a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Wybrzeże



 

 Wybrzeże

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Wybrzeże   Wybrzeże EmptyPią Sie 15, 2014 6:10 pm

Gulltown leżało w niewielkiej zatoce, oddzielającej się od Zatoki Krabów, którą otaczały dwa słabo zarysowane na mapie ramiona lądu. Można było obserwować całą panoramę miasta stojąc na jednym z cypelków otaczających port. Było to surowe i nieprzystępne miejsce. Pomiędzy wodą morza a wysokimi skałami leżało bardzo wąskie pasmo plaży usłanej białym paskiem. Z wody wystawały ostre skały przypominając kamienne sztylety, które skutecznie odstraszały żeglarzy. Ci woleli udać się prostą drogą do portu, nikogo ta okolica nie zachęcała, by ją eksplorować odkładając w czasie cel swojej faktycznej podróży.


Pogoda na Wąskim morzu była wyjątkowo łaskawa. Wiatr napełniał białe żagle popychając statek gładko przez taflę słonej wody ku wschodzącemu słońcu. Dnie były pogodne, a noce gwieździste, można było cieszyć oczy błyszczącymi jasno gwiazdami. Mogło to być nawet romantyczne. Mogłoby, gdyby te widoki podziwiała para kochanków czy nawet ojciec z synem bądź matka z córką. Niestety w tym przypadku była to banda wyjątkowo mało przyjemnego towarzystwa.

Dzisiejszy dzień również był piękny. Niedługo miał na horyzoncie wyłonić się ląd, już większa część podróży była za nimi. Wszystko szło gładko.

Do załogi nie należeli uprzejmi ludzie. Ich twarze praktycznie cały czas wykrzywiał grymas niezadowolenia, wszystkie doświadczenia były wypisane na ich twarzach. Skóra i rozjaśnione włosy spalone słońcem, pomarszczona i ciemna, często z bliznami. Niektórzy posiadali opaski na oko, pomimo iż narząd ten był na swoim miejscu i działał poprawnie, ale za to był przyzwyczajony do ciemności. Pozwalało to na sprawne manewry pod pokładem, a manewry te ograniczały się w dużej mierze do rozgrabiania zapasów mocniejszego alkoholu, jaki się tam znajdował. Stąd też każdy chłop, co do jednego, głos miał zachrypnięty i przepity, a jak już go używał, to tylko po to, żeby rzucić w powietrze jakąś wiązanką przekleństw. Żaden z piratów nie był zadowolony z obecności obcego mężczyzny na statku, lecz nie sprawiło to, że były bardziej nieuprzejmi. Nieuprzejmość mieli zwyczajnie we krwi. Omijali go przeważnie bez słowa zajmując się leniwie swoimi obowiązkami. Wyjątek stanowiły na całym okręcie dwie osoby. Jedyna kobieta na statku i jedyny mężczyzna z załogi, który znał inne słowa poza przekleństwami. Veena i jej przybrany ojciec Alcyd.

Rześki lecz dość silny wiatr odrzucał do tyłu gęste, ciemne loki. Widać było, że te nie były krępowane rzemieniem, były potargane, nieco zniszczone. Służkom na dworach zajęłoby masę czasu, by doprowadzić ten bałagan do porządku. Szczęśliwie, nie musiały się tego podejmować. Szczęśliwie również dla Veeny, która teraz, otoczona wodą i wiatrem, była wreszcie w swoim żywiole. Morze, spodnie na tyłku, alkohol. Swoboda. Brak obyczajów. Brak etykiety. Jedynego, co zapamiętała z rodzinnych stron. I akurat za tym nie tęskniła. Duże, brązowe oczy wypatrywały lądu na wschodnim horyzoncie. Ile to będzie lat? Dwanaście? Mniej? Więcej? Kobiecie nawet nie chciało się dokonać tej prostej matematyki. Powinna była coś czuć. Jeśli nie tęsknotę, może chociaż ciekawość. Lecz ona miała wrażenie, że płynie do miejsca, w którym nigdy wcześniej nie była.

