a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Karczma "Pod Pijanym Wieprzem"



 

 Karczma "Pod Pijanym Wieprzem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Valar Morghulis

Valar Morghulis
Nie żyje
Liczba postów :
124
Join date :
10/04/2013

Karczma "Pod Pijanym Wieprzem" Empty
PisanieTemat: Karczma "Pod Pijanym Wieprzem"   Karczma "Pod Pijanym Wieprzem" EmptyPią Cze 06, 2014 8:10 pm

-Dawać więcej kurewskiego wina!
Męski ryk ledwie przebił się przez chaos dźwięków wypełniających karczmę. Skoczna muzyka, męskie wrzaski, szczęk uderzenia kuflem o kufel, śmiech kurwy, więcej muzyki i trzask łamanego drewna. Wszystko to, w połączeniu z ostrym zapachem potu, ale oraz soczystej woni pieczystego mięsa, tworzyło niepowtarzalną atmosferę oberży Pod Pijanym Wieprzem.
Trakt wiodący ku Dolinie Arrynów był niebezpieczny nie tylko ze względu na grasujące tu  klany, lecz również górską rzeźbę terenu. Strome stoki i spozierające nicością przepaście nie napawały pewnością siebie oraz radością z czekającej podróży, raczej wyjątkową niepewnością i strachem. Tyczyło się to jednak głównie persony urodzone poza tą niezwykłą krainą. Mężczyźni tacy jak Reinmar Arryn, wywodzący się z rodu władającego Doliną, nie lękali się traktów, które można bylo pokonać charakteryzując się jedynie niemal szaleńczą pewnością siebie. Nic nie stanęło mu na przeszkodzie, aby dotrzeć do oberży, wybudowanej przy jednej z takichż dróg niemal trzysta lat temu. Swe miano zawdzięczala świni pierwszego właściciela, która nie omieszkała z podłogowych desek zlizać zmarnowanego przez nieostrożną małżonkę Lancela, co poskutowało... zaatakowaniem mężczyzny. Po kilku dniach zmarł, zaś kobieta była tak wdzięczna zwierzęciu, iż zdecydowała się nazwać karczmę na jej cześć.
Dziś był to piętrowy budynek, przykryty strzechą i sprawiający wrażenie ruiny, jednakże jego wnętrzne tętniło życiem. Obdrapane stoły zastawione były mięsiwem, dzbanami ale oraz koźlego mleka, a każda ława uginała się pod ciężarem tyłków mężczyzn. Niektórzy z nich trzymali na kolanach kurwy, złaknione nie tylko złota, lecz również towarzystwa silnych wojowników - a tacy byli żołnierze Reinmara Arryna. Niemal każdy z nich rosły, o barkach pochyłych i potężnej piersi. A wśród nich ich dowódca, sam dziedzic Orlego Gniazda i Namiestnik Wschodu. Jego szyję oblepiał język wyjątkowo brzydkiej prostytutki o poplątanych, mysich włosach. Mówiono na nią Krzywousta Hildy ze względu na wadę zgryzu – żuchwę mocno miała wysuniętą, wargi nieproporcjonalne, zęby zaś żółte i krzywe. Mówi się jednak, że im więcej alkoholu, tym kobiety wydają się piękniejsze. Wszystko to okazywało się prawdą, gdyż dłonie Reinmara błądziły po obfitych krągłościach Hildy, spoczywając w końcu na wielkich, obwisłych piersiach o dużych, ciemnych sutkach.
-Panie… - piśnięcie oberżysty, przypominającego chodzącą beczułkę ale, oderwało Namiestnika Wschodu od kobiecego ciała i zmusiło, aby przeniósł nań spojrzenie. Pate usłużnie napełnił kielich wielkiego pana, po czym umknął za swój szynkwas, po drodze szczypiąc w pierś starą kurwę, smętnie kiwającą się przy beczce.
Reinmar odprowadził go spojrzeniem. W błękitnych oczach wojownika próżno było jednak odszukać choćby odrobiny radości, która go przecież otaczała. Oblepiała jak mgła. Minstrel, równie pijany jak towarzysze namiestnika, przygrywał na mandolinie skoczną melodię, a z jego gardła wydobywały się słowa pieśni Niedźwiedź i dziewica cud, wyjątkowo nie współgrające z muzyką. Żołnierze się śmiali, a swe twarze wciskali między kobiece piersi. Kurwy opowiadały sprośne opowiastki, a karczmarz nieustannie napełniał kielichy. Można więc wysunąć stwierdzenie, że zabawa była przednia. Dla Reinmara nie była jednak prawdziwie radosna. Zagłuszała jedynie to, czego nie chciał słyszeć. Alkohol szybko krążył w żyłach, przynosił zapomnienie, a język Hildy przenosił myśli na kompletnie inne drogi.
