a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Plac Ćwiczebny



 

 Plac Ćwiczebny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Nihil Arryn

Nihil Arryn
Nie żyje
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
341
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyWto Paź 15, 2013 4:31 pm

***
Powrót do góry Go down
Jenna Flowers

Jenna Flowers
Skąd :
Reach
Liczba postów :
33
Join date :
02/02/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySob Mar 15, 2014 11:19 pm

/następnego dnia po przybyciu...

Valerie spacerowała z Jenną po mieście, poznając najróżniejsze zakątki i szukając dla siebie rozrywki. Obie stwierdziły jednomyślnie, że nie będą siedzieć w murach i dlatego opuściły wygodne komnaty zaraz po śniadaniu.
- Możemy zajrzeć potem do Bożego Gaju. Podobno robi wrażenie - słyszała o dziwnych drzewach, które spotkać można tylko w tym regionie, ich czerwonych liściach, twarzach wyrytych w korze. Ludzie mówili, że są głupie i brzydkie, ale Flowers wolała się przekonać na własne oczy. Taka była już jej cecha: nie oceni, póki nie przekona się na własne oczy.
Aktualnie dziewczęta skręcały właśnie w stronę świecącego pustkami placu ćwiczebnego. Jen nie potrafiła się zdecydować czy cieszy się z tego powodu, czy nie. Chętnie popatrzyłaby na zmagania chłopców, ale z drugiej strony...
- Może postrzelamy z łuku? - zaproponowała, rozglądając się na boki z zadziornym uśmiechem zadowolonej z siebie osoby. Zdjęła z głowy kaptur ciemno-zielonego płaszcza i zdjęła skórzane rękawiczki. Klimat jej nie przeszkadzał, co nie znaczy, że spacerując nie poczuła chłodnego wiatru. Było zupełnie inaczej niż w Reach, co nie znaczy, że było gorzej. Głodna przygód Jenna i za Murem znalazłaby jakiś powód do radości.
- Ciekawe co u Theodore - powiedziała, podchodząc do tarczy i zawróciła, maszerując ochoczo i licząc kroki. Gdy się zatrzymała, narysowała butem linię, która miała wskazywać miejsce, z którego będą mierzyć do celu. - Od wczoraj go nie widziałam - dokończyła zdanie.
Chociaż posiadała inne rodzeństwo, to właśnie z nim najbardziej się zżyła. Oboje trzymali się raczej z boku i żadne nie oceniało drugiego z góry. Mieli różne matki, ale krew tego samego ojca bardzo ich łączyła. Nie było dnia bez niemego lub głośnego pytania o to, gdzie przybywa jej brat. Zżerała ją ciekawość o to, co robił poprzedniego dnia i co widział i słyszał w mieście.
- No nieważne... - podparła boki. - Tak dobrze? - zapytała w końcu kuzynkę, oceniając miejsce.
Jak przyjemnie było rozmawiać o czymś innym niż suknie i fryzury. Zanim poszła spać, przeżyła prawdziwe tortury. Chociaż sukienka została zaakceptowana, to została kwestia dodatków i uczesania. Na siłę próbowano z niej wyczarować damę, a ona niewiele miała do powiedzenia. Mimo wszystko czuła w sercu iskierkę radości, że ktoś o nią dba i chce podkreślić jej związek z rodem z Wysogrodu. Dlatego postanowiła przynieść Tyrellom dumę i dać z siebie wszystko, ale do tego czasu bez przeszkód mogła być sobą. Znowu przywdziała swoje chłopięce odzienie i z właściwą dla siebie energią biegała tu i tam.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySro Mar 19, 2014 10:38 pm

Winterfell było przepięknym miejscem nawet pomimo ostrego klimatu, który tutaj panował. Meg co prawda przyzwyczajona była do zimna ale w na jej rodzinnej wyspie pogoda była chyba nieco bardziej przyjazna tak jej się przynajmniej wydawało. Megara przybyła do siedziby Lorda Starka na wesele jego najstarszego syna Aidena, zresztą jak pewnie wiele innych osób, które teraz spacerowały po stolicy Północy. Pojawiło się tutaj wiele obcych twarzy, ludzie poubierani w stroje charakterystyczne dla swojego rodu czy regionu tworzyli dość ciekawą mieszankę, której kobieta lubiła się przyglądać. Minęło kilka dni o jej przyjazdu do Winterfell, bywała tutaj często razem z rodzicami gdy dorastała i z tym miejscem wiąże się wiele z jej wspomnień, szczęśliwych lub mniej. Te kilka dni pobytu tutaj minęły Meg naprawdę szybo pomimo tego, że czas spędzała zazwyczaj samotnie. Potrzebowała tych kilku chwil wytchnienia i walki ze swoimi myślami, musiała się wyciszyć i zebrać siły na nadchodzące wydarzenie. Wesele... ona do takich spraw miała stosunek dość ambiwalentny. Wszystkie ceremonie związane ze ślubem wydawały się jej bardzo sztuczne i szczerze ich nie lubiła, oczywiście będąc dobrze wychowaną przybierała dobrą minę do złej gry ale gdyby mogła pewnie nie brałaby udziału w czymś takim. Meg zdawała sobie sprawę, ze niedługo i ona będzie musiała podzielić los panny młodej i wyjść za mąż tylko ze względów politycznych, myśl o dniu jej wesela była dla niej prawdziwym koszmarem i kobieta szczerze radowała się tym, że jak na razie nie zanosi się na jej szybkie zamążpójście. Dzisiejszy poranek Megara spędziła, na przygotowywaniu się do wesela, przywiozła z Niedźwiedziej Wyspy wiele rzeczy i miała prawdziwy problem, którą z sukni wybrać oraz co do niej założyć. Nie lubiła zajmować się takimi sprawami, najchętniej założyłaby cokolwiek no ale nie wypadało, trzeba było przecież zrobić dobre wrażenie tym bardziej, że jej ojciec był jednym z chorążych Starków więc ona jako reprezentantka rodu musiała ładnie wyglądać. Po kilkunastu minutach zdenerwowana i niezdecydowana Meg rzuciła suknie na łóżko i postanowiła pooddychać trochę świeżym powietrzem, poza tym musiała się uspokoić bo te wybieranie stroju tylko nadszarpnęły jej nerwy. Dziewczyna założyła na siebie czarne skórzane spodnie i jakąś koszulę, która pewnie należała do jednego z jej braci, którym często podkradała takie rzeczy, bo dziwnym trafem było jej w nich o wiele wygodniej niż w tych koszulach przeznaczonych dla kobiet. Otuliła szyję szalem pokrytym futrem i złapała za łuk po czym wyszła z komnaty kierując się do wyjścia z zamku. Jak tylko znalazła się na świeżym powietrzu poczuła jak chłodny wiatr chłosta jej twarz, skrzywiła się delikatnie i ruszyła w stronę placu do ćwiczeń. Gdy dotarła na miejsce zaskoczył ją widok dwóch młodych kobiet, zazwyczaj mało która niewiasta tu przychodziła. Meg przez chwilę przyglądała się kobietą, które jak przypuszczała były z rodu Tyrrelów, przynajmniej na to wskazywał ich ubiór. Meg nie chciała wyjść na niemiłą i nietowarzyską więc postanowiła porozmawiać z kobietami tym bardziej, że przyjezdni z innych stron Westeros zawsze ją fascynowali. W końcu Megara podeszła do nieznajomych starając się wyglądać jak najbardziej sympatycznie, na jej ustach malował się delikatny uśmiech, a w oczach widać było małe wesołe iskierki.
- Witajcie panie...
Powiedziała delikatnym choć pogodnym tonem głosu posyłając przyjazny uśmiech w stronę kobiet.
- Jestem Megara Mormont, córka Lorda Mormont, pana Niedźwiedziej Wyspy, chorążego Lorda Starka.
Przedstawiła się, bo szczerze wątpiła w to, by kobiety chociażby kojarzyły kim ona jest i wyciągnęła w ich stronę swoją szczupłą, bladą dłoń. Widząc narysowaną na ziemi linię uśmiechnęła się lekko.
- Pani, tutaj strzelanie z łuku jest zadaniem bardzo trudnym, przeklęty wiatr często zaważa na tym, czy strzała dosięgnie celu...
Mruknęła mając nadzieję, że to nie zabrzmiało tak jakby chciała się chwalić tym ile to ona nie wie na temat łucznictwa.
Powrót do góry Go down
Jenna Flowers

