a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Ścieżka ukryta w liściach



 

 Ścieżka ukryta w liściach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyCzw Maj 23, 2013 10:38 am

Ziemie Arrynów są inne od reszty Westeros. Wysokie góry, niełatwy klimat i dzikie Plemiona sprawiają, że niewielu ludzi czuje się tu komfortowo. Jedynie rdzenni mieszkańcy Doliny, znają jej przesmyki, niebezpieczne ścieżki oraz niebezpieczeństwa czyhające na nierozważnych podróżników. A i oni nie wiedzą o wszystkim.
Ścieżka ukryta w liściach była jednym z sekretów Plemion. Ludzi, którzy o niej wiedzieli można było policzyć na palcach. Dowódca Arrynów był jednym z nich.
Cóż, mieszkańcy Doliny mieli dużą przewagę nad gośćmi, z racji znajomości terenu.

Kopyta karego ogiera rwały ziemię. Wierzchowiec, od źrebaka przystosowany do górzystych okolic, z łatwością radził sobie z trudnym terenem. Nawet rozmiary jeźdźca zdawały się nie być problemem dla pięknego zwierzęcia. Cóż, rumak został wybrany specjalnie dla najstarszego z potomstwa lorda Arryna. Nic więc dziwnego, że zwierzę nie było zwykłą pociągową chabetą, a raczej ognistym rumakiem.
Twarz Arryna była ponura. On i dwójka jego ludzi przebyła niebezpieczną podróż, by stawić się na spotkanie. Spotkanie, od którego mógł zależeć przebieg wojny.
Ściągnął wodze, zatrzymując się w umówionym miejscu. Czujnym wzrokiem śledził okolicę, choć na twarzy malował się spokój. Wiedział, że nie może okazać słabości.
Powrót do góry Go down
Rhaena Targaryen

Rhaena Targaryen
Nie żyje
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
342
Join date :
30/04/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyCzw Maj 23, 2013 11:30 am

MG

Arryn nie tracił czasu. Dowódca Tullych gnił sobie niewesoło w lochu, jego armia nie przyjęła warunków kapitulacji i bez konkretnych rozkazów wciąż zalegała w Dolnie Arrynów. Oni tracili czas, a Lord reinmar działał prężnie. Zdążył wysłać kruki z wiadomością o złamaniu Królewskiego Pokoju, pozyskać nowego, niezwykłego zwiadowcę i wyruszyć do plemion, by potwierdzić i przypieczętować ich pakt. Nikomu tu bowiem nie była na rękę obecność Tullych. Wojownik zabrał ze sobą dwóch przybocznych i wyruszył ukrytą ścieżką na spotkanie, które zapowiedział w liście do swoich ludzi wśród plemion. Wszystko powinno być już gotowe.

Na ukrytej ścieżce nie było problemów, nikt nie niepokoił małego pochodu. Droga minęła w monotonii i ciszy, przerywanej parskaniem koni. W umówionym miejscu czekał jeden z ludzi Arrynów. Żylasty, chudy człowiek, o brązowych włosach i orlim nosie. –Panie. Otrzymaliśmy kruka. Zebraliśmy wodzów plemion na spotkanie. Są ciekawi co masz im do powiedzenia panie. – zakomenderował odwracając konia w stronę przybyłych jeźdźców. –Raczcie jechać za mną. - dodał i zawrócił kudłatego, górskiego konika. Mężczyzna ubrany był w skóry i kawałki zbroi, tak jak inni przedstawiciele plemion, choć tak naprawdę był człowiekiem z Orlego Gniazda. Cóż, każdy w tym świecie miał jakieś swoje zadnie. –Panie. Na terenie plemion zauważono coś niepokojącego. Nie chce mi się w to wierzyć, ale klan Spalonych przysięga, że widzieli wielkiego białego wilka większego od Twojego rumaka panie, a Kamienne Kruki opowiadają między sobą o obcej białej wojowniczce w lasach. Pomyślałem, ze zechcesz o tym usłyszeć. – Opowiadał po drodze na właściwe spotkanie.

Z lasu czteroosobowa grupka wjechała na niewielką ciemną polankę, gdzie czekali wodzowie klanów. Były tu Kamienne Wrony, Czarne Uszy i Księżycowi bracia. Razem jakiś tuzin ludzi z plemion. –Arryn! – zakrzyknął wódz Spalonych, wielki i kudłaty mąż z ogromną maczugą z korzenia starego drzewa. –Nie sądziłem, że faktycznie się do nas ruszysz. Blać, przegrałem zakład! – zaryczał ze śmiechem opierając się o swoją imponującą broń. Reszta przytaknęła, przebiegły po zebranych szepty, ale nikt się nie odezwał więcej. Czekano co powie Lord Orlego Gniazda.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyCzw Maj 23, 2013 12:16 pm

Nawet potężny Arryn odczuwał niepokój ściskający mu żołądek, choć świetnie go maskował. Odetchnął z ulgą, widząc swego człowieka. Był doskonałym agentem, a od jego misji poniekąd zależał los Doliny. Pomoc Plemion mogła być nieoceniona. Reinmar nie raz już miał okazję przekonać się na własne oczy, jakimi zawziętymi i potężnymi wojownikami są ludzie z gór. Imponujących rozmiarów topory w mocarnych dłoniach mężów Plemion zamieniały się w furkoczące i rozlewające posokę machiny śmierci. Ci wojownicy bardziej przypominali mityczne stwory, leśne demony niż ludzi. Takiej armii własnie potrzebował. Reinmar, choć był urodzonym wojownikiem, miał też talent do planowania. Pomysł, by wykorzystać Plemiona i uczynić z nich siłę zbrojną wyszedł właśnie od niego. Od dawna wśród dzikich Plemion mieszkali agenci Orlego Gniazda.

