a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Komnata sypialna



 

 Komnata sypialna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyWto Lis 19, 2013 6:29 pm

Jak na komnatę członka rodziny królewskiej przystało, to przestronne i zapewne w pierwotnym zamiarze jasne pomieszczenie, gdzie mieści się zarówno nieprzyzwoicie szerokie łoże, jak i szereg innych, niezbędnych do funkcjonowania mebli. Nim przejdzie się do właściwej części sypialnej, należy przejść przez niewielki, krótki i prawie równie przestronny co komnata korytarzyk. Za jego drzwiami mieści się sypialnia, gdzie wezgłowie łoża skierowane zostało po skosie w stronę wejścia tak, by nikt niepostrzeżenie nie wtargnął do środka. Samo pomieszczenie, z wejściem na taras po prawej stronie, zwykle stoi puste, poza nielicznymi przypadkami w których Maegor znajduje się w Królewskiej Przystani. To właśnie za jego obecności komnata zwykle zostaje utrzymywana w praktycznie całkowitych ciemnościach przez cały dzień, gdyż Targaryen z uporem właściwym jedynie Smokowi (lub osłowi), zasłania ciemnorubinowe kotary. Poza szerokim łożem znajduje się tu równie szeroka szafa, stolik nocny oraz dębowy stół, zasłany stosem woluminów i pergaminów, w których jednak próżno doszukiwać się tajemnic rodowych.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyWto Lis 19, 2013 6:31 pm

/ Początek

Budzisz się z niespokojnych snów i obojętnie, czy spałeś w lodowatym zamku na Północy, czy w rozgrzanym jak stos pałacu w Dorne, i tak dygoczesz w niepojętej furii, zbytecznie rozwijasz swe retoryczne możliwości i udajesz, że nie wiesz, przeciw komu masz swą udrękę i furię obrócić, udajesz, że nie widzisz ani nie zapisanych, eleganckich woluminów, ani ryzy luksusowego i dziewiczo nietkniętego atramentem pergaminu na blacie dębowego stołu. I po co udajesz, po co udajesz, jak i tak niczego innego nie potrafisz? Ach, oczywiście, udajesz, ponieważ dalej myślisz o tej porywającej kobiecie, która ci we śnie truciznę sprzedawała, a ty w takich sytuacjach, obojętnie, we śnie, czy na jawie, zawsze coś udajesz. Myślisz o porywającej damie i widzisz ją dokładnie, widzisz jej suknię z czarnych myrijskich koronek, rubinowe usta rozciągnięte w uśmiechu, srebrny łańcuszek na kruchym przegubie, widzisz ją dokładnie i…

Targaryen od świtu nie spał. Leżał w pościeli, trzepała nim poranna furia i resztkami rozumu namyślał się, przeciwko komu obrócić ma dzisiejszy napad złości. Nad kim by się myślowo popastwić, żeby jaka taka ulga przyszła? Cóż, najlepiej nad kimś niewinnym i już udręczonym, nad własną żoną, której nie ma, dzieckiem, którego nie spłodził, nad dalekosiężnie toksycznym bratem, nad kotem, nad jakimś bliskim krewnym albo przyjacielem, nad ulubionym wujem, co od dawna daremnie w głębi duszy tęskni za urokami celibatu, nad jakimś królewskim dostojnikiem, nad rozwielmożnionym bardem albo nad zastraszonym lirykiem... wiele możliwości, lecz zbyt mało mocy sprawczej. Gdy Maegor zerwał się z łoża, prawdopodobnie wcześniej nawet od chłopów rolnych, w jego umyśle zarysowany był plan, który wystarczyło wprowadzić… w życie. Dzisiejszego dnia powietrze w Królewskiej Przystani było gęste jak szkło powiększające. Targaryen stał na tarasie swej komnaty sypialnej w Czerwonej Twierdzy i stamtąd widział ludzi na moście zupełnie jak na dłoni. Dwie praczki w szarych sukniach szły w kierunku głównej bramy (pierwsze wyzwanie na dziś: należy ukrócić samowolę służby, która winna korzystać z mniej reprezentacyjnych wyjść), były po drugiej stronie wielkich mas upalnego powietrza, dotykały balustrady, ta z dłuższymi włosami unosiła w górę dłoń. Za nimi jaśniała droga do dziedzińca, zza oddalonego o milę od zamku zakrętu wyłaniały się dwa końskie łby. Na kamienne rozstaje wjechała czarna kareta, odświętnie ubrany woźnica siedział na koźle, wypucowane konie szły lekkim kłusem, czarny wóz ryzykownie kolebał się na wybojach. Praczki w szarych sukniach skręciły na ścieżkę prowadzącą do nabrzeża, zaś sam Maegor pomiędzy zasznurowywaniem spodni a naciąganiem na siebie czarnej koszuli z rubinowymi wykończeniami na rękawach postanowił, że przy najbliższej okazji zgwałci tą krócej ostrzyżoną. Targaryen wypuścił cicho powietrze z płuc, przejeżdżając dłonią po policzku i, już odziany, skierował się w stronę wyjścia z komnaty. Zastęp jego ludzi, liczący dokładnie dwa tuziny najwyborniejszych rycerzy Królewskiej Przystani, winien oczekiwać na dowódcę na dziedzińcu, skąd wspólnie wyruszą… gdzie? Drapieżny uśmiech na ustach Maegora był dobitnym świadectwem, iż może być to albo największy dom uciech w królestwie, albo drugie hołubione przez mężczyzn miejsce. Czyli pole bitwy.

/ Dziedziniec
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyCzw Cze 26, 2014 2:18 am

/Stół reprezentacyjny, Ivory i Maegor

Dzień ledwie się zaczął, a już kradł oddech z piersi Dornijczyków, a miało być jedynie goręcej i goręcej. Smugi jasnych promieni gorącego słońca wpadały przez otwarte na rozcież okiennice oraz balkonowe drzwi w jednej z komnat Starego Pałacu, należącego tak, jak i cała Słoneczna Włócznia, do rodu Martell. W centralnej jej części znajdował się marmurowy basen wypełniony teraz chłodną wodą, wokół zaś pełno było miękkich poduszek i misternie i z przepychem wykonanych mebli, które tworzyły zgraną całość . Miejsce niemal idealne na leniwe, powolnie upływające dni, takie jak ten, gdy żar leje się z nieba i ciężko jest nawet oddychać.
-Obiecałaś, że mi opowiesz! – żachnęła się jedna z dwóch dziewcząt zanurzonych w chłodnej wodzie. Ivory splotła ramiona na piersiach, które teraz oblepiał mokry, biały jedwab.
-To nie są opowieści dla dzieci – odparła przekornie Lynette, przygryzając po tym wargę i posyłając swej, zaledwie o rok młodszej, siostrze pełne złośliwości spojrzenie. Jedna z nóg starszej księżniczki wyprostowała się, aby ta mogła poświęcić w pełni swą uwagę spływającym po skórze kroplom wody.
-Alysanne pewnie powiedziałaś, a jest ode mnie młodsza – ledwie przebrzmiał pełen urazy głos czternastoletniej dziewczyny, a Lynette westchnęła teatralnie i już otworzyła usta, by coś powiedzieć, po czym… zaraz je zamknęła. Odkładała moment zaczęcia opowieści, przedłużała milczenie, z rozkoszą obserwując irytację z wolna pojawiającą się na twarzy młodszej siostry.
-To było… - Dornijka przeciągała samogłoski, osuwając się przy tym po ścianie basenu, aby spocząć w pozycji pół-leżącej -… przyjemne.
-I tylko tyle?
-Chcesz wiedzieć więcej, to sama się przekonaj – odparła Lynette, zirytowana pytaniami młodszej siostry.
-Dobrze wiesz, że nie prze…
-Trochę bolało.
-Bolało?
-Ogłuchłaś? Bolało.
-Ale… jak to jest?
Lynette westchnęła po raz wtóry , zbliżając się do Ivory, aby ująć grube, mokre pasma czarnych włosów i przeczesać je palcami. Zaczęła splatać z nich warkocze, a jej usta wypowiadały słowa układające się w relację z ostatnich nocy ,które bezwstydnie spędzała z synem lorda Helloholt, a wszyscy wokół tego nie zauważali, bądź nie chcieli zauważać, lecz nie Ivory. Młodziutka księżniczka zasypała swą siostrę gradem pytań, która odpowiadała nań niechętnie. Może dlatego, że nie chciała, aby Ivory szła w jej ślady, choć zupełnie niepotrzebnie. Ivory i tak nigdy nie zamierzała tego robić, może właśnie dlatego przysięgła samej sobie dziewictwo zachować aż do zaślubin, co dla samej Lynette było rzeczą… niepojętą.

Jedynie to wspomnienie Ivory miała w myślach, gdy nadszedł moment, w którym herold zaprosił wszystkich na taras widokowy Królewskiej Sali Balowej. Głos Maegora usłyszała jak przez mgłę, w uszach bowiem dźwięczał jej śmiech starszej siostry i to właśnie jej twarz widziała, gdy kroczyła u boku swego małżonka, aby już po chwili podziwiać niezwykły pokaz Gildii Alchemików. Rozbłysły nienaturalne światła, mieniąc się. Nocne niebo raz po raz iskrzyło się czerwienią, oranżem i złotem. To prawdziwe dzieło sztuki zajęło uwagę osiemnastoletniej księżniczki, która czuła zachwyt, obserwując mieniące się barwami niebo i słuchając cichych wybuchów. Dotychczas kojarzyła alchemię jedynie z niebezpiecznymi miksturami, porywaniem się z motyką na słońce… marzeniami o czymś mrocznym i pogonią za niedoścignionym, lecz po tym co ujrzała, musiała zmienić swe zdanie. To, co stworzyli było zwyczajnie piękne i z ledwością powstrzymania westchnienie, gdy tę chwilę ekscytacji przerwał męski głos, należący do wuja Maegora. Ivory odwróciła głowę zarówno ku niemu, jak i zebranym na tarasie gościom, zaciskając przy tym usta w wąską kreskę. Już teraz, już za chwilę miała nadejść nieprzyjemna chwila, gdy dłonie obcych mężczyzn pochwycą jej ciało, aby zedrzeć zeń suknię i nagą ofiarować małżonkowi. A choć Ivory jako maleńkie dziecko biegała wśród innych w Wodnych Ogrodach bynajmniej nie przejmując się czymś tak prozaicznym jak nagość, to teraz opcja pokazywania ciała tym obcym lordom była dlań kompletnie nieprzyjemna. Oburzająca.
Ale to nie nastąpiło.
Książę Smoczej Skały poprowadził ją przez Królewską Salę Balową, a Ivory dostrzegała zawód na twarzach niektórych, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, które zapewne pragnęły ujrzeć co pan młody skrywa pod wamsem, jednakże nikt nie ośmielił się sprzeciwić. Gdy opuszczali salę żegnała ich nienaturalna cisza. I ona witała ich w chłodnych korytarzach Czerwonej Twierdzy oświetlonej jedynie blaskiem świec.
-Dziękuję Ci, mój panie – powiedziała jedynie Dornijka, nim ruszyli przed ich labirynt, kierując się przy tym ku Wieży Namiestnika.
Zaraz po tym zapadło pomiędzy małżonkami milczenie, którego Ivory nie miała ochoty przerywać. Zaistniała sytuacja, która w końcu musiała nadejść, była dlań… krępująca, wolała więc nie mówić nic, skupiając spojrzenie na nieokreślonym punkcie w ciemności. Zapadła już głęboka noc, a wśród grubych murów twierdzy było wyjątkowo. Ivory mimowolnie zadrżała z zimna, gdy wpinała się po krętych schodach Wieży jako pierwsza.
To nic strasznego, głupia, karciła się w myślach, gdy znaleźli się już na korytarzu prowadzącym ku prywatnym komnatom jej małżonka, a po chwili – w samej już sypialni, gdzie ciemność rozpraszało kilka świec, zapewne zapalonych przez służące nie dalej niźli kilkanaście minut temu. Drzwi prowadzące na taras były otwarte i rubinowe kotary unosiły się, popychane przez lekki watr. Ivory przekroczyła ostrożnie próg, jakby zaraz miał zaatakować ją potwór czający się w ciemnościach kątów sypialni Namiestnika. Drzwi zamknęły się za jej plecami i sam tego dźwięk spowodował, że ponownie zadrżała, choć tego jej małżonek mógł już dostrzec. Dornijska księżniczka bowiem nie zatrzymała się u progu, lecz powoli kroczyła przez komnatę, aby stanąć mniej więcej w jej centralnym punkcie, gdzie dosięgło ją światło nisko zawieszonego na nieboskłonie księżyca. Zastygła w bezruchu, wpatrując powiewającą zasłonę. Nie minęła jednak chwila, gdy odwróciła się na pięcie ku swemu małżonkowi, odrzucając czarne pukle na plecy, których końcówki sięgały jej lędźwi. Śmiałe spojrzenie Dornijki odszukało fiołkowe oczy małżonka, a karminowe, pełne wargi.. rozchyliły się w miękkim uśmiechu. Bardzo delikatnym. Nie okazywała przerażenia, ani nawet stresu. Była spokojna, choć zazwyczaj panny młode w tej chwili drżały ze strachu, ale nie ona. Grała swą rolę od początku, aż do końca, bez wahania, czy zbędnego drżenia z przerażenia. Zresztą… zawsze lepiej jest uśmiechnąć się do mężczyzny, który ma niepodważalne prawo do Twojego ciała i zaraz z niego skorzysta, pozbawi sukni, zakrywającej delikatnie zaokrąglone biodra, napiętą skórę płaskiego brzucha i pełne piersi, bo właśnie pojął Cię za żonę.
Dornijska księżniczka milczała, gdy patrzyła na swego męża. Zazwyczaj bardzo rzadko zdarzały się chwilę, kiedy nie wiedziała cóż ma powiedzieć. Sztuka konwersacji nie była dlań najmniejszym problemem, teraz jednak… zwyczajnie nie potrafiła odnaleźć w głowie pasujących do tego momentu słów. Zamiast tego po głowie tłukły się jej same przekleństwa pod adresem instytucji małżeństwa. Ledwie go poznała, zamieniła z nim kilka zdań, które mogłaby policzyć na palcach, a teraz musiała mu się oddać, bo nie było już odwrotu, ani możliwości ucieczki. Nie potrafiła by zresztą tego uczynić, Ivory nie należała przecież do osób, które rzucały słowa na wiatr.
Gorączkowe myśli obrały jednak zupełnie inny tor, gdy uświadomiła sobie, że odległość pomiędzy nimi lada moment z pewnością zostanie zmniejszona.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptySob Cze 28, 2014 7:43 pm

