a
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj
Sheyn



 

 Sheyn

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość

Anonymous

Sheyn Empty
PisanieTemat: Sheyn   Sheyn EmptyNie Lis 10, 2013 9:55 pm

Sheyn


Wiek: 26 lat

Miejsce Urodzenia: las za Murem

Stanowisko: zastępca straży domowej Starków

Ród: ---


Wygląd:

Jak na Północne standardy, Sheyn ze swoimi gabarytami mieści się gdzieś w średniej, będąc nie mniejszym od większości otaczających go ludzi, jednak również nie wyższym niż najwyżsi z mieszkańców zimowej krainy.  Niemal dwumetrowy mężczyzna o piersi szerokiej niczym u tura i ramionach, które zdają się być stworzone do powalania drzew o ogromnych pniach, chociaż jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się dać dowodu temu, że faktycznie są do tego zdolne. Jego twarz nie posiada szczególnie ostrych rysów, na których widok co wrażliwsze z panien mogłyby uciekać z okrzykiem przerażenia na ustach. Nie zdobi jej żadna blizna biegnąca przez środek twarzy ani iście orli nos mogący odstraszać czy psuć harmonię oblicza. Z błękitnymi oczami i włosami w kolorze ciemnego blondu mógłby nawet uchodzić za przystojnego, gdyby nie niemal zawsze poważna mina oraz spojrzenie uważne, przenikliwe, wręcz gniewne i nieprzychylne wobec większości otaczających go osób. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to człowiek łagodny, ciężko również doszukiwać się w nim osobnika o ponadprzeciętnej inteligencji czy wysoko rozwiniętym zmyśle taktycznym. Duże dłonie, po wewnętrznej stronie posiadające zgrubienia i odciski od noszenia ciężkiego miecza są pierwszą wskazówką podpowiadającą, że Sheyn jest wojownikiem. Drugą może być jego postawa. Mężczyzna zdaje się być w stanie nieustannego napięcia i wiecznej gotowości na wszystko, co może w każdej sekundzie czyhać na nawet najdrobniejszą chwilę jego nieuwagi. Mimo swoich rozmiarów porusza się stosunkowo zwinnie i lekko, a jego ruchy są płynne i pewne, chociaż ciężko nazwać go mistrzem gracji. Nie uznaje ozdób, preferuje proste i wygodne stroje w ciemnych barwach. Strojenie się jest dobre dla kobiet - mężczyzna jest od tego, by działać a nie wyglądać. Wiele lat temu pokłócił się z brzytwą i rzadko goli zarost, który porasta jego szczękę w zastraszająco szybkim tempie. Nie ma również najlepszych kontaktów z łaźnią czy nawet drewnianą balią z wodą.

historia:

Już niemal nie pamięta, co było przedtem. Wspomnienia z poprzedniego życia zamazują się w jego głowie, z każdym rokiem coraz bardziej, rzadko odkurzane przez wycieczki myślami w głąb odmętów niesfornej pamięci. Było zimno, jeszcze zimniej niż teraz, a wszechobecna biel otaczająca z każdej strony raziła w oczy, gdy na niebie jaśniało słońce nie dające praktycznie żadnego ciepła. Otaczający go ludzie nie znali żadnych zasad, sami siebie uznawali za wolnych i równych, posłusznych tylko jednemu liderowi, który nie był żadnym królem ani czyimkolwiek władcą. To nie urodzenie zapewniło mu szacunek zarośniętych pobratymców w grubych skórach. Dzicy za nic mają sobie prawo krwi, największe znaczenie ma siła, bo tylko najsilniejsi są w stanie przetrwać w nieprzyjaznych i ostrych warunkach dalekiej północy, a ten konkretny mężczyzna posiadał siłę nie tylko fizyczną ale również charakter zdający się być wykutym z najtwardszego kamienia. Sheyn wciąż pamięta jego beznamiętne spojrzenie, płaszcz z futrzaną peleryną na plecach i silny, donośny głos, którym wydawał polecenia. Pamięta również, jak matka wielokrotnie przekonywała go, że właśnie on, największy i najsilniejszy z mężczyzn w ich grupie, jest jego ojcem, jednak nigdy nie był w stanie jej uwierzyć. Nie miał ojca, a matki, co dzień lądującej w objęciach innego, nie kochał wcale. Zresztą, nie robiło jej to większej różnicy, a tym bardziej jemu. Nie opiekowała się nim, odkąd skończył sześć lat. Musiał się nauczyć, jak radzić sobie samemu, taka jest konieczność w krainie, gdzie jedynym prawem jest prawo przetrwania. Szybko nauczył się, że na dłuższą metę liczyć może tylko na siebie samego, bo tak jak sam się rodził, tak też sam umrze. Tymczasem żyć chciał jak najdłużej, chociaż nie do końca wiedział, po co, skoro każdy dzień wydawał się być taką samą walką o przetrwanie, o ogień i o upolowanie czegoś do zjedzenia. Myślał, że tak będzie już zawsze i przyzwyczaił się do tej myśli. Inni najwyraźniej nie godzili się jednak na taki los i pragnęli czegoś więcej. A może po prostu chcieli zrabować jak najwięcej przydatnych dóbr z osad po drugiej stronie Muru?
Kiedy miał szesnaście lat, po wielu dniach przygotowań (a może nawet miesiącach, czego nie potrafił stwierdzić z pełną precyzją, bo większość dni z tamtego okresu na chwilę obecną zlewała mu się w jedną całość) razem z braćmi wyruszyli na wyprawę, której celem było przedostanie się na drugą stronę. Pamiętał wyczerpującą wspinaczkę ku górze po lodowej ścianie tak wysokiej, że stojąc u jej stóp, nie sposób było dojrzeć szczytu. Mówili, że wielu Wolnych Ludzi robiło to już przedtem i ostrzegali, że kości dziesiątek z tych, którzy pospadali, zapewne wciąż leżą w śniegach pod nimi. Za wszelką cenę nie chciał spaść, instynkt przetrwania był silniejszy od niechęci do parszywego życia, jakie wiódł do tej pory. Wspinali się cały dzień, nie oglądając na tych, którzy nie utrzymali się i oderwani od lodu poszybowali w kierunku ziemi, nie mając żadnych szans, by przeżyć upadek. Sheyn był jednym z tych, którym się udało. Przez jedną z nieużywanych wież strażniczych dostali się na ziemię po drugiej stronie i ruszyli gwałcić, palić i plądrować.
Szybko okazało się, że nie są już w swojej krainie, gdzie to ich przywódca był najsilniejszy, a ludzie gromadzili się w niezorganizowane stada, które nie miały najmniejszego zamiaru współpracować pomiędzy sobą i w czymkolwiek sobie pomagać. Błądząc przez lasy zmieniające się w lodowe pustkowia i lodowe pustkowia znów przechodzące w lasy zapędzili się w swoich działaniach zbyt daleko i zostali wytropieni przez tutejszych przywódców, jak ich wówczas nazywali. Ludzi, z którymi przyszło im się zmierzyć, było wielu. Posiadali konie i broń przewyższającą łuki Wolnych Ludzi i