- Breon - skinął głową Arryn - Niech bogowie czuwają nad tobą. Dobra robota, przyjacielu - w ochrypłym głosie Reinmara przez chwilę słychać było zatroskanie i ulgę.
Ruszył za swym człowiekiem, wysłuchując jego słów.
- Białowłosa wojowniczka działa po naszej stronie. Rozpowiadaj, że biały wilk jest symbolem zwycięstwa, dobrą wróżbą. Reprezentuje naszą siłę, dzięki której zgnieciemy rybogłowych. Biała wojowniczka została nam zesłana przez leśnych bogów z dalekiej Północy.
Nie był głupi. Dokładnie zaplanował rozmowę oraz to, w jaki sposób przejedna sobie Plemiona.

Dotarli na miejsce. Arryn z wysokości zmierzył wzrokiem wodzów. Wszyscy zarośnięci, brzydcy, paskudni. Na bogów, takich ludzi potrzebował! Wszyscy wyrośnięci ponad miarę, uzbrojeni w oręż o jakim nie śniło się paniątkom z Dorzecza.
Milczał przez chwilę, pozwalając, by wodzowie mogli mu się przypatrzyć. Wiedział, że zrobi na nich lepsze wrażenie niż wypieszczeni żołnierze z bogatego Dorzecza.
Zeskoczył z wierzchowca. Jego ludzi zrobili do samo, czekając w odpowiedniej odległości.
Arryn zrobił kilka kroków w kierunku wodza Spalonych. Ponurym wzrokiem zmierzył jego maczugę. Podniósł oczy, bez strachu patrząc w straszną twarz wodza Plemienia. Powoli odwrócił się i podszedł do swych ludzi, którzy podali mu wielki wojenny topór. Broń zdawała się być narzędziem samego szatana, potężna, ciężka i złowroga. Mało kto, potrafiłby dzierżyć ją w jednej ręce. Reinmar potrafił. Ujął broń w prawicę i oparł ją sobie o bark.
Wolnym krokiem wrócił przed oblicze kudłatego wojownika.
Wyciągnął prawicę przed siebie, trzymając w niej wyciągnięty topór. Biorąc pod uwagę rozmiary i wagę broni, był to wyczyn godzien prawdziwego siłacza.
- Jak sądzisz, wodzu - głos Reinmara był donośny, twardy, brzydki ile łbów dasz radę ściąć taką bronią?
Czekał aż kudłacz sięgnie po topór, który był powitalnym prezentem.
- Idę o zakład, że nie mniej niż trzy spadną za jednym zamachem, gdy ludzie z gór uderzą na słabych najeźdźców z daleka.
Zrobił pauzę.
Gdy wódz wziął od niego broń, wolnym krokiem ruszył po polanie, wpatrując się w ponure twarze wodzów.
- Kamienne Kruki, na ile waszych osad natknęli się rybogłowi, zmierzając pod Orle Gniazdo? Księżycowi Bracia, ile waszej zwierzyny musiał wytępić zastęp rybogłowych, by wykarmić tak wielką armię? Książycowi Bracia, ilu z was musiało porzucić swe pielesze, by zejść z drogi rybogłowom?!
Specjalnie używał pogardliwego określenia, mówiąc o Tullych. Arryn przybył tu z jasnym celem. Potrzebował Plemion i zamierzał je zdobyć.
Zatrzymał się.
Choć przedstawiciele Plemion byli wysocy i potężni, to Arryn im nie ustępował.
- Dotarła do mych uszu wieść, że dzielni wojownicy spalonych widzieli białego wilka. Wilka rozmiarów konia. Kamienne Kruki zaś wyśledziły białą wojowniczkę, cichego leśnego ducha o włosach niczym śnieg na szczytach naszych górach. Dziwy, nieprawdaż? Posłuchajcie mnie uważnie, wojownicy. Biała zjawa i biały wilk zjawiły się tutaj na [i]mój rozkaz![i]
Pozwolił, by słowa wybrzmiały na polanie, przynosząc odpowiedni efekt.
- To ja je wezwałem ku zgubie rybogłowych!
Kolejna pauza.
- Lecz by wyrżnąć rybogłowych co do jednego, potrzebuję i waszej pomocy, wiedząc, że nie ma wam równych wojowników.
Potoczył ponurym wzrokiem po zebranych, czekając na reakcję.
Powrót do góry Go down
Rhaena Targaryen

Rhaena Targaryen
Nie żyje
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
342
Join date :
30/04/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyCzw Maj 23, 2013 1:45 pm

MG


-Jak rozkażesz panie. – Odpowiedział krótko agent i skinął głową. Nie był pewny czy te opowieści są prawdą, a odpowiedź Arryna wcale nie pomogła. Równie dobrze mógł po prostu robić wodę z mózgów zabobonnym, niewykształconym wojownikom z plemion. Z drugiej strony, jeśli ktoś… lub cos pojawiło się dolinie Arrynów, a lord dobrze to wykorzysta, może podnieść morale plemion i zyskać ich poparcie. Jego ludzie w niego wierzyli, poszli by z nim na śmierć, dlaczego Reinmar miałby nie przekonać do tego samego wojowników z Doliny? Wystarczyło tylko poruszyć odpowiednie kwestie i przemówić w odpowiedni sposób.

