|
| Autor | Wiadomość |
---|
Rossel Whent Skąd : Harrenhal Liczba postów : 365 Join date : 23/06/2013 | Temat: Stragany Sob Lis 08, 2014 9:41 am | |
| Największą połać terenu bez wątpienia zajmują barwne, gwarne stragany, rozciągające się po wschodniej stronie zamku na wiele setek jardów - pośród namiotów przekupnie oferować będą wyroby stolarskie, biżuterię, upominki z Essos oraz rozliczne zabawy, w których wygrać będzie można niewielkie nagrody. To tutaj zaopatrzyć będzie się można również w produkty lokalnych browarów oraz piekarni - nie od dziś bowiem wiadomo, iż pośród równie gwarnej atmosfery wino smakuje najlepiej, zaś najzwyklejszy chleb to danie godne królewskiego stołu. W powietrzu rozbrzmiewa śpiew bardów oraz dźwięk ich lutni i choć całe przedsięwzięcie zdaje się mieć niemal idylliczny przebieg, goście winni uważać na rzezimieszków, którzy tylko czekają na sakwy wypełnione monetami - a choć o porządek dbają strażnicy rodu Whent, bezpieczeństwo bywa rzeczą względną. |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Pią Gru 05, 2014 5:55 pm | |
| / z "Namioty delegacji rodu Swann"...
Ser Marcus, bez wątpienia, nabrał jeszcze większej pewności siebie, co stwierdziła po słowach, które wypowiadał z niezwykłym przekonaniem. Nie miała wątpliwości, że będąc sprowokowanym, uczyni tak, jak mówił i zapewne, nawet jego chore ramię nie będzie w stanie go powstrzymać. W gruncie rzeczy, niesprawność mężczyzny mogła dać jej niejaką przewagę, ale akurat o tym nie pomyślała, bo opatrunek przykryła koszula oraz skórzana, kurtka, co sprawiło, że zapomniała o obrażeniach, jakie odniósł podczas brania udziału w turnieju. - Bacz na swe słowa, ser Marcusie Swann. - powiedziała dość głośno, używając tonu godnego damy dworu, kiedy ten wyraził chęć zobaczenia jej nago. Nie przejęła się tym, że jego służący to usłyszał. Gdyby nie przełamali tych wszystkich lodów, to zapewne Swann mógłby poczuć jej otwartą dłoń na swoim policzku i nie byłby to jeden z przyjemnych gestów, którymi miała okazję obdarować go jeszcze jakiś czas temu. Daliah mogła spoufalać się z kim chciała, ponieważ nikt jej tutaj nie znał, a to równało się z brakiem plotek na jej temat. Jakiś bliższych przyjaciół również nie miała, więc nie musiała obawiać się, że ktoś zacznie jej dokuczać z powodu zadawania się z przedstawicielami płci przeciwnej. - Przyszli lordowie nie powinni prowadzać się z przybłędami. - mruknęła, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo i patrząc na oferowane przez niego ramię, którego nie przyjęła i nie zamierzała, przynajmniej dopóki nie zmieni swojego stroju tak, jak pragnął tego blondyn. Słowo "przybłęda" nie sprawiło, że poczuła się urażona, czy coś z tych rzeczy. Ona była w pełni świadoma tego, jak wygląda, ale dotychczas się tym nie przejmowała. Stawiała na wygodę, a nie atrakcyjny wygląd. Poza tym, samotna kobieta, która nie szukała wrażeń, nie winna prowokować mężczyzn swoim wyglądem.
