a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata Arysa Karstarka - Page 2



 

 Komnata Arysa Karstarka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Arys Karstark

Arys Karstark
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
51
Join date :
23/11/2013

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 EmptyPon Gru 02, 2013 5:17 pm

First topic message reminder :

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Renaissance_room_by_shutupandwhisper-d6w2cp2
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Arys Karstark

Arys Karstark
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
51
Join date :
23/11/2013

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 EmptyPon Gru 16, 2013 9:26 pm

Zbyt hałaśliwie? - pomyślał młody Karstark i z nieco mniejszą ostrożnością zamknął drzwi. Uśmiechnął się kiedy zobaczył Freyę, która dopiero co się obudziła i wyraźnie była szczęśliwa, co rozegnało nieco obawy o ich relacje. Jej uśmiech nie wyglądał na sztuczny czy wymuszony, był szczery i ciepły, można było zobaczyć w nim jaka była jego właścicielka. Arys odpowiedział uśmiechem, miał podkrążone oczy i czuł, że przez resztę dna będzie czuł się senny.

Królestwo za spokojny sen.

- Witaj, kochanie - powiedział bez namysłu, krocząc powoli w stronę łóżka, lekko chwiejąc się na boki. Kiedy usiadł już obok Freyi zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym pocałował ją w usta.
- Chyba szybko do tego przywyknę - powiedział i przytulił ukochaną, rozpływając się w krainie snu na jawie. Tak właśnie się czuł. Jak w śnie. Najpiękniejszym z nich.
Powrót do góry Go down
Freya Snow

Freya Snow
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
70
Join date :
08/11/2013

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 EmptyPon Gru 16, 2013 10:10 pm

Wtuliła się w mężczyznę. Właściwie dopiero po chwili, widząc jego zadowolony z siebie uśmiech, zreflektowała się jak ją nazwał. Uśmiechnęła się więc jeszcze szerzej i utonęła w ramionach Arysa.
- Mhm- odpowiedziała lekko rozmarzonym tonem, przymykając oczy. Jak już pewnie zauważył, nie była zbytnio rozmowna. Rzadko kiedy klepała zbędne słowa, jakkolwiek mącąc ciszę. Lubiła ją, nie przerywała jej wtedy, gdy czuła że nie ma takiej potrzeby. Z tego względu dla wielu wydawała się być albo bardzo tajemnicza, albo po prostu na tyle niewykształcona i głupia, by nie potrafić dobrać wypowiedzi do każdego rodzaju sytuacji.
Gdy w końcu ocknęła się z tego rozmarzenia, wyprostowała się lekko i spojrzała na mężczyznę.
- Może pokazałbyś mi Karhold?- zapytała, lecz zaraz po tym zaczęły ogarniać ją ogromne wątpliwości i jej policzki zalał buraczany rumieniec.
Głupia. Syn Lorda Karholdu będzie oprowadzał ciebie? Wieśniacką służkę? Powinnaś być wdzięczna, że w ogóle cię tu zaprosił, a nie wymyślać wycieczki. Teraz powinnaś siedzieć w tej komnacie najdłużej jak się da, nie wystawiając koniuszka nosa za nią. zganiła się zaraz w myślach.
Nie czekając na odpowiedź, dodała niepewnym głosem:
- Przepraszam. Nie powinnam o to pytać. Zostańmy tutaj.- uśmiechnęła się do niego blado i obserwowała jego twarz, doszukując się reakcji Arysa.
Powrót do góry Go down
Arys Karstark

Arys Karstark
Nie żyje
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
51
Join date :
23/11/2013

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 EmptyWto Gru 17, 2013 10:14 pm