Jenna Flowers
Skąd :
Reach
Liczba postów :
33
Join date :
02/02/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyNie Mar 23, 2014 11:39 pm

Jen jak zwykle przekomarzała się z Valerie, od czasu do czasu śmiejąc się i rzucając jakąś uwagę. Była niezwykle szczęśliwa, że mogła sobie pozwolić wobec niej na taką bezpośredniość. Ile razy jasnowłosa upominała ją, gdy Jen sama ganiła się za swobodę i nie stawiała granic. Zupełnie jakby siostrami, w końcu pełnymi kuzynkami i tak były. Krew Tyrellów płynęła w żyłach obu. Akurat szturchnęła ją dla zabawy, kiedy zobaczyła, że ktoś się do nich zbliża. Uśmiech nie zamarzł na jej ustach, ale zdecydowanie zamilkła, wpatrując się pogodnie w przybysza.
Jen oceniła jej postać i była przekonana, że to córa Północy. Ostre rysy twarzy, ciemne włosy, do tego charakterystyczne odzienie i łuk w ręku. Szczęśliwie jej ciekawość została szybko zaspokojona, gdyż przedstawiła się od razu, oszczędzając wstępu i wszelkich pytań.
Jak nie trudno się domyślić, po przedstawieniu się Megary, pozwoliła przemówić Valerie i to ona podała swoje miano wcześniej. Dopiero, kiedy jasnowłosa zakończyła, głos zabrała Jenna.
- Lady Mormont - ukłoniła się z szacunkiem, jaki wpajano jej od zawsze i uścisnęła ochoczo wyciągniętą dłoń. - Jenna Flowers, bratanica Lorda Tyrella i kuzynka naszej uroczej panny młodej - uśmiechnęła się i odruchowo zrobiła krok do tyłu.
Następne słowa Megary sprawiły, że szatynka zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym, ale z drugiej strony jak zwykle nie traciła optymizmu.
- Cenna uwaga - przyznała. - Wobec tego są dwa wyjścia - podeszła do linii sięgnęła po ukryty w bucie sztylet.
- Pierwsze to zobaczyć w którym miejscu może być najgorzej z wiatrem - tutaj przymierzyła się do rzucenia nożem w kierunku tarczy, odpowiednio przyjmując pozycję i stosując się do wszystkich zasad, których nauczył ją brat. Ostrze poleciało w odpowiednim kierunku, ale w pewnym momencie podmuch zniósł je lekko w bok i zamiast na środku tarczy, lub w jego okolicach, wylądowało dalej.
Flowers poszła w stronę tarczy i wyciągnęła nóż, by po chwili ponownie stanąć u boku obu pań.
- Faktycznie, strzelając z łuku trzeba by nie celować tak bardzo w środek. Zniosło by ją bardziej niż nóż i wylądowałaby poza polem - zauważyła. - Wychodzi na to, że trzeba zmienić pole startowe, albo jak powiedziałam wcześniej, zmienić nieco kurs. Ale... - uniosła w górę palec.
- Nie powiedziałam o wyjściu drugim. Może ono potwierdzić moją teorię, albo ją obalić - dziewczyna pospieszyła z wyjaśnieniami zanim którakolwiek zapytała, do czego zmierza.
- Jeśli można prosić o demonstrację - zwróciła się do panienki Mormont. - Tylko doświadczenie może nam pomóc, a w tej chwili jedyną osobą, która zna te tereny i możliwości, jesteś ty, pani - duże, brązowe oczy Jenny, patrzyły z nadzieją na kobietę, mając nadzieję, że ta zgodzi się na prośbę i nauczy je czegoś przydatnego. W końcu byłoby lepiej skorygować zawczasu wszelkie błędy, by później spokojnie oddać się rozrywce i czerpać z niej radość.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyPon Mar 24, 2014 8:40 pm

Megara uśmiechnęła się tylko na słowa kobiety i ukłoniła się delikatnie jak przystało na dobrze wychowaną panienkę. Nie wiedzieć czemu Megarze ród Tyrellów zawsze kojarzył się z ciepłem. Nie wiedziała dlaczego, praktycznie nie znała osób wywodzących się z tamtych terenów i nie wiele mogła na ich temat powiedzieć ale zawsze wydawali jej się promienni i ciepli, być może dlatego, że mieszkali tak daleko od mrozów Północy, do których przywykła młoda lady Mormont. Kobieta obserwowała poczynania młodej dziewczyny z lekkim uśmiechem na ustach, Meg dziwiła się, że prawdziwa dama, córka samego Lorda spędza czas razem z bękartem. Jej co prawda to nie przeszkadzało ale słyszała o tym, że ludzie, szczególnie ci wysoce urodzeni nie tolerują nieślubnych dzieci w swoim otoczeniu. Meg często widywała się z bękartami, na Północy było ich naprawdę sporo i to nie tylko tych którzy stąd się wywodzili ale także ci, którzy przejeżdżali przez mroźną krainę, by udać się na mur i wstąpić do nocnej straży. Mur był jednym z marzeń Megary, zawsze chciała go ujrzeć choć wiedziała, że jest to niemożliwe, nikt przy zdrowych zmysłach nie wysłałby kobiety w tamte rejony, a szkoda. Słysząc kolejne słowa dziewczyny, Meg wyraźnie się ożywiła. Uwielbiała gdy ktoś prosił ją o radę lub pokaz umiejętności. Tak prawda jest taka, że dziewczyna lubi się popisywać choć jest tego świadoma i stara się nie robić tego za często, żeby nie zostać źle odebraną przez innych.
- Z miłą chęcią...
Mruknęła i podeszła do wytyczonej przez Jenne linii. Powoli wyciągnęła strzałę z kołczana cały czas wpatrując się w środek tarczy. Zawsze przy strzelaniu do celu bardzo się skupiała, można więc pokusić o stwierdzenie, że celebrowała chwilę spędzoną z łukiem w ręku. Jako kobieta nie za często mogła obchodzić się z bronią, choć narzekać też nie mogła bo jako córa Północy, a dodatkowo Wyspy Niedźwiedziej miała do czynienia z nauką walki od małego. W końcu Meg włożyła strzałę i naciągnęła cięciwę nie spuszczając z oka środka tarczy. Wzięła kilka głębokich oddechów i delikatnie wycelowała trochę niżej i bardziej w lewą stronę niż robiłaby to gdyby nie była na północy. Jeszcze kilka sekund skupienia i kobieta wypuściła strzałę, która co prawda nie trafiła w sam środek ale była naprawdę blisko. Dziewczyna skrzywiła się trochę, bo znając Meg to ona zawsze chciała wszystko robić idealnie... nie czekając na jakiekolwiek słowa ze strony zgromadzonych z nią kobiet, Meg wyjęła drugą strzałę i nie odprawiając już całego rytuału związanego ze strzałem, wypuściła strzałę, która trafiła dokładnie w swoją poprzedniczkę. Popis zdolności jak na ten dzień, Meg ma już zaliczony.
- Tadamm...
Mruknęła z łobuzerskim uśmiechem na ustach i złapała się za skraj szaty, unosząc ją i delikatnie dygnęła.
- Tu chyba jednak liczy się znajomość Północnych wiatrów... widzisz pani tu zazwyczaj wieje z zachodu na wschód dlatego trzeba skierować strzałę w lewo inaczej nam ją zwieje poza tarcze.
Powiedziała stawiając łuk na ziemi i opierając się na nim.
- Teraz twoja kolej pani.
Powrót do góry Go down
Jenna Flowers

Jenna Flowers
Skąd :
Reach
Liczba postów :
33
Join date :
02/02/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyPon Mar 31, 2014 7:45 pm

