Łajba zaskrzypiała i Rednar zerwał się z ławki po czym, w wyuczonym odruchu, złapał za sztylet leżący obok. Zauważył jednak siedzącego na dziobie rybaka i przypomniał sobie gdzie jest. Odetchnął głęboko i spróbował przypomnieć sobie sen, który go rozbudził - bez skutku. Rozejrzał się więc po pomarszczonej wiatrem tafli morskiej i zagaił do mężczyzny siedzącego przed nim :
- No, to co z tymi rybami? Wyciągamy je w końcu?
Stary, pomarszczony dziad wyjrzał za burtę, pociągnął kilka razy za liny i odpowiedział:
- Anu panie, anu! Już się nałapało i to całkiem ładnie, ciężko będzie oj ciężko...
Spojrzał pytająco na Rednara, a ten już bez słowa złapał za sieci i sapiąc ciężko jął wydzierać je morzu. Ważyły dużo, nawet bardzo dużo, ale udało mu się i całe dno łajby zalały rzucające się jeszcze zwierzęta. Dziadek z radością rozwinął żagiel i przeszedł na ster, po drodze kopiąc wszystkie płocie, które akurat nawinęły mu się pod stopy. Lord dowódca z drugiej strony, po spełnionym obowiązku przeszedł na front i rozsiadł się plecami do dziobu statku. Lubił przebywać na morzu, a kiedy nie był na wyprawach pomagał kmieciom w połowie. Nie z dobroci serca a dla dobrego samopoczucia i satysfakcji - poza walką i tańcem palców nie było zbyt wielu męskich zajęć, którym mógłby oddawać się Żelazny na urlopie.
Gdy dobili do brzegu, Farwynd zeskoczył z krypy i wciągnął się na brzeg. Przepocona koszula przylegała mu szczelnie do ciała, więc zdjął ją i ochoczo zanurzył się w morzu. Gdy wyszedł z wody po niemalże minucie, zobaczył jak rybak zbiera połów do kosza.
- Poradzicie już sobie dziadku, bywajcie.
Staruszek wyszczerzył pozostałości uzębienia i rzucił za nim błogosławieństwo od Utopionego. Rednar zmierzał już jednak do zamku, gdzie przebrał się i wyszedł na dziedziniec obserwować jak trenują jego ludzie. Nie byli w stanie wojny, więc jego łupieżcy nie spędzali na ćwiczeniach całego dnia, niemniej Żelazny Człowiek musi być stale gotów do walki. Zresztą, nabijanie sobie siniaków i odrąbywanie palców jest nie najgorszym sposobem na zabicie nudy. Mężczyzna zerknął na donżon, w którym urzędował lord - władca na Sealskin Point. Jego brat zamknął się w swoich komnatach kilka dni temu i dopuszczał do siebie jedynie maestra i architektów, których sprowadził z kontynentu. Podobno planował rozbudowę kolejnych części zamku i miasta, a skala miała być ogromna.
Rednar splunął.
Tak jakby Tristan miał pieniądze i ludzi do takiej pracy.