a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Port Pyke - Page 2



 

 Port Pyke

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 EmptyCzw Sie 29, 2013 6:14 pm

First topic message reminder :

[Opisu nie zamieszczam, bo nie czytałem książki.]

Całe dnie i noce do portu Pyke przybijały okręty Żelaznych, większość powracała z misji na ziemiach rodów Tully i Arryn, które to zlecił Caster na prawach dzierżonego tytułu. Zadaniem Żelaznych była pacyfikacja terenów objętych wojną oraz osądzenie i stosowne ukaranie pochwyconych. W ten sposób dopóki na horyzoncie pojawiały się morskie korowody zaopatrzone w skazańców, dopóty pośród ludu wysp panowało poruszenie.
Proces przybijania i rozładunku wyglądał stale tak samo: łajba podpływała do portu, a najmłodszy chłopak albo inny cieć wyskakiwał pierwszy na ląd związać cumy. Po chwili ktoś inny wyrzucił mostek przez burtę, a potem kolejno schodzili na ląd dowódcy i każdy inny wyższy stopniem. Załoga opuszczała pokład zawsze po tym jak wyprawiono skazańców. Tych wcześniej należało podzielić na grupy, przewiązać oczy opaską, a następnie skuć ze sobą do czasu ulokowania w celi. Ta ich ostatnia wędrówka z statku do podziemnych lochów zyskała nawet swoją nazwę pośród miejscowych - marsz straconych. Gdzie indziej prawdopodobnie całe rodziny kryłyby się srając po kątach, tudzież podniosłyby się głosy powątpiewających, lecz Żelaźni? Ci patrzyli na każdego członka pochodów z wyższością, z pogardą, dzieci biegały za nimi rzucając co raz kulami z błota, zgnilizną, kamieniami. Było kilku takich co wychodziło z rózgą, aby pogonić więźniów smaganiem po udach, po łydkach. Ba! Także żołnierze dopuszczali się aktów agresji, gwałtu, dręczenia. Szczególnie piętnowana była ta grupa, której Arrynowie postanowili odrąbać prawice w akcie zadośćuczynienia. Jednak mimo panujących nastrojów nie każdy skazaniec spotykał się z agresją. Prostym ludziom bardzo trudno było zrozumieć obecność w marszu dzieci i kobiet ciężarnych. Trzeba przyznać, że dochodziło również do sytuacji kiedy ktoś podbiegał z ogromnym lamentem. Żony, mężowie, młodzi i starzy bez różnicy kto, każdy pod wpływem silnych emocji i szoku potrafił dopuszczać się desperackich ataków na strażnikach pochodu. Wieści wspominały o ciąganiu za szaty, wyrywaniu włosów, długim płaczu i gadaniem w amoku. Cisza i spokój zaległy na dłużej dopiero w chwili, gdy osadę przemierzał ostatni korowód. Miał pojawić się na nim powracający do ojczystych ziem Naczelny Egzekutor, Caster Greyjoy. Nie było to wejście skromne, o nie. Okręt Greyjoya i jego ludzie wyglądali nienagannie - białe żagle wzbijały przy każdym podmuchu wiatru, drewniane balustrady na burcie lśniły od zuchwałego polerowania szmatą. Na pokładzie nie było nic, co wyglądałoby na zbędne, czy wręcz niepożądane. Szeregowi Castera byli zdrowo odżywieni, lojalni (?) i gotowi do walki w każdym momencie. Schodząc na ląd prezentowali swoją dumę i profesjonalizm. Od nich zależało co przywdzieją na siebie, kogo wypchną przed szereg, jak będą się bawili, a jak lamentowali. Ci ludzie mieli więcej wolności niż ktokolwiek inny na Pyke i był w tym tylko jeden haczyk. Tym haczykiem był on, Caster. Górował nad nimi wszystkimi na koniu, zamiast stać na czele, zamykał pochód jako ostatni. Jego kobyła była silna oraz w miarę możliwości (załogantów) zadbana, wyżywiona. Mężczyzna szczerze nienawidził tych zwierząt i nie krył tej dezaprobaty. Wolał pędzić z wiatrem po falach oceanu, ale pech chciał, że teraz przyszła taka pora by i on musiał pokonać na grzbiecie wierzchowca kilkaset metrów. W zestawieniu ze swoimi ludźmi prezentował się dostojniej - zero biżuterii, czy skrawka odkrytego ciała. Dłonie w szarmanckich skórzanych rękawicach trzymają lejce, płaty czarnego płaszcza wieją na wietrze, on niewzruszenie spogląda przed siebie. U szyi ma chustę, którą przewiązuje się żeby nie zmarznąć w dni tak zimne i mgliste. Nie odzywał się niepotrzebnie, głównie obserwował swoich ludzi, a także drogę prowadzącą na szczyt. To nie była pierwsza taka przeprawa, toteż od licznych pochodów ziemia pomiędzy portem, a zamkiem zaczęła przypominać porządną breje. Jak na złość żeby dotrzeć do celu musieli wcześniej pokonać tę rzekę błota.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 EmptySro Sty 14, 2015 11:38 am