Reinmar był odpowiednia osobą do… negocjacji z plemionami. Sam był wielkim, na pół dzikim wojem, mającym zmysł do walki i wojny, potrafiącym planować i budować strategię, do tego też potrafił mówić odpowiednio jeśli chciał. Zmierzył wszystkich zebranych na polance, po czym zwrócił się do zdecydowanie największego i najbrzydszego – wodza Spalonych. Ofiarował mu potężną broń na dobry początek. Wódz przyjął ją, zważył w dłoni jednej i drugiej, sprawdził jej ostrość palcem, a twardość i prawdziwość zębami (albo tym co mu jeszcze z nich zostało). Obracał tego potwora z równą łatwością co Arryn. Po dłuższej chwili kiwną głową z uznaniem. Dobry dar, dla odpowiedniego człowieka. –Wielki chopy i zielone cipy padną równo jak spotkają się ze mną i tą nadobną damą. – Przyzna wielkolud i obrócił broń w dłoniach na potwierdzenie swych słów. Nie było co więcej do powiedzenia, a Arryn zaczął dalej. Zwracał się kolejno do plemion i ich przedstawicieli, wywołując szmery, pomruki i kiwnięcia kudłatymi łbami. Rozmawiali ze sobą, chaotycznie i wszyscy jednocześnie. Dla nich było to naturalne, ale nawet Arryn nie potrafił wyłapać poszczególnych słów wojowników i wojowniczek, bo chyba wśród zebrany były trzy kobiety… chyba, trudno stwierdzić. Mówili jednak w ożywiony i gniewny sposób, co mogło być dobrym znakiem. –Te rybie sukinsyny robią spustoszenie w naszych lasach! – zakrzyknął ktoś. –Zwierzynę płoszą! Chcę kilka uszu do naszyjnika! Ciekawe jak smakują TE ryby?! – Podniosły się wyraźniejsze zawołania. Nakręcali sami siebie. W końcu wódz Spalonych ryknął na wszystkich by uciszyć tłumek. Arryn mógł wypowiedzieć słowa o Białej Zjawie. –Na swoje gały jam widział tego potwora. Biały basior w Dolinie. Polował jak sam czort. – Przyznał ktoś z towarzyszy Spalonych. –Wyśledzili?! – zaśmiała się wojowniczka Kamiennych Kruków. –Przeszła bez śladu! Szukali my jej, ale ni w mordę! To ona sama przepłynęła między drzewami. Upiór chędożony! – Wojownicy widać zmartwieni byli obecnością dziwów, które widzieli i o których przypomniał im lord. Byli jednak wojowniczo nastawieni, gotowi zapolować. Zamieszanie wywołały kolejne słowa Arryna. On wezwał Zjawę? Do walki z rybogłowymi?! Sytuacja rozświetliła się z innej strony, znowu zaczęli pokrzykiwać między sobą. W końcu przebił się wódz Spalonych. –Zamknąć pyski!! – Zagrzmiał, chwycił maczugę i uderzył nią w ziemię, aż wszystko zadrżało. Potworna siła. –Prawisz o dziwach Arrynie. Wiemy żeś wojownik, niemal nasz brat, ale ta Zjawa to potwór jakiś. Skoro ty ją przywołał, pokaż nam ją… i Zjawę i wilka. Musim wiedzieć, że są Ci posłuszni, że są Twoi. Jeśli nie są przeciw nam, jeśli są Twoi to i Spaleni będą Twoi Arrynie. – Powiedział, a jego słowa potwierdziła wrzaskiem reszta grupy. –Mam nadzieję, że nie blefowałeś z tym panie… oni bardzo na poważnie wzięli obecność tej… Zjawy. To zabobonny lud. – mruknął Arrynowi na ucho jego agent. On najlepiej wiedział jak ma się sytuacja, a ton jego wypowiedzi wnosił, że jeśli Arryn nie potwierdzi słów, a Zjawa ruszy kogoś z plemion, to Orle Gniazdo może mieć na głowie i wściekłe plemiona.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyCzw Maj 23, 2013 8:38 pm

Przywódca Spalonych wyglądał niezwykle złowrogo z potężnym toporem. Kudłaty wojownik bez najmniejszego trudu posługiwał się potężnym orężem. Ba, zdecydował się nawet, by sprawdzić prawdziwość broni swymi popsutymi zębami.
Przywódcy Plemion pilnie nadstawiali uszu. Słowa Arryna, jego donośny, twardy głos oraz władcza postawa zdawały się przynosić zamierzony rezultat. Wśród obecnych na polanie wojów rozległy się rozgniewane szmery. Słowa Reinmara rozbudziły gniew Plemion i nakierowały go w stronę wrażej armii rybogłowych. Nie musiał nawet bardzo się wysilać. Obecność Tullych w Dolinie nie była nikomu miła.
Gdy Arryn poruszył kwestię białego wilka i leśnej zjawy, wrzawa w dolinie jeszcze się zwiększyła. Zabobonne Plemiona były bardzo przejęte ukazaniem się nieznanych bestii lub duchów. Ci nieustraszeni wojownicy, będący w stanie zgnieść w boju każdego, drżeli na myśl o nieprzyjaznych im demonach. Reinmar wiedział, że wszystko jest na ostrzu noża, a on sam igra z ogniem. Jeśli jednak ktoś był w stanie odpowiednio to rozegrać, to był to właśnie dowódca Orlego Gniazda. Nie zawahał się ani sekundy, mówiąc o tym że to on kontroluje Białą Zjawę i jej wilka. Wiedział, że nie może się wahać. Musiał udowodnić Plemionom, że Dolina należy do niego. To on ma tutaj władzę. To jego należy się bać, jego słuchać i za nim podążać. Choćby w ogień, krew i śmierć.
- Zaufaj – rzucił krótko do swego człowieka, po czym postąpił w kierunku wodza Spalonych. Z jego sylwetki biła pewność siebie.
- A więc szykuj ludzi, przyjacielu - wychrypiał – gdyż wkrótce przed twym obliczem ukażę się w towarzystwie Białej Zjawy i jej bestii.
Na bogów, starych i nowych, na siedem piekieł i czarcie rzycie, oby nie ubili jej cwanego zadka na zwiadzie. Jeśli wróci i się spisze, będzie mogła ode mnie żądać czego zechce!
Choć Reinmar nie przejawiał obawy, to sytuacja faktycznie wisiała na włosku. Postawił wszystko na jedną kartę. Nowego, niespodziewanego sojusznika w postaci białowłosej kobiety o dzikim temperamencie. Choć wiele ryzykował, to ufał, że Vera go nie zawiedzie.
Śmiałym wzrokiem mierzył zdumione twarze obecnych na polanie.
- Szykujcie się do boju - ryknął na koniec, by zostawić odpowiednie wrażenie i wyszarpując potężny miecz, który skierował w górę. - Jeszcze przed nocą ujrzycie mnie i Białą Zjawę, a wtedy wasi wojownicy mają uznać we mnie swego przywódcę!
Powrót do góry Go down
Rhaena Targaryen

