a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Wilczy Las - Page 2



 

 Wilczy Las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Fire and Blood

Fire and Blood
Włości Korony
Liczba postów :
465
Join date :
23/03/2013

Wilczy Las - Page 2 Empty
PisanieTemat: Wilczy Las   Wilczy Las - Page 2 EmptySro Kwi 10, 2013 2:53 pm

First topic message reminder :


Wilczy Las



Jest to największy teren zalesiony na Północy, który swą nazwę zawdzięcza wielkim watahom wilków zamieszkujących jego rejon - rozciąga się na północnym-zachodzie tej części królestwa, od Przylądka Morskiego Smoka aż po Winterfell, siedzibę rodu Stark. Las - poza wilkami - zamieszkują również jelenie, króliki, dziki, lisy oraz borsuki.







Ostatnio zmieniony przez Fire and Blood dnia Sob Wrz 26, 2015 1:29 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Diryan Stark

Diryan Stark
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
153
Join date :
16/11/2013

Wilczy Las - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wilczy Las   Wilczy Las - Page 2 EmptySro Kwi 29, 2015 4:19 pm

W rzeczywistości Diryan nie miał sumienia ciągnąć siostrę na kolejną wyprawę konną, gdy Nadira właśnie z jednej powróciła. Z drugiej jednak strony kobieta nie okazywała oznak zmęczenia. Prawdziwa dama z Północy.
Wobec takiego stanu rzeczy, Wyjącemu o Świcie nie pozostało nic poza oporządzeniem własnego konia i przygotowaniem jakiegoś prowiantu. Kiedy siostra wróciła, Dir skończył przytraczać do siodła pochwy z mieczami do ćwiczeń. Następnie wskoczył na grzbiet Tessmiry i podążyli stępa poza mury Winterfell.
Opuściwszy podwoje rodzinnej twierdzy, mężczyzna - z głośnym śmiechem - puścił się galopem wprost przed siebie. Nie obawiał się o swoją towarzyszkę, doskonale trzymała się w siodle.
Aby nie zajeździć rumaków, rodzeństwo co jakiś czas zmuszone było zwolnić tępo jazdy. W końcu jednak dotarli do miejsca wyznaczonego przez Diryana. Była to polana, położona na skraju Wilczego Lasu. W dzieciństwie stała się ona bazą wypadową całej starkowej dzieciarni. Teraz byli dorośli, od bardzo dawna nie odwiedzali tego miejsca. Mężczyzna pomógł Nadirze zsiąść. Następnie postąpił kilka kroków. Jego oczom ukazał się pewien obraz.
Miało to miejsce niewiele miesięcy po tym, jak Diryan pokonał swoją chorobę. Więc około dziesięć lat temu... Trzej najstarsi bracia ćwiczyli w centralnej części polany. Chłopiec przyglądał się im z cienia, w którym siedział wraz z siostrami. Aidan i Aryana byli prawie rodzicami całej szajki. Pan ojciec był osobą czułą i ciepłą, ale rzadko kiedy znajdował czas na zajmowanie się dziećmi. Matka z kolei nie odstępowała męża na krok. Dir pamiętał, jak starsza siostra łypała oczyma na niego, Nadirę i Nihil, kiedy tylko wydawali się gotowi do biegu, aby dołączyć do trenujących braci. Ary nigdy nie była zimna, czy władcza, lecz w jej matczynym spojrzeniu krył się imperatyw sięgający tak głęboko ku sumieniom młodszych, że nie mogli zdobyć się na złamanie jakiejkolwiek z jej próśb.
- Przywołuje wspomnienia? - Diryan rzekł głucho do siostry. Na jego ustach wykwitł blady uśmiech.
Powrót do góry Go down
Nadira Mormont

Nadira Mormont
Północ
Skąd :
Winterfell
Liczba postów :
158
Join date :
26/04/2013

Wilczy Las - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wilczy Las   Wilczy Las - Page 2 EmptyCzw Kwi 30, 2015 5:38 pm