O ile ser Marcus nie zmusił jej do spacerowania w sposób, w jaki spacerują wysoko urodzeni, szła obok niego, stawiając niewielkie, acz częste kroki. Niezbyt dobrze czuła się bez broni pod ręką. Ukryty w bucie nożyk nie równał się z mieczami, które zostały w namiocie. Sama nie wiedziała, dlaczego się na to wszystko godziła. Dotarłszy do pola pokrytego straganami, ujrzeli przed sobą masę ludzi, którzy kręcili się wokół. Wśród nich byli grajkowie, straże, a przede wszystkim potencjalni klienci w postaci wyżej oraz niżej urodzonych. Daliah nie lubiła tłoku ani zbytniego hałasu, ale atmosfera panująca na targu była niezwykle żywa, wesoła i zdecydowanie poprawiała nastrój. Ciemnowłosa zaczęła przyglądać się straganom z wyraźnym zaciekawieniem, ale jej największą uwagę przykuło stoisko z upominkami z Essos. Znajdowało się na nim wiele rzeczy, które doskonale kojarzyła. Widok ten przywołał lepsze oraz gorsze wspomnienia. Swann był bystry, więc na pewno zauważył, w co wpatrywała się jego towarzyszka. Ona nawet przez chwilę zapomniała o sukni, której zakupienie było ich głównym celem. |
| | | Marcus Swann Liczba postów : 45 Join date : 21/09/2014 | Temat: Re: Stragany Sob Gru 06, 2014 1:41 pm | |
|
Ostatnio zmieniony przez Marcus Swann dnia Wto Gru 30, 2014 1:36 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Nie Gru 07, 2014 2:17 pm | |
| Określenie, jakim opisał ją ser Marcus, wcale nie sprawiło jej przykrości. Może jeszcze kilka lat temu wzięłaby sobie takie słowa do serca, ale nie teraz. Teraz była silną kobietą, którą słowa raniły niezwykle rzadko. Mówiąc "Przyszli lordowie nie powinni prowadzać się z przybłędami", miała na myśli to, że Swann nie powinien się z nią prowadzać w takim sposób w miejscu publicznym, ponieważ nie była odpowiednio ubrana. Do tego, to mogło, poniekąd, wpłynąć na jego reputację wśród wysoko urodzonych. Gdyby była ubrana jak dama, nie miałaby nic przeciwko przyjęcia jego ramienia i spacerowaniu z nim w ten sposób. Daliah zauważyła, że jej towarzysz stał się niezwykle cichy. Wyglądał, jakby intensywnie nad czymś myślał. Nie zamierzała wyrywać go z zamyślenia, a jedynie, idąc, spoglądała na niego od czasu do czasu. Cierpliwie czekała aż sam postanowi się odezwać. Długo czekać nie musiała, bo zrobił to wcześniej, niż się spodziewała. - Zapewniam Cię, Marcusie, nie uraziłeś mnie. - odpowiedziała przekonującym tonem, a potem zaśmiała się krótko, usiłując jeszcze bardziej go przekonać. Jasnowłosy niczego nie popsuł. Musiał pamiętać o tym, że miał do czynienia nie z damą dworu, którą takie słowa rzeczywiście mogły urazić, a z prostą dziewką, która słyszała gorsze określenia i wcale się takowymi nie przejmowała, a już na pewno nie wtedy, kiedy były prawdziwe i rzeczywiście odzwierciedlały to, jak wyglądała. - Nie jestem pewna czy... - wymamrotała, kiedy towarzysz ruszył ku straganowi, "ciągnąc" ją za sobą. - ... to dobry pomysł. - dodała bardzo cicho, sama do siebie. Rzecz jasna, mogła mu się sprzeciwić, ale dziwnie by to wyglądało w oczach tych wszystkich ludzi przechadzających się między straganami, toteż zgodziła się podejść do stoiska z pamiątkami z Essos. Nie było tam nic wartego sporej sumy, ale mimo wszystko, panna Essaris przyjrzała się towarowi bliżej. Nie chciała nic dotykać, a tym bardziej kupować. Czasami miała ochotę pozbyć się wszystkiego, co przypominało jej dawne życie, oprócz wisiorka w kształcie słońca, który niegdyś należał do jej matki, a teraz spoczywał pod koszulą, zawieszony na szyi Daliah. - Nie traćmy czasu. Powinniśmy rozejrzeć się za czymś, w co mogłabym się przyodziać. - powiedziała, nagle odrywając swoje spojrzenie od pamiątek. Nie liczyła na to, że znajdą tutaj jakieś wykwintne stroje, ale nie dbała o to. Pragnęła jedynie, aby znaleźć coś, co sprawi, że będzie wyglądać jak prawdziwa kobieta, a do tego potrzebowała byle jakiej sukni. |
| | | Marcus Swann Liczba postów : 45 Join date : 21/09/2014 | Temat: Re: Stragany Wto Gru 09, 2014 11:03 pm | |