Z każdym kolejnym krokiem mrok strzępił się coraz bardziej.
Wolno, niemal niedostrzegalnie nawet dla Maegora Targaryena, osnowa i wątek ciemności zaczęły się rozplatać. Resztki spokoju towarzyszącego Namiestnikowi od chwili, gdy powrócił do Królewskich Ogrodów zniknęły bezpowrotnie, pozostawiając po sobie jedynie obojętną pustkę i przyspieszający ostrożnie puls życia. Książę Smoczej Skały budził się z marazmu sennie, narzekając w myślach na niepokoje i chwytając się ciemności jak ktoś naciągający na siebie koce w mroźny poranek.  Jego myśli z chwili na chwilę wyostrzały się coraz bardziej, pełnię jasności osiągając jednak dopiero, gdy owionął go chłód korytarza, przepędzając ostatnie resztki ciepła.
Skupione myśli wzniosły zaporę, która powstrzymała napierającą w piersi pustkę. Kiedyś odrzucenie jakichkolwiek emocji, zbudowanie wokół siebie muru, wyzucie z zainteresowania przyszłoby Maegorowi bez trudu - teraz każda kolejna myśl ciążyła jak kotwica, jednak z podobnym brzmieniem Książę potrafił sobie jeszcze poradzić. Rozbudzona świadomość zamigotała w rozległych, pustych jaskiniach jego jestestwa, chłonąc uważnie wypowiedziane przez Ivory cztery słowa, które przerwały panującą pomiędzy parą młodą ciszę. W Targaryenie zatańczyła iskierka ponurego rozbawienia, zasygnalizowana jedynie lekkim uśmiechem wykrzywiającym zaciśnięte usta. Skłamałby twierdząc, że wizja nadchodzącej nocy spędzonej po raz pierwszy w roli małżonka napawa go oburzeniem, obrzydzeniem, niechęcią, irracjonalnym poczuciem winy - nic z tych rzeczy. Właśnie teraz, krocząc przez opustoszałą Czerwoną Twierdzę, po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się Ivory tak, jak winien przyglądać się mężczyzna kobiecie. Fiołkowe spojrzenie, wyprane z dotychczasowej obojętności, dokładnie lustrowało każdy gest Dornijki, każdy jej oddech unoszący delikatnie kształtne piersi, każde zagięcie powstające na linii zaokrąglonych bioder. Maegor miał ku temu prawo, większe niż przez wszystkie lata swego życia, większe od momentów, w których płacił za kobiece ciało lub gdy sam je brał, nie czekając na pozwolenie. I choć czasami, o ironio, znacznie lepiej od własnej żony znał dziewki, z którymi spędzał noce i które uznał za warte kilku złotych smoków, to właśnie ta milcząca, spokojna, niemoralnie piękna dziewczyna będzie skazana na niego… na nadchodzące godziny, dni, tygodnie.
Może nawet lata.
Sam Targaryen nie wiedział, co mogłoby być gorsze - obudzić się, przekonać, że ślub, wesele, zaręczyny, wszystko to było senną marą… i poczuć nagle ranę ziejącą tam, gdzie jakaś jego część zaczęła przyzwyczajać się do podobnego stanu rzeczy… czy wręcz przeciwnie - pewnego dnia zrozumieć, iż do końca życia skazany będzie wyłącznie na jedną kobietę. Kobietę, o której nie wie nic poza tym, że istnieje i może tytułować się żoną Namiestnika. Kobietę, której obowiązkiem jest powić dzieci. Jego dzieci. Kobietę, która ślub mogła odebrać jako zniewolenie, równie okrutne jak wszystkie akty zemsty dokonywane na dzielących jej los damach. Świadomość, że przez małżeństwo jest się niczym okrojony dokładnie kadłub człowieka, przysparzała jemu - Maegorowi Targaryen, najbardziej zajadłemu ze wszystkich potomków Jaehaerysa - jeszcze bardziej dotkliwych cierpień. Książę Smoczej Skały unosił się w ciemności, która już nie utulała, tęskniąc za spokojem bezpowrotnie utraconym przez Smoka - Namiestnikowi daleko było do królewskiego przeczulenia na punkcie spisków, lecz nawet on musiał przez pół uderzenia serca dopuścić do siebie krótką, niepokojącą myśl: co, jeśli mnie zabije?
Co, jeśli mnie znienawidzi i zabije?
Nikt nie miałby ku temu lepszej sposobności, nikt inny nie potrafiłby nawet wymarzyć sobie równie dogodnej sytuacji. Nieuwaga, roztargnienie, kompletne wyłączenie instynktu samozachowawczego, brak broni i strażników - Maegor zauważyłby sztylet w piersi dopiero, gdyby ten zaczął przeszkadzać mu w stosunku. Naturalnie, nie posądzał Ivory o plany mężobójstwa, nie widział zresztą żadnych racjonalnych powodów, dla których miałaby dopuścić się podobnego czynu, ale… dlaczego miałaby tego nie zrobić? Królowie, Namiestnicy, Lordowie, rycerze - wszyscy nieraz ginęli i bez powodu lub z zupełnie błahych przyczyn.
Zaś niechciany mariaż, skazanie na starszego wiekiem męża, jego gruboskórność, nieczułość i tak bezwzględne odbiegnięcie od wyidealizowanego obrazu księcia  dla kobiety nigdy nie były błahymi przyczynami.
Targaryen pokręcił lekko głową, z niejakim zaskoczeniem zauważając, iż są prawie na miejscu. Pomimo obaw, które zdołał zepchnąć na brzeg świadomości, wciąż wypełniał go cel, dla którego w ogóle odbył się ślub. Gdzieś w środku piersi Maegora dygotała potrzeba i głód - a Smok nigdy nie był cierpliwy czy potulny. Namiestnik prychnął gniewnie w myślach na własną płochliwość, przeklinając się za to, że poświęcił energię na snucie irracjonalnych rozważań. Wszak w obecnej chwili czekało go znacznie inne, na swój sposób nowe zadanie - zadanie, które zamigotało na samym skraju jego zmysłów, gdy zamykał za sobą cicho drzwi komnaty, doskonale wiedząc, że wkrótce wielu z gości zechce się przekonać, czy małżeństwo skonsumowano. Targaryen zmarszczył lekko brwi, odwracając się spokojnie w stronę swej małżonki i prawie natychmiast napotykając ciemne, czarne jak węgielki i lśniące życiem niczym nocne niebo spojrzenie Ivory. Spojrzenie, które po raz pierwszy wydało mu się znajome. Dostrzegał je, zarówno na dziedzińcu w dzień przybycia Dornijki do Królewskiej Przystani, jak i później, podczas nielicznych rozmów, spotkań, w końcu w Wielkim Sepcie i na weselu… ale dopiero tutaj, z dala od osaczających ich ciągle obcych ludzi, w oddaleniu od zgiełku oraz obowiązków uznał wzrok swej żony za coś naturalnego. Za coś, co mógłby zaakceptować.
Maegor wypuścił cicho powietrze z płuc, nawet nie zauważając, iż służba uniosła ciężkie kotary, które Targaryen notorycznie opuszczał. Przez rozwarte szeroko drzwi balkonu do komnaty wpadały delikatne podmuchy nocnego wiatru, przynoszącego przyjemne ochłodzenie po gorącym, długim i nade wszystko wyczerpującym dniu.  Wszystkie możliwe wybory podjęte przez Księcia Smoczej Skały, doprowadziły go do tego momentu, w którym musiał stawić czoła decyzji, ku której od tak dawna zmierzał.
Małżeństwo.
Kąciku ust Maegora uniosły się nieznacznie do góry, w niebezpiecznie kpiącym uśmiechu, zupełnie jakby w myślach kierował pod adresem swej żony nieszczególnie pochlebne słowa - nic z tego jednak nie miało miejsca. Myśli Targaryena były odległe od kpiny, od ironii, od nieodłącznego sarkazmu. Z każdym kolejnym krokiem pokonywał odległość dzielącą go od kobiety, aż w końcu mógł zatrzymać się blisko Ivory, znacznie bliżej niż dotychczas i choć Książę wciąż nie dotykał swej żony, doskonale czuł ciepło jej ciała, przyjemnie promieniujące od smagłej skóry. Silna dłoń mężczyzny uniosła się spokojnie do góry, już po chwili napotykając pod palcami miękkie, lśniące delikatnie w bladym świetle księżyca włosy, opadające lekkimi falami na plecy Dornijki. Maegor nawinął ostrożnie końcówkę długiego, ciemnego pasma na palec i podniósł je do oczu jak ciekawski, okrutny chłopiec przyglądający się złapanemu motylowi - zamiast jednak zgnieść go w dłoni, przysunął nos do czarnej smugi i odetchnął głęboko, napawając nozdrza delikatnym zapachem włosów kobiety, przesyconym nutą owoców, olejków z Wolnych Miast i… wiatru? Targaryen uniósł lekko brwi, nie starając się nawet ukryć zaskoczenia, którego Ivory i tak nie mogła dostrzec - oto bowiem centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze, twarz Maegora przesuwała się w stronę jej szyi, już po krótkiej chwili napotykając miękką, jędrną skórę, tuż poniżej podbródka. Książę musiał się pochylić, by dotrzeć do tego miejsca, nic nie wskazywało jednak na to, że podobny układ mu przeszkadza - a jeśli nawet miał zamiar wyrazić swe niezadowolenie, jego wargi odnalazły zupełnie inne zajęcie, chwilowo spychając skargi na boczny plan. Usta Targaryena złożyły na ciepłej skórze Ivory pocałunek, najpierw w okolicach żuchwy, później zaś lewego ucha, by nagle odnaleźć drogę na kształtny, lekko zarysowany obojczyk. Gesty te, początkowo delikatne, z każdym kolejnym pocałunkiem przybierały na natarczywości, aby prawdziwe nasycenie odnaleźć dopiero w chwili, gdy wargi Maegora rozchyliły się i przywarły do skóry szyi mocno, pozostawiając na niej zaróżowiony, wilgotny ślad.  
- Sukienka. - głos Namiestnika był niski, dziwnie zachrypnięty i nade wszystko brzmiący jak pomruk w ciszy panującej przed burzą. Targaryen odsunął się od Ivory na zaledwie kilka cali, jednak nic nie wskazywało na to, że ma zamiar rzucić się na swą żonę jak drapieżnik… a przynajmniej w tej chwili. - Ściągnij ją. - kciuk Księcia musnął widniejący na szyi żony ślad, zupełnie jakby pragnął się upewnić, że ten nie zniknie przez najbliższe dni. Nim Dornijka zdołała posłać Maegorowi spojrzenie, ten już kierował się w stronę łoża, by usiąść na krawędzi materaca, nie spuszczając z Ivory niepokojąco ciemnego, przywodzącego na myśl wrzosy wzroku. Sylwetka jego żony wciąż była skąpana w świetle księżyca, odcinając się wyraźnie zarysowanym cieniem od rozgwieżdżonego nieba widniejącego za otwartymi drzwiami balkonu. Targaryen sięgnął ostrożnie po dzban z winem oraz kielich, które służba przezornie pozostawiła przy łożu. Przez chwilę jedynie dźwięk napełnianego pucharu przerywał panującą w komnacie ciszę, pogłębiając tym samym obcość między parą młodą.
- Nie zmieniaj pozycji... i ściągnij sukienkę powoli. Bez pośpiechu. - Maegor przysunął naczynie do ust, pociągając spory łyk trunku, po czym skinął lekko głową, jakby utwierdzając się w przekonaniu, że jest gotowy ujrzeć nagie ciało swej żony.
Czy raczej: że pragnie je ujrzeć.
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyNie Cze 29, 2014 1:57 am