Wybór miejsca nie był przypadkowy, dlatego Nadira poczuła w sercu smutek, mając przed oczami wiele scen z przeszłości, ale i radość, kiedy znowu widziała uśmiechnięte twarze rodzeństwa.
- Tak - odpowiedziała na pytanie brata. - Tutaj rozgrywaliśmy nasze turnieje. Nigdy nie chcieliście walczyć z dziewczynami - zauważyła.
- Nihil leżała tutaj pół dnia, po tym jak spadła z drzewa, a my z Ary szukałyśmy ziół, by zrobić z nich coś na ból i zataić wszystko przed ojcem. Jeszcze tak niedawno przyjeżdżałyśmy tutaj, by snuć marzenia o przyszłości, a teraz ich nie ma i nie będzie - Nadira nigdy się z tym nie pogodzi. Jedyne, co mogła zrobić, to przyjąć to i z tym żyć. Ale smutek i ból nigdy nie zginie.
- Kiedy byłam w Torrhen's Square, godzinami przesiadywałam nad jeziorem i patrzyłam w dal bez celu. Myślałam o tym, co będzie. Najłatwiej byłoby ze sobą skończyć, ale to tchórzostwo. W końcu ogarnęłam myśli i postanowiłam żyć dalej, dla tych którzy są i dla tych, którzy będą. Z czasem wróci mi chęć życia dla siebie. Znajdzie się cel, siła do walki. Tak niewielu nas pozostało, że trzeba wziąć wszystko na swoje barki i pomyśleć o przyszłości. Będę walczyć, dosłownie. Jak kobiety z Północy.
Powrót do góry Go down
Hadrian Bolton

Hadrian Bolton
Północ
Skąd :
Dreadfort
Liczba postów :
135
Join date :
14/04/2014

Wilczy Las - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wilczy Las   Wilczy Las - Page 2 EmptySob Gru 05, 2015 11:07 am

Plusk wody w uszach. To była pierwsza rzecz. Plusk wody, szum drzew, dziwny szczebiot i świergot ptaków. Hadrian uchylił odrobinę powieki. Światło, rozmazany blask przenikający liście. Śmierć? Więc dlaczego tak bardzo bolała? Pulsował mu cały lewy bok. Próbował odetchnąć porządnie, zakrztusił się, wykaszlał trochę wody, wypluł błoto. Jęknął, przekręcił się, wsparł na dłoniach i kolanach, dźwignął z rzeki, dysząc przez zaciśnięte zęby, po czym przewrócił się na plecy w mchu, mazi i zgniłych gałązkach tuż nad brzegiem.
Leżał przez chwilę, wpatrzony w szare niebo nad czarnymi konarami; z obolałej krtani dobywał mu się świst oddechu.
- Wciąż jestem żywy - zaskrzeczał do samego siebie.
Wciąż żywy, wbrew wysiłkom natury, dzikich, ludzi i bestii. Przemoczony do suchej nitki, leżąc płasko na plecach, zaczął parskać śmiechem. Piskliwym, bulgoczącym śmiechem. Jedno można było powiedzieć o Hadrianie Boltonie - przeżył.
Gnijący brzeg rzeki omiotło tchnienie zimnego wiatru; śmiech dziedzica Dreadfort zamarł z wolna. Może i nie stracił życia, ale jak się przy nim utrzymać - oto było pytanie. Usiadł, mrugając z bólu, potem wstał z wysiłkiem, opierając się o najbliższe drzewo. Otarł z błota nos, oczy i uszy. Ściągnął mokrą koszulę, by rzucić okiem na obrażenia.
Bok miał pokryty sińcami, rezultat upadku. Niebieskie i fioletowe plamy aż do żeber. Wrażliwe bez wątpienia na dotyk, ale niczego sobie chyba nie złamał. Noga wyglądała koszmarnie - porozrywana i zakrwawiona po spotkaniu z ostrymi skałami. Bolała jak diabli, ale stopa poruszała się całkiem sprawnie, a to było najważniejsze. Potrzebował jej, jeśli zamierzał się stąd wydostać.
Wciąż miał swój nóż w pochwie przy pasie, co stwierdził nie bez zadowolenia. Doświadczenie mówiło mu, że noży nigdy za wiele, ten zaś był dobry, ale przyszłość wciąż malowała się w ciemnych barwach. Mógł liczyć tylko na własne siły, zagubiony w lasach, gdzie roiło się od dezerterów z południowych wojen i dzikich uciekających przed zimą za Murem. Nie miał pojęcia, gdzie się znajdował, zamierzał jednak podążać wzdłuż rzeki. Wszystkie płynęły wszak z północy, od gór do zimnych wód wybrzeży. Podążać wzdłuż rzeki, na południe, w stronę zgodną z nurtem. Podążać wzdłuż rzeki i wspinać się na Samotne Góry, gdzie dzicy go nie znajdą. To była jego jedyna szansa.
Wiedział, że o tej porze roku może być tam zimno. Śmiertelnie zimno. Popatrzył na swoje bose stopy. Miał pecha, że skurwysyny się zjawiły, gdy nie miał na nogach butów i opatrywał sobie bąble na stopach. Ani też płaszcza - siedział blisko ognia. W takim odzieniu nie przetrwałby w górach nawet dnia. Jego stopy i dłonie pokryłyby się w nocy czernią; umierałby kawałeczek po kawałeczku, nim dotarłby do przełęczy.
Gdyby wcześniej nie padł z głodu.
- Na rzyć Innych – warknął pod nosem, rzucając niebu niechętne spojrzenie.
Musiał wrócić do obozowiska i mieć nadzieję, że dzicy ruszyli dalej, zostawiając co nieco. Coś, dzięki czemu zdołałby przetrwać. Nie liczył na wiele, ale nie miał wyboru. Tak jak zawsze.