|
Ostatnio zmieniony przez Marcus Swann dnia Wto Gru 30, 2014 1:36 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Sro Gru 10, 2014 4:40 am | |
| Daliah już dawno odzwyczaiła się od bycia przepraszaną. Odkąd stała się włóczęgą, większość ludzi nie okazywała jej żadnego szacunku. Spotkanie Marcusa było bardzo miłą odmianą i choć ich znajomość nie zaczęła się od wymiany uprzejmych gestów, to teraz panna była traktowana z szacunkiem i grzecznością, co nawet zaczęło jej się podobać. Nigdy nie przypuszczała, że wysoko urodzony mężczyzna będzie obchodził się z nią w ten sposób. Życie potrafiło zaskakiwać. Pannę Essaris niewiele łączyło z kobietami dworu, co z resztą Swann już zdążył zauważyć. Na pewno była nieułożona, a nawet trochę dzika, cierpiąca na brak powściągliwości. Niektórym to się podobało, a inni woleli "sztywne" kobiety, ale nie ma co się dziwić... W końcu te ułożone damy stanowiły lepszy materiał na matki oraz żony. Jak wiadomo, od żony oczekiwano bycia posłuszną względem pana męża, a na przykład taka Daliah mogłaby mieć z tym problemy. Tak czy inaczej, za nikogo nie wychodziła, a nawet nie miała tego w planach, więc nie było się o co martwić. Jeśli chodzi o blondyna, dla niego była teraz jedynie towarzyszką, której obecność cieszyła go, a towarzysząca im w namiocie magia, już jakiś czas temu się ulotniła i tak naprawdę, to ciemnowłosa nie miała pojęcia, dokąd z tym wszystkim zmierzają. - A co z naszymi planami? Boży Gaj? - spojrzała na niego spod wachlarza czarnych, gęstych rzęs. - Myślę, że nie powinniśmy tracić czasu, jeśli chcemy wrócić przed zachodem słońca... Chodźmy. - powiedziawszy, ruszyła wgłąb targowiska. Zapewne Marcus ruszył za nią, ale jeśli potrzebował jeszcze trochę czasu, to na pewno na niego poczekała. Stanie nad straganem z pamiątkami z Essos nie miało najmniejszego sensu. Ciemnowłosa i tak nic nie zamierzała kupić. Idąc przed siebie, w końcu trafiła na stoisko z jakimś ubiorem. Momentalnie owiała je wzrokiem i podeszła bliżej. Nie znała się na sukniach, ale zdawało jej się, że nie mają tutaj nic specjalnego. Była świadoma tego, iż porządne suknie szyje się na zamówienie, aby te idealnie leżały na ich właścicielce, ale przecież ona nie potrzebowała idealnie dopasowanej sukni z drogiego materiału. Ona potrzebowała jedynie czegoś, w czym będzie przypominać prawdziwą kobietę, toteż zamierzała wziąć cokolwiek, co jej towarzysz uzna za stosowne. - Co o tym sądzisz? - zapytała, przenosząc wzrok na jasnowłosego mężczyznę. Pewnie znał się lepiej na kobiecych strojach, niż ona sama! Nawet jeśli nie, to i tak liczyła na jego pomoc. |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Nie Sty 04, 2015 10:26 pm | |
| Wielką ekscytację w Shapurze wywołał widok Harrenhal. Po wielu dniach podróży w końcu znalazł się u celu. Ogromny zamek zapewne przytłaczał swoimi rozmiarami westeroskich podróżnych. Ghiskarczyk również podziwiał monumentalność tej spalonej smoczym ogniem twierdzy, ale jego uwagę przykuły miasteczko namiotowe rozbite pod zamkiem, a szczególnie pole turniejowe z trybunami, szrankami. Wprawdzie i w Essos walczą na arenach, ale nie widuje się tam zakutych w stal, zbrojnych w kopie wojów na koniach. Liczył, że zobaczy chociaż jeden taki pojedynek. Od opuszczenia Qohor rozmyślał jak rozpocząć nowe życie na nowym kontynencie. Które miasto odwiedzić najpierw, jakich ludzi szukać. W końcu wybrał stolicę. Królewska Przystań największe miasto na wschodnim wybrzeżu, pełne podróżnych, handlarzy. Miejsce przecięcia wielu szlaków. Tam chyba najłatwiej poznać kogoś kto mógłby mu pomóc na początku nowej przygody. Jednak gdy tam dotarł usłyszał o Harrenhal. Zamek może sam w sobie nie był ważnym dla niego miejscem, ale turniej w nim się odbywający był szansą na to o czym myślał. Wszak gdzie łatwiej poznać wysoko urodzonych, niż na wielkim turnieju, gdzie zjechali się rycerze i damy z całego królestwa? Rozmyślając dalej ruszył w stronę namiotów. Było