Uśmiech jest zbroją damy.
Ivory już niemal doskonale opanowała sztukę przywoływania uśmiechu na twarz, który do momentu śmierci pana ojca i pani matki gościł nań niezwykle często, będąc przy tym całkowicie szczerym. Ciepłym. Promiennym. Przyszedł jednak moment, aby przywdziać na twarz maskę. Perfekcyjną maskę, którą przywdziała o brzasku i nosiła długie godziny ceremonii oraz hucznego weseliska. Uśmiechała się i jaśniała jak Słońce, nikt nie mógł temu zaprzeczyć.  Uczyniła z tego swą zbroję, odgrodziła od świata. Ukryła za nim prawdziwy niepokój, nakazując sobie grać i nie pozwalając na moment przerwy. Spojrzenia wszystkich skierowany na nią. Spojrzenia ludzi obcych i zapewne w dużej mierze jej nieprzychylnych. Dornijczycy nigdy nie budzili zaufania w inszych mieszkańcach Westeros, różnili się od nich bowiem znacznie, nie tylko aparycją, lecz również kulturą, sposobem bycia. Mieli opinię rozwiązłych, a sama Ivory bez trudu potrafiła wskazać starsze damy, w których spojrzeniu mogłaby dostrzec nieufność, a nawet zgorszenie jej odmienną urodą, czy miękkim akcentem. Nawet to jednak nie sprawiło, że maska uśmiechu i uprzejmości została odłożona na bok. Dornijska księżniczka obdarowywała miłym słowem każdego, z kim miała przyjemność, nawet tę wątpliwą, rozmawiać. Skłamałaby mówiąc, że nie czuła znużenia tym uśmiechem, który przybłąkał się na karminowe usta nawet tutaj, W sypialni Maegora Targaryena.
Zniknął jednak tak szybko, jak się pojawił.
Oto bowiem opadła już kurtyna i huczne przedstawienie, na którym nie oszczędzano, które wystawiono z przepychem dla całego dworu oraz szlachetnych gości – dla nich dobiegło już końca. Serce księżniczki zacisnął w swych lodowatych szponach lęk, gdy Smok pokonywał te kilka dzielących ich metrów. Uczynił to w zaledwie kilka sekund, a wydawało jej się to co najmniej długimi minutami, a później… zatrzymał się, a Ivory zastygła w bezruchu. Nie odwracała jednak lękliwie spojrzenia, nie próbowała się odsunąć, choć prawdę mówiąc spodziewała się z jego strony ruchów natarczywych i gwałtownych. Dotychczas postrzegała go jako.. drapieżnika? Smok wszak był nim z pewnością. Dostrzegała to niemal w każdym jego ruchu, w samych oczach i kpiącym uśmiechu, którym przed momentem ją obdarował. Spodziewała się ataku, przed którym nie miała najmniejszego prawa się bronić, bo niemal od okrągłych dwunastu godzin jej ciało należało do Maegora. Nic takiego nie miało jednak miejsca. A przynajmniej - nie w tym momencie.
Dornijka nie odrywała wzroku od twarzy swego małżonka, dopatrując się każdej zmiany, drgnięcia mięśni… czegokolwiek, lecz zaraz straciła ją z oczu. Przymknęła więc oczy i odchyliła lekko głowę, czując usta Maegora na skórze, wpierw niezwykle delikatnie – o co z pewnością go dotychczas nie posądzała. Książę wzbudził w swej żonie… miłe zdziwienie, które nasiliło się, gdy pocałunki nabrały na natarczywości, a Ivory miast czuć niechęć do tego kompletnie obcego, starszego mężczyzny, to westchnęła cicho i zadrżała mimowolnie.
-Sukienka. Ściągnij ją.
Maegor odsunął się, pozostawiając swą małżonkę trwającą nieruchomo w miejscu, aby zasiąść na łożu i powtórzyć te same słowa, po czym zapadła cisza.
Dla samej Ivory prawdę mówiąc cisza nieprzyjemna, przez którą gęstniało powietrze. Była zmuszona wziąć głębszy oddech, nim zaczęła… nucić pod nosem jedną z dornijskich melodii. Cicho, ocierając się niemal o granicę słyszalności, przeplatając wszystko szeptem. Słowa tak ciche, że niezrozumiałe, ale odgarniającą niezręczność i krępujące milczenie. Tak było łatwiej. Czując się swobodniej, nawet nie patrząc na własnego małżonka, który trwał nieustannie się z nią wpatrując, uniosła ręce, aby zgarnąć gęstą burzę czarnych włosów i przełożyć przez lewe ramię, Następnie, z pewnym wahaniem, drobnymi palcami zebrała spoczywające na ramionach łańcuszki, z których najkrótsze, trzymające się na karku dziewczyny, nie pozwalały sukni opaść. Zgarnęła je i nieśpiesznym, niemal teatralnie powolnym ruchem uniosła, aby przełożyć przez głowę i chwilę, krótką chwilę, wydającą się jej niemal wiecznością, trzymać je razem z białym materiałem tuż pod obojczykami, zasłaniając jeszcze swą nagość. Wszystko to jedynie po to, aby unieść brodę i spojrzeć Maegorowi Targaryenowi prosto w oczy bez lęku, nim pozwoliła materiałowi sukni, ciężkiemu od ozdobnych łańcuszków, opaść, zatrzymując się na biodrach i odsłonić tym samym wąską talię dziewczyny oraz pełne, kształtne piersi o ciemnych sutkach, które w pierwszym odruchu chciała zakryć ramionami. Zamiast tego jednak sięgnęła dłonią do prawego biodra, gdzie ukryty był maleńki guziczek, trzymający poły materiału na biodrach. Odpięła go wprawnym ruchem, lecz nim i spódnica białej sukni opadła, chwilę trzymała materiał w dłoni, nie odwracając spojrzenia od Księcia. Poluźniła uścisk, a jedwab wyślizgnął się z dłoni dziewczyny, po chwili oplatając się wokół kostek i ukazując delikatną krzywiznę bioder oraz smukłe, długie nogi księżniczki. Trwała tak chwilę, nie przestając nucić pod nosem wciąż tej samej piosenki, z rękoma luźno zwieszonymi wokół tułowia.
Zapewne nie była bliska ucieleśnieniu piękna Królewskiej Przystani, gdzie mężczyźni cenili włosy jasne jak łany pszenicy, bladą, prawie białą skórę oraz oczy tak jasne jak niebo o brzasku, a obiektem ich pożądania były chude sylwetki. Dornijka miała natomiast skórę śniadą, włosy barwą przypominające skrzydła kruka i oczy podobne do dwóch, lśniących onyksów, a ciało, choć szczupłe, miało delikatne kobiece krągłości.
Uniosła stopę, wpierw prawą, później lewą, aby wprawnym ruchem rozsznurować rzemyk sandałów i zsunąć je ze stóp, a już po chwili pozostawiając je razem z suknią za sobą. Zmieniła bowiem pozycję po kilku chwilach trwania naprzeciw swego małżonka, robiąc kilka kroków w jego stronę. Oddalała się tym samym od gwiazd, krocząc w ciemność, rozproszoną jedynie przez blask świec, gdzie czekało nań fiołkowe, natarczywe spojrzenie, od którego nie odrywała własnego.
Zamilkła dopiero, gdy przystanęła tak blisko, jak Maegor kilka chwil temu stał przy niej, lecz nim zdążył wykonać jakiś ruch, Ivory uniosła dłoń, wplatając palce w srebrne włosy swego małżonka, ze zdziwieniem na nowo odkrywając, że różnią się niemal pod każdym względem. Usposobienia, sposobu mówienia, a nawet aparycji – jakby znajdowali się na dwóch końcach świata. Zaraz jednak opuszkami palców, o ile na to pozwolił, powiodła po męskim czole i nosie, aby dotknąć policzków, stwierdzając, że mąż jej jest przystojnym mężczyzną, czego bynajmniej wcześniej nie dostrzegała, postrzegając Maegora wyłącznie jako bestię i drapieżnika, który uczyni jej życie piekłem.
Może tak będzie, któż mógł to wiedzieć? Jedynie on i Bogowie, lecz ona nie. Nie wiedziała, dlatego dotykiem drobnych palców badała rysy męskiej twarzy, muskając mocno zarysowaną szczękę i usta Namiestnika, a na jej własnych pojawił się lekki, nieśmiały wręcz uśmiech.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyNie Cze 29, 2014 11:52 pm

Czy mam być jej małym ulicznikiem, który przyciska brudną twarz do witraży królewskiej cukierni i czuje, jak ślina napływa mu do ust na widok słodkości, których nigdy nie dostanie?
Huk krwi w żyłach bez problemu zagłuszał przyspieszone bicie serca, czego kontrolować nie mógł nawet on, nawet Książę Smoczej Skały, Namiestnik Siedmiu Królestw, drugi syn króla Jaehaerysa II. Ciemność spowijała wnętrze komnaty lekką kotarą, falując przy każdym ruchu wykonanym przez Ivory, przytłumiając wytężony wzrok - i jednocześnie pobudzając do działania inne zmysły.
Naturalnie, że nie. Te smakołyki już należą do mnie.
Maegor ze swego rodzaju zaskoczeniem zauważył, że jego żona jest nieco niższa, niż mu się początkowo wydawało. Musiała unosić głowę, by spojrzeć mu  w oczy i za wszelką cenę pokazać, że nie obawia się jego dotyku, jego praw do młodego ciała, jego niepohamowanej gwałtowności, z którą wygrywał tej nocy wyłącznie dzięki zmęczeniu. Reakcja Dornijki na pocałunki Targaryena zupełnie odbiegała od dotychczasowych obaw kierowanych pod jej adresem. Książę Smoczej Skały rzadko słyszał podobny ton z ust kobiet... przynajmniej zaś tych, które nie były dobrze opłacanymi prostytutkami. Znacznie łatwiej wychwytywał w ich głosie zgrozę, niesmak… cień przerażenia. Być może taki był przywilej żony, być może Ivory rzeczywiście odebrała pocałunek jako pieszczotę - w chwili obecnej nie miało to jednak szczególnego znaczenia. Maegor bowiem w milczeniu obserwował swą małżonkę, nie decydując się nawet na mrugnięcie, przez które mógłby uronić choćby najmniejszy gest wykonany przez Dornijkę. Światło księżyca wpadające przez otworzone drzwi balkonu połyskiwało w jej ciemnych włosach i okalało białą sukienkę, pod którą malowała się szczupła, kobieca sylwetka. Targaryen nie mógł dostrzec skrytej w półcieniu twarzy swej żony… i dlatego tym większe zdziwienie wywołał u niego jej głos.
Miękki, zupełnie jak akcent, z którym mówiła.
Cicha melodia przerwała panujące w komnacie milczenie, nasycając powietrze spokojnym, delikatnym tonem. Tonem zupełnie obcym dla Targaryena, nawykłego do twardych rozkazów, ostrych słów… a przez to na swój sposób niepokojącym. Palce Księcia Smoczej Skały zacisnęły się mocniej na nóżce kielicha, gdy ledwie słyszalny śpiew Ivory okazał się zaledwie zwiastunem nadchodzących wydarzeń. Jakże często zdarza się w życiu, że chwile najbardziej wyczekiwane przynoszą największe rozczarowania... zaś widok Dornijki ostrożnie zsuwającej z ciała jedwabną suknię z całą pewnością stanowił wyjątek od tej reguły. Fiołkowe spojrzenie Namiestnika ostrożnie przesunęło się z twarzy kobiety, zawadzając o smukłą linię jej szyi i kierując się ku odsłoniętym, kształtnym piersiom. Maegor przez chwilę walczył ze szczerą ochotą ruszenia w stronę Ivory, jednak świadomość, iż przedstawienie wciąż nie dobiegło końca skutecznie odwiodła go od tego pomysłu. Kąciki ust Księcia Smoczej Skały podjechały nieznacznie do góry, gdy jego wzrok musnął gładką, napiętą skórę płaskiego brzucha, ze  zniecierpliwieniem malującym się w głodnym spojrzeniu wyczekując, aż suknia całkowicie opadnie na ziemię.
Zaś żona… żona nie kazała mu długo czekać.
Materiał zsunął się z kształtnych ud Dornijki, odsłaniając smukłą, kusząco zaokrągloną linię bioder oraz delikatny trójkąt łona. Ivory stała przed Targaryenem nieruchomo, bezczelna i wyzywająca tak dalece, iż Maegor poczuł narastające podniecenie, kumulujące się między nogami. Książę obserwował w milczeniu, jak małżonka rusza w jego stronę, stąpając cicho po posadzce niczym skradający się ku ofierze drapieżnik.
Czyżby nagła zamiana ról?
Łagodny wiatr wpadający przez balkonowe drzwi poruszył zasłonami i musnął ciało Ivory, która zatrzymała się na tyle blisko Namiestnika, by ten mógł poczuć zapach jej olejków.
Właśnie taka kobieta, którą powinienem według matki poślubić - piękna, mądra i jakże bogata. Właśnie taka kobieta, którą ja sam chciałem poślubić, jeśli już o tym mowa, kiedy byłem młodszy. Kiedy byłem innym człowiekiem.  
Migotliwy blask świec lśnił na włosach Ivory, migotał w onyksowych oczach, przenikał wino w pucharze. Targaryen nie cofnął się przed dotykiem Dornijki, przed jej nagłą pieszczotą, która zapoczątkowana została przeczesaniem czupryny i zakończyła się dopiero na ustach. Ciepłe koniuszki jej palców dotknęły skóry mężczyzny, muskały mu twarz, wodziły po linii szczęki... Książę w milczeniu pozwalał, by smukłe palce żony badały skórę jego twarzy, zupełnie jakby pragnęły dotknąć każdej zmarszczki, każdego, choćby najmniejszego defektu pokrywającego lico. Maegor wypuścił z dłoni kielich, nie zwracając uwagi na zalewające posadzkę wino i nim Ivory zdołała cofnąć rękę, zacisnął palce na jej drobnym nadgarstku, zatrzymując tym samym pieszczotę kobiety na swych ustach. Targaryen rozchylił spokojnie wargi, pozwalając, by czubek jego języka prześlizgnął się po opuszkach Dornijki, zwilżając je lekko. Dłoń Namiestnika zwolniła uścisk, w którym zamknęła nadgarstek żony, po czym powoli przesunęła się po gładkiej skórze bioder, kierując się ku plecom żony, gdzie zamarła na moment. Palce Maegora musnęły linię kręgosłupa i, zataczając delikatne okręgi, skierowały się w stronę ud. Do jednej ręki po chwili dołączyła kolejna, ujmując biodra Ivory w stanowczym uścisku, który poprzedził przyciągnięcie Dornijki jeszcze bliżej, tak blisko, że usta Targaryena bez problemu mogły napotkać ciepłą, jędrną skórę ciała. Książę złożył na płaskim, przyjemnie naprężonym brzuchu swej małżonki pocałunek, najpierw w okolicach pępka, później zaś, z bezwzględną determinacją znacząc swą drogę kolejnymi muśnięciami warg, kierując się aż do podbrzusza, gdzie usta nagle zamarły w bezruchu, pozostawiając po sobie coś na wzór… nienasycenia? Maegor oderwał dłoń od uda Ivory i oplótł smukłą talię ramieniem, wciągając szczupłe ciało na swe kolana. Mięśnie szczęki Namiestnika zaigrały pod skórą, gdy uda Dornijki otoczyły jego biodra, a gorące łono otarło się o wyraźne wybrzuszenie wciąż skryte w spodniach. Targaryen uniósł głowę, czując, jak ciepły oddech żony łaskocze jego policzek a pełne, rozchylone lekko wargi znajdując się zaledwie cal od twarzy Księcia.  Nie zwlekając ani chwili dłużej, Maegor  przywarł do miękkich ust Ivory i pocałował ją stanowczo.  Jego zęby skubnęły słodką wargę Dornijki lekko, niezbyt boleśnie… potem drugi raz, znacznie mocniej. Namiestnik objął silnymi ramionami żonę i splótł ręce za jej plecami, zamykając smukłe, bezbronne ciało w uścisku, z którego Ivory nie mogła się wyplątać. Język Księcia wodził po jej dziąsłach, zębach, w końcu odnalazł nieśmiały kontratak języka małżonki i przez chwilę Targaryen miał wrażenie, że z krtani Dornijki wyrwał się cichy jęk. On też chyba jęknął - tego nie był jednak do końca pewien, zbyt pochłonięty obracaniem Ivory ku łóżku, na które rzucił ją z właściwą sobie stanowczością. Maegor wyplątał ręce spod pleców żony i sięgnął ku szerokiemu, rubinowemu materiałowi, oplatającemu go w pasie. Targaryen rozplątał misterny supeł niecierpliwymi szarpnięciami, miotając na ziemię czerwoną smugę, w której ślad już po chwili poleciał czarny wams. Maegor przez krótki moment przyglądał się z góry swej małżonce, nawet nie kryjąc przyjemności, jaką sprawiał mu widok jędrnych piersi żony, falujących podczas przyspieszonego oddechu.
- Rozwiąż rzemyki spodni. - Książę przesunął palcami po przyjemnie zaokrąglonym udzie żony, kierując dłoń ku jego wewnętrznej stronie, z każdym uderzeniem serca pnąc się coraz wyżej i wyżej, muskając delikatnie miękką skórę. Nic nie wskazywało na to, by miał być cierpliwy...
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyPon Cze 30, 2014 8:52 pm

