/Wysogród -> Północ (Droga Królewska)
Droga Tyrellów na Północ przebiegała spokojnie. Nie byli pewni, czy nie spotkają na drodze niespodzianek, jednakże tak się nie stało.
Jenna cieszyła się z tego, że w końcu opuściła dom i po raz pierwszy w życiu udała się gdzieś dalej. Północ zawsze była dla niej zagadkowa. Wiele o niej słyszała, ale nigdy nie była na jej terenie. Znała opowieści, potrafiła bezbłędnie wskazać wielkie rody, ich dewizy i umiejscowienie siedzib, ale pragnęła zobaczyć coś na własne oczy. I w końcu się udało.
Pan ojciec pozwolił jej opuścić dom i dołączyła do orszaku. Możliwość towarzyszenie bratu podczas wyprawy wprawiała ją w ekscytację. Jej radosny głos co chwila był słyszalny tu i tam, a w chwilach postojów, machała mieczem i udawała, że jest wojowniczką.
Kiedy pierwszy entuzjazm minął, uspokoiła się, ale nadal z nadzieją i błyszczącymi z przejęcia oczami patrzyła na drogę przed sobą. O Winterfell wiele słyszała i była ciekawa, jak wszelkie opowieści i rysunki mają się do rzeczywistości. Słyszała o Starkach bardzo wiele, szczególnie ostatnio, ale nie była obecna na wszelkiego rodzaju ważnych uroczystościach, to też nie wiedziała z kim będzie miała do czynienia. Miała cichą nadzieję, że obecność bękarciej córki nikogo nie obrazi. Nie chciała wzbudzać w nikim negatywnych emocji, tym bardziej, że była szczerą i dobroduszną osóbką. Mogła nawet nie pokazywać się innym na oczy, byleby tylko miała możliwość obejrzenia wszystkiego własnymi oczami. Poza tym cieszyła się z wesela. Zawsze lubiła Cailet i miała nadzieję, że odnajdzie tutaj szczęście.
W końcu oczom jeźdźców okazał się majaczący w oddali zamek. Jenna zatrzymała konia i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ten widok. Była pod wrażeniem. Miasto nie przypominało niczego, co by dotąd widziała. Miała nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto oprowadzi ją i opowie co nieco o wszystkim.
Widząc, że wyraźnie odstaje od grupy, popędziła wierzchowca i zrównała się z resztą podróżników. Nareszcie byli na miejscu.
/zt -> gdzieś w Winterfell