Jej myśli ostatnimi dniami częściej skupiała się na swoim nowym znajomym niż na perspektywie powrotu, do miejsca, które koniec końców było jej domem. Była to przyjemna, zarówno dla oczu, jak i dla ucha, odmiana od jej pirackiej bandy. Nowy znajomy był zadbany, wysławiał się bardzo pięknie, jak dla prostych ludzi morza. Bywało, że posłała mu uśmiech, czasem celowo, czasem mimowolnie. Bywało, że jej myśli przed zaśnięciem długo krążyły wokół niego. Jakiż on był inny! Jaka tajemnica dookoła niego kusząca. Gdy przyłapała się na tym, szybko starała się skupić na prostej robocie związanej z utrzymaniem statku. Jeśli nie było nic do roboty, potrafiła siedzieć w swojej kajucie i przeglądać mapy bez żadnego celu lub polerować ostrze z Braavos, które posiadała. Pomimo, iż na statku pirackim, miała więcej swobody, niż mogłaby marzyć mając dziesięć lat, nie była to pełna swoboda. Żyjąc z męską, nieokrzesaną załogą, trzeba było wiedzieć, jakich granic nie należy przekraczać. Musiała nosić się po męsku i zachowywać również w ten sposób, by tamci zapominali, co tak naprawdę kryje się pod ubraniem. A nie była drobną ani subtelną kobietą, więc udawało jej się to. Wraz z wiekiem urosła też w siłę, sporą jak na kobietę, co niestety ukształtowało jej wielkie ramiona, ale za to mogła odpędzać wszelkie zaczepki.

Daleko na horyzoncie pojawiły się chmury. Veena zmarszczyła brwi.
- Alcyd? - Zawołała, lecz gdy nie otrzymała odpowiedzi, odwróciła się. - Alcyd?! - Tym razem krzyknęła. Z kajuty kapitana wyszedł wysoki, postawny mężczyzna. Był starszy, oceniając po wyglądzie mógł mieć około pięćdziesięciu lat, jednak jego siła nie pobudziła żadnych wątpliwości. Jego długie, grube włosy odznaczały się dwoma siwymi pasmami ciągnącymi się od skroni. Podobnie krótsza broda posiadała pojedyncze srebrne włosy.
- Myślisz, że to coś poważnego? - Kobieta przeniosła wzrok na Alcyda. Nie trzeba było mieć znakomitej intuicji, aby wyczuć, iż ten mężczyzna był w oczach Veeny autorytetem. Zawierzała jego osądowi.
- Nie wiem. - Jego głos był niski i mocny, przyjemny dla ucha. Nie przepity! - Ale lepiej będzie tego nie lekceważyć. Powiem im, żeby lepiej pilnowali swoich stanowisk. - Veena skinęła głową, zgadzając się z nim w milczeniu. - Nie martw się, młoda. Portowe knajpy czekają. - Na ustach Alcyda zawitał uśmiech. Oboje ruszyli w stronę zejścia pod pokład. Tam, po grubą warstwą drewna, stropu, skryte przed światłem dnia były skrzynie. Ogromna ilość skrzyń, która znacznie obciążała statek. Ukryte zarówno przez słońcem, jak i przed wścibskim wzrokiem strażników. Narzucone było na nie płótno i obwiązane jeszcze sznurem.


Ostatnio zmieniony przez Veena Hunter dnia Pią Sie 15, 2014 11:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Re: Wybrzeże   Wybrzeże EmptyPią Sie 15, 2014 9:45 pm

Krajobraz na morzu był wyjątkowo monotonny. Ciemnoniebieska, słona toń otaczała ich ze wszystkich stron. Odkąd tylko wypłynęli z Braavos, rejs odbywał się bez przeszkód. Wydawało się, iż los im sprzyja. Przyjemny wiatr dął w żagle „Czarnej Strzały”, a ta poruszała się z szybkością godnej swej nazwy.  Czasem samotny ptak przelatywał obok statku, aby z furkotem skrzydeł zanurkować w wodę. Chwilę potem, ze szprotką w dziobie przysiadał na maszcie i stroszył dumnie swe pióra aby zaraz zniknąć za horyzontem. Co zaskakujące, na tej dość często uczęszczanej trasie, tylko raz napotkali towarzystwo. Załoga galeonu z banderą w barwach Królewskiej Przystani obserwowała ich czujnie, do czasu w którym oba statki znalazły się w bezpiecznej odległości.