+18

Ivory Martell, teraz już Targaryen, była bardzo pilną uczennicą już od najmłodszych lat. Zawsze przygotowana do każdej lekcji z maestrem oraz prywatnymi guwernantami, których najmowano dla książęcych potomków, ba! Ivory miała w zwyczaju czytać więcej, niźli nauczyciele jej nakazywali, sama wybiegając poza materiał i chcąc posiadać wiedzę teoretyczną, nim przystąpi do działania, dlatego też trudno było ją zazwyczaj czymś zaskoczyć, choć rzecz jasna wszystkiego słuchała z niezwykłą uwagą, zdeterminowana, aby posiąść tej wiedzy jak najwięcej. Na krótko przed podróżą na Wyspy Letnie, liczyła sobie wówczas zaledwie osiem lat, przeczytała niemal całą książkę poświęconą tej krainie, nim ujrzała ją naprawdę, ale mimo to od pierwszej chwili, gdy ich łódź zawinęła do portu w Dolinie Słodkiego Lotosu, Ivory była nieustannie zaskoczona, tym co widziała i słyszała. Książki, czy opowieści matki nie oddawały rzeczywistości choćby w najmniejszym ułamku.
Teraz jednak czuła się bardzo podobnie. Zmieszana. Skonfundowana. Ze zdumieniem oraz pewną ciekawością wymalowaną na twarzy wodziła palcami po twarzy swego małżonka, istotnie chcąc poznać każdą jej rysę, zmarszczkę i zakrzywienie. Dotykała, aby naprawdę zobaczyć w jaki sposób układają się wyraźne kości policzkowe. Poruszyła się niespokojnie, uchwyciwszy wrzosowe spojrzenie, kiedy jej nadgarstek został zamknięty w silnym uścisku, a opuszki palców musnął jego język, co sprawiło, że w oczach dziewczyny pojawiło się coś jeszcze. Coś na kształt… fascynacji? Przyjemnego zdziwienia, kiedy odkrywasz więcej, niż mogłeś się spodziewać, bo choć Ivory wiedzę teoretyczną już posiadła (w Dorne o odmienną sytuację było wszak niezwykle trudno!), to rzeczywistość okazywała się po prostu inna. Skłamałaby mówiąc jednak, że była gorsza, gdy dłonie Maegora błądziły po jej smagłej skórze,  dotykając delikatnie zaokrąglonych bioder oraz ud, aby w końcu stanowczym ruchem przyciągnąć do siebie. Usta Targaryena musnęły brzuch, zaś dziewczęce palce ponownie zanurzyły się w płynnym srebrze krótkich kosmyków.
Nieprawdą byłoby również stwierdzenie, iż poczuła się źle, gdy męskie ramię wciągnęło ją na swe kolana i zamknęło w silnym uścisku, uniemożliwiając ucieczkę. Jednakże nie takiej chęci z jej twarzy nie można było wyczytać, to byłoby jedynie kolejne kłamstwo. Na ten moment, kiedy udami objęła biodra małżonka,  ochota na ukrycie się w najciemniejszym kącie Czerwonej Twierdzy została przytłumiona przez krew szybciej krążącą w żyłach oraz nowe, nieznane uczucie, jakim było przyjemne mrowienie gdzieś w okolicach podbrzusza. Rozchylone palce Ivory dotknęły bladego lica Namiestnika, a ciepły oddech musnął policzek. Chciała coś powiedzieć, choć do końca nie była pewna co powinna. Myśli zaczęły się plątać na równi z ciałami. Dornijka objęła ramionami szyję małżonka, gdy tylko ten wpił się w jej ze stanowczą namiętnością skroploną winem. Zadrżała w silnych objęciach, lecz oddała pocałunek, wpierw ze sporą dozą nieśmiałości… do czasu, gdy nabrał on na zachłanności, a Ivory z większą pewnością siebie całowała usta swego małżonka, a jej dłonie gorączkowo błądziły po ramionach, karku, szyi.
Nim się obejrzała, a cisnął nią stanowczo w miękką pościel i nastał moment, którego obawiała się chyba najbardziej. Leżała bezbronna i naga, wpatrując się z szeroko otwartymi oczyma w swego małżonka, a jej pierś falowała niespokojnie, łaknąc więcej powietrza. Uniosła się na łokciach, obserwując jego niecierpliwe ruchy, mające na celu pozbycie się zbędnego odzienia, a gdy już wams został rzucony gdzieś w bliżej w nieokreślonym kierunku, a było to przecież całkiem nieistotne, spojrzenie Ivory wodziło po doskonale zarysowanych pod bladą skórą Maegora imponujących mięśniach brzucha i klatki piersiowej, potężnych barkach, aby w końcu spocząć na twarzy wyrażającej ni mniej, ni więcej niźli pragnienie. Za każdym razem, gdy myślała o tej chwili, bo przyznać trzeba, że i takie myśli zakłócały jej spokojny sen, głównie napawając Ivory niepokojem, sądziła, iż będzie odczuwać jedynie lęk, lecz nic takiego nie miało miejsca.
Ośmielona nagłym przypływem pewności siebie uniosła się do pozycji siedzącej, wciąż z zadartą głową, wciąż z lśniącym jak rozżarzone węgielki spojrzeniem utkwionym we fiołkowych oczach swego męża i poruszając się niespokojnie, gdy palce Księcia Smoczej Skały dotykały jej. Usta dornijskiej księżniczki musnęły twardy brzuch małżonka, tuż nad pępkiem, lecz był to pocałunek tak delikatny, jak morska bryza, która podrywała do góry zasłony w komnacie, a jej spojrzenie starało się uchwycić najmniejszą nawet reakcję, każde drgnięcie mięśni i zmianę na twarzy. Powtórzyła to kilkakrotnie, wysuwając koniuszek języka i wodząc nim po męskiej skórze, nim uniosła dłonie. Drżącymi, niewprawnymi ruchami rozwiązała troki w spodniach, po czym ponownie uniosła brodę i… zdziwiona własną śmiałością pociągnęła materiał czarnych spodni oraz bielizny w dół, uwalniając tym samym męskość Smoka. Odsunęła się jednak prędko, ponownie opierając na łokciach i przygryzając przy tym wargę, gdy po raz pierwszy w swym krótkim życiu spoglądała na nagie ciało mężczyzny, należące do nikogo innego jak… jej własnego małżonka, dzięki Bogom.
Oraz własnej zawziętości i cnotliwości, rzecz jasna.
-Pocałuj mnie jeszcze raz - cichy głos dornijskiej księżniczki wyrwał się z jej krtani niemal mimowolnie, nim zdążyła się nam tym zastanowić i opanować poplątane myśli.


Ostatnio zmieniony przez Ivory Targaryen dnia Pią Paź 24, 2014 10:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyWto Lip 01, 2014 11:45 pm