ich wiele. W jednych stacjonowali rycerze oczekujący na swoją walkę, albo z niej wracający. W innych mieściły się stragany, atrakcje dla przyjezdnych i przenośne karczmy. Ich właściciele będący zapewne w większości lokalnymi chłopami, bądź mieszczanami musieli w trakcie turnieju znacznie powiększyć swoje majątki. Ale nie byli jedynymi tu sprzedającymi. Shapur zauważył bowiem kilka stoisk, gdzie handlarze oferowali przedmioty z Essos - ozdoby z Wolnych Miast, przyprawy z krain dalekiego wschodu. Idąc między straganami przyciągał uwagę. Nie każdy miał bowiem okazję widzieć kiedyś wojownika takiego typu. Mężczyzna w zbroi łuskowej wzmocnionej kilkoma stalowymi płytami tak bardzo różniącej się od stalowych płyt lokalnych rycerzy, z szyszakiem zamiast hełmu garnczkowego lub łebki z osłoną na twarz. Do siodła przytroczony miał chlebak, tobół, a w toku umieszczoną włócznie. „Widać, że podróżny”, „Ciekawe skąd przybywa” – takie szepty dochodziły do jego uszu, gdy wymijał ludzi. Jednak nie to przykuwało bodaj największej uwagi. „Gdzie jego barwy?”, „ Gdzie herb?” – to brak herbu był najdziwniejszy biorąc pod uwagę, że westeroscy rycerze szczycili się swoimi, oraz głośno wykrzykiwali swoje dewizy. Cóż… i tak ten widok niedługo ulotni się z głów miejscowych. Shapur zatrzymał się pod jedną z „karczm”. Rzucił stajennemu monetę, aby zajął się jego koniem i usiadł na ławie. Szybko koło niego pojawił się właściciel. - Dostojny panie czy zechce pan spróbować lokalnego piwa? Najlepsze w całym Dorzeczu. - zachwalał swój towar, aż zamilkł na chwilę, widząc że gość skinął głową – Do tego polecam świeżą jagnięcinę. Czy ją również podać? - Tak. – Shapur odezwał się pierwszy raz odkąd przed paroma godzinami zapytał jakiegoś wieśniaka o drogę. Zaczął też rozmyślać jak poznać kogoś, kto może m pomóc. |
| | | Challes Martell Skąd : Dorne, Słoneczna Włócznia Liczba postów : 11 Join date : 23/07/2014 | Temat: Re: Stragany Pon Sty 05, 2015 12:13 am | |
| Ciemne chmury, wiszące ciężko nad głowami nie napawały zbytnim optymizmem, jeśli chodziło o pogodę, jednak dość łatwo można było przyzwyczaić się do tego, że naiwnym byłoby liczyć na jakąkolwiek poprawę. I tak było przecież całkiem nieźle - nie padało. Jeszcze. To jednak nie było słoneczne Dorne, o czym nie dało się zapomnieć ani wśród potężnych murów twierdzy Harrenhal, ani tym bardziej wtedy, gdy się je opuszczało. Aura Dorzecza nie była jednak wystarczającym powodem, by Challes miał zmusić się do tkwienia w komnatach podczas bezczynnego oczekiwania na kolejne turniejowe walki. Właściwie miał wrażenie, że spędzał tam i tak zdecydowanie zbyt wiele czasu, stosunkowo szybko zaczynając odczuwać nudę z powodu braku czegokolwiek, co miałoby zająć go na dostatecznie długi czas. Z pozoru nie miał żadnego konkretnego celu, kiedy kierował się pomiędzy stragany, rozlokowane na rozległej połaci terenu przeznaczonego również na pole turniejowe. Nie wyglądało na to, by miał upatrzony jakiś cel, kiedy bez większego zainteresowania mijał poszczególne stoiska. Jedynie przy niektórych z nich zatrzymywał się na krótszą chwilę, przez jakiś czas pozwalając handlarzom na to, by w pięknych słowach zachwalali swoje towary, starając się nakłonić go do zakupu, który - ich zdaniem najwyraźniej - miałby całkowicie odmienić jego życie, czyniąc je piękniejszym. Pozwalał sobie na chwile wątpliwej rozrywki, targując się z gadatliwymi kramarzami, ostatecznie jednak nie dobijając targu z żadnym z nich. Nie potrzebował aromatycznych przypraw, żadnego z produktów sprowadzonego z Essos, kusząco migoczących błyskotek ni... właściwie niczego konkretnego. Nic nie urzekło go najwidoczniej na tyle, by zechciał sięgnąć do sakwy i uszczuplić ją o kilka monet. W rzeczywistości zaś - zdecydowanie bardziej od mijanych straganów interesowały go strzępki rozmów, jakie można było wśród nich usłyszeć. Zatrzymując się przy którymś z nich, w zasadzie bardziej skupiał się na toczących się w pobliżu rozmowach, być