując, jak Martyn Velaryon wyrzuca z łodzi na brzeg dwie postacie, owinięte linami niczym balerony. Jedna z nich w akcie desperacji próbowała kopnąć chłopaka w goleń, ale ten odpowiedział pięknym za nadobne, czubek buta wgniatając w policzek jeńca.
- O co chodzi? - warknął cicho mężczyzna z karczmy, wpatrując się w Martyna, pomagającego wysiąść Eldwinowi z łodzi.
- Czytaj list. - odparł krótko Velaryon, prowadząc staruszka do drzwi tawerny. Rosły rozmówca Martyna warknął coś pod nosem i zagłębił się w lekturze. Podczas gdy każde kolejne przeczytane słowo wywoływało na jego twarzy coraz większy wyraz niedowierzania, Velaryon zdołał bezpiecznie usadzić starca w karczmie, zamówić grzane wino i ponownie wrócić na zewnątrz, kierując się w stronę łodzi.
- Kurwa mać. - podsumował szczupły blondyn, zerkając niepewnie na Martyna. Chłopak kiwnął w zadumie głową, podnosząc siłą z ziemi jedną z nieruchomych postaci.
- W rzeczy samej, ser. A teraz zechciej mi pomóc i poprowadzić tą dwójkę do lochów Dragonstone. - Velaryon sapnął głucho, przerzucając mniejszego z więźniów przez ramię.
- Nie dotknę ich. - stwierdził hardo mężczyzna z karczmy, wsuwając list za pazuchę i w geście protestu krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Ni chuja. To mordercy!
Martyn zmełł w ustach przekleństwo i z cichym posapywaniem przeszedł obok blondyna, rzucając mu gniewne spojrzenie.
- Powiedzieć ci, kto jest mordercą w tym starciu? - zapytał Velaryon, maszerując w stronę majaczącej w ciemności bryły Smoczej Skały. - Maegor Targaryen. Jeśli mi nie pomożesz, o wszystkim się dowie i tak zacznie wypruwać ci flaki, że będziesz go błagał o spalenie żywcem. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby wyśmiał twoją prośbę. - nie oglądając się za siebie, Martyn podjął dalszą wędrówkę w stronę zamku. Nie musiał sprawdzać, czy mężczyzna idzie za nim - Książę Dragonstone nie lubił, kiedy odmawiano wykonywania jego rozkazów, o czym wiedzieli wszyscy… w tym i rycerz z tawerny, który bez szemrania przerzucił przez ramię drugą postać, ruszając śladami Velaryona…


***


Całemu zajściu przypatrywała się karczmarka. Ukryta za uchylonymi drzwiami karczmy nie słyszała zbyt wiele, jednak widziała dwóch skrępowanych jeńców i wyłapała jedno, kluczowe słowo. „Mordercy”. Kobiecina zerknęła przez ramię na pogrążonego w milczeniu starca, który wciąż trzymał w zasuszonych dłoniach sakiewkę.
- Staruszku, kim byli ci więźniowie? - zagadnęła jakby od niechcenia, dziękując w duchu Siedmiu, że przez wczesną porę karczma pusta. Eldwin pokiwał lekko główką nad wyraz mocno przypominającą łeb sępa i uniósł do ust wykrzywiony starością oraz chorobą palec.
- Truciciele. - wyszeptał cicho. Jego głos brzmiał tak słabo, jakby dochodził zza światów: ledwo słyszalny, świszczący… zupełnie jak wiatr hulający za grubymi murami. - Otruli księcia, księcia z dalekiego Południa, otruli słońce, słońce zgasło… nadchodzi burza…. znikąd ratunku. Śmierć, na ziemi trwoga ludów bezradnych wobec chmur i nawałnicy… przybliża się, przybliża się dzień gniewu, dzień nieszczęsny, dzień łez. Przybliża się zima… nadchodzi ostatnia godzina, zbliża się koniec świata i kres istnienia wszelakiego…
Ciche jak szept bogów słowa przerwało głuche huknięcie - karczmarka podskoczyła z przerażenia, odwracając głowę w stronę niespodziewanego dźwięku. Jedna z okiennic najwyraźniej nie była domknięta - drewniane skrzydło zaczęło miarowo uderzać o ścianę pod podmuchami. Jak zwykle na Smoczej Skale, wiatr zerwał się niespodziewanie i z właściwą sobie gwałtownością. Kobieta ruszyła do okiennicy, by ją zamknąć, zaś Eldwin uśmiechał się bezzębnie i powtarzał jak mantrę:
- Kres, kres, kres…
Powrót do góry Go down
 

Port

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Port
» Port
» Port
» Port
» Port

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Smocza Skała-