zrabowane przez nich dawno miecze pod każdym względem. Dodatkowo działali wspólnie, zjednoczeni, niczym jeden organizm. Złapali ich w pułapkę i otoczyli ze wszystkich stron, nie było dokąd uciekać. Jak się spodziewał, jego bracia rozbiegli się, każdy w swoją stronę, zostawiając go na pastwę wojowników w wilczych skórach. Sheyn nie zamierzał się jednak poddawać łatwo. Miał niemałą siłę i był wyrośnięty jak na swój wiek, postanowił, że jeśli ma umierać, to zabierze ze sobą do ziemi tak wielu wilczych wojowników, ilu tylko będzie w stanie, a dopóki ich nie spotka, będzie biegł przed siebie, nie oglądając się wstecz. Szybko okazało się, że postanowienie nie było takie łatwe do realizacji. Biegnąc wśród drzew, usłyszał okrzyk jednego ze swoich braci tuż przed tym, jak jeden z wilczych synów rozpłatał mu brzuch swoim mieczem zaledwie kilka metrów od niego. Kilka metrów, które Sheyn przebył dwoma susami, zachodząc przeciwnika od tyłu i przystawiając mu swoją kuszę do skroni. Miał okazję zabić szybko i bez skrupułów, jednak nie potrafił. Nigdy wcześniej nie odebrał nikomu życia, a stojący przed nim wojownik okazał się być chłopakiem trochę młodszym od niego samego. Nie mógł. Zdawał sobie sprawę, jakie może mieć to konsekwencje I z pełną świadomością opuścił kusze. Zdążyli wymienić jeszcze tylko spojrzenie, gdy zza drzew wyłoniło się więcej ludzi na koniach. Sheyn był przekonany, że to już jego koniec. Wszystko ma jednak swoje konsekwencje.
Życie za życie. Tym, którego oszczędził, był młody dziedzic Winterfell - Aidan Stark. To on wstawił się za dzikusem zza Muru, nie tylko darując mu życie, ale również ofiarowując schronienie w swoim zamku. Od tamtej pory Sheyn przebywał pod dachem Starków, z czasem odczuwając w sobie coraz większą wdzięczność za szansę, jaką mu ofiarowali, a także przywiązanie. Początkowo był jedynie intruzem, obcym, całkowicie innym od nich, którego należało oswoić i nauczyć dobrych manier, a także pilnować, żeby nie wyrżnął ich wszystkich w nocy, jeśli tylko spuszczą go z oka. Odpowiedzialnością za to został obarczony młody Lord Aidan, który wziął na siebie nie tylko rolę strażnika, lecz również nauczyciela, a później także przyjaciela. To on uczył Sheyna dyscypliny i walki mieczem i to on pokazał mu, jak ważna powinna być dla człowieka rodzina oraz honor, ważniejsze nawet od ocalenia swojego własnego istnienia. Dziki nabierał ogłady, a im dłużej przebywał w Winterfell, tym większe zaufanie Starków zyskiwał i z tym większą otwartością i sympatią go traktowali, mimo że nie posiadał najbardziej lotnego umysłu i nie należał również do szczególnie rozmownych. Mimo że dobrze wiedział, że nie był i nigdy nie będzie jednym z nich, po raz pierwszy czuł się, jakby posiadał rodzinę i dom. Miał niejedną okazję do okazania im swojej lojalności i z każdej skrzętnie korzystał, to samo czyniąc również z każdą, która nadarzy mu się jeszcze w przyszłości. Raz nauczony wierności będzie się jej trzymał na zawsze, nawet jeśli będzie to oznaczało, że musi zginąć, by ochronić życie któregoś z Wilków Północy.


ekwipunek:

- Kusza,
- Koń o imieniu Mały,
- Miecz bastardowy wykuty w kuźni Starków, noszący wdzięczne imię Dzikus,




Powrót do góry Go down
Aylward Baratheon

Aylward Baratheon
Ziemie Burzy
Skąd :
Koniec Burzy
Liczba postów :
1935
Join date :
30/04/2013

Sheyn Empty
PisanieTemat: Re: Sheyn   Sheyn EmptyNie Lis 10, 2013 11:03 pm

Sheyn napisał:

(...) Koń o imieniu Mały
Na dobry początek typowy suchar z Winterfell!

- Ej, Sheyn, pokaż małego!
- Daj mi chwilę, tylko wyprowadzę go ze stajni.

Huehuehue.
Nie, to było słabe. Masz akcept w ramach rekompensaty.
Powrót do góry Go down
 

Sheyn

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Karczma :: Offtopic :: Kosz :: Karty Postaci-