"Fiord Łosia" z pewnością nie należał do największych ani najbardziej zadbanych drakkarów na jakich miał okazję pływać Euron. A już na pewno wiele brakuje mu do "Ciemnej nocy" ojca. Cóż, widywałem też gorsze. Załoga stanowiła typową zbieranie najemników. Kilku rosłych, slinych chłopów, kilku mniejszych ale zapewne zwinniejszych. Służył z im podobnymi wiele razy.
- Niezbyt imponujący. - rzekł tylko usłyszawszy nazwę.
Jezeli uda nam się tym dopłynąć do Lodowej Zatoki to już będzie sukces. Jednego nie było sposób odmówić załodze. Wyraźne entuzjazmu na ich twarzach. To było najważniejsze. Jeśli załoga wierzyła w kapitana i ufała jego słowom to była już połowa drogi do sukcesu.
Niewielkie fale sprawiały, że drakkar kołysał się delikatnie. Będziemy musieli płynąć blisko brzegu. Nadeszła jesień a sztormy zdarzają się coraz częściej. Statek taki jak ten nie poradzi sobie na otwartym morzu. Wysłuchawszy opowieści o nazwie jednostki Euron zmierzył wzrokiem Einara.
- Liczę, że niedługo zmienimy "Fiord Łosia" na coś okazalszego. - ryknął śmiechem. - A teraz pora na waszą przysięgę. Słucham, jaka jest jej treść?
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 EmptyWto Sty 20, 2015 7:59 pm

Einar popatrzył srogo po swych towarzyszach. Ci w bardzo szybkim tempie okrążyli Eurona wkoło. Naprzeciw Pyke'a wyszedł Einar w towarzystwie Narema i Haralda, kapłana Utopionego Boga który jest częścią ich załogi.
- To jest Narem, kapłan. Klęknij i powtarzaj za mną słowa przysięgi.
Kapłan założył na głowę Eurona mnóstwo mokrych wodorostów i umazał jego twarz błotem. Einar zaczął mówić.
- Ja Euron Pyke, bękart lorda Blacktyde'a.
Przysięgam na Utopionego Boga i mój dostęp do jego hall po mojej śmierci.
Przysięgam na mą duszę, na mych przodków, na mego ojca i moją matkę.
Przysięgam że nigdy nie zdradzę i nie opuszczę w potrzebie mych nowych braci.
Teraz oni są moją rodziną, a ta poprzednia nie ma znaczenia.
Będę wiosłował, walczył, pił, palił i gwałcił z nimi ramię w ramię.
Nie będzie między nami żadnego sporu.
Jeśli złamię tą przysięgę nigdy nie trafię po śmierci do hall Utopionego Boga, a ma dusza będzie pośmiertnie się błąkała, niczym widmo, na morzach.
Do końca świata i jeden dzień dłużej.
Z przysięgi tej może mnie zwolnić jedynie mój kapitan.
Nikt inny, nieważne kim był, jest i ma być.
Co jest martwe, nie może umrzeć...

-Ale odradza się twardsze i silniejsze - Zakrzyczała, jak jeden mąż, reszta załogi.
Narem i Harald wzięli Eurona za boki i wyrzucili za burtę w morze.
-Co jest martwe, nie może umrzeć. Ale odradza się twardsze i silniejsze! - Pobłogosławił go jeszcze raz Narema.
- Podpłyń do nas Euronie. Złożyłeś przysięgę!
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 EmptySro Sty 21, 2015 8:18 pm