Rhaena Targaryen
Nie żyje
Skąd :
Dragonstone
Liczba postów :
342
Join date :
30/04/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyPią Maj 24, 2013 12:04 pm

MG


Agens skinął tylko głową, miał zatroskaną minę, ale ufał swojemu lordowi. Nawet jeśli ten grał i blefował miał ku temu dobry powód i zapewne zbudowane podstawy. Jeśli mówił prawdę to mieli plemiona po swojej stronie.
Arryn przemawiał z pewnością, co na pewno mu nie szkodziło. Zyskiwał swoją siłą w oczach plemion, a po jego słowach wszyscy przytaknęli głośno. –Będziemy na was czekać Arrynie. – Potwierdził wódz, zamachnął się toporem i ryknął na wszystkich, po czym dziki lud zniknął między drzewami i w mrokach lasu. –Zbiorę ich tutaj Panie o zachodzie słońca. – Powiedział agent Arryna, uprzedzając polecenie lorda. Uśmiechnął się lekko i skłonił. –Wybacz panie, obowiązki wzywają. – dodał, po czym wskoczył na swojego kudłatego konika i ruszył w las. Musiał przypilnować tych dzikusów, by faktycznie stawili się na kolejnym sporkaniu.
-Wracamy panie? – zapytał jeden z pozostałych dwóch ludzi Reinmara, gotowy wypełnić rozkaz.

// Reinmar ZT //

Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyWto Maj 28, 2013 11:07 pm

Reinmar prowadził wierzchowca za wodze. Kary ogień posłusznie stąpał za swym ponurym panem. Zwierzę zdawało się przypominać swego właściciela. Było potężne i silne, większe od większości rumaków Doliny. Ba, większe od większości rumaków Westeros. Przy tym, poruszało się z nadzwyczajną lekkością. Nie wydawało też żadnego dźwięku. Nie rżało, nie prychało.
Reinmar również milczał, kątem oka obserwując okolicę. Znał ją jak własną kieszeń. Dolina zdawała się nie mieć przed nim tajemnic. Znał każdy kamień i każde drzewo. Mimo swej postury, poruszał się lekko i zwinnie.
Nic nie mówił.
Dzika przed wyruszeniem do Plemion, dała mu do zrozumienia, że nic nie wie. Na bogów, groteska tego stwierdzenia sprawiała, że Arryn miał ochotę wybuchnąć ponurym śmiechem. Tak się składało, że on - otoczony sławą bezlitosnego wojownika i barbarzyńcy - był w tej historii obrońcą. Obrońcą Doliny. Dobre sobie. Ciekawe czy tak nazwą go potomni. A może prędzej Reinmar Ponury. A niech to czort. Odkąd na jego drodze stanęła Wilcza Skóra, Arrynowi zdawało się przybywać trosk, mimo iż póki co szczęście mu sprzyjało. Dzięki bogom, że napotkał dziką. Jeśli zdobędzie Plemiona, będzie miał odpowiednią siłę, by wyrżnąć pozbawioną dowództwa armię rybogłowych.
- Gdzie Twój wilk, Biała Zjawo? - zapytał Very, wyrywając się z zamyślenia.
Powrót do góry Go down
Vera Wilcza Skóra

Vera Wilcza Skóra
Nie żyje
Skąd :
Zza Muru
Liczba postów :
145
Join date :
10/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptySro Maj 29, 2013 7:43 am