Podczas gdy Megara cieszyła się możliwością pokazania swoich umiejętności, Jenna z błyskiem w oczach patrzyła na ten popis i analizowała dosłownie wszystko: od postawy łuczniczki, po sposób trzymania strzały i zapamiętywała wszystko, co według niej mogło się przyczynić do poszerzenia jej wiedzy o sposobie posługiwaniu się łukiem. Prawdę mówiąc, najchętniej zaczęłaby zadawać teraz mnóstwo pytań odnośnie techniki, czy wytwarzania broni na tym terenie, ale w porę ugryzła się w język. Lady Mormont mogła sobie tego nie życzyć, a panna Flowers nie miała zamiaru zrażać jej do siebie podczas pierwszego spotkania.
- Pięknie - pochwaliła, gdy ciemnowłosa zakończyła swój efektowny pokaz. - Trzeba wielu ćwiczeń, by dojść do takiej wprawy. Słyszałam, że Północ słynie z wojowniczych kobiet. Jaka to szkoda, że niewiele jest krain, gdzie ceni się ich możliwości - Jen zawsze chciała być chłopakiem, bo oni mają w życiu lepiej. Może gdyby urodziła się gdzie indziej, nie wymagano by od niej łagodności damy i obycia w towarzystwie. Zawsze wolała trzymać się z dala od innych i zajmować się czymś ciekawszym. - Tym bardziej miło, że mogę rozmawiać z jedną z nich - ukłoniła się, po czym za radą Megary, postanowiła się przygotować do strzału.
Valerie oddaliła się na chwilę, by z kimś porozmawiać, więc Flowers wykorzystała to, by oddać swój strzał. Przez chwilę przygotowywała się do tego, a potem pewnie wypuściła strzałę. Tym razem poszło jej zdecydowanie lepiej.
- Czy na Niedźwiedziej Wyspie naprawdę jest bardzo zimno? I faktycznie to tak zalesione miejsce, jak mówią? - zainteresowała się. - To musi być ciekawe miejsce - mruknęła do siebie cicho.
- Jeśli zadaję dużo pytań, proszę mnie upomnieć. Nigdy nie opuszczałam Reach i każde miejsce, tak samo jak każdy człowiek, którego tu poznaję jest dla mnie fascynujący. Kto wie czy kiedyś będę miała jeszcze jedną szansę, by oddalić się od domu na taki dystans.
Powrót do góry Go down
Valerie Tyrell

Valerie Tyrell
Skąd :
Wysogród
Liczba postów :
100
Join date :
16/05/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySro Kwi 09, 2014 6:53 pm

Każdy przechodzi  w swym życiu okres dojrzewania. U jednych trwa on zaledwie kilka lat, u innych zdaje się ciągnąc w nieskończoność, u jeszcze innych nigdy się nie kończy, a najstarsi żyjący ludzie z uśmiechem na twarzy stwierdzą, że dorosłość nie istnieje. Bo czymże jest dorosłość? Latami? Przekroczeniem progu pewnego wieku? Szacunkiem w oczach innych? Posiadaniem potomstwa? Poczuciem odpowiedzialności? A może wszystkim po trochu?
Dla Valerie dorosłość była niczym innym jak przyznaniem się do swoich błędów i zaakceptowaniem wad. Bo czyż dziecko potrafi przełknąć dumę i otwarcie mówić o swoich skazach? Czy może tupnięcie nogą i ucieczka jest swego rodzaju buntem przed dorosłością? Trudno stwierdzić na pewno. Przecież zaledwie osiemnastoletnie dziewczę, schowane za różanym ogrodem lub płaszczem braci, czy Ojca nie mogło zbyt wiele wiedzieć o świecie... a przynajmniej nie powinno.
Mimo to przez lata panienka Tyrell swoimi niebieskimi oczami wypatrzyła znacznie więcej niż mogłoby się to niektórym wydawać lub podobać. Niemniej nawet ona sama nie bardzo rozumiała cóż takiego tworzy się ostatnimi czasy zarówno w jej sercu, jak i głowie. Pozornie pozostawała sobą, ale wewnątrz powstawała swego rodzaju iskra zwątpienia i niepewności. Pozostaje pytanie czy szybko zgaśnie, czy też roznieci niszczycielski pożar.
Zadrżała pod wpływem nagłego powiewu wiatru. Ten z Północy znacznie różnił się od tego z Wysogrodu. Gdy drugi przynosił ulgę w ciepłych promieniach słońca, pierwszy przyprawiał o jeszcze większe poczucie chłodu. Wypuszczając z ust parę ciepłego powietrza, zdjęła kaptur pozwalając jasnym kosmykom swobodnie okalając jej twarz. Pomimo burzy panującej w głębokich czeluściach serca, posłała kuzynce figlarny uśmiech.
Growing Strong
-Jestem za.- ukryła fakt, że wczoraj wieczorem złożyła niesamowitym drzewom krótka wizytę. Potrzebowała wtedy chwili samotności. Znów: nie bardzo wiedziała dlaczego.
Uniosła brwi z zaskoczenia, widząc pusty plac. Tego typu widoki w jej rodzinnych stronach były zdecydowaną rzadkością. Nawet w czasie tak wielkich uroczystości. Nie bacząc jednak na nic innego, zatarła ręce z uciechy. Trudno jest przegapić taką okazję osobie, która rzekomo urodziła się z łukiem w ramionach, a talent wsparła ciężką pracą.
-Może rozgrzewa swoim ciepłym sercem panny z Północy?-zaproponowała ze śmiechem, a jej umysł ochoczo pracował na pełnych obrotach. Odległość. Kierunek wiatru. Jego zmienność. Kąt tarczy. Naciągnięcie strzały. Giętkość łuku. Jego długość. Rodzaj cięciwy. Waga. Czerwony punkt w środku tarczy. Jej puls zwolnij, gdy wzięła głębszy oddech. Kiwnęła głową na pytanie Jenny, a bicie jej serca zagłuszyło wszystko poza szumem wiatru, szturchnięciem kuzynki i...
Witajcie panie. Wyraźnie zaskoczona, rozprężyła cięciwę, posyłając nieznajomej ciepły uśmiech.
Jej pochodzenie nie ulegało wątpliwości. Dumny krok. Pewna postawa. Stal oczu i czające się w nich wyzwanie.
Północ.
Posłała Flowers rozbawiony uśmiech. Widać było, że nie tylko one ceniły wygodę spodni. Jednakże młoda Valerie nadal, wyjątkowo przyzwoicie, trzymała się sukien, ciepłych futer i ulubionego płaszcza.
Mormont. Przeszło jej przez myśl, gdy oczami wyobraźni ujrzała Nadirę. Przełknęła ślinę, dygnąwszy. W tej chwili musiała zachować pozory niewzruszonej.
-Miło poznać, pani. Jestem Valerie Tyrell, najstarsza córka Lorda Tyrella.- również się przedstawiła posyłając Megarze przyjazny uśmiech.-Mów mi Valerie, proszę.
Kondolencje w stosunku do Mormontów zostały dostarczone przez posłańca i mimo szczerego smutku, biała różyczka zdecydowała się nie rozdrapywać starych ran. Sama posiadała ich aż w nadmiarze. W ostatnim czasie nikt nie stracił tyle co Tyrell'owie. Mowa tutaj przede wszystkim o bliskich członkach rodziny. Zamrugała kilka razy, bez słowa ustępując pola panience Mormont. Nie kwapiła się do pokazania swoich umiejętności łuczniczych. Zamiast tego wolała zobaczyć na własne oczy możliwości Megary.
Typowy Tyrell, o dziwo.
Milczała, uważnie obserwując poczynania kobiety. Po drugim trafieniu zaśmiała się radośnie, delikatnie klaszcząc. W jej oczach można było dostrzec iskierki uznania.
Jej uśmiech trochę zmalał, gdy poza towarzystwem w postaci septy i jej osobistych strażników, dostrzegła jedną ze służek Cailet. Przeprosiła panie i zaczepiła dziewczynę, zadając parę pytań. Już po chwili wróciła do towarzystwa.
Czuła się samotna. Bardziej niż zwykle. Zawsze, jak kot, posiadała swoje własne ścieżki. Przywykła do nich. Pustki nigdy jej nie przeszkadzały, ponieważ zawsze obok czuła wsparcie rodziny i rodzeństwa. Teraz tak nie było. Między nimi panowała tylko głucha cisza. Starania blondynki nie miały znaczenia.  
-Proszę, uracz nas opowieścią. Co innego czytać o zakątkach naszej krainy, a co innego usłyszeć prawdę od ich mieszkańca.-poprosiła, odkładając łuk na bok.
Ze śmiechem oddaliły się do wnętrza fortecy, spędzając resztę dnia w swoim towarzystwie.