Nieco zbity z tropu Euron ze lekkim zdziwieniem patrzył jak cała załoga zbiera się wokół niego. Co to kurwa ma znaczyć? Jedną z dłoni złapał za rękojeść toporka by być przygotowanym na każdą ewentualność. Postąpił jednak jak kazał kapłan. Klęknął przed Naremem jednak gdy ten położył na jego głowę kupę wodorostów i umazał jego twarz jakimś szlamem miał ochotę mu przyłożyć. Powstrzymał się, bowiem wiedział, że inaczej znów skończy wyszukując w porcie kolejnych okazji do wypraw. A podobna mogła się szybko nie zdarzyć. Wypowiedział przed kapłanem Utopionego Boga słowa przysięgi po czym stała się rzecz jakiej się nie spodziewał. Narem i Harald złapali go za boki i nim zdążył powiedzieć choćby słowo wyrzucili go za burtę drakkaru. Ciężar topora gwałtownie pociągnął Eurona w dół. Zimna woda zaczęła wdzierać się do gardła. To w pewnym sensie otrzeźwiło umysł bękarta. Był dobrym pływakiem. Odepchnął się i ruszył ku powietrzu. Zajęło mu to dosłownie chwilę. Zziębnięty wdrapał się z pomocą kilku innych członków załogi na pokład "Fiordu Łosia". Oparł się o burtę i zaczął powoli oddychać. Wszyscy oprócz Pyke'a zanosili się śmiechem. On zaś kipiał z gniewu. Wypatrzył wzrokiem dwójkę, która wepchnęła go do wody. Kapłana lepiej było nie ruszać, ale Harald... Był tylko odrobinę niższy od Eurona, jednak to na nim postanowił wyładować swoją złość. Wstał i powoli doczłapał się do wojownika. Zacisnął prawą pięść i włożył w to uderzenie całą swoją siłę. Trafił celnie. Cios spowodował, że Harald padł jak długi na pokład tracąc przytomność. Masz za swoje, skurwysynu. Ryzyko się opłaciło.
Reszta załogi momentalnie przestała się śmiać i żartować. Pyke spojrzał w oczy Einarowi. Nie potrafił jednak odczytać emocji z jego twarzy.
- Jestem waszym bratem! - ryknął bękart Lorda Blacktyde'a.  - Ale jeżeli jeszcze raz któryś z was mnie dotknie też wyląduje za burtą! Na pełnym morzu. A teraz zbierajmy się stąd bo mam już dosyć tego miejsca!


/zt
Powrót do góry Go down
Harlon Greyjoy

Harlon Greyjoy
Żelazne Wyspy
Skąd :
Żelazne Wyspy, Pyke
Liczba postów :
52
Join date :
25/06/2016

Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 EmptyCzw Lip 21, 2016 2:52 pm