Vera też się nie odzywała co było nadzwyczaj dziwne. Milczała, ale oczami czujnie strzelała w koło. Robiła to z nawyku, ale uważała takie nawyki za dobre. Trudno było ich zaskoczyć. Ryby nie wzięła od Reinmara, a i dopiero teraz postanowiła to skomentować. –Mój wielki nie są tresowane, jak Twój koń. Jak mam mu zabronić pożarcia ryby, którą wsadzę mu w pysk? – Zapytała, wiedząc, że Reinmar i tak nie będzie potrafił jej sensownie odpowiedzieć. Nic nie wiedział. –Nadchodzi. – Powiedziała jakiś czas wcześniej nim Arryn mógł usłyszeć pierwsze szelesty w zaroślach. Kobieta położyła dłoń na szyi jego rumaka i zaczekała aż basior wyjdzie. Gdy znalazł się blisko, szedł niespiesznie. Był ogromny! W kłębie tak wysoki jak rumak Arryna, a jeszcze potężniej zbudowany. Jego białe futro jeszcze potęgowało jego rozmiary i budowę. Vera klepnęła konia uspokajająco po czym wyszła naprzeciw basiora. Bestia warczała cicho i węszyła oglądając wszystko jasnymi jak letnie niebo ślepiami. Gdy kobieta się zbliżyła kłapną zębami, nie wiadomo czy na powitanie czy ze złości, ale Vera się nie wystraszyła, ale nie robiła gwałtownych ruchów. Rozluźniła się dopiero kiedy wplotła palce w jego futro i sięgnęła na powitanie swoim umysłem do umysłu bestii. –Podasz mu rybę przed samym spotkaniem Wielkoludzie. Będę musiała wdziać jego skórę by jej nie zeżarł. Mam nadzieję, że to tylko prezentacja i gdy nas zobaczą będzie mógł ją pochłonąć. – Powiedziała nie patrząc na lorda. Po tych słowach podeszła z boku bestii, złapała za futro i z zadziwiającą zwinnością wskoczyła na grzbiet wilka, który znajdował się ponad jej głową. –Przedstawiam Ci Białą Zjawę. – Powiedziała siedząc dumnie i pewnie, odziana w białe skóry, na grzbiecie białego, monstrualnego wilka. Gdy zwierzę nawróciło by ruszyć dalej wedle ruchów jej dłoni w jego sierści, ona poruszała się na jego grzbiecie jakby była jego częścią a nie jeźdźcem. Z siodła pewnie spadłaby po kilku krokach.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptySro Maj 29, 2013 8:19 am

- Niech ją pożre, ale przy Plemionach - powiedział Arryn, przyglądając się Verze. Wilcza Skóra zdawała się złościć na Reinmra. Na paskudnym licu wojownika zawitała imitacja uśmiechu. Dzika mogła być dziką, ale wciąż pozostawała kobietą, przypominając mieszkanki południa bardziej niż myślała i chciała się do tego przyznać.
Zaszeleściły zarośla. Wprawne oko Reinmara już z daleka zauważyło ruch. Rzeczywistość jednak znacznie przewyższyła jego oczekiwania. Jego oczom pojawił się basior tak potężny, że jednym kłapnięciem szczęk mógł wyrwać rosłemu mężowi ramię lub nogę. Arryn nie odczuwał strachu, lecz oczy wyobraźni pozwoliły mu ujrzeć do czego zdolna jest ta bestia. Po plecach przebiegł mu dreszcz. Ekscytacji. Vera zaprawdę wielką miała moc, mogąc kontrolować basiora.
Bogowie, gdybym sam mógł mieć takiego wierzchowca!
- Jak sobie życzysz - rzucił do Very, wciąż urzeczony widokiem zwierzęcia, od którego biła moc i pierwotne piękno. Miał ochotę dotknąć wilka, lecz obawiał się, że próba tego mogłaby kosztować go cenną kończynę.
Spojrzał na Verę i uśmiechnął się kątem ust. Nie tak drapieżnie i paskudnie jak zwykle. W jego oczach błyszczał zapał.
- A więc zróbmy to, Biała Zjawo! - powiedział, a jego głos choć jak zwykle zachrypnięty i ponury zdawał się zawierać nutę wesołości. Zwinnie dosiadł swego olbrzymiego wierzchowca, który po spotkaniu z Verą stał nader spokojnie. Trzeba było przyznać, że Reinmar dosiadając karego rumaka wyglądał imponująco. Tors mężczyzny przykrywała lekka, czarna zbroja, uwypuklająca jego posturę. Dłonie i przedramiona skryte były w długich, również czarnych rękawicach, a znad ramienia wystawała rękojeść potężnego miecza. By efekt był bardziej dobitny, Reinmar przywdział także czarny hełm z rogami.
Byli gotowi.
Biała Zjawa i Czarny Jeździec.
Powrót do góry Go down
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptySro Maj 29, 2013 4:43 pm