//zt (ponieważ żadna z Pań nie wchodzi :) )
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyWto Kwi 29, 2014 9:30 pm

/gdzieś z zamku/

Aura tego dnia sprzyjała. Nie padało, więc Nadira postanowiła opuścić zamek. W asyście małej eskorty wyjechała z miasta, kierując się do Wilczego Lasu. Lady Mormont potrzebowała otoczenia drzew i ciszy, w której słychać było tylko śpiew ptaków i szelest liści. Przechadzała się jakiś czas, przeważnie w samotności, nie odzywając się słowem do towarzyszy. Zdecydowanie bardziej cieszyłaby ją obecność rodzeństwa, ale nie można mieć wszystkiego.
Po jakimś czasie grupa wróciła do zamku, ale Nadira nie chciała siedzieć w murach. Ruszyła na plac treningowy i tam postanowiła potrenować walkę. Zaniedbała ćwiczenia, nie czując się na siłach, ale od pewnego czasu zapał powrócił i coraz częściej można było zobaczyć ją na placu.
Odrzuciła na bok płaszcz, aby nie przeszkadzał - jej strój wygląda tak - i przez jakiś czas sama wymachiwała mieczem. Później wyszedł do niej jeden z żołnierzy i tak się pojedynkowali. Doświadczony wojownik wskazywał na pewne ruchy i podpowiadał, jak utrzymać przewagę. Pochwalił pomysłowość i zręczność kobiety, ale nie brała tego zbytnio na poważnie, ponieważ czuła, że człowiek nie chce jej zniechęcić, albo po prostu nie wypadało mu powiedzieć inaczej do córki Starka.
Po owocnej współpracy i długim wymianom uderzeń, nadszedł czas, gdy towarzysz musiał wrócić do swoich obowiązków, a Nadira została sama. Nie opuszczała placu. Wzięła drewniany stołek ze zbrojowni i usiadła na nim. Wyciągnęła przed siebie miecz i zaczęła go czyścić. Na plac wyszło kilka par wojowników i brunetka przypatrywała się im uważnie, co jakiś czas rzucając im spojrzenia; raz skupione, raz rozbawione, gdy zaczęli się wygłupiać. Chociaż starali się kontrolować mowę, nieraz wymknęły im się niestosowne słowa, ale nie miała im tego za złe.
Kiedy skończyła swoją czynność, wsunęła ostrze do skórzanej pochwy i zdjęła rękawice. Przytroczyła je do paska, a potem rozplotła warkocz i rozluźniła włosy, które rozsypały się na ramiona i plecy. Otuliła się płaszczem, usiadła wygodniej i tak siedziała w zamyśleniu, patrząc przed siebie, stopniowo wyłączając się myślami.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyWto Kwi 29, 2014 11:45 pm

Kevan nieśpiesznym krokiem maszerował w stronę stajni, gdzie też skierował się do boksu, w którym zostawił swego konia. Ściągnął z siebie płaszcz i przerzucił go przez grzbiet wierzchowca, następnie ściągając poplamioną tunikę. Rzucił ją w kąt boksu, po czym z sakwy znajdującej się przy siodle wyciągnął kolejną sztukę. Co śmieszne, identyczną jak poprzednią, choć oczywiście niepoplamioną. Założywszy na nowo płaszcz, odwrócił się na pięcie i wyszedł z boksu, zamykając go za sobą.
Następnie nogi pokierowały go w stronę placu, na którym to miał spotkać się z Bertrandem. Nie bez powodu wybrał własnie to miejsce. Skusił go do tego fakt, że znajdywała się tam Nadira. Od dawna planował spotkanie z nią, jednakże jakoś nie potrafił tego doprowadzić do skutku. Teraz natomiast nadarzyła się okazja, która nieprędko mogłaby się powtórzyć. Wszak nieczęsto bywał w Winterfell, skupiając się do tej pory niemal wyłącznie na Niedźwiedziej Wyspie.
Im bliżej kobiety się znajdował, tym szerszy uśmiech malował się na jego twarzy. Mimo wszystko, zdawał sobie sprawę z tego, że to najbliższa mu osoba znajdująca się obecnie w stolicy Północy. Gdy znalazł się już tuż przy niej, nie zatrzymał się. Miast tego objął ją w niemal niedźwiedzim uścisku, i śmiejąc się, uniósł ją w górę i odstawił na ziemię dwa kroki dalej.
-Dawnośmy się nie widzieli.- powiedział, bo choć wcale tak bardzo długi czas to nie był, Kevan czuł się, jakby to było niemal ćwierć jego życia. Im starszy był, tym szybciej czas umykał mu między palcami, a często także najzwyczajniej tracił w nim rachubę.
-To nie jest odpowiednie miejsce dla damy.- począł mówić, kciukiem wskazując przez ramię na pojedynkujących się na placu. -Choć widzę, iż ćwiczysz to, co niestety częstokroć przydaje się w życiu. Nawet kobietom.- dodał po krótkiej chwili, zauważywszy w jaki sposób przysposobiona do ćwiczeń jest kobieta.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySro Kwi 30, 2014 1:22 am

Nad miała szczęście, że siedziała taka zamyślona, w innym wypadku niespodzianka jaką sprawił jej Kevan swoją obecnością, nie wypaliłaby by. A tu proszę! Starkówna nie zadawała sobie trudu, by podążać wzrokiem w każdym kierunku, a nawet jeśli, to nie zwracałaby uwagi na każde kroki zamaszystych kroków.
Ani się nie obejrzała, a została porwana w ramiona i uniesiona w górę. Była szczupła i niska, więc ważyła tyle co nic, a dla rosłego chłopa taka kobieta to dosłownie piórko. Chociaż przez ostatnie miesiące Nadira rzadko się śmiała, a na głos to już w ogóle można było policzyć na palcach jednej ręki, to tym razem nie potrafiła się powstrzymać, więc ich głosy się połączyły.
- Kevan! - kiedy już stała pewnie na nogach, objęła go serdecznie. - Bardzo mnie cieszy twój widok - przyjrzała mu się uważnie, ale nie zmienił się nic a nic. Faktycznie upłynęło już nieco czasu, ostatnio widzieli się zanim opuściła dom Mormontów, przy mało radosnych okolicznościach, ale nic się nie zmieniło w jej stosunku do panów Niedźwiedziej Wyspy. To była i zawsze będzie jej druga rodzina.
- Każda kobieta jest w ten sam sposób narażona na niebezpieczeństwa, ale nie każda musi się trwożyć w kącie i czekać, co los przyniesie - uśmiechnęła się smutno. - W Królewskiej Przystani by mnie zapewne wyśmiano, ale jesteśmy na Północy, gdzie wojowniczki są doceniane. Któż jak nie mieszkańcy Niedźwiedziej Wyspy wiedzą o tym najlepiej - właśnie tam Nadira zaczęła na poważnie przykładać się do ćwiczeń i miała zamiar to kontynuować. Kobiecości jej to nie odbierało, tym bardziej, że Aidan potwierdzi, jak biegle włada... igłą! I potrafiła ładnie śpiewać, ale nie miała jeszcze okazji się wykazać. Można wszystko ze sobą pogodzić? Oczywiście, że tak!
Przysiadła na swoim poprzednim miejscu i po raz kolejny spojrzała na plac treningowy.
- Spotkałeś już kogoś godnego uwagi wśród naszych gości? Winterfell od dawna nie witało tylu ludzi. Można spotkać starych znajomych i poznać nowych. Nie brak też pięknych dam, na pewno któraś wpadnie ci w oko - Nad czuła się przy nich taka bezbarwna. Choćby śliczne panny z Południa, pełna życia i blasku, które przyciągały uwagę mężczyzn od razu, gdy tylko pojawiły się w sali. Gdzie jej do nich, z tymi wyraźnymi rysami twarzy i bladą cerą. Ale nie zależało jej tak, jak kiedyś. Dorosła, zmądrzała i teraz uważała, że więcej wart jest charakter i umiejętności, ale chyba każda kobieta lubi komplementy, o ile są szczere.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySro Kwi 30, 2014 11:16 pm