Yrvin nie przepadał za żeglugą. Wychował się w portowym mieście i dość dobrze znał środowisko marynarzy. Lubił mocne trunki z podłych knajp, jakie mu serwowano i równie podłą atmosferę. W miejscu składającym się z najgorszego elementu łatwo wtopić się w tłum. Często okazywało się, że pośród pospolitych opojów można spotkać kogoś interesującego. Ale zazwyczaj po prostu pił sam. To nie był pierwszy raz, gdy opuszczał Essos na dłużej, a jednak za każdym razem zwlekał z wyjazdem. Perspektywa spędzenia kilkunastu dni na ograniczonej, chybotliwej przestrzeni żywiąc się tylko kiszoną kapustą i chlebem nie była zbyt kusząca. Z pewnością byli tacy, którzy doceniali uroki morskich podróży, ale on do nich nie należał.  Liczył się z tym, że nie wróci do domu przed zimą i to wprawiało go w jeszcze gorszy nastrój.

Siedział u stóp wielkiej, drewnianej balisty przymocowanej na rufie i z dyskretnym zainteresowaniem obserwował pracę załogi.  Byli to ludzie twardzi i nieprzystępni o szczupłych, acz żylastych ciałach. Co jakiś czas rzucali w jego stronę nieprzyjemne spojrzenia, szepcząc słowa, których przez szum morskich fal i tak nie dosłyszał. Nie odzywali się przy nim zbyt wiele, pomijając młodego, ryżego  chłopaka z którym poprzedniego wieczoru zagrał w karty.  Właściwie, nie licząc pani kapitan i jej siwego towarzysza, chłopak ten był jedyną osobą z którą zamienił więcej niż dwa zdania. Domyślał się, że piraci nie przywykli zabierać ze sobą pasażerów.  Podrapał się po brodzie, czując szorstką szczecinę zarostu pod palcami. Uniósł wzrok na linię horyzontu, wypatrując lądu, lecz jak na złość sceneria pozostała dokładnie taka sama jak rano. Wstał, znudzony i aby rozprostować nogi, zaczął przechadzać się po pokładzie. Broń z cichym szczękiem poruszyła się w rytm jego kroków. Przeszło mu przez myśl, że powinien poszukać Ryżego. Namówi go na rewanż w pokera i może uda mu się odzyskać stracone dziesięć jeleni.  

Zszedł pod pokład i skinął głową na przywitanie Alcydowi. Siwy marynarz uśmiechnął się wesoło i wrócił do studiowania zakurzonej książki. Yrvin zerknął na tytuł. „Opowieści z Siedmiu Królestw”. Uniósł brwi, i już miał zadać pytanie, gdy nagle kadłub przechylił się gwałtownie, a z okolic ładowni dało się słyszeć głęboki łoskot. Yrvin i Alcyd wymienili spojrzenia.
- Lepiej chodźmy to sprawdzić.
- Racja. Pewnie beczki ze śledziem się obluzowały i spadły.
Gdy zeszli na dół, żadnych beczek nie było. Stały natomiast skrzynie. Dębowe, mocne, skrzynie pozbijane stalowymi gwoździami. Jedna z nich faktycznie spadła nieopodal wyjścia, ale mimo obtłuczonego rogu, pozostała cała. Okazała się zaskakująco ciężka.  Dopiero we dwójkę udało im się ją przesunąć na dawne miejsce.
- Więc to są te wasze śledzie? – mruknął tylko z nutą ironii.