MG

Tym razem droga przez las zdawała się dłużyć bardziej niż zazwyczaj. Nikt nie puszczał pary z gęby, nie było żadnych napaści, ani innych wypadków natury losowej. Jedynie cichy szum drzew w zalewającym ich południowym słońcu uświadamiał podróżnych, że czas nie stanął jeszcze w miejscu. Czuć było, że dolina żyje, oddycha, mówi do nich, a dzisiaj być może zapłacze za swoimi dziećmi, tylko... czy wcześniej ujrzy krew najeźdźcy? Ta władza pozostawała jedynie w rękach Reinmara oraz jego niebezpiecznej towarzyszki. Wyglądało więc na to, iż nadszedł najwyższy czas aby duchy przodków ujrzały siłę ludzi z Doliny i dzikiej furii północy.
Gdy para zbliżała się do umówionego miejsca za ostatniej gałęzi ujrzeli całe zbocza zasiane namiotami ze zwierzęcych skór. Najmniejsze kryły ledwie osobę lub dwie przed nocnym niebem, największe dawały schronienie dla nawet tuzina rosłych mężczyzn. Pomiędzy namiotami poruszali się wojownicy, których różnorodność i niejednolitość w uzbrojeniu sprawiała wrażenie jakoby Arryn zbierał wojsko pełne najemników z różnych zakątków Westeros. Byli tacy, których niedźwiedzie i wilcze skóry kryły przy ich wzroście jedynie szyję lub pełniły funkcję szmaty do ocierania ostrza z posoki. A skoro o broni mowa! Ba! Lud ten miał w swym ekwipunku maczugi zdolne zabić konia, miecze wielkie na długość człowieka, sierpy, kosy, topory, noże rzeźnickie, byli nawet tacy, którzy walczyć chcieli kopiami rycerskimi na przykład prawdziwych rycerzy (co zabawniejsze żaden właściciel kopi nie dosiadał konia, inni z kolei dla "efektu" nosili po dwie lub trzy tego typu szpikulce). Mimo wszystkich tych pół-śmiesznych, pół-przerażających przygotowań plemiona były gotowe do walki. Kamienne Wrony, Czarne Uszy,Księżycowi Bracia, Leśne Dziady, Samotne Głazy, Zimne Kości i wiele innych zastępów zgromadzono aby każdych dotarł głos Reinmara oraz słowa, którymi chciał ich porwać do walki.
- A jeśli łgał ten cały Rejmar? Gdzie to wilcze?! Długo w tym gnoju czekać mamy?! - zabrzmiały głosy zniecierpliwionego tłumu. Gdy Arryn i Wilczyca wyszli zza kniej na swych wierzchowcach cisza zapadła wśród nich jak za magicznym dotknięciem dłoni. Wzdłuż ścieżki ustawili się jeden obok drugiego mężowie różnych racji i plemion, chyba każden jeden chciał wiedzieć czy Reinmar nie rzucał słów na wiatr... i oto byli. Dumni, groźni, pewni siebie kroczyli przed siebie, a wokół nich brzmiało morze szeptów. Raz nawet jakiś niższy z kruków upadł na ziemię kawałek przed nimi pchnięty przed tłum, wszyscy zamarli niepewni co uczyni wielki biały wilk - zagryzie biedaka, zmiażdży, a może rzuci jakąś klątwę?
Ledwie kilka kroków za chłystkiem leżącym na glebie czekali przywódcy wszystkich plemion. Arryn stąd widział jak jedni z nudów machali bronią, inni jedli lub w ogóle nie mieli na uwadze wagi tegoż spotkania. Być może napięcie wiszące w powietrzu dotyczyło tylko tej dwójki. Nikt z wodzów się nie odezwał, tak jak i plemienni ludzie - wzrok ich spoczął na wielkim białym wilku, przez chwilę wydawało się, że zyskali sobie szacunek wodzów, ale w tem jeden z nich - niższy, ciemno brody z obusiecznym toporem wystającym za ramienia wystąpił pół kroku naprzód. Para jego małych, żwawych oczu skierowała się wprost na jeźdźca. Mężczyzna był znany jako Kenneth Karzeł z Grzmiących, stary, zgryźliwy, ale nie brak mu było zapału żeby komuś przeorać łeb tym toporem, który stanowił łup z którejś z wojen. Zdziwienie i podziw szybko przeistoczyło się w zniesmaczenie na twarzy karła. Parsknął, skrzywił się i plunął przed gębę wilka.
- Dziewka chłopy! Dziewkę nam przyprowadził, a demona obiecał! Kobieto zgubiłaś rozum, że na wojnę cię pcha?! Wracaj rodzić i pilnować chałupy! - stary może i nie należał do tej samej inteligentnej elity co dwór jakiegokolwiek rodu, ale umiał przekonywać ludzi, a ci z podobnym do niego zniesmaczeniem, liczni wojownicy, liczyli ujrzeć prawdziwego wojownika, a nie kobietę. Jeszcze trochę i ktoś będzie gotów wyzywać wilka od psów, a to nie będzie raczej najlepszy wstęp do planowania wojny. Wszyscy czekali na ich reakcję, oto zaczynał się ostatni test.
Powrót do góry Go down
Vera Wilcza Skóra

Vera Wilcza Skóra
Nie żyje
Skąd :
Zza Muru
Liczba postów :
145
Join date :
10/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyPią Maj 31, 2013 11:42 am

Przed wyjściem na spotkanie z Plemionami Vera skinęła głową i wślizgnęła się w skórę basiora, by móc utrzymać w zębach tą cholerną rybę. Siedziała prosto z białymi jak śnieg oczami wpatrzonymi w przestrzeń. Była wilkiem, czuła na sobie ciężar kobiety, który nie zdawał się robić żadnego wrażenia na potężnych mięśniach. Zacisnęła kły na wielkiej rybie i ruszyła dalej u boku bojowego rumaka, którego intensywny zapach uderzał w jej nos. Gdy wyszli zobaczyli namioty, rosłych wojowników, broń i skóry. Zatrzymali się, a gdy wreszcie wszyscy ich widzieli Vera pochłonęła swoją wilczą paszczą rybę zaledwie dwoma miażdżącymi kłapnięciami. Co prawda nie spodziewała się spotkania chyba ze wszystkimi wojownikami plemiona na raz, ale w zasadzie było jej to wszystko jedno. Miała się pokazać, miała zeżreć rybę więc oto i jest! Na młodzika, rzuconego pchnięciem nie zareagował agresją, spojrzał na niego przenikliwie wilczymi ślepiami czując jego paraliżujący strach. wtem jednak odezwał się jakiś dureń. Vera wróciła do siebie. Jej oczy stały się na powrót czarne. Dzika ścisnęła kolanami boki wilka który ryknął potężnie i stanął na tylnych łapach zasłaniając na chwilę Verę przez wzrokiem wojowników plemion. Gdy padł na przednie łapy Vera trzymała w swoich dłoniach napięty, ogromny łuk z czardrzewa. Pół uderzenia serca później wypuściła strzałę prosto w zbyt gadatliwą krtań tego durnia. Chciała go zabić? TAK! Chciał demona, to niech zobaczą demona! Nikt nie będzie obrażał dzikiej dziewczyny, tropicielki i łupieżcy, potężnego warga i zwiadowcy Doliny! -Jestem tu po to by rybogłowi nie odebrali wam waszych chałup! Jestem Białą Zjawą, przybyłam by chronić Dolinę i zwyciężyć, niszcząc zagrożenia. Jesteście jednym z nich!? - Wrzasnęła by każdy ją słyszał, a po jej słowach basior zawtórował jej kolejnym potężnym ryknięciem.
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyPią Maj 31, 2013 12:14 pm