-Zdążyłem się za Tobą stęsknić!- odparł przez śmiech, jednakże w pełni poważnie. Kevan nie zwykł kłamać, uznając to za ujmę na honorze. Tylko w kilku przypadkach potrafił to zrozumieć. I Nadira doskonale powinna zdawać sobie z tego sprawę, wszak mimo wszystko trochę się znali. W głowie pojawiło mu się kilka wspomnień. Począwszy od najświeższego, ostatniego spotkania z wdową po Terrynie, a kończąc na wspomnieniach związanych z bratem właśnie. Mormont jednak uśmiechnął się, jakby sam do siebie. Już dawno udało mu się wyzbyć smutku po śmierci starszego brata, dzięki czemu wspominając wracał zawsze do szczęśliwych momentów z nim związanych. Życie toczyło się dalej, i Terryn na pewno chciałby, aby nie marnować czasu na tak długie roztrząsanie nieszczęść.
-Zawsze byłaś zaradną kobietą.- począł odpowiadać, uśmiechając się przy tym szeroko do swej rozmówczyni. -Walczyć nie jest łatwą sztuką, jednakowoż zdecydowanie jedną z najprzydatniejszych. Dlatego cieszy mnie, że nadal kontynuujesz swe treningi. Oby jednak nigdy Ci się one do niczego nie przydały.- Tak to już było... Niemal wszyscy ludzie Północy szkolili się w walce, wliczając w to kobiety i dzieci. Koniec-końców jednak, najlepiej by było, gdyby jak najmniej z nich musiało na prawdę sięgnąć do pasa, by pochwycić rękojeść swego oręża.
Mężczyzna złapał za znajdujący się nieopodal pniaczek, po czym postawił go obok krzesła, na którym siedziała Nadira. Usiadł na kawałku drewna, na chwilę zawieszając wzrok na ćwiczących. Tylko po to jednak, by po chwili znów patrzeć na kobietę.
-Jak do tej pory rozmawiałem jedynie z sir Bertrandem, z rodu Cerwynów.- odpowiedział na pierwszą część kolejnej z wypowiedzi kobiety, a słysząc kolejną zaśmiał się krótko.
-Żadna z nich nie dorównuje Ci nawet w najmniejszym stopniu.- skwitował, z uśmiechem na ustach patrząc rozmówczyni w oczy. Cóż, i rzeczywiście Kevan tak uważał. Nie przepadał za przesadnym "obwieszaniem się" ozdobami przez kobiety. A niestety większość tych pochodzących z Południa próbowała na siłę być pięknymi, zatracając przy tym swoje naturalne wdzięki...
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyCzw Maj 01, 2014 5:38 pm

- Oby, oby! - to było także jej życzenie, ale jeśli miała skończyć źle, to wolałaby trzymać w ręku broń i umrzeć z godnością królewskich córek Północy, a nie jak popychadło, z którym można zrobić wszystko. Chociaż nie miała szans z rosłymi wojownikami, przynajmniej mogła próbować, lub chociaż odebrać sobie życie. Wszystko byłoby lepsze od pohańbienia. Oby bogowie mieli ją w opiece i pozwolili dożyć sędziwego wieku w szczęściu i spokoju. Tak czy inaczej Nadira gotowa była do oddania życia, za innych. Mając do wyboru siebie lub rodzeństwo, ich los byłby na wagę złota.
- Tak czy inaczej mam ogromną satysfakcję z faktu, że dowódcy straszą mną chłopców, którzy nie są zbyt chętni do ćwiczeń. Nawet lady Nadira spuściłaby wam łomot - naśladowała gruby głos owego jegomościa. - Myślę, że dla nich to naprawdę porażka przegrać z dziewczyną, szkoda, że się nie przekonamy, bo mało który mężczyzna chce ze mną ćwiczyć. Panience nie wypada - przewróciła oczami. Dobrze, że przynajmniej panowie Mormont zawsze to rozumieli. Bracia także nie bronili siostrom zabaw z bronią. Kiedy nie miały wsparcia, sama dobrze się bawiły. Zdecydowanie musiały kiedyś z Aryaną wspólnie urządzić jakiś turniej. Może taki specjalny tylko dla kobiet? Nie one jedne byłyby zadowolone.
- Twoje komplementy mnie nie zwiodą - zmarszczyła brwi, ale później się uśmiechnęła. - Cieszę się, że trafiłeś na dobre towarzystwo - człowiek ten był doskonale znany Nadirze, nie tylko z racji tego, iż mieszkał tak blisko i bywał w Winterfell. Był też bliskim druhem Terryna i słyszała o nim to i owo, nawet jeśli sam nie mówił zbyt wiele. Terryn lubił opowiadać o swoich podróżach, nie omijał nawet drastycznych szczegółów. Życie składało się z dobrych i złych momentów, a okrucieństwo też nie było jej obce. Oczywiście były też wesołe momenty, choćby widok dothrackich wojowników, którzy celowo zdobyli się na przebycie słonej wody i ich złe samopoczucie na statku. Nie życzyła nikomu źle, ale wymiotujące, rosłe chłopy, mordercy i gwałciciele, to musiał być osobliwy widok.
- Co planujesz po weselu? Wracasz z rodziną na Wyspę, czy zostaniesz jeszcze trochę w Winterfell? - zapytała zaciekawiona. - A może marzysz o podróżach i zaszczytach? - jasne oczy wpatrzyły się w Kevana uważnie. Był sporo młodszy od brata, ale dostrzegała w nich podobieństwo. Nie chodziło o wygląd, raczej o ten błysk w oku i ciekawości życia. Obaj byli też ludźmi o szlachetnych sercach i szybko zdobywali sympatię innych. Północ musiała być dumna z takich synów.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyCzw Maj 01, 2014 9:03 pm