może rzeczywiście licząc na to, że w chaosie nieistotnych informacji uda mu się usłyszeć coś, co realnie miałoby go zainteresować. Nie od dziś wiadomo było przecież, że w zatłoczonych miejscach najłatwiej było nie tylko o kłopoty, ale także o ciekawe wiadomości. Choć, co niestety trzeba było przyznać, ze znajdowaniem tych pierwszych Martell zwykle radził sobie znacznie lepiej. Prawdopodobnie przyciągał uwagę mijanych ludzi niewiele mniej skutecznie od Ghiskarczyka. Choć widok nie był w zasadzie niczym aż tak niezwykłym, a w samym Harrenhal nie był przecież jedynym gościem z Dorne, wciąż jednak się wyróżniał. W zasadzie pewnie nie potrzebowałby żadnych rodowych znaków w widocznych miejscach, pewnie zbędne byłyby słoneczne zdobienia na barwnym ubraniu, by bez większego problemu zgadnąć, że miało się do czynienia z przedstawicielem jednego z dornijskich rodów. Paranoik mógłby mu pewnie zarzucić, że wskazanym byłoby raczej skuteczniejsze wtopienie się w tłum, jeśli tylko nie chciał zbyt szybko ściągnąć na siebie problemów, jednak... nie był przecież jedynym z wyżej postawionych ludzi goszczących obecnie w Dorzeczu. Chall jednak nigdy do paranoików się nie zaliczał. Nigdy również nie widział potrzeby ukrywania swego pochodzenia, jeśli tylko potrzeba ta nie była naprawdę wielka i uzasadniona. Niemożność wypatrzenia wśród mijanych ludzi kogoś konkretnego, na kim mógłby skupić swoją uwagę - a także najzwyklejsze w świecie pragnienie - przyczyniło się do tego, by w końcu zechciał zająć miejsce na jednej z ław prowizorycznej karczmy. Z braku lepszych możliwości, właściwie nie zastanawiając się zbyt wiele przed dokonaniem wyboru, ulokował się stosunkowo niedaleko od Ghiskarczyka, na którego w zasadzie nie zwrócił większej uwagi. Nie odmówił, kiedy właściciel zachwalając własny towar zaoferował mu miejscowy trunek, gryząc się nawet w język w samą porę, by nie zwrócić uwagi na to, że życzyłby sobie coś, co nie byłoby jednak kompletnie pozbawionymi jakiegokolwiek smaku szczynami. Nietrudno bowiem było nauczyć się, że zdecydowanie lepiej było nie narażać się zbyt wcześnie osobom, od których przyjmowało się jakiś poczęstunek. O ile oczywiście nie miało się ochoty na skosztowanie razem z nim jakiegoś uroczego dodatku od obrażonego karczmarza. |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Pon Sty 05, 2015 2:53 am | |
| Musiał przyznać, że jagnięcina mu podana była smaczna. Mięso było delikatne i aromatyczne. Piwo też nie było najgorsze. Było dobre. Tylko i aż. Ustępowało na pewno trunkom z lordowskich stołów, ale nie było gorsze od napojów dostępnych w każdej innej karczmie. Jadł w spokoju przyglądając się osobom w jego otoczeniu. Gospodarz krzątał się podając trunki i posiłki oraz sprzątał po klientach. Ludzie tu przebywający byli w większości mieszczanami i sługami szlachetnie urodzonych. Czterech mężczyzn siedzących przy jednym z dalszych stołów grało w kości. Obok nich siedziała kolejna dwójka pijąca kufel za kuflem. Przy kilku stołach chłopi i mieszczanie wspólnie pili i rozmawiali. i Co najmniej trzy kolejne osoby nie mieszkały w okolicy. Siedziały samotnie i jadły. Rozglądając się po pobliskich osobach zauważył kogoś, kto przykuł jego uwagę. Młody mężczyzna siedzący blisko. Shapur zastanawiał się kim owy jegomość mógłby być. Jego skóra była śniada, a włosy i zarost czarne. Ubrany był w barwne tkaniny niepasujące zupełnie do lokalnych mieszkańców. To wskazywałoby na cieplejsze i pełne słońca tereny. Pewnie Dorne. W tym przekonaniu utwierdził go wisior ze słońcem i włócznią. Gdy podróżował do Westeros starannie się przygotowywał poznając historię tych ziem. Wiedział gdzie leży jaka kraina i które rody w nich panują. Dzięki temu domyślił się, że osoba siedząca obok niego to Martell. Przedstawiciel książęcego rodu. Tłumaczyłoby to dlaczego ma taką kwaśną minę. Zapewne nie podoba mu się tutejsza pogoda. Nic dziwnego, wszak ciężki chmury zbierały się nad tymi ziemiami. Jednak jego