Siedziała na dnie dołka wypełnionego brakiem pewności siebie. Arysowi trudno było w to uwierzyć. Kochał ją i starał się jej to okazać na wszelakie sposoby, jednak nie był w stanie wyciągnąć jej z tego dołka. Czy ona nadal uważała, że była dla niego nikim więcej, niż tylko losową służką, która okazała się być prostytutką? Zasmucił się. Nie wiedział czym zasłużył sobie, by tak o nim myślała. Dał jej schronienie i bezpieczeństwo. Niecałe piec sekund temu zwrócił się do niej "kochanie" a ona nadal nie mogła wyjść z tego smutnego, ciemnego dołka.
- Musisz przestać - powiedział spokojnie i pocałował ją w czoło, jednocześnie mocniej przytulając ją do siebie - musisz przestać, bo w końcu któreś z nas zwariuje. Kocham cię. Nie możesz dalej myśleć o sobie z perspektywy przeszłości. Nic nie jest napisane. Teraz wszystko zależy od Ciebie - mówił powoli i szeptem, ostrożnie dobierając słowa. Nie wypuszczał jej z objęć, chciał jej bowiem przekazać, że chce zapewnić jej bezpieczeństwo i spokój, po tym wszystkim co przeszła.

Po krótkiej chwili doprowadzili się do porządku, po czym poszli razem zjeść śniadanie, by następnie udać się na małą wycieczkę po Karholdzie.

//ZTx2//
Powrót do góry Go down
Valar Morghulis

Valar Morghulis
Nie żyje
Liczba postów :
124
Join date :
10/04/2013

Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 EmptyPon Sie 11, 2014 1:21 pm

Freya Snow uderzyła się delikatnie w twarz, próbując wygnać z głowy opary wypitego na dole wina. Drzwi zakołysały się w jej stronę i dłoń w czarnej rękawiczce złapała gałkę, przekręciła ją i drzwi nagle się otworzyły. Wpadła do środka, niemal lądując na twarzy. Pokój rozmazywał się wokół niej, ściany falowały, roztapiały się i spływały jak wodospady. W kominku trzaskały i iskrzyły kryształy płomieni. Przez otwarte okno wpadała muzyka i okrzyki mężczyzn dobiegające z dziedzińca. Widziała dźwięki, wesołe smugi wijące się wokół szkła, sięgające poprzez zmieniającą się przestrzeń i łaskoczące ją w uszy. Arys Karstark leżał na zmiętej pościeli, nagi i blady, z rozrzuconymi nogami i rękami. Miał głowę zwróconą w jej stronę, a płomienie świec rzucały długie światło na lśniącą ścianę w głębi.
- Jeszcze? - wymruczał, leniwie pociągając z butelki z winem.
- Mam nadzieję, że jeszcze cię nie... zmęczyłam. - Freyi wydawało się, że jej głos dobiega z wiadra stojącego gdzieś w oddali. Ruszyła w stronę łóżka, jak okręt chwiejnie przemierzający wzburzone czerwone morze miękkiego dywanu.
- Sądzę, że zdołam stanąć na wysokości zadania… - odrzekł Arys, grzebiąc spokojnie przy swym przyrodzeniu. - Ale wygląda na to, że masz nade mną przewagę. - pogroził jej palcem dziedzic rodu Karstark, kiwając lekko głową. - Za dużo ubrań.
- Hmm. - Freya uniosła ciemnie brwi, zrzuciła futro z ramion, będące prezentem od Arysa, i opuściła je na podłogę. Karstark nie potrzebował dodatkowej zachęty - przybliżył się z entuzjazmem do Snowówny. Jego nabrzmiałe przyrodzenie kołysało się na boki w rytm ruchów bioder, gdy uśmiechnął się szeroko do Freyi, ujmując ją za rękę. Bękarcia córa Północy czuła, jak blask wywołany winem powoli wycieka z jej umysłu. Patrzyła dziedzicowi Karhold prosto w oczy, gładząc opuszkami palców zaskakująco gładki policzek.
- Bardzo niegrzecznie. - Arys zgramolił się z łóżka, marszcząc lekko brwi. - Muszę dać ci… lekcję.
- A może to ja czegoś cię nauczę? - odparła cicho Snowówna, uśmiechając się kącikiem pełnych ust. Karstark zbliżył się tak bardzo, że dziewczyna czuła smród jego potu.
- Odważna jesteś, że się ze mną przekomarzasz. Bardzo odważna. - przesunął palcem po jej zgrabnej dłoni. - Niewiele kobiet na to stać. - podszedł jeszcze bliżej i wsunął drugą dłoń w rozcięcie jej sukni, powiódł nią w górę uda i złapał ją za pośladek. Freya chwyciła rąbek sukni prawą dłonią, podczas gdy Arys przyciągnął ją jeszcze bliżej.
- Tak myślisz? - zapytała cicho Snowówna, sięgnęła drugą ręką za plecy i chwyciła rękojeść jednego z noży wetkniętego za skórzany pasek ciasno oplatający ją w talii. - Ależ oczywiście, że jestem odważna. I pozwolisz, że wezmę to, co mi się należy.
Arys jeszcze przez chwilę się uśmiechał, przyglądając się jej pięknej twarzy.
A potem szeroko otworzył oczy, nagle zdając sobie sprawę, że romans z tą kobietą był…
- Niech ktoś...!