Każda sekunda zdawała się być wiecznością, gdy powoli przemierzali zbocze góry, usiane skórzanymi namiotami Plemion. Wprawnym okiem dowódcy, Arryn oceniał zebranych tutaj wojowników. Widział brodatych i kudłatych mężczyzn, którzy zebrali się tutaj na wezwanie swych wodzów w imponująco krótkim czasie. Przemierzali Góry Księżycowe szybciej i sprawniej niż ktokolwiek inny. Imponujący wzrost oraz umięśnienie większości Plemion, a także ich dzikie i nieokiełznane twarzy mogły sprawić, że niejeden żołnierz wolałby odrzucić miecz niż szukać z nimi starcia. Reinmar wierzył, że przesłana im broń oraz wrodzona dzikość uczyni z nich siłę zdolną zmiażdżyć ludzi z urodzajnych ziem Dorzecza.
Czuł na sobie wzrok dziesiątek par oczu. Jechali w milczeniu utworzonym szpalerem.
Reinmar nie bał się. O nie, on nie odczuwał strachu. Czuł za to na swych barkach ciężar odpowiedzialności za mieszkańców Doliny. Nie tylko za żołnierzy, którzy wiedzieli na co się piszą, ale także wielu spokojnych mieszkańców, dla których musiał stać się obrońcą. Na bogów, gotów był wyrżnąć każdego z Tullych, jednego po drugim, byle obronić swą rodzimą ziemię.
Rozmiary wilka kroczącego u jego boku musiały robić wrażenie. Do nozdrzy Arryna dolatywał silny, ostry zapach zwierzęcia. Do jego zaś uszu docierały szepty. Widział, że Vera kontroluje bestię. Jej mlecznobiałe oczy wyglądały przerażająco. Miał nadzieję, że Plemiona to dostrzegą.
W końcu dotarli przed oblicze wodzów Plemion. Reinmar rozpoznawał ich paskudne twarze. Widział jak wpatrują się w białą bestię, która rozmiarami przewyższała wierzchowce Plemion. Wydawało się, że zyskał ich dla siebie. Już miał ich w ręku, gdy... Na siedem piekieł, zawsze znajdzie się jakiś prowokator. Karzeł zaskrzeczał paskudnie, przyglądając się Verze. Źle! Nim jednak ktokolwiek zdążył zareagować, po zboczu góry przetoczył się potężny ryk białego wilka. Świsnęła strzała, a karzeł padł na ziemię, brocząc juchą.
Ryk zwierzęcia był jeszcze potężniejszy. Zdawał się dochodzić z samych czeluści piekieł.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, Reinmar uniósł się w strzemionach, wołając głośno:
- Karzeł Kenneth musiał postradać rozum, znieważając Białą Zjawę! - jego głos był paskudny. Brzmiała w nim władczość, siła i brutalność wojownika. - Wodzowie! - zwrócił się do stojących przed nim wojowników. - Nadszedł czas decyzji. Obiecałem wam przyprowadzić bestię, jakiej nikt nie widział. Oto stoi przed wami Biały Wilk, wysłannik Starych Bogów Lasu. Pożeracz Dusz przysłany, by wspomóc nas w zmiażdżeniu rybogłowych!
Potoczył wzrokiem po zebranych.
- Nadszedł czas decyzji! - powtórzył. - Czas stali, którą w podarunku przesłano wam z Orlego Gniazda. O potężni wodzowie, po której stronie staniecie, gdy wzywa was wasza matka, Dolina? Czy staniecie w jej obronie u boku mego i Białej Zjawy, pokazując światu że nie ma równych mężom z Doliny? Czy pokażecie rybogłowom jak wielki błąd popełnili wstępując na nasze wspólne ziemie?
Rumak Reinmara przestąpił niecierpliwie z nogi na nogę.
- Czy razem ze mną staniecie do walki, by poczuć słodki smak zemsty, niszcząc rybogłowych? Nadszedł czas decyzji!
Powrót do góry Go down
Caster Greyjoy

Caster Greyjoy
Nie żyje
Skąd :
Pyke
Liczba postów :
114
Join date :
18/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyNie Cze 02, 2013 7:22 pm