oczy pałały aż rządzą wiedzy, przygód. Ciekawy i na pewno wartościowy towarzysz. Takiego kogoś szukał. Osoby, która pomoże mu zaznajomić się z zasadami panującymi w Westeros i zacząć tutejszą przygodę. Widać było, że Dornijczyk również rozgląda się po innych przebywających tu ludziach. Zastanawiał się tak przez chwilę, po czym odwrócił wzrok. Talerz był już prawie pusty, tylko kilka kostek, kawałki tłuszczu i skóry. Położył monetę koło talerza i wstał z kuflem w ręku. Gospodarz błyskawicznie zjawił się przy nim pytając czy mięso mu zasmakowało, czy dolać piwa. Gdy już Shapur powiedział mu, że jedzenie było dobre, a za więcej piwa na razie dziękuje, ten odszedł wyraźnie zadowolony z pozytywnej reakcji klienta. Zrobił kilka kroków i stanął nad Martellem. Dornijczyk popatrzył na niego. - Witaj panie. Nazywam się Shapur Bathor. Przybywam z daleka i szukam towarzyszy do rozmowy. Czy pozwolisz abym się dosiadł. |
| | | Challes Martell Skąd : Dorne, Słoneczna Włócznia Liczba postów : 11 Join date : 23/07/2014 | Temat: Re: Stragany Pon Sty 05, 2015 6:14 pm | |
| Nie spodziewał się wprawdzie, by właśnie tutaj miał spotkać kogoś, na spotkaniu kogo rzeczywiście mogłoby mu zależeć - choćby i swojego kuzyna, jednak wielce prawdopodobnym było natknięcie się na osobę, która ewentualne poszukiwania mogłaby mu ułatwić. Gdyby tylko Martellowi zależało na tym na tyle, by poza przelotnym rozejrzeniem się dookoła, podjąć jeszcze jakieś konkretne kroki. W każdym razie jednak osobą, która mogłaby mu jakkolwiek się przydać na pewno nie był mężczyzna, który w pewnym momencie stanął nad nim. Spojrzenie ciemnych oczu Challa zatrzymało się na moment na mężczyźnie podczas pobieżnej lustracji nieznajomego. Nie pochodził stąd - można było to orzec już na pierwszy rzut oka. Stąd zaś w tym przypadku musiało oznaczać nie tylko Dorzecze, ale również całą resztę Westeros. To można było ocenić już po samym wyglądzie, zaś wszelkie przypuszczenia potwierdziły się dodatkowo, gdy mężczyzna się odezwał. Charakterystyczny akcent, miano, które również przynajmniej w jakimś stopniu mogło sugerować pochodzenie... Nie wspominając o wymienionej całkiem wprost informacji o tym, że przybywał z daleka. - Essos - zgadł na głos, tę krótką nazwę wypowiadając jednak niejako do siebie, raczej przyciszonym głosem. Choć raczej nie ulegało wątpliwości, że nieznajomy przedstawiający się jako Shapur Bathor doskonale mógł go usłyszeć mimo wszystko. Nie stał przecież aż tak daleko. Nie przejmując się tym jednak w najmniejszym stopniu, Challes uśmiechnął się całkiem przyjaźnie, z pewnym zainteresowaniem przyglądając się mężczyźnie. - To rzeczywiście dość daleko - gestem zaprosił go do tego, by się dosiadł. - Na tyle, by dość niezwykłym wydawało się przebycie takiej odległości jedynie dla rozmowy. Czy to odpowiedni moment, żeby już teraz zapytać, co jeszcze sprowadza cię do Dorzecza? Mówił z silnym dornijskim akcentem, natomiast ton jego wypowiedzi pozostawał zupełnie swobodny i pogodny. Choć pewnie czytając między wierszami, czy choćby zwracając uwagę na wciąż uważne spojrzenie Martella, można byłoby wyczytać w jego słowach zaciekawienie, mieszające się z pewną dozą ostrożności. Temu jednak trudno byłoby się dziwić - w końcu ostrożność podczas rzekomo przypadkowych pogawędek z nieznajomymi zawsze była wskazana. Nawet, jeśli przy tym zachowywało się pozory kogoś, kto na podobne błahostki nie zwracał najmniejszej uwagi. Nie odwdzięczył się zaś wymienieniem własnego miana zupełnie celowo. W pewnym sensie chciał się chyba przekonać, czy zagadujący do niego mężczyzna miał jakiekolwiek pojęcie w związku z tym, do kogo podszedł. Łatwo bowiem było pomyśleć, że jego wybór nie był do końca przypadkowy, choć w wypadku jakiejkolwiek celowości, prawdopodobnie próżno byłoby liczyć na to, że Bathor miałby od razu się zdradzać. A może jednak rzeczywiście Chall zaczynał powoli nabawiać się jakiejś paranoi? W każdym razie jednak w tym momencie przedstawianie się zdawało mu się absolutnie zbędne. Nawet, jeśli tego mogłoby wymagać dobre wychowanie, jakie niewątpliwie odebrał. Opcje jednak istniały prawdopodobnie tylko dwie - pochodzący z Essos mężczyzna albo doskonale wiedział do kogo się dosiadał, albo nazwisko któregokolwiek z rodów Westeros i tak nie robiłoby mu wielkiej różnicy. Podobnie, jak Martellowi niewiele mówiło usłyszane nazwisko. |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Sob Sty 10, 2015 8:50 am | |