+ 18

Niewiedza to broń głupców, zwykł mawiać Aegon Piąty, poklepując swego kilkuletniego wnuka po nastroszonej czuprynie niesfornych włosów. Ty zaś nie jesteś głupcem, prawda, Maegorze? Nie do końca świadomy wagi słów wypowiedzianych przez dziadka, mały Targaryen pokręcił poważnie głową, wpatrując się w siwą brodę króla. Jeszcze nie wiedział, jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, jeszcze nie poznał natury świata - ale mimo wszystko już wtedy domyślał się, iż głupcy mają znacznie lżejsze życie…
… i krótsze.
Książę prędko zrozumiał, że wiedzę najszybciej zdobyć można nie poprzez studiowanie opasłych ksiąg, zatęchłych woluminów oraz rozsypujących się przy każdym dotknięciu kartach, lecz przez odczuwanie świata na własnej skórze, przez smakowanie życia, przez podejmowanie ryzyka, odnoszenie ran… w końcu przez poznawanie egzystencji od jej jaśniejszej strony, którą najczęściej oferowały rozchylone uda kobiety. Maegor nie udawał pobożnego, na dobrą sprawę z pobożnością zetknął się jedynie w wykonaniu swej starszej siostry Naerys - wszystko to zaś dlatego, że w Królewskiej Przystani, w smoczym rodzie i na równie wysokiej pozycji pruderyjność była jedynie wyświechtanym frazesem, tak samo pustym, co deklaracje oddania oraz miłości składane przez księcia gładkim służkom podczas tych wieczorów, gdy zapragnął ujrzeć je nago… i tylko wtedy. Poza pieniędzmi oraz pochodzeniem w podobnym trybie życia pomagała mu wrodzona umiejętność koloryzowania rzeczywistości. Nie, Maegor nigdy nie kłamał, przynajmniej nie do końca. On wierzył głęboko w to, co mówił, a w dodatku sprawiał, że inni również w to wierzyli… albo chcieli uwierzyć. Ivory mogła zaplątać się w sieć utkaną przez Księcia Smoczej Skały, być może - tak jak dziesiątki kobiet przed nią - uznała czyny, słowa, gesty, pieszczoty i mniej lub bardziej widoczne oznaki pożądania Targaryena za dobrą drogę ku małżeńskiemu zrozumieniu… ale Namiestnik nie należał do ludzi naiwnych. Nawet on musiał przyznać przed samym sobą, że tym razem nie będzie tak, jak zwykle. Ten jeden, jedyny raz dzisiaj… i każdej kolejnej nocy - już nic nie będzie takie, jak zwykle. Wszystko zaś dlatego, że kobieta, którą trzymał w objęciach nie była kimś, kogo mógł wytrzeć z pamięci po kilku wspólnie spędzonych godzinach. Nie była kimś, kogo imię mógł zapomnieć, choć niejednokrotnie słyszał je niepewnie wypowiadane przez zdrętwiałe z przerażenia usta. Nie była kimś, komu mógł rozkazać opuszczenie komnaty przed świtem. Nie była kimś, kto mógł zniknąć z życia Maegora równie prędko, jak się pojawił, zabierając pozostawione na ziemi odzienie, spuszczając wstydliwie wzrok i cicho zamykając za sobą drzwi, by nigdy więcej nie przekroczyć progu tej komnaty.
Wszystko zaś przed jedno, krótkie, lecz dobitne określenie: żona. Od dziś - aż do śmierci Książę Smoczej Skały będzie się budzić u boku Ivory, będzie wypowiadać jej imię po otworzeniu oczu, będzie podawać pieczywo do śniadania i wino do kolacji, będzie zobowiązany do ochrony smukłego ciała, będzie… jej częścią. Tak, jak ona stanie się częścią jego. W innych okolicznościach podobna myśl wzbudziłaby w Targaryenie rozbawienie, natychmiast pragnąłby zaprzeczyć podobnemu stanowi rzeczy, zapewne nie szczędziłby sił, aby udowodnić zarówno sobie, jak i innym, że małżeństwo nie ma na niego wpływu… ale kiedy dotykał ciepłej skóry Ivory, gdy błądził ustami po gładkiej szyi - wszelka przekora ustępowała niezdrowej fascynacji. Każde muśnięcie palców Dornijki, dokładnie badającej jego rysy, jedynie uświadamiało Maegorowi, jak obrzydliwą bestią był dla niej dotychczas. Obcy mężczyzna z twarzą niczym surowa forteca na której można stępić ostrze topora, znacznie starszy, niedostępny, gruboskórny - miała wszelkie powody ku temu, by przyjąć go z zimną niechęcią, sztywniejąc nienaturalnie za każdym razem, gdy tylko dotykałby jej ciała… jednak tego nie zrobiła. Ciemny wzrok kobiety śledził uważnie każdy ruch Targaryena, prześlizgując się po bladej klatce piersiowej, wyswobodzonej w końcu z materiału wamsu. Po ustach Namiestnika przemknął cień niezadowolenia, gdy śledząc lekkie, niemal kocie ruchy zbliżającej się ku niemu Ivory, ujrzał tuż nad swym prawym żebrem zaróżowiony, nierówny ślad o łukowatym kształcie. Nieważne, jak często widywał tę bliznę, wciąż wydawała mu się zaskakująco obrzydliwa, zwłaszcza zaś w obecnej, niemal odrealnionej sytuacji. Dopiero dotyk ust Dornijki, muskających mięśnie brzucha z delikatnością skrzydeł motyla, wymusił u Maegora lekki uśmiech, spotęgowany przez zadaną językiem pieszczotę - Targaryen ujął w palce podbródek Ivory, zmuszając ją do wytrzymania fiołkowego spojrzenia, gdy tylko uwolniła męskość Księcia od uciskającego materiału.
Tyle w zupełności wystarczyło.
Namiestnik pozbył się spodni z zaskakującą… a także niezbyt dobrze świadczącą o nim wprawą, starając się nie stracić żony z oczu - to zaś najtrudniejsze okazało się, gdy gwałtownie ściągał buty, jeden z nich gniewnie miotając w kąt komnaty. Gdy zaś z ust Dornijki padły pierwsze od wkroczenia do sypialni słowa, Maegor był gotów spełnić jej prośbę…
… gdyby tylko zechciał. Targaryen przez krótką, trwającą zaledwie kilka uderzeń serca chwilę, sycił wzrok widokiem rozciągającym się przed nim na jasnej, splątanej już pościeli. Smagłe, szczupłe ciało jego żony stanowiło obraz, który Książę zapragnął zapisać w pamięci na długie lata - chciał zapamiętać każdy szczegół, najmniejsze choćby załamanie, każdy pieprzyk i znamię, wszystko, co lada moment miało być jego… tylko i wyłącznie jego. Maegor przysunął się do Ivory, zamiast jednak pocałować ją w rozchylone, miękkie usta - całą uwagę poświęcił łydkom, nad którymi się pochylił. Jego dłoń przesunęła się po prawej nodze, zaczynając wędrówkę od kostki i biegnąc aż do kolana - Namiestnik po raz kolejny przekonał się, iż skórę Dornijki charakteryzuje przedziwna gładkość. Targaryen musnął wargami łydkę żony, przesunął  ustami po jej doskonałej powierzchni, minął zgięcie przy kolanie, po czym, z wyraźnym błyskiem w oku godnym polującego drapieżnika, rozchylił uda Ivory, gładząc dłońmi ich miękką skórę.  
- Pani żono, czy to był rozkaz? -Maegor z zaskakującym spokojem, przesyconym niepohamowaną wręcz determinacją, wsunął biodra między nogi Dornijki i oparł dłonie po obu stronach jej głowy, zastygając z twarzą nie wyżej niż cal nad licem małżonki. Namiestnik przez krótki moment wpatrywał się w onyksowe oczy swej żony, niemal dostrzegając w nich własne odbicie, jednak nim Ivory zdołała odpowiedzieć na pytanie, przygryzł dolną wargę jej ust, nawet nie starając się powstrzymać chrypliwego pomruku, który wyrwał się z jego gardła. Gdy wpił się łapczywie w usta kobiety, dłoń Księcia ześlizgnęła się na pełną, jędrną pierś Dornijki, zaś opuszki palców już po chwili odnalazły ciemny, twardy sutek. Targaryen oderwał się niechętnie od warg Ivory tylko po, by niecierpliwie odgarnąć z policzka ciemny kosmyk włosów na bok i przygryźć płatek ucha kobiety. Namiestnik przesunął dłoń z piersi żony na jej brzuch i jeszcze dalej - na łono, które delikatnie podrażnił, kierując palce po gorącym wzgórku ku najczulszemu z punktów. Nim Dornijka zdołała wyrazić jakiekolwiek słowa opozycji… bądź wręcz przeciwnie - zachęty, Maegor naparł na nią biodrami, dopiero teraz w pełni zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo Ivory była gotowa na przyjęcie jego przyrodzenia, naprężonego i spragnionego kobiety, której obecność przynosiła Smokowi tyle… szczęścia? Targaryen wpił usta w szyję żony dokładnie w chwili, gdy nakierował swój członek na wilgotny, pulsujący w rytm uderzeń serca punkt, bez zbędnej zwłoki wchodząc w niego stanowczo.
Zbyt stanowczo.
Książę zrozumiał to dopiero w momencie, gdy jego dłoń zacisnęła się gwałtownie, niemal boleśnie na biodrze Dornijki, przytrzymując je podczas pierwszego, mocnego pchnięcia. Namiestnik odczuł całym sobą, jak po ciele Ivory przebiega dreszcz, będący mimowolną próbą obrony przed obcym uczuciem… bowiem co do tego, że było ono dotychczas nieznane księżniczce, Maegor nie miał żadnych wątpliwości - utwierdził się w tym przekonaniu w chwili, gdy wycofał się z niej, tym razem znacznie wolniej, ostrożnie, czując znajomą wilgoć jasnej krwi, powoli opuszczającej ciało. Lawendowy wzrok z trudem uchwycił onyksowe spojrzenie Dornijki, jakby domagając się niemego pozwolenia do dalszego cielesnego kontaktu… lecz w obecnym stanie nawet jego brak nie przeszkodziłby Targaryenowi.
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyCzw Lip 03, 2014 11:58 am

+18

Chcę Cię poczuć, teraz , usłyszała kiedyś Ivory, niewyobrażalnie wręcz dawno temu, kiedy liczyła sobie piętnaście dni imienia, a wszystko było zaskakująco proste. Z perspektywy czasu przyjemnie wręcz łatwe, gdy mogła liczyć zarówno na swego ojca, jak i matkę. Nie były to jednak słowa bezpośrednio do dornijskiej księżniczki skierowane, nic z tych rzeczy! Nawet jej, jako podrostkowi i ledwie odrosłej od ziemi dziewczynie, której ciało dopiero zaczęło się zaokrąglać zdarzyło się… podglądnąć służących. W Słonecznej Włóczni nie było o to trudno, tak jak i prawdę mówiąc w całym Dorne, gdzie ludzie bez krępacji oddawali się namiętności, nie czyniąc z tego powodu do wstydu i potępienia. Z parą służących, których twarze ledwie już Ivory pamiętała, nie było inaczej – skryli się w półmroku jednej z komnat położonych na parterze, nie przejmując się tym, iż ktoś może im przeszkodzić. Piętnastoletnia księżniczka tego jednak nie uczyniła – przyglądała się zaledwie przez chwilę, podsłuchując jednocześnie czułe słowa wypowiadane przez usta młodzieńca oraz słodkie jęki wydobywające się z krtani służki.
Jak by to było kogoś… pragnąć?
Zadawała sobie to pytanie później bardzo często, nie mogąc od tego oderwać myśli. Ot, zwyczajna ciekawość, która była prawem tego wieku. Wodziła spojrzeniem po twarzach młodzieńców zgromadzonych na ucztach wydawanych przez pana ojca, niejednokrotnie spotykając ich wzrok – i dostrzegała tę iskrę… pożądania? Niektórzy nie przestawali patrzeć na nią,lecz to nie miało znaczenia. Sama nie dostrzegała w nich jedynie urodziwe twarze, bądź nieprzeciętne umysły,  lecz nic ponadto. Młode dziewczęta bywają zakochano niezwykle często, może nawet częściej, niż by tego chciały – ich umysły są wszak przepełnione pięknymi historiami o rycerzach oraz przystojnych młodzianach, którzy pokonują wszelkie przeszkody, aby dotrzeć do swej ukochanej i ją poślubić. Zauroczenie uderza do głowy bardzo mocno, kpiąc z racjonalizmu, obracając w niwecz trzeźwość umysłu, lecz nic takiego nie miało miejsca w życiu drugiej z córek księcia Quentyna Martella. Nie była nigdy bowiem zakochana, ani choćby zauroczona – nie zezwalała sobie na złudzenia, że jej życie będzie przypominało pieśń i trzymała emocje na wodzy. Miała w sobie pewien realizm, który zabraniał w to wierzyć. Ta sama cecha jej usposobienia dręczyła ją po nocach, podsuwając obrazy potencjalnego przyszłego małżonka. Nigdy nie wątpiła w to, iż ojciec liczyłby się z jej kategoryczną odmową, nie potrafiłby jej zmusić, lecz w Ivory tkwiło również pewne… poczucie obowiązku. Nie miała w sobie tyle przekory, co Lynette bądź Trystane. Nie  przypominała bezwolnej owcy, przyjmującej wszystko bez słowa sprzeciwu, lecz również nie opierała się wszystkiemu, co chciano przed nią postawić.
Dlatego też, gdy Edric wysłał doń list, w którym informował ją o zrękowinach z Maegorem Targaryenem, mające nieść za sobą pokój na południu – przystała na to, zgadzając się na małżeństwo z zupełnie obcym sobie mężczyzną, o którym słyszała niemal wyłącznie… niepokojące plotki. Nie protestowała, choć najpewniej właśnie to uczyniłaby starsza z księżniczek, lecz nigdy nie wierzyła, że pomiędzy nią, a przyszłym małżonkiem mogłoby istnieć cokolwiek, poza chłodnym obowiązkiem. Wymuszonymi uprzejmościami. O, nie, Ivory Martell nie należała do osób naiwnych. Dawno już przecież odłożyła dziecięce fantazje o swym rycerzu na półkę. Im bardziej zbliżał się moment zaślubin, tym bardziej Dornijka była zaniepokojona i zlękniona, nie było w niej podekscytowania, które winno towarzyszyć pannie młodej. Ivory czuła strach jeszcze przed przekroczeniem progu tej komnaty, zaledwie kilkanaście, może kilkadziesiąt minut temu? Nie była pewna, miała bowiem wrażenie, że czas się zatrzymał.
I prawdę mówiąc – niczego nie była już pewna.
Nie dostrzegała w swym małżonku bestii, którą widziała wcześniej za każdym razem, gdy tylko na niego spoglądała. Zaś płomienie, tkwiące w jej mniemaniu w fiołkowym spojrzeniu, nie parzyły tak boleśnie, jak się tego spodziewała, tworząc w swym umyśle najczarniejsze scenariusze.
Odkąd tylko wstało słońce zachowywała spokój, nienaturalny wręcz spokój okryty maską promiennego  uśmiechu, okraszony milczeniem.
Książę Smoczej Skały zdołał jednak wytrącić ją z równowagi.  Sprawił, że zgubiła rytm. Zaburzył ten spokój i przewrócił wszystko do góry nogami. Wywrócił na lewą stronę, zmieniając północ we wschód, a z zachód w południe. Ivory tak splątały się myśli, że słysząc pytanie Maegora – nie potrafiła odnaleźć słów odpowiedzi, kiedy męskie dłonie błądziły tak po jej nodze, zmierzając coraz wyżej, a Ivory potrafiła jedynie skupić wzrok na bladości jego skóry, odznaczającej się tak mocnym kontrastem na jej własnej.
I jedynie ona sama wiedziała jak wielką radość jej sprawił fakt, iż tym, który zdołał to uczynić – był jej własny małżonek.
Zdawała sobie sprawę, iż to może być chwila ulotna, nie będąca mieć odzwierciedlenia w przyszłym zachowaniu męża. Bardzo jednak, niezwykle mocno pragnęła w to wątpić, mając nadzieję, że następnej nocy jego dotyk nie stanie się brutalniejszy, a wzrok zimny jak Mur, bądź bolesny jak płomienie trawiące ciało na stosie.
To nieistotne, nieistotne w tym momencie.
Ivory zapomniała o tym co było istotne, a co nie, gdy tylko silne ciało męża znalazło się nad nią, a jego spojrzenie, przywodzące na myśl wrzosy odnalazło oczy księżniczki, w których w panującym półmroku nie sposób było odróżnić tęczówkę od źrenicy. Zaraz potem Targaryen wpił się w usta Dornijki zachłannie, a Ivory oplotła wtedy biodra Namiestnika nogami, a pocałunek oddala z ochotą, wszak sama o niego prosiła, a po chwili wyrwał się z jej ust niekontrolowany jęk, gdy tylko dłoń Namiestnika błądziła po jej ciele, wpierw odnajdując pierś,  a później już kobiecość, podarowując jej tym samym kolejne obce uczucie, które okazało się… niezwykle przyjemnym zaskoczeniem. Pod jego wpływem Ivory poruszyła się niespokojnie od ciałem małżonka i objęła ręką jego szyję. Słyszała obok swego ucha przyspieszony oddech Maegora, czuła jego zęby na delikatnym płatku ucha oraz dłoń pomiędzy udami, która wyrwała z ust cichy pomruk. Gdy tylko otworzyła oczy, aby spojrzeć na Księcia spojrzenie miała jakby zamglone, a usta rozchylone, spragnione kolejnego pocałunku, lecz wtedy mocno naparł nań biodrami.
A ból przywrócil choć w części wcześniejszą jasność umysłu.
Nie potrafiła powstrzymać drżenia, obejmującego całe ciało. Grymas bólu pojawił się na twarzy księżniczki,  a dłoń opadła na poduszkę. Ból, towarzyszący nieznanemu i nieprzyjemnego chwilowo uczuciu był… wyjątkowo dotkliwy, lecz powstrzymała łzy, uparcie cisnące się do oczu, nakazując sobie w duchu zachowanie spokoju . Skłamałaby mówiąc, że nie spodziewała się, iż zada jej ból. Powtarzała to zarówno jej starsza siostra, jak i matka, kiedy podjęła próbę porozmawiania z nią na temat małżeństwa oraz związanych z nim obowiązków. Powtarzała to  służąca, która towarzyszyła księżniczce przez ostatnie dni oraz… większość kobiet, poruszających temat dziewictwa w jej obecności.
Uchyliła powieki, dostrzegając pytające, zaborcze spojrzenie mężczyzny, który właśnie… uczynił ją kobietą? A jeszcze przed kilkoma chwilami wodził z pożądaniem dłońmi po jej ciele i płomiennie całował usta. Ivory trwała chwilę nieruchomo, wytrzymując fiołkowe spojrzenie, nim kiwnęła głową ledwie dostrzegalnie, co oznaczało ni mniej, ni więcej, a zgodę. Drobna dłoń dotknęła jeszcze męskiego policzka, nim księżniczka uniosła głowę, aby jej usta subtelnie musnęły jego, a po chwili blade lico, nim głowa opadła na ciepłą, splątaną już pościel.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptySob Lip 05, 2014 11:57 pm