***

- Stawiam dziesięć jeleni na następny rzut! - wrzasnął jeden ze strażników, zaledwie trzy piętra poniżej komnaty Arysa Karstarka, wysoko unosząc kości. W dużej sali zapadła cisza, wszystkie oczy zwróciły się w stronę stołu.
- Dziesięć jeleni. - dla Przyjezdnego, który wraz z trzema swymi kompanami przed dwoma dniami znalazł gościnę w Karhold, to nic nie znaczyło. To nie były jego pieniądze, a zresztą, pieniądze interesowały go tylko wtedy, gdy je liczył. Straty czy zyski, wszystko jedno. Strażnik zagrzechotał kośćmi w dłoni.
- No dalej, ścierwa! - rzucił je niedbale na stół.
- Pięć i sześć.
- Ha! - przyjaciele strażnika zaczęli pokrzykiwać, chichotać i klepać go po ramieniu, jakby osiągnął coś wielkiego, wyrzucając taką, a nie inną liczbę oczek. Wydawało się, że płomienie świec nieprzyjemnie rozbłysły. Było zbyt jasno, żeby liczyć. W sali zrobiło się bardzo gorąco i ciasno. Koszula Przyjezdnego przykleiła mu się do ciała, gdy podniósł kości i lekko nimi rzucił. Wokół stołu rozległo się kilka westchnień.
- Pięć i sześć.
Ludzie często zapominają, że każdy wynik jest równie prawdopodobny, nawet identyczny jak poprzedni. Dlatego Przyjezdnego nie zaskoczyło, że strażnik stracił nad sobą panowanie.
- Ty pieprzony oszuście!
Przyjezdny zmarszczył brwi. Tam, skąd pochodził, pociąłby człowieka, który tak by się do niego odezwał. Musiałby to zrobić, aby inni wiedzieli, że nie warto próbować. Ciąłby bez opamiętania. Ale już nie był w swych rodzinnych stronach, tylko na wolności. Powiedziano mu, żeby się kontrolował. Dlatego odpędził myśli o ciepłej rękojeści tasaka uwierającej go w bok. Kontrola. Wzruszył ramionami.
- Pięć i sześć. Kości nie kłamią.
Gdy zaczął zgarniać monety, strażnik złapał go za nadgarstek. Nachylił się i dźgnął go w pierś pijanym palcem.
- Myślę, że twoje kości są oszukane.
Twarz Przyjezdnego stężała, a krtań boleśnie się zacisnęła, tak że niemal przestał oddychać. Czuł każdą kroplę potu na czole, plecach i skórze głowy. Spokojna, lodowata, nieznośna wściekłość przeszywała całe jego ciało.
- Myślisz, że moje kości są jakie? - wyszeptał.
Trzy dźgnięcia palcem.
- Twoje… kości… kłamią.
- Moje kości... co robią?
Tasak Przyjezdnego przeciął nagle powietrze ze świstem i rozpłatał czaszkę zarośniętego strażnika w tym samym momencie, w którym druga dłoń poderwała nóż i wbiła go w otwarte usta mężczyzny - ostrze wbiło się z rozmachem w miękką tkankę i wyszło z tyłu głowy. Przyjezdny wbił go ponownie, i jeszcze raz, chlup, chlup, aż rękojeść stała się śliska. Jakaś kobieta zaczęła przenikliwie krzyczeć. Przyjezdny niejasno zdawał sobie sprawę, że wszyscy w sali na niego patrzą, cztery razy trzy razy cztery osoby, może mniej, może więcej. Wywrócił stół do kości, posyłając na ziemię kieliszki, obgryzione kości i monety. Mężczyzna stojący najbliżej zamordowanego strażnika patrzył na niego szeroko otwartymi oczami; blady policzek miał zachlapany ciemnym mózgiem.
Przyjezdny nachylił się nad twarzą wojaka, skrzecząc dziko zęby.
- Przeproś! - ryknął z całych sił. - Przeproś, kurwa, moje kości!