| Jeszcze przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Ciekawiło go co może mów ów jegomość powiedzieć. Jak mógł zareagować ? Oto podszedł do niego – członka książęcego rodu – zupełnie nieznajomy wojownik i chce porozmawiać. Doprawdy dziwna sytuacja. Mężczyzna gestem ręki pozwolił dosiąść się Shapurowi. Przemówił. Ton jego głosu był spokojny, pogodny. Zawadiacki uśmiech i wzrok Dornijczyka utrzymały Bathora w przekonaniu, że rozmówca jest przyjaźnie nastawiony. Czuć było zainteresowanie, ale i ostrożność. Upił łyk piwa i zaczął mówić. -Jak słusznie zauważyłeś jestem z Essos. Dobrze również myślisz, że nie przybyłem jedynie porozmawiać. Zanim tu dotarłem odbyłem długą podróż i widziałem wiele rzeczy. Ale o tym za chwilę. Pierw wolałbym poznać imię swojego rozmówcy. – na chwile zamilkł, po czym ciągnął dalej – Twój wisior świadczy o Twoim pochodzeniu. Jesteś członkiem dornijskiego rodu Martell, tak? Cała sytuacja przywołała masę wspomnień z czasów, gdy był jeszcze młokosem i zaczynał swoje podróże. Pomoc w porcie, pierwsze rejsy i wojaże ze wschodu na zachód. Setki obrazów, dźwięków, zapachów kotłowało mu się teraz w głowie. Nie przeszkadzało mu to jednak w dalszej obserwacji. Przypomniał sobie Qarth, Yin, Volantis. Nie spędzał w tych miastach wiele czasu. Kilka, może kilkanaście dni na poznanie najciekawszych miejsc i powrót na statek. Wszędzie tam miał miejsce jeden z dwóch scenariuszy. Podchodzi do kogoś, pyta czy może się dosiąść i porozmawiać, albo ktoś robi to za niego. Czasem nie udawało się nawiązać kontaktu z napotkaną osobą, ale częściej nowa znajomość była zawierana. Teraz sytuacja była bliźniacza. Udało się już zacząć rozmowę. Teraz trzeba tylko czekać na to jak się ona rozwinie. |
| | | Challes Martell Skąd : Dorne, Słoneczna Włócznia Liczba postów : 11 Join date : 23/07/2014 | Temat: Re: Stragany Nie Sty 11, 2015 9:59 pm | |
| Przybysz z Essos musiałby mieć naprawdę wyjątkowego pecha, by spotkać się z jawną niechęcią ze strony Dornijczyka, gdy zdecydował się do niego podejść. Znacznie częściej bowiem Chall doprawdy cenił sobie choćby i przypadkowe rozmowy z innymi, od zawsze wychodząc z założenia, że te - niezależnie od tego, jak błahe mogłyby się niejednokrotnie wydawać - zwykle coś jednak wnosiły. Czasami bardzo mało istotne coś, czasami zaś znacznie więcej. W każdym razie - zawsze warto było spróbować i dać szansę rozmówcy. Zwłaszcza, jeśli już na pierwszy rzut oka wydawał się być on dostatecznie interesującym, by poświęcić mu nieco uwagi. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że Martell odznaczał się sporą ciekawością świata, wiele osób w jego mniemaniu mogło zasługiwać na miano interesujących. W szczególności zaś ci, którzy nie pochodzili ze znanych mu bezpośrednio stron i już samym tym wnosili swoją obecnością coś nowego. - Istnieje również możliwość, że mógłbym go komuś po prostu ukraść, ale cieszę się, że bardziej wygląda jednak na to pierwsze - stwierdził w odpowiedzi, wciąż tym samym pogodnym tonem, w duchu jednak odnotowując, że najwyraźniej jego rozmówca mógł okazać się jeszcze bardziej interesującym, niźli mogłoby się z początku wydawać. - Tym bardziej, że masz rację. Gratuluję więc znajomości symboli przynajmniej niektórych rodów. Nie miał wprawdzie pojęcia, czy jego rozmówca równie biegle orientował się również w pomniejszych rodach, szczerze w to jednak wątpił. Tym bardziej, że poszczególne symbole mogły mieszać się nawet tym, którzy całe swe życie spędzali