//Komnata gościnna Bertranda

Przedzierał się przez rzadkie błoto, ledwie odróżniając, co wśród niego jest mokrą glebą, a co końskim gównem. Wolał więc omijać je profilaktycznie, całościowo, ale było to zadaniem równie niemożliwym, co przeskoczenie Muru. Najprawidłowiej byłoby więc wsiąść na konia i to z jego grzbietu zwiedzać Wintrefell. Nie, to nie tak, że stolica Północy była zapuszczona i śmierdząca, jak Królewska Przystań. Co to, to nie. W normalny, powszedni dzień, Zimowa Twierdza jaśniała przykładem pośród innych. Spełniała standardy Westeros, a tu i ówdzie potrafiła się nawet wyróżnić. Dwa mury, wyższy i niższy, oddzielone od siebie fosą głęboką na tyle, aby ktoś mógł się w niej utopić, a także rozbudowane krypty, posiadające pięter więcej niż żywych Starków stąpa po ziemi - to wszystko było czymś, czym pochwalić każdy zamek się nie mógł. I dobrze.
Z początku miał zamiar odwiedzić swoich ludzi. Dwa tuziny zbrojnych Cerwynów pozostawił samowoli. Nie doszła do niego jednak żadna skarga, najmniejszy jęk niezadowolenia wśród mieszkańców Winterfell, dlatego też Betrand uznał, iż jego obecność wśród pozostałych, przybyłych wraz z nim wojowników, jest po prostu zbędna. Nie byli wszak na wojnie i tu niepotrzebny był przywódca dbający o morale drużyny. Póki nie gwałcą i nie mordują, a także nie przynoszą mu wstydu swym behawiorem, niech mają wolne i cieszą się weselem Aidana Starka. 
Kiedy zaś te miało się odbyć - tego nie wiedział chyba nikt. Może nawet sami nowożeńcy.
W pewnej chwili wpadł na szalony pomysł. Zupełnie spontaniczny, pozbawiony jakiegokolwiek planu i, po części, odpowiedzialności. Cerwyn ruszył w stronę stajni, gdzie, odnalazłszy boks ze swoim siwkiem, dosiadł go i wyprowadził na zewnątrz. Tak, jak się spodziewał, przy siodle wisiała kusza i dwa kołczany z bełtami. Broń tchórzy, tak jest, ale wybitnie przydatna na polowaniu. No właśnie, polowaniu. 
Kopyta jego siwka mlaskały podkowami w błocie, zostawiając po sobie ciężkie ślady, niemożliwe do odróżnienia od pozostałych, tam już będących. Morze wądołów i rozpadlin wydawało mu się paskudne i zrazu kojarzyło się z tym, co je tam wytworzyło. Brudnymi buciorami, podkowami zaśniedziałymi od rdzy, psich i kurzych łap.
W pierwszym napotkanym burdelu znalazł troje swych ludzi. Kazał im się ubrać, i dosiąść koni, a potem czekać na niego na placu. Z kolejno odwiedzonej gospody wyciągnął kolejnych pięciu żołnierzy Cerwynów. Ci dostali takie samo zadanie, co pozostali. Było ich łącznie ośmiu. O jednego za dużo. Kazał więc jednemu z zebranych wrócić do zabawy. Tak też się stało (ku lekkiemu niezadowoleniu pozostałych) i Bertrand miał wojowników o świętej liczbie. 
Przybył na Plac, wjeżdżając nań kłusem. Breja spod kopyt bryzgała w rytm uderzeń odnóży ogiera, a siedzący w siodle Rycerz Północy opadał w nim i podrygiwał wedle tej samej melodii.
Zastał tych, których zastać się spodziewał. Kevan i Nadira Mormont. Wspaniale. Wręcz wybornie.
- Kevanie - odezwał się, podjeżdżając bliżej, już dużo wolniej. - Pani - skinął głową w stronę kobiety, ubranej w męski strój. Bertrand obrócił wokół własnej osi swego konia, rozkoszując się jego ostentacyjnym rżeniem i tupaniem. - Ser Bertrand Cerwyn z Cerwyn Castle, jeśli łaska. 
W tej samej chwili przycwałowali do niego jego ludzie, szumiąc noszonym na sobie żelazem. 
- Słyszy się, że Mormontowie to wyborni myśliwi. Czy, aby na pewno jest to prawdą? Zaszczytem będzie dla mnie, jeśli potowarzyszycie mi i pomożecie coś upolować. Jego lordowska mość zasłużył na świeże mięso... Nieprawdaż? 
Uśmiechnął się do kobiety i skinął głową raz jeszcze. Wśród żołnierzy rozległo się szczekanie psów. Byli gotowi.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyCzw Maj 01, 2014 9:18 pm

Kevan uśmiechnął się, jednak wyraźnie był to uśmiech wymuszony. Myśli o tym, że nieraz mężczyźni atakowali kobiety, napawały go zarówno gniewem, jak i żalem. Nie potrafił zrozumieć takich niczym nieuzasadnionych ataków. Sam nigdy nie podniósł ręki na kobietę, i modlił się do Siedmiu, aby nie pozwolili mu tego nigdy zrobić. Uważał to za ogromną, niewybaczalną ujmę na honorze. Była to dla niego ostateczność - a to i tak jedynie w kilku przypadkach, które nie pozostawiały innej możliwości.
Zaśmiał się dopiero, gdy Nadira poczęła naśladować męski głos, po czym uśmiech na jego twarzy pozostał.
Jeśli dojdzie co do czego, to nikt nie będzie się zastanawiał, czy u boku stoi kobieta, czy mężczyzna. Ważne, ażeby ta osoba utrzymała miecz w rękach i potrafiła się nim posłużyć.- skwitował - bądź, co bądź - nieprawidłową postawę innych ludzi. Rzeczywiście tak było - mało kto chciałby ćwiczyć lub po prostu walczyć z kobietą, jednak czasem to one ratują życia Lordów, mężnych panów, czy też uciśnionych. -Bo i nie wypada, jak głoszą ogólnoświatowe poglądy. Jednak jeżeli chcesz, zawsze ktoś powinien zgodzić się Ci towarzyszyć. A jeżeli tylko znajdę się w okolicy, możesz na mnie liczyć.- powiedział po bardzo krótkiej przerwie, dłonią "klepiąc" dwukrotnie rękojeść znajdującego się u jego pasa miecza.
-Nie skrywasz się za wymyślnymi kreacjami, czy setkami błyskotek. Miast tego, zawsze pozostajesz sobą. A to jest prawdziwym pięknem - potrafić być sobą.- odpowiedział kobiecie, wyjaśniając dlaczego jej nie zwodzi, jak uznała. Poza tym, piękna dodawały jej także inne cechy jej wyglądu. Jednak ogromnym nietaktem byłoby powiedzieć, że podoba mu się jej ciało. Wszak była wysoko urodzoną kobietą, a nie dziwką z Królewskiej Przystani.
-Prawy zeń człowiek.- powiedział na temat Bertranda, przytakując przy tym głową. Rzeczywiście, było to dobre towarzystwo. Mógł trafić na o wiele gorsze... A szczególnie, że Kevan dostrzegł wiele podobieństw pomiędzy sobą a Rycerzem Północy.
-Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Jednakże na pewno nie wrócę na razie na Niedźwiedzią Wyspę. Najwyższa pora, aby zwiedzić trochę świata. Choć nie wykluczam, że może na jakiś czas pozostanę w Winterfell. A cóż za zaszczyty na mnie czekają? Jeśli dożyję tego czasu, zostanę następcą mego ojca. To ogromny zaszczyt, i innych mi nie potrzeba.- odpowiedział kobiecie, uśmiechając się do niej i krótko śmiejąc. Usłyszawszy w tym momencie tupot podków tuż obok, zwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał tenże dźwięk. Skinął głową do Bertranda, po czym powtórzył gest, kierując go do jego ludzi. Nie spodziewał się takiej propozycji, choć gdy już zapadła, nie mogła pozostać bez odpowiedzi.
-Nie przygotowywałem się do polowania, choć jest to kusząca propozycja.- odpowiedział, uśmiechając się do Cerwyna. Następnie przeniósł wzrok na Nadirę i spytał się jej: -Co Ty na to?-
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyWto Maj 06, 2014 7:22 pm

/wybaczcie, problemy techniczne/


- Zostań jeszcze trochę - chwyciła go za ramię, ale szybko cofnęła ręce, by sobie czegoś nie pomyślał. Kierował nią odruch troski i sympatii, jak to w rodzinie bywa. Skoro przybył do miasta, mógł równie dobrze zostać nieco dłużej. Pan ojciec cenił sobie mieszkańców Wyspy Niedźwiedziej za oddanie i wsparcie. Byli lojalni Namiestnikowi Północy i cieszyli się dobrą sławą. Nadira także bardzo się z nimi zżyła i chciała cieszyć się ich widokiem nieco dłużej. - To znaczy... jeśli naprawdę możesz i chcesz - wyjaśniła nieco speszona swoją reakcją.
Pewnie szykowała jeszcze jakąś przemowę, ale na plac wjechał jeździec. Nadira znała jego twarz, ale ten i tak się przedstawił.
- Witaj ser - odpowiedziała na przywitanie. Słysząc o polowaniu uśmiechnęła się. Północ sprzyjała łowom, tutejsze lasy były bogate w zwierzynę.
Kiedy Kevan zwrócił się do niej, pokręciła głową.
- Co, miałabym jechać z wami? Nieee, dziękuję - nie chodziło jej o towarzystwo, więc pospieszyła z wyjaśnieniami. - Byłam na długiej przejażdżce tego dnia. Po powrocie przyszłam tutaj, więc nie powinnam już dzisiaj wyjeżdżać z zamku. Czas się ogarnąć, wskoczyć w suknię i wrócić do obowiązków - uśmiechnęła się.
- Ale panowie mogą jechać śmiało - powiedziała. - Pozostaje mi życzyć dobrej zabawy i... ostrożności - wiedzieli, co ma na myśli, bo przecież obydwaj znali okoliczności śmierci jej męża. Źle jej się to kojarzyło, chociaż same polowania lubiła. Tak bywa.
Wstała i ukłoniła się dwornie.
- Panowie wybaczą, ale chyba czas wracać do zamku.