+ 18

Światło księżyca było doskonałe. Idealne. Łagodne, chłodne w ten ulotny, przesycony tajemnicą sposób, ślizgało się srebrem po nienagannej sylwetce, po aksamicie skóry. Milczenie było najlepszym sposobem do kontemplowania chwili - i właśnie to Maegor starał się praktykować, choć okoliczności nie sprzyjały jakiejkolwiek bezczynności. Całkowicie oderwany od świata, pogrążony w oceanie kolorów i form Targaryen zaciekle spychał na granicę świadomości natarczywe wspomnienia. Wspomnienia pękające od barw. Ociekające złotem, czerwienią, kobaltem i olśniewającą bielą. Świat retrospekcji w starciu z tym, który swój zalążek odnalazł w komnacie, był płaski, niczym wycięty z papieru. Horyzont dziwnie krótki, perspektywa zdeformowana - i jedynie obraz widniejącej w myślach kobiety wyraźny, niemal namacalny. Jej ruchy były oszczędne i dokładne bez śladu skrępowania. Pomimo upływu lat Maegor silnie odczuwał obecność widmowego wspomnienia nieznajomej - włosy jak bezgwiezdne, nocne niebo, obcięte na pazia obejmowały jej twarz aż po wyrazisty i piękny zarys szczęki. Jakkolwiek ciężkie i poruszające się z każdym ruchem głowy, nie poprawiała ich bez przerwy, lecz zostawiała ciemne pasma w spokoju. Ciemnozłote oczy bez ustanku odpowiadały otwarcie na spojrzenia Targaryena z odcieniem ironicznego dystansu, który, ku swej irytacji, Książę Smoczej Skały zawsze pragnął zburzyć… i to brutalnie. Skóra, blada, nieskazitelna, ani śladu mazideł z Wolnych Miast, z wyjątkiem ust, szerokich i zmysłowych. Jej odsłonięte ramiona oraz dłonie tchnęły spokojem, a ogólne wrażenie powściągliwości, jakie sprawiał wygląd i ruchy kobiety, sięgało aż po koniuszki włosów. Na szyi zwykła nosić prosty złoty łańcuszek z szerokich, płaskich ogniw, a na serdecznym palcu prawej ręki duży, złoty pierścionek z topazem.
Osiem lat. Minęło osiem lat.
Mawiają, iż czas leczy rany. Pozwala im się zasklepić… prowadzi do zapomnienia. Targaryen mocno wątpił w prawdziwość tych słów, na własnej skórze boleśnie odczuwając, że nie ma nic gorszego od zatracenia wspomnień. Bywały myśli, słowa, osoby oraz czyny, których pamięć należało pielęgnować, bez względu na okoliczności… i Maegor był przeświadczony, iż dzisiejsza noc trafi do galerii podobnych pomników przeszłości. Właśnie dlatego odczuwał mglisty niepokój, rodzący się gdzieś w szerokiej piersi i powoli rozlewający na całe ciało, wypełniając żyły lodowato zimną cieczą, która z kolei powodowała, iż dłonie na moment zamierały, a spojrzenie nieruchomiało.
Ją też stracę.
Wzrok Targaryena zamarł na pięknej twarzy Ivory, spoczywającej teraz na śnieżnobiałej poduszce. Niewinnej, niemal bezbronnej twarzy, bez chłodnego wyrazu w czarnych, powściągliwych oczach, bez ironicznego grymasu w opuszczonych kącikach ponętnych ust. Zaskoczony rozum podpowiadał, iż Maegor powinien teraz zabrać głos i powiedzieć… cokolwiek. Przysiąc dozgonną obecność u boku żony, zapowiedzieć wytrwałość, ślubować upór. Ale serce, złe, zaciśnięte i gorzkie jak niedojrzałe jabłko, milczało uparcie.
Po prostu milczało.
Wilgotne, ciemne włosy Ivory opadały luźnymi kosmykami na jej czoło i policzki. To był wizerunek kogoś obcego, nieznanego, kogoś, do kogo Targaryen jeszcze nie mógł przywyknąć.... a jednak, kiedy wysunął czubek języka i ostrożnie przeciągnął nim po wargach kobiety, powrócił apetyt. Znowu poczuł smak skóry, potu, słodkie wino. Na nowo ogarnęło go podniecenie, pożądanie, szczera chęć czerpania pełnymi garściami z tego, co ofiarowało mu małżeństwo ze znacznie młodszą dziewczyną. Maegor poczuł na twarzy muśnięcie wiatru wpadającego przez drzwi balkonowe, jego wzrok na moment zamarł na oknie - gwiazdy były tak blisko, że wystarczyło tylko sięgnąć ręką, by ich dotknąć, wilgotne powietrze atakowało zmysły nieznanymi zapachami, zachęcało do działania, przynosiło ukojenie zszarganym, napiętym nerwom. Usta Księcia podrażniły delikatnie zarysowany pod ciepłą skórą Dornijki obojczyk i powoli przesunęły się ku szyi, składając na niej roztargniony pocałunek. Gorące, rozedrgane, młode ciało Ivory przyjemnie nęciło, zachęcało do kolejnych kroków, do spragnionych gestów, których Targaryen na tym etapie nawet nie starał się kontrolować - jego żona była jak egzotyczny kwiat, o stulonych delikatnych płatkach, chwiejący się na cieniutkiej łodyżce, pokryty kroplami rosy, pachnący słodko i gorzko zarazem.
A on, Książę Smoczej Skały, brutalny złodziej, któremu daleko było do poszanowania cudzej pracy - po prostu postanowił go zerwać.
Gdy żona oplotła Maegora udami, gładząc skórę jego pleców nerwowymi, niecierpliwymi gestami, wypełniające nozdrza zapachy stały się za intensywne, dźwięki zbyt natrętne, dotyk brutalny - we wzroku Ivory, którym taksowała męża, było coś, co nie pozwalało się uspokoić rozszalałemu sercu. Dokładnie śledził każdą zmianę w mimice twarzy Dornijki, gdy tylko jego biodra utorowały sobie drogę do miękkiego, rozgrzanego wzgórka, kiedy zaś przyrodzenie Namiestnika wtargnęło bezwzględnie w małżonkę - Książę nie miał już żadnych wątpliwości…
Szczęście.
Lekko rozchylone wargi, ciemne oczy wpatrzone w usta Księcia. Co mogło być w tym złego?
Ona jest moim szczęściem.
Ivory zbliżyła się jeszcze bardziej i uniosła ku Namiestnikowi twarz. Czuł jej zapach - kręciło mu się od niego w głowie. Ciepły oddech łaskotał skórę, przyjemnie nęcąc zmysły. Co mogło być w tym złego?
Szczęściem… na które nie zasłużyłem.
Dotknęła wargami jego policzka, ciepłymi i miękkimi, potem brody, wreszcie ust. Targaryen odwzajemnił krótki pocałunek, wsuwając dłoń pod plecy żony i unosząc jej biodra nieznacznie. Oddychał szybko, spięty, podniecony, nie mogąc oderwać wzroku od zacienionej twarzy Ivory - kiedy zaś wprawił biodra w ruch ponownie wchodząc w Dornijkę, tym razem znacznie ostrożniej, widział, jak w ciemności połyskują jej oczy, obserwując go uważnie, niemal badawczo. Maegor zanurzył nos w kruczoczarnych włosach żony, z każdym kolejnym ruchem wbijając się w nią głębiej. I głębiej. Narastająca euforia, podniecenie, które zdołało znaleźć ujście między udami Ivory, jej zapach nęcący nozdrza, smak potu scałowywanego ze smagłej skóry - wszystko to wypełniało umysł Księcia Smoczej Skały, przytłumiając inne, odległe w obecnej chwili zmysły. Targaryen pragnął Dornijki - pragnął jej mocniej niż mógł sądzić, pragnął bardziej, niż jakiejkolwiek kobiety przez ostatnie miesiące… i nie potrafił zrozumieć przyczyn podobnego stanu rzeczy. Wystarczył fakt, że była jego żoną, by zwieść zdrowy rozsądek na meandry odrzucanych dotąd odczuć? Czy… główną rolę odegrała tu świadomość, iż był jej pierwszym mężczyzną, pierwszym, którego ujrzała nago, pierwszym, który całował smukłe ciało z równie olbrzymią zachłannością? Mógłby znaleźć odpowiedź na to pytanie - co więcej, bez wątpienia dość prędko rozwiązałby tą zagadkę… tyle, że tego nie pragnął. Nie tej nocy. Nie w tej chwili. Nie w momencie, gdy znacznie przyspieszył ruchy, unosząc biodra Ivory i zaciskając kciuki na delikatnych kościach miednicy odznaczających się na płaskim, smagłym brzuchu. Targaryen musiał się pochylić, by złożyć na ustach żony krótki, gwałtowny pocałunek - kiedy zaś to zrobił, poczuł pod sobą jędrne piersi o twardych sutkach, przyjemnie ocierające się o jego klatkę piersiową przy każdym pchnięciu biodrami. Mrowiło go całe ciało, gorące i jednocześnie zimne, cały umysł Maegora przez tą krótką chwilę był w jej ustach. Miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie całował dziewczyny - przynajmniej zaś nie takiej, która oddawała pieszczotę z równie nieposkromioną, niemal grzeszną zachłannością. Książę przymknął oczy i westchnął płytko w usta Ivory, czując narastające w lędźwiach spełnienie. Nawet nie zauważył, gdy jego zęby zagryzły dolną wargę Dornijki, po raz pierwszy na tyle gwałtownie i boleśnie… by skóra ustąpiła pod ugryzieniem, niespodziewanie wypełniając usta kochanków metalicznym smakiem krwi. Targaryen zamruczał chrypliwie i przywarł do żony całym ciałem dokładnie w chwili, w której ostatnie, decydujące pchnięcie biodrami pozwoliło mu na wypełnienie żony nasieniem. Niemal słyszał łopoczące szaleńczo serce, co więcej - doskonale czuł, że w piersi Ivory dzieje się dokładnie to samo. Maegor poruszył się w niej, raz, drugi, tym razem powoli, niemal leniwie w porównaniu z tempem, które towarzyszyło mu zaledwie chwilę wcześniej. Jego język ostrożnie przesunął się po skąpanych we krwi ustach żony, zlizując z jej dolnej wargi rubinową, słodką kroplę. W ustach Targaryena zatańczył smak juchy, przyjemnie drażniąc zmysły, jednak nie na tyle mocno, by zakłócić inne doznania - te bowiem zapewnił mu dotyk miękkiego łoża pod plecami, gdy spokojnie zsunął się z Dornijki i spoczął u jej boku, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od twarzy Ivory. Maegor nie do końca wiedział, co może powiedzieć… albo zrobić. Przejechał bladymi palcami po swych ustach, jedynie rozmazując ciemną krew na podbródku, a po chwili także na policzku żony - gdy tylko musnął opuszkami palców jej gładką skórę, walcząc z powoli narastającym zmęczeniem.
Powrót do góry Go down
Ivory Targaryen

Ivory Targaryen
Dorne
Skąd :
Dorne, Słoneczna Włócznia
Liczba postów :
2203
Join date :
23/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyNie Lip 06, 2014 11:45 pm