***

- Niech ktoś...!
Krzyk Arysa zmienił się w świszczący wdech. Dziedzic Karhold i Freya Snow, jego dotychczasowa kochanka, popatrzyli w dół. Jej nóż wbił się w miejsce, w którym jego udo łączyło się z tułowiem, tuż obok zwiędłego fiuta, i tkwił tam po rękojeść, aż krew zalewała nadgarstek. Arys wydał z siebie ohydny, piskliwy wrzask, ale wtedy drugi nóż Snowówny wbił mu się pod uchem i wyszedł z drugiej strony szyi. Karstark wybałuszył oczy, chwytając się jedną słabą dłonią za obnażone ramię dziewczyny. Druga dłoń drżała i próbowała złapać rękojeść noża. Z rany wypływała gęsta czarna krew, która przesączała się pomiędzy jego palcami, ściekała po nogach i piersi ciemnymi lepkimi strumieniami, barwiąc na czerwono bladą skórę. Szeroko otworzył usta, ale zamiast krzyku z jego krtani wydobył się tylko cichy chrapliwy dźwięk, gdy wilgotna stal w gardle odebrała mu oddech. Zatoczył się do tyłu, zakrwawione uda uderzyły w parapet; w chwili, gdy Freya próbowała wyrwać się z uścisku, Arys przebił głową witraż i otwierając okno na oścież runął w ciemność…
… ciągnąc za sobą dziewczynę.