Wrócili na pokład w sam raz żeby usłyszeć, jak Veena woła swego przybranego ojca. Kobieta-kapitan była niecodziennym widokiem, nawet jak na braavoskie standardy. Jej długie włosy skręcały się w drobne loki, opadając luźno na czoło. Figlarny uśmiech, w połączeniu ze śmiałą mową i męskim odzieniem był interesującą mieszanką. Yrvinowi trudno było ją zaklasyfikować w ramy, i choć znał kobiety z różnych środowisk, to ona nie pasowała do żadnego. Najbliżej jej było do ladacznic, które zaczepiały swych klientów w ciemnych uliczkach Braavos, ale odróżniała ją od nich umiejętność walki i, mimo towarzystwa tak wielu mężczyzn, to że nie była nimi zainteresowana.
Z pewnością nie była damą, z powodu swoich manier, czy zwykłą mieszczanką, gdyż w tym wieku już dawno posiadałaby dzieci. Twierdziła, że pochodzi z Westeros i może faktycznie tak było.  Jedyne kobiety, które mogły ją przypominać z charakteru, pochodziły z Żelaznych Wysp, a te znajdowały się z pewnością zbyt daleko, by kursować z nich na Essos i z powrotem.  

Z zadumy wyrwała go rozmowa między Venną i zastępcą kapitana. Coraz silniejszy wiatr zaczął kołysać „Czarną Strzałą” na boki. Yrvyn wychylił się za burtę, aby zobaczyć jak spienione fale wściekle obijają się o kadłub. Załoga stawała się coraz bardziej nerwowa. Zapinał swój podróżny płaszcz, gdy rudy bosman klepnął go w ramię.
- Yrvin, tę partyjkę w pokera…
- Co z nią?
- Będziemy musieli ją przełożyć.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Re: Wybrzeże   Wybrzeże EmptySob Sie 16, 2014 2:20 pm

Piraci nie przywykli do zabierania piratów. W istocie, spora część załogi była temu stanowczo przeciwna. W ciemnej, niezbyt przyjaznej portowej karczmie, Yrvin mógł posłyszeć przez przypadek kłótnię pomiędzy Veeną a jednym z bardziej podłych członków załogi, którego nazywali Młotem. Ciężko stwierdzić, czy za siłę, czy za tępy umysł. Świeczka wypalała się leniwie przy stoliku, który zajęli zabójca bez twarzy oraz pani kapitan.
- Oszalałaś? Od kiedy to robimy za handlarzy i przewoźników dla jakichś frajerów?! - Auć. - Nie tym się zajmujemy! - Głos niski, basowy. Mężczyzna nie krzyczał, tłumił złość, co było słychać w każdym wyrazie, mówił przez zaciśnięte zęby.
- Od kiedy to ja decyduję, co robimy. - Veena nie ustępowała rozmówcy stanowczością. Również była zła, lecz nie aż tak rozwścieczona, jak Młot. - Nie robimy tego za darmo. Naucz się wreszcie używać głowy. - Dorzuciła, tym razem z pogardą. Młot uderzył pięścią w ścianę, co sprawiło, że ta lekko zadrżała. Delikatnie, ale jednak. Pani kapitan powróciła do stolika i obdarzyła Yrvina swobodnym uśmiechem, zupełnie, jakby nic przed chwilą nie zaszło. Założyła też, że mężczyzna niczego nie słyszał.
- Będziemy wyruszać za trzy dni. Jesteś mile widziany na pokładzie. - Uścisnęła jego dłoń na potwierdzenie swoich słów.