w Westeros, a którym za młodu maestrzy nie wbijali do głów tej, skądinąd niekiedy całkiem przydatnej, wiedzy. Przebite włócznią słońce było jednak dość znanym herbem, jak się okazywało - również poza granicami Siedmiu Królestw. - Challes - dodał do swojej poprzedniej wypowiedzi, uzupełniając ją o imię, o które upomniał się Shapur. I tyle. Bez zbędnego zagłębiania się w swoją pozycję w strukturze książęcego rodu, zupełnie niepotrzebne wymienianie jakichkolwiek tytułów, czy czegoś podobnego. To przecież nie było chyba najistotniejsze. Przynajmniej nie z punktu widzenia Martella, a gdyby jego rozmówca uważał inaczej - zawsze mógł o to przecież zapytać, jak i o samo imię. Może i nie było pewnikiem to, że na podobne pytanie Chall również miałby chętnie odpowiedzieć, jednak jak zwykli twierdzić niektórzy, kto pytał nie błądził. Wprawdzie można było czasami za zbytnią ciekawość stracić jakąś część ciała, jednak nic chyba nie wskazywało, by takie ryzyko istniało w obecnej sytuacji. Przez chwilę jeszcze kusiło Dornijczyka, by spróbować dowiedzieć się, czy jego pochodzenie miało jakieś szczególne znaczenie dla dalszej rozmowy, jednak ostatecznie podarował sobie pytanie o to wprost. Miał zresztą wrażenie, że wkrótce i tak się tego dowie. Podobnie, jak miał też swoje pewne podejrzenia co do tego, jak mogłaby brzmieć ewentualna odpowiedź. W tej chwili jednak wolał skupić się na innych słowach Bathora, właśnie do nich nawiązując w swojej kolejnej wypowiedzi. - Cóż więc w twojej podróży okazało się na tyle interesującym, by zechcieć się tym podzielić z przypadkowym rozmówcą? - zapytał, jednocześnie przyglądając się własnemu trunkowi z pewną dozą niechęci. Nie, nie smakowało mu, pod tym względem zawsze był dość wybredny. Stosunkowo szybko stracił jednak zainteresowanie zarówno naczyniem, jak i jego zawartością, spojrzenie ponownie przenosząc na swojego rozmówcę. I owszem, słowo "przypadkowy" w swojej wypowiedzi podkreślił całkiem celowo. W pewien sposób nawiązując przy tym do pytania, które jeszcze przed chwilą pojawiło się z jego umyśle, a którego jednak nie zadał otwarcie. Jak jednak wiadomo - z inteligentnymi osobami rozmawiało się znacznie ciekawiej. Takie zaś powinny potrafić czytać między wierszami, jak sądził Chall i prawdopodobnie nie tylko on. |
| | | Gość | Temat: Re: Stragany Czw Sty 15, 2015 2:04 pm | |
| Turniej rycerski. Wydarzenie, na które Iliana czekała od bardzo długiego czasu. Nie interesowały jej jednak walki turniejowe. Twierdziła wręcz, że gdyby stanęła w szranki z tymi wszystkimi mężczyznami, którzy śmiali się zwać rycerzami z łatwością by ich pokonała. Niestety, bogowie pokarali ją żywotem kobiety, a jej pozostało tylko ciche uskarżanie się na tę niesprawiedliwość. Nic jednak nie mogło odciągnąć uwagi młodocianej księżniczki od masy straganów, które zajmowały w Harrenhal spory teren. Ciemne oczy dziewczyny z uwagą i zainteresowaniem chłonęły wszystko co działo się dookoła niej. Nawet gwar, który panował w tym miejscu zbytnio jej nie przeszkadzał, choć muzyka bardów mieszała się z różnymi językami, którymi posługiwali się kupcy oraz sprzedawcy. Iliana dostrzegała wokół siebie mężczyzn, którzy przyglądali się jej, kiedy przemierzała samotnie stoisko od stoiska. Księżniczka, mimo chłodu, miała dziś na sobie zwiewną, jedwabną suknię barwy purpury ze wstawkami z myryjskich koronek. Jej dekolt kończył się w talii, gdzie ze spódnicą łączył go gruby złoty pas ze sprzączką, która uformowana była na kształt herbu rodu dziewczyny. Ciemne, jeszcze tego ranka nienagannie ułożone włosy, były teraz w kompletnym nieładzie, a silne podmuchy wiatru rozwiewały je na wszystkie strony. Iliana zatrzymała się przy straganie z biżuterią przywiezioną tu aż z Essos. Chciała kupić dla siebie coś nowego, gdyż błyskotki, które już posiadała najzwyczajniej w świecie się jej znudziły. |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Stragany | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|