+18

Odkąd tylko spojrzenie czarnych jak najgłębsza otchłań oczu Ivory uchwyciło sylwetkę Namiestnika Siedmiu Królestw, rosłego i silnego mężczyzny, na pierwszy już rzut oka emanującego siłą, stojącego na dziedzińcu Czerwonej Twierdzy, aby powitać ją w Królewskiej Przystani mniej niźli dwa tygodnie temu, Ivory miała nieodparte wrażenie, że należy od do mężczyzn mających… wiele kobiet. Nie łudziła się nawet, ba! Była pewna, że mogły do niego lgnąć same, skuszone pozycją oraz niezwykle wysokim pochodzeniem, niczym kocice w rui. Niewątpliwie miał ich tyle, że mogłoby mu się od nich zakręcić w głowie. Z księżycem, bądź jesienią we włosach. Z lśniącymi szmaragdami, bądź błękitem niebem zamiast oczu. O skórze bladej, miękkiej, a może nawet ogorzałej od słońca. To nie było nieistotne, nie przywiązywała wszak do tego wagi. Każdy z wysoko urodzonych mężczyzn miał kochanki, czy to w burdelach, mających swe miejsce w każdy z miast Siedmiu Królestw, czy nawet wśród przedstawicielek jego stanu. Bez znaczenia, Księżniczka z łatwością spychała myśl o nich na odmęty nieświadomości, przywykła do wszechobecnej w Dorne namiętności, którą mieszkańcy inszych części Westeros nazywali rozpustą, bądź rozwiązłością, nie rozumiejąc gorącej krwi Dornijczyków. W jej mniemaniu Książę Smoczej Skały mógł i mieć nawet tysiąc kobiet przed nią, umysł zaprzątała bowiem inna myśl. Obawa, niepokój w wątłej piersi poruszający szybciej serce jeszcze kiedy wspinała się ostrożnie po schodach Wieży Namiestnika, przed sytuacją, w której zostanie potraktowana tak jak inne, bezimienne kobiety bez twarzy. Status żony bowiem nie zobowiązywał mężczyzn wszak do czułości; mógłby ją wziąć i odesłać beznamiętnym spojrzeniem oraz chłodem, upodabniającym go raczej do Muru. Mógłby to zrobić, a z jej ust nie powinno wyrwać się choćby słowo protestu, małżeństwo było przecież instytucją. Wspólnym interesem mającym działać na korzyść obu rodzin. Środkiem do osiągnięcia pewnego celu.
Leżąc na miękkości puchu śnieżnobiałego posłania dornijska księżniczka miała nieodparte wrażenie, że jest nie taką jak inne, albo uparcie chciała to sobie wmówić, co było dużo bardziej prawdopodobne. Uwierzyć siłą woli.
Tak było wygodniej, a z całą pewnością przyjemniej, kiedy silne dłonie Maegora, przywykłe do trzymania oręża, błądziły po wątłym ciele, gorączkowo, ciągle nienasycone. Niemal z obłędem dotykając tego, czego wcześniej nie tknęły usta niczyje, co nie drżało w niczyich dotąd ramionach. A Ivory odwzajemniała dotyk oraz pocałunki z pragnieniem, podobnym do pierwszego blasku o wschodzie. Wpierw nieśmiałym, później coraz jaśniejszym i gorętszym. Rzeczywistość kompletnie ją zaskoczyła, małżonek wprawił ją niemal w osłupienie, a jednocześnie nieznany dotąd stan, kiedy paliło ją ciało, było coraz goręcej, choć chłodny wiatr unosił zasłony, srebrny blask księżyca zstępował prostymi smugami, niemal dosięgając łoża. Ivory brakowało jednak powietrza. Oddech jej stał się szybki, płytki i niespokojny, a skóra cieplejsza, niźli po dniu spędzonym na pustyni w najgorętsze dni lata. Za nic jednak nie chciała, aby jej małżonek się w tej chwili odsuwał, choć ból ją otrzeźwił. Wybudził z tego upojenia , przez które oczy zachodziły mgłą, usta rozchylały się bezwiednie, spragnione kolejnych pocałunków, a opuszki palców padały linię pleców Księcia Smoczej Skały muśnięciami równie delikatnymi, co dotyk pióra.
Choć Maegor poruszał się weń ostrożnie, ból nie ustępował, jednak z wolna odsuwał się w półmrok, pozwalając dojść do głosu nowemu, nieznanemu uczuciu, a choć nie mogła uznać je jeszcze za jedno z najbardziej rozkosznych, to westchnęła cicho w lubieżnym objęciu, ciaśniej oplatając udami męskie biodra. Dłonie zaczęły drżeć, gdy znów dotknęły szerokich ramion Namiestnika, karku, pleców, jednak nie cofnęły się choćby na chwilę, rozpoczynając coraz śmielszą wędrówkę po jego ciele. Wtuliła policzek w srebrne, krótkie kosmyki małżonka, a już po chwili on całował jej usta namiętnie, zaraz znów szyję… wszystko trwało tak krótko, zbyt krótko, choć Ivory miała wrażenie, że minęło już niemal całe tysiąclecie, odkąd tylko Maegor zamknął za nimi drzwi. Może nawet wieczność. Dornijka odbierała wszystko intensywnie, zmysły miała nienaturalnie wyostrzone, jednakże percepcja była jakby… przytłumiona. Nie dbała o to, co będzie jutro, a nawet czy ono będzie. Nie teraz, gdy miała na języku słony smak niespokojnej skóry, a w uszach cichy pomruk mężczyzny, trzymającego ją zamkniętą w objęciu silnych ramion, z którego nie mogła się uwolnić. A w tym momencie to była ostatnia rzecz, której pragnęła, choć jego ruchy przybrały na gwałtowności. Ponownie sprawiły ból, lecz chciała go zepchnąć w otaczającą ich ciemność, skupiając się na ustach Targaryena, które całowała z nowoodkrytą namiętnością, o którą dotychczas nawet się nie podejrzewała. Oniemiała podnieceniem, nie przestawała badać palcami silnego ciała, będącego tak blisko, niemal przylegającego do jej własnego, nie starając się nawet kontrolować cichych westchnień, wydobywających się z pomiędzy rozchylonych warg. Nie poczuła, a może ból został po prostu przytłumiony przez szumiącą w uszach krew oraz rozszalałe w piersi serce, kiedy zęby męża przygryzły jej dolną wargę, raniąc ją do krwi. Zmrużyła wtedy oczy, zarzucając mu na szyję ramiona i oddychając ciężko.
Otworzyła je dopiero w chwili, gdy znalazł się już obok, rozmazując krew na jej policzku. Obróciła głowę, nie odwracając spojrzenia od fiołkowych tęczówek, wpatrujących się w nią intensywnie i wysunęła koniuszek języka, zlizując krew z własnej wargi, po czym znieruchomiała. Milczała, bo słowa w tamtej chwili nie były potrzebne, nie było zresztą w tym milczeniu nic niezręcznego. Nic nieprzyjemnego. Ciszę, przerywaną jedynie przez uspokajający się dopiero oddech, uznała za coś równie naturalnego co samo oddychanie.
Minęło kilka, może nawet kilkanaście minut, nim uniosła się, wspierając wpierw na łokciu, później dopiero na dłoni. Długie, splątane pasma czarnych włosów opadły na plecy, a Ivory spoglądała na małżonka znad nagiego ramienia, nieustannie mu się przypatrując. Ciekawie, z pewną fascynacją. Spojrzenie połyskujących, czarnych oczu przesuwały się nieśpiesznie po przystojnej twarzy Księcia, żyle na szyi, która pulsowała widocznie przez miłosne uniesienie, po doskonale wyrzeźbionych mięśniach. Po prostu patrzyła, nim zdecydowała się nieśmiało odezwać.
-Plemię Dothraki, przemierzające nieustannie Wielkie Morze Traw w Essos, wierzy, że kiedyś, bardzo dawno temu… - mówiła bardzo cicho, jej dziewczęcy głos, będący jednako daleki od mdlącej słodyczy, ocierał się niemal o granicę słyszalności, jakby z ust płynęły słowa opowieści na dobranoc - … po niebie wędrowały dwa księżyce. Jednak jeden z nich za bardzo zbliżył się do słońca i pękł niczym jajo, a z jego wnętrza wydostały się tysiące smoków.
Zamilkła, pytając sama siebie, dlaczego powiedziała właśnie to, jedną z legend usłyszanych przed laty od matki, która zwykła jej czytać księgę opowiadających o legendach pochodzących z ziemi leżących za Wąskim Morzem. Po chwili opadła z powrotem na splątaną pościel, tym razem jednak bez oporu przylegając do ciała Maegora, kładąc policzek na potężnym torsie. Mijały kolejne minuty, może minęła nawet godzina, bądź nie była tego pewna. Nie potrafiłaby nawet przytoczyć słów odpowiedzi Księcia po upływie jednej, wciąż nie potrafiła rozplątać własnych myśli. Słowa cichej rozmowy wypełniały komnatę, w której nieustannie unosiła się woń podniecenia oraz morskiej bryzy. Może było to coś istotnego, a może wcale. Dornijka wodziła opuszkami palców po klatce piersiowej Smoka, co jakiś czas unosząc spojrzenie na jego twarz i uśmiechając się miękko. Lewą stopą gładziła jego łydkę, zaś kolanem udo, w tym samym czasie imitując kroki dwoma palcami po mostku. Czas mijał niespiesznie, jednakże i ta leniwa chwila dobiegła końca, choć księżniczka skłamałaby mówiąc, że tego żałuje.
Dotyk znów stawał się niespokojny, a usta odnalazły usta, łącząc się w zachłannym pocałunku. Nie potrzeba było wielu słów, a właściwie nawet żadnych, by zbudziło się pożądanie, może nawet jeszcze gwałtowniejsze, niźli wcześniej. Tym razem niezmącone już niemal paraliżującym strachem. Ivory wpiła się drżącymi palcami w ramiona Księcia Smoczej Skały, który nagle znów znalazł się nad nią, znów wpijając się płomiennie jej usta, drażniąc odrastającym zarostem delikatną skórę szyi, całując pełne piersi, na co odpowiedzią było jedynie westchnienie, które wyrwało się mimowolnie z piersi Dornijki.
I znów świat znalazł się gdzieś za zasłoną, a zmysły wyostrzyły się, chcąc odbierać Namiestnika intensywniej. Bardziej. Tłumiąc przy tym wszystko inne. Ivory umknął nawet moment, w którym chwycił je ciało i przewrócił tak, że znalazła się na nim – najwidoczniej nie zamierzając czekać dłużej na to, by ją posiąść, bądź… wprost przeciwnie. Wprowadził weń bowiem na nowo stwardniałą męskość, po czym dłonie ponownie zacisnęły się na biodrach, przyciągając tym samym do siebie. Dornijska księżniczka zadrżała mimowolnie, czując znów ból, niemający zamiaru ustąpić dzisiejszej nocy, choć zdecydowanie już słabszy, który starała się… zignorować.
Niepewność. To ona wyraźnie malowała się w jej oczach, gdy spojrzenie uchwyciło wrzosowy wzrok Targaryena, nim pochyliła się, aby złożyć na wargach małżonka pocałunek. Delikatny niczym muśnięcie nocnej bryzy, subtelnością nieśmiałym ruchom bioder dziewczyny, dopiero uczącej się zarówno swego, jak i ciała małżonka. Własnych odruchów i pragnień, które dopiero w sobie odkryła. Poruszała nimi coraz śmielej, odnajdując w tym pewne podobieństwo do śmiałego, dornijskiego tańca, który zyskał miano niemal grzesznego. Rozogniona warem wrzącej w żyłach krwi błądziła dłońmi po jego torsie i szyi, dotykała twarzy, całowała usta i otrzymywała jeszcze gwałtowniejsze odpowiedzi, pełne żądzy. Biodrami poruszała coraz prędzej, a dłońmi wsparła się o pościel, wyginając przy tym ciało.
To nie jest prawdziwe.
Nieprzyjemna myśl zmąciła czar chwili, gdy dłonie Maegora ponownie zacisnęły się na jej biodrach, aby kilkakrotnie przyciągnąć ją do siebie niemal brutalnie, kiedy znów osiągnął spełnienie. Dornijka opadła na swego małżonka, wtulając twarz w zagłębienie szyi i wargami smakując słoność męskiej skóry. Wciąż krótkim, urywanym oddychała oddechem, a oczy miała szeroko otwarte, próbując wyjaśnić sobie… własne zachowanie? Żądzę, nieśmiało rodzącą się pod smagłą skórą? A może wprost przeciwnie… zachowanie mężczyzny, którego poślubiła zaledwie kilkanaście godzin temu, którego poznała mniej niźli dwa tygodnie temu, o którym słyszała wyłącznie plotki dotyczące brutalności i gwałtowności usposobienia.
Nie potrafiła odnaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Ani dla siebie, ani tym bardziej dla Maegora Targaryena, w którego niespokojny oddech wsłuchiwała się milcząc, wciąż na nim leżąc i ściśle przylegając do silnego ciała.
Po raz kolejny nie potrafiła i nie chciała tego zrobić.
Powrót do góry Go down
Maegor Targaryen

Maegor Targaryen
Włości Korony
Skąd :
Smocza Skała
Liczba postów :
708
Join date :
29/10/2013

Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna EmptyPon Lip 07, 2014 10:02 pm