Karty? Jak to, beze mnie? Veena odwróciła się energicznie, odrzucając falowaną grzywę na plecy i zlustrowała wzrokiem zarówno Yrvina, jak i bosmana. Szybko jednak jej myśli zajęły wiatr i zachmurzenie na wschodnim horyzoncie. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i ruszyła biegiem, by dostać się na bocianie gniazdo. Silny wiatr utrudniał jej wspinanie się po drewnianych szczebelkach i uparcie pchał jej włosy w jej twarzy, zasłaniając jej oczy. Gdy już znalazła się na górze, dostrzec mogła, że znajdują się już blisko celu, ale od celu dzielą ich jeszcze zbierające się burzowe chmury. Na razie tylko zerwał się silny wiatr i zaczynało delikatnie mżawić. Woda w morzu była lekko wzburzona, ale póki co, nie było niczego, co mogłoby wzbudzać większy niepokój. Veena liczyła, że dadzą radę zdążyć zanim burza na dobre się rozpęta. Nie będzie to oczywiście podróż tak przyjemna, jak do tej pory, ale do tego piraci byli już przyzwyczajeni, wiele razy udało im się zawitać do portu tuż przed burzą. Czemu miało być inaczej tym razem? Co innego ich tymczasowy pasażer. Kiedy pani kapitan znalazła się już z powrotem na pokładzie, zaczęła wydawać załodze rozkazy. Piraci wiedzieli, co robić, zanim ta zdążyła dokończyć. Rzucili się do żagli i do innych robót, w sposób zorganizowany i przemyślany, co było zaskakujące, gdy się ich widziało po raz pierwszy.
- Jeśli nie lubisz pływać, zaczekaj pod pokładem. - Veena zwróciła się jeszcze do Yrvina, sama ruszyła razem z Alcydem, żeby przejąć stery.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Re: Wybrzeże   Wybrzeże EmptyNie Sie 17, 2014 10:17 pm

- Zostanę. – odparł i nie minęła chwila, kiedy zaczął żałować tej decyzji.

Wiatr gwałtownie zmienił kierunek. Strumień zimnego powietrza  omiótł „Czarną Strzałę” lodowatymi mackami, a ta, niczym drewniana kukiełka, poddała się jego sile. Biały żagiel załopotał swobodnie, gdy krępujące go liny naprężyły się i jęknęły, wypuszczając go ze swych objęć. Kadłub statku przechylił się, a na pokład wdarła się woda, podmywając nogi marynarzy.  Tylko dzięki  dobremu refleksowi Yrvin nie wylądował za burtą.  W ostatniej chwili złapał się ręką fokmasztu klnąc pod nosem tak, jak najstarszy morski wilk by się nie powstydził.  Na spierzchłych wargach poczuł słony smak rozgniewanego morza. Zmrużył oczy, próbując przebić się wzrokiem przez czarne chmury kłębiące się na zachodzie. W oddali, jakieś cztery węzły przed nimi wyrastały ciemne, nieprzyjazne skały. Ruszył przed siebie, aby przedostać się do po dziobu statku. Rozmyte sylwetki mężczyzn przemieszczały się z jednej części łajby do drugiej w zastraszającym tempie. Aż trudno było uwierzyć, że ta sama załoga niecałą godzinę temu w rozleniwieniu  opowiadała sobie anegdoty o  lyseńskich dziwkach.  

- Veena! – dopadł panią kapitan w samą porę, by być świadkiem jak pirat, zwany Młotem wykłócał się z Alcydem o to, kto powinien przejąć stery.
- Przecież to szaleństwo! Powinniśmy zawracać!
- Zdążymy. Nie z takiej opresji udało nam się zbiec. – stary marynarz zaczynał tracić cierpliwość.
- Nie tym razem! Nie starczy nam czasu. Nie bądź głupcem, Alcyd, zaczyna szkwalić, a my nie zbliżyliśmy się nawet o piędź do Gulltown! Veena?! Słyszysz, co mówię?! Wpakujemy się w sam środek sztormu!
Przestało siąpić. Teraz deszcz zacinał, rozbijając krople o lakierowany pokład, jakby chcąc potwierdzić złowróżbne słowa Młota. Yrvin spojrzał na Veenę. Energicznie wydawała rozkazy załodze, ignorując spór, który miał przed chwilą miejsce. Wydawało się, iż jest w swoim żywiole. Na jej bladej twarzy pojawiły się rumieńce podniecenia. Alcyd, wymachując rękoma odesłał Młota z powrotem na stanowisko i wyglądało na to, że sytuacja na statku powoli jest opanowywana.