Nagle jeden ze stojących na dziedzińcu strażników zauważył jakiś cień. Podniósł wzrok, a wtedy z ciemnego nieba - tak wyglądało to z jego perspektywy - dwa ciała spadły głową do przodu zachlapując zszokowany tłum krwią.
W jednej chwili zapanował chaos.
- Lord! - wrzasnął ktoś bez sensu.
Zachlapany krwią dziedziniec nagle wypełnił się ludźmi, którzy potykali się i biegali na oślep. Mężczyźni i kobiety wrzeszczeli, zawodzili i krzyczeli tak głośno, że mogliby pobudzić zmarłych.
- To Arys!
- Morderstwo!
Kolejne krzyki. Brzęk i szczęk stali. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła i jakaś wymachująca rękami postać wypadła przez okno z sali, gdzie przed chwilą doszło do bójki między grającymi w kości mężczyznami. Panika i szaleństwo rozprzestrzeniły się jak pożar na suchym polu. I wtedy z wnętrza komnaty przeznaczonej dla straży, rozległ się głośny grzmot i skłębiony na dziedzińcu tłum oblał się pomarańczowym blaskiem. Krzyki jeszcze przybrały na sile, odzywając się bezmyślnym chórem.
- Pożar!
- Wody!
- Z drogi!
- Złapcie...
- Ratunku! Ratunku!
- Niech mi ktoś pomoże!
Znów buchnęły płomienie, a po tłumie przebiegła fala paniki. Ludzie zaczęli się
wycofywać i wściekle przepychać. Wtem rozstąpili się i w stronę jednego ze strażników próbujących opanować sytuację runął Przyjezdny, spowity białymi płomieniami niczym demon z Cienia za Asshai. Strażnik zatoczył się do tyłu i odepchnął go tarczą, mężczyzna wpadł na ścianę, odbił się od niej i zderzył z kolejną, rozchlapując na boki grudki ognia. Trzaskające płomienie ogarnęły suchy bluszcz, a po chwili z rykiem przeniosły się na drewnianą ścianę najniższej kondygnacji wieży, zalewając falujący dziedziniec migoczącym blaskiem. I właśnie wtedy, ponad chaosem, jaki zapanował na dziedzińcu, wzbił się krzyk - na tyle głośny, by przebić się przez wrzawę, by niemal bez trudu zostać zrozumianym, by ściągnąć uwagę na przerażoną, bladą, złotowłosą dziewczynę, biegnącą w stronę buchających z rozbitych okien płomieni.
- Arys! Gdzie jest Arys?!
Ariadna Karstark przepychała się pod prąd - zarówno służba, jak i strażnicy cofali się od źródła płomieni oraz dwóch martwych, stratowanych ciał leżących niemal pod płonącą ścianą wieży. Najmłodsza córka Lorda Karhold, Słońce Północy, padła na kolana przy ciele swego brata, za nic mając buchający z sali żar. Zanosząc się piskliwym, przywodzącym na myśl zawodzenie psa szlochem, głaskała pozlepiane krwią włosy Arysa i patrzyła w martwe oczy, do których wpadały wirujące w powietrzu płatki sadzy. Jej osobisty wszechświat zwolnił i przystosował się do reszty istnienia, kiedy wszystko przestało mieć znaczenie, a ona tuliła w ramionach umęczone ciało swojego brata.
- Zabierzcie ją stamtąd!
Krzyki przerażenia w końcu przerodziły się w sprecyzowane, wydawane twardym głosem Lorda Karhold rozkazy - korba studni piszczała nieustanie, drewniane wiadra stukały głucho o bruk dziedzińca, gdy podawano je czym prędzej, by zostały napełnione wodą…. ale nikt nie ruszył się, by odciągnąć od źródła ognia Ariadnę - szczupłą sylwetkę już dawno zasłonił gęsty, gryzący dym.
Próbowałam, bracie. Próbowałam! Ale nie było mnie tutaj, kiedy mnie potrzebowałeś.
Nachyliła się nad trzymanym w ramionach ciałem, kołysząc nim i łkając w głuchych trzaskach ognia.
Wszystko! Oddam wszystko za jeszcze jedną szansę! Jeszcze jedną...
Dziedziniec pogrążył się w szaleństwie oświetlanym rozprzestrzeniającymi się płomieniami. Przypominał pole nocnej bitwy, jednak w tej walce nie było stron ani zwycięzców. Wiadra w końcu zaczęły wylewać strugi wody na płonącą ścianę wieży, dwa żywioły starły się w boju i nikt nie wiedział, który z nich aktualnie zwycięża. Dziedziniec spowijał dym i ciemność, panika wciąż płonęła w sercach ludzi i nikt, nikt nie podejrzewał, że zaledwie kilka jardów dalej, tuż obok ciała Arysa Karstarka oraz Freyi Snow leży Ariadna.
Cicha i spokojna, zupełnie jakby zasnęła wtulona w pierś brata.
Dopiero przed świtem, gdy udało się opanować pożar, który strawił niemal do połowy jedną ze ścian zamkowej wieży oraz jej najniżej położoną salę, odnaleziono trzy ciała. Dwa - strzaskane, stratowane, skąpane we krwi…
… oraz jedno, delikatne, przykryte kobiercem siwego popiołu, spokojnie niczym letni dzień na leśnej polanie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Komnata Arysa Karstarka   Komnata Arysa Karstarka - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata Arysa Karstarka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Karhold-