MG


Gdy Reinmar i Vera przekroczyli progi obozowisk plemiennych zdawać mogłoby się, że zostali znieważeni przez wszystkich zebranych. Znaczna większość nie czuła respektu przed tytułami, ani bronią, ani wierzchowcami - ludzi gór przekonywała jedynie krew. Nie dziw więc, iż brak reakcji wilka na rzucone pod nogi młode mięso spowodowało buczenie części chłopa, tymczasem młody skorzystał z okazji i zbiegł jak tylko otrząsnął się z szoku. Zabawne, bo los chciał by ledwie chwilę później inne mięso stanęło na drodze "kobiety". Mało tego mięso było dość głośne, a dziewczyna nie należała do typu dobrych słuchaczek. Kenneth darł się więc do ostatniej chwili - nawet, gdy wilk zwalił się przed nim, karzeł obrócił się tylko by spojrzeć prosto w oczy groźnej Very. Grot strzały nie przebił krtani, dosięgnął tętnicy szyjnej. Umierający wódz padł na kolana zasłaniając szyję dłońmi, nie pomogło to jemu, ale szkarłatny deszcz, który zalał śnieżnobiałe wilcze, tłum i zebranych wodzów sprawiły, że słowa Arryna nabrały dużo większej siły. Każdy kogo uszu dotarł dźwięk jego głosu dawał się pochłonąć euforii. Armia wydarła się tak, iż znad koron drzew zerwały się ptaki i uniosły w stronę nieba. Krew napędzała tych ludzi chyba lepiej niż alkohol.
Znać było, że wszystkie ludy murem pragnęły stanąć za swym panem lecz wciąż ostateczna decyzja pozostawał w rękach zebranych i żyjących wodzów. Nie da się ukryć, że połowa z nich wydzierała gardła jak ich ludzie, widać żadna paplanina karła nie może przebić demona jeśli chodzi o argumenty wojenne. Część wodzostwa, która nie zamierzała jeszcze kończyć rozmów kręciła niechętnie gębami, ktoś nawet splunął na glebę lecz wyglądało na to, że nikt z tych "szlachetnych panów" nie umiał wymyślić sensownego argumentu by przerwać przemowę Reinmara do plemion doliny. Wtem pierwszy z wodzów padł na kolana.
- As high as honor! - padło z jego ust. Kilkoro powtórzyło ten gest, jedni unieśli broń, a jeszcze niektórzy jedynie rzucali coś cenniejszego przed jego kolana by podkreślić, że jest to niewdzięczna służba dla nich. Wygląda na to, że ludzie byli po stronie Arrynów, problem mogli sprawić niektórzy przywódcy jednak na ogół negocjacje chyba zakończyły się pozytywnie (i nader szybko).
Powrót do góry Go down
Reinmar Arryn

Reinmar Arryn
Nie żyje
Skąd :
Dolina Arrynów
Liczba postów :
656
Join date :
03/05/2013

Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach EmptyNie Cze 02, 2013 8:19 pm

Wijący się w agonii Kenneth i bryzgająca krew, która zbrukała czarną zbroję Reinmara zdawała się przynosić odpowiedni efekt. Z każdym słowem Arryna, zbocze góry robiło się coraz głośniejsze. Wojownicy z Plemion pomrukiwali i pokrzykiwali, by w końcu dać się pochłonąć zbiorowej euforii. Krzyk, który przetoczył się po zboczu góry podobny był do złowieszczego gromu.
Wierzchowiec Reinmara rżał niespokojnie, tupiąc i ryjąc kopytami ziemię, gdy Reinmar przejeżdżał przed dzikimi wojownikami. W ich oczach widział nieokiełznany zapał do walki. Ci ludzie rodzili się po to, by walczyć. Wystarczyło dać im dobry powód, by rzucili się na wroga niczym wściekłe psy spuszczone z łańcuchów. Arryn ten powód im dał.
Zapał udzielił się również wodzom, którzy zdzierali gardła w bojowych okrzykach, wymachując swoimi potężnymi maczugami i toporami. Choć uwadze Reinmara nie uszedł fakt, że nie wszyscy jeszcze byli przekonani, to należeli do mniejszości. Znaczna większość Plemion gotowa była pójść na wojnę pod dowództwem Reinmara i Białej Zjawy. Mimo to, Arryn nie miał zamiaru zignorować niechętnych. Spiął konia, który stanął dęba przed niechętnymi wodzami. Arryn potoczył po nich wzrokiem spod swego strasznego hełmu.
- Nie próbujcie rozgniewać Orła i Wilczycy oraz leśnych bogów - powiedział, a jego głos przypominał smagnięcie biczem.
W tym momencie, wodzowie zaczęli przed nim klękać. As high as honor! Dewiza Arrynów. Negocjacje zakończyły się sukcesem, choć nie wszyscy z przywódców Plemion byli przekonani. Nic to! Arryn mia wśród Plemion wystarczająco wielu agentów, by urobili niechętnych.
- Bracia - zawołał jeszcze raz Arryn. Ktoś kiedyś mówił, że dowódca powinien dysponować gromkim głosem. Głos Reinmara był bardziej niż gromki. - Już niedługo razem upuścimy krwi parszywym najeźdźcom naszych ziem! Śmierć rybogłowom!
Zbliżył się do dowódców.
- Oczekujcie mej wiadomości. Zjawi się wkrótce.
Stanął w strzemionach i dał znak Wilczej Skórze. Opuścili zbocze góry.

Droga powrotna zdawała się być krótsza. Nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, poza tym, że Reinmara dogonił jego agent na niewielkim koniku. Arryn wymienił z nim kilka uwag, wydając rozkazy. Zdawało się, że poczynili ogromny krok ku zwycięstwu. Mimo to nie można było zapomnieć o ostrożności. Agenci wśród Plemion nie mogli próżnować.

[Vera i Reinmar zt do Krwawej Bramy]

Powrót do góry Go down
Sponsored content


Ścieżka ukryta w liściach Empty
PisanieTemat: Re: Ścieżka ukryta w liściach   Ścieżka ukryta w liściach Empty

Powrót do góry Go down
 

Ścieżka ukryta w liściach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Ścieżka Sióstr
» Ogrodowa ścieżka
» Ogrodowa ścieżka

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dolina Arrynów-