Wszyscy zjawili się w umówionym miejscu. Zebrali się na brzegu, w miejscu, w którym często odbywały się ćwiczenia, tyle że teraz nie mieli stępionych, niegroźnych ostrzy. Stali tam w rynsztunku bojowym, oczy im błyszczały i chwilami brakowało tchu, gdy myśleli o nadchodzącej wyprawie i o tym, że przyszedł czas zapomnieć o ojcu pokoju i oddać się całkowicie – aż po trzewia i ścięgna – jego czerwonoustej, zachłannej żonie, matce wojnie. Marzyli o zdobyciu sławy i chwały, a także miejsca przy lordowskim stole w pieśniach.
I oczywiście liczyli, że wrócą bogaci.
Niektórzy z Żelaznych już wyglądali jak prawdziwi bohaterowie – kolcze zbroje zdarte z trupów podczas innych wypraw, dobre miecze i lśniący ekwipunek.
Harlon porzucił w powietrze doskonale naostrzony toporek i chwycił go za trzonek dopiero na wysokości własnej twarzy – Rauk zarechotał cicho, najwyraźniej wyobrażając sobie, jak Greyjoy nabija się na własną broń, ale rzucone przez Krakena spojrzenie skutecznie stłumiło żabi chichot. W lewej dłoni Harlon dzierżył okrągłą tarczę w rodowych barwach, poznaczoną kilkoma rysami uderzeń, lecz w gruncie rzeczy stabilną i potężną jak przedstawiany przez nią władca mórz. Oparł się o burtę, jeszcze raz ogarniając wzrokiem mężczyzn na brzegu. Metal połyskiwał w szarym, niemrawym słońcu, a smugi dymu z palenisk w portowych burdelach i karczmach jeszcze bardziej brudziły niebo. Równo tysiąc wojowników, taka była umowa. Trzydzieści pięć jednostek, pośród których odnaleźć można było małe, szybkie snekkary, średnie karaki o dużej ładowności i potężniejsze drakkary z Żelazną Dziewicą na czele. Pośród wszystkich tych ludzi próżno było doszukiwać się najemników, którzy mieli gówno zamiast odwagi – kapitanowie i załogi składały się wyłącznie z Żelaznych Ludzi, wojowników nieznających strachu, wahania ani litości. Dumni mężowie z żelaznymi, opitymi krwią rękojeściami, którzy zgromadzili już całą kolekcję blizn – choć i zdarzali się tacy, którzy jeszcze nigdy nie przelali krwi mieszkańców zielonych krain. Widok był niezwykły: połowa Pyke zebrała się na kamiennych zboczach wyspy, żeby to zobaczyć. Morskie i skalne żony, dzieci, ojcowie tak starzy, że ledwie opierali się podmuchom wiatru – wszyscy przyszli odprowadzić swoich chłopców oraz mężów, życząc im, aby wrócili zdrowi i bogatsi. Harlon wiedział, że gdzieś tam stoi jego matka – wąska linia mocno zaciśniętych ust i stalowe spojrzenie oczu, które nie chcą zdradzić prawdziwych emocji. Zimna i twarda jak samo Pyke.
Atmosfera jednak bardziej przypominała tę, jaka towarzyszy uroczystościom weselnym, a nie łupieżczej wyprawie. Powietrze było gęste od dymu i podniecenia, wkoło rozbrzmiewały pieśni, żarty i spory. Nie brakowało kurew i kłamliwych handlarzy, którzy wmawiali naiwnym, że wszyscy najwięksi wojowie zabierali na wojnę dwa pasy, a na wpół szalona starowinka kręciła się po porcie, obiecując, że przepowie przyszłość. Nie tylko wojownicy chcieli wzbogacić się na wyprawie Harlona Greyjoya.
- Kapłanie – szczęk opieranej o burtę tarczy rozmył się pod całą kakofonią innych dźwięków – wnuk Lorda Kosiarza ruszył drewnianym trapem na brzeg, zręcznie wymijając turlaną na pokład beczkę solonych ryb. – Błogosławieństwo – Kraken zatrzymał się w falach przyboju, spokojnie wpatrując w kościstą, wyblakłą twarz starego mężczyzny w szatach o szarej, niebieskiej i zielonej barwie morza. Broda sięgała mu do pasa, kołysząc się lekko na wietrze. Kapłan sięgnął po skórzany bukłak, który nosił zawieszony przez ramię i skinął lekko głową.
- To, co jest martwe, nie może umrzeć – słowa mężczyzny sprawiły, że stojący najbliżej ludzie umilkli jakby za uderzeniem bicza.
- Lecz odradza się twardsze i silniejsze – Harlon klęknął w płyciźnie morskiej wody, czując, jak pod jego kolanami ustępuje mokry piach – słona woda wypełniła jego buty i wdarła się nawet w materiał spodni, jednak Greyjoy klęczał aż do momentu, w którym kapłan wylał mu strumień na czoło i w którym ich modlitwa dobiegła końca.
- Niech Utopiony wam sprzyja – słowa kapłana niemal rozmyły się w szumie fal i hałasie, jaki wywoływał tysiąc mężczyzn wspinających się na statki, na których przemierzali morza – Harlon uśmiechnął się pod nosem, powracając na trap Żelaznej Dziewicy i wypowiadając słowa, które musiały dziś paść.
- Sprzyja. W końcu wypełniamy jego wolę – Greyjoy skinął stanowczo głową, nakazując Raukowi przygotowanie do odpływu – Żelazny ruszył nierównym krokiem w głąb drakkaru, ochrypłym głosem wykrzykując polecenia, zaś sam Harlon zatrzymał się na dziobie, w milczeniu obserwując, jak kolejne jednostki z wprawą właściwą wyłącznie kapitanom z Pyke opuszczają zaludniony port. Żelazna Dziewica ruszyła w drugiej linii, wiosłami smakując słoną, morską wodę i dopiero na otwartej przestrzeni rozwijając żagle – czarne jak nocne niebo, ze złotym krakenem rozpościerającym zachłannie macki.

/ zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Port Pyke - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Port Pyke   Port Pyke - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Port Pyke

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Alysanne Pyke
» Erlon Pyke
» Vardis Pyke
» Morgaine Pyke
» Olhel Pyke

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Żelazne Wyspy :: Pyke-