+ 18

W Królewskiej Przystani niewygodna jest wyłącznie prawda.
Prawda - zwykle gorzka w smaku, niewygodna i brutalna. Jak brzmiała w wypadku Targaryena. czy rzeczywiście był tym, za kogo go uważano? Nieprzewidywalnym, złaknionym władzy, przesyconym chęcią zemsty potworem, dla którego liczy się wyłącznie osiągnięcie celu, bez zwracania najmniejszej uwagi na cenę, jakiej wymagałoby jego osiągnięcie? A może jedynie ukrywał się za maską bestii, dwojąc się i trojąc, by postrzegano w nim gruboskórnego, niedostępnego oraz nade wszystko groźnego gracza? Jakkolwiek nie brzmiałaby odpowiedź, Namiestnikowi Siedmiu Królestw nie można było odmówić jednego - był piekielnie dobrym kłamcą. Był królem kłamców. Był przesyconym łgarstwem demonem i nic nie wskazywało na to, by podobny stan rzeczy w czymkolwiek mu zawadzał. Z łatwością przychodziło mu oszukiwanie rodziny, kobiet, przyjaciół, których nigdy nie miał oraz wrogów, których miał zawsze - szczerą radość czerpał z oszustw, sycił się każdą chwilą, w której mógł obserwować efekty swych działań… i nic nie wskazywało na to, by wobec własnej żony porwał się na szczerość.
Ponieważ kłamstwo było wygodniejsze.
Ile Targaryen kobiet posiadł, ile z nich zapłodnił, ile spośród tych zapłodnionych zabił - wszystko to było zaledwie liczbami, zbędną dla Ivory wiedzą, pustymi faktami. Niczym więcej, jak wyłącznie chichotem historii, echem dawnego życia prowadzonego za Wąskim Morzem. Dla Maegora, nie obawiającego się ani gniewu rodziny, ani tym bardziej sprawiedliwości bogów spokojna egzystencja, pozbawiona niezdrowej ekscytacji, mogła dość prędko okazać się… nudna. Zatracony we własnych potrzebach, pozbawiony skrupułów i przesiąknięty kłamstwem prędko zrozumiał, że po śmierci zostanie demonem… bowiem nikt tak jak on nie zasłużył sobie na to w ziemskim życiu. Nie mógł ani nie chciał bać się bogów, okazywać słabości, prosić o litość, modły i pokutę, bo straciłby wszystko, co do tej pory zdołał osiągnąć. Przez całe lata Książę Smoczej Skały nie czuł strachu ani przed bólem, ani przed śmiercią, ani boskim czy ziemskim sądem. Był wolnym człowiekiem, wyzwolonym z pęt lęku…
Był. Aż do dzisiaj.
Zawsze sądził, że odejdzie z tego świata z ustami pełnymi szyderstwa, spokojnym umysłem i duszą przepełnioną absolutną pogardą do otaczających go ludzi. Że nikt nie będzie w stanie zmienić jego punktu widzenia, że nikt nawet nie podejmie podobnej, mniej lub bardziej świadomej próby... uważał tak długo, dłużej, niż ktokolwiek byłby w stanie - uważał tak aż do momentu, w którym ciepłe, kobiece dłonie oplotły mu kark, a młoda, piękna twarz przywarła do obojczyka. Targaryen boleśnie poczuł, jak w dół kręgosłupa zstąpił zimny dreszcz. Niby nic, zwykła pieszczota ze strony Dornijki, którą trzymał w objęciach od dłuższego czasu, ale… nie wiedział, dlaczego nagle z pełną jasnością pojął swoje postępowanie. I dlaczego z tego powodu przez krótką chwilę zamiast krwi miał w żyłach płynny lód przerażenia. Wciąż czuł w nozdrzach zapach Ivory, odbierał na rozgrzanej skórze każdy ruch, każdy pocałunek, każde, nawet najdelikatniejsze muśnięcie palcami…  żadna kobieta nie zdołała oddziaływać na Maegora w ten sposób, nigdy nie czuł w ustach równie intensywnego smaku paniki, powoli zagnieżdżającej się w umyśle, póki co na samych obrzeżach świadomości, poza granicami percepcji... lecz mimo wszystko coraz bardziej odczuwalnej. Podobnie jak Ivory, odkrył w sobie dotychczas nieznane, obce uczucie - uczucie, które nie przypadło mu do gustu, gdy tylko pojął, że po raz pierwszy traci pełną kontrolę nad samym sobą, nad integralnymi decyzjami, nad chłodnym racjonalizmem i niepohamowaną oziębłością, okazywaną dotychczas wszystkim kobietom, z którymi spędził noc. Tymczasem, jak na ironię, własną żona okazała się dla Księcia największym zagrożeniem. Nie potrafił zapanować przy niej nad emocjami, nie mógł uspokoić wciąż spragnionych młodego ciała dłoni ani chciwych pocałunków, składanych po omacku na pełnych, miękkich ustach. Targaryen dopatrzył się w Ivory czegoś równie wstrząsającego jak  sterczący z kręgosłupa nóż, jak śnieżyca w środku lata, jak niespodziewany atak charta na bezbronne dziecko… i podobało mu się to, niemal zachęcało do zgłębiania mrocznej tajemnicy bez zważania na cenę, jaką przyjdzie zapłacić Namiestnikowi za skosztowanie poznania. Maegor utknął w połowie bezdroża, zagubiony we własnych myślach, z nędznymi resztkami uśmiechu błąkającymi się w kącikach ust. Nie spuszczał z Dornijki wzroku, nie mogąc… albo nie chcąc odsunąć się od żony, gdy ta złożyła głowę na jego piersi, drażniąc przyjemnie obojczyk opuszkami palców. Przytłumione zmysły z trudem, niemal leniwie odbierały delikatne ruchy kobiety - drobną stopą przejechała  zmysłowo po nodze Targaryena. Dół, góra, znów dół... z ust Namiestnika wyrwało się ciche westchnięcie, gdy subtelny głos kobiety przerwał panującą w komnacie ciszę, ściągając lawendowe spojrzenie na migoczące w ciemności oczy Ivory.
- Dothrakowie uważają również, że wesele bez trzech trupów nie może uchodzić za udane. - słowa Maegora, niemal brutalnie bezczeszczące delikatny ton słów żony, zamarły na krótki moment w gorącym, naładowanym stygnącymi emocjami powietrzu. Książę uniósł dłoń i ostrożnym gestem poprawił kosmyk włosów opadający na gładkie czoło kobiety, po chwili składając na nim krótki pocałunek. - Na szczęście życie w stolicy nie zależy od tradycji. Tu żyjesz krótko albo długo, mądrze albo głupio… - Targaryen jeszcze raz przeciągnął palcami po czole oraz skroni Dornijki, zatrzymując dłoń dopiero na jej policzku i opuszkami muskając jasny ślad krwi widniejący na skórze. - Twoje ryzyko, Twój wybór. - Namiestnik przez chwilę obserwował, jak Ivory patrzy na niego z lekkim niedowierzaniem, nie próbowała jednak uchylać się przed pieszczotą, dzięki czemu palce mężczyzny mogły powędrować dalej, napotykając dotykiem miękkie usta… kiedy zaś Dornijka ponownie przeniosła na wzrok na swego męża,  jej uśmiech, spokojny i pogodny, był uśmiechem gotowej do dojrzałości dziewczyny, która wie, na co się decyduje… i przyjmuje tą decyzję z radością. Maegor wciąż czuł ciepło palców małżonki, bowiem żadne z nich nie przemieściło się ani o milimetr, sycąc ciała odpoczynkiem, którego przerwanie było zaledwie kwestią chwil… dla Targaryena najważniejsza była jednak wyłącznie obecność Ivory, zapach Ivory, smak Ivory wciąż błądzący po języku - wszystko to odbierało Namiestnikowi jakąkolwiek przekorę, zmniejszało dystans, koiło zmęczenie... Książę zwalczył w sobie chęć zamknięcia Dornijki w uścisku, powoli dopuszczając do świadomości inną, znacznie bardziej racjonalną myśl.
Nie może się do mnie przyzwyczaić.
Targaryen poruszył się niespokojnie, marszcząc nieznacznie jasne brwi, co w nikłym świetle księżyca mogło umknąć spojrzeniu jego żony.
Tak, jak ja nie mogę się przyzwyczaić… do niej.
Maegor nie wątpił, iż dzisiejsza noc będzie jedną z nielicznych, które uda im się spędzić razem. Jedną z nielicznych, które przebiegną w podobnej atmosferze… i jedyną, podczas której nie będzie walczył z myślami ściśle związanymi ze stanowiskiem, jakie piastuje na królewskim dworze. Zmęczenie dla Targaryena było znacznie częstszym towarzyszem niż sen, zaś twardy blat stołu zasłanego plikami dokumentów stanowił mierną namiastkę łoża, odwiedzanego przez Księcia tak rzadko, jak to tylko możliwe. Namiestnik nie mógł jednak zadręczać się ponurą codziennością - nie dzisiejszej nocy. Nie w chwili, gdy jego usta ponownie odnalazły wargi Ivory, a wzburzona krew ponownie odpłynęła ku dolnym partiom ciała. Maegor nawet nie zauważył, kiedy ponownie znalazł się nad swą żoną. Poderwał rękę ku jej twarzy, kciukiem drażniąc niewielką ranę na dolnej wardze. Dotyk Targaryena był słony i brutalny, reszta palców, ta  wczepiona paznokciami w policzek Dornijki, sprawiała wrażenie obojętnych na jej ból, unieruchamiając głowę kobiety. Zaraz jednak oboje pogubili się w tej chaotycznej pieszczocie ust, zębów, rąk i języków - zbyt wiele rzeczy działo się naraz w zbyt wielu miejscach. Maegor całował każdy skrawek twarzy Ivory, który tylko zdołał napotkać - nos, brew, policzek, lewą powiekę, później zaś poświęcił pełnię uwagi szyi oraz jędrnym piersiom, sycąc nos ich delikatnym zapachem.
Targaryen pragnął Dornijki. Po raz kolejny tej nocy pragnął jej na tyle mocno, by wciągnąć księżniczkę na silne biodra i wprowadzić w nią twardą, nabrzmiałą męskość. Pragnął członka w gorącym, śliskim wnętrzu żony - i dostał to. Pragnął swych silnych dłoni pieszczących piersi, ugniatających sutki - i dokonał tego, gdy tylko żona jęła nad nim górować, przy każdym, wstępnie niepewnym ruchu, wprawiając Maegora w mimowolny zachwyt. Pozycja, którą obrali, uwypukliła wszystko, co dotychczas pozostawało w sferze przelotnych spojrzeń: nie tylko linię piersi, ale i pełnię  bioder, kontrastującą ze zwężeniem talii.  Palce Namiestnika wyżłobiły rysy w  skórze ud oraz rozkołysanych pośladkach żony, gdy zacisnął je mocno na ciele Ivory, ruchami miednicy pomagając jej w uchwyceniu wspólnego rytmu. Trwało to jednak wyłącznie chwilę - Dornijka sama odnalazła tempo, napędzając krążącą w żyłach Smoka krew i zmuszając go do stanowczych odpowiedzi na zachłanne pocałunki… a przecież, gdzieś pomiędzy kolejnymi pieszczotami, między przyciąganiem bioder żony w dół i zaciskaniem palców na jędrnej skórze, Targaryen chłonął każdy ich wspólny ruch. Ich. Ivory tańczyła na Maegorze dyskretny, zmysłowy taniec, którym jej ciało wyrażało niemoralną żądzę, jedynie coraz bardziej podniecającą Namiestnika. Z jego gardła wyrwało się głębokie warknięcie, gdy Dornijka wygięła się subtelnie, odrzucając głowę do tyłu i poprzedzając tym samym moment, w którym Książę Smoczej Skały po raz kolejny dzisiejszej nocy wypełnił łono swej żony nasieniem. Targaryen nie zdołał nawet zaczerpnąć powietrza, kiedy Ivory spoczęła na jego klatce piersiowej, oddychając ciężko - niemal równie ciężko, co on sam. Dłoń Maegora z trudem oderwała się od rozgrzanej skóry miękkiego uda żony i powędrowała na splątane, długie włosy, wplatając w ich ciemne pasma blade palce. Mężczyzna w milczeniu wsłuchiwał się w urywany oddech Dornijki, przyjemnie łaskoczący zagłębienie szyi ciepłym powietrzem, po czym powoli przeniósł drugą rękę na szczupłe plecy, gładząc opuszkami delikatną skórę. Kciuk Targaryena zatoczył kółko, tuż pod łopatką, wędrując powoli ku kręgosłupowi i przenosząc się wyżej, w stronę smukłej szyi. Maegor nie był pewien, jak wiele czasu spędzili w tej pozycji - euforia oraz podniecenie rozpłynęły się po ciele wraz z przyspieszonym obiegiem krwi, zaś pot spływający po skroni jął wysychać pod podmuchami wiatru wpadającymi przez otwarte drzwi balkonowe. Książę przekręcił się ostrożnie na bok, zsuwając z siebie Ivory i kładąc ją na miękkiej, splątanej pościeli, przesyconej zapachem podniecenia oraz orgazmu. Lawendowe spojrzenie Namiestnika zalśniło w świetle księżyca, kiedy przysunął dłoń do policzka żony i złożył na jej ustach miękki pocałunek… jednak zaraz po tym potężne ciało Targaryena przemieściło się ku drugiemu końcu łoża, zsuwając się z niego sprawnie. Sylwetka Księcia na krótką chwilę utonęła w mroku komnaty, pojawiając się dopiero u nóg łóżka. Jedna z dłoni Maegora dzierżyła srebrny dzban z ciemnym winem, druga zaś - złoty kielich, podniesiony z zimnej posadzki. Namiestnik ruszył w stronę drzwi balkonowych, zostawiając za sobą rozgrzaną, przyjemnie duszną atmosferę komnaty i wkraczając w lekki chłód nocy, podsycany powiewami morskiej bryzy nadciągającej znad zatoki. Przed wkroczeniem na taras, Targaryen zatrzymał się na progu, zerkając przez ramię ku łożu, gdzie pozostała jego żona. Szczupłe ciało odznaczało się od białej pościeli ciemną, zmysłową plamą, jednak wychwycenie onyksowego spojrzenia Dornijki było niemożliwe - podobnie, jak trudne do dostrzeżenia okazało się ujrzenie uśmiechu Maegora, gdy odwrócił się w stronę szerokiego balkonu, wkraczając na wciąż nagrzane za dnia kamienie. Namiestnik oparł łokcie o balustradę i napełnił kielich winem, unosząc go do spragnionych trunku ust. Trudno było odgadnąć, co czaiło się w lawendowym, na wpół wyczekującym, na wpół zadowolenym spojrzeniu Targaryena - czasami jednak lepiej żywić się jedynie domysłami, ponieważ…
W Królewskiej Przystani niewygodna jest wyłącznie prawda.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Komnata sypialna Empty
PisanieTemat: Re: Komnata sypialna   Komnata sypialna Empty

Powrót do góry Go down
 

Komnata sypialna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Komnata sypialna Adrienne
» Komnata Sypialna Lorda
» Komnata
» Komnata
» Komnata

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Włości Korony :: Królewska Przystań :: Czerwona Twierdza :: Wieża Namiestnika-