- VEENA! – wrzasnął znowu, i tym razem jego głos przebił się zagłuszając kilkanaście innych. Kręconowłosa kobieta spojrzała na niego w roztargnieniu. – Tam, skały! – wskazał dłonią na zachód, gdzie dostrzegł czerniące się kształty - Mam nadzieję, że wiesz co robisz! – zdążył jeszcze wykrzyknąć, zanim niebo rozjaśniła seria błyskawic.
Powrót do góry Go down
Gość

Anonymous

Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Re: Wybrzeże   Wybrzeże EmptyCzw Sie 21, 2014 3:22 pm

Wiatr przybrał wielokrotnie na sile, pchając statek nieubłaganie wciąż w stronę brzegu, w sam środek burzy. Veena znalazła się tuż obok Alcyda.
- Omiń te skały. Potem będzie już łatwo. Daj mi swój płaszcz. - Musiała praktycznie wykrzyczeć każde swoje słowo, by przedrzeć się przez hałas grzmotów, szalejącej wody oraz całej krzątaniny na statku, mimo, że stała tuż za Alcydem. Ten zrzucił z ramion płaszcz i rzucił Veenie, a następnie energicznie skręcił ster, oboje byli już pewni, że za chwilę wszystko skończy się dobrze. Łajba przechyliła się i pokład znów został obmyty morską wodą, więc jeśli ktoś nie zdążył jeszcze zmoknąć, z całą pewnością był już przemoczony do suchej nitki. Włosy Veeny stały się ciężkie i lepiły się do ciała, odchyliła głowę do tyłu odrzucając je na plecy. Pani kapitan ruszyła w stronę masztu, osłaniając się ręką przed deszczem. Jej biała koszula była mokra, przylepiała się do jej ciała podobnie jak włosy, co zdradzało szczegóły jej budowy. Dlatego też założyła płaszcz Alcyda, ukrywając z powrotem to, co powinno być ukryte. W zbyt dużym płaszczu było mniej wygodnie, ale jednak bardziej bezpiecznie na przyszłość.

Kobieta wspięła się na maszt i obserwowała skały, w stronę których się zbliżali, dając ręką znać Alcydowi, jak ma sterować. Ludzie odzyskali kontrolę nad "Czarną strzałą" w obliczu szalejącego żywiołu. Ominą te przeklęte skały, tego Veena była pewna. Uśmiech z powrotem zawitał na jej ustach. Nawet Młot uspokoił się nieco, widząc, że wszystkie idzie gładko.

Wtedy właśnie podmuch wiatru w połączeniu z większą morską falą przejął kontrolę nad łajbą. Pomimo, iż manewry Alcyda były perfekcyjne, statek zboczył gwałtownie z kursu, pech chciał, że akurat w kierunku wyrastających z wody surowo zarysowanych skał. Trwało to ułamek sekundy. Zatrzęsło podkładem tak mocno, że zarówno Alcyda, jak i resztę załogi zwaliło z nóg. Ster skręcił się sam, pogarszając tylko sytuację. Uderzenie sprawiło, że Veena zleciała z masztu i wyleciała za burtę, lądując w wodzie, szczęśliwie pomiędzy skałami, a nie na nich. Załoga mogła zobaczyć tylko przez chwilę, jak leci machając rękoma, jej wzburzone włosy, i tyle ją widzieli.

Przybrany ojciec Veeny zachowując zimną krew, podniósł się od razu i chwycił za ster. Rozpoczął nierówną walkę, by wyprowadzić statek z opresji. Wyglądało jednak na to, że ten utknął na skałach. Do brzegu brakowało jakichś dwustu metrów. Do portu w Gulltown niestety dużo więcej. Alcyd zerkał w stronę wody, gdzie wylądowała Veena. Ta wynurzyła się chwilę potem i zaczęła płynąć w stronę statku, co uspokoiło mężczyznę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content


Wybrzeże Empty
PisanieTemat: Re: Wybrzeże   Wybrzeże Empty

Powrót do góry Go down
 

Wybrzeże

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dolina Arrynów :: Gulltown-