/zt chyba. Znaczy jak macie ochotę to jeszcze coś piszcie nawet mówiąc do niej to odpiszę, chociaż wypadu na łowy z mojej strony i tak nie będzie, więc kwestia pozostania jeszcze chwilę w temacie zostaje :)
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyCzw Maj 22, 2014 10:54 pm

Młody Mormont uśmiechnął się do swej rozmówczyni, gdy ta powiedziała mu, aby jeszcze został. Lekko "poskrobał" się po zaroście, udając zastanowienie. Szybko jednak roześmiał się, aby tuż po tym odpowiedzieć:
-Z miłą chęcią zostanę. Pod warunkiem, że w Twoim towarzystwie.- Kevan wspominał wdowę po swym bracie w samych pozytywach, bardzo lubiąc jej osobę i towarzystwo, toteż jego słowa nie powinny być niczym dziwnym. A szczególnie dla niej.
Gdy kobieta odpowiedziała na propozycję Rycerza Północy, młody Niedźwiedź wzruszył ramionami, nieznacznie, acz zauważalnie rozłożył ramiona i zwrócił się do nowo przybyłego:
-Sam widzisz, Panie, że nie mogę tego uczynić. Nie godzi się zostawiać damy samej sobie.- Po chwili dodał jeszcze: -Nie zatrzymuję więc dłużej i życzę udanych łowów!-. Znów skinął głową do Bertranda, jakby żegnając się. Zrobił to, mimo że sam nie wiedział, czy jeździec wyruszy jedynie ze swoimi ludźmi, czy zechce zostać dłużej w zamku.
-Czy nie lepiej na jakiś czas jeszcze uwolnić się od dworskiego życia, miast wracać znów do przybyłych ze wszystkich stron świata dostojników?- odpowiedział pytaniem na słowa kobiety traktujące o "powrocie do obowiązków", z uśmiechem patrząc jej w oczy.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyCzw Maj 22, 2014 11:47 pm

Nadira nie odeszła. Nie spodziewała się, że Kevan zostanie, ale skoro tak zrobił i to ze względu na nią, nie pozostało jej nic innego, jak zmienić plany.
- Każdy ma swoje obowiązki, mój drogi - kobiet w zamku było coraz mniej. Odeszła matka, potem wyjechała Nihil, a jeszcze niedługo pewnie i Aryana opuści rodową siedzibę. Co stanie się z Nadirą? Zostanie, czy także przyjdzie jej udać się w kolejną podróż. - Matka zawsze pilnowała, byśmy z siostrami umiały rozpoznać czas na zabawę i czas na pracę. Dni beztroski już dawno minęły, ale przyznam ci rację. Nie chcę jeszcze wracać - odwróciła wzrok w kierunku komnatowych okien.
- Wydaje mi się, że nie jestem tak potrzebna, jak mi się wydaje, skoro nikt jeszcze po mnie nie posłał. Wygrałeś - podniosła ręce, jakby chciała się poddać. Po tym geście, uśmiechnęła się.
- Przyłapuję się na tym, że poważnie myślę nad jakąś podróżą. Myślałam o odwiedzinach u wuja w Strażnicy. Nie wykluczam również zawitania na Niedźwiedzią Wyspę - obiecała to sobie i całej rodzinie Mormontów. Kiedyś na pewno słowa dotrzyma.
- Jest jeszcze możliwość wyruszenia do Doliny Arrynów, do siostry - dodała. Nie mogła niczego obiecać Nihil, ale pragnęła ją odwiedzić. Miała jej wiele do opowiedzenia.
- Który kierunek wybrać? Jeszcze inny? - nie była pewna, czy to pytanie skierowane do Mormonta, czy tak sobie w powietrze.
- Jak słyszysz nie tylko sprawy domu zajmują moje myśli.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyPią Maj 23, 2014 11:41 pm

Kevan uśmiechnął się jedynie, usłyszawszy, iż każdy ma swoje obowiązki. Doskonale o tym wiedział. Wszak od urodzenia miał ich sporo na Niedźwiedziej Wyspie, a po śmierci Terryna, jak grom z jasnego nieba, zleciało ich na barki drugiego syna Lorda Mormonta jeszcze więcej. Jednak taka już jego rola... Nic na to nie jest w stanie poradzić - a nawet gdyby mógł, i tak by tego nie uczynił. Cieszył się ze swego pochodzenia i był z niego bardzo dumny.
-Zostań zatem ze mną.- odpowiedział, gdy kobieta jasno dała do zrozumienia, że nie chce wracać do wnętrza zamku. Mormonta to ani trochę nie dziwiło, gdyż sam także wolał inne formy "rozrywki" niż przesiadywanie w zamku. Na całe szczęście w rodzinnych stronach miał możliwość opuszczenia zamku w każdej niemalże chwili. Z uśmiechem na ustach wysłuchał rozterek kobiety na temat podróży. Sam opuścił swą wyspę, aby zwiedzić trochę świata. Tym bardziej, że wypadało mu jako dziedzicowi rodu utrzymywać dobre kontakty nie tylko z ludźmi z Północy.
-Na Niedźwiedziej Wyspie zawsze jesteś mile widziana! Przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami, kiedykolwiek byś nie przybyła.- pośpieszył z wyjaśnieniem. Powiedziawszy to już, chwilę powiercił się na pniaczku, aby wygodniej się na nim usadowić. Przez chwilę siedział w zamyśleniu, co można było bez problemu wyczytać z wyrazu jego twarzy.
-Wyprawa gdzieś na Południe byłaby na pewno fascynująca, a pewnie także i dobra dla spraw rodowych i osobistych.- zaczął powoli, a po wzięciu dość głębokiego wdechu dokończył: -Oczywiście wiesz, że sama nie pojedziesz?-. Ton jego głosu wskazywał na pewność siebie z lekką nutą stanowczości. Nie chciał puszczać kobiety samej, będąc gotowym wyruszyć choćby i w tym momencie. Byleby tylko nie musieć martwić się o Nadirę, a być przy niej...
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyNie Maj 25, 2014 2:56 pm

- Owszem, ale nie wiem, czy pan ojciec pozwoli opuścić dom. Ja o jednym, a o on o drugim. Wiele razy interesy głowy rodu są inne, niż dzieci - i nigdy temu nie przeczyła. Natura pani Mormont była taka, że chociaż żył w niej duch przygody i chęć podróżowania, to nie przeczyło zachowywaniu się jak prawdziwa dama. Musiała słuchać, chociaż lubiła, gdy i jej nie ignorowano. Ukochana matka pouczała ją, że czasem należy przełknąć dumę i pochylić głowę. Nadira nie potrafiła przeciwstawiać się lordowi Brandonowi. I bez jej kaprysów miał pełno problemów i trosk.
- Jestem pewna, że w razie otrzymania pozwolenia, nie poskąpią mi straży. I do lasu trudno wyjechać bez eskorty - nie protestowała, bo żadne porwanie nie byłoby jej w smak.
- Poza tym czy mi się wydaje, czy byłbyś gotów wyruszyć w drogę, o ile ktoś by cię poprosił? - uniosła brwi. Była zaciekawiona odpowiedzią, którą miała nadzieję szybko dostać.
- Chociaż nie, jak znam Mormontów to byś nie prosił. Chcąc czy nie, powlókłbyś się za orszakiem z własnej woli - mężni ludzie z Wyspy byli bardzo oddani i za punkt honoru wzięli sobie stanie w pierwszym szeregu. Dobrze było mieć takich wojowników obok.
Wilczyca miała nadzieję, że nie robi tego z przymusu czy pewnej rekompensaty za stratę innego człowieka. Nie chciała litości, ale szczerości. Towarzystwo Starków na pewno miało swoje plusy, jak choćby możliwość przemieszczania się i poparcia w różnych sprawach. Z resztą korzyści były dwustronne.
- Ciekawe co na to Aryana, może też chciałaby się wyrwać z domu póki jeszcze może - jej stan wolny nie będzie trwał wiecznie, a kiedy wyjedzie... Nie, w tej chwili Nadira nie chciała myśleć o tym, że ich drogi mogą rozejść się bardzo szybko.
Powrót do góry Go down
Kevan Mormont