Śmierć Nihil oraz ich nienarodzonego dziecka była dlań ciosem. Pod brudną koszulą tkwiła rozwarta, krwawiąca rana, która nie pozwoliła mu przez pierwsze dni opuścić ciała martwej żony, które spoczywało w sepcie jak nakazywała religia Siedmiu.  Jednakże – na Bogów – Reinmar Arryn nie był kobietą, aby zaciągnąć kotary swej alkowy i wylewać łzy w poduszkę, jeno mężczyzną z krwi i kości. Namiestnikiem Wschodu, który odparł atak, przyłączył do Doliny swego ojca nowe ziemię i stłumił wojnę domową. Mężczyźnie jego urodzenia i pozycji nie przystoi ryczeć jak pizda. Potrzebował zapomnienia – a zachlewanie mordy w przydrożnych karczmach wydawało się idealnym niemal rozwiązaniem.
-Idę się odlać – mruknął do najbliższego z kamratów, po czym bezceremonialnie zrzucił z kolan Hildy.
Ciężkie buty uderzały z hukiem o podłogowe deski, gdy Reinmar podążał ku wyjściu. Kilka kroków i znalazł się na zewnątrz, a w nozdrza brutalnie wdarło się górskie, rześkie powietrze. Słońce dawno już zaszło, a na czarnym aksamicie nieba lśniły gwiazdy niby okruchy diamentów, a wśród nich okrągła tarcza księżyca, swym blaskiem rozpraszając najgorszy mrok.
Nihil miała twarz tak bladą jak księżyc, gorzka myśl skradła raczej grymas, niźli uśmiech, z zarośniętej twarzy dziedzica Orlego Gniazda. Przeszedł przez trakt i dzielące je od przepaści kilkanaście metrów miękkiej trawy, aby stanąć na krawędzi, rozwiązać troki spodni i po prostu się odlać. Nim jednak czynność ta dobiegła końca ciszę przerwał niespodziewany, nieprzyjemny dla ucha dźwięk.
Meee-ee-ee.
Namiestnik Wschodu odwrócił się na pięcie, wciąż trzymając w dłoni swoją kuśkę. Schował ją prędko w portki i uśmiechnął się do kozy, stojącej kilka metrów dalej. Z  pewnością należała do gospodarza. Musiała czmychnąć pod ogrodzeniem, aby się uwolnić. Teraz spojrzenie lśniących, bursztynowych oczu o pioziomych źrenicach wbite było w Reinmara Arryna.
-Ale jesteś brzydka – zakpił Namiestnik.
Potężny podmuch wiatru zachwiał nim, przypominając boleśnie o wypitym alkoholu. Zrobił dwa kroki, po czym przykucnął i urwał źdźbło trawy. Koza o szarym umaszczeniu podeszła doń zaciekawiona i chciała chwycić trawę, jednakże Arryn odsunął dłoń ze śmiechem na ustach. Kozy są takie głupie, pomyślał, drocząc się chwilę ze zwierzęciem, aby dopiero po kilku próbach dać mu to cholernie źdźbło trawy. Wyprostował się i przeciągnął. Pora wracać. Chciał zrobić krok, lecz nagle… Koza z całą swą siłą rzuciła się do przodu, chcąc zaatakować go  rogami. Reinmar zachwiał się, zrobił krok do tyłu… A kolejny podmuch wiatru zmusił go do kolejnego. Chwilę chwiał się na krawędzi, walcząc o równowagę, lecz wypite wino i szalejący wiatr zwiastujący burzę… go pokonał.
Reinmar Arryn runął w przepaść, a jego krzyk zanikł w ciemności. Nikt się nawet nie zorientował. Nikt tego nie ujrzał. Ta śmierć nie była chwalebna i nie przyniosła mu chwały. Reinmar nie oddał życia za swą rodzinę, Królestwo, czy za Siedmiu Bogów – stracił je przez nieumyślność i przypadek.
Śmierć czai się za każdym rogiem, a nawet pod Twoimi piernatami. Czyha zarówno na wojnie, jak i… wychodku.
Licho nie śpi.
Kozy również.
Powrót do góry Go down
 

Karczma "Pod Pijanym Wieprzem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Karczma
» Karczma
» Przydrożna karczma
» Karczma "Morska Żona"
» Karczma "Złoty Grot"

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Westeros :: Dolina Arrynów-