* * *

Zaczęło padać, nim Hadrian odszukał to miejsce. Siekące, mroźne krople przyklejały mu włosy do czaszki i przenikały odzienie. Przywarł do omszałego pnia i spojrzał w stronę obozu; serce waliło mu młotem, prawa dłoń zaciskała się boleśnie na śliskiej rękojeści noża.
Dojrzał poczerniały krąg w miejscu ogniska, na wpół spalone badyle i rozdeptany popiół. Dojrzał wielki kloc, na którym siedział Adwyn i Dowen, gdy nadeszli dzicy. Dojrzał kawałki porozrywanego i potłuczonego dobytku, walające się po całej polanie. Naliczył trzech martwych dzikusów, którzy leżeli bezwładnie na ziemi, jeden ze sterczącą z piersi strzałą. Trzech martwych, ale nigdzie śladu żywych. Miał szczęście. Dostatecznie dużo szczęścia, by przeżyć, jak zwykle. Mimo wszystko mogli wrócić w każdej chwili. Musiał się pospieszyć.
Bolton wysunął się chyłkiem spomiędzy drzew i zaczął gorączkowo przeszukiwać obozowisko. Jego buty wciąż leżały tam, gdzie je pozostawił. Chwycił je i wciągnął na marznące stopy, skacząc w kółko i niemal się przewracając w pośpiechu. Jego płaszcz też ocalał, wetknięty pod kloc, zaś pozbawiona kształtu torba leżała w pobliskich krzewach - jej zawartość walała się po zboczu. Przykucnął bez tchu i zaczął ją napełniać... kawałek liny, kilka pasków suszonego mięsa, igła i szpagat, wgięta flaszka z odrobiną jakiegoś napitku, który chlupotał w środku. Wszystko potrzebne. Wszystko użyteczne.
Wisiał tam też na gałęzi podarty koc, mokry i ze śladami zaschniętego błota. Hadrian ściągnął go i uśmiechnął się szeroko. Pod spodem krył się jego poobtłukiwany kociołek. Leżał na boku, być może zrzucony kopnięciem znad ognia w ferworze walki. Chwycił go obiema dłońmi. Swojski, znajomy, powyginany i poczerniały po latach ciężkiej służby. Miał ten kociołek od bardzo dawna; to żelazne naczynie podążało za nim latami przez całą Północ i z powrotem. Wszyscy w nim gotowali na szlaku, wszyscy z niego jedli. Hornwood, Umber, Flint, każdy z nich.
Hadrian jeszcze raz obrzucił spojrzeniem obozowisko. Trzech martwych dzikich, ale żadnego z jego ludzi. Może wciąż żyli. Gdyby zaryzykował, rozejrzał się...
- Nie - powiedział cicho.
Wiedział, że nie może tego zrobić. Dzikusów było wielu. Bardzo wielu. Nie miał pojęcia, jak długo leżał na brzegu rzeki. Nawet gdyby ze dwóch chłopców zdołało umknąć, zostaliby wytropieni przez przybyszy zza Muru przeczesujących lasy. Nie byli teraz niczym więcej niż tylko zwłokami porzuconymi w dolinie, to pewne. Wszystko, co Bolton mógł uczynić, to ruszyć w stronę gór i walczyć o życie. Trzeba myśleć trzeźwo. Bez względu na to, jak bardzo jest to bolesne.
- Zostaliśmy tylko ty i ja - oznajmił, wciskając kociołek do torby i zarzucając ją na ramię.
Zaczął się oddalać kulejącym krokiem, najszybciej, jak tylko mógł. Pod górę, w stronę rzeki, ku szczytom. Tylko ich dwóch. On i jego kociołek. Jedyni, którzy przeżyli.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Wilczy Las - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wilczy Las   Wilczy Las - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Wilczy Las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Północ-