Siedząc samotnie w swoim pokoju, po wciąż dolegającym mu znużeniu, które przyszło po śmierci samobójczej Czarnej Kosy, zastanawiał się nad wieloma aspektami pośredniego przewodniczenia wojskiem. Bleddyn zapewne już był w Windhall i stawiał czoło nieprzyjacielowi, który był tak głupi, aby pozostać na ziemiach Zachodu, mimo iż kampania Żelaznych Ludzi wycofała się i rozpierzchła się w stronę swoich wysp. Cóż. Młodszy braciszek zapewne sobie poradzi. Jest tak dobry jak Aart we władaniu mieczem, zawsze zajmował dobre miejsca w konkursach i turniejach.
Służba krzątała się po komnacie pakując niezbędne rzeczy: ubrania, bieliznę, zwoje, które na pewno się przydadzą w długiej podróży, jaka czeka go i jego rodzinę, aby uczestniczyć w ślubie sojusznika Reinmara. Winterfell było daleko, jednak młody panicz nie obawiał sie o siebie, a o zdrowie Lorda i swojej babki, którym ta podróż może doskwierać niezmiernie. Sami się jadnak na to pisali.
Organizacja takiego przedsięwzięcia była dość skomplikowana, jednak decyzją było wydanie rozkazu, iż 50 wojów ruszy razem z nimi, aby chronić orszak składający się z tak znamienitych gości. Czasy są niespokojne, wiele rodów czyha, aby pozbyć się Lannisterów.
Zaraz po zakończeniu wszystkich obowiązków, ruszył, aby odebrać z pokoju Adrienne i razem z nią dołączyć do rodziny, która zapewne już czekała na dziedzińcu. Wtem, wszyscy razem para nażeczonych, Maureen i dziadkowie ruszyli w długą drogę na zimną północ Starków.
[/zt-> Winterfell]