Kevan Mormont
Północ
Skąd :
Niedźwiedzia Wyspa
Liczba postów :
80
Join date :
20/04/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyNie Maj 25, 2014 10:31 pm

Mężczyzna powoli pokiwał głową, z uśmiechem na ustach odpowiadając także:
-Jestem pewien, że Lord Stark spojrzy na Twą prośbę przychylnym okiem.- Na to właśnie miał nadzieję młody Mormont. Nieodpowiednim byłoby powiedzieć, że znudziło mu się ciągłe "przesiadywanie" na Północy, jednakże koniec końców... Byłoby to chyba najtrafniejsze określenie. Wszakże człowiek nie rodzi się po to, by spędzić swe życie w jednym tylko miejscu. Winno się zwiedzić choć część świata, na którym przyszło dopełnić swych dni.
Kevan spokojnie poczekał, aż kobieta skończy wygłaszać wszystkie trzy części swej wypowiedzi, uśmiechając się przy tym znacząco. Miała rację niemal co do wszystkiego. Niemal...
-Zgodzę się niemal ze wszystkim...- odpowiedział radosnym i odrobinę rozbawionym głosem. -Owszem, ruszyłbym. Jednakże nie za orszakiem. Ruszyłbym przed nim, aby móc od razu wykryć ewentualne zagrożenie i Cię przed nim uchronić.-. Tak, to prawda... Kevan, jako Mormont, był człowiekiem wiernie oddanym Starkom. A nawet gdyby nie urodził się w swym rodzie, prawdopodobnie i tak nadal by zrobił dla Północy wszystko. Nawet nie pomyślał o tym, żeby robić coś z litości. Jednak to prawda, że kobiecie mogła przez głowę przemknąć taka myśl - która jednak była zdecydowanie nieprawdziwa.
-Nic nie stoi na przeszkodzie, by choć spróbować się na jakiś czas wyrwać z dworskiego życia i ruszyć w drogę.- skwitował wypowiedzi zarówno swej rozmówczyni, jak i swoje własne, uśmiechając się ciepło do Nadiry.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptyPon Maj 26, 2014 10:24 pm

- Terryn nie darowałby mi gdyby wiedział, że zasłaniam się jego bratem. Nie tylko on, sama bym sobie nie wybaczyła - gdyby coś mu się stało, jeszcze by sobie biedna wmówiła, że ściąga na ten ród niebezpieczeństwo. Nie wierzyła w przypadki 'przywiązania pecha' do kogoś, ale z wyrokami bóstw ciężko się pogodzić. Przewrotność losu potrafi być wyjątkowo dotkliwa.
- Ale skoro tak bardzo prosisz pozwolę ci jechać przodem - uniosła dumnie głowę, podparła dłońmi boki, a jej głos przypominał nadęte panienki, którym się wydaje, że są największym cudem świata i trzeba im się kłaniać i błagać o to, by spojrzały na swoich marnych poddanych. Po chwili wybuchnęła śmiechem. Uśmiech pojawiał się na jej twarzy coraz częściej, ale śmiech Wilczycy od dawna nie rozbrzmiewał na zamku. Najmilsze było to, że ledwie głupia i nic nie znacząca wizja w wyobraźni przyczyniły się do tego wszystkiego. Jakie to piękne, doceniać błahostkę. Dla tych, którzy obserwowaliby tę scenę, byłaby to oznaka powrotu tamtej pogodnej dziewczyny, którą kiedyś była. I oby tak pozostało i kolejne cierpienie nie spłynęło na jej barki tak mocno, jak te poprzednie.
- Póki co proponuję spacer po mieście, a potem wrócimy do zamku i przy pierwszej wolnej chwili wypytam ojca o wszystko - zaproponowała i ruszyła wolno ku bożemu gajowi.
Nadira miała szczęście, że okazja do wyjazdu nadarzyła się jakiś czas później. Do Starków doszła wieść o ślubie w Królewskiej Przystani i pozwoliło to zorganizować wyprawę. Brunetka dotrzymała danego Mormontowi słowa i ten także dołączył do delegacji z Północy. Mógł się wybrać w dalsze strony, będąc blisko Starków - lepiej być nie mogło.

/zt x 2
Powrót do góry Go down
Aliser Stark

Aliser Stark
Północ
http://paramythology.pl
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
31
Join date :
13/02/2014

Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny EmptySob Lip 05, 2014 12:44 am

Kolejny dzień spędzony na bezsensownych spacerach i wysłuchiwaniu problemów ważniejszych mieszkańców miasta niewątpliwie zmusił Starka do odrobiny odskoczni od tego wszystkiego, co należało robić... oczywiście należało według niepisanych norm tyczących się ludzi noszących ważne nazwisko, a może nawet gdzieś wspomniano o powinnościach? W każdym bądź razie nie była to literatura miła sercu Alisera.
Nisko opadające słońce dało znak, że czas urwać się od codzienności i znów zaznać smaku samotności, a jeszcze lepiej byłoby poczuć przy tym w ręku swój oręż. Plac o tej porze był pusty, pomijając oczywiście przechodniów, ale ci zwykle nie przypatrywali się żadnemu z ćwiczących także młodzieniec zdecydował się nieco powymachiwać swym kawałkiem metalu. Przystrojony w swoją codzienną tunikę nie musiał martwić się o ograniczenie ruchów, miał pełną swobodę. Powoli wysunął z pochwy swój miecz i zamknąwszy oczy wyważył go w spragnionej zimnego dotyku dłoni. Kilka sekund potrzebowała rękojeść, aby pochłonąć ciepło dłoni i po tej krótkiej chwili kilka szybkich cięć przecięło powietrze. - Piękny dźwięk, piękniejsze jest tylko uderzenie metalu o metal - pomyślał otwierając oczy. Przed sobą wyobraził sobie rycerza w zbroi płytowej, mało ruchliwego, ale silnie chronionego stertą żelastwa. - Łączenia poszczególnych części lub szyja - każdy pancerz miał swoje słabe strony, a zdecydowaną przewagę w pojedynku mogła zagwarantować dobra ocena sytuacji, co Aliser potrafił niemal bezbłędnie. Szybko dwa kroki w przód, wyskok, cięcie i przeciwnik umierał. Uspokoił oddech. Nie był zwolennikiem, jak to określał, sztywnej walki, walki podręcznikowej. Wykorzystywał siłę, zasięg ramion i zwinność. Zbroja krępowała ruchy. Żadne zwierzę dobrowolnie nie pozwoli na ograniczenie swych ruchów. Znów cięcie, wyskok, cios, odskoczenie w bok, uderzenie barkiem, przeturlanie na bok i cios... Dla obserwatorów scena mogła wydawać się dziwna, młodzieniec z mieczem siecze powietrze i skacze po całym placu, ale głowa Starka przywoływała coraz to nowych przeciwników, których słabości trzeba wykorzystać. Prawdziwa walka zapewne wymagałaby nieco więcej animuszu, ale nie zaszkodzi wykonać kilka manewrów.
Skoczył barkiem na wyimaginowanego przeciwnika i nagle poczuł szarpnięcie z tyłu, stracił równowagę, upadł, przetoczył się w bok i szybko stanął na nogi zdezorientowany sytuacją. Kawałek czarnej tkaniny wisiał na wystającym gwoździu, a jego tunika była poszarpana. - Cóż, czasem trzeba liczyć się i z takimi przeciwnikami. Powoli schował miecz i udał się do swych komnat, aby nieco zmyć z siebie kurz i pot.

/zt - Nie dostaniecie tej przyjemności uśmiercenia mnie ;)
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Plac Ćwiczebny Empty
PisanieTemat: Re: Plac Ćwiczebny   Plac Ćwiczebny Empty

Powrót do góry Go down
 

Plac Ćwiczebny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ :: Winterfell-